Go down
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 12, 2015 5:23 pm
O proszę, czyżby kolejna z kolejnych, które nie życzą sobie, aby im przeszkadzano? Szczerze powiedziawszy Nathanielowi zaczynało robić się niedobrze od wszystkich tak bardzo przerysowanych ludzi, którzy marzyli tylko, aby interesowano się nimi, ponieważ "są tacy zamknięci w sobie" - wiadomo, takie osoby intrygowały, a nawet bardzo. Chciało się je poznać, dojść do nich trochę bliżej, bo dawało to swego rodzaju satysfakcję. Zupełnie jakby miało się zaraz odebrać dyplom z psychologii. Ale czy on miał ochotę na takie gierki? Był bardzo bezpośrednim człowiekiem, z reguły zadowolonym ze swojego życia, a ktoś, kto nie chce rozmawiać - nic na siłę.
- Jeżeli tylko zechcesz, to wstanę i pójdę, nie będę ci przeszkadzał w twoim bardzo ekscytującym posiedzeniu tutaj. - mruknął cicho. Zwykle mówił bardzo donośnym głosem, ale kiedy okazało się, że dziewczyna mówi tak cicho, że ledwie był w stanie ją usłyszeć, sam postanowił spuścić z tonu. Zastanowił się przez chwilę i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, który jednak nie był skierowany do dziewczyny, a bardziej do krajobrazu gdzieś przed nim, w który patrzył. (ta, krajobraz... ściany...)
- A gdybym szukał czegoś? - zapytał dopiero po chwili, bo zdał sobie sprawę, że pozostawianie pytań bez odpowiedzi jest nieeleganckie. - Może szukam... Czy ja wiem... Ciebie? Żebyś chociaż na chwilę przestała syczeć? Bo z tego co wiem, to bardziej przystoi ślizgonom. - skierował teraz swój rząd białych zębów (wciąż wyszczerzonych) w jej kierunku. Zasługiwała chyba na chwilę przerwy pomiędzy byciem samej - a byciem wredotą.
W jego przekonaniu w ludziach było za mało szczęścia, za mało bycia sobą, mimo tego, co się wydarzyło i co będzie się dziać. Czekają ich ciężkie czasy, być może walka na śmierć i życie. I właśnie w tym momencie zaczął się zastanawiać czy tacy ludzie jak ona oddaliby za kogoś życie, czy martwiliby się tylko o swój tyłek, myśląc, że ludzie przecież i tak nie są nic warci. Znów stawiał diagnozę może zbyt szybko? No ale taki był jego urok. Podobno pierwsze wrażenie liczy się najbardziej, a ona nie zrobiła na nim najlepszego.
- Więc Esme? Przestaniesz kąsać? - zapytał parodiując głos pięcioletniej dziewczynki i zamrugał do niej głupkowato.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 12, 2015 9:19 pm
Szmaragdowe oczy zostały nakierowane prosto do ciebie, i utkwione w twoich zwierciadłach duszy. Po prostu wpatrywała się w ciebie spokojnie, zupełnie tak jak by w tej chwili próbowała wydostać z głębi twojego serca wszystkie emocje jakie tylko mogłeś tam upchać.
-Gdybyś czegoś szukał, powiedziałabym ci, że czasami warto uważać na poszukiwania, bo można znaleźć zupełnie coś innego niż się chciało- Romka nie była typem człowieka którego było wszędzie pełno. Lubiła swoje zakamarki, doceniała każdą chwilę spędzaną w samotności. Tym bardziej, że to do jej zadań należało dotrzymywanie towarzystwa tym którzy tego tak naprawdę potrzebowali.
-Dlaczego uważasz, że syczę?- Zapytała się zaciekawiona. Z takim podejściem do swojej osoby zetknęła się tak naprawdę pierwszy raz. Każdy kto miał z nią chociaż minimalny kontakt wiedział, że jej nastroje są naprawdę zmienne. Od totalnego uniesienia, do głębokiej zadumy, które tak między nami naprawdę lubiła. Analizowała wtedy każdy swój krok który wykonała do tej pory, czy ją to cieszyło? i tak i nie. Były wybory które podjęła i skończyło się to dla niej naprawdę bardzo dobrze, ale również zdarzały się takie które by bardzo chętnie zmieniła, ale stało się, a tego już nie uda się jej odwrócić, chociaż tak bardzo chciałaby zacząć tą grę od nowa. Czy wtedy rozegrałaby to w troszeczkę inny sposób, czy również wylądowała by w tym samym miejscu i tym samym ciele? cóż tego tak naprawdę nigdy się nie dowie.
-Uwierz mi mój drogi... gdym chciała ciebie pokąsać nie wydaje mi się abyś wyszedł z tego cało- Uśmiechnęła się lekko. Jakie to było w tej chwili zabawne. Niby proste zdanie a miało tak wiele odniesień. Rzeczywiście mogła go ugryźć, i to nie było by zdecydowanie niczym przyjemnym dla niego, no i mogła też ukąsić go również w inny sposób, który już miała tak naprawdę wypracowany do perfekcji.
-Nie mierz ludzi swoją miarą, nie wszyscy są tobą, i nie każdy podchodzi do życia tak jak ty- Odpowiedziała nader spokojnie. U cyganki trzeba po prostu trafić na jej dobry nastrój, albo powiedzieć wprost, że jest potrzebna komuś, komu świat zaczął się walić. Wtedy niebiosa uwalniały ją z jej kajdan i pozwalały na krótką chwilę poznać smak wolności, ale niestety nie mogła się tym cieszyć w nieskończoność. W chwili kiedy przestała być potrzebna, musiała wrócić do swojego więzienia, z kolejną rysą na twarzy, i kolejnymi powyrywanymi lotkami z jej niegdyś śnieżnobiałych skrzydeł.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Wto Paź 13, 2015 11:57 am
O proszę, inteligentne z niej stworzonko. Może trochę dużo bardziej niż Nathaniel, który zwykle zajmował się prostymi zadaniami, rzeczami i myślami. Właściwie po co dużo myśleć, skoro można działać?
- Szukanie nowych rzeczy jest bardziej ekscytujące od siedzenia bezczynnie. Nawet wtedy, kiedy można trafić na coś nieoczekiwanego. - zamrugał kilka razy, nie będąc w stanie uwierzyć, że udało mu się zbudować tak... FAJNE zdanie. Był facetem, od nich za dużo nie można oczekiwać, a szczególnie wtedy, kiedy nie należą do grupy myślicieli. A on zdecydowanie był ich kompletnym przeciwieństwem. Robił, mówił - potem myślał, chociaż wciąż niezbyt wiele. Na kolejne jej pytanie odpowiedział niemal bez zastanowienia, bo już w głowie miał obraz jej postaci, wiedział jaka była w jego mniemaniu i tego będzie się trzymał, dopóki ona mu nie udowodni, że się myli.
- Wiesz, ludzie z reguły odpowiadają zwykłe "cześć, fajnie cię poznać", a ty syczysz. Jak wąż, który czuje zagrożenie. No i właśnie kiedy ktoś sie za bardzo do takiego węża zbliży, kąsa. Zupełnie jak ty. - wzruszył ramionami nie potrafiąc wyjaśnić tego lepiej. Jakie by było jego zdziwienie, gdyby dowiedział się, kim dziewczyna jest naprawdę i jakie skrywa tajemnice. Jego porównania były niedalekie prawdy, a jednak on nie zdawał sobie z tego sprawy.
Byli z jednego domu, powinni być podobni, a są tak różni. Gdyby postawić ich charaktery obok siebie, między nimi pojawiłaby się ogromna przepaść, której dna zapewne nikt nie byłby w stanie dojrzeć. On non stop się uśmiechał, a ona zachowywała stoicki sposób, zupełnie jakby uczyła się tego całe życie. On był porywczy, ona spokojna. On zadowolony, ona wciąż spokojna. On wściekły, ona spokojna. Takie miał jej wyobrażenie.
Ze wszystkich sił, nawet gdyby ktoś mu pomagał, nigdy by nie zrozumiał takich ludzi. Swoją drogą, bardzo ich podziwiał, że mimo wszystkich przeciwności losu potrafili zapanować nad emocjami, ale przecież zadowolenie, szczęście, radość to takie pozytywne emocje, które udzielają się też światu i trzeba nauczyć się je pokazywać!
- No jasne, nikt nie jest taki sam. Nie oceniam cię, bo gdybym to zrobił już by mnie nie było. - zadarł do góry podbródek, dumny ze swojej postawy.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pią Paź 16, 2015 10:21 pm
Romka uśmiechnęła się delikatnie przez co na wierzch wyszedł jej szereg białych ząbków, bez długich kłów na szczęście.
-Widzisz nie znasz jednej z podstawowych zasad poszukiwaczy- Powiedziała spokojnie po czym przełożyła swoje kruczoczarne włosy przez ramię.
-To co chcesz okryć odszukać nigdy nie będzie schowane w oczywistym miejscu. Czasami musisz się nachodzić, czasami wpadniesz w pułapkę, a jeszcze innym razem będziesz musiał cofnąć się do innego pomieszczenia.- Szmaragdowe oczy ponownie spojrzały prosto w twoje. Nie... romka nie była człowiekiem który bał się patrzenia prosto w oczy. Było to jedyne miejsce w którym tak naprawdę mogła ujrzeć odbicie ludzkiej duszy, i dowiedzieć się prawdy.
-Widzisz mój drogi... z góry założyłeś, że jestem taka a nie inna bo wybiegam po za schemat ludzi z którymi się zadajesz. Ale nie można mieć tobie tego za złe. Każdy z nas otacza się takimi osobnikami przy których dobrze się czuje- Każdy... przecież Esme tak nie robiła, ludzie którzy byli przy niej nie przynosiły jej ani odrobiny radości, czy spokoju. Sahir... ofiarował jej tylko niepokój... martwiła się o niego, na swój mało zrozumiały sposób, ale również zaoferował jej niepokój o samą siebie. Tyle co wcześniej nie przejmowała się tym co się z nią stanie, teraz... teraz jeżeli mam być szczera nie ma już kompletnie pojęcia kim jest ani do jakiego świata należy. Nadal była rozdarta i obawiam się, że nikt tego już nie naprawi, to wszystko zaszło za daleko. Ventus... dziwna relacja, która tak naprawdę była równie niestabilna co nastrój cyganki, naznaczona tą czerwoną posoką, która swego czasu zdobiła usta Esmeraldy.
-Nie oceniasz, ale przyrównujesz, a przyrównanie to swego rodzaju ocena. Aby przyrównać musisz ocenić...- Syczy... nie... nie syczy to ty po prostu kompletnie nie potrafisz pojąć tego piękna które ona tobie oferuje. Bowiem widzisz, ta iluzja którą ona tworzy na każdym kroku, ta jej maska, oraz teatr nie są dla wszystkich. Sala w której ona gra jest przeznaczona tylko dla niektórych ludzi. Aktualnie w niej siedzą dwie osoby... nawet jeżeli tobie uda się wejść do środka, zasiąść na tych wygodnych krzesłach i obserwować jak cyganka odgrywa swoją rolę... nie zrozumiesz tego, bowiem to co ona odgrywa nasycone jest ironią, przypuszczeniami, samotnością, oraz dziwną radością... i być może z lekka skłonnościami masochistycznymi. Tak dokładnie to chcę powiedzieć... jesteś zbyt prosty aby zrozumieć jej myślenie.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Sob Paź 17, 2015 12:19 pm
Słuchał jej z zaciekawieniem, mówiła o rzeczach tak oczywistych - w tak nieoczywisty sposób. Wyprostował się powoli, bo zgarbiona pozycja siedząca przysparzała mu sporo bólu.
- Szukanie nie musi wcale kierować się żadnymi zasadami. - wzruszył ramionami, bo przecież i on i ona mieli rację. Czasami wbrew pozorom, występują rzeczy szare. Gdzieś pomiędzy bielą a czernią, poustawiane są w rządku rzeczy, gdzieś pomiędzy. Można być przecież i dobrym, i złym. I samotniekiem, i duszą towarzystwa. Wszystko zależne jest od sytuacji i chęci człowieka. Nie można zostawiać naszej egzystencji w rękach losu, o nie.
- Wybieganie po za schematy, nie jest niczym złym. Po prostu sprawiasz wrażenie, jakby ludzie, których nie znasz z reguły byli czymś gorszym. To ty zaczęłaś oceniać, ja tylko ciągnę tę zabawę. - uśmiechnął się szeroko po raz kolejny w przeciągu kilku chwil wzruszając ramionami. Było wiele rzeczy, których on nie lubił, ale nie można było powiedzieć, że nie kocha poznawać innych. To przecież takie emocjonujące! Zagadywać do kogoś zupełnie obcego i nie być przygotowanym jaka reakcja cię zastanie.
- To tobie nie chciało się ze mną gadać, a mimo to mówisz więcej niż ja... - Nie zamierzał pozostawać dłużny jej słowom. Jak to bywa w kompilacjach męsko - damskich. Każde myślało, że ma rację, a na końcu okazywało się, że albo nie ma jej nikt, albo tylko jedna strona, mimo iż druga zaciekle broni swojej świętości.
Nie było w tym nic dziwnego, w końcu ile ludzi, tyle opinii na dany temat.
- Porównuję cię do rzeczy bardziej przyziemnych. Wąż jest mniej skomplikowany niż człowiek, tylko szukałem dobrego porównania, a ty na mnie naskakujesz. Nie OCENIAM. - podkreślił ostatnie słowo marszcząc brwi. Jak już wcześniej powiedział, dawno by go tu nie było, gdyby ocenił ją po pierwszych słowach. Lubił się narzucać w sposób bardziej... Czy ja wiem? Żartobliwy.
Ale ona dała mu jasno do zrozumienia, że ma sobie iść.
- Zastanów się, mam sobie iść czy jednak chcesz gadać? Bo jak narazie wysyłasz sprzeczne sygnały, a ja jestem w kropce. - prosto i na temat, takiej odpowiedzi oczekiwał od dziewczyny, niczego więcej.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Sob Paź 17, 2015 1:12 pm
Tyle masek, tyle udawania w przeciągu tak bardzo krótkiej chwili, a ten nadal się nie zorientował. Z resztą czy to było dziwne... nie. Każdy kto z nią rozmawiał był pewny, że ta Esmeralda którą widział to była ta jedyna i prawdziwa. Nikt nie domyślał się nawet, że w tym malutkim ciałku znajdowało się tyle osobowości, które ona dobierała w zależności od sytuacji. Po co to robiła? a dlaczego drapieżne rośliny, czy zwierzęta są tak pięknie ubarwione, dlaczego potrafią
-Wszystko ma swoje zasady... cały ten świat... tylko ty ich nie potrafisz respektować. A to nie zawsze kończy się dobrze- Odpowiedziała spokojnie. Oj tak... na jeden twój argument ona będzie miała dwadzieścia innych. Cóż można powiedzieć, że znała ten świat troszeczkę lepiej niż ty. Doświadczyła więcej rzeczy, przez co doskonale wiedziała jak należy się poruszać po tym życiu aby było stosunkowo dobrze. Tylko co z tego, że ona wiedziała, skoro jej samej odebrano do tego prawo. Mogła pomagać innym, wskazywać im właściwą drogę, ale sama nadal stała w miejscu, złapana w swoją własną iluzję.
-Jesteś naprawdę zabawny- Powiedziała z wesołym uśmiechem na ustach. To co robił, albo co próbował jej wmówić było naprawdę przezabawne. Pierwszy raz spotkała się z takim człowiekiem, który aż tak uparcie trzymał się swojego.
-Widzisz... wyrobienie sobie porównania na temat drugiej osoby tylko na podstawie tego, że nie zareagowała tak jakbyś tego chciał, albo jak sobie wyobrażałeś jest naprawdę czymś zabawnym. Skąd wiesz... może nasze spotkanie po prostu odbyło się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie- Czasami tak było. Przynajmniej Esme tłumaczyła sobie to tym. W końcu jeżeli naprawdę gdzieś zapisana jest nasza przyszłości, to również i poznania nowych ludzi mają swoje miejsce.
-Albo po prostu nie jest pisane nam się dogadać. To już musi czas pokazać która z tych opcji jest słuszna- Powiedziała spokojnie i wstała ze swojego miejsca, a chusta z monetkami zadzwoniła cicho.
-Ty decyduj... to ty się dosiadłeś i ty chcesz rozmawiać... w tej chwili to tylko ty rozdajesz karty i w zależności od tego jak rozegrasz tą grę, tak się potoczy- To była prawda... to on chciał z nią rozmawiać, bo pomimo tego, że grzecznie go poinformowała o braku chęci do rozmowy on dalej tutaj siedział, próbując wmówić jej coś co kompletnie nie było prawdą. Samo porównanie było kompletnie nie trafione. W końcu tą cygankę przyrównać do węża... nie... to były zbyt proste istoty. Romka sama siebie przyrównywała do pająka... jeżeli ktoś jej krzywdy nie zrobi po prostu spacerowała sobie spokojnie po ramieniu człowieka, ale jeżeli ktoś zrobi zbyt gwałtowny ruch... spróbuje ją zrzucić... wtedy owijała go swoją siecią. Czasami wstrzykiwała truciznę, ale nie aby zabić... po prostu wtedy pokazywała, że wie kim jest, oraz, że z nią nie ma żartów. Nigdy nie zabijała... po prostu więziła i pozwalała ofiarom podziwiać swoje piękne kolory.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Sro Paź 21, 2015 6:29 pm
Zmarszczył brwi. Dlaczego ona była tak zmienna? W jednej chwili sprawiała wrażenie nienawidzić jego osoby, zaś w drugiej był w jej oczach całkiem w porządku i zdawało się, że nawet go polubiła. W latach średniowiecza, każde z nich zajmowałoby zupełnie inny szczebel. On był jak prosty chłop, wieśniak, dla którego ważne było tylko pole, ona zaś jak arystokratka bawiąca się w intrygi i knowania na dworze. Całkiem dobre porównanie.
Chłopak nie zmieniał swojego zachowania z minuty na minutę, dla każdego zdawał się być taki sam, a ona? Cóż, ciężko było to stwierdzić i im dłużej tu był, tym więcej mętliku w głowie mu robiła.
- Zasady nie zawsze są dobre. Tylko głupcy, nie mający swojego zdania się nimi kierują. Ale w końcu po coś powstały. - wzruszył ramionami i wlepił spojrzenie gdzieś przed siebie. Nie mógł i nie chciał na nią patrzeć. Jej spojrzenie niemal przyprawiało go o dreszcze, zupełnie tak, jakby zaglądała w jego umysł i potrafiła powiedzieć coś, o czym dopiero za chwilę miałby sobie pomyśleć. Kobiety w ogóle miały w sobie coś takiego - potrafiły jakby przewidywać przyszłość.
I co? Znów kolejna zmiana w jej zachowaniu, w stosunku do niego. Chwilę temu był ignorantem, dziwakiem, nie szanującym zasad, poszukiwaczem... Czegoś i niczego. Teraz znów okazał się być zabawny, och panienko Moore, tak wiele wiesz, tak dobrze to ukrywasz. Jesteś tak prosta, a zarazem tak skomplikowana.
- Uznam to za komplement, dziękuję. - zwrócił w jej stronę głowę i ukłonił się teatralnie, sam w zasadzie nic nie rozumiejąc.
- Na nowe znajomości zawsze jest czas i miejsce, nie wyglądasz na kogoś, kogo właśnie rzucił chłopak, albo dostał Trolla z egzaminów, także nie widzę powodów, aby to nie był czas ani miejsce. Może po prostu się mnie boisz? Że mogę okazać się kimś bardziej cudownym niż ty! - wydął usta w kaczy dzióbek, aby nieco rozluźnić atmosferę, jeszcze chwila i zacznie się bać, że dziewczyna spuści mu łomot, albo coś gorszego... Na przykład go zje, a to byłaby wielka strata dla całej tej śmiesznej szkoły!
- Skoro już wstałaś, to znak, że chcesz sobie iść, a ja nie będę za tobą biegł, słowo harcerza! - pokiwał głową i oparł się o ścianę za nim. Nie uważał ani trochę, aby to on miał tutaj decydować. To kobiety z reguły podejmowały decyzję, chociaż nie zawsze te słuszne.

/ przepraszam, że musiałaś tyle czekać, ale od soboty mój kiepski stan nie pozwalał ogarnąć wszystkiego na raz. Post jakościowo mierny, ale mam 40* gorączki, wybacz także.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Sob Paź 24, 2015 6:18 pm
Romka słuchała go uważnie krążąc to w jedną to w drugą stronę.
-Są takie zasady których złamanie może skończyć się wręcz tragicznie, dlatego najpierw warto zastanowić się którą z reguł chce się złamać- Ona sama łamała wiele zasad i gdzie ją to zaprowadziło. Wyjście po za ten scenariusz miało sprawić, że wszystko ulegnie zmianie, jej życie się zmieni. W chwili kiedy to zrobiła nagle okazało się, że wszystko cały czas było na swoim miejscu. Czyż to nie może być najgorszą karą za nieposłuszeństwo niż jakie kolwiek dramatyczne zmiany.
-Widzisz... myślenie ludzi jest bardzo różne. Często też dzieli ich doświadczenie, oraz obrazy które zachowały się w ich głowach. Jak uważasz... w chwili kiedy osoba która miała szczęśliwe życie, kolorowe, posiadała dom, kochających rodziców, wszystko się jej udawało, dogada się z osobą która mieszkała na ulicy, rodziców nie znała, i całe jej życie było pasmem jednego wielkiego nieporozumienia. To jest właśnie ta różnica... te osoby dzieli historia życia. Nie namówisz kogoś kto nie poznał jasnej strony do tego aby w nią wszedł bo najnormalniej w świecie jej nie widzi. I takie osoby po prostu nie dogadają się. Aż do momentu aż ta która żyła w mrok doświadczy światła, i na odwrót. Jeżeli mnie do końca nie rozumiesz to oznacza, że nasze doświadczenie jest na troszkę innym poziomie- Nie oceniała go, nie stawiała go ani niżej ani niżej. Po prostu się nie rozumieli, co więcej nie miała mu tego za złe. W tej szkole były tylko dwie osoby które ją rozumiały... chociaż i tutaj mogła by się trochę kłócić. Myśleć podobnie nie oznacza rozumieć.
-Wstałam bo miałam dosyć siedzenia. I naturalnie, że byś za mną nie pobiegł doskonale zdaję sobie z tego sprawę- To ona odnajdywała zawsze kogoś, to ona biegła za kimś. A jeżeli ona nie chciała zostać znaleziona... tak się stanie. Będzie przemykać się przed oczami danej osoby, ale ta jej nie zauważy.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 26, 2015 3:01 pm
Znów na jego ustach pojawił się dziób godny dorodnej kaczki. Czy ta cała dyskusja nie była aby zbyt "mądra" jak na niego? Cóż, tak mogłoby się zdawać, on ograniczał się jedynie do dyskusji o ostatnim meczu Quiddditcha czy innych przyziemnych sprawach. Ona jednak zdawała się być zbyt... głęboka?
I nie, moi drodzy czytelnicy... Głęboka emocjonalnie, zboczuchy.
- A co z osobami wiszącymi gdzieś pomiędzy? Nie uważasz, że istnieje coś takiego jak szarość? Pomiędzy białym a czarnym? - uniósł obie dłonie, z których zrobił swego rodzaju wagę. Oczami wyobraźni w jednej dłoni położył kolor biały, w drugiej czarny, po czym klasnął, jakoby zwizualizować połączenie.
- Teoretyzując, ktoś miał chujowe dzieciństwo, obrzydliwe, straszne, makabryczne. Stało się dużo zła, on przetrwał... Czy to znaczy, ze teraz non stop ma być smutny i dogadywać się tylko z osobami o takiej samej lub podobnej przeszłości? - zmarszczył brwi. - Rozumiem, że mam chodzić po zamku i pytać: "Ej słuchaj, stało się to i to.", a kiedy ktoś mi opowie historię swojego szczęśliwego dzieciństwa... Mam sobie iść, bo się nie dogadamy? - zacisnął usta, z minuty na minutę rozumiejąc coraz mniej.
- To przecież jest kompletnie bezsensu! - również wstał oburzony. Nie wiadomo co go rozzłościło czy jej słowa, jego czy może odkrycie, do którego właśnie doszedł.
- Nie wiem do czego zmierzasz, oświeć mnie, że się mylę. Bo jeżeli mam rację, to ty jesteś w błędzie. A to byłaby wielka szkoda. - wzruszył ramionami i znów usiadł. Przecież nie będzie sterczał jak słup soli. Wolał wygodnie wylegiwać swoje cztery litery.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 26, 2015 6:23 pm
-Takich osób nie ma...- Powiedziała spokojnie... nie było albo, albo... każdy musiał znać swoje miejsce w szeregu. Ona też doskonale wiedziała gdzie było jej miejsce, chociaż tak naprawdę nie chciała wiedzieć.
-Szarość mój drogi... to kolor który zaistniał w życiu tylko merytorycznie. Został stworzony przez marzycieli, oraz osoby które nie potrafią odnaleźć swojej kwestii w scenariuszu- Tak... dla cyganki ten świat, to życie było jednym wielkim teatrem, na których to deskach ona występowała. I chociaż wiele osób jej mówiło, że nie musi grać... niestety dla niej nie było innego wyjścia. Jeszcze za czasów swojego człowieczeństwa była tym drapieżnikiem który musiał kusić inne muszki swoimi barwami, zapachami. A jaka była prawda? Ten ogród który na pierwszy rzut oka wydawał się być tak bardzo zadbany, piękny, i spokojny w rzeczywistości był tylko marą, marną iluzją którą stworzyła dziewczyna. Tak naprawdę nie było tam kompletnie nic. Same zgliszcza, wypalona trawa, przewalone drzewa. Wiesz kto się do tego przyczynił... dokładnie każdy człowiek z osobna z jakim ta Romka miała do czynienia. A mimo to przedstawienie trwa dalej. Nawet jeżeli na chwilę jedna maska jej opadła to za chwilę zakładała kolejną co skutecznie uniemożliwiało obserwatorowi tego przedstawienia odkryć kim tak naprawdę jest aktor którego w danej chwili podziwia.
-Nie koniecznie odejść, ale nie porozumiesz się z nim tak jakbyś tego chciał. Nie powiedziałam, że nie wolno rozmawiać z innymi ludźmi... po prostu pomiędzy nimi wtedy nie zwiąże się ta niteczka porozumienia- Myśli cyganki były zawiłe, być może nawet skomplikowane, ale ostatnie co można było im zarzucić to brak sensu. Wszystko co mówiła było jak najbardziej przemyślane, a co najzabawniejsze nigdy nie podawała przykładu ze swojego życia... po prostu mówiła to co udało się jej przez to całe życie zaobserwować u innych ludzi. Bowiem widzisz... opowieść jak to było z Esme była naprawdę długa i jeszcze bardziej skomplikowana niż to co w tej chwili do ciebie mówiła. Dlatego też lepiej nie wchodzić na ten temat.
-Ja... do niczego... ty zacząłeś rozmowę ja po prostu wyrażam swoje zdanie... a to co ty z tym zrobisz to już należy do ciebie. To ty masz dojść po tej rozmowie do jakichś wniosków... bo ja już dawno to zrobiłam- Uśmiechnęła się przyjaźnie. Ciekawa osóbka ci się trafiła prawda? tak bardzo trudno określić jakie życie ona miała. Czy pochodzi z tej kolorowej bajki gdzie wszystko kończyło się dobrze, czy może wręcz przeciwnie... może jej życie to ciągły dramat który nigdy nie znajdzie szczęśliwego zakończenia. Teraz rozumiesz co miałam na myśli mówiąc, że przez zmieniające się maski dziewczyny ciężko odkryć prawdziwego aktora?
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 26, 2015 7:37 pm
Ależ on nie lubił, kiedy wiedział, że ma rację, a ktoś się z nim sprzeczał. Nie odstawał chyba tym jednak od ogółu. Chyba nikt nie lubi, kiedy podważane są jego racje. Nie miał jednak zamiaru z nią na ten temat dyskutować, bo wiedział, że będzie musiał użyć argumentów wyjętych z własnego życia, a nie należał do osób, które na prawo i lewo zawodziły jakie nie są biedne, zasłaniając się nieszczęśliwym dzieciństwem czy momentem w życiu.
Byli różni ludzie. Jak to mawiają? Ile osób, tyle opinii, jednak nie mógł tego znieść. Zacisnął więc tylko zęby, że aż zazgrzytały o siebie, a mięśnie żuchwy niebezpiecznie się napięły.
"Bez nerwów bo na dwudziestkę zostaniesz szczerbaty." - i jak zawsze, sam siebie uspokajał swoimi żartobliwymi tekścikami, których nawet nie musił wypowiadać na głos.
Rozluźnił się nieco i przybrał nonszalancką pozę, taką - jakby wszystko było mu jedno i wszystko miał w dupie. Zdecydowanie musiał zmienić taktykę, bo ta obrana przed chwilą z prewnością doprowadziłaby go do nerwicy.
Porywczy był ten nasz aktorzyna, skoro ich spotkanie to też kolejna ze scen odgrywanych w teatrze. Kiepski aktor w dodatku, bo w oczach wciąż wszystko było widoczne jak na tacy.
- Także widocznie ty pochodzisz z bardzo zajebistej rodziny i miałaś okropnie fantastyczne życie. - mruknął zaplatając ręce na piersi. Był teraz jak obrażony dzieciak, bo ktoś zabrał mu jedynego i ostatniego cukierka, dla którego skosił trawę u sąsiadów.
Oj Nathanielu... Ty nigdy nie dorośniesz.
Nigdy nie będziesz jak inni.
Nigdy nie zdobędziesz akceptacji wszystkich, zrozum kochany.

- Ja z każdego spotkania wyciągam wnioski, teraz na przykład wiem, że mam rację. - pokiwał głową w nieco arogancki sposób. Może nie przystało zachowywać się przy damie, ale w tym momencie miał to głęboko w swoich czterech literach, na których teraz siedział. W najciemniejszym i najgłębszym z możliwych miejsc.
Frustracja?
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Pon Paź 26, 2015 8:43 pm
-Cóż...- Zastanowiła się przez chwilę To naprawdę było zaiste ciekawe stwierdzenie. Czy ona naprawdę pochodziła z super rodziny, jakoś nigdy nad tym się tak naprawdę nie zastanawiała. Miała takie życie a nie inne i jakoś wyjątkowo się nim nie przejmowała. To wszystko co się działo tyczyło się raczej jej wnętrza niż jej życiowych problemów których tak naprawdę nawet nie miała.
-W sumie... tak nie mam najgorszego życia- Zawsze mogło być gorzej prawda. Tak się mówi, jeżeli czegoś nie możesz nienawidzić to spróbuj to zaakceptować i Romka dokładnie to zrobiła. Miała od razu powiedzieć, że jej życie jest do bani bo co... bo wychowała się na ulicy, bo inni traktowali ją przedmiotowo. Nie to wcale nie było najgorsze... można nawet spokojnie powiedzieć, że dziewczyna do tego się przyzwyczaiła. I doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dla innych była tylko nic nie znaczącym przedmiotem który można przenosić z miejsca na miejsce, bo to ona się na to zgodziła. Nie wyrażała sprzeciwu, więc jedyna osoba do której może mieć pretensje była tylko ona sama.
Zbliżyła się do chłopaka i ukucnęła naprzeciwko niego kładąc mu swoje ręce na kolanach aby mieć jakieś podparcie i nie polecieć nagle do tyłu.
-Powiedziałam, że masz wyciągnąć wnioski... ale jakie to będą wnioski to już nie jest moja sprawa. Nie jestem odpowiednią osobą która może wprost ci powiedzieć, że się mylisz. Widzisz każdy z nasz przeżył to życie inaczej, i każdy patrzy na świat w trochę inny sposób- Ponownie te dwa zielone szkiełka zostały skierowane na twoją osobą, i znowu to mało przyjemne uczucie przeszywania duszy na wylot, ale pomimo tego trzeba było przyznać, że w tym spojrzeniu był jakiś bystry błysk... na pewno nie można było powiedzieć, że ta dziewczyna jest głupia czy też lekko myślna. Wyglądało na to, że ona za każdym razem starannie dobierała słowa, i oglądała je z każdej strony nim pozwoliła im wypłynąć i dotrzeć do uszu słuchacza.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Czw Paź 29, 2015 2:56 pm
Zadrżał lekko nie spodziewając się jej dotyku. Para czarnych oczu spoczęła gdzieś nad jej głową, znów unikając kontaktu wzrokowego, którego czasami bardzo nie lubił. Szczególnie, kiedy dziewczyna wydawała się mieć "Oczy Boga", które widzą wszystko, ale nie oceniają. Westchnął cicho i opuścił głowę patrząc na splecione w okolicy brzucha dłonie. Co miał jej teraz odpowiedzieć? Ucieszyć się z tego, że nie skomentowała jego wybuchu?
Nathaniel był tak samo popieprzony jak każdy z nas. Był takim samym aktorem jak ona, tyle że grał zupełnie inną rolę. Zupełnie inaczej patrzył na świat i wypowiadał wyuczone kwestie nie zawsze tak, jak tego od niego oczekiwali.
- Słuchaj Esme... Ja nie chciałem... - urwał szybko, bo doskonale wiedział, że Puchonka będzie wiedziała za co ją przepraszał. Nie chciał swoimi słowami jej urazić, był trochę nazbyt porywczy, ale też nie lubił tego nikomu tłumaczyć.
Tak dużo twarzy, tak mało czasu na pokazanie wszystkich...
- Po prostu... To nie tak, ludzie oceniają, nie znając. Mówią, nie wiedząc. Słuchają, ale się nie interesują. - wyliczał raz po raz uciekając spojrzeniem to w prawo to w lewo.
Nie miał zamiaru się przed nią za bardzo otwierać, bo nie uważał, aby to była odpowiednia pora ani osoba. To nie tak, że jej nie lubił, albo wydawała mu się kiepskim rozmówcą. On po prostu uważał, że nie powinno się mówić o sobie zbyt dużo nowo poznanym osobom. Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi... Po co z resztą roztrząsać to co było?
- Dlatego nie lubię, jak ktoś wciska mi porady i zmusza do myślenia, o rzeczach, o których nie chcę myśleć. - wzruszył ramionami obojętnie i postanowił nie dodawać już kompletnie nic. To wystarczyło.
Cała ta rozmowa schodziła na niebezpieczne tematy, o których on wolał nie mówić. Wolał nie zastanawiać się nad tym jacy są ludzie, jaki jest on i co świat przed nimi ukrywa.
Żył tym co jest teraz.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Czw Paź 29, 2015 4:18 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się ponownie w ten sam delikatny sposób. Przez jej twarz ani razu nie przebiegła złość ani żadna emocja która wskazywałaby na to, że chłopak ją czymś uraził. Co więcej... kiedy ten ją przeprosił uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Dla niej niby z pozoru takie proste słowo, dla wielu ludzi często nic nie znaczące, było naprawdę cenne. Bo w końcu zastanówmy się ile razy je słyszała, kto ją za coś przeprosił... nikt... to ona cały czas przepraszała tylko ona. Wszystkie winy brała na siebie nie zastanawiając się nad tym czy to ma w ogóle jakiś sens, bo w końcu niby po co. Przyzwyczaiła się do tego, nauczyła się jakoś żyć... chociaż im więcej przyjmowała tych win i błędów innych tym ciężej jej było iść do przodu, dlatego teraz stała w miejscu nie wiedząc jak wykonać kolejny krok do przodu.
-Przywykłam do wybuchowych osób- Romka ponownie zasiadła obok ciebie i wbiła wzrok w ziemię. Wybuchowe zachowania nie były dla niej kompletą nowością. Co więcej to było w niej jedną z wielkich wad... a może zalet... cóż jak mówiłam każdy na to spojrzy w inny sposób. Cyganka dawała po prostu sobą pomiatać, można było na nią nakrzyczeć, uderzyć, zrobić wiele innych świństw a ona za każdym razem potrafiła wybaczyć. I wytłumacz tutaj takiej, że nie uda się jej zbawić całego świata. Nie chciała przyjąć do swojej świadomości faktu, że na tej ziemi żyją też źli ludzie, w których tak naprawdę nie ma żadnych jasny kolorów, i to ona próbuje im na siłę je wciskać, na skutek czego sama pajęczyca łapała się we własną sieć.
-A w twoim wypadku jest inaczej?- Co z tego, że wiedział jak to jest. Bardzo często z wieloma osobami wystarczy poruszyć jakiś niewygodny temat a one od razu uciekają. Nie słuchają tego co druga strona ma do powiedzenia.
-Bo widzisz... nie tylko twoja racja jest na tym świecie. Są inni ludzie którzy myślą inaczej i wtedy rozmowa nie zawsze ułoży się według utartego już schematu. Czasami chcesz czy nie wejdziesz na niewygodny temat... a ucieczka wcale nie oznacza wygranej- Oj tak... kto jak kto, ale ta dziewczyna miała wyjątkowy talent do wyciągania brudów z życia innych ludzi... A jak to było z jej życiem, wiedziała jakie jest, doskonale zdawała sobie sprawę z tego ile rys ma na sobie, ale robiła to czego wymagali od niej inni. Starała się być piękną ozdobą tego świata, pocieszycielką, kimś kto utwierdzi kogoś w tym, że jest dobrym człowiekiem. Owszem... nawet ty mógłbyś teraz próbować wyciągnąć jakieś mało przyjemne sprawy na wierzch, ale czy wiedziałeś co by w jej życiu mogło się dziać. Masz przed sobą ładną dziewczynę, która trochę o świecie wiedziała, uśmiechała się do ciebie promiennie i nic nie wskazywało na to, że serce jej pękało na milion kawałeczków. To się mój drogi właśnie nazywa prawdziwe zakłamanie.
-No nic... nie będę już drążyć niewygodnych dla ciebie tematów, bo one i tak wrócą wcześniej czy później... i będą powracać tak długo aż nie staniesz z nimi do walki- Mruknęła i szybko poderwała się ze swojego miejsca i spojrzała jeszcze przez chwile na puchona. To jego uciekanie wzrokiem... jakie to było typowe... do tej pory poznała tylko dwie osoby które potrafiły spojrzeć jej prosto w oczy... a on... czyżby coś ukrywał... czy może też jest aktorem tylko nie zdaje sobie z tego jeszcze do końca sprawy.
Posłała tobie tylko jeszcze raz krótki uśmiech i poszła już w swoim kierunku. Przez chwilkę słyszałeś tylko ciche pobrzękiwanie monetek na jej chuście, a zaraz potem nastała cisza.
z/t
Neptune Emilie Starling
Oczekujący
Neptune Emilie Starling

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Sro Lis 18, 2015 12:39 am
..Raz
dwa
trzy...


Myśli, zostawione wolno, odlatują, puszczając wodze fantazji. Krok za krokiem, stopień za stopniem, powodują dziwne uczucie zadowolenia i poniekąd strachu - zwykłego, dziecięcego, przed nieznanym, kiedy wędruje się przez półciemny system korytarz, z bijącym szybko sercem i czujnymi jak u zwierzęcia zmysłami. Udało się. Satysfakcja siłą rzeczy skłoniła usta dziewczyny do wygięcia się na kształt uśmiechu.
Drobna sylwetka wiła się, majacząc niczym pozorny, uwity z cienia świec twór o nieregularnych kształtach. Chude nogi, dość jasna cera, ciemno rude włosy ( ostatnio bardzo modne w tym sezonie), które gdzieniegdzie wpadały w złotawe refleksy. I oczy. Intensywnie, niebiesko zielone wpatrujące się z uwagą, jakby chciały pochłonąć całą lustrowaną przez siebie przestrzeń. Dziecięca uwaga, dziecięca ciekawość - dziecięca naiwność, która popycha wciąż do przodu, kierując tym samym do wykonywania działań. Wątłej postawy dziewczyna idzie powoli, a w ręce trzyma niemal tak dużą jak on książkę.
Zawsze lubiła czytać, choć teraz jej oczy były zmęczone i nie potrafiły rozróżniać płynnie wyrazów. Dodatkowo, chybotliwej konstrukcji, usnuty przezeń plan, mógł w każdej chwili legnąć w gruzach. Nie chciała wracać z powrotem do pokoju wspólnego, w którym to o tej porze było bardzo tłoczno, gwarno i wyjątkowo duszno. A dzisiejszego popołudnia zupełnie nie miała nastroju do przebywania w licznym gronie ludzi - nawet ona po prostu potrzebowała chwili dla siebie.
Choć czuła, że może to być  nie najlepszy pomysł to, jednak cały czyn, jakże w dziecięcej prostocie przemyślany, był w pewnym sensie siłą wyższą.
Została pozostawiona w sytuacji bez wyjścia. Ot co
Mamy nie było, a tylko ona mogła odpowiedzieć jej na te pytania, które ostatnimi czasy strasznie ją męczyły i frustrowały, w końcu nie ma w tym nic dziwnego, że dziecko, które nie zna swojej rodziny, ma zwykle ogromną ochotę ją poznać.
Westchnęła cicho, starając się uczynić to możliwie najbardziej bezgłośnie, by nie zakłócić w żaden sposób reakcji na jakiekolwiek poruszenia. Rodziny się nie wybiera, po prostu rodzisz się w niej i już. Jesteś, żyjesz wśród niej. Bawisz się, dorastasz, idziesz do szkoły,  zaczynasz swoje życie i tak w kółko. Pokolenie za pokoleniem. Jednak ilość niewiadomych jakie pojawiały się jej na ten temat cięgle rosła, a jej brak cierpliwości i milczenie matki z ojcem spowodowały, że zaczęła szukać sama swoich magicznych korzeni.
Sponsored content

Korytarz - Page 7 Empty Re: Korytarz

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach