Strona 2 z 18 • 1, 2, 3 ... 10 ... 18
- Dasza Mietanowa
Re: Parkiet do pojedynków
Sob Wrz 13, 2014 3:17 pm
Pojawiła się w końcu na spotkaniu Klubu Pojedynków. Weszła do Wielkiej Sali, kierując się ku parkietowi do pojedynków. Zastanawiała się czy zjawi się dużo osób, zbliżała się w końcu godzina spotkania, a było ich zaledwie kilka osób. W drodzę związywała jeszcze grubego warkocza, a potem odrzuciła go na plecy. Patrząc na parkiet myślała, czego moga się dziś nauczyć. Chciałaby znać o wiele więcej zaklęc obronnych i miała nadzieję, że Klub Pojedynków jej to umozliwi. Uniosła lekko głowę, zatrzymując wzrok na poszczególnych osobach, zatrzymując go na znajomej jej osobie. Kiedy upewniła się, że Sahir patrzy w jej kierunku posłała mu delikatny uśmiech.
- Kim Miracle
Re: Parkiet do pojedynków
Wto Wrz 16, 2014 7:13 pm
Wyszła ze swojego domu 2 godziny przed spotkaniem Klubu. Wiedziała, że jest to blisko, ale nie chciała ryzykować, że znowu się zgubi. Pokrążyła jeszcze chwilę w korytarzach lochów i w końcu po pół godzinie dotarła do odpowiedniego miejsca. Weszła do środka, a sala była pusta, bo w końcu jest, aż godzinę przed czasem. Usiadła sobie w kącie i czekała na innych ludzi. Najważniejsze było, to że miała kota schowane w swojej podartej torbie, ale o nim zapomniała. Przypomniała się jej dopiero jak zamiauczał z niezadowoleniem.
- Och, Luck zapomniałam o tobie - otworzyła mu torbę i zaczęła głaskać mu łebek, który tam wystawił. Czarny kot zaczął mruczeć i po chwili zasnął. Położyła torbę obok siebie i wtedy do sali weszła jakaś dziewczyna. Nie znała jej, bo skąd? Wstała z szerokim uśmiechem i stanęła niedaleko przy parkiecie do pojedynków. Potargała bardziej swoje włosy i z przyzwyczajenia spojrzała na swojego glana, aby sprawdzić, czy jest tam różdżka - była...
- Och, Luck zapomniałam o tobie - otworzyła mu torbę i zaczęła głaskać mu łebek, który tam wystawił. Czarny kot zaczął mruczeć i po chwili zasnął. Położyła torbę obok siebie i wtedy do sali weszła jakaś dziewczyna. Nie znała jej, bo skąd? Wstała z szerokim uśmiechem i stanęła niedaleko przy parkiecie do pojedynków. Potargała bardziej swoje włosy i z przyzwyczajenia spojrzała na swojego glana, aby sprawdzić, czy jest tam różdżka - była...
- Nauczyciele
Re: Parkiet do pojedynków
Czw Wrz 18, 2014 10:18 pm
Nadszedł więc czas by rozpocząć kolejne spotkanie Klubu! Może nie zebrało się tyle uczniów, ile powinno, ale na początek powinno wystarczyć. Zwłaszcza, że no cóż, Ci którzy się nie pojawili tylko stracą, a ta mała grupka zyska. Pojedynkowanie należało do jednych z ważniejszych rzeczy, które powinien potrafić każdy czarodziej, by móc się zarówno bronić, jak i atakować. Czy byli więc przygotowani na każdą ewentualność? W końcu to tylko zajęcia i na dodatek w miarę kontrolowane, w świecie poza zamkiem już tak dobrze nie będzie. Nikczemni czarnoksiężnicy, tacy jak Śmierciożercy nie zawahają się bowiem uciekać do podstępów. Szansa jednak nadal była! To co robili tutaj nie pójdzie z pewnością na marne; każde bowiem ćwiczenie czyni mistrza. A kto do zilustrowania kilku pożytecznych zaklęć nadaje się bardziej, niż profesor Flitwick? Oczywiście, dzisiaj towarzyszył mu również profesor Hucksberry, którego smykałką była przecież Obrona Przed Czarną Magią. Oboje czarodzieje byli dość zgodni i gotowi by poprowadzić dzisiejsze spotkanie Klubu Pojedynków. Naciągały bowiem niebezpieczne czasy, o tak... i wiele niebezpieczeństw tylko czyhało na nich, nawet w Hogwarcie, jak okazało się na Balu Zimowym. Kiedy już wybiła godzina rozpoczęcia, niziutki profesor stanął na środku wyznaczonego do pojedynków parkietu i przyłożył swoją różdżkę do gardła, by pogłośnić swój głos, tak aby każdy go usłyszał.
- Uwaga! Uwaga! Proszę już o spokój! - Zaskrzeczał swoim dość łagodnym głosem, rozglądając się na boki. Pod wpływem słów czarodzieja, uczniowie, którzy rozmawiali, zamilkli i wbili w niego swój wzrok. - Witam na kolejnym spotkaniu Klubu Pojedynków! Cieszę się, widząc Was gotowych do działania! Zapewne zdajecie sobie sprawę, że rzeczywistość, którą znamy jest pod wielkim znakiem zapytania z powodu zagrożenia, które pojawiło się w czarodziejskim świecie. Coraz więcej czarodziei i mugoli nagle znika, lub umiera, a to nie wróży niczego dobrego. Dlatego więc dyrektor założył ten klub, byście mieli szansę na to, by przeżyć. By zobaczyć, jak wyglądają pojedynki. Oczywiście, to jest jedynie namiastka tego, jak naprawdę rozgrywają się one w rzeczywistości; nie można być przecież pewnym, z jakim rodzajem przeciwnika przyjdzie się nam zmierzyć. Niemniej postaramy się wyłożyć najważniejsze aspekty pojedynkowania się, pokazać Wam podstawy i przykładowe sytuacje, do jakich może dojść. Ale zanim rozdzielę Was w pary, zamierzam wraz z profesorem Hucksberrym zobrazować i przedstawić Wam kilka zaklęć i technik, które będziemy ćwiczyć przez najbliższe spotkania. Jeśli będziecie mieć jakieś pytania, nie bójcie się unieść ręki i je zadawać!
Kiedy skończył, obrócił się w stronę Charlesa Myrnina Hucksberry'ego, który zmierzał w jego stronę. Mężczyzna był ubrany w przewiewną ciemnobrązową szatę, pokrytą dziwacznymi runami. Na jego twarzy widniały znaki zmęczenia, ale też jakby dziwacznej determinacji i... podekscytowania.
- Tak jak przed chwilą powiedział profesor Flitwick; nigdy nie można być pewnym, z jakiego typu przeciwnikiem przyjdzie nam się zmierzyć. Może to być czarodziej, którego rozbrojenie będzie dziecinną igraszką, ale może się zdarzyć i tak, że będzie ulepiony z twardszej gliny. Wtedy w głowie pojawia się pytanie: I co teraz? Rzucać wszystkimi zaklęciami, które przyjdą Nam do głowy? Niby jest to jakiś sposób, ale... w czasie, gdy my będziemy machać różdżką i wymawiać wszelkie możliwe formułki, przeciwnik wykorzysta nasze zafrasowanie i zaatakuje znienacka. Dlatego ważne jest, żebyście nabyli doświadczenia, a także niezbędnej wiedzy, która pozwoli Wam, na wyratowanie siebie z opresji. Zwłaszcza, jeśli macie do czynienia z kimś, komu czarna magia nie jest obca. Z kimś, kto bez wahania, użyje na Was jakiegokolwiek niewybaczalnego, lub okrutnego niszczącego Was powolutku zaklęcia. Po pierwsze... postawa. Postawa jest kluczem. No i oczywiście wieczna gotowość, a także pamiętanie o wykorzystywaniu otoczenia... - zatrzymał się, by złapać oddech i uraczyć krótkim spojrzeniem Krukonkę, która stała nieopodal parkietu. Po chwili jednak zrobił kilka kroków do przodu i zwrócił się twarzą do profesora Flitwicka, który nie spuszczał go z oka. Jego brązowe oczy błysnęły, on sam wyprostował się, jak struna, jedną nogę wysuwając nieznacznie do przodu i trzymając wysoko podniesioną różdżkę. Niski czarodziej również odpowiednio się ustawił, gotów w każdej chwili do odepchnięcia ataku.
- Teraz starajcie się uważnie obserwować mnie i profesora Hucksberry'ego. Tak powinna wyglądać pełna gotowość, by w każdej chwili móc zrobić jakiś ruch. Cokolwiek. Kucnąć, poturlać się, zrobić unik, czy też wykonać swobodny ruch różdżką. Sprawa jest w miarę oczywista, kiedy walczy się jeden na jednego. Jednak w przypadku, gdy przeciwników jest więcej... powiedzmy dwóch, czy trzech, wtedy należy brać pod uwagę miejsca, z których można spokojnie zaatakować wroga, lub uniknąć jego zaklęć. Dlatego tak ważne jest otoczenie, w jakim ówcześnie się przebywa. Mogłoby się wydawać, że jest to oczywiste, ale zapewniam Was, że nie jeden czarodziej o takich podstawach zapomina w chwili zagrożenia. Oczywiście, my będziemy głównie skupiać się na pojedynkach jeden na jednego, jednak możliwe, że potem będziemy starać się Wam pokazać inne sytuacje. I to na świeżym powietrzu. Niemniej teraz wystarczy Nam w zupełności Wielka Sala. Za chwilę przedstawimy Wam pokazowy pojedynek, w którym użyjemy paru zaklęć. Zapewne, większość będziecie kojarzyć, ale nie zmienia to faktu, że są one niezbędne i im więcej będziecie ich używać, tym większą przyniosą skuteczność. Zwracajcie też uwagę na szczegóły i sposoby w jakich operujemy różdżką, lub własnymi ciałami.
Oboje nie spuszczali z siebie oczu, chcąc być przygotowanym na każdą ewentualność ze strony przeciwnika. Niczego nie można było być wszak pewnym, jeśli szło o czarodziejów z dość zbliżonych dziedzin.
- Zaklęć których będziemy się uczyć w najbliższym czasie to: Confundus, Colloshoo, Diminuendo, Desmaio, Protego, Everte Stati, Expelliarmus, Fumos oraz Drętwota. To póki co, powinno Wam wystarczyć - dodał profesor Hucksberry, walcząc z potrzebą podrapania się po brodzie. Jego oczy dziwnie błyszczały, kiedy spoglądał na profesora zaklęć. - Ważne jest też, żeby pamiętać o dobrych manierach.
Kończąc te zdanie, pokłonił się przed Filiusem i kiedy ten to odwzajemnił, zrobił kilka kroków w tył. Miało się wrażenie, że cały parkiet to tak naprawdę lustro, a czarodzieje są swoimi własnymi karykaturalnymi odbiciami. Ich szaty delikatnie zafalowały pod wpływem małego wiatru, który niespodziewanie nadszedł od drzwi. Jednak to nie przerwało ich koncentracji - wręcz przeciwnie, miało się wrażenie, że jeszcze bardziej skupili się na swoim zadaniu. Po chwili rozpoczęli odliczanie i kiedy została wymówiona ostatnia cyferka, ich różdżki poszły w ruch. Zaczęli dość spokojnie, od prostych manewrów i zaklęć; co jakiś czas zderzały się ich zaklęcia w locie, reszta natomiast znikała gdzieś za nimi. Pojedynek jednak nabrał rumieńców, kiedy profesor Flitwick użył zaklęcia Fumos, a wokół pojawiła się mgła, która go zasłoniła. Hucksberry nie dał się zwieść; zareagował szybko, poruszając różdżką i pozbywając się przeszkody. Niskiego czarodzieja jednak tam nie było! Profesor OPCM zamrugał szybciej oczami, rozglądając się powoli w poszukiwaniu Filiusa.
- Confundus! - Rozległ się nagle piskliwy głos i zaklęcie pomknęło w stronę Charliego, który nie zdążył go odbić. Po chwili nauczyciel leżał już na ziemi, oszołomiony. Kilka uczniów wydało z siebie dziwny okrzyk, a następnie gdy pojedynek dobiegł końca i oboje czarodzieje byli już na nogach, uśmiechając się do siebie, rozległy się brawa.
- To by było na razie na tyle. Dziś skupimy się na dwóch zaklęciach, Confundus i Fumos. Z resztą się wstrzymamy. Zaraz dobierzemy Was w pary i rozpoczniecie swe pojedynki. Prosiłbym więc, żebyście ustawili się w jednym rzędzie przed parkietem!
- Uwaga! Uwaga! Proszę już o spokój! - Zaskrzeczał swoim dość łagodnym głosem, rozglądając się na boki. Pod wpływem słów czarodzieja, uczniowie, którzy rozmawiali, zamilkli i wbili w niego swój wzrok. - Witam na kolejnym spotkaniu Klubu Pojedynków! Cieszę się, widząc Was gotowych do działania! Zapewne zdajecie sobie sprawę, że rzeczywistość, którą znamy jest pod wielkim znakiem zapytania z powodu zagrożenia, które pojawiło się w czarodziejskim świecie. Coraz więcej czarodziei i mugoli nagle znika, lub umiera, a to nie wróży niczego dobrego. Dlatego więc dyrektor założył ten klub, byście mieli szansę na to, by przeżyć. By zobaczyć, jak wyglądają pojedynki. Oczywiście, to jest jedynie namiastka tego, jak naprawdę rozgrywają się one w rzeczywistości; nie można być przecież pewnym, z jakim rodzajem przeciwnika przyjdzie się nam zmierzyć. Niemniej postaramy się wyłożyć najważniejsze aspekty pojedynkowania się, pokazać Wam podstawy i przykładowe sytuacje, do jakich może dojść. Ale zanim rozdzielę Was w pary, zamierzam wraz z profesorem Hucksberrym zobrazować i przedstawić Wam kilka zaklęć i technik, które będziemy ćwiczyć przez najbliższe spotkania. Jeśli będziecie mieć jakieś pytania, nie bójcie się unieść ręki i je zadawać!
Kiedy skończył, obrócił się w stronę Charlesa Myrnina Hucksberry'ego, który zmierzał w jego stronę. Mężczyzna był ubrany w przewiewną ciemnobrązową szatę, pokrytą dziwacznymi runami. Na jego twarzy widniały znaki zmęczenia, ale też jakby dziwacznej determinacji i... podekscytowania.
- Tak jak przed chwilą powiedział profesor Flitwick; nigdy nie można być pewnym, z jakiego typu przeciwnikiem przyjdzie nam się zmierzyć. Może to być czarodziej, którego rozbrojenie będzie dziecinną igraszką, ale może się zdarzyć i tak, że będzie ulepiony z twardszej gliny. Wtedy w głowie pojawia się pytanie: I co teraz? Rzucać wszystkimi zaklęciami, które przyjdą Nam do głowy? Niby jest to jakiś sposób, ale... w czasie, gdy my będziemy machać różdżką i wymawiać wszelkie możliwe formułki, przeciwnik wykorzysta nasze zafrasowanie i zaatakuje znienacka. Dlatego ważne jest, żebyście nabyli doświadczenia, a także niezbędnej wiedzy, która pozwoli Wam, na wyratowanie siebie z opresji. Zwłaszcza, jeśli macie do czynienia z kimś, komu czarna magia nie jest obca. Z kimś, kto bez wahania, użyje na Was jakiegokolwiek niewybaczalnego, lub okrutnego niszczącego Was powolutku zaklęcia. Po pierwsze... postawa. Postawa jest kluczem. No i oczywiście wieczna gotowość, a także pamiętanie o wykorzystywaniu otoczenia... - zatrzymał się, by złapać oddech i uraczyć krótkim spojrzeniem Krukonkę, która stała nieopodal parkietu. Po chwili jednak zrobił kilka kroków do przodu i zwrócił się twarzą do profesora Flitwicka, który nie spuszczał go z oka. Jego brązowe oczy błysnęły, on sam wyprostował się, jak struna, jedną nogę wysuwając nieznacznie do przodu i trzymając wysoko podniesioną różdżkę. Niski czarodziej również odpowiednio się ustawił, gotów w każdej chwili do odepchnięcia ataku.
- Teraz starajcie się uważnie obserwować mnie i profesora Hucksberry'ego. Tak powinna wyglądać pełna gotowość, by w każdej chwili móc zrobić jakiś ruch. Cokolwiek. Kucnąć, poturlać się, zrobić unik, czy też wykonać swobodny ruch różdżką. Sprawa jest w miarę oczywista, kiedy walczy się jeden na jednego. Jednak w przypadku, gdy przeciwników jest więcej... powiedzmy dwóch, czy trzech, wtedy należy brać pod uwagę miejsca, z których można spokojnie zaatakować wroga, lub uniknąć jego zaklęć. Dlatego tak ważne jest otoczenie, w jakim ówcześnie się przebywa. Mogłoby się wydawać, że jest to oczywiste, ale zapewniam Was, że nie jeden czarodziej o takich podstawach zapomina w chwili zagrożenia. Oczywiście, my będziemy głównie skupiać się na pojedynkach jeden na jednego, jednak możliwe, że potem będziemy starać się Wam pokazać inne sytuacje. I to na świeżym powietrzu. Niemniej teraz wystarczy Nam w zupełności Wielka Sala. Za chwilę przedstawimy Wam pokazowy pojedynek, w którym użyjemy paru zaklęć. Zapewne, większość będziecie kojarzyć, ale nie zmienia to faktu, że są one niezbędne i im więcej będziecie ich używać, tym większą przyniosą skuteczność. Zwracajcie też uwagę na szczegóły i sposoby w jakich operujemy różdżką, lub własnymi ciałami.
Oboje nie spuszczali z siebie oczu, chcąc być przygotowanym na każdą ewentualność ze strony przeciwnika. Niczego nie można było być wszak pewnym, jeśli szło o czarodziejów z dość zbliżonych dziedzin.
- Zaklęć których będziemy się uczyć w najbliższym czasie to: Confundus, Colloshoo, Diminuendo, Desmaio, Protego, Everte Stati, Expelliarmus, Fumos oraz Drętwota. To póki co, powinno Wam wystarczyć - dodał profesor Hucksberry, walcząc z potrzebą podrapania się po brodzie. Jego oczy dziwnie błyszczały, kiedy spoglądał na profesora zaklęć. - Ważne jest też, żeby pamiętać o dobrych manierach.
Kończąc te zdanie, pokłonił się przed Filiusem i kiedy ten to odwzajemnił, zrobił kilka kroków w tył. Miało się wrażenie, że cały parkiet to tak naprawdę lustro, a czarodzieje są swoimi własnymi karykaturalnymi odbiciami. Ich szaty delikatnie zafalowały pod wpływem małego wiatru, który niespodziewanie nadszedł od drzwi. Jednak to nie przerwało ich koncentracji - wręcz przeciwnie, miało się wrażenie, że jeszcze bardziej skupili się na swoim zadaniu. Po chwili rozpoczęli odliczanie i kiedy została wymówiona ostatnia cyferka, ich różdżki poszły w ruch. Zaczęli dość spokojnie, od prostych manewrów i zaklęć; co jakiś czas zderzały się ich zaklęcia w locie, reszta natomiast znikała gdzieś za nimi. Pojedynek jednak nabrał rumieńców, kiedy profesor Flitwick użył zaklęcia Fumos, a wokół pojawiła się mgła, która go zasłoniła. Hucksberry nie dał się zwieść; zareagował szybko, poruszając różdżką i pozbywając się przeszkody. Niskiego czarodzieja jednak tam nie było! Profesor OPCM zamrugał szybciej oczami, rozglądając się powoli w poszukiwaniu Filiusa.
- Confundus! - Rozległ się nagle piskliwy głos i zaklęcie pomknęło w stronę Charliego, który nie zdążył go odbić. Po chwili nauczyciel leżał już na ziemi, oszołomiony. Kilka uczniów wydało z siebie dziwny okrzyk, a następnie gdy pojedynek dobiegł końca i oboje czarodzieje byli już na nogach, uśmiechając się do siebie, rozległy się brawa.
- To by było na razie na tyle. Dziś skupimy się na dwóch zaklęciach, Confundus i Fumos. Z resztą się wstrzymamy. Zaraz dobierzemy Was w pary i rozpoczniecie swe pojedynki. Prosiłbym więc, żebyście ustawili się w jednym rzędzie przed parkietem!
- Hugo Ganthier
Re: Parkiet do pojedynków
Pią Wrz 19, 2014 7:04 pm
Mało brakowało, a z całego tego pośpiechu rąbnąłby z hukiem w ciężkie drzwi wiodące do Wielkiej Sali. O długość palca do przodu i nos sprasowałby się z resztą twarzy - zamknęliby go w Azkabanie za sam wygląd. Przyklepał ręką włosy, co w żadnym razie nie uczyniło go bardziej urodziwym, po czym wszedł do środka licząc na to, że nie zwróci na siebie uwagi. Zgrzyt zawiasów został stłumiony przez hałas rzuconego akurat zaklęcia, więc uradowany Hugo czmychnął w stronę reszty uczniów w przekonaniu, że nikt nie zauważył jego małego spóźnienia. Przystanął z tyłu i omiótł spojrzeniem zebranych, ale tylko jedna z głów rzuciła mu się w oczy - ta należąca do rudowłosej Gryfonki. Ten mocny kolor zaczął jednak momentalnie blednąć i zdezorientowany skupił wreszcie wzrok na parkiecie, z którego to rozchodziła się fumosowa mgła.
- Caroline Rockers
Re: Parkiet do pojedynków
Nie Wrz 21, 2014 9:44 pm
Teraz już nie było odwrotu. Zdecydowała się przyjść na spotkanie, więc zostanie tu do końca, a kto wie? Może los jej jakoś to wynagrodzi? Przecież dzięki temu, zdobędzie więcej doświadczenia, co pozwoli jej na realizacje swoich chorych planów, o których tak namiętnie rozmyślała, ostatnimi czasy. Ale... była zmęczona. Wykończona tymi ostatnimi wydarzeniami i to nie tak, że nie miała chęci - bo ich nigdy jej nie brakowało! Ale... chodziło o samą świadomość, o jej fizyczne wyczerpanie. To naprawdę nie działało na nią dobrze, wręcz jeszcze bardziej wyostrzały jej szaleńcze i chaotyczne myśli.
Przyglądała się więc pojedynkowi, oddając się błyskom śmigających zaklęć i kiedy był już koniec, a nauczyciele kazali im się ustawić, to C. niechętnie ruszyła do przodu, rzucając ostatnie złośliwe spojrzenie na Sahira i jeszcze mocniej owijając sobie szal wokół szyi, jakby za wszelką cenę, chroniąc swą tajemnicę.
Tajemnicę o jej upadku.
Prychnęła pogardliwie, kiedy do Wielkiej Sali wkroczył Gryfon i spojrzała jeszcze na jakąś Krukonkę i Puchonkę, po czym wróciła oczami do nauczycieli.
I co teraz? Kiedy zacznie się zabawa?
Przyglądała się więc pojedynkowi, oddając się błyskom śmigających zaklęć i kiedy był już koniec, a nauczyciele kazali im się ustawić, to C. niechętnie ruszyła do przodu, rzucając ostatnie złośliwe spojrzenie na Sahira i jeszcze mocniej owijając sobie szal wokół szyi, jakby za wszelką cenę, chroniąc swą tajemnicę.
Tajemnicę o jej upadku.
Prychnęła pogardliwie, kiedy do Wielkiej Sali wkroczył Gryfon i spojrzała jeszcze na jakąś Krukonkę i Puchonkę, po czym wróciła oczami do nauczycieli.
I co teraz? Kiedy zacznie się zabawa?
- Sahir Nailah
Re: Parkiet do pojedynków
Pon Wrz 22, 2014 1:07 pm
Posłała ulotny uśmiech, patrzyłeś na nią, w jej oczy, powinieneś odpowiedzieć tym samym, jednak nie, uśmiech był nadal zbyt zapomnianą rzeczą, nawet jeśli udało ci się go przywołać na usta w ten jeden wieczór, taki drobny, na tamtą jedną chwilę. Odpowiedziałeś może nie tym samym, ale skinąłeś głową, lekko się pochyliłeś, dając znać, że widzisz, że poznajesz, ba, nawet odwróciłeś wzrok od żmii w postaci Caroline, tracąc nią zainteresowanie - nie wokół niej przecież kręciło się twoje życie (czyżby?) i skierowałeś kroki ku niej.
- Cześć. - Odezwałeś się cichym, stłumionym głosem, zatrzymując się przy Daszy i kierując oczy na profesorów, którzy zaczęli wykładać swój monolog. Nie mówili o niczym, o czym byś nie wiedział, nie pokazywali niczego, co by ci podpowiadało coś innego, mogłeś tylko się przypatrywać, próbować wyłapać jakieś elementy, które sam mógłbyś pomijać i przemilczeć, gdy doskonale wiedziałeś, gdzie przeciwnik, który sprowadził mgłę, wylądował. Biedne, ludzkie zmysły, takie ułomne, takie niedoskonałe... Ludzie polegali głównie na wzroku, któremu ty zawierzałeś w najmniejszej części. Uspokoiłeś oddech, wsłuchując się w głuche tętnienie sali, w bicia serca tych, którzy się tu znajdują. Ruszyłeś w kierunku parkietu i ustawiłeś się obok Ślizgonki nawet na nią nie zerkając kątem oka.
- Cześć. - Odezwałeś się cichym, stłumionym głosem, zatrzymując się przy Daszy i kierując oczy na profesorów, którzy zaczęli wykładać swój monolog. Nie mówili o niczym, o czym byś nie wiedział, nie pokazywali niczego, co by ci podpowiadało coś innego, mogłeś tylko się przypatrywać, próbować wyłapać jakieś elementy, które sam mógłbyś pomijać i przemilczeć, gdy doskonale wiedziałeś, gdzie przeciwnik, który sprowadził mgłę, wylądował. Biedne, ludzkie zmysły, takie ułomne, takie niedoskonałe... Ludzie polegali głównie na wzroku, któremu ty zawierzałeś w najmniejszej części. Uspokoiłeś oddech, wsłuchując się w głuche tętnienie sali, w bicia serca tych, którzy się tu znajdują. Ruszyłeś w kierunku parkietu i ustawiłeś się obok Ślizgonki nawet na nią nie zerkając kątem oka.
- Kim Miracle
Re: Parkiet do pojedynków
Pon Wrz 22, 2014 5:03 pm
Patrzyła zaciekawiona na nauczycieli. Chciała wyłapać jak najwięcej. W końcu uwielbiała pojedynki. To był ekscytujące. Jej niebieskie oczy śledziły uważnie każdy ruch jaki wykonywali profesorowie. Musiało to wyglądać komicznie, ale cicho to jest Kim - ona cała jest komiczna i nie próbuj się z niej śmiać, w końcu dzięki temu jest oryginalna. Niewiele interesowała się ludźmi wokoło niej. Chciała się czegoś nauczyć, aby jej tata się nie martwił, że nie będzie potrafiła się obronić. Ona jest silna i zdolna, ale leniwa. No cóż, bywa.
Ustawiła się w kolejce prawie na samym końcu i zamiast przyjrzeć się ludziom - patrzyła na swoje glany przy okazji znowu upewniając się o istnieniu swojej różdżki na odpowiednim miejscu. Zaczęła nieświadomie znowu sobie nucić pod nosem jakąś mało określoną melodyjkę, ale słuchała też na nauczycieli, aby nie wyjść na idiotkę.
Ustawiła się w kolejce prawie na samym końcu i zamiast przyjrzeć się ludziom - patrzyła na swoje glany przy okazji znowu upewniając się o istnieniu swojej różdżki na odpowiednim miejscu. Zaczęła nieświadomie znowu sobie nucić pod nosem jakąś mało określoną melodyjkę, ale słuchała też na nauczycieli, aby nie wyjść na idiotkę.
- Lily Evans
Re: Parkiet do pojedynków
Pon Wrz 22, 2014 6:34 pm
Kiwnęła głową w stronę Kim, którą znała z kilku zajęć, na które razem uczęszczały, z racji tego, że były z jednego rocznika i uśmiechnęła się w stronę, bodajże Hugo z jej domu, po czym zwróciła wzrok na pojedynkujących się nauczycieli. Musiała przyznać, że ruchy profesora Hucksberry'ego i pomysłowość profesora Flitwicka robiły na niej wrażenie. Sama nie mogła się doczekać, kiedy stanie na parkiecie i zacznie się pojedynkować. Miała nadzieję, że nauczy się kilku pożytecznych rzeczy, które pomogą jej obronić się przed niechcianymi sytuacjami. Nadal w jej głowie, mimowolnie wracały wspomnienia z błoni, kiedy zaatakował ją wilkołak, czy też wtedy na balu zimowym, gdy ledwo co uniknęła śmierci. Na samą myśl poczuła, jak ciarki jej przechodzą po plecach. Odgarnęła jednak rude kosmyki z czoła i podobnie, jak reszta, stanęła w jednym rzędzie tuż obok jakiegoś Krukona, którego zbytnio nie kojarzyła.
- Dasza Mietanowa
Re: Parkiet do pojedynków
Wto Wrz 23, 2014 1:30 pm
- Hej - przywitała się z Krukonem, z radością słysząc jego głos. Potem zwróciła wzrok na nauczycieli, wysłuchując uważnie ich słów. Wszystko mniej więcej wiedziała, ale takie lekcje zawsze warto przypomnieć. Miała ochotę klasnąć w dłonie, kiedy usłyszała ilu zaklęć będą się uczyć, ale potem jej uwagę zajął widowiskowy pojedynek dwóch profesorów. Uważnie i z zaciekawieniem obserwowała ich ruchy, refleks, postawy.. Wszystko mogło być ważne i warte zapamiętania. Kiedy skończyli przeszła w stronę parkietu tuż za innymi uczniami. Sahir już stał przy parkiecie, a za nim ustawiła się bodajże Lily Evans. Stanęła więc obok rudowłosej, czekając na dalsze instrukcje.
- Nauczyciele
Re: Parkiet do pojedynków
Czw Wrz 25, 2014 9:09 pm
- Widzę, że wszyscy się już ustawili! Bardzo dobrze - rzekł z uśmiechem profesor Flitwick i podszedł bliżej uczniów, przyglądając się im z ciepłymi iskierkami w oczach. Po chwili również profesor Hucksberry ruszył niedbale i ponownie stanął obok niskiego nauczyciela zaklęć, lustrując wszystkich uważnie. Na jego wargach zamajaczył nieco drwiący uśmieszek, gdy widział, jak niektórzy się mu przyglądają. W sumie niewiele go to obchodziło, ale w jakiś sposób zapewniało rozrywkę. Profesor Flitwick zaczął chodzić wzdłuż rzędu, powoli już wyznaczając pierwsze pary do pojedynków. To samo zrobił Hucksberry tylko z przeciwnej strony. I tak jego spojrzenie stanęło na Hugo.
- Pan, panie...Ganthier - zaczął swoim zachrypniętym głosem, delikatnie marszcząc swoje czoło. - Będzie pan z panną...Rockers.
Nie mógł wiedzieć, czego ma się po nich spodziewać. Zwłaszcza, że z tego, co zauważył Ślizgonka była dość specyficzną personą, na ogół zobojętniałą na wszystko, co się wokół niej działo. A z drugiej strony, jej oczy tak dziwnie błyszczały, jakby z niezdrowego podekscytowania. Na dodatek wydawała się zmęczona i wręcz kurczowo poprawiała swój szalik, który skutecznie zasłaniał jej szyje. Hugo natomiast wyjawiał dziwne zdezorientowane, więc nie był pewien, czy na parkiecie chłopak się otrząśnie. No i same zróżnicowanie pod względem domów! Ach, ta rywalizacja pomiędzy Gryffindorem a Slytherinem! Mogło być całkiem zabawnie!
Ruszył więc dalej, nadal rozdzielając kolejne plany. W tym samym czasie niski profesor zatrzymał się przy Daszy, uśmiechając się do swojej wychowanicy łagodnie.
- Pani, panno Mietanowa zmierzy się z panną Miracle. Pamiętajcie by starać się używać tylko tych dwóch zaklęć.
Po czym ruszył dalej i spotkał się z profesorem Hucksberrym w drodze. Razem więc dobrali ostatnią parę.
- Pan Nailah i panienka Evans - odrzekł profesor zaklęć i klasnął po chwili w dłonie. Charles nawet nie drgnął, tylko przyglądał się, jak uczniowie przygotowują się do swoich pojedynków.
- Skoro już wszyscy mają parę, nadszedł czas by rozpocząć pierwszy pojedynek! Przypominam, że możecie używać jedynie zaklęć Confundus i Fumos. Pamiętajcie także o odpowiednim machnięciu nadgarstkiem, a także o poprawnej wymowie! Być może nie wszystkim uda się od razu poprawnie użyć zaklęcia, lecz, jak wspominaliśmy wcześniej, nabierzecie wprawy. Zresztą bez obaw! Będziemy czujnie Was obserwować, a na koniec podzielimy się swoimi uwagami! - Odrzekł swoim skrzeczącym głosem profesor Flitwick i odsunął się na bok.
- Jako pierwsze zmierzą się ze sobą panna Miracle i panna Mietanowa. Zapraszamy więc na środek. Pamiętajcie o zasadach - powiedział swobodnie Hucksberry i machnął różdżką, robiąc wejście dla uczennic. Gdy już wejdą - nie będzie odwrotu. Dopóki jedna z nich nie zostanie pokonana. - Gdy już będziecie obie gotowe, zacznijcie. Powodzenia.
Po czym przejechał dłonią po kudłatej czuprynie i stanął tuż obok profesora Flitwicka.
- Pan, panie...Ganthier - zaczął swoim zachrypniętym głosem, delikatnie marszcząc swoje czoło. - Będzie pan z panną...Rockers.
Nie mógł wiedzieć, czego ma się po nich spodziewać. Zwłaszcza, że z tego, co zauważył Ślizgonka była dość specyficzną personą, na ogół zobojętniałą na wszystko, co się wokół niej działo. A z drugiej strony, jej oczy tak dziwnie błyszczały, jakby z niezdrowego podekscytowania. Na dodatek wydawała się zmęczona i wręcz kurczowo poprawiała swój szalik, który skutecznie zasłaniał jej szyje. Hugo natomiast wyjawiał dziwne zdezorientowane, więc nie był pewien, czy na parkiecie chłopak się otrząśnie. No i same zróżnicowanie pod względem domów! Ach, ta rywalizacja pomiędzy Gryffindorem a Slytherinem! Mogło być całkiem zabawnie!
Ruszył więc dalej, nadal rozdzielając kolejne plany. W tym samym czasie niski profesor zatrzymał się przy Daszy, uśmiechając się do swojej wychowanicy łagodnie.
- Pani, panno Mietanowa zmierzy się z panną Miracle. Pamiętajcie by starać się używać tylko tych dwóch zaklęć.
Po czym ruszył dalej i spotkał się z profesorem Hucksberrym w drodze. Razem więc dobrali ostatnią parę.
- Pan Nailah i panienka Evans - odrzekł profesor zaklęć i klasnął po chwili w dłonie. Charles nawet nie drgnął, tylko przyglądał się, jak uczniowie przygotowują się do swoich pojedynków.
- Skoro już wszyscy mają parę, nadszedł czas by rozpocząć pierwszy pojedynek! Przypominam, że możecie używać jedynie zaklęć Confundus i Fumos. Pamiętajcie także o odpowiednim machnięciu nadgarstkiem, a także o poprawnej wymowie! Być może nie wszystkim uda się od razu poprawnie użyć zaklęcia, lecz, jak wspominaliśmy wcześniej, nabierzecie wprawy. Zresztą bez obaw! Będziemy czujnie Was obserwować, a na koniec podzielimy się swoimi uwagami! - Odrzekł swoim skrzeczącym głosem profesor Flitwick i odsunął się na bok.
- Jako pierwsze zmierzą się ze sobą panna Miracle i panna Mietanowa. Zapraszamy więc na środek. Pamiętajcie o zasadach - powiedział swobodnie Hucksberry i machnął różdżką, robiąc wejście dla uczennic. Gdy już wejdą - nie będzie odwrotu. Dopóki jedna z nich nie zostanie pokonana. - Gdy już będziecie obie gotowe, zacznijcie. Powodzenia.
Po czym przejechał dłonią po kudłatej czuprynie i stanął tuż obok profesora Flitwicka.
- Dasza Mietanowa
Re: Parkiet do pojedynków
Wto Wrz 30, 2014 11:28 pm
Dasza wysłuchała profesorów i czekała cierpliwie na przydział. Zastanawiała się z kim przyjdzie jej walczyć. Może z Sahirem? Ciekawe jak by wyglądała walka z nim! A może z rudowłosą Evans? Wychyliła się lekko, patrząc jeszcze na innych. W końcu proferos Flitwick zatrzymał się przed nią. Odwzajemniła jego uśmiech, czując lekkie zdenerwowanie, zupełnie jak przed ogłoszeniem wyników jakiegoś konkursu. Okazało się, że bedzie walczyć z dziewczyną o nazwisku Miracle. Spojrzała na nią, kiedy profesor wskazał dziewczynę. Puchonka, wyglądała na całkiem miłą. Dasza posłała jej lekki uśmiech i odwróciła w stronę profesora, starając się zapamiętać jego wskazówki. A potem serce zaczęło jej mocniej bić, a zdenerwowanie podskoczyło. Miały razem z Kim walczyć jako pierwsze. Dasza spojrzała na Puchonkę i ruszyła na środek. Powtarzała sobie co powinna zrobić. Confundus i Fumos. Mając tylko dwa zaklęcia mogło być łatwiej, ale z drugiej strony trudniej.
W końcu znalazła się na środku, czując się nieco speszona pod ostrzałem wszystkich spojrzeń. Wyprostowała się jednak, unosząc lekko głowę, starając się uspokoić. Nie zwracaj na nich uwagi, powtarzała sobie. Udało jej się uspokoić i przywołać na twarz delikatny uśmieszek. Czekając na Kim, przypomniała sobie pierwszą wskazówkę profesora. Po pierwsze, postawa. Stanęła więc w gotowości, ważąc nieco swój ciężar ciała i stwierdzając z zadowoleniem, że ruchy ma nieograniczone i może w każdej chwili uskoczyć w bok. W dłoni ścisnęła mocniej różdżkę.
W końcu znalazła się na środku, czując się nieco speszona pod ostrzałem wszystkich spojrzeń. Wyprostowała się jednak, unosząc lekko głowę, starając się uspokoić. Nie zwracaj na nich uwagi, powtarzała sobie. Udało jej się uspokoić i przywołać na twarz delikatny uśmieszek. Czekając na Kim, przypomniała sobie pierwszą wskazówkę profesora. Po pierwsze, postawa. Stanęła więc w gotowości, ważąc nieco swój ciężar ciała i stwierdzając z zadowoleniem, że ruchy ma nieograniczone i może w każdej chwili uskoczyć w bok. W dłoni ścisnęła mocniej różdżkę.
- Kim Miracle
Re: Parkiet do pojedynków
Sro Paź 01, 2014 4:01 pm
Stała sobie obok jakiejś osoby i patrzyła w sufit, ale go nie widziała. Znowu sie zamyśliła. O czym ta niska i drobna blondynka myślała? Zastanawiała się znowu nad tym, co by robiła, gdyby jej tu nie było? Pewnie toczyła by bójkę spędzając czas na wagarach, albo lizała się gdzieś w parku z Danielem. Moment - dlaczego pomyślała o Danielu? Nie, nie - ona nie może o nim myśleć.
Usłyszała swoje nazwisko i się ocknęła. Wyciągnęła szybko ręce z kieszeni, ponieważ to niekulturalne i spojrzała na profesora. Z kim miała walczyć/ćwiczyć? Znowu się nie skupiła, ale wyłapała wzrok jakiejś Krukonki i wykalkulowała, że to z nią będzie walczyć. Tak, uff. Jakie szczęście, że powiedzieli to jeszcze raz.
Wyszczerzyła usta w miłym i wesołym uśmiechu widząc, że Mietanowa jest zdenerwowana. Kim się nie denerwowała, ponieważ często w była w centrum uwagi przez swój charakter. Nie bała się tego, że coś jej się stanie, ponieważ nie jest to na poważnie i w każdej chwili ktoś może jej pomóc.
Może użyć dwa zaklęcia - Confundus i Fumos.
zanim ustawiła się w odpowiedniej pozycji poklepała się po biodrach oraz pośladkach, aby poszukać swojej różdżki zapominając, że ma ją w bucie. W końcu wyszczerzyła się szerzej i zgięła po patyk do swojego glana, a następnie stanęła w pozycji, którą pokazali profesorowie. Zastanawiała się co miała zrobić? Przecież Krukonka nic jej nie zrobiła i tak po prostu ma użyć na niej jakiegoś zaklęcia? Ona tak nie potrafiła. Wiadomo, gdyby był to jakiś wróg, ale zwykła koleżanka, której nawet nie zna? Nienawidzi takich sytuacji.
Usłyszała swoje nazwisko i się ocknęła. Wyciągnęła szybko ręce z kieszeni, ponieważ to niekulturalne i spojrzała na profesora. Z kim miała walczyć/ćwiczyć? Znowu się nie skupiła, ale wyłapała wzrok jakiejś Krukonki i wykalkulowała, że to z nią będzie walczyć. Tak, uff. Jakie szczęście, że powiedzieli to jeszcze raz.
Wyszczerzyła usta w miłym i wesołym uśmiechu widząc, że Mietanowa jest zdenerwowana. Kim się nie denerwowała, ponieważ często w była w centrum uwagi przez swój charakter. Nie bała się tego, że coś jej się stanie, ponieważ nie jest to na poważnie i w każdej chwili ktoś może jej pomóc.
Może użyć dwa zaklęcia - Confundus i Fumos.
zanim ustawiła się w odpowiedniej pozycji poklepała się po biodrach oraz pośladkach, aby poszukać swojej różdżki zapominając, że ma ją w bucie. W końcu wyszczerzyła się szerzej i zgięła po patyk do swojego glana, a następnie stanęła w pozycji, którą pokazali profesorowie. Zastanawiała się co miała zrobić? Przecież Krukonka nic jej nie zrobiła i tak po prostu ma użyć na niej jakiegoś zaklęcia? Ona tak nie potrafiła. Wiadomo, gdyby był to jakiś wróg, ale zwykła koleżanka, której nawet nie zna? Nienawidzi takich sytuacji.
- Nauczyciele
Re: Parkiet do pojedynków
Sro Paź 01, 2014 10:03 pm
Obaj profesorowie przypatrywali się, jak dziewczyny szykują się do swojego pojedynku. Byli ciekawi, jak im to wyjdzie i czy będą potrafiły poprawnie użyć obu zaklęć. Niby wydawało się to dość proste, lecz nigdy nic nie wiadomo, prawda? Zwłaszcza, że ten pojedynek miał wykazać, czy są gotowe do walki. Bo kiedyś nadejdzie taki moment, że będą musiały stawić czoła swoim lękom i zmierzyć się z naprawdę groźnym przeciwnikiem, niezależnie od drogi, którą podążą. Wszystko miało tutaj, tak naprawdę znaczenie, łącznie z myśleniem i refleksem. Której się więc powiedzie? Która okaże się szybsza i wykaże się sprytem? Czy będą zdolne do walki między sobą?
Nie mówili nic. Czekali na ich ruchy - mieli się przecież, póki co nie mieszać. W końcu to była ich walka.
/Daję Wam wolną rękę. Parkiet należy tylko i wyłącznie do Was. Pamiętajcie jednak o zasadach, a także o użyciu Kości Gry i Systemu Magicznej Obrony i Ataku. Podaję Wam linki, w razie czego.
https://magiclullaby.forumpl.net/t353-kosci-gry
https://magiclullaby.forumpl.net/t537-system-magicznej-obrony-i-ataku
Nie mówili nic. Czekali na ich ruchy - mieli się przecież, póki co nie mieszać. W końcu to była ich walka.
/Daję Wam wolną rękę. Parkiet należy tylko i wyłącznie do Was. Pamiętajcie jednak o zasadach, a także o użyciu Kości Gry i Systemu Magicznej Obrony i Ataku. Podaję Wam linki, w razie czego.
https://magiclullaby.forumpl.net/t353-kosci-gry
https://magiclullaby.forumpl.net/t537-system-magicznej-obrony-i-ataku
- Dasza Mietanowa
Re: Parkiet do pojedynków
Pon Paź 06, 2014 6:01 pm
No dobra, nie było co czekać! Podobnie jak Kim miała mieszane uczucia, co do tego, aby atakowac osoby, które niczym jej się nie naraziły, ale własciwie - to tylko ćwiczenia. Nic im sie nie stanie, a w razie czego obok są profesorowie.
Teraz zacznie od pierwszego wspomnianego zaklęcia, czyli Confundus. Postanowiła zacząć atak, na razie spokojnie, trochę niepewnie, w końcu trudno tak z marszu, bez żadnych kłótni czy sprzeczek zaatakować kogoś zaklęciem. Wiadomo, że przy prawdziwym pojedynku nie będzie czasu na zastanowienie czy delikatne rozpoczynanie walki, a jednocześnie będą buzowały emocje. Skupiła się więc patrząc uwaznie w stronę Kim. Uniosła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie:
- Confundus!
Zaklęcie wycelowała idealnie, pomknęło prosto w przeciwniczkę, ale czy było dośc silne?
Teraz zacznie od pierwszego wspomnianego zaklęcia, czyli Confundus. Postanowiła zacząć atak, na razie spokojnie, trochę niepewnie, w końcu trudno tak z marszu, bez żadnych kłótni czy sprzeczek zaatakować kogoś zaklęciem. Wiadomo, że przy prawdziwym pojedynku nie będzie czasu na zastanowienie czy delikatne rozpoczynanie walki, a jednocześnie będą buzowały emocje. Skupiła się więc patrząc uwaznie w stronę Kim. Uniosła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie:
- Confundus!
Zaklęcie wycelowała idealnie, pomknęło prosto w przeciwniczkę, ale czy było dośc silne?
- Mistrz Gry
Re: Parkiet do pojedynków
Pon Paź 06, 2014 6:01 pm
The member 'Dasza Mietanowa' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 6, 2
'Pojedynek' :
Result : 6, 2
Strona 2 z 18 • 1, 2, 3 ... 10 ... 18
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach