- Mistrz Labiryntu
Gwiezdny Parkiet
Czw Lut 16, 2017 8:35 pm
Nad parkietem unosi się bezzapachowy dym, który może ułatwić lub też utrudnić taniec. Oprócz tego latają nad tańczącymi latają wstążki, szczególną uwagę zwracają przy tym na tych uczestników balów, którzy się "czają". Zaczarowane ozdoby łagodnie falują imitując taniec, a jeśli ktoś postanowi "podpierać ścianę" prostują się, łagodnie oplatając delikwenta i zmuszając go do pląsu. Kawałek parkietu zajmuje specjalna scena z której sączy się muzyka. To właśnie na niej ma dać krótki koncert Klub Magii Nut. Co jakiś czas odczytywaną są z niej także specjalne wiadomości przez nauczycieli bądź samego dyrektora.
- Lily Evans
Re: Gwiezdny Parkiet
Wto Mar 14, 2017 2:32 am
Bała się, że jednak nie zdąży, że będzie stać pod Wielką Salą i czekać na to, aż otworzą się drzwi i będzie miała szansę wejść do środka. Na swoje szczęście zdążyła i to idealnie, kiedy Severus już wchodził do pomieszczenia. Oczywiście musiała chwilę poczekać, aż woźny ją przeszuka i upewni się, czy rzeczywiście niczego podejrzanego nie wnosi. Zarumieniona od tego szybkiego truchtu w swych dość prostych pantofelkach w białym kolorze, ledwo mogła złapać oddech. Dobrze, że Severus ją zauważył i oboje mogli usłyszeć uwagi na temat wyglądu, a także dostrzec spojrzenia swoich opiekunów. Może na początku bała się, że będzie nieco niezręcznie i głupio między nią a jej przyjacielem, ale widząc go czekającego na nią, uspokoiła się i pomyślała, że wcale nie musi być tak źle, że może wszystko się uda, nawet jeśli jej początkowe plany się zmieniły. W końcu jakiś czas temu listownie rozmawiała z Dorcas o pójściu z Potterem i obie gorączkowały się na myśl o tym, co się może wydarzy i czy Gryfon zadba o odpowiednią prezencję. Lily była sceptyczna, Dorcas zadziwiająco pewna, że będzie dobrze. I Erin... Erin też miała być na tym balu, to w końcu był ICH koniec i początek nowych kłopotów, trosk i radości, doświadczeń. Teraz dziewczyna patrzyła na to inaczej, na to wszystko, co się wydarzyło i co przyczyniło się do znaczących zmian w jej życiu. Erin w końcu nie chciałaby by odcinali się od życia, nie uczestniczyli w balu i w innych wydarzeniach, zupełnie jakby ich nie było. Czas w końcu biegł dalej.
Co do zaproszenia Severusa, oczywiście że je przyjęła, nie miała żadnych zobowiązań ani poważniejszych propozycji i może to i lepiej. Może to i też lepiej, że nie szła z Jamesem. Nie mogła ciągle patrzeć za siebie, odrzucać tych, którzy na to nie zasługiwali. A Severus zawsze był, nawet jeśli niekiedy było to bolesne, Lily jednak wiedziała, że jest inny niż wszyscy sądzą, że może mu ufać, że nie zrobi jej krzywdy. Nawet jeśli pozostali przyjaciele nie chcieli w to wierzyć.
Poprawiła swoją sukienkę dość prostą w kolorze odpowiadającym butom z rozbudowanym kołnierzem - o ile mogła ten element tak nazwać, niekoniecznie znała się na takim modowym nazewnictwie. Była za to odpowiedniej długości i miała fantastyczne, mizernie wykonane rękawy. Włosy zaś rozpuszczone ozdobione kwiatem, makijaż niewielki, praktycznie znikomy. No i Pan Kwiatek, którego wręczyła Severusowi by go jakoś pocieszyć i by mógł urozmaicić swój strój. Sama zaś przywiązałaby swój bukiecik, a podwiązkę schowałaby do małej kieszeni. Tymczasowo. Podczas korzystania z łazienki powinna się tym zająć.
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać - odezwała się, kiedy znaleźli się już na parkiecie blisko ściany. Zerknęła na niego z poczuciem winy. - Jak zawsze czerń. Bardzo elegancko i schludnie.
Posłała mu po chwili ciepły, dodający otuchy uśmiech.
Nie ma to jak szybka zmiana tematu.
Co do zaproszenia Severusa, oczywiście że je przyjęła, nie miała żadnych zobowiązań ani poważniejszych propozycji i może to i lepiej. Może to i też lepiej, że nie szła z Jamesem. Nie mogła ciągle patrzeć za siebie, odrzucać tych, którzy na to nie zasługiwali. A Severus zawsze był, nawet jeśli niekiedy było to bolesne, Lily jednak wiedziała, że jest inny niż wszyscy sądzą, że może mu ufać, że nie zrobi jej krzywdy. Nawet jeśli pozostali przyjaciele nie chcieli w to wierzyć.
Poprawiła swoją sukienkę dość prostą w kolorze odpowiadającym butom z rozbudowanym kołnierzem - o ile mogła ten element tak nazwać, niekoniecznie znała się na takim modowym nazewnictwie. Była za to odpowiedniej długości i miała fantastyczne, mizernie wykonane rękawy. Włosy zaś rozpuszczone ozdobione kwiatem, makijaż niewielki, praktycznie znikomy. No i Pan Kwiatek, którego wręczyła Severusowi by go jakoś pocieszyć i by mógł urozmaicić swój strój. Sama zaś przywiązałaby swój bukiecik, a podwiązkę schowałaby do małej kieszeni. Tymczasowo. Podczas korzystania z łazienki powinna się tym zająć.
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać - odezwała się, kiedy znaleźli się już na parkiecie blisko ściany. Zerknęła na niego z poczuciem winy. - Jak zawsze czerń. Bardzo elegancko i schludnie.
Posłała mu po chwili ciepły, dodający otuchy uśmiech.
Nie ma to jak szybka zmiana tematu.
- Sharon Gallagher
Re: Gwiezdny Parkiet
Pią Mar 24, 2017 11:16 pm
Ona tam jadła, to normalne, że się denerwowała i dlatego też przegryzła małe co nieco przed balem, nawet jeśli obiecywała sobie, że przecież nie ruszy ani kęsa, że tak nie wolno, bo się nie zmieści albo suknia jej pęknie przed wszystkimi. To byłby najgorszy wstyd ze wszystkich wstydów na świecie, zwłaszcza, że przecież na miejscu będzie dużo dobrego jedzenia i aż żal nie skosztować, choćby i po małym kawałeczku poszczególnych dań. Może chociaż maska pomoże, miała zachęcający opis a Szampon Wspaniały ze wszystkich rzeczy na świecie pragnęła stać się nierozpoznawalna, zupełnie inna od codziennej Sharon ze swoimi troskami i obawami. Miała sukienkę. Właśnie. I nawet biżuterię i buty i kwiatka nawet dla swojego idola, bo miała nadzieję, że go zobaczy. Nie, tym idolem nie był Simon, ale to raczej nic dziwnego, prawda, tak wyszło... O! Ale Puchon ogólnie był w porządku. Chyba. Tak jej się wydawało, no. Jak go usłyszała lekko podskoczyła w miejscu, niemalże łapiąc się za serce. Do Filcha jeszcze trochę zostało.
- Cz-cz-czeeść - wymamrotała powitanie, robiąc duże oczy jak sowa. Czuła się trochę jak taka sowa, no po prostu. - Tak wyszło...
Nie wiedziała, co ma jeszcze powiedzieć, więc próbowała się uśmiechnąć, ale coś nie wyszło. W końcu dostała się dalej, przeszła przez sprawdzanie i poszła, kiwając głową w stronę profesor Sprout i czerwieniąc się nieznacznie, bo pewnie w tej masce wyglądała jednak głupio. I w sukience. I we wszystkim. Przystanęła niedaleko przy parkiecie przy wolnej ścianie i zaczęła skubać materiał, nie wiedząc, co ma począć. W końcu to nie tak, że Jordan miał ochotę z nią się bawić czy jakoś tak. Był po prostu miły.
Zaburczało jej w brzuchu, więc zagryzła wargi już całkiem czerwona i wbiła wzrok w ten dym wokół swoich kostek.
- Cz-cz-czeeść - wymamrotała powitanie, robiąc duże oczy jak sowa. Czuła się trochę jak taka sowa, no po prostu. - Tak wyszło...
Nie wiedziała, co ma jeszcze powiedzieć, więc próbowała się uśmiechnąć, ale coś nie wyszło. W końcu dostała się dalej, przeszła przez sprawdzanie i poszła, kiwając głową w stronę profesor Sprout i czerwieniąc się nieznacznie, bo pewnie w tej masce wyglądała jednak głupio. I w sukience. I we wszystkim. Przystanęła niedaleko przy parkiecie przy wolnej ścianie i zaczęła skubać materiał, nie wiedząc, co ma począć. W końcu to nie tak, że Jordan miał ochotę z nią się bawić czy jakoś tak. Był po prostu miły.
Zaburczało jej w brzuchu, więc zagryzła wargi już całkiem czerwona i wbiła wzrok w ten dym wokół swoich kostek.
- Simon Jordan
Re: Gwiezdny Parkiet
Pon Mar 27, 2017 10:55 pm
No żesz kurdę! Co za wstrętny, podłysiały dziad! Jakim prawem zabrał mu piersiówkę, która tak na marginesie miała być niewykrywalna jak właściciel nie chce by była? Musi koniecznie napisać skargę i zażalenie do producenta i żądać zwrotu pieniędzy! Tak samo jak od tych cwaniaczków z siódmej klasy, co obiecali mu kupić Whisky, a zamiast niej dali mu spleśniały sok! Już mu się odechciało tego całego balu. Mruknął tylko pod nosem coś nieprzyjemnego pod adresem starego woźnego i przekroczył próg Wielkiej Sali. Trochę go wkurzyło zachowanie Sharon, że zwyczajowo go tu zostawiła na pastwę tego śmierdzącego woźnego, ale najzwyczajniej w świecie może po prostu się z kimś umówiła. Chociaż wątpił, no ale żyli w świecie magii i cuda się zdarzały. Od razu podszedł do stolika z żarciem i zaczął konsumować. Jadł ostrożnie, by nie ubrudzić sobie garniaka, a skończył dopiero gdy poczuł się napchany. Nie najedzony, ale napchany. Dosłownie. Musiał trochę odpocząć zanim zacznie cokolwiek robić. Na przykład tańczyć. Tylko z kim? I czy ogóle będzie chciał albo umiał? Szedł w poszukiwaniu jakichś stolików i odpędzał się od wstążek latających mu nad głową i nie dających spokoju. Wpadł na Sharon. Wspaniale.
- Auć - powiedział rozmasowujac sobie chude ramię. - Robisz za kolumnę czy co? - powiedział do niej tylko sobie znanym tonem czarnego humoru.
oj Sharon, nie dam ci spokoju XD
- Auć - powiedział rozmasowujac sobie chude ramię. - Robisz za kolumnę czy co? - powiedział do niej tylko sobie znanym tonem czarnego humoru.
oj Sharon, nie dam ci spokoju XD
- Caroline Rockers
Re: Gwiezdny Parkiet
Czw Mar 30, 2017 10:37 pm
Przeszła przeszukanie, wcześniej czekając cierpliwie aż woźny skończy i mając ochotę kilka razy przewrócić oczami na te komentarze, z nudów nawet lepiej przyjrzała się Rabastanowi, który wyglądał jakby żywcem wyciągnięty z tych wszystkich niemądrych książek. Nie było już żadnych wątpliwości. Nienaganna prezencja, dobre sobie. Przyjęła bukiecik a także podwiązkę, które zręcznie założyła, korzystając z małego zamieszania. Lestrange był idealną tarczą, kiedy tak szedł przed nią jak przystało na przysłowiowego młodego panicza. Zupełne przeciwieństwo swojego brata, prawda? Niemalże parsknęła śmiechem, mimowolnie chcąc znaleźć w tym tłumie kogoś jeszcze. Pana Louvela. Nie mogła go dostrzec, wielka szkoda. Chwilę później za dłoń pokrytą miękkim materiałem pociągnął ją Rabastan, niby delikatnie, niby naiwnie uprzejmie, mimo że długie palce próbowały ją zgnieść, choć trochę. Cóż za złoty Ślizgon, chyba powinien otrzymać jakąś nagrodę za to opanowanie - może nawet zagłosuje na niego jako króla balu? Doskonała okazja by się go pozbyć na dłużej. Chłodne niebieskie oczy rozejrzały się po parkiecie, dostrzegły gdzieniegdzie większe skupiska uczniów, gdzieś czający się Klub Magii Nut, a muzyka zdawała się nieprzerwanie rozbrzmiewać w uszach, połykać i wypluwać bębenki, manipulując kosteczkami. Wmówiła sobie, że mogło być gorzej, kiedy sięgnęła po kieliszek szampana z latającej tacy. Fontanna z bezalkoholowym szampanem była zajęta, zresztą swój alkohol miała przy sobie. Huuuraa! Niech żyją udane zakupy! I dobrze zapamiętane zaklęcia, a zaklęcie zmniejszające szczególnie się jej dzisiaj przydało. Balem Zimowym to to nie będzie, na takie szaleństwa nie było szans. Nie żeby żałowała, w końcu Nailah pewnie dupy nie ruszył, a Collins... cóż, zostawmy to.
Zostawiam to.
Nieco znużona dała się w końcu porwać Rabastanowi do pierwszego tańca, kiedy tak czarująco ją do niego zaprosił, a ona uśmiechnęła się jakby dostała Drętwotą w twarz i dała się poprowadzić. Kiedy ją ujął, cała sztywna od tego niechcianego dotyku tańczyła, co jakiś czas depcząc mu po stopach, zerkając niekiedy w jego oczy.
Kurwa, już wolałabym dostać Cruciatusem.
Po wszystkim baardzoo rzewnie mu podziękowała, dała się mu pocałować, ledwo panując nad tym by się nie skrzywić, po czym przeprosiła go fałszywie zasmuconym głosem i odeszła do Klubu Magii Nut. w końcu mieli występować czy coś, nie zamierzała przecież tego przegapić. Idealna wymówka. Tak. Przed przejściem dalej schowała się w jakimś tłumie, szybko wyciągnęła zmniejszoną buteleczkę i pociągnęła z niej naprawdę małego łyka i tak czując jak cała jama ustna się jej wypełnia rumem. Oczywiście schowała buteleczkę z powrotem do kieszeni. Urok zaklęć zmniejszających. Skrzywiła się i szybko przełknęła, oddychając z ulgą i szybko sięgając po puchar z sokiem dyniowym z przelatującej tacy nieopodal.
Doskonale.
Wyprostowana, przystanęła przy scenie, poprawiając maskę i słuchając, co ma do powiedzenia profesor Flitwick.
Zostawiam to.
Nieco znużona dała się w końcu porwać Rabastanowi do pierwszego tańca, kiedy tak czarująco ją do niego zaprosił, a ona uśmiechnęła się jakby dostała Drętwotą w twarz i dała się poprowadzić. Kiedy ją ujął, cała sztywna od tego niechcianego dotyku tańczyła, co jakiś czas depcząc mu po stopach, zerkając niekiedy w jego oczy.
Kurwa, już wolałabym dostać Cruciatusem.
Po wszystkim baardzoo rzewnie mu podziękowała, dała się mu pocałować, ledwo panując nad tym by się nie skrzywić, po czym przeprosiła go fałszywie zasmuconym głosem i odeszła do Klubu Magii Nut. w końcu mieli występować czy coś, nie zamierzała przecież tego przegapić. Idealna wymówka. Tak. Przed przejściem dalej schowała się w jakimś tłumie, szybko wyciągnęła zmniejszoną buteleczkę i pociągnęła z niej naprawdę małego łyka i tak czując jak cała jama ustna się jej wypełnia rumem. Oczywiście schowała buteleczkę z powrotem do kieszeni. Urok zaklęć zmniejszających. Skrzywiła się i szybko przełknęła, oddychając z ulgą i szybko sięgając po puchar z sokiem dyniowym z przelatującej tacy nieopodal.
Doskonale.
Wyprostowana, przystanęła przy scenie, poprawiając maskę i słuchając, co ma do powiedzenia profesor Flitwick.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Parkiet
Pią Kwi 07, 2017 3:00 pm
Tańce, hulance, swawola! Nie jedna para dziś zakręciła się na parkiecie, czując disco rytmy albo w przypadku ballad romantyczny nastrój. Niektórzy równie dobrze radzili sobie sami, choć pewne grono wybrańców zostało "zmuszonych" przez latające wstążki, które pociągnęły ich w sam środek zabawy. Kilka Ślizgonów zaczęło buczeć, kiedy piosenka Bee Geesów rozbrzmiała ze sceny. Szybko jednak zostali uciszeni, co niektórzy po wypiciu kilku lampek szampana również zaczęli się poruszać w rytm How Deep Is Your Love. Kilka chusteczek zamieniło się we wróżki, które atakiem zmusiły do przeprosin w stronę ich partnerek z którymi przyszli na bal. Bal jak to bal. W końcu po zakończeniu piosenki, zaczęły się ogłoszenia i rozpoczynał o dziwo dyrektor.
- Witajcie moi drodzy! Mam nadzieję, że dobrze się bawicie! - Pogłośniony, radosny głos Albusa Dumbledore'a wypełnił Wielką Salę i chwilę później większość uczestników chórem odpowiedziała: "Taaak!", na co starszy czarodziej szeroko się uśmiechnął. - Wspaniale! A teraz czas na ogłoszenia, bo kilka już zdążyło się pojawić. Pierwsza wiadomość pochodzi od Alice i brzmi następująco: "Gilderoy, jesteś jak maść na oparzenia. Im więcej Cię jest tym zdrowsza się czuje!". Mam wielką nadzieję, że słyszałeś to, Gilderoy - i zachichotał mimowolnie. - Ogłoszenie numer dwa jest od Darrena: "Bawię się świetnie, ale mam pewien problem. Zgubiłem swój breloczek ze smokiem. Walijski Zielony. Bardzo mi zależy by go znaleźć, obiecuję, że w nagrodę oddam swoje notatki z Historii Magii". Pomóżmy więc Darrenowi, jako że zaklęcie przywołujące mogłoby być niezwykle kłopotliwe. Pamiętam jak raz zamiast przywołać najnowszy numer Transmutacji Współczesnej z pokoju obok, dziwnym trafem w moje ręce wleciało kilka numerów Czarownicy. Do tej pory nie jestem w stanie stwierdzić czyje one są. I jeszcze jedno, o, niezwykle ciekawe, od... Pufka. "Na górze hipogryfy, na dole niuchacze, bal jest fajny, ale wolę wakacje". Drogi pufku, zapewniam cię, że są już na wyciągnięcie ręki! A teraz bawmy się. Już za chwilę występy Klubu Magii Nut. Powitajmy ich gorąco!
Zaczął klaskać a chwilę później dołączyła reszta. Pojawiło się także kilka strzelających gwiazdek w powietrzu i na scenę po zejściu dyrektora, wszedł profesor Flitwick wraz z prawie całym klubem, gdyż brakowało z dwóch-trzech osób.
Zaczęli od czegoś strice instrumentalnego, walca Shostakovicha; każdy miał przydzielony odpowiedni instrument, resztę załatwiała magia. Niziutki profesor Flitwick na specjalnym podwyższeniu dyrygował nimi, poruszając swoją różdżką w formie batuty.
Zrobiło się bardzo klasycznie.
- Witajcie moi drodzy! Mam nadzieję, że dobrze się bawicie! - Pogłośniony, radosny głos Albusa Dumbledore'a wypełnił Wielką Salę i chwilę później większość uczestników chórem odpowiedziała: "Taaak!", na co starszy czarodziej szeroko się uśmiechnął. - Wspaniale! A teraz czas na ogłoszenia, bo kilka już zdążyło się pojawić. Pierwsza wiadomość pochodzi od Alice i brzmi następująco: "Gilderoy, jesteś jak maść na oparzenia. Im więcej Cię jest tym zdrowsza się czuje!". Mam wielką nadzieję, że słyszałeś to, Gilderoy - i zachichotał mimowolnie. - Ogłoszenie numer dwa jest od Darrena: "Bawię się świetnie, ale mam pewien problem. Zgubiłem swój breloczek ze smokiem. Walijski Zielony. Bardzo mi zależy by go znaleźć, obiecuję, że w nagrodę oddam swoje notatki z Historii Magii". Pomóżmy więc Darrenowi, jako że zaklęcie przywołujące mogłoby być niezwykle kłopotliwe. Pamiętam jak raz zamiast przywołać najnowszy numer Transmutacji Współczesnej z pokoju obok, dziwnym trafem w moje ręce wleciało kilka numerów Czarownicy. Do tej pory nie jestem w stanie stwierdzić czyje one są. I jeszcze jedno, o, niezwykle ciekawe, od... Pufka. "Na górze hipogryfy, na dole niuchacze, bal jest fajny, ale wolę wakacje". Drogi pufku, zapewniam cię, że są już na wyciągnięcie ręki! A teraz bawmy się. Już za chwilę występy Klubu Magii Nut. Powitajmy ich gorąco!
Zaczął klaskać a chwilę później dołączyła reszta. Pojawiło się także kilka strzelających gwiazdek w powietrzu i na scenę po zejściu dyrektora, wszedł profesor Flitwick wraz z prawie całym klubem, gdyż brakowało z dwóch-trzech osób.
Zaczęli od czegoś strice instrumentalnego, walca Shostakovicha; każdy miał przydzielony odpowiedni instrument, resztę załatwiała magia. Niziutki profesor Flitwick na specjalnym podwyższeniu dyrygował nimi, poruszając swoją różdżką w formie batuty.
Zrobiło się bardzo klasycznie.
- Caroline Rockers
Re: Gwiezdny Parkiet
Pon Kwi 17, 2017 9:04 pm
Dyrektor był zbyt sentymentalny, ale i przy tym zabawny, co musiała przyznać nawet ona. Ciężko było jej do końca doprecyzować wrażenie, które robił na niej Albus Dumbledore, zwłaszcza, że jakiekolwiek przywiązanie do tego starszego czarodzieja byłoby oznaką słabości. Po tym wszystkim, co zrobiła... po tym, co postanowiła. Nie miała prawa się wahać, jej droga w końcu była klarowna. Klasnęła niemrawo, poprawiając najpierw maskę a następnie rękawiczki, w końcu dla własnego dobra musiała wyglądać dzisiaj najlepiej jak się dało, by nie dać przypadkiem jej narzeczonemu albo tym wszystkim wścibskich plotkarzom powodu by mogli donieść osobom "zainteresowanym", że nie prezentowała się podczas tak ważnego balu odpowiednio.
Pieprzyć to, chciała to po prostu pieprzyć.
Ale grała, przecież grała tak jak miała dzisiaj grać.
Po dłuższej chwili odstawiła pusty puchar na tacę i weszła na scenę z resztą osób. Chwyciła ulepszoną gitarę klasyczną i zaczęła brząkać, wczuwając się w rytm całego zespołu, przymykając nawet powieki, choć przecież nikt nie mógłby tego zobaczyć. Mimo obsesji na punkcie mocniejszych brzmień, klasyczna muzyka również do niej przemawiała.
Grała, zupełnie tak jakby dzisiaj nie miało mieć końca.
Grała, jakby zapomniała, że są tu ludzie, że przecież pragnęła czegoś więcej.
Grała, bo stała się Czarnym Łabędziem, który swymi piórami wprawiał w ruch cały świat.
Tonę, tonę, tonę.
Tak bardzo tonę.
Utonęłam.
Odetchnęła głęboko, kiedy wszystko, wliczając w to nią, ucichło jak za sprawą Silencio. Wyprostowała się, patrząc na to zbiorowisko przed nimi a następnie na profesora Flitwicka. Kiwnęła krótko głową z wdzięczności.
Zaraz miały rozpocząć się specjalne występy; solo bądź w duecie.
Zapomniała już czy miała występować sama czy z kimś. W razie czego ukryła się szybko za sceną, gdzie pospiesznie pociągnęła kolejnego łyka rumu.
Na uspokojenie.
Pieprzyć to, chciała to po prostu pieprzyć.
Ale grała, przecież grała tak jak miała dzisiaj grać.
Po dłuższej chwili odstawiła pusty puchar na tacę i weszła na scenę z resztą osób. Chwyciła ulepszoną gitarę klasyczną i zaczęła brząkać, wczuwając się w rytm całego zespołu, przymykając nawet powieki, choć przecież nikt nie mógłby tego zobaczyć. Mimo obsesji na punkcie mocniejszych brzmień, klasyczna muzyka również do niej przemawiała.
Grała, zupełnie tak jakby dzisiaj nie miało mieć końca.
Grała, jakby zapomniała, że są tu ludzie, że przecież pragnęła czegoś więcej.
Grała, bo stała się Czarnym Łabędziem, który swymi piórami wprawiał w ruch cały świat.
Tonę, tonę, tonę.
Tak bardzo tonę.
Utonęłam.
Odetchnęła głęboko, kiedy wszystko, wliczając w to nią, ucichło jak za sprawą Silencio. Wyprostowała się, patrząc na to zbiorowisko przed nimi a następnie na profesora Flitwicka. Kiwnęła krótko głową z wdzięczności.
Zaraz miały rozpocząć się specjalne występy; solo bądź w duecie.
Zapomniała już czy miała występować sama czy z kimś. W razie czego ukryła się szybko za sceną, gdzie pospiesznie pociągnęła kolejnego łyka rumu.
Na uspokojenie.
- Sharon Gallagher
Re: Gwiezdny Parkiet
Sob Kwi 29, 2017 11:19 pm
// Och nieeee, co teraaaaz, Jordan. Jestem okropna, zdajesz sobie sprawę? :I
Ona się tam nie znała, więc nie komentowała długiego przeszukiwania Puchona przez woźnego, wcale też by się nie zdziwiła, gdyby ten wredny człowiek coś tam znalazł. No bo naprawdę, Simon Jordan absolutnie nie był niewiniątkiem i nawet ona wiedziała, że na pewno będzie coś próbował. Na sto procent. Poza tym bardziej zajmowała się swoimi przerażającymi myślami i tym by przypadkiem się nie przewrócić, bo w tym dymie z pewnością było o takie rzeczy łatwo. W końcu uniosła nieco spojrzenie i przyjrzała się sufitowi, który został ładnie przygotowany na dzisiejsze wydarzenie, Wielka Sala wyglądała dzisiaj naprawdę wow, aż Sharon chciała na głos powiedzieć jak bardzo była tym widokiem zachwycona. I jedzeniem. Ciągle myślała o jedzeniu, a przekąski latały przecież niedaleko niej, tak samo jak sok dyniowy i inne świetne rzeczy. A tam, o, to przecież fontanna wypełniona szampanem! Pewnie niealkoholowym, ale i bez tego można było dobrze się bawić.
No przecież się nie umawiali i skąd ona mogła wiedzieć, że chciałby by poczekała?! To było nie w porządku, dobrze? Ona nie czyta w myślach, naprawdę i w ogóle to Simon był niegrzeczny, choć o tyle lepiej, że nie mówił wszystkiego na głos i nie był takim dupkiem jak ślizgoni i w sumie... inni. Sięgnęła więc po coś by zapchać sobie usta i tym czymś okazała się ładna bułeczka posypana gwiazdkowym cynamonem, a może z cynamonu po prostu ułożyły się gwiazdki? No nieważne, ładnie błyszczało i jeszcze ładniej pachniało. Ugryzła spory kęs, przeżuwając pospiesznie. Ona to raczej do tańca się nie nadawała, ale spróbować zawsze można. Trochę się przesunęła przez to "zderzenie" i też ją ramię zabolało, ale dopiero po chwili, niemniej bułeczka skutecznie wszystko wchłaniała. Przełknęła niemalże się dławiąc i szybko chwyciła sok dyniowy, pociągając wielkiego łyka i nieomal się oblewając.
- To nie jest zabawne - mruknęła i spojrzała na niego nieco podejrzliwie, zupełnie jakby myślała, że coś kombinuje. Bo może kombinował? Szampon Wspaniały nie chciała stać się obiektem żartów! Nie dzisiaj, nie teraz! Rozpoczęło się powitanie dyrektora, następnie piękny walc... i w sumie zgłupiała.
Uciekać czy czekać na zagładę?
Ona się tam nie znała, więc nie komentowała długiego przeszukiwania Puchona przez woźnego, wcale też by się nie zdziwiła, gdyby ten wredny człowiek coś tam znalazł. No bo naprawdę, Simon Jordan absolutnie nie był niewiniątkiem i nawet ona wiedziała, że na pewno będzie coś próbował. Na sto procent. Poza tym bardziej zajmowała się swoimi przerażającymi myślami i tym by przypadkiem się nie przewrócić, bo w tym dymie z pewnością było o takie rzeczy łatwo. W końcu uniosła nieco spojrzenie i przyjrzała się sufitowi, który został ładnie przygotowany na dzisiejsze wydarzenie, Wielka Sala wyglądała dzisiaj naprawdę wow, aż Sharon chciała na głos powiedzieć jak bardzo była tym widokiem zachwycona. I jedzeniem. Ciągle myślała o jedzeniu, a przekąski latały przecież niedaleko niej, tak samo jak sok dyniowy i inne świetne rzeczy. A tam, o, to przecież fontanna wypełniona szampanem! Pewnie niealkoholowym, ale i bez tego można było dobrze się bawić.
No przecież się nie umawiali i skąd ona mogła wiedzieć, że chciałby by poczekała?! To było nie w porządku, dobrze? Ona nie czyta w myślach, naprawdę i w ogóle to Simon był niegrzeczny, choć o tyle lepiej, że nie mówił wszystkiego na głos i nie był takim dupkiem jak ślizgoni i w sumie... inni. Sięgnęła więc po coś by zapchać sobie usta i tym czymś okazała się ładna bułeczka posypana gwiazdkowym cynamonem, a może z cynamonu po prostu ułożyły się gwiazdki? No nieważne, ładnie błyszczało i jeszcze ładniej pachniało. Ugryzła spory kęs, przeżuwając pospiesznie. Ona to raczej do tańca się nie nadawała, ale spróbować zawsze można. Trochę się przesunęła przez to "zderzenie" i też ją ramię zabolało, ale dopiero po chwili, niemniej bułeczka skutecznie wszystko wchłaniała. Przełknęła niemalże się dławiąc i szybko chwyciła sok dyniowy, pociągając wielkiego łyka i nieomal się oblewając.
- To nie jest zabawne - mruknęła i spojrzała na niego nieco podejrzliwie, zupełnie jakby myślała, że coś kombinuje. Bo może kombinował? Szampon Wspaniały nie chciała stać się obiektem żartów! Nie dzisiaj, nie teraz! Rozpoczęło się powitanie dyrektora, następnie piękny walc... i w sumie zgłupiała.
Uciekać czy czekać na zagładę?
- Severus Snape
Re: Gwiezdny Parkiet
Pon Maj 01, 2017 6:19 pm
Severus wiedział jedno - nie chciał tu być. A przynajmniej tak myślał, stojąc niczym kołek przed wejściem do sali, z paskudnymi wyobrażeniami z tyłu głowy o Lily wystawiającej go do wiatru. Chociaż wiedział, że wszystkim co przez cały czas trwania ich znajomości jej zrobił z pewnością by na to zasługiwał, wiedział też, że by tego nie przeżył. Chciał chociaż przez chwilę móc znów poczuć się tak spokojnie i błogo, jak zawsze czuł się przy niej. Kiedy już gotów był odwrócić się i uciec póki była jeszcze ku temu szansa, u jego boku zjawiła się przyjaciółka. Szybko pociągnęła go do środka, za co bardzo dziękował Merlinowi, bo nie mogła usłyszeć jego westchnienia pełnego ulgi. Uśmiechnął się niemal nieśmiało, zaskoczony drobnym prezentem w postaci kwiatka i umieścił go w kieszonce ciemnej szaty. Wszystko to zdawało się tak abstrakcyjne, że mógł jedynie trwać w tej chwili niczym w najpiękniejszym śnie. Nie mogąc się powstrzymać, obrzucił ją wzrokiem - w porównaniu z wieloma dziewczynami wyglądała bardzo skromnie, on jednak nie widział nikogo poza nią.
-Ja... Ty... Wyglądasz pięknie. - mruknął, nie wiedząc cóż więcej mógł dodać. Bardzo chciał móc odpowiedzieć równie ciepłym uśmiechem, obaj wiedzieli jednak, że nie było opcji by to się wydarzyło. Zamiast tego, by nieco rozładować napięcie delikatnie złapał ją w pasie w momencie gdy rozległa się muzyka. Nie obchodzili go ludzie wokół, właściwie to miał wrażenie, jakby na parkiecie pozostali całkiem sami, a wszyscy inni rozpłynęli się w powietrzu.
-Może... Jeden taniec? - było to coś, czego raczej nikt, łącznie z Lily na czele nie spodziewałby się po Severusie. On jednak czuł, że był jej to winien, chociażby dlatego, że zaprosił ją na tą cholerną potańcówkę. Jego ruchy były bardzo niezręczne, każdy mięsień miał niewyobrażalnie napięty, jednak z każdą mijającą sekundą coraz bardziej się rozluźniał. Ten bal mógł być ostatnią szansą na to, by spędził czas z przyjaciółką tak... beztrosko. Jakby nic się nie wydarzyło i miało nigdy nie wydarzyć. Jakby znowu byli sobą sprzed lat. Ta wizja bardzo podobała się ślizgonowi, pochylił się więc nieznacznie, dotykając czołem czoła Lily. Nie chciał, by czuła się niekomfortowo, miał więc nadzieje, że zrozumie ten mały gest. Gest który dla niego był niczym haust powietrza nabranego zanim znów zacznie opadać na dno.
-Ja... Ty... Wyglądasz pięknie. - mruknął, nie wiedząc cóż więcej mógł dodać. Bardzo chciał móc odpowiedzieć równie ciepłym uśmiechem, obaj wiedzieli jednak, że nie było opcji by to się wydarzyło. Zamiast tego, by nieco rozładować napięcie delikatnie złapał ją w pasie w momencie gdy rozległa się muzyka. Nie obchodzili go ludzie wokół, właściwie to miał wrażenie, jakby na parkiecie pozostali całkiem sami, a wszyscy inni rozpłynęli się w powietrzu.
-Może... Jeden taniec? - było to coś, czego raczej nikt, łącznie z Lily na czele nie spodziewałby się po Severusie. On jednak czuł, że był jej to winien, chociażby dlatego, że zaprosił ją na tą cholerną potańcówkę. Jego ruchy były bardzo niezręczne, każdy mięsień miał niewyobrażalnie napięty, jednak z każdą mijającą sekundą coraz bardziej się rozluźniał. Ten bal mógł być ostatnią szansą na to, by spędził czas z przyjaciółką tak... beztrosko. Jakby nic się nie wydarzyło i miało nigdy nie wydarzyć. Jakby znowu byli sobą sprzed lat. Ta wizja bardzo podobała się ślizgonowi, pochylił się więc nieznacznie, dotykając czołem czoła Lily. Nie chciał, by czuła się niekomfortowo, miał więc nadzieje, że zrozumie ten mały gest. Gest który dla niego był niczym haust powietrza nabranego zanim znów zacznie opadać na dno.
- Tomas Duncan
Re: Gwiezdny Parkiet
Pon Maj 01, 2017 6:45 pm
Na balu pojawił się jak zwykle trochę spóźniony, jak zwykle trochę pomięty i jak zwykle z potarganymi włosami. Kto by się tym jednak przejmował? Miał zaraz przeżyć najlepszą zabawę w życiu, i to u boku najlepszej osoby, jaką tylko mógł sobie wyśnić. Szczęśliwie dość sprawnie poszło sprawdzenie przez woźnego, chociaż nie obyło się bez słów krytyki i całej tej otoczki, na którą nie zwracał zbytnio uwagi. Po wejściu zaczął gorączkowo się rozglądać i szybko wypatrzył w tłumie kędzierzawą głowę swej partnerki. Podszedł do niej nieco nazbyt żwawym krokiem i jął przepraszać ją za swe spóźnienie. Ta zdawała się nie przejmować zbytnio jego małą wpadką i jak zwykle powitała go uśmiechem. Szybko wręczył jej kwiatka, którego wcześniej zakupił specjalnie na tę okazję. Miał ogromną nadzieję, że i tym razem gryfonka nie odgadnie prawdziwego powodu dlaczego na jego twarzy zakwitł rumieniec i zrzuci to na jego pośpiech.
Jak to na puchona przystało, obawiał się, że Pam nie będzie podobało się na balu i że zacznie narzekać, że zgodziła się z nim wybrać, wszystko jednak wskazywało na to, że bawiła się dobrze. Oczywiście nie omieszkał dopytywać ją co jakiś czas, czy na pewno wszystko było w porządku. Trzeba w końcu utrzymywać tradycję i pozostawać nadgorliwym, jak to zwykle bywało w przypadku Toma.
Przez resztę wieczoru dużo rozmawiali i tańczyli. Mieli też kilka wybitnie głupich planów, takich jak zamienienie ponczu w rum, tylko po to by zobaczyć minę kogoś kto nieopatrznie by się go napił czy wymienienie się ubraniami na kilka godzin, co na każdym etapie realizacji mogłoby wyglądać wybitnie źle, jednak jak się można domyślić - każdy plan wypadał im z głowy tak szybko jak do niej wpadał. Obyło się więc bez niepotrzebnych kłopotów, a para do końca trwania wydarzenia nie ściągała na siebie zbytniej uwagi.
Jak to na puchona przystało, obawiał się, że Pam nie będzie podobało się na balu i że zacznie narzekać, że zgodziła się z nim wybrać, wszystko jednak wskazywało na to, że bawiła się dobrze. Oczywiście nie omieszkał dopytywać ją co jakiś czas, czy na pewno wszystko było w porządku. Trzeba w końcu utrzymywać tradycję i pozostawać nadgorliwym, jak to zwykle bywało w przypadku Toma.
Przez resztę wieczoru dużo rozmawiali i tańczyli. Mieli też kilka wybitnie głupich planów, takich jak zamienienie ponczu w rum, tylko po to by zobaczyć minę kogoś kto nieopatrznie by się go napił czy wymienienie się ubraniami na kilka godzin, co na każdym etapie realizacji mogłoby wyglądać wybitnie źle, jednak jak się można domyślić - każdy plan wypadał im z głowy tak szybko jak do niej wpadał. Obyło się więc bez niepotrzebnych kłopotów, a para do końca trwania wydarzenia nie ściągała na siebie zbytniej uwagi.
- Simon Jordan
Re: Gwiezdny Parkiet
Wto Maj 02, 2017 12:28 pm
Patrzył z uśmiechem jak pochłania swoją kolorową bułeczkę. Nic do niej nie miał, była nawet zabawna i dość miła, wkurzało go tylko to, że traktowała go jak jakieś wyjątkowo obślizgłe coś i wszędzie szukała spisków. No doprawdy! To chore! Skoro według niej wszyscy się na nią uwzięli i z każdej strony kierowali ku niej docinki to po co w ogóle wychodziła z dormitorium? Naprawdę, Simon zaczynał rozumieć, że kobiety są niezwykle skomplikowane i na pewno nigdy ich nie zrozumie.
- Co nie jest zabawne? - zdziwił się unosząc go góry brew i zajrzał jej za plecy, prosto na stół ze słodyczami. Był napchany to fakt, ale nie mógł się oprzeć takiej ilości węglowodanów jakie tutaj się znajdowały i wręcz do niego krzyczały, by je zjadł. Uległ więc pokusie i sięgnął po wyjątkowo wielkiego pączka z polewą czekoladową i natychmiast zatopił w nim swoje zęby. - Jk ie z ms mówaś to sobe ój-ę - powiedział do niej na wpół z pełnymi ustami. Nawet nie wiedział, czy w ogóle go zrozumiała, ale powinna się domyślić z kontekstu.
- Co nie jest zabawne? - zdziwił się unosząc go góry brew i zajrzał jej za plecy, prosto na stół ze słodyczami. Był napchany to fakt, ale nie mógł się oprzeć takiej ilości węglowodanów jakie tutaj się znajdowały i wręcz do niego krzyczały, by je zjadł. Uległ więc pokusie i sięgnął po wyjątkowo wielkiego pączka z polewą czekoladową i natychmiast zatopił w nim swoje zęby. - Jk ie z ms mówaś to sobe ój-ę - powiedział do niej na wpół z pełnymi ustami. Nawet nie wiedział, czy w ogóle go zrozumiała, ale powinna się domyślić z kontekstu.
- Lily Evans
Re: Gwiezdny Parkiet
Sro Maj 10, 2017 12:41 am
Czuła się odrobinę winna, że kazała mu tyle czekać, no ale na całe szczęście zdążyła i przyszła akurat wtedy, gdy przekraczał próg - przegląd w wykonaniu woźnego potrwał krótko jako że głównie co miała to sukienkę i buty w których raczej nie zmieściłaby niczego podejrzanego. Należało jeszcze wspomnieć o odznace, którą nosiła tak długi czas i nawet Filch nie mógł udawać, że zapomniał, że była prefektem i do tego prefektem naczelnym! Nie żeby było to jakimkolwiek nadużyciem, po prostu wykorzystała sytuację. Tak odrobinę, naprawdę niewiele. Ten jeden raz. Żeby nie wchodził sam, a ludzi za nią było niewielu. No i z całą pewnością, cokolwiek by Severus nie zrobił, nie wystawiłaby go do wiatru od tak, nie po tym, co ostatnio przeżyli. W sumie to sporo zmieniła ich potyczka z Irytkiem w labiryncie. Ale o tym zbytnio nie chciała wspominać by jeszcze bardziej nie komplikować. Skupiając się jednak na tym, co działo się obecnie, stwierdziła, że pójście na bal ze swoim przyjacielem, wcale nie było złym pomysłem, zwłaszcza w obliczu tych podziałów, podejrzeń, potencjalnego zagrożenia. Myślała też chwilę o tym by pójść z Remusem, jednakże obawiała się, że ich balowe rozmówki będą przede wszystkim dotyczyć jednego - Jamesa Pottera. No i miała w głowie wizję Erin z nim, bawiącą się na balu, cieszącą się jego towarzystwem... nie, nie potrafiłaby tak. Liczyła jednak na to, że blondyn w końcu się pojawi, a może już był gdzieś wśród tych ludzi, a ona po prostu nie była w stanie go dostrzec. Może. W takim razie na pewno nadejdzie ich moment spotkania - oczami wyobraźni już widziała jego minę na widok jej z Severusem. Zarumieniła się nieznacznie i lekko szturchnęła w bok.
- Godryku kochany. Severusie Snape, taki komplement od Ciebie to zaszczyt, choć nie wiem czy nie powinnam się obawiać, że wiesz, masz gorączkę od jakiegoś niedobrego eliksiru - powiedziała, pod koniec trochę żartując by jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę. Została przez niego nieco zaskoczona, zwłaszcza jak znowu nadeszła zmiana muzyki, a ona nawet nie zauważyła, kiedy się to stało. Zamrugała zielonymi oczami, po czym uśmiechnęła się lekko. Ciepło.
- Jasne, jesteś w końcu moim partnerem - odpowiedziała cicho i ostrożnie założyła ręce na jego szyję tak jak powinno się zrobić. Tak przynajmniej ją mama uczyła i widziała, że Petunia też tak robi. To było naprawdę miłe zaskoczenie, poza tym nawet jeśli Ślizgon był zestresowany, Lily kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Kiedy jednak się tak zbliżył, że stykali się czołami, jej oczy stały się większe, ale już po chwili przymknęła je ufnie, wybuchając krótkim, wesołym śmiechem. Zupełnie jakby znowu była małą dziewczynką.
- Dziękuję, Severusie. Dziękuję, że pamiętasz nawet takie drobne rzeczy.
- Godryku kochany. Severusie Snape, taki komplement od Ciebie to zaszczyt, choć nie wiem czy nie powinnam się obawiać, że wiesz, masz gorączkę od jakiegoś niedobrego eliksiru - powiedziała, pod koniec trochę żartując by jeszcze bardziej rozluźnić atmosferę. Została przez niego nieco zaskoczona, zwłaszcza jak znowu nadeszła zmiana muzyki, a ona nawet nie zauważyła, kiedy się to stało. Zamrugała zielonymi oczami, po czym uśmiechnęła się lekko. Ciepło.
- Jasne, jesteś w końcu moim partnerem - odpowiedziała cicho i ostrożnie założyła ręce na jego szyję tak jak powinno się zrobić. Tak przynajmniej ją mama uczyła i widziała, że Petunia też tak robi. To było naprawdę miłe zaskoczenie, poza tym nawet jeśli Ślizgon był zestresowany, Lily kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Kiedy jednak się tak zbliżył, że stykali się czołami, jej oczy stały się większe, ale już po chwili przymknęła je ufnie, wybuchając krótkim, wesołym śmiechem. Zupełnie jakby znowu była małą dziewczynką.
- Dziękuję, Severusie. Dziękuję, że pamiętasz nawet takie drobne rzeczy.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Parkiet
Pon Maj 15, 2017 1:24 am
Muzyka grała, a Klub Magii Nut czynnie brał udział w urozmaicaniu balu swoimi wykonaniami. Uczniowie bawili się na całego, parkiet był zapełniony uczniami i nauczycielami, praktykantów ledwo było widać, bo dobrze wtapiali się w tłum. Nikt więc nie spodziewał się końca, który nadszedł szybko, mimo że niebo pociemniało - tak samo jak sufit Wielkiej Sali. Profesor McGonagall, cała zarumieniona od ostatniego tańca z profesorem Hucksberrym, ogłosiła koniec zabawy i kazała wszystkim rozejść się do swoich dormitoriów. Nikt z nią nie dyskutował, a po wszystkim nauczyciele wraz z woźnym posprzątali pomieszczenie i zadbali o to by żaden maruder nie szwendał się nocą po zamku. W końcu juro miała być ostatnia, pożegnalna uczta w tym roku szkolnym.
[z/t dla wszystkich]
Każdy obecny otrzymuje po 2 PD i pamiątkowym magicznym zdjęciu.
[z/t dla wszystkich]
Każdy obecny otrzymuje po 2 PD i pamiątkowym magicznym zdjęciu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach