- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 2:24 pm
Mógł ją teraz upuścić, tak niewinnie, i obserwować co się stanie. Mógł również cisnąć nią o podłogę i nie przejmować się, bo w końcu nikogo w pobliżu nie było.
Nic mi nie udowodnią...
Kochał ją. To uczucie było ostatnim co go trzymało w tej chwili na wodzy. Miał gdzieś duchy, ludzi, wszystkich i wszystko. Nie zależało mu już na niczym poza nią i nie zamierzał robić jej krzywdy, przynajmniej nie z premedytacją. Pomimo jej prób zachowania zimnej krwi, wyczuł delikatne zdenerwowanie, które przywołało szeroki uśmiech na jego twarzy.
- O czym teraz myślisz? - mruknął z satysfakcją, podgryzając płatek jej ucha. Dostrzegł strużkę krwi cieknącą z jej zadrapanej dłoni, a jego ślepia zabłysły drapieżnie.
- Jesteś taka delikatna... Ale to cię nie rusza, prawda? Lubisz ból. Mój, twój. Co za różnica...
To nie była zemsta. Chyba nie. Przecież pragnął jej szczęścia, chociaż zamierzała go zostawić jak wszyscy inni. Chciał się tylko nią nacieszyć, nic poza tym. I to teraz było jedynie tego początkiem.
Ani na moment nie odsuwał się od niej na tyle by mogła swobodniej się poruszyć. Prawie cały ciężar jej ciała spoczywał na trzymającej jej udo, zimnej dłoni, ale to najwidoczniej za bardzo krępowało poltergeistowi pole do manewru, bo w pewnej chwili usadził brunetkę na swoim kolanie, wyswobadzając dłoń, która wsunęła się głębiej pod materiał spodni, zatrzymując dopiero na bieliźnie.
- Powiedz mi co mam robić. Może posłucham. - szepnął tuż przy jej uchu. To było aż nazbyt oczywiste, że odpowiedzi w stylu "postaw mnie na ziemi" w ogóle nie wziąłby pod uwagę. Dawał jej szansę pokierować nim, zanim sam wymyśli co dalej. Czas na reakcję, lub zupełne poddanie. Co było bardziej w stylu Darkówny?
Nic mi nie udowodnią...
Kochał ją. To uczucie było ostatnim co go trzymało w tej chwili na wodzy. Miał gdzieś duchy, ludzi, wszystkich i wszystko. Nie zależało mu już na niczym poza nią i nie zamierzał robić jej krzywdy, przynajmniej nie z premedytacją. Pomimo jej prób zachowania zimnej krwi, wyczuł delikatne zdenerwowanie, które przywołało szeroki uśmiech na jego twarzy.
- O czym teraz myślisz? - mruknął z satysfakcją, podgryzając płatek jej ucha. Dostrzegł strużkę krwi cieknącą z jej zadrapanej dłoni, a jego ślepia zabłysły drapieżnie.
- Jesteś taka delikatna... Ale to cię nie rusza, prawda? Lubisz ból. Mój, twój. Co za różnica...
To nie była zemsta. Chyba nie. Przecież pragnął jej szczęścia, chociaż zamierzała go zostawić jak wszyscy inni. Chciał się tylko nią nacieszyć, nic poza tym. I to teraz było jedynie tego początkiem.
Ani na moment nie odsuwał się od niej na tyle by mogła swobodniej się poruszyć. Prawie cały ciężar jej ciała spoczywał na trzymającej jej udo, zimnej dłoni, ale to najwidoczniej za bardzo krępowało poltergeistowi pole do manewru, bo w pewnej chwili usadził brunetkę na swoim kolanie, wyswobadzając dłoń, która wsunęła się głębiej pod materiał spodni, zatrzymując dopiero na bieliźnie.
- Powiedz mi co mam robić. Może posłucham. - szepnął tuż przy jej uchu. To było aż nazbyt oczywiste, że odpowiedzi w stylu "postaw mnie na ziemi" w ogóle nie wziąłby pod uwagę. Dawał jej szansę pokierować nim, zanim sam wymyśli co dalej. Czas na reakcję, lub zupełne poddanie. Co było bardziej w stylu Darkówny?
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 3:00 pm
Wiedziała, że nie zdoła zupełnie pozbyć się tego instynktownego niepokoju, który cały czas czaił się gdzieś głęboko. Dobrze wiedziała, że nie jest w stanie do tego stopnia zapanować nad swoim organizmem. Mogła powstrzymywać śmiech, grymas złości czy starać się uspokoić oddech, ale to wszystko było niczym w porównaniu do reakcji ciała na zagrożenie. To były odruchy mające utrzymać ją przy życiu. Podstawowy rozkaz zakodowany w jej DNA. Przeżyć. Tego jej własny organizm nie pozwoliłby tak łatwo przeskoczyć. Świadomość nie miała nic do gadania, gdy budziły się tego typu instynkty.
Przełknęła ślinę, gdy usłyszała jego pytanie.
Cudnie. Ja tu walczę z atakiem paniki, jestem rozpraszana przez to, co mi robisz i czuję, że nic nie mogę z zrobić, a ty jeszcze chcesz, żebym się składnie wyrażała? Nie przesadzasz trochę?
Zebranie myśli zajęło jej kilka ciężkich oddechów.
- O czym myślę? O tobie. O tym, jak uwielbiam, kiedy mnie całujesz. O tym, co stałoby się z moim ciałem, gdybyś mnie puścił - wyrecytowała szczerze, starając się opanować trochę przeszkadzający jej w mówieniu oddech. Gdyby chociaż serce jej tak teraz nie waliło, to może i udałoby jej się coś wskórać, ale tak jej próby niewiele dawały.
Zmarszczyła lekko brwi.
- Nie lubię twojego bólu psychicznego - skorygowała odruchowo, jakoś ignorując przy tym całą resztę wypowiedzi, choć w tym momencie chyba powinna była się zacząć bronić przed tym niby oskarżeniem. Miała strasznie kruche ludzkie ciało i strasznie ją to denerwowało. Zawsze był to problem, którego nie dało się tak łatwo przeskoczyć. Mogła sobie być i najsilniejszą psychicznie, najbardziej zawzięta i nieustępliwą istotą na świecie, ale i tak wystarczyło lekko popchnąć w odpowiednim miejscu i można ją było złamać jak zapałkę. Nienawidziła tej "wady konstrukcyjnej" u ludzi, a z pewnością u siebie. Słabości innych ludzi mało ją obchodziły. Ba, dla niej były nawet przydatne.
Zaśmiała się krótko.
- "Może" - powtórzyła autentycznie rozbawiona tą szczerością, ale pocieszyło ją trochę, że przynajmniej zapytał ją chociaż o zdanie.
- Przede wszystkim, mnie nie upuszczaj - mruknęła, nadal lekko rozbawiona. Ta część była chyba w tym momencie dość oczywista, ale wolała mu o niej przypomnieć. Żeby nie było później, że nie wspomniała, więc "nie wiedział".
- A poza tym, ręce precz od mojej bielizny, bo to mi się z całą pewnością nie spodoba - dodała już poważniejszym, lekko karcącym tonem.
Taa, próby zdominowania Natalie... Ona nawet w takiej sytuacji nie była w stanie stracić swojego władczego charakterku.
Przełknęła ślinę, gdy usłyszała jego pytanie.
Cudnie. Ja tu walczę z atakiem paniki, jestem rozpraszana przez to, co mi robisz i czuję, że nic nie mogę z zrobić, a ty jeszcze chcesz, żebym się składnie wyrażała? Nie przesadzasz trochę?
Zebranie myśli zajęło jej kilka ciężkich oddechów.
- O czym myślę? O tobie. O tym, jak uwielbiam, kiedy mnie całujesz. O tym, co stałoby się z moim ciałem, gdybyś mnie puścił - wyrecytowała szczerze, starając się opanować trochę przeszkadzający jej w mówieniu oddech. Gdyby chociaż serce jej tak teraz nie waliło, to może i udałoby jej się coś wskórać, ale tak jej próby niewiele dawały.
Zmarszczyła lekko brwi.
- Nie lubię twojego bólu psychicznego - skorygowała odruchowo, jakoś ignorując przy tym całą resztę wypowiedzi, choć w tym momencie chyba powinna była się zacząć bronić przed tym niby oskarżeniem. Miała strasznie kruche ludzkie ciało i strasznie ją to denerwowało. Zawsze był to problem, którego nie dało się tak łatwo przeskoczyć. Mogła sobie być i najsilniejszą psychicznie, najbardziej zawzięta i nieustępliwą istotą na świecie, ale i tak wystarczyło lekko popchnąć w odpowiednim miejscu i można ją było złamać jak zapałkę. Nienawidziła tej "wady konstrukcyjnej" u ludzi, a z pewnością u siebie. Słabości innych ludzi mało ją obchodziły. Ba, dla niej były nawet przydatne.
Zaśmiała się krótko.
- "Może" - powtórzyła autentycznie rozbawiona tą szczerością, ale pocieszyło ją trochę, że przynajmniej zapytał ją chociaż o zdanie.
- Przede wszystkim, mnie nie upuszczaj - mruknęła, nadal lekko rozbawiona. Ta część była chyba w tym momencie dość oczywista, ale wolała mu o niej przypomnieć. Żeby nie było później, że nie wspomniała, więc "nie wiedział".
- A poza tym, ręce precz od mojej bielizny, bo to mi się z całą pewnością nie spodoba - dodała już poważniejszym, lekko karcącym tonem.
Taa, próby zdominowania Natalie... Ona nawet w takiej sytuacji nie była w stanie stracić swojego władczego charakterku.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 3:34 pm
Jej poddenerwowanie było bliskie udzielenia się mu, ale rozbawienie i przyjemność jaką czerpała w tej chwili dziewczyna wystarczyły by nie brał go zbytnio do siebie. Co najwyżej tylko go dodatkowo nakręcało.
- Nie puszczę cię. Możesz mi zaufać.
Tyle razy był bliski zrobienia jej poważnej krzywdy, ale i tak wymagał by wierzyła mu na słowo? Szkoda, że to nie było takie proste. Tylko czy teraz go to obchodziło?
Myśli o mnie. Uwielbia jak ją całuję.
Wiedziała co chciał usłyszeć. Nawet jeśli nie mówiła szczerze, nie miało to w tej chwili znaczenia. Wystarczyło jednak by usłużnie zsunął dłoń z powrotem na jej udo, tym razem na jego wewnętrzną część, zadrapując ją lekko.
- Lepiej? - spojrzał jej prosto w oczy zanim ucałował w nos i oswobodził nadgarstek nastolatki. Wolną w tej chwili rękę powoli uniósł do jej policzka. Zamyślony głaskał ją po twarzy, zanim odsunął od bezpiecznego oparcia zimnego muru i w ekspresowym, przypominającym raczej spadanie niż lot tempie, powrócił z nią na ziemię. Postawił nastolatkę na pewnym gruncie, z zagadkowym uśmiechem przyznając:
- Gdybym miał cię zabić, zrobiłbym to tak byś pozostała równie śliczna co teraz. Nie zmieniłbym cię w mięsny placek...
Czy to jej wystarczyło na przyszłość? "Spokojnie, nie zrzucę cię z wysokości, bo nie chcę byś była oszpecona po śmierci". Pocieszające, nieprawdaż? Ale zarazem na tyle logiczne by miało jakikolwiek sens.
Prędzej bym cię udusił...
To już była jego osobista fiksacja na punkcie jej szyi. Wszystko zaczęło się od kłótni przy lustrze i blizn, które sobie pozostawiła. Od tamtej pory unoszenie jej, rzucanie o ścianę i duszenie, a także pozostawianie jej śladów w okolicy ramion stało się rodzajem fetyszu.
- Co dziś planujesz robić? - zapytał tak niewinnie, jakby wszystko co przed chwilą się zdarzyło, w ogóle nie miało miejsca, albo choćby znaczenia. Uśmiechnął się szelmowsko, nachylając nad nią.
I tak nie dam ci już spokoju~♥
- Nie puszczę cię. Możesz mi zaufać.
Tyle razy był bliski zrobienia jej poważnej krzywdy, ale i tak wymagał by wierzyła mu na słowo? Szkoda, że to nie było takie proste. Tylko czy teraz go to obchodziło?
Myśli o mnie. Uwielbia jak ją całuję.
Wiedziała co chciał usłyszeć. Nawet jeśli nie mówiła szczerze, nie miało to w tej chwili znaczenia. Wystarczyło jednak by usłużnie zsunął dłoń z powrotem na jej udo, tym razem na jego wewnętrzną część, zadrapując ją lekko.
- Lepiej? - spojrzał jej prosto w oczy zanim ucałował w nos i oswobodził nadgarstek nastolatki. Wolną w tej chwili rękę powoli uniósł do jej policzka. Zamyślony głaskał ją po twarzy, zanim odsunął od bezpiecznego oparcia zimnego muru i w ekspresowym, przypominającym raczej spadanie niż lot tempie, powrócił z nią na ziemię. Postawił nastolatkę na pewnym gruncie, z zagadkowym uśmiechem przyznając:
- Gdybym miał cię zabić, zrobiłbym to tak byś pozostała równie śliczna co teraz. Nie zmieniłbym cię w mięsny placek...
Czy to jej wystarczyło na przyszłość? "Spokojnie, nie zrzucę cię z wysokości, bo nie chcę byś była oszpecona po śmierci". Pocieszające, nieprawdaż? Ale zarazem na tyle logiczne by miało jakikolwiek sens.
Prędzej bym cię udusił...
To już była jego osobista fiksacja na punkcie jej szyi. Wszystko zaczęło się od kłótni przy lustrze i blizn, które sobie pozostawiła. Od tamtej pory unoszenie jej, rzucanie o ścianę i duszenie, a także pozostawianie jej śladów w okolicy ramion stało się rodzajem fetyszu.
- Co dziś planujesz robić? - zapytał tak niewinnie, jakby wszystko co przed chwilą się zdarzyło, w ogóle nie miało miejsca, albo choćby znaczenia. Uśmiechnął się szelmowsko, nachylając nad nią.
I tak nie dam ci już spokoju~♥
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 4:04 pm
Czy te słowa ją uspokoiły? O dziwo, tak. Może nie sprawiły, że zupełnie opuściło ją poczucie zagrożenia, ale przynajmniej upewniły ją, że w tym momencie nie planuje jej nic zrobić. W tym momencie... Ten problem zawsze pozostawał niezmienny. Dziś może jej nic nie zrobi. Może tylko coś rozerwie, podrapie ją, nabije kilka siniaków. A co będzie jutro? czy wtedy też się powstrzyma, czy jednak wszystko wymknie mu się spod kontroli i Natalie skończy w kawałkach? Tego ciągle nie była pewna, ale starała się tym nie przejmować. Nie bała się panicznie śmierci i była święcie przekonana, że jeszcze tu po niej wróci. W końcu by mu to pewnie wybaczyła, tłumacząc sobie, że to nie jego wina. Wcześniej jednak dostałby pewnie solidny ochrzan za to, co zrobił i nawet przemiana w uroczego zwierzaka by nie pomogła.
Zadrżała, gdy poczuła, gdzie przenosi się jego ręka.
Dobra. Tam lepiej nie. Dopisujemy do listy "Nie dotykać". A już z pewnością nie dotykać w miejscach, gdzie mogą przyjść ludzie.
Znowu poczuła jak coś zaciska jej się w żołądku. A już myślała, że zaczyna sobie jakoś radzić z tym uczuciem. Jak widać, życie lubi człowieka zaskakiwać.
Znowu zaczęła odpływać, gdy z tego stanu wyrwało ją nagłe szarpnięcie. Odruchowo pisnęła, ale dźwięk ten szybko utonął w marynarce poltergeista, w którą schowała twarz by nie robić aż tyle hałasu. Palce też jakoś się na nim w tym momencie zacisnęły. Tak dla bezpieczeństwa, zanim Darkówna zorientowała się, co właściwie robi, poczuła już grunt pod nogami. Odetchnęła z lekką ulgą i gdy stanęła już pewnie na nogach. Puściła go i spojrzała w reszcie na jego uśmiechniętą twarz.
Zaśmiała się z jego komentarza, choć dobrze wiedziała, że nie koniecznie jest on tylko żartem.
- Dzięki. Nie chciałabym po śmierci wyglądać jak powyginana marionetka. Zwłoki po upadku wyglądają okropnie. - Skrzywiła się, wizualizując sobie w głowie ten obraz. Pęknięta czaszka, powyginane kończyny. Obrażenia wewnętrzne i dodatkowe, spowodowane uderzeniem o różne losowe rzeczy. Do tego wcześniejsze uczucie spadania. To zdecydowanie nie był sposób, na jaki dziewczyna chciałaby umrzeć.
Przełknęła ślinę i zastanowiła się nad jego pytaniem.
- Właściwie, nie wiem. Powinnam się pouczyć, poćwiczyć iść na spotkanie klubu... Problem w tym, że na nic z tego nie mam jakoś specjalnie ochoty. Wyjątkowo biorę chyba dzień wolny od swojego planu - stwierdziła z zamyśleniem i mimowolnie zaczęła układać najbardziej drażniące ją kosmyki. Minus długich włosów. Gdy robisz szalone akrobacje, próbują cię udusić.
Zadrżała, gdy poczuła, gdzie przenosi się jego ręka.
Dobra. Tam lepiej nie. Dopisujemy do listy "Nie dotykać". A już z pewnością nie dotykać w miejscach, gdzie mogą przyjść ludzie.
Znowu poczuła jak coś zaciska jej się w żołądku. A już myślała, że zaczyna sobie jakoś radzić z tym uczuciem. Jak widać, życie lubi człowieka zaskakiwać.
Znowu zaczęła odpływać, gdy z tego stanu wyrwało ją nagłe szarpnięcie. Odruchowo pisnęła, ale dźwięk ten szybko utonął w marynarce poltergeista, w którą schowała twarz by nie robić aż tyle hałasu. Palce też jakoś się na nim w tym momencie zacisnęły. Tak dla bezpieczeństwa, zanim Darkówna zorientowała się, co właściwie robi, poczuła już grunt pod nogami. Odetchnęła z lekką ulgą i gdy stanęła już pewnie na nogach. Puściła go i spojrzała w reszcie na jego uśmiechniętą twarz.
Zaśmiała się z jego komentarza, choć dobrze wiedziała, że nie koniecznie jest on tylko żartem.
- Dzięki. Nie chciałabym po śmierci wyglądać jak powyginana marionetka. Zwłoki po upadku wyglądają okropnie. - Skrzywiła się, wizualizując sobie w głowie ten obraz. Pęknięta czaszka, powyginane kończyny. Obrażenia wewnętrzne i dodatkowe, spowodowane uderzeniem o różne losowe rzeczy. Do tego wcześniejsze uczucie spadania. To zdecydowanie nie był sposób, na jaki dziewczyna chciałaby umrzeć.
Przełknęła ślinę i zastanowiła się nad jego pytaniem.
- Właściwie, nie wiem. Powinnam się pouczyć, poćwiczyć iść na spotkanie klubu... Problem w tym, że na nic z tego nie mam jakoś specjalnie ochoty. Wyjątkowo biorę chyba dzień wolny od swojego planu - stwierdziła z zamyśleniem i mimowolnie zaczęła układać najbardziej drażniące ją kosmyki. Minus długich włosów. Gdy robisz szalone akrobacje, próbują cię udusić.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 4:21 pm
Teraz to on ją wyśmiał. Sorry, młoda, ale ten zduszony pisk, wczepione w niego palce i bijące jak oszalałe serce zupełnie do ciebie nie pasowały, choć z pewnością dodawały uroku.
Podoba mi się.
Spodobało mu się. Bardzo. Tak bardzo, że chociaż zamierzał jej odpuścić, sięgnął po nią kiedy tylko poczuła się pewnie i zajęła włosami, by jednym, pewnym ruchem podrzucić ją wysoko w górę. Dziewczyna niczym szmaciana laleczka poleciała w powietrze, o włos unikając zderzenia głową z sufitem, niemal od razu poddając się grawitacji i spadając w dół. Złapie ją? Zniknął, więc się nie zapowiadało. I weź tu zaufaj poltergeistowi...
Spotkał się z nią w połowie drogi. Objął niczym świeżo poślubioną małżonkę, jedną ręką podtrzymując jej plecy, zaś przez drugą przewieszając nogi.
Moja droga, nie powinnaś się przyznawać przy mnie do braku planów na dzień. Ale skoro już to zrobiłaś...
- W takim razie cię rezerwuję. Ale żebyś mi nie narzekała, możesz wybrać co będziemy robić.
I znów byli na ziemi, choć tym razem już tak chętnie jej nie puszczał. Przyglądał się jej zadziornie, zadowolony tak jak dawno mu się już nie zdarzało, uśmiechnięty i nieprzewidywalny. Tak dla jasności sytuacji, dodał;
- Byle nic nudnego. Inaczej zdecyduję za ciebie. - wyzywające spojrzenie i dawno niespotykana pewność siebie.
- To jak?
Podoba mi się.
Spodobało mu się. Bardzo. Tak bardzo, że chociaż zamierzał jej odpuścić, sięgnął po nią kiedy tylko poczuła się pewnie i zajęła włosami, by jednym, pewnym ruchem podrzucić ją wysoko w górę. Dziewczyna niczym szmaciana laleczka poleciała w powietrze, o włos unikając zderzenia głową z sufitem, niemal od razu poddając się grawitacji i spadając w dół. Złapie ją? Zniknął, więc się nie zapowiadało. I weź tu zaufaj poltergeistowi...
Spotkał się z nią w połowie drogi. Objął niczym świeżo poślubioną małżonkę, jedną ręką podtrzymując jej plecy, zaś przez drugą przewieszając nogi.
Moja droga, nie powinnaś się przyznawać przy mnie do braku planów na dzień. Ale skoro już to zrobiłaś...
- W takim razie cię rezerwuję. Ale żebyś mi nie narzekała, możesz wybrać co będziemy robić.
I znów byli na ziemi, choć tym razem już tak chętnie jej nie puszczał. Przyglądał się jej zadziornie, zadowolony tak jak dawno mu się już nie zdarzało, uśmiechnięty i nieprzewidywalny. Tak dla jasności sytuacji, dodał;
- Byle nic nudnego. Inaczej zdecyduję za ciebie. - wyzywające spojrzenie i dawno niespotykana pewność siebie.
- To jak?
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 6:50 pm
Nie cierpiała, gdy nie udawało jej się opanować reakcji swojego organizmu, a te babskie piski, które w krytycznych sytuacjach zaskoczenia jej się zdarzały, były chyba najgorsze. Zwłaszcza w towarzystwie poltergeista. Lubił ją, ale to raczej nie oznaczało, że nie będzie się z nią drażnił. Zwłaszcza, że sama nieraz świadomie grała mu na nerwach. Domyślała się, że prędzej czy później wykorzysta to przeciwko niej. To byłaby zbyt widoczna luka w obronie by ją zignorował. Mimo tych domysłów, jego kolejny ruch ją zaskoczył.
Już myślała, że atrakcje się skończyły i zostanie na ziemi, gdy nagle poszybowała pod sufit, ale tym razem nie mając już w rękach ubrań poltergeista, ani jego samego.
Szlag. Cholera. NIE!
Zacisnęła zęby, powstrzymując się tym razem od wydania jakiegokolwiek dźwięku, ale zrobiła to z widocznym trudem. Po prostu czekała aż znowu znajdzie się na ziemi. Nawet przez chwilę nie zastanawiała się, czy ją złapie. On MUSIAŁ to zrobić. Musiał, bo inaczej by go zabiła i nie ważne, że jego nie da się zabić. To chyba nawet lepiej. Ale z pewnością miałby okazje się przekonać, że jeszcze nigdy porządnie po głowie nie oberwał.
Uspokoiła oddech, gdy znowu znalazła się w jego ramionach i już nieco wolniej skierowali się w stronę ziemi.
- Wredny jesteś, wiesz? - mruknęła do niego, zwężając oczy z udawaną irytacją, ale po chwili się uśmiechnęła. Drobne złośliwości była mu w stanie wybaczyć. Bez nich byłoby w sumie chyba nawet nudno.
Myślała, że ją odstawi, gdy już wylądują, ale jak widać się do tego nie palił, a ona nie zamierzała mu się wyrywać. Zamyśliła się na moment, szukając w myślach zajęcia, które mogłoby się spodobać ich obojgu. Nagle sobie o czymś przypomniała. Podniosła gwałtownie głowę, szukając zgubionego przedmiotu.
- Różdżka. Najpierw chcę odzyskać moją różdżkę. Później możemy iść - oświadczyła. O nie, tego patyka to ona odpuścić sobie nie mogła. Była do niego zbyt przywiązana. Jak większość czarodziejów z resztą, ale ona miała już na jej punkcie chyba jakąś obsesję.
Westchnęła ciężko, nie mogąc znaleźć żadnego ciekawego zajęcia.
I tak oto wygląda dzień wolny w tej szkole. Chcesz sobie dać spokój od poltergeista, nauki i obowiązków? Spoko. Załatwisz sobie cały dzień z osobą, która cię tak wymęczyła! Cieszysz się, nie?
Uśmiechnęła się do siebie i powoli pokręciła głową.
- Mam wrażenie, że jeszcze pożałuję tych słów, ale dajesz. Ty wybierasz. Ale! - podniosła palec do góry.
- Nie chcę, żebyś wpakował mnie w kłopoty. Chciałam dzisiaj wypocząć, a załatwiania sobie szlabanu do wypoczynku zdecydowanie nie wliczam. - Jak zwykle wolała zaznaczyć to z pewnym wyprzedzeniem, niż później się z nim o to wykłócać. Z doświadczenia wiedziała, że kłótnie z Irytkiem są z góry skazane na porażkę.
Już myślała, że atrakcje się skończyły i zostanie na ziemi, gdy nagle poszybowała pod sufit, ale tym razem nie mając już w rękach ubrań poltergeista, ani jego samego.
Szlag. Cholera. NIE!
Zacisnęła zęby, powstrzymując się tym razem od wydania jakiegokolwiek dźwięku, ale zrobiła to z widocznym trudem. Po prostu czekała aż znowu znajdzie się na ziemi. Nawet przez chwilę nie zastanawiała się, czy ją złapie. On MUSIAŁ to zrobić. Musiał, bo inaczej by go zabiła i nie ważne, że jego nie da się zabić. To chyba nawet lepiej. Ale z pewnością miałby okazje się przekonać, że jeszcze nigdy porządnie po głowie nie oberwał.
Uspokoiła oddech, gdy znowu znalazła się w jego ramionach i już nieco wolniej skierowali się w stronę ziemi.
- Wredny jesteś, wiesz? - mruknęła do niego, zwężając oczy z udawaną irytacją, ale po chwili się uśmiechnęła. Drobne złośliwości była mu w stanie wybaczyć. Bez nich byłoby w sumie chyba nawet nudno.
Myślała, że ją odstawi, gdy już wylądują, ale jak widać się do tego nie palił, a ona nie zamierzała mu się wyrywać. Zamyśliła się na moment, szukając w myślach zajęcia, które mogłoby się spodobać ich obojgu. Nagle sobie o czymś przypomniała. Podniosła gwałtownie głowę, szukając zgubionego przedmiotu.
- Różdżka. Najpierw chcę odzyskać moją różdżkę. Później możemy iść - oświadczyła. O nie, tego patyka to ona odpuścić sobie nie mogła. Była do niego zbyt przywiązana. Jak większość czarodziejów z resztą, ale ona miała już na jej punkcie chyba jakąś obsesję.
Westchnęła ciężko, nie mogąc znaleźć żadnego ciekawego zajęcia.
I tak oto wygląda dzień wolny w tej szkole. Chcesz sobie dać spokój od poltergeista, nauki i obowiązków? Spoko. Załatwisz sobie cały dzień z osobą, która cię tak wymęczyła! Cieszysz się, nie?
Uśmiechnęła się do siebie i powoli pokręciła głową.
- Mam wrażenie, że jeszcze pożałuję tych słów, ale dajesz. Ty wybierasz. Ale! - podniosła palec do góry.
- Nie chcę, żebyś wpakował mnie w kłopoty. Chciałam dzisiaj wypocząć, a załatwiania sobie szlabanu do wypoczynku zdecydowanie nie wliczam. - Jak zwykle wolała zaznaczyć to z pewnym wyprzedzeniem, niż później się z nim o to wykłócać. Z doświadczenia wiedziała, że kłótnie z Irytkiem są z góry skazane na porażkę.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 7:12 pm
Jakże miał jej nie złapać? Nawet jeśli Natalie starała się nie piszczeć, jej mina mówiła więcej niż chciała dać po sobie znać. Udawała oburzenie, ale rudzielec czuł od niej tylko trochę strachu i luźne rozbawienie. Do tego nazwała go wrednym, a to przecież nie było właściwe określenie na takie coś jak on! Irytek nie był wredny, lecz irytujący. Stąd właśnie miał imię o które tyle czasu walczył i z którego na swój sposób był dumny. Poprawiłby ją dla przekory, gdyby nie zdecydował się na inny, bardziej śmiały komentarz.
- Czyli twierdzisz, że lecisz na facetów "wrednych" i "nie w twoim typie"? - oj, nigdy jej nie wybaczy tego tekstu z samego początku ich bliższej relacji. Jasne, wiele od tamtego czasu się zmieniło i wtedy tak czy inaczej nie interesował go jej gust, ale nie tylko Darkówna miała dobrą pamięć i lubiła wypominać innym różne rzeczy.
Kiedy nagle drgnęła i zaczęła się rozglądać, od razu skojarzył o co mogło jej chodzić, zanim jeszcze nazwała to po imieniu. Jej magiczny patyk, ukochana zabawka każdego czarodzieja... Dobrze, że to tylko przedmiot, bo jeszcze zrobiłby się zazdrosny o uwagę jaką temu poświęcała!
- Chcesz? To urocze, ale jak wy to mówicie... "Chcieć nie znaczy móc"? - wyszczerzył się. Miała tę swoją magię bezróżdżkową, sama mu się chwaliła. Ale co innego przyzwać papierową kulkę, a wciśnięty między kamienie badyl, na dobór złego znajdujący się przy samym suficie. Wybacz, kochana. Albo miotła, albo poprosisz kogoś o pomoc. Jakie istniały szanse na to, że dumna panienka Dark zniży się do zaczepiania przechodzących osób wskazując w górę i tłumacząc się spotkaniem z poltergeistem? Równie małe co idea, że Iryt da jej na tyle długo spokój by doczekała się pomocnej duszy z kategorii Felice.
- O, mam jeszcze jedno! "Nic w życiu nie jest za darmo"! - ależ on się świetnie bawił! Tego mu właśnie brakowało. A ponieważ nie może być za łatwo, nie zamierzał proponować żadnych układów, czekając na reakcję trzymanej w objęciach ślizgonki. Był cholernie ciekaw jak podejdzie do tematu. Czy zacznie się z nim targować? Jeśli tak to co mogłaby zaproponować? Miała cały dzień, on też. Mogli tu stać jak kołki do wieczora, jemu się nie spieszyło. Już samo to było dostatecznie ciekawym zajęciem, a skoro pozwoliła mu wybierać... Mogła zacząć się już pocieszać, że samym niewinnym przebywaniem w sali wejściowej i dyskutowaniem na temat utkniętej różdżki, z pewnością nie narobi jej kłopotów. Co najwyżej pozbawi resztek cierpliwości...
- Czyli twierdzisz, że lecisz na facetów "wrednych" i "nie w twoim typie"? - oj, nigdy jej nie wybaczy tego tekstu z samego początku ich bliższej relacji. Jasne, wiele od tamtego czasu się zmieniło i wtedy tak czy inaczej nie interesował go jej gust, ale nie tylko Darkówna miała dobrą pamięć i lubiła wypominać innym różne rzeczy.
Kiedy nagle drgnęła i zaczęła się rozglądać, od razu skojarzył o co mogło jej chodzić, zanim jeszcze nazwała to po imieniu. Jej magiczny patyk, ukochana zabawka każdego czarodzieja... Dobrze, że to tylko przedmiot, bo jeszcze zrobiłby się zazdrosny o uwagę jaką temu poświęcała!
- Chcesz? To urocze, ale jak wy to mówicie... "Chcieć nie znaczy móc"? - wyszczerzył się. Miała tę swoją magię bezróżdżkową, sama mu się chwaliła. Ale co innego przyzwać papierową kulkę, a wciśnięty między kamienie badyl, na dobór złego znajdujący się przy samym suficie. Wybacz, kochana. Albo miotła, albo poprosisz kogoś o pomoc. Jakie istniały szanse na to, że dumna panienka Dark zniży się do zaczepiania przechodzących osób wskazując w górę i tłumacząc się spotkaniem z poltergeistem? Równie małe co idea, że Iryt da jej na tyle długo spokój by doczekała się pomocnej duszy z kategorii Felice.
- O, mam jeszcze jedno! "Nic w życiu nie jest za darmo"! - ależ on się świetnie bawił! Tego mu właśnie brakowało. A ponieważ nie może być za łatwo, nie zamierzał proponować żadnych układów, czekając na reakcję trzymanej w objęciach ślizgonki. Był cholernie ciekaw jak podejdzie do tematu. Czy zacznie się z nim targować? Jeśli tak to co mogłaby zaproponować? Miała cały dzień, on też. Mogli tu stać jak kołki do wieczora, jemu się nie spieszyło. Już samo to było dostatecznie ciekawym zajęciem, a skoro pozwoliła mu wybierać... Mogła zacząć się już pocieszać, że samym niewinnym przebywaniem w sali wejściowej i dyskutowaniem na temat utkniętej różdżki, z pewnością nie narobi jej kłopotów. Co najwyżej pozbawi resztek cierpliwości...
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 8:00 pm
Po jego komentarzu zmierzyła go tylko sztucznie zirytowanym spojrzeniem. To musiało mu tym razem wystarczyć za odpowiedź, bo nie zamierzała się tym razem przegadywać. Nawet, jeśli miał uznać to za wygraną. Te jeden raz mogła mu odstąpić to małe zwycięstwo w ich potyczkach słownych.
Poza tym, miała teraz coś innego na głowie.
Różdżka...
Dobra, dzisiaj wyjątkowo zawziął się na granie jej na nerwach. Akurat w dzień, gdy się one podobno wyczerpały... Jak widać, nie do końca. Jego dobry humor działał również i na nią. To znacznie pomagało jej odzyskać na nowo energię. Nawet, jeśli oznaczało trochę irytacji. Czego się w końcu mogła spodziewać po kimś z takim imieniem?
Przewróciła oczami.
Taa. Mam ci płacić za oddanie czegoś, co mi ukradłeś?
Gdyby nie fakt, że zamierzał z nią teraz zostać, zamiast zniknąć i zająć się swoimi sprawami, pewnie nawet nie rozważałaby zabawy w jego grę. Uznałaby, że jakoś sobie poradzi. Prosiłaby kogoś o pomoc? Nie do końca tak by to nazwała. Raczej znalazłaby osobę, którą zmusiłaby do zrobienia tego, czego Ślizgonka chce. Accio było podstawowym zaklęciem i znały je nawet młodziaki, a do ich "namówienia" nie trzeba było wiele. Zwłaszcza, gdy jeszcze mijana osoba miała u ciebie jakiś dług, a te Darkówna zawsze wyciągała z rękawa.
Ewentualnie, zawsze można było zażądać oddania przez kogoś różdżki i zrobić to samemu. Wiadome, cudza to nie to samo, ale to było zwykłe Accio, do cholery! Tyle czyjąś giętką różdżką chyba wyczaruje.
Westchnęła i wbiła wzrok w miejsce, gdzie znajdowała się jej zlokalizowana wreszcie różdżka.
- Dobra, oddaj mi różdżkę, a ci coś zagram. Dostaniesz prywatny występ na skrzypcach, gitarze albo pianinie. Do wyboru. I tak miałam poćwiczyć. - Zerknęła na niego i uniosła brew.
- Podoba się? - mruknęła z nadzieją, że nie uzna tego z nudziarstwo, którego wolałby unikać. Właściwie, nie znała jego podejścia do muzyki, ale jakąś chyba lubił, prawda? Coś powinna znaleźć.
Poza tym, miała teraz coś innego na głowie.
Różdżka...
Dobra, dzisiaj wyjątkowo zawziął się na granie jej na nerwach. Akurat w dzień, gdy się one podobno wyczerpały... Jak widać, nie do końca. Jego dobry humor działał również i na nią. To znacznie pomagało jej odzyskać na nowo energię. Nawet, jeśli oznaczało trochę irytacji. Czego się w końcu mogła spodziewać po kimś z takim imieniem?
Przewróciła oczami.
Taa. Mam ci płacić za oddanie czegoś, co mi ukradłeś?
Gdyby nie fakt, że zamierzał z nią teraz zostać, zamiast zniknąć i zająć się swoimi sprawami, pewnie nawet nie rozważałaby zabawy w jego grę. Uznałaby, że jakoś sobie poradzi. Prosiłaby kogoś o pomoc? Nie do końca tak by to nazwała. Raczej znalazłaby osobę, którą zmusiłaby do zrobienia tego, czego Ślizgonka chce. Accio było podstawowym zaklęciem i znały je nawet młodziaki, a do ich "namówienia" nie trzeba było wiele. Zwłaszcza, gdy jeszcze mijana osoba miała u ciebie jakiś dług, a te Darkówna zawsze wyciągała z rękawa.
Ewentualnie, zawsze można było zażądać oddania przez kogoś różdżki i zrobić to samemu. Wiadome, cudza to nie to samo, ale to było zwykłe Accio, do cholery! Tyle czyjąś giętką różdżką chyba wyczaruje.
Westchnęła i wbiła wzrok w miejsce, gdzie znajdowała się jej zlokalizowana wreszcie różdżka.
- Dobra, oddaj mi różdżkę, a ci coś zagram. Dostaniesz prywatny występ na skrzypcach, gitarze albo pianinie. Do wyboru. I tak miałam poćwiczyć. - Zerknęła na niego i uniosła brew.
- Podoba się? - mruknęła z nadzieją, że nie uzna tego z nudziarstwo, którego wolałby unikać. Właściwie, nie znała jego podejścia do muzyki, ale jakąś chyba lubił, prawda? Coś powinna znaleźć.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 8:45 pm
Nie odpowiedziała mu? Pozwoliła mu na taką uwagę i zabrakło jej celnej riposty? Nie, nie tak się bawili. Nie satysfakcjonowała go taka 'wygrana'. Był gotów ciągnąć temat, gdyby nie dostrzegł gdzie wpatrywała się nastolatka.
No, tak. Różdżka. Tylko 14 i 1/4 cala, a wystarczy by zadowolić kobietę.
- Prywatny występ?
I tylko tyle?
Miała odzyskać najcenniejszy kawałek drewna w jej życiu i chciała mu coś zagrać? Jakby to było coś wyjątkowego... Irytek też grał i to na wszystkim co kiedykolwiek znalazło się w Hogwarcie. Każdy instrument był nową zabawką, którą fajnie się opanowywało, aż w pewnym momencie większość klasyków przestawało być wyzwaniem, a na własne inspiracje brakowało kreatywności. I wtedy sprzęt szedł w odstawkę, pozostawiając samą umiejętność, która w amortalnym umyśle nigdy nie rdzewiała.
- I będziesz tylko grać? - upewnił się, tak jakby oczekiwał, że to nie wszystko.
- Zaśpiewasz chociaż coś do tego?
No, tak. Różdżka. Tylko 14 i 1/4 cala, a wystarczy by zadowolić kobietę.
- Prywatny występ?
I tylko tyle?
Miała odzyskać najcenniejszy kawałek drewna w jej życiu i chciała mu coś zagrać? Jakby to było coś wyjątkowego... Irytek też grał i to na wszystkim co kiedykolwiek znalazło się w Hogwarcie. Każdy instrument był nową zabawką, którą fajnie się opanowywało, aż w pewnym momencie większość klasyków przestawało być wyzwaniem, a na własne inspiracje brakowało kreatywności. I wtedy sprzęt szedł w odstawkę, pozostawiając samą umiejętność, która w amortalnym umyśle nigdy nie rdzewiała.
- I będziesz tylko grać? - upewnił się, tak jakby oczekiwał, że to nie wszystko.
- Zaśpiewasz chociaż coś do tego?
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 9:26 pm
Westchnęła ciężko. Nie był tą propozycją zachwycony, ale chyba nawet się tego po nim nie spodziewała. Występ na skrzypcach może i nie był dla niego niczym pasjonującym, ale ona sama tak naprawdę nie miała mu zbyt wiele do zaoferowania. Może i potrafił się z nią dobrze bawić i dogadać, a dziewczyna była inteligentna, wygadana i intrygująca, ale był jeden problem. Na co dzień robiła głównie rzeczy, które poltergeist uznałby za nudne. Ona nie wygłupiała się, nie robiła ludziom kawałów ani nie wpadała na szalone pomysły łamiące regulamin. Zamiast tego spędzała godziny nad książkami, na zajęciach dodatkowych i przeróżnych ćwiczeniach. Ona przez cały dzień była w stanie robić rzeczy, które on uznałby za potwornie nudne. Prawda była taka, że nawet ciężko było jej wymyślić coś, co chciałaby robić, a przy czym on nie zacząłby ostentacyjnie ziewać.
I jak tu miała mu coś lepszego zaproponować? Może nie wiedział, ale muzyka naprawdę była najlepszym pomysłem, jaki przyszedł jej do głowy. Z resztą, nie zamierzała stawać na głowie czy błagać go na kolanach o podanie jej różdżki. Nadal uważała, że JAKOŚ by sobie poradziła z jej odzyskaniem. O ile tylko rudzielec nie poleciałby tam ze złośliwym uśmieszkiem i nie zwinąłby patyka pod pazuchę. Wtedy byłby już większy problem.
Śpiewanie...
Skrzywiła się delikatnie.
- Śpiewania zbyt często nie ćwiczę, ale mogę spróbować - stwierdziła powoli i trochę sceptycznie. W myślach już zaczęła szukać utworu, który byłaby w stanie jakoś dobrze zagrać i do niego zaśpiewać. Musiała go znać na tyle dobrze, by poradzić sobie z obiema rzeczami na raz i żadnej nie zaniedbać. Wbrew pozorom, to nie szło tak łatwo i naturalnie, jak się niektórym wydawało.
I jak tu miała mu coś lepszego zaproponować? Może nie wiedział, ale muzyka naprawdę była najlepszym pomysłem, jaki przyszedł jej do głowy. Z resztą, nie zamierzała stawać na głowie czy błagać go na kolanach o podanie jej różdżki. Nadal uważała, że JAKOŚ by sobie poradziła z jej odzyskaniem. O ile tylko rudzielec nie poleciałby tam ze złośliwym uśmieszkiem i nie zwinąłby patyka pod pazuchę. Wtedy byłby już większy problem.
Śpiewanie...
Skrzywiła się delikatnie.
- Śpiewania zbyt często nie ćwiczę, ale mogę spróbować - stwierdziła powoli i trochę sceptycznie. W myślach już zaczęła szukać utworu, który byłaby w stanie jakoś dobrze zagrać i do niego zaśpiewać. Musiała go znać na tyle dobrze, by poradzić sobie z obiema rzeczami na raz i żadnej nie zaniedbać. Wbrew pozorom, to nie szło tak łatwo i naturalnie, jak się niektórym wydawało.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 9:56 pm
- Zaśpiewaj coś teraz. - bo po co czekać? Szukać sali, tych skrzypiec czy pianina, a potem zastanawiać nad odpowiednią nutą, skoro on chciał ją usłyszeć już w tej chwili!
Pasowało mu takie targowanie się z nią. Ona nie wiedziała jak miałaby z nim spędzać czas, ale Irytek nie oczekiwał od niej cudów na kiju, nie tym razem przynajmniej. Była blisko, była jego i miała cały dzień wolny. Nie dał się jej wprawdzie wyspać i nawet porządnie nie zjadła, ale nic straconego, mieli czas to naprawić! I on wpadł już nawet pomysł jak to wszystko pogodzić z własnym wyobrażeniem ciekawie minionego przedpołudnia.
- Co lubisz jeść? - zapytał nagle, nie przejmując się kwestią wciąż tkwiącej pod sufitem różdżki. Takie skakanie z tematu na temat było u niego typowe, zwłaszcza jak jeden z nich nie rozwijał się po jego myśli.
- Nat... - zaczął nagle, jakoś nieobecnie. Magiczny patyk przy suficie drgnął, po czym wyrwał się ze swego tymczasowego więzienia i podleciał do pary, zawisając za głową poltergeista, na tyle daleko by ślizgonka nie mogła go dosięgnąć.
- Pocałuj mnie. - zażądał spokojnie, nie odrywając od niej skupionego spojrzenia krwistych tęczówek.
- I chodź ze mną na randkę.
Pasowało mu takie targowanie się z nią. Ona nie wiedziała jak miałaby z nim spędzać czas, ale Irytek nie oczekiwał od niej cudów na kiju, nie tym razem przynajmniej. Była blisko, była jego i miała cały dzień wolny. Nie dał się jej wprawdzie wyspać i nawet porządnie nie zjadła, ale nic straconego, mieli czas to naprawić! I on wpadł już nawet pomysł jak to wszystko pogodzić z własnym wyobrażeniem ciekawie minionego przedpołudnia.
- Co lubisz jeść? - zapytał nagle, nie przejmując się kwestią wciąż tkwiącej pod sufitem różdżki. Takie skakanie z tematu na temat było u niego typowe, zwłaszcza jak jeden z nich nie rozwijał się po jego myśli.
- Nat... - zaczął nagle, jakoś nieobecnie. Magiczny patyk przy suficie drgnął, po czym wyrwał się ze swego tymczasowego więzienia i podleciał do pary, zawisając za głową poltergeista, na tyle daleko by ślizgonka nie mogła go dosięgnąć.
- Pocałuj mnie. - zażądał spokojnie, nie odrywając od niej skupionego spojrzenia krwistych tęczówek.
- I chodź ze mną na randkę.
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 10:19 pm
O nie...
Pokręciła głową, wpatrując się mu w twarz.
- Bez muzyki nie śpiewam. Za słabe wyczucie rytmu - stwierdziła. W tym zamierzała być nieugięta. Darkówna nienawidziła robić czegoś kiepsko, kiedy wiedziała, że mogła to zrobić lepiej, idąc nieco inna drogą. Właściwie, ona nigdy nie lubiła robić niczego kiepsko. Pani perfekcyjna nie godziła się na półśrodki. Mania kontroli wkradała się we wszystkie aspekty jej życia. Zawsze musiała dopiąć sprawy na ostatni guzik, by być w pełni usatysfakcjonowaną.
Chciała się dalej zapierać przed takim występem, ale Irytek już przeskoczył na inny temat, co trochę ją zaskoczyło, bo nowe pytanie nie było zupełnie związane z dotychczasową rozmową.
- Lubię wiele rzeczy. - Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad przykładem. - Lubię pieczone jabłka. Nie podaje się ich tutaj często, ale w domu je czasami robię. - Nie była to jej ulubiona potrawa, jeśli w ogóle można to było tak nazwać, ale akurat to przyszło jej w tym momencie do głowy.
Kolejnego przykładu nie udało jej się wymyślić, bo rudzielec już wystartował z nowym tematem.
Irytek w trybie "Nadpobudliwość". Zaczynam się bać, że utonę, zalana przez jego galopujące myśli.
Tego, co powiedział na końcu się nie spodziewała.
Tak, przyznała, że go kocha. Tak, on tez jej to powiedział. Tak, całowali się i nie miał oporów przed pchaniem do niej rąk. Tak, przed chwilą błagał ją, żeby nigdy nie odchodziła. Tak, spał na niej pół nocy, bo wpakował jej się do łóżka. Tak, zamierzała z nim zostać na wieki. Tak, ciężko było jej sobie wyobrazić z kimś bliższą relację niż z nim.
Ale żeby iść na randkę? Przez tę propozycję ją na chwilę zamurowało.
- Okeeej. Możemy spróbować - zgodziła się ostrożnie. Próbowanie nowych rzeczy było w końcu ciekawe, nie? Problem w tym, że tego akurat jakoś nigdy nie chciała próbować, ale co tam. Raz się żyje, nie? Z resztą, była nawet trochę ciekawa, jak to w jego wykonaniu może wyglądać.
Objęła go za szyję i pocałowała tak, jak sobie tego zażyczył.
Pokręciła głową, wpatrując się mu w twarz.
- Bez muzyki nie śpiewam. Za słabe wyczucie rytmu - stwierdziła. W tym zamierzała być nieugięta. Darkówna nienawidziła robić czegoś kiepsko, kiedy wiedziała, że mogła to zrobić lepiej, idąc nieco inna drogą. Właściwie, ona nigdy nie lubiła robić niczego kiepsko. Pani perfekcyjna nie godziła się na półśrodki. Mania kontroli wkradała się we wszystkie aspekty jej życia. Zawsze musiała dopiąć sprawy na ostatni guzik, by być w pełni usatysfakcjonowaną.
Chciała się dalej zapierać przed takim występem, ale Irytek już przeskoczył na inny temat, co trochę ją zaskoczyło, bo nowe pytanie nie było zupełnie związane z dotychczasową rozmową.
- Lubię wiele rzeczy. - Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad przykładem. - Lubię pieczone jabłka. Nie podaje się ich tutaj często, ale w domu je czasami robię. - Nie była to jej ulubiona potrawa, jeśli w ogóle można to było tak nazwać, ale akurat to przyszło jej w tym momencie do głowy.
Kolejnego przykładu nie udało jej się wymyślić, bo rudzielec już wystartował z nowym tematem.
Irytek w trybie "Nadpobudliwość". Zaczynam się bać, że utonę, zalana przez jego galopujące myśli.
Tego, co powiedział na końcu się nie spodziewała.
Tak, przyznała, że go kocha. Tak, on tez jej to powiedział. Tak, całowali się i nie miał oporów przed pchaniem do niej rąk. Tak, przed chwilą błagał ją, żeby nigdy nie odchodziła. Tak, spał na niej pół nocy, bo wpakował jej się do łóżka. Tak, zamierzała z nim zostać na wieki. Tak, ciężko było jej sobie wyobrazić z kimś bliższą relację niż z nim.
Ale żeby iść na randkę? Przez tę propozycję ją na chwilę zamurowało.
- Okeeej. Możemy spróbować - zgodziła się ostrożnie. Próbowanie nowych rzeczy było w końcu ciekawe, nie? Problem w tym, że tego akurat jakoś nigdy nie chciała próbować, ale co tam. Raz się żyje, nie? Z resztą, była nawet trochę ciekawa, jak to w jego wykonaniu może wyglądać.
Objęła go za szyję i pocałowała tak, jak sobie tego zażyczył.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 10:41 pm
Dobra, dobra, nie ważne. Nie chcesz to nie śpiewaj.
Och, jabłka? To całkiem realna zachcianka, da się skombinować. Akurat bardziej widział ją pałaszującą winogrona, to takie wyrafinowane i od wieków kojarzone z arystokracją, ale ona była wyjątkowa, więc nie dziwne, że i tu go zaskoczyła.
Zgodziła się? Zgodziła się! To... to co teraz? Ach, patyk, jasne. Różdżka wylądowała w jego dłoni i została przekazana prawowitej właścicielce w momencie w którym ich usta się zetknęły. Niech ma i się cieszy, najwyżej znowu ją podkradnie. To było tak bezczelnie proste, że aż nie chciało mu się tego nadużywać. Jeszcze by się za szybko znudził...
Randka. Był już na jednej, więc wiedział co robić. Odstawił nastolatkę na ziemię i przyjrzał się jej krytycznie. Musiała się przebrać, choć nie tylko ze względu na porwane spodnie. Mercedes pobiegła do sypialni by się wyszykować, kiedy namówiła go na schadzkę, więc uznał, że to normalne zachowanie młodych czarownic w takiej sytuacji. Do tego umówili się o konkretnej godzinie, ale Irytek nie chciał czekać do wieczora, ani najlepiej wcale!
- Wyczaruj sobie nowe ubranie i chodź za mną. - polecił rzeczowo, wspominając jak to było z pięcioroczną gryfonką, gdy odebrał ją o umówionej godzinie by zaprowadzić w wybrane miejsce. Tutaj pomijali etap latania do dormitorium i z powrotem, więc pozostało tylko zaczekać aż brunetka zrobi się jednym ruchem nadgarstka na bóstwo i wyrazi gotowość. Wyczekująco przyglądał się jej, ciekaw jakiej to zaawansowanej magii pokroju Lumos postanowi użyć przed ich pierwszym, oficjalnym rendez-vous.
Och, jabłka? To całkiem realna zachcianka, da się skombinować. Akurat bardziej widział ją pałaszującą winogrona, to takie wyrafinowane i od wieków kojarzone z arystokracją, ale ona była wyjątkowa, więc nie dziwne, że i tu go zaskoczyła.
Zgodziła się? Zgodziła się! To... to co teraz? Ach, patyk, jasne. Różdżka wylądowała w jego dłoni i została przekazana prawowitej właścicielce w momencie w którym ich usta się zetknęły. Niech ma i się cieszy, najwyżej znowu ją podkradnie. To było tak bezczelnie proste, że aż nie chciało mu się tego nadużywać. Jeszcze by się za szybko znudził...
Randka. Był już na jednej, więc wiedział co robić. Odstawił nastolatkę na ziemię i przyjrzał się jej krytycznie. Musiała się przebrać, choć nie tylko ze względu na porwane spodnie. Mercedes pobiegła do sypialni by się wyszykować, kiedy namówiła go na schadzkę, więc uznał, że to normalne zachowanie młodych czarownic w takiej sytuacji. Do tego umówili się o konkretnej godzinie, ale Irytek nie chciał czekać do wieczora, ani najlepiej wcale!
- Wyczaruj sobie nowe ubranie i chodź za mną. - polecił rzeczowo, wspominając jak to było z pięcioroczną gryfonką, gdy odebrał ją o umówionej godzinie by zaprowadzić w wybrane miejsce. Tutaj pomijali etap latania do dormitorium i z powrotem, więc pozostało tylko zaczekać aż brunetka zrobi się jednym ruchem nadgarstka na bóstwo i wyrazi gotowość. Wyczekująco przyglądał się jej, ciekaw jakiej to zaawansowanej magii pokroju Lumos postanowi użyć przed ich pierwszym, oficjalnym rendez-vous.
- Natalie Dark
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 11:26 pm
Uśmiechnęła się, kiedy odzyskała różdżkę i już chciała ją odłożyć, gdy przypomniała sobie o tym, jak wyglądały jej spodnie. Machnęła więc patykiem i popruta nogawka zaczęła się zaszywać. Może spodnie nie wyglądały po tym na nienaruszone, ale przynajmniej nie odsłaniały już jej nogi.
Podniosła na niego szybko oczy, słysząc przekonanie w jego głosie i polecenie. Skrzywiła się i pokręciła głową.
- To tak łatwo nie działa. Przez te głupie formułki, niektóre sprawy trzeba robić na około. - Westchnęła ciężko i odszukała w myślach najlepsze rozwiązanie.
Przymknęła oczy i skoncentrowała się na tym, co było jej potrzebne.
Pod łóżkiem leżał rzadko wyciągany pakunek. Jeśli tylko uda się jego ciężarem otworzyć drzwi czy coś, to w końcu tu przyleci, prawda? Warto przynajmniej spróbować. Skupiła się na tym, czego potrzebowała i machnęła różdżką. Accio może i było kiepskie na długie dystanse, ale dzisiaj musiało wystarczyć.
- Kiedy czarodzieje zrezygnowali z normalnego korzystania z magii i przerzucili się na różdżki, zaczęli wymyślać te wszystkie głupie zaklęcia. Niby bywają wielofunkcyjne, ale jak raz czegoś potrzebujesz, to tego akurat nikt nie wymyślił - burknęła z irytacją.
Po dłuższej chwili usłyszała jak coś dobija się do jednych z drzwi do sali.
Nareszcie.
Machnęła ponownie różdżką, by drzwi się otworzyły, a potrzebne jej ubranie wreszcie do niej trafiło. Podniosła paczkę, która wylądowała przed nią na ziemi i wydobyła z niej poskładany czarny materiał.
Prezent od wuja, który dostała kiedyś na jakąś okazję. Ubrała ją raz i więcej nie nosiła. Rzadko zakładała sukienki, ale w tym momencie wydawała się jej ona najlepszą opcją. Poza tym, była jedynym ubraniem, które miało chociaż cień szans tutaj dotrzeć. Reszta nie wydostałaby się nawet z szafy.
Przerzuciła sobie przez głowę materiał, znikając przy tym spodnie i koszulę. Będzie za nimi tęskniła, bo w tym miesiącu naprawdę zaczynało jej już brakować ciuchów, ale jak szaleć, to szaleć. Miała się dzisiaj bawić, to będzie to robić. A poza tym, nie mogła przecież rozczarować poltergeista. Zażyczył sobie, by załatwiła sobie ciuchy na miejscu, to chciała to zrobić. Na tyle, na ile potrafiła.
I tak oto Natalie po kilku minutach stała przed nim w prostej czarnej sukience za kolano. Może i strój pod żadnym względem nie wydawał się modny, ale z pewnością pasował do jej sylwetki i względnie do stylu.
Podniosła na niego szybko oczy, słysząc przekonanie w jego głosie i polecenie. Skrzywiła się i pokręciła głową.
- To tak łatwo nie działa. Przez te głupie formułki, niektóre sprawy trzeba robić na około. - Westchnęła ciężko i odszukała w myślach najlepsze rozwiązanie.
Przymknęła oczy i skoncentrowała się na tym, co było jej potrzebne.
Pod łóżkiem leżał rzadko wyciągany pakunek. Jeśli tylko uda się jego ciężarem otworzyć drzwi czy coś, to w końcu tu przyleci, prawda? Warto przynajmniej spróbować. Skupiła się na tym, czego potrzebowała i machnęła różdżką. Accio może i było kiepskie na długie dystanse, ale dzisiaj musiało wystarczyć.
- Kiedy czarodzieje zrezygnowali z normalnego korzystania z magii i przerzucili się na różdżki, zaczęli wymyślać te wszystkie głupie zaklęcia. Niby bywają wielofunkcyjne, ale jak raz czegoś potrzebujesz, to tego akurat nikt nie wymyślił - burknęła z irytacją.
Po dłuższej chwili usłyszała jak coś dobija się do jednych z drzwi do sali.
Nareszcie.
Machnęła ponownie różdżką, by drzwi się otworzyły, a potrzebne jej ubranie wreszcie do niej trafiło. Podniosła paczkę, która wylądowała przed nią na ziemi i wydobyła z niej poskładany czarny materiał.
Prezent od wuja, który dostała kiedyś na jakąś okazję. Ubrała ją raz i więcej nie nosiła. Rzadko zakładała sukienki, ale w tym momencie wydawała się jej ona najlepszą opcją. Poza tym, była jedynym ubraniem, które miało chociaż cień szans tutaj dotrzeć. Reszta nie wydostałaby się nawet z szafy.
Przerzuciła sobie przez głowę materiał, znikając przy tym spodnie i koszulę. Będzie za nimi tęskniła, bo w tym miesiącu naprawdę zaczynało jej już brakować ciuchów, ale jak szaleć, to szaleć. Miała się dzisiaj bawić, to będzie to robić. A poza tym, nie mogła przecież rozczarować poltergeista. Zażyczył sobie, by załatwiła sobie ciuchy na miejscu, to chciała to zrobić. Na tyle, na ile potrafiła.
I tak oto Natalie po kilku minutach stała przed nim w prostej czarnej sukience za kolano. Może i strój pod żadnym względem nie wydawał się modny, ale z pewnością pasował do jej sylwetki i względnie do stylu.
- Irytek
Re: Sala Wejściowa
Nie Mar 20, 2016 11:56 pm
Niech to, poruszył strunę wykładów, na stałe wbudowaną w ślizgonkę. Wystarczyło coś źle powiedzieć i się zaczynało gderanie... Gdyby to było chociaż na jakiś ciekawy temat!
Przewrócił oczami, znajdując w sobie jakieś uciułane resztki cierpliwości, gdy Darkówna męczyła Accio. Hipokryta, sam nie widział nic złego w marnowaniu jej czasu czy zawracaniu głowy, ale kiedy chodziło o jego, to nagle zaczynał się gorączkować. Ostentacyjnie wyjął z kieszeni marynarki podkradzione komuś pióro i zaczął się nim bawić, oskubując promień po promieniu, gdy coś mignęło tuż obok niego. Uniósł leniwie wzrok za paczką akurat w momencie, gdy dziewczyna wzięła się już za przebieranie. Z początku wyglądało to dziwne, zakładanie kolejnej warstwy na poprzednie ubranie, ale kiedy została w samej sukience...
W wielkim skrócie? Wyglądała przecudnie. Irytek bez słowa zniknął, by za chwilę pojawić się za nią i nie pytając nastolatki o zdanie, zacząć pleść jej loki w luźny warkocz. Gdy skończył, przewiązał je wstążką, czerwoną, gdyż tylko taką przy sobie w tej chwili znalazł. Następnie objął ją w pasie i przytulił do siebie, całując po karku wzdłuż kręgosłupa, na tyle daleko na ile pozwalała mu sukienka. Nie komplementował jej, nie widział takiej potrzeby. Przecież było jasne, że mu się podoba, zwłaszcza idealna długość kreacji, która pozwalała mu wygodnie wsunąć rękę między uda dziewczyny, choć materiał wcale wiele nie odsłaniał.
Oni mieli chyba coś robić... Ale to nie ważne, mogło zaczekać. Natalie pierwszy raz pokazała mu się w sukience i wrażenia jakie na nim wywarła naprawdę nie trzeba było dodatkowo opisywać. Wystarczyło, że mruczał jej do ucha niczym kot, ani na chwilę nie wypuszczając z rąk.
Przewrócił oczami, znajdując w sobie jakieś uciułane resztki cierpliwości, gdy Darkówna męczyła Accio. Hipokryta, sam nie widział nic złego w marnowaniu jej czasu czy zawracaniu głowy, ale kiedy chodziło o jego, to nagle zaczynał się gorączkować. Ostentacyjnie wyjął z kieszeni marynarki podkradzione komuś pióro i zaczął się nim bawić, oskubując promień po promieniu, gdy coś mignęło tuż obok niego. Uniósł leniwie wzrok za paczką akurat w momencie, gdy dziewczyna wzięła się już za przebieranie. Z początku wyglądało to dziwne, zakładanie kolejnej warstwy na poprzednie ubranie, ale kiedy została w samej sukience...
W wielkim skrócie? Wyglądała przecudnie. Irytek bez słowa zniknął, by za chwilę pojawić się za nią i nie pytając nastolatki o zdanie, zacząć pleść jej loki w luźny warkocz. Gdy skończył, przewiązał je wstążką, czerwoną, gdyż tylko taką przy sobie w tej chwili znalazł. Następnie objął ją w pasie i przytulił do siebie, całując po karku wzdłuż kręgosłupa, na tyle daleko na ile pozwalała mu sukienka. Nie komplementował jej, nie widział takiej potrzeby. Przecież było jasne, że mu się podoba, zwłaszcza idealna długość kreacji, która pozwalała mu wygodnie wsunąć rękę między uda dziewczyny, choć materiał wcale wiele nie odsłaniał.
Oni mieli chyba coś robić... Ale to nie ważne, mogło zaczekać. Natalie pierwszy raz pokazała mu się w sukience i wrażenia jakie na nim wywarła naprawdę nie trzeba było dodatkowo opisywać. Wystarczyło, że mruczał jej do ucha niczym kot, ani na chwilę nie wypuszczając z rąk.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach