- Severus Snape
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 9:56 pm
Severus już dawno nie był tak rozdrażniony. Właściwie, sam nie wiedział, co było przyczyną jego tak paskudnego humoru tego dnia. Nie miało to jednak najmniejszego znaczenia. Młody Ślizgon przemierzał korytarze Hogwartu w poszukiwaniu miejsca, którym mógłby się nacieszyć w ciszy i spokoju. Wszechobecny gwar doprowadzał go do szału, nie pozwalał się skupić. Nie dane było mu tez zaznać chwili odetchnienia w dormitorium, więc wyruszył na poszukiwania.
Zamek był ogromny i skrywał w sobie wiele tajemnic. Nie miał jednak ochoty ich odkrywać, nie tym razem. Wiedział natomiast, gdzie znajdowały się mało używane sale, przerobione bardziej na składziki niż pomieszczenia naukowe. Jednym ruchem dłoni nacisnął klamkę do jednego z takich pokoi i wszedł do środka upewniając się, iż nikt za nim nie podąża. Może i była to paranoja, jednak bardzo zależało mu na samotności.
Kiedy już znalazł się w środku i starł kurz z pierwszej ławki, rozsiadł się wygodnie wyciągając swój opasły, zabudowany skórzaną obwolutą notatnik. Przewiązany był brązowym sznurkiem, a ze środka wypadały luźne kartki, gdy tylko go otwierał. Co się w nim znajdowało? Tylko on jeden wiedział!
Zamek był ogromny i skrywał w sobie wiele tajemnic. Nie miał jednak ochoty ich odkrywać, nie tym razem. Wiedział natomiast, gdzie znajdowały się mało używane sale, przerobione bardziej na składziki niż pomieszczenia naukowe. Jednym ruchem dłoni nacisnął klamkę do jednego z takich pokoi i wszedł do środka upewniając się, iż nikt za nim nie podąża. Może i była to paranoja, jednak bardzo zależało mu na samotności.
Kiedy już znalazł się w środku i starł kurz z pierwszej ławki, rozsiadł się wygodnie wyciągając swój opasły, zabudowany skórzaną obwolutą notatnik. Przewiązany był brązowym sznurkiem, a ze środka wypadały luźne kartki, gdy tylko go otwierał. Co się w nim znajdowało? Tylko on jeden wiedział!
- Irytek
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 10:21 pm
Samotność w Hogwarcie? W szkole pełnej duchów, tajemniczych stworów, dzieciaków, magii i pod nadzorem Irytka? Błagam was, przestańcie marzyć o takich głupotach, bo i tak wam nie grożą. Najbliżej izolacji była jedna z tych luźnych karteczek, która poleciała gdzieś, jak tylko zamaszyste otwarcie książki wprawiło ją w ruch. Normalnie upadłaby po chwili na ziemię, lecz nie tym razem! Zamiast wylądować na brudnej podłodze, zapisany wyrywek wzniósł się w górę, a w sali rozbrzmiał szyderczy głos.
- "Co dalej? Tak bardzo nie wiem, co ze sobą zrobić!" - w powietrzu można było dostrzec zarys kształtującego się, bezczelnego uśmiechu. Teatralność czytanych z pergaminu słów przesączona była zjadliwością i dobijającym cynizmem. Był tylko jeden buc wystarczająco wredny i nieczuły by kontynuować. - "Te oczy prześladują mnie od lat... a jednak! Jestem zbyt wielkim tchórzem, by coś z tym zrobić!" - niczym samozwańcze płomienie, kosmyki rudych włosów rozjarzyły się w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Chwilę później poltergeist był już w całej swej wątpliwej chwale, ledwo wstrzymując się od wybuchu śmiechem, chcąc skończyć wpierw jakże intrygujący zapis. - "Dobrze wiem, że wystarczyłoby się odezwać..." Awww, to takie urocze i... cholernie żałosne zarazem. - zerknął wymownie na ślizgona i oparł się łokciami o jego biurko, nachylając nad chłopakiem, trzymając jego zgubę pomiędzy palcami. - Skoro "dobrze wiesz" co zrobić, to to zrób, a nie włóczysz się po kątach i dajesz sobą pomiatać. - nie było nic interesującego w popychadle, Iryś nawet nie marnował czasu na dokuczanie Severusowi, bo robili to za niego wszyscy dookoła, zwłaszcza Potter z kolegami. Osobiście wisiało mu to i powiewało, ale jakoś tak ostatnio polubił zawracanie głowy pojedynczym, szukającym izolacji przypadkom. Poza tym to Snape wszedł akurat do tej sali w której dowcipniś szukał rozrywki.
- "Co dalej? Tak bardzo nie wiem, co ze sobą zrobić!" - w powietrzu można było dostrzec zarys kształtującego się, bezczelnego uśmiechu. Teatralność czytanych z pergaminu słów przesączona była zjadliwością i dobijającym cynizmem. Był tylko jeden buc wystarczająco wredny i nieczuły by kontynuować. - "Te oczy prześladują mnie od lat... a jednak! Jestem zbyt wielkim tchórzem, by coś z tym zrobić!" - niczym samozwańcze płomienie, kosmyki rudych włosów rozjarzyły się w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Chwilę później poltergeist był już w całej swej wątpliwej chwale, ledwo wstrzymując się od wybuchu śmiechem, chcąc skończyć wpierw jakże intrygujący zapis. - "Dobrze wiem, że wystarczyłoby się odezwać..." Awww, to takie urocze i... cholernie żałosne zarazem. - zerknął wymownie na ślizgona i oparł się łokciami o jego biurko, nachylając nad chłopakiem, trzymając jego zgubę pomiędzy palcami. - Skoro "dobrze wiesz" co zrobić, to to zrób, a nie włóczysz się po kątach i dajesz sobą pomiatać. - nie było nic interesującego w popychadle, Iryś nawet nie marnował czasu na dokuczanie Severusowi, bo robili to za niego wszyscy dookoła, zwłaszcza Potter z kolegami. Osobiście wisiało mu to i powiewało, ale jakoś tak ostatnio polubił zawracanie głowy pojedynczym, szukającym izolacji przypadkom. Poza tym to Snape wszedł akurat do tej sali w której dowcipniś szukał rozrywki.
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 10:32 pm
Siedem lat nauki, przebywania w tym zamku, a on dalej liczył na choć odrobinę prywatności. Z roku na rok było coraz gorzej, coraz mniej nadziei, że uda się znaleźć chociaż skrawek ziemi, po którym nikt inny w tym samym czasie nie będzie przechodził. Severus jak na prawdziwego introwertyka przystało, potrzebował samotności. Chociaż chwili, dziesięciu minut na cały tydzień. Tutaj jednak się tak nie dało.
Westchnął widząc, jak jego kartka upada na ziemię i już po nią sięgał, gdy ta nagle wzbiła się w powietrze. Szyderczy głos Irytka doszedł do jego uszu, a na policzkach pojawił się rumieniec wstydu. Co jak co, ale Snape musiał mieć potwornego pecha, skoro akurat ta część jego prywatnych zapisków dostała się w łapy parszywego ducha. Czy naprawdę nie mogła to być jakaś lakoniczna część opisująca zajęcia z Eliksirów? Albo nawet jego wewnętrzne wyrzucenie żalu na cokolwiek, byleby nie najskrytsze, najbardziej palące go uczucie?
- Bardzo śmieszne. - Burknął spoglądając w miejsce, w którym kartka zawisła. Po chwili ujrzał istotę, która dalej z niego drwiła. Chciał ukryć swoje zażenowanie, odburknąć coś odpowiedniego. Nie miał jednak na to siły, nie widział też większego sensu.
- Mógłbym odzyskać swoją kartkę? - Zapytał wyciągając dłoń w stronę Irytka. W połowie drogi jednak dotarły do niego jego ostatnie słowa, więc i ręka zamarła w powietrzu.
- To nic nie da. - Powiedział opuszczając dłoń i opierając łokieć o stół. Czyżby miał już tego wszystkiego tak dość, że nie baczył na słowa przy zawadiackim stworzeniu? Najwidoczniej siedem lat to wystarczająco dużo czasu, by Severus osiągnął limit swojej cierpliwości. Coraz bardziej zastanawiał się, czemu po prostu nie wykrzyczy jej tego wszystkiego w twarz i nie odejdzie ze świadomością, że zrobił wszystko, co mógł.
I tak znał jej odpowiedź, ale może to pozwoliłoby mu ruszyć do przodu?
Westchnął widząc, jak jego kartka upada na ziemię i już po nią sięgał, gdy ta nagle wzbiła się w powietrze. Szyderczy głos Irytka doszedł do jego uszu, a na policzkach pojawił się rumieniec wstydu. Co jak co, ale Snape musiał mieć potwornego pecha, skoro akurat ta część jego prywatnych zapisków dostała się w łapy parszywego ducha. Czy naprawdę nie mogła to być jakaś lakoniczna część opisująca zajęcia z Eliksirów? Albo nawet jego wewnętrzne wyrzucenie żalu na cokolwiek, byleby nie najskrytsze, najbardziej palące go uczucie?
- Bardzo śmieszne. - Burknął spoglądając w miejsce, w którym kartka zawisła. Po chwili ujrzał istotę, która dalej z niego drwiła. Chciał ukryć swoje zażenowanie, odburknąć coś odpowiedniego. Nie miał jednak na to siły, nie widział też większego sensu.
- Mógłbym odzyskać swoją kartkę? - Zapytał wyciągając dłoń w stronę Irytka. W połowie drogi jednak dotarły do niego jego ostatnie słowa, więc i ręka zamarła w powietrzu.
- To nic nie da. - Powiedział opuszczając dłoń i opierając łokieć o stół. Czyżby miał już tego wszystkiego tak dość, że nie baczył na słowa przy zawadiackim stworzeniu? Najwidoczniej siedem lat to wystarczająco dużo czasu, by Severus osiągnął limit swojej cierpliwości. Coraz bardziej zastanawiał się, czemu po prostu nie wykrzyczy jej tego wszystkiego w twarz i nie odejdzie ze świadomością, że zrobił wszystko, co mógł.
I tak znał jej odpowiedź, ale może to pozwoliłoby mu ruszyć do przodu?
- Irytek
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 11:06 pm
"Dziw bierze, że z takim nastawieniem udało ci się przeżyć aż tyle lat na tym świecie." Przewrócił oczami, bo na westchnięcie zabrakło mu chęci. Pesymizm jaki bił od czarnowłosego mieszał się z panującą ostatnio nerwową atmosferą przygotowań do końca roku, ważnych testów i planów wakacyjnych. Domieszek smutku jaki czuła lwia część siódmego rocznika wiążący się z pożegnaniem wieloletnich przyjaciół i po większości ostatecznym opuszczeniu magicznej szkoły wystarczyły Irytkowi do szybkiego wypalenia zapału i zamiast kontynuować drażnienie się z dobitym chłopakiem, sam usiadł, chociaż nie na krześle, tylko w powietrzu, wpatrując się w niego w milczeniu. Puścił kartkę, a ta opadła powoli na otwarty notatnik gdzie wylądowała pośród swych koleżanek. Poltergeist dłuższą chwilę przyglądał się poczynaniom czarodzieja, aż wreszcie ponownie zabrał głos, już mniej zgryźliwym tonem.
- Nawet jeśli to by nic nie zmieniło, nie rozumiem dlaczego wolisz się zadręczać i dusić to w sobie, zamiast wyjaśnić to raz, a porządnie i mieć za sobą. Przecież nikt cię za to nie zabije. Ba, nawet nie zrobiłoby to na nikim wrażenia i nie pogorszyło twojej sytuacji, bo i tak wszyscy poza nią od dawna się domyślają. - zmrużył oczy, w myślach analizując wygląd i postawę rozmówcy. Dostrzegał w nim wszystkie te cechy wyglądu i charakteru jakie drażniły otoczenie Snape'a i pomimo, iż dla niego były to rzeczy nieistotne, które nijak nie wpływały na jego opinię, to z doświadczenia wiedział czego ludzie oczekują po sobie nawzajem i jak łatwo zaskarbić sobie sympatię ogółu. Z indywidualnymi przypadkami było już ciężej, czasami nie chciało mu się wierzyć, że tak skrajnymi zachowaniami cechują się osobniki jednego gatunku! Były jednak wartości, które danego stulecia miały większe znaczenie w człowieku niż inne. Posiadanie ich definiowały czyiś status społeczny i traktowanie jakim daną osobę obdarzano. Na nieszczęście dla Severusa, moda na delikatnych, zamkniętych w sobie romantyków już dawno minęła. Rudzielec wyprostował się na nieistniejącym krześle i przechylił głowę. - Zresztą, całym sobą dajesz im dostatecznie dużo powodów do zaczepek, jedna więcej nie zrobi różnicy. - "Właściwie to ciekawe czemu Lily nigdy nie doradziła mu jak wziąć się w garść. Przecież nie od pierwszego roku ganiała za Jamesem. Pamiętam, że na początku te dwa samotniki razem przesiadywały w takich zakurzonych salach, gdzie godzinami gadali na jakieś nudne tematy." Tylko, że Evans dorosła i odnalazła się wśród rówieśników, zostawiając Seva samego na pastwę losu.
- Nawet jeśli to by nic nie zmieniło, nie rozumiem dlaczego wolisz się zadręczać i dusić to w sobie, zamiast wyjaśnić to raz, a porządnie i mieć za sobą. Przecież nikt cię za to nie zabije. Ba, nawet nie zrobiłoby to na nikim wrażenia i nie pogorszyło twojej sytuacji, bo i tak wszyscy poza nią od dawna się domyślają. - zmrużył oczy, w myślach analizując wygląd i postawę rozmówcy. Dostrzegał w nim wszystkie te cechy wyglądu i charakteru jakie drażniły otoczenie Snape'a i pomimo, iż dla niego były to rzeczy nieistotne, które nijak nie wpływały na jego opinię, to z doświadczenia wiedział czego ludzie oczekują po sobie nawzajem i jak łatwo zaskarbić sobie sympatię ogółu. Z indywidualnymi przypadkami było już ciężej, czasami nie chciało mu się wierzyć, że tak skrajnymi zachowaniami cechują się osobniki jednego gatunku! Były jednak wartości, które danego stulecia miały większe znaczenie w człowieku niż inne. Posiadanie ich definiowały czyiś status społeczny i traktowanie jakim daną osobę obdarzano. Na nieszczęście dla Severusa, moda na delikatnych, zamkniętych w sobie romantyków już dawno minęła. Rudzielec wyprostował się na nieistniejącym krześle i przechylił głowę. - Zresztą, całym sobą dajesz im dostatecznie dużo powodów do zaczepek, jedna więcej nie zrobi różnicy. - "Właściwie to ciekawe czemu Lily nigdy nie doradziła mu jak wziąć się w garść. Przecież nie od pierwszego roku ganiała za Jamesem. Pamiętam, że na początku te dwa samotniki razem przesiadywały w takich zakurzonych salach, gdzie godzinami gadali na jakieś nudne tematy." Tylko, że Evans dorosła i odnalazła się wśród rówieśników, zostawiając Seva samego na pastwę losu.
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 11:17 pm
Ślizgon sam nie wiedział, czemu kontynuował rozmowę. Mógł przecież zgarnąć swoje kartki i wyjść trzaskając drzwiami. Zachowałby wtedy swoje żale i uczucia tylko i wyłącznie dla siebie, nikt nie musiałby oglądać jego poranionego serca. Z drugiej strony, może właśnie nadszedł czas by to zmienić? Evans już dawno temu odnalazła swoją grupkę przyjaciół, podczas gdy on siedział w tych samych salach robiąc dokładnie to samo, tylko już bez niej. Każdy człowiek potrzebował kogoś, komu mógłby się wygadać, z kim mógłby podzielić się swoimi problemami. Severus nie był jednak pewien, czy Irytek był najodpowiedniejszą do tego osobą. Mimo wszystko - był. A to miało dość duże znaczenie w tej chwili.
- Właśnie w tym tkwi problem. Nie obchodzą mnie inni, tylko ona. Jak się dowie, pewnie odwróci się i zniknie z mojego życia. Tym razem na zawsze. - Odważne słowa padły z jego ust, szkoda, że były skierowane do ducha, a nie do głównej zainteresowanej. Mimo to, wyraził w nich całe swoje obawy. Od lat nie obchodziło go to, co sądzą o nim inni. Z tego powodu pozwalał sobą poniewierać, ignorował zaczepki i śmiechy za jego plecami. Gdyby jednak to ona się z niego śmiała, zapewne cierpiałby dużo bardziej. Wiedział, że w końcu nadejdzie taki dzień, w którym ich drogi się rozejdą. Już nić, która ich łączyła osłabła, a oni chwytali się jej niczym tonący brzytwy, próbując jednocześnie ją naprawić, załatać. Kiedy szkoła się skończy, a było do tego coraz bliżej, ona pójdzie w swoją stronę. Najprawdopodobniej, w stronę Jamesa Pottera. A on? Co z nim będzie? Czy miał jakiś plan na swoją przyszłość?
- Właśnie w tym tkwi problem. Nie obchodzą mnie inni, tylko ona. Jak się dowie, pewnie odwróci się i zniknie z mojego życia. Tym razem na zawsze. - Odważne słowa padły z jego ust, szkoda, że były skierowane do ducha, a nie do głównej zainteresowanej. Mimo to, wyraził w nich całe swoje obawy. Od lat nie obchodziło go to, co sądzą o nim inni. Z tego powodu pozwalał sobą poniewierać, ignorował zaczepki i śmiechy za jego plecami. Gdyby jednak to ona się z niego śmiała, zapewne cierpiałby dużo bardziej. Wiedział, że w końcu nadejdzie taki dzień, w którym ich drogi się rozejdą. Już nić, która ich łączyła osłabła, a oni chwytali się jej niczym tonący brzytwy, próbując jednocześnie ją naprawić, załatać. Kiedy szkoła się skończy, a było do tego coraz bliżej, ona pójdzie w swoją stronę. Najprawdopodobniej, w stronę Jamesa Pottera. A on? Co z nim będzie? Czy miał jakiś plan na swoją przyszłość?
- Irytek
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 11:45 pm
Uniósł jedną brew do góry, nie spuszczając bacznego spojrzenia czerwonych oczu z Severusa. Czy ten chłopak żartował? Wydawał się śmiertelnie poważny, ale przecież musiał mieć świadomość sytuacji w jakiej się znajdował. Nie był głupi, wbrew temu co twierdzili Huncwoci, a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu tego słowa. Mimo to Irytek zaczął od stwierdzenia jak najbardziej oczywistego.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona i tak zniknie z twojego życia, prawda? Masz ostatnie parę miesięcy by to zmienić, a marnujesz je na dokumentowaniu swoich rozczarowań w zakurzonych salach czy we własnym łóżku, kiedy nikogo nie ma w dormitorium. - jest takie urocze słowo na ludzi, którzy obserwują innych z ukrycia. Co jednak kiedy stalkerem jest istota paranormalna, a motywacją nie jest obsesja, tylko brak lepszego zajęcia? Oto kolejna zagadka dla filozofów tego świata. - W przeciwieństwie do niektórych, ty masz szansę zrobić coś z tym faktem i sprawić, że po ceremonii ukończenia szkoły Evans odejdzie z tego zamku w twoim towarzystwie, a nie Pottera. - "Zwłaszcza, że on ostatnio i tak woli siedzieć na treningach i przebywać z kolegami, niż za nią biegać. Doprawdy, najpierw mi przez nią grozi, a teraz ją ignoruje. Nigdy nie zrozumiem ludzi..." Siebie też przestawał rozumieć, gdy zauważył, że rozmawia na zupełnie nieinteresujące go tematy z jakimś siódmoroczniakiem, zamiast przeszkadzać krukonom w ich corocznym, rytualnym wręcz wkuwaniu do egzaminów końcowych. Westchnął, ale nie ruszył się z miejsca. Miał czas, nic go nie ominie. Nikt i tak nie zwróci uwagi na chwilę jego nieobecności w kluczowych miejscach Hogwartu. Prychnął pod nosem, czując jak ciężka atmosfera zaczyna mieć na niego coraz silniejszy wpływ. Chociaż nie był świadom co powoduje w nim takie wahania nastroju, odczuwał rosnącą irytację związaną z jego bezsilnością w tej strefie. Gdyby to od niego zależało, wolałby nieprzerwanie mieć energię i motywację jak za początku roku szkolnego. Im bliżej wakacji, tym mniej miał na cokolwiek ochotę.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona i tak zniknie z twojego życia, prawda? Masz ostatnie parę miesięcy by to zmienić, a marnujesz je na dokumentowaniu swoich rozczarowań w zakurzonych salach czy we własnym łóżku, kiedy nikogo nie ma w dormitorium. - jest takie urocze słowo na ludzi, którzy obserwują innych z ukrycia. Co jednak kiedy stalkerem jest istota paranormalna, a motywacją nie jest obsesja, tylko brak lepszego zajęcia? Oto kolejna zagadka dla filozofów tego świata. - W przeciwieństwie do niektórych, ty masz szansę zrobić coś z tym faktem i sprawić, że po ceremonii ukończenia szkoły Evans odejdzie z tego zamku w twoim towarzystwie, a nie Pottera. - "Zwłaszcza, że on ostatnio i tak woli siedzieć na treningach i przebywać z kolegami, niż za nią biegać. Doprawdy, najpierw mi przez nią grozi, a teraz ją ignoruje. Nigdy nie zrozumiem ludzi..." Siebie też przestawał rozumieć, gdy zauważył, że rozmawia na zupełnie nieinteresujące go tematy z jakimś siódmoroczniakiem, zamiast przeszkadzać krukonom w ich corocznym, rytualnym wręcz wkuwaniu do egzaminów końcowych. Westchnął, ale nie ruszył się z miejsca. Miał czas, nic go nie ominie. Nikt i tak nie zwróci uwagi na chwilę jego nieobecności w kluczowych miejscach Hogwartu. Prychnął pod nosem, czując jak ciężka atmosfera zaczyna mieć na niego coraz silniejszy wpływ. Chociaż nie był świadom co powoduje w nim takie wahania nastroju, odczuwał rosnącą irytację związaną z jego bezsilnością w tej strefie. Gdyby to od niego zależało, wolałby nieprzerwanie mieć energię i motywację jak za początku roku szkolnego. Im bliżej wakacji, tym mniej miał na cokolwiek ochotę.
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Sob Wrz 05, 2015 11:56 pm
Wiedział to. Bardzo dobrze zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę. Znał jednak Lily na tyle, by wiedzieć, kogo wybierze. Potter w jego oczach był nikim, żałosnym klasowym klaunem, za którym leciały dziewczyny tylko dlatego, że cierpiały na syndrom kobiety kochającej bad boya. W ich oczach musiał też być całkiem przystojny. Severus stanowił jego całkowite przeciwieństwo. Mało kto zwrócił na niego uwagę, a nawet jeśli to i tak nie dostrzegł jego wnętrza. Widzieli tylko i wyłącznie odludka w nieumytych włosach, który cały czas skrobał coś w swoim zeszycie i na marginesach książki.
Lily jako jedyna wiedziała, jaki naprawdę był Snape. I to bolało go chyba najbardziej, że mimo to i tak nie zwracała na niego uwagi. Nie w ten sposób o jakim on marzył. Ale może Irytek miał rację i czas wziąć sprawy we własne ręce? Dużo czasu i tak mu nie pozostało.
- Może masz rację. Podobno bardziej żałuje się tego, czego się nie zrobiło. - Mruknął czarodziej, który w normalnej sytuacji zapewne zirytowałby się faktem, że był obiektem stalkingu, podobnie jak wszyscy inni mieszkańcy Hogwartu.
- Tu się mylisz, bardzo dobrze znam jej odpowiedź. Serce Lily, choć kiedyś rozumiało mnie bez słów, obecnie należy do niego. - Dodał bezwładnie opuszczając głowę na blat ławki. Mruknął jeszcze coś pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, jakie to wszystko było żałosne i beznadziejne.
Wiedział, jaka będzie jej odpowiedź, wiedział, jaki będzie jej wybór. Mimo to, nie potrafił zatrzymać swoich uczuć dla siebie i wiedział, że w końcu wybuchnie. Któregoś dnia po prostu jej o tym powie, bo nie będzie miał siły dłużej udawać. Z drugiej strony, jak ślepym trzeba być, żeby nie widzieć tak silnego uczucia? Czemu ona jeszcze się nie domyśliła?
Lily jako jedyna wiedziała, jaki naprawdę był Snape. I to bolało go chyba najbardziej, że mimo to i tak nie zwracała na niego uwagi. Nie w ten sposób o jakim on marzył. Ale może Irytek miał rację i czas wziąć sprawy we własne ręce? Dużo czasu i tak mu nie pozostało.
- Może masz rację. Podobno bardziej żałuje się tego, czego się nie zrobiło. - Mruknął czarodziej, który w normalnej sytuacji zapewne zirytowałby się faktem, że był obiektem stalkingu, podobnie jak wszyscy inni mieszkańcy Hogwartu.
- Tu się mylisz, bardzo dobrze znam jej odpowiedź. Serce Lily, choć kiedyś rozumiało mnie bez słów, obecnie należy do niego. - Dodał bezwładnie opuszczając głowę na blat ławki. Mruknął jeszcze coś pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, jakie to wszystko było żałosne i beznadziejne.
Wiedział, jaka będzie jej odpowiedź, wiedział, jaki będzie jej wybór. Mimo to, nie potrafił zatrzymać swoich uczuć dla siebie i wiedział, że w końcu wybuchnie. Któregoś dnia po prostu jej o tym powie, bo nie będzie miał siły dłużej udawać. Z drugiej strony, jak ślepym trzeba być, żeby nie widzieć tak silnego uczucia? Czemu ona jeszcze się nie domyśliła?
- Irytek
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 12:24 am
No, co on nie powie... Śmieszna sprawa, bo nikt nie podejrzewałby poltergeista o jakiekolwiek uczucia, nawet on sam uparcie im przeczył, jednak kto mógł wiedzieć więcej o żałowaniu przeszłych błędów czy niedomówień od istoty egzystującej od całych stuleci, przed której oczami przewinęły się miliony ludzi? Pamiętał ich wszystkich i wiedział o nich więcej niż oni kiedykolwiek mieli okazję dowiedzieć się o nim. Nie miał mózgu, który mógłby mieć problemy z pomieszczeniem tak wielu zbędnych informacji. Brak obowiązków i nudę zabijał wiecznym śledzeniem innych, a to co o nich odkrył na zawsze zachowywał dla siebie. Niby rzecz oczywista, a jednak nie do pomyślenia, lecz nawet on chciał czasami coś komuś powiedzieć, coś zrobić, miał osoby, które nie chciał by go opuszczały. Ale i tak zostawał w końcu sam. Jak się zastanowić, mógł rozumieć obawy Snape'a lepiej niż ktokolwiek inny w tym zamku.
- Tu nie chodzi o to co uważasz, że ci odpowie. - skrzywił się. Chłopak o wiele za szybko się poddawał. Jasne, może i wątpliwe by gryfonka z dnia na dzień zapomniała o Rogaczu i rzuciła się w ramiona starego kolegi. Z niewyjaśnionych Irytkowi przyczyn ludzie nie działali w tak prosty sposób, a szkoda. Lecz mógł przecież zrobić coś więcej niż zwyczajnie walnąć jej formułkę i odejść z płaczem, gdy ta obdarzy go pokrzepiającym uśmiechem. Miał dostatecznie dużo czasu by się dla niej zmienić, żeby pokazać się jej z tej najlepszej strony i wykorzystać ignorancję Jamesa na swoją korzyść. Nie dawało to żadnej gwarancji powodzenia, ale przynajmniej Lilianna wiedziałaby co traci i podjęłaby świadomą, przemyślaną decyzję, zamiast porównywać zauroczenie charyzmatycznym ścigaczem swojej drużyny do mętnych wspomnień milszych, odległych chwil u boku innego. - ...ha! Powinienem cię zniechęcać do dziewczyny Pottera, a nie podpowiadać jak z nią postępować. - już pomijając fakt, że sam miał zerowe doświadczenie z ludzkimi samicami i jedyne czym się pożytkował to stare historie i dramaty jakich był świadkiem. Uśmiechnął się półgębkiem, odwracając spojrzenie za okno, wyglądając na usiane zielenią wzgórza. - W końcu mi zaufał czy coś. Jak się dowie to znowu zacznie się produkować, albo zmieni w te rogatą best... - umilkł, mocno się nad czymś zamyślając. Powoli przekręcił głowę i głosem w którym kryło się ziarenko niepewności zapytał. - Czym właściwie jest to wasze zaufanie?
- Tu nie chodzi o to co uważasz, że ci odpowie. - skrzywił się. Chłopak o wiele za szybko się poddawał. Jasne, może i wątpliwe by gryfonka z dnia na dzień zapomniała o Rogaczu i rzuciła się w ramiona starego kolegi. Z niewyjaśnionych Irytkowi przyczyn ludzie nie działali w tak prosty sposób, a szkoda. Lecz mógł przecież zrobić coś więcej niż zwyczajnie walnąć jej formułkę i odejść z płaczem, gdy ta obdarzy go pokrzepiającym uśmiechem. Miał dostatecznie dużo czasu by się dla niej zmienić, żeby pokazać się jej z tej najlepszej strony i wykorzystać ignorancję Jamesa na swoją korzyść. Nie dawało to żadnej gwarancji powodzenia, ale przynajmniej Lilianna wiedziałaby co traci i podjęłaby świadomą, przemyślaną decyzję, zamiast porównywać zauroczenie charyzmatycznym ścigaczem swojej drużyny do mętnych wspomnień milszych, odległych chwil u boku innego. - ...ha! Powinienem cię zniechęcać do dziewczyny Pottera, a nie podpowiadać jak z nią postępować. - już pomijając fakt, że sam miał zerowe doświadczenie z ludzkimi samicami i jedyne czym się pożytkował to stare historie i dramaty jakich był świadkiem. Uśmiechnął się półgębkiem, odwracając spojrzenie za okno, wyglądając na usiane zielenią wzgórza. - W końcu mi zaufał czy coś. Jak się dowie to znowu zacznie się produkować, albo zmieni w te rogatą best... - umilkł, mocno się nad czymś zamyślając. Powoli przekręcił głowę i głosem w którym kryło się ziarenko niepewności zapytał. - Czym właściwie jest to wasze zaufanie?
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 10:43 am
Chłopak pogrążył się na chwilę we własnych myślach, nie do końca wiedząc, co robić dalej. Z jednej strony, coraz więcej go motywowało do tego, by wreszcie wyznać Lily swoje uczucia. Z drugiej, strach przed utratą był większy, niż komukolwiek mogłoby się to wydawać. Niemniej jednak, Severus wiedział, że zbliża się moment, w którym będzie musiał podjąć ostateczną decyzję. Zbliżały się egzaminy, a co za tym idzie - koniec roku. Ostatniego w Hogwarcie, jeżeli teraz się nie zdecyduje, nie będzie miał już okazji.
- A o co? Znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, co odpowie, a nie wyobrażać to sobie. - Mruknął pod nosem chowając twarz w dłoniach. Nie bez powodu podkreślił jedno słowo w swojej wypowiedzi. Było ono na tyle istotne, że hamowało jakiekolwiek jego działanie od lat. Gdyby zorientował się, że kocha Lily kilka lat temu, zanim ich przyjaźń się rozpadła. Gdyby nie bał się wyrazić tego, co czuje. I najważniejsze, gdyby nie zepsuł tego wszystkiego, co ich łączyło swoim złym nastrojem i niewyparzonym językiem... Być może dzisiaj nie miałby takiego problemu, być może już dawno byłaby jego. Nie miał jednak co gdybać, bo to go donikąd nie zaprowadzi.
- Co? Przyjaźnisz się z Potterem, no kto by pomyślał. - Odpowiedział, a jego usta wykrzywiły się w sztucznym, dosyć nieprzyjemnym uśmiechu. No tak, nie miał się komu wyżalać tylko Irytkowi, który w dodatku jak widać konszachtuje z tym nędznym Huncwotem.
- Zaufał ci? No proszę, Potter i zaufanie do kogoś innego niż te jego podnóżki. - Burknął tylko zamykając swój notatnik i chcąc już odejść. Byle jak najdalej stworzenia, które z jednej strony go motywowało, a z drugiej oficjalnie przyznawało się do zażyłości z największym wrogiem Severusa. Już miał się podnieść i ruszyć w kierunku drzwi, kiedy pytanie z ust Irytka go powstrzymało. Nie było dla niego niczym dziwnym, że istota ta nie znała, nie tyle pojęcia, co prawdziwego znaczenia takiego słowa. Ponownie więc usiadł i spojrzał na niego przez chwilę się zastanawiając. Czym było zaufanie? Czy Snape umiał odpowiedzieć na to pytanie?
- Zaufanie to bardzo ważna rzecz w relacjach między ludźmi. Bez tego nie stworzysz przyjaźni, miłości. Musisz komuś bezgranicznie ufać, by móc powierzyć mu swoje życie. Ale większość ludzi nie jest tego warta, udają tylko, że im na tobie zależy, by potem wbić ci nóż w plecy. Zaufanie to coś, dzięki czemu wierzysz w inną osobę i jej intencje. Jesteś w stanie powierzyć jej swoje sekrety i wiesz, że nikomu ich nie zdradzi. - Powiedział opierając łokcie o blat ławki. Czy on komuś kiedykolwiek zaufał? Odpowiedź była prosta - Lily. Nikomu wcześniej, ani nikomu później nie udało się zdobyć jego zaufania, z resztą... Nikt nie próbował.
- A o co? Znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, co odpowie, a nie wyobrażać to sobie. - Mruknął pod nosem chowając twarz w dłoniach. Nie bez powodu podkreślił jedno słowo w swojej wypowiedzi. Było ono na tyle istotne, że hamowało jakiekolwiek jego działanie od lat. Gdyby zorientował się, że kocha Lily kilka lat temu, zanim ich przyjaźń się rozpadła. Gdyby nie bał się wyrazić tego, co czuje. I najważniejsze, gdyby nie zepsuł tego wszystkiego, co ich łączyło swoim złym nastrojem i niewyparzonym językiem... Być może dzisiaj nie miałby takiego problemu, być może już dawno byłaby jego. Nie miał jednak co gdybać, bo to go donikąd nie zaprowadzi.
- Co? Przyjaźnisz się z Potterem, no kto by pomyślał. - Odpowiedział, a jego usta wykrzywiły się w sztucznym, dosyć nieprzyjemnym uśmiechu. No tak, nie miał się komu wyżalać tylko Irytkowi, który w dodatku jak widać konszachtuje z tym nędznym Huncwotem.
- Zaufał ci? No proszę, Potter i zaufanie do kogoś innego niż te jego podnóżki. - Burknął tylko zamykając swój notatnik i chcąc już odejść. Byle jak najdalej stworzenia, które z jednej strony go motywowało, a z drugiej oficjalnie przyznawało się do zażyłości z największym wrogiem Severusa. Już miał się podnieść i ruszyć w kierunku drzwi, kiedy pytanie z ust Irytka go powstrzymało. Nie było dla niego niczym dziwnym, że istota ta nie znała, nie tyle pojęcia, co prawdziwego znaczenia takiego słowa. Ponownie więc usiadł i spojrzał na niego przez chwilę się zastanawiając. Czym było zaufanie? Czy Snape umiał odpowiedzieć na to pytanie?
- Zaufanie to bardzo ważna rzecz w relacjach między ludźmi. Bez tego nie stworzysz przyjaźni, miłości. Musisz komuś bezgranicznie ufać, by móc powierzyć mu swoje życie. Ale większość ludzi nie jest tego warta, udają tylko, że im na tobie zależy, by potem wbić ci nóż w plecy. Zaufanie to coś, dzięki czemu wierzysz w inną osobę i jej intencje. Jesteś w stanie powierzyć jej swoje sekrety i wiesz, że nikomu ich nie zdradzi. - Powiedział opierając łokcie o blat ławki. Czy on komuś kiedykolwiek zaufał? Odpowiedź była prosta - Lily. Nikomu wcześniej, ani nikomu później nie udało się zdobyć jego zaufania, z resztą... Nikt nie próbował.
- Irytek
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 3:22 pm
Machnął ręką na jego uparte trwanie przy swoim. "Wiedział", to świetnie, wręcz wspaniale! Czyli poza eliksirami był także dobry z telepatii, skoro zna uczucia i decyzje zmiennej niczym pogoda, dorastającej pannicy z którą od lat miał nikły kontakt? Ale niech uważa co chce, to jego życie, Irytkowi nie robiło żadnej różnicy jak się ono potoczy, zwłaszcza poza murami tej szkoły. No, chyba, że chłopak wróciłby jako profesor (hehe), albo obraz zasłużonego w dziejach czarodzieja. W oba szczerze wątpił, zwłaszcza w to pierwsze, jeśli wziąć pod uwagę aspołeczność Snape'a. Osobiście nie przekazałby mu roboty nawet woźnego.
Obserwował jak zbiera się i już ma wyjść, po samej wzmiance o Rogaczu. Cóż, wiedział, że ci dwaj za sobą nie przepadają, ale żeby od razu uciekać na wspomnienie imienia? Do tego nazwał jego i Irytka przyjaciółmi. Czy faktycznie tak brzmiała oficjalna nazwa relacji jakie łączyły poltergeista z huncwotem? Mógłby spędzić resztę dnia na rozważaniu tego, gdyby nie definicja zaufania w wykonaniu ślizgona. Przypomniała ona coś, co dopiero teraz w pełni zrozumiał.
"Wiem, że nie wygadasz. A wiesz dlaczego? Bo Ci zaufałem."
"Wiedzą tylko moi najbliżsi przyjaciele."
"Tylko najbliżsi przyjaciele..." Powtórzył w myślach. Potter mu ufał i zdradził coś o czym wiedzieli nieliczni. Rudzielec nie był pewien czy jest w stanie to docenić. Bo niby jak mógł komukolwiek bezgranicznie zaufać i powierzyć życie, skoro go nie posiadał? Przyjaźń, miłość, wszystko to było ważne dla ludzi, wymyślone przez nich i kultywowane. W czasie tworzenia tych pojęć nie brali pod uwagę innych rozumnych stworzeń o całkowicie różnej perspektywie. Być może to po prostu nie jest im przeznaczone?
- To faktycznie się przyjaźnimy. - odezwał się wreszcie, choć nie było to radosne wyznanie, a raczej coś na kształt formującej się dopiero świadomości faktu. - Ale w takim razie ty musisz ufać Evans, skoro na nią lecisz. Ale zarazem nie chcesz jej tego powiedzieć, co by oznaczało brak zaufania z twojej strony... - zmarszczył czoło i wbił czerwone oczy w bruneta. - To się wyklucza, wiesz? Albo ją kochasz i wierzysz w nią na tyle by się do tego przed nią przyznać, albo tylko sobie wmawiasz, że coś do niej czujesz. Inaczej cały twój wywód nie ma najmniejszego sensu.
Obserwował jak zbiera się i już ma wyjść, po samej wzmiance o Rogaczu. Cóż, wiedział, że ci dwaj za sobą nie przepadają, ale żeby od razu uciekać na wspomnienie imienia? Do tego nazwał jego i Irytka przyjaciółmi. Czy faktycznie tak brzmiała oficjalna nazwa relacji jakie łączyły poltergeista z huncwotem? Mógłby spędzić resztę dnia na rozważaniu tego, gdyby nie definicja zaufania w wykonaniu ślizgona. Przypomniała ona coś, co dopiero teraz w pełni zrozumiał.
"Wiem, że nie wygadasz. A wiesz dlaczego? Bo Ci zaufałem."
"Wiedzą tylko moi najbliżsi przyjaciele."
"Tylko najbliżsi przyjaciele..." Powtórzył w myślach. Potter mu ufał i zdradził coś o czym wiedzieli nieliczni. Rudzielec nie był pewien czy jest w stanie to docenić. Bo niby jak mógł komukolwiek bezgranicznie zaufać i powierzyć życie, skoro go nie posiadał? Przyjaźń, miłość, wszystko to było ważne dla ludzi, wymyślone przez nich i kultywowane. W czasie tworzenia tych pojęć nie brali pod uwagę innych rozumnych stworzeń o całkowicie różnej perspektywie. Być może to po prostu nie jest im przeznaczone?
- To faktycznie się przyjaźnimy. - odezwał się wreszcie, choć nie było to radosne wyznanie, a raczej coś na kształt formującej się dopiero świadomości faktu. - Ale w takim razie ty musisz ufać Evans, skoro na nią lecisz. Ale zarazem nie chcesz jej tego powiedzieć, co by oznaczało brak zaufania z twojej strony... - zmarszczył czoło i wbił czerwone oczy w bruneta. - To się wyklucza, wiesz? Albo ją kochasz i wierzysz w nią na tyle by się do tego przed nią przyznać, albo tylko sobie wmawiasz, że coś do niej czujesz. Inaczej cały twój wywód nie ma najmniejszego sensu.
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 4:33 pm
Severus uparcie trwał przy swoim. Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, to bardziej chciał przekonać siebie, niż jego. Znał Lily, a przynajmniej w to wierzył. Ufał, że zna ją lepiej niż ktokolwiek, że nadal wie, co siedzi w jej sercu. Cały Hogwart wiedział o jej zażyłościach z Potterem, więc to było oczywiste, że to on był jej jedynym. A mimo to, gdzieś głęboko w środku, Snape chciał wierzyć, że i dla niego znajdzie się miejsce w sercu rudowłosej Gryfonki. Problem w tym, że Humcwot i Ślizgon nienawidzili się na tyle, by wszyscy wokół wiedzieli, że nie da się z nimi usiedzieć w jednym pomieszczeniu. Evans musiała zdawać sobie z tego sprawę najlepiej i także ona powinna wiedzieć, że czas wyboru powoli się zbliżał. Co jednak miał zrobić Severus, by pomóc jej w tym wszystkim? Czy wyznanie uczuć miało ją przekonać do tego, że to on jest godzien być przy niej? A co jeśli to ją po prostu odstraszy?
Takie myśli krążyły po głowie Księcia Półkrwi od dłuższego czasu. Powoli jednak tracił jakąkolwiek nadzieję i desperacja narastała w nim z dnia na dzień. Dochodziło już do tego, że chciał jej to wszystko powiedzieć, byleby tylko mieć to za sobą!
- No widzisz. - Dodał krzywiąc się w udawanym uśmiechu. Potter i jego kolejny sprzymierzeniec, idealnie. A biedny Snape jak zawsze sam. Chociaż... Czy faktycznie tak było? Ostatnimi czasy napotkał na swojej drodze Krukonkę, która w przeciwieństwie do reszty uczniów nie unika go, nie śmieje się z niego ani nie upokarza. Może powinien wreszcie się na kogoś otworzyć i pozwolić sobie na, nie używając za dużych słów, koleżeństwo? W końcu szkoła i tak miała się niedługo skończyć, a sam Severus nadal nie wiedział, co ze sobą zrobi. Nie miał planu na przyszłość, choć w tym wieku powinien. Miał wrażenie, że mimo wielu cierpień jakie napotkał w Hogwarcie, będzie za nim tęsknić. Może faktycznie powinien tu kiedyś powrócić? Jako nauczyciel, powiedzmy, Obrony Przed Czarną Magią? No bo przecież nie będzie uczył Eliksirów, prawda? Ale cóż, odłóżmy na razie te dalekie plany, skoro Snape nie jest w stanie zdecydować się, co zrobić ze swoim ciągle rosnącym uczuciem do panny Evans, a czas... Tykał.
- To nie tak. Ufam jej i wiem, że nie mogłaby mnie za to wyśmiać. W końcu to Lily, nie byłaby w stanie wykorzystać tego przeciwko mnie. - Powiedział broniąc więzi, jaka między nimi istniała. To jednak sprawiło, że bardziej uwierzył w siebie i coraz mocniej pragnął po prostu wyjawić swoje uczucia!
- Po prostu boję się, co z nami będzie, kiedy się dowie. W końcu, ma Pottera. A ja jestem tylko starym przyjacielem, który... Zawiódł ją dosyć mocno. - Mruknął cicho zastanawiając się, czy aby na pewno był lepszy od Jamesa. To on zwyzywał ją od szlam, nie Huncwot. To on zawiódł ją, nie Potter. Czy aby na pewno był godzien, by być przy jej boku? Może ona widział to właśnie w ten sposób? Może kiedyś miał jeszcze jakąś szansę, ale tym wyskokiem na piątym roku ją zaprzepaścił?
Takie myśli krążyły po głowie Księcia Półkrwi od dłuższego czasu. Powoli jednak tracił jakąkolwiek nadzieję i desperacja narastała w nim z dnia na dzień. Dochodziło już do tego, że chciał jej to wszystko powiedzieć, byleby tylko mieć to za sobą!
- No widzisz. - Dodał krzywiąc się w udawanym uśmiechu. Potter i jego kolejny sprzymierzeniec, idealnie. A biedny Snape jak zawsze sam. Chociaż... Czy faktycznie tak było? Ostatnimi czasy napotkał na swojej drodze Krukonkę, która w przeciwieństwie do reszty uczniów nie unika go, nie śmieje się z niego ani nie upokarza. Może powinien wreszcie się na kogoś otworzyć i pozwolić sobie na, nie używając za dużych słów, koleżeństwo? W końcu szkoła i tak miała się niedługo skończyć, a sam Severus nadal nie wiedział, co ze sobą zrobi. Nie miał planu na przyszłość, choć w tym wieku powinien. Miał wrażenie, że mimo wielu cierpień jakie napotkał w Hogwarcie, będzie za nim tęsknić. Może faktycznie powinien tu kiedyś powrócić? Jako nauczyciel, powiedzmy, Obrony Przed Czarną Magią? No bo przecież nie będzie uczył Eliksirów, prawda? Ale cóż, odłóżmy na razie te dalekie plany, skoro Snape nie jest w stanie zdecydować się, co zrobić ze swoim ciągle rosnącym uczuciem do panny Evans, a czas... Tykał.
- To nie tak. Ufam jej i wiem, że nie mogłaby mnie za to wyśmiać. W końcu to Lily, nie byłaby w stanie wykorzystać tego przeciwko mnie. - Powiedział broniąc więzi, jaka między nimi istniała. To jednak sprawiło, że bardziej uwierzył w siebie i coraz mocniej pragnął po prostu wyjawić swoje uczucia!
- Po prostu boję się, co z nami będzie, kiedy się dowie. W końcu, ma Pottera. A ja jestem tylko starym przyjacielem, który... Zawiódł ją dosyć mocno. - Mruknął cicho zastanawiając się, czy aby na pewno był lepszy od Jamesa. To on zwyzywał ją od szlam, nie Huncwot. To on zawiódł ją, nie Potter. Czy aby na pewno był godzien, by być przy jej boku? Może ona widział to właśnie w ten sposób? Może kiedyś miał jeszcze jakąś szansę, ale tym wyskokiem na piątym roku ją zaprzepaścił?
- Irytek
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 4:58 pm
Przerwałby mu już w połowie pierwszego zdania, ale powstrzymał się i dał chłopakowi dokończyć. Łudził się chyba, że Snape wyjaśni mu motywy nim kierujące, ale nie. Nie ma szans by Irytek to zrozumiał. Patrzył na ślizgona, słuchał go uważnie i za cholerę nie widział tego wielkiego problemu z którym brunet się podobno zmagał. Jak dla niego sytuacja była prosta i klarowna.
- Czyli... kochasz ją i jej ufasz. I wiesz, że cię nie wyśmieje i nie wykorzysta tego wyznania przeciwko tobie. Przyjaźnicie się od lat i tylko raz mieliście sprzeczkę (przy której nawet byłem, ale kij z tym) o pierdołę, pozłościliście się x czasu, ale to za wami i znowu jesteście sobie bliscy. Właściwie nie ma szans by wasza więź się rozpadła z powodu szczerości, skoro tak długo się znacie i tyle czasu byliście dla siebie nawzajem. - przedstawił skrót sytuacji, a następnie zadał to jedno pytanie, które nie dawało mu spokoju. - A ty dalej boisz się co ona zrobi jak się dowie? - wstał i oparł się dłońmi o blat biurka, pochylając nad czarodziejem i wpatrując w niego z niedowierzaniem. - Serio? - powtórzył dla upewnienia, pokręcił głową i zawisł w powietrzu zrezygnowany. Powtarzał to przy każdej okazji, ale największą i niezmienną prawdą wszechświata był fakt, że on nigdy, przenigdy nie zrozumie ludzi. Nie ważne ile lat upłynie, ile rozmów i obserwacji przeprowadzi. Nie dane było mu pojąć umysłu człowieka i koniec tematu. - W takim razie faktycznie lepiej zostawić cię samego. - zniknął tak nagle i bez ostrzeżenia, jak zwykł się pojawiać. Ta dyskusja go przerosła... albo go znudziła, kto tam wie? W końcu był czymś innym i nieznanym, nie sposób było przewidzieć jego poczynań, czy odgadnąć myśli.
[zw]
- Czyli... kochasz ją i jej ufasz. I wiesz, że cię nie wyśmieje i nie wykorzysta tego wyznania przeciwko tobie. Przyjaźnicie się od lat i tylko raz mieliście sprzeczkę (przy której nawet byłem, ale kij z tym) o pierdołę, pozłościliście się x czasu, ale to za wami i znowu jesteście sobie bliscy. Właściwie nie ma szans by wasza więź się rozpadła z powodu szczerości, skoro tak długo się znacie i tyle czasu byliście dla siebie nawzajem. - przedstawił skrót sytuacji, a następnie zadał to jedno pytanie, które nie dawało mu spokoju. - A ty dalej boisz się co ona zrobi jak się dowie? - wstał i oparł się dłońmi o blat biurka, pochylając nad czarodziejem i wpatrując w niego z niedowierzaniem. - Serio? - powtórzył dla upewnienia, pokręcił głową i zawisł w powietrzu zrezygnowany. Powtarzał to przy każdej okazji, ale największą i niezmienną prawdą wszechświata był fakt, że on nigdy, przenigdy nie zrozumie ludzi. Nie ważne ile lat upłynie, ile rozmów i obserwacji przeprowadzi. Nie dane było mu pojąć umysłu człowieka i koniec tematu. - W takim razie faktycznie lepiej zostawić cię samego. - zniknął tak nagle i bez ostrzeżenia, jak zwykł się pojawiać. Ta dyskusja go przerosła... albo go znudziła, kto tam wie? W końcu był czymś innym i nieznanym, nie sposób było przewidzieć jego poczynań, czy odgadnąć myśli.
[zw]
- Severus Snape
Re: Pusta sala
Nie Wrz 06, 2015 5:11 pm
Severus wpatrywał się w Irytka jak oniemiały. Właściwie, wpatrywał się nawet w miejsce, w którym był, gdy już go w sali nie było. Powoli zaczęły docierać do niego słowa poltergeista i jedyne, co był w stanie zrobić to przygryźć sobie wargę. Podniósł się szybko i jeszcze przez chwilę rozglądał po sali.
W myślach miał mętlik jeszcze większy, niż wcześniej. Ufał Lily, kochał ją całym sercem. Wiedział, że była jedyną osobą na świecie, która nie wyśmiałaby go za nic i nie potrafiła wykorzystać jego słabości przeciwko niemu. Dlaczego więc nie odważył się powiedzieć jej prawdy? Być może dlatego, że gdzieś na dnie jego serca wciąż tliła się nadzieja. Nadzieja na to, że kobieta jego życia odwzajemni jego uczucie. Bał się, że jeżeli wyzna jej swoją miłość, ona ją odrzuci, a co za tym idzie... Jego nadzieja umrze. Tak po prostu.
Nie chcąc dłużej pozostawać w tej opuszczonej sali skierował się do wyjścia czując, że pierwszy raz od dawna potrzebne mu będzie towarzystwo drugiego człowieka. Szkoda, że nie było śmiałka, który spędziłby z nim tych kilka godzin po to, by mógł odegnać od siebie niepotrzebne myśli.
z/t
W myślach miał mętlik jeszcze większy, niż wcześniej. Ufał Lily, kochał ją całym sercem. Wiedział, że była jedyną osobą na świecie, która nie wyśmiałaby go za nic i nie potrafiła wykorzystać jego słabości przeciwko niemu. Dlaczego więc nie odważył się powiedzieć jej prawdy? Być może dlatego, że gdzieś na dnie jego serca wciąż tliła się nadzieja. Nadzieja na to, że kobieta jego życia odwzajemni jego uczucie. Bał się, że jeżeli wyzna jej swoją miłość, ona ją odrzuci, a co za tym idzie... Jego nadzieja umrze. Tak po prostu.
Nie chcąc dłużej pozostawać w tej opuszczonej sali skierował się do wyjścia czując, że pierwszy raz od dawna potrzebne mu będzie towarzystwo drugiego człowieka. Szkoda, że nie było śmiałka, który spędziłby z nim tych kilka godzin po to, by mógł odegnać od siebie niepotrzebne myśli.
z/t
- Kaylin Wittermore
Re: Pusta sala
Sob Wrz 26, 2015 12:38 pm
Sobota. Dzień, który większość uczniów wykorzystuje na jeszcze większe lenistwo i zabawę. Kaylin jednak miała w planach choć trochę pouczyć się materiału z ostatnich zajęć. Prawdę mówiąc, od ponad tygodnia za każdym razem jak idzie zdobywać wiedzę, coś bądź ktoś jej w tym przeszkadza. A to Lupin spotkany na Wieży Astronomicznej, a to Irytek, na którego wpadła w drodze do biblioteki. Zawsze coś i zawsze ktoś. Nie to, że jej przeszkadzał taki obrót spraw - zdecydowanie czuła się dobrze w ich towarzystwie. Musiała jednak pamiętać o nadchodzących SUMach i tym, że już niebawem nie będzie miała nawet chwili na cokolwiek innego poza nauką, jeżeli teraz się za to nie weźmie.
Miała w planach pomoc profesorowi Bułhakołowi, ale stwierdziła, że nie będzie do niego biegła z samego rana. Była ósma. W sobotę. Idealny czas na naukę. Zwłaszcza, że większość mieszkańców zamku w tym momencie przewracało się z jednego boku na drugi, by wejść w kolejną fazę snu. Ona tym czasem miała możliwość wybrania sobie miejsca i posiedzenia w świętym spokoju.
Jej wybór padł na jedną z pustych sal. Znała to miejsce od pierwszego roku w Hogwarcie i gdy już nie miała gdzie się ukryć przychodziła właśnie tutaj. Weszła więc do sali, rozsiadła się przy jednej z ławek i rzuciła na nią grube tomiszcze od Starożytnych Run. Zawsze lubiła ten przedmiot, ale ostatnio trochę go zaniedbała. Wyciągnęła swój notes, w którym miała wszelkie notatki i zagłębiła się w lekturze.
Miała w planach pomoc profesorowi Bułhakołowi, ale stwierdziła, że nie będzie do niego biegła z samego rana. Była ósma. W sobotę. Idealny czas na naukę. Zwłaszcza, że większość mieszkańców zamku w tym momencie przewracało się z jednego boku na drugi, by wejść w kolejną fazę snu. Ona tym czasem miała możliwość wybrania sobie miejsca i posiedzenia w świętym spokoju.
Jej wybór padł na jedną z pustych sal. Znała to miejsce od pierwszego roku w Hogwarcie i gdy już nie miała gdzie się ukryć przychodziła właśnie tutaj. Weszła więc do sali, rozsiadła się przy jednej z ławek i rzuciła na nią grube tomiszcze od Starożytnych Run. Zawsze lubiła ten przedmiot, ale ostatnio trochę go zaniedbała. Wyciągnęła swój notes, w którym miała wszelkie notatki i zagłębiła się w lekturze.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach