Strona 1 z 23 • 1, 2, 3 ... 12 ... 23
- Mistrz Labiryntu
Pusta Sala
Pon Wrz 02, 2013 1:23 pm
Pusta, dość zakurzona sala pełna ławek i niczego poza tym.
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 3:20 pm
Nie widział większego celu w dalszej tułaczce po zamku. Nie spotkał żywej duszy na z reguły zapełnionym korytarzu piątego piętra. Było mu wszystko jedno.
-Spleen, maleńki. Czeka Cię to przez kilka najbliższych miesięcy.
Kiedy mówi do siebie - nie może być dobrze.
To nawet nie był zwykły, podły humor. To była głęboka depresja. Chwila w której twoje życie traci na znaczeniu, a jedyne czego pragniesz to zamknąć się w szczelnej komorze i powoli zdychać z braku tlenu. Nie ma to jak pozytywne myślenie.
Uchylił delikatnie okno w pustej sali. Chłodny powiew powietrza otulił jego twarz jak śmiertelny całun. Ciężar sklepienia spadał na niego regularnie, jego ramiona opadały bezwładnie, plecy odginały się w łuk. Westchnął przeciągle, chwytał powietrze nierównymi haustami. Wsunął drżące, długie palce pod szew szaty. Uśmiechnął się blado do siebie, zaciskając wargi na papierosie. Przytknął do jego końca różdżkę, by już po chwili móc się głęboko zaciągnąć.
-Spleen, maleńki. Czeka Cię to przez kilka najbliższych miesięcy.
Kiedy mówi do siebie - nie może być dobrze.
To nawet nie był zwykły, podły humor. To była głęboka depresja. Chwila w której twoje życie traci na znaczeniu, a jedyne czego pragniesz to zamknąć się w szczelnej komorze i powoli zdychać z braku tlenu. Nie ma to jak pozytywne myślenie.
Uchylił delikatnie okno w pustej sali. Chłodny powiew powietrza otulił jego twarz jak śmiertelny całun. Ciężar sklepienia spadał na niego regularnie, jego ramiona opadały bezwładnie, plecy odginały się w łuk. Westchnął przeciągle, chwytał powietrze nierównymi haustami. Wsunął drżące, długie palce pod szew szaty. Uśmiechnął się blado do siebie, zaciskając wargi na papierosie. Przytknął do jego końca różdżkę, by już po chwili móc się głęboko zaciągnąć.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 3:33 pm
April przechadzała się po zamku z braku innego zajęcia. Ostatni obraz nie wyszedł jej tak, jak powinien, co doprowadziło ją do lekkiej frustracji - stwierdziła wtedy, że nie warto zadręczać się i smęcić, a jedynie rzucić wszystko i po prostu przejść się gdzieś. To zawsze jej pomagało. A już zwłaszcza, jak miała przy sobie mugolskie papierosy. Ugh, nie, żeby to pochwalała - z resztą James, nakrywając ją na tym po raz pierwszy, też nie wydał się z tego zbyt zadowolony - ale to pozwalało jej pozbierać myśli. Kiepski sposób, ale zawsze jakiś.
Stawiała wolne, luźne kroki, ręce trzymając w kieszeniach swych jeansów. Podobnie, jak Shane wcześniej, nie spotkała się z dosłownie nikim na korytarzu piątego piętra. Wydało jej się to być nieco dziwne, ale cóż - każdy uczeń miał lekcje według swego własnego rozkładu zajęć, najwyraźniej teraz odbywała się jakaś lekcja, na którą po prostu nie uczęszczała.
Weszła do pierwszej, lepszej, pustej - z tego co wiedziała - sali, by zaraz, po przekroczeniu jej progu, stwierdzić, że pusta nie była. Cóż, peszek. Nie, nie dla niej - jej to nie przeszkadzało - gorzej z jegomościem, którego nie znała. Istniała pewna możliwość, że nie życzył sobie aktualnie żadnego towarzystwa.
Bez żadnych wyraźnych emocji na twarzy, podeszła do niego, po czym stanęła obok, jednakże opierając się plecami o ścianę i przerzucając na nie cały ciężar swego ciała. Skrzyżowała ręce i spojrzała na niego z jedynie lekkim uśmiechem.
- Ślizgon z mugolskimi fajkami? Kto by pomyślał, że hańbicie się czymś takim. Cóż... mogę jedną?
Stawiała wolne, luźne kroki, ręce trzymając w kieszeniach swych jeansów. Podobnie, jak Shane wcześniej, nie spotkała się z dosłownie nikim na korytarzu piątego piętra. Wydało jej się to być nieco dziwne, ale cóż - każdy uczeń miał lekcje według swego własnego rozkładu zajęć, najwyraźniej teraz odbywała się jakaś lekcja, na którą po prostu nie uczęszczała.
Weszła do pierwszej, lepszej, pustej - z tego co wiedziała - sali, by zaraz, po przekroczeniu jej progu, stwierdzić, że pusta nie była. Cóż, peszek. Nie, nie dla niej - jej to nie przeszkadzało - gorzej z jegomościem, którego nie znała. Istniała pewna możliwość, że nie życzył sobie aktualnie żadnego towarzystwa.
Bez żadnych wyraźnych emocji na twarzy, podeszła do niego, po czym stanęła obok, jednakże opierając się plecami o ścianę i przerzucając na nie cały ciężar swego ciała. Skrzyżowała ręce i spojrzała na niego z jedynie lekkim uśmiechem.
- Ślizgon z mugolskimi fajkami? Kto by pomyślał, że hańbicie się czymś takim. Cóż... mogę jedną?
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 3:47 pm
Nie odwrócił się, gdy drzwi opuszczonej sali ustąpiły pod pchnięciem. Gdyby to był nauczyciel, cóż i tak by było za późno. Nie doczekał się jednak krzyku czy kłapania zębami. Zamiast tego jego oczy spoczęły na urokliwej Gryfonce, która oparła się o ścianę, tuż obok niego.
Ślizgon z mugolskimi fajkami? Kto by pomyślał, że hańbicie się czymś takim. Cóż... mogę jedną?
Uśmiechnął się delikatnie, odzyskując wewnętrzną równowagę. Ta szkoła jest pełna niespodzianek, więc nie powinien być zaskoczony, że pusta sala, cieszy się takim powodzeniem. Wsunął ledwie odpalonego papierosa z powrotem do ust jednocześnie sięgając do kieszeni szaty. Paczka mugolskich Lucky Strików tak popularna w Anglii rozchyliła się przed nią zapraszająco.
-Nie każdy czarny, jest złodziejem. Nie wrzucaj mnie do tego samego worka.
Wiatr rozwiał jego niechlujnie przycięte włosy, pozwalając by zasłoniły oczy. Dla niego to lepiej. Po co miałby afiszować się ze spojrzeniem zbitego psiaka?
Ponownie zaciągnął sie papierosem, pozwalając by dym zataczał wokół jego ust spirale.
-Co Cie tu sprowadza, bezradna duszyczko?
Wychrypiał cicho swoim niskim głosem uwodziciela, pozwoliwszy sobie na szelmowski uśmiech.
Ślizgon z mugolskimi fajkami? Kto by pomyślał, że hańbicie się czymś takim. Cóż... mogę jedną?
Uśmiechnął się delikatnie, odzyskując wewnętrzną równowagę. Ta szkoła jest pełna niespodzianek, więc nie powinien być zaskoczony, że pusta sala, cieszy się takim powodzeniem. Wsunął ledwie odpalonego papierosa z powrotem do ust jednocześnie sięgając do kieszeni szaty. Paczka mugolskich Lucky Strików tak popularna w Anglii rozchyliła się przed nią zapraszająco.
-Nie każdy czarny, jest złodziejem. Nie wrzucaj mnie do tego samego worka.
Wiatr rozwiał jego niechlujnie przycięte włosy, pozwalając by zasłoniły oczy. Dla niego to lepiej. Po co miałby afiszować się ze spojrzeniem zbitego psiaka?
Ponownie zaciągnął sie papierosem, pozwalając by dym zataczał wokół jego ust spirale.
-Co Cie tu sprowadza, bezradna duszyczko?
Wychrypiał cicho swoim niskim głosem uwodziciela, pozwoliwszy sobie na szelmowski uśmiech.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 3:57 pm
Odwzajemniła lekki uśmiech, wyciągając dłoń po jeden z papierosów. Gdy włożyła go już do ust, sięgnęła po swoją różdżkę, by go podpalić i zaciągnąć się. Cholera, serio powinna to ograniczyć... a tymczasem palenie zdarzało jej się coraz to częściej. Zwłaszcza, gdy natykała się na pierwsze, lepsze osoby, które tylko potęgowały jej głód nikotynowy.
- Cóż, Slytherin - dom czystokrwistych... po prostu zastanawia mnie fakt, skąd macie dostęp do tego mugolskiego ścierwa.
Jej szczerość i umiejętność nawiązywania zwykłych konwersacji mogła być dość zaskakująca, ale cóż, "to je Ryan". Żadnego z Ryanów nie ogarniesz. Niestety.
Ponownie zaciągnęła się papierosem, po czym, wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko, wypuściła dym z ust i zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią na jego pytanie.
- Myślę, że poszukiwania weny. I chęć poćwiczenia dłoni, przy okazji - tu machnęła kilkakrotnie ręką, w której trzymała fajkę, po czym uśmiechnęła się lekko - To znaczy - dla dobrego utrzymywania pędzla, oczywiście. A Ty, Ślizgonie? Czego szukasz w pustej sali?
Fakt, że do tej pory nie znała ani jego imienia, ani nazwiska nie sprawiał jej większego problemu w rozmowie - cóż, to były tylko zwykłe, głupie formalności. Ale, ze zwyczajnej grzeczności, stwierdziła, że mimo wszystko lepiej byłoby mu się przedstawić.
- April - rzekła krótko, wyciągając ku niemu wolną dłoń.
- Cóż, Slytherin - dom czystokrwistych... po prostu zastanawia mnie fakt, skąd macie dostęp do tego mugolskiego ścierwa.
Jej szczerość i umiejętność nawiązywania zwykłych konwersacji mogła być dość zaskakująca, ale cóż, "to je Ryan". Żadnego z Ryanów nie ogarniesz. Niestety.
Ponownie zaciągnęła się papierosem, po czym, wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko, wypuściła dym z ust i zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią na jego pytanie.
- Myślę, że poszukiwania weny. I chęć poćwiczenia dłoni, przy okazji - tu machnęła kilkakrotnie ręką, w której trzymała fajkę, po czym uśmiechnęła się lekko - To znaczy - dla dobrego utrzymywania pędzla, oczywiście. A Ty, Ślizgonie? Czego szukasz w pustej sali?
Fakt, że do tej pory nie znała ani jego imienia, ani nazwiska nie sprawiał jej większego problemu w rozmowie - cóż, to były tylko zwykłe, głupie formalności. Ale, ze zwyczajnej grzeczności, stwierdziła, że mimo wszystko lepiej byłoby mu się przedstawić.
- April - rzekła krótko, wyciągając ku niemu wolną dłoń.
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 4:12 pm
-Czystość krwi to zwykłe pieprzenie. Nie ważne czy Twoja rodzina od pokoleń pieprzy się ze sobą nawzajem, ani czy Twoja rodzina składa się z cholernych skrzatów. Ważne czy jesteś szczęśliwa.
Spojrzał na nią bezradnie wściekły. Nie był wściekły na nią. Był wściekły na podziały. Szufladkowanie. Etykietki przypinane nowym uczniom. Oczywiście prawdą było, że Ślizgoni są dumni. Pyskaci i aroganccy. To wszystko prawda. Jednak dla niego stereotypy nie miały racji bytu. Nie chciał określać osoby z którą rozmawia, po tym czy jest grzeczną Gryfonką i kocha lekcje obrony przed czarną magią. Interesowało go to co ma w głowie. To co podśpiewuje jej dusza, której jemu brak.
A Ty, Ślizgonie? Czego szukasz w pustej sali?
Czego szukał? Ukojenia. Spokoju. Pieprzonej Shopenhauerowskiej nirwany. A może zwykłej spokojnej śmierci? Delikatnych dłoni na splamionych źrenicach? Nie, to nie było to. Szukał rozmówcy. Kogoś bliskiego. Przyjaciela. Kochanki. Kogokolwiek, kto ulży mu choćby na chwilę.
-Ot wpadłem zapalić.
Jak głupio mogłoby zabrzmieć to wszystko co tak uporczywie siedzi mu na duszy? Zamarkował swoje rozmyślania wesołym usmiechem, który nie sięgnął jego spojrzenia. To ono zdradzało cierpienie i smutek. Cały pieprzony nieboskłon na jego barkach. Tego też jednak nie mogła wiedzieć, prawda? Włosy, co by o nich nie mówić, sa fantastyczną tarczą.
-Shane. Miło mi Cię poznać, April.
I co najzabawniejsze, naprawdę tak było.
Delikatnie uniósł jej dłoń do swoich ust, kłaniając się nisko z nieodgadnionym uśmiechem.
Spojrzał na nią bezradnie wściekły. Nie był wściekły na nią. Był wściekły na podziały. Szufladkowanie. Etykietki przypinane nowym uczniom. Oczywiście prawdą było, że Ślizgoni są dumni. Pyskaci i aroganccy. To wszystko prawda. Jednak dla niego stereotypy nie miały racji bytu. Nie chciał określać osoby z którą rozmawia, po tym czy jest grzeczną Gryfonką i kocha lekcje obrony przed czarną magią. Interesowało go to co ma w głowie. To co podśpiewuje jej dusza, której jemu brak.
A Ty, Ślizgonie? Czego szukasz w pustej sali?
Czego szukał? Ukojenia. Spokoju. Pieprzonej Shopenhauerowskiej nirwany. A może zwykłej spokojnej śmierci? Delikatnych dłoni na splamionych źrenicach? Nie, to nie było to. Szukał rozmówcy. Kogoś bliskiego. Przyjaciela. Kochanki. Kogokolwiek, kto ulży mu choćby na chwilę.
-Ot wpadłem zapalić.
Jak głupio mogłoby zabrzmieć to wszystko co tak uporczywie siedzi mu na duszy? Zamarkował swoje rozmyślania wesołym usmiechem, który nie sięgnął jego spojrzenia. To ono zdradzało cierpienie i smutek. Cały pieprzony nieboskłon na jego barkach. Tego też jednak nie mogła wiedzieć, prawda? Włosy, co by o nich nie mówić, sa fantastyczną tarczą.
-Shane. Miło mi Cię poznać, April.
I co najzabawniejsze, naprawdę tak było.
Delikatnie uniósł jej dłoń do swoich ust, kłaniając się nisko z nieodgadnionym uśmiechem.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 4:32 pm
Wysłuchała jego słów z lekkim zdziwieniem, aczkolwiek z drugiej strony spodziewała się, że chłopak nie jest typowym, aroganckim, zadufanym w sobie Ślizgonem, jak większość, którą dotąd miała okazję spotkać. Dlaczego? Ano, już po samym początku ich rozmowy. Nie zwyzywał jej, nie obraził, w żadnym stopniu nie doczepił się do jej osoby czy nie stwierdził, że jako szlama nie jest warta jego obecności. Cóż... może miała dziś jakieś szczęście do ludzi?
Gdy pocałował ją w dłoń, jej zdziwienie zdecydowanie się pogłębiło. Cóż, może należał do jakiegoś arystokratycznego rodu, w którym zasady dobrego wychowania wpajane są już od dzieciństwa..? Nie mogła znaleźć innego wyjścia - takie zachowanie oczywiście było bardzo miłe i kulturalne, ale... cholernie nietypowe. Zwłaszcza w tych czasach - czasach, w których nie można było być pewnym, czy przypadkiem Twój najlepszy przyjaciel nie okaże się zdrajcą, który spowoduje, że zginiesz w swoim własnym domu.
Tak czy siak, przywołując lekki uśmiech na swe wargi, mruknęła cicho w formie odpowiedzi:
- Jesteś nietypowy, Shane. Najwyraźniej się co do Ciebie pomyliłam.
Delikatnie wyciągnęła dłoń z jego dłoni, po czym położyła ją na jego ramieniu, jakby wymuszając na nim to, by nie kłaniał jej się w żaden sposób. Oczywiście doceniała jego kulturę, ale nie chciała wprowadzać dziwnej atmosfery w to nadzwyczajne spotkanie. A nie miałaby cholernego pojęcia, jak się zachować wobec kogoś z "wyższych sfer"...
Dopiero teraz zdołała mu się jakoś bardziej przyjrzeć. Miał dość długie włosy, zdawał się nimi zasłaniać swą twarz. Lekko ściągnęła brwi, zauważając jego uśmiech.
Otworzyła swą torbę i wyciągnęła z niej swój zeszyt oraz ołówek i, nie mówiąc nic, zaczęła mu się przyglądać, a następnie przerzucając widok ten na kartkę papieru. Zaczęła na niej kreślić coraz to nowe linie, które w dość szybkim czasie zaczęły układać się w całość.
Przez dłuższą chwilę milczała, jednak nagle odezwała się ot tak, po prostu, nawet na niego nie patrząc - skupiona była bowiem teraz na szczególnym zaakcentowaniu jednego z kosmyków jego ciemnych włosów
- Jesteś całkiem dobrym modelem. Dobrze ukrywasz emocje. Niektórzy nawet mogliby tego nie zauważyć.
Gdy pocałował ją w dłoń, jej zdziwienie zdecydowanie się pogłębiło. Cóż, może należał do jakiegoś arystokratycznego rodu, w którym zasady dobrego wychowania wpajane są już od dzieciństwa..? Nie mogła znaleźć innego wyjścia - takie zachowanie oczywiście było bardzo miłe i kulturalne, ale... cholernie nietypowe. Zwłaszcza w tych czasach - czasach, w których nie można było być pewnym, czy przypadkiem Twój najlepszy przyjaciel nie okaże się zdrajcą, który spowoduje, że zginiesz w swoim własnym domu.
Tak czy siak, przywołując lekki uśmiech na swe wargi, mruknęła cicho w formie odpowiedzi:
- Jesteś nietypowy, Shane. Najwyraźniej się co do Ciebie pomyliłam.
Delikatnie wyciągnęła dłoń z jego dłoni, po czym położyła ją na jego ramieniu, jakby wymuszając na nim to, by nie kłaniał jej się w żaden sposób. Oczywiście doceniała jego kulturę, ale nie chciała wprowadzać dziwnej atmosfery w to nadzwyczajne spotkanie. A nie miałaby cholernego pojęcia, jak się zachować wobec kogoś z "wyższych sfer"...
Dopiero teraz zdołała mu się jakoś bardziej przyjrzeć. Miał dość długie włosy, zdawał się nimi zasłaniać swą twarz. Lekko ściągnęła brwi, zauważając jego uśmiech.
Otworzyła swą torbę i wyciągnęła z niej swój zeszyt oraz ołówek i, nie mówiąc nic, zaczęła mu się przyglądać, a następnie przerzucając widok ten na kartkę papieru. Zaczęła na niej kreślić coraz to nowe linie, które w dość szybkim czasie zaczęły układać się w całość.
Przez dłuższą chwilę milczała, jednak nagle odezwała się ot tak, po prostu, nawet na niego nie patrząc - skupiona była bowiem teraz na szczególnym zaakcentowaniu jednego z kosmyków jego ciemnych włosów
- Jesteś całkiem dobrym modelem. Dobrze ukrywasz emocje. Niektórzy nawet mogliby tego nie zauważyć.
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 4:51 pm
Spoglądał na nią nieco zmieszany. Czy ona naprawdę właśnie wyciągnęła zeszyt i ołówek, żeby go naszkicować? Pokręcił delikatnie głową, tłumiąc w sobie chęć by wybuchnąć szczerym śmiechem. Nie tylko on najwyraźniej był nietypową osobą w tym pomieszczeniu.
Wciąż uśmiechając się do niej, usiadł na jednej z ławek. Jak chce sobie rysować, nie ma problemu. Po części musiał nawet przyznać, że mu to schlebia. Wsunął gasnącego z wolna papierosa do ust i pozwolił by płuca zżerał jego drażniący dym.
Cieszył się z jednego powodu. Dzisiaj nie wybierał się na żadne zajęcia. Co jednak ważniejsze, wciąż miał niewykorzystane butelki Ognistej Whisky, spoczywające na dnie jego kufra.
-Mój drogi przyjacielu, może wybierzesz się na... ssssspacer?
Ostatnie słowo wybrzmiało jako syk, gdy głowa jadowitego węża wysunęła się z rękawa jego szaty. Bezszelestnie gad zsunął się po jego dłoni na posadzkę, by w mgnieniu oka zniknąć. Zupełnie jakby go wcześniej nie było.
-Moja miła, napijesz się Ognistej Whisky?
Ukazał kły, w jego 100 watowym uśmiechu. Ten jednak sięgnął oczu, które rozjaśniły się mogąc podziwiać jej piękno. Gdyby tylko potrafił rysować. Niestety kreski nie były jego mocną stroną. Co innego struny.
Cichy trzask, gdy zmaterializowała się butelka rzeczonej Ognistej Whisky na blacie ławki. Wokół niej ciasno owinięty był wąż, który prócz napoju, przytulał do siebie dwa kieliszki.
-Dziękuję, przyjacielu.
Wąż z godnością wsunął się do rękawa, nie pozostawiając śladu swojej egzystencji.
Shane spokojnie nalał napoju do obu kieliszków i postawił jeden obok jej kartki, wraz z papierosem i zapalniczką zippo.
Wciąż uśmiechając się do niej, usiadł na jednej z ławek. Jak chce sobie rysować, nie ma problemu. Po części musiał nawet przyznać, że mu to schlebia. Wsunął gasnącego z wolna papierosa do ust i pozwolił by płuca zżerał jego drażniący dym.
Cieszył się z jednego powodu. Dzisiaj nie wybierał się na żadne zajęcia. Co jednak ważniejsze, wciąż miał niewykorzystane butelki Ognistej Whisky, spoczywające na dnie jego kufra.
-Mój drogi przyjacielu, może wybierzesz się na... ssssspacer?
Ostatnie słowo wybrzmiało jako syk, gdy głowa jadowitego węża wysunęła się z rękawa jego szaty. Bezszelestnie gad zsunął się po jego dłoni na posadzkę, by w mgnieniu oka zniknąć. Zupełnie jakby go wcześniej nie było.
-Moja miła, napijesz się Ognistej Whisky?
Ukazał kły, w jego 100 watowym uśmiechu. Ten jednak sięgnął oczu, które rozjaśniły się mogąc podziwiać jej piękno. Gdyby tylko potrafił rysować. Niestety kreski nie były jego mocną stroną. Co innego struny.
Cichy trzask, gdy zmaterializowała się butelka rzeczonej Ognistej Whisky na blacie ławki. Wokół niej ciasno owinięty był wąż, który prócz napoju, przytulał do siebie dwa kieliszki.
-Dziękuję, przyjacielu.
Wąż z godnością wsunął się do rękawa, nie pozostawiając śladu swojej egzystencji.
Shane spokojnie nalał napoju do obu kieliszków i postawił jeden obok jej kartki, wraz z papierosem i zapalniczką zippo.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 5:11 pm
Szkicowanie pochłonęło ją na tyle mocno, że niemal wyłączyła się ze świata. Raz za razem jedynie zerkała na Ślizgona, akcentując niemal każdy ze szczegółów, jakie zdołały wyłapać jej oczy. Był całkiem przystojny, chłodny i niedostępny oraz zachęcający do poznania jednocześnie. Lekko przygryzła dolną wargę, po czym, w wolnej chwili, zwróciła się do niego:
- Ostatnio moje prace przedstawiają głównie Ślizgonów. Huh, musicie chyba mieć coś w sobie.
Niedopałek papierosa zdążyła już wyrzucić przez okno i miała zamiar wrócić do pracy, lecz przerwał jej charakterystyczny syk. Syk węża.
Wbiła wzrok w stworzenie, które nagle znikąd znalazło się obok jej towarzysza rozmowy. Nie bała się węży, nie, ona nie bała się właściwie żadnych zwierząt - można by nawet stwierdzić, że często uważała je za bardziej ludzkie od samych ludzi - teraz jednak te nieco nietypowa sytuacja wprawiła ją w zainteresowanie. Zaniechała rysowania na te kilka dobrych chwil, zanim wąż znowu zmaterializował się, tym razem z butelką oraz dwoma kieliszkami ognistej. Uśmiechnęła się delikatnie i, odkładając na chwilę swój szkicownik, wzięła w dłoń kieliszek. Popiła jeden dość spory łyk, a następnie, odstawiając go na bok, wróciła do swego poprzedniego zajęcia. Tym razem jednak usiadła na parapecie "po turecku", a jej krótko ścięte, czarne włosy opadły nieco na twarz. Nie przejęła się tym jednak.
Gdy ukończyła szkic, jednym, sprawnym ruchem wyrwała kartkę i podarowała ją Shane'owi. Rysunek przedstawiał jego samego, jeszcze stojącego przed oknem, z papierosem w jednej dłoni. Zamyślony spoglądał na widok za oknem. Jego twarz była pełna skupienia, a włosy, do tej pory zasłaniające twarz, zdawały się komponować z cieniem znajdującym się za nim. Patrząc na tą pracę, nie można było się oprzeć wrażeniu, że przedstawia jakąś nieuchronną prawdę, prawdę, której nie dało się ot tak, po prostu odkryć. Cienie wokół młodego mężczyzny rozsiewały lekką nutkę tajemniczości. Odbiorca mógł poczuć coś w rodzaju... niepokoju? A może zmartwienia..? Co bowiem myślał ten młody człowiek..?
- To dla Ciebie, Shane. W zamian za ognistą.
To mówiąc, podniosła lekko swój kieliszek i popiła następny łyk z nieodgadnionym uśmiechem.
- Ostatnio moje prace przedstawiają głównie Ślizgonów. Huh, musicie chyba mieć coś w sobie.
Niedopałek papierosa zdążyła już wyrzucić przez okno i miała zamiar wrócić do pracy, lecz przerwał jej charakterystyczny syk. Syk węża.
Wbiła wzrok w stworzenie, które nagle znikąd znalazło się obok jej towarzysza rozmowy. Nie bała się węży, nie, ona nie bała się właściwie żadnych zwierząt - można by nawet stwierdzić, że często uważała je za bardziej ludzkie od samych ludzi - teraz jednak te nieco nietypowa sytuacja wprawiła ją w zainteresowanie. Zaniechała rysowania na te kilka dobrych chwil, zanim wąż znowu zmaterializował się, tym razem z butelką oraz dwoma kieliszkami ognistej. Uśmiechnęła się delikatnie i, odkładając na chwilę swój szkicownik, wzięła w dłoń kieliszek. Popiła jeden dość spory łyk, a następnie, odstawiając go na bok, wróciła do swego poprzedniego zajęcia. Tym razem jednak usiadła na parapecie "po turecku", a jej krótko ścięte, czarne włosy opadły nieco na twarz. Nie przejęła się tym jednak.
Gdy ukończyła szkic, jednym, sprawnym ruchem wyrwała kartkę i podarowała ją Shane'owi. Rysunek przedstawiał jego samego, jeszcze stojącego przed oknem, z papierosem w jednej dłoni. Zamyślony spoglądał na widok za oknem. Jego twarz była pełna skupienia, a włosy, do tej pory zasłaniające twarz, zdawały się komponować z cieniem znajdującym się za nim. Patrząc na tą pracę, nie można było się oprzeć wrażeniu, że przedstawia jakąś nieuchronną prawdę, prawdę, której nie dało się ot tak, po prostu odkryć. Cienie wokół młodego mężczyzny rozsiewały lekką nutkę tajemniczości. Odbiorca mógł poczuć coś w rodzaju... niepokoju? A może zmartwienia..? Co bowiem myślał ten młody człowiek..?
- To dla Ciebie, Shane. W zamian za ognistą.
To mówiąc, podniosła lekko swój kieliszek i popiła następny łyk z nieodgadnionym uśmiechem.
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 5:46 pm
Tym razem nie się nie powstrzymał. Radośnie roześmiał się perlistym śmiechem, który niósł się echem po pustej klasie. To zdecydowanie była jedna z najwspanialszych rzeczy jakie kiedykolwiek, ktokolwiek mu podarował. Kogo obchodziła bogata rodzina, dom, Slytherin. W tej chwili poczuł się, nie jak szkolna maskotka, a jak człowiek. Nie jeden z nich, a jeden z naszych. Ktoś go narysował i nie tyle poczuł się dowartościowany, co obnażony. Właśnie ten rysunek obnażał to wszystko co w sobie dusił. To naprawdę ciekawe, że przypadkowa artystka może tak dobrze oddać istotę całości.
-Dziękuję Ci, droga April. Jest urzekający.
Skinął delikatnie głową, gdy śmiech zamienił się w jedynie swój cień pozostawiony na rozbawionym obliczu Slytherinczyka. Wzniósł kieliszek w jej stronę, ponownie nieznacznie się kłaniając.
-Twoje zdrowie.
Wychylił całą zawartość kieliszka. To miał być długi dzień, a on nie czuł się jak ktoś kto chce go spędzać na myśleniu. Podrzucił papierosa w górę, chwytając go zębami. Płomień zapalniczki i ledwie wyczuwalna woń benzyny, rozpaliły jego koniuszek. Dym znów zatańczył przed jego twarzą, okrywając go miękką pierzyną bezmyślności.
-Pozwól mi zadać sobie pytanie...
Przerwał, nie zdejmując z jej spojrzenia z jej oczu.
-Czy jesteś szczęśliwa?
Papieros wisiał w kąciku jego warg, a życie uciekało z niego pod postacią cienkiej strużki w stronę okna.
-Dziękuję Ci, droga April. Jest urzekający.
Skinął delikatnie głową, gdy śmiech zamienił się w jedynie swój cień pozostawiony na rozbawionym obliczu Slytherinczyka. Wzniósł kieliszek w jej stronę, ponownie nieznacznie się kłaniając.
-Twoje zdrowie.
Wychylił całą zawartość kieliszka. To miał być długi dzień, a on nie czuł się jak ktoś kto chce go spędzać na myśleniu. Podrzucił papierosa w górę, chwytając go zębami. Płomień zapalniczki i ledwie wyczuwalna woń benzyny, rozpaliły jego koniuszek. Dym znów zatańczył przed jego twarzą, okrywając go miękką pierzyną bezmyślności.
-Pozwól mi zadać sobie pytanie...
Przerwał, nie zdejmując z jej spojrzenia z jej oczu.
-Czy jesteś szczęśliwa?
Papieros wisiał w kąciku jego warg, a życie uciekało z niego pod postacią cienkiej strużki w stronę okna.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 6:03 pm
Nie chciała, by jej się kłaniał. Naprawdę tego nie chciała. Nie była nikim ważnym i nie zrobiła nawet nic ważnego, specjalnego czy szczególnego - ot, po prostu odnalazła swoją wenę i ją wykorzystała. Zwyczajna zwyczajność, naprawdę...
- Widzisz, dzięki Tobie moja wena do mnie wróciła. Powinieneś czuć się dumny.
Wyciągnęła ręce ku górze i wyciągnęła się, prostując kręgosłup i przymykając na chwile swe oczy. Pociągnęła za swoje dłonie, prostując palce i powodując, że jej chrząstki wydały charakterystyczny dźwięk. Często przeciągała się po wykonanej pracy, która jednak powodowała, że przez określony czas musiała znajdować się w jednej pozycji, skupiona, bez ruchu.
Taka mała hipokryzja - palić i jednocześnie robić ćwiczenia "dla zdrowia". Urocze, nieprawdaż? Cóż, zdaniem Ryan wszyscy byli hipokrytami i ludzkość dzieliła się jedynie na tych, którzy zdają sobie z tego sprawę oraz na tych, którzy nie.
Gdy zadał jej pytanie, zamilkła i wbiła w niego spojrzenie swych przeraźliwie błękitnych tęczówek. Jej twarz tym razem nie ukazywała cienia emocji. Musiała się zastanowić, chwilę pomyśleć nad odpowiedzią, co było dla niej nie lada wyzwaniem.
Czy byłaś szczęśliwa, April?
- Tak naprawdę to nigdy nad tym poważniej nie myślałam. Jestem... jestem tylko zwykłą szlamą, jakąś tam dziewczyną z Gryffindoru, która ma marzenia, by zostać uzdrowicielem i maluje od czasu do czasu. Mam rozbitą rodzinę, nie wiem, co z moim ojcem. Jedyną osobą, którą tak naprawdę mam na tym świecie jest mój brat. Nie mam pieniędzy, nie mam jakiegoś specjalnego wykształcenia, rodzina pomaga mi na utrzymaniu mojego świeżo zakupionego mieszkania... czy w tym wszystkim jestem szczęśliwa..? Nie wiem. Nie mam najmniejszego pojęcia. Nie mam czasu, by się zatrzymać. Czasami myślę, że wszystko ot tak, po prostu, przemyka mi przed oczami, a ja... ja nie jestem zdolna do tego, by się zatrzymać i to uchwycić.
Właściwie to nie wiedziała, dlaczego z jej ust wydobyło się aż tyle słów, nie wiedziała, dlaczego opowiedziała co nie co o swoim życiu temu ledwo co poznanemu Ślizgonowi - może po prostu obcym łatwiej było się wyżalić? A może po prostu go polubiła i miała nadzieję, że odpowie jej na jej pytania..?
- Powiedz mi, Shane... czym jest szczęście? Kiedy można je odczuć..? Je odnaleźć..? I czy Ty... czy Ty jesteś szczęśliwy?
- Widzisz, dzięki Tobie moja wena do mnie wróciła. Powinieneś czuć się dumny.
Wyciągnęła ręce ku górze i wyciągnęła się, prostując kręgosłup i przymykając na chwile swe oczy. Pociągnęła za swoje dłonie, prostując palce i powodując, że jej chrząstki wydały charakterystyczny dźwięk. Często przeciągała się po wykonanej pracy, która jednak powodowała, że przez określony czas musiała znajdować się w jednej pozycji, skupiona, bez ruchu.
Taka mała hipokryzja - palić i jednocześnie robić ćwiczenia "dla zdrowia". Urocze, nieprawdaż? Cóż, zdaniem Ryan wszyscy byli hipokrytami i ludzkość dzieliła się jedynie na tych, którzy zdają sobie z tego sprawę oraz na tych, którzy nie.
Gdy zadał jej pytanie, zamilkła i wbiła w niego spojrzenie swych przeraźliwie błękitnych tęczówek. Jej twarz tym razem nie ukazywała cienia emocji. Musiała się zastanowić, chwilę pomyśleć nad odpowiedzią, co było dla niej nie lada wyzwaniem.
Czy byłaś szczęśliwa, April?
- Tak naprawdę to nigdy nad tym poważniej nie myślałam. Jestem... jestem tylko zwykłą szlamą, jakąś tam dziewczyną z Gryffindoru, która ma marzenia, by zostać uzdrowicielem i maluje od czasu do czasu. Mam rozbitą rodzinę, nie wiem, co z moim ojcem. Jedyną osobą, którą tak naprawdę mam na tym świecie jest mój brat. Nie mam pieniędzy, nie mam jakiegoś specjalnego wykształcenia, rodzina pomaga mi na utrzymaniu mojego świeżo zakupionego mieszkania... czy w tym wszystkim jestem szczęśliwa..? Nie wiem. Nie mam najmniejszego pojęcia. Nie mam czasu, by się zatrzymać. Czasami myślę, że wszystko ot tak, po prostu, przemyka mi przed oczami, a ja... ja nie jestem zdolna do tego, by się zatrzymać i to uchwycić.
Właściwie to nie wiedziała, dlaczego z jej ust wydobyło się aż tyle słów, nie wiedziała, dlaczego opowiedziała co nie co o swoim życiu temu ledwo co poznanemu Ślizgonowi - może po prostu obcym łatwiej było się wyżalić? A może po prostu go polubiła i miała nadzieję, że odpowie jej na jej pytania..?
- Powiedz mi, Shane... czym jest szczęście? Kiedy można je odczuć..? Je odnaleźć..? I czy Ty... czy Ty jesteś szczęśliwy?
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 6:19 pm
-Szczęście, to nie to co posiadasz. To nie nowe mieszkanie, nie bogata rodzina, nie worek galeonów w kieszeni. Nie, definicją szczęścia nie jest to co posiadasz...
Zawahał się na chwilę, nad dalszym przebiegiem tej rozmowy. Otworzyła się przed nim. Mało tego, pytała go o to samo. Nie powinien być szczery, prawda? Nie zna jej.
Jednak ona zasługiwała, by ktoś ją naprawił.
-... szczęście to uczucie które towarzyszy Ci, gdy leżysz po trudnym dniu na błoniach. Gdy ostatnie, ciepłe promienie jesiennego słońca grzeją Twoją skórę, a rześkie powietrze tnie chmury na niebie. To uczucie, które przepełnia Cię samozadowoleniem z kolejnego przeżytego dnia. Moment w którym doceniasz, nie to co posiadasz, nie to co Cię spotkało, tylko to kim jesteś. Gdy czujesz niezaprzeczalną dumę z samej siebie. Gdy czerpiesz radość ze spotkania z przyjacielem, którego znasz od lat. Gdy widzisz przypadkową osobę w pustej sali i wiesz, że pomimo różnic, możesz jej zaufać. To są drobne rzeczy, których ludzie nie dostrzegają. A właśnie ich postrzeganie, składa się na szczęście.
Nie mylmy więc tego uczucia z sukcesami, czy dobrami materialnymi.
Drżał. Nie z zimna, nie z ekscytacji. Drżał z przerażenia, że on sam pomimo wiedzy, pomimo definicji dawno sklejonej w podświadomości, nie dostrzega wielu drobnych przyjemności. Nie odczuwa szczęścia, bo się go boi. Ta chwila samoświadomości, straszyła go niczym Bogin w szafie.
-Nie, droga April. Nie jestem niestety szczęśliwy, bo nie mam z kim dzielić tego uczucia. Jak to mawiają...
Roześmiał się smutno.
-... jestem samotny w środku tłumu. Jestem martwy w środku, April. Dlatego siedzę właśnie tutaj.
Spuścił wreszcie wzrok z jej ślicznych oczu. Chwycił pewnie papierosa, obracając go koniuszkiem w swoim kierunku. Kolejny papieros znalazł się w jego ustach. Powinien ograniczyć. Odpalił jednego od drugiego i zaciągnął się dymem. Drżącą dłonią wyrzucił niedopałek za okno zamku.
Zawahał się na chwilę, nad dalszym przebiegiem tej rozmowy. Otworzyła się przed nim. Mało tego, pytała go o to samo. Nie powinien być szczery, prawda? Nie zna jej.
Jednak ona zasługiwała, by ktoś ją naprawił.
-... szczęście to uczucie które towarzyszy Ci, gdy leżysz po trudnym dniu na błoniach. Gdy ostatnie, ciepłe promienie jesiennego słońca grzeją Twoją skórę, a rześkie powietrze tnie chmury na niebie. To uczucie, które przepełnia Cię samozadowoleniem z kolejnego przeżytego dnia. Moment w którym doceniasz, nie to co posiadasz, nie to co Cię spotkało, tylko to kim jesteś. Gdy czujesz niezaprzeczalną dumę z samej siebie. Gdy czerpiesz radość ze spotkania z przyjacielem, którego znasz od lat. Gdy widzisz przypadkową osobę w pustej sali i wiesz, że pomimo różnic, możesz jej zaufać. To są drobne rzeczy, których ludzie nie dostrzegają. A właśnie ich postrzeganie, składa się na szczęście.
Nie mylmy więc tego uczucia z sukcesami, czy dobrami materialnymi.
Drżał. Nie z zimna, nie z ekscytacji. Drżał z przerażenia, że on sam pomimo wiedzy, pomimo definicji dawno sklejonej w podświadomości, nie dostrzega wielu drobnych przyjemności. Nie odczuwa szczęścia, bo się go boi. Ta chwila samoświadomości, straszyła go niczym Bogin w szafie.
-Nie, droga April. Nie jestem niestety szczęśliwy, bo nie mam z kim dzielić tego uczucia. Jak to mawiają...
Roześmiał się smutno.
-... jestem samotny w środku tłumu. Jestem martwy w środku, April. Dlatego siedzę właśnie tutaj.
Spuścił wreszcie wzrok z jej ślicznych oczu. Chwycił pewnie papierosa, obracając go koniuszkiem w swoim kierunku. Kolejny papieros znalazł się w jego ustach. Powinien ograniczyć. Odpalił jednego od drugiego i zaciągnął się dymem. Drżącą dłonią wyrzucił niedopałek za okno zamku.
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 6:34 pm
Wysłuchała go w milczeniu.
To wszystko, co powiedział, każda z tych przyjemności, którą dawały człowiekowi właściwie proste rzeczy czy zjawiska... to właśnie to nazywał mianem "szczęścia". Czy odnajdywała szczęście w zwyczajnym położeniu się na trawie, uczuciu błogości, spełnienia, spokoju..?
- W takim razie oboje jesteśmy nieszczęśliwi.
Przeniosła na niego swój wzrok, który nagle dziwnie posmutniał. Była szczera, cholernie szczera w tym, co powiedziała - i było to widać po emocjach, które wreszcie uwolniła i wydobyła na zewnątrz.
Dziwne jednak, że dla niego, dla "pierwszego, lepszego człowieka w pierwszej, lepszej sali".
- Czy to oznacza, że oboje jesteśmy samotni w tłumie? Dwóch samotnych w tłumie. Kolejna hipokryzja...
Niemal zawsze pozostawała zamknięta dla świata. Umiała rozmawiać, nawiązywać znajomości; radziła sobie w tym naprawdę nieźle, ale co z tego, skoro zwykle i tak wszystko, co złe, musiała dusić w sobie - niczym ten dym papierosowy, który raz za razem kręcił się wokół jej nozdrzy, gdy po raz kolejny siedziała sztywno przed sztalugą, kurczowo zaciskając pędzel w ręce i malując obraz, który jako jedyny ukazywał jej prawdziwe emocje światu.
Co z tego, skoro i tak nikt jej nie rozumiał.
Co z tego, skoro i tak nikt nie chciał jej rozumieć.
- Wiesz, Shane... otworzyłeś mi oczy na pewne sprawy. Dziękuję Ci.
To wszystko, co powiedział, każda z tych przyjemności, którą dawały człowiekowi właściwie proste rzeczy czy zjawiska... to właśnie to nazywał mianem "szczęścia". Czy odnajdywała szczęście w zwyczajnym położeniu się na trawie, uczuciu błogości, spełnienia, spokoju..?
- W takim razie oboje jesteśmy nieszczęśliwi.
Przeniosła na niego swój wzrok, który nagle dziwnie posmutniał. Była szczera, cholernie szczera w tym, co powiedziała - i było to widać po emocjach, które wreszcie uwolniła i wydobyła na zewnątrz.
Dziwne jednak, że dla niego, dla "pierwszego, lepszego człowieka w pierwszej, lepszej sali".
- Czy to oznacza, że oboje jesteśmy samotni w tłumie? Dwóch samotnych w tłumie. Kolejna hipokryzja...
Niemal zawsze pozostawała zamknięta dla świata. Umiała rozmawiać, nawiązywać znajomości; radziła sobie w tym naprawdę nieźle, ale co z tego, skoro zwykle i tak wszystko, co złe, musiała dusić w sobie - niczym ten dym papierosowy, który raz za razem kręcił się wokół jej nozdrzy, gdy po raz kolejny siedziała sztywno przed sztalugą, kurczowo zaciskając pędzel w ręce i malując obraz, który jako jedyny ukazywał jej prawdziwe emocje światu.
Co z tego, skoro i tak nikt jej nie rozumiał.
Co z tego, skoro i tak nikt nie chciał jej rozumieć.
- Wiesz, Shane... otworzyłeś mi oczy na pewne sprawy. Dziękuję Ci.
- Shane Collins
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 6:50 pm
-Może jedyne czego potrzebuje, to kogoś komu możemy w pełni zaufać, mała.
Puścił jej oczko, uśmiechając się łagodnie. Nalał do obu kieliszków Ognistą Whisky i podał jej jeden z nich.
-Może... tylko może. Wystarczy, skoczyć w dół. Doświadczyć nirwany. Posmakować śmierci, by docenić życie...
Opróżnił jednym szybkim ruchem naczynie. Machnął różdżką, a kieliszek sam się napełnił.
Uniósł twarde spojrzenie, kryjące w sobie całą paletę uczuć, które jak demony wypływały z czeluści miejsca zajmowanego niegdyś przez duszę.
-A może nigdy nie było nam pisane, być szczęśliwymi. Pewnie to po prostu pieprzone fatum.
Roześmiał się gardłowo. Zacisnął powieki, gdy po raz trzeci podczas jej obecności, osuszyć kieliszek. Tym razem jednak gdy płyn spłynął po jego gardle, kolejna porcja na nowo pojawiła się bez jego ingerencji.
-Nie ma problemu, mała.
Wyszczerzył kły w zawadiackim uśmiechu i zaciągnął się dymem.
-Marność nad marnościami. Jednak to chyba nie czas, żebyśmy się martwili, prawda?
Puścił jej oczko, uśmiechając się łagodnie. Nalał do obu kieliszków Ognistą Whisky i podał jej jeden z nich.
-Może... tylko może. Wystarczy, skoczyć w dół. Doświadczyć nirwany. Posmakować śmierci, by docenić życie...
Opróżnił jednym szybkim ruchem naczynie. Machnął różdżką, a kieliszek sam się napełnił.
Uniósł twarde spojrzenie, kryjące w sobie całą paletę uczuć, które jak demony wypływały z czeluści miejsca zajmowanego niegdyś przez duszę.
-A może nigdy nie było nam pisane, być szczęśliwymi. Pewnie to po prostu pieprzone fatum.
Roześmiał się gardłowo. Zacisnął powieki, gdy po raz trzeci podczas jej obecności, osuszyć kieliszek. Tym razem jednak gdy płyn spłynął po jego gardle, kolejna porcja na nowo pojawiła się bez jego ingerencji.
-Nie ma problemu, mała.
Wyszczerzył kły w zawadiackim uśmiechu i zaciągnął się dymem.
-Marność nad marnościami. Jednak to chyba nie czas, żebyśmy się martwili, prawda?
- April Ryan
Re: Pusta Sala
Sro Paź 02, 2013 7:00 pm
Przez cały ten czas, siedząc na parapecie, przyglądała mu się, gdy raz za razem opróżniał swój kieliszek. Gdy napomknął o nirwanie, o śmierci, lekko ściągnęła brwi i, schodząc z parapetu, podeszła do ławki, przy której siedział, usiadła na niej, tak, że teraz znajdowała się obok niego i spojrzała mu prosto w oczy, z bliska. Chciała zlustrować go spojrzeniem, poznać odrobinę tej tajemniczości, którą cały czas kreował...
Złapała za kieliszek, napełniła go ognistą i podstawiła pod swe wargi, popijając łyk. Cały czas jednak jej spojrzenie utkwione było w ten jeden, jedyny punkt - w twarz młodego Ślizgona. Myślała. Wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
Nagle sięgnęła dłonią w kierunku jego czoła i, bardzo delikatnym ruchem, przeczesała jego włosy tak, żeby choć raz ujrzeć jego twarz w całości. Jeszcze przez chwilę trwała w milczeniu, obserwując każdy rys jego nieskazitelnie bladej cery, po czym zapytała cicho, znajdywała się bowiem bardzo blisko niego:
- Czy kiedykolwiek chciałeś umrzeć, panie... Shane..?
Złapała za kieliszek, napełniła go ognistą i podstawiła pod swe wargi, popijając łyk. Cały czas jednak jej spojrzenie utkwione było w ten jeden, jedyny punkt - w twarz młodego Ślizgona. Myślała. Wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
Nagle sięgnęła dłonią w kierunku jego czoła i, bardzo delikatnym ruchem, przeczesała jego włosy tak, żeby choć raz ujrzeć jego twarz w całości. Jeszcze przez chwilę trwała w milczeniu, obserwując każdy rys jego nieskazitelnie bladej cery, po czym zapytała cicho, znajdywała się bowiem bardzo blisko niego:
- Czy kiedykolwiek chciałeś umrzeć, panie... Shane..?
Strona 1 z 23 • 1, 2, 3 ... 12 ... 23
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach