Go down
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Sro Paź 09, 2013 10:30 pm
Zwariował...?
Był szalony, jak ona? Gotów zaryzykować i sprawdzić, jak daleko ona się posunie? Tak...bezradny.
Zupełnie, jak nie on. Przyglądała się jego twarzy i zagubionym oczom i temu nieszczęsnemu uśmiechu wisielca. I nie rozumiała tego. Nie chciała tego rozumieć.
- Cóż to za przyjemność, kiedy się nie opierasz? - Wyszeptała, otwierając szeroko oczy i przyglądając się swoim dłoniom. Aż tak bardzo alkohol zamącił mu głowie...? A może to był tylko test? Test, którym chciał sprawdzić jaka będzie jej reakcja. Jak C. postąpi, gdy ofiara odda się dobrowolnie w jej zimne ręce.
Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.
Złodziej właśnie przyszedł i stał tuż przed nim.
Ruszyła w jego stronę i bez słowa przyglądała się jego oczom. Nie, nie bała się, zwyczajnie wzięła ją swoistego rodzaju...litość.
- Dlaczego...? Walcz. Walcz ze mną! - Powiedziała, podnosząc lekko głos i popchnęła go.
- WALCZ ZE MNĄ!
Jej włosy musnęły jego twarz. Chciała coś poczuć.
Po prostu.
Shane Collins
Martwy †
Shane Collins

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 10, 2013 5:53 am
Zatoczył się do tyłu. Wciąż kręcił głową na boki, spoglądając jej w oczy. Zacisnął szczęki, co nie było wiele lepsze od uśmiechu. Wąż pełzał, znaczył śladami swego ciała zakurzone ławki. 
-Nie.
Wyszeptał wprost w głuchą ciszę. Stał tam tak, tuż przed ławką na której jeszcze przed chwilą siedział. Obserwował każdy jej ruch jak w kiepskim, przepalonym filmie. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo kiepska za chwilę może być sytuacja, ale czy go to tak naprawdę obchodziło? Był w tej chwili jak ten wisielec.
Pętla zaciśnięta wokół szyi. 
Krzesło chwieje się coraz bardziej.
A on ma jedynie nadzieje, że gałąź nie wytrzyma.
A może, to nie będzie tak bardzo bolało?
-Zabij mnie, albo spieprzaj. Nie potrzebuje litości. Wal tak, żeby moje ciało znaleźli dopiero w Londynie. 
Był śmiertelnie poważny. I śmiertelnie rozbawiony.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 10, 2013 6:36 pm
Istotnie zwariował, a ona stała tutaj, przyglądając się mu z niedowierzaniem. Nigdy, nie spodziewałaby się po tym ślizgonie, że tak dobrowolnie będzie chciał cierpieć...
Rzuciła krótkie spojrzenie na węża i przygryzła dolną wargę, mrużąc chmurne oczy i myśląc nad tym co dalej.
Zazwyczaj to było mniej skomplikowane - działała, nie zastanawiając się jakimi metodami. Po prostu robiła wszystko, by zranić, by upokorzyć i odepchnąć daną jednostkę. A teraz to co? Sam domaga się bólu, sam domaga się tego, żeby albo zaczęła działać, albo zeszła mu z oczu.
I to chyba było najbardziej w tym interesujące według jej popieprzonego myślenia.
Dwie strony galeona.
I co dalej, C.? Co zrobisz z panem o dwóch twarzach?
Zamknęła powieki.
- Jaki z Ciebie głupiec! Słaby tchórz. Nie potrafisz nawet o siebie zawalczyć. Żałosny jesteś, Collins. - Powiedziała zirytowana jego zachowaniem. Wyprostowała się i uniosła różdżkę. - Nie, nie zabiję Cię. I nie pójdę nigdzie... Zwyczajnie Cię ZMUSZĘ, byś się przyłączył do zabawy, wiesz? I TO zrobisz. W końcu nie wytrzymasz, pijacki gumochłonie!
Ale nie tylko on był tutaj głupcem. Ona również.
Aż po co się tak angażowała, ach! Przecież mogła go zostawić na pastwę losu, mogła go zabić, tak jak chciał, albo po prostu zostawić ze świadomością pragnienia znalezienia się w szponach śmierci.
I sam by nie wytrzymał z tego wszystkiego! A jednak coś.... coś nie pozwalało go zostawić, chciała by coś do niego dotarło.
Poza tym to ona chciała go doprowadzić do destrukcji - ale nie teraz, nie kiedy jest w takim stanie.
Nikt nie zrozumie tego, jak to jest bić się myślami w jej głowie.
Nikt nie będzie tego chciał. Chaos. Wiele ścieżek. Wiele możliwości.
Na jej twarzy nie było żadnego grymasu, ani uśmiechu - to była po prostu beznamiętna maska.
Tylko oczy...
Tylko w jej oczach chmury, co jakiś czas przecinała błyskawica.
-Everte Stati - wykonała odpowiednie ruchy ręką, mierząc w niego różdżką.
Wisielcze, właśnie ktoś próbuje majstrować przy twym sznurze.
Ktoś nie chce dać Ci uciec...



Shane Collins
Martwy †
Shane Collins

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 17, 2013 6:22 pm
Jego ciało przeszyło zaklęcie, które wstrząsnęło jego pijacką świadomością. Szarpnięcie było tak silne, że na kilka sekund stracił kontakt ze światem zewnętrznym i zapadł się w błogi stan półświadomości. Niestety nie dane mu było się nacieszyć chwilą pustki, bowiem ze snu wyrwała go ściana i zgrzyt upadających ławek. 
Potrząsnął głową, rozrzucając po twarzy kosmyki zmierzwionych włosów. Uśmiechnął się lekko niepewnie. Zrozumiał wreszcie jaki demon siedzi w ciele tej dziewczyny. Ona nie chce siać zniszczenia. Ona chce siać rozpacz. To nie jest zło. To personifikacja upodlenia.
Wiedział, że w każdej chwili może ją zabić. Cóż... nie tyle on, co jego przyjaciel. Astaroth, zwinięty w ciasną sprężynę, która lada chwila sięgnie ofiary. Szkoda by było w ten sposób zamknąć rozdział tej książki.
Jego różdżka leżała na wyciągnięcie dłoni, odrzucona równie mocno co jej właściciel. Zastanawiał się nawet czy tak jak on trafiła na ścianę.
Objął ją. Pieszczotliwie, opuszkami palców wodził po inkantacjach, srebro mieniło się w nikłym świetle.
-To już wszystko?
Przeniósł wzrok z drzewca wprost na nią, wysuwając z paczki papierosa. Iskra przeskoczyła między dwoma czubkami, pozostawiając po sobie jedynie blask pod powiekami.
Zaciągnął się potężnie, dźwigając się na nogi, podparty o nieszczęsną ścianę. Odgarnął włosy z twarzy. Jego oczy nie błyszczały już, zaszklone, wodniste. Spojrzenie miał pewne, a szyderczy uśmiech dopełniał wizji jak mało go to wszystko obchodzi.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 17, 2013 8:33 pm
Zaśmiała się ponownie.
- Serio? Serio, Collins? Szybka zmiana, jak widzę.... - przekrzywiła głowę i pewnie uniosła różdżkę. Wszędzie można siać chaos, czyż nie tak? Skoro tak....
Sądził, że już ją rozgryzł? Uważał, że wnioski jasno wskazywało na to, z kim ma do czynienia? Może to jej arogancja, może też pewne uczucie... wyższości, ale sama dodałaby, że nie wszystkie karty dotyczące tego, jaka jest zostały odkryte.
Ale było ciepło. Nawet więcej niż ciepło, choć przecież panował ogólny chłód bijący od niej i od ścian tej opuszczonej sali.
Astaroth.. no tak! Zapomniała o jego słodkim intrygującym pomocniku.
Jedyne, co było warte większej uwagi. Postanowiła zostawić to losowi. Niech wszystko gra swoim własnym swoistym rytmem - ona chętnie poklaszcze do lecącego w tyle utworu.
- Oj, Collins. Colllins. Collins. - Pokręciła głową, nadal się śmiejąc, a chmurne tęczówki rozbłysły od błyskawic, choć przecież ktoś łatwo mógłby powiedzieć, że to jedynie gra świateł.
Zrobiła obrót wokół własnej osi, celując różdżką w ławkę.
- Mobiliarbus - zawołała, a kiedy przedmiot się podniósł (powiedzmy, że mamy błogosławieństwo MG), skierowała go w stronę Shane'a i odrzuciła w jego stronę.
Nie patrzyła, czy ławka go trafiła czy też nie.
- Perriculum - kolejny ruch i obrót nadgarstka. Pocisk poleciał w jego stronę, rozdzielając się po drodze.
Wszystko to miało jakiś cel.
- No wiesz cooo, Collins? To dopiero taki miły początek... - nie lekceważyła go, sama wręcz posłała w jego stronę zachęcające pełne czystej złośliwości spojrzenie.
Pobawmy się.
Jest przecież tak niesamowicie.
Nie przerywajmy tego.
Kolejne akty rysują się przed Tobą i Mną.
Shane Collins
Martwy †
Shane Collins

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Pią Paź 18, 2013 9:07 am
-CONFRINGO!
Śmiał się jak opętany, gdy ławka z głośnym hukiem przemieniła się w trociny. Odepchnął się od ściany i ruszył w jej stronę, gdy śmignęły jej lśniące pociski. 
Protego.
Wykonał zamaszysty ruch ręką, stawiając między sobą, a pędzącymi iskrami tarczę. 
-Chyba nie chcesz wypalić dziury w mojej nowej koszuli, prawda? 
Uśmiech nie schodził z jego ust, pogrążony w transie kroczył wolno w jej kierunku. Może wypadałoby coś uściślić... nie był szczęśliwy. To był skurcz mięśni, który rozciągał jego usta w krwiożerczym grymasie. Kły błyskały przymilnie, prosząc się o ofiarę. Gad był nienażarty. Był głodny.
Teraz, chciał krwi.
Astaroth śmignął w powietrzu, lądując na jej ramieniu, oplatając jej łabędzią szyje. 
To zaboli mnie bardziej, niż Ciebie... bazinga.
Chłopak uniósł spokojnie różdżkę, wyprowadzając nią w powietrzu znak krzyża.
-SERPENSORTIA!
Jego mordercze zaklęcie przecięło cienie i dryfującą ciszę. Cichy plask z jakim upadł gigantyczny wąż odbił się od ścian opuszczonej sali. Teraz Rockers musi poradzić sobie z trzema wężami.
-Bierzcie ją...
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Pią Paź 18, 2013 10:39 am
- No oczywiście... - odpowiedziała rozbawiona, przyglądając się jego ruchom. Urzekło ją, jak dobrze się maskował. Jak płonęła w nim chęć zniszczenia i rozlewu krwi, sposób w jakim układał wargi...ach! Wręcz wzruszał.
Wąż poruszył ogonem, z sykiem ruszał ku drugiemu gadowi. Śmiała się i w środku i na zewnątrz, pokazując jak bardzo się cieszy.
I poczuła coś.
Jego mały pomocnik oplatał jej szyję. Skrzywiła się lekko, a w oczach rozgorzała się burza. Prawdziwy sztorm.
Myślisz, że to dobiega końca?
O nie... to dopiero początek.
Bo czarny łabędź znowu zaczął działać.
Sama była wężem, wiec dlaczego miałaby się bać? Niby czego?
- Dlaczego tak poważnie? - Wyszeptała w jego stronę i poruszyła różdżką, w stronę węża wyczarowanego.
- Finite - wąż zniknął równie szybko, co się pojawił. Pozostała kwestia ulubieńca Collinsa i samego Ślizgona.
Jeden krok.
Drugi.
- Feraverto - wykrztusiła, przykładając różdżkę do węża, który ją dusił.
Po chwili pojawił się puchar. Złapała go i położyła troskliwie na biurku, które kiedyś służyło jakiemuś nauczycielowi.
Jesteś tylko pionkiem.
Tak jak Ja.
To jest przecież tylko gra.
Ucz się, nie unoś zbytnią pychą.
- Expelliarmus - patrzyła, jak jego różdżka wyrywa się z jego dłoni, a on sam zostaje popchnięty lekko do tyłu.
Nie tylko Ty masz prawo, by dyktować tutaj warunki.
Szybko zabrała jego patyk i podeszła do niego.
- Biedactwo. Co teraz...? - Wyszeptała mu wprost do ucha i wbiła mu różdżkę w gardło. - Zmierzasz do otchłani, słodki gadzie. Wraz ze mną. Pamiętasz? Za mało. Wciąż za mało...
Zaśmiała się cicho, odgarnęła włosy z jego czoła i burza zetknęła się wraz z żółcią.
Chwyciła go za włosy.
- Nie próbuj sztuczek. Gryzę.
Nie da mu tak łatwo odejść. Wszak nie byłaby sobą, gdyby mu na to pozwoliła, prawda?
Chude białe palce badały strukturę jego czoła. Po szaleńczym śmiechu nie było już śladu. Został jedynie lód.
Zamarznięta tafla jeziora. Idealna bariera.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Nie Paź 27, 2013 4:28 pm
Korytarze tonęły w mroku, przyjemnym dla ciała, nieprzyjemnym dla duszy, dla umysłu - nie dawały one nic, co mogłoby zaskarbić sobie sympatię czarnowłosego do tych ciemności... Ciemności jeszcze możliwych do przeniknięcia nawet dla ludzkiego oka. Noc dopiero miała nadejść, czaiła się za zakamarkami ludzkiej podświadomości, pozwalając im wierzyć, że nastanie po niej wkrótce dzień... No a... Ty? Ty też w to wierzysz? Dzień był dla Ciebie czymś zupełnie innym niż dla zwykłych chlebojadów (nie tknął byś tego ciała Chrystusowego, potępienie musiało trwać i biec razem u twego boku w parze, byś czasem nie czuł się... samotny), dla Ciebie oznaczał to, co dla Nich wieczór. Koniec. Czas na sen, czas, by odpocząć, czas... by nie istnieć? Przecież ty też potrzebujesz snu, jednak strategicznym problemem było to, że nikt nie stworzył jeszcze szkoły dla wampirów, gdzie zajęcia odbywałyby się nocą. Zastanawiałeś się, jak to będzie na egzaminach... na lekcjach nigdy nie byłeś tak dobry jak podczas samoistnych treningów - przecież tak trudno było ci zebrać myśli w promieniach słońca, a co to dopiero było na miotlarstwie, ha..! Dobrze, że ten czas przeminął i że już nie musisz wsiadać na te przedmioty - kiedy byłeś człowiekiem, wydawało się to proste, jakoś udawało ci się ten magiczny przedmiot okiełznać, ale teraz..? Mdlałbyś za każdym razem, gdybyś musiał się wzbić w przestworza. Dlatego też na myśl ci nie przyszło, żeby startować do drużyny quidditcha, byłoby to chore... Może gdyby odbywały się... Nie, nie ma szans, wyobrażasz to sobie? Ty, Wampir..? A jeśli polałaby się krew..? Księżyc bardzo chętnie zadziałałby na Ciebie ogłuszająco, nie pozwalając zapamiętać, że wokół są czarodzieje i nie pozwalając uaktywnić hamulców. Moralnych. Osobistych. Zamknął by twoje ja, ty to wesz... Tylko dlatego, że polała się krew...
Przemierzasz korytarz, martwiąc właśnie czymś, co mogłoby nawet zostać odebrane jako błahe, a co cię czeka nieubłaganie - nauka teleportacji... Bo niby jak sobie z nią poradzisz? Sam, w mrokach, w ciemnościach kurtyny oferowanej przez tą porę dnia, której byłeś dziecięciem, poradziłbyś sobie, ale... w dzień? Nie dasz rady się skupić, nie dasz rady, prawda? Wiedza to jedno, kompletne skupienie to drugie... Może pójdziesz do Dumbeldora z prośbą o indywidualne zajęcia wieczorne..? Zgodziłby się..?
Zatrzymałeś się w pół kroku.
W otworzonych drzwiach, których progu nawet nie przekroczyłeś, a z których wyraźnie znany ci głos groził, taak, był podniosły, był niezadowolony - ludzka żmija mająca w sobie więcej z drapieżnika, niż ty sam, właśnie, przyczajona, zmuszała swoją ofiarę do wycofania... Czy nie tak..?
Obracasz powoli głowę w tą stronę ze wzrokiem jawnie przestraszonym, sparaliżowany wręcz myślom o tym, kogo tutaj spotkałeś, a przed kim już od naprawdę długiego czasu uciekałeś. Gryzie..? Ona gryzie..? Z tego, co było ci wiadomo... taaak, gryzie, chociaż nie ma do tego kłów tak doskonale wyspecjalizowanych, niż ty.
- Rockers... - Syknąłeś i gdybyś był teraz tym, kogo twe ruchy przypominały, kotem, własnie położyłbyś po sobie uszy, sycząc na nią po swojemu. I na pewno nigdy byś się nie odezwał, gdyby nie to, że widziałeś, że kogoś atakuje. Głuptas, Ty i to Twoja chęć odkupienia się za grzechy, które ciążą na twoich barkach. Co z tego, że nie znasz tego chłopaka. Co z tego...
Shane Collins
Martwy †
Shane Collins

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Nie Paź 27, 2013 5:02 pm
-Ha...haha...hahahaha... Ha. Ha.
Spoglądał w jej oczy. Wiedział doskonale, że nie ma szans do niej dotrzeć. Prawdopodobnie nigdy nie dane mu było posiąść tej możliwości.
Pozwolił by jego głowa podążyła za ruchem jej zaciśniętej dłoni. Czy pozostawiała mu jakikolwiek wybór w tej sytuacji? Dotykała jego twarzy, a on bił się z myślami. Nie odróżniał ciepła od lodu. Nie widział dnia, ani nocy. Jedynie cienie. Dotyk jej palców, wydawał się wręcz pieszczotliwy. Czy jednak nie jest tak samo ze Śmiercią w samej osobie? Czy to nie ona zamyka nasze powieki, pozwalając by świadomość zapadła w wieczny sen? Była gadem. Takim samym jak on, czy...
Nie mógł wyczuwać obecności osoby trzeciej, prawda? Ktoś jednak mógł. Astaroth pozostający w formie pucharu, wciąż odczuwał. Wciąż żył, pomimo transmutacji. Ostrzegł go, zanim mogło dojść do różnych... nieporozumień.
-Moja mała, droga Rockers. Węże otulające swoje gniazdo lubią sssyczeć. A ten, który jest pucharem sssssyczy całkiem głośno... Mamy chyba widza naszych poczynań.
Uśmiechnął się do niej łagodnie. Nie widział sensu w dalszym sporze, gdy w drogę wchodziły osoby postronne. Nie lubił odgrywać spektaklu przed niepowołanymi oczyma, a ten numer, był wyjątkowo osobisty. Winien pozostać między ich dwojgiem.
Przeniósł na powrót spokojny wzrok na drzwi do opuszczonej klasy. W jego oczach tlił się żar, który miał lada chwila zagasnąć. Źrenice delikatnie się skurczyły, dopływ adrenaliny zatrzymał się równie nagle jak się pojawił.
-Mon cheri, cissssskasz iskrami, aż miło. Ale zaraz wypalisz mi dziurę w mojej ulubionej skórze. Przez ulubioną, mam na myśli jedyną. Odłóż swój patyczek i powitajmy należycie gościa... sprawia wrażenie zbłąkanego.
Wolną dłoń uniósł w kierunku jej twarzy, która była rozkosznie blisko jego własnej. Ach, to romantyczne napięcie, na Merlina. Odsunął od siebie jej różdżkę i wysunął się z objęć Żmii, na spotkanie Potępionemu.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Pon Paź 28, 2013 2:30 pm
Kąciki warg uniosły się do góry, jakby to miało mu odpowiedzieć na wszystkie myśli, kłębiące się pod tą czekoladową czupryną. Czy lodowy demon może coś... czuć? Cokolwiek oprócz mroku, który ją wciąga, wpaja to wszystko, czym gardziła cała reszta?
Była przecież negatywnym skupiskiem emocji. Kimś, kto wciąga do swojego świata. Świata cierpienia, smutku i nienawiści.
Jej usta już dawno zapomniały o takim słowie, jak kocham...
Kocham?
Co to znaczy kocham? Nie można kochać.
Nie ma miłości, co za głupota.
Nie ma.
Zwyczajnie wszystko jedną pędzącą machiną destrukcji.
Była gadem. Lecz groźniejszym od niego. A dlaczego? Otóż on nadal potrafił być czuły, potrafił się wzruszyć.
A C. zapomniała. Jej amortencja pachniała ogniem zniszczenia. Cienie tańczyły przed oczami Shane'a. Jej zimne tęczówki błądziły po kruchym ludzkim ciele chłopaka, dłoń przeczesywała las kosmyków, niemalże jakby był jej ulubionym zwierzątkiem. Lecz cóż z tego, jak praktycznie niczego nie czuła, a lód nadal w niej pozostawał?
Przybliżyła się do jego twarzy, wbijając w niego ostre spojrzenie. Żółć migotała jej niczym promienie słońca. Ale nie bała się słońca.
Nie bała się tym bardziej jego.
- W takim razie przywitajmy nieoczekiwanego gościa - odparła, odsuwając się od Shane'a. - Collins, jakbyś nie zauważył jestem wyższa od większości uczniów w szkole - mruknęła beznamiętnie i oddała mu różdżkę.
Ten spektakl na razie dobiegł końca, a chaos w jej środku się powiększał.
Rzuciła krótkie spojrzenie na puchar i pod nosem wymówiła zaklęcie, które zmieniło przedmiot znowu w węża. W klasie rozległo się syczenie, na które przymknęła z zadowolenia oczy, a na wargach wstąpił mały uśmieszek.
Co będzie dalej...? Co ukaże kolejna niespodzianka?
Bawiła się ze śmiercią w chowanego i choć zostawiła dla niej swoiste wskazówki, ona nie pragnęła odkrywać, gdzie czarnowłosa się chowa. Wszak wiedziała, że pomocna będzie wśród śmiertelników.
Królowa Śniegu tańczy na kolejnych ciałach pokrytych jej lodem. Żmija atakuje bezszelestnie...
A teraz dołączyła i druga ofiara. I niedługo i ona obnaży swe oblicze.


Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Pon Paź 28, 2013 2:56 pm
Ty, nazwany niespodziewanym gościem, tak, właśnie Ty, zahipnotyzowany sylwetką Królowej Śniegu i przykuty do ziemi, Ty, w którym strach wyzwala nienawiść, w którym wspomnienia płoną żywym ogniem obrazami tego, co działo się wcześniej, wraz z pełną gamą barw, uczuć i myśli... Sahirze, właśnie o tobie mowa, właśnie Ciebie staram się do porządku przywołać, byś zapamiętał o swym odkupieniu, którego ciągle nie mogłeś dostąpić. Zbyt młodym wampirem byłeś. Młodym, marnym, wciąż i wciąż poddawanym swym namiętnościom i sile swego charakteru, tego nowego, wpojonego w Ciebie wraz z bestią, która zastąpiła wypijaną przez wargi krew, taka równa wymiana, powiedzmy... Coś ci odebrano, coś dostałeś w zamian, by "łatwiej" ci było przetrwać. Najgorsze jest to, że wclae nie słuchasz i słuchać nie chcesz, że opętany cierniami mózg kurczy się, słuchając podszeptów upiorów wnętrza, chcąc przeniknąć dwóch żywych - jesteś od nich silniejszy, jesteś potężniejszy, oni są tylko marnymi robakami stojącymi na twej drodze - bydłem, właśnie!, są jeno bydłem, chodzącymi workami z pyszną, świeżą krwią...
Rockers miała przecież tak słodką, czerwoną ciecz w swoich żyłach - wystarczyło by je tylko otworzyć i już miałbyś doń dostęp. To Cię kusi. Chwilowa fala zdziwienia obmywająca z brudów po słowach o domniemanym gościu, jakim byłeś, a które wprowadziło zastanowienie, czy aby na pewno tutaj ten mężczyzna był ofiarą, czy aby Ty, który polujesz się nią nie staniesz... To spowodowało lawinę - okazało się, że ta fala była falą w rzece, która prowadziła do wodospadu. Własnie z niego spadałeś, bezwładnie, z żalem wiedząc, że nie chcesz się niczego złapać.
Że chcesz zapomnieć.
Stoisz się, tak jak stałeś, wyprostowany, a w oczach coraz więcej wyłania się, z tych niezgłębionych otchłani, myśli, jakie zapewne miejsca mieć nie powinny - zabić ich. Zanikają hamulce, zanika moralność, zanikasz na samym końcu ty... Już chciałbyś wkroczyć do tej sali, krokiem dumnym, bezszelestnym, sunąłbyś po posadzce jak sama ciemność leniwym ruchem czarnej pantery ignorującej ewentualne zagrożenie, ale tego nie robisz. Przekroczenie progu tego pomieszczenia było jak obietnica odcięcia od wszystkiego, a wiesz, że Rocekrs na to czeka, prawda? Żebyś stracił nad sobą panowanie... Ona nie wybaczy ci waszego ostatniego spotkania... Ale, ale - tutaj jest jeszcze jedna osoba, pamiętaj!
Spadasz wraz z nurtem z wodospadu, woda jest chłodna, uderza w twarz - przychodzi otrzeźwienie...
Dłoń sięga do kamienia, nawet jeśli ma się pokaleczyć.
Wisisz w powietrzu bez pewnego gruntu pod stopami - ni w górę, ni w dół, w paszcze swego drugiego, mrocznego ja.
Beznadzieja.
Zaciskasz dłonie w pięści, wiążą cię dwa odczucia, które żywisz do tej kobiety - nawet nie jesteś pewien, kiedy w twych dłoniach pojawiła się różdżka (a oni zauważyli?) w Królowę Śniegu wycelowaną, a gdy otchłaniami spojrzenia zawędrowałeś ku Collinsowi, jak go Caroline nazwała, i w jego stronę powędrował koniec przedmiotu. Zaraz wrócił, gdzie był.
Kto tu wrogiem? Wydawało ci się, że ten chłopak potrzebuje pomocy, teraz zacząłeś w to mocno wątpić.
Wreszcie czuć od ciebie ten mrok. Mrok nie przepełniony chęcią pozostania niezauważonym, nie pełen chęci ucieczki, choć jej cień pozostawał w zakamarkach jaźni, będąc dowodem na to, że nie potrafisz się teraz na nic zdecydować...
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Wto Paź 29, 2013 8:32 pm
Krew, a zwłaszcza jej krew nie była dla Niego. Nie miał prawa, by wydzierać jej jad.  Wtedy była słaba, dała się zaskoczyć i zapłaciła za to, potem niczym bezbronna marionetka, leżąc na kamiennej posadce. Tyle żałości i nicości wtedy w niej było! Tyle niechcianych łez popłynęło po bladej twarzy lalki.
Dlatego nie zapomni o swoich krzywdach, nie zapomni o momencie, w którym to ona stała się na krótką chwilę ofiarą.  
Syknęła na jego widok, a w jej oczach pojawiło się tornado. Uniosła wysoko głowę, odgarniając włosy z czoła i wycelowała różdżkę w wampira.
Zagubiony książę nie ma już swej Śnieżki, nie ma kogo obronić przed Królową Śniegu. Teraz to On sam musi się bronić, zanim stanie się coś, co doprowadzi ich oboje do ostateczności.
Naprężyła się i obnażyła zęby.
No widzisz kruku, bo w tej sali były trzy węże, a Ty tylko jeden i nieważne, czy dwa pozostałe dołączą do żmii, czy też odejdą w swoją stronę.
- Czego tu szukasz? Przyszedłeś po więcej wrażeń? Wybacz, ale na dziś znalazłam sobie inną osobę do zabawy... - zasyczała i posłała Sahirowi okrutny uśmiech, zbliżając się do Shane'a.
Objęła go  od tyłu za szyję i ugryzła go w nią mocno, patrząc zimno w stronę wampira. Różdżka nadal w niego celowała.
Podoba Ci się mały pokaz?
Chcesz więcej?
Czarny łabędź bawił się i jednym i drugim osobnikiem, czekając na ich kwestie.
Shane Collins
Martwy †
Shane Collins

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Sro Paź 30, 2013 1:11 pm
-Och, moja droga...
Przemówił nienaturalnie niskim i spokojnym głosem. Na gładką taflę jego uspakajającego basu, przezierała się leniwie nuta nieopanowanej wesołości, która z trudem skrywana, brzęczała w ścianach pustej sali.
-Nie chciałbym przeszkadzać w Waszych małych, cyrkowych potyczkach...
Uśmiechnął się lodowato, a jego oczy nie były dłużej wschodem słońca. Zastygłe błyski, nie tak znów dawno, pijanego umysłu, roztrzaskały się o komizm nowo zaistniałej sytuacji.
-Ale ugryź mnie jeszcze raz, a stracisz kły, mon cheri.
Gardłowy warkot odbił się nagła salwą, poruszając niedostrzegalnie szkło w starodawnych futrynach. Jak ciekłe złoto, małe komety, kapała na podłogę niewypowiedziana furia, uwalniająca się z różdżki pod postacią iskier. Jego mięśnie drżały, krew odtajała od stojącej obok dziewczyny, wrząc, tłukąc, rozszerzając najdrobniejsze naczynka, szumiąc w czaszce. Nieświadomie wyprostował się unosząc podbródek do góry, rozległ się trzask naskakujących na swoje miejsce kości. Kolejny ponury uśmiech przyozdobił jego zmęczone lico, pozwoliłby wykrzywił jego twarz jak porażająca karykatura Błazna.
Wykonał krok w stronę nowo przybyłego chłopaka, prawie pieszczotliwie uwalniając się z objęć Żmii, stojącej za jego plecami. Astaroth, wyczuwając nastrój swojego Pana, jednym ruchem przeniósł swoje gadzie ciało z ławki na posadzkę, zamykając powstały trójkąt.
Collins, ukłonił się nazbyt głęboko. Emanował drwiną, każdy ruch sprawiał wrażenie groteskowej sztuki, przygotowanej specjalnie na powitanie.
Złoto zmatowiało, a po chwili z czerniało.
Czerń pokryła podłogę, rozpływała się w niej, by znów powrócić do nienaruszonej wartości. Opuszkami palców, obracał swoje narzędzie zbrodni, badając najmniejsze inkantacje i runy. Zatoczyła łagodny łuk, rozsypując wszędzie swoje drobne promyczki, by wreszcie znaleźć się na wysokości klatki piersiowej. Zastygła w bezruchu jak jej właściciel, a jedynie światło na jej końcu zdradzało pozostałe w nim życie.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 31, 2013 11:05 am
Nie była krwi, która jego mogłaby być - mogłyby się nadawać do tego zwierzęta, do mordowania, do wysysania z nich życia, tych ciepłych iskier, które chociaż przez chwilę, wtłaczając się w twoje wnętrze, dawały poczucie, że jesteś żywy... Boś martwy za życia, Sahirze i to problemem wcale nie jest fakt, żeś wampirem, żeś Potępionym Dziecięciem Nocy, a wszyscy wokół to ludzie, którzy doprowadzają cię do szaleństwa swymi szyjami, często obnażonymi, jakby chcieli się z tobą droczyć... Zaś Rockers? Ona była po prostu ZŁA. Jej umysł był zatruty, lecz czy nawet ona nie zasłużyła na odkupienie..? Coś musiało ją pchnąć do takich szaleństw, więc i na pewno da się ją cofnąć z tej drogi, prawda..? Poniekąd w to wierzyłeś, błąkając samotnie ciemnymi korytarzami, lecz teraz po prostu nie potrafiłeś - patrząc na nią wyzwalały się twe najdziksze rządzę, które nie mogły mieć dobrego finiszu - dla ciebie, czy dla nich - zapewne przez ciebie wszyscy tutaj mogą ucierpieć... Najgorsze jest to, że wiedziałeś, że ten wąż w ludzkiej skórze nie jest stępiony przez ostatnią porażkę i że nie uzna twojej wyższości, tym samym dając ci spokój; słodkie marzenia - kłopot w tym, że teraz ona tym bardziej będzie się chciała mścić, na pewno...
Moja droga..?
Uderza poczucie beznadziei, dołączając do dezorientacji - teraz już wiesz, że po prostu przeszkodziłeś dwóm typowym Ślizgonom w zabawach, tak..? Nie ma tutaj nikogo do odratowania, jak widzisz, mocno się pomyliłeś i teraz zaczynasz wyliczać ile możesz za to zapłacić... Uparcie nie opuszczasz różdżki, chcąc po prostu żyć, najchętniej odejść stąd niezauważonym, rozpuścić się jak cień, jak to na dobrego wampira przystało, zamienić w mgłę, jak to podają legendy... Szkoda, że nie potrafisz... Niestety do nauki teleportacji jeszcze troszeczkę zostało...
Rozszerzyłeś powieki z niedowierzaniem, zadrżałeś - dotarło to do ciebie..? Twe plecy uderzyły o ścianę, kiedy się do niej wycofałeś, wtulając weń - szkoda, że jej ramiona cię nie pochłonęły - znów spadałeś wraz z nurtem wodospadu, kamień, którego się złapałeś, szukając weń podparcia, okazał się zbyt śliski - przykro mi... Teraz toń, lub uparcie walcz o zatrzymanie oddechu, wynurzając się na powierzchnie. Rozchylasz wargi, jakbyś to ty złapał zębami szyję Shane, a nie ona jego - kły automatycznie ci się wydłużyły, na szczęście oboje byli zbyt daleko, żeby je zauważyć, a i kryły się jeszcze za ustami... Kiedy opadłeś na podłogę, czując jej chłód, paraliżujący, kontrastujący słodko z pożarem, który wybuchł w głowie, rozpalając w gardle; kiedy twe palce zacisnęły się na tejże gardzieli, a druga ręka, ta z różdżką, została opuszczona, udowadniając, że myśli odpływają i rozpierzchają się... Mięśnie są napięte, drżą, paznokcie wbijają w twoją własną skórę, bo głosik w twym jestestwie mówi:"pożryj ich..."
Twe jestestwo jeszcze nie ma siły się ruszyć z miejsca. Tonie czerń w uniesionej szyi chłopaka, w jego tętnicy, opętany obietnicą życia i regeneracji sił po potyczce z trollem...
- Caroline... - Wyszeptałeś, uświadamiając sobie, jak twój oddech przyśpieszył. - Nie rób... tego... - Łapiesz każdy wdech niemal spazmatycznie...
Groteskowe przedstawienie..? Heh, chyba lepiej bym tego nie ujął...

Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Czw Paź 31, 2013 1:35 pm
Zaczarował ją na krótką chwilę, jakby widziała go po raz pierwszy, jakby był czymś w rodzaju swoistego przedstawienia i może istotnie tym był. Wpisał się w swą rolę brawurowo - był błaznem. Błaznem, który zmieniał swoje maski równie szybko, co odruchy.
Lecz nie tylko on krył się za kilkoma twarzami, chociaż ją prędzej można było wtrącić do worka napakowanego nienawiścią.
Bo czymże ona jest, jak nie tworem tego uczucia? Czymże...? W końcu żmija.
Żmija obiektem niechęci i strachu, bo zapracowała sobie na to i nie była z tego powodu poszkodowana.
Zaśmiała się z powodu jego słów, wracając do normalnej rzeczywistości.
Machina została uruchomiona, a napędza ją prowokacja. Jej prowokacja wobec innych osób, nawet na Ślizgona swoiście zadziałała.
Chcecie się bawić nieszczęśniku i błaźnie...? CHCECIE? To bawmy się. Nikogo tutaj przecież jeszcze nie ma. Jest noc i księżyc tak pięknie w pełni świeci.
Piękne widoki. Ach, jakież piękne widoki!
- Caroline, nie rób tego. Caroline nie bądź taka. Caroline bądź miła. Caroline bla bla bla - przedrzeźniała Sahira, nakręcając jeszcze bardziej  tę machinę. Odrzuciła włosy do tyłu i stanęła za Shanem.
- Pieszczotliwe formy zachowaj dla Gryfonek, wężyku. Poza tym sam bierzesz w tym udział, czyż nie? Jesteś tego częścią - szepnęła mu do ucha rozbawiona, wbijając różdżkę w plecy. - Kochany jesteś. Wreszcie zacząłeś działać...
Odsunęła się od niego i rzuciła zimne spojrzenie w stronę Sahira.
Wpadłeś wampirku, wpadłeś tak łatwo, tak samotnie w nagłą niespodziewaną pułapkę.
A ona skorzysta z tej okazji. Ofiara wszak sama przyszła.
Był zdenerwowany, nie rozumiał tego, co się dzieje i tylko na to czekała.
Wymierzyła w niego różdżkę.
- Everte Stati!
Sponsored content

Pusta Sala - Page 3 Empty Re: Pusta Sala

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach