Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Wto Lis 18, 2014 9:43 pm
TY masz już dość, czy to coś zmienia? Mógłby cię zabić, jak sądzisz? Nie znasz go już, mówisz, że swoim się pomaga, czy on jest nadal swój? Tyle już lat minęło, tyle emocji przeszło i tak wiele się zmieniło - zresztą widzisz, mogłabyś sądzić, że tamten wychodzony chłopak o wesołych, choć tak błędnie czarnych oczach, z wiecznym uśmiechem na ustach, może skończyć w ten sposób?
Puścił cię, delikatnie wysunął kły, cofając je, rozchylił powieki, ale nie spoglądał na ciebie - rany na jego twarzy zagoiły się same, przyśpieszona zdobytą w końcu krwią regeneracja zrobiła swoje, ponownie uszczuplając zapasy, ale przynajmniej zgasł pożar całego ciała, który mącił umysł i doprowadził do tego, że zaatakowałeś jakiegoś Bogom winnego ucznia. I teraz... ją. Nie kontrolowałeś się. Będzie do tego dochodzić raz za razem. Dla bezpieczeństwa uczniów powinieneś opuścić to miejsce. Ono nie jest dla Ciebie.
Odsunąłeś się, odetchnąłeś mocno i potrząsnąłeś głową, wsuwając w krucze kosmyki palce, wysunąłeś język, zebrałeś resztki krwi i zerwałeś się szybciej, niż przytępione ludzkie zmysły byłyby w stanie to zarejestrować.
- Stoisz? - Wyciągnąłeś do niewiasty ramiona, by ją podtrzymać w razie, gdyby zasłabnąć miała, ale z drugiej strony nie zabrałeś aż tak dużo, by miała mdleć - czysta, upiorna siła buzowała w twoim wnętrzu, podjudzana dodatkowo blaskiem Luny, która prowokowała do tego, by teraz rozwinąć skrzydła i rzucić światu wyzwanie w twarz - to bardzo niebezpieczne, to ułuda... Choć chce się jej ulec.
Ieva Greengrass
Oczekujący
Ieva Greengrass

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Wto Lis 18, 2014 10:07 pm
Gdyby nie przestał, cóż... to chyba wyciągnęłaby w końcu tę różdżkę. Zaklęcie pewnie by nie wypaliło, ale przeżyłaby. No właśnie, to jest całkiem ciekawe pytanie, czy nadal to "swój". Czy nadal może go traktować w chociaż minimalnym stopniu tak jak kiedyś? Zastanowiła się mimowolnie, kto mu takie coś zrobił, dlaczego skończył aż w taki sposób?
Ale jednak, nie pomyliła się aż tak. Z jej ust wydobył się cichy jęk, kiedy kły opuściły rany w jej ręce. Ręka dziewczyny opadła bezwładnie na ziemię, a szkarłatne krople krwi powoli barwiły biały dotąd śnieg. Po chwili jednak ostrożnie zacisnęła drugą dłoń na ranach, starając się zatamować krwawienie i cicho posykując z bólu. Nadal nieco osłabiona wstała, łapiąc za wyciągnięte ręce. Zaraz jednak musiała przytrzymać się swojego... oprawcy?, jako że nieco się zatoczyła.
-Stoję.- powiedziała wolno, próbując zatamować jakoś krwawienie.
Dopiero po chwili uniosła głowę, patrząc spokojnie na Sahira. Trudno było jej się odnaleźć w tej sytuacji. Odetchnęła jednak, to chyba jasne, że nie poleci z tym nigdzie.
-Lepiej wyglądasz.- mruknęła cicho, z namysłem.- Ale nie pij już więcej mojej krwi... Nie żałuję Ci...- uśmiechnęła się krzywo.- ... ale mojej krwi zdecydowanie pić nie powinieneś.- ktoś gdzieś kiedyś przebąkiwał, że krew wil i ich potomków jest bardzo uzależniająca dla wampirów.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Sob Lis 22, 2014 7:30 am
Przytrzymał dziewczynę, która teraz wydawała mu się dziwnie lekka i ciężka zarazem w jego ramionach - lekka, bo jej ciało niewiele ważyło - ciężka, bo stanowiła drugie brzemię grzechu, jak ten chłopak, którego imienia nie poznałeś - dzisiejsza noc oblana była krwią, która tętniła życiem w twoich żyłach i umyśle, rozjaśniając go - dawno nie zaznałeś tego stanu, tej siły - powiedz, Nocny Książę, czy tak nie jest lepiej i czy tak nie powinno czasem zostać? To tylko nędzni śmiertelnicy, nie powinieneś o nich dbać.
Nie odpowiedziałeś na to, co powiedziała, w zasadzie ledwo skontaktowałeś, a kiedy fakty stały się klarowniejsze, wolałeś je przemilczeć, ominąć, bo co miałeś powiedzieć? Masz rzucać czcze obietnice? - nie jesteś jak inny, którzy nigdy nie dotrzymali danego ci słowa - ty nie zamierzasz łamać żadnego, dlatego też nigdy nie dasz obietnicy, która nie będzie miała pokrycia. One zbyt wiele znaczyły i złamane za głęboko raniły.
- Chodźmy lepiej do pielęgniarki... - No własnie, kto tu teraz potrzebował pielęgniarki? Nie prosił o przebaczenie, nie tłumaczył się - bo czy było tutaj cokolwiek do wytłumaczenia?
Spojrzałeś przed siebie i poprowadziłeś powoli Ślizgonkę oczyszczoną ze śniegu drużką do Skrzydła Szpitalnego - lepiej, żeby nie zostawała, a i ty czułeś, że twoje ciało nabiera trochę temperatury i ubranie zaczyna namakać.
[z/t x2]
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Sro Gru 10, 2014 10:45 pm
Dziewczę spojrzało w niebo, odrywając intensywnie fioletowe oczy od pergaminu, zamierając z ręką nad nim i piórem, które trzymała między palcami - niewielu było w stanie znieść to spojrzenie, jeśli ta niewiasta zsunęła się z przestrzeni, po których lawirowała i dotykała palcami na ziemi, poświęcając swoją uwagę temu, kto przed nią stanął i odważył się przemówić - toteż i niewielu było takich śmiałków, zresztą wielu odstraszała sama jej aparycja, sam fakt posiadania nazwiska Collins, którzy to Collinsowie w tej szkole przecież słynęli ze swojego szaleństwa i nieprzewidywalności, kiedy nie wiadomo było, jak nagle coś im odbije i wyciągną różdżkę, by rzucić w plecy, lub między oczy - nie robiło im to różnicy - jakieś zaklęcie - reputacja swoje robiła i wyprzedzała, zanim sami nawet zdążymy ją poznać. Białowłosa średnio zdawała sobie z niej sprawę, chociaż nie umykało jej pojmowaniu realiów to, w jaki sposób niekiedy na nią patrzono - ona zamiast się tym martwić wolała odpowiedzieć spojrzeniem, zastanawiając się, co jest tego przyczyną nie dlatego, że chciała temu jakoś zapobiec - wcale jej to nie przeszkadzało. Beztroska i zupełne odcięcie od zmartwień codzienności owijało się wokół niej razem z ramieniem Pani Zimy, która nie odstępowała o krok swej emancypacji, rozkładając jej skrzydła w królestwie mrozu, w którym trwał jej zamek o niewzruszonych podstawach - Królestwo Samotnej Duszy, do której jedna dołączyła, lub... została wciągnięta siłą. Tutaj można było dołączać kolejną złą reputację, według której rody królewskie, zwłaszcza rozpieszczone księżniczki, dostawały zawsze to, czego chciały, tyle że... Neve nie zachowywała się jak rozpieszczona księżniczka. Może dlatego, że nikt oprócz Kyohei'a nie odważył się doń podejść i ją poznać?
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Sro Gru 10, 2014 10:56 pm
Wsunęła ręce do swoich kieszeni i wolnym krokiem szła przed siebie. Zjadła kolacje, więc cieszyła się z pełnego żołądka i znowu miała pełno sił. Zanim tutaj przyszła czuła jak jej było zimno i słabo, a teraz wręcz przeciwnie. Zawinęła na swojej szyi szalik z wizerunkiem swojego domu i wyszła na zewnątrz. Poczuła zimny powiew wiatru na swojej skórze, kiedy wyszła. Jednak nie przejęła się tym, bo nie było już tak zimno jak poprzednio. Szła wolnym krokiem przed siebie nawet nie zważając dokąd nogi ją poniosą, jednak po chwili coś się zmieniło bardzo jasne niebo zniknęło, a przed oczami zobaczyła ciemność. Poczuła się jak niewidoma osoba, ale wiedziała przecież, że to niemożliwe by w jednej chwili mogła stracić wzrok. Miała wizję. Bardzo dziwną. Jedyne co dostrzegła to białowłosą bardzo ładną dziewczynę przed oczami, poczuła od niej blask taki, że w pierwszej chwili nie wiedziała z kim ma do czynienia. Jednak dopiero po chwili, kiedy światło zelżała dostrzegła Neve, kojarzyła ją, ponieważ ma niecodzienna aparycję. Po chwili wszystko zniknęło, a dziewczyna robiąc krok do przodu poślizgnęła się o kawałek lodu upadając z hukiem na puch i ziemię.
-Ała. - Mruknęła cicho, potrząsnęła głową energicznie na boki, jak zwykle wszystko działo się o nie odpowiedniej porze o nieodpowiednim czasie. Jakże to było szczęściu w nieszczęściu. Na szczęście nikt jej nie widział, a przynajmniej ona nikogo nie dostrzegła. Wstała z śniegu i zaczęła otrzepywać sobie z grubsza swój płaszcz z śniegu.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Sro Gru 10, 2014 11:16 pm
Kraniec białego pióra trzymanego przez nią zabarwiony był czernią atramentu, unosił się parę centymetrów nad celem jego podróży, w której przykazane mu było przystanąć przez moc dzierżącej go dłoni - nie dane mu było opaść w dół, nie w tym momencie - czysta karta niewielkiego zeszytu, który w dłoni trzymała, została oznaczona kilkoma niewielkimi plamami, kiedy ciemne krople opadły na tą nieskazitelną biel, oznaczając ją i chcąc przyśpieszyć wreszcie zadanie, do którego został powołany - ale Pani, która była jego jedynym zbawieniem prowadzenia ku celu nadal nie zwracała nań uwagi - mówią, że przedmioty martwe nie potrafią do nas przemawiać, chyba jest w tym prawda, za to często nasze ciało nas samych oszukuje wraz z upływającym czasem, który mógł być latami, a mógł też pozostać sekundami, tak jak w tej chwili, kiedy czynność sama w sobie chciała się o siebie upomnieć, lecz Władczyni Zimy zupełnie uleciało z głowy, co robić miała, oczarowana nieskończoną bielą nieba, jakie wznosiło się ponad jej głową, przyciągając do siebie i namawiając do uniesienia się - tak i leciała, lekka i pozbawiona myśli, wolna dusza oderwana od ciała - wolna na tyle, na ile pozwalały jej na to łańcuchy wciąż wiążące ją z fizycznym bytem, a które jedynie śmierć mogłaby rozerwać - to nic, one wcale jej nie ciążyły i wiedziała, że poznać smaku końca nie jest jej w dniach najbliższych, więc nie musi się o to obawiać.
Głośny odgłos upadania na ziemię nakazał jej powrót - mocno zderzył się byt z bytem, by znowu się połączyć i stanowić całość - dziewczę podskoczyło lekko i odwróciło gwałtownie głowę, szeroko rozwierając powieki - nie strach, a uwaga zagościła na jej facjacie - uwaga wraz ze skupieniem, które wskazywało na analizę sytuacji tego, co się w ogóle stało - zajęło to parę sekund, zanim jeden do dwóch zostało dodane i odłożyła na bok trzymane na udach przedmioty, kładąc je na ławce, gdzie wcześniej siedziała - wstała i podbiegła lekko do nieznajomej jej dziewczyny, kucając przy niej i wyciągając dłoń w jej stronę.
- Nic ci się nie stało?
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Sro Gru 10, 2014 11:41 pm
Wiedziała, że ten dar na co dzień przysporzy jej wiele kłopotów, ale żeby aż tak był upierdliwy to bez przesady. Westchnęła cicho pod nosem i po chwili usłyszała głos dziewczyny, uniosła wzrok ku górze och, o wilku mowa przeszło jej przez głowę patrząc w fioletowe oczy dziewczyny.
-Przewróciłam m się tylko. To nic takiego. - Uśmiechała się kącikiem ust lekko do dziewczyny. Spojrzała na swój płaszcz, wyczyściła go częściowo, no nie wyglądał on już tak tragicznie jak myślała. Pewnie jak wejdzie do środka to co zostało rozpuści się zaś materiał może zawsze wysuszyć.
-Dziękuję za troskę. - Dodała po chwili. W sumie niewiele wiedziała o tej dziewczynie, jedynie coś słyszała o jej rodzinie, ale w sumie tyle co nic. Ostatnio zbyt wieloma rzeczami się nie interesuje, co jej nawet nie przeszkadzało.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 12:12 am
Przewrócenie się to nic takiego, hm - z technicznego punktu widzenia rzeczywiście, nie takiego typu - co najwyżej obite kolano, które będzie szczypało przez dzień, dwa, a potem się zagoi i znikną po nim ślady, a my nawet zapomnimy, że się wywróciliśmy, bo i były ciekawsze rzeczy do zapamiętania. Tym nie mniej istniały upadki o wiele boleśniejsze nawet nie z punktu widzenia bólu cielesnego, ale tego, który przysparza nam wstydu i po którym mamy ochotę uciec daleko od miejsca zdarzenia i jeszcze dalej od samych siebie, żeby tylko zapomnieć - jak na złość wtedy zapomnienie nie przychodzi.
Neve nie cofnęła ręki, nawet jeśli nie została ona pochwycona, dając czas, który zawsze był niezbędny, żeby osiągnąć pewne cele - milczała, wpatrując się w sylwetkę Elizabeth, która nieco się uniosła, żeby sprawdzić stan swojego płaszcza i przebadać, czy nie poniosła żadnych szkód - nie widziałaś samego upadku co prawda, ale to, jak leżała, wskazywała na to, że raczej nie ma żadnych urazów głowy, ani nic poważniejszego się nie stało - rzeczywiście więc można powiedzieć to nic takiego.
- Lód jest piękny, jednak lepiej go podziwiać z trwalszego lądu. - Odwzajemniła uśmiech swoim ciepłym.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 12:35 am
Ostatnio miała dużo poważniejsze upadki, chociaż już dwukrotnie spadła na lód, raz chciała sprawdzić czy się nie przewróci jednak drugi raz właśnie nastąpił w tej chwili. Nie szczególnie przepadala za śniegiem i ogólnie zmniejszy mi dni mi za oknem. Takie dni kojarzyły się jej z świętami i czasem spędzonym w gronie rodzinnym. Nigdy nie odczuwa magii świąt, to może dlatego ma takie, a nie inne nastawienie do tego wszystkiego co ją otacza.
-Sama nie przepadam szczególnie za śniegiem, nawet jeżeli stała bym na twardej ziemi. - Oznajmiła ze spokojem. Nigdy nie była fanką takich chłodnych dni, nie widziała w nich ciekawego, ani kolorowego. Tak naprawdę to nie zauważyła jej w jej wszem chwili, dopiero po chwili. Prawie jakby była królowa śniegu i wtopila się wraz z otoczeniem. Jej wizja dotyczyła jej, ale nie przyszłości ani przeszłości. Była tylko na jako osoba i ta dziwna jasna aura, która w jakiś sposób ją przytoczył. Prawie jak śnieg. Jednak nie miała pojęcia co o tym wszystkim powinna myśleć, ani nie wiedziała z czym ma połączyć to co widziala. Może to mózg płata jej figle? Watpila w to.Ale w końcu wszystko może się zdarzyć.
- Nazywam się Elizabeth, ty jesteś Neve tak? - Wypadałoby się przedstawić i jakoś podziękować za chęci by jej pomóc. Kiedy tylko jej myśli choć przez chwilę wracają do tej rozmowy przy kominku robi się jej słabo i sucho w gardle. Płakała, ale to chyba z własnej głupoty. Po prostu była beznadziejna i nic na to już nie można było poradzić. Zycie w końcu jest niesprawiedliwe, a to przekonała się na własnej skórze.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 1:07 am
Kolejna osoba, która nie przepada za zimą - dlaczego? Czemu ludzie nie kochają tego, co uznałaś za swój dom i który podróżował z tobą wszędzie, dokądkolwiek byś się nie udała? - pięknie to brzmi, niczym słowa podróżnika, co widział wielki kawałek świata i który sprowadził zimę nawet na gorące pustynie, a przecież ty najdalej, gdzie dotarłaś ze swoich rodzinnych stron, to Hogwart, nie o własnych siłach - nie mogłaś nigdzie się ruszać, wszak byłaś Porcelanową Lalką Salonową przetrzymywaną, by wyglądała pięknie, nie rozwierała różanych ust i trwała w bezruchu i niema na wszystko - niech tylko obdarza gości spojrzeniem tych pięknych, szklanych oczu, w których zaklął ktoś fioletowe lilije pływające do niedawna po nieskazitelnie czystym stawie zamrożonym od nagłego nadejścia Pani Zimy, która zechciała te delikatne kwiaty zerwać dla tej, która stanie się jej uosobieniem.
Białowłosa dłoń, którą wyciągniętą miała do Elizabeth przesunęła w bok, by nabrać w garść trochę białego pyłu - nie miała na dłoniach rękawiczek, nieco zaczerwienionych przez mróz, tak wystudzonych, że biel nie stopniała pod jej czułym dotykiem - może nigdy nie stopnieje? Może wetknięty w ochronne ujęcie tych palców było ubezpieczone przed wszelakim ciepłem, które odważyłoby się je zniszczyć? Za jej dłonią powędrowały oczy - przesunęła opuszkami po tych drobinkach zebranych gęsto na jej skórze, zanim ją wyprostowała i uniosła w górę, ku słońcu, obracając się, by samej móc spojrzeć, jak płatki śniegu pod promieniami zmieniają się w maleńkie diamenciki i zaczynają mienić tysiącem barw baśniowego proszku, który wolno, nie naruszany przez wiatr, zaczął opadać w dół, wciąż się mieniąc, kiedy Neve przechyliła swoją rękę, uwalniając je.
Śnieg był piękny.
Świat ze wszystkim, co stworzyła Matka Natura, był przepiękny, jeśli tylko potrafiło się i chciało to piękno dostrzec. Jak można nie lubić piękna?
- Dlaczego? - Zadała to pytanie, kiedy ostatni płatek złączył się z ziemią, wracając skąd został zabrany - dopiero wtedy odwróciła się na powrót do Elizabeth. - Razi cię dotyk zimna? Nie jest winą śniegu, że chłodnym się narodził. - Uśmiech, ciepły, stanowiący jeden z tych promieni słonecznych, które spadały z wielkiej, ognistej gwiazdy, znów zawitał na jej licu.
Dziewczę wstało i złapało krańce swej sukni, by dygnąć, lekko i elegancko, skinąwszy głową na znak wyrażenia szacunku dla poznanej nowo osobistości.
- Neve z rodu Collinsów, bardzo miło mi poznać. - Wyglądało to tak... jakby miała... to... coś po prostu we krwi - tą lekkość, zwiewność, grację - śmiało można ją było oskarżać o bycie czystokrwistą willą... - Skąd znasz moje imię? - Zapytała z lekkim zdziwieniem, pochylając się ku wciąż siedzącej na ziemi Puchonce i wyciągnęła dłoń w jej kierunku ponownie. - Podnieś się, to przecież nic nie boli. - Zaproponowała z uśmiechem.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 1:37 am
Dziewczyna patrzyła na bialowlosa zaskoczona i zdziwiona jednocześnie.  Patrzyła jak ta bierze niewielka ilość śniegu,  lecz po chwili biały puch przeleciał jej między palcami.  Pzygladala się temu w milczeniu. Nie wiedząc czemu było to dla niej bardzo ładne zjawisko, choć krótkie i całkiem...Zwinne zrobione. Zamrugala kilka razy dopiero po  chwili uświadamiając się,  że dziewczyna coś do niej mówi.
- Śnieg sam w sobie mi nie przeszkadza. Jednak kojarzą się one wszystko z świętami, a te już do przyjemnych nie należą.  - Odpowiedziała ze spokojem.  Nawet nie zauważyła,  że nadal siedzi na puchu z śniegu. Dobrze, że chociaż częściowo wyczyścila sobie plecy z śniegu,  wiec wyglądało toteraz w miarę przyzwoicie.
- Miło mi Cię poznać. - Uniosła kącik ust do góry. Uniosła brew do góry.  Widziala dziewczynę przed sobą jednak jej zachowanie było...inne. Miała w sobie klasę oraz w jakiś sposób dumę.  Nie wiedziała jak ta dziewczyna łączyła takie rzeczy w jedno.
- Ach tak. - Mruknela cicho i wyciągnęła rękę,  która dziewczyna miała skierowana w jej stronę.  Chwyciła ją delikatnie i Wstała z puchu, jedną ręką wywarła sobie tył płaszcza z puchu. Domyslala się iż zostanie zadane pytanie skąd zna jej imię.
- Kyohei o Tobie mówił.  Mówił mi, że się w Tobie zakochał.  - Powiedziała spokojnie wzruszająca lekko ramionami.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 2:28 am
Zastanawiała się, dlaczego święta nie kojarzą się jej z czymś przyjemnym, jednak to dlatego nie lubiła śniegu..? Ponieważ coś, co spędzało się na eleganckich kolacjach przy płonącym kominku i zapachu świerku, pośród bieli i wśród rozmów oraz szczęku sztućców drażniło jej duszę i serce, nie zezwalając wtedy zaznać spokoju? Nie wiedziałaś, jak wyglądają święta w normalnych rodzinach (albo i nienormalnych), ale w swoich nie widziała niczego, za co można by ich nie lubić - przychodzili wytrawni goście, obowiązywało to, co zawsze, doskonała i nienaganna, dworska kultura, często był bal, a potem wszyscy się rozchodzili i zostawałaś sam na sam z ojcem, który miał w zwyczaju pić wino i iść wcześniej niż zazwyczaj spać, podczas gdy ty siedziałaś przy nim na kanapie w milczeniu, towarzysząc mu, zanim nie szłaś do zwierząt, aby sprawdzać, czy nie przemówią ludzkim głosem, czy śpią w spokoju i czy i dla nich te święta były tak przyjemnie spokojne. Czy nie o to chodziło w nich? O osiągnięcie spokoju ducha, który miał zakończyć zbliżający się kraniec roku, koronując tym samym całe zdarzenia, jakie zapadły nam w pamięci z długiego korowodu wspomnień? Nie wypadało ci zapytać, dlaczego świąt nie lubi, to mogła być jej prywatna sprawa, która wiele by powiedziała o jej rodzinie, lub o tym, że jej nie ma, sama nie wiedziałaś - po raz pierwszy widziałaś przed sobą łagodną twarz tej dziewczyny i jej smutne oczy, pomimo tego, że się uśmiechała - wydawała się bardzo drobna, zupełnie jakby powiew zimowego wiatru miał ją zaraz złapać na pół - ją, tą okoloną całą niespokojną burzą myśli, które drążyły jej jestestwo.
- Więc zamiast kojarzyć śnieg ze świętami, skojarz święta z śniegiem. - Wydawało się, że to to samo? Wcale nie. Podeszła do jednej z ławek i urwała maleńki sopel, który zeń zwisał, tak samo jak przed chwilą śnieg, tak i jego unosząc do słońca, by zaraz wyciągnąć go na otwartej dłoni w kierunku Elizabeth. - Nie wiem, dlaczego święta cię smucą, lecz skoro nie są przyjemne, zamiast myśleć o nieprzyjemnościach, kiedy ten dzień nadejdzie, wyobraź sobie, że wychodzisz na dwór - rozejrzyj się i pomyśl, jak wiele z tych pięknych rzeczy jest w zasięgu ręki. I radości, kiedy dzieci zbierając ten biały puch i się nim rzucają, lub gdy budują z lodu igloo. - Zaśmiała się ciepło, melodyjnie, kiedy sama sobie to wyobraziła. - Jeśli nieprzyjemny jest zapach drzewka na święta, nie patrz na nie, tylko spoglądaj na piękny, spokojny las, który koi swą wonią i szelestem... Twe smutne oczy i burzowe chmury, jakie wokół siebie uzbierałaś, powinny poddać się, jeśli dostrzeżesz przez nie słońce. - Być może niewyraźne i zatarte, tak jak to widoczne przez ten kawałek lodu, który białowłosa Ci ofiarowała, ale... dzięki temu nie oślepniesz przy pierwszym zeń zetknięciem.
- Och! - To musiała być ta dziewczyna, o którą tak się martwił, zadziwiające... Tak, to na pewno ona! Jej twarz - teraz dopiero wydawała się całkowicie klarowna i dopasowywać do twojej wizji. - Niesamowite, że cię spotkałam. - Tak, to było niesamowite i byłaś bardzo wdzięczna losowi za to spotkanie. - Wybacz mi mój nietakt, bardzo się cieszę, że dane mi było spotkać przyjaciółkę Kyoheia. - Ponownie dygnęła.
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 3:02 am
Nie widziała sensu, nie znała powodu by święta polubić.  Nie wiedziała jak są one spędzanie u innych,  jednak wiedziała,  że on czują tą magię świąt,  jednak ona tego odczuć nie umiała. Zawsze się cieszyła na prezenty, ale tak naprawdę jakoś nigdy szczęśliwa naprawdę się nie czuła. Może to po prostu z nią było coś nie tak. Juz powoli sama nie wiedziała.
- A co to za różnica? - Dla niej nie miało to żadnego znaczenia,  nie ważne jak by na to nie spojrzała zawsze ma z nimi takie same obojętne uczucia. Fałszywe uśmiechy,  radość i szczęście,  że nastały święta.  Co roku tak samo działo się i dziać będzie pewnie do końca jej życia.
- No tak wiele ładnych rzeczy nas otacza to prawda, lecz to mego zdania nie zmieni. - Nie widziała większego sensu w podziwiania rzeczy dookoła skoro nawet w święta nie umie się radować. Wzruszyła obojętnie ramionami, już szybciej lubiła wiosnę czy jesień dwie pory roku, któres są dość ciepłe,  a czasami pogoda potrafi być nieprzewidywalna. Trochę jak ona ciągle kogoś zaskakiwać może na różne sposoby.
-Niesamowite, że mnie spotkałas?  Czyżby Kyo coś o mnie wspominał?  -  Tak naprawdę nie wiedziała czy kyo się o nią martwił czy też nie, ale skoro Neve o niej wiedziała to coś musi być na rzeczy. Dla niej ten chłopak był jedną wielką niewiadomą,  a dodatkowo za żadne skarby nie potrafiła się z nim porozumieć.  Ona to umiała,  nie wiedziała jak, ale miała to "cos" czego jej brakowało.  Nawet nie była zaskoczona faktem iż ktokolwiek inny  się z nim dogaduje tylko nie ona.
- M i Cię też miło poznać,  miałam nadzieję,  że niedługo obie się spotkamy. Intuicja mi to podpowiadala.  - Podpowiada jej to intuicja. Miały się ze sobą spotkać,  jednak w jakim celu nie miała zielonego pojęcia.  Po prostu spotkanie bez żadnego konkretnego powodu. Od tak na piwo kremowe,  usiąść i pogadać.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 3:23 am
- To jest ogromna różnica. - Odpowiedziała gładko, nawet nie zastanawiając się, co powiedzieć powinna - czy to nie było oczywiste? Dla Ciebie tak, wszystko się od siebie różni, nawet jeśli na pierwszy rzut oka tego stwierdzić nie można - każda kropla deszczu miała indywidualny kształt, każda zabawka wyprodukowana fabrycznie - wystarczyło, że miała jedną ryskę, a gdy potem trafiała w ręce dziecka i dostawała ich więcej, różnic przybywało - można wymieniać w nieskończoność. - Próbuję ci powiedzieć, że święta nie koniecznie muszą być radosne. - Jej nie były, lecz co to w zasadzie znaczyło: radosne? Przecież nie potrzeba śmiać się, kiedy do śmiechu nie ma powodu, ani uśmiechać, jeśli takiej potrzeby się nie czuło, albo nie było się do kogo uśmiechać. Tym nie mniej kiedy stałaś naprzeciwko niej i spoglądałaś na zwierciadła jej duszy i do jej wnętrza, odbierałaś wrażenie, że ta dziewczyna była w stanie odpowiedzieć na wszystko "co to za różnica" lub "obojętne mi to". Smutne. Bardzo smutne. Jak świat może być obojętny? Czemu dobrowolnie zeszła do snu i postanowiła, że nie będzie się z niego budzić, obojętnie, jak wiele bodźców by wokół niej nie krążyło? Tak nie powinno być, to się nie godziło.
- Dlaczego? - Znów to samo pytanie. Przekrzywiła głowę na ramię, spoglądając na tą niewiastę z innego punktu widzenia - każda istota tego potrzebowała - spoglądania na nią indywidualnie, bo skoro przedmioty potrafią się tak różnić, zwierzęta jeszcze bardziej... to ludzie stali wszak na samym szczycie. - Przez drobną chwilę rozjaśniłaś swoje oczy, zachwycając się pięknem zwykłego śniegu, który przypominał diamenty... Więc dlaczego zakładasz, że nie jest to w stanie zmienić twojego zdania na trwałe? - Być może było to trudne pytanie... Ale nie zawsze były tylko te łatwe, z którymi można się było mierzyć.
Skinęła głową, odpowiadając na jej pytanie i cofnęła dłoń z darem, którego Puchonka nie przyjęła.
- Bardzo się o ciebie martwi oraz o to, że masz coś, czego nie możesz mu wyznać... A Ty..?
Elizabeth Cook
Duch
Elizabeth Cook

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Czw Gru 11, 2014 3:45 am
-Dla mnie nie ma to żadnej różnicy. - Wzruszyła obojętnie ramionami. Może i faktycznie dla niektórych była to różnica, ale nie dla niej. Ona widziała wszystko w takich samych kolorach.
- Ja ich nigdy szczególnie radosnych nie miałam. - Fakt, dla niej święta każde wyglądały identycznie , dwie osoby przy stole, zaś trzeci talerzyk stał zawsze pusty dla osoby samotnej, która świąt nie mogła spędzić z innymi. Jednocześnie wiedziała, że te święta są dla niej cenne, tylko w takich dniach pozwalała sobie na patrzenie godzinami w obrazek swoich rodziców. Właśnie mam taki dzień wylewala najwięcej łez. Ciotka siedziała obok i dała jej chusteczki. Były to dni, których nie lubiła, lecz nie nawiedziła ich.
- To była jedynie krotka chwila...Długo byś mnie musiała przekonywać do zmiany zdania. Bywam mocno uparta. - Wzruszyła delikatnie ramionami. Wiadomo zdanie zmienić może, ale nie będzie ona przekonana do słów dziewczyny. A główny powód to była nieufność jej do innych osób. Przez co tak naprawdę nie potrafi się całkowicie otworzyć na inne osoby.
- Tez się martwię o niego, jednak nie umiemy się ze sobą porozumieć, więc ja i tak dużo nie pomogę. Zostawiam go w twoich rękach. - Co tez mogła więcej powiedzieć, chyba nic. Wseunela ręce do kieszeni swojego płaszcza, czując, że powoli palce jej zmarzly, nie była przyzwyczajona do takiego zimna i z resztą długo tez nie przebywała na dworze w taką pogodę.
Sponsored content

Ławki                - Page 4 Empty Re: Ławki

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach