- Mistrz Labiryntu
Ławki
Pon Wrz 02, 2013 1:36 pm
Ławki, znajdujące się na dziedzińcu, otaczają z każdej strony posąg na środku. Są zadbane i wygodne, z nienaruszonymi oparciami.
- Marlene McKinnon
Re: Ławki
Pon Gru 16, 2013 10:48 pm
Co z tego, że zimno? Co z tego, że wieje? Co z tego, że zaraz zacznie lać? Miała przynajmniej święty spokój, którego od tak dawna pragnęła. Nie lubiła tyle czasu przebywać z ludźmi, bała się ich. Pokój Wspólny był jej osobistym piekłem, a dormitorium przekleństwem. Czasami myślała sobie, że najlepszym pokojem dla niej byłby składzik na miotły. Obiecała sobie, że porozmawia o tym z opiekunem swojego domu przy najbliższej okazji. W tym momencie jednak usadziła swoje cztery litery na niesamowicie zimnej ławce i jęknęła cicho. Z utęsknieniem spoglądała w stronę zamku, w którym było niesamowicie ciepło. Jednakże wizja tłumów za bardzo ją przygnębiała.
Oparła się wygodnie i przymknęła oczy. Jej myśli same powędrowały do przyszłości, która spędzała jej sen z powiek. Jak pogodzić kursy na aurora z pracą gdziekolwiek? Wydawać by się mogło, że ma jeszcze pół roku, lecz wiedziała bardzo dobrze, że czas płynie szybko. Wiedziała, że będzie tęsknić za murami zamku, za lekcjami, a nawet za swoim obecnym łóżkiem. Do ludzi starała się nie przywiązywać, więc za nimi płakać nie będzie. Była jak zwykle sama, zupełnie sama. Jednakże nagle coś usłyszała. Czyżby wrażenie, które jej nie opuszczało było mylne?
Oparła się wygodnie i przymknęła oczy. Jej myśli same powędrowały do przyszłości, która spędzała jej sen z powiek. Jak pogodzić kursy na aurora z pracą gdziekolwiek? Wydawać by się mogło, że ma jeszcze pół roku, lecz wiedziała bardzo dobrze, że czas płynie szybko. Wiedziała, że będzie tęsknić za murami zamku, za lekcjami, a nawet za swoim obecnym łóżkiem. Do ludzi starała się nie przywiązywać, więc za nimi płakać nie będzie. Była jak zwykle sama, zupełnie sama. Jednakże nagle coś usłyszała. Czyżby wrażenie, które jej nie opuszczało było mylne?
- Syriusz Black
Re: Ławki
Pon Gru 16, 2013 11:38 pm
Ostatnimi czasy częściej włóczył się sam jak z gromadką swoich wiernych przyjaciół... jeden latał za Evans, drugi za jedzeniem, a trzeci za książkami. Syriuszowi to nie groziło. Nie teraz.
Postanowił napaskudzić tu i tam, robiąc Filchowi przysługę, bo biedak by chyba umarł z nudów nie mając zajęcia. Taki dobry Syriusz!
Pogwizdując tam i tu zaczepił o kuchnię, skąd ukradł kubek z gorącą czekoladą i postanowił z takim arsenałem ruszyć w bój. Dotarł właśnie na drugie piętro, opróżniając kubek do połowy. Wyjrzał na dziedziniec.. Marlene! Oczywiście, ze ją znał, czemu by nie miał znać tak ładnej dziewczyny.. i trochę aspołecznej.
Jednak aspirowali do podobnej pracy, dziewczyna sama w sobie była sympatyczna.. no a Black nie omieszkał jej dokuczyć, jak miał okazję. Tak z sympatii!
Wszedł raźno na dziedziniec i podszedł do Krukonki.
-Cześć. Nie zmarzłaś może? -zagadnął ją dosyć sympatycznie. Musiał zrobić dobre pierwsze wrażenie. Podsunął jej kubek. -Może czekoladki? -wyszczerzył się, siadając obok blondynki. Może i stroniła od ludzi, ale Syriusz od nich nie stronił, aha!
Postanowił napaskudzić tu i tam, robiąc Filchowi przysługę, bo biedak by chyba umarł z nudów nie mając zajęcia. Taki dobry Syriusz!
Pogwizdując tam i tu zaczepił o kuchnię, skąd ukradł kubek z gorącą czekoladą i postanowił z takim arsenałem ruszyć w bój. Dotarł właśnie na drugie piętro, opróżniając kubek do połowy. Wyjrzał na dziedziniec.. Marlene! Oczywiście, ze ją znał, czemu by nie miał znać tak ładnej dziewczyny.. i trochę aspołecznej.
Jednak aspirowali do podobnej pracy, dziewczyna sama w sobie była sympatyczna.. no a Black nie omieszkał jej dokuczyć, jak miał okazję. Tak z sympatii!
Wszedł raźno na dziedziniec i podszedł do Krukonki.
-Cześć. Nie zmarzłaś może? -zagadnął ją dosyć sympatycznie. Musiał zrobić dobre pierwsze wrażenie. Podsunął jej kubek. -Może czekoladki? -wyszczerzył się, siadając obok blondynki. Może i stroniła od ludzi, ale Syriusz od nich nie stronił, aha!
- Marlene McKinnon
Re: Ławki
Sro Gru 18, 2013 10:39 pm
Na Lily Evans! Jej wrażenie było faktycznie mylne, a trzeba przyznać, że ona rzadko się myliła. Dostrzegła koło siebie Syriusza Blacka we własnej osobie. Znaczy no, na to wyglądało. W końcu ktoś mógł zażyć eliksir wielosokowy. Ale czy ktoś byłby w stanie podrobić ten słynny uśmiech Blacka? Zdecydowanie nie.
Spoglądała to na niego, to przed siebie. Nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek się do niej odezwał. I to na dodatek jeden z Huncwotów? Przeczuwała podstęp. Przyjrzała się jeszcze raz dokładnie scenie Black-miły-ona-niezbyt przyjemna pogoda-dziedziniec. I miała uwierzyć, że Syriuszek po prostu postanowił odetchnąć świeżym powietrzem akurat tutaj lub przez przypadek przechodził? Jasne. Uśmiechnęła się (na prawdę!), lecz kątem oka usiłowała dostrzec resztę Huncwotów, którzy tylko czekają na to, aby zakryć jej oczy i zaprowadzić ją do Zakazanego Lasu, aby tam wytarzać ją w błocie. O nie! Mimo to postanowiła zachować się jak na wychowaną osobę przystało, lecz jednocześnie musiała kontrolować sytuację. Stała czujność!
-Hej. Nie, nie zmarzłam. - Marlene odezwała się do kogoś. Kalendarze, pióra i jazda zapisywać! -Za czekoladę dziękuję.
I nastała taka niezręczna cisza, co nie? Lena nie potrafiła prowadzić rozmów. Odezwanie się do chłopaka było dla niej wyczynem. A przebywanie z nim bez osób trzecich to już w ogóle. Oczywiście przyjmując, że reszta jego zgrai nie chowa się po krzakach. Dlatego właśnie wbiła wzrok w swoje kolana.
Idź stąd, idź stąd, idź stąd...
Spoglądała to na niego, to przed siebie. Nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek się do niej odezwał. I to na dodatek jeden z Huncwotów? Przeczuwała podstęp. Przyjrzała się jeszcze raz dokładnie scenie Black-miły-ona-niezbyt przyjemna pogoda-dziedziniec. I miała uwierzyć, że Syriuszek po prostu postanowił odetchnąć świeżym powietrzem akurat tutaj lub przez przypadek przechodził? Jasne. Uśmiechnęła się (na prawdę!), lecz kątem oka usiłowała dostrzec resztę Huncwotów, którzy tylko czekają na to, aby zakryć jej oczy i zaprowadzić ją do Zakazanego Lasu, aby tam wytarzać ją w błocie. O nie! Mimo to postanowiła zachować się jak na wychowaną osobę przystało, lecz jednocześnie musiała kontrolować sytuację. Stała czujność!
-Hej. Nie, nie zmarzłam. - Marlene odezwała się do kogoś. Kalendarze, pióra i jazda zapisywać! -Za czekoladę dziękuję.
I nastała taka niezręczna cisza, co nie? Lena nie potrafiła prowadzić rozmów. Odezwanie się do chłopaka było dla niej wyczynem. A przebywanie z nim bez osób trzecich to już w ogóle. Oczywiście przyjmując, że reszta jego zgrai nie chowa się po krzakach. Dlatego właśnie wbiła wzrok w swoje kolana.
Idź stąd, idź stąd, idź stąd...
- Syriusz Black
Re: Ławki
Sob Gru 21, 2013 1:23 am
Chyba Syriusz wyczuł jej myśli, bo jak zwykle - postanowił zrobić wszystko na przekór. Tak właśnie.
Rozsiadł się wygodnie na ławce obok Marlene, robiąc to bardzo zamaszyście.
-Spoko, więcej dla mnie. -upił łyk czekolady, a potem starł jej resztę znad ust. Rozprostował nogi i spojrzał na niemą koleżankę.
-Zawsze jesteś taka cicha? Ostatnio jak Cię widziałem na korytarzu, to rozmawiałaś z Lily Evans. -uniósł brwi znacząco.
Faktycznie, zauważył ja głównie temu, że James zwrócił uwagę na Evans. A on zwrócił uwagę na Marlene. Trudno, by jej nie kojarzył... ale o nazwisko musiał dopytywać Luniaka, który zawsze wszystko wiedział.
Nie mógł się powstrzymać od błyszczenia swoją aparycją, aczkolwiek nie robił tego tak nachalnie jak niektórzy macho. Czasami niedopowiedzenia oraz tajemniczość były bardziej w cenie.
-Powiedz może, co lubisz robić w wolnym czasie, hm? -zagadnął ją, by jakoś rozkręcić rozmowę.
Rozsiadł się wygodnie na ławce obok Marlene, robiąc to bardzo zamaszyście.
-Spoko, więcej dla mnie. -upił łyk czekolady, a potem starł jej resztę znad ust. Rozprostował nogi i spojrzał na niemą koleżankę.
-Zawsze jesteś taka cicha? Ostatnio jak Cię widziałem na korytarzu, to rozmawiałaś z Lily Evans. -uniósł brwi znacząco.
Faktycznie, zauważył ja głównie temu, że James zwrócił uwagę na Evans. A on zwrócił uwagę na Marlene. Trudno, by jej nie kojarzył... ale o nazwisko musiał dopytywać Luniaka, który zawsze wszystko wiedział.
Nie mógł się powstrzymać od błyszczenia swoją aparycją, aczkolwiek nie robił tego tak nachalnie jak niektórzy macho. Czasami niedopowiedzenia oraz tajemniczość były bardziej w cenie.
-Powiedz może, co lubisz robić w wolnym czasie, hm? -zagadnął ją, by jakoś rozkręcić rozmowę.
- Marlene McKinnon
Re: Ławki
Czw Gru 26, 2013 11:54 pm
Tak właśnie. Lena postanowiła się zamknąć w sobie. To takie słodkie i naiwne. Myślała, że dzięki temu on pójdzie w cholerę.
Kątem oka spojrzała na niego. W jej głowie pojawiła się myśl, że to może była czekolada, którą zamówiła sobie u skrzatów kilka minut przed wyjściem na dziedziniec. Wyrzuciła jednak szybko tę myśl z głowy. No przecież nie była jedyną osobą, która błagała o każdą kroplę czekolady.
Uwaga, Marlene się odzywa.
-Zawsze.
Niestety to już koniec wypowiedzi. Na więcej nie było jej stać. Normalni ludzie ją onieśmielali, ale on już przebił wszystko. W końcu był Huncwotem, a spędzanie z nim czasu groziło szybką śmiercią. Tak bardzo tęskniła za swoim składzikiem na miotły... Nie mogła uwierzyć, że on usiłuje z nią rozmawiać. Jak ona tego nie znosiła. Nieśmiałość zbudowała wokół niej gruby i wysoki mur.
-W wolnym czasie? Ja... - No to pięknie, już się zacięła. -Lubię się uczyć. A Ty co lubisz robić?
Tak bardzo marzyła o tym, aby się rozgadał. Mogła słuchać godzinami...
Kątem oka spojrzała na niego. W jej głowie pojawiła się myśl, że to może była czekolada, którą zamówiła sobie u skrzatów kilka minut przed wyjściem na dziedziniec. Wyrzuciła jednak szybko tę myśl z głowy. No przecież nie była jedyną osobą, która błagała o każdą kroplę czekolady.
Uwaga, Marlene się odzywa.
-Zawsze.
Niestety to już koniec wypowiedzi. Na więcej nie było jej stać. Normalni ludzie ją onieśmielali, ale on już przebił wszystko. W końcu był Huncwotem, a spędzanie z nim czasu groziło szybką śmiercią. Tak bardzo tęskniła za swoim składzikiem na miotły... Nie mogła uwierzyć, że on usiłuje z nią rozmawiać. Jak ona tego nie znosiła. Nieśmiałość zbudowała wokół niej gruby i wysoki mur.
-W wolnym czasie? Ja... - No to pięknie, już się zacięła. -Lubię się uczyć. A Ty co lubisz robić?
Tak bardzo marzyła o tym, aby się rozgadał. Mogła słuchać godzinami...
- Syriusz Black
Re: Ławki
Pon Gru 30, 2013 6:20 pm
Syriusz dopił czekoladę i byle jak otarł usta dłonią. Odstawił kubek na wolnym kawałku bruku tak tak, można sobie zarezerwować kawałek bruku na dziedzińcu i trzeba na to uważać! -i z uwagą spojrzał na Marlene.
-Lubisz się uczyć? W sumie Krukoni słyną z inteligencji.. -przytaknął. Będzie musiał rozkręcić rozmowę sam! Jednak to żaden problem dla pana Blacka.
-Hm... pomyślmy... pewno też bym się uczył.. nie licząc tych momentów, kiedy gram na nosie szkolnemu woźnemu, zdobywam nowe szlabany, gram w quidditcha.. i kiedy staram się robić wszystko, by nie dopadła mnie nuda i nie zaczął się uczyć.. -wyszczerzył się w uśmiechu do blondynki. Był niepoprawnym optymistą, ale co z tego. Taki już był i chyba nikt ani nic tego nie zmienią.
Przeciągnął się z lubością. Zimno było dobre, orzeźwiające.. ale strasznie ciągnęło od kości. Co jak co, ale kości były w jego życiu na prawdę ważne. I parę innych rzeczy też.
-I... zrozum to jak chcesz.. ale lubię nocne wypady poza zamek. Chyba nie wydasz mnie przed nauczycielami, co? -mrugnął do niej porozumiewawczo. Tego by brakowało! Syriusz lubił mówić, ale na Merlina - nie wpakowywać się w nowe kłopoty!
-Aaa! Gram na gitarze, kolejna z moich zalet. Do wad można dodać, ze dużo jem oraz śpię.. ale poza tym jestem dosyć tani w utrzymaniu. -zakończył zadowolony, że może ten monolog wywoła choć cień uśmiechu na twarzy blondynki z domu Kruka.
-Lubisz się uczyć? W sumie Krukoni słyną z inteligencji.. -przytaknął. Będzie musiał rozkręcić rozmowę sam! Jednak to żaden problem dla pana Blacka.
-Hm... pomyślmy... pewno też bym się uczył.. nie licząc tych momentów, kiedy gram na nosie szkolnemu woźnemu, zdobywam nowe szlabany, gram w quidditcha.. i kiedy staram się robić wszystko, by nie dopadła mnie nuda i nie zaczął się uczyć.. -wyszczerzył się w uśmiechu do blondynki. Był niepoprawnym optymistą, ale co z tego. Taki już był i chyba nikt ani nic tego nie zmienią.
Przeciągnął się z lubością. Zimno było dobre, orzeźwiające.. ale strasznie ciągnęło od kości. Co jak co, ale kości były w jego życiu na prawdę ważne. I parę innych rzeczy też.
-I... zrozum to jak chcesz.. ale lubię nocne wypady poza zamek. Chyba nie wydasz mnie przed nauczycielami, co? -mrugnął do niej porozumiewawczo. Tego by brakowało! Syriusz lubił mówić, ale na Merlina - nie wpakowywać się w nowe kłopoty!
-Aaa! Gram na gitarze, kolejna z moich zalet. Do wad można dodać, ze dużo jem oraz śpię.. ale poza tym jestem dosyć tani w utrzymaniu. -zakończył zadowolony, że może ten monolog wywoła choć cień uśmiechu na twarzy blondynki z domu Kruka.
- Mistrz Gry
Re: Ławki
Pią Lut 14, 2014 11:28 pm
Zakończenie sesji, z powodu odejścia Marlene z forum.
[z/t dla Marlene i Syriusza]
[z/t dla Marlene i Syriusza]
- Elizabeth Cook
Re: Ławki
Nie Lut 16, 2014 9:36 pm
Szła przed siebie zamyślona i rozkojarzona nim się rozejrzała jej nogi powiodły ją na dziedziniec szkoły. Zamrugała kilka razy i usiadła na betonowej ławce. Co z tego, ze było zimno ? Co z tego, że wiało ? Przynajmniej miała święty spokój i cisze. Oparła głowę o beton, a pod tyłek wsunęła swoją torbę by nie zachorować. Splotła z swoich włosów luźny warkocz i położyła go na swoim prawym ramieniu. Siedziała i patrzyła w niebo zamyślonym wzrokiem, przynajmniej w tym miejscu nikt jej nei zaczepiał albo oceniał, a takie miejsca lubiła naj bardziej jak do tej pory.
- Rose Madder
Re: Ławki
Nie Lut 16, 2014 11:10 pm
Rose... Rose była dziś naprawdę zła. Przyczyna nie była nazbyt wyszukana, po prostu wstała lewą nogą. Każdemu się zdarza, nieprawdaż? Takie sytuacje, jak zaspanie, brak ciepłej wody rano, wywalenie jedzenia w Wielkiej Sali, tylko zaostrzało jej zdenerwowanie. Tego dnia nie potrafiła z nikim rozmawiać. Nie witała się z nikim, a kiedy ktoś ją zaczepił... Burknęła coś pod nosem i odchodziła. Później zaś, miała niesamowicie dobry humor. Uśmiechała się, była serdeczna. Nawet pomogła jakiemuś pierwszoroczniakowi, gdy ten stracił równowagę na schodach. Huśtawka nastroju trwała cały dzień, a Rose bała się, że spowoduje ona niechcianą sytuację. Po prostu czuła to w kościach.
Wyszła na dziedziniec, z dala od tłoku i hałasu. Było pusto... Prawie.
Na ławce spostrzegła rudą postać. Zatrzymała się na chwilę, by zastanowić się, czy do niej podejść. Dokładnie zlustrowała jej twarz, po czym stwierdziła, że jest to dla niej zupełnie obca postać. Postanowiła ją zignorować, no chyba, że się do niej odezwie.
Rose wolno szła w kierunku rudej, nie zainteresowana jej osobą.
Wyszła na dziedziniec, z dala od tłoku i hałasu. Było pusto... Prawie.
Na ławce spostrzegła rudą postać. Zatrzymała się na chwilę, by zastanowić się, czy do niej podejść. Dokładnie zlustrowała jej twarz, po czym stwierdziła, że jest to dla niej zupełnie obca postać. Postanowiła ją zignorować, no chyba, że się do niej odezwie.
Rose wolno szła w kierunku rudej, nie zainteresowana jej osobą.
- Elizabeth Cook
Re: Ławki
Nie Lut 16, 2014 11:28 pm
Z pustym rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się w niebo. Miała nadzieję zostać tutaj samotnie przez dłuższy czas. Choć sama nie miała pewności czy szybciej po prostu nie zachoruje. Zsunela się lekko tak że wiatr wiał delikatnie w jej plecy. Uśmiechnęła się pod nosem lekko po chwili dostrzegła dziewczynę. Z tego co ją kojarzyła była z tego samego rocznika. -Hej - przywitała się z lekkim kiwnięciem glowy. Wątpiła by dziewczyna ja kojarzyła, zawsze siedziala cicho i mało się odzywała. Nigdy nie lubiła mówić dużo wołała mówić mało, a konkretnie na temat. Posłała dziewczynie lekki ciepły usmiech o dziwo będąc w samotności jej humor się poprawił.
- Rose Madder
Re: Ławki
Pon Lut 17, 2014 7:34 pm
Rose lubiła Puchonów. Osoby z domu Helgi Hufflepuff zawsze kojarzyły się jej dobrze. Sumienność, pracowitość i uczynność to cechy, które Krukonka ceni. Sama była zaskoczona, gdy Tiara Przydziału ogłosiła, że Madder trafia do Ravenclaw... Choć może takie mówienie, że Rose lepiej pasuje do Hufflepuff jest błędne... W końcu ostatnio wykazała się odwagą, której mógł jej pozazdrościć niejeden Gryfon, a Rose była z siebie cholernie dumna. Cieszyła się z tego, że uratowała Annę. Zdaje się, że ona właśnie jest Puchonką... Ciekawe, czy dziewczyna siedząca na ławce ją zna?
Starała się iść najcichszej jak potrafiła, ale nawet to nie było nic warte. Ruda podniosła głowę i spostrzegła Krukonkę. Rose przystanęła naprzeciw niej, próbując się uśmiechnąć, lecz bardziej przypominało to grymas.
Zawiał ostry wiatr, więc dziewczyna poprawiła sobie szalik, opatulając się nim dokładniej, niż wcześniej. Zaczynało się robić naprawdę zimno, co ona tu robiła? Przecież nie znosiła takiej pogody, więc jakim cudem znów wysunęła nos z zamku?
Rose ostatnimi czasy często trafiała na Puchonów. Najpierw ta nieszczęsna Anna, z którą nawet nie miała okazji zamienić słowa, potem Mike, chyba tak się nazywał?, a teraz ona.
- Jestem Rose. - przedstawiła się. - Rose Madder.
Starała się iść najcichszej jak potrafiła, ale nawet to nie było nic warte. Ruda podniosła głowę i spostrzegła Krukonkę. Rose przystanęła naprzeciw niej, próbując się uśmiechnąć, lecz bardziej przypominało to grymas.
Zawiał ostry wiatr, więc dziewczyna poprawiła sobie szalik, opatulając się nim dokładniej, niż wcześniej. Zaczynało się robić naprawdę zimno, co ona tu robiła? Przecież nie znosiła takiej pogody, więc jakim cudem znów wysunęła nos z zamku?
Rose ostatnimi czasy często trafiała na Puchonów. Najpierw ta nieszczęsna Anna, z którą nawet nie miała okazji zamienić słowa, potem Mike, chyba tak się nazywał?, a teraz ona.
- Jestem Rose. - przedstawiła się. - Rose Madder.
- Elizabeth Cook
Re: Ławki
Pon Lut 17, 2014 7:51 pm
Dziewczyna przyglądała się dziewczynie w milczeniu ciekawa czy po prostu ją wyminie cz się przedstawi, słysząc jej imię jej kącik ust uniósł się delikatnie w uśmiech.-Chodzimy razem na zajęcia. Nazywam się Elizabeth Cook- Powiedziała łagodnie do dziewczyny, w sumie to się nie dziwiła , że jej nie kojarzy mało kto teraz kojarzył ją z jakichkolwiek zajęć. Kiedy zawiał wiatr lekko się skuliła i zasunęła swoja bluzę pod samą szyję, trochę jej było szkoda, że nie wzięła kurtki, bo dni naprawdę robiły się zimne. Nasunęła kaptur lekko na swój kark by ją przypadkiem nie przewiało. Jednak w głębi wiedziała, że i tak zapewne zachoruje na święta. Zawsze miała takiego pecha, że chorowała na święta, ferie czy nawet weekend. Chociaż ostatnio jej stan nieco się poprawił i nie choruje już tak często jak ostatnio co jest plusem. -Zimno się robi, może wejdziemy do środka ?- Zaproponowała dziewczynie po chwili, kiedy nastała między nimi cisza. Co prawda lubiła ciszę i spokój, jednak w takich zimnych dniach jak dzisiaj wolała pójść do środka i ogrzać się przy kominku i dodatkowo wypić coś ciepłego.
- Rose Madder
Re: Ławki
Pon Lut 17, 2014 9:26 pm
Wejść do środka... Jasne, byłoby miło. Niestety, Krukonce towarzyszył dziwny bodziec, jak dotąd jej nieznany, który wymuszał w niej takie, a nie inne zachowanie. Stanowczo odmówiła, upierając się, by zostały na zewnątrz. Nie wiedziała czemu tak powiedziała, w końcu było jej równie zimno.
To niegrzeczne zachowanie zostało wywołane najprawdopodobniej złym humorem. Miała ochotę wyżyć się na kimś, by odreagować. Odmówienie wejścia do środka szkoły nie było szczytem jej marzeń i możliwości, ale zawsze coś.
Wpakowała się w ogromną zaspę i schyliła się po kupkę śniegu, by uformować z niego śnieżkę. Zrobiwszy ją, rzuciła prosto w Puchonkę. Nie wiedziała, czy trafiła, czy też nie, ale jednego była pewna. Była zła, i jeśli w odwecie dostanie śnieżką prosto w twarz... To się zdenerwuje.
To niegrzeczne zachowanie zostało wywołane najprawdopodobniej złym humorem. Miała ochotę wyżyć się na kimś, by odreagować. Odmówienie wejścia do środka szkoły nie było szczytem jej marzeń i możliwości, ale zawsze coś.
Wpakowała się w ogromną zaspę i schyliła się po kupkę śniegu, by uformować z niego śnieżkę. Zrobiwszy ją, rzuciła prosto w Puchonkę. Nie wiedziała, czy trafiła, czy też nie, ale jednego była pewna. Była zła, i jeśli w odwecie dostanie śnieżką prosto w twarz... To się zdenerwuje.
- Elizabeth Cook
Re: Ławki
Pon Lut 17, 2014 10:40 pm
Była zaskoczona odmową dziewczyny, zsunęła się z betonu i nałożyła na siebie swoją torbę, którą miała pod pośladkami by nie zmarznąć. Spojrzała na dziewczynę, i widząc, że rzuca w niej śnieżką. Skuliła lekko ramiona i po chwili poczuła śnieżkę na swoim ramieniu. Otworzyła oczy i strzepnęła śnieg z swojego ramienia.Spoglądała na śnieg, który leżał na ziemi, a potem na dziewczynę. Zawsze się dziwiła co fajnego jest w rzucaniu śnieżkami. Jakoś nigdy specjalnie nie przepadałam za tymi typu zajęciami. Po chwili namysłu ulepiła małą kulkę z śniegu i rzuciła w stronę dziewczyny jednak nie wiedziała czy trafiła czy też nie. Od śniegu palce jej zmarzły,a nie miała rękawiczek w dodatku. Otrzepała ręce o swoje spodnie i wsunęła je do kieszeni swojej bluzy. Nie minęła chwila, a dziewczyna cicho kichnęła i pociągnęła lekko nosem. Schowała się za filar w ostateczności gdyby miała dostać jakąś śnieżką z zaskoczenia. Już wiedziała czemu nie lubiła śniegu i zimnej pogody wtedy dość szybko chorowała, a za tym najbardziej nie przepadała. Westchnęła cicho pod nosem lekko.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach