- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Sro Kwi 22, 2015 2:47 am
Lawrence wygodnie rozłożył się na ławce, dosłownie nie zostawiając żadnej jej części która nie była by wypełniona australijczykiem, no może poza tą na której siedziała Fleur. Zupełnie jakby chwilowo zmienił swój stan skupienia w płynny. Z nogami wyciągniętymi prawie do drugiego krawężnika, rękoma za ławką i luźną, rozpiętą szatą, przekręcił szyję na bok i strzelił karkiem. Natychmiastowo pożałował, czując ukłucie w kręgosłupie tak niespodziewane że cicho stęknął.
-Cóż, nie żeby było więcej do roboty w Hogwarcie niż czytanie.- przywołał w myślach obraz szkoły ukrytej w buszu do której uczęszczał przez tyle lat. Malutki zamek pośrodku niczego, pośrodku buszu, pośrodku najsuchszego kontynentu świata. Hogwart w porównaniu z nią był dla Lawa mało interesujący.
-Wiesz, jedyna rzecz jaka zaimponowała mi w Anglii to tutejsza biblioteka.
Warstwa owłosienia z czubka jego głowy odkleiła się jak tupecik starszego mężczyzny i opadła mu na twarz zasłaniając oczy, ale przyzwyczajony Lawrence już całkiem automatycznie zaczesał ją palcami do tyłu jakby chciał je wyrwać. Definitywnie powinien ogolić głowę, te splątane kudły będą przeszkadzać mu w grze. Nie zdziwiłby się zresztą gdyby Potter nie ogoliłby go zaklęciem natychmiastowej anihilacji w ramach drużynowego chrztu.
-E... Przykro mi- zająkał się-znaczy, nie że jesteś stąd, że zapytałem. Nie jest mi przykro, cieszę...- Urwał marszcząc brwi. Był dość rozczarowany, cały czas czuł się jak odszczepieniec będąc jedynym uczniem który przeniósł się tu z innego kraju. Poza tym liczył że pozna trochę świata będą zagranicą, a póki co Wielka Brytania sprawiała wrażenie mniejszej australii. Bardziej pochmurnej, wybrakowanej o interesujące gatunki fauny i flory oraz wypełnionej mugolami i czarodziejami po brzegi. No, poza tym ludzie nie trafiali tutaj za karę.
-Wyglądałaś mi jak ktoś z Francji.- zarechotał i odwrócił spojrzenie w jej kierunku.
-Cóż, nie żeby było więcej do roboty w Hogwarcie niż czytanie.- przywołał w myślach obraz szkoły ukrytej w buszu do której uczęszczał przez tyle lat. Malutki zamek pośrodku niczego, pośrodku buszu, pośrodku najsuchszego kontynentu świata. Hogwart w porównaniu z nią był dla Lawa mało interesujący.
-Wiesz, jedyna rzecz jaka zaimponowała mi w Anglii to tutejsza biblioteka.
Warstwa owłosienia z czubka jego głowy odkleiła się jak tupecik starszego mężczyzny i opadła mu na twarz zasłaniając oczy, ale przyzwyczajony Lawrence już całkiem automatycznie zaczesał ją palcami do tyłu jakby chciał je wyrwać. Definitywnie powinien ogolić głowę, te splątane kudły będą przeszkadzać mu w grze. Nie zdziwiłby się zresztą gdyby Potter nie ogoliłby go zaklęciem natychmiastowej anihilacji w ramach drużynowego chrztu.
-E... Przykro mi- zająkał się-znaczy, nie że jesteś stąd, że zapytałem. Nie jest mi przykro, cieszę...- Urwał marszcząc brwi. Był dość rozczarowany, cały czas czuł się jak odszczepieniec będąc jedynym uczniem który przeniósł się tu z innego kraju. Poza tym liczył że pozna trochę świata będą zagranicą, a póki co Wielka Brytania sprawiała wrażenie mniejszej australii. Bardziej pochmurnej, wybrakowanej o interesujące gatunki fauny i flory oraz wypełnionej mugolami i czarodziejami po brzegi. No, poza tym ludzie nie trafiali tutaj za karę.
-Wyglądałaś mi jak ktoś z Francji.- zarechotał i odwrócił spojrzenie w jej kierunku.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Sro Kwi 22, 2015 2:27 pm
Widząc jego beztroskie przeciąganie postanowiła przesunąć się na brzeg ławki, jakby chciała w ten sposób dać mu więcej miejsca na wygodniejsze ułożenie się, bez ewentualnego naruszania jej przestrzeni osobistej. Kłóciłaby się z jego stwierdzeniem, ale postanowiła darować sobie jakikolwiek komentarz. W Hogwarcie było spokojnie, co momentami denerwowało ją samą, więc człowiek przyzwyczajony do zasad australijskich musiał czuć się tutaj nieswojo. Nie odwzajemniła jego rechotu, wciąż tępo wpatrując się w zielony pas przed nimi.
- Fancuzi różnią się czymś od normalnych ludzi? - zapytała głosem tak poważnym, że ciężko było sklasyfikować to jako dowcip. Być może były to źle dobrane słowa, być może zwykła niechęć do tej narodowości.
- Moja matka nie urodziła się tutaj. Uczyła się w Beauxbatons. - powiedziała, chociaż sama nie była pewna tego, dlaczego dzieli się z nim jakąkolwiek informacją dotyczącą jej prywatnego życia.
- Fancuzi różnią się czymś od normalnych ludzi? - zapytała głosem tak poważnym, że ciężko było sklasyfikować to jako dowcip. Być może były to źle dobrane słowa, być może zwykła niechęć do tej narodowości.
- Moja matka nie urodziła się tutaj. Uczyła się w Beauxbatons. - powiedziała, chociaż sama nie była pewna tego, dlaczego dzieli się z nim jakąkolwiek informacją dotyczącą jej prywatnego życia.
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Sro Kwi 22, 2015 4:05 pm
Lawrence natychmiastowo rozprzestrzenił się na dodatkową, zwolnioną przez Ptaszynę, cześć ławki a następnie wyciągnął z kieszeni płaszcza kanapkę ze stekiem. Odwinął smakołyk ze sreberka, przygryzł wargi w gastronomicznym podekscytowaniu i wgryzł się w swoje drugie śniadanie (podwieczorek? kolacje?).
-Nie mam zdania na ten temat, ale jeśli zapytałabyś o to Francuza pewnie stwierdziłby że tak.-Powiedział z ustami pełnymi hamburgera, bombardując okruszkami swoją szatę. Stek był wyjątkowo soczysty i wciąż ciepły, mimo iż Lawrence podwędził go z kuchni dobre pół godziny wcześniej, zaś sos tabasco który był naładowany w bułkę piekł w gardło jak dobra ognista.
-Brodatą?- Zapytał marszcząc brwi. Po chwili jednak przyswoił tą informację, przetworzył i w końcu zrozumiał. -Ach, tak. No a jednak miałem trochę racji.- powiedział dumnym tonem ocierając usta dłonią, gdyż czuł jak sos wypala mu wargi. Skrzaty chyba postanowiły sobie z niego zakpić, gdyż miał dość po ledwie trzech kęsach, a w dodatku nie dostał od nich ani mililitra wody. Wprawdzie mógł ją sobie wyczarować, lecz o ile zaklęcie aquamenti znał i opanował całkiem dobrze, to wyczarowanie sobie szklanki było materiałem z szóstego roku transmutacji, a z tej był najgorszym uczniem nawet w swojej poprzedniej szkole.
-Nie mam zdania na ten temat, ale jeśli zapytałabyś o to Francuza pewnie stwierdziłby że tak.-Powiedział z ustami pełnymi hamburgera, bombardując okruszkami swoją szatę. Stek był wyjątkowo soczysty i wciąż ciepły, mimo iż Lawrence podwędził go z kuchni dobre pół godziny wcześniej, zaś sos tabasco który był naładowany w bułkę piekł w gardło jak dobra ognista.
-Brodatą?- Zapytał marszcząc brwi. Po chwili jednak przyswoił tą informację, przetworzył i w końcu zrozumiał. -Ach, tak. No a jednak miałem trochę racji.- powiedział dumnym tonem ocierając usta dłonią, gdyż czuł jak sos wypala mu wargi. Skrzaty chyba postanowiły sobie z niego zakpić, gdyż miał dość po ledwie trzech kęsach, a w dodatku nie dostał od nich ani mililitra wody. Wprawdzie mógł ją sobie wyczarować, lecz o ile zaklęcie aquamenti znał i opanował całkiem dobrze, to wyczarowanie sobie szklanki było materiałem z szóstego roku transmutacji, a z tej był najgorszym uczniem nawet w swojej poprzedniej szkole.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Sro Kwi 22, 2015 10:35 pm
Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się lekko, zaczesując włosy za ucho. Nie miała z nimi takich problemów jak on, ale wieczorny wiatr na pewno nie pomagał w utrzymywaniu ich w stanie jako-takiego ładu. Nie chciała ciągnąć rozmowy o swoim pochodzeniu ani rodzicach, więc po prostu zmieniła temat.
- Jak tam jest, w Australii? Nie mów, jeśli uznasz to za męczące. Musiałeś słyszeć to pytanie wiele razy... - nie ukrywała swojego zaciekawienia. O zmorach dręczących ten kontynent słyszała wiele i wbrew wszystkiemu wcale jej to nie odstraszało. Wręcz przeciwnie - w planach na daleką przyszłość uwzględniała nawet pomysł udania się tam i przebadania tego, czego jeszcze nie zbadano... a tam akurat było takich rzeczy całkiem sporo.
- Smacznego. - powiedziała odrobinę zaskoczona tym, że zabiera się za jedzenie kanapki na tak krótki moment przed kolacją. Przynajmniej miała szansę na to, że Lawrence odpowie, a nie ucieknie, bo na skonsumowanie takiej pajdy potrzebował trochę czasu. O pikantnej zawartości i możliwej ucieczce w poszukiwaniu wody nie miała przecież pojęcia.
- Jak tam jest, w Australii? Nie mów, jeśli uznasz to za męczące. Musiałeś słyszeć to pytanie wiele razy... - nie ukrywała swojego zaciekawienia. O zmorach dręczących ten kontynent słyszała wiele i wbrew wszystkiemu wcale jej to nie odstraszało. Wręcz przeciwnie - w planach na daleką przyszłość uwzględniała nawet pomysł udania się tam i przebadania tego, czego jeszcze nie zbadano... a tam akurat było takich rzeczy całkiem sporo.
- Smacznego. - powiedziała odrobinę zaskoczona tym, że zabiera się za jedzenie kanapki na tak krótki moment przed kolacją. Przynajmniej miała szansę na to, że Lawrence odpowie, a nie ucieknie, bo na skonsumowanie takiej pajdy potrzebował trochę czasu. O pikantnej zawartości i możliwej ucieczce w poszukiwaniu wody nie miała przecież pojęcia.
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Pon Kwi 27, 2015 5:34 pm
Law głośno mlasknął i niepewnie spojrzał na połowę kanapki którą trzymał w ręce. Nie był całkowicie pewien czy zamierzał ją dalej jeść. Przetarł usta rękawem kolejny raz i spojrzał na Birdie. Uśmiechnął się od ucha do ucha, zaś na jego policzku można było spojrzeć, spowodowaną sosem tabasco, łzę. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, w końcu ktoś zapytał go o jego ojczyznę. Zebrał poszczególne swoje części w całość i podniósł się z ławki.
-Naprawdę chcesz wiedzieć jak wygląda Australia?- powiedział łamiącym się głosem, może spowodowanym piekącym podniebieniem, może podekscytowaniem.
-To najpiękniejsze miejsce na ziemi. Żyje tam ponad pięćset gatunków zwierząt sklasyfikowanych przez międzynarodową radę czarodziejów jako szczególnie niebiezpiecznie, powinienem przy tym dodać że śmiertelność wśród czarodziejów z rąk magicznych stworzeń jest u nas najwyższa na całym świecie.- Uśmiechnął się jakby oczekiwał oklasków i salw śmiechu po wyjątkowo dobrym dowcipie, który właśnie opowiedział. -Raz w mojej poprzedniej szkole przez rury do kibla dostał się pająk, ze cztery stopy od oczu do kolca na odwłoku miał, to woźny założył mu taką jakby dźwignię- tutaj Law zatrzymał swoja opowieść i dość nieudolnie pokazał, lub raczej usiłował pokazać, jak zakłada się dźwignie stworzeniu o ośmiu odnóżach. Zaśmiał się serdecznie i wziął kolejny kęs kanapki.
-No i wtedy ja- Mudny wypiął dumnie pierś -wyrwałem ze ściany umawylkę i zdzieliłem stwora między oczy. To go woźny puścił i już mi chciał punkty odjąć za niszczenie mienia szkoły, a wtedy BUM- krzyknął, rozkładając ręce jakby udawał nietoperza -kreatura podnosi się ziemi i próbuje się z powrotem w sedes wcisnąć, i musieliśmy z woźnym tą kreaturę wyszarpać na siłę i do worka wcisnąć.
Lawrence uśmiechnął się i przewrócił oczami -żałuj że Cię wtedy tam nie było.
-Naprawdę chcesz wiedzieć jak wygląda Australia?- powiedział łamiącym się głosem, może spowodowanym piekącym podniebieniem, może podekscytowaniem.
-To najpiękniejsze miejsce na ziemi. Żyje tam ponad pięćset gatunków zwierząt sklasyfikowanych przez międzynarodową radę czarodziejów jako szczególnie niebiezpiecznie, powinienem przy tym dodać że śmiertelność wśród czarodziejów z rąk magicznych stworzeń jest u nas najwyższa na całym świecie.- Uśmiechnął się jakby oczekiwał oklasków i salw śmiechu po wyjątkowo dobrym dowcipie, który właśnie opowiedział. -Raz w mojej poprzedniej szkole przez rury do kibla dostał się pająk, ze cztery stopy od oczu do kolca na odwłoku miał, to woźny założył mu taką jakby dźwignię- tutaj Law zatrzymał swoja opowieść i dość nieudolnie pokazał, lub raczej usiłował pokazać, jak zakłada się dźwignie stworzeniu o ośmiu odnóżach. Zaśmiał się serdecznie i wziął kolejny kęs kanapki.
-No i wtedy ja- Mudny wypiął dumnie pierś -wyrwałem ze ściany umawylkę i zdzieliłem stwora między oczy. To go woźny puścił i już mi chciał punkty odjąć za niszczenie mienia szkoły, a wtedy BUM- krzyknął, rozkładając ręce jakby udawał nietoperza -kreatura podnosi się ziemi i próbuje się z powrotem w sedes wcisnąć, i musieliśmy z woźnym tą kreaturę wyszarpać na siłę i do worka wcisnąć.
Lawrence uśmiechnął się i przewrócił oczami -żałuj że Cię wtedy tam nie było.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Nie Maj 03, 2015 5:17 pm
Słuchała jego opowieści z zapartym tchem. Ba! Ona aż wstała z miejsca, bo nie będzie przecież siedziała, kiedy Laweś opowiada taki ster bzdur tak niesamowitą i wiarygodną historię! Widząc łzę spływającą po jego czerwonym od piekącego sosu policzku podała mu chusteczkę z wyhaftowaną na niej parą kaczuszek i uśmiechnęła się przeuroczo. Coś w spojrzeniu dziewczyny się zmieniło - oczy zyskały jakiś tajemniczy błysk, który przekazywał chłopakowi jasną informację: zdobyta.
- To niesamowite! - przyznała z podziwem, jakby w ogóle nie wzięła pod uwagę tego, że słowa Australijczyka mogą mijać się z prawdą. - Zaiste, żałuję.
Milczała przez moment, ale wreszcie przemogła się i zmusiła do dłuższej wypowiedzi.
- Kiedyś... - urwała - Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane ujrzeć znajdującą się na terenie twojej ojczyzny roślinność i zbadać ją samodzielnie. Wyobrażasz sobie ile tajemnic skrywa jeszcze to miejsce, ile właściwości tych krzakunów nikt nigdy nie odkrył... ah!
Westchnęła. - Tutaj niewiele mi pozostało do sprawdzenia.
- To niesamowite! - przyznała z podziwem, jakby w ogóle nie wzięła pod uwagę tego, że słowa Australijczyka mogą mijać się z prawdą. - Zaiste, żałuję.
Milczała przez moment, ale wreszcie przemogła się i zmusiła do dłuższej wypowiedzi.
- Kiedyś... - urwała - Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane ujrzeć znajdującą się na terenie twojej ojczyzny roślinność i zbadać ją samodzielnie. Wyobrażasz sobie ile tajemnic skrywa jeszcze to miejsce, ile właściwości tych krzakunów nikt nigdy nie odkrył... ah!
Westchnęła. - Tutaj niewiele mi pozostało do sprawdzenia.
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Sob Cze 06, 2015 9:58 pm
przeczesał palcami swoje splątane włosy, zadowolony że Birdie próbowała chociaż udawać zainteresowanie, zazwyczaj dziewczyny dawały mu znać że powinien sobie iść i się umyć po jakichś czterdziestu sekundach konwersacji. Zawinął bułkę w sreberko i wcisnął ją sobie w kiermanę, wyciągając przy tym garść dwutygodniowych śmieci. Zwinął je wszystkie w kulkę, uśmiechnął się do Birdie i cisnął tym prowizorycznym kaflem do kosza. Kula po pięknym łuku wylądowała na obręczy śmietnika i tocząc się po niej jeszcze sekundę upadła na trawę.
Mundy przygryzł wargę i udając że to się nigdy nie wydarzyło odwrócił głowę w drugą stronę, ukradkiem sprawdzając czy żadna z gryfonek, lub nie daj boże, żaden z członków drużyny tego nie widział. Nie chciał przecież, by ksywa "australijski niewypał" przylgnęła do niego do ukończenia szkoły.
-Tak, to zupełnie wydarzyło się naprawdę, mejt.- powiedział odbierając od Ptaszyny chustkę w kaczuszki i wycierając nią sobie usta z sosu tabasco a następnie łzę z policzka. Oczy Australijczyka zapiekły a on sam chwilowo utracił wzrok.
-Cholera jasna, pies by to- wymamrotał pod nosem, blednąc przy tym jakby chusteczka nasączona była chloroformem. Odkaszlnął, zamrugał i zapłakanymi, przymrużonymi oczkami szukał jakiejś części swojej garderoby nieupierdolonej pikantnym sosem.
-No, z tym to raczej ciężko. Australia to prawie stuprocentowa pustynia, mejt -zamrugał intensywnie chcąc pozbyć się pieczenia -Ale rafa koralowa mogła by Cię zainteresować. W każdym razie zapraszam.
Mundy przygryzł wargę i udając że to się nigdy nie wydarzyło odwrócił głowę w drugą stronę, ukradkiem sprawdzając czy żadna z gryfonek, lub nie daj boże, żaden z członków drużyny tego nie widział. Nie chciał przecież, by ksywa "australijski niewypał" przylgnęła do niego do ukończenia szkoły.
-Tak, to zupełnie wydarzyło się naprawdę, mejt.- powiedział odbierając od Ptaszyny chustkę w kaczuszki i wycierając nią sobie usta z sosu tabasco a następnie łzę z policzka. Oczy Australijczyka zapiekły a on sam chwilowo utracił wzrok.
-Cholera jasna, pies by to- wymamrotał pod nosem, blednąc przy tym jakby chusteczka nasączona była chloroformem. Odkaszlnął, zamrugał i zapłakanymi, przymrużonymi oczkami szukał jakiejś części swojej garderoby nieupierdolonej pikantnym sosem.
-No, z tym to raczej ciężko. Australia to prawie stuprocentowa pustynia, mejt -zamrugał intensywnie chcąc pozbyć się pieczenia -Ale rafa koralowa mogła by Cię zainteresować. W każdym razie zapraszam.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Pon Cze 08, 2015 5:23 pm
Kiedy rzut Mundy'ego zakończył się niepowodzeniem zdawać by się mogło, że na twarzy dziewczyny pojawił się perfidny uśmieszek. Niestety zniknął się on tak szybko jak się pojawił, a chłopak w tym czasie wolał rozejrzeć się, czy świadkiem jego porażki nie stał się przypadkiem ktoś znajomy. Obserwowała go uważnie, kiedy pakował do oka ostry sos.
- Nigdy nie widziałam człowieka, który na samo wspomnienie ojczyzny aż tak się wzrusza! - powiedziała z przejęciem. - Nie chcę wyjść na jeszcze bardziej wścibską, ale muszę w takim razie zapytać - cóż przekonało cię, by przenieść się do Hogwartu?
Wolała nie wiedzieć ile osób w przeciągu tego roku zdecydowało się na zadanie mu tego pytania i jak wiele historii wymyślił. Nie to, żeby pająk z sedesu był mało wiarygodny... To po prostu była Birdie. A może jednak Lawrence przeceniał swoje niesamowicie wysokie zdolności w dziecinie perswazji?
- Nigdy nie widziałam człowieka, który na samo wspomnienie ojczyzny aż tak się wzrusza! - powiedziała z przejęciem. - Nie chcę wyjść na jeszcze bardziej wścibską, ale muszę w takim razie zapytać - cóż przekonało cię, by przenieść się do Hogwartu?
Wolała nie wiedzieć ile osób w przeciągu tego roku zdecydowało się na zadanie mu tego pytania i jak wiele historii wymyślił. Nie to, żeby pająk z sedesu był mało wiarygodny... To po prostu była Birdie. A może jednak Lawrence przeceniał swoje niesamowicie wysokie zdolności w dziecinie perswazji?
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Sro Cze 10, 2015 12:42 am
Wciąż zawstydzony swoim rzutem, wcisnął nadąsany ręce w kieszenie i zacisnął wargi. Oczy w końcu zdawały się go piec jakby trochę mniej, więc skupił całą swoją siłę woli aby je zignorować.
-Smoki.- Odpowiedział natychmiast, rozchmurzając się. -W Australii nie ma smoków, a koale nie zieją ogniem. Przynajmniej nie na codzień.- Poprawił się natychmiast. Kiedy zobaczył aligatory tylnowybuchowe stwierdził że już nic go nie zdziwi, toteż nie chciał zapeszyć.
-Po zakończeniu szkoły zamierzam wyjechać na Bałkany. Węgry, Rumunia albo Jugosławia, nie zdecydowałem jeszcze.- Uśmiechnął się, widząc oczyma wyobraźni swoją osobę ujarzmiającą smoki po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Rozmarzony podrapał się po dupie i zarechotał.
-Do tego Australijczycy jako część byłego Imperium są bezproblemowo przyjmowani tutaj, w Hogwarcie.
-A Ty?- spojrzał Ptaszynie w oczy -Co zamierzasz zrobić jak już będziesz wolna? To znaczy, jak już dostaniesz swoje owutemy?
-Smoki.- Odpowiedział natychmiast, rozchmurzając się. -W Australii nie ma smoków, a koale nie zieją ogniem. Przynajmniej nie na codzień.- Poprawił się natychmiast. Kiedy zobaczył aligatory tylnowybuchowe stwierdził że już nic go nie zdziwi, toteż nie chciał zapeszyć.
-Po zakończeniu szkoły zamierzam wyjechać na Bałkany. Węgry, Rumunia albo Jugosławia, nie zdecydowałem jeszcze.- Uśmiechnął się, widząc oczyma wyobraźni swoją osobę ujarzmiającą smoki po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Rozmarzony podrapał się po dupie i zarechotał.
-Do tego Australijczycy jako część byłego Imperium są bezproblemowo przyjmowani tutaj, w Hogwarcie.
-A Ty?- spojrzał Ptaszynie w oczy -Co zamierzasz zrobić jak już będziesz wolna? To znaczy, jak już dostaniesz swoje owutemy?
- Severus Snape
Re: Ławki
Nie Cze 14, 2015 10:25 pm
Severus wstał tego dnia z potwornym bólem głowy i już od samego rana najchętniej ukryłby się w swoim kokonie. Jednak zajęcia były zajęciami i nie mógł ich tak sobie odpuścić. Wyszedł więc z nietęgą miną i jakoś przetrwał kilka godzin warzenia eliksirów i innych interesujących zajęć. Gdy był już w drodze powrotnej postanowił zahaczyć o dziedziniec na drugim piętrze. Sam nie wiedział czemu wybrał akurat tą a nie inną drogę.
Zbliżając się do ławeczek ujrzał dwie rozmawiające ze sobą postacie i planował je standardowo zignorować, gdy głosy wydały mu się znajome. Mundiego kojarzył z zadawania się z Potterem, za to Birdie kojarzył ze wspólnych zajęć.
Mimo wszystko, nie miał zamiaru z nimi rozmawiać, czy nawet się witać. I pewnie przeszedłby dalej, gdyby nie mały wypadek, który go spotkał. Właściwie, tego typu wypadki zdarzały mu się często. Musiał zapamiętać, by bardziej skupiać się na drodze, niż własnych myślach. Sterta ksiąg, które niósł przed sobą zsunęła się z jego dłoni tuż pod nogi panny Fleur robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Burknął pod nosem coś, co brzmiało trochę jak ciche "przepraszam", lecz nie można było tego stwierdzić na pewno. Zaczął od razu zbierać książki, chcąc zmyć się stamtąd jak najszybciej.
Zbliżając się do ławeczek ujrzał dwie rozmawiające ze sobą postacie i planował je standardowo zignorować, gdy głosy wydały mu się znajome. Mundiego kojarzył z zadawania się z Potterem, za to Birdie kojarzył ze wspólnych zajęć.
Mimo wszystko, nie miał zamiaru z nimi rozmawiać, czy nawet się witać. I pewnie przeszedłby dalej, gdyby nie mały wypadek, który go spotkał. Właściwie, tego typu wypadki zdarzały mu się często. Musiał zapamiętać, by bardziej skupiać się na drodze, niż własnych myślach. Sterta ksiąg, które niósł przed sobą zsunęła się z jego dłoni tuż pod nogi panny Fleur robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Burknął pod nosem coś, co brzmiało trochę jak ciche "przepraszam", lecz nie można było tego stwierdzić na pewno. Zaczął od razu zbierać książki, chcąc zmyć się stamtąd jak najszybciej.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Nie Cze 14, 2015 11:03 pm
Wyglądała na zamyśloną. Podniosła się nawet i przeszła kawałek, wewnętrznie rozważając nad jego słowami. Smoki. Przywiodły go tutaj smoki. Chociaż, podobnie jak większość Krukonów, pochwalić się mogła ogromną wiedzą na przeróżne tematy - nie miała zielonego pojęcia o tym, czy Hogwart był w tym przypadku konieczny. Gdy ich oczy znów się spotkały, to na krótki moment zamilkła. Jako, że cisza z jej strony spowodowana niesamowitym urokiem osobistym Lawrence'a była raczej wykluczona, to dziewczyna zapewne najzwyczajniej w świecie nie wiedziała cóż takiego chłopakowi odpowiedzieć. Czego takiego pragnęła bowiem od życia?
- Zwiedzę świat. Wzdłuż i wszerz. I opiszę to w swoich książ- - urwała, kiedy na jej nogi spadła sterta jakiś tomiszczy, które Smarkerus dźwigał przez dziedziniec. Widząc, jak w popłochu zbiera je z ziemi westchnęła lekko i schyliła się, żeby mu pomóc.
- Musisz bardziej uważać, Severusie... - takiej sytuacji nie widziała przecież pierwszy raz.
- Zwiedzę świat. Wzdłuż i wszerz. I opiszę to w swoich książ- - urwała, kiedy na jej nogi spadła sterta jakiś tomiszczy, które Smarkerus dźwigał przez dziedziniec. Widząc, jak w popłochu zbiera je z ziemi westchnęła lekko i schyliła się, żeby mu pomóc.
- Musisz bardziej uważać, Severusie... - takiej sytuacji nie widziała przecież pierwszy raz.
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Pon Cze 15, 2015 5:55 pm
Lawrence uniósł brwi zaskoczony. Podróżowanie po świecie nie brzmiało jak dobry pomysł na zarobienie kupy forsy, a raczej jak zupełne przeciwieństwo. Czyżby miał do czynienia z kimś obrzydliwie wręcz bogatym?
Książkach?- Dokończył zdanie za Birdie, zanim zorientował się, co wylądowało pod jego nogami.
Nerwowo rozejrzał się i zrobił duży krok w tył. Nie mógł tak po prostu odejść, a miałby kłopoty gdyby ktoś spostrzegł go ucinającego sobie miłą pogawędkę z Severusem kurwa Snapem.
-Snape.- powiedział półgłosem, jednocześnie starając się sprawiać wrażenie jakby go ignorował.
Książkach?- Dokończył zdanie za Birdie, zanim zorientował się, co wylądowało pod jego nogami.
Nerwowo rozejrzał się i zrobił duży krok w tył. Nie mógł tak po prostu odejść, a miałby kłopoty gdyby ktoś spostrzegł go ucinającego sobie miłą pogawędkę z Severusem kurwa Snapem.
-Snape.- powiedział półgłosem, jednocześnie starając się sprawiać wrażenie jakby go ignorował.
- Severus Snape
Re: Ławki
Pon Cze 15, 2015 8:31 pm
Severus nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Właściwie, kiedy ostatni raz był z czegoś zadowolony? Niemniej jednak, zaczął jak najszybciej zbierać księgi, nie zwracając uwagi na stojących obok niego rówieśników (prawie, bo Mundy jednak jest młodszy - frajer). Przez chwilę także nie zdawał sobie sprawy z tego, że Ptaszyna mu pomaga. Dopiero gdy usłyszał jej głos podniósł lekko głowę spoglądając na dziewczynę beznamiętnym wzrokiem. Czego od niego chciała? Ach, żeby uważał.
- Będę. - Burknął tylko i od razu spojrzał na Gryfona, który raczył wypowiedzieć jego nazwisko. Bardzo chciał odpowiedzieć tym samym, jednak całkowicie zapomniał, jak chłopak się nazywał. Mógłby go co prawda nazwać podnóżkiem Pottera, ale nie miał czasu na wdawanie się w słowne potyczki. Zgarnął resztę książek, odebrał kilka zgub z ramion Birdie i podniósł się gotów do pójścia dalej - przed siebie. Bo tak jak Lawrence nie chciał być spostrzeżony ze Snapem, tak Snape nie chciał być widziany z Lawrencem.
- Będę. - Burknął tylko i od razu spojrzał na Gryfona, który raczył wypowiedzieć jego nazwisko. Bardzo chciał odpowiedzieć tym samym, jednak całkowicie zapomniał, jak chłopak się nazywał. Mógłby go co prawda nazwać podnóżkiem Pottera, ale nie miał czasu na wdawanie się w słowne potyczki. Zgarnął resztę książek, odebrał kilka zgub z ramion Birdie i podniósł się gotów do pójścia dalej - przed siebie. Bo tak jak Lawrence nie chciał być spostrzeżony ze Snapem, tak Snape nie chciał być widziany z Lawrencem.
- Birdie Fleur
Re: Ławki
Pon Cze 15, 2015 8:47 pm
Czując narastające pomiędzy panami napięcie postanowiła je zupełnie zignorować. Dobrze wiedziała, że właściwie nikt z ich domów nie pała do siebie szczególną sympatią, a Lawrence był członkiem drużyny Gryfonów, więc i bliskim znajomym Pottera, który to z kolegami nieustannie dręczył Smarkerusa, ale... osobiście się przecież nie znali, prawda? Wynikająca z niezdarności Ślizgona sytuacja była dla chłopców niewątpliwie niezręczna, ale Birdie w tym przypadku czuła się wyjątkowo neutralna.
- Trzymaj. - powiedziała i otrzepała okładkę jednej z książek z piachu, przy okazji czytając jej tytuł - Żadnej z nich nic się nie stało. - uśmiechnęła się i odłożyła wszystkie na trzymany przez niego stosik.
- Książkach. - powtórzyła po Mundym. - Zamierzam zostać pisarką. Lubię obserwować, odkrywać... - zastanowiła się chwilę - I zupełnie nic nie trzyma mnie tutaj, a o wielkich podróżach marzę od dawna. Zbyt wiele pozostało rzeczy niezbadanych, żeby siedzieć gdzieś, gdzie wszystko jest takie proste.
- Trzymaj. - powiedziała i otrzepała okładkę jednej z książek z piachu, przy okazji czytając jej tytuł - Żadnej z nich nic się nie stało. - uśmiechnęła się i odłożyła wszystkie na trzymany przez niego stosik.
- Książkach. - powtórzyła po Mundym. - Zamierzam zostać pisarką. Lubię obserwować, odkrywać... - zastanowiła się chwilę - I zupełnie nic nie trzyma mnie tutaj, a o wielkich podróżach marzę od dawna. Zbyt wiele pozostało rzeczy niezbadanych, żeby siedzieć gdzieś, gdzie wszystko jest takie proste.
- Lawrence Mundy
Re: Ławki
Pon Cze 15, 2015 9:46 pm
Wepchnął pięści w kieszenie szaty i zacisnął wargi. Łypał wrogo na Snejpa rozmyślając czy rzeczywiście należy do fanklubu on-sam-już-wiedział-kogo, i czy rzeczywiście ma Lawrencowi za złe mugolską krew i niewłaściwą datę urodzenia. Wyciągnął rękę po jeden z tomów Severusa i z perfidnym uśmiechem otworzył go w miejscu oznaczonym zagiętym rogiem.
-Zamierzasz kogoś otruć, Snape?- rzucił z wyraźną kpiną w głosie, wertując przez księgę która zdawała się być opasłym wykazem śmiercionośnych trucizn -W sumie spodziewałem się, zdajesz się być nieco uprzedzonym do Pottera.- Zaśmiał się wyjątkowo zgryźliwie, z fałszywym uśmiechem na ustach.
-Brzmi ciekawie.- zwrócił się do Birdie oglądając obrazki w książce Snape'a. Co jak co, ale jej ilustrator żywił niezdrowe zainteresowanie ludzkimi szkieletami. Trupie czaszki i piszczele zdobiły książkę tak gęsto że miejscami zaczynała przypominać piórnik zamkniętej w sobie trzecioklasistki. -W sumie jeśli TO- wskazał na księgę którą trzymał w rękach -dostało się do szkolnej biblioteki, to droga do sukcesu stoi przed Tobą otworem, Birdie.
Z głośnym hukiem odłożył książkę na stosik Snape'a.
-Zamierzasz kogoś otruć, Snape?- rzucił z wyraźną kpiną w głosie, wertując przez księgę która zdawała się być opasłym wykazem śmiercionośnych trucizn -W sumie spodziewałem się, zdajesz się być nieco uprzedzonym do Pottera.- Zaśmiał się wyjątkowo zgryźliwie, z fałszywym uśmiechem na ustach.
-Brzmi ciekawie.- zwrócił się do Birdie oglądając obrazki w książce Snape'a. Co jak co, ale jej ilustrator żywił niezdrowe zainteresowanie ludzkimi szkieletami. Trupie czaszki i piszczele zdobiły książkę tak gęsto że miejscami zaczynała przypominać piórnik zamkniętej w sobie trzecioklasistki. -W sumie jeśli TO- wskazał na księgę którą trzymał w rękach -dostało się do szkolnej biblioteki, to droga do sukcesu stoi przed Tobą otworem, Birdie.
Z głośnym hukiem odłożył książkę na stosik Snape'a.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach