- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Wto Sie 12, 2014 10:53 pm
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 5
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 3
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 5
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 3
- Sahir Nailah
Re: Kręte Schody
Sro Sie 13, 2014 4:04 pm
Coś zakuło, ha - ledwo zakuło, ledwoś odebrał bodziec, który Caroline chciała ci dostarczyć, abyś się odsunął, żebyś ją uwolnił - ani myślałeś, trawiąc w umyśle ogień, który wybuchnął jak szalony, pochłaniając cię całego w stanie przypominającym rozpalającą zimne ciało gorączkę. Nawet niemal nie bijące serce szybciej zabiło, dając o sobie znać na nowo, które powinno ponieść śmierć już dawno temu, tymczasem jest i trwa, a wraz z nim uwięziona dusza, która nosiła za sobą piętno śmierci, niosąc jej ukryty odór wszędzie, gdzie tylko się pojawiła. Wgryzłeś mocno kły w jej szyję, wyciągnąłeś język spomiędzy mocno rozwartych ust, by zebrać pierwsze krople krwi, a zaraz cały ich potok, kiedy tylko zęby wycofałeś, gotowy przywrzeć do niej mocniej - szarpała się, nie chciała przy tobie zostać, dziwne - jeszcze przed chwilą walczyła o to, żeby być jak najbliżej, już jej przeszło? Jej wierzgnięcie nogą i trafienie w czułe miejsce ani trochę ci się nie spodobało... Mogłeś ją zamknąć w uścisku, póki jeszcze był czas, teraz ledwo musnąłeś dłonią jej szatę, kiedy umknęła w bok, a tyś się pochylił z krótkim warknięciem na wargach - zrobiła te parę kroków, które nie pozwolą ci po nią sięgnąć tu i teraz, odwróciłeś się nieco w jej kierunku, czekając, aż ból minie - powoli już rozchodził się po komórkach ciała, by w końcu rozpłynąć w zapomnieniu, pozostawiając tylko nieprzyjemne uczucie minionego ekscesu.
Znowu wyciągnęła różdżkę, znowu do ciebie wycelowała, patrzyła Ci prosto w oczy i nie miałeś zamiaru zrywać tego kontaktu wzrokowego, który ci został zapewniony, mówiąc jej tym spojrzeniem wszystko, wyrażając najgłębszą nienawiść, jaką ją obdarzyłeś i obok tego głód, chory głód bestii, która przyćmiewała teraz wszystko, odbierając ten niepokój przed zranieniem kogokolwiek, bo otchłań świeciła obietnicą odsunięcia od siebie bólu i obietnicę tą zawarła właśnie w stojącej tutaj Rockers, zwalniając czas do tylko siebie wiadomego - on go w końcu liczyć nie musiał, władając wiecznością... Spłoszony drapieżnik warknął po raz drugi i skulił się mocniej, unosząc rękę, by osłonić się przed zaklęciem, które w jego stronę pomknęło, jeszcze nim dobrze zaczęła je wypowiadać - zrazu ryknął, ni to z furii, ni bólu, nie niedowierzania, prostując się i wchodząc dwa stopnie w górę, wyciągając palącą rękę przed siebie, która zaczęła płonąć - tylko że płomieni żadnych widać nie było, żadne poparzenia przez nią nie przeszły - wampir szarpnął za różdżkę z szybkością tylko jego gatunkowi daną, od razu celując w Rockers, nie zastanawiał się ani przez chwilę, nie było w nim cierpienia, nie było beznadziei - był czysty gniew i potęga, która pulsowała w żyłach świadectwem prawiekowości dumnej, wampirzej rasy... Powinieneś ją lepiej prezentować, nie sądzisz..? Zostałeś ochrzczony Władcą Nocy, a niczym śmiertelnicy w ciemnościach snułeś się, jakby twoim domem nie była... Serce, te ledwo bijące, zawiązywało na sobie supeł z kamieniem ciągnącym w dół, we wnętrzu zaczynał zalegać jakiś cień, którego początkiem było to istotne pytanie: "dlaczego ja..?". Czemu to wszystko nie przytrafiło się komuś innemu, albo czemu w ogóle miało miejsce, czemu ma to służyć, jaki to ma sens..? Nie było odpowiedzi... I tutaj zaczynała się ponura ballada o zakończeniu czegoś, by coś nowego powstało. Coś bardziej martwego, niż było na początku.
Nieme zaklęcie Bombarda Maxima świsnęło w kierunku Rockers, w gruncie rzeczy nawet nie istotne było, czy trafi w nią - w końcu byli na schodach... równie dobrze mogła runąć w dół - czy ktokolwiek by po niej płakał? Teraz było ci obojętne, teraz pragnąłeś tylko ją zabić, gdy ręka wciąż pulsowała nieprzyjemnym bólem, ale co będzie, gdy gorączka krwi minie?
Ten stan nie może trwać wiecznie.
Znowu wyciągnęła różdżkę, znowu do ciebie wycelowała, patrzyła Ci prosto w oczy i nie miałeś zamiaru zrywać tego kontaktu wzrokowego, który ci został zapewniony, mówiąc jej tym spojrzeniem wszystko, wyrażając najgłębszą nienawiść, jaką ją obdarzyłeś i obok tego głód, chory głód bestii, która przyćmiewała teraz wszystko, odbierając ten niepokój przed zranieniem kogokolwiek, bo otchłań świeciła obietnicą odsunięcia od siebie bólu i obietnicę tą zawarła właśnie w stojącej tutaj Rockers, zwalniając czas do tylko siebie wiadomego - on go w końcu liczyć nie musiał, władając wiecznością... Spłoszony drapieżnik warknął po raz drugi i skulił się mocniej, unosząc rękę, by osłonić się przed zaklęciem, które w jego stronę pomknęło, jeszcze nim dobrze zaczęła je wypowiadać - zrazu ryknął, ni to z furii, ni bólu, nie niedowierzania, prostując się i wchodząc dwa stopnie w górę, wyciągając palącą rękę przed siebie, która zaczęła płonąć - tylko że płomieni żadnych widać nie było, żadne poparzenia przez nią nie przeszły - wampir szarpnął za różdżkę z szybkością tylko jego gatunkowi daną, od razu celując w Rockers, nie zastanawiał się ani przez chwilę, nie było w nim cierpienia, nie było beznadziei - był czysty gniew i potęga, która pulsowała w żyłach świadectwem prawiekowości dumnej, wampirzej rasy... Powinieneś ją lepiej prezentować, nie sądzisz..? Zostałeś ochrzczony Władcą Nocy, a niczym śmiertelnicy w ciemnościach snułeś się, jakby twoim domem nie była... Serce, te ledwo bijące, zawiązywało na sobie supeł z kamieniem ciągnącym w dół, we wnętrzu zaczynał zalegać jakiś cień, którego początkiem było to istotne pytanie: "dlaczego ja..?". Czemu to wszystko nie przytrafiło się komuś innemu, albo czemu w ogóle miało miejsce, czemu ma to służyć, jaki to ma sens..? Nie było odpowiedzi... I tutaj zaczynała się ponura ballada o zakończeniu czegoś, by coś nowego powstało. Coś bardziej martwego, niż było na początku.
Nieme zaklęcie Bombarda Maxima świsnęło w kierunku Rockers, w gruncie rzeczy nawet nie istotne było, czy trafi w nią - w końcu byli na schodach... równie dobrze mogła runąć w dół - czy ktokolwiek by po niej płakał? Teraz było ci obojętne, teraz pragnąłeś tylko ją zabić, gdy ręka wciąż pulsowała nieprzyjemnym bólem, ale co będzie, gdy gorączka krwi minie?
Ten stan nie może trwać wiecznie.
- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Sro Sie 13, 2014 4:04 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5, 1
'Pojedynek' :
Result : 5, 1
- Caroline Rockers
Re: Kręte Schody
Czw Sie 14, 2014 12:05 am
Chciała być blisko, ha, ale na jej warunkach! To ona tutaj miała sprawować wyższość nad nim, a nie na odwrót. Nie zamierzała znowu być jego ofiarą. Wystarczył raz i to był o jeden raz za dużo! Myślisz, że skoro jesteś silniejszy i masz nad nią tę przewagę w postaci kłów, to że ją całkowicie pokonasz i zniszczysz? Otóż nie, mój drogi. Dobro nie zawsze wygrywa i nawet ono ma słabe punkty. No bo tylko spójrz na siebie! Niby tak starasz się nie czynić nikomu krzywdy i specjalnie dbasz o to, by nikomu nie wchodzić w drogę i nie dać się sprowokować, a jednak... masz w sobie te drobne słabości, które czynią z Ciebie właśnie pokonanego! Głoszę jedynie prawdy uniwersalne, piszę to co myślę, to...co przemawia przeze mnie. Sam dołączyłeś do mojej gry, dałeś się ponieść tym z pozoru nieszkodliwym emocjom, które opanowały Twoje ciało, uwalniając bestię. To nadal jesteś Ty. Nic tego nie zmieni, nawet próba unieszkodliwienia, czy też pozbycia się domniemanego problemu, jakim 'niby' jestem ja. Krew wolniutko spływa po mojej łabędziej szyi, czyż widzisz to? Jedna chwila i mogłabym leżeć martwa. Bez ruchu. Bez życia. Być kolejną z porcelanowych laleczek roztrzaskanych tak nagle przez silniejszy podmuch wiatru. Tylko że nie poddam się tak łatwo! Mam tyle dusz do stracenia, czyż tego nie rozumiesz?! Ta gra jest jedną z wielu...
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy jej zaklęcie zadziałało, czując niewyobrażalną przyjemność na myśl, że jej ogień pochłania go od środka. Szkoda tylko, że zasłonił się ręką, zamiast pozwolić wypalać jej swoją truciznę, która spływała powoli do jego martwego żołądka.
Moja lodowa korona nadal jarzy się blaskiem, Sahirze! Nie zgasisz tego zimnego podmuchu, nie polecę w tą ostateczną przepaść! Nie teraz!
Jej pierś falowała, ciemne włosy były w zupełnym nieładzie, muskając raz za razem jej zaczerwienione od wysiłku policzki. Oczy niezdrowo błyszczały, jakby raz za razem pochmurne niebo przecinały pioruny. Podwinęła rękawy, szykując się do decydującego starcia z Nailahem. To już nie była prowokacja. Ballada trwała wszakże w najlepsze, więc przyszedł czas na kolejne uderzenie w struny. Chwilę później promień poszybował w jej stronę. Czy uda jej się go uniknąć, albo obronić siebie? Czy Śmierć może tak ryzykownie i beznadziejnie upaść, kiedy jej skrzydła są połamane? Może... może jedynie jej portret duszy nabierze kolejnych niedoskonałych śladów?
Nie zamierzała jednak stać bezczynnie i dać się pokonać! Nie była przecież nikim! Była... no właśnie kim ona była? Jakim prawem śmiała niszczyć ludzi? Bo co? Bo cierpiała?! A któż nie cierpiał w tym świecie! Jednakże nie umiała inaczej i nic do niej nie docierało. Była tak bardzo uparta w swej skrajnej destrukcji wszystkiego, co tylko miało z nią jakąkolwiek styczność.
Trzymała mocno różdżkę w pogotowiu, chcąc się obronić na każdy możliwy sposób.
Zacisnęła z całej siły powieki, chcąc się skupić na tym, co chciała teraz uczynić. A chciała...chciała go zwalczać najmocniej, jak tylko mogła! I udało się! Zaklęcie jej nie sięgnęło! Obroniła się przed czarem, który uderzył w ścianę, rozwalając ją na kilka większych elementów. Przeturlała się więc po schodkach, lądując nieco niżej. Jedynie jakieś małe odłamki rozcięły jej policzek. Znowu skierowała różdżkę na Sahira.
- Pelburstio! - Syknęła gniewnie, celując w jego nogę. Nie polegnę, nie klęknę, nie ugnę się w żaden sposób przed Tobą! Tym razem się nie udało! Nie dosięgło go, zamiast tego trafiło w jeden schodek, robiąc w nim dziurę.
No dalej, tańcz ze mną, mój Panie Nocy!
/ Pierwsze dwa rzuty są na obronę, a dwa kolejne na atak. Piszę w razie czego!
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy jej zaklęcie zadziałało, czując niewyobrażalną przyjemność na myśl, że jej ogień pochłania go od środka. Szkoda tylko, że zasłonił się ręką, zamiast pozwolić wypalać jej swoją truciznę, która spływała powoli do jego martwego żołądka.
Moja lodowa korona nadal jarzy się blaskiem, Sahirze! Nie zgasisz tego zimnego podmuchu, nie polecę w tą ostateczną przepaść! Nie teraz!
Jej pierś falowała, ciemne włosy były w zupełnym nieładzie, muskając raz za razem jej zaczerwienione od wysiłku policzki. Oczy niezdrowo błyszczały, jakby raz za razem pochmurne niebo przecinały pioruny. Podwinęła rękawy, szykując się do decydującego starcia z Nailahem. To już nie była prowokacja. Ballada trwała wszakże w najlepsze, więc przyszedł czas na kolejne uderzenie w struny. Chwilę później promień poszybował w jej stronę. Czy uda jej się go uniknąć, albo obronić siebie? Czy Śmierć może tak ryzykownie i beznadziejnie upaść, kiedy jej skrzydła są połamane? Może... może jedynie jej portret duszy nabierze kolejnych niedoskonałych śladów?
Nie zamierzała jednak stać bezczynnie i dać się pokonać! Nie była przecież nikim! Była... no właśnie kim ona była? Jakim prawem śmiała niszczyć ludzi? Bo co? Bo cierpiała?! A któż nie cierpiał w tym świecie! Jednakże nie umiała inaczej i nic do niej nie docierało. Była tak bardzo uparta w swej skrajnej destrukcji wszystkiego, co tylko miało z nią jakąkolwiek styczność.
Trzymała mocno różdżkę w pogotowiu, chcąc się obronić na każdy możliwy sposób.
Zacisnęła z całej siły powieki, chcąc się skupić na tym, co chciała teraz uczynić. A chciała...chciała go zwalczać najmocniej, jak tylko mogła! I udało się! Zaklęcie jej nie sięgnęło! Obroniła się przed czarem, który uderzył w ścianę, rozwalając ją na kilka większych elementów. Przeturlała się więc po schodkach, lądując nieco niżej. Jedynie jakieś małe odłamki rozcięły jej policzek. Znowu skierowała różdżkę na Sahira.
- Pelburstio! - Syknęła gniewnie, celując w jego nogę. Nie polegnę, nie klęknę, nie ugnę się w żaden sposób przed Tobą! Tym razem się nie udało! Nie dosięgło go, zamiast tego trafiło w jeden schodek, robiąc w nim dziurę.
No dalej, tańcz ze mną, mój Panie Nocy!
/ Pierwsze dwa rzuty są na obronę, a dwa kolejne na atak. Piszę w razie czego!
- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Czw Sie 14, 2014 12:05 am
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 5, 2
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 2, 5
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 5, 2
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 2, 5
- Sahir Nailah
Re: Kręte Schody
Czw Sie 14, 2014 11:39 am
Cofnąłeś się o schodek do góry, ciągle nieprzyjemne dreszcze szamotały twym ciałem, swój początek mając w ciągle płonącym przedramieniu, musiałeś zamrugać, mając wrażenie, że świat się zachwiał - nie, nie, nic się nie działo, to tylko wybuch zrobił kuku twojemu czułemu słuchowi i na drobną chwilę, nie trwającą dłużej niż mrugnięcie okiem, zmroczył - niebezpiecznie się tutaj zrobiło, jak tak dalej pójdzie to na pewno ktoś usłyszy to zamieszanie i przyjdzie to sprawdzić, a wtedy na pewno obydwoje dostaniecie szlaban, nie było co do tego wątpliwości... Czułeś zresztą, jak siły przeznaczone do szybkiego złapania ofiary cię opuszczają - zbyt długo pościłeś, odbijało się to brutalnie na twoim zdrowiu tak, jak teraz, kiedy nieświadomie opuściłeś różdżkę i zachwiałeś się niepewnie - czyli to wina wybuchu? Może jednak fatalnego stanu twojej kondycji, która rozpierzchała wszystkie myśli i nie pozwalała dalej walczyć? Stopień po stopniu otępiała i odbierała zwinność bestii, zostanie tutaj nie miało prawa bytu, proces osłabienia postępował szybciej, niżbyś chciał.
Czarnowłosy machnął różdżką, by wyczarować Drętwotę - jak nie zadziała, powinieneś się stąd, bracie, szybko wynosić - nie zostało ci wiele czasu, chociaż nienawiść i pragnienie krwi pulsowało ślepo w umyśle, piękna kurtyna ogłupiająca cię powoli traciła na mocy, stopień po stopniu, postanowiła zwrócić twój naturalny stan otępienia i odebrać ogień. Nie było się z czego cieszyć. Powrócą wyrzuty sumienia... Tylko miałeś wrażenie, że złość, jaką w tobie Rockers wzbudziła nie minie. Odbiła się mocnym piętnem na twoim sercu tak jak te prawdy, których ci dzisiaj dostarczyła - nie miała racji? Właśnie problem w tym, że miała, niemal w każdym słowie.
Chwilowe zawahanie i okazanie słabości minęło, trzeba było spiąć poślady i wziąć się do roboty, nikt cię tutaj nie obroni, nikt cię nie uratuje, zresztą... Nie chciałeś pomocy. Byłeś gotów na wszystko, co przyniesie los, wiesz, tylko czemu z nią walczysz, skoro śmierć powinna być dla ciebie idealnym wyzwoleniem? Jeszcze trochę chcesz popróbować dźwigać swój bagaż na plecach? Aż tyle wiary dała ci Amber i Mary, byś mógł do tego stopnia się wyprostować i spróbować coś dla siebie uszczknąć z tego padołu? Nadal sporo spraw było nierozwiązanych, nie chciałeś tak odejść, nie mogłeś tak odejść. Na to, by się pożegnać, zawsze będzie czas, nie potrzebuje idealnego momentu, jednak najpierw trzeba doprowadzić pewne rzeczy do końca, nim uniesie się białą flagę i pokarze kapitulacje. Tak, jakaś mizerna, bo mizerna, ale istniejąca, wola walki zaczynała się w tobie wykształcać stopień po stopniu.
Ona - ta Szalona, jaśniejąca czerwienią odczuć i Ty, ten Ponury, mieniący się czernią wszystkich swoich doznań i bezwzględną gotowością, by zadać śmierć. Chciałeś ją zadać. Taka jest prawda. Już i tak jesteś skażony Czarną Magią, nie boisz się jej, nie boisz się tego, jaka kara może za to spotkać po drugiej stronie, jeśli taka istniała - i tak jesteś przeklęty.
Losie, co masz więc w swym planie?
Stanie się, co ma się stać.
Niech się stanie.
Czarnowłosy machnął różdżką, by wyczarować Drętwotę - jak nie zadziała, powinieneś się stąd, bracie, szybko wynosić - nie zostało ci wiele czasu, chociaż nienawiść i pragnienie krwi pulsowało ślepo w umyśle, piękna kurtyna ogłupiająca cię powoli traciła na mocy, stopień po stopniu, postanowiła zwrócić twój naturalny stan otępienia i odebrać ogień. Nie było się z czego cieszyć. Powrócą wyrzuty sumienia... Tylko miałeś wrażenie, że złość, jaką w tobie Rockers wzbudziła nie minie. Odbiła się mocnym piętnem na twoim sercu tak jak te prawdy, których ci dzisiaj dostarczyła - nie miała racji? Właśnie problem w tym, że miała, niemal w każdym słowie.
Chwilowe zawahanie i okazanie słabości minęło, trzeba było spiąć poślady i wziąć się do roboty, nikt cię tutaj nie obroni, nikt cię nie uratuje, zresztą... Nie chciałeś pomocy. Byłeś gotów na wszystko, co przyniesie los, wiesz, tylko czemu z nią walczysz, skoro śmierć powinna być dla ciebie idealnym wyzwoleniem? Jeszcze trochę chcesz popróbować dźwigać swój bagaż na plecach? Aż tyle wiary dała ci Amber i Mary, byś mógł do tego stopnia się wyprostować i spróbować coś dla siebie uszczknąć z tego padołu? Nadal sporo spraw było nierozwiązanych, nie chciałeś tak odejść, nie mogłeś tak odejść. Na to, by się pożegnać, zawsze będzie czas, nie potrzebuje idealnego momentu, jednak najpierw trzeba doprowadzić pewne rzeczy do końca, nim uniesie się białą flagę i pokarze kapitulacje. Tak, jakaś mizerna, bo mizerna, ale istniejąca, wola walki zaczynała się w tobie wykształcać stopień po stopniu.
Ona - ta Szalona, jaśniejąca czerwienią odczuć i Ty, ten Ponury, mieniący się czernią wszystkich swoich doznań i bezwzględną gotowością, by zadać śmierć. Chciałeś ją zadać. Taka jest prawda. Już i tak jesteś skażony Czarną Magią, nie boisz się jej, nie boisz się tego, jaka kara może za to spotkać po drugiej stronie, jeśli taka istniała - i tak jesteś przeklęty.
Losie, co masz więc w swym planie?
Stanie się, co ma się stać.
Niech się stanie.
- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Czw Sie 14, 2014 11:39 am
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 1, 3
'Pojedynek' :
Result : 1, 3
- Caroline Rockers
Re: Kręte Schody
Sob Sie 16, 2014 11:19 pm
- No co jest, tylko na tyle Cię stać?! - Krzyknęła w jego stronę, uśmiechając się tak nienaturalnie szeroko, że wyglądała niczym karykatura samej siebie. Bolały ją zresztą od tego policzki, od tego wyrazu pozornej słodyczy, pod którym kryła się trucizna. Chciała by każde choćby najmniejsze słowo trafiało go boleśnie prosto w nieżywe serce. Nawet zapomniała o tym, że przecież są w szkole i ktoś w końcu tutaj przyjdzie i ukarze ich za te niebezpieczne przedstawienie. A przecież nic tak naprawdę nie zostało rozstrzygnięte! To co było do tej pory, było jedynie namiastką ich bestii, które tak bardzo chciały zawładnąć ich ciałami...
Bestia Sahira już przejęła nad nim kontrolę, chcąc ją prowadzić w tym swoistym tańcu i zmusić do upadku. Ale przeliczy się i to na tyle mocno, by zapamiętać każdą chwilę do końca swojego marnego żywota.
Już czujesz, że nie zapomnisz, Sahirze? Że ta nienawiść do niej jeszcze się powiększyła i odcisnęła ślad w Twym sercu? To wspaniale! To niesamowita wiadomość! To brzmi lepiej od banalnego wyznania swych niewinnych i dobrych uczuć!
Niestety, pudło! Coś najwyraźniej nie wypaliło! Być może zmęczenie tym wszystkim zaczynało brać górę, skoro nie pojawił się żaden promień?
C. była gotowa, żeby się przed nim bronić. Już trzymała wysoko różdżkę w gotowości, by odeprzeć każdy jego atak. Ale najwidoczniej coś tym razem nie wyszło!
Włosy przyklejały się do jej bladego czoła, lodowe tęczówki gorączkowo go obserwowały, jakby miała zaraz nimi wywiercić dziurę w jego brzuchu. Całe jej chude ciało dziwnie się zjeżyło pod wpływem tego, co się tutaj wydarzyło. Zwłaszcza, że ból w szyi dawał o sobie znać i będzie się musiała nieźle postarać, żeby ukryć to przed wszystkimi, zwłaszcza przed Rabastanem, który tylko czeka na okazję by ją upokorzyć i zniszczyć.
Śmierć zawsze zbiera swoje żniwa, niezależnie, czy ktoś tego chce, czy też nie. Nawet po nią kiedyś przyjdzie i zaatakuje znienacka.
Ta jedyna i prawdziwa Śmierć.
Teraz mogła tańczyć swój szaleńczy taniec w swej podartej i brudnej szacie, chcąc go złapać jeszcze mocniej w swą toksyczną sieć.
Witaj w ludzkim piekle, Sahirze! To jestem ja, wśród koszmarnych szyderczych masek. Me przekleństwo dosięga każdego, także i Ciebie! Ma ofiaro! Ulubiona zabawko!
Ile jeszcze razy mamy walczyć by w końcu wyłonić ostatecznego zwycięzce? Wszak albo wszystko albo nic.
Cena jest dość wysoka!
Otarła krew z policzka i machnęła różdżką w jego stronę, póki jeszcze stał i starał się choć trochę wylizać swe rany.
Ile jeszcze wytrzymasz, Sahirze?!
- Expelliarmus!
Bestia Sahira już przejęła nad nim kontrolę, chcąc ją prowadzić w tym swoistym tańcu i zmusić do upadku. Ale przeliczy się i to na tyle mocno, by zapamiętać każdą chwilę do końca swojego marnego żywota.
Już czujesz, że nie zapomnisz, Sahirze? Że ta nienawiść do niej jeszcze się powiększyła i odcisnęła ślad w Twym sercu? To wspaniale! To niesamowita wiadomość! To brzmi lepiej od banalnego wyznania swych niewinnych i dobrych uczuć!
Niestety, pudło! Coś najwyraźniej nie wypaliło! Być może zmęczenie tym wszystkim zaczynało brać górę, skoro nie pojawił się żaden promień?
C. była gotowa, żeby się przed nim bronić. Już trzymała wysoko różdżkę w gotowości, by odeprzeć każdy jego atak. Ale najwidoczniej coś tym razem nie wyszło!
Włosy przyklejały się do jej bladego czoła, lodowe tęczówki gorączkowo go obserwowały, jakby miała zaraz nimi wywiercić dziurę w jego brzuchu. Całe jej chude ciało dziwnie się zjeżyło pod wpływem tego, co się tutaj wydarzyło. Zwłaszcza, że ból w szyi dawał o sobie znać i będzie się musiała nieźle postarać, żeby ukryć to przed wszystkimi, zwłaszcza przed Rabastanem, który tylko czeka na okazję by ją upokorzyć i zniszczyć.
Śmierć zawsze zbiera swoje żniwa, niezależnie, czy ktoś tego chce, czy też nie. Nawet po nią kiedyś przyjdzie i zaatakuje znienacka.
Ta jedyna i prawdziwa Śmierć.
Teraz mogła tańczyć swój szaleńczy taniec w swej podartej i brudnej szacie, chcąc go złapać jeszcze mocniej w swą toksyczną sieć.
Witaj w ludzkim piekle, Sahirze! To jestem ja, wśród koszmarnych szyderczych masek. Me przekleństwo dosięga każdego, także i Ciebie! Ma ofiaro! Ulubiona zabawko!
Ile jeszcze razy mamy walczyć by w końcu wyłonić ostatecznego zwycięzce? Wszak albo wszystko albo nic.
Cena jest dość wysoka!
Otarła krew z policzka i machnęła różdżką w jego stronę, póki jeszcze stał i starał się choć trochę wylizać swe rany.
Ile jeszcze wytrzymasz, Sahirze?!
- Expelliarmus!
- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Sob Sie 16, 2014 11:19 pm
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 2, 6
'Pojedynek' :
Result : 2, 6
- Sahir Nailah
Re: Kręte Schody
Pią Sie 22, 2014 12:12 pm
Wiesz, myślę, że wasze przedstawienie było ustawione - nie przez Was, skądże znowu - fakt, jak łatwo było wam się na siebie natknąć w tej wielkiej szkole, choć nawet nie byliście z jednego rocznika, fakt, że teraz, tutaj, w kluczowym momencie, zamiast się pozabijać, wasze zaklęcia śmigały bokiem w tej cudacznej maskaradzie i nie chciały celu dobrnąć - czy to nie tak specjalnie? Większość z nich była śmiertelnie niebezpieczna, rujnowała zdrowie po równo, jednak wy nie mogliście się złapać, dlaczego tak było? Czyżby ogień, który wami szargał i rozrywał wnętrzności, prowokując do dalszej walki, był tak silny, byście nie mogli nawet przy nim skupić myśli? Sądzę, że tak, sądzę, że jest w tym bardzo wiele prawdy - jesteście na siebie skazani, przeznaczenie splotło wasze ścieżki bardzo płynnie - byłeś jej ofiarom, jej doskonałą ofiarą, która przecież nie pobiegnie i nikomu się nie poskarży, że go prześladujesz, bo sama nie chce, byś ty jego sekret wyjawiła... a gdybyś tylko pisnęła słówko, wszystko potoczyłoby się jak lawina, natychmiastowo - przecież ludzie potrafią łączyć fakty tego, że włóczysz się nocami, że przesypiasz dnie, że dopiero wieczorem siadasz do książek, twe dziwne zachowanie i że nigdy nie zjawiasz się w sali wspólnej na posiłkach, tłumaczony chorobą przez nauczycieli... to wszystko jest aż nazbyt oczywiste, ale jakoś nie potrafiłeś się przejmować plotkami tak na poważnie. Tak sobie wmawiałaś, marząc o tym, żeby żyć tak, jak każdy inny i śmiać się, jak każdy inny. Jednak zostałeś Dzieckiem Nocy i byłeś skazany na wieczną, nieskończoną ciemność. Nie miałeś w tym wyborze nic do powiedzenia, nikt ci wyboru jasnego nie dał - po prostu się stało i wciągnięto cię tam, gdzie nie chciałeś i gdzie nie pasowałeś, siłą. Kto to wiedział - dumny wampir, który gotów był walczyć po stronie śmiertelnych?
Odsunąłeś się w bok i podparłeś ciężko barierki, nie było trudno usunąć się przed zaklęciem, pewnie nawet by w ciebie nie trafiło, ale ty już opadałeś z sił, czujesz to? Ciało staje się ciężkie, zamienia w watę, która nijak nie chce się poddać twej woli, wyginając wedle praw grawitacji, tam, gdzie bardziej była przeciążona... Nie pozostało ci tutaj nic do roboty - zagryzłeś zęby, odwróciłeś do niej wzrok... I jednym susem przeskoczyłeś przez barierkę, łapiąc się gwałtownie jednej z niższych, by tam wylądować ciężko na stopniach, wiele metrów niżej - ręka zarwała, zabolała mocno, kiedy tak ją nadwyrężyłeś - nawet wampiry mają swoje ograniczenia, zwłaszcza tak słabe, jak ty... Wpadłeś na centrum schodów i obiłeś się o nie, podtrzymując, by nie paść na kolana - tak, uciekaj, Ty, drapieżnik... w waszej zabawie to Ona była drapieżcą, a ty marnym roślinożercą, który mógł tylko trochę poudawać, że ma tutaj coś do powiedzenia... Jakie smutne, prawda?
[z/t]
Odsunąłeś się w bok i podparłeś ciężko barierki, nie było trudno usunąć się przed zaklęciem, pewnie nawet by w ciebie nie trafiło, ale ty już opadałeś z sił, czujesz to? Ciało staje się ciężkie, zamienia w watę, która nijak nie chce się poddać twej woli, wyginając wedle praw grawitacji, tam, gdzie bardziej była przeciążona... Nie pozostało ci tutaj nic do roboty - zagryzłeś zęby, odwróciłeś do niej wzrok... I jednym susem przeskoczyłeś przez barierkę, łapiąc się gwałtownie jednej z niższych, by tam wylądować ciężko na stopniach, wiele metrów niżej - ręka zarwała, zabolała mocno, kiedy tak ją nadwyrężyłeś - nawet wampiry mają swoje ograniczenia, zwłaszcza tak słabe, jak ty... Wpadłeś na centrum schodów i obiłeś się o nie, podtrzymując, by nie paść na kolana - tak, uciekaj, Ty, drapieżnik... w waszej zabawie to Ona była drapieżcą, a ty marnym roślinożercą, który mógł tylko trochę poudawać, że ma tutaj coś do powiedzenia... Jakie smutne, prawda?
[z/t]
- Caroline Rockers
Re: Kręte Schody
Sob Sie 23, 2014 3:48 pm
Tańczyć wśród płomieni, kiedy jest się lodem? Taaak, mogłaby lawirować bez większych przeszkód, bawiąc się w kotka i w myszkę. Nie miała przecież nic do stracenia, nic ją tu nie trzymało, oprócz zaspokajania swoich egoistycznych pobudek niesienia bólu i cierpienia. Czy czujesz motyw tej krzywdzącej zbrodni i jej funkcjonowania? To wszystko niszczyło ją od środka i pochłaniało bez reszty, dlatego chciała by i inni to poczuli i przez to zastąpili jej rozpacz czymś innym. Potwór bowiem szalał bez reszty, a ona była na to obojętna, nie mogąc poradzić sobie z tym, co ją otaczało. Tworzyła własny obraz poronionej rzeczywistości, który miał być swoistą odpowiedzią. Czy było jej z tym lepiej? Może pod jakimiś względami. Dzięki temu miała coś o czym niektórzy tylko śnili.
Władzę nad drugą osobą!
A jak sam stwierdziłeś, byłeś jej idealną cichą ofiarą, która miotała się we własnej bezsilności. Wiedziałeś przecież dobrze, że jeśli dasz się jej sprowokować to przepadniesz. Nie będzie już odwrotu.
Bez obaw, nie zdradzi Twej tajemnicy, póki ma z tego jakiekolwiek korzyści. Póki może się bawić.
Zaklęcie jednak nie zadziałało, co niekoniecznie spodobało się Rockers. No ale bywa i tak, zwłaszcza, kiedy straciło się trochę krwi i sił. Już chciała po raz kolejny machnąć różdżką, ale Sahir uciekł, jak zwyczajny tchórz. Prychnęła tylko i otrzepała szatę, zmierzając na chwiejnych nogach na sam dół. Przyszedł bowiem czas, żeby opatrzyć rany i porządnie się wyspać. I tak nie miała tu nic do roboty; jeszcze trafiłaby na jakiegoś nauczyciela, albo woźnego i co by było?
[z/t]
Władzę nad drugą osobą!
A jak sam stwierdziłeś, byłeś jej idealną cichą ofiarą, która miotała się we własnej bezsilności. Wiedziałeś przecież dobrze, że jeśli dasz się jej sprowokować to przepadniesz. Nie będzie już odwrotu.
Bez obaw, nie zdradzi Twej tajemnicy, póki ma z tego jakiekolwiek korzyści. Póki może się bawić.
Zaklęcie jednak nie zadziałało, co niekoniecznie spodobało się Rockers. No ale bywa i tak, zwłaszcza, kiedy straciło się trochę krwi i sił. Już chciała po raz kolejny machnąć różdżką, ale Sahir uciekł, jak zwyczajny tchórz. Prychnęła tylko i otrzepała szatę, zmierzając na chwiejnych nogach na sam dół. Przyszedł bowiem czas, żeby opatrzyć rany i porządnie się wyspać. I tak nie miała tu nic do roboty; jeszcze trafiłaby na jakiegoś nauczyciela, albo woźnego i co by było?
[z/t]
- Mistrz Gry
Re: Kręte Schody
Sob Sie 23, 2014 6:28 pm
O dziwo nikt nie usłyszał i nie zobaczył ich spotkania i jego końca. Z pewnością gdyby trwało to dłużej w końcu ktoś by się pojawił, najpewniej jakiś niespokojny nauczyciel. Czasy przecież nie były spokojne i coraz częściej panowały wrogie nastroje. Zamiast jednoczyć się w obliczu niebezpieczeństwa, uczniowie woleli walczyć przeciw sobie! W każdym razie, zarówno jedna, jak i druga strona poniosła straty. Tym razem jednak ślady z szyi Ślizgonki nie znikną tak szybko, a ramię Sahira nieraz da o sobie znać, mimo, że tak wszystko szybko się u niego goi...
Caroline Rockers: +15 PD, -40 PŻ
Sahir Nailah: +15 PD, -35 PŻ
Caroline Rockers: +15 PD, -40 PŻ
Sahir Nailah: +15 PD, -35 PŻ
- Carrie Macmillan
Re: Kręte Schody
Pią Lis 14, 2014 6:07 pm
Carrie miała dziś ciężki dzień. Najpierw Puchon zdenerwowany z byle powodu, potem nieśmiała Krukonka potrzebująca pomocy. Słyszała jej śmiech, gdy Marchewce uciekła kotka. Czuła się nieco urażona, bo słyszała w tym nutkę ironii. Zrezygnowała szybko z tego, by złapać kotkę, bo ta i tak szybko wróciła. Wariatka. Przez nią Macmillan poczuła się trochę jak śmieć latający wkoło dla wszystkich. Bo to właśnie przez Aithne Sharllote się roześmiała. Fakt, czasem Carrie nie pozwalała tak sobą pomiatać i odcinała się od wszystkich. Westchnęła cicho. Teraz jedyne czego potrzebowała, to rozmowa z bratem. Musiała mu jeszcze dać ksiażkę, którą dzierżyła w ręku.
Doszła do krętych schodów. W trzeciej klasie przekonała się o tym, że nie można dojść do ich końca. Z nudów weszła jakieś sto stopni w górę, potem usiadła na schodku, a kotka obok niej. Oparła głowę na ramionach, które z kolei oparła na kolanach i ponownie westchnęła.
Doszła do krętych schodów. W trzeciej klasie przekonała się o tym, że nie można dojść do ich końca. Z nudów weszła jakieś sto stopni w górę, potem usiadła na schodku, a kotka obok niej. Oparła głowę na ramionach, które z kolei oparła na kolanach i ponownie westchnęła.
- Dasza Mietanowa
Re: Kręte Schody
Pią Lis 14, 2014 11:13 pm
Na razie skończyla swój dyżur na III piętrze i postanowiła przejść do Wieży Ravenclawu, idąc czasem nieco okrężnie z kotem depczącym jej po piętach. Nie spieszyło jej się, więc postanowiła urządzić sobie spacer. Znalazła się w końcu obok schodów i juz miala przejśc dalej - w końcu pną się one w górę chyba w nieskończoność i prowadzą donikąd, ale stwierdzila, że w sumie może przejdzie się na górę. Postawiła stopę na pierwszym schodku, zastanawiajac się czy jednak sobie nie odpuścić, ale jednak zdecydowala się iśc dalej. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na jednym ze schodow ujrzała Carrie. Tabris wyszedł przed nią niepewnie, wystapiając łebek do przodu, ponieważ zauważył kota Krukonki.
- Carrie! Cześć, co tutaj robisz? - zapytała z lekkim uśmiechem.
- Carrie! Cześć, co tutaj robisz? - zapytała z lekkim uśmiechem.
- Carrie Macmillan
Re: Kręte Schody
Sob Lis 15, 2014 9:00 am
Podniosła głowę i uśmiechnęła się, widząc Daszę.
-Witaj, Dasza... siedzę akurat tu, bo wiem, że prawie nikt tędy nie chodzi, a akurat zdenerwowały mnie dwie osoby, jedna bardziej od drugiej...
Na samo wspomnienie końcówki włosów Carrie zrobiły się ognistorude. Aithne poznała kota Daszy i miauknęła jakby witając się.
-Witaj, Dasza... siedzę akurat tu, bo wiem, że prawie nikt tędy nie chodzi, a akurat zdenerwowały mnie dwie osoby, jedna bardziej od drugiej...
Na samo wspomnienie końcówki włosów Carrie zrobiły się ognistorude. Aithne poznała kota Daszy i miauknęła jakby witając się.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach