- Archibald Gamp
Re: Sala Zaklęć
Sob Kwi 25, 2015 5:32 pm
Hmm, dla mnie poranne wstawanie też nie było czymś najmilszym, ale z drugiej strony, jakoś sobie z tym radziłem. No, na pewno lepiej, niż na przykład taka Kim. Wszedłem do sali rzucając spojrzeniem w stronę dziewczyny, ale nie było szansy, żeby ta to zauważyła, ponieważ jej głowa leżała na ławce. W sumie szkoda. Chciałem się przywitać. Nie porywałbym się jednak na siadanie obok, co to, to nie. Z resztą, to miejsce i ta było już zajęte przez jakąś białowłosą istotkę.
Skinąłem głowa w stronę profesora i uszyłem więc w głąb sali, zajmując jakąś wolną jeszcze ławkę.
Zaklęcia nie należały do moich ulubionych przedmiotów, z resztą, chyba nic do nich nie należało. Ale mimo wszystko, mogły być przydatne, więc czemu nie? Poza tym, znajomość zaklęć była w końcu istotą bycia czarodziejem, bez tego mógłbym najwyżej używać różdżki do dźgnięcia kogoś w oko.
Wyjąłem z torby wszystkie potrzebne rzeczy, darując sobie zbędne rozglądanie się po klasie. Skupiłem wzrok na tablicy, czekając na rozpoczęcie lekcji.
Skinąłem głowa w stronę profesora i uszyłem więc w głąb sali, zajmując jakąś wolną jeszcze ławkę.
Zaklęcia nie należały do moich ulubionych przedmiotów, z resztą, chyba nic do nich nie należało. Ale mimo wszystko, mogły być przydatne, więc czemu nie? Poza tym, znajomość zaklęć była w końcu istotą bycia czarodziejem, bez tego mógłbym najwyżej używać różdżki do dźgnięcia kogoś w oko.
Wyjąłem z torby wszystkie potrzebne rzeczy, darując sobie zbędne rozglądanie się po klasie. Skupiłem wzrok na tablicy, czekając na rozpoczęcie lekcji.
- Caroline Rockers
Re: Sala Zaklęć
Sob Kwi 25, 2015 6:48 pm
Jeden skręt w prawo, drugi skręt w lewo, aż w końcu trzeba było iść ciągle prosto po schodach, aż na samo VII piętro. Dokładnie tak. A przy okazji stopnie lubiły robić różnego rodzaju psikusy i jeśli było się nieostrożnym, to no cóż...wychodziło tak, jak wychodziło. Chyba nie trzeba było tego opisywać dokładniej, prawda? Zresztą ostatnimi czasy miała naprawdę wiele na głowie, która - tak nawiasem mówiąc - bolała ją coraz częściej. To wszystko, co działo się podczas tego miesiąca niezbyt dobrze na nią wpływało, zresztą nic dziwnego. Nie było zresztą o czym mówić; przynajmniej nie teraz. Poprawiła więc swoją szatę, luźny warkocz i weszła do środka. Przywitała się cicho z profesorem Zaklęć i zajęła jedno z wolnych miejsc w ostatnim rzędzie. Jak najdalej od wszystkich.
- Joshua Hope
Re: Sala Zaklęć
Sob Kwi 25, 2015 8:23 pm
Czy naprawdę kiedykolwiek, z własnej, zaznaczam to wyraźnie, własnej nieprzymuszonej niczyim udziałem woli przyszedł na zajęcia? No raczej taka sytuacja się nie zdarzyła. To znaczy, to też tylko wierzchołek góry lodowcowej jaką jest prawda. W końcu Joshua Hope nigdy pod jurysdykcją zarówno moją jak i Shane'a, nie zjawił się na zajęciach. Tak jakby... żadnych. A ja chyba z przyzwyczajenia zapomniałem, że on to nie ja. Przynajmniej jeszcze.
Drzwi uchyliły się powoli, jakby ze zgrozą spóźnienia miał być karcony linijką po grzbietach swoich dłoni. Nic takiego jednak nie wydarzyło się na wejściu, a nie miało też się wydarzyć wcale - to tylko jego chora wyobraźnia podsuwała najmroczniejsze ze scenariuszy przebiegu dzisiejszych lekcji. W końcu Zaklęcia, jako dziedzina stosowały metody o piekło i piekielników skuteczniejsze niż kawałek drewna w kształcie linijki.
-Przepraszam za spóźnienie, nie było to celowe...
Nie został wyrzucony. Mógł to odebrać jako dobrą monetę na dzisiejszy dzień, galeon w gównie życia. Niby ujebany, ale wciąż galeon. A podobno pieniądze nie śmierdzą.
Jeżeli miałbym napisać coś o jego przygotowaniu do zajęć, to musiałbym wyrazić się dość niepochlebnie. W końcu on akurat nie talent do Zaklęć odziedziczył w genetycznym spadku, natomiast liczył się wśród innych korzeni magii. Ale to też nie miejsce i pora na takie dywagacje. Nie był przygotowany, to pewne. Dlaczego? Ktoś, coś, gdzieś, jakoś i tak wyszło.
Nie chcąc przeszkadzać innym w zajęciach nie przepychał się na koniec, do ostatniego rzędu w którym spokojnie mógłby unikać wzroku nauczyciela i nie nękany pytaniami odpłynąć z przyjściem Morfeusza. Zasiadł z drewnianą ławą w której tkwił kałamarz, drugi rząd, ławka pierwsza od ściany lewej. Maszyna losowania jest pusta. Następuje zwolnienie blokady.
Drzwi uchyliły się powoli, jakby ze zgrozą spóźnienia miał być karcony linijką po grzbietach swoich dłoni. Nic takiego jednak nie wydarzyło się na wejściu, a nie miało też się wydarzyć wcale - to tylko jego chora wyobraźnia podsuwała najmroczniejsze ze scenariuszy przebiegu dzisiejszych lekcji. W końcu Zaklęcia, jako dziedzina stosowały metody o piekło i piekielników skuteczniejsze niż kawałek drewna w kształcie linijki.
-Przepraszam za spóźnienie, nie było to celowe...
Nie został wyrzucony. Mógł to odebrać jako dobrą monetę na dzisiejszy dzień, galeon w gównie życia. Niby ujebany, ale wciąż galeon. A podobno pieniądze nie śmierdzą.
Jeżeli miałbym napisać coś o jego przygotowaniu do zajęć, to musiałbym wyrazić się dość niepochlebnie. W końcu on akurat nie talent do Zaklęć odziedziczył w genetycznym spadku, natomiast liczył się wśród innych korzeni magii. Ale to też nie miejsce i pora na takie dywagacje. Nie był przygotowany, to pewne. Dlaczego? Ktoś, coś, gdzieś, jakoś i tak wyszło.
Nie chcąc przeszkadzać innym w zajęciach nie przepychał się na koniec, do ostatniego rzędu w którym spokojnie mógłby unikać wzroku nauczyciela i nie nękany pytaniami odpłynąć z przyjściem Morfeusza. Zasiadł z drewnianą ławą w której tkwił kałamarz, drugi rząd, ławka pierwsza od ściany lewej. Maszyna losowania jest pusta. Następuje zwolnienie blokady.
- Alice Hughes
Re: Sala Zaklęć
Sob Kwi 25, 2015 8:43 pm
Tego ranka Alice uśmiechnęła się nim jeszcze otworzyła oczy. Nie wiele miała ostatnio do tego okazji ale tym razem nie mogło by być inaczej. Po dłuższej przerwie zaczynały się bowiem lekcje i Hogwart miał znowu przypominać szkołę. Rozsunęła kotary wokół łóżka i starając się nie obudzić koleżanek doprowadziła się do porządku. Było jeszcze wcześnie kiedy gotowa do wyjścia chwyciła torbę. Zawahała się jednak przechodząc obok łóżka Kim. Zdecydowanie powrót zawsze radosnej dziewczyny był jednym z najjaśniejszych wydarzeń minionych dni. Wróciła się więc i chwytając poduszkę z całej siły rzuciła ją w zasłony okalające jej łóżko.
- Koniec bajki kochana! Wstawaj! - Roześmiała się i opuściła dormitorium.
Hogwart znów pełen był uczniów i chociaż wszyscy niewątpliwie cieszyli się widząc znowu przyjaciół - poprzedzające ich powrót wydarzenia zdawały się dusić radosny nastrój. Panna Hughes usiadła przy stole w Wielkiej Sali i pogrążyła się w rozmyślaniach. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się jednak pospieszyć. Dopiła szybko resztki kawy i potykając się co jakiś czas o skraj własnej szaty dobiegła wreszcie do Sali Zaklęć.
- Dzień dobry profesorze. Przepraszam. - Łapiąc powietrze rozejrzała się szukając wolnego miejsca i skierowała w jego stronę.
- Koniec bajki kochana! Wstawaj! - Roześmiała się i opuściła dormitorium.
Hogwart znów pełen był uczniów i chociaż wszyscy niewątpliwie cieszyli się widząc znowu przyjaciół - poprzedzające ich powrót wydarzenia zdawały się dusić radosny nastrój. Panna Hughes usiadła przy stole w Wielkiej Sali i pogrążyła się w rozmyślaniach. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się jednak pospieszyć. Dopiła szybko resztki kawy i potykając się co jakiś czas o skraj własnej szaty dobiegła wreszcie do Sali Zaklęć.
- Dzień dobry profesorze. Przepraszam. - Łapiąc powietrze rozejrzała się szukając wolnego miejsca i skierowała w jego stronę.
- Lily Evans
Re: Sala Zaklęć
Sob Kwi 25, 2015 11:38 pm
Wstała dość wcześnie - przynajmniej wcześniej od swoich koleżanek, które wraz z nią zajmowały jedno dormitorium i nie czekając na to, aż się obudzą, ruszyła do łazienki. Tam zajęła się wszystkimi typowo porannymi czynnościami, w które oczywiście wchodziło umycie się, wyszorowanie porządnie swoich zębów, wyszczotkowanie długich rudych kosmyków i związanie ich w porządnego kucyka. Kiedy już upewniła się, że wygląda odpowiednio i że jej krawat jest dobrze zawiązany, opuściła łazienkę i przejrzała zawartość swojej torby, a w między czasie dziewczyny zdążyły się już obudzić i decydować o tym, jaka jest kolejność. Lily tylko przewróciła oczami z uśmiechem na ten widok i gdy już się upewniła, że wszystko spakowała, opuściła dormitorium. Ostatnimi czasy, właściwie odkąd Dorcas nie wróciła do szkoły, spędzała coraz mniej czasu z Erin i całą resztą Gryfonek z VII roku. Być może było to spowodowane ilością nauki, jaka spoczywała na jej barkach, a może tym, że tyle ostatnio się wydarzyło, że nie miała kiedy nawet pomyśleć o tym by zaplanować z nimi jakiś typowo żeński wieczór. Na dodatek one też nie szukały z nią kontakty, zapewne mając na głowie swoje problemy...no i dochodziło do tego, że siostra Jamesa często znikała bez słowa. Lily co prawda martwiła się o nią, ale nie zamierzała naciskać. Chwilę później była już w Wielkiej Sali i konsumowała swoje śniadanie, które składało się ze słodkich naleśników, które wręcz rozpływały się jej w ustach.
- Yymymym - mruknęła do siebie rozmarzona, a kiedy już skończyła jeść, opuściła Wielką Salę. Spiesząc się, jak tylko mogła, pokonywała kolejne piętra i schodki, aż w końcu znalazła się na VII piętrze. Zanim weszła do sali profesora Flitwicka, poprawiła swoją spódnicę, otarła wargi chusteczką, które przecież mogłyby być brudne od naleśnikowego nadzienia i weszła do środka.
- Dzień dobry, profesorze! - Przywitała się z profesorem Flitwickiem i posłała w jego stronę nieznaczny uśmiech. Ostatnie wydarzenia zapewne mocno musiały na niego wpłynąć. Nie dziwiła się mu wcale. Sama nie czuła się lepiej. Zauważyła Nolana, który od razu skojarzył jej się z tą dziwną sytuacją z bajkowego wydarzenia, a jej policzki nieznacznie się zaczerwieniły z zawstydzenia, po czym jej bystre zielone oczy napotkały Kim do której się uśmiechnęła, aż w końcu zatrzymały się na Jamesie, którego krawat był naprawdę w opłakanym stanie. A na to nie mogła pozwolić! Jeszcze by odjęli im punkty i co by to było?! Już wystarczająco spadli w tabeli domów. Evans wzięła więc głębszy wdech i podeszła do okularnika - w końcu i tak musiała iść do swojej ławki - i szturchnęła go delikatnie w ramię, nachylając się nad nim.
- Potter! Jak Ty wyglądasz?! - Wyszeptała zdenerwowana i zanim zdążył zareagować, poprawiła mu ten nieszczęsny krawat, mając wielką nadzieję, że nikt nie uzna tego za zbyt dziwne. Miała bowiem strasznego hopla na punkcie takich rzeczy. Po chwili odsunęła się od niego i przywitała się z resztą znajomych jej osób, a następnie skierowała się w stronę wolnego miejsca, tuż obok Hughes.
- Cześć - przywitała się z nią miło, wyciągając swoje rzeczy.
- Yymymym - mruknęła do siebie rozmarzona, a kiedy już skończyła jeść, opuściła Wielką Salę. Spiesząc się, jak tylko mogła, pokonywała kolejne piętra i schodki, aż w końcu znalazła się na VII piętrze. Zanim weszła do sali profesora Flitwicka, poprawiła swoją spódnicę, otarła wargi chusteczką, które przecież mogłyby być brudne od naleśnikowego nadzienia i weszła do środka.
- Dzień dobry, profesorze! - Przywitała się z profesorem Flitwickiem i posłała w jego stronę nieznaczny uśmiech. Ostatnie wydarzenia zapewne mocno musiały na niego wpłynąć. Nie dziwiła się mu wcale. Sama nie czuła się lepiej. Zauważyła Nolana, który od razu skojarzył jej się z tą dziwną sytuacją z bajkowego wydarzenia, a jej policzki nieznacznie się zaczerwieniły z zawstydzenia, po czym jej bystre zielone oczy napotkały Kim do której się uśmiechnęła, aż w końcu zatrzymały się na Jamesie, którego krawat był naprawdę w opłakanym stanie. A na to nie mogła pozwolić! Jeszcze by odjęli im punkty i co by to było?! Już wystarczająco spadli w tabeli domów. Evans wzięła więc głębszy wdech i podeszła do okularnika - w końcu i tak musiała iść do swojej ławki - i szturchnęła go delikatnie w ramię, nachylając się nad nim.
- Potter! Jak Ty wyglądasz?! - Wyszeptała zdenerwowana i zanim zdążył zareagować, poprawiła mu ten nieszczęsny krawat, mając wielką nadzieję, że nikt nie uzna tego za zbyt dziwne. Miała bowiem strasznego hopla na punkcie takich rzeczy. Po chwili odsunęła się od niego i przywitała się z resztą znajomych jej osób, a następnie skierowała się w stronę wolnego miejsca, tuż obok Hughes.
- Cześć - przywitała się z nią miło, wyciągając swoje rzeczy.
- Lyrae Fletcher
Re: Sala Zaklęć
Nie Kwi 26, 2015 12:52 pm
Dzisiaj wycofana bardziej niż zazwyczaj. Przejeżdżając po ludziach sceptycznie nastawionym spojrzeniem, niewyspana, na zewnątrz spokojna, od środka rozsadzana emocjami, w myślach ciągle powtarzała sobie tylko, że to wszystko jest szopka, ludzie są nieszczerzy, a ich uczucia - nieprawdziwe. Sama w nie nie wierzyła, ale pomagały w zatrzymaniu emocji w sobie i naturalnym dla niej udawaniu, że wszystko i wszyscy jej zwyczajnie nie obchodzą. Nawet w chwilach kiedy ciemne jak tartarskie otchłanie oczy wyłapywały każdy szczegół z życia ludzi wokół, zamiast zająć się swoim własnym. Głupota i paradoks, jak ten cały świat. Który przecież jej nie obchodził prawda?
Kiedy weszła do klasy, cicho niczym cień, od razu usadowiła się w ławce po prawej stronie, w przedostatnim rzędzie, zaraz za jakimś Puchonem. Ważne, że z daleka od znajomych ludzi i z dala od... Rockers.
Właśnie jej teraz posłała swoje obojętne kompletnie spojrzenie, jednak było ono krótkie niczym mrugnięcie powiekami. Zaraz po tym otworzyła podręcznik na stronie opisującej zaklęcie opisane na tablicy i czekała...
Kiedy weszła do klasy, cicho niczym cień, od razu usadowiła się w ławce po prawej stronie, w przedostatnim rzędzie, zaraz za jakimś Puchonem. Ważne, że z daleka od znajomych ludzi i z dala od... Rockers.
Właśnie jej teraz posłała swoje obojętne kompletnie spojrzenie, jednak było ono krótkie niczym mrugnięcie powiekami. Zaraz po tym otworzyła podręcznik na stronie opisującej zaklęcie opisane na tablicy i czekała...
- Nauczyciele
Re: Sala Zaklęć
Pon Kwi 27, 2015 3:55 am
- Dzień dobry, dzień dobry... - Tym razem jednak nie było uśmiechów, nie było miłego lica profesora, który wszak uznawany był za jednego z łagodniejszych - niedospanie i udręka, które się w nim kłębiły wywołane ostatnimi wydarzeniami odbijały się na jego twarzy choćby w postaci bladości, choćby w postaci podkrążonych oczu. - Wchodź, moje dziecko, jeszcze nie zaczęliśmy. - Zachęcił Joshue, machając na niego zachęcająco dłonią, by nie przystawał - zapewne wypadałoby mu rozpocząć zajęcia od wypowiedzenia słów na temat ostatniej tragedii - siedział na swoim taborecie, podwyższonym stosem książek, do którego miał swoją drabinkę i poprawiał co rusz okulary, przypatrując się zbierającym uczniom, by zaraz przenieść wzrok na zegarek, który wyciągnął z kieszeni brązowego żakietu, ten podręczny, na złotym łańcuszku - zmrużył oczy - tak, zdecydowanie czas już było zaczynać... Brak było paru twarzy, które już nigdy się między nimi nie pojawią... ale kiedy patrzył po twarzach wszystkich zebranych nawet się cieszył, że żadne z nich nie wydawało się sparaliżowane strachem i niemocą. To dobrze. To naprawdę bardzo dobrze... Przecież świat nie mógł zatrzymać się na tamtym wydarzeniu.
- Dobrze więc... zacznijmy... Spóźnialscy najwyżej później do nas dołączą... - Odezwał się z ociąganiem, jakby nieco nieobecny, by dopiero po chwili się otrząsnąć i podnieść - nie, nie ma sensu o tej sprawie wspominać... - Co możecie powiedzieć mi o zaklęciu, które zapisałem na tablicy?
- Dobrze więc... zacznijmy... Spóźnialscy najwyżej później do nas dołączą... - Odezwał się z ociąganiem, jakby nieco nieobecny, by dopiero po chwili się otrząsnąć i podnieść - nie, nie ma sensu o tej sprawie wspominać... - Co możecie powiedzieć mi o zaklęciu, które zapisałem na tablicy?
- Remus J. Lupin
Re: Sala Zaklęć
Pon Kwi 27, 2015 9:47 am
Może należało obudzić chłopaków porządnie, zanim wyszedł z dormitorium? Gdyby znowu się spóźnili, zarabiając minusowe punkty dla domu, byłby sam sobie winien. Na szczęście niedługo po nim i James, i Syriusz pojawili się w klasie. Na nieobecność Petera nie było co zwracać uwagi, ten chłopak ostatnio zaczął olewać wszystkie swoje uczniowskie obowiązki. I nikt nie wyciągał z tego żadnych konsekwencji, jakby nieobecność na lekcjach była czymś całkowicie dopuszczalnym i nie budziła zainteresowania opiekunki domu. Przyglądał się kolejno wchodzącym uczniom, aż w końcu spuścił głowę i zaczął przekartkowywać podręcznik. Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos nauczyciela i Remus, cokolwiek mechanicznie w tym wypadku, uniósł rękę.
- Zaklęcia Orbis używamy w celu skrępowania przeciwnika świetlistymi, niebieskimi promieniami. Ofiara, cel będący w danym momencie w stanie lewitacji jest krępowany więzami i strącany na ziemię. Fizyczne elementy zaklęcia to lazurowa hm... - urwał, szukając odpowiedniego słowa, które najlepiej opisywałoby wygląd czaru - miniaturowa trąba powietrzna otaczająca nasz cel, wokół którego się owija, powoli go krępując.
- Zaklęcia Orbis używamy w celu skrępowania przeciwnika świetlistymi, niebieskimi promieniami. Ofiara, cel będący w danym momencie w stanie lewitacji jest krępowany więzami i strącany na ziemię. Fizyczne elementy zaklęcia to lazurowa hm... - urwał, szukając odpowiedniego słowa, które najlepiej opisywałoby wygląd czaru - miniaturowa trąba powietrzna otaczająca nasz cel, wokół którego się owija, powoli go krępując.
- Meredith Evans
Re: Sala Zaklęć
Pon Kwi 27, 2015 12:02 pm
Boże, jakie tłumy. Do tego ci wszyscy ślizgoni... Jakby pół ich domu uznało za stosowne nadrobić zaklęcia. Jeszcze można by pomyśleć, że zależało im na czymkolwiek poza dręczeniem słabszych! Mer zgarbiła się, nie mając odwagi ani się z nikim przywitać, ani obdarzyć wchodzących choćby spojrzeniem. Jeśli ktoś lepiej od niej wychowany poczynił jakiekolwiek kroki w stronę jej osoby, czy to słowne czy fizyczne, była zbyt onieśmielona i spięta by zareagować. Im więcej uczniów zalewało salę, tym bardziej miała ochotę z niej uciec. Tylko poczucie obowiązku i strach przed konsekwencjami trzymał ją mocno na krześle i nie zapowiadało się by miał zamiar puścić przed końcem zajęć. "No, nareszcie." Odetchnęła z ulgą, gdy profesor postanowił rozpocząć lekcję. "Im szybciej zacznie, tym szybciej skończy." Pocieszała się w myślach, choć podświadomie zdawała sobie sprawę, że mają ustalony harmonogram i nic nie skróci jej tortur, co najwyżej więcej się nauczy, choć na tym akurat nie bardzo jej zależało. W końcu to tylko Zaklęcia... Pierwsze pytanie dnia. Puchonka i tak nie zamierzała zgłaszać się do odpowiedzi, więc błyskawiczna reakcja gryfona była jej bardzo na rękę. Chwyciła ponownie za pióro i zaczęła zapisywać każde słowo Prefekta. Wiedziała, że co jak co, ale on na pewno ma rację, inaczej nie piastowałby tak ważnej funkcji. "Wszyscy powinni być tacy jak Lupin." Stwierdziła zupełnie bez emocji, a jednak z pewną dozą rozmarzenia. Chłopak miał niezłą opinię, wywiązywał się ze swoich obowiązków i nigdy się jej nie czepiał. Raczej daleko jej było do żywienia w jego stronę głębszych uczuć, ale musiała przyznać, że gdyby inni uczniowie, zwłaszcza ci ze Slytherinu, brali z niego przykład to ta szkoła byłaby o wiele bardziej przyjaznym miejscem.
- Caroline Rockers
Re: Sala Zaklęć
Wto Kwi 28, 2015 9:41 pm
Siedziała sobie cicho, jak zazwyczaj, starając się nie zwracać na siebie czyjeś uwagi; nie zależało jej po prostu na tym. Wpatrywała się więc w sufit i dopiero, kiedy profesor Flitwick się odezwał, spojrzała na tablicę, a jej chmurne oczy przy okazji zahaczyły o Lyrae i Joshuę z którymi miała ostatnio do czynienia, w niezbyt komfortowych sytuacjach. W sumie nie było o czym zbytnio rozmyślać, zwłaszcza że zajęcia nie były czasem na jakiekolwiek przemyślenia. Należało przecież skupić się na nauce, czyż nie tak? Tak więc Caroline przyciągnęła bliżej siebie pergamin i zaczęła na nim bazgrać swoim piórem jakieś słowa, które zupełnie z lekcją nie miały nic wspólnego. Nie zależało jej zbytnio na tym by cokolwiek odpowiedzieć i zdobyć punkty dla swojego domu.
- Alice Hughes
Re: Sala Zaklęć
Wto Kwi 28, 2015 11:12 pm
Alice usiadła w końcu wyciągając z wielkiej torby pióro i kawałek pergaminu. Czekając na rozpoczęcie zajęć zanotowała na górze temat i podkreśliła go dwiema prostymi liniami, zerkając jednocześnie mimochodem na pojawiających się w klasie uczniów. Dopiero pojawienie się Lily przykuło jej uwagę na tyle, że wyrwała się z rozmyślań. Stosunki dziewczyn ograniczały się do czysto prefektowskich sytuacji a pierwsza która ich nie dotyczyła - polegała na poinformowaniu Panny Evans o dosyć przykrej sytuacji...
Z rozbawieniem obserwując jak Gryfonka poprawia krawat Jamesowi - zadrżała, kiedy skierowała się w jej stronę. Zerknęła na własny strój. Nie mogła mu niczego zarzucić... Może poza długością... I szerokością... Ewentualnie widocznym znoszeniem... Bywa...
Odetchnęła z ulgą kiedy Evans najzwyczajniej w świecie przywitała się i zajęła miejsce obok niej.
- Cześć. - Odwzajemniła uśmiech. Fakt, że spotkały się w dosyć neutralnej sytuacji był bardzo pomocny. I chociaż nadal czuła się winna za wydarzenia które miały miejsce na boisku, poczuła ulgę. Lily była jedną z tych niewielu osób do których czuło się sympatię już od samego początku. Dzielna - potrafiła w końcu ujarzmić awanturników - nadal nie pozwalała okuć się w zbroję, pozostając delikatną i szczerą istotą...
Alice zerknęła wreszcie na nauczyciela. Jeśli miała nadzieję, że wyjaśni im co nieco pro po ostatnich wydarzeń to bardzo się rozczarowała... Nie było w tym jednak niczego dziwnego. Wszyscy zdawali się nie zauważać tematu... Jednocześnie nosząc głowy nienaturalnie nisko...
Fałsz, fałsz, fałsz...
Zamyśliła się po raz kolejny i zdziwiła słysząc głos Remusa. Najwidoczniej zostało zadane pytanie... A ona pozwoliła sobie na odpłyniecie akurat w tym konkretnym momencie!
Flame... Arianna... Dom Borsuka potrzebował teraz wsparcia bardziej niż kiedykolwiek... Otrząsnęła się i ściskając mocno pióro starała się skupić się na lekcji.
Z rozbawieniem obserwując jak Gryfonka poprawia krawat Jamesowi - zadrżała, kiedy skierowała się w jej stronę. Zerknęła na własny strój. Nie mogła mu niczego zarzucić... Może poza długością... I szerokością... Ewentualnie widocznym znoszeniem... Bywa...
Odetchnęła z ulgą kiedy Evans najzwyczajniej w świecie przywitała się i zajęła miejsce obok niej.
- Cześć. - Odwzajemniła uśmiech. Fakt, że spotkały się w dosyć neutralnej sytuacji był bardzo pomocny. I chociaż nadal czuła się winna za wydarzenia które miały miejsce na boisku, poczuła ulgę. Lily była jedną z tych niewielu osób do których czuło się sympatię już od samego początku. Dzielna - potrafiła w końcu ujarzmić awanturników - nadal nie pozwalała okuć się w zbroję, pozostając delikatną i szczerą istotą...
Alice zerknęła wreszcie na nauczyciela. Jeśli miała nadzieję, że wyjaśni im co nieco pro po ostatnich wydarzeń to bardzo się rozczarowała... Nie było w tym jednak niczego dziwnego. Wszyscy zdawali się nie zauważać tematu... Jednocześnie nosząc głowy nienaturalnie nisko...
Fałsz, fałsz, fałsz...
Zamyśliła się po raz kolejny i zdziwiła słysząc głos Remusa. Najwidoczniej zostało zadane pytanie... A ona pozwoliła sobie na odpłyniecie akurat w tym konkretnym momencie!
Flame... Arianna... Dom Borsuka potrzebował teraz wsparcia bardziej niż kiedykolwiek... Otrząsnęła się i ściskając mocno pióro starała się skupić się na lekcji.
- Nauczyciele
Re: Sala Zaklęć
Sro Kwi 29, 2015 2:29 pm
- Bardzo dobrze, panie Lupin. - Profesor uśmiechnął się słabo, blado, w kierunku chłopaka, namierzając go spojrzeniem - nic więcej nie potrafił z siebie wykrzesać, ale chyba można mu to było wybaczyć... - 10 punktów dla Gryffindoru. Przejdźmy więc teraz dalej - pan Lupin doskonale przedstawił wam wygląd zaklęcia - rzeczywiście stosuje się go do krępowania przeciwnika, jednak jego głównym zastosowaniem jest obrona przed magicznymi, drobniejszymi istotami, takimi jak chochliki czy elfy. Do pojedynków między czarodziejami stosowany jest naprawdę rzadko, bardzo łatwo je bowiem przełamać nawet bez użycia różdżki, jeśli przeciwna strona ma wystarczająco silną wolę... i mięśnie. - Flitwick przejechał różdżką w powietrzu i kreda uniosła się z blatu, by zapisać na tablicy podsumowanie aktualnie zebranej wiedzy na temat czaru. - Dobierzcie się proszę w pary, spróbujemy przećwiczyć to zaklęcie na sobie w praktyce. - Zszedł ze swojego stołka i wyszedł przed biurko, żeby spojrzeć na dobierających się w pary uczniów. - Dobrze, dobrze, proszę o uwagę! Spójrzcie na mnie... Mogę panią prosić, panno Meredith Evans? - Profesor wyciągnął do niej dłoń i poprowadził ją na środek sali, by stanąć przed nią - wykonał charakterystyczny okrężny ruch różdżką, po czym wypowiedział Orbis - dziewczynę rzeczywiście oplotła magiczna kulka, która zaraz zniknęła, kiedy tylko Flitwick szarpnął różdżką znów, zrywając czar. - Jeśli wszystko jasne, możecie zacząć ćwiczenia. - Zachęcił ich.
- Lily Evans
Re: Sala Zaklęć
Sro Kwi 29, 2015 8:42 pm
Nic dziwnego, że próżno było doszukiwać się na tej poczciwej twarzy profesora Flitwicka uśmiechu. Tyle wydarzeń, które miały ostatnimi czasy miejsce musiały nie tylko na niego wpłynąć, ale też na resztę grona nauczycielskiego, zwłaszcza że prawdopodobnie to w to wszystko byli zamieszani uczniowie. To było takie niejasne...nieuporządkowane. Przynajmniej póki co. Zniknęli Ci, którzy zazwyczaj byli wśród nich, a teraz ich zabrakło. I nic nie można było już na to poradzić. Zamyśliła się, przestając zwracać uwagę na otoczenie i przegapiając okazję na odpowiedzenie na pytanie profesora Flitwicka. Jedynie do jej uszu dotarły słowa Remusa, który przez tyle czasu był jej bliski; niczym brat, którego nie miała...tyle się zmieniło. Więź zaczęła się rozluźniać i to nie było już tym, co kiedyś. Trzeba było więc się z tym pogodzić i iść dalej, nie patrząc za siebie. Szkoda, że to wcale nie było takie proste. Ale..! Nie można było poddawać się takim myślom, tylko wmawiać sobie, że będzie dobrze, aż w końcu będzie można w to uwierzyć. Posłała Alice, która siedziała obok niej, zagadkowy uśmiech. To prawda, nie miały jakichś dobrych kontaktów, ale w końcu były z jednego roku i obie były prefektami. Może jeszcze uda się coś zmienić? Sprawić, żeby ten kontakt nie skończył się wraz ze szkołą? Wydawała się być miłą i uprzejmą osobą i ujęła rudowłosą tym, że napisała do niej list, w którym poinformowała o wypadku Jamesa, a przecież nie musiała. A skoro mowa o okularniku...Evans rzuciła mu krótkie przelotne spojrzenie i postanowiła całkowicie skupić się na lekcji, jakby to było takie proste. Małe dłonie delikatnie pogładziły pergamin, kiedy dziewczyna podniosła głowę i kiedy profesor przerwał na chwilę swoją wypowiedź, postanowiła jeszcze coś dodać. Nie oczekiwała niczego, po prostu chciała oderwać swoje myśli od tych przygnębiających wydarzeń. Przynajmniej na chwilę.
- Chciałabym dodać jeszcze panie profesorze, że zaklęcie Orbis jest uważane, przynajmniej z technicznego punktu widzenia, za zaklęcie z magii ziemi. Co prawda, ciężko do końca do objaśnić, ale właśnie kiedyś magia dzieliła się, a właściwie nadal się dzieli, choć nieoficjalnie to funkcjonuje na różne kategorie pod względem żywiołów. Niemniej, jak raz wyczytałam warto wspomnieć, że Orbis ma prawo zadziałać głównie na jakiejkolwiek powierzchni. Najpewniej gdyby użyć go w powietrzu, mogłoby nie poskutkować – dodała od siebie, czując jak nieco rumienią się jej policzki. Miała nadzieję, że nie przesadziła z tym stwierdzeniem. Po chwili, kiedy zaczęli dobierać się w pary, Lily spojrzała w stronę Puchonki pytająco.
- Chciałabyś być może ze mną w parze, Alice? O ile nie masz w planach bycie z kimś innym, jeśli tak, to w pełni to zrozumiem.
//Żeby nie było, że moja wypowiedź jest całkowicie wyssana z palca - korzystałam z angielskiej wiki HP i trochę jeszcze dodałam od siebie na temat tego zaklęcia. c:
- Chciałabym dodać jeszcze panie profesorze, że zaklęcie Orbis jest uważane, przynajmniej z technicznego punktu widzenia, za zaklęcie z magii ziemi. Co prawda, ciężko do końca do objaśnić, ale właśnie kiedyś magia dzieliła się, a właściwie nadal się dzieli, choć nieoficjalnie to funkcjonuje na różne kategorie pod względem żywiołów. Niemniej, jak raz wyczytałam warto wspomnieć, że Orbis ma prawo zadziałać głównie na jakiejkolwiek powierzchni. Najpewniej gdyby użyć go w powietrzu, mogłoby nie poskutkować – dodała od siebie, czując jak nieco rumienią się jej policzki. Miała nadzieję, że nie przesadziła z tym stwierdzeniem. Po chwili, kiedy zaczęli dobierać się w pary, Lily spojrzała w stronę Puchonki pytająco.
- Chciałabyś być może ze mną w parze, Alice? O ile nie masz w planach bycie z kimś innym, jeśli tak, to w pełni to zrozumiem.
//Żeby nie było, że moja wypowiedź jest całkowicie wyssana z palca - korzystałam z angielskiej wiki HP i trochę jeszcze dodałam od siebie na temat tego zaklęcia. c:
- Remus J. Lupin
Re: Sala Zaklęć
Sro Kwi 29, 2015 10:56 pm
Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy profesor nagrodził go punktami dla domu, to była zdecydowanie jedna z najprzyjemniejszych części nauki: dzielenie się wiedzą i świadomość, że nie idzie to wszystko na marne. Może gdyby większa grupa Gryfonów chciała być aktywna na zajęciach, a nie wolała sypiać gdzieś z tyłu klasy, żyjąc od lekcji do lekcji, ich sytuacja w rankingu byłaby nieco lepsza.
Obracał w dłoniach różdżkę, kawałek drewna posiadający niesamowitą magiczną siłę wyzwalaną jednym zaklęciem. Kilkoma wypowiedzianymi słowami, które mogły komuś poważnie zaszkodzi albo wręcz przeciwnie, bardzo pomóc. Potężna magiczna moc ukryta w specjalnych formułach, których przez siedem lat się uczyli, powtarzali, ćwiczyli, a za kilkanaście tygodni miało się okazać, co z tej nauki pozostało im w głowach. Omawiane zaklęcie nie należało do najtrudniejszych, było wręcz standardem w magicznym świecie, a Remus, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, spodziewał się, że nauczyciele zaczną większą wagę przykładać do nauki potężniejszych zaklęć, które mogłyby im pomóc się obronić przed ewentualnym niebezpieczeństwem, a chochliki i elfy nie wydawały się aż tak groźne. Przynajmniej Lunatyk nigdy nie słyszał, by pozostawiły po sobie usiane trupami zamkowe błonia.
Zerknął na Mer, którą Flitwick postanowił wykorzystać jako królika doświadczalnego, co dziewczynie raczej nie bardzo się podobało, sądząc po wyrazie jej twarzy i sztywnych ruchach. Doświadczanie na sobie samym magii jakiegokolwiek zaklęcia zazwyczaj nie było zbyt przyjemne, szczególnie gdy w tym czasie patrzyły na ciebie ciekawskie oczy twoich kolegów z roku. Świadomość, że można się wygłupić lub podczas działania czaru wyglądać śmiesznie i idiotycznie też nie poprawiała sytuacji.
Widząc, że zemdloną dziewczyną zajął się już Nolan* podszedł do Pottera, który wciąż korzystał ze swojego przywileju kaleki i nie ruszył się z miejsca, chociaż jego kręgosłup został idealnie wyleczony przez pielęgniarki w Skrzydle Szpitalnym i James mógł z powodzeniem brykać po błoniach jak jelonek na wiosennym rauszu.
- Nigdy nie sądziłem, że będę wiązał niebieskimi świetlistymi wstążkami mojego najlepszego kumpla i to na oczach całej klasy - mruknął, gdy jego różdżka zawisła w powietrzu, wycelowana prosto w Jamesa. - Orbis! - smętny niebieski promień wystrzelił z różdżki na kilka centymetrów i rozpłynął się w powietrzu, jakby drwiąc z Remusa, który wpatrywał się w swoją różdżkę z pewnym niedowierzaniem.
*z deszczu pod rynnę
Obracał w dłoniach różdżkę, kawałek drewna posiadający niesamowitą magiczną siłę wyzwalaną jednym zaklęciem. Kilkoma wypowiedzianymi słowami, które mogły komuś poważnie zaszkodzi albo wręcz przeciwnie, bardzo pomóc. Potężna magiczna moc ukryta w specjalnych formułach, których przez siedem lat się uczyli, powtarzali, ćwiczyli, a za kilkanaście tygodni miało się okazać, co z tej nauki pozostało im w głowach. Omawiane zaklęcie nie należało do najtrudniejszych, było wręcz standardem w magicznym świecie, a Remus, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, spodziewał się, że nauczyciele zaczną większą wagę przykładać do nauki potężniejszych zaklęć, które mogłyby im pomóc się obronić przed ewentualnym niebezpieczeństwem, a chochliki i elfy nie wydawały się aż tak groźne. Przynajmniej Lunatyk nigdy nie słyszał, by pozostawiły po sobie usiane trupami zamkowe błonia.
Zerknął na Mer, którą Flitwick postanowił wykorzystać jako królika doświadczalnego, co dziewczynie raczej nie bardzo się podobało, sądząc po wyrazie jej twarzy i sztywnych ruchach. Doświadczanie na sobie samym magii jakiegokolwiek zaklęcia zazwyczaj nie było zbyt przyjemne, szczególnie gdy w tym czasie patrzyły na ciebie ciekawskie oczy twoich kolegów z roku. Świadomość, że można się wygłupić lub podczas działania czaru wyglądać śmiesznie i idiotycznie też nie poprawiała sytuacji.
Widząc, że zemdloną dziewczyną zajął się już Nolan* podszedł do Pottera, który wciąż korzystał ze swojego przywileju kaleki i nie ruszył się z miejsca, chociaż jego kręgosłup został idealnie wyleczony przez pielęgniarki w Skrzydle Szpitalnym i James mógł z powodzeniem brykać po błoniach jak jelonek na wiosennym rauszu.
- Nigdy nie sądziłem, że będę wiązał niebieskimi świetlistymi wstążkami mojego najlepszego kumpla i to na oczach całej klasy - mruknął, gdy jego różdżka zawisła w powietrzu, wycelowana prosto w Jamesa. - Orbis! - smętny niebieski promień wystrzelił z różdżki na kilka centymetrów i rozpłynął się w powietrzu, jakby drwiąc z Remusa, który wpatrywał się w swoją różdżkę z pewnym niedowierzaniem.
*z deszczu pod rynnę
- Mistrz Gry
Re: Sala Zaklęć
Sro Kwi 29, 2015 10:56 pm
The member 'Remus J. Lupin' has done the following action : Rzuć kością
'Lekcja' :
Result :
'Lekcja' :
Result :
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|