- Sherisse Rhian
Re: Pokój Wspólny
Sob Lip 04, 2015 3:32 pm
Każdy kto znał Sherisse, wiedział, że wystarczy stanąć nad nią i przyglądać się jej jak śpi, a to wystarczyłoby, by ją zbudzić. Na chwilę obecną spała bardzo głębokim snem, zwłaszcza, że nie przeszkadzały jej niewygody takie jak książka i wsiąkający w policzek atrament. Dlatego kiedy poczuła na czole zimne palce, które w dotyku nie przypominały ludzkiej dłoni, poczuła jak oblewa ją zimny pot ze strachu. Udawała jednak, że śpi, ponieważ strach ją dosłownie sparaliżował, a głos uwiązł jej w gardle, ponieważ nie była pewna kto nad nią stoi. Nie sądziła jednak, by ten ktoś należał do mieszkańców jej domu. Wtedy ten ktoś wybuchnął gromkim śmiechem i wypuścił jej głowę, jednak to nie głowa upadła na biurko. Sherisse miała już szeroko otwarte oczy, a na biurko opadła jej zaciśnięta pięść w złości, że to nie kto inny jak Irytek tak bezkarnie poczynał sobie z jej prywatnością. Uderzyła pięścią w blat stołu też dlatego, by poltergeist się nie zorientował, że ta się obudziła. Odwrócił się do niej plecami, otwierając dla zabawy drzwi od Pokoju Wspólnego na oścież. Już miała się podnieść, by go powstrzymać. Nikogo jednak nie zauważyła na schodach, ale wtedy ze swojej sypialni zeszła Dasza. Sherisse obróciła się w jej stronę ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Zerknęła kątem oka na Irytka, ale ten zniknął jej z zasięgu wzroku.
- Hałasy? Taaaaak, Irytek włamał się do naszego pokoju i obudził mnie swoim złośliwym rechotem. W dodatku złapał mnie za głowę i nieźle mnie nastraszył. Czy mam coś na twarzy? – Spytała, dotykając policzka, a kiedy odjęła dłoń od twarzy, zobaczyła, że na palcach został jej ślad po atramencie. Spojrzała na zamazane słowa w swoim zadaniu i westchnęła ciężko.
- Och, nie. – Skrzywiła się, szukając w kieszeniach chusteczki, ale żadnej nie znalazła. Poza tym nie tak łatwo było zmyć chusteczką zaschniętego już atramentu.
/Przyp.aut.: Jakby Ci się chciało rzucić zaklęcie czyszczące, to kiedyś czytałam, że popularne „Chłoszczyć” nie działa na ludzi, a raczej rzuca się je na człowieka w celu dręczenia. (Coś jak James na Snape’a). Za to w książce Hermiona wyczyściła twarz Harry’ego z krwi (jak Draco mu złamał(chyba) nos w pociągu) zaklęciem „Tergeo”. Taka luźna uwaga, bo ja kiedyś myślałam że "Chłoszczyć" działa na ludzi. xD
- Hałasy? Taaaaak, Irytek włamał się do naszego pokoju i obudził mnie swoim złośliwym rechotem. W dodatku złapał mnie za głowę i nieźle mnie nastraszył. Czy mam coś na twarzy? – Spytała, dotykając policzka, a kiedy odjęła dłoń od twarzy, zobaczyła, że na palcach został jej ślad po atramencie. Spojrzała na zamazane słowa w swoim zadaniu i westchnęła ciężko.
- Och, nie. – Skrzywiła się, szukając w kieszeniach chusteczki, ale żadnej nie znalazła. Poza tym nie tak łatwo było zmyć chusteczką zaschniętego już atramentu.
/Przyp.aut.: Jakby Ci się chciało rzucić zaklęcie czyszczące, to kiedyś czytałam, że popularne „Chłoszczyć” nie działa na ludzi, a raczej rzuca się je na człowieka w celu dręczenia. (Coś jak James na Snape’a). Za to w książce Hermiona wyczyściła twarz Harry’ego z krwi (jak Draco mu złamał(chyba) nos w pociągu) zaklęciem „Tergeo”. Taka luźna uwaga, bo ja kiedyś myślałam że "Chłoszczyć" działa na ludzi. xD
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Sob Lip 04, 2015 3:55 pm
Oho, a jednak ktoś postanowił wstać z łóżka i sprawdzić co się dzieje. Doprawdy, Krukoni byli strasznie przewrażliwieni na punkcie swojej prywatności! Na wszelki wypadek zniknął w porę by nie zostać nakrytym przez "Miętę Nową", jak to ją określał. Znał wszystkich w Hogwarcie i na każdego mówił po swojemu. Żeby zasłużyć sobie być nazywanym przez poltergeista po nazwisku trzeba było być kimś naprawdę ciekawym... albo mieć cholernie nudne nazwisko.
Dasza szybko zamknęła drzwi, które uchylił i rudzielec nie był pewien czy James zdążył przez nie przejść. Brał pod uwagę wyjście znowu na schody by go zawołać, ale okazało się, że wcale nie był tak dobry w chowaniu się jak przypuszczał. Ewentualnie ktoś w tym pomieszczeniu miał szósty zmysł.
- Wcale nie rechoczę! - pojawił się z kwaśną miną, oparty o ścianę obok wejścia. Przeniósł spojrzenie czerwonych ślepi z Mietanowej na Rhian i znów parsknął śmiechem. - Czy ty kiedykolwiek przeglądałaś się w lustrze? A może wszystkie pękają na twój widok? - nie mógł się powstrzymać, cała ta sytuacja była zbyt bezcenna. Zgiął się w pół, nie szczędząc Sherisse dalszych komentarzy. - Nie wiem czy Slughorn postawi ci lepszą ocenę za twórcze podejście do pisania referatów, ale z pewnością zwróci na ciebie uwagę! - "Potter, jeśli cię tu nie ma to nie wiesz co tracisz!"
Dasza szybko zamknęła drzwi, które uchylił i rudzielec nie był pewien czy James zdążył przez nie przejść. Brał pod uwagę wyjście znowu na schody by go zawołać, ale okazało się, że wcale nie był tak dobry w chowaniu się jak przypuszczał. Ewentualnie ktoś w tym pomieszczeniu miał szósty zmysł.
- Wcale nie rechoczę! - pojawił się z kwaśną miną, oparty o ścianę obok wejścia. Przeniósł spojrzenie czerwonych ślepi z Mietanowej na Rhian i znów parsknął śmiechem. - Czy ty kiedykolwiek przeglądałaś się w lustrze? A może wszystkie pękają na twój widok? - nie mógł się powstrzymać, cała ta sytuacja była zbyt bezcenna. Zgiął się w pół, nie szczędząc Sherisse dalszych komentarzy. - Nie wiem czy Slughorn postawi ci lepszą ocenę za twórcze podejście do pisania referatów, ale z pewnością zwróci na ciebie uwagę! - "Potter, jeśli cię tu nie ma to nie wiesz co tracisz!"
- Sherisse Rhian
Re: Pokój Wspólny
Nie Lip 05, 2015 1:00 am
Nim Dasza zdążyła jej odpowiedzieć, Sherisse przeniosła równie gwałtowne co i ostre spojrzenie na poltergeista, który ponownie pojawił się tuż przy nich. Co za brawura, by zakłócać im spokój w samym środku nocy! Nie pamiętała, by jakikolwiek duch wkraczał na tereny czyichkolwiek dormitoriów. Ale w przeciwieństwie do złośliwego nicponia, Sir Nicolas czy Szara Dama mieli w sobie chociaż w sobie pokłady przyzwoitości, czego nie można było powiedzieć o Irytku. Stał podparty pod ścianą, jak gdyby nigdy nic i miał czelność się z niej naigrywać. Sherisse tak bardzo nie dotknęło to, co Irytek do niej powiedział. Szczerze mówiąc to była osobą zahartowaną na wszelkiego rodzaju przytyki i drwiny. Szczególnie w czasie zajęć dzielonych z pewnym Ślizgonem. Najbardziej zeźliło ją, że ten, ten - Irytek, miał tupet by dotknąć jej twarzy po czym wypuścić tak gwałtownie, że gdyby się nie obudziła, to z pewnością uderzyłaby nią o blat stołu.
- Chyba na Twój widok pękają, nie mogąc znieść widoku ogórka korniszonego nadzianego tartą marchewką! – Warknęła, zupełnie nie zastanawiając się nad tym co mówi i jakie to przyniesie konsekwencje. Ale jeśli będzie trzeba, nie zawahałaby się pójść po profesora Flitwicka. Zadarła dumnie głowę, obrzucając go lodowato zimnym spojrzeniem. - Uważaj, żeby Slughorn Tobą się nie zainteresował, jeszcze uzna Cię za składnik eliksirów i Twój marny żywot upierdliwca wreszcie nie pójdzie na marne. Idź precz, zawracać głowę woźnemu, pewnie już wstał. - Wycedziła, zastanawiając się, jak bardzo ma już przerąbane. Usłyszała jakieś poruszenie z drugiej strony Pokoju, ale niczego dziwnego nie zauważyła.
- Chyba na Twój widok pękają, nie mogąc znieść widoku ogórka korniszonego nadzianego tartą marchewką! – Warknęła, zupełnie nie zastanawiając się nad tym co mówi i jakie to przyniesie konsekwencje. Ale jeśli będzie trzeba, nie zawahałaby się pójść po profesora Flitwicka. Zadarła dumnie głowę, obrzucając go lodowato zimnym spojrzeniem. - Uważaj, żeby Slughorn Tobą się nie zainteresował, jeszcze uzna Cię za składnik eliksirów i Twój marny żywot upierdliwca wreszcie nie pójdzie na marne. Idź precz, zawracać głowę woźnemu, pewnie już wstał. - Wycedziła, zastanawiając się, jak bardzo ma już przerąbane. Usłyszała jakieś poruszenie z drugiej strony Pokoju, ale niczego dziwnego nie zauważyła.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Nie Lip 05, 2015 1:23 am
Niepozorna krukonka zdzieliła go spojrzeniem gotowym kruszyć skały i mrozić serca. Na szczęście on ani nie był skałą, ani nie posiadał organów wewnętrznych. Do rzeczy których mu brakowało dodać należy jeszcze między innymi ogładę, maniery i wyrozumiałość. Ale przynajmniej miał tupet, a to przecież zawsze lepsze niż nic.
- Nie ma "ogórków korniszonowych". Są albo ogórki, albo korniszony. - poprawił ją z bezczelną satysfakcją. Nieczęsto miał okazję wymądrzać się przed uczniem domu Ravenclaw, ale zawsze podnosiło to jego i tak wybujałe w kosmos ego. Zniknął niespodziewanie by już po chwili pojawić się oparty o jej biurko, wpatrując we wciąż umazaną twarzyczkę, samemu szczerząc wrednie zębiska. - Po co mam zawracać głowę temu nudziarzowi i jego zapchlonej zabawce, skoro mogę dopilnować byś nie skończyła tej pracy na czas? - szybkim ruchem ręki zabrał pergamin, który mimo iż miejscami rozmazany, był jednak prawie skończonym referatem, który wystarczyło przepisać i okrasić wnioskami końcowymi. Bez niego Sherisse czekało pisanie wszystkiego od nowa, a czasu było coraz mniej. Schował zdobycz za plecami, odlatując kilka kroków w tył, widocznie skory do zabawy w "oddaj, to moje!". Wciąż nie zdawał sobie sprawy z ukrytej w pokoju widowni, a szkoda, bo wtedy pewnie wymyśliłby coś śmieszniejszego do roboty. Na razie zabijał czas, przy okazji odgrywając się na nieuprzejmej nastolatce. Szybko jednak znudziło go takie dręczenie, zwłaszcza, gdy do głowy wpadł mu genialny wprost pomysł na psotę, który natychmiast musiał zrealizować. Zniknął, zostawiając pracę tam gdzie stał i tyle go widziano.
[zt]
- Nie ma "ogórków korniszonowych". Są albo ogórki, albo korniszony. - poprawił ją z bezczelną satysfakcją. Nieczęsto miał okazję wymądrzać się przed uczniem domu Ravenclaw, ale zawsze podnosiło to jego i tak wybujałe w kosmos ego. Zniknął niespodziewanie by już po chwili pojawić się oparty o jej biurko, wpatrując we wciąż umazaną twarzyczkę, samemu szczerząc wrednie zębiska. - Po co mam zawracać głowę temu nudziarzowi i jego zapchlonej zabawce, skoro mogę dopilnować byś nie skończyła tej pracy na czas? - szybkim ruchem ręki zabrał pergamin, który mimo iż miejscami rozmazany, był jednak prawie skończonym referatem, który wystarczyło przepisać i okrasić wnioskami końcowymi. Bez niego Sherisse czekało pisanie wszystkiego od nowa, a czasu było coraz mniej. Schował zdobycz za plecami, odlatując kilka kroków w tył, widocznie skory do zabawy w "oddaj, to moje!". Wciąż nie zdawał sobie sprawy z ukrytej w pokoju widowni, a szkoda, bo wtedy pewnie wymyśliłby coś śmieszniejszego do roboty. Na razie zabijał czas, przy okazji odgrywając się na nieuprzejmej nastolatce. Szybko jednak znudziło go takie dręczenie, zwłaszcza, gdy do głowy wpadł mu genialny wprost pomysł na psotę, który natychmiast musiał zrealizować. Zniknął, zostawiając pracę tam gdzie stał i tyle go widziano.
[zt]
- Syriusz Black
Re: Pokój Wspólny
Wto Lip 07, 2015 7:55 pm
Syriusz spał. W zasadzie zasypiał, był właśnie w tej początkowej fazie snu, kiedy myślisz, że nie śpisz, ale budzisz się, kiedy usłyszysz hałas i zdajesz sobie sprawę, że jednak straciłeś kontakt z rzeczywistością. Dlatego, kiedy usłyszał głos Pottera z dwukierunkowego lusterka od razu uniósł głowę, wzdrygając się lekko. Natychmiast sięgnął po lusterko, gdzie ujrzał znajomą twarz przyjaciela.
- Nie, prawie nie spałe.. eeem.. - powiedział, ale jego ostatnie słowo stłumiło ziewnięcie. - W sumie to chyba jednak spałem - powiedział, drapiąc się w głowę. Potter przerwał jego rozważania ciekawą propozycją.
- Zaraz tam będę - zapewnił szeptem, w końcu nie był sam w dormitorium. Szybko zeskoczył z łóżka i wyszedł z dormitorium. Nie potrzebował się przebierać, bo nawet nie wiedział, kiedy przysnął i nie zdążył zmienić ubrania na piżamę. Swoją drogą, jego piżamą były same bokserki, jakby ktoś pytał. Nie lubił, kiedy coś go krępowało podczas snu.
Dwie minuty zajęło mu dotarcie do Wieży Ravenclawu, gdzie spotkał Jamesa pod peleryną-niewidką. Weszli do salonu Krukonów, tuż po tym jak Irytek otworzył im drzwi. Jego oczom ukazał się ładny, dość przytulny salon, ale nie tak przytulny jak salon Gryfonów. W środku zastali dwie Krukonki, Daszę, ścigającą Ravenclawu i Sherisse, podobno ich nowy nabytek. Dość ładny nabytek, trzeba przyznać.
Ledwo utrzymał powagę, kiedy Irytek zaczął przekomarzać się z Krukonką. Zadziorna bestia z tej Sherisse, lubił to. Trącił Pottera łokciem, patrząc na niego pytająco. W końcu Potter chyba miał jakiś cel we wdarciu się do salonu Krukonów.
- Nie, prawie nie spałe.. eeem.. - powiedział, ale jego ostatnie słowo stłumiło ziewnięcie. - W sumie to chyba jednak spałem - powiedział, drapiąc się w głowę. Potter przerwał jego rozważania ciekawą propozycją.
- Zaraz tam będę - zapewnił szeptem, w końcu nie był sam w dormitorium. Szybko zeskoczył z łóżka i wyszedł z dormitorium. Nie potrzebował się przebierać, bo nawet nie wiedział, kiedy przysnął i nie zdążył zmienić ubrania na piżamę. Swoją drogą, jego piżamą były same bokserki, jakby ktoś pytał. Nie lubił, kiedy coś go krępowało podczas snu.
Dwie minuty zajęło mu dotarcie do Wieży Ravenclawu, gdzie spotkał Jamesa pod peleryną-niewidką. Weszli do salonu Krukonów, tuż po tym jak Irytek otworzył im drzwi. Jego oczom ukazał się ładny, dość przytulny salon, ale nie tak przytulny jak salon Gryfonów. W środku zastali dwie Krukonki, Daszę, ścigającą Ravenclawu i Sherisse, podobno ich nowy nabytek. Dość ładny nabytek, trzeba przyznać.
Ledwo utrzymał powagę, kiedy Irytek zaczął przekomarzać się z Krukonką. Zadziorna bestia z tej Sherisse, lubił to. Trącił Pottera łokciem, patrząc na niego pytająco. W końcu Potter chyba miał jakiś cel we wdarciu się do salonu Krukonów.
- Mistrz Gry
Re: Pokój Wspólny
Pon Sie 03, 2015 3:43 pm
Jako że Syriusz, Dasza, Sherisse, Irytek i James weszli podczas trwania innej sesji, przerywam poprzednią i jednocześnie proszę, by jednak wcześniej jakoś się między sobą dogadać, żeby nie tworzył się niepotrzebny chaos.
[z/t dla Ellie i Mathiasa]
Kończę również sesję pomiędzy Syriuszem, Sherisse, Jamesem i Daszą z powodu braku odpisów.
[z/t dla tej czwórki]
[z/t dla Ellie i Mathiasa]
Kończę również sesję pomiędzy Syriuszem, Sherisse, Jamesem i Daszą z powodu braku odpisów.
[z/t dla tej czwórki]
- Kaylin Wittermore
Re: Pokój Wspólny
Czw Wrz 10, 2015 11:27 pm
Było już bardzo późno i Kaylin miała wrażenie, że jeszcze chwila i przyłapią ją poza dormitorium. Na szczęście udało jej się do niego dotrzeć, nim ktokolwiek zauważył jej nieobecność. Weszła do Pokoju Wspólnego jej domu i odetchnęła z ulgą. Teraz mogła na spokojnie iść spać, odpocząć po ciężkim dniu i przygotować się na następny. Cały czas miała jednak w myślach spotkanie z Lupinem i wzdychając lekko usiadła na kanapie kładąc obok siebie książkę.
Wszystko wydawało jej się takie dziwne. Niczego nie potrafiła zrozumieć, przede wszystkim samej siebie. Pierwszy raz w życiu miała szansę się z kimś zaprzyjaźnić i to radowało ją niezmiernie. Jednak gdzieś tam w przebłyskach wyobraźni pojawiała się zupełnie inna twarz, zupełnie inny uśmiech.
Co to wszystko miało znaczyć? Czemu czuła ukłucie w klatce piersiowej, kiedy w głowie układało jej się nazwisko Bułhakow?
Wszystko wydawało jej się takie dziwne. Niczego nie potrafiła zrozumieć, przede wszystkim samej siebie. Pierwszy raz w życiu miała szansę się z kimś zaprzyjaźnić i to radowało ją niezmiernie. Jednak gdzieś tam w przebłyskach wyobraźni pojawiała się zupełnie inna twarz, zupełnie inny uśmiech.
Co to wszystko miało znaczyć? Czemu czuła ukłucie w klatce piersiowej, kiedy w głowie układało jej się nazwisko Bułhakow?
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Czw Wrz 10, 2015 11:41 pm
Tak, przecież to nie mogło mieć związku z informacją o jego narzeczeństwie, prawda? A może to tylko serce Kay nie wiedziało kogo wybrać, ani czy ma z kimkolwiek szanse? Czy powinna się rozmarzać nad tak słabo jej znanymi mężczyznami? Być może lubiła nieprzewidywalnych i tajemniczych. Skoro tak, to niech ma przed snem kolejne spotkanie z kimś, o kim też niewiele jeszcze wie...
- I jak tam romans? Odrobiliście razem z Lupinem zadanie domowe, czy jeszcze nie dotarliście do tego etapu? - szyderczy śmiech rozniósł się po pustym pomieszczeniu, odbijając się echem od ścian i powracając do krukonki ze zdwojoną siłą. - Ciekawe co na to profesor, kiedy już się dowie... - za dziewczyną w powietrzu pojawił się rudy złośnik. Leżał wygodnie, obserwując nową ofiarę, znudzony całym dniem szukania zajęcia i Pottera. Tego drugiego znów musiało wywiać na trening, bo za nic nie dało się na niego trafić w zamku. - Niedługo macie lekcje, może go uprzedzę o nowej parze zakochanych? Żeby się nie zdziwił, bo mu jeszcze cyferki się poplączą...
- I jak tam romans? Odrobiliście razem z Lupinem zadanie domowe, czy jeszcze nie dotarliście do tego etapu? - szyderczy śmiech rozniósł się po pustym pomieszczeniu, odbijając się echem od ścian i powracając do krukonki ze zdwojoną siłą. - Ciekawe co na to profesor, kiedy już się dowie... - za dziewczyną w powietrzu pojawił się rudy złośnik. Leżał wygodnie, obserwując nową ofiarę, znudzony całym dniem szukania zajęcia i Pottera. Tego drugiego znów musiało wywiać na trening, bo za nic nie dało się na niego trafić w zamku. - Niedługo macie lekcje, może go uprzedzę o nowej parze zakochanych? Żeby się nie zdziwił, bo mu jeszcze cyferki się poplączą...
- Kaylin Wittermore
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 12:10 am
Bycie aspołeczną kujonką pomogło Kaylin przeżyć piętnaście lat bez większych zmartwień. Nie musiała zastanawiać się, czym jest zauroczenie, pożądanie, zainteresowanie drugą osobą. Nie musiała, bo niczego takiego do tej pory nie czuła. Co się więc stało, że ta piętnasta w jej życiu wiosna przyniosła tyle zmian?
Przede wszystkim znalazł się pierwszy nauczyciel, który nie ujrzał zwykłej kujonicy, a dziewczynę, ktora tak naprawdę bardzo chce, ale jej nie wychodzi. Na spokojnie jej wszystko wytłumaczył i pomógł zrozumieć przedmiot, z którym miała problem. A fakt, że ów profesor był w dodatku bardzo przystojny nie ułatwiał sprawy. Kaylin jednak zainteresowała sie przede wszystkim jego smutnym, acz przyciągającym uśmiechem. Miała przed oczami twarz tego, jakby nie było dojrzałego mężczyzny i jedyne o czym myślała to to, że chciałaby spędzić z nim więcej czasu. Chociażby siedząc gdzieś z boku i tylko go obserwując.
O Lupinie słyszała natomiast wiele rzeczy. Trudno było nie być na bieżąco, skoro kręcił się z Potterem i spółką. Nie sądziła jednak, iż starszy kolega okaże się być jej bratnią duszą. Kimś, kto rozumiał ją bez słów. Czuła jeszcze dotyk jego dłoni, słyszała głos. Zdecydowanie nie mogła nazwać tego zauroczeniem, choć serce biło jej szybciej gdy podekscytowana ciągnęła dyskusję na najróżniejsze tematy. Było to po prostu szczęście ze znalezienia kogoś, kogo szukała tak długo.
Obydwu zainteresowało ją wystarczająco, by myślała o nich siedząc samotnie w pokoju wspólnym. Dzieliło ich wiele, ale były rzeczy, które mieli wspólne, bądź bardzo podobne. Przede wszystkim, obaj byli starsi (choć tutaj pan Bułhakow zdecydowanie wychodził na prowadzenie), inteligentni, skorzy do poszerzania wiedzy i, to co oczarowało Kaylin najbardziej, mieli naprawdę ładne uśmiechy. Czyżby właśnie, w przeciągu jednego miesiąca, Krukonka wykształciła sobie coś na zasadzie gustu?
Ciche, lecz dosyć ciężkie rozmyślania przerwało jej pojawienie istoty, o której wiele słyszała. Miała jednak okazję spotkać się z nim dopiero drugi raz, o dziwo - tego samego dnia. Irytkowi musiało naprawdę się nudzić, skoro uznał za interesujące jej problemy sercowe.
- Prawdę mówiąc, nie wiem, o ci chodzi... Irytku, tak? - Powiedziała podnosząc wzrok w poszukiwaniu ducha, którego głos po prostu skojarzyła z imieniem, jakim nazwał go Lupin. Przez chwilę jednak nie było go widać i jedynie głos docierał do uszu Krukonki.
- Ciężko byłoby nam odrabiać jedną pracę domową. Ale on odrobił swoją, jeżeli o to pytasz. - Całkowicie nieświadoma, o co chodziło poltergeistowi zamrugała dwa razy, gdy wreszcie pojawił się za nią. Od razu odwróciła się w jego stronę.
- Co miałby do tego profesor Bułhakow? - Zapytała nieświadomie używając nazwiska nauczyciela, który nie wydostawał się z jej myśli. W końcu Irytek nie zdążył jeszcze powiedzieć, o kogo mu chodziło.
- O co ci chodzi? - Zapytała czując, jak na jej policzkach pojawia się rumieniec. Zrobiło jej się też cieplej, a w klatce piersiowej zakuło ją lekko. O co mogło chodzić?
Przede wszystkim znalazł się pierwszy nauczyciel, który nie ujrzał zwykłej kujonicy, a dziewczynę, ktora tak naprawdę bardzo chce, ale jej nie wychodzi. Na spokojnie jej wszystko wytłumaczył i pomógł zrozumieć przedmiot, z którym miała problem. A fakt, że ów profesor był w dodatku bardzo przystojny nie ułatwiał sprawy. Kaylin jednak zainteresowała sie przede wszystkim jego smutnym, acz przyciągającym uśmiechem. Miała przed oczami twarz tego, jakby nie było dojrzałego mężczyzny i jedyne o czym myślała to to, że chciałaby spędzić z nim więcej czasu. Chociażby siedząc gdzieś z boku i tylko go obserwując.
O Lupinie słyszała natomiast wiele rzeczy. Trudno było nie być na bieżąco, skoro kręcił się z Potterem i spółką. Nie sądziła jednak, iż starszy kolega okaże się być jej bratnią duszą. Kimś, kto rozumiał ją bez słów. Czuła jeszcze dotyk jego dłoni, słyszała głos. Zdecydowanie nie mogła nazwać tego zauroczeniem, choć serce biło jej szybciej gdy podekscytowana ciągnęła dyskusję na najróżniejsze tematy. Było to po prostu szczęście ze znalezienia kogoś, kogo szukała tak długo.
Obydwu zainteresowało ją wystarczająco, by myślała o nich siedząc samotnie w pokoju wspólnym. Dzieliło ich wiele, ale były rzeczy, które mieli wspólne, bądź bardzo podobne. Przede wszystkim, obaj byli starsi (choć tutaj pan Bułhakow zdecydowanie wychodził na prowadzenie), inteligentni, skorzy do poszerzania wiedzy i, to co oczarowało Kaylin najbardziej, mieli naprawdę ładne uśmiechy. Czyżby właśnie, w przeciągu jednego miesiąca, Krukonka wykształciła sobie coś na zasadzie gustu?
Ciche, lecz dosyć ciężkie rozmyślania przerwało jej pojawienie istoty, o której wiele słyszała. Miała jednak okazję spotkać się z nim dopiero drugi raz, o dziwo - tego samego dnia. Irytkowi musiało naprawdę się nudzić, skoro uznał za interesujące jej problemy sercowe.
- Prawdę mówiąc, nie wiem, o ci chodzi... Irytku, tak? - Powiedziała podnosząc wzrok w poszukiwaniu ducha, którego głos po prostu skojarzyła z imieniem, jakim nazwał go Lupin. Przez chwilę jednak nie było go widać i jedynie głos docierał do uszu Krukonki.
- Ciężko byłoby nam odrabiać jedną pracę domową. Ale on odrobił swoją, jeżeli o to pytasz. - Całkowicie nieświadoma, o co chodziło poltergeistowi zamrugała dwa razy, gdy wreszcie pojawił się za nią. Od razu odwróciła się w jego stronę.
- Co miałby do tego profesor Bułhakow? - Zapytała nieświadomie używając nazwiska nauczyciela, który nie wydostawał się z jej myśli. W końcu Irytek nie zdążył jeszcze powiedzieć, o kogo mu chodziło.
- O co ci chodzi? - Zapytała czując, jak na jej policzkach pojawia się rumieniec. Zrobiło jej się też cieplej, a w klatce piersiowej zakuło ją lekko. O co mogło chodzić?
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 12:31 am
Tak wiele mu powiedziała, więcej niż przypuszczała. Po pierwsze uświadomiła mu, że bywają ludzie mniej zorientowani w sprawach sercowych od niego, chociaż przecież nawet nie posiadał tego głupiego narządu! Po drugie; podejrzewał coś między nią i profesorkiem, co go śmieszyło, gdyż znał regulamin Hogwartu i wiedział, że takie zainteresowanie nie jest na miejscu. Lecz dopiero rumieniec wszystko potwierdził i obnażył delikatne, dziewicze serduszko krukonki. Jakaś ona była urocza!
- Masz rację, nie powinien mieć pretensji. W końcu spędziliście tylko kilka wyjątkowych chwil razem, poza tym to twój nauczyciel. Z pewnością ani przez chwilę nie myślał o tobie w żaden, hmm, szczególny sposób. - jego mina zrobiła się na siłę zasmucona. Jeszcze ktoś naiwny by pomyślał, że faktycznie przejmował się uczuciami pana Bułeczki... - Zresztą Lupin to całkiem niezła partia. Pomijając jego brak kręgosłupa i uzależnienie od trójki świrów, to właściwie nawet normalny kujon. - zerknął na nią z boku, ciekaw czy tym razem załapie. Żeby poltergeist szybciej się połapał po delikatnych sygnałach jakie wysyłała, niż sama zainteresowana... Żenujące. Naprawdę, ze wszystkich istot, kiedy stwór niezdolny do odczuwania emocji rozumie cię lepiej niż ty sam, to znaczy, że czas zacząć nad sobą pracować. Jak się zastanowić, to ogólnie dużo czasu spędzał ostatnio na mieszaniu się w relacje innych. Zazwyczaj ograniczał się do dowcipów, a informacje jakie zdobywał zachowywał dla siebie. Jednak od czasu pogrzebu coś się zmieniło... Może znajomość z Potterem odświeżyła w nim dawno zapomnianą, bardziej ludzką stronę? Jeśli to w ogóle możliwe by takową posiadał, rzecz jasna. Mimo wszystko bliżej mu było do demona, niż człowieka, a jednak karmił się energią ludzi i to z niej niejako powstał. Musiał mieć w sobie coś z tych wszystkich osób, jakim 'umilał' żywot od stuleci.
- Masz rację, nie powinien mieć pretensji. W końcu spędziliście tylko kilka wyjątkowych chwil razem, poza tym to twój nauczyciel. Z pewnością ani przez chwilę nie myślał o tobie w żaden, hmm, szczególny sposób. - jego mina zrobiła się na siłę zasmucona. Jeszcze ktoś naiwny by pomyślał, że faktycznie przejmował się uczuciami pana Bułeczki... - Zresztą Lupin to całkiem niezła partia. Pomijając jego brak kręgosłupa i uzależnienie od trójki świrów, to właściwie nawet normalny kujon. - zerknął na nią z boku, ciekaw czy tym razem załapie. Żeby poltergeist szybciej się połapał po delikatnych sygnałach jakie wysyłała, niż sama zainteresowana... Żenujące. Naprawdę, ze wszystkich istot, kiedy stwór niezdolny do odczuwania emocji rozumie cię lepiej niż ty sam, to znaczy, że czas zacząć nad sobą pracować. Jak się zastanowić, to ogólnie dużo czasu spędzał ostatnio na mieszaniu się w relacje innych. Zazwyczaj ograniczał się do dowcipów, a informacje jakie zdobywał zachowywał dla siebie. Jednak od czasu pogrzebu coś się zmieniło... Może znajomość z Potterem odświeżyła w nim dawno zapomnianą, bardziej ludzką stronę? Jeśli to w ogóle możliwe by takową posiadał, rzecz jasna. Mimo wszystko bliżej mu było do demona, niż człowieka, a jednak karmił się energią ludzi i to z niej niejako powstał. Musiał mieć w sobie coś z tych wszystkich osób, jakim 'umilał' żywot od stuleci.
- Kaylin Wittermore
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 12:45 am
Oj tak, zdecydowanie nie należała do najlepiej zorientowanych w tym temacie. Siedziała na kanapie, opierając się dłońmi o jej oparcie i czując, jak policzki czerwienieją coraz bardziej. Rozmowa o profesorze sprawiła, że serce zabiło jej bardziej, a przed oczami miała jego twarz. Spojrzała na Irytka, odrobinę zagubiona i, można rzecz, przestraszona. Nie bała się ducha, tylko tego, co właśnie bardzo powoli do niej docierało.
- Dokładnie, to mój nauczyciel. Bardzo dobry nauczyciel. - Pokiwała głową, a w jej oczach pojawił się delikatny blask podekscytowania. Jednak kolejne słowa Irytka szybko ją go pozbawiły.
Miał rację i ona zdawała sobie z tego sprawę. Dlaczego więc, tak bardzo zabolało ją serce? Czemu poczuła się tak, jakby poltergeist uderzył ją w twarz? No i mówił coś wcześniej o narzeczonej profesora, wtedy poczuła dokładnie to samo. Kaylin bardzo chciała zrozumieć samą siebie. Wiedzieć, o co jej chodziło. Była jednak w tym wszystkim bardzo toporna.
- Całkiem dobra partia? - Zapytała, jakby nie rozumiała o co mu chodziło. Przyłożyła dłoń do ust i zastanawiała się przez chwilę. Z uśmiechem spojrzała na Irytka, którego towarzystwo zdawało jej się całkowicie nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, doceniała chwilę rozmowy z nim. Ale taka już była, zawsze wolała różne stworzenia od ludzi.
- Faktycznie, Remus jest bardzo sympatyczny. I zdolny. I chyba trochę smutny, ale potrafi być zabawny. - Zaczęła wyliczać zalety Huncwota, których doszukała się zaledwie przy tym pierwszym i jak na razie - jedynym spotkaniu. Nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, że zainteresowała się nim za bardzo. Ani tym bardziej, że on zainteresował się nią.
- Profesor naprawdę ma narzeczoną? - Zadała pytanie totalnie z kosmosu. Niby rozmawiała o Lupinie, a jednak ciągle to jedno zdanie Irytka gdzieś tam kołatało się w jej głowie. Spuścila wzrok czując, jak rumieniec ponownie wpływa na jej twarz. Serce zabiło mocniej.
- Dokładnie, to mój nauczyciel. Bardzo dobry nauczyciel. - Pokiwała głową, a w jej oczach pojawił się delikatny blask podekscytowania. Jednak kolejne słowa Irytka szybko ją go pozbawiły.
Miał rację i ona zdawała sobie z tego sprawę. Dlaczego więc, tak bardzo zabolało ją serce? Czemu poczuła się tak, jakby poltergeist uderzył ją w twarz? No i mówił coś wcześniej o narzeczonej profesora, wtedy poczuła dokładnie to samo. Kaylin bardzo chciała zrozumieć samą siebie. Wiedzieć, o co jej chodziło. Była jednak w tym wszystkim bardzo toporna.
- Całkiem dobra partia? - Zapytała, jakby nie rozumiała o co mu chodziło. Przyłożyła dłoń do ust i zastanawiała się przez chwilę. Z uśmiechem spojrzała na Irytka, którego towarzystwo zdawało jej się całkowicie nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, doceniała chwilę rozmowy z nim. Ale taka już była, zawsze wolała różne stworzenia od ludzi.
- Faktycznie, Remus jest bardzo sympatyczny. I zdolny. I chyba trochę smutny, ale potrafi być zabawny. - Zaczęła wyliczać zalety Huncwota, których doszukała się zaledwie przy tym pierwszym i jak na razie - jedynym spotkaniu. Nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, że zainteresowała się nim za bardzo. Ani tym bardziej, że on zainteresował się nią.
- Profesor naprawdę ma narzeczoną? - Zadała pytanie totalnie z kosmosu. Niby rozmawiała o Lupinie, a jednak ciągle to jedno zdanie Irytka gdzieś tam kołatało się w jej głowie. Spuścila wzrok czując, jak rumieniec ponownie wpływa na jej twarz. Serce zabiło mocniej.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 1:05 am
Kusiło go by zostawić ją teraz samą z natłokiem myśli i brakiem odpowiedzi. Naprawdę, najchętniej by zwiał i śmiał się po kątach, gdy ona paliła raka w pustym dormitorium. Niestety, o tej porze wątpliwe by znalazł kogoś ciekawszego do zabawy, a ponieważ sen mu nie groził, to rozłożył się jeszcze wygodniej w powietrzu, zupełnie jakby leżał na wygodnej chmurce. Ot, taki Hogwarcki kupidynek... z rogami i stałym wpisem na listę niegrzecznych dzieci u Mikołaja.
- Bardzo dobry, ciekawe w czym... - zamyślił się, ale szybko dodał. - Poza nauką, rzecz jasna. - tak, żeby mu nie dosoliła kolejnym nieogarniętym komentarzem. Wiedział, że stać ją było na to. Gdy rozpoczęła cały monolog na temat Remusa, przewrócił oczami i ostentacyjnie ziewnął. Tak, tak, wszyscy wiedzieli jaki idealny był Remus. Lunatyk. Swoją drogą, dosyć dziwne przezwisko dla kogoś, komu ani razu nie zdarzyło się chodzić po nocach z zamkniętymi oczami. Ciekawe czy też miał sekrecik pokroju Pottera? Nie zdziwiłoby to Irytka, zważywszy na to jaka różnica w talencie i wiedzy była pomiędzy tą dwójką. "Będę musiał mu się uważniej przyjrzeć" odnotował mentalnie i uśmiechnął się niby życzliwie do płonącej Kay. - A co za różnica? W końcu i tak nie masz u niego szans. Chociaż jak się zastanowić, to Lupin też już kogoś ma. - zrobił zamyśloną minę, chociaż przecież nie musiał przypominać sobie tego co działo się aż tak niedawno. W jego pamięci zawsze wszystko pozostawało całkowicie klarowne. - Erin, czyż nie? Całkiem ładna i mądra. Nie dość, że posiada wiedzę... - tu posłał jej wiele mówiące spojrzenie. - ...to jeszcze duża część szkoły się za nią ogląda. No i jest chyba nawet w jego wieku. I domu... Założę się, że nawet teraz razem spędzają ten wieczór w ich pokoju wspólnym. - przeciągnął się niczym kot i zeskoczył na ziemię. Podszedł do słuchaczki i pokazał jej język. - Ale co ciebie to obchodzi? Zawsze wolałaś być sama.
- Bardzo dobry, ciekawe w czym... - zamyślił się, ale szybko dodał. - Poza nauką, rzecz jasna. - tak, żeby mu nie dosoliła kolejnym nieogarniętym komentarzem. Wiedział, że stać ją było na to. Gdy rozpoczęła cały monolog na temat Remusa, przewrócił oczami i ostentacyjnie ziewnął. Tak, tak, wszyscy wiedzieli jaki idealny był Remus. Lunatyk. Swoją drogą, dosyć dziwne przezwisko dla kogoś, komu ani razu nie zdarzyło się chodzić po nocach z zamkniętymi oczami. Ciekawe czy też miał sekrecik pokroju Pottera? Nie zdziwiłoby to Irytka, zważywszy na to jaka różnica w talencie i wiedzy była pomiędzy tą dwójką. "Będę musiał mu się uważniej przyjrzeć" odnotował mentalnie i uśmiechnął się niby życzliwie do płonącej Kay. - A co za różnica? W końcu i tak nie masz u niego szans. Chociaż jak się zastanowić, to Lupin też już kogoś ma. - zrobił zamyśloną minę, chociaż przecież nie musiał przypominać sobie tego co działo się aż tak niedawno. W jego pamięci zawsze wszystko pozostawało całkowicie klarowne. - Erin, czyż nie? Całkiem ładna i mądra. Nie dość, że posiada wiedzę... - tu posłał jej wiele mówiące spojrzenie. - ...to jeszcze duża część szkoły się za nią ogląda. No i jest chyba nawet w jego wieku. I domu... Założę się, że nawet teraz razem spędzają ten wieczór w ich pokoju wspólnym. - przeciągnął się niczym kot i zeskoczył na ziemię. Podszedł do słuchaczki i pokazał jej język. - Ale co ciebie to obchodzi? Zawsze wolałaś być sama.
- Kaylin Wittermore
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 1:19 am
Gdyby zostawił ją teraz samą, zapewne do niczego by nie doszła. Owszem, straciłaby całą noc na myśleniu o tym wszystkim i zastanawianiu się, o co chodzi. Niemniej, do niczego odkrywczego by nie doszła i zamęczała się tym niemiłosiernie. A tak, przynajmniej miała towarzystwo. Dosyć uszczypliwe, ale wolała to, niż znowu siedzieć samemu.
- W czym? No na pewno w nau-... Ach, w czymś innym? - Zamyśliła się przez chwilę. - Wydaje się bardzo sympatyczny. I jest też przystojny, aż chce się na niego patrzeć. Z pewnością radzi sobie z kobietami i... - Zamilkła. Zawstydziła się, bo przecież nie tak, powinno mówić się o swoich nauczycielach. Merlinie, co ona wyprawiała?!
- To znaczy, nie mam pojęcia. Skąd mogłabym wiedzieć, w czym jest dobry. - Dodała rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Byłam po prostu ciekawa. Nie chcę wcale mieć sz-... - Nie dokończyła czując ukłucie serca, które wreszcie połączyła z odpowiednim uczuciem. Naprawdę była zazdrosna? Nie mogła w to uwierzyć. Z resztą, w wiele rzeczy nie mogła tego wieczora uwierzyć.
- Lupin też ma kogoś? Cóż... nic dziwnego. To w końcu bardzo fajny chłopak. - Powiedziała odrobinę smutniejszym głosem. Zaczęła zastanawiać się nad wszystkim i dotarło do niej, że prawdopodobnie rozmawiał z nią tylko z grzeczności. No bo, czemu mialby zwracać na nią uwagę? Była tylko młodszą uczennicą, nawet nie z tego samego domu, co on.
- Och, to faktycznie musi być wspaniała. Zarówno mądra i ładna. - Mruknęła spoglądając gdzieś w bok. Czemu czuła się tak źle? Czy przez tych kilka chwil narobiła sobie nadziei na towarzystwo? Przecież Lupin miał swoje życie, w którym zapewne nie było miejsca dla takiej dziewczyny, jak ona.
- Nie wolałam być sama. Po prostu nie było nikogo, kto by mnie rozumiał. - Dodała ze smutnym uśmiechem na ustach. W jednej chwili straciła nadzieję na przyjaźń z Lupinem i zdała sobie sprawę z dosyć marnej sytuacji, jeżeli chodzi o jej relację z profesorem.
- W czym? No na pewno w nau-... Ach, w czymś innym? - Zamyśliła się przez chwilę. - Wydaje się bardzo sympatyczny. I jest też przystojny, aż chce się na niego patrzeć. Z pewnością radzi sobie z kobietami i... - Zamilkła. Zawstydziła się, bo przecież nie tak, powinno mówić się o swoich nauczycielach. Merlinie, co ona wyprawiała?!
- To znaczy, nie mam pojęcia. Skąd mogłabym wiedzieć, w czym jest dobry. - Dodała rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Byłam po prostu ciekawa. Nie chcę wcale mieć sz-... - Nie dokończyła czując ukłucie serca, które wreszcie połączyła z odpowiednim uczuciem. Naprawdę była zazdrosna? Nie mogła w to uwierzyć. Z resztą, w wiele rzeczy nie mogła tego wieczora uwierzyć.
- Lupin też ma kogoś? Cóż... nic dziwnego. To w końcu bardzo fajny chłopak. - Powiedziała odrobinę smutniejszym głosem. Zaczęła zastanawiać się nad wszystkim i dotarło do niej, że prawdopodobnie rozmawiał z nią tylko z grzeczności. No bo, czemu mialby zwracać na nią uwagę? Była tylko młodszą uczennicą, nawet nie z tego samego domu, co on.
- Och, to faktycznie musi być wspaniała. Zarówno mądra i ładna. - Mruknęła spoglądając gdzieś w bok. Czemu czuła się tak źle? Czy przez tych kilka chwil narobiła sobie nadziei na towarzystwo? Przecież Lupin miał swoje życie, w którym zapewne nie było miejsca dla takiej dziewczyny, jak ona.
- Nie wolałam być sama. Po prostu nie było nikogo, kto by mnie rozumiał. - Dodała ze smutnym uśmiechem na ustach. W jednej chwili straciła nadzieję na przyjaźń z Lupinem i zdała sobie sprawę z dosyć marnej sytuacji, jeżeli chodzi o jej relację z profesorem.
- Irytek
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 2:07 am
- "Przystojny, aż chce się na niego patrzeć". - powtórzył za nią i zaśmiał się głośno, w ogóle nie przejmując się czy obudzi tym resztę dzieciarni, która przecież mogła zdążyć się położyć. Z kujonami to różnie bywało. - To brzmi tak, jakbyś jednak chciała się przekonać jakie inne talenty, poza niesieniem wiedzy, posiada profesorek. - przyszpilał ją i miał z tego chorą frajdę. Był ciekaw jakie jeszcze kolory wykwitną na jej drobnej twarzyczce, poza różem i czerwienią, jakie już zdążył zaobserwować. Poza tym taka afera z nauczycielem mogłaby być naprawdę ciekawa, zwłaszcza pod koniec roku szkolnego. Chyba będzie kibicował tej zagubionej duszyczce na drodze do najprawdopodobniej nieodwzajemnionej miłości. W takim jednak wypadku musiał naprowadzić ją na odpowiedni tor, oby jak najdalszy huncwotowi. - Tak, Erin jest ponadprzeciętna. - znudził go ten temat, bo kim on był, żeby słodzić jednej babie o drugiej, ale co tam. Nie takie rzeczy się robiło. - Ona i Remus to znana para. Zwłaszcza, że to siostra Pottera, więc wszystko zostaje w ich małej, huncwockiej rodzince. - modulował głos i uśmiechał się, jakby faktycznie robiło mu to różnicę. Miał w tym wprawę, więc zwodzenie jakiejś małolaty nie było dla niego trudne. Chyba było na to jakieś takie dziwne słowo na 'm'... - Ale co się przejmujesz! Oni i tak zaraz skończą szkołę i więcej ich nie zobaczysz. Co innego pan Buła... - usiadł przed nią na podłodze po turecku, niczym koleżanka gotowa na ploteczki. - Pomyliłem go wcześniej z kimś innym. Ten o ile mi wiadomo nie ma nikogo i chyba bardzo cię polubił. Szkoda go, samotny w tym wieku. Do tego nikt nie docenia jego przedmiotu i ciągle się wszyscy z niego urywają... Czeka go samotne i pełne niezrozumienia życie w tej szkole. - bardziej dobitnie już nie mógł. Czy połknie przynętę? Czy w ogóle powinno go to obchodzić? Uznał, że decyzja należy do niej, ale kto zabroni mu pogadać głupoty i obserwować do czego doprowadzą? Przecież nikogo nie krzywdził w ten sposób.
- Kaylin Wittermore
Re: Pokój Wspólny
Pią Wrz 11, 2015 2:19 am
Kiedy Irytek powtórzył za nią jej własne słowa podciągnęła kolana do góry i schowała w nich twarz. Czuła, jak robi się cała czerwona i ze wstydu nie chciała nawet na swojego towarzysza spojrzeć. Nie mogła uwierzyć, że takie słowa wyszły z jej ust. Jeszcze bardziej nie mogła uwierzyć, że duch miał rację. Naprawdę, wewnątrz, bardzo chciała poznać jak najwięcej talentów i twarzy profesora. Aż wstyd było o tym myśleć! Jęknęła tylko zrezygnowana czując, jak serce zaczyna bić jej coraz szybciej.
- Och, no to w sumie zrozumiałe. Mam nadzieję, że Remus jest szczęśliwy. - Powiedziała, czując jeszcze małe ukłucie smutku, jednak temat profesora zagłuszył wszystko inne. Biedna Krukonka nie zwróciła uwagi na to, że zarówno ona jak i cała ta rozmowa została zmanipulowana przez Irytka.
- Polubił mnie? - W głosie usłyszeć mógł nikłą nadzieję, a dziewczyna podniosła lekko głowę znad kolan i spojrzała na ducha. Bardzo chciała, by to co jej mówił było prawdą. Była też na tyle naiwna, by bardzo szybko połknąć haczyk i dać się wciągnąć w całą tą dyskusję.
- Och, wystarczyłoby, żeby raz im to wszystko wytłumaczył. Pewnie od razy by to zrozumieli i polubili. - Powiedziała z przekonaniem, cały czas myśląc o nauczycielu.
- Naprawdę jest samotny? To smutne, zasługuje na jakąś ładną i mądrą kobietę. - Powiedziała samemu wywołując u siebie uczucie zazdrości. Skrzywiła się mimowolnie i widząc rozsiadającego się wygodniej Irytka, zrobiła dokładnie to samo.
- Chętnie bym mu pomogła, ale jestem tylko uczennicą. Raczej wiele nie mogę. - Boom! Haczyk połknięty. Brawo Irytku, w manipulowaniu zakochanymi uczennicami jesteś mistrzem!
- Och, no to w sumie zrozumiałe. Mam nadzieję, że Remus jest szczęśliwy. - Powiedziała, czując jeszcze małe ukłucie smutku, jednak temat profesora zagłuszył wszystko inne. Biedna Krukonka nie zwróciła uwagi na to, że zarówno ona jak i cała ta rozmowa została zmanipulowana przez Irytka.
- Polubił mnie? - W głosie usłyszeć mógł nikłą nadzieję, a dziewczyna podniosła lekko głowę znad kolan i spojrzała na ducha. Bardzo chciała, by to co jej mówił było prawdą. Była też na tyle naiwna, by bardzo szybko połknąć haczyk i dać się wciągnąć w całą tą dyskusję.
- Och, wystarczyłoby, żeby raz im to wszystko wytłumaczył. Pewnie od razy by to zrozumieli i polubili. - Powiedziała z przekonaniem, cały czas myśląc o nauczycielu.
- Naprawdę jest samotny? To smutne, zasługuje na jakąś ładną i mądrą kobietę. - Powiedziała samemu wywołując u siebie uczucie zazdrości. Skrzywiła się mimowolnie i widząc rozsiadającego się wygodniej Irytka, zrobiła dokładnie to samo.
- Chętnie bym mu pomogła, ale jestem tylko uczennicą. Raczej wiele nie mogę. - Boom! Haczyk połknięty. Brawo Irytku, w manipulowaniu zakochanymi uczennicami jesteś mistrzem!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach