Go down
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Kwi 23, 2015 3:23 pm
Powiew... powiew przybywający wraz z wiosną... Lecz skoro wszystko, co Wiosna ze sobą niosła, było szkodliwe dla delikatnej zimy, która nie zdążyła przeżreć podłoża, by na dobre zadziedziczyć się na tych ziemiach, to czy przybywający wraz z nią Minabi był czymś dobrym..? Zamiast wkradać się do Białego Pałacu, sam zapraszał do włąsnego świata, o wiele większego – sam powiedział, że wszystko, co widzi, należy do niego – On, Wszechświat, On – niczym Bóg, który swymi ramionami może ująć wszystko, doskonale miłosierny, do którego co wieczór Biała Królowa mogła modlić się i zliczać paciorki – tak ją nauczono, tak miało być – szacunek do Boga... więc szacunek do niego był też szacunkiem wobec wszelakiego stworzenia – ta druga cześć była już jednak o wiele bardziej względna i niepewna, nawet jeśli w fijołkowych oczętach, w których, jak Minabi stwierdził, zaklęto kwiaty – kwiaty z kryształu, piękne, misternie wyrzeźbione, przybarwione delikatnie fioletem, by unoszone do światła rozpraszały je i pokazywały wszystkie barwy, jakie tylko ta ziemia nosiła – prócz czerni. Nie uświadczysz w niej czerni poza tym ubraniem, które okrywało jej porcelanową, bardzo łatwą do stłuczenia powłokę. Wszystko nagle nabierało innego znacenia – pojęcie kto tu kogo gdzie zabierał stało się kompletnie złudne – równie dobrze jej bańka mogła pęknąć, albo rozszerzyć się tak, by objąć cały świat, aby mogła po nim swobodnie u boku nowo poznanego przyjaciela podróżować – i tak latać z nim, i płynąć, i maszerować tam, gdzie ludzka noga jeszcze nie postanęła z pewnością, że gdziekolwiek się udadzą, cokolwiek zobaczą – będzie to na pewno piękne.
Poruszyła parę razy powiekami okolonymi jasnawą linią rzęs – wszak malować się w jej wieku? To nie wypada! - nie na co dzień w każdym razie – tak i pomysł malowania się nawet nie przemykał przez tą główkę, nawet jeśli uwielbiała spędzać czas przed lustrem i dopasowywać sukienki na kolejne dni, a potem bawić się swymi włosami, które sięgały jej niemal pasa, wplatając w nie wstążki, lub układając najróżniejsze fryzury – tak i zamrugała, po czym znowu bajecznie się uśmiechnęła, cicho, miękko śmiejąc i podkulając ramiona – gdyby tylko można było doczepić do jej nadgarstków, kostek i karku nistki – byłaby doskonałą marionetką, wykorzystywaną w przedstawieniach dla dzieci – na pewno nie byłaby tą złą Królową Śniegu z mugolskich baśni, może zostałaby jej córką, która pragnęłaby zaprzyjaźnić się z wabionymi przez nią dziećmi i pomagałaby im w ucieczce, wręczając śnieżne skrzydła..? Zaprzyjaźniła się więc, w tym momencie, z jednym z takich chłopców – Minabim Izumim, który połączył swój świat z jej własnym, sprawiając, że uciekła z Pałacu Lodu, nawet się na niego nie oglądając, by zobaczyć wiosnę w pełnej krasie, w tym momencie naprawdę wierząc, że nie jest ona taka zła i okrutna, jak do tej pory była i że może prowadzi do topnienia śniegu, to prawda, lecz pozwala dzięki temu nacieszyć oczy zielenią, której dwa fijołki, zamarznięte, jak dotąd nie uraczyły spojrzeniem.
- To zaszczyt móc poznać barda samego Apollo, do którego należy cały świat. - Uśmiech, taki pełen wdzięczności, pełen ciepła – czegoś takiego jak drwina czy ironia kompletnie próżno się było w niej dopatrywać – nadawała na falach, w których najbardziej bajeczne słowa nabierały na realności, obojętnie, czy byłoby to ogłoszenie się samym Bogiem, czy też królem świata – jeśli tylko pozwoliło się działać bajecznej magii – wszystko było tutaj możliwe. W końcu żyli w świecie, w którym magia wręcz lśniła obok nich. - Pewien Chłopiec o Dwóch Duszach powiedział kiedyś, że różnicą jest spoglądać, a widzieć. Myślę więc też, że różnicą jest mówić, a wyrażać swe wnętrze. - Lecz cóż to? Wszak sam to robisz, Minabi – przecież zobacz – nie kieruje tobą bezsensowna paplanina... a może za taką ją miałeś, wetknięty w dziwny amok? Ona dostrzegała w tym piękno, które rysowało twe wnętrze, mające odzwierciedlenie w rzeczywistości, jak zamknięty w klatce ptak, któremu nagle otworzono drzwiczki i pozwolono lecieć, chociaż... ty z pewnością z byciem zamkniętym nie miałeś problemu. Po prostu byłeś – dla innych, dla siebie, dla piękna świata – to było cudowne samo w sobie.
- Cudowne! - Dziewczę zaśmiało się. - Widziałeś na pewno mnóstwo pięknych rzeczy! Musimy polatać kiedyś razem! Złapię twój sznureczek, obwiążę wokół ręki i uniesiesz mnie, dobrze? Naprawdę niewiele ważę... i sądzę, że wiatr zgodzi się, byśmy skorzystali z jego serdecznych, ciepłych powiewów. - Cudowna wizja – latanie, obserwowanie wszystkie z góry, z kompletnie innej perspektywy, nie po to, by się wywyższyć i poczuć lepszymi, a po to, by doświadczać... świat. Dosłownie.
Na chwilkę znieruchomiała, kiedy mężczyzna przybliżył się i objął ją, ale zaraz wyciągnęła ręce i przylgnęła do niego, chowając się w jego ramionach – od razu zrobiło się cieplej, od razu zrobiło się lepiej, ale... czy czasem nie słyszałaś już kiedyś tych słów? Wielkiej obietnicy, przyrzeczeń, że nigdy cię nie zdradzi, nigdy nie zostawi... uśmiech spłynął z różanych warg, kiedy dziewczę chowało twarz w koszuli Azjaty, kiedy zacisnęła palce na miękkim materiale...
Minabi Izumi, huh..? Zapewne nie pochodził z czystokrwistego rodu...
- Tak... lecz jeśli mnie zdradzisz, nie wybaczę ci tego. - Jej głos, jej aura... wkradł się tam chłód. Chłód, który wokół niej winien osadzić się białym szronem na podłodze, na stoliku do kawy, przygasić płomienie (och, czyż one już nie przygasły..?) - chłód, a wraz z nim moc, która nadawała sensu kryształowi, lodowej figurze fijołków w jej oczętach, które mogłyby ciąć niczym diamentowe ostrze – lecz samo spojrzenie nie miało tej mocy... prawda? Wyciągnęła ręce, by zapleść je za karkiem Minabiego, nie pozwalając mu spojrzeć w swoje oczy, stając na paluszkach miękkich bucików, by znaleźć się ustami przy jego uchu.
- Chciałabym... zobaczyć bardzo wiele, Mój Płomieniu... Zabierz mnie. Zabierz mnie gdziekolwiek chcesz.
Boże, cóż dzieje się z dziećmi wpadającymi w wiedźmie szpony..?
Dla nich nie ma ratunku, mój miły, dla nich nie ma już ratunku...
Minabi Izumi
Martwy †
Minabi Izumi

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Kwi 27, 2015 6:03 pm
Wiosna niekoniecznie musiała być zła. Mogła być czymś radosnym, czymś nowym i niezwykłym dla jej zimowego ciała...po każdej wiośnie następuje lato, a po lecie jesień, a po jesieni zima i tak cały czas. Bez tego magicznych zmiennych pór roku, nie byłoby czego wyczekiwać z utęsknieniem. W taki sposób jesteśmy w stanie docenić ulotne  chwile błogosławione przez najbardziej tajemnicze anioły z wyższych sfer Nieba. Nie musiałaś się przecież go obawiać; wystarczyło skupić się na jego oczach, w których wszystko było ujęte w prosty, nieskomplikowany sposób. Nie był wyposażony w nieskończenie wiele warstw, ale te co posiadał zupełnie wystarczały. Nie krył się też za niezliczoną ilością masek, uważając że tak będzie lepiej dla niego i dla świata. Dawał tyle, ile tylko mógł od siebie, czasami niczego nie oczekując w zamian. Nie był Stworzycielem, nie tworzył za pomocą swego pędzla nowego dzieła, a jedynie przedstawiał to, co już zostało zrobione przez zręczne ręce znające się na swojej pracy. Doceniał z radością każdy, choćby najmniejszy portret, zarówno natury, jak i człowieka. Kimże Minabi był by stawiać się tuż obok Boga, który sprawił, że to wszystko powstało? Zaledwie jego wysłannikiem by ten szerzył dalej swoje unikatowe światło, dzięki któremu inni mogli powstać. Owszem, doceniał piękno jej Białego Pałacu, ale nie miał zamiaru, niczym intruz, albo żebrak czaić się przy tej budowli, a jeśli ona zapragnie, to kiedyś przekroczy lodowe wrota, by wraz z nią podziwiać piękno niebiańskich rzeźb Małego Aniołka.  Izumi w przeciwieństwie do niej, nie używał różańca; dla niego modlitwą była szczera pieśń, którą składał każdego dnia, wybierając do tego unikatowe miejsca w różnych godzinach, by zaskoczyć tego, który patrzył na nich z góry. Patrząc w te fioletowe kwiaty, miał wrażenie jakby zanurzał się w zupełnie nowym ogrodzie i wciągał do płuc ich niebiański zapach, choć przecież pozornie kryształy nie pachniały tak intensywnie, niczym ich rzeczywiste odpowiedniki. Nawet czerń, którą była okryta nie ujmowała jej niczego z tej tęczy barw, którą w sobie nosiła. Taka ujmująca nimfa nie powinna się więc zamykać na świat, pomimo że bańka była taka wygodna i bezpieczna. Z całą pewnością mogła mu zaufać, choć zdawał sobie sprawę, że niezależnie od czasów, czy wydarzeń była to kwestia bardziej skomplikowana. Ale chciał być dla niej, niczym Krzyś, albo Prosiaczek dla Kubusia Puchatka. Jego mugolska angielska babcia przed swoją śmiercią, przeczytała mu tę bajkę i od tamtej pory Minabi był zauroczony tym niezwykłym światem, gdzie Puchatek jadł dużo miodu i przeżywał różne przygody ze swoimi przyjaciółmi. Zapewne byłby prędzej Tygryskiem, niżeli Prosiaczkiem, czy Krzysiem, ale...ciężko to wyjaśnić. Zagłębiał się teraz w zupełnie inne kwestie.  Panienka Collins ujmowała jego duszę tym czystym, nieskalanym żadnym polepszaczem pięknem. W jego oczach jawiła się, jako najbardziej niewinna istotka na świecie, niezdolna do tego by komukolwiek wyrządzić jakąkolwiek krzywdę! Laleczka z porcelany o wybitnej wrażliwości, której nie można traktować obojętnie  -  w żadnym razie! Pragnął więc pokazać jej tyle, ile tylko potrafił by uśmiech mógł częściej gościć na tej bladej twarzyczce! A wiosna...wiosna była szansą na rozpoczęcie czegoś nowego. Czegoś, co mogłoby zaowocować najpiękniejszą formą rozkwitu zmarzniętych fiołek.
- Nie bardziej, niż mi jedną z wędrownych muz o głosie przypominającym pieśń słowika o poranku, kiedy słońce zagląda zza chmur – również odwdzięczył się jej uśmiechem i to tak szczerym, że nie można było pomyśleć o tym, że mógłby robić to na pokaz. Magia potrafiła zaskakiwać pod różnymi formami. Słuchał uważnie jej słów i aż na chwilę utkwił w swych myślach, które gorączkowo błądziły mu pod włosami.
- Poprzez mówienie również możemy wyrażać swoje wnętrze, o ile robimy to w odpowiedni sposób, bez zbędnej sztuczności i pragnienia stania się jedną z gwiazd. A od spoglądania, można przejść do widzenia, o ile ktoś nie jest zagubiony w tym, czego tak naprawdę pragnie... – odparł po chwili ze zmarszczonym czołem, po czym – niczym za dotknięciem magicznej różdżki! – na jego twarz wrócił uśmiech, a po myśleniu, nie został  nawet ślad. Nigdy nikt nie zamknął go w klatce, bo nie potrafił go złapać. Przynajmniej nie na zawsze. A, co to za radość, gdy nie mógł się unosić w powietrzu?
Roześmiał się ucieszony i zaklaskał w dłonie, jakby nie mógł wyobrazić sobie innej opcji. Nagle wszystko zdawało się o wiele prostsze!
- Uniesiemy się w takim razie razem, błądząc po niebie i wtedy wszystko stanie się lepsze i bardziej jasne. A przychylny wiatr nie będzie w stanie Nam odmówić – odparł, mając już to przed swoimi oczyma. Nigdy nie uważał się za nikogo lepszego; to od zawsze stanowiło dla niego najmniejszy problem. Nie przyjmował zresztą żadnych podziałów do siebie. Nie dzielił ludzi i nie miał takiego zamiaru.
Trwali więc w tej pozie, która przywodziła na myśl jakąś figurkę, która stała na czyimś kominku i za pomocą magii, co jakiś czas się poruszała. Mówił to, co myślał i może w tym był problem? Nie zastanawiając się nad tym, jak to mogło zabrzmieć i jak mogło być odebrane przez Biały Płatek Śniegu...że to już nie pierwszy raz, kiedy słyszała takie słowa. I może były mówione w uniesieniu, ale czy niosły ze sobą jakąś gwarancję? Był pijany szczęściem, które uderzało niesamowicie do jego głowy, sprawiając że tracił resztki zdrowego osądu sytuacji. Ale chyba nie potrafił inaczej.  Nawet nie dostrzegł, kiedy głos Neve zmienił się na chłodniejszy; jedynie jej ciało było nieco zimniejsze, co tylko sprawiło, że jeszcze bardziej przygarnął ją do siebie.
- Sam sobie  bym tego nie wybaczył, belle – odparł, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Nie czuł strachu, jedynie może był zaskoczony jej reakcją, niemniej te pełne zdziwienia iskierki w jego oczach zgasły, kiedy przybliżyła się do niego jeszcze bardziej. Niemalże mruknął, jak zwierzę, kiedy znalazła się tak blisko!
- Zabiorę Cię wszędzie, zobaczysz! Zobaczysz wiele Kwiecie Zimy, jeśli będziesz nadal tak pięknie na świat chciała patrzeć -  wyszeptał jej do ucha wesoło i odsunął się od niej tylko po to, by chwycić ją za małą rączkę i wziąć ze sobą w podróż, niczym latawiec, który wystartował z lekką dziewczynką do nieba.
- Pójdziemy tam, gdzie rzadko czyje ludzkie oczy potrafią dostrzec piękno.
Dodał jeszcze, zanim oboje zniknęli w przejściu.
[z/t x2]
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Cze 13, 2015 10:09 pm
I pojawili się. Ellie i Mathias, którzy postanowili spędzić ten czas wspólnie zamiast dobijać się smutkami innych. Sami mieli swoje problemy, a konkretniej, to bardziej Mathias teraz miał problem.
Pięść Sahira chcąc nie chcąc swój ślad pozostawiła, ale już kiedy minęło trochę czasu i do tego miłe towarzystwo nie uciekało, to ból ustępował z czasem.
Ehh... Pokój wspólny... Jak dawno tutaj nie siedział Mathias i nawet nie rozglądał się szmat czasu... Nie miał czasu, no. Podziwiał ten pokój, jak by pojawił się tu po latach... Liczył się z tym, że ich prywatność może być przerwana przez jakiegoś Krukona... ale Pal licho... Rokkur wraz z Ellie pojawili się tutaj, żeby nieco się rozchmurzyć, a nie smucić i tak cel osiągną, prawda? Co się stało, to się nie odstanie i trzeba iść do przodu!
Miałaś do tego talent, żeby rozbudzać jego radosną stronę, więc i tym razem na pewno się uda. Zresztą oboje pocieszycie siebie nawzajem... I jak tu nie lubić przyjaźni, prawda? Tyle plusów z jej posiadania... Minusy też bywają, ale to kwestia doboru ludzi przecież. Zawsze masz wybór.
Może i nie byłaś obeznane w sferach damsko-męskich, ale Mati tak naprawdę też nie był! Nie miał nigdy nikogo, więc nie ma co się dziwić, że czasami, o ile nie częściej nie ogarnia pewnych sytuacji.
W każdym razie pewne jest to, że nawzajem królowaliście w listach bliskich wam osób. Mathias widział w Tobie siostrę, choć i inne myśli przechodziły przez głowę w końcu chcąc nie chcąc...
Ehh... Tyle myśli, rozterek, a przyszliśmy się uśmiechać, przecież!
Ellie! Słyniesz z tego, że lubisz przejmować inicjatywę i pokazywać, kto tu rządzi, niczym kot w domu. Pokaż, na co Cię stać, moja droga!
- Pierwszy raz od dawna przychodzę z kimś tutaj, a nie sam, a do tego mam nie byle jakie towarzystwo. Nawet już nie boli tak, jak na zewnątrz. -
Uśmiechnął się delikatnie na tą myśl i cieszyła go ta prywatność... Mimo wszystko jest to rzadki widok, jak nie ma tu żywej duszy, a pogrzeb chcąc nie chcąc zwołał większość osób, więc można było cieszyć się chwilą dla siebie. Tak.
Ellie Griffith
Oczekujący
Ellie Griffith

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Cze 14, 2015 10:19 pm
Być może Pokój Wspólny nie był wyjątkowy w swym wystroju i wyglądał całkiem przeciętnie, dla Ellie miał on bardzo duże znaczenie. Często przesiadywała tu w początkowych latach, kiedy była jeszcze w stanie euforii, jaką wywołał w niej fakt, że ma czarodziejskie zdolności. Uwielbiała chwytać pierwszą lepszą książkę, kubek gorącej herbaty i wylegując się na kanapie, zanurzać się w lekturze. Ileż to razy wygłupiała się tu z rówieśnikami, doprowadzając do białej gorączki uczniów ze starszych roczników, którzy powtarzali akurat do egzaminów.
Gdy tylko przekroczyli drzwi i wkroczyli do pokoju, Ellie niemal natychmiast rozejrzała się do pomieszczeniu. Ku jej zadowoleniu zorientowała się, że są tu kompletnie sami - w tym przypadku akurat jej to nie przeszkadzało.
Właściwie dopiero gdy już znaleźli się na terenie Krukoków, dziewczyna zdała sobie sprawę, że cały czas trzymała go pod rękę. Z początku nie zwróciła na to większej uwagi, teraz jednak nieco speszona puściła go i odsunęła się o dwa kroki. Nie bardzo wiedziała jak się zachować, toteż po prostu na wstępie zsunęła z siebie wiosenny płaszcz i odrzuciła go na oparcie kanapy. Ubrana była praktycznie cała na czarno - w końcu żałoba, pogrzeb i te sprawy. Jak nie ona.
Poprawiła sukienkę, po czym jednym susem wskoczyła na kanapę, zerkając na chłopaka wymownie.
- Nie gadaj, nie wierzę że nie masz fanek.- rzuciła nieco rozbawiona. Był przystojny, był inteligentny. Dziewczyny na to leciały, czy on tego sobie życzył czy nie.
Być może i Ellie miała jakiś cichych wielbicieli, jednak biorąc pod uwagę jej "nieogarnięcie" w sprawach sercowych, nie było szansy by to dostrzegła. Zawsze uważała się za przeciętną, a skoro w Hogwarcie było tyle dużo ładniejszych dziewczyn, nie uważała żeby ktoś miał zamiar marnować na nią czas.
- Jeżeli coś się będzie działo, od razu powiedz. Obiecujesz? Ciebie zagonię do pielęgniarki, a tamtego bałwana na drugą stronę.- rzuciła, absolutnie szczerze. Nie odpuści, nie ma szans.



Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Cze 14, 2015 10:56 pm
Nie tylko Ellie... Mati również tu spędzał czas w podobny sposób i do tej pory miał swoje "stałe" miejsce w bibliotece... Książek przeczytał od groma, lecz nie każdą wiedzę potrafił przerodzić w coś praktycznego, co nie oznaczało, że wiedza jest lepsza od niewiedzy, a każda dobrze użyta potrafi zdziałać wiele!
Tobie było dane poznać fakt zdolności magicznych z innej strony, Mathias żył z tą wiedzą zawsze i poniekąd zazdrościł Ci wręcz dziecinnej radości, którą miałaś, kiedy w zasadzie odkrywałaś, jak małe dziecko świat czarodziejów. Potem czas zrobił swoje. Oboje wiemy, co.
Zdziwił się nieco, kiedy się tak od niego oddaliłaś w sumie... gwałtownie. Spojrzał na Ciebie zdziwionym wzrokiem nie rozumiejąc, o co Ci chodzi, ale z czasem zrozumiał, że o to chodziło... Uśmiechnął się niepewnie. Cóż... Faktycznie tak krążyliście razem długi czas, ale skoro nawet tego nie odczuliście, to chyba świadczy o zaufaniu, czyż nie? Zaufanie... W rozkwicie piękna rzecz, a kiedy umiera, to jest Twoim najgorszym wrogiem... Ale które emocje takie nie są, tak naprawdę?
Ehh... Nie ma co smętać... Wystarczająco ludzi cierpi, niech ktoś stanie naprzeciw temu, nie?
Wszedł głębiej do pokoju, a Ciebie oprowadził wzrokiem, kiedy tylko usiadłaś, to stanął naprzeciwko Ciebie... Jakoś nie wiadomo czemu krępował się usiąść obok... Tylko dlaczego? Chyba jeszcze w głowie mu było tamto oddalenie się... Zdziwił się wyraźnie, kiedy zagadałaś o fankach, aż mogłaś bardzo dokładnie zobaczyć jego czarne oczy, zaśmiał się ironicznie, jakoby nie wierząc w samego siebie, pokręcił głową i spojrzał na Ciebie rozbawiony.
- A widziałaś mnie wchodzącego tutaj z jakąś inną dziewczyną oprócz Ciebie? Nie mam fanek. To ja jakimś cudem napotykam dużo dziewczyn, ale o fankach nie ma mowy, Ellie! Są bardziej ciekawsi ludzie ode mnie... Mam swój własny świat, w który niewielu umie wejść, a i nie znam zbyt wiele dziewczyn o... Twoim usposobieniu. -
Czyżby jakaś aluzja? Cenił sobie charaktery podobne do Twojego? Chyba napotykał zbyt wiele ekscentrycznych nawet dla niego osób albo charaktery pasowały do koleżeństwa i nic więcej... Bez wątpienia Twoje kocie cechy działały na niego, jak magnes... Każda chwila z Tobą i Twoim futerkiem działała niczym narkotyk, który zamiast zaspokajać, to potęgował głód...
Czy był przystojny? Za siebie takiego nie uważał, oceniał siebie zawsze nisko. Zawsze uważał, że we wszystkim mógłby być lepszy albo coś mogło by w nim wyglądać lepiej kolokwialnie mówiąc, wiecznie się samokrytykował. Poza tym nie oszukujmy się, ale jego siedzenie w książkach i jak niektórzy to nazywają kujoństwo odrzucało go od wielu osób. Praktycznie zawsze był aktywny na swoich lekcjach, a o ostatnim wykładzie na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami lepiej nie wspominać...
Nie miał fanek. I chyba nie ma... Przynajmniej nic nie wie o jakiś.
Inteligentny może i był, ale nie zawsze był głosem rozsądku i nie wszystko szło po jego myśli... Nawet ten incydent z wampirem, po którym będzie nosił ślad przez jakiś czas.
Jak widział Cię na tle dziewczyn? Poniekąd przyznał Ci już, jak. Wyróżniasz się nie tyle urodą, co charakterem. W tym świecie pełnym demoralizacji zachowujesz w sobie mnóstwo człowieczeństwa... Kryjesz w sobie to coś, że chciałoby się Ciebie przytulić i być przez Ciebie przytulanym... Czuć ciepło prawdziwego człowieka, a nie czarodzieja czy wampira uważającego się za lepszego od innych... No i Twoja kocia strona, która była najsilniejszym znanym mu narkotykiem... Może i miał w Tobie najlepszą przyjaciółkę, a nawet siostrę, ale na tym jego myśli nie poprzestawały, oj nie.
- Ehh... Obiecuję. I tak z Tobą nie wygram, prawda? -
Uśmiechnął się na tyle, żeby nie czuć większego bólu. Westchnął z tej bezradności, w jakiej był... Nie lubił, kiedy nie radził sobie... Czuł się... wybrakowany, ale wyjątkowo Twoja pomoc nie była dla niego upokarzająca. Nie po tak długim czasie...
- Odpuść mu... I tak już ma wystarczająco źle w życiu... -
Jak on zawsze lubił cierpieć dla innych... Współczuł szczerze takim osobom, jak Sahir. Nie miał mu za złe tego, że go nerwy poniosły, lecz sytuacja inaczej by się miała, gdyby próbował zabić, wtedy włączyłby sie jego instynkt strażnika wręcz i nie byłoby w nim ani trochę zawahania, a jedynie chęć obrony najbliższych. Nie mógł uratować matki od choroby, to będzie chronił tych, których trzyma blisko swojego serca teraz. W tym i Ciebie.
Zrobiłaś dla niego tak wiele, że nie potrafił tego określić słowami... Po prostu nie potrafił... Dostrzegłaś zamyślenie w jego oczach, po czym nagle zaczął wodzić wzrokiem po pustym pokoju i jakimś cudem jeszcze nie usiadł obok Ciebie... Może czekał na pozwolenie? Miał czasami swoje zagrywki... Z Mathiasa była cicha woda, której niewielu chciało dostrzec...
Ellie Griffith
Oczekujący
Ellie Griffith

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Cze 15, 2015 10:02 pm
Przez chwilę zaczęła zastanawiać się nad jego pytaniem. Z jednej strony musiała przyznać mu rację, bo faktycznie niezbyt często widywała go w otoczeniu wielbicielek. Co nie zmieniało faktu, że jakieś musiał mieć - wszak i ona, pomimo braku jakiejkolwiek subtelności, doceniała jego sposób bycia i osobowość. Nawet, jeżeli bardzo często potrafiła dokuczać mu z tego powodu i działać mu na nerwy, tak w głębi duszy zdecydowanie wolała spokojnych ludzi, którzy swoim zachowaniem potrafili na nią wpłynąć.
- Przecież nie muszą być Krukonkami! Kto wie, czy właśnie teraz jakaś grupka zakochanych po uszy pierwszoklasistek nie czai się przed wejściem?- rzuciła, starając się nadać swemu głosu złowieszczy ton.
- Może robią Ci zdjęcia z ukrycia i obwieszają sobie nimi dormitoria? Może chodzą za tobą krok w krok, a Ty po prostu ich nie zauważasz? Pomyśl, czy ostatnio nie dawałeś szlabanu jakiejś dziewczynce? Może ona wręcz marzy o chwili z Tobą... sam na sam...- rozgadała się, jak to miała w zwyczaju. Mathias mógł jednak dostrzec, że Ellie po prostu się wygłupia, bo zaraz to wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.
Ale tak na serio - musiał mieć jakieś wielbicielki.
- Zaraz zaraz, moim usposobieniu? Masz na myśli nieogar, nadpobudliwość i irytowanie wszystkich dookoła?- odezwała się, unosząc lekko brwi. Miała duży dystans do siebie i zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie na ogół mogło działać ludziom na nerwy.
Nie wygra z nią, to pewne. Nigdy się nie poddawała, dla samej idei walki o to, by jej słowo było tym ostatnim - wobec tego szybko pokiwała głową, najwyraźniej zadowolona z siebie. Znał ją, bardzo dobrze ją znał. Być może była otwarta w stosunku do wszystkich, jednak tak naprawdę niewielu ludzi dopuszczała do siebie. Mathias był jednym z nielicznych.
Zamilknęła, gdy ten skomentował tamto zdarzenie. W tym przypadku bardzo się różnili. Być może starała się zrozumieć ludzi i patrzeć na nich w nieco łagodniejszy sposób, jednak nie zawsze jej to wychodziło. Nie znajdywała wyjaśnienia dla bycia nieprzyjemnym i oschłym, nawet nie starała się by w logiczny sposób wyjaśnić, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Każdy skrywał swoje własne demony. Każdy miał jakieś zmartwienia w swym życiu. Nawet, jeżeli pozornie wydawało się, że niektórzy nie mieli najmniejszego problemu i ich życie było perfekcyjne.
Chociażby Mathias - w rzeczy, że był rodziną Ministra Magii, Prefektem Naczelnym, miał niesamowite osiągnięcia w nauce i plan na przyszłość. Jego matka nie żyła, z kuzynem miał dosyć oziębłe relacje. Ellie podobnie - wydawało się, że jest szczęśliwa, beztroska i wiecznie uśmiechnięta. Dobrze się uczyła, była Ścigającą Krukonów. Ale nie dosyć, że nigdy w życiu nie spotkała swoich rodziców, to na dodatek żyła ze świadomością że jej nie chcieli. Cały czas brakowało jej pieniędzy, nie mogła pozwolić sobie na wiele. Cóż.
- Nie chcesz usiąść obok?- zagadała, a kącik jej ust nieznacznie drgnął.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Cze 15, 2015 10:48 pm
W tym przypadku granie na nerwy było miłą zaczepką, niekiedy nawet słodką udręką, niczym złym czy przytłaczającym, to wszystko było na swój sposób urocze... Ehh... Lubił to w Tobie... A dzisiejszy jego humor potrzebował tego...
Nie otaczał się wielbicielkami... Bo przede wszystkim ich nie dostrzegał, jeśli takie były, a nawet jeśli, to nie były mu w głowie... Miał inne towarzystwo, które trzeba pielęgnować... Tak...
W sumie, to nawzajem na siebie wpływaliście... Twój temperament potrafił rozruszyć jego skostniały umysł, zaś jego spokój sprawiał, że nie porywałaś się aż tak z motyką na słońce, nie robiłaś sobie tyle krzywdy, ile byłabyś w stanie potencjalnie zrobić, hm? Brzmi to tak, jak gdybyście potrzebowali siebie... Przeciwności, które przyciągając się tworzą piękny, harmonijny, złoty środek.
Spojrzał się na Ciebie krzywo i uniósł jedną brew, kiedy wspomniałaś o pierwszoklasistkach... Serio...? Na Twoją złośliwość zareagował kolejnym rozbawieniem... Chyba już jego zły humor szlag trafił. Znowu go ogarnęłaś. W tym momencie było to dla Ciebie pestką, czyż nie?
- No niby nie muszą, no ale... Nie! Do pierwszoklasistek nie startuję! A poza tym jestem zbyt nudny... -
I znowu to samo... No ale tego ciężko się z niego pozbyć... Może kiedyś będzie miał więcej wiary w siebie, lecz w obecnym stanie nie doceniał się i wiecznie był z siebie niezadowolony, lecz nie truł już o tym tak,. jak kiedyś, że wręcz nie dawał Ci żyć tymi tekstami... Ale i z tym Twoja kocia natura poradziła sobie, prawda?
Uśmiechnął się kącikiem ust próbując się odgryźć na tekst o dormitoriach... Marny był z niego gracz w tych kwestiach, ale starał się.
Ehh... Lubił, kiedy się rozgadywałaś. Praktycznie zawszę Cię wysłuchiwał. Potrzebował tego. Byłaś i jesteś dla niego kimś, kogo nie mógł mieć... Zastępujesz mu kilka osób na raz... A to naprawdę coś, wiesz, Ellie?
- Może zajmij się swoimi fanami, moja droga, hm? Poza tym... Jak myślisz? Z kim lubię być sam na sam? -
Puścił subtelne oczko w Twoim kierunku, jego czarne oczy wręcz śmiały się do Ciebie zadając Ci w sumie to jakże retoryczne pytanie...
Ehh... No i musi to powiedzieć na głos, bo biedak nie da rady...
- Może właśnie to mi jest potrzebne, hm? -
Powiedział to już spokojniej i niewątpliwie był ciekawy Twojej reakcji na jego słowa... Wiele mówił w myślach, ale nieczęsto mówił do Ciebie takie rzeczy... W końcu nie był jakoś mocno pewny siebie czy śmiały, a tutaj coś takiego... Ewidentnie leżało mu to na sercu od jakiegoś czasu... Oj tak...
Może i działałaś na nerwy niektórym osobom, ale on się od Ciebie uzależnił... Nieważne w jaki sposób, ale się uzależnił... Za bardzo przywiązał się do tej kocicy, która w Tobie jest... Zbyt wiele czasu minęło, żeby móc się od Ciebie uwolnić... Pozostało jedynie zatopienie się w odmętach Twojego czaru i rozkoszowanie się każdą sekundą pełną pozytywnych emocji...
Mati jako jeden z niewielu miał z Tobą konkretniejszą relację i bardzo to doceniał... W końcu cały czas ubiera to w różne słowa teraz... Czego chcieć więcej, hm? Kocica dorobiła się swojego człowieka... ale może i swoistego opiekuna? On też potrzebował kogoś, do kogo mógł się przytulić, do kogo mógł się pożalić, kim mógł się zająć...
Kiedyś oddałby Sahirowi, lecz teraz był niekiedy nawet zbyt łagodny. Nie próbował zmieniać Ci myślenia. To byłoby wobec Ciebie nie w porządku. Po prostu, choć może właśnie tą nieustępliwość sobie też cenił?
Tak... Oboje nie mieliście aż tak różowo, niemniej niektórzy mieli gorzej. Nie zmienia to jednak faktu, że niedola zbliża ludzi, tak jest chyba w waszym przypadku, czyż nie? Mati Ci zawsze pomoże... Nawet pieniężnie, kiedy tylko będzie mógł. I wiedziałaś o tym doskonale. Czuł, że zasługujesz na wiele dobrego, bo w końcu nie było Ci dane tego też doświadczyć tak bardzo, jak można było.
Mawiają, że smutni ludzie nie chcą widzieć innych ludzi smutnych, bo wiedzą, jak to jest... Tak jest z nimi poniekąd, no nie?
Uśmiechnął się delikatnie, kiedy wybiłaś go z myśli i ochoczo przyjął Twoją propozycję. Po chwili usadowił się blisko Ciebie, po prawej stronie i spoglądał niczym pierwszy raz na ten pokój... To samo miejsce z innej perspektywy potrafi zupełnie inaczej wyglądać... Jak i Ty, Ellie... Westchnął rozmarzony, kiedy tak byliście bliżej siebie... Co krążyło znowu w jego głowie? Pewnie wiesz, co...
Ellie Griffith
Oczekujący
Ellie Griffith

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Cze 16, 2015 12:35 am
Miała chyba naturalną zdolność do wpływania na niego. Nie dawała po sobie tego poznać, jednak cieszyło ją to. Fakt, że potrafisz wpłynąć na czyjeś życie i nastrój jest mocno podbudowujący i dający dużo satysfakcji. Zarówno Mati jak i ona mogli śmiało uznać, że dogadali się pod względem osobowości i charakterów. Robili to właściwie z automatu, spontanicznie. To było piękne, gdy przy drugiej osobie mogłeś być sobą, a i tak dopełnialiście się niemal w każdej dziedzinie.
Powiedzmy, że się z nim droczyła. Sprawiało jej to niemałą frajdę, gdy w tak uroczy sposób się denerwował.
- Ty nie, ale co jeżeli one lubią starszych? Zresztą marudzisz, ja się z nudnymi ludźmi nie trzymam.- odparła, dając mu jasny i zrozumiały przekaz, że słowo to zdecydowanie do niego nie pasuje. Spokojny i opanowany głos rozsądku, to prawda, ale nie nudny. Być może brakowało mu spontaniczności, albo po prostu okazywał ją w nieco inny od Ellie sposób. Ale nad tym jeszcze możemy popracować.
Ha, ha, ona i wielbiciele? Nigdy w życiu. Jej aparycja w żaden sposób nie dopasowywała się do kanonu piękna, poza tym w szkole było tyle wil. A przy nich nigdy, przenigdy nie miałaby szans.
Może nie o tyle co miała niską samoocenę, bardziej chodziło tu o zdroworozsądkowe podeście. W tym przypadku była realistką, a nie optymistką.
- Jestem z nimi w stałym kontakcie, dostają ode mnie zdjęcia z autografami w zamian za odrobienie pracy domowej.- odparła, wzruszając lekko ramionami. Jej ton głosu sugerował, że żartowała.
Następne słowa wyjątkowo ją zaskoczyły. Na tyle silnie, że uniosła brwi i na moment zamilkła, zwyczajnie nie znajdując odpowiednich na tę okazję słów.
Raczej nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś faktycznie potrzebował jej pozytywnej energii. To znaczy wiedziała, że ma dobry wpływ na ludzi, jednak nikt nigdy otwarcie jej o tym nie mówił.
- Nigdy nie sprawiałeś takiego wrażenia. - odburknęła cicho, najwyraźniej speszona jego nagłym wyznaniem. Jakkolwiek mogło być ono bez znaczenia dla osoby trzeciej, tak ona wzięła je sobie do serca. Odwróciła nieznacznie głowę i przygryzła wargi, co dosyć naturalnym gestem, który wykonywała w chwilach, gdy nie wiedziała jak ma się zachować. A uwierz mi Mathi, takich momentów było naprawdę niewiele.
Czuła się źle z tym, że dopiero po tak długim czasie zaczynała doceniać co ich łączyło. Wcześniej zajęta była swoimi sprawami i nie traktowała tej relacji tak na poważnie. Chociaż nie, inaczej - lubiła go i szanowała, traktowała jak przyjaciela, jednak dopiero teraz zdawała sobie sprawę ile faktycznie dla niej znaczył.
Wyciągnęła się leniwie na sofie, starając się nie myśleć o tym teraz. Takie rzeczy były do przemyślenia w samotności, gdy miało się dużo wolnego czasu. To już nie była byle jaka sprawa.
- Niedługo kończysz szkołę.-zarzuciła niby to obojętnie. Chciała jednak skupić swe myśli na czymś innym stąd ta niezręczna zmiana tematu.
- Jak twoje odczucia?- dodała, zerkając na niego z lekkim uśmiechem.

Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Cze 16, 2015 7:48 am
Tak... Świadomość swej siły jest czymś, co niezwykle buduje, prawda? Na to wygląda, że charakterami się uzupełniali, a taki widok zawsze podnosi na duchu. Świadomość, że można do kogoś przyjść i przyjmie Cię z otwartymi ramionami... Tego wam obojgu było potrzeba, prawda?
Uniósł brwi zaskoczony na Twoje słowa. Znaczy... Nie chodzi o to, że nie spodziewał się takich słów z Twoich ust, ale... chociaż może i nie spodziewał się? Cholera go wie. Niemniej uśmiechnął się pod nosem na to chowając spojrzenie w podłogę. Drobna aluzja, a tak bardzo znacząca...
Stara się być głosem rozsądku, tylko często ma wątpliwości czy robi to tak, jak należy... Wykazał się teraz rozsądkiem na tej alejce? Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie... Nie umiał...
Tak... Ma swoje momenty, ale nie jest to na tyle zadowalający wynik, żeby sobie odpuścić. Zdecydowanie należy nad tym u niego popracować! Tyle dobrego, że daje Ci się obrabiać niczym szlifierz wydobywający ogień z diamentu...
Mati nie był zdecydowanym optymistą czy realistą, on starał się łączyć oba te podejścia w jedno, a jaki jest efekt, to widać na załączonym obrazku.
- Dlaczego ja jeszcze nie dostałem takiego zdjęcia? Muszę na nie jeszcze zapracować? -
Zaśmiał się cicho na Twoją odpowiedź i chyba wydał się, że jest Twoim fanem, heh... Fakt faktem w głowie marzyło mu się Twoje zdjęcie... żeby móc się do czego uśmiechać, kiedy Cię nie ma w pobliżu... Tak... Spoglądać na tą twarzyczkę, która wywołuje uśmiech na twarzy przypominając wspomnienia... Gdy będzie umiał czarować potężne patronusy w przyszłości, to będą one powstawały z waszych wspomnień, bez wątpienia.
Twoje milczenie było dla chłopaka ewidentnie intrygujące... Co takiego siedzi w Twoich myślach, skoro nie umiesz tego ubrać w słowa? Nie mówił tego zbyt często... Ale czasy są coraz trudniejsze, a czasu na pozytywy jest coraz mniej... Poza tym opuszcza szkołę, a ma jeszcze kilka niezałatwionych spraw... Jedną z nich właśnie próbuje ułożyć. Nie należał do bardzo śmiałych osób, ale stwierdził, że czas wyznań i szczerości jest teraz odpowiedni... Może pogrzeb i to wszystko nie zachęcało do tego, co się dzieje teraz u nich w Pokoju Wspólnym, ale z drugiej strony ktoś musi być przeciwwagą na wszędobylski smutek, prawda? We dwoje poradziliby sobie z tym wyzwaniem!
Westchnął, kiedy zobaczył Twoją reakcję, ale oczywiście pozwolił utonąć Ci w swoich przemyśleniach. Rzadko kiedy tak reagowałaś... Sam nie wiedział, co ma zrobić, więc spojrzał w Twoją stronę i z delikatnym uśmiechem odpowiedział.
- No nie... Ale czasem warto powiedzieć coś otwarcie, nie? Naprawdę doceniam to, że jesteś. Po prostu to chciałem powiedzieć... -
Mati poza tym nie chciał mówić tego wcześniej, bo... byłaś jeszcze zbyt młoda, żeby pojąć jego słowa... Teraz robisz się dojrzała nie tracąc przy tym swojego uroku i to był najlepszy czas na taką szczerość... Bo po prostu pojmiesz, o co mu chodziło. Tak... to nie jest byle co, potrzeba poukładać myśli w tym zakresie... Liczył się z tym, oczywiście. Sam się długo zbierał w myślach z tym wszystkim.
Kiedyś był już ofiarą uroku, ale uroku wili, był otumaniony i nie był sobą, tak naprawdę, choć myślał, że jest inaczej. Teraz jest inaczej, nadal jest swoistą ofiarą Twojego uroku, ale to było co innego... To jest trudne do opisania, tego się nie da ubrać w słowa... To się po prostu czuje...
Szkoła... W końcu poruszyłaś ten temat... Przytaknął powoli jakoby potwierdzając swoje obawy, że ten temat prędzej czy później się pojawi. I się pojawił.
Opuścił głowę nieco, kiedy tak na Ciebie spoglądał i... Zastanawiał się, jak ma odpowiedzieć na to pytanie. Co chcesz usłyszeć... Pokręcił głową i zebrał się w sobie na odpowiedź, której najwyraźniej potrzebowałaś.
- Szczerze? Nie chciałbym stąd odchodzić... Przywiązałem się do paru rzeczy i osób, które ciężko mi będzie opuścić... Mógłbym zostać praktykantem i nauczycielem po ukończeniu szkoły, ale nie dam rady tutaj nauczyć łamania zaklęć... za mało osób to praktykuje w Hogwarcie... -
Po czym podniósł twarz, spojrzał Ci w oczy pełny... niepewności w swojej odpowiedzi. Nie chciał myśleć o tym, ale... zmusiłaś go do przemyśleń. Może i lepiej?
- Ciężko będzie mi stąd odejść... Chciałbym zostać jeszcze rok czy dwa... Z drugiej strony więcej będę mógł działać, kiedy skończę szkołę. Chciałbym zostać łamaczem klątw w Banku Gringotta, a potem założyłbym własny interes, a potem szkółkę może? -
Uśmiechnął się niepewnie kącikiem ust mówiąc o swoich ambicjach, lecz czym jest sukces, gdy nie masz z kim się nim podzielić? Chyba tą myśl chciał przekazać poprzez czarne zwierciadła jego duszy.
- Jednocześnie chcę i nie chcę stąd odejść... Nie chcę o tym myśleć... Nie teraz... -
Tak było najłatwiej to określić. Wiele zyska, ale i wiele straci... Ewidentnie boi się o wasz kontakt w przyszłości, ale wiesz, że zrobi, co w jego mocy, żeby go nie stracić... Poza tym widzi w Tobie kogoś niezwykle ważnego, a takie osoby trzyma bardzo blisko siebie... Jesteś dla niego oparciem i chce się za to odwdzięczyć.
Tego nie powie, ale o własnym interesie myślał również z myślą o Tobie, żeby móc Ci pomóc, kiedy na Ciebie przyjdzie czas, bo w końcu majątku wielkiego nie masz, a jeśli miałabyś przyjąć taką pomoc, to najprędzej przyjęłabyś ją od niego... Miał lepiej pod tym kątem, Ty nie. Dlatego też myśli o tym, żeby ułatwić Ci przynajmniej start, kiedy na Ciebie przyjdzie czas... Nawet przez myśl przeszła przyszłość, w której pracowalibyście razem... Może to i wydaje się zabawne albo nierealne w obecnej chwili, ale wywołało to u niego lekki uśmiech na twarzy, który mogłaś dostrzec...
Westchnął cicho i bez słowa oparł głowę lekko o Twoje ramię... Co mu siedzi w głowie?

Ellie Griffith
Oczekujący
Ellie Griffith

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Cze 16, 2015 10:10 pm
Ellie raczej nie ukrywała tego co myśli i potrafiła walić prosto z mostu. Często jej słowa były przesadne, momentami potrafiły obrazić co wrażliwszą osobę, jednak ona wchodziła z założenia, że najgorsza prawda jest lepsza od najgorszego kłamstwa. Był tylko jeden jedyny aspekt, z którym faktycznie miała problem.
Uczucia.
O ile potrafiła poinformować kogoś, że jest kretynem i lepiej żeby trzymał się od niej z daleka, tak często walczyła sama ze sobą by przekazać drugiej osobie, ile faktycznie dla niej znaczy. Nie chodziło tu tylko o coś głębszego, nawet w przypadku przyjaźni o jej uczuciach względem innych mówiły gesty, a nie słowa. Ellie to strasznie zabawne i skomplikowane stworzenie - jej zachowania były pozbawione logiki i sensu, stąd często potrafiły zaskakiwać.
Prychnęła, gdy ten zagadał o zdjęcie.
- Wolałabym wspólne. Dostanie specjalne miejsce na półce. Gdy już skończysz szkołę a ja będę miała ochotę coś przeskrobać, zerknę na nie, żebyś pogroził mi palcem. Wiesz, jak rasowy pan Naczelny Prefekt...- rzuciła z lekkim rozbawieniem. Ale fakt, dziwne, że jeszcze nie mieli razem zdjęcia. Ellie nie uważała się za osobę fotogeniczną, mimo to na widok aparatu zawsze starała się zwrócić na siebie uwagę.
Spoważniała, gdy temat zmienił się na coś mniej żartobliwego. Wkraczali na niepewne grunty, które w przypadku Ellie były nieodkryte. Wtedy też jej system obronny krzyczał, by zatrzymać się i zwolnić, zmienić temat, odwrócić uwagę Jego i swoją. Pewne rzeczy musiała przemyśleć w samotności. Być może podświadomie obawiała się, że jedno niepotrzebne słowo, jeden głupi, zbędny gest, a wszystko to nad czym pracowali, cała ich relacja ulegnie zniszczeniu.
Najprawdopodobniej dlatego postanowiła pominąć milczeniem jego słowa i skupić się na fakcie, że niebawem rozstaną się.
- Może przez swoje zaangażowanie i zdolności potrafiłbyś zachęcić wielu uczniów do podjęcia nauki tej dziedziny? Tego nie wiesz. Masa talentów się ukrywa i nie ujawnia. Być może potrzeba większej inicjatywy.- odezwała się, a jej głos był spokojny i poważny. Wbrew pozorom, Ellie potrafiła zachowywać się inaczej, niż tylko wygłupiać się i żartować.
Pokiwała w zamyśleniu głową. Jego plan brzmiał na rozsądny.
- To mogłoby się udać.- dodała, kiwając głową z aprobatą. Przynajmniej był oryginalny ze swoimi zainteresowaniami.
Ona chciała nakopać masę Śmierciożerskich tyłków i zmienić głupie myślenie czystokrwistych rodów. Pokazać, że nie tylko ci, którzy mugoli znają tylko z obrazka mogą stać się kimś wyjątkowym. Choć nie uważała siebie za kogoś niesamowitego, w głębi serca wierzyła, że ciężką pracą będzie w stanie zrobić coś ponad.
Gdyby tylko dowiedziała się, że Mathias chciałby wspomóc ją finansowo, najprawdopodobniej na samym początku roześmiałaby się z niedowierzaniem. A potem, zamiast przyjąć pomoc, jak to każdy normalny człowiek zrobiłby, ona dostałaby furii. Być może złość była nieuzasadniona, jednak Ellie miała swoje powody.
Chciała być samodzielna. Chciała pokazać, że nawet z najmniejszymi dochodami będzie w stanie poradzić sobie równie dobrze co ktoś z bogatego domu. No i przede wszystkim - ona nie myślała o sobie jak o kimś biednym, nie chciała też by ktoś inny patrzył na nią w ten sposób.
Kiedy ten położył głowę na jej ramieniu, ona nieznacznie drgnęła, odwracając głowę i obdarzając go spojrzeniem, Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie za wygodnie Ci?- rzuciła, jednak w jej głosie pobrzmiewała przyjemna dla ucha nuta.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Cze 17, 2015 8:22 am
Jak było z Matim? Różnie. Raz mówił wprost, co myślał, a raz zostawiał te myśli dla siebie. Nie było reguły, wszystko zależało od danej sytuacji... chwili. Uczucia są jednym z tych czynników, które sprawiały, że chłopak nabierał niepewności, jak się zachować. Ryzyko utraty czegoś, co się budowało latami, lecz z drugiej strony szansa na pogłębienie relacji... Nie jest to takie proste do określenia, co zrobić... Serce podpowiada, żeby zaryzykować, zaś umysł karze czekać. Jak pogodzić jedno i drugie? Czy jest to możliwe?
Gesty, nie słowa... Tak... Gesty mają większą moc, niż słowa. Chociażby fakt, że pozwala się komuś na bycie blisko, to już jest coś znaczącego, czyż nie? Fakt, że się uśmiechasz przy kimś. Takie gesty mają moc i żadne słowa nie zastąpiłyby je. Gesty są naturalne, niewymuszone w tym przypadku. Są piękniejsze od słów.
Uniósł brwi zdumiony Twoimi słowami, lecz nie był nimi zdziwiony, zaczerwienił się na polikach od zawstydzenia. Ehh... To było bardzo miłe...
-Wiesz, że ja też? Ty. Będziemy mieli ołtarzyki dla siebie! Mogę Ci grozić palcem, ale wiesz, że nie potrafię tak na dłuższą metę... Prędzej bym pokręcił głową i się do Ciebie uśmiechnął. Ale skoro mam być dla Ciebie Panem Prefektem, to ja zamawiam... -
Próbował mimo wszystko wybrnąć z zawstydzenia, bo w końcu uczyłaś go pewności siebie, prawda? Twoje nauki nie idą w las, moja droga, a po chwili zastanowienia dopowiedział.
- Kotkę, o! Będziesz mnie tykać łapką, jak będę smutny, hm? No chyba, że masz lepszy pomysł. -
Uśmiechnął się kącikiem ust ciekawy tego, co powiesz na jego słowa. Będziesz go tykać łapką czy wolisz go obdarować swoim uśmiechem, a może przytulić, żeby podbudować na duchu? Każda jedna rzecz mu pomagała, więc masz w czym wybierać, może sama wymyślisz coś bardziej w Twoim stylu, kto wie?
Nie oszukujmy się, ale jesteś kotką, a on lubił, kiedy siadałaś mu na kolanka, dawałaś swoje ciepełko, a kiedy delektował się Twoim futerkiem, to było wtedy siódme niebo... A kiedy jeszcze było dane mu słyszeć Twoje mruczenie, to była po prostu bajka...
Bajka...
Nietrudno było zauważyć, że ominęłaś temat, więc przestał o tym mówić... Nie chciał, żebyś czuła się niepewnie. Niemniej podsunął Ci myśl, z którą postanowiłaś przeprowadzić konfrontację w samotności. Dobrze. Zrób to po swojemu. On Ci przecież nie zabroni. Nie potrafiłby...
I dlaczego rozstania? On opuści jedynie szkołę, jeśli nie znajdzie sposobu na zostanie tutaj, a poza tym... Zawsze macie siebie w serduszkach, a i zdjęcia, które postanowiliście sobie zrobić będą sprawiać, że będziecie blisko siebie, więc...
Nie.
Nie rozstajecie się.
Jeszcze nie.
Westchnął cicho, kiedy kontynuowałaś temat jego odejścia... Nie chciał tego postrzegać tak, że rozstajecie się... Wolał o tym myśleć tak, że przygotuje Ci start, kiedy Ty opuścisz to miejsce... Wolał myśleć o tym tak, że się nie rozstajecie. Poza tym Hogs jest niedaleko, więc moglibyście się tam spotykać, jeśli nie w Hogwarcie...
- Porozmawiam może z Profesorem Dumbledore'em i poproszę go o opinię na ten temat... -
To jest dobra myśl, żeby porozmawiać o tym z Dyrektorem. W końcu Mati był mimo wszystko lubiany w gronie nauczycielskim, więc... Może coś dałoby się ugrać? Trzeba być dobrej myśli, ale jeśli rozmowa nie wypali, to będziecie mieć Hogs i zdjęcia, może po drodze coś nowego się wymyśli?
Przytaknął nieco mechanicznie na Twoje potwierdzenie i żył tą nadzieją, że się uda.
- Oby... Trzeba być dobrej myśli, nie? -
Oryginalny był i miał nadzieję, że na tym się nie skończy. W kwestii skopania tyłka śmierciożercom, to oboje byliście tego samego zdania w zasadzie, niemniej Mati... Ehh, nieważne...
W każdym razie on nie uważa Cię za biedną czy gorszą.
NIE!
Domyślał się, jak byś zareagowała na jego plan finansowy, dlatego otoczył to zasłoną milczenia. Wyszłaby z tego kłótnia, a to było ostatnie czego wam obojgu życzył... Pomoże Ci w odpowiednim czasie i tyle. Dasz mu uśmiech tym, że pozwolisz sobie pomóc finansowo.
Pieniądze się dla Ciebie znajdą... O to się nie martw...
Chciałaś być samodzielna i będziesz. Mati Cię nie zniewala, ani nic! Jesteś dla niego kimś bliskim, a on bliskim chce pomóc. Świat bez pieniędzy nie dał rady funkcjonować, więc potrzeba ich... Los nie obdarzył Cię najlepszym startem, więc Mati po prostu chciałby to zmienić chociaż trochę... Jeśli mu się nie uda spełnić swoich marzeń, to nadzieję pokłada w Tobie, wiesz? Dlatego wiele rzeczy robi z myślą o Tobie, przede wszystkim...
Westchnął głęboko na tą myśl, a kiedy tylko rzuciłaś żartobliwie tekst, to znowu skorzystał z Twoich nauk i ośmielił się w Ciebie wtulić.
- Nie narzekam. -
Zachichotał cichutko. Chyba jesteś jedyną osobą, przy której jest taki potulny i spokojny...
Mmm... Futerko... Miłe... Taaak...
Wtulił się w Ciebie lekceważąc obitą szczękę. Wtulił się, jak w ostatnią deskę ratunku i w sumie tak było. Zapobiegałaś temu, że chłopak by się podłamał po tamtejszym spotkaniu na alejce i nie był załamany ostatnimi wydarzeniami.
Nie ma nic... Tylko Ty...
Wystarczyło, że jesteś i był oazą spokoju...Widziałaś, jak zamknął oczy i zatonął... Zatonął w marzeniach, w których najprawdopodobniej byłaś Ty...
Chcesz to przerwać czy zatoniesz razem z nim?
Sherisse Rhian
Oczekujący
Sherisse Rhian

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 04, 2015 2:22 am
/ inna sesja
Sen jest dla ludzi. Jednak sen z policzkiem przylepionym do wcześniej świeżo zapisanego atramentu na niegdyś czystym, gładkim i dotychczas nieubrudzonym pergaminie nie należał już do zwyczajnej codzienności. Pokój Wspólny Krukonów pogrążony był w mroku. Opustoszał, czekając na to, aż mieszkańcy domu Roveny Ravenclaw zbudzą się, by godnie reprezentować błękitne barwy. Tylko jedna zbłąkana dusza tej nocy nie dotarła do swojego łóżka. Sherisse Rhian poprzysięgła sobie, że nie pójdzie spać, dopóki nie skończy eseju na eliksiry dla profesora Slughorna. Nie mogła zapomnieć ostatniej lekcji, na której nie dość, że została upomniana przez nauczyciela to jeszcze nie udało jej się dobrze uwarzyć eliksiru Euforii. Pamiętała jednak, że tego dnia był wtorek, czyli jak w każdy wtorkowy wieczór korzystała z kominka w Pokoju Wspólnym, by użyć proszku Fiuu i przenieść się częściowo do swojego domu w Irlandii, gdzie czekały na nią jej trzy młodsze siostry, z którymi nie mogła się nigdy nagadać. Jednak, aby to zrobić, musiała przeczekać, aż wszyscy Krukoni udadzą się już na zasłużony spoczynek. Zwyczajne rozmowy, które miały trwać nie więcej niż kilkadziesiąt minut przeciągały się niespodzieanie, tak, że gdy Sherisse wydobyła głowę z kominka, dochodziła już północ. Nie wiedziała co ją tknęło, by zamiast pójść spać, rozpocząć pisanie pracy na temat eliksiru Euforii. Nie był to jednak zbyt szczęśliwy pomysł i gdy zapisała wąskim i starannym pismem kilka akapitów na rolce pergaminu, głowa sama jej się osunęła. Na końcu ostatniego zdania pojawił się malowniczy kleks, jednak został przykryty włosami, z których zsunęła się do połowy gumka do włosów. Policzek dziewczyny wylądował na otwartej książce, zagniatając środkowe strony. W takiej pozycji przespała całe półtora godziny, niewzruszona na niewygodę, ponieważ zmęczenie wzięło nad nią górę. Coś jej się przyśniło, a z ust wydobył się niezrozumiały bliżej pomruk.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 04, 2015 2:52 am
Zmierzając samotnie do dormitorium Ravenclawu, Irytek nawet nie skrywał się przed ewentualnymi balującymi do późna Krukonami i bezceremonialnie wleciał do ich pokoju wspólnego. Miał trochę nadzieję na nakrycie uczniów na rozróbach, głupich zabawach czy potajemnych spotkaniach po północy, ale zarazem zupełnie nie zdziwiła go panujące tu cisza i spokój. To w końcu przytulne mieszkanko największych kujonów tej szkoły i nawet te nieliczne wyjątki od reguły miały na tyle sprytu by chować się, i to wyjątkowo skutecznie, przed wzrokiem innych, unikając tym samym ewentualnych kłopotów. Poltergeist westchnął rozczarowany, rozglądając się za pozostawionymi na widoku pracami domowymi, którym mógłby przynajmniej dodać nieco finezji (i od cholery kreatywnych rozwiązań oraz odpowiedzi, niekoniecznie sprawdzających się w praktyce i akceptowanych przez profesorów). Po dokładniejszym przyjrzeniu się pomieszczeniu, dostrzegł leżącą plackiem na biurku dziewczynę i nie mając nic lepszego do roboty, podleciał do niej zaintrygowany. Jej głowa spoczywała na częściowo zapisanym pergaminie. Rudzielcowi od razu wpadło do łepetyny kilka dobrych żartów na taką okazję, ale uznał, że poczeka z nimi na Pottera. Wpierw jednak przybrał fizyczną formę, w ciemności nie rozpoznając tylko połowicznie odsłoniętej twarzy. Złapał czoło nastolatki i uniósł jej głowę, nachylając się i przypatrując jej rysom. To co zobaczył wygrało wszechświat.
- Iirofue riskile... - przeczytał z jej policzka i parsknął śmiechem. Nawet trochę za głośno, bo usłyszał skrzypienie łóżka i choć stawiał na kręcącego się w wyrze dzieciaka, na wszelki wypadek zrezygnował ze swojej cielesności. Miał na tym punkcie fobię odkąd Jamesowi udało się go złapać, chociaż wytworzony tym sposobem mechanizm obronny działał bardziej podświadomie, niż z jego własnej woli. Huk uderzającej o biurko głowy zmusił nieostrożnego, ale przede wszystkim nieproszonego gościa do zasłonięcia twarz z zażenowania. Ciekawe czy głupota jest zaraźliwa? Bo chyba łyknął jej trochę od spędzania zbyt dużej ilości czasu z pewnym gryfonem... A skoro o nim mowa! Miał otworzyć mu przejście "od razu jak się tam zjawi". Cóż. Lepiej późno niż wcale, prawda? Podleciał do wejścia i uchylił je, gestem ręki nakazując Jamesowi zachowanie ciszy.

[otwarcie wejścia do dormitorium Krukonów od środka]
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 04, 2015 2:01 pm
W kwesti hałasu z dormitorium Irytek niestety się mylił. Nie był to kręcacy się w wyrze dzieciak, ale Krukonka, która nie za bardzo mogła zasnąć, a dziwne hałasy z salonu trochę ją niepokoiły. Skoro i tak nie dane jej było zaznać snu w najbliższej przyszłości wstała z łóżka, zarzucając na siebie szlafrok. Kto wie kto tam przebywa? Przeczesała włosy palcami, ale z racji tego, że nie spała czarne kosmyki nie poplątały jej się jeszcze od kręcenia się w łózku podczas snu. Nacisnęła klamkę, a drzwi bezdźwięcznie uchyliły się, ukazując schodki prowadzące do Pokoju Wspólnego. Zeszla dość zdecydowanie, domyslając się, że to raczej jeden z uczniów jeszcze nie śpi, próbując zapewne dokończyć swoje prace domowe na następny dzień. Kiedy przekroczyła próg salonu stwierdziła, że chyba za bardzo się nie myliła.
- Sherisse? Coś się dzieje? Słyszałam jakieś hałasy - powiedziała, spoglądając w nieco zdezorientowaną twarz Krukonki z VI roku. Wyglądała jakby przed chwilą się obudziła, atrament odbił jej się na policzku, zostawiając na nim niezrozumiałe teraz słowa. Rzuciła jeszcze okiem na Pokój Wspólny. Nikogo innego tu nie było, ale jej uwagę zwrócił otwarte drzwi.
- Ktoś tu był? - zapytała jeszcze, zanim podeszła do drzwi i zamknęła je starannie. Dziwne było, że ktoś nie zwrócił uwagi na otwarte drzwi, kiedy wchodził... lub wychodził z salonu. Usiadła w fotelu obok, spoglądając pytająco na Sherisse. Znały się, to oczywiste, w końcu ten sam dom, Dasza była tylko rok młodsza od panny Rhian.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Lip 04, 2015 2:51 pm
Zanim Irytkowi udało się otworzyć drzwi do Pokoju Wspólnego Krukonów, spędził tam parę ładnych minut, zapewne skupiając się na zwiedzaniu tajemniczych zakamarków dormitoriów lub też dokuczając jakimś niedobitkom, które nie trafiły do swych łóżek. James w tym czasie spędził bardzo produktywnie czas, nie tylko siedząc na schodku i wgapiając się w ścianę przed sobą. Dwukierunkowe lusterko po raz kolejny okazało się rzeczą nieocenioną. Było niewielkie i zupełnie zapomniał, że znajdowało się w jego kieszeni. Wsunął dłoń do środka, natrafiając na ów przedmiot i uśmiechnął się pod nosem. Podniósł się z miejsca i zszedł kilka kroków niżej, by strażnik domu „niebieskich” nie dosłyszał jego głosu. Wtedy wypowiedział do swojego odbicia w lusterku pewne magiczne słowo i wcale nie brzmiało jak „Lustereczko, powiedz przecie...”
- Syriusz! – Wypowiedział głośnym szeptem, zaglądając przez balustradę czy ktoś się nie zbliża. Po krótkiej chwili ponowił próbę, aby się upewnić, czy przyjaciel usłyszał. – SYRIUSZ! – Powtórzył, a wtedy po drugiej stronie odbicia pojawiła się znajoma twarz samego Syriusza Blacka. – Obudziłem Cię? – Spytał, unosząc brew do góry, tak jakby dziwne było to, że o trzeciej nad ranem ktoś spał. Łapa odpowiedział mu, a wtedy James po krótce przedstawił mu relację z tego co wydarzyło mu się tej nocy. Powiedział mu też gdzie się właśnie znajdował – na schodach prowadzących do Wieży Ravenclawu – i co zamierzał zrobić – wejść do Pokoju Wspólnego Krukonów dzięki uprzejmości Irytka, który miał go tam wpuścić. Syriusz, cóż to był za człowiek. Rogacz dał mu całe 4 minuty na dotarcie do celu, a ten pojawił się w niecałe dwie. Widząc nadchodzącego Gryfona, James wyszczerzył zęby w uśmiechu i dał mu sygnał gdzie się znajduje. Po chwili obaj znajdowali się już pod peleryną-niewidką. Więc kiedy Irytek otworzył wrota, obaj wemknęli się do środka. Od razu odsunęli się od wejścia, kiedy w stronę drzwi ruszyła Dasza, by je zamknąć. Niestety nie zdążyła zapobiec temu co już się stało. James znał ją z imienia, ponieważ jako kapitan drużyny przeciwnej dokładnie śledził skład każdej drużyny w Hogwarcie. No i wspólne mecze również zobowiązywały do tego, by chociaż trochę się kojarzyć. Dziewczyna jednak nie mogła podziwiać jego przystojnej facjaty, bo ani on ani Syriusz nie wyszli spod peleryny. Odprowadził młodą Krukonkę spojrzeniem, a wtedy zobaczył, że nie tylko ona jeszcze nie spała. W drugim fotelu siedziała inna dziewczyna, podobno nowy nabytek ich drużyny, wyglądała trochę dziwacznie z atramentem na policzku. Chyba nikt nie zwrócił jej uwagi, że jest brudna na twarzy, bo wyglądała jak błogo nieświadome dziecko, które dopiero ktoś obudził. James musiał powstrzymać chichot, zaciskając sobie dłonią usta.
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 9 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach