Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Mistrz Labiryntu
Gwiezdne Wejście
Czw Lut 16, 2017 7:21 pm
Każdy, kto planuje się bawić na balu powinien na chwilę tutaj przystanąć i poczekać na sprawdzenie przez woźnego bądź opiekunów domu. W końcu nie można pozwolić by ktoś wniósł coś niedozwolonego bądź wszedł w nieodpowiednim stroju na zabawę. Każdy, kto się pojawi usłyszy zresztą magiczne fanfary bądź surową krytykę, które mają na celu ułatwić zadanie panu Filchowi, nie będącego na bieżąco z obecną modą.
Oprócz tego panie otrzymują niewielkie, przewiązane wstążką bukieciki, które wplatają we włosy lub przywiązują do nadgarstka oraz podwiązki czystości koloru fioletowego. Panowie natomiast dostają jedwabne chusteczki, które umieścić powinni w butonierce.
Należy mieć się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, kiedy magiczny aparat dopadnie daną osobę.
Oprócz tego panie otrzymują niewielkie, przewiązane wstążką bukieciki, które wplatają we włosy lub przywiązują do nadgarstka oraz podwiązki czystości koloru fioletowego. Panowie natomiast dostają jedwabne chusteczki, które umieścić powinni w butonierce.
Należy mieć się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, kiedy magiczny aparat dopadnie daną osobę.
- Giotto Nero
Re: Gwiezdne Wejście
Sob Lut 18, 2017 12:25 am
♪♪♪ Ryba pływa pod wodom, i gapy się na ynne rybky. Jeba sobie rybowe cipky, albo jeba analnie menskie rybky. Jeżeli nie jest irańskom rybom, bo tam to nie jest pozwolone. Ale ja tam kurwa nie, obchodziem się, bo ta ryba roby co chce. Bo to ktoś, rybe wyłowy i tom rybe, ktoś tam zje. I kiedy ryba tam leży na talerzu, kto o niej kurwa obchodzi się, kto obchodzi się ♪♪♪. No już kurwa, chcieliście ten bal, no to teraz wam zrobię taki bal, że normalnie będą was zbierać z parkietu szufelkami. Z tą właśnie piosenką w głowie Giotto tańczył sobie w dormitorium, szykując się do lokalnej potańcówki znanej jako Bal Pożegnalny. Wszystkie zamówione rzeczy przybyły do niego kilka dni wcześniej, dzięki czemu mógł spokojnie przygotować wszystko już zawczasu, żeby w tym przepięknym dniu narzucić na siebie elegancki strój, jakieś dodatki i oczywiście alkohol, który chciał w pierwszej kolejności spakować już do żołądka. Ostatecznie jednak Enzo zakupił sprytne skrytki jako dodatek do szaty i Ślizgon przelał wszystko do piersióweczki, która z kolei została schowana do specjalnej kieszonki. Kilka razy pokręcił ramionami i lekko poluzował krawat, który ewidentnie mu przeszkadzał. Spojrzał, czy wszystko jest ok, czy aby na pewno nie założył czegoś na odwrotną stronę i gdy okazało się, iż nic nie spierniczył, westchnął lekko, przeżegnawszy się w myślach.
Wyszykowany, przygotowany mentalnie i co najważniejsze - głodny wrażeń, Nero wyszedł z dormitorium Slytherinu i powędrował (a jakże) na samą górę, w stronę pokojów należących do Gryffindoru. Umówił się przecież z Charlotte, że po nią przyjdzie, więc może być zły tylko i wyłącznie na siebie, że musi zaginać na górę, zamiast umówić się z nią na przykład przed samym wejściem. Z drugiej strony, droga minęła mu szybko, a i porę wybrał taką, że oczywiście wszyscy w szkole dopiero szykowali się na imprezę, zatem nie musiał ciskać się na schodach.
Spokojnie szedł, gdy nagle zobaczył, jak poluzowany wcześniej krawat zaczyna się rozwiązywać, będąc zapewne źle zawiązanym już od samego początku. Chłopak szybko złapał go, gdy ten sprytnie opadał na ziemię i przymknął oczy, wzdychając lekko. Zajebiście, pomyślał i stanął już w umówionym miejscu, kilka metrów od wejścia do dormitorium Gryffindoru, o umówionej godzinie, czekając na Macmillan.Zobaczywszy ją, mało nie padł z wrażenia, ale z drugiej strony, spodziewał się właśnie takiego widoku.
- Wow... - zdążył tylko wydukać, nie mogąc wysilić się na jakiś dużo lepszy komentarz, chociaż z pewnością Macmillan nie wymagała od niego nie wiadomo czego, dobrze wiedziała, że był pod wrażeniem i te "wow" wyrażało więcej, niż tysiąc słów, a raczej komplementów.
Przez chwilę stał zapatrzony całkowicie w nią, gdy nagle cała ta fascynacja zeszła na dalszy plan. Brunet pokazał siódmoklasistce rozwiązany krawat i westchnął lekko.
- Pomożesz mi? - spytał cicho, nie chcąc się tłumaczyć z tego, że najwięcej czasu spędził właśnie na zawiązaniu tego szajsu, który i tak nie chciał współpracować. Było mu trochę głupio, że nie mógł sobie z tym poradzić, ale z drugiej strony wolał oszczędzić sobie gadania woźnego i reszty pilnujących, którzy wytknęliby mu ten karygodny błąd w odzieniu. Z resztą chyba kilka minut ich nie zbawi.
Powiadają, że na taką imprezę warto modnie się spóźnić. Nero wyszedł z kompletnie innego założenia i postanowił przyjść o czasie, by po pierwsze - zająć najlepsze miejsca, a po drugie - by ominąć wszystkie te kolejki uczniów czekających na sprawdzenie ich strojów. Nie przeciągając zatem chwycił swoją partnerkę za rękę i sprowadził ją na sam dół do Wielkiej Sali, w którym miał się odbyć Bal Pożegnalny uczniów klas siódmych.Uśmiechnął się kącikiem ust w stronę Gryfonki i widząc jak Filch razem z opiekunami domów przeszukują kolejnych uczniów, westchnął lekko, dostrzegając, że przyjdzie im poczekać jeszcze te kilka chwil.
Gdy w końcu nadeszła ich kolej, Giotto stanął pewnie i poczekał na wszystko to, co musi zostać sprawdzone, nie robiąc przy tym żadnych kłopotów, wszakże wszystko miał tak skitrane, jak Charlotte swoje dokumenty o wypierdoleniu ze studiów - nie znajdą tego nawet za tydzień. Co jakiś czas zerkał w stronę partnerki, która w tym czasie również była przeszukiwana, chciał bowiem u jej boku przekroczyć próg sali. W końcu to było jej święto.[/color]
Wyszykowany, przygotowany mentalnie i co najważniejsze - głodny wrażeń, Nero wyszedł z dormitorium Slytherinu i powędrował (a jakże) na samą górę, w stronę pokojów należących do Gryffindoru. Umówił się przecież z Charlotte, że po nią przyjdzie, więc może być zły tylko i wyłącznie na siebie, że musi zaginać na górę, zamiast umówić się z nią na przykład przed samym wejściem. Z drugiej strony, droga minęła mu szybko, a i porę wybrał taką, że oczywiście wszyscy w szkole dopiero szykowali się na imprezę, zatem nie musiał ciskać się na schodach.
Spokojnie szedł, gdy nagle zobaczył, jak poluzowany wcześniej krawat zaczyna się rozwiązywać, będąc zapewne źle zawiązanym już od samego początku. Chłopak szybko złapał go, gdy ten sprytnie opadał na ziemię i przymknął oczy, wzdychając lekko. Zajebiście, pomyślał i stanął już w umówionym miejscu, kilka metrów od wejścia do dormitorium Gryffindoru, o umówionej godzinie, czekając na Macmillan.Zobaczywszy ją, mało nie padł z wrażenia, ale z drugiej strony, spodziewał się właśnie takiego widoku.
- Wow... - zdążył tylko wydukać, nie mogąc wysilić się na jakiś dużo lepszy komentarz, chociaż z pewnością Macmillan nie wymagała od niego nie wiadomo czego, dobrze wiedziała, że był pod wrażeniem i te "wow" wyrażało więcej, niż tysiąc słów, a raczej komplementów.
Przez chwilę stał zapatrzony całkowicie w nią, gdy nagle cała ta fascynacja zeszła na dalszy plan. Brunet pokazał siódmoklasistce rozwiązany krawat i westchnął lekko.
- Pomożesz mi? - spytał cicho, nie chcąc się tłumaczyć z tego, że najwięcej czasu spędził właśnie na zawiązaniu tego szajsu, który i tak nie chciał współpracować. Było mu trochę głupio, że nie mógł sobie z tym poradzić, ale z drugiej strony wolał oszczędzić sobie gadania woźnego i reszty pilnujących, którzy wytknęliby mu ten karygodny błąd w odzieniu. Z resztą chyba kilka minut ich nie zbawi.
Powiadają, że na taką imprezę warto modnie się spóźnić. Nero wyszedł z kompletnie innego założenia i postanowił przyjść o czasie, by po pierwsze - zająć najlepsze miejsca, a po drugie - by ominąć wszystkie te kolejki uczniów czekających na sprawdzenie ich strojów. Nie przeciągając zatem chwycił swoją partnerkę za rękę i sprowadził ją na sam dół do Wielkiej Sali, w którym miał się odbyć Bal Pożegnalny uczniów klas siódmych.Uśmiechnął się kącikiem ust w stronę Gryfonki i widząc jak Filch razem z opiekunami domów przeszukują kolejnych uczniów, westchnął lekko, dostrzegając, że przyjdzie im poczekać jeszcze te kilka chwil.
Gdy w końcu nadeszła ich kolej, Giotto stanął pewnie i poczekał na wszystko to, co musi zostać sprawdzone, nie robiąc przy tym żadnych kłopotów, wszakże wszystko miał tak skitrane, jak Charlotte swoje dokumenty o wypierdoleniu ze studiów - nie znajdą tego nawet za tydzień. Co jakiś czas zerkał w stronę partnerki, która w tym czasie również była przeszukiwana, chciał bowiem u jej boku przekroczyć próg sali. W końcu to było jej święto.[/color]
- Charlotte Macmillan
Re: Gwiezdne Wejście
Sob Lut 18, 2017 1:03 am
Lotta miała bardziej cenzuralne rytmy w głowie, co wcale nie sprawiało, e to były jakieś walce, polonezy i inne tego typu melodie, a gdzie tam, panie. Coś tam sobie jednak nuciła pod nosem ucierając się, walcząc z włosami i z makijażem, nad którym chyba spędziła najwięcej czasu, wszystko chcąc dopracować idealnie, tak aby nie było żadnej rysy na jej nieskazitelnym wyglądzie. I chyba jej się udało, taką przynajmniej miała nadzieję gdy przeglądała się w lustrze, uważnie lustrując swój wygląd od góry do dołu. Tragedii nie było, to musiała przyznać, prezentowała się znacznie lepiej niż na co dzień, tego też nie dało się ukryć, ale raczej w tytuł królowej balu nie celowała. Chciała tylko dobrze się bawić i miło wspominać ten dzień. A raczej wieczór. Mniejsza.
Co chwilę sprawdzała nerwowo godzinę, chcąc się upewnić, że się nie spóźni, chociaż prawdę mówiąc daleko nie miała. Ale wszystko było z nią możliwe, dlatego też wolała trochę wcześniej zacząć schodzić ze schodów, jeszcze dwa razy oczywiście się wracając, a to po medalion od babki, a to po szminkę, wreszcie nabierając powietrza w płuca i wychodząc z wieży. Już po chwili namierzyła wzrokiem Giotto, w którego kierunku ruszyła, uśmiechając się szeroko. - Dziękuję. - zdecydowanie wiedziała, że to "wow" wyraża więcej niż rafaello, dlatego uśmiech nie schodził z jej ust gdy przejęła krawat, sprawnie go zawiązując na szyi Ślizgona i poprawiając tak, aby Filch nie wpadł na pomysł przyczepienia się do czegoś. Nie da mu zniszczyć tego dnia, była wręcz gotowa odpyskować mu gdyby przeszło mu przez gardło jakieś złe słowo o tym jak się prezentują bądź też czymkolwiek innym.
A modne spóźnianie wcale nie było fajne, dlatego Macmillan nie narzekała na tak wczesną porę spotkania. Kiedy inne dziewczyny z dormitorium jeszcze się szykowały, ona była już gotowa i szła ze swoim partnerem w kierunku Wielkiej Sali. I gdy one śmiały się, że Charlotte tak szybko jest gotowa, ona będzie się z nich śmiała gdy będą miały najgorsze miejsca z możliwych. No, może nie śmiała. Co najwyżej lekko zadrży jej kącik ust w złośliwym uśmiechu, ale jak na nią to i tak był nie lada sukces w drabince złośliwości.
Co z tego jednak, że przyszli wcześniej skoro i tak przyszło im czekać w kolejce? W kolejce, w której woźny za wszelką cenę chciał się do czegoś przyczepić i zabronić wchodzenia na zabawę, a co mu nie wychodziło wywołując irytację malującą mu się na twarzy. Czasem było Charlotte go szkoda, nawet próbowała do niego zagadać, uśmiechnąć się milej, ale ile razy by nie walczyła, tyle razy albo groził jej szlabanem, albo krzyczał na nią tak głośno, że odechciewało się interakcji z nim.
Jako, że niczego nie przemycała to niczego też się nie obawiała, dając się sprawdzić bez najmniejszego skrzywienia czy słowa niezadowolona, po odwalonej kontroli podchodząc do Giotto. - Skoro Filch nic nie znalazł to albo nic nie masz, albo jesteś mistrzem przemycania. - szepnęła do niego konspiracyjnie, śmiejąc się po chwili i ujmując go pod ramię. Miała nadzieję, że jeszcze dzisiaj nie będzie miał większych problemów z kontaktem fizycznym.
Co chwilę sprawdzała nerwowo godzinę, chcąc się upewnić, że się nie spóźni, chociaż prawdę mówiąc daleko nie miała. Ale wszystko było z nią możliwe, dlatego też wolała trochę wcześniej zacząć schodzić ze schodów, jeszcze dwa razy oczywiście się wracając, a to po medalion od babki, a to po szminkę, wreszcie nabierając powietrza w płuca i wychodząc z wieży. Już po chwili namierzyła wzrokiem Giotto, w którego kierunku ruszyła, uśmiechając się szeroko. - Dziękuję. - zdecydowanie wiedziała, że to "wow" wyraża więcej niż rafaello, dlatego uśmiech nie schodził z jej ust gdy przejęła krawat, sprawnie go zawiązując na szyi Ślizgona i poprawiając tak, aby Filch nie wpadł na pomysł przyczepienia się do czegoś. Nie da mu zniszczyć tego dnia, była wręcz gotowa odpyskować mu gdyby przeszło mu przez gardło jakieś złe słowo o tym jak się prezentują bądź też czymkolwiek innym.
A modne spóźnianie wcale nie było fajne, dlatego Macmillan nie narzekała na tak wczesną porę spotkania. Kiedy inne dziewczyny z dormitorium jeszcze się szykowały, ona była już gotowa i szła ze swoim partnerem w kierunku Wielkiej Sali. I gdy one śmiały się, że Charlotte tak szybko jest gotowa, ona będzie się z nich śmiała gdy będą miały najgorsze miejsca z możliwych. No, może nie śmiała. Co najwyżej lekko zadrży jej kącik ust w złośliwym uśmiechu, ale jak na nią to i tak był nie lada sukces w drabince złośliwości.
Co z tego jednak, że przyszli wcześniej skoro i tak przyszło im czekać w kolejce? W kolejce, w której woźny za wszelką cenę chciał się do czegoś przyczepić i zabronić wchodzenia na zabawę, a co mu nie wychodziło wywołując irytację malującą mu się na twarzy. Czasem było Charlotte go szkoda, nawet próbowała do niego zagadać, uśmiechnąć się milej, ale ile razy by nie walczyła, tyle razy albo groził jej szlabanem, albo krzyczał na nią tak głośno, że odechciewało się interakcji z nim.
Jako, że niczego nie przemycała to niczego też się nie obawiała, dając się sprawdzić bez najmniejszego skrzywienia czy słowa niezadowolona, po odwalonej kontroli podchodząc do Giotto. - Skoro Filch nic nie znalazł to albo nic nie masz, albo jesteś mistrzem przemycania. - szepnęła do niego konspiracyjnie, śmiejąc się po chwili i ujmując go pod ramię. Miała nadzieję, że jeszcze dzisiaj nie będzie miał większych problemów z kontaktem fizycznym.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdne Wejście
Pon Lut 20, 2017 1:19 am
Mistrz przemycania, hę? No to się jeszcze okaże! Argus Filch zamierzał bardzo dokładnie sprawdzić tę parę czy rzeczywiście nic przy sobie nie mieli, bo może i nie słyszał, co Charlotte mówiła, ale za to bardzo dokładnie widział, że coś szeptała tam do ucha a nie z woźnym te numery, o nie. Łypnął na nich okiem podejrzliwie, żeby sobie przypadkiem nie myśleli, że im wszystko wolno.
Biżuteria Charlotte zamigotała jako że była z wyższej półki, sprawiając że wargi dziewczyny co chwila układały się w uśmiech.
Giotto zaś w swoim stroju wzbudzał niemałe poruszenie, kilka młodszych Ślizgonek dziwnie westchnęło z tęsknoty.
- No zobaczymy, co wyście tutaj przynieśliście ze sobom oprócz problemów - mruknął Filch, mając świadomość, że niedaleko kręcili się opiekunowie.
Swym wykrywaczem uderzył lekko kilka razy Nero, po czym przejechał po sukience dziewczyny z pewnej odległości by tej przypadkiem nie przyszło do głowy posądzać go o jakieś niemoralne zachowania, nie wiadomo co to w nastolatkom w głowie siedzi.
Przeszukał jeszcze kieszenie i wyraźnie niezadowolony - gdyż nie miał do czego się przyczepić - puścił ich dalej. Również profesor Slughorn kiwnął z aprobatą głową, a profesor McGonagall rzucała im badawcze spojrzenie.
Rzadko wszak się zdarzało by Slytherin i Gryffindor szli ze sobą w parze.
Rozległy się również pierwsze magiczne fanfary. Charlotte otrzymała niewielki, przewiązany wstążką bukiecik w kolorze jej sukienki a także podwiązkę koloru filetowego. Giotto zaś jedwabną chustkę, która odpowiadała bukiecikowi kolorem. Zostało Wam zrobione również zdjęcie.
Teraz mogliście iść tam, gdzie chcieliście. Wielka Sala zapraszała.
Biżuteria Charlotte zamigotała jako że była z wyższej półki, sprawiając że wargi dziewczyny co chwila układały się w uśmiech.
Giotto zaś w swoim stroju wzbudzał niemałe poruszenie, kilka młodszych Ślizgonek dziwnie westchnęło z tęsknoty.
- No zobaczymy, co wyście tutaj przynieśliście ze sobom oprócz problemów - mruknął Filch, mając świadomość, że niedaleko kręcili się opiekunowie.
Swym wykrywaczem uderzył lekko kilka razy Nero, po czym przejechał po sukience dziewczyny z pewnej odległości by tej przypadkiem nie przyszło do głowy posądzać go o jakieś niemoralne zachowania, nie wiadomo co to w nastolatkom w głowie siedzi.
Przeszukał jeszcze kieszenie i wyraźnie niezadowolony - gdyż nie miał do czego się przyczepić - puścił ich dalej. Również profesor Slughorn kiwnął z aprobatą głową, a profesor McGonagall rzucała im badawcze spojrzenie.
Rzadko wszak się zdarzało by Slytherin i Gryffindor szli ze sobą w parze.
Rozległy się również pierwsze magiczne fanfary. Charlotte otrzymała niewielki, przewiązany wstążką bukiecik w kolorze jej sukienki a także podwiązkę koloru filetowego. Giotto zaś jedwabną chustkę, która odpowiadała bukiecikowi kolorem. Zostało Wam zrobione również zdjęcie.
Teraz mogliście iść tam, gdzie chcieliście. Wielka Sala zapraszała.
- Nathaniel Greed
Re: Gwiezdne Wejście
Wto Lut 21, 2017 9:26 pm
Imprezy takie jak bal nie należały do stałego repertuaru Nathaniela. Prawda jest taka, że nierzadko robił wszystko, aby uniknąć zbiorowisk ludzi. Tym razem jednak nie było takiej możliwości. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że pomimo swoich przekonań, podświadomość Nathaniela zmusiła go niejako do zaproszenia kobiety na bal. Wybranką tą okazała się być oczywiście Nathalie Powell.
Teraz, stojąc odjebany w galowe ciuszki niczym typowy mugolak podczas komunii, delikatnie ujmował dłoń swojej wybranki. Pomimo tego, że kolejka stworzona z uczniów nie należała do najmniejszych, to dzięki perfekcyjnym zdolnościom szpiegowskim Filcha przesuwała się ona w przyzwoitym tempie.
W momencie kiedy para stanęła przed head bossem hogwardzkiego "juventus security", piersiówka Nathaniela spoczywała już spokojnie w jego gatkach - cała wypełniona przezroczystym trunkiem o wielkiej mocy.
Przed samą inspekcją chłopak odwrócił się w stronę dziewczyny i z lekkim uśmiechem rzekł:
- Dziękuję, że tu jesteś.
Teraz, stojąc odjebany w galowe ciuszki niczym typowy mugolak podczas komunii, delikatnie ujmował dłoń swojej wybranki. Pomimo tego, że kolejka stworzona z uczniów nie należała do najmniejszych, to dzięki perfekcyjnym zdolnościom szpiegowskim Filcha przesuwała się ona w przyzwoitym tempie.
W momencie kiedy para stanęła przed head bossem hogwardzkiego "juventus security", piersiówka Nathaniela spoczywała już spokojnie w jego gatkach - cała wypełniona przezroczystym trunkiem o wielkiej mocy.
Przed samą inspekcją chłopak odwrócił się w stronę dziewczyny i z lekkim uśmiechem rzekł:
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Nathalie Powell
Re: Gwiezdne Wejście
Sro Lut 22, 2017 12:56 am
Powell totalnie nie wiedziała w co ręce włożyć. Od przeszło godziny siedziała nad rzeczami, które przyleciały do niej na bal. Kreacja, buty i biżuteria, które były wyjątkowe, lecz nie miała pojęcia jak się do tego zabrać. Nigdy nie interesował ją makijaż czy jakieś wielkie szykowanie. Zazwyczaj stawiała na wygodę, ale tym razem nie mogła przyjść w ten sposób. Chciała wyglądać pięknie, ale nie wiedziała jak tego dokonać.
Od dziecka była uczona, że wygląd nie ma wielkiego znaczenia i tak też podchodziła do ludzi. Nie uważała siebie za brzydką osobą, ale nie potrafiła określi jaka dokładnie jest. Zaproszenie na bal przez Nathaniela było dla niej wielkim przełomem. Jeszcze nigdy jej się to nie przytrafiło, więc chciała pokazać się od najlepszej strony. Poznali się w dość dziwnych okolicznościach, więc nic dziwnego, że wolała by nie oglądał jej więcej jako męskiej wersji.
Nagle usiadła obok niej koleżanka z dormitorium, która widocznie już nie mogła patrzeć na bezradność Puchonki i zlitowała się nad nią. Kazała jej się szybko wykąpać, a potem pomoże jej zrobić makijaż i fryzurę.Uradowana Nathalie wykonała polecenia i jak najszybciej wzięła prysznic. Założyła sukienkę i na to jeszcze bluzę, która ewentualnie zabezpieczy wszystko przed rewolucjami - co poradzić, nie wiedziała na co się szykuje. Usiadła wygodnie na swoim łóżku i oddała się w ręce bardziej doświadczonej osoby.
Gdy już była uszykowana, zostało niecałe dwadzieścia minut by dotrzeć do Wielkiej Sali na czas. Wstała więc szybko z łóżka i udała się do lustra. Skrupulatnie przyjrzała się sobie, chodź nie wiedziała czy dokładnie widzi tam siebie. Dotknęła długiego kłosa, który miała zaplecionego z jednej strony. Delikatny, ale podkreślający jej urodę makijaż i ta piękna sukienka. Pudrowy róż idealnie do niej pasował. Uśmiechnęła się, a odbicie zrobiło dokładnie to samo. Nie mogła uwierzyć, że wygląda tak kobieco i pięknie.
Założyła szybko buty, które były na niewielkim obcasie, dodała do tego biżuterię i gotowa ruszyła. Zdawało jej się, że zanim doszła to minęły wieki, bo nie mogła biec. Nie była przyzwyczajona do jakiegokolwiek podwyższenia na jej stopach. Na miejscu już ujrzała Nate'a, który widocznie na nią czekał. Wyglądał bardzo elegancko i aż miło było popatrzeć na taką odmianę. Zaczynała się powoli przekonywać do balu.
Przed samym podejściem do Filcha, który miał skrupulatnie sprawdzać co tam ktoś chce wnieść, spojrzała na swojego partnera. Uśmiechnęła się na jego słowa i poczuła jak jej policzki delikatnie się czerwienią.
- I tak bym tu była - powiedziała zaczepnie, jednak po chwili z większym już uśmiechem dodała - Ja też się cieszę, że jesteś.
Czekało ją tylko sprawdzenie, lecz nie miała najmniejszych obaw, bo przecież nic ze sobą nie wzięła podejrzanego... no może prócz tej biżuterii.
Od dziecka była uczona, że wygląd nie ma wielkiego znaczenia i tak też podchodziła do ludzi. Nie uważała siebie za brzydką osobą, ale nie potrafiła określi jaka dokładnie jest. Zaproszenie na bal przez Nathaniela było dla niej wielkim przełomem. Jeszcze nigdy jej się to nie przytrafiło, więc chciała pokazać się od najlepszej strony. Poznali się w dość dziwnych okolicznościach, więc nic dziwnego, że wolała by nie oglądał jej więcej jako męskiej wersji.
Nagle usiadła obok niej koleżanka z dormitorium, która widocznie już nie mogła patrzeć na bezradność Puchonki i zlitowała się nad nią. Kazała jej się szybko wykąpać, a potem pomoże jej zrobić makijaż i fryzurę.Uradowana Nathalie wykonała polecenia i jak najszybciej wzięła prysznic. Założyła sukienkę i na to jeszcze bluzę, która ewentualnie zabezpieczy wszystko przed rewolucjami - co poradzić, nie wiedziała na co się szykuje. Usiadła wygodnie na swoim łóżku i oddała się w ręce bardziej doświadczonej osoby.
Gdy już była uszykowana, zostało niecałe dwadzieścia minut by dotrzeć do Wielkiej Sali na czas. Wstała więc szybko z łóżka i udała się do lustra. Skrupulatnie przyjrzała się sobie, chodź nie wiedziała czy dokładnie widzi tam siebie. Dotknęła długiego kłosa, który miała zaplecionego z jednej strony. Delikatny, ale podkreślający jej urodę makijaż i ta piękna sukienka. Pudrowy róż idealnie do niej pasował. Uśmiechnęła się, a odbicie zrobiło dokładnie to samo. Nie mogła uwierzyć, że wygląda tak kobieco i pięknie.
Założyła szybko buty, które były na niewielkim obcasie, dodała do tego biżuterię i gotowa ruszyła. Zdawało jej się, że zanim doszła to minęły wieki, bo nie mogła biec. Nie była przyzwyczajona do jakiegokolwiek podwyższenia na jej stopach. Na miejscu już ujrzała Nate'a, który widocznie na nią czekał. Wyglądał bardzo elegancko i aż miło było popatrzeć na taką odmianę. Zaczynała się powoli przekonywać do balu.
Przed samym podejściem do Filcha, który miał skrupulatnie sprawdzać co tam ktoś chce wnieść, spojrzała na swojego partnera. Uśmiechnęła się na jego słowa i poczuła jak jej policzki delikatnie się czerwienią.
- I tak bym tu była - powiedziała zaczepnie, jednak po chwili z większym już uśmiechem dodała - Ja też się cieszę, że jesteś.
Czekało ją tylko sprawdzenie, lecz nie miała najmniejszych obaw, bo przecież nic ze sobą nie wzięła podejrzanego... no może prócz tej biżuterii.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdne Wejście
Pią Lut 24, 2017 7:05 pm
Kolejna para stanęła przed drzwiami gotowa do sprawdzenia. Argus coś tam mruknął pod nosem, zanim się lepiej nie przyjrzał chłopakowi a jego oczy... rozszerzyły się jakby zobaczył coś niezwykłego. Szybko niemniej to wrażenie minęło. Głupie dzieciaki zawsze coś wymyślą.
- A to co? Bal przebierańców, hę?! Żeby sukienkę zakładać, w głowach się tym smarkaczom poprzewracało, za grosz szacunku do tradycyji i obyczajuf - warknął, uśmiechając się jakoś dziwnie zadowolony, kiedy sprawdzał swoim sprzętem Nathaniela ubranego w jasną sukienkę ze złotymi kółkami z tyłu. Na chwilę nawet zapomniał o jego partnerce. Nathalie niemniej bardzo dobrze się prezentowała w swoim zestawie, wszystko zdawało się być dobrze skomponowane. Wykrywacz wydał z siebie dźwięk na wysokości brzucha Krukona.
- A co tam masz? Już mi tu wyciągaj, bo sam sprawdzę!
Najwyraźniej kryjówka na piersiówkę nie była najlepsza.
Żadne dźwięki też się jeszcze nie rozległy, gdyż nie przekroczyli jeszcze progu Wielkiej Sali.
- A to co? Bal przebierańców, hę?! Żeby sukienkę zakładać, w głowach się tym smarkaczom poprzewracało, za grosz szacunku do tradycyji i obyczajuf - warknął, uśmiechając się jakoś dziwnie zadowolony, kiedy sprawdzał swoim sprzętem Nathaniela ubranego w jasną sukienkę ze złotymi kółkami z tyłu. Na chwilę nawet zapomniał o jego partnerce. Nathalie niemniej bardzo dobrze się prezentowała w swoim zestawie, wszystko zdawało się być dobrze skomponowane. Wykrywacz wydał z siebie dźwięk na wysokości brzucha Krukona.
- A co tam masz? Już mi tu wyciągaj, bo sam sprawdzę!
Najwyraźniej kryjówka na piersiówkę nie była najlepsza.
Żadne dźwięki też się jeszcze nie rozległy, gdyż nie przekroczyli jeszcze progu Wielkiej Sali.
- Sharon Gallagher
Re: Gwiezdne Wejście
Pią Lut 24, 2017 9:32 pm
Ubrała się w rzeczy wysłane jej przez mamę i z ciężkim westchnięciem zajęła się swoimi włosami, które przecież i tak nie będą chciały się układać tak jakby tego sobie chciała. Wielkie gratulacje Sharon, jak zwykle twój optymizm powala. No już trudno, skoro zdecydowała się iść to pójdzie, bale nie są częstym zjawiskiem w zamku, zwłaszcza że na ten zimowy się nie wybrała - może to i lepiej zważywszy na to, co się tam działo. No ale! Nadszedł nowy dzień, trzeba spojrzeć na to z innej perspektywy. Lepszej, weselszej, bardziej przyst... stop. Za dużo słów, które mają poprawić humor a robią coś zupełnie innego. Gallagher nie nałożyła żadnego makijażu, samo to, że miała jakąkolwiek biżuterię było dużym cudem. O dziwo sukienka w różnych odcieniach fioletu dobrze na niej leżała, choć przez wagę wyglądała jak wyjątkowo wyrośnięta dynia w ładnym ubranku. No nic, należało więc iść dalej. Naiwnie ze sobą różdżki nie wzięła, zdenerwowana ruszyła za grupką elegancko ubranych Puchonów i liczyła, że nikt jej nie zauważy, nikt nie dostrzeże. Przystanęła dopiero przy kolejce, która powoli przesuwała się do przodu. Miała wrażenie, że trzęsą jej się ręce.
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Wejście
Sob Lut 25, 2017 1:04 pm
Nadszedł w końcu ten czas kiedy i on był zmuszony się przygotować i ruszyć na ten bal. Tak, dobrze widzicie zmuszony gdyż jedna z Krukonek "pożyczyła" sobie jego różdżkę którą pozostawił gdzieś w zamku bez nadzoru i powiedziała że ma ją zabrać na bal, a wtedy zastanowi się czy powinna mu ją oddać czy też nie. Blondyn westchnął cicho przeglądając się w lustrze.
- No i zajebiście - Podsumował całe swoje eleganckie odbicie.
Szata idealnie na nim leżała, a mucha na szyi dodawała mu klasy i powagi przy czym też kilka lat co też się przyda by nie wyglądał przy swojej starszej partnerce jak dziecko. Gdy był już gotowy poszedł po dziewczynę. Jako Włoch czystej krwi potrafił zadbać o kobietę i sprawiać pozory porządnego faceta nawet jeśli był dupkiem i miał zamiar przyjebać jej w łeb za to że gwizdnęła mu magiczny patyk. Stojąc pod drzwiami zapukał trzy razy po czym wszedł do środka nie czekając na zaproszenie.
- Jeśli chcemy zdążyć to trzeba się zwijać - Powiedział i rozejrzał się po pokoju.
Jego różdżka leżała na stoliku toteż wziął ją sobie i schował tak na wszelki wypadek starając się przy tym nie zwrócić jej uwagi. Niech ona sama dalej myśli że jest w jej posiadaniu. Przy tych wszystkich przygotowaniach nie powinna nawet zwrócić uwagi na to że coś znikło. Gdy była już gotowa poszli razem do wejścia gdzie Arguś sprawdzał czy nic nie wnoszą a oni, no wnosili a przynajmniej on wnosił. Na jej i swoje szczęście flaszkę miał w magicznej kieszonce która najwyraźniej działała gdyż widział kątem oka że Lotta i Giotto już siedzą na sali.
- No i zajebiście - Podsumował całe swoje eleganckie odbicie.
Szata idealnie na nim leżała, a mucha na szyi dodawała mu klasy i powagi przy czym też kilka lat co też się przyda by nie wyglądał przy swojej starszej partnerce jak dziecko. Gdy był już gotowy poszedł po dziewczynę. Jako Włoch czystej krwi potrafił zadbać o kobietę i sprawiać pozory porządnego faceta nawet jeśli był dupkiem i miał zamiar przyjebać jej w łeb za to że gwizdnęła mu magiczny patyk. Stojąc pod drzwiami zapukał trzy razy po czym wszedł do środka nie czekając na zaproszenie.
- Jeśli chcemy zdążyć to trzeba się zwijać - Powiedział i rozejrzał się po pokoju.
Jego różdżka leżała na stoliku toteż wziął ją sobie i schował tak na wszelki wypadek starając się przy tym nie zwrócić jej uwagi. Niech ona sama dalej myśli że jest w jej posiadaniu. Przy tych wszystkich przygotowaniach nie powinna nawet zwrócić uwagi na to że coś znikło. Gdy była już gotowa poszli razem do wejścia gdzie Arguś sprawdzał czy nic nie wnoszą a oni, no wnosili a przynajmniej on wnosił. Na jej i swoje szczęście flaszkę miał w magicznej kieszonce która najwyraźniej działała gdyż widział kątem oka że Lotta i Giotto już siedzą na sali.
- Lilianna Wayne
Re: Gwiezdne Wejście
Sob Lut 25, 2017 4:12 pm
Skoro już miała wszystko potrzebne do balu i mogła na niego iść, to wypadało aby się na nim pojawiła. Lilianna w pokoju ubrała się w kupione rzeczy, stojąc przed lustrem poprawiła upięcie włosów i wygładziła dłońmi sukienkę. Lily w żaden sposób nie stresowała się ową jakże huczną imprezą. Jeszcze nim się zapakowała w ładne i eleganckie " opakowanie " po prostu nałożyła bardzo lekki makijaż. Nieco ciemniejszą szminką, ale nie żadna czerwoną czy różową, taką bardziej brązowo-bordową, podkreśliła sobie usta, odrobina różu na policzki i pomalowane tylko rzęsy, które były piękną ozdobą jej oczu zostały też przez nią leciutko podkręcone. Wayne tuż po tym ubrała się w sukienkę, potem buty. Patrzyła na siebie w lustrze i uśmiechnęła się. Całości dopełniło się w chwili gdy rozpuściła włosy, które naturalnie lekko się pofalowały. Zadowolona przeszła przez zamek i spokojnie znalazła się w sali gdzie odbywał się bal.
To że przyszła sama absolutnie jej w żaden sposób nie przeszkadzało. Nie przejmowała się ani tym, że nie została zaproszona przez nikogo, ani też tym że powinna się z kimś tutaj pojawić. Nie nie... ona po prostu chciała potańczyć, posłuchać muzyki, napić się i może sobie z kilkoma nowymi osobami porozmawiać. Prawda była taka, że podczas takich zabaw, zawsze coś się działo, zawsze ktoś do kogoś jednak podszedł i zagadał, więc się tym w żaden sposób, podkreślmy to po raz kolejny... nie przejmowała.
Oczywiście dziewczyna niczego nielegalnego nie wnosiła, szczerze nie bawiły ją takie rzeczy, wiec po prostu podeszła w odpowiednie miejsce i czekała, aż pan Filch wypełni swoje obowiązki i pokieruje ją dalej.
To że przyszła sama absolutnie jej w żaden sposób nie przeszkadzało. Nie przejmowała się ani tym, że nie została zaproszona przez nikogo, ani też tym że powinna się z kimś tutaj pojawić. Nie nie... ona po prostu chciała potańczyć, posłuchać muzyki, napić się i może sobie z kilkoma nowymi osobami porozmawiać. Prawda była taka, że podczas takich zabaw, zawsze coś się działo, zawsze ktoś do kogoś jednak podszedł i zagadał, więc się tym w żaden sposób, podkreślmy to po raz kolejny... nie przejmowała.
Oczywiście dziewczyna niczego nielegalnego nie wnosiła, szczerze nie bawiły ją takie rzeczy, wiec po prostu podeszła w odpowiednie miejsce i czekała, aż pan Filch wypełni swoje obowiązki i pokieruje ją dalej.
- Amelia Wright
Re: Gwiezdne Wejście
Nie Lut 26, 2017 8:43 pm
Oddychaj. Nawet płytki oddech jest lepszy niż żaden, prawda? Tak sobie właśnie powtarzała. Bale są super, wiecie - muzyka, taniec, miłe pogawędki. Tyle, że nie da się przy tym wszystkim nie denerwować. Szczególnie, kiedy miała pójść z KIMŚ. I tym kimś jest żywa, oddychająca osoba. Nie żeby kiedykolwiek pojawiła się w towarzystwie czegoś martwego, ale jednak zawsze przychodziła tylko i wyłącznie we własnym towarzystwie. W dodatku jej zdolności społeczne są ułomne, więc nie spodziewała się, że może przyjść tutaj tak zwyczajnie, jakby była mniej sobą niż wcześniej. To kompletnie nie w jej stylu, bo powinna się nie zgodzić z tego całego stresu. A jednak tak się nie stało. Oznacza to tyle, że naprawdę trudno się jej oddycha, a ręce musi ciągle czymś zajmować, co by nie było widać, jak bardzo się trzęsą. Czy naprawdę to możliwe? Tak bardzo się cieszyć, że idzie się na takie wydarzenie, a jednocześnie umierać ze stresu? To naprawdę zbyt wiele emocji, jak na takie małe, kruche ciałko, nie uważacie? Cóż, jeśli się zgadzacie to w 100% popieracie jej zdanie.
Nie wiedziała, czy wytrzyma tam, ale bardzo chciała spróbować.
W końcu to zawsze jakiś kroczek towarzyski do przodu. O ile nie cofnie się zaraz po nim, bo strzeli totalną gafę, przegra wszystko i po prostu każdy szczegół pójdzie nie tak, jak powinien. A może nie będzie tak źle?
Minabi ją poprowadzi, na pewno.
Na pewno? To złe słowo. Nie miała żadnej pewności, co do niczego, co się właśnie działo. Ludzie, potem tłum, muzyka. Jeny, czy ona w ogóle potrafi tańczyć? Czy umie zrobić cokolwiek? Czy w ogóle zbierze się w sobie, by z nim się chociaż przywitać? Tak wiele emocji, a kiedy odpowiedzi przyjdą to będzie za późno, by się uspokoić. Powinna poprawić fryzurę? Dobrze wygląda? Tak, tak mniej więcej wygląda w tym momencie jej mózg. Może do końca tej imprezy nie zdąży się rozpłynąć w ciapkę.
Nie wiedziała, czy wytrzyma tam, ale bardzo chciała spróbować.
W końcu to zawsze jakiś kroczek towarzyski do przodu. O ile nie cofnie się zaraz po nim, bo strzeli totalną gafę, przegra wszystko i po prostu każdy szczegół pójdzie nie tak, jak powinien. A może nie będzie tak źle?
Minabi ją poprowadzi, na pewno.
Na pewno? To złe słowo. Nie miała żadnej pewności, co do niczego, co się właśnie działo. Ludzie, potem tłum, muzyka. Jeny, czy ona w ogóle potrafi tańczyć? Czy umie zrobić cokolwiek? Czy w ogóle zbierze się w sobie, by z nim się chociaż przywitać? Tak wiele emocji, a kiedy odpowiedzi przyjdą to będzie za późno, by się uspokoić. Powinna poprawić fryzurę? Dobrze wygląda? Tak, tak mniej więcej wygląda w tym momencie jej mózg. Może do końca tej imprezy nie zdąży się rozpłynąć w ciapkę.
- Nathalie Powell
Re: Gwiezdne Wejście
Nie Lut 26, 2017 8:52 pm
Ślepa? Może nienormalna? Jak mogła przeoczyć taki fakt jak sukienka?
Może była po prostu zestresowana balem... Sama już nie wiedziała.
Otworzyła szerzej oczy i przyjrzała się dokładnie Nathanielowi. Automatycznie zaczęła się głośno śmiać. Ten dźwięk był tak donośny, że nie mogła się powstrzymać. Zaczęła sobie przykrywać usta ręką, ale jak spojrzała na inne osoby, to nie mogła sobie poradzić. Ta sytuacja wręcz doprowadziła ją do łez szczęścia.
Wyczuwała, że ten dzień będzie wyjątkowy, ale żeby aż tak?
- Skąd ty to wziąłeś? - powiedziała między falami histerycznego śmiechu.
Spojrzała na woźnego, który widocznie nie był zadowolony z wybryku jej partnera. To jeszcze bardziej spotęgowało jej rozbawienie. Nie mogła wytrzymać. Co najlepsze w tym wszystkim?
Prawdopodobnie Nate miał w majtkach flaszkę, no i by wyjąć trunek będzie musiał podnieść całą sukienkę do góry.
- Zapowiada się ciekawy wieczór... - powiedziała ledwo powstrzymując kolejną dawkę śmiechu.
Przyglądała się uważnie poczynaniom Greeda i Filcha. Była tak ciekawa rozwinięcia tej sytuacji, że chociaż nie miała przy sobie nic podejrzanego, stwierdziła, że poczeka.
Może była po prostu zestresowana balem... Sama już nie wiedziała.
Otworzyła szerzej oczy i przyjrzała się dokładnie Nathanielowi. Automatycznie zaczęła się głośno śmiać. Ten dźwięk był tak donośny, że nie mogła się powstrzymać. Zaczęła sobie przykrywać usta ręką, ale jak spojrzała na inne osoby, to nie mogła sobie poradzić. Ta sytuacja wręcz doprowadziła ją do łez szczęścia.
Wyczuwała, że ten dzień będzie wyjątkowy, ale żeby aż tak?
- Skąd ty to wziąłeś? - powiedziała między falami histerycznego śmiechu.
Spojrzała na woźnego, który widocznie nie był zadowolony z wybryku jej partnera. To jeszcze bardziej spotęgowało jej rozbawienie. Nie mogła wytrzymać. Co najlepsze w tym wszystkim?
Prawdopodobnie Nate miał w majtkach flaszkę, no i by wyjąć trunek będzie musiał podnieść całą sukienkę do góry.
- Zapowiada się ciekawy wieczór... - powiedziała ledwo powstrzymując kolejną dawkę śmiechu.
Przyglądała się uważnie poczynaniom Greeda i Filcha. Była tak ciekawa rozwinięcia tej sytuacji, że chociaż nie miała przy sobie nic podejrzanego, stwierdziła, że poczeka.
- Severus Snape
Re: Gwiezdne Wejście
Nie Lut 26, 2017 10:31 pm
Wszelkie imprezy, bale, cokolwiek co wymagało strojenia się i przebywania zbyt długo w towarzystwie tłumu rozbawionych ludzi przyprawiało Severusa o mdłości. Dlatego też średnio co minutę zmieniał zdanie co do Balu Pożegnalnego, siadając raz po raz na łóżku z myślą, że wciąż może zrezygnować. Tak naprawdę jedyne co trzymało go przy decyzji pojawienia się na tym 'czymś' to fakt, że miał wybrać się z Lily. Ściskał w dłoni i tak mocno już sfatygowany pergamin na którym widniało staranne pismo przyjaciółki. Musiał trzymać go blisko siebie, jakby miało mu to stale przypominać, że to nie sen, a jawa. Że Lily naprawdę zgodziła się mu towarzyszyć.
Już dawno przebrał się w niezbyt reprezentacyjną szatę, którą nabył tylko dlatego, że nie mógł pojawić się w zwykłej dziennej, pozostawało więc tylko wyjść z lochów i w końcu ruszyć tam gdzie powinien. Mimo to, jego nogi były jak z ołowiu i musiał włożyć sporo wysiłku w to, by opuścić dormitorium ślizgonów. Niczym duch przemknął przez ciemne korytarze, mijając co jakiś czas roześmianych uczniów kierujących się w tą samą stronę.
Naprawdę wiele by dał za to, by pozostać teraz niewidocznym, nie było bowiem nic bardziej żałosnego niż Severus Snape wybierający się na szkolny bal. Jego życzenie nie spełniło się jednak i znacznie szybciej niż by tego chciał pojawił się przy wejściu na sale. Przed nim stało kilku innych uczniów, czekających na rewizje przed wpuszczeniem do środka. Westchnął cicho, w końcu jeszcze tego brakowało - wścibskiego woźnego próbującego wmówić mu, że wnosi na imprezę coś nielegalnego. Jakby w ogóle dla ślizgona potajemne upijanie się na szkolnej imprezie było czymś co brzmi jak dobra zabawa. Przystanął w większej niż wymagana odległości od ostatniej osoby i zaczął dyskretnie rozglądać się na boki w poszukiwaniu swojej partnerki. Dopiero po chwili zorientował się, że wciąż trzymał w dłoni list od niej, pospiesznie wcisnął go więc do kieszeni szaty i wbił spojrzenie w dół, licząc na to, że Lily niedługo do niego dołączy.
Już dawno przebrał się w niezbyt reprezentacyjną szatę, którą nabył tylko dlatego, że nie mógł pojawić się w zwykłej dziennej, pozostawało więc tylko wyjść z lochów i w końcu ruszyć tam gdzie powinien. Mimo to, jego nogi były jak z ołowiu i musiał włożyć sporo wysiłku w to, by opuścić dormitorium ślizgonów. Niczym duch przemknął przez ciemne korytarze, mijając co jakiś czas roześmianych uczniów kierujących się w tą samą stronę.
Naprawdę wiele by dał za to, by pozostać teraz niewidocznym, nie było bowiem nic bardziej żałosnego niż Severus Snape wybierający się na szkolny bal. Jego życzenie nie spełniło się jednak i znacznie szybciej niż by tego chciał pojawił się przy wejściu na sale. Przed nim stało kilku innych uczniów, czekających na rewizje przed wpuszczeniem do środka. Westchnął cicho, w końcu jeszcze tego brakowało - wścibskiego woźnego próbującego wmówić mu, że wnosi na imprezę coś nielegalnego. Jakby w ogóle dla ślizgona potajemne upijanie się na szkolnej imprezie było czymś co brzmi jak dobra zabawa. Przystanął w większej niż wymagana odległości od ostatniej osoby i zaczął dyskretnie rozglądać się na boki w poszukiwaniu swojej partnerki. Dopiero po chwili zorientował się, że wciąż trzymał w dłoni list od niej, pospiesznie wcisnął go więc do kieszeni szaty i wbił spojrzenie w dół, licząc na to, że Lily niedługo do niego dołączy.
- Nathaniel Greed
Re: Gwiezdne Wejście
Pon Lut 27, 2017 4:26 am
Jeśli chodzi o sukienkę to prawda była taka, że wszystko to zdarzyło się przez nagminną przypadłość Nate'a - chłopak nagminnie nie czytał opisów tego co kupował. Niestety w momencie kiedy dostrzegł swój błąd było już za późno, aby go naprawić. W głowie Nathaniela zrodziła się wtedy pewna myśl.
Teraz stojąc przed Filchem usłyszał histeryczny śmiech swojej partnerki. Po chwili z jej ust wydobyło się również pytanie. Nathaniel delikatnie uśmiechając się zwrócił swoją twarz w stronę Nathalie i rzekł spokojnie:
- Ja poznałem Cię jako chłopaka. Stwierdziłem, że może Ty zechcesz poznać moją kobiecą stronę. Co prawda nie miałem eliksiru do zmiany płci, ale w szafie znalazłem tą kieckę. Jak Ci się podobam?
Zaiste, suknia balowa pięknie komponowała się z jego czarnymi, brudnymi conversami. Teraz jednak nie było czasu na wysłuchiwanie komplementów od swojej partnerki. Kolejka zaczęła się powiększać, a Filch nie wyglądał, aby miał zamiar ustąpić.
Zwracając się w stronę woźnego Nate spochmurniał. Po chwili z jego ust wydobył się histeryczny, udawany głos kobiety:
- No do czego to podobne?! Życzy Pan sobie, abym rozebrał się do naga z powodu jakiegoś wątpliwej jakości urządzonka? Tak! Nie założyłem dziś bielizny, aby ułatwić później sprawy swojej kobiecie, a Pan wymaga ode mnie, aby taka prawdziwa dama jak ja świeciła jajkami na lewo i prawo?! Cóż za bezczelność! Poskarżę się dyrektorowi i powiem mu o Pańskich nieczystych myślach Panie Filch! Niech Pan nas natychmiast przepuści i pozwoli zacząć bawić się na balu! Przez Pana zrobiła się tu już spora kolejka!
Perfekcyjnie odjebana szopka.
Teraz stojąc przed Filchem usłyszał histeryczny śmiech swojej partnerki. Po chwili z jej ust wydobyło się również pytanie. Nathaniel delikatnie uśmiechając się zwrócił swoją twarz w stronę Nathalie i rzekł spokojnie:
- Ja poznałem Cię jako chłopaka. Stwierdziłem, że może Ty zechcesz poznać moją kobiecą stronę. Co prawda nie miałem eliksiru do zmiany płci, ale w szafie znalazłem tą kieckę. Jak Ci się podobam?
Zaiste, suknia balowa pięknie komponowała się z jego czarnymi, brudnymi conversami. Teraz jednak nie było czasu na wysłuchiwanie komplementów od swojej partnerki. Kolejka zaczęła się powiększać, a Filch nie wyglądał, aby miał zamiar ustąpić.
Zwracając się w stronę woźnego Nate spochmurniał. Po chwili z jego ust wydobył się histeryczny, udawany głos kobiety:
- No do czego to podobne?! Życzy Pan sobie, abym rozebrał się do naga z powodu jakiegoś wątpliwej jakości urządzonka? Tak! Nie założyłem dziś bielizny, aby ułatwić później sprawy swojej kobiecie, a Pan wymaga ode mnie, aby taka prawdziwa dama jak ja świeciła jajkami na lewo i prawo?! Cóż za bezczelność! Poskarżę się dyrektorowi i powiem mu o Pańskich nieczystych myślach Panie Filch! Niech Pan nas natychmiast przepuści i pozwoli zacząć bawić się na balu! Przez Pana zrobiła się tu już spora kolejka!
Perfekcyjnie odjebana szopka.
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Wejście
Pon Lut 27, 2017 1:44 pm
Czekała na ten bal od...Od dawna. To miało być najważniejsze wydarzenie w jej życiu, od dziecka wyobrażała sobie jak to będzie w końcu założyć TĘ sukienkę i pójść na bal z TYM mężczyzną. Miała przetańczyć jego ramionach całą noc, a później...No w sumie już nieważne bo póki co żadnego mężczyzny na horyzoncie nie było, a wymarzona kiecka kosztowała miliony monet i zwyczajnie nie było ją na nią stać. A jednak, kiedy po kilkugodzinnych przygotowaniach stała przed lustrem i uważnie przypatrywała się swojemu odbiciu stwierdziła, że wygląda nieźle. Nawet lepiej niż nieźle.
Gdy jej partner po nią przyszedł była już gotowa do wyjścia. - Spóźniłeś się. - Wcale się nie spóźnił, ale przecież nieładnie byłoby powitać go ciepłym uśmiechem i czymś w stylu ''dobrze, że jesteś', zwykłe, klasyczne ''spóźniłeś się'' brzmiało dużo lepiej. Ostatni raz rozejrzała się po dormitorium odruchowo zerkając na stolik na którym pozostawiła różdżkę i w tej samej chwili jej brwi nieznacznie uniosły się ku górze. Mogłaby sobie dać uciąć rękę, że jeszcze jakiś czas temu różdżka leżała dokładnie w tym miejscu, położyła ją tam, kiedy skończyła upinać włosy i od tamtej chwili w ogóle jej nie ruszała. Do głowy jej nie przyszło, że Nero mógł po prostu odebrać już swoją własność. Poinformowanie go, że jego magiczny patyk chwilowo gdzieś zaginął również nie przyszło jej do głowy. Jeszcze by się chłopak zdenerwował czy coś.
Kiedy tak stali sobie przed wejściem czekając aż woźny dźgnie ich tym dziwnym urządzeniem, które trzymał w łapkach Lena układała w głowie spis tematów na które mogłaby porozmawiać ze swoim partnerem. Nie żeby bal był od rozmawiania, ale trochę głupio byłoby milczeć przez całą noc. Nie bardzo jednak wiedząc czym chłopak się interesuj i jak spędza swój wolny czas Lena postanowiła, że nie będzie wysilała się na żadne wyszukane formy rozmowy i po prostu potraktuje go jak swojego dobrego znajomego. W końcu współdzielenie tej samej różdżki bardzo do siebie zbliża. - Ten twój kijek nie bardzo odpowiada moim potrzebą - pożaliła się. - Ale z drugiej strony dzięki temu, że byłeś tak dobry i zdecydowałeś się mi go pożyczyć mogłam podejść do egzaminów. To naprawdę słodkie, że pomogłeś osobie, która jest Ci całkowicie obca. - Naprawdę uważała, że uprzejmym z jego strony było pozostawienie różdżki na parapecie w momencie w którym ona akurat przechodziła korytarzem. Co prawda wiedziała, że nie zrobił tego celowo, ale tak czy siak, uratował jej przyszłość. - A swoją drogą - dodała gdy Filch dźgał parę stojącą przed nimi - słyszałam plotki, że zostałeś przeze mnie zmuszony do pójścia na ten bal? - Słyszała również kto te plotki rozpuszczał, ale to już było nieistotne.
Gdy jej partner po nią przyszedł była już gotowa do wyjścia. - Spóźniłeś się. - Wcale się nie spóźnił, ale przecież nieładnie byłoby powitać go ciepłym uśmiechem i czymś w stylu ''dobrze, że jesteś', zwykłe, klasyczne ''spóźniłeś się'' brzmiało dużo lepiej. Ostatni raz rozejrzała się po dormitorium odruchowo zerkając na stolik na którym pozostawiła różdżkę i w tej samej chwili jej brwi nieznacznie uniosły się ku górze. Mogłaby sobie dać uciąć rękę, że jeszcze jakiś czas temu różdżka leżała dokładnie w tym miejscu, położyła ją tam, kiedy skończyła upinać włosy i od tamtej chwili w ogóle jej nie ruszała. Do głowy jej nie przyszło, że Nero mógł po prostu odebrać już swoją własność. Poinformowanie go, że jego magiczny patyk chwilowo gdzieś zaginął również nie przyszło jej do głowy. Jeszcze by się chłopak zdenerwował czy coś.
Kiedy tak stali sobie przed wejściem czekając aż woźny dźgnie ich tym dziwnym urządzeniem, które trzymał w łapkach Lena układała w głowie spis tematów na które mogłaby porozmawiać ze swoim partnerem. Nie żeby bal był od rozmawiania, ale trochę głupio byłoby milczeć przez całą noc. Nie bardzo jednak wiedząc czym chłopak się interesuj i jak spędza swój wolny czas Lena postanowiła, że nie będzie wysilała się na żadne wyszukane formy rozmowy i po prostu potraktuje go jak swojego dobrego znajomego. W końcu współdzielenie tej samej różdżki bardzo do siebie zbliża. - Ten twój kijek nie bardzo odpowiada moim potrzebą - pożaliła się. - Ale z drugiej strony dzięki temu, że byłeś tak dobry i zdecydowałeś się mi go pożyczyć mogłam podejść do egzaminów. To naprawdę słodkie, że pomogłeś osobie, która jest Ci całkowicie obca. - Naprawdę uważała, że uprzejmym z jego strony było pozostawienie różdżki na parapecie w momencie w którym ona akurat przechodziła korytarzem. Co prawda wiedziała, że nie zrobił tego celowo, ale tak czy siak, uratował jej przyszłość. - A swoją drogą - dodała gdy Filch dźgał parę stojącą przed nimi - słyszałam plotki, że zostałeś przeze mnie zmuszony do pójścia na ten bal? - Słyszała również kto te plotki rozpuszczał, ale to już było nieistotne.
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach