Go down
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Mała sala - Page 9 Empty Re: Mała sala

Nie Paź 14, 2018 4:25 pm
Wiruje. Miał wrażenie, że świat wiruje. Ten osobnik był dziwny, a on nie mógł tego pojąć. Był idealnym przeciwieństwem Vena. Zabini był jak noc, chłodna, spokojna, bez chmur i gwiazd. Był ostoją, oceanem bez wiatru, ale wszystko, co złe działo się w środku, na dnie, gdzie rekiny walczyły o dominację, gdzie małe rybki uciekały, aby nie zostać pożartymi. Jego oczy bez dna, bez uczuć. Ukrywał je w środku, a ten człowiek, który przed chwilą jeszcze go dotykał był wesoły. Piórko na wietrze, które unosiło się i leciało tam, gdzie tylko zawiał wiatr. Nie przejmował się, po prostu gnał tam, gdzie poniesie go podmuch. Ven zawsze chciał taki być, ale jednocześnie wiedział, że by musiał dopuścić do siebie więcej ludzi, więcej osób, które by go ciągnęły w każdą stronę. Musiałby na chwilę zapomnieć o tym, żeby czuć i po prostu dawać od siebie innym i iść dalej. Nie brać, ale dawać. Na chwilę. Sekundę. By w następnej chwili zniknąć i dać następnej osobie.
On nie potrafił tak robić. Nie mógł, ponieważ wszystko było dla niego przytłaczające, a on był tchórzem, który nie potrafił brnąć przez bagno dalej. Nie był osobą, która walczyła i nie chciał taki być. Wolał się schować w klatce. Zamknąć ją od środka i nie wychodzić. Nie dopuszczać. Zrobił krok do przodu, a potem usiadł na stoliku, który był całkowicie zakurzony. Jego wzrok wbił się w stopy chłopaka, a z płuc wydobyło się głośne i długie westchnięcie. Tak jakby właśnie wstrzymywał powietrze dłuższą chwilę.
Miał mu powiedzieć o tym, co mu w duszy grało? Czy coś by to dało? Jak miałby to niby zrobić? Jak wydobyć z siebie te słowa? Jak złączyć listery w słowa i opowiedzieć, coś co go tak długo dręczy? Nie wiedział, czy potrafił. Nie potrafił. Wiedział to. Podniósł powoli głowę i spojrzał w niebieskie oczy wesołego chłopaczka. Nie miał zmartwień, a przynajmniej nie chciał ich mieć.
Jak miałbym to zrobić? – zapytał przekrzywiając głowę w bok. Zagryzł wargę czując, że nie powinien wypowiadać tych słów.
Ven rzadko mówił. Bardzo mało używał słów. Nie lubił marnować na to energii, a zwłaszcza wtedy, gdy nie wiedział, czy warto mówić. Miał czasami wrażenie, że miał kilka osobowości, ponieważ przy każdej spotkanej osobie zachowywał się inaczej. Był przy każdej z nich indywidualny. Nie mógł być kimś, kto będzie zawsze jednostajny i prostolinijny. Ven był po prostu skomplikowany. Jak poplątana włóczka wełny, którą z trudem jest ponownie złączyć w kłębek, ale może kiedyś komuś się uda.
Jarrett Sperry
Gryffindor
Jarrett Sperry

Mała sala - Page 9 Empty Re: Mała sala

Nie Paź 14, 2018 8:03 pm
-Normalnie...- Mruknął chłopak i przewrócił oczami. Jeżeli do pewnego momentu uważał, że to ludzie robią problemy, to ten dziwny nieznajomy chyba był sam chodzącym problemem.
-Może zacznijmy od czegoś łatwiejszego, od czegoś na czym się nie wyłożysz- Dodał po chwilce milczenia i podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę rękę.
-Jarrett...- Przedstawił się tak jak tego wymagała kultura, o ile w jego wypadku można mówić o jakiejś kulturze. Po czym drugą ręką z tylnej kieszeni spodni wyciągnął paczkę papierosów i wyciągnął ją w stronę chłopaka.
-Polecam się odstresować- Palenie w szkole może skończyć się źle, ale hej...on był prawie dorosły...no właśnie w jego wypadku to prawie mogłoby się wydawać, że robi olbrzymią wręcz różnicę.
-Ukradłem ojcu z szafki przed rozpoczęciem roku- Jarrett cieszył się, że jego rodzice mugole nie potrafią korzystać z sowy, oraz, że nie mogą wysyłać wyjców. Uszami wyobraźni wydawało mu się, że słyszał już krzyk ojca, który straszył go, że jeżeli jeszcze raz coś takiego zrobi, i nie zrobi porządku ze swoimi włosami to go wydziedziczy. Gryfon w końcu usiadł obok chłopaka na stoliku i wyciągnął z paczki jednego papierosa, którego najpierw wsadził sobie między wargi i po prostu przez chwilę tak tarmosił go. Uznał, że najwyraźniej nie ma sensu ciągnąć teraz chłopaka za język. Tym bardziej, że ten wyglądał, że był bardziej wojowniczo nastawiony.
-Też zrobiłeś sobie wagary...i dobrze. Czasami aż nie chce się siedzieć na zajęciach- Mruknął wyciągając w końcu zapałki i odpalił papierosa wciągając najpierw w płuca gryzący dym by po chwili wypuścić z ust smugę białego dymu.
Ventus Zabini
Slytherin
Ventus Zabini

Mała sala - Page 9 Empty Re: Mała sala

Wto Paź 16, 2018 5:35 pm
Z jego ust wydostało się prychnięcie. Co ten sobie myślał? Jak on nienawidził ludzi. Czuł się tak wkurwiony z każdym słowem tego chłopaka, że miał wrażenie iż zaraz go rozsadzi. Gdy zobaczył wyciągniętą dłoń w jego stronę, a po jego głowie odbiło się echem imię zsunął się ze stolika tak gwałtownie, że mógł nawet sprawić, iż Gryfon się cofnie. Nie zważał na to. Pokręcił głową. Tego było zbyt wiele. Nie chciał imion, nie chciał przywiązania, a zwłaszcza od osoby, która była jego przeciwieństwem. Nie chciał się od niego niczym zarażać, nie chciał wśród takich osób tańczyć i lawirować. Podświadomie chciał upadać, staczać się i znikać w gęstwinie dymu.
Krzyczysz: uratuj mnie! Pokazuje: zabij mnie! Kiedy w końcu pokażesz swoje prawdziwe ja? Kiedy w końcu przestaniesz być głupcem? Kiedy nauczysz się dostrzegać rzeczywistość? Kiedy nauczysz się zauważać tę jedyną, o której chcesz zapomnieć? Wpadłeś w sidła innej, pozwoliłeś omotać się przez nią, a teraz ponownie uciekłeś. Chować się w cieniu i nigdy nie nauczysz się być kimś normalnym.
Zamknij się. Poodbijało się po jego głowie jak zaklęcie śmierci. Opuścił małą salę zostawiając za sobą Jarretta i kolejną dłoń, która chciała mu pomóc. Szedł szybko mijając uczniów, którzy wychodzili ze swoich sal. Lawirował między nimi chcąc jak najszybciej zgubić GO. Chłopaka, która podał mu swoje imię. Chciał je zapomnieć. Jak on by się napił czegoś mocnego...


[z tematu]
Sponsored content

Mała sala - Page 9 Empty Re: Mała sala

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach