Go down
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 12, 2015 8:52 am
Blada, zmęczona twarz, czarne włosy okalające chude policzki. Do tego ogólna mizerna budowa ciała. Trzeba jednak przyznać, że choć jest to trochę przerażające, gdy się ktoś nad tym zastanowi to nie jest rzeczywiście odrażające. Wręcz przeciwnie. Niezdrowy wygląd nie jest taki, bo ciemne oczy niezidentyfikowanego koloru świecą się. W końcu to tam kryją się największe tajemnice. I ten uśmiech, mający w sobie coś niewytłumaczalnie dobrego. Do tego aura ciszy, nieznajomości, jakby to, co jest obok niej samo krzyczało wszystkim dookoła, że coś jednak w niej jest. Będąc jednak tym "szarym, nijakim, na niby" człowiekiem, nie widzi się swoich zalet. Nie licząc tego, że ona chłonie informacje i sekrety, nigdy ich jednak nie przekazuje dalej. Więc jest choć jeden szczegół, który w sobie lubi. Powierzone tajemnice są ukryte bezpiecznie i bez względu na wszystko.
Rozwaga, ostrożność, roztropność - Wyskrobała te trzy słowa znowu na papierze, zastanawiając się po chwili, czy mężczyzna domyśli się, że to tłumaczenie jej pełnego imienia. Kontemplowała też nad tym, jak cudownie słuchać własnego imienia. Prawdziwe jest inne. Ale to ma znaczenie, to imię ostatecznie ukochała. Fakt, że ktoś je doceniał sprawiał, że robiło się jej ciepło na sercu. Nieważne, jak to powiedział. Ale powiedział. To już było coś.
W odpowiedzi na pytanie prychnęła dziwnie, otwierając przy tym usta, kiwającym przy tym przecząco głową. Mało co jej przeszkadza, a nawet jeśli to i tak się przyzwyczajała. Wtedy to dało się zauważyć, że w środku języka po prostu nie ma.
Była rozbawiona i ucieszona. Gdy ktoś pragnie jej opinii to nie zdaje sobie sprawy jak to wspaniałe uczucie, móc zadecydować. Ludzie znają wolność. Mają prawo do decyzji. To naturalne i pierwotne prawo człowieka, które wyrwano jej. Głupie szczegóły, małe rzeczy są więc dla niej już rangą ogromne.
Świat jest taki wielki, że gdzieś musi być miejsce dla każdego. Tylko gdzie?
Czy tak naprawdę wszyscy nie mają krwi na rękach? Dobro, czy zło... nie ma różnicy, jeśli obie strony bryzgają szkarłatną cieczą wszędzie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ona nie stanęła po żadnej tylko dlatego, że nikt nigdy jej nie chciał. Gdyby jednak... co by się wydarzyło?
Ona czuła się winna tylko tego, że nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Pójdzie tam, gdzie ktoś ją poprowadzi. Tam, gdzie będzie bezpieczna. Samolubne, czyż nie?
Cóż, nie trzeba być Śmierciożercą, żeby mieć splamioną duszę.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 12, 2015 8:35 pm
Rozwaga, ostrożność, roztropność. Ha, lubił zagadki. Symbole kryjące się za literami i cyframi. Zagadki zapisane za pomocą imion, nazwisk, dat urodzenia. Wierzył w bowiem przeznaczenie, w fatum. Bezsens każdego istnienia. Może dlatego było mu łatwiej przyjąć do wiadomości informacje o porażkach i uzyskał tytuł profesorski w tak młodym wieku. Po prostu parł, brnął przed siebie niczym burza, nie oszczędzając nikogo i niczego. Szczególnie siebie. Bułhakow był wyjątkowo autodestrukcyjny.
- Lubisz ukryte znaczenia? - zapytał z czystej ciekawości, chcąc przy okazji jakoś podtrzymać temat. Skoro już tutaj siedział, to mógł dotrzymać jej towarzystwa. Zwłaszcza, że zdawała się tego potrzebować, a nie wyglądała na kogoś, kto często przesiaduje wśród ludzi. Wreszcie, po krótkiej szamotaninie z samym sobą udało mu się wyciągnąć srebrną, zdobioną zapalniczkę i mógł odpalić papierosa, którego wcześniej wsadził sobie do ust. Chowając paczkę do środka oprzytomniał na chwilę, uniósł ją na chwilę w stronę nauczycielki, chcąc ją poczęstować.
Bułhakow zaciągnął się.
- Za imionami kryje się więcej, o wiele więcej niż obce języki. To właśnie czyni je tak intrygującymi... ale to tylko moje odczucie. - powiedział, przy okazji wydychając dym.
Nawet napisał o tym książkę. Ha, gdyby jedną. Kilka. O przeznaczeniu, o losie. O figlach, które płatał. Bułhakow widział i wiedział więcej niż inni, może to dlatego fakt braku posiadania języka nie zszokował go w żaden sposób. Wiedziała, że spojrzał, bo spojrzenia ukradkiem ukryć się nie da, ale jednak... pozostał niewzruszony. Bo nie odbiegało to w żaden sposób od jego wizji normalności.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 12, 2015 9:14 pm
Czasami wystarczy po prostu nie zastanawiać się, czy jest sens, tak samo jak nie rozmyślać nad jego brakiem. Wtedy to okazuje się, że taki szczegół nie ma większego znaczenia. Liczy się być i działać. W jej przypadku wystarcza to pierwsze na przykład. Oszczędzanie na swojej drodze kogokolwiek jest bardzo ryzykowne, więc nieopłacalne. Życie to biznes. Czasami trzeba wyeliminować konkurencję zanim ona zrobi to z nami. Normalnym jest, że sukces wymaga poświęceń. Wszystko tego wymaga, nie ma nic za darmo.
Wszystko, co jest ukryte - Kolejna z wielu no take. Te zaś słowa zdecydowanie lepiej oddawało jej fascynację znaczeniami i ogólnie tajemnicami. Uwielbiała doszukiwać się tego, czego nie widać. Niedostrzegalnego, a zarazem istotnego wyrazu ludzi, spraw i sytuacji. W samotności to jest właśnie takie piękne - gdy już ma się z kimś do czynienia to jest to natychmiast COŚ więcej. Jest istotne, bo skupiamy się na tym, wczuwamy. Zależy nam na tym, by zdobyć chociaż pojedynczą informację. Gdy jest się samemu to lubi się kontrolę.
Wiedza to potęga. Rodzaj władzy. Wszyscy zaś uwielbiają panować.
Na propozycję profesora odpowiedziała przeczącym kiwnięciem. Zabijało ją tyle rzeczy, potencjalnie mogło zachcieć jeszcze więcej, więc trucie się równoznaczne byłoby ze zwyczajnym położeniem się do trumny. Celowo wolała tego nie czynić. Przypadkiem bez problemu, ale nie z pełną odpowiedzialnością.
Ogólnie odpowiedzialność wydawała się jej wielki gównem, ale przecież nie określiłaby tego tak sama.
Za imionami są ludzie, oni zaś kryją się za maskami - I następna przekazana mu informacja, sentencja, przemyślenie kobiety. Tej pani profesor, która nie mogła zrozumieć dlaczego on nie zadał żadnego pytania, bo i owszem, zdawała sobie sprawę, że nie mógł nie zauważyć mankamentu jej jamy ustnej.
Tylko nie chciał wiedzieć, czy zwyczajnie nie spodziewał się otrzymać odpowiedzi?
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 12, 2015 10:49 pm
Bułhakow często uchodził za uprzejmego. Co więcej ! - niejednokrotnie słyszał naprawdę szczere pochlebstwa na swój temat. Niestety w swoim mniemaniu nie zasługiwał na choćby jedno dobre słowo. Jego głowa mocno skupiała się na tej ciemnej stronie i chociaż nie chciał sobie tego przyznać - czasami po prostu starał się niektórym pomóc, a przynajmniej nie wchodzić im w paradę. Ha, szczególnie kiedy wystarczyło się nie wcinać. Nie czuł potrzeby wchodzenia z butami w cudze życia, jeżeli nie wymagała tego sytuacja. Zaprzeczało to zupełnie jego zadaniu - w końcu przybył tutaj zbierać informacje, a nie uciekać od wszystkiego... prawda? Ale nikt nie pytał. Ministerstwo magii roiło się od ukrytych pod rękawem mrocznych znaków. Ba, posiadaniem czaszki na ręku poszczycić się mogły nawet takie osobistości jak Szef Biura Aurorów, czy sam Minister. Po cóż więc był im ten jeden, zapatrzony w szklaną kulę Bułhakow? O wiele bardziej przydałby im się w Hogwarcie.
Siedział obok Prudence, niechętny, a nawet niezdolny do zadania prostych pytań. Po dłuższym namyśle i połowie papierosa dotarło do niego, że on wcale nie musi się pytać. Czasami ludzie dzielili się swoimi sekretami i bez tego, a kiedy wyciągnęło się jeden z klocków budujących wieżę - reszta sypała się jak domek z kart. Potrzebował czasu. Potrzebował się z nimi po prostu zaprzyjaźnić.
- Maska - zaczął, ale zaciął się na moment, jakby nie wiedział co powiedzieć - i m a g e, to tylko wierzchołek góry lodowej. Obraz. Ekspresja zewnętrzna. Czasami składająca się z kilku warstw. - uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zorientował się, że tłumaczy jej właśnie podstawowe zasady numerologii. Ale on lubił o niej mówić. O cyfrach. O zasadach rządzących światem. Wydał serię książek nie z kaprysu, czy rozkazu, a dla czystej przyjemności ich pisania i satysfakcji z tego, że na krótki moment każdy czytelnik spróbuje zrozumieć. Zobaczy świat oczami człowieka, który posiadał ich trzy.
- Ludzi generalnie ciężko zrozumieć. - poświęcił na to swoje życie. I każdego dnia dowiadywał się o nich czegoś nowego. O sobie również. Głównie o sobie.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Nie Wrz 13, 2015 9:34 pm
Tak naprawdę wszyscy kochają być męczennikami, nie ma co oszukiwać. Ludzie uwielbiają zamęczać samych siebie, wprowadzać w nieszczęśliwe stany depresyjnopodobne. Wszyscy lubią myśleć, że nikt już nie ma gorzej, bo miło być tym jednym jedynym stworzeniem na globie, które ma tak właśnie do bani, a nie inaczej. Oczywiście nikt głośno nie przyzna, jak sprawa stoi. Większość będzie żyła nawet w złudnym przekonaniu, że wcale nigdy nie chciała czuć się źle. To jednak wciąż jest kłamstwo, nawet jeśli o tym nie wiemy. Nieznane, niepewne, złe, ciemne, odróżniające nas od reszty - kochamy takie rzeczy i koniec. Wszyscy. Tajemnice są jak magnesy o silnym przyciąganiu (neodymowe na przykład!). Lgniemy do nich, jak owady do światła. Gdy już je poznamy też nie wystarcza nam to na długo. Lubimy mieć dowody swoich odkryć i kraść ze wszystkiego coraz to więcej rzeczy. Ktoś da Ci palec, a ty będziesz pragnął całej ręki i jest to, jak najbardziej zwyczajne. Ktoś, kto ma jeden sekret posiada ich prawie na 100% o wiele, wiele więcej.
Jej towarzysz też był jedną wielką tajemnicą. Prudence siedzi w zamku od... zawsze? To słowo całkiem nieźle pasuje. Rzadko jednak przystaje z kimkolwiek. Dziś zaś miała sporo chęci, by spędzić swój wolny czas w czyimś towarzystwie. Tym kimś był on, którego widywała, ale od niego samego nie słyszała za wiele. Ludzi zaś trzeba poznawać osobiście z prostej przyczyny - zasłyszane historie winny być brane pod sporą niepewność osądów. A tak może siedzieć, słuchać go i... rozmyślać. Kim był, kim jest, a kim będzie ten człowiek? Tego typu rozważania są fascynujące, bo o sobie wiedziała mimo wszystko zbyt wiele.
Tyle, że dla niej przyszłość będzie taka sama, jak dzień dzisiejszy i wczorajszy.
Ciebie też trudno jest zrozumieć? - Pięknie zadane pytanie w świetle wszystkich kłębków myśli. Tak proste... można łatwo skłamać, ale też z prostotą dziecięcia odpowiedzieć prawdę. Zaś, jak to będzie i co da?
Skutki mogą być tak samo dwa.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sro Wrz 16, 2015 8:56 pm
Męczennik, ha. Czy Vakel mógł czuć się jak męczennik? Czy naprawdę miał gorzej niż inni? Czuł na pewno, że jest inny. Odrębny. Jego życie niosło ze sobą więcej niż życie przeciętnego czarodzieja. Czasami jednak świat próbował przydeptać go do ziemi. Szczególnie rzeczy od niego niezależne, takie jak chociażby pochodzenie. Szlamowata matka, której widmo unosi się nad nim do dzisiaj.
Podwinął rękawy koszuli, ale nie na tyle wysoko, by Prudence mogła ujrzeć zdobiące ciało Bułhakowa blizny. Dzielenie się takimi sprawami z reguły nie kończyło się dobrze.
- Nie wiem. - powiedział, przerzucając spojrzenie na taflę wody. Z jakiegoś niewyjaśnialnego powodu spokój, który wcześniej w niej widział uleciał gdzieś daleko. Poczuł nacisk w brzuchu, zrobiło się jakby goręcej. - Nikt nigdy nie próbował.
To jedno zdanie wprawiło młodego Bułhakowa w wyraźne zmieszanie... a może zakłopotanie? Wydawało mu się tak rażąco niepotrzebne, a jednak poczuł ulgę. Zwierzając się z czegoś prawdziwego. Pierwszy raz od dawna. Milczał. Bał zajrzeć się w kartkę, by przeczytać odpowiedź, jeżeli w ogóle jakakolwiek miała się pojawić.
Musiał wtopić się w tłum. Delikatnie, małymi krokami. To nie powinno być problemem. Nie przypominał mordercy, a raczej duszę dość zagubioną we własnych myślach i czynach. Być może trochę szaloną. Pozornie niezdolną do skrzywdzenia muchy. Ale każdy ma swoje tajemnice.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sro Wrz 16, 2015 9:19 pm
Wszyscy są różni i tak strasznie tego nienawidzą. Nikt nie lubi się wychylać, odstawać od grupy. Sprowadzanie człowieka do tej samej formy "jesteśmy tacy sami" to norma. A to nie prawda. Jesteśmy tak cholernie różni, że nawet dzieci czasami mają tyle wspólnego z rodzicami, co nic. Do tego tak naprawdę gdybyśmy byli zaledwie swoimi klonami to wymarlibyśmy. Nie da się kochać kogoś podobnego do siebie, bo widzimy wtedy wszystkie jego wady. Mało kto chciałby móc widzieć w kimś swoje własne. A mimo tego kochamy się w cierpieniu. Nudno byłoby bez dramatyzmu, depresji, wyrzutów sumienia. Podświadomie pragniemy tego, by kogoś obchodziło to, że może nie mamy najgorzej, ale mimo wszystko jest źle. Że kogoś jednak obchodzi to całe gówniane życie drugiego człowieka. Czymkolwiek by to nie było - chcemy komuś mówić, co nas przytłacza.
Chcemy, ale nie możemy. Takiej tragedii nie sposób zrozumieć. Przecież wszystko jest takie klarowane, ale... nie jest. Życie bowiem to same antonimy z którymi trzeba sobie zwyczajnie radzić.
Prudence przyciągnęła kolana do siebie i otuliła je na chwilę rękami. Oparła głowę o nie i przyglądała się profesorowi uważnie. Szybko jednak znowu pisała.
Proste pytania to te najtrudniejsze, bo mają jednoznaczną odpowiedź.
Gdy usłyszała taką na swoje pytanie nie była pewna, którą z możliwości wybrać. Miała sporo przemyśleń na ten temat.
Nikt nie próbował, czy tego nie widziałeś? A rozumiesz sam siebie? Ja próbuję - Zdecydowanie, które słowa będę słuszne... to było trudne zadanie. Zawsze musi ważyć własne. Z doświadczenia wie, że inaczej mogłoby się to źle skończyć. Dlatego mimo tego, że dwa wykreślone pytania wydawały się jej istotne to je wykreśliła. To nie przesłuchanie, ona nie miała zamiaru od niego wyciągać niczego, jeśli nie chce tego powiedzieć i nie widziało się jej bawienie w psychoanalityka. Jest po prostu Prudence, która chciała poznać człowieka.
Naprawdę próbowała go zrozumieć. Czemu na pozór zwyczajny mężczyzna nosi dookoła siebie tak ciężką aurę? Dlaczego sprawia wrażenie, że wszystko jest idealnie, a zarazem... ponuro?
Dlaczego jest tutaj sam? Do tego uczy w zamku? Jest warty więcej niż użeranie się z uczniakami.
I kryje w sobie więcej. Jak wszyscy. Każdy to chodząca tajemnica, która boi się, że zostanie odkryta.
Tak samo jak dwa słowa, które na karcie, którą mu podała, nie zostały skreślone. Pytanie tylko, czy zwróci uwagę na kreślenie osoby, która tak przykładała wagę do ładnego zapisu swoich wiadomości. Czy spróbuje je rozczytać?
Nawet takie durne pytania są istotne. Bo na nie też musi być jakaś odpowiedź.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 19, 2015 9:41 pm
Nic nie mówił. Po prostu wpatrywał się w spokojną taflę wody... myśl o niej, myśl o wodzie. Ale staw przestał działać na Bułhakowa kojąco i czuł, jak powoli narasta w nim zdenerwowanie. Nie lubił być zdenerwowany. Nikt nie lubił. W jego przypadku było to jednak trochę bardziej... skomplikowane? Zbyt wiele płacił za nagłe wybuchy emocji. Nie chciał do tego wracać. Czasami zdawało mu się, że nie chciał w ogóle czuć. To było zbyt ludzkie, zbyt normalne i zbyt bolesne, żeby unieść na barkach człowieka, który stracił większość rzeczy mających dla niego jakąkolwiek wartość. Może to dlatego tak zaborczo trzymał się tego, co mu zostało? Tylko co mu zostało? Posada nauczyciela w szkole, do której jednocześnie nadawał się i nie nadawał. Przynajmniej nie musiał patrzeć codziennie na gębę Rokkura. Listy od ojca. Świadomość, że jeżeli spisze się tutaj, to być może będzie miał do czego wracać. Śmiechu warty tytuł naukowy. Puste, zakurzone, zagracone mieszkanie. Nie miał nawet kota.
Głowa Bułhakowa odwróciła się w jej stronę powoli. Delikatnie. Wzrok powędrował od włosów do delikatnych rąk kobiety, kreślących zapisane na kartce słowa. Kiedy mógł ją przeczytać zastanowił się chwilę. Chciał odpowiedzieć na przekreślone linią pytania, ale nie zrobił tego. Mógł. Nie widział jednak sensu, skoro Prudence zdecydowała się ich nie zadawać. Podejrzewał, że mogła bać się jego reakcji. Nie chciała go spłoszyć. Nie zrobiłaby tego.
- Skoro tak, to jesteś jedyną osobą na świecie, która zna odpowiedź. - więc odpowiedz sobie sama. Odpowiedz sobie na to, czy trudno jest go zrozumieć, posiadając jedynie strzępki informacji. Pisze. Żyje. Oddycha. Jest. Tuż obok ciebie, na wyciągnięcie ręki.
I wzajemnie.
Spojrzał na kobietę, jakby chciał wyczytać coś z jej twarzy. Ona również była dla niego zagadką. Radosna i smutna jednocześnie. Oczy wpatrujące się w niego jak w obrazek i jakaś tajemnicza iskra, tuż pod ich powierzchnią.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Sob Wrz 19, 2015 10:29 pm
Ludzie zbierają się w momencie, gdy sięgają dna. Odebrano im wszystko, więc mogą spróbować wrócić na szczyt, bo zwyczajnie nic więcej nie utracą. Tylko, że to nie prawda. Nie tylko za wybuchy emocji płacimy. Każdy czyn, myśl... wszystko kosztuje. Nie mają nic tak naprawdę zostaje jeszcze istotna rzecz - my. Albo chociaż iluzja "bycia".
W końcu podstawowym pytaniem jest: Czy widzisz? Bo każdy patrzy. Tylko trzeba to robić uważnie. Kto widzi w Prudence osobę z przeszłością? Kto podejrzewałby ją o to, że wcale jej świat nie jest biały? Przecież to takie oczywiste, czyż nie? Dobro i zło. Wygrana i przegrana. Życie i śmierć. A ona nie jest zła ani dobra. Niczego nie wygrała, ale też nie przegrała. Żyje, ale jakby była martwa. Mieszka w tym durnym zamku, nie ma przyjaciół, większość ludzi nie wie nawet, czego uczy i jak ma na imię. Jest nicością. Jest jak noc. Jest, ale jej nie ma. Iluzja znikania jest wręcz zbyt prosta.
Tak samo jak niezadawanie pewnych pytań. Czasami nie trzeba wszystkiego mówić. Zdarza się, że wystarczy widzieć. Wszystko sprowadza się do uważnego patrzenia. Jeśli znajdziesz jakiś szczegół w tym, jak ktoś się zachowuje, da to czasami więcej niż usłyszenie czegoś. Zobaczenie łez człowieka budzi więcej uczuć niż mówienie o nich. Tak jest ze wszystkim. To, czego się nie widzi jest tylko abstrakcją, nigdy nie sprawdzoną informacją. Czasami nie warto przekazywać za dużo. Tylko czekać. Sprawić, by ktoś potrzebował być przy nas. By nie chciał uciekać.
Znam wiele odpowiedzi. Ty też. Tym się zajmujemy. Odpowiedziami, czyż nie? - Z każdym zapiskiem robiło jej się dziwnie. Z zasady ograniczała się. Mniej przekazywać, więcej słyszeć. Ostatni czas wymusza jednak pewne działanie, a widok tego człowieka wywołuje jeszcze inne. Tajemnice się nawarstwiają. Gdy ma się ich sporo widzi się je także w innych i u innych.
I chce się je zobaczyć. To, co jest pod powierzchnią. Nawet jeśli trzeba pokazać ten maleńki kawałek siebie to tajemnice przecież i tak ceni się za mało. Dlatego można je kupować. Kosztują tyle, że nawet ktoś, kto nie ma nic z chęcią wydaje nawet siebie i wciąż z czymś zostaje. Zabawne, bo w końcu z niczego ponoć nie może być czegoś, a jest.
Z chaosu coś się rodzi. Rodzi się by być chaosem.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Nie Wrz 20, 2015 1:04 pm
Bułhakow w swoim życiu wiele podróżował. Poznawał. Widział. Stoki, pagórki porośnięte wszystkimi kolorami zieleni. Kwiatuszki na trawie. Przeróżne nieba odcienie. Ten park był przy tym smutny. Staw był stawem, dzieci były dziećmi i tylko ona, ona jedyna przyciągała uwagę mężczyzny całą sobą. Nie rozumiał już nawet, co tchnęło go, by do niej podejść. Czy był to serdeczny uśmiech, czy kryjąca się pod skorupą samotność, która przyciągnęła go jak magnes. Jakby mówiła: możemy się tym ze sobą podzielić. Bez słów, bo słowa w tym przypadku nie były potrzebne ani wskazane. Sytuacja wymagała milczenia. Wymieniali się spostrzeżeniami, a przecież i bez tego oboje przeżywali w tym momencie tak wiele, że nawet Bułhakowa dziwiło wielce, że w tak małym ciele może pomieścić się tak wiele uczuć i emocji. Łączących się ze sobą, a jednocześnie tak sprzecznych. Zdawało mu się, że dzisiaj właśnie odkrył w sobie wielkiego hipokrytę, ale dla osób znających go od dawna nie było to żadną nowością.
Siedzieli obok siebie. Wciąż. To była już dłuższa chwila, ale jedna z takich chwil, które same proszą się o trwanie. Bo są potrzebne jak nic innego na tym cholernie pustym i bezsensownym świecie. Denerwował się sam sobą. Denerwowało go to, że nie mógł się nią zachwycić. Sytuacją nową, a przynajmniej nie przytrafiającą mu się zbyt często.
- W moim przypadku jest to raczej ubolewanie nad ich brakiem. - powiedział, chociaż przez pryzmat ostatnich kilku minut zdał sobie sprawę z tego, że mówił kłamstwo ukryte w prawdzie. Faktycznie - lubił się użalać nad swoją nieudolnością, ale czy miał ku temu powody? Przecież widział. O wiele więcej niż inni. Widział przyszłość i przeszłość oddaloną o niego tak bardzo, że musiał szukać, by zorientować się gdzie był. W jakich czasach. Co i dlaczego. Szukał symboli w strzępkach wspomnień innych osób, z jakiegoś dziwnego powodu napływających właśnie do niego. Odpowiedzi posiadał aż w nadmiarze. On po prostu nie potrafił zadać do nich odpowiedniego pytania, co czyniło je bezwartościowymi.
Przeznaczenie. Jednocześnie kochał je i nienawidził. Wierzył i niedowierzał. Nie znał jednak innego wytłumaczenie swojej sytuacji, niż ono. Codziennie podejmował dezycje, ale czym miały się one w skali tych podjętych za niego przez innych? Jaka siła pewnego dnia zdecydowała, że stanie się niechcianym bękartem w czystokrwistej rodzinie? Poniosła go do szkoły, gdzie musiał wyprać się ze wszystkiego w co wierzył, aby przetrwać? W obliczu tego mógł jedynie wybrać się w stronę sklepu przez park i zrobić sobie przerwę na papierosa.
Obok niej. "Skałom trzeba stać i grozić, obłokom deszcze przewozić, błyskawicom grzmieć i ginąć, a jej płynąć, płynąć i płynąć…"

// Mickiewicz tak bardzo pasuje mi do Twojej postaci, że nie mogłam się powstrzymać.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Nie Wrz 20, 2015 7:47 pm
Prudence całe życie spędziła w zamknięciu. Ten sam budynek, dwójka tych samych ludzi, aż wreszcie w jej życiu pojawia się Dumbledore, a ona odkrywa nowy świat. Hogwart. Niegdyś ziszczenie wszelkich marzeń, a dziś? Wszyscy patrzymy na to samo niebo, ale gdy po raz kolejny czynimy to z tego samego punktu to nie zachwyca, jak dawniej. Dookoła niewiele się zmienia. Wszystko staje się tak samo szare, jak wcześniej. Dlatego chwile, gdy ludzie nabierają innych barw są takie interesujące. W stojącym w miejscu, podłym, czarno-białym świecie nie ma wielu okazji do odstępstw. To spotkanie było czymś takim. Barwą, która wynosi zwykły dzień w górę, sprawiając że jest warty więcej niż ten poprzedni, zwyczajny. Przyciągnie, przeznaczenie, los... to istnieje, żyje własnym życiem. Dzięki temu przewidywanie jest aż zbyt proste. Czasami nawet smutne. Uświadomienie sobie, że wszyscy to hipokryci, prawda jest równa kłamstwu, a uczucia to niebezpieczna broń jest trudne. Trzeba jednak to kiedyś zrobić. Usiąść w tym bagnie, zatrzymać się i nie mówić nic.
Chłonąć aurę, która jest na swój sposób tajemniczo złowieszcza, ale jak bardzo... kusząca.
Przyszłość jest oczywista. Pytanie tylko, czy patrzy się wystarczająco uważnie, by to zauważyć.
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są bliźniaczkami, jakkolwiek głupio to nie brzmi. Tak samo pytanie i odpowiedź są nierozerwalne. Każdy powinien mieć sposobność do ich odkrycia.
Poczekaj chwilę - To było na karteczce, którą podała tej chodzącej tajemnicy Vakelowi. Sama zaś podeszła do najbliższego drzewa, oderwała swoimi kruchymi, białymi palcami taki kawałek kory, który nie rozpadł się łatwo i wróciła do niego, siadając ponownie. Skupiła się na tym porządniejszym kawałku drewna, skrobiąc piórem jakiś znak.
Runa - petro, wreszcie pojawiła się na nim. Wyjęła swoją różdżkę i przyłożyła do tego niepozornego przedmiotu. Przelała na niego sporo emocji. W tym bowiem tkwi magia tworzenia każdego talizmanu. Musi być w nim uczucie, pragnienie. Dla wielu jest to nie do pojęcia. Jak to? Wystarczy skupić się, powtarzać czego się chce i już? Nie tak to jednak działa. Chodzi o uczynienie emocji czymś namacalnym, pragnienie włożyć w skład przedmiotu. Magiczna formuła run to to, co twórca chciał, by się w nim znalazło. Prudence pragnęła podarować mu odpowiedzi, których on pragnie. Każdy powinien wiedzieć to, co chce. Szczególnie, gdy aura owego człowieka jest tak przytłoczona. Włożyła tyle serca, ile mogła w to. Dawno nie tworzyła. Jest to dziwne uczucie. Fizycznie niewyczerpujące, ale gdzieś w środku czuć, że traci się energię. Nawet nie zauważyła, że zamknęła oczy. Po chwili, gdy talizman był już gotowy, wróciła na ziemię.
Naskrobała notatkę i wraz z nią podała mu kawałek drewienka.
Noś przy sobie, powinno ułatwić Ci poznanie prawdy. Mam nadzieję, że zgodnie z przeznaczeniem ją przyciągnie
Nigdy nie tworzyła runy dla kogoś. Zawsze dla siebie. Liczyła na to, że jej siła będzie adekwatna, a przynajmniej jak ma na celu talizman - przyniesie trochę szczęścia w dążeniu do tego konkretnego celu. O ile on też uwierzy w to, że ta jedna runa co zmieni.
Może chociaż przyniesie mu ulgę? Może tak naprawdę nie zadziała, ale wywoła efekt placebo?
Nie da się tego przewidzieć. Wszystko zależy od użytkownika, bo twórca dał z siebie, co mógł.
Twórca, który milczał z opuszczoną głową, przerażony że w ogóle się czymś tak zainteresował. Że zechciał wpłynąć na bieg wydarzeń nie dla siebie tylko jakiegoś tam innego człowieka. Niezwykłe, że zwykłe wyjście do parku może tyle zamieszania zrobić człowiekowi w głowie
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Pon Wrz 21, 2015 10:09 pm
To zaskakiwało. Zetknięcie się ludzi z dwóch, zupełnie innych światów, a jednak wciąż podobnych do siebie w tak wielu aspektach. Poczekaj. Czekaj. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Bułhakow nienawidził czekania. Stania w miejscu. To właśnie przerwy w działaniu sprawiały, że powoli zatracał się w swoim postępującym z dnia na dzień szaleństwie. Zmęczone oczy śledziły Prudence, kiedy zrywała z drzewa kawałek kory i zaklinała go w ciszy. Nie śmiał jej przerwać żadnym pytaniem, niezależnie od tego, czy miało ono sens w jego głowie, czy nie miało… a tym razem pytań w głowie rodziło się wiele. Tak przecież działali ludzie w stresie, a on pomimo, delikatnie mówiąc, radykalnych poglądów i kilku innych, nieznaczących przecież tak wiele wad - wciąż pozostawał człowiekiem. Być może trochę dziwnym i ciężkim do zrozumienia, ale człowiekiem.
Wyciągnął swoją sztywną rękę powoli, jakby nie do końca pewien tego, co miał zrobić i kiedy palec wróżbity zetknął się z szorstką powierzchnią drewna - zamarł w bezruchu.
- Przepraszam. - szepnął, ale głosem tak odległym i nieobecnym, że wątpliwym było, czy faktycznie chciał wymówić to słowo. Vakel nie doznał żadnego objawienia, wizji, a jednak czuł wyraźnie - coś się stało, a przynajmniej chciało się stać. Wpatrywał się w nią dłuższy moment pustym wzrokiem i dopiero po chwili oprzytomniał, orientując się, że nie ruszył się z miejsca na krok, chociaż zdawało mu się, że minęło kilka dobrych godzin. Przyjął neutralną maskę, bo nie był do końca świadomy, że przez ostatnią minutę wydusił z siebie jakiekolwiek wyrazy i spojrzał na kartkę, którą otrzymał wraz z runą.
Nie drgnął nawet przez dłuższy moment, jakby musiał namyśleć się jak zareagować. Od jakiegoś czasu dobre uczynki wydawały mu się być naiwne i dziecinne, a przecież w tym wypadku nie było inaczej - wątpił, aby Prudence liczyła na zwycięstwo śmierciożerców, a przekazując mu runę przyczyniła się do tego w pewien sposób. Chociaż... nie siedział jej przecież w głowie. Nic nie stało na przeszkodzie temu, aby jego wyobrażenia na temat niemej nauczycielki mogły okazać się sprzeczne z rzeczywistością.
Uśmiechnął się lekko, przeszywając oczy kobiety swoim chłodnym spojrzeniem. Wyciągnął z kieszeni marynarki skórzany portfel i schował nasączoną magią korę do środka.
- Dziękuję... - powiedział i otworzył usta, jakby chciał kontynuować, ale zamilkł. Słowa nie były tutaj konieczne - nie potrzeba było doktoratu z psychologii czarodziejów, aby wiedzieć, że Bułhakow jest zmieszany i zaskoczony, ale nie znaczy to, że nie jest wdzięczny. W końcu nie odrzucił runy, a zgodnie z poleceniem schował tak, by często nosić ją przy sobie.
Nigdy nie był nieśmiałym typem człowieka, ale tym razem coś było inaczej. Głos w gardle ugrzązł, a myśli zawirowały nie pozwalając wydostać się niczemu, co sprawiało pozory zachowania choć odrobiny sensu i konsekwencji w swoich czynach. Zabawne, bo to nie on nie posiadał języka.


Ostatnio zmieniony przez Vakel Bułhakow dnia Wto Wrz 22, 2015 7:20 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Pon Wrz 21, 2015 10:09 pm
The member 'Vakel Bułhakow' has done the following action : Rzuć kością

'Jasnowidztwo' :
Magiczny Park - Page 4 Dice-icon
Result :
Magiczny Park - Page 4 WQwrIIi
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Czw Wrz 24, 2015 10:11 pm
Nienawiści to bardzo duże słowo używane przez ludzi z zbyt wielką łatwością. Co gorsza ona też lubiła z niego korzystać, jeśli chodziło o określenie stagnacji jej własnego życia. Czuła się jak ptak, który został uwięziony w dużej, pięknej klatce. Ma prawo i możliwość do rozwijania skrzydeł, kiedy tylko chce. Problem jest z tymi taki, że dookoła wciąż są te same kraty i ten sam widok za nimi. W oddali zaś zapowiedź czegoś wyjątkowo pięknego, ale równie nieosiągalnego. Wieczna udręka nad tym, że nie można pójść za daleko. Śmierć czyha, poszukuje tylko odpowiedniego momentu do tego, by nas zabrać. Prudence nie chciała zniknąć od tak po prostu. To trochę bezsensu, gdy tak naprawdę nie ma się życia. Zaledwie prosta egzystencja. Co jednak jest po drugiej stronie? Nie chciała się przekonać. Nie teraz. Wolała znaną sobie nieszczęśliwą rzeczywistość, bowiem tylko fakt może ocalić ludzkość. Domniemania wiele jej nie dadzą. W jej życiu nie ma miejsca na zaufanie.
Choć chciałaby. Zadawać pytania i otrzymywać odpowiedzi. Poznawać skomplikowanych ludzi, troszczyć się o nich. Marzenia są jednak luksusem z którym żegna się każdego dnia. Odrzuca, bo niespełnione marzenia ranią bardziej niż ich zupełny brak. Nie da się tak jednak. Patrząc na to, że wszyscy dookoła mają podstawowe rzeczy i ich nie chcą, gdy ona oddałaby własną duszę diabłu za to, by móc żyć zwyczajnym życiem. Posiadając wiedzę, którą chcieliby inni pewnie za równie dużą cenę, a której nie poznają, Prudence musiała poświęcić swój los ukryciu tajemnicy. Czy warto? Nie. W imię narzuconego ideału, wpojonego, wymuszonego wręcz. Gdyby teraz to oddała to utrata języka, całe nędzne życie... przestałoby mieć sens. Wszystkie lata byłyby jeszcze mniej warte. Błędne koło.
Tym samym dobro i zło to pojęcia dla niej tak naprawdę nie istniejące. Jedna runa po takim czasie jest chyba pierwszym aktem, który nazwałaby tym pierwszym określeniem. W końcu talizmany nie mogą nikogo skrzywdzić, nie zagrażają. Mają ściągać do siebie pewne rzeczy, przyciągać. Ta powinna dać mu odpowiedzi. Nie została jednak ukierunkowana na nic konkretnego. Odpowiedzi zaś są różne. Nie dała nikomu większych szans na zrobienie czegoś. Przyniosła mu jedynie coś, co być może kiedyś da mu jakąś odpowiedź. Może w przyszłości Prudence wzmocni jej działanie? A może talizman mający przynieść mu szczęście w tej, a nie innej sferze straci swoją moc, bo będzie w nim za mało też jego wiary? Talizmany opierają się również na energii. Aurze. Jeśli nie będzie chciał to i tak nie usłyszy odpowiedzi. Albo będzie miał ją tuż pod nosem, a nie zrozumie, że to ona. Z talizmanem jednak szansę wzrastają, tylko tyle mogła mu dać w sprawie jego kłopotu, jak mniemała.
Odpowiedzi są. Czasami nawet w oczywistych rzeczach. Na przykład w oczach. Nawet tych lodowatych. Jego mówiły tak samo, jak inne. Po prostu od czasu do czasu zmienia się język. Dlatego złapała go za rękę w geście podtrzymania na duchu. Nie lubiła ciszy, gdyż to jej codzienna towarzyszka. Jej spojrzenie zaś przekazywało mu prostym zmrużeniem łatwą wiadomość: "Oby dobrze służył i nie ma za co". Trwała tak przez moment i wreszcie puściła jego dłoń zażenowana tym, jak głupio postąpiła. Daje coś nieznajomemu, a potem trzyma go trupio-bladą łapą, myśląc, że mu to pomoże. Zawsze kontakty z ludźmi wychodzą jej kiepsko, ale teraz, gdy dotarło do niej, jak to wszystko musiało wyglądać (a raczej jak sama to sobie wyobrażała) poczuła się równie niekomfortowo, co on przez moment.
Tyle że ona od razu podkurczyła nogi, objęła ja po raz kolejny i oparła tak, że włosy przysłaniały jej twarz. Zawsze naiwność była jej złą cechą. Lubiła ufać ludziom, którzy są dla niej mili.
Była przekonana, że on jest miły dla niej tylko w ramach kulturalnego zachowania. Tak właśnie zaczęła myśleć. W końcu kto ma ochotę siedzieć z niemową? Tak właśnie doszło do tego, że teraz nie podała mu żadnej wiadomość, tylko chowała twarz w kolorze buraka pod włosami, patrząc w drugą stronę niż on się znajduje.
Myślała, co teraz zrobić. Uciec, żeby go już nie męczyć? Poczekać, aż sam się podda i dotrze do niego, że jest tylko nauczycielką, która nie wydusza z siebie słowa?
Tak właśnie można nie posiadać języka ani umiejętności towarzyskich. Z ich dwojga Vakel może mieć chwilowo mniej do gadania, ale ciągle ma obycie. Siedzi wśród ludzi. Jej kontakty kończą się na prowadzeniu lekcji i przypadkowych spotkaniach. I choć chciałaby wierzyć, że on ma jakiś inny powód do siedzenia przy niej to... to nie wiedziała, czy tak jest. Myśl, że ktoś znowu się lituje była okrutnie zasmucająca. Jakby przede wszystkim była nie człowiekiem, a niemową.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Pią Wrz 25, 2015 9:14 pm
Nienawiść nie była dla Bułhakowa mocnym słowem. Nienawiść była dla niego czymś naturalnym. Czymś, co przeżywa każdy od chwili narodzin aż po śmierć. Nienawiść była bliska, o ile nawet nie równa miłości. Nienawidzi się rzeczy, których się pożąda. Nawet jeżeli jest to dla nas toksyczne.
Bułhakow nienawidził czekania. Tych przeklętych chwil upływających jakby na niczym, a jednocześnie stwarzających pozory bezpieczeństwa. To było pomiędzy. Jest już po czymś. Następne wydarzy się dopiero później. Przerwa. Czas na odpoczynek umysłu… To dlatego tak często wyjeżdżał. Uciekał od problemów, od obietnic złożonych ojcu, od obowiązków śmierciożercy. Zwiedzał kraje dalekie i bliskie jego sercu, poznawał ludzi, opisywał to. Ale wciąż czuł, że to tylko przerwa. Fragment wyrwany z życia, którego już nigdy nie odzyska. Mógł to wszystko przeciągać, ale nie mógł uciec od tego ostatecznie. Bo od jego mroku nie było ucieczki. Jego mrok był widmem unoszącym się nad postacią skrępowanego nauczyciela, szydzącą z niego, bojącą się go i kochającą go jednocześnie. Z pełną wzajemnością.
W życiu spotykały go wybory mniej i bardziej trudne. Z perspektywy czasu docierało do niego, że czasami łatwiej było mu zadecydować o czyimś życiu bądź śmierci, niż o tym, czy powinien zamienić słowo na synonim, czy jednak skreślić cały akapit i napisać go od początku. Najłatwiejszym wyborem było jednak pogodzenie się z tym czarnym widmem, które tak bardzo pragnęło ich jedności.
Kochał je i nienawidził, tak samo jak czekania.
Bo jak miał nie nienawidzić czekania, skoro ostatnimi czasy polegały tylko na błądzeniu w plątaninie myśli? Tak jak tu i teraz.
Złapała go za rękę. Bułahkowa przeszyło uczucie, którego nie potrafił określić ani porównać do żadnego innego. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach, a jednak zdawać się mogło, że przyniosło to ulgę. Dotarło do niego, że już od dawna nikt nie dotknął go w ramach podtrzymania na duchu, pocieszenia. Nie był dziwadłem unikającym fizycznego kontaktu, w dodatku zdarzało mu się narzucać niektórym pannom, ale żadna z nich nie była w stanie zaoferować mu tego, co Prudence osiągnęła przez czysty przypadek - możliwość skupienia się na czymś innym, niż na wpływie świata na jego osobę. Ja, wieczne ja. Nieustanny egoizm.
Na ten ułamek sekundy pojawił się ktoś inny.
Przyjrzał się zawstydzonej kobiecie, która ponownie ukryła się w swoim kokonie, jakby miał nie zauważyć jej emocji, bo szybko odwróciła głowę na bok. Z jakiegoś powodu czuł przez to lekkie zdenerwowanie. Była nieszczęśliwa, zdawała się obawiać czegoś w jego obecności. Nie tak to miało wyglądać, Vakelu. Zapragnął ją pocieszyć, znów przyciągnąć jej uwagę czymkolwiek co zrobił wcześniej, że postanowiła z tym szerokim uśmiechem zaprosić go do wspólnej rozmowy… po części słowem mówionym bądź pisanym, po części czystą emocją. Bo to one grały tutaj największą rolę. Jakby wyplatali z siebie najgorsze wspomnienia, muł z dna studni, coś co sprawiało, że cierpieli… ale wciąż trwali przy sobie. Razem w tej bezsensownej sytuacji. Vakelowi zdawało się czasami, że życie z niego kpiło.
Prawie czterdzieści wiosen na karku, a on zastanawiał się nad pytaniem, które powinien zadać kobiecie, kiedy ta odwraca się od niego w zastanowieniu. Próbował wybić tą myśl z głowy, ale nie potrafił - przypominała mu teraz jego żonę. Wiecznie obrażającą się o wszystko, wymagających od niego prawidłowych reakcji na każdy jej przekręt, każdą jej zachciankę… to na niego działało. Ulegał za każdym razem. Problemem było jednak to, że te reakcje się zatarły. Czas płynął, goił rany i zamiatał przyzwyczajenia pod dywan i Bułhakow siedział teraz, nie mając zielonego pojęcia jak obejść się z tą biedną kobietą.
Ręka Bułhakowa powędrowała na jej plecy i przejechała po nich kilka razy, dając jasny komunikat: coś się stało? Ale nic nie powiedział. Czasami słowa nie tylko były zbędne, ale i niemile widziane przez odbiorcę, a nie chciał naciskać Prudence na odcisk. Nie czytał w myślach, a przyszłości. Nie mógł wiedzieć ani wyprowadzić jej z błędu. A może powinien się domyślić…? To nie miało znaczenia, bo mężczyźni z reguły zachowywali się, jakby byli wypruci ze zrozumienia potrzeb innych, na co kobiety reagowały panicznym szlochem.
Sponsored content

Magiczny Park - Page 4 Empty Re: Magiczny Park

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach