Strona 1 z 2 • 1, 2
- Mistrz Labiryntu
Magiczny papierniczy
Wto Wrz 03, 2013 9:00 pm
Mały sklepik papierniczy z trudnością zauważalny na zatłoczonej Ulicy Pokątnej. Każdy uczeń potrzebuje pióro, czy pergamin, a tutaj na pewno coś dla siebie znajdzie
- Lars Vessel
Re: Magiczny papierniczy
Wto Gru 23, 2014 1:56 am
Pozornie przecież każdy dzień się od siebie różni, ale od jak dawna twoje dni są takie same, chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy? Zastanów się nad tym Lars. Czy możesz szczerze odpowiedzieć od jakiego czasu zajmujesz się tym samym? Ile minęło od śmierci Dori? Nie potrafiłbyś odpowiedzieć prawdziwie. Dzisiaj powiesz rok, jutro pięć lat. To dlatego, że nie wiesz. I nie zdajesz sobie sprawy ze swojej niewiedzy. Wszystko jest dla ciebie logiczne. Jednego dnia rok, drugiego dziesięć lat. Nie widzisz w swojej historii niczego niejasnego. Od niespełna dziesięciu lat tkwisz w przekonaniu, że byłeś kochany przez kobietę, kobietę swojego życia, do której odzyskania teraz poświęcasz swoje życie. Praca, praca, a po godzinach więcej pracy, wszystko po to, żeby Dory wróciła z zaświatów. Problem polega na tym, że Dori nigdy nie istniała. Nie znalazłbyś jej – żywej lub martwej – w żadnej części globu. Być może gdzieś tam mieszka kobieta, która wygląda jak ona, gdzieś indziej taka, która ma dokładnie te same dane co Dori, w innym miejscu żyje ktoś, kto jest jej bliźniakiem z charakteru. Ale nigdy nie poskładasz w całość kogoś, kto jest wytworem wyobraźni, Lars.
Lars, taką ksywkę sobie wymyśliłeś, nieświadomie wkładając ją w usta Dori. Z niewiadomych powodów nie chciałeś, żeby nazywała cię Alexandrem. Nie to, żebyś kiedykolwiek miał coś do swojego imienia. Może była to po prostu potrzeba czułości? Kochankowie zwracają się do siebie zdrobniale, może Lars miał symbolizować to, że jesteś jej i tylko jej. Tylko swój. Uwięziony we własnym umyśle, nie zdając sobie sprawy pułapek z kłamstw, które wytworzyła wokół ciebie twoja wyobraźnia.
I tak żyjesz, budzisz się, jesz, pracujesz, bierzesz kąpiel. Brakuje ci papieru? Idziesz do papierniczego. Nie ma w tym nic dziwnego. Mijają cię ludzie, nie wiedząc o twojej przypadłości – bo i skąd? Skoro i dla ciebie byłoby to ogromne zakończenie. Wszyscy, których tutaj poznałeś myślą, że jesteś wdowcem. Wdowcem, który zajmuje się wytworem magicznych narzędzi, Belg z pochodzenia, mieszkający w Londynie. Spokojny człowiek, nie ma problemów z prawem.
- Dzień dobry. – Witasz obsługę papierniczego, szukając wzrokiem tego, po co przeszedłeś. Normalny dzień. Taki jak inne. Każdy, kto na ciebie spojrzy, nie zauważy niczego nadzwyczajnego.
Lars, taką ksywkę sobie wymyśliłeś, nieświadomie wkładając ją w usta Dori. Z niewiadomych powodów nie chciałeś, żeby nazywała cię Alexandrem. Nie to, żebyś kiedykolwiek miał coś do swojego imienia. Może była to po prostu potrzeba czułości? Kochankowie zwracają się do siebie zdrobniale, może Lars miał symbolizować to, że jesteś jej i tylko jej. Tylko swój. Uwięziony we własnym umyśle, nie zdając sobie sprawy pułapek z kłamstw, które wytworzyła wokół ciebie twoja wyobraźnia.
I tak żyjesz, budzisz się, jesz, pracujesz, bierzesz kąpiel. Brakuje ci papieru? Idziesz do papierniczego. Nie ma w tym nic dziwnego. Mijają cię ludzie, nie wiedząc o twojej przypadłości – bo i skąd? Skoro i dla ciebie byłoby to ogromne zakończenie. Wszyscy, których tutaj poznałeś myślą, że jesteś wdowcem. Wdowcem, który zajmuje się wytworem magicznych narzędzi, Belg z pochodzenia, mieszkający w Londynie. Spokojny człowiek, nie ma problemów z prawem.
- Dzień dobry. – Witasz obsługę papierniczego, szukając wzrokiem tego, po co przeszedłeś. Normalny dzień. Taki jak inne. Każdy, kto na ciebie spojrzy, nie zauważy niczego nadzwyczajnego.
- Prudence Grisham
Re: Magiczny papierniczy
Wto Gru 23, 2014 10:15 am
Weszła do tego ukrytego sklepiku. Ludzie mijali go bez zastanowienia, a ona wpadała tutaj, co jakiś czas żeby zastanowić się, czy potrzebuje nowego pióra, pergaminu. Zużywa go sporo biorąc pod uwagę prowadzone zajęcia, jak i fakt, że chcąc się porozumiewać wszystko musi zapisać. Wyrobiła sobie dzięki temu bardzo staranne pismo i wytrzymałość dłoni. Co dziwne w pewnym momencie przestało to jej przeszkadzać. Będąc dzieckiem otwierała buzię, próbując cokolwiek z siebie wyrzucić. Obecnie nawet to się nie dzieję. Nie ma tego odruchu by mówić. W sumie to nie ma żadnych specjalnych zachowań. Nie można się wychylać, bo to niebezpieczne. A tak żyje sobie spokojnie. Nie może przywitać się, gdy wchodzi do sklepu, ale i to było jej okrutnie obojętne. Kalectwo choć uciążliwe dawało jej świadomość, że jest osobą o wiele bardziej ukrytą. Muszą wierzyć w to, co napisze. Ciężko dostrzec kłamstwo na kartce. To spora korzyść. No i z zasady jest unikana. Idealnie, bo przecież o to od zawsze chodziło. Zapewnić jej tak wielką izolację, jak ta. Byleby była bezpieczna. I w końcu nauczyła się tego, jak i wielu innych rzeczy. Zbyt wielu.
Zaczęła krążyć po pomieszczeniu, co by móc się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście potrzebuje nowego nabytku. Co niby innego miała robić? Ostatecznie dogadałaby się w języku migowym, ale niestety mało który czarodziej posiadał taką umiejętność. Pozostała jej tylko forma zapisu. Co ona by zrobiła bez tego!
Szczerze powiedziawszy to nic by nie zmieniło. Ludzie się zwyczajnie mijają. Nikt nie zna cudzych historii. Jest się tylko cieniem w ich ogromnym morzu. Nikogo nie powinno obchodzić, co się z kimś dzieję. Mamy pilnować czubków własnych nosów. Tyle, że z brakiem jakiegokolwiek towarzystwa można oszaleć. Dlatego też ona wychodzi własnie do mniejszych sklepików. Gdzie jest spokój, ale i można chociaż popatrzeć na innych ludzi.
Takich którzy gadają bez przerwy, krzyczą, piszczą. Na głośny świat pogrążony w chaosie. Jedna z najważniejszych rzeczy jakiej się nauczyła będąc milczkiem pośród tego wrogiego świat to fakt, że tylko zło jest głośniejsze. O dobrych rzeczach się nie mówi. Głośne rzeczy wywołują problemy. I dlatego czasami się cieszyła ze swojej afonii. Była wolna od tego. Nie wykłóca się, bo nie ma języka. Nie krzyczy, bo się nie złości. Nie złości się, bo nie ma na kogo. Nie ma na kogo, bo nie ma przyjaciół. Nie ma przyjaciół, bo jest nikim. Jest nikim, bo dla własnego bezpieczeństwa nie może być kimś.
Och tak. W każdym szczęściu kryje się tragedia o której nikt nigdy nie usłyszy. Bo praktycznie nikt nie rozumie, że to "nic nadzwyczajnego" jest takie niezwykłe. Diabeł jak i piękno - tkwi w szczegółach.
Zaczęła krążyć po pomieszczeniu, co by móc się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście potrzebuje nowego nabytku. Co niby innego miała robić? Ostatecznie dogadałaby się w języku migowym, ale niestety mało który czarodziej posiadał taką umiejętność. Pozostała jej tylko forma zapisu. Co ona by zrobiła bez tego!
Szczerze powiedziawszy to nic by nie zmieniło. Ludzie się zwyczajnie mijają. Nikt nie zna cudzych historii. Jest się tylko cieniem w ich ogromnym morzu. Nikogo nie powinno obchodzić, co się z kimś dzieję. Mamy pilnować czubków własnych nosów. Tyle, że z brakiem jakiegokolwiek towarzystwa można oszaleć. Dlatego też ona wychodzi własnie do mniejszych sklepików. Gdzie jest spokój, ale i można chociaż popatrzeć na innych ludzi.
Takich którzy gadają bez przerwy, krzyczą, piszczą. Na głośny świat pogrążony w chaosie. Jedna z najważniejszych rzeczy jakiej się nauczyła będąc milczkiem pośród tego wrogiego świat to fakt, że tylko zło jest głośniejsze. O dobrych rzeczach się nie mówi. Głośne rzeczy wywołują problemy. I dlatego czasami się cieszyła ze swojej afonii. Była wolna od tego. Nie wykłóca się, bo nie ma języka. Nie krzyczy, bo się nie złości. Nie złości się, bo nie ma na kogo. Nie ma na kogo, bo nie ma przyjaciół. Nie ma przyjaciół, bo jest nikim. Jest nikim, bo dla własnego bezpieczeństwa nie może być kimś.
Och tak. W każdym szczęściu kryje się tragedia o której nikt nigdy nie usłyszy. Bo praktycznie nikt nie rozumie, że to "nic nadzwyczajnego" jest takie niezwykłe. Diabeł jak i piękno - tkwi w szczegółach.
- Lars Vessel
Re: Magiczny papierniczy
Wto Gru 23, 2014 3:30 pm
Lars nie jest wybitnie bystrym obserwatorem. Nie można powiedzieć, żeby wchodząc do pomieszczenia zauważał wszystkie detale, niczym Sherlock H. Jego mózg filtruje informacje z zewnątrz i pewnych rzeczy po prostu nie rejestruje. Kolor oczu ekspedientki, promocje w koszyku przy kasie, ornamenty na klamce, to wszystko nie jest istotne. Lars wykrywa w pobliżu jedynie to, co go interesuje i jest z nim w jakiś sposób związane. Magiczne urządzenia. Kilka sekund, bez zbędnego wysiłku był w stanie wymienić co znajduje się w papierniczym. A nie było tu tego naprawdę dużo. Wykrywacz złodziei, tuż przy drzwiach, półokrągły, złoty, wygląda jak dzwonek. Mały fałszoskop przy ladzie. To wszystko? Wszystko, co mógł ogarnąć w zasięgu wzroku. Nie widział przez ściany, nie mógłby wiedzieć co znajduje się na zapleczu. Zreszta Lars, odpowiedz sobie szczerze, czy cię to interesuje? To forma ciekawostki, kiedy wchodzi się do pomieszczenia, automatycznie zauważa się te elementy, które są nam dobrze znane.
Zignorował kobietę, z obsługą nie nawiązał większego kontaktu.
Lars, Lars mój kochany, od kiedy stałeś się taki aspołeczny? Zastanów się, czy możesz szczerze odpowiedzieć, w którym momencie przestałeś ludzi potrzebować. Nie wiesz. Mógłbyś usiąść teraz w tym miejscu, na tej podłodze drewnianej, złapać się za głowę, wysilać się, aż twoja twarz zrobiłaby się niebezpieczne czerwona, a przy skroniach pojawiłyby się wystające żyłki. Myśloodsiewnia nie byłaby w stanie rozwikłać tego problemu. Ani legilimencja. To dlatego Lars, że twoje wspomnienia nie są prawdziwe. Sam nie jesteś w stanie odróżnić co się wydarzyło naprawdę, a co nie. Tym bardziej nie może tego ocenić ktoś z zewnątrz, gdybyś mu swoje myśli podał na tacy. W zależności od punktu widzenia, to wiele ułatwia i jednocześnie utrudnia.
Co by Dori powiedziała na twoje pustomyśli. Biegnące dwoma torami, z milionem rozwidleń i tylko jednego toru jesteś świadom, Lars. Drugi tor to ja. Nazywaj mnie jak chcesz, kiedy tylko to odkryjesz. A życzę ci, żeby to się nie stało. Zbyt wielu rzeczy o sobie mógłbyś się dowiedzieć. Wszystko runęłoby w gruzach, Lars, każdy twój dotychczasowy pogląd zostałby zmiażdżony przez świadomość. Ale spokojnie, na razie ci to nie grozi. Na razie możesz studiować fakturę poszczególnych pergaminów. Lubisz badać przedmioty, zanim wejdziesz w ich posiadanie. Przecież nikt nie chce kupić bubla. Zwykłej gospodyni domowej wystarczy notes, w kratkę, w linie, czysty, to nie ma znaczenia, kiedy zapisuje się tylko listy zakupów i notatki dla rodziny, pozostawione na lodówce. Twórcy potrzebują czegoś solidniejszego. Materiał i grubość, powierzchnia. Przecież nie szukasz notesiku, ani rysownika Lars. Potrzebujesz ogromnego kartonu. Poszukajmy go. Może tutaj? Nie? Sprawdźmy przy regale naprzeciwko. Obracając się stajesz twarzą w twarz z nieznajomą kobietą.
- Przepraszam. – Nic jej nawet nie zrobiłeś, ludzie z reguły w takich sytuacjach po prostu się mijają i wracają do tego, czym się zajmowali. To prosta rzecz, Lars, interakcja socjalna na najniższych obrotach, wystarczy zrobić krok w bok i po problemie. Po co przepraszasz obcą kobietę za nic, za swoją obecność w tym miejscu akurat? Jeżeli jest bystra, zauważy, że duchem i tak jesteś gdzieś indziej. Ale to nie jej sprawa, ludzie nie studiują ot tak obcych spojrzeń.
Zignorował kobietę, z obsługą nie nawiązał większego kontaktu.
Lars, Lars mój kochany, od kiedy stałeś się taki aspołeczny? Zastanów się, czy możesz szczerze odpowiedzieć, w którym momencie przestałeś ludzi potrzebować. Nie wiesz. Mógłbyś usiąść teraz w tym miejscu, na tej podłodze drewnianej, złapać się za głowę, wysilać się, aż twoja twarz zrobiłaby się niebezpieczne czerwona, a przy skroniach pojawiłyby się wystające żyłki. Myśloodsiewnia nie byłaby w stanie rozwikłać tego problemu. Ani legilimencja. To dlatego Lars, że twoje wspomnienia nie są prawdziwe. Sam nie jesteś w stanie odróżnić co się wydarzyło naprawdę, a co nie. Tym bardziej nie może tego ocenić ktoś z zewnątrz, gdybyś mu swoje myśli podał na tacy. W zależności od punktu widzenia, to wiele ułatwia i jednocześnie utrudnia.
Co by Dori powiedziała na twoje pustomyśli. Biegnące dwoma torami, z milionem rozwidleń i tylko jednego toru jesteś świadom, Lars. Drugi tor to ja. Nazywaj mnie jak chcesz, kiedy tylko to odkryjesz. A życzę ci, żeby to się nie stało. Zbyt wielu rzeczy o sobie mógłbyś się dowiedzieć. Wszystko runęłoby w gruzach, Lars, każdy twój dotychczasowy pogląd zostałby zmiażdżony przez świadomość. Ale spokojnie, na razie ci to nie grozi. Na razie możesz studiować fakturę poszczególnych pergaminów. Lubisz badać przedmioty, zanim wejdziesz w ich posiadanie. Przecież nikt nie chce kupić bubla. Zwykłej gospodyni domowej wystarczy notes, w kratkę, w linie, czysty, to nie ma znaczenia, kiedy zapisuje się tylko listy zakupów i notatki dla rodziny, pozostawione na lodówce. Twórcy potrzebują czegoś solidniejszego. Materiał i grubość, powierzchnia. Przecież nie szukasz notesiku, ani rysownika Lars. Potrzebujesz ogromnego kartonu. Poszukajmy go. Może tutaj? Nie? Sprawdźmy przy regale naprzeciwko. Obracając się stajesz twarzą w twarz z nieznajomą kobietą.
- Przepraszam. – Nic jej nawet nie zrobiłeś, ludzie z reguły w takich sytuacjach po prostu się mijają i wracają do tego, czym się zajmowali. To prosta rzecz, Lars, interakcja socjalna na najniższych obrotach, wystarczy zrobić krok w bok i po problemie. Po co przepraszasz obcą kobietę za nic, za swoją obecność w tym miejscu akurat? Jeżeli jest bystra, zauważy, że duchem i tak jesteś gdzieś indziej. Ale to nie jej sprawa, ludzie nie studiują ot tak obcych spojrzeń.
- Prudence Grisham
Re: Magiczny papierniczy
Wto Gru 23, 2014 11:36 pm
Najbardziej złośliwa rzecz? Chyba los. Uprzykrza życie jak tylko potrafi. Stawia w sytuacjach niezręcznych, niekomfortowych, dziwnych i męczących. Wymaga od nas zbyt wiele i liczy na to, że damy sobie radę. Nie ma jednak tej chęci ze względu na swoją dobroć, ale liczy na to, że będzie miał się kim jeszcze pobawić w przyszłości. To taki typowy sadysta, którego ludzkość nie jest w stanie się pozbyć. Pozostaję im tylko zwalczać skutki uboczne jego działań. A co taka kobiecina jak Prue mogła zrobić? Niby proste, zwyczajne spotkanie. Coś, co każdemu może się przydarzyć w każdym głupim większym, bądź mniejszym sklepie. Ale gdy nagle uderza w nas świadomość, iż nawet coś tak błahego jest trudne to odechciewa się wszystkiego. Pani Grisham nie miała czasu na wyciągnięciu notesu, czy też pergaminu wraz piórem. To byłoby bezsensu, jak na tak krótką potencjalną wymianę zdań. Ostatecznie zdecydowała się kiwnąć głową i obdarzyć obcego mężczyznę uśmiechem. Powie ktoś, że to proste. Nie może powiedzieć żadnej formułki grzecznościowej, wyrazić zrozumienia dla błądzących myśli drugiego człowieka. Mogą wziąć Cię za kogoś kompletnie niekulturalnego. A to tylko dlatego, że patrzą powierzchownie. Że często nawet nie dostrzegają przy takich krótkich spotkaniach jej kalectwa. Niby wszystko widzą, o wszystko mogą zapytać. A nie korzystają z tego. Nie doceniają mocy słowa jakim władają. Wolą żyć gdzieś we własnym świecie zamiast przysłużyć się całemu światu. Mają tyle opcji przed sobą, a jak na złość wybierają najgorszą ze wszystkich możliwych. Mimo wszystko mogą sami decydować. Prudence nie ma praktycznie żadnego. Postanowiono za nią. Pozostawiono jej wolną wolę tylko w takich rzeczach jak wybór pióra. Śmieszne. "Człowiek jest wolny, ale przez całe życie jest w kajdanach" - to tak prawdziwie bolesne stwierdzenie. Uwięzieni w błędach swoich i swoich rodziców oraz świata. Wszyscy ugrzęźliśmy w tym bagnie. Kobieta próbowała się wycofać, ale gdy skręciła w bok znowu wpadła na owego mężczyznę. Co za pech.
- Lars Vessel
Re: Magiczny papierniczy
Sro Gru 24, 2014 3:18 pm
Teraz już musisz wrócić na ziemię Lars i zwrócić uwagę na to, co ci los zsyła. Złośliwie może, z drugiej strony, istnieje prawdopodobieństwo, że ma w tym jakiś cel. Lars, Lars, gdyby Dori tu była, pstryknęłaby ci palcami przed nosem. Spójrz, co ci życie zsyła. Interakcję społeczną. A to ci się rzadko zdarza, prawda? Siłą rzeczy ograniczasz swoje kontakty z ludźmi do minimum z minimum. Wymiana zdań ze sprzedawcami, czy nabywcami urządzeń, które skonstruujesz. W załatwianiu innych spraw pomagają ci sowy. Choć sam żadnej nie masz, a mógłbyś się w końcu zaopatrzyć. Wtedy nie trzeba byłoby wychodzić z domu wcale. Z drugiej strony niewiele listów wysyłasz. Może nie dlatego, że nie masz do kogo, przydałoby się skontaktować z mamą. Z tatą. Może z jakimiś przyjaciółmi z dzieciństwa, o ile ich masz. Lars, pamiętasz, czy masz przyjaciół z czasów szkolnych? Czy w ogóle jakiś kiedykolwiek miałeś? Mógłbyś napisać do “teściowej”. List o tym, jak bardzo tęsknisz za Dori. Sowa nie mogąc na całym świecie znaleźć odbiorcy, w końcu wróciłaby z nieprzeczytanym listem do ciebie, a ty uznałbyś, że rodzina twojej zmarłej żony nie chce mieć z tobą do czynienia. Pewnie cię obwiniają za jej chorobę. Tak, na pewno właśnie tak jest.
Kiedy zastanie nas taka sytuacja, przy próbie wyminięcia drugiego człowieka, mimowolnie robimy krok naprzód. W przypadku Larsa nie było inaczej, odruchowo wyciągnął ręce, jakby chciał kobietę złapać za ramiona, by nie upadła. Równie szybko je opuścił. Prawie się uśmiechnął. Ale do tego poziomu znajomości jeszcze daleko. Lars wiecznie ma minę zagubionego, zamyślonego chłopca, nawet gdyby chciał wysłać kobiecie uśmiech, musiałby przebrnąć przez całą gamę emocji, których dawno nie używał. Stanął więc bokiem, żeby nieznajomą przepuścić, po czym sam podszedł do regału naprzeciwko. Nic się nie stało, przecież ziemia się nie zatrzęsła, ludzie dalej pili herbaty i sprzątali swoje mieszkania. Żadna widoczna zmiana nie zaszła, poza tym, że Lars, jak dziecko, się wystraszył. Chociaż może to nie jest dobre słowo, strach ma zabarwienie negatywne, a to, co Vessela tknęło nie było bynajmniej pejoratywne. Może się wydawać, że dorośli mężczyźni nie przejmują się zupełnie drobiazgami i na wiele rzeczy przymykają oko, ale gdyby Larsa obedrzeć z powłoki, którą nosi i choroby, która go trapi zostałaby surowa masa. Taka, w której ludzie w wieku dziecięcym zaczynają wytłaczać swój charakter. Lars go nie posiada. Jemu się wydaje, że jakieś tam szczątki charakteru ma, ale gdyby zapytać kogokolwiek z jego otoczenia o jedną cechę Larsa, to miałby problem z odpowiedzią. Może zamknięty w sobie? To nie cecha charakteru, w jego przypadku to sposób na przetrwanie. Wybierając pergamin Lars myślał tylko o tym, że dotknął innej żywej istoty od bardzo dawna. W swoim niedojrzałym trybie myślenia uznał, że oto przypadkowo spotkaną kobietę naznaczył i nie może teraz tej szansy nawiązania kontaktu zaprzepaścić. Tylko co ty zrobisz Lars? Spróbuj przypomnieć sobie, jaki szarmancki byłeś, kiedy pierwszy raz spotkałeś Dori, przecież nie od razu wpadliście sobie w ramiona. Spróbuj sobie przypomnieć, czego nie zrobiłeś, żeby ją poderwać i dla odmiany poćwicz na prawdziwym człowieku z krwi i kości.
Jak pomyślał, tak zamierzał zrobić, tyle, że najpierw zapłacił za wybrany pergamin i z papierniczego wyszedł, nie omieszkając kobiety obdarzyć nieodgadnionym spojrzeniem. Świetny plan Lars, poczekaj przy drzwiach sklepiku, na pewno nie widać cię z zewnątrz, przez okno, przy którym stoisz. Plecami, bo plecami, ale wciąż. Obmyślasz plan? Czy analizujesz za i przeciw? Jaki człowiek zagaduje przypadkowo poznaną w sklepie osobę? Może jednak nie. Może jednak wejdź w uliczkę. Albo poczekaj tutaj, za rogiem, masz stąd dobry widok, w razie gdyby panienka zechciała pójść w stronę przeciwną, zdołasz ją dogonić. Akurat nogi masz sprawne.
Kiedy zastanie nas taka sytuacja, przy próbie wyminięcia drugiego człowieka, mimowolnie robimy krok naprzód. W przypadku Larsa nie było inaczej, odruchowo wyciągnął ręce, jakby chciał kobietę złapać za ramiona, by nie upadła. Równie szybko je opuścił. Prawie się uśmiechnął. Ale do tego poziomu znajomości jeszcze daleko. Lars wiecznie ma minę zagubionego, zamyślonego chłopca, nawet gdyby chciał wysłać kobiecie uśmiech, musiałby przebrnąć przez całą gamę emocji, których dawno nie używał. Stanął więc bokiem, żeby nieznajomą przepuścić, po czym sam podszedł do regału naprzeciwko. Nic się nie stało, przecież ziemia się nie zatrzęsła, ludzie dalej pili herbaty i sprzątali swoje mieszkania. Żadna widoczna zmiana nie zaszła, poza tym, że Lars, jak dziecko, się wystraszył. Chociaż może to nie jest dobre słowo, strach ma zabarwienie negatywne, a to, co Vessela tknęło nie było bynajmniej pejoratywne. Może się wydawać, że dorośli mężczyźni nie przejmują się zupełnie drobiazgami i na wiele rzeczy przymykają oko, ale gdyby Larsa obedrzeć z powłoki, którą nosi i choroby, która go trapi zostałaby surowa masa. Taka, w której ludzie w wieku dziecięcym zaczynają wytłaczać swój charakter. Lars go nie posiada. Jemu się wydaje, że jakieś tam szczątki charakteru ma, ale gdyby zapytać kogokolwiek z jego otoczenia o jedną cechę Larsa, to miałby problem z odpowiedzią. Może zamknięty w sobie? To nie cecha charakteru, w jego przypadku to sposób na przetrwanie. Wybierając pergamin Lars myślał tylko o tym, że dotknął innej żywej istoty od bardzo dawna. W swoim niedojrzałym trybie myślenia uznał, że oto przypadkowo spotkaną kobietę naznaczył i nie może teraz tej szansy nawiązania kontaktu zaprzepaścić. Tylko co ty zrobisz Lars? Spróbuj przypomnieć sobie, jaki szarmancki byłeś, kiedy pierwszy raz spotkałeś Dori, przecież nie od razu wpadliście sobie w ramiona. Spróbuj sobie przypomnieć, czego nie zrobiłeś, żeby ją poderwać i dla odmiany poćwicz na prawdziwym człowieku z krwi i kości.
Jak pomyślał, tak zamierzał zrobić, tyle, że najpierw zapłacił za wybrany pergamin i z papierniczego wyszedł, nie omieszkając kobiety obdarzyć nieodgadnionym spojrzeniem. Świetny plan Lars, poczekaj przy drzwiach sklepiku, na pewno nie widać cię z zewnątrz, przez okno, przy którym stoisz. Plecami, bo plecami, ale wciąż. Obmyślasz plan? Czy analizujesz za i przeciw? Jaki człowiek zagaduje przypadkowo poznaną w sklepie osobę? Może jednak nie. Może jednak wejdź w uliczkę. Albo poczekaj tutaj, za rogiem, masz stąd dobry widok, w razie gdyby panienka zechciała pójść w stronę przeciwną, zdołasz ją dogonić. Akurat nogi masz sprawne.
- Prudence Grisham
Re: Magiczny papierniczy
Czw Gru 25, 2014 1:23 pm
Po tym minięciu się z mężczyzną nie nastąpiło w końcu nic z tego, co miało. Prue rozejrzała się po sklepiku, uśmiechnęła do pracowników i wyszła. Sięgnęła do torby po swój notes i zapisała w nim, że gdy kolejne pióro będzie już wykończone to nowego ma szukać na regale po lewej. Któreś z nich się jej spodobało, ale wiedziała że wydawanie pieniędzy byleby tylko coś przepuścić jest bezsensu. Będzie potrzeba zrobienia tego zakupu to będzie wiedziała, gdzie szukać porządnego artykułu i tyle. Odsunęła się trochę od wyjścia, gdy już znalazła się na zewnątrz. Nie była pewna, czy cieszyć się z tego, że o dziwo jest trochę cieplej. Wciąż kurtki były nieodłącznym elementem, a i niebo nie było przejrzyste. Pominęła jednak sprawę pogody. Przystanęła sobie tak, jak chciała i zaczęła notować. Obejrzała jeszcze swoją listę. Sprawunków już więcej nie ma. Na szczęście! Pozostaje tylko wrócić i upewnić się, że pergaminów jest pod dostatkiem. W końcu przygotowywanie lekcji przez niemowę wcale nie jest takie proste. Wystarczy, że zabraknie właśnie pióra albo innego przyrządu do pisania i koniec! Wtedy wpadłaby w czarną kropkę. Jest jednak na swoje szczęście osobą odpowiedzialną i nigdy nie zdarzyło się jej przeżyć czegoś takiego. A szkoda, bo niektórzy uczniowie cieszyliby się z takiego błędu niemiłosiernie. Cóż, nie mają na co liczyć. Życie pani Grisham jest bardzo poukładane. Równiej niż książki w zamkowej bibliotece. Ale to już kwestia tego, że uczniowie nie szanują tych dzieł, które im pozostawiono. Zero szacunku dla czegokolwiek.
Odwróciła głowę i zauważyła, że mężczyzna z którym miała przyjemność się zetknąć jest tuż obok niej. Dobrze, że się zorientowała. Szybko zaczęła skrobać coś i podała mu.
"Skoro mam okazję to chciałabym pana przeprosić za to, że tak się zderzyliśmy"
Spojrzała na niego jeszcze pytająco. W końcu to nie jest takie codzienne zachowanie. Zaczepianie ludzi to przy tym normalka. Ale dawanie im jakiś zapisanych papierów już nie. Mimo to Prue nie czuła się ani trochę dziwnie. Dla niej to już chleb powszedni. Coś, co nie robi wrażenia. Wszystko zależne jest też od reakcji tej drugiej osoby. Niektórzy reagowali litością i jakimś żalem. To było głupie zachowanie. Ona nie zna innego życia i naprawdę nie trzeba jej przypominać o kalectwie - bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z jego obecności. Ciężko nie zwrócić uwagi na to, gdy wszyscy wylewają z siebie potoki słów, a ty nie możesz nawet słowa. Inni zaś przyjmowali to jako coś normalnego. Ostatnia grupa to Ci, którzy unikali jej przez to kompletnie.
I pomyśleć, że będąc stosunkowo młodą kobietą można tyle doświadczyć. Tyle? Zawsze może być jeszcze więcej. Los już całemu światu to zapewni.
Do tej jednak chwili będzie mu musiało wystarczyć zrządzenie takim, jakim było. Panna Grisham pozostawiła mężczyznę wraz z karteczką i z uroczym uśmiechem poprawiła swoją torbę, by iść dalej przed siebie. Zostawiła go wraz z jego myślami, wiedząc że zachowywała się normalnie. Jednak miejsce tak wystawione na nieciekawe zdarzenia, bo na zewnątrz nie są dla niej. Tak oto zniknęła. Niczym znajomy cień.
/zt
Odwróciła głowę i zauważyła, że mężczyzna z którym miała przyjemność się zetknąć jest tuż obok niej. Dobrze, że się zorientowała. Szybko zaczęła skrobać coś i podała mu.
"Skoro mam okazję to chciałabym pana przeprosić za to, że tak się zderzyliśmy"
Spojrzała na niego jeszcze pytająco. W końcu to nie jest takie codzienne zachowanie. Zaczepianie ludzi to przy tym normalka. Ale dawanie im jakiś zapisanych papierów już nie. Mimo to Prue nie czuła się ani trochę dziwnie. Dla niej to już chleb powszedni. Coś, co nie robi wrażenia. Wszystko zależne jest też od reakcji tej drugiej osoby. Niektórzy reagowali litością i jakimś żalem. To było głupie zachowanie. Ona nie zna innego życia i naprawdę nie trzeba jej przypominać o kalectwie - bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z jego obecności. Ciężko nie zwrócić uwagi na to, gdy wszyscy wylewają z siebie potoki słów, a ty nie możesz nawet słowa. Inni zaś przyjmowali to jako coś normalnego. Ostatnia grupa to Ci, którzy unikali jej przez to kompletnie.
I pomyśleć, że będąc stosunkowo młodą kobietą można tyle doświadczyć. Tyle? Zawsze może być jeszcze więcej. Los już całemu światu to zapewni.
Do tej jednak chwili będzie mu musiało wystarczyć zrządzenie takim, jakim było. Panna Grisham pozostawiła mężczyznę wraz z karteczką i z uroczym uśmiechem poprawiła swoją torbę, by iść dalej przed siebie. Zostawiła go wraz z jego myślami, wiedząc że zachowywała się normalnie. Jednak miejsce tak wystawione na nieciekawe zdarzenia, bo na zewnątrz nie są dla niej. Tak oto zniknęła. Niczym znajomy cień.
/zt
- Mistrz Gry
Re: Magiczny papierniczy
Pon Sty 05, 2015 7:20 pm
[z/t dla Larsa]
Rachunek:
Lars Vessel:
1x Pergamin
Razem: 3 sykle i 5 knutów
Rachunek:
Lars Vessel:
1x Pergamin
Razem: 3 sykle i 5 knutów
- Mistrz Gry
Re: Magiczny papierniczy
Pią Lip 28, 2017 7:23 pm
Można pomyśleć, że papier to taki pospolity wynalazek. Nikt nie zastanawia się nad jego produkcją, a zwłaszcza tego magicznego papirusu, którego czarodziej powszechnie używają do zapisania swoimi myślami. Tym razem, w lipcu, można wszystkie niezbędne artykuły kupić znacznie taniej! Więc nie wypada się dziwić, że głównie uczniów przyciągnęły niezwykłe promocje na przybory piśmiennicze. Nie potrzebne były dodatkowe szyldy, bo ludzie chętnie zaopatrywali się w świetnej jakości pióra. Chociaż był to bardzo dobrze wyposażony sklep, to nie posiadał niektórych wyjątkowych produktów, jakie posiadała księgarnia Esy i Floresy. Jednak wprawne oko znajdzie dobre zamienniki i wykorzysta je mądrze.
Jeśli nie ma na liście produktu, który cię interesuje - koniecznie o tym napisz!
Nadszedł koniec promocji i wszystko już kosztowało tyle, co zawsze.
[koniec promocji na Pokątnej]
- ASORTYMENT SKLEPU:
Gęsie pióro (dowolnego koloru) 2 sykle
Pióro łabędzia 4 sykle
Pióro łabędzia typu pinion 5 sykli
Samopiszące pióro łabędzia 6 sykl i 15 knutów
Pióro kruka typu pinion 13 sykli i 22 knuty
Pióro sokoła 1 galeon i 12 sykli
Pióro sowy typu pinion 15 sykli
Pióro jastrzębia 15 sykli
Samopiszące pióro jastrzębia 16 sykli i 21 knutów
Pióro orła typu pinion 1 galeony
Samopiszące pióro orła 1 galeon i 13 sykli
Samopiszące pióro pawia 2 galeony i 5 sykli
Samopiszące pióro bażanta 1 galeon i 16 sykli, 10 knutów
Samopiszące pióro żmijoptaka 3 galeony
Pióro feniksa 5 galeonów
Pióro hipogryfa 3 galeony
Pióro gromoptaka 4 galeony i 12 sykli
Dodatkowo istnieje usługa zaczarowania pióra, aby poprawiało błędy.
Metalowa stalówka do pióra 18 knutów
Srebrna stalówka do pióra 2 sykle
Złota stalówka do pióra 5 sykli
Ołówek samoostrzący się 18 knutów
Zmywalny atrament (dowolny kolor) 5 sykli
Niewidzialny atrament 10 sykli i 14 knutów
Szybkoschnący atrament 2 sykle
Pachnący atrament 4 sykle i 18 knutów
Papeteria 5 sykli
Pergamin żółty 15 knutów
Pergamin kremowy 1 sykl
Pergamin biały 1 sykl i 20 knutów
Czarna kartka papieru 2 sykle
Kolorowa kartka papieru 2 sykle
Notatnik w miękkiej okładce 1 sykl
Notatnik w twardej okładce 1 sykl i 22 knuty
Notatnik "tylko do wglądu właściciela" 4 sykle
Zeszyt z pięciolinią 1 sykl
Zestaw farb olejnych 1 galeon i 12 sykli
Sztuka farby olejnej 1 sykl
Zestaw farb akwarelowych 1 galeon
Sztuka farby akwarelowej 1 sykl
Zestaw ołówków do rysowania 1 galeon
Jeśli nie ma na liście produktu, który cię interesuje - koniecznie o tym napisz!
Nadszedł koniec promocji i wszystko już kosztowało tyle, co zawsze.
[koniec promocji na Pokątnej]
- Nathalie Powell
Re: Magiczny papierniczy
Sob Wrz 02, 2017 12:06 am
Zbliżający się rok szkolny... Zaraz, czekaj... Przecież dopiero środek wakacji. Nie ma co kłamać, Nathalie miała teraz pełen luz i wiele czasu by oddać się jednej z największych pasji - nie licząc oczywiście gry w Quidditcha. Rysunek zawsze pomagał jej wyładowywać emocje, zarówno te negatywne, jak i pozytywne. Czuła, że w ten sposób łączy się ze swoją matką, która gdzieś w oddali wciąż maluje piękne obrazy.
Powstał jednak problem, który napotkała na swojej drodze Puchonka. Był to brak wolnych kartek w jej szkicowniku. Co poniektórzy wiedzieli dokładnie jak wyglądał jej zeszyt. Okładka była w opłakanym stanie, który w pewien sposób pasował do artystycznego ducha. Prawie wszystkie kartki wypadały ze środka. Większość nawet nie pasowała do pierwotnej wersji, ale Powell nie przejmowała się tym absolutnie. Nie miała zamiaru zamienić swojego skarbu na nic innego. Jedyne co robiła to dokupowała dodatkowe pergaminy.
Właśnie przez ten istotny fakt, była zmuszona ubrać się normalnie - tak, to jest wyczyn po całym miesiącu siedzenia w dresie - i wyruszyć na ulicę Pokątną. Dlaczego właśnie tam skoro miała jeszcze po drodze wiele miejsc, w których z pewnością znalazłaby zwykłe kartki rysunkowe. Ano w tym był ten mały sekret, że szkicownik, którego tak kurczowo się trzymała, dostała od swojego ojca przed pójściem do Hogwartu. To w nim miała zamiar uwieczniać piękne chwile, które tam spędziła i będzie spędzać. Zeszyt pochodził dokładnie z Magicznego Papierniczego, któremu zamierzała pozostać wierna i każde braki uzupełniać właśnie tam.
Udała się w wyznaczone przez siebie miejsce i z uśmiechem na twarzy weszła do środka. W sklepie nie było wiele ludzi, z resztą sam obiekt nie był zbyt wielki. Przeszła prosto do półki z kartkami, które wyglądały - no według niej - zachęcająco. Stała tak przez jakiś czas w głębokim zamyśleniu...
Powstał jednak problem, który napotkała na swojej drodze Puchonka. Był to brak wolnych kartek w jej szkicowniku. Co poniektórzy wiedzieli dokładnie jak wyglądał jej zeszyt. Okładka była w opłakanym stanie, który w pewien sposób pasował do artystycznego ducha. Prawie wszystkie kartki wypadały ze środka. Większość nawet nie pasowała do pierwotnej wersji, ale Powell nie przejmowała się tym absolutnie. Nie miała zamiaru zamienić swojego skarbu na nic innego. Jedyne co robiła to dokupowała dodatkowe pergaminy.
Właśnie przez ten istotny fakt, była zmuszona ubrać się normalnie - tak, to jest wyczyn po całym miesiącu siedzenia w dresie - i wyruszyć na ulicę Pokątną. Dlaczego właśnie tam skoro miała jeszcze po drodze wiele miejsc, w których z pewnością znalazłaby zwykłe kartki rysunkowe. Ano w tym był ten mały sekret, że szkicownik, którego tak kurczowo się trzymała, dostała od swojego ojca przed pójściem do Hogwartu. To w nim miała zamiar uwieczniać piękne chwile, które tam spędziła i będzie spędzać. Zeszyt pochodził dokładnie z Magicznego Papierniczego, któremu zamierzała pozostać wierna i każde braki uzupełniać właśnie tam.
Udała się w wyznaczone przez siebie miejsce i z uśmiechem na twarzy weszła do środka. W sklepie nie było wiele ludzi, z resztą sam obiekt nie był zbyt wielki. Przeszła prosto do półki z kartkami, które wyglądały - no według niej - zachęcająco. Stała tak przez jakiś czas w głębokim zamyśleniu...
- Peter Pettigrew
Re: Magiczny papierniczy
Sob Wrz 02, 2017 12:49 am
Z jakiegoś dla mnie niewidocznego powodu czułem się dziś spokojny. Nie po prostu spokojny, ale spokojnie spokojny, jak gdyby to miał być ostatni dzień mojego życia, który to, jakimś szczęśliwym trafem, mijał mi właśnie szczęśliwie. Nie narzekałem. Po prostu szedłem. Dokładnie ulicą Pokątną. Szedłem tak dumnie ulicą Pokątną, radowałem się świetna pogodę i, cóż, pragnąłem żyć pełnią życia, mimo że nie towarzyszyli mi Huncwoci. Ba!, żaden z Huncwotów. Byłem sam, mimo iż po ulicy kręcili się również inni czarodzieje, bo nadal istniał świat i te sprawy.
Pierwsze dni mojego stażu w Proroku Codziennym określałem mianem przerażających. Stres związany z niewiadomym, bo nie miałem pojęcia, co mnie tam czekało, oraz niepewność, czy w ogóle się tam zaaklimatyzuję, czy będą mnie tam chcieli… Ale dobra! Jakoś przetrwałem pierwszy tydzień. Dziś pozwolili wyjść mi wcześniej, mimo że dosyć chętnie załadowywali mnie robotą. Załadowywali? Istniało takie słowo? Nieistotne. Trochę irytował mnie fakt, że przydzielali mi same błahe obowiązki, ale praca była pracą, prawda? Zarabiałem już. Plus, po jakimś okresie próbnym, pewnie zaczną mi dawać bardziej ciekawsze rzeczy… Poza tym byłem tam dopiero tydzień! A teraz skończyłem pracę i wracałem do domu. Trochę okrężną drogą.
Postanowiłem zahaczyć o Magiczny Papierniczy, gdyż w wolnym czasie zamierzałem pisać. Potrzebowałem jakiegoś nowego – tego wyjątkowego – zeszytu i jakiegoś nowego pióra, bo te hogwartowe dosyć sporo przeszły.
Otworzyłem dzielnie – nawet bardzo dzielnie, jak na siebie – drzwi i wszedłem do środka. Nie musiałem nawet wysilać się z rozglądaniem po sklepie, by dostrzec, że przy jednym z regałów stoi znajoma osoba. Moje wyobrażenie życia po ukończeniu szkoły ponownie dostawało nieźle po kościach. Nie traciłem kontaktu z przyjaciółmi, ani innymi znajomymi. Mieliśmy się widywać wszędzie. Na ulicy, w SKLEPIE PAPIERNICZYM, w Dziurawym Kotle… Wszędzie!
– Cześć, Nathalie – przywitałem się, może zbyt entuzjastycznie i szybko wyrastając tuż obok niej. Choć z tym wyrastaniem może była drobna przesada, bo byliśmy raczej równi wzrostem. Może ona była nieco wyższa… – Próbujesz spalić je wzrokiem czy dostrzegłaś na nich jakieś przyszłe kształty? – zapytałem nieco zmieszany, chcąc jakoś… tak… Próbowałem być sobą, nie zaś wariatem. Co jednak, jeśli tak naprawdę nim byłem?
Pierwsze dni mojego stażu w Proroku Codziennym określałem mianem przerażających. Stres związany z niewiadomym, bo nie miałem pojęcia, co mnie tam czekało, oraz niepewność, czy w ogóle się tam zaaklimatyzuję, czy będą mnie tam chcieli… Ale dobra! Jakoś przetrwałem pierwszy tydzień. Dziś pozwolili wyjść mi wcześniej, mimo że dosyć chętnie załadowywali mnie robotą. Załadowywali? Istniało takie słowo? Nieistotne. Trochę irytował mnie fakt, że przydzielali mi same błahe obowiązki, ale praca była pracą, prawda? Zarabiałem już. Plus, po jakimś okresie próbnym, pewnie zaczną mi dawać bardziej ciekawsze rzeczy… Poza tym byłem tam dopiero tydzień! A teraz skończyłem pracę i wracałem do domu. Trochę okrężną drogą.
Postanowiłem zahaczyć o Magiczny Papierniczy, gdyż w wolnym czasie zamierzałem pisać. Potrzebowałem jakiegoś nowego – tego wyjątkowego – zeszytu i jakiegoś nowego pióra, bo te hogwartowe dosyć sporo przeszły.
Otworzyłem dzielnie – nawet bardzo dzielnie, jak na siebie – drzwi i wszedłem do środka. Nie musiałem nawet wysilać się z rozglądaniem po sklepie, by dostrzec, że przy jednym z regałów stoi znajoma osoba. Moje wyobrażenie życia po ukończeniu szkoły ponownie dostawało nieźle po kościach. Nie traciłem kontaktu z przyjaciółmi, ani innymi znajomymi. Mieliśmy się widywać wszędzie. Na ulicy, w SKLEPIE PAPIERNICZYM, w Dziurawym Kotle… Wszędzie!
– Cześć, Nathalie – przywitałem się, może zbyt entuzjastycznie i szybko wyrastając tuż obok niej. Choć z tym wyrastaniem może była drobna przesada, bo byliśmy raczej równi wzrostem. Może ona była nieco wyższa… – Próbujesz spalić je wzrokiem czy dostrzegłaś na nich jakieś przyszłe kształty? – zapytałem nieco zmieszany, chcąc jakoś… tak… Próbowałem być sobą, nie zaś wariatem. Co jednak, jeśli tak naprawdę nim byłem?
- Nathalie Powell
Re: Magiczny papierniczy
Sob Wrz 02, 2017 11:52 am
Nathalie pochłonęła głęboka zaduma, która wyrwała ją z rzeczywistości.
Co powinnam wybrać? Ciemniejszy papier pięknie nadaje się do węgla, który może czasem zniszczyć pracę... Rozmazuje się wredne, jedno przeciągnięcie ręką po kartce i trzeba zacząć od nowa. Nie, wycofuje się z tego planu. Takie rzeczy można robić bezpiecznie w domu, a nie do szkicownika. - zwróciła delikatnie wzrok w prawą stronę - Jasne... Ach, tak. To jest najlepsze rozwiązanie. Wszystko klarowne i czyste, ale nie za nudne? Ciągle będę wybierać te same... Właściwie te są doprawdy niezawodne... Dlaczego to jest takie trudne?
Nagle usłyszała męski głos obok siebie, który przywrócił ją z bezsensownego gadania w duchu. Nie obeszło się bez podskoczenia jak galaretka, na sam dźwięk, który znalazł się bardzo blisko jej ucha.
- Na Merlina, Peter - pisnęła nieco zbyt głośno, co doprowadziło do spojrzeń w ich stronę - Nie strasz mnie tak - Powiedziała oskarżycielsko.
Musiało minąć kilka minut zanim Powell się uspokoiła. Dawno nikt jej tak nie przeraził, a była przekonana, że były Gryfon nie chciał zrobić tego specjalnie. Zrobiło jej się głupio, że tak na niego naskoczyła - jakby nie wiadomo co zrobiła, ale Nath taka już jest.
- Wybacz, po prostu nie spodziewałam się nikogo. - Uśmiechnęła się przepraszająco - Pewnie wyglądało to dość komicznie, ale po prostu zastanawiałam się co wybrać. Za każdym razem jak tu przychodzę mam ten sam problem. Z jednej strony te ciemniejsze przyciągają swoją fakturą, a z drugiej te pospolite białe są najbardziej odpowiednie i uniwersalne. Jak żyć?
W tym momencie spojrzała na Petera i zaśmiała się. Możliwe, że dla takiej osoby jak ona to była waga życia lub śmierci, ale dla niego to zwykły kawałek papieru. Nie oczekiwała zrozumienia, sama momentami uważała się za rąbniętą fanatyczkę, ale bez tego nie byłaby sobą.
- A ty czego potrzebujesz? - zapytała z wielką chęcią pomocy.
Co powinnam wybrać? Ciemniejszy papier pięknie nadaje się do węgla, który może czasem zniszczyć pracę... Rozmazuje się wredne, jedno przeciągnięcie ręką po kartce i trzeba zacząć od nowa. Nie, wycofuje się z tego planu. Takie rzeczy można robić bezpiecznie w domu, a nie do szkicownika. - zwróciła delikatnie wzrok w prawą stronę - Jasne... Ach, tak. To jest najlepsze rozwiązanie. Wszystko klarowne i czyste, ale nie za nudne? Ciągle będę wybierać te same... Właściwie te są doprawdy niezawodne... Dlaczego to jest takie trudne?
Nagle usłyszała męski głos obok siebie, który przywrócił ją z bezsensownego gadania w duchu. Nie obeszło się bez podskoczenia jak galaretka, na sam dźwięk, który znalazł się bardzo blisko jej ucha.
- Na Merlina, Peter - pisnęła nieco zbyt głośno, co doprowadziło do spojrzeń w ich stronę - Nie strasz mnie tak - Powiedziała oskarżycielsko.
Musiało minąć kilka minut zanim Powell się uspokoiła. Dawno nikt jej tak nie przeraził, a była przekonana, że były Gryfon nie chciał zrobić tego specjalnie. Zrobiło jej się głupio, że tak na niego naskoczyła - jakby nie wiadomo co zrobiła, ale Nath taka już jest.
- Wybacz, po prostu nie spodziewałam się nikogo. - Uśmiechnęła się przepraszająco - Pewnie wyglądało to dość komicznie, ale po prostu zastanawiałam się co wybrać. Za każdym razem jak tu przychodzę mam ten sam problem. Z jednej strony te ciemniejsze przyciągają swoją fakturą, a z drugiej te pospolite białe są najbardziej odpowiednie i uniwersalne. Jak żyć?
W tym momencie spojrzała na Petera i zaśmiała się. Możliwe, że dla takiej osoby jak ona to była waga życia lub śmierci, ale dla niego to zwykły kawałek papieru. Nie oczekiwała zrozumienia, sama momentami uważała się za rąbniętą fanatyczkę, ale bez tego nie byłaby sobą.
- A ty czego potrzebujesz? - zapytała z wielką chęcią pomocy.
- Peter Pettigrew
Re: Magiczny papierniczy
Czw Wrz 07, 2017 10:25 pm
Uśmiechnąłem się, słysząc jej piśnięcie, choć dosyć szybko się zreflektowałem z bezsensownym okazywaniem radości z tego powodu i poniekąd również się zmieszałem. Zapomniałem jakoś, że to już nie czasy Hogwartu i że nie stoi za mną team Huncwotów. Byłem tylko ja, Nathalie i Magiczny Papierniczy. No, jeszcze kilka osób oraz osoba obsługująca. Ja zaś nie robiłem sobie z Powell żartów, prawda? A przeraziłem ją przecież tak całkiem na poważnie…
Zmarszczyłem brwi w skupieniu i zdobyłem na ładne przeprosiny. Przynajmniej starałem się, by to jakoś dobrze brzmiało. Zamiast tego jednak, wydukałem szemrane coś w stylu:
– Przepraszam.Wybaczniechciałemcięprzestarszyć. – Uniosłem nawet dłonie w jakimś niewinnym geście i odsunąłem o krok, jakbym nie chciał jej bardziej uszkodzić. Może trochę zareagowałem na to zbyt gwałtownie, może też zbyt gwałtownie przywitałem się z Puchonką, ale gdybym przyszedł i zaczął szemrać, pozostałbym niezauważonym. Ech, zbyt wiele myślałem.
Podrapałem się po głowie, starając ukryć to całe zakłopotanie, przez co z kolei zburzyłem jej porządek. Kilka włosów, cóż, patrzyło nie w tę stronę, co powinny. Tylko że nie pomyślałem o tym, stwierdzając za to, że wkręcenie się w tę rozmowę o wyborze papieru jest świetnym sposobem na ucieczkę z aktualnego stanu.
Wskazałem na ten żółty bardziej papier i… Uśmiechnąłem się, przenosząc wzrok na Nathalie. Musiałem stwierdzić, że miała cudownie jasne włosy. Tylko nie o to mi w tym chodziło… O rany! Gubiłem się nawet w swoich myślach, bo chodziło o to, że ona miała taki ten problem z wyborem, że… Po prostu wydawało mi się to urocze. Na dodatek, podziwiałem ludzi, którzy mieli jakąś taką pasję i choćby kupowali kartki do swojego cennego notatnika.
– Możesz wziąć trochę tych i trochę tych – stwierdziłem po chwili, by zaraz dodać. Za wszystkim kryło się drugie dno – tak myślę. – Ale lepiej inwestować w to, co odpowiednie. Tak jest bardziej racjonalnie, mimo że… serce się wyrywa – dodałem, nieco się z tym wszystkim za bardzo rozpędzając. Bo w sumie znowu jakiś tam romantykiem nie byłem… Po prostu Peterem, takim Gryfonem, co to ma ambicję wymyślać zbrodnie i o nich pisać kryminały. Trochę mrocznie, co z kolei przerażało mnie, że jednak powinienem być Ślizgonem. Jakby nie patrzeć, ta cała czapka ponad pięć minut spędziła na mej głowie, kiedy u niektórych wystarczył ułamek sekundy… Ach, życie.
– A ja... Potrzebuję jakiegoś solidnego notatnika. I nowych piór – odpowiedziałem czym prędzej na zadane przez nią pytanie. I jakby bardziej się zgarbiłem...? Dziwny stwór ze mnie wyrastał.
Zmarszczyłem brwi w skupieniu i zdobyłem na ładne przeprosiny. Przynajmniej starałem się, by to jakoś dobrze brzmiało. Zamiast tego jednak, wydukałem szemrane coś w stylu:
– Przepraszam.Wybaczniechciałemcięprzestarszyć. – Uniosłem nawet dłonie w jakimś niewinnym geście i odsunąłem o krok, jakbym nie chciał jej bardziej uszkodzić. Może trochę zareagowałem na to zbyt gwałtownie, może też zbyt gwałtownie przywitałem się z Puchonką, ale gdybym przyszedł i zaczął szemrać, pozostałbym niezauważonym. Ech, zbyt wiele myślałem.
Podrapałem się po głowie, starając ukryć to całe zakłopotanie, przez co z kolei zburzyłem jej porządek. Kilka włosów, cóż, patrzyło nie w tę stronę, co powinny. Tylko że nie pomyślałem o tym, stwierdzając za to, że wkręcenie się w tę rozmowę o wyborze papieru jest świetnym sposobem na ucieczkę z aktualnego stanu.
Wskazałem na ten żółty bardziej papier i… Uśmiechnąłem się, przenosząc wzrok na Nathalie. Musiałem stwierdzić, że miała cudownie jasne włosy. Tylko nie o to mi w tym chodziło… O rany! Gubiłem się nawet w swoich myślach, bo chodziło o to, że ona miała taki ten problem z wyborem, że… Po prostu wydawało mi się to urocze. Na dodatek, podziwiałem ludzi, którzy mieli jakąś taką pasję i choćby kupowali kartki do swojego cennego notatnika.
– Możesz wziąć trochę tych i trochę tych – stwierdziłem po chwili, by zaraz dodać. Za wszystkim kryło się drugie dno – tak myślę. – Ale lepiej inwestować w to, co odpowiednie. Tak jest bardziej racjonalnie, mimo że… serce się wyrywa – dodałem, nieco się z tym wszystkim za bardzo rozpędzając. Bo w sumie znowu jakiś tam romantykiem nie byłem… Po prostu Peterem, takim Gryfonem, co to ma ambicję wymyślać zbrodnie i o nich pisać kryminały. Trochę mrocznie, co z kolei przerażało mnie, że jednak powinienem być Ślizgonem. Jakby nie patrzeć, ta cała czapka ponad pięć minut spędziła na mej głowie, kiedy u niektórych wystarczył ułamek sekundy… Ach, życie.
– A ja... Potrzebuję jakiegoś solidnego notatnika. I nowych piór – odpowiedziałem czym prędzej na zadane przez nią pytanie. I jakby bardziej się zgarbiłem...? Dziwny stwór ze mnie wyrastał.
- Nathalie Powell
Re: Magiczny papierniczy
Pią Wrz 08, 2017 3:45 pm
Dziewczyna raczej nie należała do strachliwych osób, ale jak ktoś staje za tobą i jeszcze widzi, że się człowiek zamyśla. No to jak tu nie podskoczyć? Oczywiście sama robiła to innym osobą, lecz specjalnie. Teraz po minie Petera doskonale wiedziała, że nie chciał ją doprowadzić do zawału. Uśmiechnęła się do niego i przysunęła się by położyć rękę na jego ramieniu.
- Spokojnie, żyje, oddycham, a to najważniejsze. Nie przejmuj się. - Zareagowała na jego słowa bardzo uprzejmie.
Trochę rozbawiła ją obrona chłopaka, ale stwierdziła, że nie będzie tego okazywać jawnie. Nie chciała go speszyć czy jakoś rozdrażnić tym gestem.
Stanęła ponownie nad swoim wielkim celem i dalej lustrowała wzrokiem kartki, które starała się wybrać. Czy ona właściwie jest normalna, że ślęczy nad tym już kilka minut. No dobra, rysunek to jej pasja, ale nie przesadzajmy. Nie chciała już więcej wracać do poprzedniej wymiany zdań, dlatego mówienie o kolorze pergaminu wydało się znacznie bardziej atrakcyjne.
- Myślisz? - Zapytała byłego Gryfona z lekkim zastanowieniem - W sumie to dobry pomysł. Wtedy sprawdzę oba i jeśli ciemniejszy się sprawdzi, będę mogła kupić go więcej. Genialne!
Rzuciła podekscytowana i już miała wziąć w ręce kilka sztuk, lecz znów odezwał się jej towarzysz. Nastał moment, w którym już totalnie nie wiedziała co ma zrobić. Dokładnie rozumiała słowa Petera - nie odczytując w nich nic dziwnego. Serce mówiło by wybrać ten ciemniejszy, a rozum kazał wziąć najbardziej odpowiedni i sprawdzony.
- Ja już sama nie wiem co mam zrobić... - Mówiąc to, wyprostowała się by zlustrować ponownie swoje obiekty.
- Notatnika mówisz? - Zapytała retorycznie, gdy chłopak powiedział jej czego poszukuje. Rozejrzała się po sklepie i złapała w ręce porządny zeszyt, w granatowym obiciu. Wyglądał doprawdy porządnie, a papier w środku miał delikatnie żółtawy. - Co o tym powiesz?
Uśmiechnęła się do towarzysza podając mu przedmiot. Przez moment patrzyła na niego jakby zapamiętywała każdą rysę. Spokojnie, to nie w celach podrywu czy jakiejś dziwnej zachcianki. Nathalie starała się szkicować także ludzi i to jest jej bezwarunkowy odruch od pewnego czasu. Przygląda się innym jakby za moment mieli jej pozować.
- Jeszcze pióro... - Powiedziała jakby sama do siebie i zaczęła wzrokiem poszukiwać czegoś najbardziej odpowiedniego. Nie chciała by chłopak poczuł się przez nią obserwowany, wiedziała jak to jest niemiłe. Postanowiła zając się poszukiwaniami. - Jak się masz po zakończeniu szkoły? - Zapytała.
Doskonale wiedziała, że chłopak już skończył edukację. Może nie znała go aż tak dobrze, ale chodzili na razem na Zielarstwo - jej ukochany przedmiot - więc ciężko nie pamiętać.
- Spokojnie, żyje, oddycham, a to najważniejsze. Nie przejmuj się. - Zareagowała na jego słowa bardzo uprzejmie.
Trochę rozbawiła ją obrona chłopaka, ale stwierdziła, że nie będzie tego okazywać jawnie. Nie chciała go speszyć czy jakoś rozdrażnić tym gestem.
Stanęła ponownie nad swoim wielkim celem i dalej lustrowała wzrokiem kartki, które starała się wybrać. Czy ona właściwie jest normalna, że ślęczy nad tym już kilka minut. No dobra, rysunek to jej pasja, ale nie przesadzajmy. Nie chciała już więcej wracać do poprzedniej wymiany zdań, dlatego mówienie o kolorze pergaminu wydało się znacznie bardziej atrakcyjne.
- Myślisz? - Zapytała byłego Gryfona z lekkim zastanowieniem - W sumie to dobry pomysł. Wtedy sprawdzę oba i jeśli ciemniejszy się sprawdzi, będę mogła kupić go więcej. Genialne!
Rzuciła podekscytowana i już miała wziąć w ręce kilka sztuk, lecz znów odezwał się jej towarzysz. Nastał moment, w którym już totalnie nie wiedziała co ma zrobić. Dokładnie rozumiała słowa Petera - nie odczytując w nich nic dziwnego. Serce mówiło by wybrać ten ciemniejszy, a rozum kazał wziąć najbardziej odpowiedni i sprawdzony.
- Ja już sama nie wiem co mam zrobić... - Mówiąc to, wyprostowała się by zlustrować ponownie swoje obiekty.
- Notatnika mówisz? - Zapytała retorycznie, gdy chłopak powiedział jej czego poszukuje. Rozejrzała się po sklepie i złapała w ręce porządny zeszyt, w granatowym obiciu. Wyglądał doprawdy porządnie, a papier w środku miał delikatnie żółtawy. - Co o tym powiesz?
Uśmiechnęła się do towarzysza podając mu przedmiot. Przez moment patrzyła na niego jakby zapamiętywała każdą rysę. Spokojnie, to nie w celach podrywu czy jakiejś dziwnej zachcianki. Nathalie starała się szkicować także ludzi i to jest jej bezwarunkowy odruch od pewnego czasu. Przygląda się innym jakby za moment mieli jej pozować.
- Jeszcze pióro... - Powiedziała jakby sama do siebie i zaczęła wzrokiem poszukiwać czegoś najbardziej odpowiedniego. Nie chciała by chłopak poczuł się przez nią obserwowany, wiedziała jak to jest niemiłe. Postanowiła zając się poszukiwaniami. - Jak się masz po zakończeniu szkoły? - Zapytała.
Doskonale wiedziała, że chłopak już skończył edukację. Może nie znała go aż tak dobrze, ale chodzili na razem na Zielarstwo - jej ukochany przedmiot - więc ciężko nie pamiętać.
- Peter Pettigrew
Re: Magiczny papierniczy
Sob Wrz 09, 2017 11:51 pm
Ucieszyło mnie to, że mogłem jej pomóc. Zdecydowanie zrobiło mi się lżej na sercu. Choć ostatnimi czasy narzekałem na to, iż wszystkim tylko musiałem pomagać, być takim chłopcem na posyłki, to tak naprawdę, w głębi serca, lubiłem to. Nie dość, że mogłem się wykazać, to na dodatek skraść czyjąś sympatię do mojej osoby, być kimś przydatnym, prawda? Nie powinienem był narzekać, a tym bardziej się dołować. To coś jak najbardziej dobrego.
– Notatnika… – powtórzyłem, rozglądając się za czymś tanim. Nie chciałem zbędnie wydawać oszczędności, szczególnie że dopiero zaczynałem pracę. Nie chciałem też, by mama mi musiała dorzucać na własne zachcianki. Tylko że granatowe obicie, jakie zaserwowała mi Nathalie, przykuło moją uwagę. Prezentował się bardzo poważnie i miał subtelnie żółte kartki. Cóż, dosyć umiejętnie trafiał w moje gusta. Nie miałem pojęcia, jakim cudem go wybrała. I to tak szybko.
Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Wiedziałem już, że go wezmę. Artykuły papiernicze nie były znowu takie drogie, bym zmuszał się do oszczędzania w tym miejscu, co nie? I inwestowałem poniekąd w swoją przyszłość. Będę prowadził w nim dziennik, nie? Zbierał informacje do książki…
Oderwałem wzrok od notatnika, by spojrzeć na dziewczynę. Zmieszało mnie nieco to, że mi się przypatrywała. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to robi. Uśmiechnąłem się jednak mimo wszystko i uniosłem nieco wyżej trzymany przedmiot.
– Jest idealny – stwierdziłem usatysfakcjonowany, po czym postanowiłem odpowiedzieć na jej pytanie. Teraz to ja ją obserwowałem. Szukała mi pióra, a ja stałem jak ten debil… – Jakoś tak… Pusto z myślą, że już tam nie wrócę. Przywykłem do murów Hogwartu. Jeszcze nie tęsknię, ale pewnie niebawem zacznę – odparłem, pozwalając sobie na lekki śmiech pod koniec wypowiedzi. Hogwart był niczym dom, taki mój prawdziwy dom. Teraz musiałem wrócić jednakże wrócić do rzeczywistości, dorosłości, naszego skromnego domku. Jakoś szło. Miałem nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, że zaaklimatyzuję się w nowym świecie, heh. I uda coś napisać sensownego, nie?
– A może ołówek…? – zapytałem znienacka, wskazując odpowiednie miejsce na regałach. Nie wiem, skąd mi się narodził ten pomysł w głowie, ale… Jakoś się pojawił. – To dosyć oryginalne, co nie? Pisanie ołówkami?
Nie musiałbym też nosić ze sobą kałamarza, czego jakoś nie znosiłem. Szczególnie, kiedy się wylewał. Sam albo przez głupie żarty.
– Notatnika… – powtórzyłem, rozglądając się za czymś tanim. Nie chciałem zbędnie wydawać oszczędności, szczególnie że dopiero zaczynałem pracę. Nie chciałem też, by mama mi musiała dorzucać na własne zachcianki. Tylko że granatowe obicie, jakie zaserwowała mi Nathalie, przykuło moją uwagę. Prezentował się bardzo poważnie i miał subtelnie żółte kartki. Cóż, dosyć umiejętnie trafiał w moje gusta. Nie miałem pojęcia, jakim cudem go wybrała. I to tak szybko.
Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Wiedziałem już, że go wezmę. Artykuły papiernicze nie były znowu takie drogie, bym zmuszał się do oszczędzania w tym miejscu, co nie? I inwestowałem poniekąd w swoją przyszłość. Będę prowadził w nim dziennik, nie? Zbierał informacje do książki…
Oderwałem wzrok od notatnika, by spojrzeć na dziewczynę. Zmieszało mnie nieco to, że mi się przypatrywała. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to robi. Uśmiechnąłem się jednak mimo wszystko i uniosłem nieco wyżej trzymany przedmiot.
– Jest idealny – stwierdziłem usatysfakcjonowany, po czym postanowiłem odpowiedzieć na jej pytanie. Teraz to ja ją obserwowałem. Szukała mi pióra, a ja stałem jak ten debil… – Jakoś tak… Pusto z myślą, że już tam nie wrócę. Przywykłem do murów Hogwartu. Jeszcze nie tęsknię, ale pewnie niebawem zacznę – odparłem, pozwalając sobie na lekki śmiech pod koniec wypowiedzi. Hogwart był niczym dom, taki mój prawdziwy dom. Teraz musiałem wrócić jednakże wrócić do rzeczywistości, dorosłości, naszego skromnego domku. Jakoś szło. Miałem nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, że zaaklimatyzuję się w nowym świecie, heh. I uda coś napisać sensownego, nie?
– A może ołówek…? – zapytałem znienacka, wskazując odpowiednie miejsce na regałach. Nie wiem, skąd mi się narodził ten pomysł w głowie, ale… Jakoś się pojawił. – To dosyć oryginalne, co nie? Pisanie ołówkami?
Nie musiałbym też nosić ze sobą kałamarza, czego jakoś nie znosiłem. Szczególnie, kiedy się wylewał. Sam albo przez głupie żarty.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach