Go down
Nathalie Deneuve
Nauka
Nathalie Deneuve

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sob Kwi 18, 2015 8:04 pm
Piersiówka Percivala, a może raczej pokaźna butelka wódki wylądowała w dłoniach blondynki. Dziewczyna bez ogródek wlała do swojej szklaneczki dość sporą ilość tego trunku, po czym oddała fikuśną butelkę właścicielowi. Jeśli chodzi o ilość alkoholu jaką zapodała sobie nauczycielka, to było tego leciutko ponad sto pięćdziesiąt mililitrów. Razem z sokiem porzeczkowym Nathalie stworzyła niezbyt smaczny drink. Ale to nie o smak tu chodziło, lecz bardziej o zawarte procenty. Chciała rozluźnić napięcie jakie narastało w jej sercu. Alkohol to oczywiście nie najlepsza odskocznia od problemów, ale w tej chwili blondynka miała to gdzieś. W tym momencie chciała szybko pozbyć cię nadmiaru emocji. Pragnęła przytłumić swoje zmysły za wszelką cenę. Choć w małym stopniu...
Efekt lekkiego upojenia przyszedł już po kilku głębszych. Stworzony drink spełnił oczekiwania dziewczyny, a niepokój jaki miała w sercu ustąpił. Stała się po prostu odważniejsza, choć również mniej rozsądna. Coś za coś. Swoją drogą, czy rozsądek był jej teraz do czegoś potrzebny? Nie bardzo. Jedyne co musiała zrobić, to poczekać te dwie, może trzy godzinki w magicznym parku, po czym powrócić z uczniami do Hogwartu. Niezbyt skomplikowane zadanie. Tym bardziej, że czas przy alkoholu minie jej znacznie szybciej niż bez niego.
Nathalie spojrzała na Percivala, który najwidoczniej poczuł się bardzo swobodnie. Zbyt swobodnie według blondynki. Miała tu na myśli jego ostatnią uwagę. Odebrała ją jako bardzo kąśliwą, by nie powiedzieć obraźliwą. Szybko więc zabrała głos.
- Myślę, że udaję na mistrzowskim poziomie. Powiedzmy że grę aktorską mam we krwi. Nie potrzebuję więc rad co do żadnej swojej ekspresji.
Dopiero po tych słowach uśmiechnęła się do mężczyzny, lecz był to uśmiech zgryźliwy. Nieco szyderczy. Po chwili ponownie zajrzała do swej szklaneczki.

[Uwaga, uwaga. Z racji że nie pozostało nas tu zbyt wiele i pewnie niektórym poczęło się już nudzić na tej wycieczce, to mam taką małą propozycję. Możecie powolutku zakończyć swoją rozgrywkę. Nie mam serca trzymać nikogo do ostatecznego końca, bo pewnie niektórzy z was chcą już brykać po Hogwarcie. Dlatego możecie napisać tu swoje ostateczne zakończenie, pisząc o emocjach (co wam się podobało, a co nie podobało) i ująć również w tym odpisie, że całą grupką powróciliście około północy do szkoły. Myślę że to dobry układ. A na sam już koniec, ja albo Liadon napiszemy króciutkie podsumowanie i będzie po kłopocie <3]
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sro Kwi 22, 2015 5:08 pm
Liadon nigdy nie był dobrym aktorem. Od małego emocje zawsze brały nad nim górę. Gdy się cieszył, cieszył się na 110%, gdy smucił to równie mocno. Z czasem jednak te najczęściej odczuwalne emocje udało mu się ujarzmić. Niczym zamknięte w szklanej bańce, burze ognia tak gorącego że zwykły śmiertelnik nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jednakże były również te emocje, które nie towarzyszyły mu tak często. Te nieznane z łatwością wymykały się spod jego jarzma przesycając każdą cząsteczkę jego ciała. Z tym nie łatwo sobie było poradzić.
Rzucił spojrzenie zielonych oczu na Nathalie. Jak zwykle szmaragdowo zielone były niczym okno do dzikiego świata natury. Tym razem jednak kryła się w nich surowość i zaszczucie. Tego rodzaju, które odczuwa samotny wilk złapany w sidła i osaczony.
-Dumbledore...- Wycedził i można było odnieść wrażenie, że miał nie pochlebne zdanie o dyrektorze. W końcu kto przy zdrowych zmysłach pozwala takim mętom jak Sahir pałętać się po szkole. Ten sam, który pozwala Ci uczyć w tej samej szkole. Odetchnął głębiej, świeże powietrze swąd ogniska uspokajały go mimo gwaru. Starał skupić się przez chwilę usłyszeć coś więcej z oddali, coś ponad możliwościami innych. Nic jednak z tego. Trzask ognia zagłuszał wszystko. Na słowa Aurora rozluźnił wreszcie żelazny uścisk dłoni, z której wysypały się odłamki szkła i pył.
-A powinienem?- Mruknął spoglądając na swoją lewą dłoń. Przez kilka dziurek wciąż prześwitywała srebrno matowa poświata. Grymas znowu nieco wykrzywił jego twarz. Nic jednak na to nie mógł poradzić. Nie odpowiedział nic na to zastanawiając się czy Ministerstwo nadal nic nie wie. To było przynajmniej dziwne. Choć nie mu to oceniać. Z lekkomyślną panią profesor, która coraz głębiej zaglądała do piersiówki i Aurorem, który niby nic nie wiedział, Liadon był nieco ogłupiały. Nie wiedział czy powinien wracać do zamku, czy też grać w tej szopce.
-Tymczasem...- Mruknął raz jeszcze lekko skinając głową obu i oddalił się od nich nieco. Dla niewprawnego oka na pewno szybko rozpłynął by się w cieniach i tłumie. Instynkt drapieżcy i doświadczenie kazały mu pozostać czujnym, a napięcie jakie odczuwał było niemal namacalne. Wreszcie stanął pod jednym z drzew niedaleko ogniska. Opierając się o nie plecami utkwił spojrzenie w jednym miejscu. Już podjął w duchu decyzję, jeśli coś się stanie miał już plan działania. Chwyci ją za kark i nim ktokolwiek zdąży zauważyć deportuje się stąd, lub przeskoczy ponad dachami. Czuł się osaczony, a jednocześnie odpowiedzialny za tą jedną osóbkę.

//Sorki trochę spraw pochłonęło. Mam pisać podsumowującego posta już ?
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sro Kwi 22, 2015 5:15 pm
Alice spotykała w Hogwarcie różnych ludzi. Były wśród nich osoby których obecność była równoznaczna z pojawieniem się na jej usta wielkiego uśmiechu jak Kim czy Smirnof, byli tacy których należało za wszelką cenę unikać, jak chociaż by Sahir czy Filch. Nadal jednak nie miała bladego pojęcia pod którą z tych kategorii prędzej podporządkowała by Meredith. Spokojna i zazwyczaj cicha koleżanka od czasu do czasu zachowywała się bowiem co najmniej dziwacznie i choć w normalnych okolicznościach Panna Hughes drążyła by zapewne co takiego męczy dziewczynę w tej chwili - odpuściła. Podążając jej śladem podeszła do stołu zgarniając na talerz przypadkowe rzeczy. Nie była specjalnie głodna, wolała jednak zająć czymś ręce. Wróciła na miejsce i wpatrywała się w ogień wspominając rozmowę z nauczycielem. Była pewna, że poszczególne zdania długo jeszcze będą obijać się w jej głowie i o niczym nie marzyła już tak jak o powrocie do spokojnego zamku i zasunięciu kotar wokół łóżka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Pon Maj 04, 2015 4:04 am
Taaak...zdecydowanie wypad do Hogsmeade zakończony wielkim magicznym ogniskiem to było coś, na co było warto czekać i wynagradzało wszystko tym uczniom, którzy nie mieli szansy wziąć udziału w bajkowym wydarzeniu. Jednak to, jak gdyby odeszło na dalszy plan, przez  to, co zdarzyło się później; zarówno w zamku, jak i w świecie dorosłych, do którego należał przede wszystkim szef biura aurorów. Nathalie i Liadon byli na dobrą sprawę jeszcze tacy młodzi! Niedoświadczeni! I wbrew pozorom otoczeni opieką w starych murach Hogwartu, który był przecież ich domem, jak i miejscem, gdzie kształtowali młode umysły i dbali o nie, najlepiej jak potrafili, choć zdarzało się im nieraz popełniać błędy. Ale komu nie? Kilku uczniów, którzy nie najlepiej się czuli - możliwe, że była to wina Ognistej, którą wypili, a na którą oko przymknęli młodzi profesorowie - spędziło ognisko bardziej z boku, próbując zapanować nad odruchami wymiotnymi, które wstrząsały ich młodymi ciałami. Profesor Deneuve oczywiście kontrolowała to, co jakiś czas do nich podchodząc i podając odpowiednie eliksiry, które zakupiła po drodze, ale nie zmieniało to faktu, że ta grupka musiała poczekać na odpowiednie efekty. Reszta jednak bawiła się całkiem dobrze, zacieśniając między sobą więzi; choć niektórzy wyglądali, jakby najchętniej stąd uciekli. Dwóch nauczycieli i starszy czarodziej, odpowiedzialny za dodatkową formę ochrony, raczyli ich co chwila barwnymi opowieściami i historiami, przedłużając ten niezwykły i zdecydowanie luźniejszy wypad - zapewne głównie ze względu na wiadomość, którą Nathalie i Liadon otrzymali od dyrektora, który poprosił ich o to, by uczniowie bawili się, jak najdłużej. W końcu jednak wszystko, co dobre się kończy, a więc cała grupka udała się w stronę zamku, nie spodziewając się jeszcze tego, co zastanie na miejscu.
Tak właśnie skończył się ten mały wypad do Hogsmeade.

[z/t dla wszystkich]
~
Uwaga! Ci, którzy aktywnie wzięli udział w tym mini - evencie poprowadzonym głównie przez nauczycieli, otrzymają specjalne nagrody! Na przyszłość - głównie kieruję to do tych, którzy się zapisali, a później olali całą sprawę (albo skończyli na pisaniu w Wielkiej Sali) - warto pamiętać, że wejdą również "małe" kary. A dlaczego? Proste! Choć to był mini - event, to jednak nadal był to event, a skoro się już ktoś zgłasza, to warto byłoby gdyby napisał coś, raz na jakiś czas, zwłaszcza jeśli jest na forum. Z całego serduszka dziękuję tym, którzy pisali i byli aktywni.

Nathalie Deneuve: +15 PD, +30 fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród (za naprawdę piękne poprowadzenie całego wypadu i niezwykłą inicjatywę)
Liadon Ichimaru: +10 PD, +15 fasolek, +Eliksir Dobrego Powodzenia (jedna fiolka)
Percival Flint: +10 PD, +15 fasolek, +Eliksir Euforii (jedna fiolka)
Lyrae Fletcher: Otrzymasz cały zestaw w podsumowaniu wyzwania
Harmony Blythe: +2 PD, +5 fasolek
Alice Hughes: +8 PD, +10 fasolek, +Amulet Przeciw Wilkołakom
Ciril Hootcher: +2 PD, +5 fasolek
Ailla Macmillan: +2 PD, +5 fasolek
Aart Sivan: +2 PD, +5 fasolek
Kai Iriye: +2 PD, +5 fasolek
Meredith Evans: +8 PD, +10 fasolek, +Amulet Przeciw Wampirom
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Czw Cze 11, 2015 12:07 pm
I tak płynęły sobie dni, powoli, leniwie, choć dla niektórych nabierały błyskawicznego rozpędu, kiedy przychodziło im pożegnać się z pewnymi rzeczami... czy też osobami... ale ja teraz nie o tym, kompletnie nie o tym! Ja tutaj bardzo pragnę wam przypomnieć, moje drogie dzieciątka, że mamy właśnie 5 kwietnia, słoneczne południe z paroma marnymi chmurkami, za którymi ta rozpalona, wielka gwiazda co jakiś czas się chowała, zaś temperatura utrzymywała się w przyzwoitych normach - nie polecam jednak, kochane dzieciaczki, ściągać z siebie cieplejszych kurtek, nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się dodatkowa ochrona na avadę z Afryki.
Hehe.
Kontynuując: ptaszki by śpiewały, gdyby nie to, że nadal pizgało złem i jakoś większość ptaszków wolała przebywać aktualnie w krajach cieplejszych, za to wszyscy mogą zachwycać się niezastąpionym gruchaniem gołębi-skurwielów i kruków - tak, właśnie, kruków, jakbyście jeszcze nie mieli ich dość. I gołębi też (p.s. jestem jednym z gołębi, jak ktoś mi przyniesie ciastka, dam mu fory).
Jest niedziela.
I właśnie w tą niedzielę postanowiliście się wybrać do Hogsmeade - owszem, dostaliście pozwolenie, ale tylko na wycieczkę w grupie, tylko pod tym przykazem, byście się nie rozdzielali i wrócili przed kolacją do zamku - hehe, nie będzie wyrywania loszek, sekszenia się w knajpie, po krzakach, ani żadnych SLi - nie ma, jest za to gołąb-wpierdol-się-liczy, który nasra wam na głowy, jak będziecie niegrzeczni.
Hehe.
Po raz kolejny odbiegłem od tematu...
Ach tak! Park! No więc - tak sobie chodziliście wesoło (albo i nie wesoło?), by wreszcie dotrzeć do parku, chociaż cholera wie, dlaczego tam was nogi poniosły - może to wyjaśnicie? I może jakoś się ze sobą dogadacie, skoro jesteście w takiej, a nie innej grupce? I jak się ze sobą dogadujecie? Co przy sobie macie?
Ruchy, ruchy, ja nie będę czekał wieczność.
Tamten gołąb też nie.

Event "Na ratunek Księżniczce!" rozpoczęty!
Colette Warp
Alice Hughes
James Potter
Esmeralda Moore
Kolejność nie obowiązuje, można jednak pisać tylko jednego posta w kolejce - średnio co 2-3 dni (albo szybciej, jeśli wykażecie się inicjatywą) będą pojawiać się posty MG, nie będę na nikogo czekać z zasadą 24h.

Powodzenia!
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Czw Cze 11, 2015 6:40 pm
Piękna słoneczna niedziela. Jeszcze jakiś czas temu cyganka najpewniej doceniła by to ciepłe słoneczko które ogrzewało jej zimną skórę. Mimo wszystko miała dosyć siedzenia w murach zamku i spoglądać tylko przez okno na ludzi którzy postanowili cieszyć się nadchodzącym latem. Tak, rok szkolny zbliżał się nieuchronnie, i z każdym kolejnym dniem pojawiało się cały czas to samo pytanie. "Co dalej?" no właśnie jak będzie wyglądać jej życie kiedy w końcu opuści mury tego zamku aby najpewniej już nigdy się w nim nie pojawić. Czy przyjmując ten dar mroku od Sahira przypieczętowała tym samym swój los. W końcu zrobiła coś, co w oczach wielu ludzi było decyzją pochopną i na pewno bardzo nieodpowiedzialną, ale czy Romka kiedy kolwiek przejmowała się takimi rzeczami? nie bardzo. To było jej życie, to ona był pyłkiem, czasami kiedy tego potrzebowała z tego malutkiego pyłku zmieniała się w wiatr który gnał gdzieś przed siebie. Czasami był wodą która dawała ludziom ukojenie, a czasami ogniem który potrafił zniszczyć wszystko co stanęło na jej drodze.
No, ale nie psujmy takiego ładnego dnia na filozofowanie kim to Esmeralda nie jest. Bo tak naprawdę nawet ona sama tego nie wie dokładnie. Zgodziła się na wyjście do wioski. Czy towarzystwo jej w jakimś stopniu przeszkadzało? nie, Romka lubiła poznawać nowe osoby. Rozmawiać z nimi, słuchać ich historii, i wymieniać się poglądami na ten świat. A trzeba wam wiedzieć, że szmaragdowe oczy dziewczyna patrzą na to wszystko co was otacza zupełnie inaczej. A tym bardziej w tym niesamowitym stanie który zaskakiwał ją na każdym kroku.
Chociaż robiło się już coraz cieplej, to nadal te "upały" potrafiły być tak bardzo złudne, więc nawet Esmeralda postanowiła ubrać się troszeczkę cieplej. Swoją różdżkę schowała za pas spódnicy, a na szyję nałożyła naszyjnik który otrzymała tamtej pamiętnej nocy od Sahira. Nie chciała w końcu spalić się na słońcu. Na pewno nie teraz kiedy poznawała dopiero ten świat na nowo. Z resztą kompletnie nie miała ochoty zdradzić się przed ludźmi z którymi w tej chwili przebywała. Collet nie wiadomo jak by zareagował, pomiędzy nimi była chyba jakaś nić porozumienia, ale była jeszcze Alice dziewczyna z jej domu z którą do tej pory nie miała jakoś przyjemności porozmawiać. No i Potter... tak on był znany chyba wszystkim uczniom w szkole. I chociaż w swoim domu może był popularny, to w oczach Esmeraldy był raczej tylko pozerem których na tym świecie niestety na pęczki. Tak czy inaczej nie miała zamiaru z tego tytułu robić mu żadnych wstrętów. Każdy był jaki był i według dziewczyny było to naprawdę wspaniałe. Każdy otrzymał od losu konkretną osobowość, którą mógł rozwijać na różne sposoby. Szkoda tylko, że ludzie tego nie potrafili dostrzec.
Tak też weszli do parku, po co? nie wiadomo. Chociaż Romka naprawdę dobrze czuła się na łonie natury. Było jej tam zdecydowanie lepiej niż w murach zamku. Tam czuła się zamknięta, ubezwłasnowolniona, bez prawa decyzji o tym jaka chce być. Tylko natura dawała jej taką swobodę. Tak też zasiadła sobie spokojnie na jednej z ławeczek zakładając nogę na nogę, a jej chusta z monetkami zadzwoniła przyjaźnie. Przymknęła swoje zielone oczy rozkoszując się przez chwilę tym błogim spokojem który ją w tej chwili ogarnął.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Czw Cze 11, 2015 9:00 pm
Pierdolenie o Chopinie. Colette jak tylko usłyszał, że na ten cudowny wypad idzie też James Potter, natychmiast nastroił się na przygodę z alkoholem w tle. Nawet świadomość tego, że będą z nimi dwie damy, przy których towarzystwie przydałoby się zachować jak na dżentelmena przystało, nie cofnęła go od tej pokręconej decyzji. Co lepsze: nawet Gryfon ze śmiechem przystał na ten pomysł i w czasie pierwszego spacerku Chłopiec o Dwóch Duszach dzielnie krył Rogacza, jaki ulotnił się na moment z towarzystwa, żeby zakupić na szybciora napój Bogów, jakiego kosztem mieli się solidarnie i po równo podzielić.
Warp w tym czasie nie miał najmniejszego problemu ze skupieniem na sobie uwagi dwóch towarzyszek, a nawet jak szalony Potter wrócił, kilka razy proponował im po łyku. W ostateczności chłopcy urżnęli się (tak samo solidarnie jak przy podziale rachunku) i brnęli przez alejki Hogsmeade nucąc coś pod nosem, z humorami tak rozweselonymi, że nawet podejrzanie łypiący na nich gołąb, nie potrafił zachwiać ich poczucia wolności i języka pełnego swobodnego polotu.
- Ale tu pięknie... - mruknął z lekkim, pijackim zająknięciem, kiedy tylko podróżnicy minęli bramę magicznego parku. - Khym, oczywiście nie tak piękne jak u was, drogie Panie. Znaczy nie tak parkowo jak wy. Znaczy jak wy... pięknie... Jezu Chryste. - pacnął się w czoło o mało nie strącając swoich okularów z grubą oprawką. Miał nadzieje, że chociaż Jamesowi lepiej będzie szło z komplementami.
Wyprzedził gładko przystającą i napawająca się spokojem Esmeraldę i przeczłapał kawałek, chowając niewielką, do połowy wypitą Ognistą Whiskey do kieszeni niezapiętego płaszcza. Przeszedł szeroką alejką, by następnie kilkoma skokami przebrnąć przez schodki i znaleźć na granicy prowizorycznej wysepki.
- Boże... możecie sobie wyobrazić jak tu musi być w środku lata?! Zajebiście! - zapytał, po czym sam sobie odpowiedział geniusz i okręcił się wokół własnej osi, żeby szybko ogarnąć piękny, subtelnie uporządkowany krajobraz naokoło... i o mało nie zaliczyć gleby i rozbijając butelkę. Szkoda by było troszkę... ale tylko troszekę.
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Pią Cze 12, 2015 5:21 pm
I znowu była w Hogsmeade. Sama nie wiedziała czy to dobry pomysł... Zwłaszcza, że to co zastała w Hogwarcie kiedy ostatnim razem postanowiła udać się na wycieczkę uruchomiło jakaś cholerną lawinę emocji, której do tej pory nie potrafiła powstrzymać i jedyne co mogła zrobić to udawać, że jej ona nie sięga. Wiosna... Kwiatki wokół kwitły a ona więdła. 
Popieprzone.
Poprawiła bladoróżową apaszkę i stłumiła ziewnięcie. Powinna chyba mieć nieco więcej siły... Cały poprzedni dzień przeleżała w łóżku ignorując pogrzeb i wychodząc jedynie po to, by zabrać z kolacji kilka tostów i wrócić z nimi do dormitorium. Ale nie była leniem a już na pewno nie miała zamiaru na lenistwo sobie pozwolić, dlatego kiedy tylko pojawiła się możliwość opuszczenia - przygniatającego ostatnio swoją aurą - zamku zrobiła to, nawet jeśli musiała się do tego zmusić. Przynajmniej tym razem nie towarzyszyli im nauczyciele i cała ta eskapada nabrała nieco normalniejszego charakteru. Niektórzy nawet poczuli się na tle swobodnie, że otwarcie i bez żadnego zażenowania paradowali sobie z (o wiele za mocnym jak na ich wątłe organizmy) alkoholem... Kiedy tylko James wyparował im na chwile z oczu przeczuwała już, że coś się dzieje... Ale co niby miała zrobić? Mieli swoje rozumy a ona miała wolne. Właściwie to chyba nawet chętnie by się z nimi napiła... Gdyby tylko ten przelety alkohol nie był tak paskudny. 
Na całe szczęście nie była skazana wyłącznie na towarzystwo dwóch nadwornych błaznów. Co jakiś czas posyłała nieśmiałe uśmiechy w stronę Esmeraldy - dziewczyny z tego samego roku i domu, z którą z jakiegoś powodu nigdy w sumie nie miała okazji bliżej się poznać. Może na neutralnym gruncie uda im się znaleźć wspólny język? Totalnie spłukana - cieszyła się z tego, że jej towarzysze odpuścili sobie chodzenie po sklepach i barach, spacerując leniwie wąskimi uliczkami lub - w przypadku Warpa - przeskakując energicznie z jednego krawężnika na drugi, zupełnie jak by każdy napotkany na drodze kamyk był ekscytującym elementem toru przeszkód. Nawet jako dzieciak, Alice nigdy chyba nie miała w sobie tyle energii. W końcu zawędrowali w okolice parku co przyjęła z nieskrywana ulgą,mając nadzieję, że teraz będą się nieco mniej rzucać w oczy.
Nie odwracając głowy zerknęła na młodszego, zafascynowanego otoczeniem Puchona i wzniosła oczy do nieba na jego nieskładną, pijacką wypowiedź ktorą pozostawiła bez komentarza. Zatrzymała się chowając dłonie w kieszeniach jasnych sztruksowych spodni. Nawet jeśli ciut zdegustowana ich zachowaniem - była wyraźnie rozbawiona. 
- Ej baletnico! - Krzyknęła w stronę Warpa. - Zabiję cię jeśli się utopisz! Wracaj tu!
Pokręciła głową zerkając jednocześnie w stronę Pottera, który nie ustępował swoim stanem koledze. Miała nadzieję, że zanim wrócą do zamku przynajmniej cześć tej złotej trucizny wyparuje z ich organizmów. Wolała by uniknąć konieczności przymuszenia ich by pozbyli się jej w bardziej dosadny sposób w jakiś krzakach. 
- To chyba będzie długi dzień... - Mruknęła do Esmeraldy posyłając w jej stronę ciepły uśmiech. Poprawiła torbę z której wyjęła rano podręczniki i upchnęła na ich miejsce trochę chleba dla ptaków.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sob Cze 13, 2015 1:21 am
Bar pod Trzema Miotłami w środku dnia nie grzeszył gośćmi. Właściwie oprócz Rogacza, wskakującego właśnie na stołek przy barze, w środku znajdowało się co najwyżej dwóch stałych bywalców raczących się miodem pitnym i co chwile pomrukujących coś znad swoich wachlarzy kart magicznych. Jeden był znacznie nie w sosie, widać było, że właśnie przepierdzielił połowę swojej wypłaty. James Potter podparł dłonią swoją kudłatą głowę przypatrując im się bez żenady. Czekał aż młoda dziewczyna, niedawno zatrudniona w barze, wyjdzie z zaplecza, żeby go obsłużyć.*
- Na co się gapisz, młokosie? – Wychrypiał jeden z nich, a Gryfon nie odpowiedział, tylko odwrócił się w stronę baru, gdy usłyszał dzwoneczki zawieszone na drzwiach zaplecza, świadczące o tym, że młoda kobieta wróciła za bar.
- Oszałamiająco dziś wyglądasz, panno Rosmerto, jak zwykle z resztą. – Wyszczerzył rząd białych zębów w szerokim uśmiechu. Wykładając na blat odliczoną ilość pieniędzy. – Butelkę Ognistej, raz poproszę. – Dodał, podsuwając galeony bliżej. Dziewczyna wywróciła oczami, uśmiechając się pod nosem.
- Kto to widział, by zaczynać niedzielę od takich alkoholi. Chcesz naprawdę źle skończyć? Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą. – Mruknęła z udawanym przerażeniem, stawiając na barze butelkę i zgarniając pieniądze do szuflady pod blatem. Oczywiście pamiętała Pottera i fakt, że dorosłość w świecie magii osiągnął już ponad rok wcześniej.
Potter dogonił towarzystwo i wcisnął Colettowi butelkę w dłoń z konspiracyjnym uśmiechem na ustach. Z trójki Puchonów, z którymi jakimś cudem znalazł się w Hogsmeade znał bliżej jedynie chłopaka i Alice, którą ostatni raz widział na wspólnym treningu niecałe dwa tygodnie wcześniej. Na temat Esmeraldy nie miał wyrobionego zdania, spędził z nią jedynie tyle czasu ile wymagały od niego wspólne zajęcia przez ostatnie sześć lat. Czas upływał niemal tak szybko jak trunek z butelki i już niedługo obaj chłopcy mieli mocno w czubie. Poruszali się po wiosce w tempie równie ślimaczym co lekko pochyłym, nucąc słowa hymnu Hogwartu.** Słowa Warpa przywróciły Pottera na ułamek sekundy do rzeczywistości.
- Matko Bosko Kochano, Colette, a ja myślałem, że… eghebebem. – Jego złota myśl, którą dopiero co miał wypowiedzieć, uleciała mu z głowy tak szybko jak się w niej pojawiła. Przejechał dłonią po twarzy, chichrając się ze słów Puchona.
- A jaki problem w tym, żeby przyjechać tu w lecie? – Spytał, po czym soczyście kichnął, zasłaniając twarz dłońmi, które musiał wytrzeć kolejno w materiał swojego płaszcza. Jego oczy zrobiły się duże jak galeony, którymi dopiero co zapłacił za alkohol. – No czyś Ty zdurniał, prowiant nam chcesz zmarnotrawić? – Zawołał, człapiąc za Puchonem, by go łapać w razie kolejnych upadków. – Słyszałeś?! Utopisz się jeśli Cię zabije, nie ryzykuj i lepiej daj to. – Burknął pod nosem, uśmiechając się, jakby był zjarany. Bez żenady sięgnął do kieszeni Warpa i przejął pieczę nad butelką.


*( ͡° ͜ʖ ͡°)
**
Hymn Hogwartu:
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sob Cze 13, 2015 10:19 am
Gołębie już się szykowały - gruchają przesyłały między sobą tajemne plany Luftwaffe i knuły spiski, jak tu najlepiej wyjebać stąd bywalców ich wspaniałego terenu na zbity pysk - do wniosku, w tej burzy gołębich mózgów, doszły jednego - trzeba rozpocząć wojnę podjazdową i spuścić im na głowy bomby! To na pewno podziała! Więc chodziły, tup-tup, tup-tup! - jedne szybciej, inne wolniej, to się kręcąc, to się pusząc w swych ptasich zalotach, to szybciej, to wolniej, a to umykając spod nóg niepokojąco podekscytowanego Warpa, któremu do ognistej dorzucono metaamfy - pewnie Potter chciał dobrze i planował wrzucić tam tabletkę gwałtu, pedał jeden, ale jak zwykle mu nie pykło (cały Potte) i takim sposobem skończyło się gorzej, niż planował (zboczeńcu jeden, jeszcze cię dopadnę...) - żeby nie było tak jaskrawo, bo zaczynam rzygać nadmiarem fruwających wokół tęcz i sparkli energetycznych biegających po liniach wysokiego napięcia w postaci kontaktów międzyludzkich, przeniosę teraz me wspaniałe wejrzenie na dwie postaci prezentujące sobą postawę zgoła inną - oto więc jesteś Ty, Alice, próbując jakoś zachować trzeźwość myślenia (było ciężko idąc za dwójką chłopaków roznoszących za sobą opary śmierdzącej whiskey), starałaś się zapanować nad tymi fikającymi kózkami, ale to jak rzucanie się z motyką na słońce! I zaraz obok Ciebie, druga osóbka, wetknięta w swój świat - witaj, Esmeraldo, jak się bawisz? Na pewno nie za dobrze - w końcu słońce dzisiaj lśniło na nieboskłonie i nie pozwało ci odpocząć - dobrze, że miałaś medalion, dzięki niemu nie spalałaś się na wiór, ale nawet pomimo tego odczuwałaś ciężkość swego ciała, głowa nieprzyjemnie bolała, musiałaś mrużyć oczy, nie mogąc przyzwyczaić do jasności - nie czekało cię w świetle dnia nic przyjemnego, wręcz przeciwnie - pomimo medalionu i tak miałaś wrażenie, jakbyś płonęła... ale dość dobrze to znosiłaś - nikt z was, mili gracze, jeszcze nie zorientował się, że z panną Moore jest coś nie tak.
Gołębie, ma tajemna broń, wzbiły się do lotu, spłoszone gwałtownym skokiem Coletta w przód i jego radosnymi okrzykami - nikt w końcu nie chce słuchać schlanego w dwie dupy dwunoga, któremu już nawet język się plątał, tak jak i zresztą Potterowi, który wcale w swoim poziomie procentów we krwi niczym Warpowi nie ustępował.
Drzewa zaszumiały cicho, przynosząc ze sobą chłodny powiew, przesuwając zbutwiałe liście, leżące tu jeszcze od poprzedniej jesieni, prosto pod nogi pewnego starca...
- Wy małe pokraki! - Rozległ się krzyk. - Rodzina, rodzina! Rodzina mi odleciała! - I uniesiona laska starszego mężczyzny opadła na głowę Coletta Warpa... - Wy trutnie! Chrząszcze! Dam was gołębią na pożarcie! - Tym razem laska opadła na głowę Pottera.
Mężczyzna, o siwych, długich włosach związanych w kucyk, które sięgały mu niemal pasa, miał mocne, inteligentne, choć niewątpliwie obłąkane spojrzenie piwnych oczu, które teraz przeniósł z dwóch chłopaczków na dziewuszki, już się do nich kierując. Chodził o lasce, lekko zgarbiony, ubrany w szaty typowe dla starszych czarodziei nie wychodzących z wiosek magicznych, na starą modłę, w długiej szacie, podczas gdy na szyi zawieszony miał sznurek wiążący kurze łapki, krucze pióra i zakończony jaszczurczą czaszką, będący naszyjnikiem - jego twarz poorana była głębokimi zmarszczkami, wetknięta w jakiś pseudo-furiacki gniew, sugerujący, by w tym właśnie momencie spodziewać się niespodziewanego - a mężczyzna właśnie szedł w kierunku niewiast, panowie, o które powinniście dbać.
Co zrobicie?
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sob Cze 13, 2015 6:35 pm
"Życie to nie teatr" rzekł kiedyś jakiś mądry mędrzec, ale niestety nie wziął pod uwagę tego, że akurat w tej kwestii pomylił się i to bardzo. Gdyby nie maski które zostały przez nas wykonanie najpewniej już dawno nie mielibyśmy prawa egzystencji na tej ziemi. Maski te które zdobiły najróżniejsze miny, w pięknych kolorach, chroniły nas przed ludźmi którzy mogli nas zranić. Bowiem każdy z nas był zbudowany z ran, i wystarczyło tylko kolejne draśnięcie, chwila nieuwagi aby wykrwawić się na śmierć. Nawet Esmeralda prowadziła swój własny teatr. Szło jej to naprawdę dobrze, a było to spowodowane tym, że po pierwsze była cyganką Oni kłamstwo i mataczenie mają we krwi, po drugie była kobietą. Każda dama posiadała niezwykły talent do odgrywania różnych ról. I dlatego mężczyźni potrafili tracić dla nich głowy. Bowiem nie było nic bardziej tajemniczego i piękniejszego niż kobieta. A przyszły adorator w swoich snach chciał być tym który będzie tym szczęśliwcem który posiada klucz.
Więc nic dziwnego, że jeszcze nikt nie dowiedział się o prawdziwej naturze dziewczyny, ponieważ pomimo wewnętrznego bólu, i dyskomfortu psychicznego na jej ustach jawił się delikatny uśmiech, który mógł mówić o tym, że Romka czułe się w tym słonecznym dniu naprawdę dobrze.
-Duże dzieci- Mruknęła cicho do Alice kładąc sobie ręce na biodrach. Zielone oczy dziewczyny śledziły każdy ruch tej dwójki i chciała czy nie na myśl przyszłe jej małe dzieci. Które właśnie skończyły odrabiać pracę domową i dostały zgodę od mamy na wyjście. Patrzyła na ptaki które umykał spłoszone pod ich nogami. Niestety zabawa musiała się skończyć kiedy na głowie Puchona i Gryfona wylądowała drewniana laska. No tak oczywiście musieli coś odwalić. Chociaż czego cyganka tak naprawdę się spodziewała. Na spokój w ich towarzystwie liczyć nie może. I pewnie wszystko by nawet ją bawiło gdyby nie fakt, że ten szurnięty staruszek postanowił ruszyć z "bronią" na nie. Esmeraldę nauczyli szacunku do starszych, bowiem ich wiedza i doświadczenie życiowe na to zasługiwało.
-Przepraszamy, zaraz zgarniemy ich i pójdziemy gdzieś dalej aby Panie nie niepokoić- Powiedziała cicho cofając się trochę do tyłu aby zwiększyć dystans pomiędzy sobą a jego laską.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Nie Cze 14, 2015 9:13 am
Najpierw skakanie 'bo podłoga to lawa' (albo 'bo pustka w jej sercu, która nigdy nie zniknie'), potem płoszenie knujących gołębi, które wydeptywały na chodniku plany IV Rzeszy, a na koniec ich Fuhrer: szalony staruszek w akcji? Najwyraźniej. Nie dość, że najpierw Colette musiał się pogodzić z oddaniem alkoholowego berła Jamesowi, to jeszcze... ale to powoli. Powoli. Najpierw należy zapewnić towarzyszy, że jest się w pełni swojej trzeźwej motoryczności i (chyba) nie jest się tak nieodpowiedzialnym, żeby wpaść do wody. No to zaczynamy: pierwsza próba. Raz... raz dwa...
- No już, już! Spokojnie, przecież nie jestem taki głupi, nie wpadnę! No ej, butelk...AUĆ! - przerwał, bo jak mu pociągnięto z laski, to aż kolana się pod nim ugięły i zgarbił się mocno, zasłaniając głowę rękami. Zrobił to odrobinę bezsensownie, mógł raczej przydać się na coś i powtórzyć cały zabieg na Jamesie, bo bomba za drugim razem zdzieliła jego. Serio, takie rzeczy pamiętał tylko na kreskówkach i wtedy nie wyglądały aż tak boleśnie, a tu (i to jeszcze w tak kolorowym i rozbudzającym wyobraźnie stanie) aż mózg przesuwał się do szyi i człowiek sam nie wiedział czy ma podskoczyć i odbić go na miejsce, czy przełknąć i zobaczyć co się stanie.
Puchon syknął i potarł się po biednej łepetynie zerkając porozumiewawczo na równie pijanego kumpla. Nie planowali mordu, ale zapewne gdyby facet miał o jakieś 100 lat – psia mać – mniej, to Col chętnie wepchnąłby go do wody. Nie było jednak czasu, bo dziadyga, który z jakiś względów zaczął przypominać Filcha z ciągotami do gołębi, zaczął szarżować na dziewczyny, a do tego Warp nie mógł dopuścić i ruszył szybkim krokiem tuż za gościem, jeszcze masując się po głowie.
- No chyba nie zamierza Pan bić kobiet?! - musiał odkaszlnąć, bo alkohol był naprawdę kiepskim kompanem do pertraktacji. - Ej no! Przepraszamy, to tylko ptaki, zaraz kupimy Panu bułki i zleci się jeszcze więcej!
Alice Hughes
Oczekujący
Alice Hughes

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Nie Cze 14, 2015 6:54 pm
Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci... Warp i Potter. Uśmiechnęła się pod nosem obserwując jak dwóch brunetów walczy o butelkę, która zdawała się być teraz dla nich najcenniejszym skarbem. Posłała w stronę pogrążonej we własnym świecie Puchonki kolejny uśmiech i uniosła twarz do nieba wzdychając cichutko. Cieszyła się tym, że w całym tym rozgardiaszu mogła jednocześnie znaleźć chwilę spokoju. Niech krzyczą. Niech skaczą, tańczą, niech się turlają a nawet stają na rękach! Nie są w końcu w szkole a dopóki żaden z nich nie robił sobie ani nikomu innemu krzywdy - wszystko było w porządku. Zamknęła oczy pozwalając słońcu ogrzewać policzki. 
Ciepło i miło...
Podskoczyła przerażona kiedy usłyszała krzyk. Kompletnie nie rozumiejąc tego co właśnie się stało, obserwowała jak skulony Colette trzyma się za głowę a jakiś stary łazęga okłada laską Pottera.
Co do cholery...
- Ej!  - Krzyknęła, otrząsając się w końcu i wykonując kilka pewnych kroków w ich kierunku. Cokolwiek ci dwaj zdążyli zrobić kiedy zamknęła na chwilę oczy nie było to chyba warte takiej kary! - Co za świr! - Mruknęła pod nosem z wytrzeszczonymi oczami obserwując starca i zamierając, kiedy ten obrócił się nagle w jej stronę. 
Tylko spokojnie... Nie dogoni cię... Chyba...
Żałowała teraz, że nigdy nie starała się opanować sztuki wchodzenia na drzewo. Zamiast tego przełknęła ślinę nieco głośniej niż zazwyczaj i zrobiła kilka kroków w tył. Nie spuszczając wzroku z furiata - ucieszyła się słysząc, że głos młodszego Puchona nadal brzmi donośnie. To chyba oznaczało, że nic poważnego mu się nie stało... Tylko dlaczego mówił o bułkach? Zanim uznała to za pijacki majak, historia - absurdalna, a jednocześnie jedyna chyba prawdopodobna - uformowała się w jej nadal zszokowanej głowie. Posłała koleżance z domu niedowierzające spojrzenie wyciągając przed siebie torbę i czegoś w niej szukając. Kimkolwiek ten ktoś nie był - właśnie sprał laską dwóch jej kolegów za przepłoszenie ptaków a teraz - wciąż wyraźnie poruszony - zmierzał w ich stronę i raczej nie wyglądał na człowieka, którego usatysfakcjonuje to, że po prostu się wycofają. Odnalazła w końcu podwędzony ze śniadania bochenek chleba którym miała zamiar nakarmić kaczki i wyciągnęła go przed siebie jak tarczę.
- Wrócą do pana! Przywołamy ich! - Starała się mówić pewnie i spokojnie. Wciąż też powoli się wycofywała, a biorąc pod uwagę fakt, że nawet z chodzeniem przed siebie czasem zdążało jej się mieć problemy - modliła się by o coś się nie potknąć. Włożyła jednocześnie dłoń do kieszeni rozpiętego płaszcza. Absolutnie nie miała zamiaru zrobić mu krzywdy co nie oznaczało jeszcze, że pozwoli na to by to on zrobił krzywdę jej... W końcu mały, delikatny Orbis z pewnością zszokował by go na tyle, że nieco by ochłonął...W końcu każdy kogo krępuje się zaklęciem musi się uspokoić! 
Jesteś tak głupia, że brak mi słów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Wto Cze 16, 2015 1:16 pm
Jebu dup! A padła laska starca porządnie na głowę pana Pottera, co nie zniósł presji (albo szoku z powodu braku możliwości dobrania się do czterech liter loszka Coletta i dwóch loszek: Esmeraldy i Alice?) - a ten brak umiejętności zniesienia presji i kłębiącego się przerażenia, doprowadził do tego, że kawałek niebezpiecznego drewna pierdolnął ino roz - ino roz, ale za to jak skutecznie! W czaszce coś gruchnęło,mózg wypłynął usza... dobra, dobra, przepraszam, przestańcie narzekać, nie zabiję go... Co za frajerzy... Nawet porządnie mi nie dacie się zabić... Rozczarowaliście mnie. W kaaażdym razie, powracając do tego wątku głównego: panu Potterowi nic nie groziło - padł jak długi na ziemię, tracąc równowagę, kiedy próbował zrobić super-extra-ninja unik przez ciosem super-ekstra-mistrza-sztuk-walki-Staruszka, co poskutkowało tym, że pocałował ziemię - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma - na pocieszenie dodam, że wargi Esmeraldy również byłyby tak chłodne, choć nie sądzę, by były aż tak wilgotne, raczej suche z powodu słońca wysysającego z niej siły życiowe i braku krwi odkąd została przemieniona - a może jednak udało ci się kogoś nakłonić, żeby nadstawił ci szyję, co, Esmeraldo? Potter - padłeś na ziemię, rozciągnięty jak placek, pojękując, podczas gdy twoja drużyna cię opuściła - no przykro mi, stary, życie - pamiętaj, że jak chcesz na kogoś liczyć, to licz na siebie... a, nie, sorry! Sherisse! Mogłeś liczyć na Sherisse! Tak! Na tego gołębia skurwiela, co zignorował fakt, że jego tajna brygada odleciała i podszedł do ciebie, by dziobnąć cię w czoło, wpatrując się w ciebie z godnością samego Nundu wyjętego z głębin puszczy afrykańskiej. Powodzenia - masz przeciwnika, zobaczymy, jak sobie z nim poradzisz!
Colette, no wiesz co?! A może ten mężczyzna też ma uczucia?! Może nazywa się Pszemek i nie chce być tratowany gorzej tylko dlatego, że chyba przeżył całe milenium, spoglądając na jego zmarszczki i ekscentryczny ubiór?! A może mógł, hę?! Ciesz się lepiej, że tobą się Sherisse nie zajął (tak, Sherisse był samcem) i żenadal stoisz na nogach, chociaż pewnie będziesz musiał rozmasowywać jeszcze trochę tego guza - jeszcze go nie ma, ale zawsze mógł być, nie? Dziadek miał zadziwiająco dużo pary w łapach. Albo to ty byłeś tak wcięty, że bodziec bólu, zamiast mniej do ciebie docierać, to tylko wzmacniał swe działanie.
- A na co mi bułki! Moja rodzina to szanujące się gołębie, nie jedzą suchych bułek! - Zaskrzeczał, nadal szarżując w jakże zawrotnym tempie na Alice i Esmeraldę, czyli z prędkością ślimaka, który widział przed sobą sałatę, gdybyście mieli jakieś problemy z wyobrażeniem sobie tego. - Kobiet, kobiet! - Machnął laską w kierunku dwóch niewiast. - To kije na miotły, nie kobiety! Mojeeego oka nie oszuukasz, młodzieńcze! - Odwrócił się do Coletta i przymrużył jasne oczy, jakby próbował dojrzeć w tym jakiś podstęp - w tym, rzecz jasna, jak Puchon nazwał Alice i Esmeraldę. - Uciekać chcecieeeeee?! Najpierw zamieszanie robicie w moim parku, a potem uciekaaaać chcecieeee?! - Spojrzał na Esmeraldę, jakby zaraz co najmniej miał ją poćwiartować tu i teraz - od tego, zapewne, dzieliły go jego możliwości fizyczne... - Przywołacie, przywołacie! Już ja o to zadbam, żebyście ich przywołali! Albo Sherisse zadziobie waszego kolegę! - Wskazał laską przerośniętego gołębia, który wskoczył na głowę Pottera niczym zdobywca. - Hmmm... jeśli dla mnie coś zrobicie, to nie zamienię was w żaby, małe trutnie.

Colette Warp - 3%PŻ
James Potter - 6%PŻ
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Sro Cze 17, 2015 10:48 pm
Zaiste wszyscy wybrali sobie bardzo kiepski moment na wybranie się na wycieczkę do parku, a już tym bardziej cyganka. Chyba tak naprawdę przeliczyła się ze swoją własną silną wolą. A ten staruszek... nie zdawał sobie sprawy z tego, że będzie najpewniej pierwszą ofiarą jeżeli cyganka by w końcu poddała się pragnieniu.
-"Jest stary, i tak nic go w tym życiu już nie spotka, pewnie nie ma rodziny, pewnie nikt nie będzie o nim pamiętać i go szukać"- Nie, nie może tak myśleć. Nie teraz, za dużo świadków, nie mogła się zdradzić. Póki nikt nie wiedział o tym, że ona jest wampirem mogła zostać w szkole. Gdyby wszystko wyszło na jaw, nie miała by gdzie pójść, żadnego domu do którego mogła by wrócić. Pokręciła lekko głową a burza jej kruczoczarnych włosów zafalowała delikatnie. Nie mogła sobie pozwolić na zdemaskowanie się, nie teraz, nie tutaj, nie przy tych ludziach. Jedyne czego w tej chwili potrzebowała to kawałka cienia, i trochę spokoju. Zdecydowanie za wiele tutaj było ludzi którzy mogli stać się jej "zwierzyną". Zielone oczy cyganki wędrowały od postaci starca do Alice, aby w końcu zatrzymać się na puchonie. Mięśnie same spinały się, kazały się jej rzucić, kły tak bardzo chciały się wbić w czyjąś szyję, a ich właścicielka mimo wszystko nie mogła sobie na to pozwolić. Dlatego też wzięła parę głębszych wdechów. I mimo wszystko szybko wsunęła się w cień jednego z drzew. Może nie była to jakaś idealna taktyka, ale przynajmniej słońce nie muskało jej skóry sprawiając, że czuła się jak by ktoś przypalał ją żywcem.
-A co to jest za rzecz o której Pan mówi?- Zapytała się wpatrując się swoimi zielonymi oczami w starca, a może raczej konkretniej w jego szyję, w miejscu gdzie przepływała ta metaliczna posoka, która mogła sprawić, że dziewczyna jakoś przetrwa ten słoneczny dzień. Niestety, pomimo, że była tak blisko, była jednocześnie nieosiągalna dla niej.
Sponsored content

Magiczny Park - Page 2 Empty Re: Magiczny Park

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach