Go down
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Pią Wrz 04, 2015 1:25 pm
Nie czuł się najlepiej i miał świadomość, że jest z nim naprawdę bardzo źle, że powinien udać się do Skrzydła Szpitalnego, że tak naprawdę powinien powiedzieć to jakiemuś nauczycielowi i dać się sobą zająć i pomóc powrócić do wolnej od kłamstw rzeczywistości, gdzie po prostu wypaliłby wszystko to, co widział, obserwowałby własne uniewinnianie, a potem wrócił do dormitorium i spokojnie uczył się do egzaminów kończących szósty rok, z niecierpliwością wyczekując wakacji. To jawiło się jako tak niesamowicie proste i naturalne wyjście, że na samą myśl o nim i o tym, jak bardzo wolnym by się stał od całego tego zawszonego, zgniłego ciężaru; robił się w środku niesamowicie lekki, bardzo chętny na współpracę i spełnioną wizję odpoczynku w ciepłej, wykrochmalonej pościeli pod czułą opieką szkolnej pielęgniarki. Tym samym ucieszyłby swojego wewnętrznego demona moralności i dał psychice sowicie odetchnąć.
Ale zamiast tego wczesnym rankiem, kiedy pokrywająca jeszcze trawę zimna rosa przemaczała mu nieprzyjemnie nogawki spodni, cichcem przemykał przez błonia, czując jak gorączka nieprzyjemnie uderza mu do twarzy i jak niewielki kociołek rytmicznie obija się o jego udo, grzechocząc wewnątrz hermetycznie zapakowanymi składnikami. Wciąż nie mógł się odprężyć, zwłaszcza od czasu przeszukiwać, kiedy to Pan Hucksberry przyglądał mu się dziwacznie i wyraźnie dał chłopakowi do zrozumienia, że ma się udać do Pani Selwyn, do czego chłopak oczywiście się nie dostosował. Choć Warp nie wiedział na ile Profesor OPCM się na nim skupia i ile może już wiedzieć – na przykład na temat tego, że Puchon omijał Skrzydło Szpitalne łukiem większym niż samego profesora, dodatkowo nie było go na dwóch łączonych zajęciach z rzędu, a na jego własne (Obronę) pojawił się wyglądając jak blady trup. Przeczucie bardzo mocno cisnęło Cola, by jak najszybciej zrobił coś ze swoimi wspomnieniami i na dobre pożegnał się z tym, którym było jego ostatnie spotkanie z Sahirem – te kilka godzin musiało zniknąć z powierzchni ziemi na zawsze wraz ze wszystkim, o czym wtedy rozmawiali. Myśl o tym przybijała go jeszcze mocniej do wilgotnej od deszczów ziemi, kiedy chłopak walczył z pojękującymi, rzadko używanymi drzwiami opuszczonej cieplarni.
Wszedł do środka i wytarł mokre podeszwy butów o coś, co kiedyś musiało być wycieraczką, a teraz przypominało bardziej skumulowanego, kurzego kota, i rozejrzał się po ciemnym wnętrzu.
- Lumos. – uniósł różdżkę słabo przed siebie i zasunął za sobą hałaśliwe drzwi, wchodząc powoli głębiej. To miejsce nie cieszyło się u niego dobrymi wspomnieniami, ale o lepszym nie mógł pomarzyć. Mógł zawsze skorzystać z Komnaty Obfitości, ale dużo bezpieczniejsze było dla niego przedarcie się z kociołkiem przez lochy i błonia, niż lochy i kolejne piętra, które patrolowali wszyscy nauczyciele i wszyscy Prefekci. Mdłe światło sunęło po zniszczonych meblach i na moment padło na blaszany stół na kółkach, który nadal nosił na sobie zakurzone już mocno ślady krwi. Colette skrzywił się automatycznie i cichcem odsunął go na bok, rozpychając jednocześnie walające się pudełeczka i łopatki z ziemi obok. - Tergeo – bez tracenia oświetlenia oczyścił większy skrawek podłogi z grudek ziemi, pajęczyn i kurzu, i zasiadł na nim, odkładając różdżkę na bok tak, by tworzyła nienatarczywe kółko światła w jego miejscu pracy. Wyciągnął wszystkie składniki i ustawił cynowy kociołek na przenośnej grzałce. Kilka razy przekręcił dźwigienkę bez rezultatu i za czwartym razem zaskoczyło, a pod czarnym naczyniem zapalił się niewielki płomień. Puchon zatarł ręce i jeszcze raz przesunął wzrokiem po wszystkim, co posiadał. Na początku musiał sobie poradzić z Eliksirem Zapomnienia. Wszystkich składników miał niezwykle mało, ale powinno mu wystarczyć akurat na fiolkę, jaką ze sobą przyniósł.
Rozsiadł się wygodnie przy nagrzewającym kociołku i odkorkował niewielkie naczyńko z wodą z rzeki Lete, jaką wychylił i w największym skupieniu dolał do wnętrza dwie krople. Została jeszcze kapka, ale postanowił zachować ją na inną okazję. Przemieszał go delikatnie niewielką chochelką i kontrolował dokładnie 20 sekund przerwy do czasu, aż nie wykruszył tam dwóch, wonnych gałązek waleriany. Od tej chwili mieszanie nie miało być tylko bezwiednym memłaniem w niewielkiej ilości płynu, ale idealnie wyliczoną częścią rytuału – tym razem liczyło się to, by tych machnięć było dokładnie trzy i to zrobionych z ruchem wskazówek zegara. Dopiero po tym Warp zgarnął różdżkę z miejsca i machnął się zdecydowanie nad lekko bulgoczącym naparem, który szybko nakrył cienką tkaniną, by przyspieszyć zaparzanie. Tu nadchodziła ta nudniejsza część, czyli czekanie, aż waleriana rozmięknie i idealnie zespoli się z płynem. Colette odetchnął i wychylił się do tyłu zamierając w bezruchu z plecami opartymi o starą szafkę i wzrokiem wbitym w brudne szyby dachu cieplarni. Nie chciał zatapiać się w myślach, dlatego czekanie było mu wybitnie nie na rękę, zwłaszcza gdy został sam ze sobą w kręgu złotawego światła, z dala od kogokolwiek – czy to nauczyciela, czy ucznia – w jednym z najbardziej znienawidzonych miejsc w szkole, z naparem, jakim chciał oszukać wszystkich, którym winien był pomagać. Ubiegłej nocy nawet złapał się na myśleniu o tym, że gdyby domówił dwa razy więcej składników, to stworzyłby wystarczająco eliksiru, by cofnąć się do czasu, w którym poznał Sahira i usunąć wszystkie związane z nim wspomnienia – sam siebie uwolniłby od tego koszmaru.
Ukrył twarz w dłoniach czując jak ogarnia go senność i otępienie, które atakowało go od kilku dni falowo nawet podczas lekcji. Przymknął więc oczy i dał sobie odpłynąć w tej niekomfortowej pozycji, zawieszając się z połowie niebytu. Waleriana pachniała coraz mocniej, przyjemnie ułagadzając nerwy i stres, które nie opuszczały go od kilku dni. Para, jaka biła znad zakrywającej kociołek szmatki, ogrzewała mu lekko zmarznięte dłonie i twarz, a nawet w jakiś sposób inhalowała go, wyrzucając zbędne troski na te pół godziny chociaż z dala od jego głowy. Bardzo chciał już wracać do dormitorium, położyć się, zgarnąć sobie jeszcze pazernie te dwie godziny snu i dać zmizerniałemu organizmowi odpocząć. Ale wszystko było wyliczone, miał tu siedzieć jeszcze prawie godzinę, czując jak w tej ciszy jego sumienie, pospołu z biciem serca, otrzymały od losu gratisowy megafon.
Wywar bulgotał głośniej i zdecydowanie częściej, alarmując o tym, że zachodzą w nim jakieś istotne zmiany i Col otworzył leniwie jedno oko, wyrywając się z ciężkiej toni bezwiednej nieważkości. Odsunął jedną dłoń od twarzy i zgarnął szmatkę na bok, zaglądając do wnętrza. Wyglądało na to, że jeszcze 10 minut i będzie mógł przejść dalej w działaniach. Otrząsnął się, czując, jak dreszcze przemykają mu po ramionach, a skrzyżowane nogi błagają o zmianę pozycji siedzenia. Poklepał się kilkakrotnie dłońmi w policzki, dość mocno, żeby bólem przyspieszyć powrót skupienia i podsunął do siebie resztę składników na pierwszy eliksir. Oparł moździerz o podołek i wsypał tam mieszaninę pachnących przyprawami ziół, którą zaczął energicznie miażdżyć i rozcierać o ścianki drewnianej misy. Nie przerywał dopóki włochata kupka nie zmieniła się nieomal w pył, do którego dorzucił kilka jagód jemioły. Zgniótł je i dokładnie zmieszał z resztą, przez co wszystko zaczęło przypominać wściekle czerwonego gluta - ten zastanawiająco szybko wysechł i na nowo zrobił się sypki. Dwie szczypty z tego wszystkiego dodał do bulgoczącego wywaru, a resztę przesypał z powrotem w woreczku, zachowując na później. Wystarczyło już tylko przemieszać wywar kolejne 5 razy, machnąć różdżką z równym zdecydowaniem i eliksir był gotowy. Colette wyłączył ogień i łagodnie przechylił gorący kociołek, nabierając niewielką ilość płynu akurat na jedną powierzchnie chochelki, by następnie przelać zawartość do szklanej fiolki. Naczynko natychmiastowo nagrzało się na tyle, by zacząć solidnie parzyć, dlatego Puchon bez zwłoki zakorkował je mocno i odłożył na ziemię, następnie pakując pokąsane palce do ust. Ssał je przez chwilę, czując rosnącą złość na samego siebie o to, że brak mu dokładności w przemyślanym planie. W chwilach takiego osłabienia i przerażenia uderzała go jak obuchem jego własna bezużyteczność w tak wielu sprawach, że sam nie wierzył jak on jeszcze może latać po tej szkole i uważać się za zdolniachę z głową na karku. Mlasnął ze złością, wyciągając palce i wycierając je o szatę. Nie miał czasu na poświęcanie uwagi czemukolwiek innemu poza crescendem tego, po co się tu znalazł.
- Tergeo. – drugi raz użył zaklęcia oczyszczającego, tym razem by osuszyć kociołek i po raz kolejny osadzić go na ogniu. Teraz miało pójść zdecydowanie sprawniej. Wewnątrz szybko wylądował proszek ze sporego kamienia księżycowego, cztery pokruszone w palcach gałązki - równie mocno pachnącej co wcześniejsza - waleriany, które musiał wrzucać po kolei sztukami co dokładnie dwadzieścia sekund. Nie lubił tej części robienia eliksiru, bo był to ledwie początek, a już przez niedokładność mógł wszystko spaprać. Upewnił się, że wszystko było okej i kamień księżycowy w odezwie zabarwił się z platyny na butelkową zieleń, sygnalizując, że wszystko zostało jak dotąd zrobione według planu. Gdyby Colette pomylił się o sekundę, to proszek zrobiłby się fioletowy i musiałby zaczynać od nowa, przesiewając wszystko. Sapnął zadowolony z siebie i zaczął mieszać wszystko ze sobą, czekając, aż nie nagrzeje się wystarczająco mocno, by zacząć parować. Znowu przemieścił światło różdżki, żeby w przeciwna stronę niż wskazówki zegara tym razem, machnąć nią trzykrotnie tuż nad cynowym kociołkiem. Tu miał chwilę przerwy aż już dodane składniki się nie połączą i po raz kolejny moździerz poszedł w ruch tym razem rozcierając dorodny korzeń mandragory. Colette strzepnął na boki oderwany z samego z wierzchu, zrogowaciały naskórek, czy ten „nakorzeniek” (nie miał pojęcia, jak to na zwać, bo przysypiał na Zielarstwie, ale to naprawdę wyglądało jak skórka) i dodał resztę zmiażdżonego korzenia do kociołka. Przyszła wreszcie kolej na dodanie tu w końcu jego wcześniejszego dziecka: Eliksiru Zapomnienia. Chłopak sprawdził najpierw ostrożnie czy szkło jest choć trochę mniej gorące i stwierdził, że odłożenie go na podłogę było idealnym pomysłem – zimne, stare kafelki wyssały większość temperatury i fiolka teraz jedynie łagodnie grzała palce. Niewielki korek szybko ustąpił i około pięciu kropel wylądowało w przygotowywanym wywarze, zanim Colette na powrót nie zatkał wylotu. Nie miał zamiaru wykorzystywać do zmiany pełnej doby, potrzebował tylko kilku godzin wieczornych, w których rozegrał się ten czarny spektakl – marnowanie eliksiru nie było wskazane. Wsunął fiolkę do kieszeni szaty i ciesząc się z tego, że to już praktycznie koniec, zaczął spokojnie mieszać parującą zawartość kociołka, kontrolując wielkość ognia na tyle, by nie zagotować płynu. Z czasem było coraz ciężej, bo specyfik gęstniał do konsystencji soku z tartych warzyw (np. marchewki) i w końcu zabarwił na ciemnobrunatny kolor. Pachniał okropnie ziołowo i odrobinę słodkawo. Colette zdjął go z ognia po kilkunastu minutach, rozmasowując sobie nadgarstek i trzema ruchami chochelki przelał zawartość do sporego kubka z pokrywką, którego natychmiast szczelnie zamknął.
Ostatni raz oczyścił wszystko zaklęciem i pozbierał resztę swoich rzeczy, pakując woreczki, grzałkę i moździerz wraz z misą do czystego kociołka. Nogi miał wręcz sztywne. Musiał tu spędzić co najmniej półtorej godziny w jednej pozycji, co niezbyt zbawiennie działało na jego samopoczucie. Chwiał się, wychodząc cichcem z cieplarni i kierując się z powrotem przez błonia do zamku. Do rozpoczęcia zajęć zostały mu dwie godziny i zamierzał je spożytkować na sen.

z/t
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 6:15 pm
(przed południem) 18 maja 1978 roku

Natalie, korzystając z całkiem przyzwoitej i nie aż tak słonecznej pogody, postanowiła wyjątkowo opuścić kamienne mury i udać się na błonia. Wbrew temu, co czasem mówiła, lubiła kontakt ze świeżym powietrzem. Zwłaszcza wtedy, gdy na zewnątrz nie było jeszcze tak ciepło. Po dość długim spacerze dziewczyna zaszyła się w jednej z nieużywanych już od dawna szklarni.

Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. Miała wrażenie, że jeśli szarpnie je za mocno, cała ta konstrukcja na nią runie.
Aż dziwne, że tego nie rozebrali.
Rozejrzała się po zabrudzonym pomieszczeniu i skrzywiła się z niezadowoleniem. Wyjęła ze spodni różdżkę i jednym machnięciem uporządkowała nieco pozostawione tu przedmioty i poszarzałe szyby. Może nadal nie wyglądało to najlepiej, ale przynajmniej nie miała już wrażenia, że dotknięcie się czegokolwiek pozostawi trwały ślad na jej odzieży.
Westchnęła i ze znudzeniem zaczęła przeglądać. stare doniczki.
- Właściwie, z Zielarstwa też powinnam się chyba zacząć przygotowywać - mruknęła do siebie i zajrzała do taskanej wszędzie ze sobą torby. Wyjęła z niej butelkę wody, paczuszkę z pestkami dyni i książkę, którą wczoraj wypożyczyła. Wszystko ułożyła na stole.
Zobaczmy... Może chociaż do zaklęć związanych z florą mam lepszą rękę niż do samych roślin.



Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 7:41 pm
Suzanne bardzo się cieszyła, bo miała akurat chwilę przerwy. Chciała pouczyć się czegoś z Zielarstwa albo Eliksirów, w końcu swoje plany trzeba realizować. Niestety sama myśl o czytaniu książki, która jest pochłonięta ważeniem, automatycznie ją odtrąciła. Stwierdziła zatem, że przejście się do szklarni i wyciszenie będzie odpowiednią sprawą. Skoro i tak nie miała co ze sobą zrobić, a koniec roku zbliżał się wielkimi krokami.
Przeszła przez błonia aż do opuszczonej cieplarni. Przed samym wejściem sprawdziła jeszcze dokładnie czy ma wszystko co jej potrzebne do nauki. Za chwilę już zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi i weszła do oszklonego pomieszczenia. Poczuła jak cała konstrukcja zadrżała, więc skrzywiła się i bardzo delikatnie zamknęła za sobą otwór. Rozejrzała się po sali i ujrzała stojącą na środku, ciemnowłosą dziewczynę.
Jak ja mogłam jej nie zauważyć?
Zganiła się w duchu i na jej twarzy wymalował się ciepły uśmiech wzbogacony o urocze dołeczki.
- Cześć, jestem Suzanne Blanchard. - powiedziała szybko machając ręką do oddalonej dziewczyny. - Natalie Dark prawda? - upewniła się - Jesteś Prefektem, dlatego wiem. - wyjaśniła od razu i podeszła bliżej.
Zanim ponownie zabrała głos, spoglądała na pomieszczenie.
Chyba ktoś tu sprzątał, jak ostatnio tu byłam to nie dało się praktycznie kroku zrobić.
Oceniała sytuację i przystanęła niedaleko swojej towarzyszki.
- Nie chciałabym ci przeszkadzać, ale czy mogłabym zostać. Mam trochę wolnego czasu, a nauka zielarstwa zdecydowanie mi się przyda. - oświadczyła bardzo miłym głosem do Ślizgonki.
Suzanne była bardzo pogodną osobą, nawet jeśli Natalie powiedziałaby, że nie ma ochoty na towarzystwo. Rudowłosa szybko by zawinęła manatki i znalazła inne miejsce. To by absolutnie nie zmieniło humoru nastolatki i nie zraziło do ciemnowłosej. Dlaczego niby? Przecież każdy może mieć zły dzień.
Stała spokojnie i wyczekiwała reakcji Darkówny.


Ostatnio zmieniony przez Suzanne L. Blanchard dnia Wto Kwi 05, 2016 1:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 7:46 pm
Dziewczyna wzięła do ręki książkę i zaczęła ją wertować.
Musi tu być coś, z czym sobie dam radę. Coś łatwego, związanego z dbaniem o rośliny...
Przewróciła kilka kartek i natknęła się na znajome zaklęcie. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
Herbivicus... Szybki wzrost roślin... Rozkwit kwiatów... To się chyba nada.
Przeczytała uważnie wszystkie informacje dotyczące zaklęcia, po czym odłożyła książkę na bok i rozejrzała się za jakąś doniczką z odrobiną nie zniszczonej do reszty ziemi. Dostrzegła taką kilka kroków od siebie, na podłodze. Bez wahania schyliła się po nią i ustawiła przed sobą. Wrzuciła do niej kilka nasion dyni i machnęła różdżką.
- Herbivicus. - Niestety, zaklęcie nie zadziałało, gdyż za plecami Natalie rozległ się zgrzyt otwieranych drzwi, a cała konstrukcja zadrżała.
Ślizgonka momentalnie odwróciła się do wejścia i dostrzegła tam kojarzoną z widzenia Krukonkę. Skinęła głową i odwzajemniła uśmiech, jednak nie był on tak ciepły jak w wypadku Suzanne.
- Witaj. Tak, Natalie Dark. Mamy czasem lekcje razem - przytaknęła.
Darkówna może nie kojarzyła wszystkich uczniów z nazwiska, jednak uczniów siódmej klasy zdążyła się jakoś nauczyć.
- Blanchard. Ciekawe nazwisko. Chyba nigdy się z nim poza szkołą nie zetknęłam - rzuciła mimochodem, poprawiając rękaw czarującej ręki.
- Tak, jasne. Zostań jeśli chcesz. Nie powinnyśmy sobie jakoś specjalnie przeszkadzać. - Pokiwała głową, skupiając się na nowo na swoim zajęciu.
Wzięła do ręki butelkę wody i wlała jej trochę do doniczki, po czym machnęła różdżką.
Herbivictus.
Zaświeciła żółte światło, a ziemia w doniczce jakby zabulgotała.
Nie, nie tak. Miało być "Herbivicus".


Ostatnio zmieniony przez Natalie Dark dnia Wto Mar 29, 2016 8:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 7:46 pm
The member 'Natalie Dark' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#1 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#2 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 8:05 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się na słowa Natalie. Bez słowa odłożyła swoje rzeczy i usiadła na pobliskim krzesełku. Nie wyglądało zbyt stabilnie, ale by utrzymać tak niewielką osóbkę jak Suzi nie trzeba zbyt wiele. Wyjęła podręcznik od Zielarstwa, który nabyła ostatnimi czasy. Był z zakresu zaawansowanego. W końcu uczyła się by później leczyć ludzi, musiała znać się na tym wszystkim. Rośliny są bardzo fascynujące i wiele wnoszą do naszego życia.
- Mój tata urodził się w San Diego, może z tego powodu nazwisko jest dość niespotykane. - wyjaśniła.
Przeczytała zaledwie dwie linijki i usłyszała jak Ślizgonka rzuca zaklęcie.
Gdzieś je słyszałam, a może i czytałam... Herbivicus... To chyba o przyspieszonym rośnięciu roślin.
Podniosła się tak prędko jak tylko wpadł jej pomysł do głowy. Co jej zaszkodzi nauczyć się tego, a nawet bardzo pomoże. Spojrzała na doniczkę, która stała nieopodal jej. Złapała ją i przeniosła obok swojego krzesełka. Wyjęła z torby kilka nasion dyni i włożyła do doniczki.
Pytanie pochodzi skąd to miała? Czemu się dziwić skoro jej rodzice na co dzień właśnie tym się zajmują. Są pewnego rodzaju rolnikami i Suzi w domu ma najbardziej zdrowe jedzenie jakie może sobie wymarzyć. Często zabiera ze sobą takie małe drobiazgi gdy pakuje się na wyjazd do Hogwartu.
Wyjęła różdżkę z kieszeni i wycelowała.
- Herbivicus - wypowiedziała.
Rozbłysło żółte światło, lecz nic się nie stało. Rudowłosa uśmiechnęła się tylko i zerknęła w stronę Darkówny.
- Jak widać mi też nie idzie - zachichotała w jej stronę.
Miała na celu trochę rozluźnić atmosferę, nie wiedziała czy to podziała, ale warto spróbować. Tym, że sama też zaczęła naukę nie chciała urazić Ślizgonki, raczej dołączyć się do współpracy.


Ostatnio zmieniony przez Suzanne L. Blanchard dnia Wto Mar 29, 2016 8:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 8:05 pm
The member 'Suzanne L. Blanchard' has done the following action : Rzuć kością


'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 9:40 pm
Ślizgonka skupiona na swoim zajęciu przestała na razie zwracać uwagę na poczynania Suzi. Niby gdzieś tam jej mózg rejestrował obecność rudowłosej, ale dziewczyna zupełnie się tym nie przejmowała. Wolała poświęcić całą swoją uwagę nowemu zaklęciu.
Odchrząknęła i machnęła różdżką.
- Herbivicus. - Tym razem wypowiedziała formułę na głos, nie robiąc przy tym żadnego błędu. Na przyprószone ziemią nasiona padło lekko zielonkawe światło, a Natalie ku swojej radości dostrzegła kilka małych zielonych kiełków.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust i spróbowała ponownie, by zachęcić roślinki do większego wzrostu. Niestety, tym razem jej różdżka tylko trzasnęła i nic nie zrobiła.
Darkówna westchnęła i zajrzała do książki, by upewnić się, że nie robi żadnego poważnego błędu, a niepowodzenia są wywołane jedynie małą ilością ćwiczeń.
Zerknęła na towarzyszącą jej Krukonkę, gdy usłyszała jak ta sama zaczęła coś obok majstrować.
- Ćwiczyłaś to już kiedyś? - zapytała mimochodem, odkładając podręcznik i przyglądając się jej różdżce.
Hmm. Dwanaście cali z hakiem. Dość przeciętnie. Jasne drewno... Cis odpada... Na cedr też mi to nie wygląda... Na jodłę jest za ciemna...
Natalie zawsze interesowało, jak wiele o człowieku mogła powiedzieć jego różdżka. Taki niepozorny patyk noszony przez każdego czarodzieja mówił o nim nieraz więcej niż rozmowa. Wystarczyło się na tym trochę znać. Panna Dark chętnie czytała na ten temat, jednak z praktycznym zastosowaniem był już mały problem. Na oko nie zawsze była w stanie określić z jakiego drewna wykonano różdżkę, a o rdzeniu to już nawet nie wspomnę. Było łatwiej, gdy wychodziło to w rozmowie.


Ostatnio zmieniony przez Natalie Dark dnia Sro Mar 30, 2016 6:28 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Wto Mar 29, 2016 9:40 pm
The member 'Natalie Dark' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#1 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 L1exJoj

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#2 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 6:42 pm
Momentami zerkała na poczynania Natalie. Była ciekawa czy robi coś nie tak w trzymaniu różdżki albo w wymowie. W końcu nie była genialna z zaklęć, ale czasem przydaje się mała nauka.
Zaczęła się przyglądać swojej doniczce. Obejrzała ją z każdej strony, w sumie sama nie wiedziała po co, może zwlekała? W końcu wycelowała w nią różdżką i wypowiedziała zaklęcie na głos.
- Herbivicus - z różdżki wydobył się jasny blask, który za chwilę zniknął i nie nie wzniósł do lekcji.
Usiadła na chwilę na krzesło i zaczęła wertować książkę by znaleźć zaklęcie, lecz to nie było takie proste. Tomiszcze dla zaawansowanego zielarstwa nie było małe i jednak trochę skomplikowane. Przekładała kartki tak długo aż znalazła. Zaczęła spokojnie czytać co napisano o zaklęciu.
Zaklęcie, które powoduje szybki wzrost tempa rozwoju roślin i rozkwit kwiatów.
Nie zbyt wiele to wniosło do życia Suzi, która właściwie tyle to już wiedziała. Odłożyła na bok książkę i wtedy usłyszała słowa Darkówny.
- Nie. - oznajmiła szybko - Właściwie to nie wiem jak mogłam opuścić to zaklęcie skoro jest bardzo przydatne, a szczególnie w moim wypadku.
Powiedziała podrywając się do góry i podchodząc do doniczki z nasionami. Stwierdziła, że może spróbować jeszcze raz. Zaklęcie przyda jej się do nauki Zielarstwa, którą koniecznie musiała zdać bardzo dobrze by dostać się na staż do św. Munga i do domu. Jej rodzice byliby zachwyceni z dodatkowej pomocy w rozwoju roślin.
- Herbivicus - wycelowała różdżką w nasiona wyraźnie wypowiadając formułkę.
Zielone światło rozbłysło, a z ziemi zaczęły wyrastać kiełki. Suzanne na ten znak rozpromieniała jak mała dziewczynka. Uśmiech ukazał się na jej pyzatej buźce. Była dumna z siebie, że coś jej wyszło.


Ostatnio zmieniony przez Suzanne L. Blanchard dnia Sro Mar 30, 2016 7:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 6:42 pm
The member 'Suzanne L. Blanchard' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#1 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#2 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 L1exJoj
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 7:44 pm
Wzięła głęboki wdech i skupiła się na kiełkujących roślinkach.
Herbivicus.
Machnęła różdżką, a zielone pędy powiększyły się o jakiś centymetr. Nadal nie było to coś, do czego dążyła Darkówna, ale powoli, powolutku robiła jakieś postępy.
Widząc, że dziewczyna wertuje podręcznik, wyciągnęła rękę, by podać jej własną książkę, jednak Suzi zdążyła już odnaleźć odpowiednią stronę, więc pomoc nie była jej w żadnym wypadku potrzebna. Ślizgonka wróciła do ćwiczeń.
Chciała wykonać perfekcyjny ruch nadgarstka i ponownie rzucić zaklęcie, jednak coś nie wyszło.
Herbivicholerajasna.
Syknęła i chwyciła się za rękę, która nagle ją zabolała. Kłucie natychmiast ustało, ale dziewczyna wytrzymała moment w takiej pozycji.
Czyli jednak nie mogę jeszcze dzisiaj nadwyrężać tej ręki...
Wzięła głęboki oczyszczający wdech i wróciła do normalnej pozycji.
- "Szczególnie w twoim wypadku"? - powtórzyła za nią i odwróciła głowę w jej kierunku, unosząc pytająco jedną brew.


Ostatnio zmieniony przez Natalie Dark dnia Sro Mar 30, 2016 7:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 7:44 pm
The member 'Natalie Dark' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#1 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 L1exJoj

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#2 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL
Suzanne L. Blanchard
Oczekujący
Suzanne L. Blanchard

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 8:00 pm
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i ponownie wyciągnęła różdżkę w stronę doniczki. Zanim jednak wypowiedziała zaklęcie, spojrzała na roślinę. Coś wyskoczyło z niej po pierwszy udanym razie, ale niestety nie zbyt wiele. Była zadowolona, że cokolwiek, bo w sumie to też się liczy.
Odsunęła się na odpowiednią odległość celując magicznym patykiem.
- Herbivicus - machnęła różdżką wypowiadając formułkę.
Zielone światło sprawiło, że roślinka jeszcze bardziej wykiełkowała i uniosła się w górę. Suzanne na to zaklaskała w ręce i odwróciła się do towarzyszki.
- Moi rodzice zajmując się sprzedażą warzyw i owoców. Mamy ogromny ogródek, który pielęgnujemy i później możemy sprzedawać. Bardzo fajna sprawa, bo codziennie jemy bardzo zdrowo. - powiedziała z wielką dumą.
Kochała swoich rodziców i podziwiała za energie jaką włożyli w sadzenie roślinek. Uważała, że spędzanie w miejscu, które jest wręcz przesiąknięte zielenią, pozytywnie na nią wpływa. Może dlatego była tak pogodną osobą.
Wysunęła znów różdżkę i wycelowała w doniczkę.
- Herbivicus - wypowiedziała pewnie.
Niestety to nic nie dało. Patyk wyrzucił małe światełko z końcówki i za chwilę zniknęło.
No cóż, nie udało się, trzeba pracować dalej.


Ostatnio zmieniony przez Suzanne L. Blanchard dnia Sro Mar 30, 2016 8:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Sro Mar 30, 2016 8:00 pm
The member 'Suzanne L. Blanchard' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#1 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 L1exJoj

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Dice-icon
#2 Result :
Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Y4fUKxL
Sponsored content

Nieużywana cieplarnia nr 3 - Page 4 Empty Re: Nieużywana cieplarnia nr 3

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach