Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Pola uprawne z cieplarnią Empty Pola uprawne z cieplarnią

Czw Gru 28, 2017 2:10 am

Pola uprawne z cieplarnią C3bb96aedabea91ceec5b8afc2d7dda3--espalier-fruit-trees-apple-tree-espalier
Pola uprawne, należące do rodziny Andersonów - słynnych magicznych hodowców m.in. samosterowalnych śliwek, rozciągają się na dosyć mocno pofałdowanym terenie irlandzkich wzgórz, a umiejscowienie drzew, drzewek, krzaków i krzewików zdaje się być całkowicie przypadkowe. Ponadto uprawy te nie są niczym ogrodzone i mogłoby się nawet zdawać, że plantatorzy nie przykładają się do swojej gospodarki... Jednak zdecydowanie nie jest to prawdą.
Umiejscowione strategicznie tabliczki z ostrzeżeniami mówią same za siebie. Rośliny nie tylko otoczono bowiem całą masą zaklęć ochronnych i alarmów aktywujących się pod wpływem lepkich łapek głodnych złodziejaszków. Ba! Niektóre z nich same potrafią zadbać o to, by nie zerwano ich przedwcześnie.
Słyszeliście może o uszokąsnych jabłkach? A o gruszkach podgryzaczkach? Truskawkach noskossawkach i soczystookich brzoskwiniach? Są to wyłącznie przykłady tego, co rośnie na polach Andersonów, którzy rokrocznie zatrudniają wielu młodych czarodziejów, by pokazać im, że owoce wcale nie muszą być nudne. Niektórzy wynoszą stąd zatem szalone doświadczenia i niepowtarzalne wspomnienia, inni zaś naukę, że czasami warto jeść owoce, nim owoce zjedzą ciebie.
Pola uprawne z cieplarnią Resized_armagh-orchard-ti
Liam Kicket
Ravenclaw
Liam Kicket

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Pią Sty 12, 2018 6:43 am
Już w młodszych latach Liam został nauczony pracy fizycznej. Poznał efekty płynące z wysiłku i zna uczucie brudnych dłoni. Dopiero dzisiejszego dnia był w stanie podziękować za to rodzicom, bowiem zrywanie owoców nie stanowiło dla niego wyzwania. Z drugiej strony, nie jest pełnoletnim czarodziejem, więc brak używania różdżki w okresie wakacyjnym nie bolał go tak bardzo, jakby zabolał za rok, gdy ponownie będzie rozglądać się za pracą.
Ubrany w koszulę z czarnymi szelkami i proste spodnie sztruksowe szedł we wskazany adres. Cieszył się, że się udało się znaleźć letnią pracę.. Rodzice dadzą mu kieszonkowe, jednakże jak zaznaczyli, oszczędzania nauczyć się musi sam. Wprawdzie posiada trochę galeonów, ale znając siebie, jeśli je tknie, zaczną szybko topnieć, a przed nim cały rok szkolny.
Gdy znalazł się już na miejscu, Liam zaniemówił. Tak, to dobre określenie. Stanął jak wryty i przez pewien czas nie umiał wykrztusić z gardła ani słowa. Ktoś mu ostatnio powiedział, że praca przy zbieraniu owoców to jedna z najnudniejszych prac świata. A to, co Liam widział, dobitnie przeczyło temu zdaniu. Chłopak poczuł się jak w zaczarowanym świecie. Zabawne, wszak ten świat był częścią jego życia. Trzeba przyznać, że widok, jaki zastał, zdumiał go. Widywał wiele magii i wiele zachowań, jednakże wiercące się owoce, wydające z siebie przytłumione dźwięki ocierania się o gałązki mówiło samo za siebie. Na twarzy Krukona pojawił się uśmiech. Przywitał się z panią Anderson, raz co raz rzucając rozikrzone spojrzenie na pole uprawne. Wysłuchał instrukcji co robić, w jaki sposób i jak zapobiec podgryzieniu gruszek. Wystarczy ściągnąć za ogonek, nie za bulwę. Liam nie powstrzymał uśmiechu. Nie minęło dziesięć minut, a nauczył się, że istnieje sposób na złe zrywanie gruszek.
Dostał brązowe miękkie rękawiczki. Założył je od razu, nie mogąc doczekać się spotkania z gruszkami i jabłkami. Wziął do rąk drabinę, pokazując tym samym gospodyni, że choć jest młody, to nie trzeba podstawiać mu wszystko pod nos. Dał się odprowadzić do części drzew, przy których miał zacząć pracę. Otrzymał również lewitujący spory karton, co przyjął z wdzięcznością. Po wysłuchaniu paru porad, został sam. Wziął głęboki wdech, napawając się bodźcami zapachowymi i wzrokowymi. Domyślał się, że wyjdzie stąd obolały, czekało go wszak kilka godzin pracy, jednak czuł pod skórą mrowienie. Chęć, by już przystąpić do dzieła. Tak też Liam ustawił drabinę przy drzewie, pokręcił się pod koroną i przyglądał rozstawieniu gruszek. Jedna z nich, widział, podrygiwała, wierciła się, prawdopodobnie chcąc już spaść do kartonu i dać się zjeść. Tak, panicz Kicket nabrał ochoty na soczysty miąższ gruszek, jednak nie chciał podpadać gospodyni. Nie tknie żadnego owocu swoimi ustami, ot co. To sobie obiecał zanim wszedł na drabinę. Ręką przywołał karton wyżej i bliżej siebie, by nie musieć wywijać kończynami na wszystkie strony. Drabina lekko jęknęła pod jego ciężarem, gdy wszedł na ostatni stopień. W efekcie głowa Liama była wśród korony liściastych drzew, reszta ciała na dole. Jedną ręką przytrzymał się grubszej gałęzi, by asekurować się przed potencjalnym agresywnym atakiem gruszki. Chłopak sam się do siebie zaśmiał i wyciągnął dłoń po pierwszą gruszkę, mając przed oczyma twarz pani Anderson i wysłuchując ponownie w umyśle jej poradę - ściągaj za ogonek, jeśli gruszka ma cię nie zjeść. Gdy sięgał ręką ku niemu, gruszka zadrżała i pół obróciła się, jednak nie mogła sięgnąć jego dłoni. Zerwał ją i ułożył w koszu. Sprawdził jeszcze na wszelki wypadek czy w fartuchu ma nożyce na wypadek grubszych ogonków. Tak, wyczuł w kieszeni metalowy przedmiot. Póki co zadowoli się ręcznym zrywaniem. Tak po ósmej gruszce, jedną postanowił potrzymać w ręku. Była ciężka, intensywnie zielona, pachnąca i twarda. Trzymał ją tak, by nie dać się ugryźć, ale gruszka była cwańsza niż przypuszczał i obróciła się w jego dłoni. Nagle poczuł na rękawiczce delikatne ukąszenie, co nie spowodowało bólu a lekki dyskomfort.
- Bez gryzienia, zrozumiano? - pouczył owoc. Tak, Liam Kicket pouczał gruszkę. Brakowało jeszcze, by rozpoczął wykład wychowawczy całemu sadowi. Z pewnością dowiedziawszy się o tym Krukoni, nie omieszkaliby mu o tym wspominać przez okrągły rok. Odłożył gruszkę, zszedł z drabiny i przestawił ją z drugiej strony. Zrywał raz po raz, czasami wspinając się na jedną z gałęzi, by dosięgnąć te najbardziej oddalone. Chłopak ledwo co wyglądał na resztę pola uprawnego. Pochłonięty swoją pracą (ramiona pomału zaczynały pulsować z bólu; gdyby był bardziej zaprzyjaźniony z quidditchem, być może wytrzymałby bez niego znacznie dłużej) nie zwracał szczególnej uwagi na to, co się wokół dzieje. Słyszał głosy, śmiechy, roześmiane jęki innych pracowników, jednak nie poświęcał im teraz wystarczającej uwagi. Musiał gwałtownie schylić głowę, gdy jeden z krnąbrnych owoców spadł, uderzając go lekko w potylicę. Jeszcze kilka razy został dziabnięty w rękawiczkę. Przyjrzał się jej z uwagą i zastanowił czy to przypadkiem nie jest smocza skóra. Idealna dla mandragor i gryzących gruszek. Liam pracował dalej wytrwale. Merlin raczył wiedzieć jak mu się to spodobało.
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Sob Sty 13, 2018 9:27 pm
Po wyjściu z pobliskiej kawiarenki Krukon udał się na pola musiał przypomnieć sobie jak jak zbiera sie owoce za ogonki nie za owoc pamiętaj powtarzał. Ta praca była świetna można się było czegoś nauczyć i jednocześnie dorobić do kieszonkowego.
Szedł przed siebie powoli rozglądając się na boki. Ujrzał jakiegoś chłopaka nieopodal drzew zmrużył delikatnie oczka, ale nie odezwał się by kolegi nie przestraszyć.
Odetchnął głęboko i wyjął rekawice.
-Ok Jules , dasz radę. Przypomnij sobie jak zbierałes u dziadków- mówił sam do siebie krzywiąc się delikatnie.
Po dłuższym myśle nad metodami,zbierania tych owoców jak ci ludzie je zbierają .Musiał mądrze wybierać by nie zebrać niedojrzałych truskawek z krzaczków,to raz po raz zbierał truskawki do kszyka
No więc miał do wyboru albo wspinać się na drabine po jabłka albo gruszki z brzoskwiniami.
Zerknął w bok, chłopak nadal siedział w koronie drzew.


sorry za jakośc posta na szybko pisany
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Pon Sty 15, 2018 3:33 am
Pani Anderson uśmiechnęła się ciepło do Liama, widząc jego zachwyt. Rzadko kiedy jakiś czarodziej tak się zachwycał tym widokiem - w końcu to nadal było pole na którym należało pracować, nawet jeśli starała się wraz z mężem zadbać o to by każdy czuł się komfortowo. Poinstruowała go w kwestii owoców, gdyż strefa warzyw była oddalona i nie był to zresztą czas by ktokolwiek mógł przy nich pracować.
- I pamiętaj, każdy owoc potrzebuje specjalnej troski i pewności. Jeśli coś będzie nie tak, dadzą Ci znać - dokończyła, wręczając mu odpowiedni ekwipunek. Rękawiczki, starą szatę ochronną, buty tak zaczarowane by nie mógł zdeptać rosnących na ziemi okazów, a także zaczarowane nożyce. Pokazała mu kartony, ostrzegła przed humorzastymi śliwkami, nowym gatunkiem, gdzie większość nadal była niedojrzała, a także poinstruowała w przypadku ryzykownych sytuacji. Zostawiła jeszcze koszyk wyładowany pachnącymi smakołykami, między innymi świeżymi jabłkami uszokąsnymi, kanapkami z dżemem, z serem i ogórkiem zębaczokociołkowcem. Obok znalazły się też szklane jednolitrowe butelki; jedna z wodą, druga z owocowym sokiem.
Gruszka oczywiście nie odpowiedziała, jedynie obróciła się w jego dłoni. Rękawiczki zdecydowanie były wykonywane ze smoczej skóry. Zrywanie trwało, męczył się coraz bardziej, aż przy piętnastej gruszce jego ciało się zbuntowało, a w brzuchu zaburczało.
Julesa również pani Anderson poinstruowała i wręczyła odpowiedni strój roboczy, ale nożyc mu nie dała, stwierdzając, że jest jeszcze za młody. Pokazała mu jeszcze gdzie znajduje się jego dzisiejszy towarzysz - dopierała bowiem pracowników w pary - i zajęła się pielęgnacją rośliny, która zdecydowanie potrzebowała jej uwagi. Kiedy blondyn zajął się zbieraniem truskawek, jedna z nich z nich przyssała się do jego nosa, czego najwyraźniej chłopak nie dostrzegł. Po krótkiej chwili poczuł się trochę słabo. W małym koszyku znajdowało się osiem truskawek.



~
Żeby urozmaicić Wam grę, Mistrz Gry przygotował specjalną listę, którą każdy z Was oczywiście otrzymał. Na każdy owoc (wlicza się to czy to krzak czy też drzewo z którego tam sobie zbieracie) rzucacie jedną kością do pojedynku. Możecie rzucać do jednego rodzaju owocu tyle ile chcecie i pisać po sobie (czyli np. Liam rzuca i pisze, potem Jules, potem znowu Liam, etc.). Rzucać kością możecie albo w tym temacie albo w Dropsach Cytrynowych w temacie "rzuć sobie kością" i wtedy zapisywać/uwzględniać w swoim poście wyniki jakie wam wyszły. Najlepiej byście wybrali sobie jedno miejsce do rzucania kością - albo tutaj albo w temacie w Dropsach Cytrynowych. Zapiszcie sobie gdzieś tę ilość owoców, które udało się Wam do tej pory zebrać.

Lista owoców:

Uszokąsne jabłka - x30
Gruszki podgryzaczki - x30
Truskawki noskossawki - x50
Soczystookie brzoskwinie - x20
Humorzaste śliwki - x10


Legenda:

1 - nic nie zerwałeś, owoce cię zaatakowały i omal nie wylądowałeś na ziemi (wyrzucenie cztery razy "1" do jednego rodzaju owocu, skutkuje utratą przytomności)
2 - kilka owoców zostało uszkodzonych podczas twojego zrywania, a ty sam doznałeś drobnych urazów, które nie wyglądają najlepiej (wyrzucenie pięciu razy "2" do jednego rodzaju owocu, skutkuje brzydkimi ranami i zniszczeniem owoców)
3 - przynajmniej dwa owoce były do ciebie wojowniczo nastawione i co jakiś czas wymykały ci się z rąk by móc skubnąć choć kawałek twojego ciała. Zebrałeś przynajmniej 3 sztuki.
4 - nie idzie ci najgorzej, choć czujesz się niesamowicie zmęczony. Twoja ciężka praca powoli przynosi efekty. Zebrałeś przynajmniej 6 sztuk.
5 - trzeba przyznać, że twoja determinacja i szybkość robi wrażenie. Co prawda co chwilę musisz sobie robić przerwy, ale idzie ci to naprawdę sprawnie. Zebrałeś przynajmniej 10 sztuk.
6 - wow, inni pracownicy patrzą na ciebie wręcz z zachwytem. Twoja szybkość i podejście zdecydowanie przynoszą rezultaty. Zebrałeś przynajmniej 15 sztuk.
Liam Kicket
Ravenclaw
Liam Kicket

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Pon Sty 15, 2018 6:59 am
Dobrze, że Liam w porę przypomniał sobie drugą część porady pani Anderson. Dbanie o gruszkę tak, jak o żywe stworzenie, okazywanie jaj największej troski to jest coś, na co nigdy by nie wpadł podczas tego typu pracy. Owoce to owoce, warzywa również, zdrowe, smaczne, zwyczajne. Z przyjemnością opowowie o irlandzkiej farmie, w której owoce mają swoje charaktery i odpowiednie zachowania. Chłopak zerknął na korę drzewa, pogłaskał ją mimowolnie i wręcz nieświadomie, zastanawiając się z jakich nasion wyrosło takie drzewo. Czy zwyczajnych, a później zainterweniowała magia czy może specjalnego pochodzenia? Zerknął między gałęziami i liśćmi na krzątającą się gospodynię, zastanawiając się czy byłaby skłonna podzielić się tą wiedzą z krukońskim ciekawym szesnastolatkiem.
Burczenie w brzuchu poświadczyło wszem i wobec, że Liam wisi na drzewie i drabinie już spory czas. Choć widział kanapki z dżemem, stwierdził, że jeszcze trochę pozrywa, a później zrobi sobie całe trzydzieści minut przerwy. Tak dobrze mu szło! Kto wie, czy gdy wróci, gruszki wciąż będą takie skore do współpracy? (Rzuty kością x3: 4,5,2)
W pewnym momencie chłopak poczuł w dłoniach chwilowy, delikatny skurcz. Protest mięśni. Chwilę temu czuł w sobie jeszcze trochę sił, by kontynuować pracę, lecz teraz wiedział, że skończy zrywać z tej gałęzi i idzie zaprzyjaźnić się bliżej z kanapkami i wodą. Otarł wierzchem rękawiczki czoło, czując jak jego koszula przesiąkła potem. Złapał oddech, sięgnął po ostatnie dwie, prosząc je cichutko, by teraz nie postanawiały go zjeść i włożył je do kartonu. Z tej gałęzi wyszło mu już sześć. Sześć dużych, twardych, zielonych, pachnących gruszek. W odpowiedzi głośno zaburczało mu w brzuchu. Liam powoli zszedł z drabiny, zaprawdę powoli. Dopóki opierał się tyłkiem o gałęzie, nie czuł takiego zmęczenia. W chwili obecnej mięśnie zaprotestowały. Chłopak westchnął. Musiał popracować nad kondycją fizyczną. Gdyby nie zaniedbał jej w wakacje, teraz być może byłby w stanie stawić czoła jeszcze jednej gałęzi gruszy. Pytanie, czy głód i tak by nie wygrał.
Machnął ręką na karton i wraz z nim ruszył w kierunku postoju. W międzyczasie dostrzegł znajomą sylwetkę. Zdziwił się, ale i uśmiechnął.
- Hej, Jules! - uniósł otwartą dłoń w kierunku kumpla i pomachał mu, ze zmęczoną miną. Czuł na policzku intensywne promienie słońca. Zdjął rękawiczki ze smoczej skóry, włożył do kieszeni fartucha i podbiegł wręcz do stolika z jedzeniem. Zanim jednak mógł po cokolwiek sięgnąć, musiał wyprostować palce. Śmiać się czy nie, teraz to stanowiło wyzwanie. Począł je rozmasowywać, później zginać i prostować zamiennie, by przywrócić w nich krążenie krwi. Poruszał również barkami, słuchając trzasku kości. Nie zapomniał o głowie. Po takiej krótkiej, acz zdatnej rozgrzewce sięgnął po talerz i nałożył sobie porcję z koszyka. Cztery kanapki z dżemem i dwie z serem... ale gdy zobaczył ponownie kątem oka Julesa, zmienił swoją porcję i włożył sobie po dwie kanapki z i dżemem i z serem. Nalał do kubka orzeźwiającej wody, pamiętając mawiania matki - tylko woda zaspokaja porządnie pragnienie. Po soku chce się pić. Tak przygotowany na przerwę, usiadł obok koszyka na trawie, starając się schować choć trochę w cieniu i rozpoczął małą, zasłużoną ucztę. Człowiek głodny to człowiek szybko jedzący. Nie minęło pięć minut, a na talerzu zostały okruszki. Wypił duszkiem wodę, odetchnąwszy przy tym głośno z ulgą. Jak sobie obiecał, tak jeszcze miał trochę przerwy. Skorzystał i poobserwował pole i cieplarnie. Gdyby wiedział, że Jules też się zapisał, być może przyszliby razem. Liam obiecał sobie, że przed końcem pracy umówi się z kolegą na mrożone piwo kremowe. Bądź zaprosi go do domu swojej ciotki na domowej roboty lody. Takich z pewnością jeszcze nie jadł.
Chłopak wyprostował wszystkie kończyny, czując jak mięśnie są mu wdzięczne za chwilę wytchnienia. Poruszał palcami stóp, by tylko pozbyć się ich sztywności. Nie zaczepiał nikogo i nie wdawał się w pogawędki. Praca wre, nie sądził, by pracownicy mieli teraz czas na dyskusje na tematy filozoficzne dotyczące choćby majestatyczności i niezwykłości irlandzkich pól uprawnych. Nie wiedział ile czasu minęło, ale gdy tylko pierwsze zmęczenie opadło, sprawnie się podniósł i posprzątawszy po sobie, wrócił do "swojej" gruszy. Dzisiaj postanowił z nią posiedzieć choćby cały dzień. Skoro już zaczął, to żal przerywać. Zostało mu jeszcze pół drzewa, jeśli dobrze widział. Założył z powrotem rękawice i przestawił drabinę z drugiej strony. Przywołał do siebie lewitujący karton i wspiął się na prawie najwyższy schodek. Przystąpił do pracy. Gdy tak sięgał ramieniem po wyjątkowo otyłą gruszkę, zrozumiał, że zrobił sobie zbyt krótką przerwę. Ach, ta krukońska zapalczywość! Nieraz dostawał po nosie za zbyt krótkie przerwy. Chłopak skrzywił się, ale skoro już tu wszedł, to bez sensu byłoby znów wracać na trawę. Pani Anderson pomyśli jeszcze, że się obija! Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o renomę, ocenę pracy, satysfakcję pracodawcy. Matka planowała przyjść po syna do pracy, więc powinna usłyszeć dobrą opinię. Nie chciałby wysłuchiwać kazań rodzicielki na temat lenistwa, prokastynacji i braku szacunku wobec fizycznej pracy.
Z takim też uporem zrywał gruszki. Co chwila musiał jednak rozruszać barki i szyję, bo protestowały jeszcze dobitniej niż chwilę temu. Zachowywały się tak, jakby nie miały przerwy. Panicz Kicket jęknął, ale złożył dziesiątą gruszkę w koszu.
Nie robiąc sobie przerwy, odwrócił się do sąsiedniej gałęzi i bez wahania sięgnął po owoc. I tu zaczęły się schody. Nie tylko zbyt krótka przerwa się teraz na niego mściła, ale wychodzi na to, że trafił na bardzo złośliwe gruszki. Został dziabnięty jakieś trzy razy i to w jedną rękę. W ramię drugiej wgryzła się wyżej położona gruszka, której nie zauważył.
- Auuu... - jęknął dosyć głośno i niechcący wypuścił gruszkę z ręki. Spadła z plaśnięciem na ziemię. Gdy mimo tego sięgnął po kolejną, te zaczęły się odchylać od jego palców. Nie chciały dać się zerwać!
- Hej no, wracaj. - zacisnął zęby i złapał owoc za bulwę. Tak, znów został ugryziony, tym razem do krwi i pod wpływem bólu rozluźnił palce. Druga gruszka wylądowała na ziemi. Sądząc po "zwłokach", nie są do uratowania. Chłopak poczuł pod rękawiczką gorący strumień krwi. Ogólnie rzecz biorąc jego dłonie byłyby jednym wielkim bólem. Poturbował siebie i owoce w ramach zemsty za zaniedbanie długości przerwy. Z jękiem i grymasem na twarzy, pomału, bardzo powoli zszedł z drabiny, czując piekący ból na rękach. Można nawet rzecz, że Liam trochę pobladł, choć trudno to zauważyć sądząc po jego karnacji. Widać było po oczach, że coś go boli, poza tym spod lewej rękawiczki kapnęły dwie krople krwi. Chłopak posłał zniszczonym gruszkom pełne żalu spojrzenie. Ze spuszczoną głową zlokalizował panią Anderson.
- Proszę pani... - podszedł do niej, ledwie ośmielając się spojrzeć jej w oczy. Było mu głupio, wstydził się. Przełknął ślinę.
- Pani Anderson, zniszczyłem niechcący trzy gruszki. Przepraszam, nie chciałem. Pogryzły mnie do krwi... wiem, że miałem już przerwę, ale mogę wziąć jeszcze jedną? - zapytał nieśmiało, kukając na twarz właścicielki i czekając na reprymendę i złość. Przy kobiecie zdjął z rąk rękawiczki, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Tak też Liam odkrył, że do krwi został pogryziony dwa razy, a raz to nawet głęboko. Z miną winowajcy czekał na werdykt pani Anderson. Oby tylko nie musiała opowiadać o tym matce!
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Pon Sty 15, 2018 2:30 pm
Jules raz po raz zbierał truskawki chciał przejrzeć pod kazdy krzaczek nie mógł zawieść domowej gospodyni.Zwłaszcza, że oczekiwała od niego takiego samego zapału, a może nawet większego,co inni.
Tym razem nie chciał błądzić po ogrodzie, więc  trzeba przyznać, Jules ma reke do kazdej roślinki i oczywiście determinacje,szybkość.
No cóż robił przerwy ale tylko chwilę  ze względu na truskawki co go gryzły w nos ale za to chłopakow idzie dośc sprawnie. Aż zebrał ładnych truskawek będzie 10 sztuk.Przykucnął koło kolejnego krzaczka truskawek aby móc zebrać łał inni mogą tylko na Krukona patrzeć wręcz z zachwytem i może z otwartą buzią.
No bez szczypania w nos i przysania osrzegł chłopak.Spoglądając na truskawki. One były takie śmieszne!
Zasługa szybkość i odpowiednie podejście do pracy przynoszą  szybkie rezultaty. Zebrał z dwóch krzaczków  przynajmniej 15 sztuk.Znów kolejne truskawki chciały wojowac z Julesem no co zrobić jak się wymykały same z rąk by znowu skubnąć kawałek nosa ale bladyn szybko sobie z tym poradził.
Chłopak zebrał już 3 sztuki ale się tym przestał się przejmować po kilku pdgryzienach zajmował się dalej zbieraniem truskawek.

Rzuty kością x3:5,6,3
Truskawki noskossawki - 36\14
Liam Kicket
Ravenclaw
Liam Kicket

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Wto Sty 16, 2018 6:47 am
Zgoda MG na odpis i umówienie, że pani Anderson udzieliła pomocy i odpowiedziała.

Po profesjonalnym opatrzeniu drobnych ran, Liam odetchnął z ulgą. Dostał już nauczkę. Pokornie i potulnie przetransportował się z powrotem do koszyka z jedzeniem i zamiast zjeść jeszcze trochę, usiadł i napił się sporej ilości wody. Raz po raz pomasował palce i dłonie, rozprostował kości i poprzysiągł sobie bardziej uważać. Liam miał taki z natury charakter - tak angażował się w wykonywaną czynność, iż odbijało się to na jego zdrowiu. Powstaje pytanie kiedy przyjdzie czas, by zacząć nosić okulary. Przy tak zaawansowanym stopniu zespołu Mola książkowego jest to wręcz do nie uniknięcia.
Chłopak potarł kark, dał sobie całe dwadzieścia minut siedzenia z wyprostowanymi kończynami. Tyle mu wystarczyło. Nie przyszedł się tu obijać. Zacisnąwszy zęby wstał z trawy, otrzepał spodnie z piachu i założył rękawice ze smoczej skóry. Z hardą miną godną szesnastolatka udał się w kierunku swojej gruszy uzbrojony w determinację, lewitujący kosz na owoce, nożyce i zapas sił. Koniec cackania się ręcznego. Nie po tym jak go wstrętne gruszki potraktowały! Ach, nie wstrętne. Przeprosił je w myślach. Po prostu krnąbrne i kapryśne.
Wspiąwszy się na drabinę, podciągnął się gałęzi i usiadł na jej środku, nogami okrakiem. Być może nie było to względnie wskazane i pochwalane przez panią Anderson, ale jak to się mawiało? Czego oczy nie widzą, temu serca nie żal. Panicz Kicket miał nadzieję, że gospodyni zajęła się czymś intensywnie miast obserwować lekko poturbowanego pracownika. Schował się między liśćmi, usiadł wygodniej i stabilniej, by rozpocząć odcinanie bulw specjalnymi nożycami. Złapał ogonek, hyc ciach nożycem i gruszka łagodnie wędrowała do kosza.
- Tak możemy współpracować. Wy nie gryziecie, ja nie upuszczam. - ponownie odezwał się do owoców. Czy to już pierwszy objaw szaleństwa? Czy skończy jak dziadek, dyskutujący z obrazami i imbrykiem herbaty? Uśmiechnął się do siebie.
Zrywał owoce znacznie wolniej. Precyzyjniej, bez pośpiechu. (Ponowny rzut (link): 4,5,4). To nie są zawody kto szybciej zbierze jak największą ilość. W efekcie po dłuższym czasie jego lewitujący karton był prawie pełen. Zadowolony ze skutków działań, kontynuował. Wyszło na to, że postąpił właściwie. Idąc za poradami pani Anderson, dał sobie chwilę wytchnienia i uzbroił się w cierpliwość. Dzisiejsza krukońska zapalczywość musiała sobie odpuścić. Przyjdzie jej czas przed testem z transmutacji, ot co. Być może to zasługa nożyc. Tak, to ewidentnie zasługa nożyc. Nie naruszył żadnej bulwy, nie został ugryziony ani dziabnięty. Liam stwierdził w duchu, że gruszki może mają poczucie winy? Dojrzawszy, że pomimo swoich ataków, ten ciemnoskóry człowiek wrócił, dały mu większe pole manewru? Jeśli tak, Liam się cieszył. Uśmiechnął się szerzej, kładąc dziesiątą gruszkę w koszu. Po tej ilości rozprostował ponownie palce, pomasował je i nie zapomniał o ramionach i karku. Nazajutrz czekają go bóle mięśni. Aż obawiał się poranka.
Przesunął się tyłkiem po gałęzi i zerwał naraz dwie grusze. Napotkał wzrokiem cztery obok siebie i te też sprawnie i ładnie wylądowały w koszu. Ostatnią Liam przetarł rękawem koszuli, bo miała na skórce jakiś brud.
- Poproszę matkę, by was trochę kupiła.  - mruknął ni to do siebie ni do nich. Po złożeniu szóstej, Liam zszedł z gałęzi i usiadł na najszerszym schodku drabiny. Oparł łokcie o uda, zdjął na chwilę rękawice i począł masować kark. Pot płynął z niego ciurkiem. Trochę się zziajał, a więc by uniknąć ponownych obrażeń, dał sobie dokładnie cztery i pół minuty spokoju. Wychodzi również na to, że obskubał już całą gruszę.

Gruszki 38/30 (upsi).
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Wto Sty 16, 2018 5:45 pm
Cisza i spokój. Był zdany sam na siebie, nie wiedział, czego może oczekiwać, a jednak jest tu i pracuje czuł jakiś niewyjaśniony spokój, który spływał na niego z każdym krokiem, pozwalając wziąć głęboki oddech i iść dalej.Kiedyś był bardziej towarzyski, ale pewne rzeczy się zmieniają, zwłaszcza gdy doświadczy się tyle przykrości od ludzi, którzy nie liczą się z nikim - kłamią, zdradzają albo po prostu odchodzą bez słowa.
Zaczynał doceniać prace innych i swoją,zaczynał doceniać też chwile, gdy był sam na sam ze sobą i nie musiał niczego udawać, na nic się silić. Coraz poważniej się zastanawiał, czy dobrze zrobił, decydując się na prace przy owocach.Podszedł spokojnie, do kolejnego krzaczka z truskawkami chciał Jules powoli kończyć krzaczek,ale cóż nic nie było na nim oporocz tego że truskawki kolejny raz blondyna za atakowy i omal nie poslizgnął na ziemi przewracając się.Aż tak stracił poczucie czasu?
Uśmiechnął się do swojego towarzysza i po paru minutach wrócił spowrotem do krzaczka doszukując się truskawek a jednak jeszcze są i to całe 6.
Nie idzie wcle najgorzej, chociaż czuje się troche zmęczonyale nie da po sobie tego poznac ciężka praca zawsze przynosi efekty. Potem chwycił kolejne trusawki próbując nie zniszczyć zbytnio roślin.
Odetchnął głęboko, zastanawiając się, co robić kilka owoców zostało uszkodzonych podczas zrywania, no tak niedośc ze uszkodziłem trusawki to jeszce sam sie pokaleczyłem.
To miał być  bardzo uroczy dzień.

Rzuty kością x3:1,4,2
Truskawki noskossawki - 42\8
Liam Kicket
Ravenclaw
Liam Kicket

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Wto Sty 16, 2018 7:40 pm
Odniósł wypełniony gruszami kosz w kierunku stolika z koszami pustymi. Korzystając z tej chwili przerwy, chłopak zachłysnął się powietrzem. Poczuł zapach owoców, trawy, kwiatów, soku i potu. Czuł lato i to wyjątkowo poprawiało mu humor. To nic, że początki z gruszami nie wychodziły mu najlepiej. Najważniejszy jest efekt końcowy, a patrząc na to, jak zdołał się urobić, mógł śmiało przyznać, że poszło mu zadziwiająco dobrze. Kto wie, może ma smykałkę do ogrodnictwa, tylko jeszcze tego nie odkrył? Z ptakami czuł się wyśmienicie, więc przyszłość pokaże czy nie wróci tu za rok.
Krukon rozejrzał się wokół i postanowił udać się na łowy brzoskwiń. Zabrał wiklinowy kosz, tym razem już pod pachę i raźnym krokiem ruszył w kierunku trawiastej alejki złożonej z kilkunastu drzewek. Idąc, nie omieszkał nacieszyć oczu widokiem soczystej, żywej zieleni. Ba, Liam uśmiechnął się do innych pracowników, jak gdyby nigdy nic. Mimo, że czuł zmęczenie, odżył zobaczywszy intensywne barwy brzoskwiń. Ach, jak nic chętnie by się nimi poczęstował. Nie mógłby jednak złamać serca pani Anderson.

Rzuty kością. Mistrzu, zaraz ograbię całe pole z owoców! 6,4,6 :D

Zdjął rękawice ze smoczej skóry. Nie mógł zbeszcześcić mięciutkiej skórki brzoskwiń brudnym materiałem odzieży. O nie, tu chciał poczuć miękkość pod palcami. Nie potrzebował drabiny. Okrążał drzewka i zrywał brzoskwinki z pół uśmiechem na ustach. Liam tak się w to wkręcił, że obskubał całe drzewko. Nie zostawił nic! Ani jednej, nawet malutkiej. Wszystkie piękne owoce leżały sobie wygodnie w wiklinowym koszu.
Z dumnie wypiętą piersią chłopak wrócił znów do stolika, ułożył tam brzoskwinki i wziął następny. Nie wpadł na to, by odsapnąć. Zbieranie czegokolwiek poza gruszkami wydawało się nagle dziecinnie łatwe. Liam był skłonny stwierdzić, że skoro wygrał zrywanie gryzących gruszek, to teraz nic go już nie powstrzyma. Ze świeżą pewnością siebie poszedł do... jabłoni... słynącej uszokąsnych owoców. Mimowolnie ręka powędrowała mu do swoich uszu. Pomasował je z żalem, mając nadzieję, że nie będą celami owocowych ataków. Jeszcze trochę i zacznie bać się irlandzkich owoców!
Przytaszczył sobie drabinę, wskoczył na ostatni szczebel i przyjrzał się pachnącym jabłkom z przymrużonymi oczami.
- Nie wolno wam gryźć moich uszu. Ugryziecie mnie, ja ugryzę was. - pogroził im palcem, patrząc na drgające owoce z groźną, wojowniczą krukońską miną. Z zaciśniętymi zębami i śmiertelną powagą począł zrywanie jabłek. Te chyba się go trochę wystraszyły, bowiem żadne nawet nie przypuściły na niego ataku. Jeśli którykolwiek owoc drgnął niespokojnie, Liam od razu wbijał w niego wzrok i nawet oblizywał wymownie wargi. Dzięki temu paniczowi Kicket udało się trzymać uszokąsne jabłka w szachu. Dobrze, że nikt nie dowie się o tym sukcesie. Przyjaciele mogliby go zechcieć nazywać przykładowo Jabłkowładnym Pogromcą Gruszkostworów Władcą Pól Uprawnych. Oby nie!
Z ogromną dumą po jakiejś godzinie, może dwóch, zszedł z drabiny z koszem wypełnionym jabłkami. Musiał przyznać, że teraźniejszy ból mięśni to dopiero nauczka. Toć jutrzejszego poranka nie będzie mógł ruszyć się z łóżka. Zaniósł owoce do reszty przez siebie zebranych i usiadł obok nich, przyglądając się im z pawią miną. Był wymęczony, przepocony od góry do dołu, ale cholernie zadowolony.

Brzoskwinie: 20/20
Jabłka: 16/30
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Wto Sty 16, 2018 8:00 pm
Jules właśnie zastanawiał się, jak może pokonać kolejne truskawki przed ich uszkodzeniem gdy kilka wyglądało nie ciekawie i chyba podczas zbierania Krukon je uszkodził.
No a o obrażeniach nie wspomne nie były miłe i nie wygladały wcale dobrze.Wzrokiem śledził uważnie krzaczki z truskawkami zeby rzadnego nie przeoczyc 15 sztuk.nie pominąć,wychwytując każdą truskawke ruch listka czy gałązki, z których składała się roślinka.
Podszedł ostatniego krzaczka  z nadzieja ze juz skończy truskawki i pojdzie zbierac co innego,determinacja szybkości robią swoje tak wiec wziął drabine wszedł najwyze jak sie da na drzewo
Łał Julesowi trzeba przyznać, determinacji i szybkość to on ma a jakie robi wrażenie. Co prawda każdemu należy sie przerwa,blondynek naprawdę sprawnie urwał śliwki 10 sztuk.Zastanawiał się, czy prfesorka zielarstwa by go za taką prace i wyczy pochwaliła a może nawet by dostał W.

Result : 2, 6, 5,
Truskawki noskossawki - 57
Humorzaste śliwki - 10
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Sob Sty 27, 2018 8:13 pm
Pani Anderson w końcu się pojawiła, kiedy już nadszedł czas na sprawdzenie rezultatów pracowników.  Ogólnie była zadowolona, choć jedna grupa zebrała zaledwie połowę wymaganych owoców, niektóre marnując. No cóż, może jutro pójdzie im lepiej. Kiedy znalazła się przy Julesie i Liamie, przyjrzała się ich zbiorom i pokiwała z uznaniem głową.
- Co prawda, nie zebraliście wszystkich uszokąsnych jabłek, ale nie szkodzi. I tak dobrze się spisaliście - powiedziała miło starsza kobieta i rozejrzała się, chcąc odnotować ewentualne szkody. - Dobra robota. Odpocznijcie, najedźcie się, zadbajcie o swój ubiór i jak będziecie gotowi to podejdźcie.
Różdżką zadbała o owoce spoczywające w kartonach i koszach, przemieszczając je w stronę cieplarni. Kiedy do niej przyszli, akurat zajmowała się młodymi grządkami.
- Bardzo intensywnie pracowaliście, dlatego dostaniecie 5 galeonów na głowę - wręczyła im woreczki z wypłatą, a także po małym koszyku owoców. - Życzę Wam miłego dnia, chłopcy. Do jutra!
I tak zakończył się pierwszy dzień ich pracy, a oni mogli spokojnie wrócić do swoich domów.


[z/t x2]

Julex Nox: -10 PŻ, +5 galeonów, +3 PD
Liam Kicket: -13 PŻ, +5 galeonów, +3 PD
Sponsored content

Pola uprawne z cieplarnią Empty Re: Pola uprawne z cieplarnią

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach