Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Pon Sty 26, 2015 2:53 pm
Pełen był sprzeczności, kierowany kompletnymi impulsami, ale to, co mówił, nie było kłamstwem - nie w tym momencie, nie w jego głowie - miał swe prawdy, to pokręcone pojęcie, które bardzo mocno kontrastowało z Europejską filozofią w tym temacie, dlatego też większości trudno było zachowanie Nailaha objąć umysłem - był jak bomba, której nieodpowiednie naciśnięcie może spowodować wybuch, a jednocześnie mógł być apteczką, która uleczy rany w taki, czy inny sposób - stabilność emocjonalna? To zdecydowanie nie on.
Nailah syknął z niezadowoleniem - znowu zabolało, kiedy zostałeś szarpnięty, ale nie wyrwałeś się, chociaż wszystko wskazywało na to, że teraz powinieneś to zrobić - i uderzyć ją, i zabić, i zniszczyć - zrobić z nią wszystko to, co gotowało się w twoim wnętrzu - to nie tak, że próbowałeś siebie jakkolwiek kontrolować, jedynie w tych najprostszych odruchach nie miałeś potrzeby fizycznego wyrażenia gniewu... Średnio zdążyłeś zarejestrować, kiedy błysnęło zaklęcie, a już coś chrupnęło, chwila bólu, który rozświetlił umysł, zaćmiewając go jednocześnie, by zaraz pojawiła się przyjemna fala chłodnej wody, która obmyła twe ciało ulgą.
Czy ja wiem, czy to tak działało... Tak, Esmeralda była upierdliwa, tak, drażniła go, tak... miał ochotę jej unikać cały czas, a mimo to... zawsze do niej wracał - co za paradoks, prawda? W końcu po co wracać do kogoś, kto tylko denerwuje?
- Już Ci mówiłem. - Złapałeś jej nadgarstek, zaciskając na nim mocno rękę... jednak zaraz ten dotyk zelżał, tak samo jak i całkowicie prysnął czar gniewu i nienawiści, jaki w nim zebrał w jej kierunku - puścił ją i odsunął się parę kroków w tył. - Zresztą - nie istotne. - Zakończyłeś i zamiast do zamku, do którego Esmeralda się skierowała, ruszyłeś w przeciwną stronę, aktualnie nieprzejęty tym, że jesteś cały przemoczony, a obolała klatka piersiowa nadal daje o sobie znać już tylko samym faktem obicia...
Cóż - Esmeralda spłaciła swój dług.
Nic was już nie łączyło.
[z/t]
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Lut 24, 2015 8:21 pm
Chłopak kręcił się po brzegu jeziora. Ostatnim razem to miejsce nie było zbyt przyjaznym. Zmierzył się z wampirem... i cóż udało mu się wyjść z tej potyczki bez większego uszczerbku. Co się stało z tamtym, cóż to już kompletnie go nie obchodziło. W tej chwili miał swoje problemy nad którymi musiał się skupić. No właśnie, a konkretniej jeden problem, który spoczywał na dnie jego torby. Był to kłopot w postaci niewielkiej kartki ze zgrabnym pismem. List który bardzo wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie może być egoistą. Po prostu mu życie tej możliwości nie dało, i musiał się z tym pogodzić. Najwidoczniej nie może ułożyć sobie życia. Pewnie tam na górze ktoś postanowił skazać go na wieczne cierpienie. A każdy kto tylko spróbuje do niego się zbliżyć zostanie obdarzony taką samą mroczną aurą. Jedni nazwali by to pechem, inni przeznaczeniem. Kyohei już nie nazywał nawet tego zjawiska. Ono po prostu towarzyszyło mu całe życie.
-Musisz być twardy... zamknij się... i nie wychodź. Tak będzie lepiej dla wszystkich- Szczególnie dla tej jednej osoby. Dla tej którą kochał całym swoim sercem, ale niestety ta miłość nie była dozwolona. Nie miał prawa jej nigdy okazywać. Ta porcelanowa lalka była kimś kogo mógł tylko podziwiać, ale nie miał prawa dotknąć. Teraz doskonale to wiedział. Jeżeli by dalej ją przetrzymywał w swoim świecie, ona poniosła by tego straszne konsekwencje, a tego nie chciał. Przecież to była jego wina, to on się zakochał i tylko on musiał ponieść za to karę. Tylko co jej powie... ona od tak nie odpuści. Wiesz Kyo co powiedzieć, tylko boisz się tych kilku słów, które najpewniej w jej małym serduszku zrobią wielką dziurę, ale może znajdzie się ktoś kto ją zapełni, i nie będzie to niebezpieczne.
Azjata usiadł w końcu na ziemi opierając ręce o kolana. Czekał... chociaż to czekanie wydawało się być wieczne. Z jednej strony chciał aby już było po wszystkim, z drugiej, jednak nie chciałaby ta chwila nastała.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Lut 24, 2015 9:45 pm
Świat pełen był kłopotliwych mar, które ostatnimi czasy bardzo subtelnie wpijały się pazurami w śnieżne włosy Księżnej, której zamek nadal trwał nienaruszony, tak samo jak jej osoba – odganiała prostymi ruchamito wszystko od siebie i spokojnie trwała dalej, idąc przed siebie – nie traciła nawet grama sił, przynajmniej z tych psychicznych – żelazna wola odbijała każdy z ataków i przerabiała je na swoją korzyść, aby słabość, na którą fizyczne ciało było narażone, nie dotknęła też umysłu – kwestia kłopotliwości rodziców i tego, co zobaczyła w gazetce była... ogromna – powiększała się w umyśle Emancypacji Zimy tym bardziej, że to ona doprowadziła do takiego rozwoju sytuacji – jak mogliby o tym nie napisać i nie plotkować, skoro sama dawała się ponosić na szkolnych korytarzach i tak beztrosko, o zgrozo, użyję tego słowa, FIGLOWAŁA z Kyoheiem? Co ją obchodziła jakaś Evans, Potter, Lestrange, czy wszyscy inni, kiedy wszyscy w jej dłoniahc byli pionkami, których chciała dopasować do dotyku swej chłodnej, miękkiej dłoni, prócz ledwo dwóch istnień, jakie okazały się wart trzymania krystalicznej wody, by podlewać jej ogród i mieszkać razem z nią w tych ścianach, nawet jeśli oboje się nie trawili wzajemnie..? Jakże pogodzić takich..? Ach, nie myśl o tym, Śnieżna Wiedźmo, to nie czas, nie czas! Tak samo chwilowo nie pora, by okręcać jaźń wokół Czerni, o którym również pisano – o nim i o Caroline Rockers... Szczerze? Zdecydowanie zbyt wiele w Portretowym Szmerze pisali, zwłaszcza, kiedy patrzyłaś na te informacje przez pryzmat tego, jak wszystko wokół Ciebie wirowało – przestałaś latać na te długie tygodnie – zgrozo, może to były całe lata? - dałaś wciągnąć się w jakąś niemądrą gierkę – zachowywałaś się jak smarkula, całkowicie nieodpowiedzialnie, oto, jaka była prawda, ale też czy to znaczyło, że zamierzałaś się zmieniać? Na razie widziałaś tylko kawałek papieru w dłoni, który przyniosła Ci sowa – Kyohei nie miał własnej, nic dziwnego, pewnie nigdy nie miał okazji, tak jak ty, być ozłacanym i nigdy nikt mu nie podtykał najwspanialszych gatunków i okazów, tylko po to, żebyś doceniła cudo hodowcy, bo twoje dobre zdanie było najsilniejszą opinią w Transylwanii – ba! Kyohei był zwyczajnym, prostym chłopakiem, którego serce trzymałaś w dłoni – widzicie to? Tą biel, w której porcelanowej dłoni ciążył najważniejszy organ, po której spływały gęste krople juchy – czerwień, bord, wszystko to przerywające hukiem opadania i ginięcia wśród płatków śniegów w imieniu ostatecznego osądu... Tak jak i twe serce biło w dłoni Kyoheia – oboje mogliście je zmiażdżyć, wiecie o tym bardzo dobrze – wystarczyło zacisnąć palce... A jednak ufałaś mu. Naiwnie, bezgranicznie – jak dziecko..! I nie sposób powiedzieć, czy dziecięciem jednak Cię nazywać, czy może raczej kobietą, której inteligencja potrafiła zawstydzić...
- Kyohei! - Uśmiechnęłaś się pięknie, ciepło, tylko do niego, tylko dla niego, unosząc rękę, by mu pomachać i przyśpieszyłaś, podbiegając kawałek – poślizgnęłaś się nieostrożnie na wilgotnej od deszczów trawie i wpadłaś prosto na Azjatę, łapiąc się go z lekkim roztargnieniem i niepewnością, nim uniosłaś twarz, by zamknąć w kolejnym uśmiechu oczy. - Kyohei... - Kolejny raz to ważne słowo, ba! - to jedno, bardzo ważne imię – zabawne, jak wiele znaczeń można było nadać jednemu słowu przez wzgląd na intancję – w tym wypadku całe przebarwione było wdzięcznością i... ulgą.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Lut 24, 2015 10:00 pm
I stało się. Usłyszał ten głos... ten którego w tej chwili tak bardzo nie chciał słyszeć, ale z drugiej strony tak bardzo potrzebował. Wpadł w jakiś chory paradoks z którego na chwilę obecną nie umiał się w żaden sposób wyrwać. A może raczej nie chciał, sam tego nie potrafił rozstrzygnąć. W jego życiu było już parę zamkniętych rozdziałów i Neve miała dołączyć do jednego z nich. Chociaż w tej chwili było to zupełnie sprzeczne z jego wolą. Musiał zrobić to co było słuszne. Zachować się jak ten prawdziwy chłopak, który ma ją chronić nawet za cenę własnego szczęścia, czy też życia.
Kiedy zobaczył jej nie wielką postać nie mógł się delikatnie nie uśmiechnąć, a jego oczy zaświeciły się przez chwilę. Widzisz białowłoso ten blask, lepiej go zapamiętaj. Bo dzisiaj ten chłopak zgasi go już na zawsze. Odbierze ci swoje serce tylko po to aby zniszczyć je raz na zawsze. Aby nikt nie mógł więcej przez nie cierpieć. Odda ci twoje... wypielęgnowane, bez skazy abyś mogła przekazać je komuś innemu.
-Zawsze byłaś niezdarą...- Mruknął cicho i chociaż ciało samo chciało ją przytulić on musiał się temu przeciwstawić. Dlatego też odsunął ją od siebie. Wiedział, że jej bliskość w tej chwili tylko utrudni mu to wszystko. Mógł jej to napisać w liście, ale przecież to by nie było w jego stylu. Nie był aż takim chamem.
Puchon westchnął ciężko, a delikatny wiatr poruszył lekko włosami. Jego brązowe oczy nawet nie spoglądały na ciebie. Najpewniej w obawie, że odczytasz to co leży na dnie jego duszy... i na dnie jego torby.
-Chciałem z tobą porozmawiać bo...- Urwał, no właśnie bo co? Wiesz co chcesz jej powiedzieć, ale jak to zrobić aby nie bolało. Niestety drogi chłopcze tak się nie da. Takie jest życie... ono samo w sobie jest bolesne.
-Chyba muszę ci powiedzieć prawdę.-
-Ja nie jestem tym za kogo mnie uważasz. Tak naprawdę nigdy nie pokochałem ciebie... chodziło mi o kasę. Pomyślałem, że może uda mi się coś ściągnąć z ciebie, ale obudziły się we mnie wyrzuty sumienia...- Kłamał jak z nut, nawet głos mu nie zadrżał. Po prostu mówił zupełnie tak jak by te wszystkie chwile które wydarzyły się między wami kompletnie nic nie znaczyły. Gdybyś tylko wiedziała co w tej chwili dzieje się w jego duszy.
-Po prostu... nie kocham cię- Wyszeptał... nie był pewien tych słów... co więcej doskonale wiedział, że te słowa są kłamstwem, ale musiał dołożyć wszelkich starań aby ta dziewczyna... jedyna w jego życiu w to uwierzyła i go zostawiła. Aby dała mu w twarz, odwróciła się ze łzami w oczach i po prostu odeszła.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Lut 24, 2015 10:39 pm
Nie mogłeś go nie usłyszeć, tak jak żaden ze zbłąkanych nie jest w stanie zignorować śpiewu orła rozpościerającego skrzydła nad jego głową, na bezkresnym morzu wiszącym ponad lasami i wszystkimi górami, którego nie dało się dosięgnąć, nie ważne, jak silne pragnienie by nas w górę nie unosiło – to był śpiew, miękki, niby cichy, tak delikatny, jak i ona sama prezentowała sobą wdzięk stokrotki kołysanej pośród traw – wszak nadchodziła wiosna – porywała ona Śnieżną Wiedźmę w pewną chandrę, ale jednocześnie nie ukazywała się jeszcze na tyle wyraźnie, by zmieniać wszystko i obracać w jej życiu, odbierając bezkres bieli, jaki ukochała i trzymała zawsze blisko siebie – miało nadejść ciepło – każdy był z tego powodu rad, wszak ludzie tęsknili do chwil, kiedy nie musieli szczelnie się owijać płaszczami, a które ją, odmienną, raziło i nie wiedziała, czy również powinna pozwolić się roztopić swemu lodowemu królestwu... jak wiele wysiłku kosztowałoby utrzymanie takiej ilości lodu w takich temperaturach wiedziała ona sama najlepiej – zdradzę wam, że wykraczało to poza możliwości jednej pary rąk...
Kiedy już dobiegła do Kyoheia spodziewała się przytulenia, muśnięcia warg, ale z całą pewnością nie smutku w jego oczach, nie chandry i pustki, jaka zawładnęła jego zwierciadłami duszy, nie tego, że ją odsunie, a Ona się nie opierała – stanęła na pewnych nogach, choć słabych- pewnie rozbierała ją jakaś choroba, ale to nie było nic dziwnego, w zasadzie ciągle chorowała, ale przez bladość jej skóry nie dało się tego po niej poznać, tak samo nigdy nie żaliła się, ani nie skarżyła na złe samopoczucie, chociaż regularnie Skrzydło odwiedzała – taka po prostu była, delikatna tylko z fizycznej strony, coś za coś, w naturze nigdy nie dostawało się wszystkiego – coś trzeba było poświęcić, żeby coś zyskać w zamian – jej duch najwyraźniej stał w kolejce jedynie dla siły samego siebie, nie dla pojemnika, który go zmieści, a trzeba przyznać, że wybrał sobie wyjątkowe naczynie... tak samo wyjątkowe, jak on sam, nawet jeśli neve trudno było nazwać "piękną", gdy stawiało się ją w ogólnych kryteriach, choćby przy zdjęciu takiej Marylin Monroe.
- Tylko troszeczkę..! - Obroniła się z ciepłym, cichym śmiechem, który rozbrzmiał w powietrzu jak muśnięcia dzwoneczków o siebie wzajem pod naporem minimalnego dotyku wiatru. Poprawiła szal, który zsunął się z jej ramion na zagięcia rąk, kiedy poleciała do przodu – związane włosy nie poleciały jej na twarz, nie miała żadnej czapki – była zadziwiająco lekko ubrania, ale to dlatego, że przyzwyczajono ją do niższych temperatur, w związku z czym obecną uznawała już za "ciepłą" – uśmiech jednak prędko uleciał, nawet za szybko, jeśli miałbym dodać swój odautorski komentarz – również odwróciła wzrok, ale tylko na parę sekund, biorąc głębszy wdech – słowa: "musimy porozmawiać" zawsze fatalnie brzmiały... - Czytałeś Portretowy Szmer? - Zapytała, sądząc, że to o to chodziło... I potem pojawił się powód, dla którego znowu na niego spojrzała, uderzona tymi słowami – nie cofnęła się jednak i na jej twarzy nie zagościł szok; zmarszczyła brwi, ściągając je – fijołki skuły się lodem stanowczości, zmywając dziecięcą beztroskę w połowicznej części, która nadal tam tańczyła, mieszając stanowczość ze zmartwieniem...
Zapomniałeś, Kyohei, że Ona jest zbyt naiwna, mimo wszystko, i nie wierzy w ludzką zdradę... a już na pewno nie twoją.
- Ktoś Ci groził, Kyohei? - Zapytała dość chłodno. - Nie mów takich rzeczy, jestem wystarczająco zmartwiona tym, że ojciec już się dowiedział o tym, że jesteśmy razem... - Objęła się ramionami – zrobiło jej się jakby troszkę chłodniej... Kyohei uderzył o ziemię ścianą między nimi wraz z ostatnim zdaniem... a ona to doskonale wyczuła.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Lut 24, 2015 10:54 pm
Była łatwowierna i w tej chwili on to perfidnie musiał wykorzystać. Kiedyś ranienie innych przychodziło mu z taką łatwością. Wsadził sobie tylko ręce do kieszeni i zmusił się do takiej obojętności jaką poznała Neve przy pierwszym ich spotkaniu, kiedy to nadal próbował ratować resztkę swojej maski.
-Nie widzisz tego... to nie jest bajka, ja nie jestem księciem, ty nie jesteś księżniczką. Tutaj nie wydarzy się cud. Żyjemy w świecie gdzie jest pełno naciągaczy. Właśnie jednego spotkałaś. Mówiłem ci, że mi nie wolno ufać- Z tymi wszystkim słowami i on nagle runął na ziemię. Upadek był naprawdę bolesny i najprawdopodobniej ostateczny. To był koniec tego chłopaka. Zabijał w sobie ostatnie ludzkie uczucia jakie posiadał. A robił to twoim kosztem. Już sam ten fakt powinien był dać ci do myślenia.
-Nikt mi nie groził bo i po co.- Kyo do tej pory żył złudzeniami... fantazjami, że może czegoś chcieć, że może pożądać, że miłość w jego wypadku jest czymś dozwolonym. Niestety tak nie było. Dostał jedną szansę od losu i ją niestety sprzeniewierzył. Dostał drugą... ale życie postanowiło się zabawić i sprawdzić jak chłopak się zachowa. Co się z nim stanie jak dziewczyna odjedzie. Cóż powróci do swojego mroku w którym żył tyle lat. Odbuduje skorupę którą ona zburzyła i ponownie zaśnie, bogatszy o dodatkowe doświadczenie.
-Po prostu nie mogę tego ciągnąć dalej. To nas zabije wcześniej czy później.- Był byś za nią oddać swoje życie, ale nie w chwili kiedy i je mogło być zagrożone. Oddasz je dopiero w chwili kiedy będziesz przekonany o tym, że jej nic nie będzie grozić.
-Nie ma sensu próbować, kiedy wiesz, że to nie ma przyszłości. A w naszym wypadku tak będzie.- Kyo umrze z żalu najpewniej bo nie będzie mógł już ciebie kochać, ale jedno było pewne. Gdzieś tam na dnie zostanie twój ślad... te fiołki zapiszą się na zawsze w jego pamięci.
-Po prostu odjedź teraz póki jest na to czasu i daj mi wreszcie żyć- Wiedział, że to okrutne, ale nie było innego wyjścia. Musiał tak postąpić, po prostu musiał.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Sro Lut 25, 2015 12:21 am
W tym momencie więc obracza diamentowe ostrze, które powierzyła ci Pani Lodowego Ogrodu i obracasz je przeciwko niej, czy tak, Kyoheiu Takano..? Uważasz, że o wiele bezpieczniejsza i szczęśliwsza będzie, gdy rzucisz ją na pastwę kruków i wron, pozostawisz sponiewieraną, odbierając jej wewnętrzną siłę? Jak wiele w tym w zasadzie było sprawiedliwości? - no ni, jasne, że nic, zapomnij, że w ogóle pytałem, wiem doskonale, że świat nigdy nie cieszył się najlepszymi osądami, nie jestem w stanie tego zmienić, tylko dlaczego... jak śmiesz unosić to ostrze na swą własną Panią, która ci zaufała i prosiła, byś ją chronił..? Zastanawiasz się nad tym wciąż i nie przerwanie, podczas wbijania jej noży w plecy – ponawiasz tą czynność wielokrotnie, widząc, jak każdy cios odbiera jej dech i siły tym miękkim, smukłym nogom okolonych materiałem sukni – znów widzisz szkarłat – to ból, to zdrada! - pozostawi na twych dłoniach ślady, których nigdy się już nie pozbędziesz – wypaczą Cię do końca i naznaczą jak wygnańca, stracisz wszystko, co do tej pory miałeś... Patrząc w twoje oczy widzę, że już utraciłeś samego siebie. Jak poszła transakcja z diabłem, udana? Chciał cokolwiek za duszę, którą neve Collins uznała za najbardziej wartościową na świecie i utuliła do piersi, jakby była jej własną, od bardzo dawna szukaną? Wykorzystanie tej łatwowierności nie było trudne...
Wszak cóż za problemem jest zamordowanie kogoś, kto nawet na Ciebie nie spogląda, bo zagrożenie z tej strony jest dlań paradoksalne? Nie ma więc żadnych sygnałów ostrzegawczych, instynkt jest kompletnie wyłączony, żadna wizja się nie pojawia... cisza... szumi wiatr w murach zamku, wszystko jest tak, jak na co dzień, dzwonią kryształowe kwiaty i opowiadając swoje wesołe melodie, odkąd zamiast samego mrozu, ciepło wkradło się w te tereny – nie mówię o tym zdradliwym cieple fizycznym, a tym psychicznym, które bardzo porządanie rozświetlały dnie Białej Pani.
Do czasu.
Wargi jej nieco zadrżały – prezentowała się dumnie, jak na królową przystało – jak wypadało komuś z wyższego rodu, kto mimo całego swego charakteru i dobroci, niósł jednak ze sobą błękitną krew (tą zdradliwą, która zawsze miała w sobie truciznę – poczułeś ją na własnej skórze, to właśnie ona przywiodła cię do decyzji, by zrezygnować z marzeń i złamać wszystkie obietnice...) - dystans, który was oddzielił, minimalnie powiększył się – białowłosa automatycznie otuliła się swoją bańką – na razie była ona mydlana, chwiała się w powietrzu i nie miała nawet konstruktywnej struktury -wszyskto mogło ją przebić, sama mogła pęknąć – był to jeden jej gest, rozpaczliwy wręcz, kiedy słowa znowu ukuły – już to mówił, rzeczywiście, mówił na samym początku – teraz ta rzeka, jej szum, który cię zwabił, piękny, melodyjny głos – wszystko to zaszło szlamem, bagnem, głos zblaknął i stracił na swej cudotwórczości, by ściągać Cię na ziemię... Ach, niespodzianka! Teraz dobijał Cię do ziemi bardzomocno i bardzo starannie, wyrywając pióra ze skrzydeł za każdym wyciągnięciem noża i ponownym jego uderzeniem...
Śnieżna Wiedźma nie wiedziała, co ma powiedzieć.
Nie potrafiłą się wtrącić, nie potrafiła ci przerwać – stała jak zaklęta, brakowało jej tchu, brakowało jej powietrza, krew uciekała – gdzie niknęła, chociaż jej potrzebowała, bardzo rzadka, przez anemię, rany nie chciały się goić, nie mogły, były zbyt świeże, a ty ciągnąłeś to i nie mogłeś przestać – a może nie chciałeś? Musiałeś swoją pracę dokończyć i sądziłeś, że Ona w Ciebie tak łatwo zwątpi? Chyba jej nie doceniałeś, miły Kyoheiu... ale mimo wszystko – nadal była też tylko człowiekiem, nadal była dziewczyną, która nie zaznała miłości, a której ty dałeś jej zasmakować, a w ludzkich uczuciach bardzo łatwo było się zagubić.
Najgorsze było to... że nie potrafiła dostrzec w jego oczach kłamstwa. Nie potrafiła przeniknąć muru, który nagle między nimi postawił.
- Przestań. - Nie było to żądanie godne miana Pani Zimy, a słabej dziewczynki, z której wykruszała się moc, ba! - nawet z fijołków zaczynała ona znikać, zastąpiona rozpadającym się światem, kruszejącym zamkiem, którego odłamki dzwoniły przy zetknięciu ze stromymi, ostrymi kamieniami góry... Wiatr – nieprzyjemny, groźny wiatr zaczął się wdzierać do tego królestwa, a Królowa zaczęła drżeć...
Wraz z nią wszystkie piony na szachownicy.
- Nie zostawię Cię... jak mogłabym... - Wyciągnęła w kierunku swego Rycerza w pordzewiałej zbroi dłoń...
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Sro Lut 25, 2015 12:22 pm
Poznajesz teraz tą twarz chłopaka której nie chciałaś do tej pory widzieć. Owszem potrafił być opiekuńczy i czuły, ale był również kłamcą i mordercą. Owszem przecinał teraz tą nić porozumienia z kamienną twarzą. Na próżno było szukać na jego twarzy jakich kolwiek śladów łez. Masz swoją karę za związanie się z tym czarnym aniołem, jak to miałaś w zwyczaju czasami o nim myśleć. Kolor czarny bardzo trudno wybielić. Szczególnie w chwili kiedy ta czerń wgryzła się bardzo mocno w pióra.
Kiedy wyciągnęłaś w jego kierunku dłoń, on ją chwycił, ale nie tak jak wcześniej. Nie próbował być w tej chwili delikatny. Zacisnął swoje palce na jej smukłym nadgarstku i przyciągnął do siebie wyciągając jej rękę do góry.
-Powiedziałem ci już... daj mi po prostu spokój. Mam ciebie dosyć i tyle. To nie jest tak trudno zrozumieć- Ile byś dał teraz aby wtulić się w jej szyję, aby poczuć ten słodki zapach który roztaczała wokół siebie. Aby jeszcze jeden i ostatni raz poczuć to ciepło, ale wtedy zniszczyłbyś to wszystko co teraz zrobiłeś. Nie było już odwrotu. Musiałeś ciągnąć tą maskaradę dalej. Już zakładał maskę na twarz, chował swój miecz i biegł dalej w bój, ale była to samobójcza walka. Z niej już nie wróci ten Kyohei... w chwili kiedy wbił w twe plecy pierwszy nóż, sam poderżnął sobie gardło. Leży teraz u twoich stóp w kałuży swojej własnej krwi. Ty jeszcze możesz przeżyć... dla niego nie ma już ratunku. Dlatego chociaż raz odrzuć swoją dobroć i pójdź w przeciwnym kierunku. Dla tego chłopaka nie warto wylewać łez.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Sro Lut 25, 2015 12:43 pm
Nie poznaje... Poznaje. Poznaje, ale nie taką, którą chciała widzieć – to była ta sama twarz osoby, którą spotkała kiedyś grającą na pianinie w pewnej oddalonej od wszystkich innych sal, który śpiewał, ściągając drobną Anielicę do siebie i wabiąc ją smutkiem i głębią uczuć, które przelewały się w powietrzu – to nie był fałsz. Tak samo jak fałszem nie były te wszystkie obietnice, które razem podzielili, ani spojrzenie, pełne gorąca i ciepła, pod którym mogła się rozpływać i po raz pierwszy było to rozpływanie się bezpieczne, bez groźby ostania się jeno zapomnianą kałurzą, którą nikt się nie zachwyca i za którą nikt się nie ogląda. Te ramiona, to spojrzenie, powinny być tą samą ostoją, co poprzednim razem, kiedy poruszali bardzo śliski, grząski temat tego, czy powinni być razem – czy zdecydowanie w jego zwierciadłach duszy też miało być jedynie fałszem w obliczu tego, co mówił teraz? Nie, to wszystko na pewno było realne, Neve nie potrafiła myśleć inaczej, tylko teraz, poraniona od ostrza, którym następnie rycerz poderżnął swoje gardło, umykając z jej pola widzenia, nie potrafiła zebrać w sobie siły, by odeprzeć te ataki – to ta wiosna, która ją osłabiała, odbierała siły, to ta melancholia, która oplatała się wokół niej, nie pozwalając na pełne rozłożenie skrzydeł... Mnóstwo, mnóstwo czynników nałożyły się jeden na drugi i zostały brutalnie przygniecione – wiecie, to jak dobijanie gwoździ do zamkniętej już trumny...
Dziewczyna nie miała możliwości opierania się, kiedy nią szarpnął, rozchyliła wargi, wpadając od niego i odbijając się jak piłeczka, walcząc o równowagę na coraz bardziej roztrzęsionych nogach – na moment opuściła głowę, by spojrzeć pod nogi, by zaraz znów zadrzeć głowę, szukając oczu Kyoheia z twarzą, przez który przemknął się grymas bólu, gdy lekko się skuliła, próbując cofnąć swoją rękę,kiedy zaciśnięte palce zaczęły za mocno doskwierać na miękkiej, delikatnej skórze.
- To boli... - Co robić, co robić, Biała Królowo? Uciekać, trwać, próbować coś powiedzieć? Za twymi zakrwawionymi plecami sypie się twoje królestwo... - To boli! - Krzyknęła i uniosła wolną dłoń, która powędrowała na twarz słodkiego Rycerza, uderzając go w twarz... - Wynoś się! Wynoś się i nie pokazuj się mi na oczy, dopóki nie odszczekasz tych wszystkich głupot! Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz ze mną pogrywać?! Jesteś fatalnym kłamcą! WYNOCHA! - Wrzasnęła, zaciskając powieki ze wszystkich sił, w których kącikach zalśniły łzy – emocje przebrały swą miarkę w drobnym wnętrzu, wymuszając postawienie się wobec nich z dumą i wykazanie resztek sił, by nie przegrać tej potyczki... Nie, nie podda się, będzie walczyć przeciw całemu światu i nawet ze swoim Rycerzem, cokolwiek go zatruło – On nie mógł jej zdradzić, to nie może być prawda, to tylko jakaś chora próba... próba czego? Zdradził...
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Sro Lut 25, 2015 2:30 pm
Kyo poczuł jak ręka Neve ląduje na jego policzku. Nie było to mocne uderzenie, ale ugodziło w jego dusze z całą siłą. Jego głowa lekko odchyliła się w bok, a kosmyki brązowych włosów zasłoniły mu oczy. Puścił nadgarstek dziewczyny i odsunął się od niej. Chyba w końcu osiągnął to co chciał osiągnąć. Wpatrywał się przez chwilę w nią. Jak bardzo chciał ja teraz przytulić. Niestety nie było takiej możliwości. Podjął już decyzję i musiał ponieść konsekwencje tej decyzji.
-Żegnaj Neve...- Mruknął cicho i po prostu ją wyminął. Może i dziewczyna miała przez chwile nadzieję, że jeszcze się odwróci, że podbiegnie do niej... ale nic takiego się nie stało. Po prostu szedł przed siebie w kierunku zamku. Całe szczęście, że dziewczyna mogła zobaczyć tylko jego plecy. Bo jego twarz była aktualnie cała mokra od łez które zaczęły spływać mu z oczu. Wiedział, że to będzie boleć, ale nie miał zielonego pojęcia, że aż tak. Cóż już dawno zapomniał jak to jest stracić kogoś bliskiego. W końcu obiecał sobie, że już nigdy więcej nie zbliży się do nikogo. I teraz ponownie przypomniał sobie dlaczego obiecał sobie coś takiego.
Chciał się zatrzymać, obejrzeć na chwilę. Ostatni raz przyjrzeć się tej pięknej dziewczynie, ale nie mógł. Nie umiał jej teraz spojrzeć w twarz... wcale nie umiał na nią popatrzeć. Było mu wstyd i raczej będzie wstyd do końca życia.
z/t
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Czw Lut 26, 2015 4:49 pm
Płakać? Wyć? Próbować ustać wśród tego huku walącego się świata, który nie chciał utrzymać swojego pionu? Są pewne rzeczy, z którymi nie można się pogodzić i których nie można przyjąć za prawdy życiowe, żeby nie pozwolić się złamać, tak i to nie mogło mieć prawa bytu, Kyohei nie mógł powiedzieć tyle okropnych rzeczy, które uparcie krążyły ci po głowie, nie dając należytego spokoju, chociaż próbowałeś je uspakajać i wyganiać, mówiąc sobie, że to na pewno tylko sen, że spotkasz się z tym chłopakiem na drugi dzień i wszystko będzie dobrze, żeś go wcale nie uderzyła, a on nie puścił twojej dłoni w tak chłodny sposób i nie powiedział "żegnaj" - zresztą, jakie żegnaj?! Nie możesz go wypuścić, nie potrafisz się do tego zmusić - obiecaliście sobie wiele rzeczy i nadal zamierzałaś je na nim wymuszać - nie mogło mu chodzić tylko o pieniądze, przecież nie mógł cię tak doskonale oszukiwać przez tak długi czas... Tylko jak wyjaśnić to, co się tutaj stało?
Neve stała na brzegu, trzęsąc się jak osika, oddychając spazmatycznie, kiedy próbowała dusić szloch i krzyk zamierający w piersi, oszołomiona i nie obserwowana przez nikogo - nawet zresztą jeśli byliby świadkowie tego zajścia, to nie potrafiłaby teraz ich dostrzec - wokół niej tworzyła się pustynia lodowa, a wichry tu wiejące i ogarniające jej kruchą sylwetkę były zbyt silne, by z tymi ranami mogłaby się im przeciwstawić... nie chciała nawet się przeciwstawiać. Cała energia ulatywała z niej w niemal dostrzegalny sposób - tak truchlała, pozostawiona na pastwę tych zamieci, zmniejszona z dumnej władczyni do zwykłego robaczka, którego każdy może zgnieść butem... przynajmniej gdy była sama. Przynajmniej teraz, gdy mogła sobie na to pozwolić. Przecież to tylko jeden mężczyzna w całym gronie, z którego możesz przebierać... przecież i tak nie miałabyś z nim szans na przyszłość - czy to nie lepiej, że odważył się na ten krok i odszedł, zniknął z twego pola widzenia? Masz teraz lepsze perspektywy, Śnieżna Wiedźmo...
Więc czemu wcale nie czujesz się z tego powodu zadowolona..?
[z/t]
Aida Cuthbert
Martwy †
Aida Cuthbert

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Pon Mar 30, 2015 11:46 pm
Ten ją ciągnął po błoniach jak jakąś szmatę, a ta wyraźnie zszokowana nie wyrywała się teraz. Wcześniej rzuca w nią zaklęcia a teraz ciągnie gdzieś. O nie... ona nie da się tak traktować.
-Slugulus Eructo- Rzuciła w plecy chłopaka wyrywając swoją ręke z jego uścisku.
-POJEBAŁO CIĘ- Krzyknęła w jego kierunku a jej różdżka ponownie została wycelowana w niego.
-Conjunctivus- Korzystając z chwili dezorientacji przeciwnika rzuciła kolejnym zaklęciem. Nie odpuści mu tak łatwo... rzucił... a może raczej próbował na nią rzucić zaklęcie bo wyszła z tego jedna wielka porażka. Chociaż ona nie lepsze, też skopała jedno zaklęcie... no, ale tym razem się na pewno poprawi i będzie inaczej. Przymrużyła swoje oczy obserwując swojego przeciwnika, w nadziei, że jakieś zaklęcie zrobi mu krzywdę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Pon Mar 30, 2015 11:46 pm
The member 'Aida Cuthbert' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Jezioro - Page 10 Dice-icon
Result : 4, 4, 5, 3
Lilith Collins
Martwy †
Lilith Collins

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Mar 31, 2015 12:03 am
Stanęła przed Nailahem, wznosząc różdżkę, by osłonić go, kiedy on rzucał czary wzmacniające i osłabiające - protego wychodziło bardzo gładko, nikt w nią jak na razie bezpośrednio nie wymierzył... chyba. To, co się zaczęło, a zaczęło błyskawicznie, sprawiło, że oczy jej się nieco szerzej otworzyły ze zdziwienia w fakcie, z jaką łatwością przychodziło Krukonowi rzucanie... TAKICH czarów. Czarów, których nigdy na oczy nie widziała, a o Infernie miała jedynie mgliste pojęcie - jej uszanowanie do własnego żywota sprawiło, że nagle doceniła posiadanie go jako poplecznika, nie zaś wroga... Problemem jednak nadal była Rockers, ponad to zauważyła jednego z praktykantów, pod którego niemal nogami wykwitły pędy zaklęcia, które rozwinęło swe macki w jednej chwili na większą przestrzeń - on powinien być z głowy... czy może jednak przeżyje? Krukonka przygryzła dolną wargę i cofnęła się o parę kroków, czując, jak serce zaczyna jej mocno bić od nadmiaru adrenaliny tańczącej we krwi - nie potrafiła przejść w ofensywę, jeszcze nie teraz, gdy z osłaniania Nailaha przeniosła się na chronienie pleców Shane'a... by zaraz zobaczyć dwóch uczniów, którzy umknęli przed jednym z potężniejszych pnączy - niedobrze... lepiej, żeby świadkowie nigdzie im nie umykali... poza tym... takie zbłąkane owieczki powinny być bardzo, ale to bardzo banalnym celem... Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, biorąc głębszy wdech - było w tej dramatycznej zabawie wiele... dziwnego. To przerażenie w oczach wszystkich, lub gniew, niedowierzanie konających, zapach świeżej gleby, który mieszał się z metaliczną wonią krwi... zabawne. Zabawne było to, jak kruche było życie...
- RESSURECTIO AETERNUM! - Wymówiła płynnym, zdecydowanym tonem, ruszając niemal biegiem za dwójką uczniów, by nie stracić ich z oczu, spoglądając, czy stwory za nią powstały, czy wygrzebują się z ziemi, posłuszne jej woli, czy te nabite na kolce rozrywają swe ciała, świeże, z których duch wyłonił się ledwo przed minutą, przed paroma sekundami... Kilka z trupów powstało, posłuszne woli różdżki panny Collins, kiedy ta minęła stare, potężne drzewo, biegnąc w kierunku jeziora. - Raven Claws! - Rzuciła w ich plecy, zatrzymując się i nakazując trupom ruszyć do przodu, korzystając z zasłony Kruków, jaka przyozdobiła teren, rzucając się na dwóch uczniów.

//
+ 1 oczko do siły zaklęć z zaklęcia Magicus extremos
Ressurectio Aeternum: 1,4 - kwestia celności jest nieważna, zaklęcie działa obszarowo
Raven Claws: 4,4


Ostatnio zmieniony przez Lilith Collins dnia Wto Mar 31, 2015 12:07 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Wto Mar 31, 2015 12:03 am
The member 'Lilith Collins' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Jezioro - Page 10 Dice-icon
#1 Result : 1, 3

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Jezioro - Page 10 Dice-icon
#2 Result : 4, 3
Sponsored content

Jezioro - Page 10 Empty Re: Jezioro

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach