- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Wto Sty 20, 2015 3:25 am
Kyo wędrował po przez błonia z kawałkiem pergaminu w ręku na którym jawiły się zgrabne literki. Cały czas miał dłonie zaciśnięte w pięści. Lepiej nie podchodźcie mu teraz pod ręce bo to może skończyć się naprawdę źle dla was. Cała szkoła już dawno wiedziała, że wkurwiony Kyo nie wróży niczego dobrego. Spokojny jest nieprzewidywalny a co dopiero kiedy targają nim jakieś silne emocje, ale może wypadało by najpierw wyjaśnić o co chodzi. Puchon stanął po raz kolejny przed bardzo trudnym wyborem. List który otrzymał dotyczył spotykania się jego z Neve.
-Cholerna gazeta szkolna...- Warknął cicho sam do siebie. Oczywiście musiał znaleźć się jakiś skończony kretyn który o tym wszystkim musiał napisać. A potem cała sprawa rozniosła się po szkole bardzo szybko. Teraz... jego szczęście było bardzo poważnie zagrożone. Wiedział, że jeżeli się sprzeciwi to nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale z drugiej strony nie chciał łamać danej obietnicy. Przecież powiedział, że nic ani nikt nie sprawi, że z niej zrezygnuje. Teraz co... miał nagle do niej przyjść i powiedzieć "sory to koniec" na pewno nie po tym wszystkim co się wydarzyło. Z drugiej jednak strony jeżeli tego nie zrobi to nie tylko jego bezpieczeństwo może być zagrożone. Cóż... pewnie sprawa wyglądała by inaczej gdyby chłopak powiedział o tym Neve, ale ten milczał ja grób. Po prostu uznał, że dziewczyna ma wystarczająco dużo swoich problemów i nie będzie jej dokładać dodatkowych zmartwień. Więc musiał sam poradzić sobie z tym problemem, a jak wiadomo on nie był w tym najlepszy. Tak też w końcu zatrzymał się nad jeziorem wyciągając z tylnej kieszeni paczkę fajek i odpalił szybko jedną i zaciągnął się tym trującym dymem. Kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że ktoś tu jeszcze jest, z resztą nie bardzo go to obchodziło w tej chwili... przynajmniej do czasu aż nie poczuł na swoim ciele czyjeś spojrzenie. Odwrócił głowę w tamtym kierunku i ujrzał tego chłopaka którego spotkał w sumie już stosunkowo dawno, ale zapamiętał dobrze. Nikt mu nigdy nie działał aż tak na nerwy.
-A ty na co się gapisz... nie masz czym się zająć to idź się utop...- Mruknął i ukucnął sobie spokojnie wpatrując się czarną wodę która delikatnie się kołysała.
-Cholerna gazeta szkolna...- Warknął cicho sam do siebie. Oczywiście musiał znaleźć się jakiś skończony kretyn który o tym wszystkim musiał napisać. A potem cała sprawa rozniosła się po szkole bardzo szybko. Teraz... jego szczęście było bardzo poważnie zagrożone. Wiedział, że jeżeli się sprzeciwi to nie wyjdzie z tego nic dobrego, ale z drugiej strony nie chciał łamać danej obietnicy. Przecież powiedział, że nic ani nikt nie sprawi, że z niej zrezygnuje. Teraz co... miał nagle do niej przyjść i powiedzieć "sory to koniec" na pewno nie po tym wszystkim co się wydarzyło. Z drugiej jednak strony jeżeli tego nie zrobi to nie tylko jego bezpieczeństwo może być zagrożone. Cóż... pewnie sprawa wyglądała by inaczej gdyby chłopak powiedział o tym Neve, ale ten milczał ja grób. Po prostu uznał, że dziewczyna ma wystarczająco dużo swoich problemów i nie będzie jej dokładać dodatkowych zmartwień. Więc musiał sam poradzić sobie z tym problemem, a jak wiadomo on nie był w tym najlepszy. Tak też w końcu zatrzymał się nad jeziorem wyciągając z tylnej kieszeni paczkę fajek i odpalił szybko jedną i zaciągnął się tym trującym dymem. Kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że ktoś tu jeszcze jest, z resztą nie bardzo go to obchodziło w tej chwili... przynajmniej do czasu aż nie poczuł na swoim ciele czyjeś spojrzenie. Odwrócił głowę w tamtym kierunku i ujrzał tego chłopaka którego spotkał w sumie już stosunkowo dawno, ale zapamiętał dobrze. Nikt mu nigdy nie działał aż tak na nerwy.
-A ty na co się gapisz... nie masz czym się zająć to idź się utop...- Mruknął i ukucnął sobie spokojnie wpatrując się czarną wodę która delikatnie się kołysała.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Wto Sty 20, 2015 3:38 am
Wpatrywałeś się nie w samą wodę, skądże znowu - twojego wzroku nie interesowało to, co na wyciągnięcie ręki, to, co podsuwa się samo pod nos - dla otchłani nie stanowiło to żadnego wyzwania, pochłaniała wszystko, co znalazło się zbyt blisko, dlatego też wypatrywałeś punktów dalekich, które wydawały się sennym marzeniem - gdzieś tam, na drugim brzegu, gdzie kołysały się dumne drzewa, tam, gdzie było boisko quidditcha, które wyrastało ponad linią lasu ściśle jezioro obrastającego - nawet z prawej strony oddzielał się swoistym murem od bram Hogwartu, który wzbijał swoje wieże do samego nieba, jak biblijna wieża Babel, za którą budowanie ludzkość została surowo ukarana pomieszaniem języków - i od tamtej pory zaczęły się wojny, od tamtej pory całe porozumienie, cały szczytny cel, który wszyscy mieli, został rozłamany... Jeśli to rzeczywiście Bóg uznał za karę, to jego miłosierdzie musiało być dobrym żartem - Sahir jednak wierzył, chociaż wiele myśli temu podobnych wkradało się do jego głowy - nigdy tego nie kontrolował i nic nie mógł na to poradzić, nawet gdy czasami chciał - pozostało pozazdrościć ludziom, którzy niewiele myślą i dla których świat ten jest banalnie skonstruowany, dzieląc się jedynie na czerń i biel. Pragnienie bycia idiotą - dość niecodzienne pragnienie, powiedziałbym.
Nailah odwrócił głowę dopiero, kiedy usłyszał czyjeś kroki - słyszał je od dłuższego czasu, jego wyczulone zmysły wyłapywały wszystko, zwłaszcza nastawione na zwracanie uwagi na sygnały nienaturalne dla przyrody go otaczającej - ale spojrzał dopiero na zbliżającego się chłopaka w momencie, kiedy był już na tyle blisko, by jego uwagę przykuć - zbliżył się, nawet na Ciebie nie spojrzał i usiadł, jak gdyby nigdy nic, a Ty bezczelnie się w niego wpatrywałeś, ze stoickim spokojem - zaś czy ten spokój był prawdziwy, czy nie, było kwestią, jakiej w danym momencie poruszać nie będę.
Taak, ten rebeliant z Jego klasy, który stwarza tylko problemy...
Czarnowłosy najpierw uniósł wysoko brwi, słysząc tą odzywkę z dupy, by zaraz uśmiechnąć się z rozbawieniem, a nawet cicho, krótko zaśmiać, kręcąc z niedowierzaniem głową - świat chyba sobie żartował, skoro zsyłał Ci kogoś takiego właśnie w tym momencie - odwróciłeś wzrok tam, gdzie wcześniej miałeś go wbitego, ale teraz już do zamyślenia było ci daleko - Kyohei skutecznie sprowadził cię do rzeczywistości, tylko że podejrzewałeś, iż nie będzie to coś, z czego będziesz zadowolony...
- Jasne... ponieważ "Pan-Wielki-Buntownik-Co-Się-Zowie" nie może, jak zawsze zresztą, wymyślić żadnej bardziej inteligentnej docinki. - Masz się utopić? Że co? Co to w ogóle był za tekst?
Nailah odwrócił głowę dopiero, kiedy usłyszał czyjeś kroki - słyszał je od dłuższego czasu, jego wyczulone zmysły wyłapywały wszystko, zwłaszcza nastawione na zwracanie uwagi na sygnały nienaturalne dla przyrody go otaczającej - ale spojrzał dopiero na zbliżającego się chłopaka w momencie, kiedy był już na tyle blisko, by jego uwagę przykuć - zbliżył się, nawet na Ciebie nie spojrzał i usiadł, jak gdyby nigdy nic, a Ty bezczelnie się w niego wpatrywałeś, ze stoickim spokojem - zaś czy ten spokój był prawdziwy, czy nie, było kwestią, jakiej w danym momencie poruszać nie będę.
Taak, ten rebeliant z Jego klasy, który stwarza tylko problemy...
Czarnowłosy najpierw uniósł wysoko brwi, słysząc tą odzywkę z dupy, by zaraz uśmiechnąć się z rozbawieniem, a nawet cicho, krótko zaśmiać, kręcąc z niedowierzaniem głową - świat chyba sobie żartował, skoro zsyłał Ci kogoś takiego właśnie w tym momencie - odwróciłeś wzrok tam, gdzie wcześniej miałeś go wbitego, ale teraz już do zamyślenia było ci daleko - Kyohei skutecznie sprowadził cię do rzeczywistości, tylko że podejrzewałeś, iż nie będzie to coś, z czego będziesz zadowolony...
- Jasne... ponieważ "Pan-Wielki-Buntownik-Co-Się-Zowie" nie może, jak zawsze zresztą, wymyślić żadnej bardziej inteligentnej docinki. - Masz się utopić? Że co? Co to w ogóle był za tekst?
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Wto Sty 20, 2015 4:06 am
Kyo miał gdzieś to co o nim myślą inni i raczej jakimiś takimi tekstami za bardzo się go nie obrazi. Bo w końcu słyszał tego już tyle w całym swoim życiu, że przestało robić to na nim jakie kolwiek wrażenie.
-Tak bo w tej chwili w sumie jest to jedyne co możesz zrobić. Z resztą nich wszyscy się utopią...a ja sobie zostanę tutaj sam- Nie ukrywał, że wizja takie świata w którym żyje tylko on chwilami wydawała się być u naprawdę optymistyczną wizją. Z drugiej jednak strony nie miał by wtedy kogo denerwować... nie że to lubił.
-I to nie jest docinka... jestem po prostu szczery...- Zderzenie takich dwóch osobowości jaki charakter Kyo i Sahira nie może wróżyć nic dobrego. Obydwoje mili swoje temperamenty i potrafili pokazać pazurki. Więc chyba było by lepiej aby ktoś pilnował, aby ta dwójka tak naprawdę nigdy nie stanęła na przeciwko siebie bo mogą z tego wyniknąć naprawdę różne rzeczy.
- Po za tym ty nie jesteś lepszy od mojej osoby. Wielki Pan wampir który nienawidzi całej ludzkości- Kyo nie miał nic przeciwko takim istotom, ale na chwilę obecną nawet mysz by mu przeszkadzała i pewnie nawet jej by nawrzucał.
-Taki biedny i nie zrozumiały... aż się zaraz popłaczę- Mruknął i wrzucił resztkę papierosa do falującej delikatnie wody. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że igra z kimś niebezpiecznym... być może ale chłopak cóż... był jaki był. Mało myślał i szedł na żywioł.
-Tak bo w tej chwili w sumie jest to jedyne co możesz zrobić. Z resztą nich wszyscy się utopią...a ja sobie zostanę tutaj sam- Nie ukrywał, że wizja takie świata w którym żyje tylko on chwilami wydawała się być u naprawdę optymistyczną wizją. Z drugiej jednak strony nie miał by wtedy kogo denerwować... nie że to lubił.
-I to nie jest docinka... jestem po prostu szczery...- Zderzenie takich dwóch osobowości jaki charakter Kyo i Sahira nie może wróżyć nic dobrego. Obydwoje mili swoje temperamenty i potrafili pokazać pazurki. Więc chyba było by lepiej aby ktoś pilnował, aby ta dwójka tak naprawdę nigdy nie stanęła na przeciwko siebie bo mogą z tego wyniknąć naprawdę różne rzeczy.
- Po za tym ty nie jesteś lepszy od mojej osoby. Wielki Pan wampir który nienawidzi całej ludzkości- Kyo nie miał nic przeciwko takim istotom, ale na chwilę obecną nawet mysz by mu przeszkadzała i pewnie nawet jej by nawrzucał.
-Taki biedny i nie zrozumiały... aż się zaraz popłaczę- Mruknął i wrzucił resztkę papierosa do falującej delikatnie wody. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że igra z kimś niebezpiecznym... być może ale chłopak cóż... był jaki był. Mało myślał i szedł na żywioł.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Wto Sty 20, 2015 4:22 am
/Walka za porozumieniem obu stron bez użycia kostek/
Dobrali się naprawdę pięknie - dwóch takich, którzy w sumie nie bardzo się przejmują tym, co o nich powiedzą inni, mający za nic cały świat, mogący w zasadzie zostać sami na tym brzegu, gdzie towarzyszyłby im tylko trel liści poruszanych przez wiatr, a oni sami..? Oni sami mogliby takim wiatrem być - nieograniczonym, nie obciążonym myślami, który sunął w jaką stronę chciał i nie było mocnego, który zdołałby go pochwycić - tylko że Nailah jakoś nie podejrzewał Kyoheia o to, by posiadał on aż tak górnolotne myśli i potrafił w taki sposób ponad codzienność się wznosić - ona należał do tych, którzy nigdy nie poczuli i nie poczują nieskończoności - czy się mylił w tej ocenie..? Nie znał go dobrze, w zasadzie ich drogi zawsze się w jakimś stopniu mijały, tym bardziej nie wiedział, co Neve w nim dostrzega, ale... pewnie i ty byś co w nim dostrzegł, gdybyś tylko spotkał go w bardziej sprzyjających okolicznościach, gdybyś nie był tak nabuzowany i nie stanowił osoby, która rozsierdzała tego Puchona samą swoją obecnością. Chyba więc nawet dobrze, że wasze drogi na zajęciach jakoś się w miarę mijały, a nawet jeśli się spotykaliście, to ograniczaliście kontakt do ewentualnego, niezbędnego minimum.
- Naturalnie, już pędzę. - Odparłeś gładkim tonem na wydechu, już darując sobie nawet kręcenie głową, nie ma sensu się na kogoś takiego nadwyrężać, tak jak i nie widziałeś powodu, dla którego miałbyś pójść i popełnić w tym momencie samobójstwo, przy czym raz: nieźle pływałeś, dwa: byłeś tu pierwszy... niby głupszemu się ustępuje, aleee... tutaj wkraczało bardzo mocne "ale"... mimo tego, iż wiesz, że nie możesz robić ludziom wokół siebie krzywdy, bo wydalą Cię ze szkoły, czego widmo naprawdę bardzo intensywnie nad tobą wisiało, to chciałeś tutaj postać i zobaczyć, do czego was ta idiotyczna konwersacja, jakbyś tylko czekał na minimalny pretekst, żeby sięgnąć po różdżkę...
I taki pretekst znalazł się natychmiast.
Najpierw zamarłeś - była to całkowicie naturalna reakcja, bo te słowa cię ubodły - trafiły w słaby punkt, którego poruszać nie chciałeś nawet w swoim wnętrzu, co dopiero na zewnątrz, co dopiero z kimś takim, jak ten Azjata - taaak, Kyohei, czasami warto przystanąć i się zastanowić nad tym, co się mówi, uwierz mi... zwłaszcza przy kimś, kto był nie wahał się uderzyć tak, by połamać kości, kiedy wytrąciło się go z równowagi...
Ten ruch był bardzo szybki - Nailah gładko się odwrócił w kierunku Azjaty z grobową miną i pokonał odległość dzielących ich kroków w zasadzie dość spokojnym marszu... by gdy tylko się zbliżył z całej siły wymierzyć kopnięcie w jego podbródek, wyrywając z kieszeni szaty swoją różdżkę, schylając się - chciał złapać Kyoheia za szmaty przy kołnierzu, o ile ten wpierw nie umknie... W końcu Kyohei też miał w swoim życiu całkiem sporo bójek.
Kyohei Takano - 10% PŻ
Dobrali się naprawdę pięknie - dwóch takich, którzy w sumie nie bardzo się przejmują tym, co o nich powiedzą inni, mający za nic cały świat, mogący w zasadzie zostać sami na tym brzegu, gdzie towarzyszyłby im tylko trel liści poruszanych przez wiatr, a oni sami..? Oni sami mogliby takim wiatrem być - nieograniczonym, nie obciążonym myślami, który sunął w jaką stronę chciał i nie było mocnego, który zdołałby go pochwycić - tylko że Nailah jakoś nie podejrzewał Kyoheia o to, by posiadał on aż tak górnolotne myśli i potrafił w taki sposób ponad codzienność się wznosić - ona należał do tych, którzy nigdy nie poczuli i nie poczują nieskończoności - czy się mylił w tej ocenie..? Nie znał go dobrze, w zasadzie ich drogi zawsze się w jakimś stopniu mijały, tym bardziej nie wiedział, co Neve w nim dostrzega, ale... pewnie i ty byś co w nim dostrzegł, gdybyś tylko spotkał go w bardziej sprzyjających okolicznościach, gdybyś nie był tak nabuzowany i nie stanowił osoby, która rozsierdzała tego Puchona samą swoją obecnością. Chyba więc nawet dobrze, że wasze drogi na zajęciach jakoś się w miarę mijały, a nawet jeśli się spotykaliście, to ograniczaliście kontakt do ewentualnego, niezbędnego minimum.
- Naturalnie, już pędzę. - Odparłeś gładkim tonem na wydechu, już darując sobie nawet kręcenie głową, nie ma sensu się na kogoś takiego nadwyrężać, tak jak i nie widziałeś powodu, dla którego miałbyś pójść i popełnić w tym momencie samobójstwo, przy czym raz: nieźle pływałeś, dwa: byłeś tu pierwszy... niby głupszemu się ustępuje, aleee... tutaj wkraczało bardzo mocne "ale"... mimo tego, iż wiesz, że nie możesz robić ludziom wokół siebie krzywdy, bo wydalą Cię ze szkoły, czego widmo naprawdę bardzo intensywnie nad tobą wisiało, to chciałeś tutaj postać i zobaczyć, do czego was ta idiotyczna konwersacja, jakbyś tylko czekał na minimalny pretekst, żeby sięgnąć po różdżkę...
I taki pretekst znalazł się natychmiast.
Najpierw zamarłeś - była to całkowicie naturalna reakcja, bo te słowa cię ubodły - trafiły w słaby punkt, którego poruszać nie chciałeś nawet w swoim wnętrzu, co dopiero na zewnątrz, co dopiero z kimś takim, jak ten Azjata - taaak, Kyohei, czasami warto przystanąć i się zastanowić nad tym, co się mówi, uwierz mi... zwłaszcza przy kimś, kto był nie wahał się uderzyć tak, by połamać kości, kiedy wytrąciło się go z równowagi...
Ten ruch był bardzo szybki - Nailah gładko się odwrócił w kierunku Azjaty z grobową miną i pokonał odległość dzielących ich kroków w zasadzie dość spokojnym marszu... by gdy tylko się zbliżył z całej siły wymierzyć kopnięcie w jego podbródek, wyrywając z kieszeni szaty swoją różdżkę, schylając się - chciał złapać Kyoheia za szmaty przy kołnierzu, o ile ten wpierw nie umknie... W końcu Kyohei też miał w swoim życiu całkiem sporo bójek.
Kyohei Takano - 10% PŻ
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Czw Sty 22, 2015 8:58 pm
Chłopak poczuł jak Sahir z całej siły wali go w twarz. Odleciał trochę i wylądował na ziemi. Na szczęście w ostatniej chwili zamortyzował upadek swoimi rękami. Nie zmieniało to jednak faktu, że wampir uderzenie miał naprawdę porządne, a to tylko azjatę zirytowało jeszcze bardziej. Nie miał kompletnie ochoty na żadne bójki, ale jak to się mówi... czasami po prostu trzeba. Dlatego też stosunkowo zwinnie przekręcił się zwinnie na plecy uniemożliwiając mu tym samym dorwanie się do niego. W miedzy czasie szybko wciągnął różdżkę z kieszeni i wycelował w wampira.
-Everte Stati- Mruknął cicho a zaklęcie poszybowało prosto w klatkę piersiową Sahira. Miejsce było naprawdę sprzyjające. Nikt w końcu nie lubił być zmoczony tak jak Krukon w tej chwili który na skutek całkiem sporego odrzutu po prostu wylądował w wodzie. Kyohei korzystając z chwili okazji podniósł się od razu z ziemi. Wytarł z twarzy trochę krwi która zaczęła ściekać na jego koszulę barwiąc jej kołnierzyk na krwisto czerwony kolor. Puchon ponownie wycelował różdżką w twarz Sahira i wbijał uważnie swoje ciemnobrązowe oczy w jego postać. Nie dał mu nawet chwili czasu na reakcję... był zbyt wkurzony aby pozwalać sobie na zagrywki które powinny być fair.
-Drętwota-Poleciało w jego kierunku, ale tylko świsnęło mu koło ucha. Czy wampir w końcu zdecyduje się na jakiś ruch, czy może raczej pozwoli sobą poniewierać.
-Everte Stati- Mruknął cicho a zaklęcie poszybowało prosto w klatkę piersiową Sahira. Miejsce było naprawdę sprzyjające. Nikt w końcu nie lubił być zmoczony tak jak Krukon w tej chwili który na skutek całkiem sporego odrzutu po prostu wylądował w wodzie. Kyohei korzystając z chwili okazji podniósł się od razu z ziemi. Wytarł z twarzy trochę krwi która zaczęła ściekać na jego koszulę barwiąc jej kołnierzyk na krwisto czerwony kolor. Puchon ponownie wycelował różdżką w twarz Sahira i wbijał uważnie swoje ciemnobrązowe oczy w jego postać. Nie dał mu nawet chwili czasu na reakcję... był zbyt wkurzony aby pozwalać sobie na zagrywki które powinny być fair.
-Drętwota-Poleciało w jego kierunku, ale tylko świsnęło mu koło ucha. Czy wampir w końcu zdecyduje się na jakiś ruch, czy może raczej pozwoli sobą poniewierać.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Czw Sty 22, 2015 9:12 pm
Nie jesteś lepszy od Jego osoby, wcale nie jesteś lepszy, Wampir, który nienawidzi wszystkiego wokół - nienawidzisz świata, nienawidzisz wampirów, nienawidzisz samego siebie - nienawiść ta płonie wraz z rozpaczą, pożerają siebie wzajem, a wraz z tymi lśniącymi ogniskami niszczą wnętrze, które oplecione cierniami ryje na płytce twego mózgu konieczność odzwierciedlenia chaosu, jaki do otchłani się wkrada - bo kto zgadnie, cóż się za nią kryje? Tylko czerń, która niby nie ma dna, to tylko zwykła czerń, barwa jak każda inna, która nie dopuszcza do siebie blasków - czy można mówić, że jest żywa? Dlaczego teraz nie rozświetla jej czerwony błysk..?! Szkarłacie, lśnij, proszę! - przecinaj świat i pozwól zaślepiać realia, by oczy nakrywały się klapkami, dzięki którym samokontrola zniknie raz na zawsze..! Tak jak teraz - teraz jest dobrze, uderzenie ciężkim buciorem, przez które Kyohei cudem uniknął chyba złamania szczęki, a może źle wymierzyłeś, a może jednak nie użyłeś całej siły?
Już wyciągasz różdżkę, już masz ją w dłoni, już robisz ten krok w stronę chłopaka - i bum! On przekręcił się na plecy i nie zauważyłeś nawet, kiedy wyciągnął różdżkę, kiedy ją w ciebie wymierzył - ledwo swoją zdążyłeś unieść, odległość was dzieląca była zbyt mała, by rzucić tarczę, by zrobić jakikolwiek unik...
Trafiło Cię prosto w klatkę piersiową - kolejny cud...
Nie trafiło w serce.
Siła uderzenia pchnęła Cię w tył, cały świat mocno rozbłysnął, miast okrzyku bólu, miast świadomości upadku, wybudzając delikatny uśmiech na twoich wargach - przymknąłeś powieki, aż w końcu twe plecy napotkały taflę wody - runąłeś w nią, obijając się o dno, do którego było ci dość blisko - powietrze uleciało z twych ust, biel bąbelków wokół i wzburzonego ruchem piasku zanieczyściła przeźroczystą toń - ledwo odbiłeś się dłonią, by przesunąć się w bok i uniknąć kolejnego zaklęcia - chciałeś zaczerpnąć tchu, kiedy przerażający płomień nagle zapłonął w twoim wnętrzu, a zamiast tlenu nabrałeś w gardziel wody...
Wampir dźwignął się szybko na nogi, by przejść kilka kroków w bok, serce zaczęło bić w nienaturalnym tempie - ból dopiero teraz uderzał w podświadomość i oblepiał świadomość żądną mordu.
Kochany ból...
Ból znany, ból pielęgnowany! - Tak, bądź, tylko jeszcze nie zwalaj na kolana, jeszcze nie..! Pozwól trwać i nacieszyć się wonią krwi...
- Avada Kedavra! - Wrzasnąłeś, przecinając różdżką eter.
Otchłań wreszcie lśniła dzikim szałem, rządzą mordu.
Zabij, zabij, zabij - tylko to się liczy, tylko tego pragniesz..!
Sahir Nailah - 30% PŻ, zamroczenie
Już wyciągasz różdżkę, już masz ją w dłoni, już robisz ten krok w stronę chłopaka - i bum! On przekręcił się na plecy i nie zauważyłeś nawet, kiedy wyciągnął różdżkę, kiedy ją w ciebie wymierzył - ledwo swoją zdążyłeś unieść, odległość was dzieląca była zbyt mała, by rzucić tarczę, by zrobić jakikolwiek unik...
Trafiło Cię prosto w klatkę piersiową - kolejny cud...
Nie trafiło w serce.
Siła uderzenia pchnęła Cię w tył, cały świat mocno rozbłysnął, miast okrzyku bólu, miast świadomości upadku, wybudzając delikatny uśmiech na twoich wargach - przymknąłeś powieki, aż w końcu twe plecy napotkały taflę wody - runąłeś w nią, obijając się o dno, do którego było ci dość blisko - powietrze uleciało z twych ust, biel bąbelków wokół i wzburzonego ruchem piasku zanieczyściła przeźroczystą toń - ledwo odbiłeś się dłonią, by przesunąć się w bok i uniknąć kolejnego zaklęcia - chciałeś zaczerpnąć tchu, kiedy przerażający płomień nagle zapłonął w twoim wnętrzu, a zamiast tlenu nabrałeś w gardziel wody...
Wampir dźwignął się szybko na nogi, by przejść kilka kroków w bok, serce zaczęło bić w nienaturalnym tempie - ból dopiero teraz uderzał w podświadomość i oblepiał świadomość żądną mordu.
Kochany ból...
Ból znany, ból pielęgnowany! - Tak, bądź, tylko jeszcze nie zwalaj na kolana, jeszcze nie..! Pozwól trwać i nacieszyć się wonią krwi...
- Avada Kedavra! - Wrzasnąłeś, przecinając różdżką eter.
Otchłań wreszcie lśniła dzikim szałem, rządzą mordu.
Zabij, zabij, zabij - tylko to się liczy, tylko tego pragniesz..!
Sahir Nailah - 30% PŻ, zamroczenie
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Czw Sty 22, 2015 9:25 pm
Zielony błysk mknął już prosto w twarz chłopaka. Znał to światło jak mało kto, ale nie miał zamiaru wcale tak łatwo się mu poddać. Dlatego też ponownie przewrócił się na ziemię aby uniknąć tego zaklęcia. Popatrzył na wampira i uśmiechnął się pod nosem.
-No tak... po takim gównie jak ty mogłem się tego spodziewać. Marny wampirek. Co nie umiesz inaczej to musisz próbować zabijać...- Mruknął i dźwignął się z ziemi. Jego magiczny patyczek ponownie został skierowany na przeciwnika.
-Expeliarmus
W końcu nie był już tym Kyo z sprzed lat. Teraz tak naprawdę nie miał zbyt wiele do stracenia. I tak zapowiadało się na to, że wszystko to co próbował zbudować runie w gruzach. Po prostu ponownie było mu kompletnie obojętne.
-No tak... po takim gównie jak ty mogłem się tego spodziewać. Marny wampirek. Co nie umiesz inaczej to musisz próbować zabijać...- Mruknął i dźwignął się z ziemi. Jego magiczny patyczek ponownie został skierowany na przeciwnika.
-Expeliarmus
W końcu nie był już tym Kyo z sprzed lat. Teraz tak naprawdę nie miał zbyt wiele do stracenia. I tak zapowiadało się na to, że wszystko to co próbował zbudować runie w gruzach. Po prostu ponownie było mu kompletnie obojętne.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Czw Sty 22, 2015 9:36 pm
Postępujesz krok w bok, och, chwiejesz się, kochanie, czy uda Ci się złapać pion? Nie ma tutaj pomocy, nie ma nikogo, kto by dłoń wyciągał - niech nie będzie, słuchaj, czy słyszysz? Nad Twym uchem świszczy oddech Śmierci, Twa siostra zaciska kościstą, bladą dłoń mocniej na twoim barku, jakby chciała pomóc grawitacji ściągnąć Cię w dół.
Poddanie?
Niee, nie ma tu żadnego poddania, choć coś piszczy w uszach, choć musisz walczyć o oddech i już się nie prostujesz, zginany bólem coraz silniej promieniującym z klatki piersiowej, a od którego poczułeś słodki smak własnej krwi w ustach.
Nie opuszczaj gardy.
Czy jakieś kości ci się połamały? Co tak uciska klatkę piersiową, że ciężko się oddycha?
Zaciskasz zęby, obnażasz krwi - widzisz? Jesteś teraz wampirem czystej krwi, woła Cię starożytny zew tego, który przekazał Ci swe dziedzictwo, a wszystko w Tobie wręcz się kotłuje, wołając jeden przez drugiego - chaos, chaos, chaos..! Rebelia i bunt, pożoga i śmierć - nic nie mogło lepiej określić stanu twej duszy.
Duszy? Posiadasz jeszcze jakąś?
Wyczarowałeś przed sobą mglistą tarczę zaklęciem protego, która odbiła czar Kyoheia.
Nic się nie zmieniło, nic się nigdy nie zmieni, nadal będzie więźniem samego siebie, nadal będziesz tkwił w pozorach szaleństwa i co? I będziesz spadał - gdzieś się uniesiesz, by nigdy więcej nie uwolnić się z więzienia, kraty zaczynają parzyć, tracisz poczucie, gdzie zaczynasz się Ty, a gdzie wszystkim kierują słowa uderzające w Ciebie przez Puchona.
Kim jesteś..?
- Expeliarmus!
Poddanie?
Niee, nie ma tu żadnego poddania, choć coś piszczy w uszach, choć musisz walczyć o oddech i już się nie prostujesz, zginany bólem coraz silniej promieniującym z klatki piersiowej, a od którego poczułeś słodki smak własnej krwi w ustach.
Nie opuszczaj gardy.
Czy jakieś kości ci się połamały? Co tak uciska klatkę piersiową, że ciężko się oddycha?
Zaciskasz zęby, obnażasz krwi - widzisz? Jesteś teraz wampirem czystej krwi, woła Cię starożytny zew tego, który przekazał Ci swe dziedzictwo, a wszystko w Tobie wręcz się kotłuje, wołając jeden przez drugiego - chaos, chaos, chaos..! Rebelia i bunt, pożoga i śmierć - nic nie mogło lepiej określić stanu twej duszy.
Duszy? Posiadasz jeszcze jakąś?
Wyczarowałeś przed sobą mglistą tarczę zaklęciem protego, która odbiła czar Kyoheia.
Nic się nie zmieniło, nic się nigdy nie zmieni, nadal będzie więźniem samego siebie, nadal będziesz tkwił w pozorach szaleństwa i co? I będziesz spadał - gdzieś się uniesiesz, by nigdy więcej nie uwolnić się z więzienia, kraty zaczynają parzyć, tracisz poczucie, gdzie zaczynasz się Ty, a gdzie wszystkim kierują słowa uderzające w Ciebie przez Puchona.
Kim jesteś..?
- Expeliarmus!
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Czw Sty 22, 2015 11:53 pm
Kyo nie miał zamiaru w tej chwili odpuścić tak łatwo. Pewnie gdyby znalazł się w jakiejś innej sytuacji, gdyby tak bardzo nie miała by ochoty zniszczyć całego świata w tej chwili... cała ta sytuacja najpewniej potoczyła by się zupełnie inaczej.
-Protego- Rzucił tarczę ochronną aby Sahir przypadkiem nie wyrwał mu różdżki z ręki. W końcu wtedy nie było by już zabawy. Krew wrzała niebezpiecznie w chłopaku... miał nadzieję, że nie posunie się o jeden krok za daleko, ale w tym wypadku to tak naprawdę różnie może być
-Drętwota- Zasób zaklęć chłopaka nie był tak naprawdę zbyt wielki, ale odpowiednio użyte mogły wyrządzić nie małą krzywdę. Idealnym przykładem był Sahir który jak widać został trochę poturbowany. Kyo ogólnie był beznadziejny jeżeli chodzi o zaklęcia, ale jeżeli rzucał je w złości to wychodziły mu całkiem nieźle. Drętwota ponownie chybiła cel, pewnie dlatego, że po prostu Kyo zachwiał się przez chwilę, ale to nic zaraz bardzo szybko to nadrobi.
-Petrificus Totalus- Jeżeli chłopak tego nie uniknie to może znaleźć się w naprawdę mało ciekawych problemach, bo Kyo aktualnie nie cofnie się przed niczym. Wygra tą walkę nawet w chwili jeżeli oznaczało by to rozlanie czyjejś krwi... po prostu nie myślał racjonalnie i tyle.
-Protego- Rzucił tarczę ochronną aby Sahir przypadkiem nie wyrwał mu różdżki z ręki. W końcu wtedy nie było by już zabawy. Krew wrzała niebezpiecznie w chłopaku... miał nadzieję, że nie posunie się o jeden krok za daleko, ale w tym wypadku to tak naprawdę różnie może być
-Drętwota- Zasób zaklęć chłopaka nie był tak naprawdę zbyt wielki, ale odpowiednio użyte mogły wyrządzić nie małą krzywdę. Idealnym przykładem był Sahir który jak widać został trochę poturbowany. Kyo ogólnie był beznadziejny jeżeli chodzi o zaklęcia, ale jeżeli rzucał je w złości to wychodziły mu całkiem nieźle. Drętwota ponownie chybiła cel, pewnie dlatego, że po prostu Kyo zachwiał się przez chwilę, ale to nic zaraz bardzo szybko to nadrobi.
-Petrificus Totalus- Jeżeli chłopak tego nie uniknie to może znaleźć się w naprawdę mało ciekawych problemach, bo Kyo aktualnie nie cofnie się przed niczym. Wygra tą walkę nawet w chwili jeżeli oznaczało by to rozlanie czyjejś krwi... po prostu nie myślał racjonalnie i tyle.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 12:09 am
Krążysz, krążysz, jesteś Sępem, ponurym siewcą Śmierci, jesteś Krukiem, dumnym? - ha, bawcie mnie dalej! - wydłubiesz temu chłopakowi oczy, wyrwiesz mu język, byle tylko padł przed Tobą na kolana, marna istota - niech okaże należyty szacunek Władcy Nocy! Świecie, oto mówię Ci - zmienisz się! Zmienisz się i przejdziesz pod komando tego, który nie znosił słońca, ani Nadziei, która wraz z nim każdego dnia wstawać chciała, rozsuwała cienie tylko po to, żeby spychać je na ubocze, a puszczała dopiero wraz z nadejściem Luny - na co komu ta ognista gwiazda? - rasa ludzka i tak jest rasą gorszą - niech się dostosują więc pod rozkazy lepszych! Inny świat, zupełnie inny - On czeka, woła do Ciebie - jest tuż przed Tobą, jego wrota przesiąknięte zapachem popiołów i gorącej juchy przepowiadają Ci już obietnice wszechpotęgi...
Krzyż na metalowym łańcuszku wysunął się pod kołnierza koszuli i zalśnił, odbijając złote blaski - stylizowany na stare srebro nie cieszył się czystością doznań, nie cieszył bogactwem - przecież pochodzisz z kasty biedoty, gdzież tobie tak naprawdę do tytułu Władcy..? Wszyscy by Cię prędzej wyśmiali, gdybyś się nim ozwał...
Potrząsnąłeś głową, próbując zebrać myśli spowrotem do kupy - ha, myśli?! Żadne w Tobie nie tańczy, to tylko krew, która już całkowicie się ugotowała, nawet mimo tego, iż Luna Ci nie przyświecała i nie zamykała twej sylwetki w swych ramionach - przeskoczyłeś w bok, woda ociekała z Ciebie, zimna i nieprzyjemna, chłodny wiatr uderzał w sylwetkę, a mimo to szybką pracą nóg posunąłeś się w bok i pozwoliłeś, by jasny promień zaklęcia uderzył w ziemię tuż w miejscu, gdzie przed chwilą stałeś - wszystko się zmieni kiedy znowu się do Kyoheia zbliżysz, ale jak na razie chłopak pilnował dystansu, a i trudniej było, gdy zaklęcia świstały na prawo i lewo...
Odetchnąłeś mocniej, ciągle mając wrażenie, jakby w gardle zalegała Ci woda i brzuch był jej pełny przez to zakrztuszenie się nią.
Machnąłeś różdżką znów, by stworzyć przed sobą tarczę, petrificus Cię nie dosięgnął.
Krzyż na metalowym łańcuszku wysunął się pod kołnierza koszuli i zalśnił, odbijając złote blaski - stylizowany na stare srebro nie cieszył się czystością doznań, nie cieszył bogactwem - przecież pochodzisz z kasty biedoty, gdzież tobie tak naprawdę do tytułu Władcy..? Wszyscy by Cię prędzej wyśmiali, gdybyś się nim ozwał...
Potrząsnąłeś głową, próbując zebrać myśli spowrotem do kupy - ha, myśli?! Żadne w Tobie nie tańczy, to tylko krew, która już całkowicie się ugotowała, nawet mimo tego, iż Luna Ci nie przyświecała i nie zamykała twej sylwetki w swych ramionach - przeskoczyłeś w bok, woda ociekała z Ciebie, zimna i nieprzyjemna, chłodny wiatr uderzał w sylwetkę, a mimo to szybką pracą nóg posunąłeś się w bok i pozwoliłeś, by jasny promień zaklęcia uderzył w ziemię tuż w miejscu, gdzie przed chwilą stałeś - wszystko się zmieni kiedy znowu się do Kyoheia zbliżysz, ale jak na razie chłopak pilnował dystansu, a i trudniej było, gdy zaklęcia świstały na prawo i lewo...
Odetchnąłeś mocniej, ciągle mając wrażenie, jakby w gardle zalegała Ci woda i brzuch był jej pełny przez to zakrztuszenie się nią.
Machnąłeś różdżką znów, by stworzyć przed sobą tarczę, petrificus Cię nie dosięgnął.
- Mistrz Gry
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 12:09 am
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 2, 2
'Pojedynek' :
Result : 2, 2
- Kyohei Takano
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 12:16 am
Kyo uśmiechnął się tylko złośliwie pod nosem kiedy widział, że jego przeciwnik po prostu wymiękł. Teraz miał okazję aby to zakończyć i zrobi to z największą przyjemnością.
-Everte Stati- Rzucił po raz drugi to samo zaklęcie ponownie w klatkę piersiową chłopaka i patrzył tylko z rozkoszą jak jego bezwładne ciało ponownie wpada do wody. Może i Kyo nie był zły... nigdy nie zastanawiał się nad tym czy potrafił by zabić. W przypływie nagłego szału najwyraźniej potrafi. Kompletnie nie przejmował się tym co się teraz stanie. Podszedł tylko niepewnie do brzegu jeziora i kopnął do wody niewielki kamyczek dokładnie w miejsce gdzie powinno aktualnie znajdować się ciało wampira. Odgarnął tylko szybkim ruchem ręki brązowe włosy i rozejrzał się dookoła upewniając się, że nikt go nie zauważy. Dlatego też szybko oddalił się od tego miejsca próbując jakoś zatamować krwawienie które wystąpiło na jego twarzy. Chociaż w jego wypadku to nie było nic dziwnego. Ludzie już przywykli do tego, że często chodził poobijany po korytarzu. Swoją różdżkę schował szybko do tylnej kieszeni spodni dla niepoznaki i nie było po nim śladu. Nie dawał nawet po sobie poznać, że właśnie posłał kogoś prosto w głębiny jeziora które może stać się jego grobowcem.
z/t
-Everte Stati- Rzucił po raz drugi to samo zaklęcie ponownie w klatkę piersiową chłopaka i patrzył tylko z rozkoszą jak jego bezwładne ciało ponownie wpada do wody. Może i Kyo nie był zły... nigdy nie zastanawiał się nad tym czy potrafił by zabić. W przypływie nagłego szału najwyraźniej potrafi. Kompletnie nie przejmował się tym co się teraz stanie. Podszedł tylko niepewnie do brzegu jeziora i kopnął do wody niewielki kamyczek dokładnie w miejsce gdzie powinno aktualnie znajdować się ciało wampira. Odgarnął tylko szybkim ruchem ręki brązowe włosy i rozejrzał się dookoła upewniając się, że nikt go nie zauważy. Dlatego też szybko oddalił się od tego miejsca próbując jakoś zatamować krwawienie które wystąpiło na jego twarzy. Chociaż w jego wypadku to nie było nic dziwnego. Ludzie już przywykli do tego, że często chodził poobijany po korytarzu. Swoją różdżkę schował szybko do tylnej kieszeni spodni dla niepoznaki i nie było po nim śladu. Nie dawał nawet po sobie poznać, że właśnie posłał kogoś prosto w głębiny jeziora które może stać się jego grobowcem.
z/t
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 12:34 am
Popatrz, czy to Cię dziwi..? Zabrakło siły w dłoniach, które miały nieść śmierć i którymi chciałeś zamknąć szyję Kyoheia Takano w uścisku, więc co się stało..? Protego wypadło tak marnie przy twym zamroczonym umyśle, więc co dalej..? Zaklęcie uderzyło w Ciebie z pełną mocą, nie było od niego odwołania, zdążyłeś jedynie wykrzywić wargi w grymasie niezadowolenia, nieco odchylić się w tył, w ostatniej chęci ucieczki przed nim, lecz nie - nie dzisiaj i nie teraz...
Tak właśnie gasi się ogień, wiesz..?
Najpierw odcina mu się drogę, po której mógłby wędrować, siejąc zamęt, którego był wcieleniem, potem dopiero sięgano po środki do ugaszenia go - czy to wodą, czy to piaskiem - rzucano w niego wszystkim, bo nikt nie chciał, by ten szalony żywioł objął cokolwiek poza knotami świec czy drewnem na ognisku, lub w kominku - ludzie już tak doskonale uporządkowali sobie życie, że wszystko musiało być pod ich kontrolą... a czym ty się różniłeś..? Lubiłeś mieć kontrolę, nie lubiłeś wybuchać, nie lubiłeś się zwłościć, miałeś w sobie tyle cierpliwości, tyle łagodności... Kiedy to było..? I kiedy wszystko się rozmyło, wyrywając gwałtem każdy z tych balsamów duszy, by wyrzucić na śmietnik..? Powiedzieli: "masz!", wciskając w garści gniew, nienawiść i zapomnienie; powiedzieli: "bierz! To twoja droga!" - i wiedzieli lepiej, że tą drogą masz iść, niż Ty sam.
Przyjmujesz rolę bohatera trzecio-planowego, mój drogi.
Bohatera, którego imienia zapamięta tylko kilku innych bohaterów, a reszta..? Reszta nawet nie będzie się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek istniałeś.
Nie będą Cię nawet znać.
Coś chrupnęło w kościach, kiedy drugi raz w to samo miejsce trafiło zaklęcie... wiecie, dokładnie takie samo. Zupełnie jak de ja vu, tylko że już na twoich ustach uśmieszek się nie pojawił - przegrałeś, sromotnie przegrałeś - jak to możliwe, drogi wampirze..? Znów twe plecy uderzają w taflę wody, drugi raz dzieje się dokładnie ta sama bajeczka, mrok zamracza umysł, wszystkie odgłosy cichną - woda jest jednak cieplejsza niż mroźny wiatr tego popołudnia, który wyganiał do domu, by nie wygłupiać się, tak jak wasza dwójka wygłupiła się tutaj... albo tylko Ty się wygłupiłeś. Właśnie, wielki Pan wampir, który tak łatwo traci nad sobą kontrolę...
Czy ból klatki piersiowej był aż tak uciążliwy, czy to znowu te ściśnięte serce, które miało skryć się głęboko w nicości nie-istnienia i przepaść, póki jeszcze został jego kawalątek?
Dotykasz ciałem dna.
Słońce tutaj nie razi.
Jego refleksy na tafli zdają się być wręcz piękne.
Kyohei Takaon +15PD
Sahir Nailah +10PD, -30%PŻ
Tak właśnie gasi się ogień, wiesz..?
Najpierw odcina mu się drogę, po której mógłby wędrować, siejąc zamęt, którego był wcieleniem, potem dopiero sięgano po środki do ugaszenia go - czy to wodą, czy to piaskiem - rzucano w niego wszystkim, bo nikt nie chciał, by ten szalony żywioł objął cokolwiek poza knotami świec czy drewnem na ognisku, lub w kominku - ludzie już tak doskonale uporządkowali sobie życie, że wszystko musiało być pod ich kontrolą... a czym ty się różniłeś..? Lubiłeś mieć kontrolę, nie lubiłeś wybuchać, nie lubiłeś się zwłościć, miałeś w sobie tyle cierpliwości, tyle łagodności... Kiedy to było..? I kiedy wszystko się rozmyło, wyrywając gwałtem każdy z tych balsamów duszy, by wyrzucić na śmietnik..? Powiedzieli: "masz!", wciskając w garści gniew, nienawiść i zapomnienie; powiedzieli: "bierz! To twoja droga!" - i wiedzieli lepiej, że tą drogą masz iść, niż Ty sam.
Przyjmujesz rolę bohatera trzecio-planowego, mój drogi.
Bohatera, którego imienia zapamięta tylko kilku innych bohaterów, a reszta..? Reszta nawet nie będzie się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek istniałeś.
Nie będą Cię nawet znać.
Coś chrupnęło w kościach, kiedy drugi raz w to samo miejsce trafiło zaklęcie... wiecie, dokładnie takie samo. Zupełnie jak de ja vu, tylko że już na twoich ustach uśmieszek się nie pojawił - przegrałeś, sromotnie przegrałeś - jak to możliwe, drogi wampirze..? Znów twe plecy uderzają w taflę wody, drugi raz dzieje się dokładnie ta sama bajeczka, mrok zamracza umysł, wszystkie odgłosy cichną - woda jest jednak cieplejsza niż mroźny wiatr tego popołudnia, który wyganiał do domu, by nie wygłupiać się, tak jak wasza dwójka wygłupiła się tutaj... albo tylko Ty się wygłupiłeś. Właśnie, wielki Pan wampir, który tak łatwo traci nad sobą kontrolę...
Czy ból klatki piersiowej był aż tak uciążliwy, czy to znowu te ściśnięte serce, które miało skryć się głęboko w nicości nie-istnienia i przepaść, póki jeszcze został jego kawalątek?
Dotykasz ciałem dna.
Słońce tutaj nie razi.
Jego refleksy na tafli zdają się być wręcz piękne.
Kyohei Takaon +15PD
Sahir Nailah +10PD, -30%PŻ
- Esmeralda Moore
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 12:50 am
Przedwiosenny spacer zawsze wydawał się cygance wręcz czymś obowiązkowym. Zwykle odbywała go z uśmiechem na ustach... tym razem raczej była cały czas zamyślona. Zastanawiała się nad tym wszystkim co się w jej życiu wydarzyło. ilu ludzi spotkała i co dzięki nim się zmieniło. Tak burza w sercu młodej cyganki nadal nie została zaspokojona, chociaż wyglądała już znacznie lepiej. Na jej twarzy zaczęły pojawiać się cienie które świadczyły o tym, że do głosu pragnie dojść stara Esmeralda... ta sama która tak ukochała sobie życie i próbowała odnaleźć nawet w jakiejś wyjątkowo ponurej sytuacji jakieś plus które mogłyby rzucić zupełnie nowe światło na jakaś sprawę. Nie zmieniało to, jednak faktu, że nie przypominała już tej jaskółki... chociaż nadal wracała w chwili kiedy nadchodziła wiosna. Po co chciała osiedlić się w tym samym gnieździe... może po prostu nie miała sumienia aby od tak odejść, a może za bardzo lubiła patrzeć na ludzkie problemy kto to może wiedzieć. W końcu kto zrozumie cygankę.
Romka dotarła nad jezioro. Delikatne podmuchy wiatru poruszały jej kruczoczarnymi włosami, a zielone oczęta były wbite gdzieś przed siebie. Esmeraldo chwilami lepiej zejść na ziemię... nie musisz wcale dotykać jej nogami, ale może się wtedy okazać, że zauważysz znacznie więcej. Dlatego też dziewczyna w końcu skierowała spojrzenie na brzeg jeziora... w gładkiej tafli wody majaczyło coś ciemnego. Słyszała w tej okolicy jakieś krzyki i trzaski, ale sądziła, że to po prostu pierwszaki się wygłupiają. Ściągnęła spokojnie swoje białe baletki i weszła do jeszcze chłodnej wody. Pomimo tego, że przeszły ją ciarki chłodu to musiała przyznać, że było to naprawdę przyjemne uczucie. Jej czarna spódnica ozdobiona pięknymi białymi lśniącymi wzorkami zaczęła delikatnie falować wraz z ruchem wody, a sama cyganki zaczęła powoli zbliżać się do tego kształtu który zauważyła już z brzegu. Nachyliła się, jej czarne włosy spłynęły jej z ramion a kiedy dotarło do niej na czyją twarz właśnie się wpatruje zareagowała dosłownie natychmiastowo. Pierwsze co zauważyła to, to, że ktoś musiał uderzyć w niego jakimś zaklęciem... nie ruszał się a jego ciało znieruchomiało. Dlatego też nie czekając długo wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała w Sahira.
-Finite Incantatem- Wyszeptała cicho... chciała najpierw zniwelować działanie zaklęcia, kiedy tak się stało po prostu uklękła jeszcze szybciej w wodzie i podłożyła pod plecy chłopaka dłoń unosząc go delikatnie.
-Sahir... Sahir... popatrz na mnie...- Mówiła co chwila odgarniając jego mokre włosy z jego oczu. Klepała go delikatnie po policzkach. Czemu mu pomogła... przecież każdy normalny człowiek ominął by go szerokim łukiem. Był on dla niej zbyt cenny... Sahir mógł dziewczynę odrzucać, straszyć i robić jeszcze nie wiadomo co... ona i tak zawsze będzie przy nim, bo nie wiedzieć dlaczego poczuła z tym wampirem jakąś więź która nie pozwalała jej odejść i go zostawić samego.
Romka dotarła nad jezioro. Delikatne podmuchy wiatru poruszały jej kruczoczarnymi włosami, a zielone oczęta były wbite gdzieś przed siebie. Esmeraldo chwilami lepiej zejść na ziemię... nie musisz wcale dotykać jej nogami, ale może się wtedy okazać, że zauważysz znacznie więcej. Dlatego też dziewczyna w końcu skierowała spojrzenie na brzeg jeziora... w gładkiej tafli wody majaczyło coś ciemnego. Słyszała w tej okolicy jakieś krzyki i trzaski, ale sądziła, że to po prostu pierwszaki się wygłupiają. Ściągnęła spokojnie swoje białe baletki i weszła do jeszcze chłodnej wody. Pomimo tego, że przeszły ją ciarki chłodu to musiała przyznać, że było to naprawdę przyjemne uczucie. Jej czarna spódnica ozdobiona pięknymi białymi lśniącymi wzorkami zaczęła delikatnie falować wraz z ruchem wody, a sama cyganki zaczęła powoli zbliżać się do tego kształtu który zauważyła już z brzegu. Nachyliła się, jej czarne włosy spłynęły jej z ramion a kiedy dotarło do niej na czyją twarz właśnie się wpatruje zareagowała dosłownie natychmiastowo. Pierwsze co zauważyła to, to, że ktoś musiał uderzyć w niego jakimś zaklęciem... nie ruszał się a jego ciało znieruchomiało. Dlatego też nie czekając długo wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała w Sahira.
-Finite Incantatem- Wyszeptała cicho... chciała najpierw zniwelować działanie zaklęcia, kiedy tak się stało po prostu uklękła jeszcze szybciej w wodzie i podłożyła pod plecy chłopaka dłoń unosząc go delikatnie.
-Sahir... Sahir... popatrz na mnie...- Mówiła co chwila odgarniając jego mokre włosy z jego oczu. Klepała go delikatnie po policzkach. Czemu mu pomogła... przecież każdy normalny człowiek ominął by go szerokim łukiem. Był on dla niej zbyt cenny... Sahir mógł dziewczynę odrzucać, straszyć i robić jeszcze nie wiadomo co... ona i tak zawsze będzie przy nim, bo nie wiedzieć dlaczego poczuła z tym wampirem jakąś więź która nie pozwalała jej odejść i go zostawić samego.
- Sahir Nailah
Re: Jezioro
Pią Sty 23, 2015 1:10 am
Unosisz się lekko, chociaż ciało jest coraz cięższe - ach nie, to nie ciało, to twój umysł zamracza coraz bardziej - nie możesz wziąć żadnego oddechu, nie możesz się wynurzyć, ale czy chociaż próbujesz z tym walczyć? - samoistnie się poddajesz, jakbyś wkroczył do innego świata (szkarłatna brama szaleństwa została przekroczona), nauczyłeś się już, jak to jest umierać, oddech siostry Śmierci na twoim karku był już aż za dobrze znany - tyle razy do Ciebie zaglądała i przysłaniała oczy długim rękawem, więc jak uwierzyć, że tym razem naprawdę Cię zabierze? No dalej, nie wstydź się, przyznaj się do tego, uspokój serce, które teraz wali jak szalone, obijając się o kilka złamanych żeber od zaklęcia, które dwa razy w nie trafiło ze zdecydowanie zbyt małej odległości... Czy mógłbyś ulec? Poddać się jakiejkolwiek sile wyższej? Pogubiłeś po drodze pojęcie dumy, ale sens walki został uchowany, przynajmniej tak przekonywałeś do tego samego siebie, bo wiesz, w rzeczywistości wszystko ci się w tej główce bardzo mocno poprzestawiało, łącznie z systemem wartości i względną moralnością, jaką w sobie posiadałeś, ale czy czasem nadal nie zamykałeś wszystkiego do tematu zrzucania na siebie jak największego cierpienia..? Szedłeś drogą destrukcji, na której wszystkich dookoła obrzucałeś błotem i śmiałeś się z nich, wyrzucając im w twarz, jakimi są śmieciami, by upadać na kolana, kiedy już nikt nie patrzył...
Nie szukałeś odpowiedzi na pytanie, jaki jest w tym sens.
W końcu kto poddany takim chorym torturom, jakim Nightray Cię poddawał, pozostałby nadal zdrowym sobą.
Świetlne refleksy wygrywające w twej jaźni ostatnie tańce zostały zaburzone - jakiś Cień się nad Tobą pochylił - czyżby twoja siostra nagle zechciała przyjąć realne kształty, czyżby zechciała Cię dotknąć, a może to znowu wynik naszprycowania się narkotykami..? Nie brałeś dziś żadnego, jesteś trzeźwy - to jedynie moc krwi w Tobie gorejącej całkowicie Cię ogłupiła i odebrała możliwość odnalezienia w tym bajzlu samego siebie. Coś lśniącego wpada do wody i nagle czujesz, jak może się ruszać - odruch więc był natychmiastowy - wyrwałeś się z ciepłych objęć jeziora, złapany pod drodze przez Esmeraldę i złapałeś gwałtownie powietrze w płuca, automatycznie wyciągając do Cyganki ręce, by złapać się jej szaty i niemalże na niej zawisnąć, krztusząc się i ledwo ten oddech mogąc złapać tak na dobrą sprawę - czułeś się wykończony jak po całotygodniowym wykopywaniu węgla... jeśli w ogóle można to tak porównać. Ona mówi popatrz na nią, a twój rozbiegany wzrok na niczym się nie może skupić - wrzucony nagle na działanie światła dnia kompletnie oślepłeś na ten jeden moment, trudno było skupić się na czymkolwiek, co dopiero wykonywać poprawnie polecenia - złapałeś nogami podparcie na dnie, ale te nogi same się pod tobą uginały i gdyby kobieta Cie nie podtrzymywała, co dzięki wyparciu wody nie było większym wyzwaniem, pewnie znów zanurkowałbyś pod powierzchnię.
Owinął Cię znajomy zapach, który w twoim zdziczałym umyśle zakodował się jako zapach bezpieczeństwa - oddech zwalniał, uspakajał się - przylgnąłeś do niej, zawieszając ramiona na jej barkach i pozwalając sobie na zamknięcie powiek.
Tak różni, a tak podobni.
Wy, którzy przecież nigdy się nie poddacie.
Idący prostą drogą ku nieskończoności.
Nie szukałeś odpowiedzi na pytanie, jaki jest w tym sens.
W końcu kto poddany takim chorym torturom, jakim Nightray Cię poddawał, pozostałby nadal zdrowym sobą.
Świetlne refleksy wygrywające w twej jaźni ostatnie tańce zostały zaburzone - jakiś Cień się nad Tobą pochylił - czyżby twoja siostra nagle zechciała przyjąć realne kształty, czyżby zechciała Cię dotknąć, a może to znowu wynik naszprycowania się narkotykami..? Nie brałeś dziś żadnego, jesteś trzeźwy - to jedynie moc krwi w Tobie gorejącej całkowicie Cię ogłupiła i odebrała możliwość odnalezienia w tym bajzlu samego siebie. Coś lśniącego wpada do wody i nagle czujesz, jak może się ruszać - odruch więc był natychmiastowy - wyrwałeś się z ciepłych objęć jeziora, złapany pod drodze przez Esmeraldę i złapałeś gwałtownie powietrze w płuca, automatycznie wyciągając do Cyganki ręce, by złapać się jej szaty i niemalże na niej zawisnąć, krztusząc się i ledwo ten oddech mogąc złapać tak na dobrą sprawę - czułeś się wykończony jak po całotygodniowym wykopywaniu węgla... jeśli w ogóle można to tak porównać. Ona mówi popatrz na nią, a twój rozbiegany wzrok na niczym się nie może skupić - wrzucony nagle na działanie światła dnia kompletnie oślepłeś na ten jeden moment, trudno było skupić się na czymkolwiek, co dopiero wykonywać poprawnie polecenia - złapałeś nogami podparcie na dnie, ale te nogi same się pod tobą uginały i gdyby kobieta Cie nie podtrzymywała, co dzięki wyparciu wody nie było większym wyzwaniem, pewnie znów zanurkowałbyś pod powierzchnię.
Owinął Cię znajomy zapach, który w twoim zdziczałym umyśle zakodował się jako zapach bezpieczeństwa - oddech zwalniał, uspakajał się - przylgnąłeś do niej, zawieszając ramiona na jej barkach i pozwalając sobie na zamknięcie powiek.
Tak różni, a tak podobni.
Wy, którzy przecież nigdy się nie poddacie.
Idący prostą drogą ku nieskończoności.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach