- Esmeralda Moore
Re: Stary Dąb
Sob Lis 22, 2014 3:53 am
Cyganka uśmiechnęła się lekko i podeszła ponownie do drzewa i odgarnęła nogą na której znajdował się czarny trzewiczek warstwę śniegu. Po czym ze swojej torby która widocznie przeszła z nią już naprawdę bardzo dużo wyciągnęła ciepły kocyk i położyła go na ziemi.
-Siadaj... mi się zawsze lepiej rozmawia na siedząco- Ogólnie romka wolała siedzieć niż stać, jakoś łatwiej było jej wtedy zebrać myśli.
-Przyjaciel powiadasz... cóż w takiej sytuacji są dwie opcje. Albo po prostu nie jest wart twojej przyjaźni, albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że ciebie skrzywdził. W co ciężko mi uwierzyć- Cyganka zauważyła jedną bardzo interesującą rzecz. Elizabeth była bardzo delikatną dziewczyną którą naprawdę było łatwo zranić. Dlatego też każdy powinien był się z nią obchodzić bardzo delikatnie, aby przypadkiem jej nie upuścić i nie stłuc.
-Jeżeli sama nie jesteś w stanie jej pokonać... to może ja pójdę przodem a ty się mnie chwycisz... i razem ją pokonamy- Jeżeli są jakieś przeszkody których nie jest sie w stanie samotnie pokonać warto poszukać jakiejś dobrej duszy która po prostu pójdzie przodem i będzie robiła za asekurację. I podniesie w razie upadku.
-W dwójkę naprawdę można podbić świat. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy historyczni ludzie działali w grupie. Bo tylko wtedy jest większa szansa na osiągnięcie sukcesu- Dziewczyna nie umiała zrozumieć tej mody która nagle zapanowała. Ludziom się wydawało, że są na tyle silni, że są w stanie zrobić wszystko sami. A tak nie było. Zdarzały się chwile kiedy trzeba było zwrócić się do kogoś o pomoc. I każdy stanie przed takim wyborem wcześniej czy później.
-Siadaj... mi się zawsze lepiej rozmawia na siedząco- Ogólnie romka wolała siedzieć niż stać, jakoś łatwiej było jej wtedy zebrać myśli.
-Przyjaciel powiadasz... cóż w takiej sytuacji są dwie opcje. Albo po prostu nie jest wart twojej przyjaźni, albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że ciebie skrzywdził. W co ciężko mi uwierzyć- Cyganka zauważyła jedną bardzo interesującą rzecz. Elizabeth była bardzo delikatną dziewczyną którą naprawdę było łatwo zranić. Dlatego też każdy powinien był się z nią obchodzić bardzo delikatnie, aby przypadkiem jej nie upuścić i nie stłuc.
-Jeżeli sama nie jesteś w stanie jej pokonać... to może ja pójdę przodem a ty się mnie chwycisz... i razem ją pokonamy- Jeżeli są jakieś przeszkody których nie jest sie w stanie samotnie pokonać warto poszukać jakiejś dobrej duszy która po prostu pójdzie przodem i będzie robiła za asekurację. I podniesie w razie upadku.
-W dwójkę naprawdę można podbić świat. Jak myślisz dlaczego ci wszyscy historyczni ludzie działali w grupie. Bo tylko wtedy jest większa szansa na osiągnięcie sukcesu- Dziewczyna nie umiała zrozumieć tej mody która nagle zapanowała. Ludziom się wydawało, że są na tyle silni, że są w stanie zrobić wszystko sami. A tak nie było. Zdarzały się chwile kiedy trzeba było zwrócić się do kogoś o pomoc. I każdy stanie przed takim wyborem wcześniej czy później.
- Elizabeth Cook
Re: Stary Dąb
Sob Lis 22, 2014 4:12 am
Spojrzała na dziewczynę i jej uśmiech chciała go odwzajemnić, ale wyszedł jej tylko jakiś krzywy grymas. Więc dość szybko zrezygnowała z tej miny. Widząc koc uniosła brew do góry jednak poszła za Esme i przysiadła się do niej. Podkuliła lekko swoje nogi i ułożyła ręce na kolanach.
-To może po prostu ze mną jest coś nie tak. A do krzywdy i bólu się przyzwyczaiłam. - Nie wiedząc czemu im dłużej myślała o tamtej sytuacji twierdziła, że komplikuje sobie tym życie. I cholernie dobrze jej to szło.
-Jak dla mnie to wyglądało tak, że on specjalnie mnie ranił. - Mówiła to co sama widziała. A dostrzegła jedynie cierpienie i ból za każdym razem jak się do niego zbliżała. Domyślała się, że z tego nic nie wyniknie, a mimo tego brnęła w to dalej. Aż się doigrała za swoje.
-A wiesz...może pomoc mi się przyda. Bo sama tracę siłę i chęci by iść przez to wszystko sama. - Naprawdę myślała, że sobie z tym wszystkim sama poradzi, ale myliła się. Jak w wielu rzeczach, jedyny plus był taki, że uczyła się na własnych błędach.
-Sukces...To dla mnie rzecz nieosiągalna. W większości przypadkach. - Bo jak już wdepnąć w jakieś gówno to najlepiej już po kolana. Tak dla pewności, że będzie to trudne zadanie do wykonania.
-To może po prostu ze mną jest coś nie tak. A do krzywdy i bólu się przyzwyczaiłam. - Nie wiedząc czemu im dłużej myślała o tamtej sytuacji twierdziła, że komplikuje sobie tym życie. I cholernie dobrze jej to szło.
-Jak dla mnie to wyglądało tak, że on specjalnie mnie ranił. - Mówiła to co sama widziała. A dostrzegła jedynie cierpienie i ból za każdym razem jak się do niego zbliżała. Domyślała się, że z tego nic nie wyniknie, a mimo tego brnęła w to dalej. Aż się doigrała za swoje.
-A wiesz...może pomoc mi się przyda. Bo sama tracę siłę i chęci by iść przez to wszystko sama. - Naprawdę myślała, że sobie z tym wszystkim sama poradzi, ale myliła się. Jak w wielu rzeczach, jedyny plus był taki, że uczyła się na własnych błędach.
-Sukces...To dla mnie rzecz nieosiągalna. W większości przypadkach. - Bo jak już wdepnąć w jakieś gówno to najlepiej już po kolana. Tak dla pewności, że będzie to trudne zadanie do wykonania.
- Esmeralda Moore
Re: Stary Dąb
Sob Lis 22, 2014 4:18 am
Zagadnienie specjalnego ranienia jest naprawdę bardzo rozległe, i człowiek musiał by zatracić już resztkę swojego człowieczeństwa. Nawet zwierzęta nie zabijają bo im się tak podoba.
-A może robi to co mu podpowiada serce. Czasami nasze działania nie są zależne od nas. Robimy coś wbrew sobie chcąc zadowolenia innych- Dziewczyna nie znała za bardzo sytuacji dlatego też mogła tylko gdybać.
-Wiesz nie można oceniać ludzi po tym, że robią coś specjalnie. Czasami trzeba postawić się na ich miejscu. Co jest tak naprawdę bardzo trudne i nie wiele osób jest w stanie to zrobić. - Przełożyła sobie włosy przez ramię i zamyśliła się nad czymś bardzo intensywnie.
-Nie ma z resztą co się dziwić...- Dodała po chwilce milczenia. -Ludzie oczekują od innych, że powiedzą wprost o co im chodzi, ale nie wszyscy są do tego zdolni. Wtedy ranią innych bo sami nie są w stanie poradzić sobie ze swoimi pragnieniami- Takie było jej zdanie na ten temat. Jeżeli ma się marzenia trzeba wziąć pod uwagę to, że nie wolno się od nich odwracać. Bo bez osoby zainteresowanej jakieś pragnienie nie ma prawa się spełnić.
-A może robi to co mu podpowiada serce. Czasami nasze działania nie są zależne od nas. Robimy coś wbrew sobie chcąc zadowolenia innych- Dziewczyna nie znała za bardzo sytuacji dlatego też mogła tylko gdybać.
-Wiesz nie można oceniać ludzi po tym, że robią coś specjalnie. Czasami trzeba postawić się na ich miejscu. Co jest tak naprawdę bardzo trudne i nie wiele osób jest w stanie to zrobić. - Przełożyła sobie włosy przez ramię i zamyśliła się nad czymś bardzo intensywnie.
-Nie ma z resztą co się dziwić...- Dodała po chwilce milczenia. -Ludzie oczekują od innych, że powiedzą wprost o co im chodzi, ale nie wszyscy są do tego zdolni. Wtedy ranią innych bo sami nie są w stanie poradzić sobie ze swoimi pragnieniami- Takie było jej zdanie na ten temat. Jeżeli ma się marzenia trzeba wziąć pod uwagę to, że nie wolno się od nich odwracać. Bo bez osoby zainteresowanej jakieś pragnienie nie ma prawa się spełnić.
- Elizabeth Cook
Re: Stary Dąb
Sob Lis 22, 2014 4:28 am
Nie widziała większego sensu w tym co robił chłopak. Wiedziała jak było mu ciężko choć w małym stopniu, rozumiała w jakiej sytuacji się znajdował, a mimo to... Zamiast pomóc chyba tylko mu przeszkodziła choć sama nie pojęcia w czym dokładnie.
-Ale ja wiem...Znaczy po części wiem o co mogło pójść. I dlaczego się tak zachował. Może dlatego, że mamy podobne problemy, a charaktery całkiem inne. - Martwiła się swoim charakterem, bo wiedziała, że łatwo ją zranić. Chciała to zmienić i to wielokrotnie. Ale jej się nie udało, niestety.
-No tak to miało by sens dlaczego ranił innych odsuwając ich od siebie. - Ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do dziewczyny. Ale nie wiedziała czy w danej chwili te informacje się do czegokolwiek przydadzą. Może kiedyś je wykorzysta...
-Ale ja wiem...Znaczy po części wiem o co mogło pójść. I dlaczego się tak zachował. Może dlatego, że mamy podobne problemy, a charaktery całkiem inne. - Martwiła się swoim charakterem, bo wiedziała, że łatwo ją zranić. Chciała to zmienić i to wielokrotnie. Ale jej się nie udało, niestety.
-No tak to miało by sens dlaczego ranił innych odsuwając ich od siebie. - Ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do dziewczyny. Ale nie wiedziała czy w danej chwili te informacje się do czegokolwiek przydadzą. Może kiedyś je wykorzysta...
- Esmeralda Moore
Re: Stary Dąb
Nie Lis 23, 2014 4:08 pm
-Podobne problemy głównie są przyczyną sprzeczek, ponieważ różnie na nie patrzycie. Z tego co mi powiedziała to mogę wywnioskować, że to jest bardzo dumna osoba. Nie oczekuj od niego, że przyzna ci się wprost co go boli. Po za tym faceci nie są zbyt skorzy do tego. Wszystko przez te czasy. Oczekuje się od nich, że mają być tymi silnymi samcami alfa, że mają być dobrym mężem i potem ojcem. Taki człowiek nie ma prawa pozwolić sobie na chwilę słabości.- Cyganka nie potrafiła tego zrozumieć w żaden sposób. Przecież co w tym złego, że facet się popłacze. To normalny ludzki odruch. A mężczyzn zaczęło się traktować prawie, że jak nie ludzi. No, ale co ona sama może zmienić... nic. Zostało jej więc zaakceptowanie takiej kolei rzeczy jaka zaistniała.
-Nie wydaje mi się abyś musiała się przejmować tym, że go straciłaś. Wróci... zobaczysz- Powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem. Nie mógł być aż taki zły, więc jeżeli się uspokoi i przemyśli wszystko na spokojnie, pewnie dojdzie do wniosku, że sam nie wiele jest w stanie zdziałać.
-Nie wydaje mi się abyś musiała się przejmować tym, że go straciłaś. Wróci... zobaczysz- Powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem. Nie mógł być aż taki zły, więc jeżeli się uspokoi i przemyśli wszystko na spokojnie, pewnie dojdzie do wniosku, że sam nie wiele jest w stanie zdziałać.
- Elizabeth Cook
Re: Stary Dąb
Nie Lis 23, 2014 4:20 pm
Słuchając dziewczyny westchnęła cicho i lekko pokiwała głową na boki. Może faktyczne i dziewczyna miała rację, powinna poczekać, odczekać na to wszystko i może nawet zrobić sobie krótką przerwę między nimi.
-No może tak, ale to oni przeważnie mówią wprost co im dolega,a ten nie...jak na złość. - Mruknęła cicho pod nosem, chyba i tak nie mogła nic z tym zrobić więc pozostało jej gdybanie co by sie stało gdyby...
-Może wróci może nie. - Wzruszyła lekko ramionami i kichnęła głośno zasłaniając sobie dłonią usta. Chyba będzie chora po tym jak siedziała na ziemi w Pustej sali. Po chwili poczuła mocny dreszcz na całym ciele czując, że zrobiło się jej wiele zimniej przez co skuliła się lekko jak kulka. Dopiero po chwili wyprostowała się, siedząc na kocu. Ten koc też przemókł, a przynajmniej z jej strony nie wiedziała jakim cudem. Westchnęła cicho, miała zarumienione policzki, ale to było u niej norma, pokręciła głową na boki czując już początek choroby na sobie.
-No może tak, ale to oni przeważnie mówią wprost co im dolega,a ten nie...jak na złość. - Mruknęła cicho pod nosem, chyba i tak nie mogła nic z tym zrobić więc pozostało jej gdybanie co by sie stało gdyby...
-Może wróci może nie. - Wzruszyła lekko ramionami i kichnęła głośno zasłaniając sobie dłonią usta. Chyba będzie chora po tym jak siedziała na ziemi w Pustej sali. Po chwili poczuła mocny dreszcz na całym ciele czując, że zrobiło się jej wiele zimniej przez co skuliła się lekko jak kulka. Dopiero po chwili wyprostowała się, siedząc na kocu. Ten koc też przemókł, a przynajmniej z jej strony nie wiedziała jakim cudem. Westchnęła cicho, miała zarumienione policzki, ale to było u niej norma, pokręciła głową na boki czując już początek choroby na sobie.
- Esmeralda Moore
Re: Stary Dąb
Nie Lis 23, 2014 4:30 pm
-Może nie potrafi. Mogło być tak, że nie raz komuś o tym mówił, ale nic się nie zmieniło. Dlatego uznał, że dla niego po prostu nie ma już ratunku.- Mruknęła wyraźnie zaciekawiona tym tematem. Pierwszy raz miała do czynienia z takim przypadkiem.
-Wiesz... tak naprawdę jest bardzo łatwy do rozszyfrowania. Tylko pytanie... ile prawdy a ile kłamstwa w tym wszystkim co mówi. To może być najbardziej mylące- Powiedziała z delikatnym uśmiechem.
-Chora będziesz...- Powiedziała to z takim spokojem jak by to było coś najnormalniejszego w świecie. i wcale nie należało by się tym przejmować.
-Jak chcesz sprawdzić czy on naprawdę ma ciebie gdzieś wykorzystaj to, że będziesz chora. Udaj, że mdlejesz, albo coś w tym stylu. I słuchaj jego reakcji. Słowa, to tylko słowa. Nie można im ufać. Czyny są najważniejsze i to po nich możesz ocenić kim jesteś dla drugiej osoby- Można mówić, że się kogoś nienawidzi, i że się chce aby jakaś osoba odeszła, ale w głębi serca po prostu człowiek wtedy umierał... w ciszy i samotności.
-Wiesz... tak naprawdę jest bardzo łatwy do rozszyfrowania. Tylko pytanie... ile prawdy a ile kłamstwa w tym wszystkim co mówi. To może być najbardziej mylące- Powiedziała z delikatnym uśmiechem.
-Chora będziesz...- Powiedziała to z takim spokojem jak by to było coś najnormalniejszego w świecie. i wcale nie należało by się tym przejmować.
-Jak chcesz sprawdzić czy on naprawdę ma ciebie gdzieś wykorzystaj to, że będziesz chora. Udaj, że mdlejesz, albo coś w tym stylu. I słuchaj jego reakcji. Słowa, to tylko słowa. Nie można im ufać. Czyny są najważniejsze i to po nich możesz ocenić kim jesteś dla drugiej osoby- Można mówić, że się kogoś nienawidzi, i że się chce aby jakaś osoba odeszła, ale w głębi serca po prostu człowiek wtedy umierał... w ciszy i samotności.
- Elizabeth Cook
Re: Stary Dąb
Nie Lis 23, 2014 4:43 pm
-Tak masz rację, ostatnio mi się wydawało, że nie ważne co mi powie, to nie ma dla niego ratunku.. - Odpowiedziała ze spokojem, zauważyła to ostatnio jak się z nim kłóciła w sali. Może dlatego raniąc ją próbuje ją chronić, w taki, a nie inny sposób. Teraz to dla niej nabierało powoli sensu.
-Tak wiem, że będę. Ostatnio za dużo siedzę na zimnej podłodze przy takich mrozach. Mój błąd. - Nawet nie liczyła ile razy siedziała na podłodze, po trzecim czy czwartym przestała liczyć. Uśmiechnęła się kącikiem ust choć niepewno.
-Kiepska ze mnie aktora, ale to całkiem dobry pomysł, myślę, że to wykorzystam. - Faktycznie może to był dobry pomysł, a że z reguły choroba u niej szybko się rozwija na pewno to wykorzysta. Choć musiało by to być kilka godzin różnicy między spotkaniem z Esme, a Kyo. Boże im dłużej myślała tym bardziej myślała jak to wykorzystać. Albo było coś z nią nie tak, albo choroba u niej zwyciężała.
-Wiesz wolę wrócić do środka, idziesz ze mną? - Spytała kiedy wstała z koca z lekko drżącymi kolanami z zimna. Miała nadzieję, że ogrzeje się przy kominku z ciepłą herbatą w ręce, by jej stan nie pogorszył się.
-Tak wiem, że będę. Ostatnio za dużo siedzę na zimnej podłodze przy takich mrozach. Mój błąd. - Nawet nie liczyła ile razy siedziała na podłodze, po trzecim czy czwartym przestała liczyć. Uśmiechnęła się kącikiem ust choć niepewno.
-Kiepska ze mnie aktora, ale to całkiem dobry pomysł, myślę, że to wykorzystam. - Faktycznie może to był dobry pomysł, a że z reguły choroba u niej szybko się rozwija na pewno to wykorzysta. Choć musiało by to być kilka godzin różnicy między spotkaniem z Esme, a Kyo. Boże im dłużej myślała tym bardziej myślała jak to wykorzystać. Albo było coś z nią nie tak, albo choroba u niej zwyciężała.
-Wiesz wolę wrócić do środka, idziesz ze mną? - Spytała kiedy wstała z koca z lekko drżącymi kolanami z zimna. Miała nadzieję, że ogrzeje się przy kominku z ciepłą herbatą w ręce, by jej stan nie pogorszył się.
- Esmeralda Moore
Re: Stary Dąb
Nie Lis 23, 2014 5:18 pm
-Kobieta jest aktorką od urodzenia. Nie musi się tego uczyć, ona po prostu już tak ma- Uśmiechnęła się delikatnie i wstała z koca. Podała rękę dziewczynie aby ją podnieść z ziemi.
-Faceci są naprawdę prości do podejścia. Ale oni oczywiście myślą, że jest inaczej- Uśmiechnęła się delikatnie i złożyła koc który zaraz wylądował w jej torbie.
-W sumie przejdę się do szkoły. I tak miałam już tam wracać- Powiedziała z uśmiechem i zarzuciła torbę na ramię. Poczekała aż dziewczyna do niej dojdzie i zaczęły iść spokojnie powoli przed siebie w kierunku zamku. Cyganka od czasu do czasu nuciła coś zadowolona. Wydawało się, że Esme chyba nigdy nie miała złych dni, bo w końcu miała rozwiązanie chyba tak naprawdę na każdą sytuację.
z/tx2
-Faceci są naprawdę prości do podejścia. Ale oni oczywiście myślą, że jest inaczej- Uśmiechnęła się delikatnie i złożyła koc który zaraz wylądował w jej torbie.
-W sumie przejdę się do szkoły. I tak miałam już tam wracać- Powiedziała z uśmiechem i zarzuciła torbę na ramię. Poczekała aż dziewczyna do niej dojdzie i zaczęły iść spokojnie powoli przed siebie w kierunku zamku. Cyganka od czasu do czasu nuciła coś zadowolona. Wydawało się, że Esme chyba nigdy nie miała złych dni, bo w końcu miała rozwiązanie chyba tak naprawdę na każdą sytuację.
z/tx2
- Alchemy Fleagle
Re: Stary Dąb
Wto Sty 27, 2015 1:47 pm
Ostatnio jej głównym zajęciem naprawdę stało się szwendanie po błoniach i siedzenie gdzieś w cieniu. I o dziwo nie chodziło jej wcale o świeże powietrze, czy piękne widoki. Ona, niczym rasowy stalker, obserwowała wszystkich naokoło. Ba, jeżeli ktoś ją zaciekawił, to potrafiła podążać za tą osobą przez kilka godzin, dopóki się nie znudzi. Dodatkowo zawsze miała ze sobą ten szkicownik, w którym większość z tych ludzi rysowała. Problem był w tym, że Al nie widziała w tym nic dziwnego. Przecież ich tym nie krzywdzi, prawda? Podobno. Dzisiaj jednak postanowiła zostawić swoje ofiary swoich prawie (bo tylko połowicznych) przyjaciół i w spokoju poszkicować. Co prawda było bardzo, bardzo, BARDZO zimno, ale czego się nie robi, dla sztuki? Polana była spokojna, a Al ceniła sobie takie miejsca. W tym ogromnym zamku chwila ciszy i osamotnienia była często wręcz niemożliwa. Nawet jeżeli nie wyglądała na taką osobę, to jednak nie lubiła tłumów. Jasne, dużo ludzi do oglądania, ale hałas potrafił być dobijający. Usiadła pod drzewem, opierając o nie plecy i kładąc na kolanach blok. Z kieszeni wyjęła szczelnie owinięty w chusteczkę węgiel. No co? Przecież, gdyby nosiła go ot tak w kieszeni, to musiałaby już prać całą szatę! Tak, to tylko chusteczka cierpi krwawi i błaga o pomoc. Ludzi tu za dużo nie było, może tylko jakaś sylwetka w oddali spiesząca w nieznaną jej stronę. Cóż, będzie musiała się obejść bez żywych modeli i znów narysować kota biegającego za motylami. Bo to nie tak, że miała ich już ponad 17 w tym szkicowniku, nie. Wspomnianą wcześniej chusteczkę położyła sobie na głowie, żeby o niej nie zapomnieć i rysowała. Miała teraz dużo czasu, trzeba z niego korzystać!
- Lucas Lancaster
Re: Stary Dąb
Sob Sty 31, 2015 5:02 pm
- Marx ty tępa szczało! Czy ciebie kompletnie pogrzało? - Lancaster nie wybuchał. Lancaster był oazą spokoju, moralności i dobrych obyczajów. Przepuszczał damy w drzwiach, nie mlaskał i słuchał pani. Wszystkie starsze kobiety mówiły, że z niego przystojny gentleman i bardzo chętnie trzymały go pod ramię. Ale cholera jasna jak sowa wciera ci w twarz martwą mysz to każdemu mogą puścić nerwy. - Odejdź, zakało mego rodu. - mruknął, odganiając wielkiego, nachalnego ptaka, najwyraźniej zadowolonego ze swoich wyczynów. Czy zwierzęta mogą być złośliwe? Lucasowi wydawało się, że widzi takie dwa wredne płomyki w czarnych ślepiach pierzastego oprawcy, a ten zadowolony 'huhu' jak odlatywał rozwiał jego wątpliwości. Jego sowa była wredna jak facet od Astronomii.
Chciał miło spędzić czas tresując swojego Karola, może mógłby udawać że to sokół. Każdemu przyda się przerwa w nauce, głowa Lancastera puchła od nawału zaklęć i formuł, nadgarstek również mu opuchł, po tym jak udostępnił go do eksperymentów aspirującej magomedyczce. Miał szczerą nadzieję, że nigdy jej nie dopuszczą do praktykowania tego świętego zawodu. Uważał magomedycynę za świętość, każdą zniewagę tej dziedziny traktował bardzo osobiście. W każdym razie, gdy plan tresury odszedł w niepamięć, postanowił pobiec kawałek. Zima zimą a bojlerka to nikt nie chce oglądać. W seksownych dresach puścił się szybkim truchtem wzdłuż granicy lasu, zagłębiając się w swoich myślach. Pusto, cicho, idealnie. W pewnym momencie zauważył siedzące pod drzewem stworzenie. Pokręcił głową. Te artysty to chyba chore są, żeby w taki mróz odmrażać sobie dupsko na mrozie tylko po to, żeby zrobić kilka kresek.
- Nie za zimno? - rzucił jednak z uśmiechem, przebiegając. Sam był rozgrzany po kilkunastominutowym biegu a o kobiety dbać trzeba. Tak go uczono na północy.
Chciał miło spędzić czas tresując swojego Karola, może mógłby udawać że to sokół. Każdemu przyda się przerwa w nauce, głowa Lancastera puchła od nawału zaklęć i formuł, nadgarstek również mu opuchł, po tym jak udostępnił go do eksperymentów aspirującej magomedyczce. Miał szczerą nadzieję, że nigdy jej nie dopuszczą do praktykowania tego świętego zawodu. Uważał magomedycynę za świętość, każdą zniewagę tej dziedziny traktował bardzo osobiście. W każdym razie, gdy plan tresury odszedł w niepamięć, postanowił pobiec kawałek. Zima zimą a bojlerka to nikt nie chce oglądać. W seksownych dresach puścił się szybkim truchtem wzdłuż granicy lasu, zagłębiając się w swoich myślach. Pusto, cicho, idealnie. W pewnym momencie zauważył siedzące pod drzewem stworzenie. Pokręcił głową. Te artysty to chyba chore są, żeby w taki mróz odmrażać sobie dupsko na mrozie tylko po to, żeby zrobić kilka kresek.
- Nie za zimno? - rzucił jednak z uśmiechem, przebiegając. Sam był rozgrzany po kilkunastominutowym biegu a o kobiety dbać trzeba. Tak go uczono na północy.
- Alchemy Fleagle
Re: Stary Dąb
Sob Sty 31, 2015 5:35 pm
W tym czasie miała już w szkicowniku całą polanę i dorysowywała właśnie siedemnastego motyla. No co? Można mieć przecież marzenia! Jej nos zrobił się lekko różowy od mrozu, a dłonie wyglądały jeszcze gorzej, niż przedtem. A trzeba wspomnieć, że wcześniej były zaczerwienione i wyraźnie odmrożone, jakby długo trzymała je w śniegu, ale po co wracać? a idź, zostań bałwanem!. Nie była tym zdziwiona, nawet latem tak było. Może to jakaś alergia...? No cóż, teraz to nie ważne. Chyba. I tak w końcu nic z tym nie zrobi, bo po co? Przyzwyczaiła się już i nie miało to dla niej większego znaczenia, czy są odmrożone, czy nie. Najważniejsze, żeby mogła rysować. Kiedy usłyszała w pobliżu kroki, uniosła minimalnie głowę znad bloku, co spowodowało osunięcie się chusteczki, którą wcześniej położyła sobie na głowie, na oczy. Zaśmiała się z samej siebie, przykładając dłoń do ust. Odsunęła nią materiał sprzed oczu i spojrzała na kolejną ofiarę nieznajomego. Przyjrzała mu się uważnie, myśląc nad tym, czy dodać go do rysunku. Po chwili wzruszyła ramionami. Nie, był zbyt pewny siebie, głupio by wyglądał z motylami bo to nie tak, że według niej już i tak głupio wyglądał. Patrzyła jeszcze na niego przez chwilę, po czym pokiwała głową.
- Trochę bardzo. Lepsze to jednak od szwendania się po korytarzach zamku i siedzenia z głośnym dormitorium. Zimno, ale spokojne. - uśmiechnęła się lekko i przekrzywiła głowę na bok, jak to miała w zwyczaju.
- Poza tym, mogłabym się zapytać o to samo, czego nie robię. Może głównie dlatego, że to oczywiste? Nie wiem...-nie, wcale nie pytasz. skrzywiła się lekko, patrząc na ziemię. Ściągnęła z głowy chusteczkę i położyła ją na szkicowniku. Na tejże chusteczce położyła węgiel. Nie może go przecież trzymać wieczność!
- Trochę bardzo. Lepsze to jednak od szwendania się po korytarzach zamku i siedzenia z głośnym dormitorium. Zimno, ale spokojne. - uśmiechnęła się lekko i przekrzywiła głowę na bok, jak to miała w zwyczaju.
- Poza tym, mogłabym się zapytać o to samo, czego nie robię. Może głównie dlatego, że to oczywiste? Nie wiem...-
- Lucas Lancaster
Re: Stary Dąb
Sob Sty 31, 2015 5:52 pm
Aż się zatrzymał. Spodziewał się uroczego chichotu albo czegoś w rodzaju 'Tak, troszkę mi zimno.', jakie wydałabym większość niewiast w sąsiedztwie. Uniósł brew, przetwarzając informację. Zabawne jak zboczenie z utartych schematów powoduje pewien lekki dyskomfort psychiczny. Mógł wzruszyć ramionami i pobiec dalej. Mógł również zrobić kilka przysiadów albo udawać kruka, ale wybrał inną ścieżkę.
- Co kto lubi. - rzucił, nie to bowiem przyciągnęło jego uwagę - Nie ma potrzeby bycia opryskliwym na każdym kroku, młoda damo. Gdy ktoś oferuje uśmiech i miłe słowo, wypada je przyjąć. - położył ręce na biodrach, ledwo zauważalnie mrużąc oczy - Rozumiem, że pewne podstawowe schematy interakcji towarzyskich mogły umknąć twojej uwadze, jednak nauka funkcjonowania w społeczeństwie jest wysoce przydatną umiejętnością. Polecam. - nie był świadom śmiesznego wręcz kontrastu jego słów z wyglądem kloszarda. Z lekkim zażenowaniem obserwował chusteczkę na głowie różowowłosej. Niedojrzała lub artystka w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewał się jakiegokolwiek efektu swojej tyrady, może chciał po prostu wyładować trochę stresu. Poza tym był przewrażliwiony na punkcie kultury i savoir vivre i jak słusznie dziewczę zauważyło nie umieszczając go na swoim rysunku, wysokie poczucie własnej wartości. Założył ręce na piersi, wyczuwając pod materiałem dobrze mu znany kształt różdżki. Uspokajało go to.
- Co kto lubi. - rzucił, nie to bowiem przyciągnęło jego uwagę - Nie ma potrzeby bycia opryskliwym na każdym kroku, młoda damo. Gdy ktoś oferuje uśmiech i miłe słowo, wypada je przyjąć. - położył ręce na biodrach, ledwo zauważalnie mrużąc oczy - Rozumiem, że pewne podstawowe schematy interakcji towarzyskich mogły umknąć twojej uwadze, jednak nauka funkcjonowania w społeczeństwie jest wysoce przydatną umiejętnością. Polecam. - nie był świadom śmiesznego wręcz kontrastu jego słów z wyglądem kloszarda. Z lekkim zażenowaniem obserwował chusteczkę na głowie różowowłosej. Niedojrzała lub artystka w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewał się jakiegokolwiek efektu swojej tyrady, może chciał po prostu wyładować trochę stresu. Poza tym był przewrażliwiony na punkcie kultury i savoir vivre i jak słusznie dziewczę zauważyło nie umieszczając go na swoim rysunku, wysokie poczucie własnej wartości. Założył ręce na piersi, wyczuwając pod materiałem dobrze mu znany kształt różdżki. Uspokajało go to.
- Alchemy Fleagle
Re: Stary Dąb
Wto Lut 10, 2015 5:47 pm
Uroczy chichot Al wywołany przez kogoś, kto przypomina zachowaniem całą jej rodzinę razem wziętą? Co jeszcze, miała się okazać dobrą wróżką z Narnii? Uniosła jedną brew, wyraźnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Zaczęła nieświadomie bawić się końcem rękawa puchatego swetra, który aktualnie miała na sobie. Ludzie tacy jak on byli dla niej nierozwiązywalną zagadką. Nie mogła pojąć, w jaki sposób potrafią trzymać się swoich manier, a jednocześnie być tacy chamscy. To oczywiste, że czasem bywała opryskliwa (świadomie, czy też nie), ale nie oznaczało to, że trzeba od razu ją obrażać. Chociaż szczerze mówiąc, to powinna być już do tego od dawna przyzwyczajona.
- Nie do końca rozumiem. Przeto też się uśmiechnęłam i nie obraziłam cię tak jak ty mnie. Nie wiem, może pańska rodzina stosowała inne metody wychowawcze, ale u mnie w domu twoja wypowiedź byłaby uważana za rozpoczęcie wojny domowej.
Wzruszyła ramionami i znów się do niego lekko uśmiechnęła. Chamski czy nie, ale uśmiech się należy każdemu. Podobno.
- Ja również polecam, ponieważ z każdym kolejnym zdaniem wydaje mi się pan coraz bardziej pewny siebie i nie do życia.
Założyła za ucho kosmyk włosów, który cały czas spadał jej na nos.
- Nie do końca rozumiem. Przeto też się uśmiechnęłam i nie obraziłam cię tak jak ty mnie. Nie wiem, może pańska rodzina stosowała inne metody wychowawcze, ale u mnie w domu twoja wypowiedź byłaby uważana za rozpoczęcie wojny domowej.
Wzruszyła ramionami i znów się do niego lekko uśmiechnęła. Chamski czy nie, ale uśmiech się należy każdemu. Podobno.
- Ja również polecam, ponieważ z każdym kolejnym zdaniem wydaje mi się pan coraz bardziej pewny siebie i nie do życia.
Założyła za ucho kosmyk włosów, który cały czas spadał jej na nos.
- Alchemy Fleagle
Re: Stary Dąb
Sro Lut 18, 2015 7:49 pm
Jakowoż nie wiedziała, czy dalsza rozmowa z tymże delikwentem będzie miała większy sens, postanowiła odlecieć stamtąd. Jak najprędzej. I jak najdalej. Oznaczało to także niedokończenie rysunku. No cóż, mówi się trudno. Jeżeli znajdzie potem trochę czasu, to tu wróci. Może. Dlatego właśnie zebrała prędko swoje manatki. Zawinęła węgiel w chusteczkę i schowała go do kieszeni, a blok wpakowała pod pachę. Wstała z ziemi i otrzepała szatę. Spojrzała na Lucasa.
- A teraz jakowoż powiedziałam już wcześniej, jest mi bardzo zimno, muszę przeprosić.
Po tych słowach szybkimi dość niezgrabnym krokiem ruszyła w stronę zamku. I ot tak, poszła. Nie ma jej.
[z/t]
- A teraz jakowoż powiedziałam już wcześniej, jest mi bardzo zimno, muszę przeprosić.
Po tych słowach szybkim
[z/t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach