- Rose Madder
Re: Klasa Eliksirów
Nie Mar 16, 2014 9:00 pm
Siedziała w spokoju i uważnie słuchała mężczyzny. Od zawsze wolała wysłuchiwać innych, niż rozwodzić się nad własną dolą. Ciężko było jej opowiadać o rodzinie, bo sprawiało jej to w pewien sposób ból, który łamał jej głos i nie pozwalał wydobyć dźwięku z gardła. W takich chwilach nie trzeba zbyt wiele mówić. Słowa wydają się zbędne i przeszkadzają. Najlepszym pocieszeniem jest miły gest, który wydawał się jej nie na miejscu, ale mimo tego, wykonała go. Przysunęła się do nauczyciela i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Musiał pan przeżyć piekło. - powiedziała, naprawdę mu współczując, po chwili uświadamiając sobie, że dotykanie go jest nie na miejscu, więc szybko zdjęła dłoń. - Przepraszam... - wymamrotała skrępowana.
Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak można żyć ze świadomością, że jest się samym na tym świecie i nie ma się oparcia w nikim bliskim. Musiało być mu ciężko, a mimo to właśnie siedział tu z nią i opowiadał krukonce o swoim losie. Jak widać, nie zrobił niczego głupiego. Rose zawstydziła się swoich myśli i jednocześnie zezłościła się na swoją słabość emocjonalną.
Idiotka...
Chyba się otrząsnęła, bo wstała z krzesła i podeszła do zlewu, który znajdował się na końcu sali. Wyjęła słoiczek z torby i wylała jego zawartość. To najrozsądniejsze co mogła zrobić. Miała nadzieję, że Liadon Ichimaru nie podzieli się z nikim tym, co tu zobaczył. Jeszcze wysłali by ją do jakiegoś psychiatry, albo bóg wie kogo.
Wróciła na swoje miejsce i zasygnalizowała, że chętnie wysłucha dalszego ciągu.
- Musiał pan przeżyć piekło. - powiedziała, naprawdę mu współczując, po chwili uświadamiając sobie, że dotykanie go jest nie na miejscu, więc szybko zdjęła dłoń. - Przepraszam... - wymamrotała skrępowana.
Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak można żyć ze świadomością, że jest się samym na tym świecie i nie ma się oparcia w nikim bliskim. Musiało być mu ciężko, a mimo to właśnie siedział tu z nią i opowiadał krukonce o swoim losie. Jak widać, nie zrobił niczego głupiego. Rose zawstydziła się swoich myśli i jednocześnie zezłościła się na swoją słabość emocjonalną.
Idiotka...
Chyba się otrząsnęła, bo wstała z krzesła i podeszła do zlewu, który znajdował się na końcu sali. Wyjęła słoiczek z torby i wylała jego zawartość. To najrozsądniejsze co mogła zrobić. Miała nadzieję, że Liadon Ichimaru nie podzieli się z nikim tym, co tu zobaczył. Jeszcze wysłali by ją do jakiegoś psychiatry, albo bóg wie kogo.
Wróciła na swoje miejsce i zasygnalizowała, że chętnie wysłucha dalszego ciągu.
- Liadon Ichimaru
Re: Klasa Eliksirów
Nie Mar 16, 2014 9:34 pm
Zapatrzył się chwilę w przestrzeń. Wspomnienia te były dość odległe i już dawno stłumił ich ból. Od lat twierdził usilnie, że bycie wilkołakiem było czymś czego nie żałował. Dało mu tożsamość, wyróżniło i sprawiło że jest tym kim jest. Teraz nie zmieniłby tego. Mimo to poczucie braku rodziny wciąż mu towarzyszyło. Do tego stopnia, że nie był już pewien dokładnej daty swych urodzin. W końcu nikt ich nie świętował. Drgnął gdy dziewczyna położyła dłoń na jego ramieniu i uśmiechnął się lekko.
-O, nie. To jest ta szczęśliwsza cześć mej młodości.- Powiedział. Zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji. Gdy ludzie dowiadywali się, że jest Wilkołakiem czmychali dość szybko. Łatwo więc było rozpoznać, że Krukonka nie jest czystej krwi. No i przynajmniej jedna rzecz ich łączyła. Podążył wzrokiem za dziewczyną, która wstała i wylała zawartość słoika. Kto by pomyślał, że zostanie tak dobrym pedagogiem.
-Sierociniec... Nie był najprzyjemniejszym miejscem... Gdy nie umarłem od pogryzienia, Ministerstwo musiało coś ze mną zrobić. Zmodyfikowano mi pamięć i umieszczono w przytułku. Stwierdzono, że nie zostałem zarażony. Jednak się mylili... No i przemieniłem się w sierocińcu...
Westchnął. Celowo nic nie mówił o ofiarach. Właściwie nie wiedział czy ktoś zginął, jednak to często dręczyło go w snach.
-Ministerstwo zatuszowało sprawę, skasowali pamięć mi i mugolom. No i od tego czasu raz w miesiącu przyjeżdżał ktoś by zabrać mnie na wycieczkę.
Uśmiechnął się krzywo. Gdy był dzieckiem wokół niego działo się mnóstwo dziwnych rzeczy. Dokładając do tego te wycieczki stał się jednym z najbardziej znienawidzonych dzieci w sierocińcu. Ale nie to było najgorsze.
-By utrzymać wszystko w tajemnicy, po każdej przemianie modyfikowano mi pamięć. Co miesiąc przez lata. Dlatego też nie pamięta zbyt dużo z tego okresu. Za wiele czarnych plam i dziur w pamięci. Wyobraź sobie, że znikały całe tygodnie z mojego życia. Czasem nie poznawałem znajomych z pokoju. Aż do czasu...- Westchnął głębiej.- Coś się zmieniło a zaklęcia działające na mój umysł przestały działać.
Popukał się w głowę srebrną dłoniom.
-Jakoś poskładałem się do kupy. Przestano trzymać mnie w nieświadomości i po jakimś czasie dostałem list z Hogwartu. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie pamiętam prawie nic z ostatnich kilku lat życia.
Odetchnął głębiej i wziął łyk herbaty. Przyjrzał się dziewczynie uważnie. Miał nadzieję, że to całe wylanie trucizny nie było na pokaz.
-Przynudzam, co?
-O, nie. To jest ta szczęśliwsza cześć mej młodości.- Powiedział. Zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji. Gdy ludzie dowiadywali się, że jest Wilkołakiem czmychali dość szybko. Łatwo więc było rozpoznać, że Krukonka nie jest czystej krwi. No i przynajmniej jedna rzecz ich łączyła. Podążył wzrokiem za dziewczyną, która wstała i wylała zawartość słoika. Kto by pomyślał, że zostanie tak dobrym pedagogiem.
-Sierociniec... Nie był najprzyjemniejszym miejscem... Gdy nie umarłem od pogryzienia, Ministerstwo musiało coś ze mną zrobić. Zmodyfikowano mi pamięć i umieszczono w przytułku. Stwierdzono, że nie zostałem zarażony. Jednak się mylili... No i przemieniłem się w sierocińcu...
Westchnął. Celowo nic nie mówił o ofiarach. Właściwie nie wiedział czy ktoś zginął, jednak to często dręczyło go w snach.
-Ministerstwo zatuszowało sprawę, skasowali pamięć mi i mugolom. No i od tego czasu raz w miesiącu przyjeżdżał ktoś by zabrać mnie na wycieczkę.
Uśmiechnął się krzywo. Gdy był dzieckiem wokół niego działo się mnóstwo dziwnych rzeczy. Dokładając do tego te wycieczki stał się jednym z najbardziej znienawidzonych dzieci w sierocińcu. Ale nie to było najgorsze.
-By utrzymać wszystko w tajemnicy, po każdej przemianie modyfikowano mi pamięć. Co miesiąc przez lata. Dlatego też nie pamięta zbyt dużo z tego okresu. Za wiele czarnych plam i dziur w pamięci. Wyobraź sobie, że znikały całe tygodnie z mojego życia. Czasem nie poznawałem znajomych z pokoju. Aż do czasu...- Westchnął głębiej.- Coś się zmieniło a zaklęcia działające na mój umysł przestały działać.
Popukał się w głowę srebrną dłoniom.
-Jakoś poskładałem się do kupy. Przestano trzymać mnie w nieświadomości i po jakimś czasie dostałem list z Hogwartu. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie pamiętam prawie nic z ostatnich kilku lat życia.
Odetchnął głębiej i wziął łyk herbaty. Przyjrzał się dziewczynie uważnie. Miał nadzieję, że to całe wylanie trucizny nie było na pokaz.
-Przynudzam, co?
- Rose Madder
Re: Klasa Eliksirów
Pon Mar 17, 2014 9:00 pm
Masz rację! Wystraszyłaby się go, ale gdyby ujrzała go jako wilkołaka. Ale teraz, w chwili obecnej, nie siedział przed nią owłosiony wilk, a jedynie dobrze zbudowany mężczyzna, który z pewnością przykuwał wzrok nie jednej kobiety. Spojrzenie Rose też wędrowało po całym jego ciele, ale nie wolno jej zapomnieć, że to wciąż nauczyciel. W chwili gdy sobie to uświadomiła jej twarz przybrał rumiany kolor, dziewczyna ma tendencję do czerwienienia się. Niektórzy twierdzą, że to urocze, ale czy faktycznie tak jest...?
Słuchała, próbując sobie wyobrazić jak się żyje z wilkołactwem. Czy pamięta co się działo podczas przemiany? Co robił w nocy? Czym się żywił? A może... może kogoś zjadł albo zabił? Ta ostatnia myśl poruszyła nią i nieznacznie drgnęła. Sama sobie napędza strachu, zupełnie niepotrzebnie. Gdyby był niebezpieczny, to nie zostałby zatrudniony w szkole... prawda?
Rose już nie była niczego pewna, ale nie chciała go urazić. Poczuła falę empatii i zaczęła sobie wyobrażać, co by zrobiła na jego miejscu. Zapewne to, co chciała uczynić z własnym życiem. Nie uszanowałaby go, choć jest najwartościowszym darem, jaki człowiek może otrzymać.
- W żadnym stopniu nie nudzi mnie pańska historia. Wręcz przeciwnie! Daje dużo do myślenia... - zawiesiła się na chwile. - Mogę o coś spytać? Nie boi się pan, że rozgadam naokoło, że mamy w szkole wilkołaka? - kredyt zaufania, jaki jej udzielił, naprawdę ją szokował i w dalszym ciągu nie mogła w niego uwierzyć. Może po prostu sprzedał jej bajkę, by poddać Krukonkę próbie?
Słuchała, próbując sobie wyobrazić jak się żyje z wilkołactwem. Czy pamięta co się działo podczas przemiany? Co robił w nocy? Czym się żywił? A może... może kogoś zjadł albo zabił? Ta ostatnia myśl poruszyła nią i nieznacznie drgnęła. Sama sobie napędza strachu, zupełnie niepotrzebnie. Gdyby był niebezpieczny, to nie zostałby zatrudniony w szkole... prawda?
Rose już nie była niczego pewna, ale nie chciała go urazić. Poczuła falę empatii i zaczęła sobie wyobrażać, co by zrobiła na jego miejscu. Zapewne to, co chciała uczynić z własnym życiem. Nie uszanowałaby go, choć jest najwartościowszym darem, jaki człowiek może otrzymać.
- W żadnym stopniu nie nudzi mnie pańska historia. Wręcz przeciwnie! Daje dużo do myślenia... - zawiesiła się na chwile. - Mogę o coś spytać? Nie boi się pan, że rozgadam naokoło, że mamy w szkole wilkołaka? - kredyt zaufania, jaki jej udzielił, naprawdę ją szokował i w dalszym ciągu nie mogła w niego uwierzyć. Może po prostu sprzedał jej bajkę, by poddać Krukonkę próbie?
- Liadon Ichimaru
Re: Klasa Eliksirów
Pon Mar 17, 2014 9:43 pm
Pytanie czy Liadon był niebezpieczny było dość niefortunne. Sam dziwił się, że Dumbledore pozwala mu przebywać w szkole, ba nawet zam zaproponował mu stanowisko. Z drugiej strony dyrektor był znany ze swego dziwnego podejścia. Mimo to brak było słów, które wyraziły by jego wdzięczność dla wielkiego czarodzieja, który pozwolił mu wrócić do Hogwartu. Gdy dziewczyna drgnęła uśmiechnął się lekko. Był przyzwyczajony do okazywanego mu wszędzie obrzydzenia. Wśród wilkołaków uchodził za obcego, zarażonego. Pośród czarodziejów za oczywistego potwora.
-Spokojnie, nie gryzę...- Powiedział porywając ze stołu rękawiczkę i zakładając ją sobie na rękę. Nie chciał by dziewczyna się zaczęła go bać, a nie bez powodu skrzętnie zakrywał swe ciało. Na pytanie dziewczyny zamilkł zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Wiesz... Po prostu myślę, aa nawet jestem pewien, że twoje życie jest dużo lepsze od mojego. Przypomnienie Ci o tym jest bardzo ważne. A gdybyś to rozgadała...-Zawahał się lekko zastanawiając nad konsekwencjami. Z pewnością stracił by pracę. Ale Dumbledore być może by coś wymyślił.- Miał bym masę kłopotów, ale...- Uśmiechnął się szelmowsko.- Oznaczało by to, że znowu Ci zależy na życiu.
Powiedział tak jakby oznaczało to jednoznaczną wygraną. Ten stary pryk dobrze wiedział co robi sprowadzając go do zamku. Zaczynał tutaj odżywać. Przyjrzał się uważnie dziewczynie, która wydawało się, że powątpiewa w tą całą historię.
-Zapewne tylko przemieniając się mogę zapewnić Cię o tym że to wszystko prawda...- Zamyślił się spoglądając ponad głową dziewczyny w kierunku szafki z gotowymi eliksirami.
-No i chyba już zrezygnowałaś z... ee... dekapitacji własnej osoby....- Powiedział uśmiechając się, ale jego oczy miały dość srogi wyraz twarzy. Jakby chciał przypomnieć, że nie może nawet o tym myśleć.- Więc... No chyba, że chcesz zostać i zobaczyć czy wywar zadziała.
Dokończył ni z tego ni z owego. Można było jednak się domyśleć, że ma na myśli jakieś przypadłości związane z Wilkołactwem. A może po prostu chciał się upewnić, że dziewczyna nie ma już niczego głupiego w głowie. Wstał kierując się w stronę jednej z szafek.
-Spokojnie, nie gryzę...- Powiedział porywając ze stołu rękawiczkę i zakładając ją sobie na rękę. Nie chciał by dziewczyna się zaczęła go bać, a nie bez powodu skrzętnie zakrywał swe ciało. Na pytanie dziewczyny zamilkł zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Wiesz... Po prostu myślę, aa nawet jestem pewien, że twoje życie jest dużo lepsze od mojego. Przypomnienie Ci o tym jest bardzo ważne. A gdybyś to rozgadała...-Zawahał się lekko zastanawiając nad konsekwencjami. Z pewnością stracił by pracę. Ale Dumbledore być może by coś wymyślił.- Miał bym masę kłopotów, ale...- Uśmiechnął się szelmowsko.- Oznaczało by to, że znowu Ci zależy na życiu.
Powiedział tak jakby oznaczało to jednoznaczną wygraną. Ten stary pryk dobrze wiedział co robi sprowadzając go do zamku. Zaczynał tutaj odżywać. Przyjrzał się uważnie dziewczynie, która wydawało się, że powątpiewa w tą całą historię.
-Zapewne tylko przemieniając się mogę zapewnić Cię o tym że to wszystko prawda...- Zamyślił się spoglądając ponad głową dziewczyny w kierunku szafki z gotowymi eliksirami.
-No i chyba już zrezygnowałaś z... ee... dekapitacji własnej osoby....- Powiedział uśmiechając się, ale jego oczy miały dość srogi wyraz twarzy. Jakby chciał przypomnieć, że nie może nawet o tym myśleć.- Więc... No chyba, że chcesz zostać i zobaczyć czy wywar zadziała.
Dokończył ni z tego ni z owego. Można było jednak się domyśleć, że ma na myśli jakieś przypadłości związane z Wilkołactwem. A może po prostu chciał się upewnić, że dziewczyna nie ma już niczego głupiego w głowie. Wstał kierując się w stronę jednej z szafek.
- Rose Madder
Re: Klasa Eliksirów
Wto Mar 18, 2014 5:31 pm
Przez chwilę postrzegała go jako typowego belfra, który zawsze musi mieć rację. Grono pedagogiczne uwielbia podkreślać swoją wyższość i rację, co niezwykle irytuje Rose. Jednakże, nie to jest najważniejsze. Istotne jest to, co poczuła, albo raczej czego nie poczuła. Wystąpił u niej brak irytacji z powodu racji Liadona. Na zwykłej lekcji zdenerwowałaby się, bo tak bardzo nie lubiła przyznawać racji nauczycielowi. A teraz, siedząc w pustej klasie eliksirów, słysząc jedynie głos Liadona i czując słodką woń herbaty, Krukona poczuła coś zupełnie innego, coś, czego nie potrafiła zdefiniować. Może to było poczucie winy, może wstyd, a może najzwyklejsza w świecie pokora. W końcu zrozumiała, że nie jest pępkiem świata, że nie może wszystkiego i wszystkich obwiniać za swoje problemy. Poczuła silne uczucie sympatii do mężczyzny, z którym miała pierwszy raz okazję porozmawiać. I fakt, że jest wilkołakiem ani trochę jej nie przerażał. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić, że ktoś tak uprzejmy i otwarty może zmienić się w paskudną bestię.
Jego pomysł kompletnie ją zaskoczył i jednocześnie przeraził. Skoro zaproponował coś takiego, to oznaczało to brak jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Logiczne, ale mało przekonujące. Rozejrzała się po klasie i upewniła, że ma w pobliżu różdżkę. Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak...
Nie dała po sobie poznać, że się przeraziła. Nie chciała wyjść na słabą i zlęknioną, już wystarczająco się upokorzyła tym szalonym pomysłem z eliksirem.
- Jeżeli nic mi nie grozi, to chętnie zobaczę, co ma mi pan do pokazania. - powiedziała śmiało, bo z sekundy na sekundę coraz bardziej przekonywał ją ten pomysł. - Jeśli pan chce i ma siłę.
Wstała i odeszła najdalej jak się dało. Nie chciała być zbyt blisko. Nigdy nie widziała wilkołaka, toteż nie wiedziała jak zareaguje. Wrzaskiem, śmiechem a może zemdleje? W takiej sytuacji lepiej być jak najdalej się da.
Jego pomysł kompletnie ją zaskoczył i jednocześnie przeraził. Skoro zaproponował coś takiego, to oznaczało to brak jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Logiczne, ale mało przekonujące. Rozejrzała się po klasie i upewniła, że ma w pobliżu różdżkę. Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak...
Nie dała po sobie poznać, że się przeraziła. Nie chciała wyjść na słabą i zlęknioną, już wystarczająco się upokorzyła tym szalonym pomysłem z eliksirem.
- Jeżeli nic mi nie grozi, to chętnie zobaczę, co ma mi pan do pokazania. - powiedziała śmiało, bo z sekundy na sekundę coraz bardziej przekonywał ją ten pomysł. - Jeśli pan chce i ma siłę.
Wstała i odeszła najdalej jak się dało. Nie chciała być zbyt blisko. Nigdy nie widziała wilkołaka, toteż nie wiedziała jak zareaguje. Wrzaskiem, śmiechem a może zemdleje? W takiej sytuacji lepiej być jak najdalej się da.
- Liadon Ichimaru
Re: Klasa Eliksirów
Sro Mar 19, 2014 1:27 pm
Stojąc przed szafką grzebał w niej obiema rękoma. Przesuwał buteleczki, nie które ściągał by mu nie przeszkadzały.
-Profesor Slughorn przygotował dla mnie specjalny wywar. Jak dotąd nic innego nie pomogło. Łzy Feniksa leczą tylko rany, tak samo jak krew jednorożca i wiele innych substancji.
Najwyraźniej wreszcie znalazł to co potrzebował bo zaczął odkładać wyciągnięte eliksiry na swoje miejsce. Na nauczycielskim biurku pozostała tylko jedna pękata zakorkowana butla, z jakimś fioletowym napojem w środku.
-Nie które ślady są dość uciążliwe... - Kontynuował mówiąc niby do niej. Wydawać się jednak mogło, że nad czymś intensywnie rozmyśla. Może dlatego nawet nie zauważył jak dziewczyna zaczęła się od niego odsuwać. Na jej słowa odwrócił się dopiero teraz orientując się co dziewczynie chodzi po głowie. Starał się stłumić uśmiech, który pojawił się na jego twarz. Jednakże sytuacja musiała go naprawdę rozbawić, gdyż nie bardzo mu to szło.
-O nie nie nie...- Powiedział szczerząc się i chwytając butelkę. Zaczął zbliżać się do dziewczyny wciąż mocno rozbawiony. - Musisz mi wybaczyć, czasem odpływam we własne myśli i tracę nieco kontakt.
Zmarszczył czoło starając sobie coś przypomnieć. Dopiero wtedy jakby go olśniło.
-No tak, przecież skończyłem swoją historię na liście z Hogwartu... Przepraszam, myślami zabłądziłem już dużo dalej. No i nawiasem mówiąc.- Powiedział rzucając jej rozbawione spojrzenie.- Umiejętność przemiany wedle własnej woli jest bardzo rzadka u Wilkołaków. Wielu uważa, że wręcz nie ma takiej możliwości. Jednakże nawet wtedy gdy brak pełni księżyca na niebie, nie łatwo się jest kontrolować. Dlatego nigdy bym się nie zgodził Cię tak narażać. Jeśli zaś spotkasz kogoś kto z własnej woli się przy Tobie przemieni... Uciekaj, różdżka wiele Ci nie pomoże.
Dzieci księżyca były wyjątkowo odporne na magie. Nawet gdy był młodzieńcem potrzebowano przynajmniej kilku czarodziejów by go ujarzmić. Teraz wierzył, że mniej niż pół tuzina oszałamiaczy nie jest wstanie nawet go zatrzymać.
-Zresztą szkoda by było zniechęcać Ciebie do mnie, skoro tak dobrze nam się rozmawia.- Dodał z uśmiechem.- A teraz trochę ciekawostek o magicznych stworzeniach. Wilkołaki są niewiarygodnie odporne, co więcej ich organizm potrafi regenerować się w niezwykłym tempie. Dlatego zazwyczaj ich ciała są bez skazy. Wyjątek stanowi... srebro.
Nie mogło umknąć uwadze, że mówił o Kłakach w trzeciej osobie. Tak jakby nie był jednym z nich. Nacisk społeczeństwa na pewno go tego nauczył. No i ten dreszcz, który go przeszył gdy wymienił metal szlachetny.
-Problem stanowi leczenie takich blizn i ran które pozostawia. Większość magii i wywarów nie działa na blizny po takich ranach. A noszenie ich może być czasem kłopotliwe.
Uśmiechnął się raz jeszcze rzucając niepewne spojrzenie dziewczynie. Skoro jednak była gotowa patrzeć na to jak się przemienia, jak każda kość w jego ciele pęka i rośnie, jak jego skóra rwie się pod naporem puchnących mięśni... W takim razie to nie powinno nawet wprawić ją w zakłopotanie. Sięgnął do krawędzi koszulki, która ciasno opinała jego ciało i jednym ruchem ściągnął ją z siebie.
Pierwsze co mogło się rzucić w oczy to atletyczna budowa jego ciała. Szerokie barki, mocno zarysowane mięśnie, jak spod dłuta Michała Anioła. Od razu jednak przyćmiewał to widok, który jednym mroził krew w żyłach, innych obrzydzał. Całe ciało Liadona pokryte było dziwnymi bliznami, ciągnącymi się po całym torsie Wyglądały jakby wydrążone dłutem, lub kroplom parzącego kwasu. Ze sporej wyrwy w klatce piersiowej rozchodziły się zwężające się wydrążone blizny. Zupełnie jakby, ktoś wylewał na jego tors ciekłe, rozpalone krople srebra. Niektóre ślady ciągnęły się w dół z karku pozostawiając kręte znamiona na rękach i plecach. Oprócz tego na prawym ramieniu widniała jasna, szeroka, kolista blizna. Wydawało się, że ktoś kiedyś przebił na wylot to ramie kręcąc w nim i powiększając ranę. No i oczywiście srebrna ręka. Jego lewe przedramię od łokcia w dół było wykonane z dziwnego srebrnego materiału. Na tej dłoni wciąż pozostawała rękawiczka, a na granicy łokcia z dziwną materią, wciąż można było dojrzeć czarne ślady, jakby po wypaleniu.
-No i takie są na przykład kłopotliwe.- Powiedział sięgając po butelkę z wywarem. Taki wygląd już nie raz utrudnił mu znalezienie pracy. Każdy widząc go zaczynał węszyć i doszukiwać się tego, że jest wilkołakiem. Dumbledore, miał na szczęście luźne podejście do tego tematu, jak i przeszłości profesora. Kłak wylał dość sporo eliksiru na szmatkę, którą potem przyłożył do jednej z drążonych blizn na prawym ramieniu. Zaczął wcierać ją intensywnie nie zważając na biały dym unoszący się lekko z potartego śladu.
-W normalnych warunkach, tkanka powinna się odbudować i wypełnić ubytki... Tak jakby nigdy nic się nie stało... No ale wiele rzeczy już powinno zadziałać. - Rzucił szybkie spojrzenie dziewczynie, po czym wrócił do nacierania rany.- Mam nadzieję, że Cię nie obrzydziłem?
Dziewczyna jednak nie drgnęła. Nawet się nie odezwała. Może była w szoku? Liadon nadal wcierał uporczywie w siebie wywar, ale oprócz dymu nic to nie dawało.
-Oho, chyba z tego wszystkiego nabawiłem się uczulenia.- Powiedział gdy na ramieniu zaczęły wyrastać pęcherze.
-No nic. W takim razie czas na mnie.-Powiedział i nim zdążyła coś zrobić zabrał swoje rzeczy i zniknął z klasy.
-Profesor Slughorn przygotował dla mnie specjalny wywar. Jak dotąd nic innego nie pomogło. Łzy Feniksa leczą tylko rany, tak samo jak krew jednorożca i wiele innych substancji.
Najwyraźniej wreszcie znalazł to co potrzebował bo zaczął odkładać wyciągnięte eliksiry na swoje miejsce. Na nauczycielskim biurku pozostała tylko jedna pękata zakorkowana butla, z jakimś fioletowym napojem w środku.
-Nie które ślady są dość uciążliwe... - Kontynuował mówiąc niby do niej. Wydawać się jednak mogło, że nad czymś intensywnie rozmyśla. Może dlatego nawet nie zauważył jak dziewczyna zaczęła się od niego odsuwać. Na jej słowa odwrócił się dopiero teraz orientując się co dziewczynie chodzi po głowie. Starał się stłumić uśmiech, który pojawił się na jego twarz. Jednakże sytuacja musiała go naprawdę rozbawić, gdyż nie bardzo mu to szło.
-O nie nie nie...- Powiedział szczerząc się i chwytając butelkę. Zaczął zbliżać się do dziewczyny wciąż mocno rozbawiony. - Musisz mi wybaczyć, czasem odpływam we własne myśli i tracę nieco kontakt.
Zmarszczył czoło starając sobie coś przypomnieć. Dopiero wtedy jakby go olśniło.
-No tak, przecież skończyłem swoją historię na liście z Hogwartu... Przepraszam, myślami zabłądziłem już dużo dalej. No i nawiasem mówiąc.- Powiedział rzucając jej rozbawione spojrzenie.- Umiejętność przemiany wedle własnej woli jest bardzo rzadka u Wilkołaków. Wielu uważa, że wręcz nie ma takiej możliwości. Jednakże nawet wtedy gdy brak pełni księżyca na niebie, nie łatwo się jest kontrolować. Dlatego nigdy bym się nie zgodził Cię tak narażać. Jeśli zaś spotkasz kogoś kto z własnej woli się przy Tobie przemieni... Uciekaj, różdżka wiele Ci nie pomoże.
Dzieci księżyca były wyjątkowo odporne na magie. Nawet gdy był młodzieńcem potrzebowano przynajmniej kilku czarodziejów by go ujarzmić. Teraz wierzył, że mniej niż pół tuzina oszałamiaczy nie jest wstanie nawet go zatrzymać.
-Zresztą szkoda by było zniechęcać Ciebie do mnie, skoro tak dobrze nam się rozmawia.- Dodał z uśmiechem.- A teraz trochę ciekawostek o magicznych stworzeniach. Wilkołaki są niewiarygodnie odporne, co więcej ich organizm potrafi regenerować się w niezwykłym tempie. Dlatego zazwyczaj ich ciała są bez skazy. Wyjątek stanowi... srebro.
Nie mogło umknąć uwadze, że mówił o Kłakach w trzeciej osobie. Tak jakby nie był jednym z nich. Nacisk społeczeństwa na pewno go tego nauczył. No i ten dreszcz, który go przeszył gdy wymienił metal szlachetny.
-Problem stanowi leczenie takich blizn i ran które pozostawia. Większość magii i wywarów nie działa na blizny po takich ranach. A noszenie ich może być czasem kłopotliwe.
Uśmiechnął się raz jeszcze rzucając niepewne spojrzenie dziewczynie. Skoro jednak była gotowa patrzeć na to jak się przemienia, jak każda kość w jego ciele pęka i rośnie, jak jego skóra rwie się pod naporem puchnących mięśni... W takim razie to nie powinno nawet wprawić ją w zakłopotanie. Sięgnął do krawędzi koszulki, która ciasno opinała jego ciało i jednym ruchem ściągnął ją z siebie.
Pierwsze co mogło się rzucić w oczy to atletyczna budowa jego ciała. Szerokie barki, mocno zarysowane mięśnie, jak spod dłuta Michała Anioła. Od razu jednak przyćmiewał to widok, który jednym mroził krew w żyłach, innych obrzydzał. Całe ciało Liadona pokryte było dziwnymi bliznami, ciągnącymi się po całym torsie Wyglądały jakby wydrążone dłutem, lub kroplom parzącego kwasu. Ze sporej wyrwy w klatce piersiowej rozchodziły się zwężające się wydrążone blizny. Zupełnie jakby, ktoś wylewał na jego tors ciekłe, rozpalone krople srebra. Niektóre ślady ciągnęły się w dół z karku pozostawiając kręte znamiona na rękach i plecach. Oprócz tego na prawym ramieniu widniała jasna, szeroka, kolista blizna. Wydawało się, że ktoś kiedyś przebił na wylot to ramie kręcąc w nim i powiększając ranę. No i oczywiście srebrna ręka. Jego lewe przedramię od łokcia w dół było wykonane z dziwnego srebrnego materiału. Na tej dłoni wciąż pozostawała rękawiczka, a na granicy łokcia z dziwną materią, wciąż można było dojrzeć czarne ślady, jakby po wypaleniu.
-No i takie są na przykład kłopotliwe.- Powiedział sięgając po butelkę z wywarem. Taki wygląd już nie raz utrudnił mu znalezienie pracy. Każdy widząc go zaczynał węszyć i doszukiwać się tego, że jest wilkołakiem. Dumbledore, miał na szczęście luźne podejście do tego tematu, jak i przeszłości profesora. Kłak wylał dość sporo eliksiru na szmatkę, którą potem przyłożył do jednej z drążonych blizn na prawym ramieniu. Zaczął wcierać ją intensywnie nie zważając na biały dym unoszący się lekko z potartego śladu.
-W normalnych warunkach, tkanka powinna się odbudować i wypełnić ubytki... Tak jakby nigdy nic się nie stało... No ale wiele rzeczy już powinno zadziałać. - Rzucił szybkie spojrzenie dziewczynie, po czym wrócił do nacierania rany.- Mam nadzieję, że Cię nie obrzydziłem?
Dziewczyna jednak nie drgnęła. Nawet się nie odezwała. Może była w szoku? Liadon nadal wcierał uporczywie w siebie wywar, ale oprócz dymu nic to nie dawało.
-Oho, chyba z tego wszystkiego nabawiłem się uczulenia.- Powiedział gdy na ramieniu zaczęły wyrastać pęcherze.
-No nic. W takim razie czas na mnie.-Powiedział i nim zdążyła coś zrobić zabrał swoje rzeczy i zniknął z klasy.
- Rose Madder
Re: Klasa Eliksirów
Nie Mar 30, 2014 8:50 pm
Nie, nie obrzydził jej, wręcz przeciwnie. Zaciekawił ją i sprawił, że historia, którą w sobie kryje, stała się dla niej cenna. Z nikim nie podzieli się tym, co zaszło w klasie eliksirów. Nikomu nie przyzna się do tego, że próbowała targnąć na swoje życie i nikomu nie opowie o historii tego tajemniczego nauczyciela. Spodobała jej się troska, którą obdarzył Rose. Nie chciał by coś się jej stało, a to było niezwykle miłe z jego strony. Zlała ją fala ciepła, która wywołała pojawienie się rumieńców na polikach. Poczuła się zawstydzona faktem, że pomyślała o nauczycielu jak o kimś, kto właśnie zaplusował u niej.
Nawet chciała coś powiedzieć, podziękować za troskę, cokolwiek, szkoda tylko, że nie dał szansy. Szybko ulotnił się z klasy, co wprawiło Krukonkę w zdziwienie. Nie widziała dokładnie co wyprawiał przy tych eliksirach, ale jeśli nagle wyrosły mu pęcherze, to z pewnością nie mogło to być nic dobrego. Zmartwiła się i miała nadzieję, że nic mu nie będzie. Sama opuściła klasę i skierowała się do dormitorium.
z/t oboje
Nawet chciała coś powiedzieć, podziękować za troskę, cokolwiek, szkoda tylko, że nie dał szansy. Szybko ulotnił się z klasy, co wprawiło Krukonkę w zdziwienie. Nie widziała dokładnie co wyprawiał przy tych eliksirach, ale jeśli nagle wyrosły mu pęcherze, to z pewnością nie mogło to być nic dobrego. Zmartwiła się i miała nadzieję, że nic mu nie będzie. Sama opuściła klasę i skierowała się do dormitorium.
z/t oboje
- Nauczyciele
Re: Klasa Eliksirów
Pią Gru 12, 2014 2:42 pm
Na tych zajęciach profesor SLughron zamierzał nauczyć swoich drogich uczniów jak przygotowywać Eliksir Spokoju. Poukładał wszystko na swoje miejsce, uporządkował salę i pozostało mu czekać, aż uczniowie się zjawią na zajęciach praktycznych, bo też i jak lepiej uczyć, jak nie poprzez zrobienie eliksiru ręcznie? Skandal, tak by się nie dało, z podręczników dziatki same się mogą nauczyć, on tutaj jest po to, żeby pokazać im coś więcej..! Dlatego też czekał, siedząc za swoim biurkiem i przeglądając podręcznik dla VI rocznika, żeby w razie czego móc ich poinstruować, na której stronie mają go otworzyć i jednocześnie przypomnieć sobie, co było na ostatnich zajęciach.
- Elizabeth Cook
Re: Klasa Eliksirów
Pią Gru 12, 2014 3:38 pm
NO tak zapomniała, że teraz są zajęcia z eliksirów, na które wypadało by pójść. Szła wolnym krokiem przez korytarz z torbą na ramieniu, w środku miała podręcznik do tych zajęć i pióro feniksa, do pisania. Weszła do środka mówiąc.
-Dzień dobry. - Następnie skierował się do pierwszej wolnej ławki i usiadła wygodnie. Była zaskoczona, że była pierwsza, z reguł się nie spóźniała, ale też nie była pierwsza. no to jakaś nowość przeszło jej przez głowę po czym wyjęła podręcznik i zaczęła go przeglądać zaciekawiona co dzisiaj będą robić.
-Dzień dobry. - Następnie skierował się do pierwszej wolnej ławki i usiadła wygodnie. Była zaskoczona, że była pierwsza, z reguł się nie spóźniała, ale też nie była pierwsza. no to jakaś nowość przeszło jej przez głowę po czym wyjęła podręcznik i zaczęła go przeglądać zaciekawiona co dzisiaj będą robić.
- Regulus Black
Re: Klasa Eliksirów
Pią Gru 12, 2014 5:13 pm
Regulus wstąpił na lekcję jako jeden z pierwszych i niemal od razu zajął swoje ulubione miejsce, na tyle ustronne, aby nie ściągać na siebie uwagi, ale też na tyle bliskie, żeby dokładnie słyszeć każde słowo profesora, przy lewej ścianie sali od wejścia, więc był po prawej stronie profesora.
- Witam. - powiedział, przy wejściu do sali. Jak zwykle uśmiechnął się nieznacznie do profesora, wiedząc, jaką sympatią pała on do młodego Blacka.
Miejsce, w którym odbywała się lekcja bardzo mu się podobało i trochę przypominało pokój wspólny Ślizgonów. Było tu chłodno i klimatycznie, choć krążyły opinie, że lochy sa straszne.
- Witam. - powiedział, przy wejściu do sali. Jak zwykle uśmiechnął się nieznacznie do profesora, wiedząc, jaką sympatią pała on do młodego Blacka.
Miejsce, w którym odbywała się lekcja bardzo mu się podobało i trochę przypominało pokój wspólny Ślizgonów. Było tu chłodno i klimatycznie, choć krążyły opinie, że lochy sa straszne.
- Liv Mendez
Re: Klasa Eliksirów
Pią Gru 12, 2014 7:54 pm
Eliksiry, nie ukrywając, były to jedne z ulubionych przedmiotów Liv, więc z entuzjazmem ruszyła do lochów. Nie lubiła tego miejsca, ale dla tych zajęć mogła się poświęcić. Spojrzała na zegarek i z ulgą odetchnęła, gdyż miała jeszcze trochę czasu. Nie musiała się spieszyć, więc jest duże prawdopodobieństwo, że nie wywali się na schodach.
Mimo, iż Liv była delikatną niezdarą to na eliksirach zamieniała się w zupełnie inną osobę. Wiedziała co robi. Rzadko kiedy się myliła. Wszystko robiła z opanowaniem, precyzją i dokładnością. Jak nie ona. Nie biała się, że pomiesza jakieś składniki, że zrobi sobie krzywdę przyszykowując eliksir. Była pewna siebie i pewna tego co musi zrobić.
Kiedy dotarła pod klasę, zatrzymała i wzięła głęboki oddech. Otworzyła drzwi i weszła do klasy.
- Dzień dobry Panie Profesorze - uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w kierunku wolnej ławki. Usiadła w środkowym rzędzie, na środku. Rozejrzała się po sali, aby zobaczyć kto pojawił się na zajęciach. Pomachała delikatnie w stronę Elizabeth. W drugim końcu sali siedział Black. Liv delikatnie skinęła głową w jego kierunku, w geście powitania. Jednak, już po chwili odwróciła się i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy. Gdy skończyła, związała swoje rozpuszczone włosy w luźny koczek, aby nic jej nie przeszkadzały podczas lekcji. Gdy się ogarnęła usiadła wygodnie i spojrzała na nauczyciela, czekając na rozpoczęcie zajęć.
Mimo, iż Liv była delikatną niezdarą to na eliksirach zamieniała się w zupełnie inną osobę. Wiedziała co robi. Rzadko kiedy się myliła. Wszystko robiła z opanowaniem, precyzją i dokładnością. Jak nie ona. Nie biała się, że pomiesza jakieś składniki, że zrobi sobie krzywdę przyszykowując eliksir. Była pewna siebie i pewna tego co musi zrobić.
Kiedy dotarła pod klasę, zatrzymała i wzięła głęboki oddech. Otworzyła drzwi i weszła do klasy.
- Dzień dobry Panie Profesorze - uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w kierunku wolnej ławki. Usiadła w środkowym rzędzie, na środku. Rozejrzała się po sali, aby zobaczyć kto pojawił się na zajęciach. Pomachała delikatnie w stronę Elizabeth. W drugim końcu sali siedział Black. Liv delikatnie skinęła głową w jego kierunku, w geście powitania. Jednak, już po chwili odwróciła się i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy. Gdy skończyła, związała swoje rozpuszczone włosy w luźny koczek, aby nic jej nie przeszkadzały podczas lekcji. Gdy się ogarnęła usiadła wygodnie i spojrzała na nauczyciela, czekając na rozpoczęcie zajęć.
- Draco Brown
Re: Klasa Eliksirów
Pią Gru 12, 2014 8:55 pm
Wszedłem do dużego, kwadratowego i ponurego pomieszczenia z kamiennymi kolumienkami, znajdującego się przy wejściu do lochów. Była to sala do eliksirów, stanowiących mój ulubiony przedmiot zaraz po obronie przed czarną magią. Przez małe okna wpadało tu bardzo mało światła, co nadawało tej klasie pewną dozę tajemniczości. Po oknami stało biurko nauczycielskie , a pod ścianą znajdowały się półki z książkami, fiolkami i składnikami do eliksirów oraz szafka, w której uczniowie przechowywali swoje wagi, kociołki i ingrediencje, a na środku usytuowane były dwuosobowe ławki. Widząc wolne miejsce obok Regulusa, podszedłem do niego.
- Można?-zapytałem ściągając torbę z ramienia i kładąc ją na ławkę.
- Można?-zapytałem ściągając torbę z ramienia i kładąc ją na ławkę.
- Riley Acquart
Re: Klasa Eliksirów
Sob Gru 13, 2014 10:40 am
Zajęcia z eliksirów zawsze były fajne. Brunetka lubiła mieszać w kociołku i niewątpliwie miała do tego talent. Nie zawsze jej wywar był doskonały, choć większość tych mikstur nadawała się do użytku. Zresztą profesor Slughron zawsze pomagał swoim uczniom i dawał im cenne wskazówki. Pewnie i tym razem nauczy ich wyjątkowej receptury.
Riley przestąpiła przez próg klasy z lekką niepewnością na twarzy. Nie wiedziała bowiem czy się spóźniła, czy zdążyła na lekcje w ostatniej chwili. W klasie nie było zbyt wielu uczniów, więc był to dobry znak, że przybyła jednak na czas.
- Dzień dobry Panie Profesorze - odparła półszeptem i czym prędzej pomknęła w kierunku koleżanki z jej domu. Liv była jedną z lepszych uczennic Gyffindoru, wiec opłacało się usiąść przy niej. W razie kłopotów z eliksirami zawsze można się poradzić koleżanki.
Riley przestąpiła przez próg klasy z lekką niepewnością na twarzy. Nie wiedziała bowiem czy się spóźniła, czy zdążyła na lekcje w ostatniej chwili. W klasie nie było zbyt wielu uczniów, więc był to dobry znak, że przybyła jednak na czas.
- Dzień dobry Panie Profesorze - odparła półszeptem i czym prędzej pomknęła w kierunku koleżanki z jej domu. Liv była jedną z lepszych uczennic Gyffindoru, wiec opłacało się usiąść przy niej. W razie kłopotów z eliksirami zawsze można się poradzić koleżanki.
- Alice Star
Re: Klasa Eliksirów
Sob Gru 13, 2014 1:29 pm
Ruszyła szybko w stronę lochów, wiedziała gdzie się kieruje. W miejsce, którego za bardzo nie lubiła, które przyprawiało ją o dreszcze. Ponure, zimne i nie miłe. Weszła do środka ze ściśniętym żołądkiem. Rozejrzała się dookoła - nie była pierwsza, ale też zapewne nie ostatnia. Uśmiechnęła się nieśmiało do profesora, powiedziała "dzień dobry" cicho, ale na tyle głośno, aby nauczyciel ją usłyszał i usiadła w pierwszej ławce w rogu, aby wszystko widzieć, bo z jej wzrostem to zawsze są kłopoty. Wyciągnęła najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęła przeglądać podręcznik przypominając sobie najważniejsze rzeczy. Dopiero po chwili zauważyła, że usiadła obok Elizabeth z Huffelpufffu. Uśmiechnęła się nieśmiało do niej i wróciła do książki. Chciała już koniec zajęć, aby się schować przed ludźmi i przeczytać jakąś książkę.
- Ieva Greengrass
Re: Klasa Eliksirów
Nie Gru 14, 2014 12:03 am
Punktualnie stawiła się na zajęciach, wiadomo, nie dość, że prefekt, to jeszcze kochała te zajęcia. Eliksiry, tak to, było to, co uwielbiała. I to jeszcze jak uwielbiała. Usiadła w jednej z wolnych ławek, w zasadzie całkiem blisko profesora. Im bliżej nauczyciela, tym lepiej. No i można się więcej dowiedzieć, bo z tyłu zazwyczaj rozmawiają. Westchnęła delikatnie, kręcąc głową. Jak można było nie uważać na takich zajęciach?
Wyciągnęła swój podręcznik, kładąc go na ławce, usiadła jak na dobrego ucznia przystało i spokojnie czekała, aż zaczną się zajęcia.
Wyciągnęła swój podręcznik, kładąc go na ławce, usiadła jak na dobrego ucznia przystało i spokojnie czekała, aż zaczną się zajęcia.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|