- Nauczyciele
Re: Klasa Eliksirów
Czw Cze 25, 2015 2:44 pm
Nadszedł wtorek! Dzisiaj profesorowie i aurorka goszcząca w Hogwarcie, mieli kontynuować przeszukiwania dormitoriów domu Orła i Lwa, co nadal martwiło i niepokoiło profesora, mówiąc szczerze - wyczekiwał momentu, kiedy przyjdzie czas przeszukiwania domu Węża i czy czasem jego podopieczni czegoś, jak to lubili, nie nabroili - bo byli do tego zdolni, oj byli, nawet zanadto - lubili psocić, ale w końcu byli tylko dzieciakami i chyba niczego złego by się nie dopuścili, prawda..? Afera błoni ucichała powoli, jednak chociaż gorączka opadła, to śledztwo toczyło się nadal.
Slughorn wszedł do sali i rozejrzał się po pomieszczeniu, machnięciem różdżki porządkując stolik po poprzednim roczniku, żeby przygotować wszystko pod siódmy rok, który miał się pojawić - tylko jaki dzisiaj poprowadzić temat..? Och, jasne, tak apropo wszystkiego, co się działo i tych niepewności, które wyczytywał w Proroku Codziennym, dotyczącym tego, czy Veritaserum powinno być używane na przesłuchaniach, czy też nie, skoro zezwolono na używanie Zaklęć Niewybaczalnych i co też chodziło Ministrowi Magii po głowie. Profesor miał szczerą nadzieję, kiedy zajmował się przyszykowaniem podstawowych składników, że panna Hughes i pan Potter będą zachowywali się przyzwoicie, bo nasłuchał się już narzekać profesora Flitwicka dotyczących ich skandalicznego zachowania na zajęciach Zaklęć, tak samo jak i miał nadzieję, że już nikt nie wyleje na siebie żadnego eliksiru, jak to się stało na zajęciach dla VI rocznika, ni nie będzie głośnych pogadanek jak w barze - ech, ech, wiele nadziei, bo i wiele myśli zaprzątały jego głowę...
Usiadł za swoim biurkiem po napisaniu "Veritaserum" na tablicy i czekał na uczniów.
Slughorn wszedł do sali i rozejrzał się po pomieszczeniu, machnięciem różdżki porządkując stolik po poprzednim roczniku, żeby przygotować wszystko pod siódmy rok, który miał się pojawić - tylko jaki dzisiaj poprowadzić temat..? Och, jasne, tak apropo wszystkiego, co się działo i tych niepewności, które wyczytywał w Proroku Codziennym, dotyczącym tego, czy Veritaserum powinno być używane na przesłuchaniach, czy też nie, skoro zezwolono na używanie Zaklęć Niewybaczalnych i co też chodziło Ministrowi Magii po głowie. Profesor miał szczerą nadzieję, kiedy zajmował się przyszykowaniem podstawowych składników, że panna Hughes i pan Potter będą zachowywali się przyzwoicie, bo nasłuchał się już narzekać profesora Flitwicka dotyczących ich skandalicznego zachowania na zajęciach Zaklęć, tak samo jak i miał nadzieję, że już nikt nie wyleje na siebie żadnego eliksiru, jak to się stało na zajęciach dla VI rocznika, ni nie będzie głośnych pogadanek jak w barze - ech, ech, wiele nadziei, bo i wiele myśli zaprzątały jego głowę...
Usiadł za swoim biurkiem po napisaniu "Veritaserum" na tablicy i czekał na uczniów.
- Lily Evans
Re: Klasa Eliksirów
Pią Cze 26, 2015 4:05 am
Sama Lily miała nadzieję, że na dzisiejszych zajęciach, ani James, ani żaden z Huncwotów nie będzie zachowywał się skandalicznie, zwłaszcza że naprawdę lubiła Eliksiry i chciała, jak najlepiej się do nich przyłożyć, a do tego wszystkiego, na ostatniej lekcji Felix Felicis w ogóle jej nie wyszedł, co tylko sprawiało, że czuła narastającą frustrację, gdy tylko myślała o tej osobistej porażce! Niemniej dzisiaj zamierzała być spokojna i opanowana, bo tylko wtedy można było uzyskać satysfakcjonujące wyniki w warzeniu wywarów. Ciekawiło ją zresztą, co też takiego będą omawiać na dzisiejszej lekcji. Rudowłosa, jak zawsze ubrana wedle szkolnych standardów i wypchaną po brzegi torbą, weszła do lochu, gdzie odbywały się Eliksiry, zajęła swoje miejsce w pierwszej ławce i posłała delikatny uśmiech profesorowi Slughornowi.
- Dzień dobry, panie profesorze - przywitała się z nauczycielem, po czym spojrzała z zaciekawieniem na tablicę. Veritaserum? Najwyraźniej czekało ją kolejne wyzwanie i miała wielką nadzieję, że mu podoła!
- Dzień dobry, panie profesorze - przywitała się z nauczycielem, po czym spojrzała z zaciekawieniem na tablicę. Veritaserum? Najwyraźniej czekało ją kolejne wyzwanie i miała wielką nadzieję, że mu podoła!
- Birdie Fleur
Re: Klasa Eliksirów
Pią Cze 26, 2015 3:04 pm
Birdie szła przez szkolne korytarze całkowicie pochłonięta lekturą o niespotykanych na innych kontynentach magicznych stworzeniach i roślinach Australii, do której zakupu zainspirował ją kolega z rocznika niżej. Z każdą kolejną stroną dochodziła do naprawdę ciekawych wniosków. Po pierwsze - w Australii nie było aż tak ciekawe, a po drugie - Mundy miał naprawdę wybujałą wyobraźnię. Oderwała się od książki dopiero w momencie wpadnięcia na jakiegoś chłopaka, ale ten widząc wyraz jej twarzy natychmiast zbladł i czym prędzej odbiegł na bok. Prawdopodobnie postanowił ostatecznie wyprowadzić się z Wielkiej Brytanii. Ewentualnie schronić się przed nią w kanałach. Po zorientowaniu się, że znajduje się już pod salą eliksirów schowała tomik do torby i weszła do środka pewnym krokiem. Sama Birdie nigdy nie zastanawiała się nad tym jak wygląda sunąc przed siebie z idealnie wyprostowanymi plecami i wiecznie niezadowoloną z tego co widzi miną, ale dla obserwatorów musiało to wyglądać nieco komicznie.
- Dzień dobry, profesorze. - stanęła na chwilę, by przywitać się z nauczycielem, skinęła do niego jeszcze głową i dopiero skierowała w stronę okupowanej od prawie-zawsze ławki. Siedziała w milczeniu wpatrując się w wykreślone na tablicy litery.
- Dzień dobry, profesorze. - stanęła na chwilę, by przywitać się z nauczycielem, skinęła do niego jeszcze głową i dopiero skierowała w stronę okupowanej od prawie-zawsze ławki. Siedziała w milczeniu wpatrując się w wykreślone na tablicy litery.
- Neve Collins
Re: Klasa Eliksirów
Pią Cze 26, 2015 4:10 pm
Wsunęła się do pomieszczenia, omiatając je wielkimi, fijołkowymi oczętami - kilka kosmyków białych włosów zsunęło się jej z ramienia, puszczonych luźno na obojczyk - reszta była związana w luźny warkoczyk - ostatnia z młodego pokolenia Collinsów przesunęła palcami po gładkiej powierzchni drewna, z jakiego zrobione były drzwi, przestępując bezszelestnie próg sali wraz z chłodnym podmuchem, który nie miał nic wspólnego ze stęchlizną lochów, jaką często się odczuwało błądząc po podziemiach szkoły, po której zresztą błądzić się nie powinno - bezpieczeństwo, bezpieczeństwo przede wszystkim... Ześlizgnęła się palcami na klamkę i nacisnęła ją, by zamknąć drzwi za sobą i stanąć przed nauczycielem, posyłając mu ciepły uśmiech - jak na razie poza nią w sali były tylko dwie niewiasty - Birdie Fleur, z którą dzieliła dormitorium, ale o której wiedziała tylko tyle, że bardzo często siedziała z nosem pośród ksiąg - tych bardziej i mniej magicznych, tych, co mocniej ją pochłaniały i tych, co mniej zajmowały jej duszę - było w jej Zwierciadłach Duszy coś lekkiego, co upodabniała ją do chmury, którą choć nie da się pochwycić w palce, to bardzo przyjemnie przenikać przez jej nieuchwytną, chłodną i wilgotną strukturę - to, czy chmurze się to podobało, czy nie, było zupełnie inną sprawą. Ach, no i oczywiście Lily Evans - dziewczę, które zawsze było przed czasem i zawsze była punktualna, bardzo pilna, bardzo uważna - w jej kruchym i delikatnym jestestwie drzemała jasna i wyraźna siła, pozwalając jej rozkwitać pośród mroku i burz, jakie ją otaczały. Posłała im obu ciepłe uśmiechy, tanecznym wręcz krokiem, sunąc wraz ze świeżym powietrzem wiosennym, jakby unosiła się nad ziemią, skierowała się do Birdie i opuściła torbę na ławkę, przy której siedziała.
- Można się dosiąść? - Była bardzo drobna, bardzo krucha, jej niewielką sylwetkę, która bardziej pasowałaby do czwartoklasistki, albo i trzecio, chyba byłby w stanie złamać sam wiatr - natura poskąpiła jej typowo niewieścich walorów, za to skradała samemu słońcu to, co najlepsze, dzieląc się ze światem ciepłem promieni wiosennych poranków.
- Można się dosiąść? - Była bardzo drobna, bardzo krucha, jej niewielką sylwetkę, która bardziej pasowałaby do czwartoklasistki, albo i trzecio, chyba byłby w stanie złamać sam wiatr - natura poskąpiła jej typowo niewieścich walorów, za to skradała samemu słońcu to, co najlepsze, dzieląc się ze światem ciepłem promieni wiosennych poranków.
- Caroline Rockers
Re: Klasa Eliksirów
Pią Cze 26, 2015 4:35 pm
Wizyta w Skrzydle Szpitalnym nieznacznie jej pomogła odzyskać część jej sił, których ostatnimi czasy miała niewiele. Zbyt dużo się działo, by mogła od tak tryskać energią - zresztą nigdy nie należała do tego typu osób. Te wszystkie wizytacje, sprawdzanie różdżek, całe te śledztwo...mogło tylko sprowadzić więcej kłopotów, dlatego musiała, jak najszybciej się za to zabrać. Ale rozmyślanie o ostatnich wydarzeniach, o chłodnych wargach, o nierzeczywistym uśmiechu na pogrzebie od Hope'a, o widoku dumnej pani matki...to wszystko sprawiało, że najchętniej schowałaby się pod kołdrą i nie wystawiała głowy przez kilka dobrych dni. Ale na swoje nieszczęście, musiała jakoś funkcjonować w tej rzeczywistości. Pojawiać się na zajęciach, powtarzać materiał, układać swoją najbliższą przyszłość, która nie przedstawiała się najlepiej, trzymać się pewnego planu i nie oddawać się jakimkolwiek okruchom emocji, które tliły się gdzieś w środku. Należało je, jak najszybciej wyeliminować...prawda? Pewne powieki zostały już na zawsze zamknięte, a potwór ze znużeniem obserwował, jak pozwalała się kierować przez jakieś bzdurne sentymenty. Bo niczym więcej to nie było...
Uciszcie śpiew tych cholernych ptaków!
Zirytowana mijała otwarte okna z których rozlegały się wiosenne pieśni powietrznych stworzeń. Jakby po prostu nie mogła zapanować upragniona cisza. Za dużo szeptów, cichych głosów, dźwięków towarzyszyło jej ostatnimi czasy przez które potem nie mogła spać w nocy. Westchnęła ciężko, gdy w końcu znalazła się w klasie Eliksirów, posłała krótkie spojrzenie profesorowi i przywitała się z nim cicho, po czym nie patrząc na nikogo, jak to miała w zwyczaju, zajęła jedno z miejsc w ostatnim rzędzie, wyciągając podręcznik do Eliksirów, rulon pergaminu, pióro i różdżkę, po czym, korzystając z tego, że lekcja jeszcze się nie rozpoczęła, skierowała spojrzenie gdzieś w stronę okna.
Nananana, raz, dwa, trzy. Nananana, raz, dwa, trzy.
Uciszcie śpiew tych cholernych ptaków!
Zirytowana mijała otwarte okna z których rozlegały się wiosenne pieśni powietrznych stworzeń. Jakby po prostu nie mogła zapanować upragniona cisza. Za dużo szeptów, cichych głosów, dźwięków towarzyszyło jej ostatnimi czasy przez które potem nie mogła spać w nocy. Westchnęła ciężko, gdy w końcu znalazła się w klasie Eliksirów, posłała krótkie spojrzenie profesorowi i przywitała się z nim cicho, po czym nie patrząc na nikogo, jak to miała w zwyczaju, zajęła jedno z miejsc w ostatnim rzędzie, wyciągając podręcznik do Eliksirów, rulon pergaminu, pióro i różdżkę, po czym, korzystając z tego, że lekcja jeszcze się nie rozpoczęła, skierowała spojrzenie gdzieś w stronę okna.
Nananana, raz, dwa, trzy. Nananana, raz, dwa, trzy.
- Alice Hughes
Re: Klasa Eliksirów
Pią Cze 26, 2015 11:00 pm
Klap, klap, klap... Nie był to - na całe szczęście - odgłos wydobywający się z przeciekającego kociołka. To niewielka Puchonka stukała obcasami w kamienną posadzkę, stawiając kolejne - nieco mniej pewne niż zazwyczaj - kroki. Jedyne co zdawało się ją pocieszać to fakt, że zmierzała właśnie na lekcje eliksirów. Nie będzie żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć! Tutaj liczyła się dokładność. Precyzja wymagająca zachowania chłodnego umysłu i... Ups! No to może być problem... Pchnęła drzwi sali i skinęła głową w stronę profesora. Gdyby tylko wiedziała, że stała się tematem nauczycielskich plotek upuściła by torbę. Choć może i faktycznie zasłużyła? Tym razem powinno jednak obejść się bez większych ekscesów. Nie miała w sobie werwy potrzebnej do podjęcia inicjatywy a Potter wpadł chyba w przedegzaminacyjną histerię i nie wyściubiał zbyt często nosa z dormitorium. Z pewnością się uczył! Albo - co bardziej prawdopodobne w jego przypadku - leczył skołatane nerwy nie do końca magicznymi, pełnymi procentów eliksirami. A skoro już o eliksirach mowa... Były jej potrzebne. Były jej bardzo potrzebne i dlatego jedyne czego była teraz pewna to to, że skupi się na zajęciach. Albo przynajmniej spróbuje... Rozejrzała się po klasie w której nie brakowało jeszcze wolnych miejsc. Ostatnia ławka - nawet skażona obecnością Caroline Rockers - kusiła. Bardzo kusiła...
Przestań bo cię trzasnę. Masz się skupić!
Rzuciła przelotne spojrzenie dwóm nieznanym jej bliżej Krukonką, chwilę dłużej zatrzymując się na tej bardziej, w upiorny wręcz sposób charakterystycznej. W końcu zrobiła kilka kroków do przodu i posłała niepewny uśmiech w stronę Lily Evans. Może i kiedy ostatni raz wspólnie pracowały nie zrobiła zbyt dobrego wrażenia wdając się w całą tą aferę, ale każde wrażenie da się naprawić, prawda?
- Cześć. - Mruknęła ściszonym głosem siadając na krześle obok rudowłosej i wlepiając wzrok w tablicę. Veritaserum... Głośny ostatnio temat, któremu sama poświeciła nieco uwagi. Ciekawa jak ta wiedza teoretyczna przełoży się na praktykę zmusiła się do kolejnego, skierowanego w stronę Lily uśmiechu.
Przestań bo cię trzasnę. Masz się skupić!
Rzuciła przelotne spojrzenie dwóm nieznanym jej bliżej Krukonką, chwilę dłużej zatrzymując się na tej bardziej, w upiorny wręcz sposób charakterystycznej. W końcu zrobiła kilka kroków do przodu i posłała niepewny uśmiech w stronę Lily Evans. Może i kiedy ostatni raz wspólnie pracowały nie zrobiła zbyt dobrego wrażenia wdając się w całą tą aferę, ale każde wrażenie da się naprawić, prawda?
- Cześć. - Mruknęła ściszonym głosem siadając na krześle obok rudowłosej i wlepiając wzrok w tablicę. Veritaserum... Głośny ostatnio temat, któremu sama poświeciła nieco uwagi. Ciekawa jak ta wiedza teoretyczna przełoży się na praktykę zmusiła się do kolejnego, skierowanego w stronę Lily uśmiechu.
- Gwendoline Tichý
Re: Klasa Eliksirów
Sob Cze 27, 2015 11:22 am
Tym razem lekcje ominął przymus tułaczki po korytarzach, na rzecz zagłębienia się mocniej w ciemnych lochach i odnalezienia bardzo 'piwnicznej' komnaty, jaka przesycona była różnymi zapachami wywarów i magicznych specyfików. Było tu mniej mokro i bardziej sucho niż w reszcie szkolnych katakumb - zapewne przez to, że nieomal codziennie gorące kociołki nagrzewały wnętrze pomieszczenia - ale w zamian było też zdecydowanie bardziej duszno i przytłaczająco. Weszła do środka, bez ominięcia grobowego skrzypu starych wrót i zamknęła je za sobą, automatycznie witając się z profesorem i oglądając się na wyraźny napis na ścianie. Veritaserum. Czyżby to miało jakiś wpływ na teraźniejsze wydarzenia? Będą tym poić uczniów? Nawet jeśli Gwendoline nie była w najmniejszym stopniu zamieszana z masakrą na błoniach (w końcu tamtego dnia nie było jej jeszcze w Hogwarcie), to i tak nie czuła się zbyt pewnie z tym, że ktoś właziłby jej do głowy za pomocą tego typu sztuczek. Na dodatek legalnie... Przeszukiwań się nie bała, ale Veritaserum... to koszmar.
Rozejrzała się po sali i przeszła kilka metrów, żeby usiąść całkiem blisko czarnowłosej Krukonki. Francuzka w swojej byłej szkole była przyzwyczajona do pracowania podczas takich lekcji w parach więc podświadomie wybrała sobie partnerkę, która jeszcze siedziała osobno i nie była z domu Węża, co zaowocuje znajomością wychodzącą poza towarzystwo Ślizgonów. Najprawdopodobniej.
- Bonjour. – zwróciła się do Birdie z lekkim, trochę wyczerpanym ale przyjemnym uśmiechem, podejmując krótką rozmowę, zanim nauczyciel na dobre się nie rozbujał i ściszając niego głos. - Poprzednią lekcję Run mieliśmy z nauczycielką z problemami głosowymi, ten też ma jakieś ciekawe przypadłości? - zagaiła cicho, bez niechęci czy szczególnych emocji. Wolała się tym razem ubezpieczyć.
Rozejrzała się po sali i przeszła kilka metrów, żeby usiąść całkiem blisko czarnowłosej Krukonki. Francuzka w swojej byłej szkole była przyzwyczajona do pracowania podczas takich lekcji w parach więc podświadomie wybrała sobie partnerkę, która jeszcze siedziała osobno i nie była z domu Węża, co zaowocuje znajomością wychodzącą poza towarzystwo Ślizgonów. Najprawdopodobniej.
- Bonjour. – zwróciła się do Birdie z lekkim, trochę wyczerpanym ale przyjemnym uśmiechem, podejmując krótką rozmowę, zanim nauczyciel na dobre się nie rozbujał i ściszając niego głos. - Poprzednią lekcję Run mieliśmy z nauczycielką z problemami głosowymi, ten też ma jakieś ciekawe przypadłości? - zagaiła cicho, bez niechęci czy szczególnych emocji. Wolała się tym razem ubezpieczyć.
- Esmeralda Moore
Re: Klasa Eliksirów
Sob Cze 27, 2015 9:27 pm
Za każdym razem kiedy szła na zajęcia była tak bardzo niepewna. Nie wiedziała co się wydarzy, co jeżeli ktoś się skaleczy i ona rozpęta piekło. Z każdym kolejnym dniem zastanawiała się nad tym co ona sobie tak naprawdę wyobrażała. Sądziła, że to będzie spacerek po płatkach róży. Po raz kolejny jej dziecięcy umysł ją zawiódł i to bardzo. Nie miała pojęcia czy podjęła dobrą decyzję czy nie. Po raz pierwszy nie wiedziała nic. Nie potrafiła znaleźć dla siebie pocieszającej odpowiedzi. I nawet jej chusta z monetkami nie potrafiła jej w żaden sposób poprawić nastroju. Krew zwierzątek jak najbardziej ujarzmiały wampiryczną naturę dziewczyny, ale tyle bijących serc, tyle krwi płynącej w żyłach sprawiała, że egzystencja w tej szkole była coraz trudniejsza. Mimo wszystko na lekcje chodzi musiała. Gdyby tak nagle zniknęła od razu by rzuciła na swoją osobę jakieś podejrzenia. A nie zapominajmy, że w wampira nie przemienił jej ktoś obcy. Zrobił to Sahir... no właśnie Sahir który najwyraźniej na chwilę obecną ma jakieś ciekawsze rzeczy do roboty niż przejmowanie się nowonarodzonym wampirem który właśnie biega sobie po szkole, i który w chwili gdyby stracił kontrolę nad sobą w obecności nauczycieli mógł by sprowadzić na niego zgubę, ale ten najwyraźniej ufał dziewczynie i nie miał zamiaru pilnować jej na każdym kroku. A może to robił tylko ona nie zdawała sobie do końca z tego sprawy.
Tak czy inaczej musiała teraz skupić się na tym aby nie ujawnić się przed innymi. Dlatego też jak gdyby nic założyła swój mundurek szkolny, którego to tak na marginesie nie znosiła. Kultura cygańska zabraniała kobietom pokazywania swoich nóg, dlatego też dziewczyna czuła się wtedy jakoś dziwnie brudna, skalana. Zeszła po schodach i po chwili stała już przed drzwiami klasy do eliksirów. Zatrzymała się na chwilę. Czuła już ten zapach. Tyle żyjących, tyle krwi. Tyle jedzenia. Zacisnęła mocniej swoje powieki ukrywając szmaragdowe oczy.
-Spokojnie... tylko się uspokój- Pamiętała co Sahir mówił. Silne emocje mogą bardzo źle wpłynąć na wampira. Dlatego też nie mogła sobie pozwolić na silne uczucie strachu, czy też niepokoju. Jej mała biała rączka nacisnęła na klamkę po czym pchnęła drzwi wchodząc do środka.
-Dzień dobry- Powiedziała krótko i zajęła miejsce w ostatniej ławce. Na samych tyłach klasy, byle tylko jak naj dalej od tych wszystkich ludzi.
Tak czy inaczej musiała teraz skupić się na tym aby nie ujawnić się przed innymi. Dlatego też jak gdyby nic założyła swój mundurek szkolny, którego to tak na marginesie nie znosiła. Kultura cygańska zabraniała kobietom pokazywania swoich nóg, dlatego też dziewczyna czuła się wtedy jakoś dziwnie brudna, skalana. Zeszła po schodach i po chwili stała już przed drzwiami klasy do eliksirów. Zatrzymała się na chwilę. Czuła już ten zapach. Tyle żyjących, tyle krwi. Tyle jedzenia. Zacisnęła mocniej swoje powieki ukrywając szmaragdowe oczy.
-Spokojnie... tylko się uspokój- Pamiętała co Sahir mówił. Silne emocje mogą bardzo źle wpłynąć na wampira. Dlatego też nie mogła sobie pozwolić na silne uczucie strachu, czy też niepokoju. Jej mała biała rączka nacisnęła na klamkę po czym pchnęła drzwi wchodząc do środka.
-Dzień dobry- Powiedziała krótko i zajęła miejsce w ostatniej ławce. Na samych tyłach klasy, byle tylko jak naj dalej od tych wszystkich ludzi.
- Severus Snape
Re: Klasa Eliksirów
Sob Cze 27, 2015 10:28 pm
Severus szedł na zajęcia szybkim krokiem. Było już dosyć późno, a przecież nie mógł się spóźnić. To zdecydowanie nie było w jego stylu, poza tym lubił eliksiry. Czuł się w tym przedmiocie naprawdę dobrze i nie miał zamiaru uciekać, czy chować się przed kolejną lekcją czy testem. Z tego powodu był bardzo niezadowolony, gdy wchodząc do sali zastał już pewną część uczniów. Oznaczało to, że nie przyszedł wystarczająco wcześnie. Wzrokiem przesunął po wszystkich ławkach, na dłużej skupiając się tylko na Lily Evans. Potem jednak spojrzał na profesora, który już znajdował się w sali.
- Dzień dobry. - Powiedział prawie niedosłyszalnie i skierował się na swoje miejsce. Zazwyczaj siadał z tyłu, nie chcąc zbliżać się do nikogo w klasie, jednak ktoś już zajął jego ulubione miejsce. Postanowił więc zmienić, ten jeden jedyny raz, ławkę i przysiadł dwa rzędy za rudowłosą przyjaciółką. Z nikim jednak się nie przywitał, zupełnie jakby był całkowicie sam. Tylko on i nauczyciel.
Dopiero potem zauważył znajdującą się już w sali Birdie i choć normalnie by ją zignorował... Przez dłuższy czas przyglądał jej się korzystając z tego, że nie patrzyła w jego stronę. O co mogło jej chodzić w tym ostatnim liście? Cóż, najprawdopodobniej nie miało to żadnego znaczenia.
- Dzień dobry. - Powiedział prawie niedosłyszalnie i skierował się na swoje miejsce. Zazwyczaj siadał z tyłu, nie chcąc zbliżać się do nikogo w klasie, jednak ktoś już zajął jego ulubione miejsce. Postanowił więc zmienić, ten jeden jedyny raz, ławkę i przysiadł dwa rzędy za rudowłosą przyjaciółką. Z nikim jednak się nie przywitał, zupełnie jakby był całkowicie sam. Tylko on i nauczyciel.
Dopiero potem zauważył znajdującą się już w sali Birdie i choć normalnie by ją zignorował... Przez dłuższy czas przyglądał jej się korzystając z tego, że nie patrzyła w jego stronę. O co mogło jej chodzić w tym ostatnim liście? Cóż, najprawdopodobniej nie miało to żadnego znaczenia.
- James Potter
Re: Klasa Eliksirów
Nie Cze 28, 2015 2:10 am
Pewna blondwłosa Gryfonka z czwartego roku siedząca w drugim końcu Pokoju Wspólnego, zdecydowanie bez żadnego skrępowania, od dłuższego czasu przyglądała się swojemu koledze, jak go w duchu zapewne nazywała. Śniadanie już dawno dobiegło końca, a większość mieszkańców Wieży Godryka Gryffindora udała się już na swoje zajęcia. Dziewczyna jednak nie miała o tej godzinie zajęć w planie i postanowiła zrelaksować się przy kominku z artykułem najnowszego numeru Czarownicy. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że trzyma magazyn przekręcony do góry nogami i to w dodatku tyłem do przodu. Skryła się za nim jak przyczajona samica nundu, wypatrując bystrym wzrokiem swojej ofiary. Nie domyśliła się, że obiekt obserwacji doskonale zdaje sobie sprawę z jej skrytego zainteresowania. Zafrapowana tym, co właśnie robił przy stoliku, zagadnęła zniecierpliwiona, wpatrując się zmarszczonymi brwiami w profil czarnowłosego okularnika.
- Co Ty wyprawiasz, Potter? – Spytała, przenosząc spojrzenie z jego twarzy na obiekt, który chwilę wcześniej znalazł się w jego dłoni.
- Podejmuję męską decyzję. – Mruknął, mamrocząc coś pod nosem, co brzmiało jak ”idę, nie idę, idę, nie idę”, nie odwracając głowy w stronę młodszej koleżanki. Skrzaty domowe tej wiosny bardzo dbały o wystrój Salonu Gryfonów jak i o samopoczucie jego mieszkańców. Codziennie na stole można było znaleźć bukiety świeżo zerwanych kwiatów. Rogacz siedzący przy jednym ze stolików z dopiero co złożoną i zapieczętowaną magiczną formułką Mapą Huncwotów i z zarzuconymi na blat stołu stopami, obracał w palcach jeden z kwiatków, pozbawiając go każdorazowo jednego płatka i rzucając na czerwonozłoty dywan. Przerwał i spojrzał przed siebie, gdy ponownie usłyszał za swoją głową przemądrzały głos dziewczyny, której imienia nie mógł sobie przypomnieć.
- Nie uważasz, że obrywanie płatków jest dosyć niemęskie jak na takiego… – Urwała zawstydzona, szukając odpowiedniego słowa.
- Takiego cooo? – Spytał z fałszywym zaciekawieniem, pozbawiając swojej ofiary ostatniego płatka. Wrzucił Mapę do torby i poderwał się z miejsca, odrzucając łysego badyla na blat stołu. – No to idę! – Odparł, machając na pożegnanie zdziwionej dziewczynie i zniknął za obrazem Grubej Damy. Wykorzystując wszystkie znane dobrze skróty Hogwartu, kilka minut później znalazł się na samym dole twierdzy, zatrzymując się przy klasie eliksirów w zimnych lochach. Wzdrygnął się z niesmakiem, nabierając więcej powietrza ustami w płuca, by nie musieć wdychać stęchlizny unoszącej się w korytarzu. Wszedł do klasy i rozejrzał się. To nie była klasa. To był istny babiniec. Nie licząc profesora Slughorna, który przyzwyczajony był do jego spóźnialstwa, zarejestrował w środku same dziewczyny. Do czasu gdy najbrzydsza z dziewczyn nie podniosła głowy i jego oczom nie ukazał się nie kto inny jak Severus Snape. James ruszył pewnym siebie krokiem, prostując automatycznie muskularne ramiona, dzięki czemu zdobył kilka cm więcej wzrostu. Spojrzał na siedzącego Ślizgona z góry.
- Powinieneś zrobić coś z tymi kłakami, Smarkerusie. O mały włos, a wziąłbym Cię za nieładną Ślizgonkę. – Odezwał się teatralnym szeptem, tak, by tylko uczniowie mogli go dosłyszeć. Na jego twarzy pojawił się jadowicie złośliwy uśmiech. Niestety klasa eliksirów to nie było jego terytorium, więc nie mógł sobie pozwolić na zbyt wiele. Snape był ulubieńcem Slughorna. Pomimo tego, że młodzian ze Slytherinu zapewne nie znajdował wspólnych tematów pobocznych ze starym Slughornem, to z pewnością ich wspólne zainteresowanie eliksirami nie wyczerpałoby szybko tematów do rozmowy. Zerknął przelotnie na ostatnią ławkę, ale obecność Rockers i Moore stanowczo zniechęciła go do oddalenia się w tamtym kierunku. Przesunął spojrzeniem na dwie Krukonki, które w tym gronie wyglądały jak dwie ślicznie wypieczone muffinki, jedna o smaku śmietankowym a druga czekoladowym. Albo być może po prostu były personifikacją składników ciasteczek oreo. Obrzucił je obie swoim najprzystojniejszym uśmiechem. Niestety miejsce obok nich również było zajęte. Przez zielono-różowo-blondwłosy twór dziewczyny. Z każdym kolejnym spotkaniem na wspólnej lekcji Rogacz utwierdzał się w przekonaniu, że nowy nabytek Ślizgonów przypomina mu wyrośniętą, wymalowaną błyszczykiem żabę. Posłał jej nieco krzywy uśmiech i w tym momencie jego uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na dwóch damach, obu bliskich jego sercu, a to dlatego, że ostatnimi czasy obie dziewczęta były gotowe, by ratować niesfornego Pottera z tarapatów. Wyszczerzył zęby Lily i klapnął po drugiej stronie Puchonki, która znalazła się w środku, pomiędzy dwójką zakochanych niczym ściana w programie randki w ciemno. Jednak nie musiała się czuć jak ściana, ponieważ James na niej również skupiał swoją uwagę. Nie tylko był jej podwójnym dłużnikiem, ale też przyjął do grona swoich najlepszych znajomych. Nachylił się przez ramię Hughes i szepnął tak, by obie go usłyszały.
- Jesteście na mnie skazane. Mam nadzieję, że was też rozpiera radość z tego powodu. – Oparł się na krześle, a po chwili jakby sobie o czymś przypomniał. – Zapomniałem podręcznika. Macie jeden na zbyciu?
- Co Ty wyprawiasz, Potter? – Spytała, przenosząc spojrzenie z jego twarzy na obiekt, który chwilę wcześniej znalazł się w jego dłoni.
- Podejmuję męską decyzję. – Mruknął, mamrocząc coś pod nosem, co brzmiało jak ”idę, nie idę, idę, nie idę”, nie odwracając głowy w stronę młodszej koleżanki. Skrzaty domowe tej wiosny bardzo dbały o wystrój Salonu Gryfonów jak i o samopoczucie jego mieszkańców. Codziennie na stole można było znaleźć bukiety świeżo zerwanych kwiatów. Rogacz siedzący przy jednym ze stolików z dopiero co złożoną i zapieczętowaną magiczną formułką Mapą Huncwotów i z zarzuconymi na blat stołu stopami, obracał w palcach jeden z kwiatków, pozbawiając go każdorazowo jednego płatka i rzucając na czerwonozłoty dywan. Przerwał i spojrzał przed siebie, gdy ponownie usłyszał za swoją głową przemądrzały głos dziewczyny, której imienia nie mógł sobie przypomnieć.
- Nie uważasz, że obrywanie płatków jest dosyć niemęskie jak na takiego… – Urwała zawstydzona, szukając odpowiedniego słowa.
- Takiego cooo? – Spytał z fałszywym zaciekawieniem, pozbawiając swojej ofiary ostatniego płatka. Wrzucił Mapę do torby i poderwał się z miejsca, odrzucając łysego badyla na blat stołu. – No to idę! – Odparł, machając na pożegnanie zdziwionej dziewczynie i zniknął za obrazem Grubej Damy. Wykorzystując wszystkie znane dobrze skróty Hogwartu, kilka minut później znalazł się na samym dole twierdzy, zatrzymując się przy klasie eliksirów w zimnych lochach. Wzdrygnął się z niesmakiem, nabierając więcej powietrza ustami w płuca, by nie musieć wdychać stęchlizny unoszącej się w korytarzu. Wszedł do klasy i rozejrzał się. To nie była klasa. To był istny babiniec. Nie licząc profesora Slughorna, który przyzwyczajony był do jego spóźnialstwa, zarejestrował w środku same dziewczyny. Do czasu gdy najbrzydsza z dziewczyn nie podniosła głowy i jego oczom nie ukazał się nie kto inny jak Severus Snape. James ruszył pewnym siebie krokiem, prostując automatycznie muskularne ramiona, dzięki czemu zdobył kilka cm więcej wzrostu. Spojrzał na siedzącego Ślizgona z góry.
- Powinieneś zrobić coś z tymi kłakami, Smarkerusie. O mały włos, a wziąłbym Cię za nieładną Ślizgonkę. – Odezwał się teatralnym szeptem, tak, by tylko uczniowie mogli go dosłyszeć. Na jego twarzy pojawił się jadowicie złośliwy uśmiech. Niestety klasa eliksirów to nie było jego terytorium, więc nie mógł sobie pozwolić na zbyt wiele. Snape był ulubieńcem Slughorna. Pomimo tego, że młodzian ze Slytherinu zapewne nie znajdował wspólnych tematów pobocznych ze starym Slughornem, to z pewnością ich wspólne zainteresowanie eliksirami nie wyczerpałoby szybko tematów do rozmowy. Zerknął przelotnie na ostatnią ławkę, ale obecność Rockers i Moore stanowczo zniechęciła go do oddalenia się w tamtym kierunku. Przesunął spojrzeniem na dwie Krukonki, które w tym gronie wyglądały jak dwie ślicznie wypieczone muffinki, jedna o smaku śmietankowym a druga czekoladowym. Albo być może po prostu były personifikacją składników ciasteczek oreo. Obrzucił je obie swoim najprzystojniejszym uśmiechem. Niestety miejsce obok nich również było zajęte. Przez zielono-różowo-blondwłosy twór dziewczyny. Z każdym kolejnym spotkaniem na wspólnej lekcji Rogacz utwierdzał się w przekonaniu, że nowy nabytek Ślizgonów przypomina mu wyrośniętą, wymalowaną błyszczykiem żabę. Posłał jej nieco krzywy uśmiech i w tym momencie jego uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na dwóch damach, obu bliskich jego sercu, a to dlatego, że ostatnimi czasy obie dziewczęta były gotowe, by ratować niesfornego Pottera z tarapatów. Wyszczerzył zęby Lily i klapnął po drugiej stronie Puchonki, która znalazła się w środku, pomiędzy dwójką zakochanych niczym ściana w programie randki w ciemno. Jednak nie musiała się czuć jak ściana, ponieważ James na niej również skupiał swoją uwagę. Nie tylko był jej podwójnym dłużnikiem, ale też przyjął do grona swoich najlepszych znajomych. Nachylił się przez ramię Hughes i szepnął tak, by obie go usłyszały.
- Jesteście na mnie skazane. Mam nadzieję, że was też rozpiera radość z tego powodu. – Oparł się na krześle, a po chwili jakby sobie o czymś przypomniał. – Zapomniałem podręcznika. Macie jeden na zbyciu?
- Kim Miracle
Re: Klasa Eliksirów
Nie Cze 28, 2015 7:17 pm
Takie szczęście, że do klasy Eliksirów nie miała za daleko, więc po prostu wyszła z dormitorium i pobiegła do odpowiedniej klasy. Weszła z szerokim uśmiechem udając, że wszystko jest w porządku, ale nie było. Za bardzo martwiła się o wszystkich wokoło niej. Rozejrzała się po klasie. Na tyłach była Rockers, więc tam nie usiądzie. Ona jest zbyt... ponura to by jej zepsuło humor. Każdy był już w parach, no oprócz Severusa, więc co miała zrobić, ale zobaczyła zabawną trójkę, czyli dokładniej swoją współlokatorkę oraz dwóch Gryfonów, Jamesa Pottera przeciwnika na boisku oraz Lily Evans koleżankę, z którą zazwyczaj rozmawiała tylko na lekcjach, ale jest miła i to jej wystarcza, aby mogła mówić na nią koleżanka. Jednak swój wzrok skupiła na Snape’ie. Może powinna z nim usiąść. Nie siedział daleko od tamtej trójki, więc zawsze mogła się przesiąść bliżej do nich jakby był nieprzyjemny dla niej. W prawdzie prawie w ogóle z nim nie rozmawiała, więc…
- Cześć - wyszczerzyła się lekko i usiadła obok niego.- Mogę, czy zajęte?- zapytała , ale i tak było za późno, aby odmówić, bo oparła się wygodniej o ławkę i dopiero teraz skupiła się na tablicy.
Veritaserum - powtórzyła w myślach i od razu zaczęła przypominać sobie coś o tym eliksirze. Coś tam wiedziała. Bardzo paskudny eliksir, ale wykorzystany w złych celach jest niebezpieczny. W prawdzie Kim nie lubiła kłamstw, ale nie chciała, aby ktoś użył go na niej. To jest złe.
Znowu popatrzyła na chłopaka obok siebie.
- Cześć - wyszczerzyła się lekko i usiadła obok niego.- Mogę, czy zajęte?- zapytała , ale i tak było za późno, aby odmówić, bo oparła się wygodniej o ławkę i dopiero teraz skupiła się na tablicy.
Veritaserum - powtórzyła w myślach i od razu zaczęła przypominać sobie coś o tym eliksirze. Coś tam wiedziała. Bardzo paskudny eliksir, ale wykorzystany w złych celach jest niebezpieczny. W prawdzie Kim nie lubiła kłamstw, ale nie chciała, aby ktoś użył go na niej. To jest złe.
Znowu popatrzyła na chłopaka obok siebie.
- Maverick Mulciber
Re: Klasa Eliksirów
Pon Cze 29, 2015 12:39 pm
Lubiłem eliksiry, nawet bardzo, zwłaszcza jak mieliśmy zajęcia praktyczne. Oczywiście wywary, które ważyliśmy nie wychodziły mi za każdym razem, jednak czerpałem z tego wielką satysfakcję i równie niezwykłą przyjemność. Do tego lubiłem profesora Slughorna, oczywiście w wielkim cudzysłowie. Facet miał słabość do Ślizgonów, albo przedstawicieli ważnych w świecie czarodziejów rodów, którzy mieli bogatych rodziców. Także nie miałem wielkiego problemu, żeby wkraść się w jego łaski. Wystarczył uśmiech i odpowiednio dobrane słowa, a profesor trochę miękł... a jak ciężko było zebrać się na powyższe, to można było użyć kandyzowanych ananasów - obrzydlistwo.
Dlatego w dość dobrym nastroju pomaszerowałem na zajęcia. Kiedy wszedłem do sali od razu rzucił mi się w oczy napis na tablicy - Veritaserum. Zapowiadała się bardzo interesująca lekcja, na której prawdopodobnie mieliśmy warzyć tenże eliksir. Czułem się trochę podekscytowany, jednak nie dając tego po sobie poznać powędrowałem do swojej ławki.
- Dzień dobry, profesorze - Przywitałem się miękkim głosem i zasiadłem na swoim miejscu, a po chwili otworzyłem podręcznik na odpowiedniej stronie, by rozpocząć lekturę na temat Veritaserum.
Dlatego w dość dobrym nastroju pomaszerowałem na zajęcia. Kiedy wszedłem do sali od razu rzucił mi się w oczy napis na tablicy - Veritaserum. Zapowiadała się bardzo interesująca lekcja, na której prawdopodobnie mieliśmy warzyć tenże eliksir. Czułem się trochę podekscytowany, jednak nie dając tego po sobie poznać powędrowałem do swojej ławki.
- Dzień dobry, profesorze - Przywitałem się miękkim głosem i zasiadłem na swoim miejscu, a po chwili otworzyłem podręcznik na odpowiedniej stronie, by rozpocząć lekturę na temat Veritaserum.
- Archibald Gamp
Re: Klasa Eliksirów
Sro Lip 01, 2015 2:26 am
Szczerze mówiąc, eliksiry nie były moim ulubionym przedmiotem. Na dobrą sprawę, to nawet ich nie lubiłem, ale przynależność do Klubu Ślimaka w pewnym sensie zobowiązywała do pojawiania się na tych zajęciach. I nie pytajcie, dlaczego do niego należałem, sam tego na dobrą sprawę nie wiem. To znaczy, oczywiście, zostałem zaproszony ze względu na nazwisko. Pierwszy Minister Magii był Gampem. Facet od Pięciu Praw Wyjątków Gampa był, jak nietrudno się domyślić – Gampem. No i ja też byłem Gampem. Bardziej zastanawiający był fakt, dlaczego Slughorn wciąż mnie nie wywalił, w końcu nie przejawiałem żadnych oznak tego, że też miałbym być „kimś” w przyszłości, no ale widać samo nazwisko było wystarczające. No i jeszcze kwestia tego, dlaczego właściwie dołączyłem do tego klubu, w końcu byłem przecież ponad te wszystkie przywileje, wynikające z pochodzenia, czy posiadanego majątku, ale widać w jakimś stopniu byłem też hipokrytą. A poza tym, niektórym ludziom się nie odmawia.
Wchodząc do klasy skinąłem głową w stronę profesora i rzuciłem okiem na tablicę. Veritaserum. Hmm, cholernie niebezpieczny eliksir. Moim zdaniem, oczywiście. Widzicie, ktoś kiedyś powiedział, że prawda jest jak tlen – otrzymasz zbyt wiele i się rozchorujesz. I według mnie, to naprawdę trafne porównanie. Bo z jednej strony – jest potrzebna, nikt nie da rady żyć ciągle w kłamstwie, ale z drugiej – z niczym nie można przesadzać. I, nie, nie, nie sugeruję, że TRZEBA kłamać, wręcz przeciwnie, nie powinno się. Ale niektóre rzeczy należy czasem po prostu przemilczeć. Bo mówienie całej prawdy nie zawsze wychodzi na dobre.
Idąc przez klasę chcąc, nie chcąc, wyłapywałem wzrokiem znajome twarze, jednak poza panną Evans i Kim, nie bardzo potrafiłem kogoś więcej połączyć jeszcze z jakimś imieniem. A nie, przepraszam, była jeszcze C., którą dostrzegłem nieco później. Hmm, swoją drogą, nie wyglądała najlepiej.
Zająłem miejsce w wolnej ławce w ostatnim rzędzie i wyjąłem z torby potrzebne rzeczy, czekając na rozpoczęcie lekcji.
Wchodząc do klasy skinąłem głową w stronę profesora i rzuciłem okiem na tablicę. Veritaserum. Hmm, cholernie niebezpieczny eliksir. Moim zdaniem, oczywiście. Widzicie, ktoś kiedyś powiedział, że prawda jest jak tlen – otrzymasz zbyt wiele i się rozchorujesz. I według mnie, to naprawdę trafne porównanie. Bo z jednej strony – jest potrzebna, nikt nie da rady żyć ciągle w kłamstwie, ale z drugiej – z niczym nie można przesadzać. I, nie, nie, nie sugeruję, że TRZEBA kłamać, wręcz przeciwnie, nie powinno się. Ale niektóre rzeczy należy czasem po prostu przemilczeć. Bo mówienie całej prawdy nie zawsze wychodzi na dobre.
Idąc przez klasę chcąc, nie chcąc, wyłapywałem wzrokiem znajome twarze, jednak poza panną Evans i Kim, nie bardzo potrafiłem kogoś więcej połączyć jeszcze z jakimś imieniem. A nie, przepraszam, była jeszcze C., którą dostrzegłem nieco później. Hmm, swoją drogą, nie wyglądała najlepiej.
Zająłem miejsce w wolnej ławce w ostatnim rzędzie i wyjąłem z torby potrzebne rzeczy, czekając na rozpoczęcie lekcji.
- Nauczyciele
Re: Klasa Eliksirów
Sro Lip 08, 2015 8:45 pm
Spoglądał, jak uczniowie grzecznie wchodzą do sali i usadzają się na swoich miejscach, bardzo kontent z panującego tu spokoju - nie mógł się tym zachwycić, albo raczej - nie mógł wyjść z namysłu, w jaki wpadł, siedząc za swoim biurkiem i wodząc oczyma za kolejno wchodzacymi uczniami - ostatnio wszyscy się za bardzo rozbrykali, czego to on się nie nasłuchał od innych nauczycieli... a już nawet nie wspominając o tym, co działo się na ostatnim pogrzebie! Oj tak, i wszedł! - pan Potter we własnej osobie! Profesor Slughorn przymrużył swoje oczy, lekko poprawiając się na krześle - podsunął się do góry, zaciskając palce na oparciach krzesła, wziął głębszy oddech i spokojnie wypuścił powietrze nozdrzami, obserwując jego drogę - lepiej mieć tego nicponia na oku, oj tak, dość już z jakimiś wylewaniami kociołków na innych, orbisowaniem nauczycieli i tym podobnych wygłupów... Może nakazać mu złożyć różdżkę? Nigdy nie wiadomo, co takiemu do łba wpadnie...
- Panie Potter... Mam pana na oku. - Jakby wysyłane przez spojrzenie, bardzo znaczące zresztą spojrzenie, sygnały były niewystarczające, to już na zapas wolał się profesor odezwać, niż potem już gadać po ptokach - to tak, żeby Huncwot miał świadomość, że jest na celowniku i szybko z niego nie zejdzie. Wreszcie Slughorn się podniósł i przygładził swój frak, gdy wybiła odpowiednia godzina, żeby zacząć zajęcia. - No dobrze, witam wszystkich! Będziemy dzisiaj omawiać veritaserum. - Wskazał na tablicę - znowu na zaś, gdyby ktoś był za mało bystry i nie zauważył tego wielkiego napisu wcześniej. - Jak wszyscy wiecie, jest to eliksir bardzo trudny w uwarzeniu, w dodatku zajmuje to miesiąc. Podawanie veritaserum jest ściśle zabronione przez Ministerstwo ze względu na siłę tej mikstury - od zasady tej odchodzi się jedynie w szczególnych przypadkach... Jak zapewne wiecie, wystarczą zaledwie trzy krople, by zmusić kogoś do wyjawienia największych sekretów i tajemnic. Nie będziemy go dzisiaj warzyć, chociażbym chciał, nie jestem zapewnić wam wszystkich składników, są zbyt rzadkie i cenne... Przygotowałem wam jednak po jednym przykładowym - chciałbym, żebyście skupili się na opisaniu ich i sporządzeniu notatki na jego temat - wszystkie pergaminy podpisane imieniem i nazwiskiem mają trafić na moje biurko na koniec lekcji. Zabierać się do pracy!
- Panie Potter... Mam pana na oku. - Jakby wysyłane przez spojrzenie, bardzo znaczące zresztą spojrzenie, sygnały były niewystarczające, to już na zapas wolał się profesor odezwać, niż potem już gadać po ptokach - to tak, żeby Huncwot miał świadomość, że jest na celowniku i szybko z niego nie zejdzie. Wreszcie Slughorn się podniósł i przygładził swój frak, gdy wybiła odpowiednia godzina, żeby zacząć zajęcia. - No dobrze, witam wszystkich! Będziemy dzisiaj omawiać veritaserum. - Wskazał na tablicę - znowu na zaś, gdyby ktoś był za mało bystry i nie zauważył tego wielkiego napisu wcześniej. - Jak wszyscy wiecie, jest to eliksir bardzo trudny w uwarzeniu, w dodatku zajmuje to miesiąc. Podawanie veritaserum jest ściśle zabronione przez Ministerstwo ze względu na siłę tej mikstury - od zasady tej odchodzi się jedynie w szczególnych przypadkach... Jak zapewne wiecie, wystarczą zaledwie trzy krople, by zmusić kogoś do wyjawienia największych sekretów i tajemnic. Nie będziemy go dzisiaj warzyć, chociażbym chciał, nie jestem zapewnić wam wszystkich składników, są zbyt rzadkie i cenne... Przygotowałem wam jednak po jednym przykładowym - chciałbym, żebyście skupili się na opisaniu ich i sporządzeniu notatki na jego temat - wszystkie pergaminy podpisane imieniem i nazwiskiem mają trafić na moje biurko na koniec lekcji. Zabierać się do pracy!
- Esmeralda Moore
Re: Klasa Eliksirów
Pią Lip 10, 2015 8:42 pm
"wiesz co robisz" "czy wiesz co robisz?" takie myśli cały czas krążyły po głowie dziewczyny, a odpowiedzi było nadal brak. Może jej po prostu nie było, a może to wszystko wina tych wszystkich ludzi którzy w tej chwili ją otaczali. Tyle krwi, tyle serc które pompowały tą krew. Do niedawna jeszcze nigdy nie myślała, że mogła by zapragnąć jej bardziej niż sami właściciele. To co nauczyciel mówił dochodziło do jej głowy szczątkowo. Wolała zagłębić się w swoich myślach. Dlatego też wpatrywała się tempo w swój pergamin, zupełnie tak jak by miała nadzieje, że listery z jej głowy same przeleją się na tą białą kartkę. Niestety, nieważne jak bardzo próbowała jej myśli ponownie uciekały gdzieś w innym kierunku niż lekcja. A kim teraz myślała? Sahir, to był obiekt jej rozmyślań. Pewnie wiele osób mogło by stwierdzić, że ma na jego punkcie delikatną obsesję, czy by się pomylili, pewnie nie, ale również by nie dotknęli sedna samego problemu. Dziewczyna ostatnio cały czas próbowała zrozumieć to coś co związało w tak bardzo dziwny sposób ich losy, i w chwili kiedy dochodziła już do rozwiązania, kiedy wydawało się jej, że znalazła klamkę od tych drzwi ku wolności, ta wymykała się jej z ręki, a samo wyjście ponownie chowało się w mrok. I w taki o to sposób musiała ponownie usiąść i zacząć analizować każdy nawet najmniejszy kawałek tej całej dziwnej układanki, której nawet ona sama nie rozumiała.
-"Za wiele myślisz"- Mruknęła cicho zupełnie tak jak by chciała sama siebie przekonać, że nie ma sensu oglądać tych samych obrazów.
-Veritasetum jest zrobione z...- Urwała... "ciekawe dlaczego go nie widuje już, czy znowu coś przeskrobał" pokręciła lekko głową przez co jej czarne włosy zafalowały delikatnie. Chciała wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli, ale ich było ze wiele. Jedna krzyczała przez drugą, nie dając dojść do słowa tej najbardziej pożądanej. Nie, dzisiaj nic nie napisze, na pewno nie tutaj, i nie w takiej chwili. Naprawdę miała na głowie znacznie większe problemy niż opisywanie jakiegoś eliksiru, ale z drugiej strony może przebywanie w tej klasie nie byłoby takie upierdliwe. Dlatego też wzięła głęboki wdech, i zaczęła pisać dalej.
-Jest zrobione z...- No właśnie z czego, ponownie urwała przyłapując się na tym, że nie ma pojęcia z czego to się robi. Dlatego też skreśliła to co chciała napisać ładną prostą linią, i zaczęła nieco niżej zupełnie inaczej.
-Veritaserum inaczej nazywany Eliksirem prawdy, jest jednym z silniejszych eliksirów. Wystarczy dosłownie kilka kropel aby zmusić człowieka do wyjawienia wszystkie sekretów. Wypowiedź ofiary eliksiru nie jest o tyle prawdziwa i godna zaufania co bardzo wyczerpująca. W związku z tym, że eliksir jest bardzo silny ministerstwo magii zakazało używania go bez wyraźnego powodu. Uwarzenie go trwa około trzy miesiące, a zdobycie odpowiednich składników jest bardzo trudne, i niestety często kosztowne. Sam eliksir nie ma ani koloru, ani zapachu, przez co śmiało można dodać go komuś do picia, i mieć pewność, że nie domyśli się, co właśnie wypił. Zorientuje się najpewniej dopiero wtedy kiedy zacznie wszystkim obecnym wyjawiać intymne szczegóły ze swojego życia.- Postawiła jedną wielka kropke i na tym skończyła. Nic więcej nie wiedziała na temat tego eliksiru. Czyli cóż, krótko mówiąc napisała to samo co nauczyciel zdążył im przekazać. No, ale żeby nie wybijać się poza schemat, wzrok miała dalej utkwiony w kartce zupełne tak jak by gorączkowo myślała nad tym co by jeszcze mogła by tam nagryzmolić, bo faktycznie jej pismo to jak kura pazurem.
-"Za wiele myślisz"- Mruknęła cicho zupełnie tak jak by chciała sama siebie przekonać, że nie ma sensu oglądać tych samych obrazów.
-Veritasetum jest zrobione z...- Urwała... "ciekawe dlaczego go nie widuje już, czy znowu coś przeskrobał" pokręciła lekko głową przez co jej czarne włosy zafalowały delikatnie. Chciała wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli, ale ich było ze wiele. Jedna krzyczała przez drugą, nie dając dojść do słowa tej najbardziej pożądanej. Nie, dzisiaj nic nie napisze, na pewno nie tutaj, i nie w takiej chwili. Naprawdę miała na głowie znacznie większe problemy niż opisywanie jakiegoś eliksiru, ale z drugiej strony może przebywanie w tej klasie nie byłoby takie upierdliwe. Dlatego też wzięła głęboki wdech, i zaczęła pisać dalej.
-Jest zrobione z...- No właśnie z czego, ponownie urwała przyłapując się na tym, że nie ma pojęcia z czego to się robi. Dlatego też skreśliła to co chciała napisać ładną prostą linią, i zaczęła nieco niżej zupełnie inaczej.
-Veritaserum inaczej nazywany Eliksirem prawdy, jest jednym z silniejszych eliksirów. Wystarczy dosłownie kilka kropel aby zmusić człowieka do wyjawienia wszystkie sekretów. Wypowiedź ofiary eliksiru nie jest o tyle prawdziwa i godna zaufania co bardzo wyczerpująca. W związku z tym, że eliksir jest bardzo silny ministerstwo magii zakazało używania go bez wyraźnego powodu. Uwarzenie go trwa około trzy miesiące, a zdobycie odpowiednich składników jest bardzo trudne, i niestety często kosztowne. Sam eliksir nie ma ani koloru, ani zapachu, przez co śmiało można dodać go komuś do picia, i mieć pewność, że nie domyśli się, co właśnie wypił. Zorientuje się najpewniej dopiero wtedy kiedy zacznie wszystkim obecnym wyjawiać intymne szczegóły ze swojego życia.- Postawiła jedną wielka kropke i na tym skończyła. Nic więcej nie wiedziała na temat tego eliksiru. Czyli cóż, krótko mówiąc napisała to samo co nauczyciel zdążył im przekazać. No, ale żeby nie wybijać się poza schemat, wzrok miała dalej utkwiony w kartce zupełne tak jak by gorączkowo myślała nad tym co by jeszcze mogła by tam nagryzmolić, bo faktycznie jej pismo to jak kura pazurem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|