- Irytek
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 2:07 am
No, dobra. Faktycznie tak uważał, nawet w tej chwili, a biorąc pod uwagę jej spryt i inteligencję, trzeba było przyznać, iż nie miała podstaw by mu pomagać. Ale w takim razie co to niby oznaczało? Lubiła go od samego początku? To z tym typem było... czym? Kłamstwem? A może zmieniła zdanie? Kobiety tylko to chyba potrafią, serio. Foszyć się i zmieniać zdanie. Powinni uczyć stabilności w tej szkole, a nie czytania z cyferek.
- Hm? - spojrzał na nią zadziwiony. Ona nauczycielką? I to jeszcze tutaj? To już wcale do niej nie pasowało i aż przyłożył jej rękę do czoła by sprawdzić czy ma gorączkę. Nie miał pojęcia jak to się mierzy, ale wiedział, że robi się to tym gestem i trzymał tak swoją zimną dłoń na jej skórze, czekając na jakiś przebłysk geniuszu.
- Za mocno tobą wczoraj walnąłem o tą ścianę. - mógłby przeprosić. Mógłby. Ale to Iryt.
- Jako profesor nie staniesz się potężna i niezależna, wiesz? Właściwie to będziesz bardzo zależna od wymysłów starego i jego prawej łapy. - on nic nie pojmował, ale największy szok miał dopiero nadejść.
- Co ty... Jakie niby podpunkty mogłyby ci kazać zostać po śmierci?! - tego było za wiele, a co gorsza, sala zaczęła pustoszeć, gdyż ich pogawędka trwała na tyle długo by większość uczniów zdążyła się najeść. Rudzielec złapał nastolatkę za ramiona i spojrzał na nią z niezwykłą jak na niego powagą.
- Nie gadaj głupot, masz tylko jedną szansę by przejść na drugą stronę. Chcesz utknąć tu na wieki bez możliwości czarowania, czy nawet podniesienia kartki papieru? - już wystarczy, że Meggs została i tego żałowała. Zazwyczaj nie obchodziły go życie oraz śmierć innych istot; decyzję pozostawiał wyłącznie im samym. Teraz jednak dotarło do niego, że mu zależy... I jeśli miał wybierać spełnienie wizji pragnień własnych lub Natalie, wolał by udało się ślizgonce.
Puścił ją akurat, gdy ostatni puchon mijał drzwi wejściowe ze słodką bułeczką w ręku. Zostali sami, nie licząc zawieszonych obrazów. Uśmiechnął się z westchnieniem.
- Bezkresna egzystencja to najnudniejsze co mi się przytrafiło. Nie polecam. - rozpiął jedyny guzik na który zapięta była jego zielona marynarka i sięgnął do wewnętrznej kieszeni z której wyciągnął różdżkę. Schował ją za plecami i posłał jej znaczące spojrzenie okraszone lekkim wyszczerzem ostrych jak brzytwa ząbków.
- Najpierw obiecaj, że spełnisz swoje marzenia.
- Hm? - spojrzał na nią zadziwiony. Ona nauczycielką? I to jeszcze tutaj? To już wcale do niej nie pasowało i aż przyłożył jej rękę do czoła by sprawdzić czy ma gorączkę. Nie miał pojęcia jak to się mierzy, ale wiedział, że robi się to tym gestem i trzymał tak swoją zimną dłoń na jej skórze, czekając na jakiś przebłysk geniuszu.
- Za mocno tobą wczoraj walnąłem o tą ścianę. - mógłby przeprosić. Mógłby. Ale to Iryt.
- Jako profesor nie staniesz się potężna i niezależna, wiesz? Właściwie to będziesz bardzo zależna od wymysłów starego i jego prawej łapy. - on nic nie pojmował, ale największy szok miał dopiero nadejść.
- Co ty... Jakie niby podpunkty mogłyby ci kazać zostać po śmierci?! - tego było za wiele, a co gorsza, sala zaczęła pustoszeć, gdyż ich pogawędka trwała na tyle długo by większość uczniów zdążyła się najeść. Rudzielec złapał nastolatkę za ramiona i spojrzał na nią z niezwykłą jak na niego powagą.
- Nie gadaj głupot, masz tylko jedną szansę by przejść na drugą stronę. Chcesz utknąć tu na wieki bez możliwości czarowania, czy nawet podniesienia kartki papieru? - już wystarczy, że Meggs została i tego żałowała. Zazwyczaj nie obchodziły go życie oraz śmierć innych istot; decyzję pozostawiał wyłącznie im samym. Teraz jednak dotarło do niego, że mu zależy... I jeśli miał wybierać spełnienie wizji pragnień własnych lub Natalie, wolał by udało się ślizgonce.
Puścił ją akurat, gdy ostatni puchon mijał drzwi wejściowe ze słodką bułeczką w ręku. Zostali sami, nie licząc zawieszonych obrazów. Uśmiechnął się z westchnieniem.
- Bezkresna egzystencja to najnudniejsze co mi się przytrafiło. Nie polecam. - rozpiął jedyny guzik na który zapięta była jego zielona marynarka i sięgnął do wewnętrznej kieszeni z której wyciągnął różdżkę. Schował ją za plecami i posłał jej znaczące spojrzenie okraszone lekkim wyszczerzem ostrych jak brzytwa ząbków.
- Najpierw obiecaj, że spełnisz swoje marzenia.
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 2:34 am
Pokręciła głową.
- To na początek. Nie zamierzam być belfrem całe życie, ale chcę się jeszcze trochę pouczyć, a to miejsce świetnie się do tego nadaje. Żadna ze ścieżek kariery mi się nie podoba. Jeśli chce się do czegoś dojść, trzeba to robić samemu, ale na to potrzeba pieniędzy. - Wzruszyła ramionami. - Ja nie mam ich na tyle, by darować sobie pracę. A jeśli już pracować, to czemu nie tutaj? Ministerstwo wydaje mi się jednak gorszym miejscem. Zbyt duże szanse, że puściłyby mi tam nerwy, a mordowanie ludzi pod nosem aurorów nie jest zbyt rozsądne, nie sadzisz? - zapytała retorycznie.
Nie rozumiała skąd u niego nagle ta powaga i... troska? Irytek się o nią martwił? Mogłaby przysiąc, że tę pseudo emocję musiał od kogoś wchłonąć, ale zostali tu już tylko oni dwoje, a ona bynajmniej się tak nie czuła. Teraz był sobą.
Dopiero po chwili zastanowienia przypomniała sobie, że nawet jemu czasem mijała wesołkowatość. Potrafił być smutny i się martwić. Jak wtedy, kiedy rozważał przy niej wykurzenie ludzi ze szkoły. Można to chyba było nazwać troską o uczniów. W jego wykonaniu.
Zdziwiła się tym bardziej, gdy prawie nią potrząsnął. Spojrzała na niego szerzej otwartymi oczami.
- Mugole też nie potrafią czarować, a jakoś żyją. Z resztą, nie wszystkie duchy są takie słabe, jak te w Hogwarcie. Myślisz, że zgodziłabym się na nudne i bezcelowe istnienie? Nie. A co nastąpi, tego nie wiem. Nie podejmuję decyzji na przyszłość nie znając jej. - Uśmiechnęła się.
- Z resztą, skąd ta nagła troska? - Przechyliła głowę i uniosła brew.
Uśmiechnęła się szerzej, kiedy wyjął różdżkę i nie przejęła się zbytnio, że nie dostała ją od razu do ręki. W odpowiedzi na pytanie wspięła się na palce i zbliżyła usta do jego ucha.
- Jak najwięcej tylko zdołam - szepnęła i opuściła się znów na dół.
- To na początek. Nie zamierzam być belfrem całe życie, ale chcę się jeszcze trochę pouczyć, a to miejsce świetnie się do tego nadaje. Żadna ze ścieżek kariery mi się nie podoba. Jeśli chce się do czegoś dojść, trzeba to robić samemu, ale na to potrzeba pieniędzy. - Wzruszyła ramionami. - Ja nie mam ich na tyle, by darować sobie pracę. A jeśli już pracować, to czemu nie tutaj? Ministerstwo wydaje mi się jednak gorszym miejscem. Zbyt duże szanse, że puściłyby mi tam nerwy, a mordowanie ludzi pod nosem aurorów nie jest zbyt rozsądne, nie sadzisz? - zapytała retorycznie.
Nie rozumiała skąd u niego nagle ta powaga i... troska? Irytek się o nią martwił? Mogłaby przysiąc, że tę pseudo emocję musiał od kogoś wchłonąć, ale zostali tu już tylko oni dwoje, a ona bynajmniej się tak nie czuła. Teraz był sobą.
Dopiero po chwili zastanowienia przypomniała sobie, że nawet jemu czasem mijała wesołkowatość. Potrafił być smutny i się martwić. Jak wtedy, kiedy rozważał przy niej wykurzenie ludzi ze szkoły. Można to chyba było nazwać troską o uczniów. W jego wykonaniu.
Zdziwiła się tym bardziej, gdy prawie nią potrząsnął. Spojrzała na niego szerzej otwartymi oczami.
- Mugole też nie potrafią czarować, a jakoś żyją. Z resztą, nie wszystkie duchy są takie słabe, jak te w Hogwarcie. Myślisz, że zgodziłabym się na nudne i bezcelowe istnienie? Nie. A co nastąpi, tego nie wiem. Nie podejmuję decyzji na przyszłość nie znając jej. - Uśmiechnęła się.
- Z resztą, skąd ta nagła troska? - Przechyliła głowę i uniosła brew.
Uśmiechnęła się szerzej, kiedy wyjął różdżkę i nie przejęła się zbytnio, że nie dostała ją od razu do ręki. W odpowiedzi na pytanie wspięła się na palce i zbliżyła usta do jego ucha.
- Jak najwięcej tylko zdołam - szepnęła i opuściła się znów na dół.
- Irytek
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 2:48 am
Była okrutna... i okropnie nudna. Ona i jej logika. Chciała zostać profesorem w szkole co go zarazem cieszyło, jak i martwiło. To egoistyczne z jego strony, ale nie chciał widzieć jak dorasta na jego oczach, znajduje sobie pana profesora do towarzystwa, ma dziecko... Do tego o co jej chodziło z tym ministerstwem? Nie chciała mordować pod okiem Aurorów, ale jakby strzeliły jej nerwy w Hogwarcie, to co wtedy? Jeszcze by ją zamknęli w Azkabanie, a z tego co się orientował, jego dementorowi kuzyni nie byli zbyt mili. U nich nie zdarzały się dotąd wyjątki pokroju Irytka.
- Troska? - przywołała go na ziemię tym... tym oskarżeniem. Puścił ją i machnął ręką.
- Pff, proszę cię. Ja się o nikogo nie troszczę. - nie drgnął, gdy nachyliła się do niego, ale jak tylko się odsunęła, odwrócił twarz z widocznym zmieszaniem.
- Masz i idź na zajęcia. Już się z pewnością zaczęły. - podał jej różdżkę, wciąż nie spoglądając w jej stronę.
- To był błąd. Nie powtarzajmy go. - stwierdził cicho, prawie niesłyszalnie. Zniknął nie dając jej czasu na reakcję i od razu udał się w konkretnym kierunku. Potrzebował coś potwierdzić, choć bez względu na wynik, nie zamierzał już niczego więcej oczekiwać.
[zt]
- Troska? - przywołała go na ziemię tym... tym oskarżeniem. Puścił ją i machnął ręką.
- Pff, proszę cię. Ja się o nikogo nie troszczę. - nie drgnął, gdy nachyliła się do niego, ale jak tylko się odsunęła, odwrócił twarz z widocznym zmieszaniem.
- Masz i idź na zajęcia. Już się z pewnością zaczęły. - podał jej różdżkę, wciąż nie spoglądając w jej stronę.
- To był błąd. Nie powtarzajmy go. - stwierdził cicho, prawie niesłyszalnie. Zniknął nie dając jej czasu na reakcję i od razu udał się w konkretnym kierunku. Potrzebował coś potwierdzić, choć bez względu na wynik, nie zamierzał już niczego więcej oczekiwać.
[zt]
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 3:09 am
Irytek chyba najwyraźniej nie był świadom ścieżek, jakie mogły czekać Natalie w przyszłości.
Przed nią nie było małego białego domku, pana profesora i gromadki dzieci. Nie chciała tego. Z resztą, już dawno pogodziła się z faktem, że sprowadzanie na świat kolejnych obciążonych jej genami istot nie będzie zbyt dobrym pomysłem. A pan profesor? Czy ona była w stanie stworzyć bliską relację z kimś normalnym?
Była sama. Rodzina nie zmuszała jej do wychodzenia za mąż i macierzyństwa. Przynajmniej ten kłopot miała z głowy. Pod tym względem współczuła czystokrwistym. Mieli przerąbane, jeśli chcieli umrzeć w stanie panieńskim. Ona się tym przynajmniej przejmować nie musiała.
Była sama. Miała jednoosobową rodzinę. Nie ważne, jak to wyglądało kiedyś. Teraz i na zawsze miała pozostać sama.
Jego reakcja na zarzut troszczenia się o kogoś, ją rozbawiła. Właśnie czegoś takiego się spodziewała. Ucieczki od tematu, gdy tylko ktoś się zorientuje, o co chodzi. Na to też miała nadzieję. Nie chciała, by kolejna osoba się o nią martwiła. Ludzie (i inne istoty) nie powinny się o nią martwić. Poradzi sobie bez tego, a oni będą mieć na głowie mniej zmartwień.
Uniosła jedną brew, gdy się zmieszał. Takiej reakcji u niego chyba jeszcze nie widziała.
Ciekawe...
Przyjęła różdżkę i w żaden sposób nie skomentowała jego zachowania. Takie odkrycia wolała zachowywać dla siebie. Wieczna obserwatorka, wyciągająca z tych wszystkich drobiazgów bardzo przydatne wnioski. Było w tym coś niebezpiecznego.
Uniosła jedną brew, ledwie słysząc ostatnie zdanie. A gdy zniknął, uśmiechnęła się sama do siebie.
Jakoś mało przekonujące.
Zaśmiała się bezgłośnie i ruszyła na lekcje. Może ten dzień nie miał być dla niej taki zły? Na pewno nie z tym nowym podejściem.
[z/t]
Przed nią nie było małego białego domku, pana profesora i gromadki dzieci. Nie chciała tego. Z resztą, już dawno pogodziła się z faktem, że sprowadzanie na świat kolejnych obciążonych jej genami istot nie będzie zbyt dobrym pomysłem. A pan profesor? Czy ona była w stanie stworzyć bliską relację z kimś normalnym?
Była sama. Rodzina nie zmuszała jej do wychodzenia za mąż i macierzyństwa. Przynajmniej ten kłopot miała z głowy. Pod tym względem współczuła czystokrwistym. Mieli przerąbane, jeśli chcieli umrzeć w stanie panieńskim. Ona się tym przynajmniej przejmować nie musiała.
Była sama. Miała jednoosobową rodzinę. Nie ważne, jak to wyglądało kiedyś. Teraz i na zawsze miała pozostać sama.
Jego reakcja na zarzut troszczenia się o kogoś, ją rozbawiła. Właśnie czegoś takiego się spodziewała. Ucieczki od tematu, gdy tylko ktoś się zorientuje, o co chodzi. Na to też miała nadzieję. Nie chciała, by kolejna osoba się o nią martwiła. Ludzie (i inne istoty) nie powinny się o nią martwić. Poradzi sobie bez tego, a oni będą mieć na głowie mniej zmartwień.
Uniosła jedną brew, gdy się zmieszał. Takiej reakcji u niego chyba jeszcze nie widziała.
Ciekawe...
Przyjęła różdżkę i w żaden sposób nie skomentowała jego zachowania. Takie odkrycia wolała zachowywać dla siebie. Wieczna obserwatorka, wyciągająca z tych wszystkich drobiazgów bardzo przydatne wnioski. Było w tym coś niebezpiecznego.
Uniosła jedną brew, ledwie słysząc ostatnie zdanie. A gdy zniknął, uśmiechnęła się sama do siebie.
Jakoś mało przekonujące.
Zaśmiała się bezgłośnie i ruszyła na lekcje. Może ten dzień nie miał być dla niej taki zły? Na pewno nie z tym nowym podejściem.
[z/t]
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Nie Mar 27, 2016 6:46 pm
Lekcje dobiegły końca, a Natalie miała wreszcie możliwość udać się do swojego dormitorium, by wziąć z niego przeczytane już książki. Wypadało je wreszcie oddać. Mimo iż trzymała je dopiero od dwóch tygodni, miała wrażenie, że dla bibliotekarki będą to po prostu wieki. Większość mieszkańców Hogwartu wydawała się teraz zabiegana, Natalie im chyba przodowała. Ciągle się gdzieś spieszyła i coś robiła. Tylko na spotkania z przyjaciółmi nie miała jakoś czasu.
Taaa, z przyjaciółmi... Ta atrakcja jakoś zawsze mnie omijała. Niby obecnie się to trochę pozmieniało, ale jakoś zawsze samo wpada. Z resztą, z Felice i tak się głównie uczę. Właście, mam nadzieję, że nie zatraci się znowu w marzeniach i nie spóźni się na lekcje Teleportacji.
Oddała książki i udała się prosto do Wielkiej Sali, gdzie już niebawem miały się zacząć zajęcia. Zajęła miejsce przy zielonej klepsydrze i czekała. Z nudów wyjęła z kieszeni jakiś mały notesik z notatkami dotyczącymi eliksirów i zaczęła go przeglądać.
Taaa, z przyjaciółmi... Ta atrakcja jakoś zawsze mnie omijała. Niby obecnie się to trochę pozmieniało, ale jakoś zawsze samo wpada. Z resztą, z Felice i tak się głównie uczę. Właście, mam nadzieję, że nie zatraci się znowu w marzeniach i nie spóźni się na lekcje Teleportacji.
Oddała książki i udała się prosto do Wielkiej Sali, gdzie już niebawem miały się zacząć zajęcia. Zajęła miejsce przy zielonej klepsydrze i czekała. Z nudów wyjęła z kieszeni jakiś mały notesik z notatkami dotyczącymi eliksirów i zaczęła go przeglądać.
- Alice Hughes
Re: Klepsydry
Nie Mar 27, 2016 8:49 pm
Nie wierzę. Po prostu brak słów. Widział kto ostatnio coś tak nieprawdopodobnego? Ta drobna sylwetka, dumnie nosząca pod szyją sweter w barwach Hufflepuffu przemierzała korytarz... spokojnie. Dobra, dobra. A gdzie ten nerwowy, urywany zmęczeniem oddech? Gdzie - nieomal lękliwe - stukotanie butami o kamienną posadzkę? Gdzie w tym wszystkim - do cholery - Alice Hughes?!
Hughes miała wywalone na fakt, jak bardzo to, że nie jest spóźniona zrobiło się do niej niepodobne. Choć przepraszam - "wywalone" to z całą pewnością złe słowo, przy okazji absolutnie nie pasujące do tej drobnej istotki, a Puchonka najzwyczajniej w świecie nie zdawała sobie sprawy z tego, że po raz pierwszy od dawna nie przemierza korytarzy w szybkich susach, szarpiąc się jednocześnie ze szkolną torbą i na ostatnią chwilę dowiązując krawat. Może jedynie wątły cień zdziwienia przebiegł przez twarz dziewczęcia, gdy wchodząc do Wielkiej Sali natrafiła na pustkę. Prawdopodobnie zmarszczyła nawet brwi, rozglądając się niepewnie dookoła i przetwarzając w głowie wszystkie daty, póki jasnobrązowe oczy nie spoczęły na Natalie. Wszystko w porządku Hughes. Niczego nie pomyliłaś.
Nie chcąc odrywać Ślizgonki od lektury, w której ta się właśnie pogrążyła - skinęła jej jedynie głową i usiadła na jednej z odsuniętych pod ścianę ławek oczekując rozpoczęcia zajęć i szukając w kieszeni cytrynowych dropsów. Skubane zawsze szczypały ją w język, były jednak na tyle pyszne, że nie potrafiła z nich zrezygnować.
Hughes miała wywalone na fakt, jak bardzo to, że nie jest spóźniona zrobiło się do niej niepodobne. Choć przepraszam - "wywalone" to z całą pewnością złe słowo, przy okazji absolutnie nie pasujące do tej drobnej istotki, a Puchonka najzwyczajniej w świecie nie zdawała sobie sprawy z tego, że po raz pierwszy od dawna nie przemierza korytarzy w szybkich susach, szarpiąc się jednocześnie ze szkolną torbą i na ostatnią chwilę dowiązując krawat. Może jedynie wątły cień zdziwienia przebiegł przez twarz dziewczęcia, gdy wchodząc do Wielkiej Sali natrafiła na pustkę. Prawdopodobnie zmarszczyła nawet brwi, rozglądając się niepewnie dookoła i przetwarzając w głowie wszystkie daty, póki jasnobrązowe oczy nie spoczęły na Natalie. Wszystko w porządku Hughes. Niczego nie pomyliłaś.
Nie chcąc odrywać Ślizgonki od lektury, w której ta się właśnie pogrążyła - skinęła jej jedynie głową i usiadła na jednej z odsuniętych pod ścianę ławek oczekując rozpoczęcia zajęć i szukając w kieszeni cytrynowych dropsów. Skubane zawsze szczypały ją w język, były jednak na tyle pyszne, że nie potrafiła z nich zrezygnować.
- Riley Acquart
Re: Klepsydry
Nie Mar 27, 2016 10:59 pm
Kiedy Gryfonka wkroczyła do Wielkiej Sali na jej policzkach mienił się delikatny rumieniec... Oj nie, nie był on wcale delikatny. On dopiero nabierał na sile i stawał się coraz wyraźniejszy. Przyczyną powstania rumieńca na twarzy nastolatki było dość kontrowersyjne zdarzenie. By nie powiedzieć zderzenie. A mianowicie, tuż przed wejściem do sali Riley wpadła z durzą siłą na jakąś uroczą blondynkę. Obie dziewczyny wpadły sobie w ramiona, a później wylądowały na ziemi. Pozornie niewinnie wyglądający wypadek... Tyle tylko, że dłonie brunetki po upadku jakimś trafem obejmowały biust nieznajomej blondynki. A był to biust nie byle jaki. Idealny. Niezbyt duży, miękki, jędrny... Riley oczywiście szybko zerwała się z ziemi, pomogła nieznajomej koleżance wstać, po czym przeprosiła i czym prędzej ulotniła się z miejsca wypadku.
Niby nic specjalnego, jednak Gryfonka po tym zderzeniu nie mogła otrząsnąć się w sobie. Myśli wciąż wracały do tej uroczej blondynki o idealnej figurze, pięknym uśmiechu i wyjątkowych... oczach. Bez wątpienia nastolatka znowu się zakochała. To była miłość od pierwszego wejrzenia (zderzenia).
Pozostawmy jednak na moment kochliwą naturę brunetki i zajmijmy się lekcją teleportacji. Już trzecią w tym sezonie o ile się nie pomyliłam. W Wielkiej Sali nie było jeszcze zbyt wielu uczniów. Cisza i spokój.
- Cześć dziewczyny... - odparła króciutko Riley do starszych koleżanek i powolni ruszyła w kierunku bocznej ściany. Miejsce, gdzie można było się wygodnie oprzeć. Było to dokładnie to samo miejsce w którym stała podczas ostatniego spotkania. Jej ulubione. W miedzy czasie, nastolatka poczęła wachlować dłonią swoją twarz chcąc pozbyć się jak najszybciej wstydliwych rumieńców.
Niby nic specjalnego, jednak Gryfonka po tym zderzeniu nie mogła otrząsnąć się w sobie. Myśli wciąż wracały do tej uroczej blondynki o idealnej figurze, pięknym uśmiechu i wyjątkowych... oczach. Bez wątpienia nastolatka znowu się zakochała. To była miłość od pierwszego wejrzenia (zderzenia).
Pozostawmy jednak na moment kochliwą naturę brunetki i zajmijmy się lekcją teleportacji. Już trzecią w tym sezonie o ile się nie pomyliłam. W Wielkiej Sali nie było jeszcze zbyt wielu uczniów. Cisza i spokój.
- Cześć dziewczyny... - odparła króciutko Riley do starszych koleżanek i powolni ruszyła w kierunku bocznej ściany. Miejsce, gdzie można było się wygodnie oprzeć. Było to dokładnie to samo miejsce w którym stała podczas ostatniego spotkania. Jej ulubione. W miedzy czasie, nastolatka poczęła wachlować dłonią swoją twarz chcąc pozbyć się jak najszybciej wstydliwych rumieńców.
- Felice Felicis
Re: Klepsydry
Pon Mar 28, 2016 8:40 am
Unik, piruet, ostry skręt... Latanie na miotle? Nie. Felice instynktownie omijała ludzi biegających po korytarzy. Dlaczego instynktownie? No bo jak miała to robić świadomie, skoro cały jej duch uleciał do świata lektury, w której zaczytywała się od końca lekcji?
Książka w jej dłoniach dotyczyła magii starożytnej i oczywiście nie było w niej nic konkretnego. Same wzmianki, teorie, jakieś przykłady praktyczne, ale nic, co mogłoby się jej w jakikolwiek sposób przydać. Była dopiero w połowie, ale już wiedziała, że to nie był trafiony wybór. Gdyby miała coś z działu ksiąg zakazanych...!
Jeden Merlin raczy wiedzieć, jak trafiła pod Klepsydry. Nie kontaktowała ze światem, nie pamiętała o lekcji, a mimo wszystko znalazła się we właściwym miejscu na czas. Może to jaka wrodzona zdolność Krukonów - dotrzeć na zajęcia mimo wszystko.
Nawet nie widząc Natalie podeszła do niej i stanęła obok, automatycznie wyczuwając, że to najodpowiedniejsze miejsce. Nawet się nie przywitała (w końcu nie ogarniała co się dzieje wokół) i spokojnie czekała na zajęcia.
Książka w jej dłoniach dotyczyła magii starożytnej i oczywiście nie było w niej nic konkretnego. Same wzmianki, teorie, jakieś przykłady praktyczne, ale nic, co mogłoby się jej w jakikolwiek sposób przydać. Była dopiero w połowie, ale już wiedziała, że to nie był trafiony wybór. Gdyby miała coś z działu ksiąg zakazanych...!
Jeden Merlin raczy wiedzieć, jak trafiła pod Klepsydry. Nie kontaktowała ze światem, nie pamiętała o lekcji, a mimo wszystko znalazła się we właściwym miejscu na czas. Może to jaka wrodzona zdolność Krukonów - dotrzeć na zajęcia mimo wszystko.
Nawet nie widząc Natalie podeszła do niej i stanęła obok, automatycznie wyczuwając, że to najodpowiedniejsze miejsce. Nawet się nie przywitała (w końcu nie ogarniała co się dzieje wokół) i spokojnie czekała na zajęcia.
- Kim Miracle
Re: Klepsydry
Sro Mar 30, 2016 7:53 pm
Miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Nie żeby go ostatnio nie miała, ale dosyć dobrze się czuła, co było widoczne na jej jasnej buźce, na której widniał niesamowity uśmiech taki bardzo podobny do tego, co nosiła będąc jeszcze jedenastoletnią dziewczyną. Nie wiedziała czemu miała taki dobry humor. Obudziła się dzisiaj rano i powiedziała sobie "dzisiaj jest dobry dzień, Miracle" i tak zostało do teraz. Kroczyła zgrabnie między tłumem ludzi udając się w kierunku miejsca spotkania z lekcji teleportacji. Nie zamierzała się spóźniać, ponieważ bała się trochę tego... nauczyciela(?). Był dosyć specyficzną osobą, który źle działał na jej samopoczucie. Poprawiła torbę na ramieniu, w której miała schowane jednorożca. Oczywiście nie prawdziwego. Nie zmieściłby się w niej, hihi. Był to pluszak, który przynosił jej szczęście. Weszła do sali i rozejrzała się dokoła, a widząc tu Alice usiadła obok niej. Przywitała ją uśmiechem i poprawiła swoją blond czuprynę na łepetynce.
- Cześć, co u ciebie? - nie pamiętała, czy dzisiaj się z nią widziała, ale przecież warto zapytać o samopoczucie przyjaciółki.- Muszę ci pokazać pana Rogatka - wyszczerzyła się szerzej.- Patrz - otworzyła torbę i podsunęła jej ją pod sam nos.- Mój nowy przyjaciel - zaśmiała się cicho.
- Cześć, co u ciebie? - nie pamiętała, czy dzisiaj się z nią widziała, ale przecież warto zapytać o samopoczucie przyjaciółki.- Muszę ci pokazać pana Rogatka - wyszczerzyła się szerzej.- Patrz - otworzyła torbę i podsunęła jej ją pod sam nos.- Mój nowy przyjaciel - zaśmiała się cicho.
- Alice Hughes
Re: Klepsydry
Sob Kwi 02, 2016 8:35 pm
Blada twarzyczka, do połowy ukryta za ciemnobrązowymi loczkami wykrzywiała się we wszystkie możliwe strony usiłując zatrzymać kwaśnego cukierka w ustach. Sama nie wiem czemu Hughes pałała do nich tak wielką miłością - najwyraźniej każdy miał jakieś masochistyczne zapędy. Gdy landrynka stała się już dostatecznie cienka Puchonka przesunęła ją językiem w stronę policzka i przegryzła, marszcząc się po raz ostatni i połykając ostre resztki.
Udało się.
Wciągnęła głośno powietrze klaszcząc w powietrzu butami i obróciła głowę kiedy drzwi się otworzyły.
- Cześć. - Odpowiedziała Riley wciąż machając nogami. Coś za dużo miała dzisiaj energii... Nie zaprzątają sobie jednak głowy tym jaki może mieć to wpływ na próby teleportacji uśmiechnęła się do Kim, która wpadła do sali tuż za Gryfonką. Siadła na ławce okrakiem, obracając się w stronę dziewczyny i wyciągając ręce w stronę pluszowego jednorożca.
- Witaj Rogatku. - Parsknęła cicho chwytając maskotkę za kopyto. - Miły. W dotyku znaczy się. - Podniosła wzrok na puchońskie blond tornado, puszczając pluszaka bardzo powoli, zupełnie jak by podświadomie miała ochotę potrzymać go jeszcze chwile dłużej.
Ale halo. Alice miała Freda. O istnieniu Freda wiedziała tylko Miracle, a Hughes raczej nie prędko przyznałaby się do spania z pluszowym zającem.
Udało się.
Wciągnęła głośno powietrze klaszcząc w powietrzu butami i obróciła głowę kiedy drzwi się otworzyły.
- Cześć. - Odpowiedziała Riley wciąż machając nogami. Coś za dużo miała dzisiaj energii... Nie zaprzątają sobie jednak głowy tym jaki może mieć to wpływ na próby teleportacji uśmiechnęła się do Kim, która wpadła do sali tuż za Gryfonką. Siadła na ławce okrakiem, obracając się w stronę dziewczyny i wyciągając ręce w stronę pluszowego jednorożca.
- Witaj Rogatku. - Parsknęła cicho chwytając maskotkę za kopyto. - Miły. W dotyku znaczy się. - Podniosła wzrok na puchońskie blond tornado, puszczając pluszaka bardzo powoli, zupełnie jak by podświadomie miała ochotę potrzymać go jeszcze chwile dłużej.
Ale halo. Alice miała Freda. O istnieniu Freda wiedziała tylko Miracle, a Hughes raczej nie prędko przyznałaby się do spania z pluszowym zającem.
- Caroline Rockers
Re: Klepsydry
Sob Kwi 02, 2016 9:45 pm
Kolejne zajęcia z Teleportacji mieli jak zawsze przy klepsydrach w Wielkiej Sali. Zapewne mężczyzna musiał jednak zmienić plany, co do zmiany miejsca. Nie żeby C. było jakoś specjalnie szkoda. Zostawiła swoje włosy rozpuszczone, ubrania były w większości zasłonięte przez szatę, a pod pachą miała starą książkę z Historii Magii z którą miała się "bliżej zapoznać". Takie ćwiczenie na ostatnich zajęciach zadał im prowadzący. Pojawiła się w miarę wcześnie w Wielkiej Sali, zauważając kilka osób. I to część nie mających tego, o co prosił starszy, zrzędliwy mężczyzna. Nic nie powiedziała. Z nikim się nie przywitała - ba! - nawet nie zerkała w ich stronę. Stanęła nieopodal zielonej klepsydry i czekała na rozpoczęcie.
Nawet nie zerkała na szmaragdy, których było mniej niż powinno.
Nawet nie zerkała na szmaragdy, których było mniej niż powinno.
- Peter Pettigrew
Re: Klepsydry
Wto Kwi 05, 2016 12:54 pm
Zapłacił za te zajęcia i jakoś zupełnie o nich zapomniał dopóki nie zajrzał do portfela i nie przypomniał sobie na co wydał tyle forsy.
No żesz...
Polazł na zajęcia, choć nie pierwsze, z cichutką choć słabą nadzieją, że i tak się czegoś nauczy i uciułane kieszonkowe nie pójdą na marne. W innym przypadku byłaby to tylko kolejna porażka w jego gównianym życiu. Niby nic nowego, ale wolał tego uniknąć.
Na miejscu było już trochę ludu, przynajmniej nie będzie sam robił z siebie sieroty, tylko przy publice. W tłumie może go nawet zgubią i nie zwróci na siebie większej uwagi. W to też chciał wierzyć, choć przeczuwał, że nie stać go na takiego farta.
Jakoś to będzie... albo i nie.
No żesz...
Polazł na zajęcia, choć nie pierwsze, z cichutką choć słabą nadzieją, że i tak się czegoś nauczy i uciułane kieszonkowe nie pójdą na marne. W innym przypadku byłaby to tylko kolejna porażka w jego gównianym życiu. Niby nic nowego, ale wolał tego uniknąć.
Na miejscu było już trochę ludu, przynajmniej nie będzie sam robił z siebie sieroty, tylko przy publice. W tłumie może go nawet zgubią i nie zwróci na siebie większej uwagi. W to też chciał wierzyć, choć przeczuwał, że nie stać go na takiego farta.
Jakoś to będzie... albo i nie.
- Lily Evans
Re: Klepsydry
Wto Kwi 05, 2016 3:17 pm
Jako jedyna miała wybrać sobie przedmiot na kolejne zajęcia Teleportacji. Jej wybór padł na pierścionek; malutki, srebrny z małym jasnozielonym kwiatkiem. Pamiętała jak dziś, kiedy go dostała od Erin na szesnaste urodziny. To był jej mały skarb do którego lubiła wracać, zwłaszcza w ostatnim miesiącu. Pierwszym miesiącu bez jej przyjaciółki, która spoczywała na cmentarzu w Dolinie Godryka. Wszystko to, co rozegrało się w Hogsmeade, nadal zajmowało miejsce w jej głowie - mniejsze niż wcześniej, ale jednak. Starała się więc oderwać od tego za pomocą nauki, powtórek, dyżurów... wszystkiego, co tylko było w stanie jej pomóc. Chociażby na chwilę. Rude włosy związała dzisiejszego dnia w dwa warkocze i ubrana schludnie przekroczyła próg Wielkiej Sali, ruszając pod klepsydry pod którymi było już kilka osób. Pierwszym zamiarem było stanięcie obok Riley pod ścianą, ale kiedy dostrzegła Petera, który zdawał się nie być w najlepszym humorze, zmieniła zdanie. Ruszyła w jego stronę i ostrożnie szturchnęła chłopaka w ramię. Kiedy ten tylko na nią spojrzał, posłała mu krótki, dodający otuchy uśmiech.
- Cześć, Peter - przywitała się rudowłosa, mrużąc delikatnie zielone oczy i przypatrując się Gryfonowi z zastanowieniem. - Wszystko w porządku? Nie było Cię na ostatnich zajęciach.
- Cześć, Peter - przywitała się rudowłosa, mrużąc delikatnie zielone oczy i przypatrując się Gryfonowi z zastanowieniem. - Wszystko w porządku? Nie było Cię na ostatnich zajęciach.
- Liv Mendez
Re: Klepsydry
Sob Kwi 16, 2016 4:23 pm
Nie spieszyła się. W sumie, nie miała ochoty iść na zajęcia z Teleportacji, wiedziała że nie pójdzie jej za najlepiej. Tak… Już wiedziała. Nie potrafiła na niczym skupić swojej uwagi. W jej głowie błąkało się tysiąc myśli nad którymi nie miała jakiejkolwiek kontroli. I jak tu skupić się na tyle żeby przeteleportować jakiś przedmiot, nie mówiąc już nic o własnej osobie. Aczkolwiek obecność była obowiązkowa, a poza tym rodzice zapłacili za kurs. Nie mogła ot tak, po prostu sobie nie pójść bo jej się nie chciało. Znaczy mogła. Każdy z nas miał wybór, ale ona już taka była. Skrupulatnie wypełniała wszystkie swoje obowiązki, bez względu na aktualne samopoczucie.
Westchnęła delikatnie kiedy stanęła przed wejściem do Wielkiej Sali. ‘No dalej Mendez.’ Pomyślała i popchnęła drzwi. Wsunęła się od środka i ruszyła w stronę klepsydr. Pokiwała delikatnie głową na przywitanie już obecnym, ale nie odezwała się do nikogo ani słowem. Zajęła miejsce obok jakiejś Puchonki, którą kojarzyła z wcześniejszych zajęć, ale nigdy wcześniej z nią nie rozmawiała. Uśmiechnęła się delikatnie w jej kierunku, gdy ta na nią spojrzała. Po czym spuściła szybko wzrok i wbiła go w swoje czarne trampki.
Westchnęła delikatnie kiedy stanęła przed wejściem do Wielkiej Sali. ‘No dalej Mendez.’ Pomyślała i popchnęła drzwi. Wsunęła się od środka i ruszyła w stronę klepsydr. Pokiwała delikatnie głową na przywitanie już obecnym, ale nie odezwała się do nikogo ani słowem. Zajęła miejsce obok jakiejś Puchonki, którą kojarzyła z wcześniejszych zajęć, ale nigdy wcześniej z nią nie rozmawiała. Uśmiechnęła się delikatnie w jej kierunku, gdy ta na nią spojrzała. Po czym spuściła szybko wzrok i wbiła go w swoje czarne trampki.
- Sahir Nailah
Re: Klepsydry
Nie Kwi 17, 2016 12:23 pm
Och, kojarzył ich - pewnie na ich własne nieszczęście - Hughes, Dark, Acquart, Riley, Miracle, Rockers, Evans - i oprócz nich parę nazwisk, których jednak nie kojarzył - dla jednych na szczęście, bo dla większości chyba żadna strata, że mr. Dracula w swoim długim płaszczu będącym częścią szaty mundurku jakoś nie bardzo śpieszył się do tych nazwisk poznania - chociaż nie, dwie twarze były znajome - panienki Felicis, której jednak z imienia by nie wymienił i pana Pettigrew, który nadmiernie często tańczył w obecności sławnej szkolnej bandy dowcipnisiów - tak czy siak jedna osoba musiała dostać jego specjalną uwagę, której dawno jej nie poświęcał - jedna osoba o brązowych oczach i odznace Puchonów na piersi, która zasłużyła na przeciągłe spojrzenie czarnych oczu Mistera Świata i Okolic, innymi słowy Zwykłego Skurwysyna i Chuja Szkolnych Korytarzy - wraz z tym spojrzeniem pojawił się nawet nikły uśmiech i skinięcie pannie Hughes głową na powitanie - jakże ironiczne, należałoby dodać - by zaraz Otchłań powędrowała na Miss Świata i Okolic, czyli nikogo innego jak samą Rockers, która z całą pewnością przybyła tutaj z "przyjaciółmi", by przecież w wesołej i miłej atmosferze stwarzanej przez nią i przez wzorowego ucznia Sahcia spędzić te cudowne lekcje. Ale to było kolejne krótkie spojrzenie. Było tu wystarczająco wiele osób, by czasu nie wystarczyło bez jego zatrzymania, gdyby Sahir mógł poświęcić chociaż trochę tej uwagi tym wszystkim, którzy się tutaj zebrali - no i jeszcze ktoś by go oskarżył, że jest miły, czy coś? - to znaczy tak, naturalnie, że był miły, ale bez przesady... koniec końców leniwe było z niego Kocisko, to i nawet stanąłby z boku i się nie wtrącał...
Ale musiał podokuczać trochę Liv.
Między innymi tak, że usiadł obok niej i mając bardoz solidnie wyjebane na to, jak nie lubiła dotyku po raz setny, założył ramię na jej szyję i uśmiechnął się do niej bezczelnie, niemal wesoło.
- Dzień dobry Aniołku. - Wyszeptał jej do ucha, nachylony w jej kierunku, wyczuwając niemal całym ciałem jej spięcie, jej... co? Nieśmiałość? - Witam dziewczęta. - Wychylił się nieco do przodu, by spojrzeć na dwie Puchonki, obok których usiadła Liv i do nich również posłać uśmiech. - Poznałyście już może Liv?
Można było powiedzieć, że ma dobry humor.
Na tyle dobry, by poprawić go jeszcze bardziej i rozstroić za jednym zamachem zarówno Liv jak i Alice.
Ale że niby chciał dobrze..?
Ale musiał podokuczać trochę Liv.
Między innymi tak, że usiadł obok niej i mając bardoz solidnie wyjebane na to, jak nie lubiła dotyku po raz setny, założył ramię na jej szyję i uśmiechnął się do niej bezczelnie, niemal wesoło.
- Dzień dobry Aniołku. - Wyszeptał jej do ucha, nachylony w jej kierunku, wyczuwając niemal całym ciałem jej spięcie, jej... co? Nieśmiałość? - Witam dziewczęta. - Wychylił się nieco do przodu, by spojrzeć na dwie Puchonki, obok których usiadła Liv i do nich również posłać uśmiech. - Poznałyście już może Liv?
Można było powiedzieć, że ma dobry humor.
Na tyle dobry, by poprawić go jeszcze bardziej i rozstroić za jednym zamachem zarówno Liv jak i Alice.
Ale że niby chciał dobrze..?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach