- Riley Acquart
Re: Klepsydry
Sob Paź 10, 2015 12:14 pm
Korona - symbol władzy i potęgi. Oraz Śmierć jako koniec i nieskończoność. Ideał do jakiego dążył chłopak przekraczała wszystkie bariery. Stawiała go przed wieloma trudnościami, a Śmierć prowadziła go za rękę. Dalej i dalej... W Mrok, dając mu więcej niż oczekiwał. Mianując go Księciem Ciemności. Swoim następcom.
- Umarł król, niech żyje król - wyszeptała mimowolnie, a w swej wyobraźni natrafiła na pewną księgę. Księgę, w której było wielu królów, lecz był też człowiek którego królestwo nie było z tego świata. Człowiek w koronie cierniowej, który pokonał Śmierć... Umarł, lecz wkrótce znów żył. O dziwo w tej księdze również była Wielka Trójca, choć zupełnie inna niż nasza determinanta Śmierci.
Siedząc przy pokerowym stoliku Riley nie odczuwała strachu... a powinna. Miała przed sobą przecież wyjątkowego gracza. Samego Księcia Ciemności. Strach pewnie został przysłonięty ciekawością. Ciekawością, która przybliżała łobuziarę do piekła. Ponownie. Ale nie było już odwrotu. Kości zostały rzucone, a ściślej mówiąc karty zostały rozdane. Podniosła swoją piątkę, a na widok przypadkowych kart zatrzepotała leciutko rzęsami. Jakby w niepokoju. Czyżby szczęście znów opuściło nastolatkę, a może blefowała.
- Prawdziwą przewagę w każdej rozgrywce ma twoja siostra. To ona dyktuje nam warunki. Na szczęście można się z nią dogadać. Zawrzeć pewien pakt, niczym z diabłem. - Znów westchnęła leciutko zawieszając głos na kilka sekund i po chwili dodała - Jest wiele dróg jak sądzę. Ty wybrałeś już jedną. Ja staram się poznać inną. Ale tylko poznać, nic więcej. Ścieżka którą badam jest zbyt okrutna bym się w nią w pełni zagłębiła...
Pewnie każda droga śmierci jest mroczna. Mniej lub bardziej, ale zawsze. Skupy się jednak na osobie która kroczy już ową ścieżką.
- Ciekawi mnie czy w podążaniu do doskonałości (ideału) miałeś jakiś wybór? I czy możesz jeszcze zawrócić?
- Umarł król, niech żyje król - wyszeptała mimowolnie, a w swej wyobraźni natrafiła na pewną księgę. Księgę, w której było wielu królów, lecz był też człowiek którego królestwo nie było z tego świata. Człowiek w koronie cierniowej, który pokonał Śmierć... Umarł, lecz wkrótce znów żył. O dziwo w tej księdze również była Wielka Trójca, choć zupełnie inna niż nasza determinanta Śmierci.
Siedząc przy pokerowym stoliku Riley nie odczuwała strachu... a powinna. Miała przed sobą przecież wyjątkowego gracza. Samego Księcia Ciemności. Strach pewnie został przysłonięty ciekawością. Ciekawością, która przybliżała łobuziarę do piekła. Ponownie. Ale nie było już odwrotu. Kości zostały rzucone, a ściślej mówiąc karty zostały rozdane. Podniosła swoją piątkę, a na widok przypadkowych kart zatrzepotała leciutko rzęsami. Jakby w niepokoju. Czyżby szczęście znów opuściło nastolatkę, a może blefowała.
- Prawdziwą przewagę w każdej rozgrywce ma twoja siostra. To ona dyktuje nam warunki. Na szczęście można się z nią dogadać. Zawrzeć pewien pakt, niczym z diabłem. - Znów westchnęła leciutko zawieszając głos na kilka sekund i po chwili dodała - Jest wiele dróg jak sądzę. Ty wybrałeś już jedną. Ja staram się poznać inną. Ale tylko poznać, nic więcej. Ścieżka którą badam jest zbyt okrutna bym się w nią w pełni zagłębiła...
Pewnie każda droga śmierci jest mroczna. Mniej lub bardziej, ale zawsze. Skupy się jednak na osobie która kroczy już ową ścieżką.
- Ciekawi mnie czy w podążaniu do doskonałości (ideału) miałeś jakiś wybór? I czy możesz jeszcze zawrócić?
- Lily Evans
Re: Klepsydry
Nie Paź 11, 2015 10:52 am
Wstawiła się na miejsce kursu teleportacji punktualnie. Kiedy omiotła spojrzeniem salę, zauważyła, że jest ich dość mało, ale znając życie więcej osób pojawi się już wkrótce na styk. Musnęła palcami swoją rudą czuprynę, uważając by nie zepsuć koka, którego specjalnie zrobiła wyżej niż zazwyczaj by włosy nie przeszkadzały jej w nauce. Zielone tęczówki najpierw zatrzymały się na Ślizgonce, która stała gdzieś w rogu Wielkiej Sali, później przeniosły się na Riley i Sahira pogrążonych w rozmowie a na koniec stanęły na Kim, która trzymała się na uboczu, wpatrując uparcie w podłogę. Lily postanowiła podejść więc właśnie do niej, zajmując kawałek ściany tuż obok. Jej szata szkolna delikatnie falowała przy każdym ruchu a gdy w końcu znalazła się przy Puchonce, szturchnęła ją delikatnie w bok, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.
- Cześć, Kim. Długo już tu czekasz? Jak myślisz, zajmiemy się dziś praktyką? - Spytała rudowłosa, krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrząc gdzieś przed siebie, dokładnie na cztery klepsydry wypełnione klejnotami o określonych kolorach. Widok tak dużej różnicy pomiędzy czerwonymi rubinami Gryffindoru a zielonymi szmaragdami Slytherinu sprawiał, że usta dziewczyny zwężały się w proste kreseczki. Jednakże przynajmniej myśli mogły zająć się czymś innym niż zazwyczaj. Czymś całkiem normalnym i codziennym. Czy to nie był właśnie plus?
- Cześć, Kim. Długo już tu czekasz? Jak myślisz, zajmiemy się dziś praktyką? - Spytała rudowłosa, krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrząc gdzieś przed siebie, dokładnie na cztery klepsydry wypełnione klejnotami o określonych kolorach. Widok tak dużej różnicy pomiędzy czerwonymi rubinami Gryffindoru a zielonymi szmaragdami Slytherinu sprawiał, że usta dziewczyny zwężały się w proste kreseczki. Jednakże przynajmniej myśli mogły zająć się czymś innym niż zazwyczaj. Czymś całkiem normalnym i codziennym. Czy to nie był właśnie plus?
- Sahir Nailah
Re: Klepsydry
Nie Paź 11, 2015 12:21 pm
Mrah, ta cudowna tytulatura! Rozstraja, rozprasza, jest dowodem pychy samej w sobie, która wypychała się wręcz z kieszeni i winna być odstręczającą - mimo to nadal stoisz obok niego i odstręczona się nie wydajesz - sięgasz swoimi palcami do drzwi tej Katedry o pięknych, ornamentowych kuciach w jej zgrabnej, pnącej się do samego nieba architekturze o strzelistych wieżach i ostrych, spadzistych dachach - kiedyś była Piramidą - te dwa miejsca, zgoła tak od siebie różne, w których przechadzały się różne bóstwa, jeno było grobowcem, drugie miejscem spotkań Wiary - i kiedy już drzwi są otworzone i chłód nie uderza w twarz, nie rozprasza, sięgasz rękoma dalej - tam, gdzie wisi Ciemność, gdzie koszmary senne stają się realnymi tworami o wiele bardziej problematycznymi od chłopców ciągnących dziewczynki za ich długie warkocze - chcę cię poznać, no dalej, śmielej! - i śmiało wchodzisz, lecz nie po to, by dać się poznać, a by samej poznawać - błądzisz dłońmi po chropowatych ścianach - co ty tu robisz, niewiasto, czego znów szukasz w katakumbach, gdy jesteś dzieckiem słońca i tam, gdzie padają promienie powinnaś przecinać drogi innych? Szalona, szalona! - echem odbijają się oskarżenia od ścian i dawno zagubione duchy obserwują i szepczą między sobą, wytykając cię palcami - szalona, z kim przyszło jej rozmawiać! - ciekawość jednak nie była pożerająca - zdawała się mienić szlachetnością brylantu w rozmowie nie dla korzyści, a dla samej rozmowy, nie dla konkretnego pragnienia posiąścia konkretnej wiedzy, a dla samego poszukiwania - ach, było coś magicznego i poetyckiego w ruchu dłoni tej, która zabłądziła znów w czerń korytarzy starej budowli, co mamiło wampira i usypiało jego czujność... Było coś plastycznego w jej niewinnym trzepotaniu rzęsami, co zwracało duchy przeciwko Panu tego miejsca - szeptały one wtedy do jego uszka: Szalony, Szalony! - Ona niewinna, daj jej fory!
Wygiąłeś lewy kącik warg w górę, który opadł w takim samym, leniwym tempie, jak się uniósł - jeden z wielu ulotnych grymasów, które nie pozostawały długo na bladej facjacie - tak to już bywało, że obojętnie jak długo by jeden władca nie obnosił się ze swą grzywą, będącą jego koroną, obojętnie, do jak boskich piedestałów nie byłby wynoszony, to zawsze znalazł się ktoś lepszy, kto przejmował Złote Jabłko, co na podobieństwo baśni o Królewnie Śnieżce - mieniło się pięknem w oczach i kusiło do ugryzienia go... Zabawię się w węża, zmieniając Biblijną przypowieść - niech to mężczyzna zaproponuje niewieście - powiedz mi, Riley, chcesz skosztować Jabłka z dłoni Śmierci?
- Czyżby udało ci się ją przekonać, by przestała za tobą stąpać i słać ci kolejne uśmiechy, a przyjęła w objęcia? - Było w tym pytaniu jakieś rozbawienie, bardzo delikatnie pobrzmiewające przez jego zobojętniałą twarz, na której z wrażenia śnienia na jawie i znudzenia wyłaniało się zainteresowanie, kiedy nieznacznie mrużył oczy i nieznacznie podciągał w górę wargi, bo, tak jak powiedział, czerpał z tej konwersacji przyjemność, nie zapominając o ich ostatnim spotkaniu w miejscu Zapomnienia, gdzie poszukiwanie samotności dla skrycia sekretów pchnęło ich czystym przypadkiem na siebie wzajem - tam właśnie powiedziałaś mu mam problemy ze spaniem. Tam właśnie Śmierć puszczała do ciebie pawie oczka i śledziła twe kroki. Nadal jest więc do twej nogawki przyczepiona? - Jak uprzywilejowanym trzeba być, aby podpisywać z nią kontrakty... lub jak bardzo zdesperowanym. - Czy to był blef, gdy spoglądałaś na te karty, czy nie?
Czarny Kocur siedzący po drugiej stronie stołu również mrugnął jednym okiem i podciągnął wąsy w uśmiechu.
Kiedy on wolał skupiać się na Tobie, Niesforna Psotnico.
- Bardzo prywatne pytanie... - Przymrużył mocniej oczy, obracając się do niej przodem, by oprzeć się teraz jednym ramieniem o ścianę. - Czy rodząc się na tym świecie wybierałaś sobie rodzinę? I żyjąc dalej swoim życiem - wybierałaś trafienie do Gryffindoru? Chodząc do tej szkoły, poddana sławetnemu Losowi - czy wybrałaś to, by to akurat profesor Charles uczył cię obrony przed czarną magią? I czy ktoś dał ci możliwość wybrania ładnej pogody na wypad do Hogsmeade? Tak samo nie możesz przewinąć czasu, by te rzeczy zmienić. Niektóre drogi nie pozwalają na odwrócenie się. Wtedy zbyt łatwo przegapić wycelowany w gardziel nóż.
Wygiąłeś lewy kącik warg w górę, który opadł w takim samym, leniwym tempie, jak się uniósł - jeden z wielu ulotnych grymasów, które nie pozostawały długo na bladej facjacie - tak to już bywało, że obojętnie jak długo by jeden władca nie obnosił się ze swą grzywą, będącą jego koroną, obojętnie, do jak boskich piedestałów nie byłby wynoszony, to zawsze znalazł się ktoś lepszy, kto przejmował Złote Jabłko, co na podobieństwo baśni o Królewnie Śnieżce - mieniło się pięknem w oczach i kusiło do ugryzienia go... Zabawię się w węża, zmieniając Biblijną przypowieść - niech to mężczyzna zaproponuje niewieście - powiedz mi, Riley, chcesz skosztować Jabłka z dłoni Śmierci?
- Czyżby udało ci się ją przekonać, by przestała za tobą stąpać i słać ci kolejne uśmiechy, a przyjęła w objęcia? - Było w tym pytaniu jakieś rozbawienie, bardzo delikatnie pobrzmiewające przez jego zobojętniałą twarz, na której z wrażenia śnienia na jawie i znudzenia wyłaniało się zainteresowanie, kiedy nieznacznie mrużył oczy i nieznacznie podciągał w górę wargi, bo, tak jak powiedział, czerpał z tej konwersacji przyjemność, nie zapominając o ich ostatnim spotkaniu w miejscu Zapomnienia, gdzie poszukiwanie samotności dla skrycia sekretów pchnęło ich czystym przypadkiem na siebie wzajem - tam właśnie powiedziałaś mu mam problemy ze spaniem. Tam właśnie Śmierć puszczała do ciebie pawie oczka i śledziła twe kroki. Nadal jest więc do twej nogawki przyczepiona? - Jak uprzywilejowanym trzeba być, aby podpisywać z nią kontrakty... lub jak bardzo zdesperowanym. - Czy to był blef, gdy spoglądałaś na te karty, czy nie?
Czarny Kocur siedzący po drugiej stronie stołu również mrugnął jednym okiem i podciągnął wąsy w uśmiechu.
Kiedy on wolał skupiać się na Tobie, Niesforna Psotnico.
- Bardzo prywatne pytanie... - Przymrużył mocniej oczy, obracając się do niej przodem, by oprzeć się teraz jednym ramieniem o ścianę. - Czy rodząc się na tym świecie wybierałaś sobie rodzinę? I żyjąc dalej swoim życiem - wybierałaś trafienie do Gryffindoru? Chodząc do tej szkoły, poddana sławetnemu Losowi - czy wybrałaś to, by to akurat profesor Charles uczył cię obrony przed czarną magią? I czy ktoś dał ci możliwość wybrania ładnej pogody na wypad do Hogsmeade? Tak samo nie możesz przewinąć czasu, by te rzeczy zmienić. Niektóre drogi nie pozwalają na odwrócenie się. Wtedy zbyt łatwo przegapić wycelowany w gardziel nóż.
- Riley Acquart
Re: Klepsydry
Nie Paź 11, 2015 4:57 pm
A cóż to za szepty, a cóż to za głosy? Głosy, które nikły gdzieś w mroku nim zdołały dotrzeć do uszu nastolatki. Czyżby była niedosłysząca... głucha na słowa cienistych katedralnych zjaw? Z pewnością było w tym wszystkim coś magicznego. Jakby dwa odmienne światy przenikały się między sobą i wpływały na siebie w mniejszym, lub większym stopniu. Dziewczyna dostrzegała to co chciała zobaczyć, a bardziej to co chciano jej pokazać. Wszystko inne było tylko pyłem... reliktem i mitem. Stąpała w głąb Katedry z lekko otwartymi ustami. Urzeczona pięknem, a zarazem przytłoczona masywnością obiektu. Krok po kroku przesuwała się wzdłuż ścian, spoglądając co jakiś czas w górę, odwracając się do tyłu. Nieregularnie tańczyła w swych ruchach. Do jej serca wkradła się nutka niepokoju, stąd te leciutkie obroty wokół własnej osi i nadmierna czujność. Chciała kontrolować to, czego z pewnością nie da się kontrolować. Nie była przecież u siebie. Każda Katedra miała w końcu swojego dzwonnika.
Idąc śladami Biblijnej przypowieści, czemu to właśnie kobieta znów miała sięgnąć po zakazany owoc? Czemu grzech tak mocno upodobał sobie płeć piękną? Tą słabszą płeć. Czy jest w tym jakaś reguła? Bez względu na wszystko Riley sięgnęła by po Jabłko Śmierci... lecz by go nie skosztowała. Z pewnością ofiarowałaby ów owoc komuś innemu. Taka już jest przebiegła natura kobiety. Nastolatka skosztowałaby jabłko dopiero, gdyby pod ręką miała księcia z bajki. Księcia, który zbudziłby ją ze śmiertelnego snu swym pocałunkiem, niczym w Królewnie Śnieżce.
- Dobrze wiesz, że ona zawsze za mną kroczy. Kroczy za nami wszystkimi. Nie posiadam takiej peleryny niewidki jak z przypowieści o trzech braciach. Twoja siostra obserwuje mnie ciągle, chodźmy i z ukrycia. Niczym przyczajony kotek.
Po chwili młoda czarownica poczęła bawić się swoimi kartami. Niby była ich tylko piątka, a przekładała je miedzy palcami jakby szeregując i układając w pewien charakterystyczny porządek. Czyżby jednak coś w tym rozdaniu się jej trafiło?
- Tak też myślałam... - wyszeptała leciutko spuszczając swój wzrok na zimną marmurową podłogę. Zaraz po tym dodając – ...i przepraszam za zuchwałość. To pytanie rzeczywiście było zbyt prywatne.
Idąc śladami Biblijnej przypowieści, czemu to właśnie kobieta znów miała sięgnąć po zakazany owoc? Czemu grzech tak mocno upodobał sobie płeć piękną? Tą słabszą płeć. Czy jest w tym jakaś reguła? Bez względu na wszystko Riley sięgnęła by po Jabłko Śmierci... lecz by go nie skosztowała. Z pewnością ofiarowałaby ów owoc komuś innemu. Taka już jest przebiegła natura kobiety. Nastolatka skosztowałaby jabłko dopiero, gdyby pod ręką miała księcia z bajki. Księcia, który zbudziłby ją ze śmiertelnego snu swym pocałunkiem, niczym w Królewnie Śnieżce.
- Dobrze wiesz, że ona zawsze za mną kroczy. Kroczy za nami wszystkimi. Nie posiadam takiej peleryny niewidki jak z przypowieści o trzech braciach. Twoja siostra obserwuje mnie ciągle, chodźmy i z ukrycia. Niczym przyczajony kotek.
Po chwili młoda czarownica poczęła bawić się swoimi kartami. Niby była ich tylko piątka, a przekładała je miedzy palcami jakby szeregując i układając w pewien charakterystyczny porządek. Czyżby jednak coś w tym rozdaniu się jej trafiło?
- Tak też myślałam... - wyszeptała leciutko spuszczając swój wzrok na zimną marmurową podłogę. Zaraz po tym dodając – ...i przepraszam za zuchwałość. To pytanie rzeczywiście było zbyt prywatne.
- Sahir Nailah
Re: Klepsydry
Wto Paź 13, 2015 6:45 am
W ciszy tych ścian coś było nie tak. W ich chłodzie, starości chropowatej nawierzchni, w przeciągach przesuwających się po kostkach i rozdmuchującym włosy, tak i w cieniach wygrywanych przez nikły blask księżyca zaglądający przez porozbijane okna - to było nad oczywiste, że w niej było coś bardzo mocno nie tak... Głucha i niema na wezwanie - lecz to dobrze - tylko ci, co przekroczyli próg poznania Śmierci i Życia winni słyszeć szepty dawno poległych - to jeszcze nie był twój czas, Riley, ale widziałem przecież - to ty wędrowałaś do działu Ksiąg Zakazanych, to ty trzymałaś niedozwolone lektury pod łóżkiem - ta fascynacja tym Progiem zaćmiewa ci oczy, morduje strach, którego się wypierasz ku większej, doskonalszej intencji - Ja to wiem - On? On mimo wyciągnięcia po twą duszę rąk i pływaniu w oceanie twych lśniących oczy tego nie wiedział - obojętnie jakby jego spojrzenie przenikliwym się nie stało - twoje tajemnice były doskonale zakopane... W takiej Katedrze, w której to Ty byłaś dzwonnikiem, jednak skryłaś ją tak sprytnie, że bardzo niewielu w ogóle ją dostrzegało.
Sahir wyczuwał jej obecność, ale wciąż wszystko przeszkadzało mu w dojrzeniu jej, w znalezieniu do niej odpowiedniej ścieżki - ciągle było za mało, ciągle brakowało wielu szczegółów - wszystko przez to, i, o zgrozo!, doskonale zdawał sobie z tego sprawę - że przyćmiewałaś jego oczy czarownym ruchem dłonie i ciała, podskakującymi włosami w rytmie twoich kroków i lekką obawą, gdy obracałaś się wokół własnej osi, swoimi długimi rzęsami, kiedy zamykałaś powieki, a one malowały na twych kościach policzkowych cienie - to było zauroczenie, ale zauroczenie takiego rodzaju, jakiego może doznać tylko malarz czy poeta próbujący wyłapać w szarości tłumu swoją muzę - niemal zawsze z opłakanym skutkiem. Było w tym też coś ze zmęczenia - mimo wszelakiego wysiłku nie potrafił skupić się na tyle, by zabawić Riley zagadkami na odpowiednim poziomie - i tylko dzięki niej nie zsunął się jeszcze do pozycji odpowiedniej do spania w półsiadzie na podłodze - zabawne... ostatnio też wybudziła cię ze snu.
- Kotek... - Powtórzyłeś za nią, ważąc to słowo, smakując je w swoich ustach. - Oby ten Kotek nie wyrósł na wyleniałego kocura. Koty to wyjątkowo paskudne i niewdzięczne drapieżniki. - Tak zręcznie kręciła tą rozmową, tak zręcznie odbijała twoje piłeczki - i tak nagle okazało się, że byłeś jedynie zwykłym graczem przy tym stoliku pokerowym i nie potrafiłeś nawet spoglądać w swoje karty przy Mistrzyni Rozdania - patrzyłeś tylko na nią, ale nie widziałeś - wszystko pląsało się zupełnie poza twoją granicą poznania...
Opuściłeś głowę i wysunąłeś dłonie z kieszeni, by zapleść je niezobowiązująco na klatce piersiowej - wbiłeś zmatowiałe spojrzenie w podłogę, chociaż nie powiedziałbym, że tą podłogę dostrzegałeś.
- Przyszło mi obcować z Lwicą o lisiej skórze. Śmierć przy takiej Lwicy jest zwykłym pionkiem łatwym do obalenia. - Uniosłeś na nią znów spojrzenie. - Nie ufaj mi na słowo. Przecież nie istnieją rzeczy niemożliwe w tym świecie, słodka Riley... - Uniósł prawy kącik warg - zdecydowanie było coś niebezpiecznego w tym spojrzeniu, coś drapieżnego, gdy tak przypatrywał jej się nieco z dołu pomimo różnic ich wysokości - spojrzenie, jakby zaraz miał wyciągnąć dłoń do jej gardła i wbić w nie kły, zgoła inne od tego uśmiechu rozleniwionego kota, który prezentował na początku. Ten kot zeskoczył z ciepłego pieca i był nader pobudzony.
I głodny.
- Unikasz wszystkich moich pytań. Zdecydowanie wykorzystujesz moją słabość do twojej osoby. - Wyprostował się i uniósł podbródek, pozbywając się tego dziwnego uśmieszku na rzecz bardziej cynicznego a zaraz znów zadowolonego na swój sposób. - I co ja powinienem z tobą zrobić, Psotny Diabełku, hmm..?
Sahir wyczuwał jej obecność, ale wciąż wszystko przeszkadzało mu w dojrzeniu jej, w znalezieniu do niej odpowiedniej ścieżki - ciągle było za mało, ciągle brakowało wielu szczegółów - wszystko przez to, i, o zgrozo!, doskonale zdawał sobie z tego sprawę - że przyćmiewałaś jego oczy czarownym ruchem dłonie i ciała, podskakującymi włosami w rytmie twoich kroków i lekką obawą, gdy obracałaś się wokół własnej osi, swoimi długimi rzęsami, kiedy zamykałaś powieki, a one malowały na twych kościach policzkowych cienie - to było zauroczenie, ale zauroczenie takiego rodzaju, jakiego może doznać tylko malarz czy poeta próbujący wyłapać w szarości tłumu swoją muzę - niemal zawsze z opłakanym skutkiem. Było w tym też coś ze zmęczenia - mimo wszelakiego wysiłku nie potrafił skupić się na tyle, by zabawić Riley zagadkami na odpowiednim poziomie - i tylko dzięki niej nie zsunął się jeszcze do pozycji odpowiedniej do spania w półsiadzie na podłodze - zabawne... ostatnio też wybudziła cię ze snu.
- Kotek... - Powtórzyłeś za nią, ważąc to słowo, smakując je w swoich ustach. - Oby ten Kotek nie wyrósł na wyleniałego kocura. Koty to wyjątkowo paskudne i niewdzięczne drapieżniki. - Tak zręcznie kręciła tą rozmową, tak zręcznie odbijała twoje piłeczki - i tak nagle okazało się, że byłeś jedynie zwykłym graczem przy tym stoliku pokerowym i nie potrafiłeś nawet spoglądać w swoje karty przy Mistrzyni Rozdania - patrzyłeś tylko na nią, ale nie widziałeś - wszystko pląsało się zupełnie poza twoją granicą poznania...
Opuściłeś głowę i wysunąłeś dłonie z kieszeni, by zapleść je niezobowiązująco na klatce piersiowej - wbiłeś zmatowiałe spojrzenie w podłogę, chociaż nie powiedziałbym, że tą podłogę dostrzegałeś.
- Przyszło mi obcować z Lwicą o lisiej skórze. Śmierć przy takiej Lwicy jest zwykłym pionkiem łatwym do obalenia. - Uniosłeś na nią znów spojrzenie. - Nie ufaj mi na słowo. Przecież nie istnieją rzeczy niemożliwe w tym świecie, słodka Riley... - Uniósł prawy kącik warg - zdecydowanie było coś niebezpiecznego w tym spojrzeniu, coś drapieżnego, gdy tak przypatrywał jej się nieco z dołu pomimo różnic ich wysokości - spojrzenie, jakby zaraz miał wyciągnąć dłoń do jej gardła i wbić w nie kły, zgoła inne od tego uśmiechu rozleniwionego kota, który prezentował na początku. Ten kot zeskoczył z ciepłego pieca i był nader pobudzony.
I głodny.
- Unikasz wszystkich moich pytań. Zdecydowanie wykorzystujesz moją słabość do twojej osoby. - Wyprostował się i uniósł podbródek, pozbywając się tego dziwnego uśmieszku na rzecz bardziej cynicznego a zaraz znów zadowolonego na swój sposób. - I co ja powinienem z tobą zrobić, Psotny Diabełku, hmm..?
- Mistrz Gry
Re: Klepsydry
Sro Paź 14, 2015 5:09 pm
A więc nadszedł ten czas kiedy miała odbyć się kolejna lekcja teleportacji. Przyszliście w większym lub mniejszym gronie, ale jedno było pewne. Ci którzy przyszli byli znacznie bardziej wytrzymali i bardziej odważni. Bowiem jak było mówione na poprzednich zajęciach... teleportacja to nie jest zabawa i tak było w rzeczywistości. Czekaliście, rozmawialiście sobie spokojnie, a wasz wykładowca się spóźniał... i spóźniał... aż w końcu łaskawie się wam objawił. Wszedł do pomieszczenia tak gwałtownie, że kiedy was mijał mogliście poczuć nieprzyjemny podmuch wiatru który stworzył.
-Zajęcia te mają się odbyć sprawnie i w ciszy... jeżeli któremuś z was przyjdzie do głowy zakłócenie spokoju zostanie usunięty z zajęć bez możliwości dokończenia kursu- Coś tego starszawego mężczyznę musiało naprawdę zdenerwować, bo jego zwykle idealnie ulizane włosy sterczały teraz w różne strony, a jego kamizelka o zgrozo była nawet nierówno zapięta.
-Niech piekło pochłonie tych biurokratów z ministerstwa... ile można z tymi gówniarzami się użerać... jestem na to już za stary. Powinienem był siedzieć w ciepłym domku i hodować petunie, a nie pilnować czy jakiś smarkacz się nie rozszczepił- Mruczał do siebie w chwili kiedy zaczął szukać w swojej aktówce kilku papierów, które najpewniej były jego prywatnymi notatkami.
-Tak na szybko przypomnijmy sobie co omawialiśmy na poprzednich zajęciach... Kto mi powie na czym polega zasada CE-WU-EN?- Proste pytanie na początek, ale jakże istotne. Jeżeli ktoś nie zapamięta na czym ono polega to mężczyzna nie wyobrażał sobie aby ktoś mógł podejść do egzaminu. To była totalna podstawa którą muszą opanować.
-Zajęcia te mają się odbyć sprawnie i w ciszy... jeżeli któremuś z was przyjdzie do głowy zakłócenie spokoju zostanie usunięty z zajęć bez możliwości dokończenia kursu- Coś tego starszawego mężczyznę musiało naprawdę zdenerwować, bo jego zwykle idealnie ulizane włosy sterczały teraz w różne strony, a jego kamizelka o zgrozo była nawet nierówno zapięta.
-Niech piekło pochłonie tych biurokratów z ministerstwa... ile można z tymi gówniarzami się użerać... jestem na to już za stary. Powinienem był siedzieć w ciepłym domku i hodować petunie, a nie pilnować czy jakiś smarkacz się nie rozszczepił- Mruczał do siebie w chwili kiedy zaczął szukać w swojej aktówce kilku papierów, które najpewniej były jego prywatnymi notatkami.
-Tak na szybko przypomnijmy sobie co omawialiśmy na poprzednich zajęciach... Kto mi powie na czym polega zasada CE-WU-EN?- Proste pytanie na początek, ale jakże istotne. Jeżeli ktoś nie zapamięta na czym ono polega to mężczyzna nie wyobrażał sobie aby ktoś mógł podejść do egzaminu. To była totalna podstawa którą muszą opanować.
- Kim Miracle
Re: Klepsydry
Sro Paź 14, 2015 7:31 pm
Mało osób było, ale jej to nie przeszkadzało. Ważne było to, że chciała nauczyć się teleportacji. Teraz nie zamierzała się spóźniać i była z tego zadowolona, że to nauczyciel przyszedł później.
- Cześć. Nie mam pojęcia, ale bardzo bym chciała - uśmiechnęła się szerzej, ale uśmiech zszedł z ust, gdy pojawił się mężczyzna.
Sama jego postawa sprawiała, że Kim czuła się nieswojo i jednocześnie chciała pokazać, że wie, by dał jej spokój i nie zawracał sobie nią głowy. Gdy mężczyzna zadał pytanie szukała na nią odpowiedzi i szybko sobie ją przypomniała, więc nie czekając długo odpowiedziała.
- Zasada Ce- Wu-eN - zaczęła. - To kolejno, cel, wola i namysł, są potrzebne do udanej teleportacji - powiedziała cicho. Krótko, zwięźle, na temat.
- Cześć. Nie mam pojęcia, ale bardzo bym chciała - uśmiechnęła się szerzej, ale uśmiech zszedł z ust, gdy pojawił się mężczyzna.
Sama jego postawa sprawiała, że Kim czuła się nieswojo i jednocześnie chciała pokazać, że wie, by dał jej spokój i nie zawracał sobie nią głowy. Gdy mężczyzna zadał pytanie szukała na nią odpowiedzi i szybko sobie ją przypomniała, więc nie czekając długo odpowiedziała.
- Zasada Ce- Wu-eN - zaczęła. - To kolejno, cel, wola i namysł, są potrzebne do udanej teleportacji - powiedziała cicho. Krótko, zwięźle, na temat.
- Ieva Greengrass
Re: Klepsydry
Czw Paź 15, 2015 6:19 pm
Na lekcję stawiła się nawet nieco przed czasem i stanęła gdzieś z boku, nie przeszkadzając nikomu i nie napraszając się ze swoim towarzystwem. Ot po prostu czekała na rozpoczęcie nauki. Teleportacja była bardzo przydatna, zwłaszcza przy jej planach na przyszłość. Poza tym, to byłoby dziwne, nie umieć się teleportować. Co do lubienia tegoż uczucia to już inna kwestia, bo pamiętna teleportacji łącznej z bratem była zdecydowanie przeciwna. Ale takie w końcu jest życie, więc nie ma większego wyboru. Trzeba grać tymi kartami, które się zresztą dostało. W końcu jednak pokazał się pracownik Ministerstwa i zajęcia się zaczęły. W skupieniu słuchała zarówno mężczyzny jak i ewentualnych odpowiedzi innych uczniów, chwilowo się nie odzywając. W końcu nie było takiej potrzeby.
- Riley Acquart
Re: Klepsydry
Pią Paź 16, 2015 4:38 pm
A czego można się spodziewać od wyimaginowanego obszaru? Od Katedry Myśli i od Piramidy Fantazji. Obraz, który staramy się tu przedstawić nie jest klarowny... i nikt z nas nie powinien spodziewać się tutaj porządku. Dziś wszystko jest Chaosem. Burzą uczuć i bałaganem emocji. Labiryntem z drogą bez wyjścia. Nastolatka błądziła więc między korytarzami katedry, coraz bardziej przekonana o swojej bezcelowości... Ale jakiś cel został w końcu osiągnięty, bowiem dziewczyna niespodziewanie dotarła do pomieszczenia o krętych schodach. Patrząc w górę, ku przeznaczeniu, nie można było dostrzec niczego. Strop nikł gdzieś w mroku, tak jak wszystko tutaj. Jedyne co dało się odczuć w tym miejscu, to powiew zimnego powietrza i szum wiatru... i co dziwne, zapach bryzy. Niczym w latarni morskiego latarnika. Był to kolejny zakątek do zbadania. Kolejna tajemnica do odkrycia.
Na przeszkodzie stał tylko Czas.
Psychologiczna wędrówka i umysłowa gra pokerzystów zakończyła się w chwili pojawienia się w Wielkiej Sali nauczyciela od teleportacji. Tak już bywa, że coś się kończy, a coś zaczyna. Na sam koniec, nim kurs naprawdę się rozpoczął młoda czarownica wyszeptała do Sahira, a jej słowa były komentarzem do jego ostatniego pytania.
- Ze mną nie można nic zrobić... bo jedyne do czego się nadaję, to do dawania złego przykładu.
Brunetka uśmiechnęła się do niego i puściła zaczepne oczko. Później całą swoją uwagę skupiła już na lekcji teleportacji. No prawie całą...
Na przeszkodzie stał tylko Czas.
Psychologiczna wędrówka i umysłowa gra pokerzystów zakończyła się w chwili pojawienia się w Wielkiej Sali nauczyciela od teleportacji. Tak już bywa, że coś się kończy, a coś zaczyna. Na sam koniec, nim kurs naprawdę się rozpoczął młoda czarownica wyszeptała do Sahira, a jej słowa były komentarzem do jego ostatniego pytania.
- Ze mną nie można nic zrobić... bo jedyne do czego się nadaję, to do dawania złego przykładu.
Brunetka uśmiechnęła się do niego i puściła zaczepne oczko. Później całą swoją uwagę skupiła już na lekcji teleportacji. No prawie całą...
- Mistrz Gry
Re: Klepsydry
Pią Paź 16, 2015 9:17 pm
Mężczyzna wbijał dosłownie swój wzrok w wszystkich tutaj zebranych, zupełnie tak jak by oczekiwał, że znajdzie kogoś kto zakłóca porządek kursu i będzie mógł z czystym sumieniem go wyprosić z sali, ale niestety takowej osoby jeszcze nie znalazł.
-Dokładnie... bardzo dobrze, widzę, że Pani uważała na poprzednich zajęciach- Chociaż zdziwiło go to, że tylko jedna osoba odpowiedziała, bowiem wydawało mu się, że na poprzedniej lekcji wyraził się stosunkowo jasno. Nawet on nie pamiętał ile razy powtarzał, że ta jedna zasada jest absolutną podstawą, dlatego też uważał, że wszyscy aż wyrwą się do odpowiedzi... No cóż w praktyce bardzo szybko wyjdzie kto zrozumiał tą zasadę a kto nie.
-Dobrze...- Tutaj klasnął głośno w dłonie i odwrócił się i sięgnął do swojej torby po czym wyciągnął z niej kilka przedmiotów. Były to zwykłe rzeczy codziennego użytku. Podszedł najpierw do Caroline i podał jej jakąś starą książkę, z brązową lekko podniszczoną okładką, na której złotymi literami była napis "Historia magii". Następnie podszedł do Kim i podał jej guzik... niewielki plastikowy guzik, z trzema oczkami... guzik był koloru niebieskiego. Dalej podszedł do Sahira, i podał mu pióro... nie było to pióro bynajmniej do pisania... zwykłe piórko które zgubił jakiś ptak. Było zielono czarne, i w paru miejscach miało niebieskie kropki. Riley przypadły nożyczki... mugolskie nożyczki, bardzo ostre, oraz posiadały różowe uchwyty. Za to Ieva dostała but... stary kalosz, z gumy, w paru miejscach był już nadpsuty, oraz posiadał zgniło zielony kolor.
Kiedy rozdał te upominki wrócił na swoje miejsce i zaczął mówić.
-Jak doskonale wiecie aby przenieść się do jakiegoś miejsca musicie je znać. Przez co musicie umieć sobie wyobrazić jego najbardziej charakterystyczne elementy. I do tego celu przydadzą się nam te rzeczy które wam rozdałem. Każdy z was niech zbada ten przedmiot który dzierży w dłoni. Zbadajcie jego fakturę, zapach, zapamiętajcie kolory, zróbcie wszystko aby potem kiedy odbiorę wam tą rzecz mogliście sobie ją bez problemu odtworzyć w waszych wyobraźniach- Zakończył i o dziwo na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Pewnie dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to wcale takie proste zadanie jak by się mogło wydawać.
-Zaczynajcie... kto będzie gotowy niech podejdzie tutaj odda mi przedmiot a ja sprawdzę jak sobie poradził- Oparł się w końcu o ścianę i zaczął obserwować zmagania dzieci.
-Dokładnie... bardzo dobrze, widzę, że Pani uważała na poprzednich zajęciach- Chociaż zdziwiło go to, że tylko jedna osoba odpowiedziała, bowiem wydawało mu się, że na poprzedniej lekcji wyraził się stosunkowo jasno. Nawet on nie pamiętał ile razy powtarzał, że ta jedna zasada jest absolutną podstawą, dlatego też uważał, że wszyscy aż wyrwą się do odpowiedzi... No cóż w praktyce bardzo szybko wyjdzie kto zrozumiał tą zasadę a kto nie.
-Dobrze...- Tutaj klasnął głośno w dłonie i odwrócił się i sięgnął do swojej torby po czym wyciągnął z niej kilka przedmiotów. Były to zwykłe rzeczy codziennego użytku. Podszedł najpierw do Caroline i podał jej jakąś starą książkę, z brązową lekko podniszczoną okładką, na której złotymi literami była napis "Historia magii". Następnie podszedł do Kim i podał jej guzik... niewielki plastikowy guzik, z trzema oczkami... guzik był koloru niebieskiego. Dalej podszedł do Sahira, i podał mu pióro... nie było to pióro bynajmniej do pisania... zwykłe piórko które zgubił jakiś ptak. Było zielono czarne, i w paru miejscach miało niebieskie kropki. Riley przypadły nożyczki... mugolskie nożyczki, bardzo ostre, oraz posiadały różowe uchwyty. Za to Ieva dostała but... stary kalosz, z gumy, w paru miejscach był już nadpsuty, oraz posiadał zgniło zielony kolor.
Kiedy rozdał te upominki wrócił na swoje miejsce i zaczął mówić.
-Jak doskonale wiecie aby przenieść się do jakiegoś miejsca musicie je znać. Przez co musicie umieć sobie wyobrazić jego najbardziej charakterystyczne elementy. I do tego celu przydadzą się nam te rzeczy które wam rozdałem. Każdy z was niech zbada ten przedmiot który dzierży w dłoni. Zbadajcie jego fakturę, zapach, zapamiętajcie kolory, zróbcie wszystko aby potem kiedy odbiorę wam tą rzecz mogliście sobie ją bez problemu odtworzyć w waszych wyobraźniach- Zakończył i o dziwo na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Pewnie dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to wcale takie proste zadanie jak by się mogło wydawać.
-Zaczynajcie... kto będzie gotowy niech podejdzie tutaj odda mi przedmiot a ja sprawdzę jak sobie poradził- Oparł się w końcu o ścianę i zaczął obserwować zmagania dzieci.
- Sahir Nailah
Re: Klepsydry
Sob Paź 17, 2015 1:45 pm
Wygiął mocniej jeden z kącików warg w odpowiedzi na ostatnie słowa Riley, nim ta skupiła się na nauczycielu - zresztą tak jak i on, nie po to płacił tyle galeonów za ten kurs, żeby teraz wykorzystywać go na pogawędki, na które będzie czas później - przecież czasu było bardzo wiele, nie kończył się, nie przeciekał ci przez palce - jeszcze nie wiem czy to źle czy dobrze, a ty, choć miałeś już co do tego ustatkowany pogląd... cóż, nie wszystko musi być wykładane w kartach na stół, czyż nie? Karty więc się posypały - wypadły z bladych dłoni Śmierci i posypały po blacie - żaden z graczy się tym nie przejął - ta partia należała do niewiasty tulącej do piersi złe przykłady i nie było co do tego żadnych wątpliwości, a Czarny Kot miast nieprzyjemnego posmaku porażki odczuwał dużą satysfakcję z tej wyraźnej dominacji niepozornej dziewczyny - manipulatorki co się zowie, niebezpiecznej tym bardziej, że w pełni świadomie wykorzystywała swoje przymioty i ani trochę się ich nie wstydziła - to istnienie trwające w cieniu mimo swej psotliwej natury... Niewidoczność doskonała - z wyboru czy też z narzuconego dawno temu scenariusza?
Czarnowłosy odebrał piórko od prowadzącego, przypatrując mu się dokładnie - przyłożył je go nosa, sprawdzając jego zapach, zbadał jego strukturę, zapamiętał jego wygląd, oglądając go z każdej strony bardzo uważnie, nie czując potrzeby śpieszenia się, by w końcu podejść do mężczyzny, kiedy uznał, że wie już o tym przedmiocie wszystko i wyciągnął go w jego stronę, by, tak jak było powiedziane - oddać go... na czymkolwiek to sprawdzenie nie miałoby polegać, to wszak miało przystosować tu obecnych do bezpiecznego teleportowania się wykluczającego rozczłonkowanie, czyż nie?
Czarnowłosy odebrał piórko od prowadzącego, przypatrując mu się dokładnie - przyłożył je go nosa, sprawdzając jego zapach, zbadał jego strukturę, zapamiętał jego wygląd, oglądając go z każdej strony bardzo uważnie, nie czując potrzeby śpieszenia się, by w końcu podejść do mężczyzny, kiedy uznał, że wie już o tym przedmiocie wszystko i wyciągnął go w jego stronę, by, tak jak było powiedziane - oddać go... na czymkolwiek to sprawdzenie nie miałoby polegać, to wszak miało przystosować tu obecnych do bezpiecznego teleportowania się wykluczającego rozczłonkowanie, czyż nie?
- Kim Miracle
Re: Klepsydry
Sob Paź 17, 2015 2:42 pm
Siedziała dalej grzecznie, a gdy dostała swój guzik uśmiechnęła się lekko. Lubiła guziki, były dziwne i takie... no nie ważne. Jak była mała miała ich pełno w szkatułce w swoim pokoju. Zapewne jeszcze gdzieś tam jest, ale zapomniała o niej, bo nie była już jej potrzebna. Człowiek z wiekiem się zmienia.
Przyjrzała się uważnie guzkowi, z każdej strony, położenie każdej dziurki pod każdym kątem. Następnie zamknęła oczy i zaczęła go macać, jeździła kciukiem po dziurkach i spróbowała go sobie wyobrazić w głowie. Jego kolor i sam wygląd. Był to dla niej wyczyn, bo szybko się rozpraszała, w głowie miała bardzo dużo rzeczy, które czasami nie pozwalały się jej skupić, ale teraz się bardzo starała, bo zależało jej na tej umiejętności. W końcu każdy czarodziej powinien się uczyć teleportacji. Na sam koniec powąchała guzik, ale jak to guziki są plastikowe i nie mają żadnego specyficznego zapachu, chociaż każdy miał nutkę osoby, która miała go przy ubraniu.
Gdy tylko była pewna, że się jej udało dobrze zapamiętać owy przedmiot poczekała aż Sahir odda swoje piórko podeszła do mężczyzny i oddała mu guzik.
Przyjrzała się uważnie guzkowi, z każdej strony, położenie każdej dziurki pod każdym kątem. Następnie zamknęła oczy i zaczęła go macać, jeździła kciukiem po dziurkach i spróbowała go sobie wyobrazić w głowie. Jego kolor i sam wygląd. Był to dla niej wyczyn, bo szybko się rozpraszała, w głowie miała bardzo dużo rzeczy, które czasami nie pozwalały się jej skupić, ale teraz się bardzo starała, bo zależało jej na tej umiejętności. W końcu każdy czarodziej powinien się uczyć teleportacji. Na sam koniec powąchała guzik, ale jak to guziki są plastikowe i nie mają żadnego specyficznego zapachu, chociaż każdy miał nutkę osoby, która miała go przy ubraniu.
Gdy tylko była pewna, że się jej udało dobrze zapamiętać owy przedmiot poczekała aż Sahir odda swoje piórko podeszła do mężczyzny i oddała mu guzik.
- Riley Acquart
Re: Klepsydry
Sob Paź 17, 2015 5:38 pm
Przypadły jej nożyczki. I to w dodatku różowe... jak miło. Na twarzy nastolatki zawitał maleńki uśmiech w podziękowaniu za to konkretne narzędzie. Konkretne dla niej, choć prawdopodobnie losowe w przebiegu wręczania. Mimo wszystko spodobał jej się ów podarek. Myślała że nożyczki to swego rodzaju prezent i że będzie mogła je zatrzymać. Niestety zasmuciła się leciutko kiedy nauczyciel oznajmił, że ów przedmioty są do zwrotu. No trudno. Skupmy się jednak na charakterystyce chwilowego podarku. Nożyczki to bardzo użyteczne narzędzie trzeba przyznać, które łatwo zapadało w pamięć. Przyjemnie chłodne i bardzo ostre. Idealnie dopasowane do dłoni młodej wiedźmy i praktyczne. Dziewczyna odcięła sobie kosmyk włosów, który delikatnie i powolutku opadł na podłogę. Były chyba nowe, a przynajmniej na takie wyglądały. Po rozwarciu ostrzy od wewnętrznej strony był wygrawerowany napis, Made in Poland. Taka ciekawostka. Z ciekawości czarownica również posmakowała tekstury metalu, przejeżdżając sobie ostrzem po języku. Nie mogła się po prostu oprzeć by tego nie zrobić. Na koniec zakręciła sobie nożyczkami na palcu niczym morderczą kosą i po chwili zwróciła przedmiot nauczycielowi. Oddaliła się później w miejsce gdzie stała uprzednio.
- Lily Evans
Re: Klepsydry
Nie Paź 18, 2015 3:23 pm
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo zbytnio dała się porwać swoim rozmyślaniom, które kroczyły swoją własną, indywidualną ścieżką. Ostatnimi czasy sporo się działo a do tego wszystkiego goniły ją terminy, które niczym tykające zegary znajdowały się nad jej głową, informując ile konkretnie zostało jej dni do ostatecznej a przy tym ostatniej części jej nauki w Hogwarcie. Kiedy się zorientowała, że ich nauczyciel Teleportacji pyta o tak prostą i banalną rzecz, było już za późno. Lily westchnęła więc zrezygnowana i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej nieco zmartwiona. Jednak w odpowiedzi na słowa Kim, pokiwała głową i posłała jej delikatny uśmiech a także niewerbalnie pogratulowała szybkiej reakcji na pytanie starszego mężczyzny. W międzyczasie rozejrzała się po Wielkiej Sali, zauważając, że frekwencja nie jest taka duża jak ostatnio. Postanowiła niemniej tego nie komentować. Zielone tęczówki nagle natrafiły na Sahira i Riley pogrążonych w nietypowej rozmowie, ale nie widziała w tym niczego dziwnego, przynajmniej na razie. W końcu... każdy miał prawo do rozmowy, prawda? Nawet ktoś, kto sprawiał tyle problemów jak Krukon, który podczas chodzenia swoją własną ścieżką deptał tych, których spotykał na swej drodze. Zaczęło się rozdawanie przedmiotów i udzielanie instrukcji a ona się zorientowała, że chyba jako jedyna otrzymała... nic. Odchrząknęła i podniosła rękę do góry, czekając na uzyskanie zgody na możliwość wypowiedzenia się. Kiedy wreszcie się to stało, jej usta opuściło jedno acz istotne zdanie.
- Proszę pana, bo nie otrzymałam żadnego przedmiotu i nie mam teraz jak ćwiczyć.
- Proszę pana, bo nie otrzymałam żadnego przedmiotu i nie mam teraz jak ćwiczyć.
- Mistrz Gry
Re: Klepsydry
Wto Paź 20, 2015 10:21 pm
Meżczyzna obserwował skupienia na twarzy niektórych ludzi... cóż niektórzy dostali wyjątkowo proste i banalne do wyobrażenia sobie przedmioty inni z kolei dostali troszeczkę trudniejsze. Chociaż... nie zawsze jest tak, że to co nam się wydaje być małe jest proste.
Z tych obserwacji wyrwał go czyiś cichy głosik, a jego zmęczone oczy zostały skierowane na dziewczynę. Czyżby starość już go zjadała, że jej po prostu nie zauważył... czy może już z jego pamięcią coś było nie tak. Owszem... mógłby teraz prowadzić dochodzenie czy była tutaj od początku czy też nie, ale jaki to miało sens. Nie miał tyle czasu aby marnować go na jakieś głupoty. Dlatego też aby szybko naprawić swój błąd, podszedł do swojej teczki i zaczął w niej zaciekle grzebać. Po chwilce wyjął z niej coś małego... na tyle maleńkiego, że to coś mieściło się w jego zaciśniętej aktualnie dłoni. Podszedł do gryfonki i położył na jej ręku malutki złoty pierścionek, z najprawdziwszym rubinem.
-Niech mi to lepiej wróci na swoje miejsce... to jest mojej żony- Mruknął a jego twarz na chwilkę złagodniała. Czyżby jego życiowa partnerka była jedyną osobą na tym świecie która potrafiła wzbudzać w nim jakieś ciepłe uczucia. Cóż wy się tego nigdy nie dowiecie bo to tak naprawdę nie wasza sprawa ot co.
-Dobrze...- Powiedział głośno i wrócił na swoje miejsce.
-Teraz każdy z was w takiej kolejności w jakiej oddawaliście mi swoje przedmioty będziecie próbować opisać mi je jak najdokładniej tylko umiecie.- Powiedział po czym schował wszystkie rzeczy do torby aby nie kusiły uczestników kursu.
- Dobrze... pierwszy był Pan... Panie?... a z resztą nie ma to znaczenia. Słucham...- Ponownie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i czekał na odpowiedź.
//piszcie spokojnie jeden po drugim... nie czekajcie na odpis MG po wypowiedzi pojedynczej osoby. Podsumuje wszystko w ostatnim poście//
Z tych obserwacji wyrwał go czyiś cichy głosik, a jego zmęczone oczy zostały skierowane na dziewczynę. Czyżby starość już go zjadała, że jej po prostu nie zauważył... czy może już z jego pamięcią coś było nie tak. Owszem... mógłby teraz prowadzić dochodzenie czy była tutaj od początku czy też nie, ale jaki to miało sens. Nie miał tyle czasu aby marnować go na jakieś głupoty. Dlatego też aby szybko naprawić swój błąd, podszedł do swojej teczki i zaczął w niej zaciekle grzebać. Po chwilce wyjął z niej coś małego... na tyle maleńkiego, że to coś mieściło się w jego zaciśniętej aktualnie dłoni. Podszedł do gryfonki i położył na jej ręku malutki złoty pierścionek, z najprawdziwszym rubinem.
-Niech mi to lepiej wróci na swoje miejsce... to jest mojej żony- Mruknął a jego twarz na chwilkę złagodniała. Czyżby jego życiowa partnerka była jedyną osobą na tym świecie która potrafiła wzbudzać w nim jakieś ciepłe uczucia. Cóż wy się tego nigdy nie dowiecie bo to tak naprawdę nie wasza sprawa ot co.
-Dobrze...- Powiedział głośno i wrócił na swoje miejsce.
-Teraz każdy z was w takiej kolejności w jakiej oddawaliście mi swoje przedmioty będziecie próbować opisać mi je jak najdokładniej tylko umiecie.- Powiedział po czym schował wszystkie rzeczy do torby aby nie kusiły uczestników kursu.
- Dobrze... pierwszy był Pan... Panie?... a z resztą nie ma to znaczenia. Słucham...- Ponownie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i czekał na odpowiedź.
//piszcie spokojnie jeden po drugim... nie czekajcie na odpis MG po wypowiedzi pojedynczej osoby. Podsumuje wszystko w ostatnim poście//
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach