- Irytek
Re: Klepsydry
Sob Lut 13, 2016 1:50 pm
Dlaczego miała mu się zwierzać? No, bo go kochała? Bo zawsze to robiła? Bo był ciekaw? Coś jednak podpowiadało mu, że to nie były odpowiedzi jakich oczekiwała. Przeszedł więc od razu od kolejnego zagadnienia, tego zdawałoby się, prostszego.
- Nie zamierzam, bo już jestem. - uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie dokończył puentę jakiegoś żartu. Nawet Sulivan, jak się okazało, mogła coś opacznie zrozumieć. Irytek nie miał "byłych" i nie zamierzał ich mieć, bo nie miał w planach z nikim się wiązać. A dlaczego? Gdyż już był związany i to na wieki. Z tą jedyną, której jasne oczy patrzyły na niego z miłością wprost z lustra pragnień.
Złapał dziewczynę za rękę i klęknął przed nią w powietrzu, ku zdziwieniu co poniektórych obserwujących ich uczniów. Po chwili jednak już cała sala wlepiała w nich spojrzenia, gdy wrzasnął.
- KOCHAM CIĘ, MEGGS! - ucałował ją dłoń. - Bądź ze mną już na zawsze.
- Nie zamierzam, bo już jestem. - uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie dokończył puentę jakiegoś żartu. Nawet Sulivan, jak się okazało, mogła coś opacznie zrozumieć. Irytek nie miał "byłych" i nie zamierzał ich mieć, bo nie miał w planach z nikim się wiązać. A dlaczego? Gdyż już był związany i to na wieki. Z tą jedyną, której jasne oczy patrzyły na niego z miłością wprost z lustra pragnień.
Złapał dziewczynę za rękę i klęknął przed nią w powietrzu, ku zdziwieniu co poniektórych obserwujących ich uczniów. Po chwili jednak już cała sala wlepiała w nich spojrzenia, gdy wrzasnął.
- KOCHAM CIĘ, MEGGS! - ucałował ją dłoń. - Bądź ze mną już na zawsze.
- Maggie Sulivan
Re: Klepsydry
Sob Lut 13, 2016 2:17 pm
Wzruszyła ramionami i prychnęła głośno, słysząc jego słowa. Nie zajarzyła, że chodziło o nią. Może już faktycznie był w związku?... Z samym sobą? To byłoby możliwe zważywszy na jego charakter.
Zasłoniła mu szybko usta ręką, kiedy nagle zaczął się drzeć na całą Wielką Salę, ściągając tym samym na siebie spojrzenie większości uczniów.
- Przestań głupku!
Klepnęła go otwartą ręką w ramię, próbując się doprowadzić do do porządku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, widząc jakie widowisko tworzy Irytek i właściwie mogłaby to zrobić, gdyby nie sam fakt, że nie chciała znów przed nim uciekać.
Zasłoniła mu szybko usta ręką, kiedy nagle zaczął się drzeć na całą Wielką Salę, ściągając tym samym na siebie spojrzenie większości uczniów.
- Przestań głupku!
Klepnęła go otwartą ręką w ramię, próbując się doprowadzić do do porządku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, widząc jakie widowisko tworzy Irytek i właściwie mogłaby to zrobić, gdyby nie sam fakt, że nie chciała znów przed nim uciekać.
- Irytek
Re: Klepsydry
Sob Lut 13, 2016 2:24 pm
Spojrzał na nią zdziwiony i... zasmucony? Kazała mu przestać, nazwała głupim i uderzyła (choć tym razem dziwnie lekko i nie w twarz). Już bardziej dosadnej odmowy nie potrzebował. Puścił ją i wedle życzenia się uciszył. Wszyscy na nich teraz patrzyli, a ich zaskoczenie (oraz niezadowolenie przypalonym jedzeniem) udzieliło się i poltergeistowi, który wzruszył tylko ramionami starając się udawać, że i tak mu nie zależało i zniknął bez robienia dalszej wiochy.
...sypialnia ślizgonek sama się nie zamrozi.
[zt]
...sypialnia ślizgonek sama się nie zamrozi.
[zt]
- Maggie Sulivan
Re: Klepsydry
Sob Lut 13, 2016 2:33 pm
No dobra... Nie o to jej chodziło. Zdecydowanie nie o to.
Nie chciała zauważyć u niego rozczarowania, smutku i rozżalenia. Źle odebrał jej słowa i znów została w Wielkiej Sali bez Irytka. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się klęczący rudzielec.
- O nie, nie, nie...
Wszeptała zdenerwowana pod nosem i nie zaszczycając uczniów żadnym spojrzeniem, zaczęła szukać poltergeista po całym Hogwarcie.
z.t
Nie chciała zauważyć u niego rozczarowania, smutku i rozżalenia. Źle odebrał jej słowa i znów została w Wielkiej Sali bez Irytka. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się klęczący rudzielec.
- O nie, nie, nie...
Wszeptała zdenerwowana pod nosem i nie zaszczycając uczniów żadnym spojrzeniem, zaczęła szukać poltergeista po całym Hogwarcie.
z.t
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 9:32 pm
(śniadanie 2) 13 maja 1978 roku
Czy ten jakże cudownie zapowiadający się dzień może być jeszcze lepszy? Jak widać tak.
Szła szybko przez całą salę, ignorując krążących po niej uczniów. Już się nieco przerzedziło, ale ilość znajdujących się tutaj ludzi nadal wywoływała niej dyskomfort. Natalie nie lubiła takiej bezkształtnej ciemnej masy. Nie lubiła jej obecności, hałasu, zapachu i aury. Pewnie dlatego przychodziła na posiłki jako ostatnia. Gdy znajdowały się tu już tylko jakieś niedobitki.
Zatrzymała się dopiero przy klepsydrach, opierając się plecami o tę wypełnioną szmaragdami. Ostatnio przybyło im kilka punktów, niestety nie dość, by dogonić Krukonów. Jeszcze...
Dziś miała jednak ważniejsze rzeczy na głowie. Możliwe, że właśnie czekała na bardzo nieprzewidywalną i jak widać poszkodowaną osobę, której wyjaśnienie czegoś w takim stanie mogło graniczyć z cudem.
Skup się Natalie. Przede wszystkim, musisz wiedzieć, co chcesz powiedzieć, bo i bez bałaganu w mózgu to nie będzie łatwa dyskusja. Błagam, żeby to nie było tak złe, jak widzę to w myślach.
Czy ten jakże cudownie zapowiadający się dzień może być jeszcze lepszy? Jak widać tak.
Szła szybko przez całą salę, ignorując krążących po niej uczniów. Już się nieco przerzedziło, ale ilość znajdujących się tutaj ludzi nadal wywoływała niej dyskomfort. Natalie nie lubiła takiej bezkształtnej ciemnej masy. Nie lubiła jej obecności, hałasu, zapachu i aury. Pewnie dlatego przychodziła na posiłki jako ostatnia. Gdy znajdowały się tu już tylko jakieś niedobitki.
Zatrzymała się dopiero przy klepsydrach, opierając się plecami o tę wypełnioną szmaragdami. Ostatnio przybyło im kilka punktów, niestety nie dość, by dogonić Krukonów. Jeszcze...
Dziś miała jednak ważniejsze rzeczy na głowie. Możliwe, że właśnie czekała na bardzo nieprzewidywalną i jak widać poszkodowaną osobę, której wyjaśnienie czegoś w takim stanie mogło graniczyć z cudem.
Skup się Natalie. Przede wszystkim, musisz wiedzieć, co chcesz powiedzieć, bo i bez bałaganu w mózgu to nie będzie łatwa dyskusja. Błagam, żeby to nie było tak złe, jak widzę to w myślach.
- Irytek
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 9:40 pm
Złość o wiele łatwiej było mu zachować w cudzym ciele, gdy nie odczuwał wpływów otoczenia. Teraz, w tej pełnej rozgadanych, dopiero co rozpoczynających dzień dzieciaków sali, miał ochotę się wydurniać i szaleć. Tymczasem czekała go rozmowa z kimś, kogo wcale nie miał ochoty widzieć... Jasne, sam sobie był winien, poza tym nie zmusiła go by faktycznie pojawił się przy klepsydrach. Mógł ją olać, a ona by poczekała chwilę i poszła. Nie miewał jednak w zwyczaju opuszczać Wielkiej Sali przed końcem posiłku, a gdziekolwiek by się nie zaszył, świadomość jej samej obecności doprowadzałaby go do szewskiej pasji. Z niemożliwym do przezwyciężenia uśmieszkiem pojawił się niedaleko niej, oparty o klepsydrę swego ulubionego Gryffindoru. Zerknął na nią z wyczekiwaniem.
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 9:54 pm
Nie lubiła tłumów. Nienawidziła ich. Zdecydowanie wolałaby zaszyć się teraz gdzieś w lochach i to tam z nim rozmawiać. Tym razem pamiętała jednak, jak kończyły się czasem ich poważne rozmowy na osobności. Dziś nie mogła do tego dopuścić. Dlatego zgodziła się na pozostanie w sali wypełnionej roześmianymi uczniakami. Dawało to jej po pierwsze bezpieczeństwo, a po drugie nieco większe szanse na bycie wysłuchaną. Skoro poltergeist chłonął emocje z otoczenia, to nie tak łatwo mu było stracić tutaj nad sobą panowanie. Czy ona znowu używała na kimś swoich sztuczek? Niestety, taka była już jej natura.
Nie miała zbyt wiele czasu na ochłonięcie i zebranie myśli, bo pojawił się niedługo po niej. Nie odezwał się. To było dziwne, ale w sumie zrozumiałe. Pewnie był przekonany, że to ona jest powodem wszystkich jego nieszczęść i powinna go teraz błagać na kolanach o wybaczenie, a on może się nad tym zastanowi. Darkówna była tego świadoma i nie zamierzała się z tym kłócić. Przynajmniej na razie.
Westchnęła i niechętnie ruszyła się z miejsca, opierając się o bliższą mu klepsydrę. Chciała mówić jak najciszej, bo zdecydowanie nie uśmiechało jej się posiadanie dodatkowych słuchaczy. Zwłaszcza, że planowała coś, czego wizja na samą myśl ją przerażała.
- Chcesz poznać całą tę historię od początku do końca z mojej perspektywy? Całą. Bez żadnych zatajeń i kłamstw. Ty. Maggie. Ja. Moje zachowanie. Wczoraj w lochach. Łazienka. - Zapytała tytułem wstępu. Jakoś trzeba było zacząć tę spowiedź.
Całą prawdę i tylko prawdę. Przed gościem, który może dzięki niej uczynić moje życie jeszcze gorszym. W co ja się pakuję... Niestety, kiedyś trzeba. Tylko teraz pytanie, czy ja jeszcze potrafię nie kłamać?
Nie miała zbyt wiele czasu na ochłonięcie i zebranie myśli, bo pojawił się niedługo po niej. Nie odezwał się. To było dziwne, ale w sumie zrozumiałe. Pewnie był przekonany, że to ona jest powodem wszystkich jego nieszczęść i powinna go teraz błagać na kolanach o wybaczenie, a on może się nad tym zastanowi. Darkówna była tego świadoma i nie zamierzała się z tym kłócić. Przynajmniej na razie.
Westchnęła i niechętnie ruszyła się z miejsca, opierając się o bliższą mu klepsydrę. Chciała mówić jak najciszej, bo zdecydowanie nie uśmiechało jej się posiadanie dodatkowych słuchaczy. Zwłaszcza, że planowała coś, czego wizja na samą myśl ją przerażała.
- Chcesz poznać całą tę historię od początku do końca z mojej perspektywy? Całą. Bez żadnych zatajeń i kłamstw. Ty. Maggie. Ja. Moje zachowanie. Wczoraj w lochach. Łazienka. - Zapytała tytułem wstępu. Jakoś trzeba było zacząć tę spowiedź.
Całą prawdę i tylko prawdę. Przed gościem, który może dzięki niej uczynić moje życie jeszcze gorszym. W co ja się pakuję... Niestety, kiedyś trzeba. Tylko teraz pytanie, czy ja jeszcze potrafię nie kłamać?
- Irytek
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 10:09 pm
Właściwie to chciał tylko wiedzieć dlaczego go wtedy pocałowała, skoro tak długo wbijała mu do łba, że to złe. Czemu zrobiła coś czego mu zabraniała, za co chciała podnieść na niego rękę? Jednak to co było w tym chyba najgorsze to fakt, że jeszcze tego samego dnia powróciła do swej pruderyjnej odsłony. Przecież i bez takich cyrków wariował w jej obecności od ich osobliwego wieczora przy lustrze. Ledwo się zdążył jakoś ustabilizować, niechcący nawet zaangażować, a ona to wykorzystała, bo... bo się upiła? Nie, to nie był alkohol. Nawet na eliksir nie wyglądało, jej zachowanie było zbyt znajome. To było to co zobaczył w niej przy Ain Eingarp, a co uznał wtedy za reakcję spowodowaną zagrożeniem z jego strony. Tym razem zastał ją taką zanim się choćby przywitał. Od czego to więc mogło zależeć?
Wzruszył ramionami na jej pytanie, ale po chwili zaśmiał się jakby przypomniał sobie dobry żart i założył ręce za głowę.
- Może być. - wyszczerzył się mimowolnie. I jak on miał zachować powagę, gdy wokół tyle się działo? Chował urazę, której nijak nie potrafił okazać w tak pozytywnej atmosferze. Ona jednak tam była, jak zadra, która kiedyś w końcu o sobie przypomni. Inaczej nie dręczyłby jej w ciele obcej ślizgonki. Gdyby było między nimi wszystko w porządku, nie wracałaby poprzedniego dnia półnago do dormitorium i wciąż byłaby w posiadaniu różdżki.
Wzruszył ramionami na jej pytanie, ale po chwili zaśmiał się jakby przypomniał sobie dobry żart i założył ręce za głowę.
- Może być. - wyszczerzył się mimowolnie. I jak on miał zachować powagę, gdy wokół tyle się działo? Chował urazę, której nijak nie potrafił okazać w tak pozytywnej atmosferze. Ona jednak tam była, jak zadra, która kiedyś w końcu o sobie przypomni. Inaczej nie dręczyłby jej w ciele obcej ślizgonki. Gdyby było między nimi wszystko w porządku, nie wracałaby poprzedniego dnia półnago do dormitorium i wciąż byłaby w posiadaniu różdżki.
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 10:32 pm
Ten śmiech zbił ją z tropu. Zmarszczyła brwi, ale po chwili zrozumiała o co chodzi.
Skoro towarzystwo jednej osoby było w stanie tak działać na jego emocje, to co dopiero grupa połączona z aurą całej tej sali.
Postanowiła ignorować takie wybryki i skupić się na tym, co miała mu wyjaśnić.
Zgodził się. Nie był zbyt wylewny, ale czego można się było spodziewać. Jego złość przywodziła jej na myśl rozkapryszone dziecko. Po co miał starać się zrozumieć, skoro mógł zadzierać nosa i się na wszystkich wyżywać? To było łatwiejsze.
To też ignorujemy i jedziemy dalej.
Wzięła głęboki wdech, jeszcze raz się rozglądając. Nikt na razie nie przechodził i nie mógł ich słyszeć.
- Na początek może relacje między nami - zaproponowała, ale nie czekała na jego odpowiedź. Nie potrzebowała potakiwania. Wystarczyło jej, żeby słuchał i jej nie olał.
- Lubię cię. Naprawdę. Tego nie udaję. Staram się ci pomagać i martwię się o ciebie. Od incydentu przy lustrze czuję się winna za to, co cię dręczy. Piekielnie się bałam, jak może cię to zmienić. Nie chciałam, by cię to zmieniło. Bałam się, co by to oznaczało. Bałam się o ciebie. Nie o tę szkołę czy uczniów. Nie robi mi różnicy, ilu z nich zginie. To dla minie szary tłum. Znikną ci, pojawią się następni. Problem w tym, że gdybyś zaczął ich mordować, szkołę pewnie wreszcie by zamknięto, a ty zacząłbyś znikać. Osamotniony. W pustym zamku. Nie chcę dla ciebie takiego losu. - Wbiła wzrok w przeciwległa ścianę.
- Dlatego chciałam, byś jak najszybciej o tym zapomniał. Wiem, jak to jest żyć ze złą cząstka siebie zagrzebaną gdzieś w środku i próbującą się wydostać. To nic przyjemnego. Zwłaszcza gdy przez cały czas boisz się, że wydostanie się w najmniej odpowiednim momencie i skrzywdzi twoich bliskich. Dlatego ja praktycznie nie mam bliskich. Mogłabym policzyć ich na palcach jednej ręki. Ach tak. Dwójka z nich zginęła jakąś dekadę temu... jakoś nikt nie zajął od tego czasu ich miejsca. - Wzięła kolejny wdech, by uporządkować myśli. - Cóż, ciebie można wliczać do grona tych 2-3 pozostałych osób. - Przerwała na nieco dłużej.
- A mimo tak małego grona nie udało mi się was uchronić przed wczoraj... - wyszeptała do siebie smutno.
Skoro towarzystwo jednej osoby było w stanie tak działać na jego emocje, to co dopiero grupa połączona z aurą całej tej sali.
Postanowiła ignorować takie wybryki i skupić się na tym, co miała mu wyjaśnić.
Zgodził się. Nie był zbyt wylewny, ale czego można się było spodziewać. Jego złość przywodziła jej na myśl rozkapryszone dziecko. Po co miał starać się zrozumieć, skoro mógł zadzierać nosa i się na wszystkich wyżywać? To było łatwiejsze.
To też ignorujemy i jedziemy dalej.
Wzięła głęboki wdech, jeszcze raz się rozglądając. Nikt na razie nie przechodził i nie mógł ich słyszeć.
- Na początek może relacje między nami - zaproponowała, ale nie czekała na jego odpowiedź. Nie potrzebowała potakiwania. Wystarczyło jej, żeby słuchał i jej nie olał.
- Lubię cię. Naprawdę. Tego nie udaję. Staram się ci pomagać i martwię się o ciebie. Od incydentu przy lustrze czuję się winna za to, co cię dręczy. Piekielnie się bałam, jak może cię to zmienić. Nie chciałam, by cię to zmieniło. Bałam się, co by to oznaczało. Bałam się o ciebie. Nie o tę szkołę czy uczniów. Nie robi mi różnicy, ilu z nich zginie. To dla minie szary tłum. Znikną ci, pojawią się następni. Problem w tym, że gdybyś zaczął ich mordować, szkołę pewnie wreszcie by zamknięto, a ty zacząłbyś znikać. Osamotniony. W pustym zamku. Nie chcę dla ciebie takiego losu. - Wbiła wzrok w przeciwległa ścianę.
- Dlatego chciałam, byś jak najszybciej o tym zapomniał. Wiem, jak to jest żyć ze złą cząstka siebie zagrzebaną gdzieś w środku i próbującą się wydostać. To nic przyjemnego. Zwłaszcza gdy przez cały czas boisz się, że wydostanie się w najmniej odpowiednim momencie i skrzywdzi twoich bliskich. Dlatego ja praktycznie nie mam bliskich. Mogłabym policzyć ich na palcach jednej ręki. Ach tak. Dwójka z nich zginęła jakąś dekadę temu... jakoś nikt nie zajął od tego czasu ich miejsca. - Wzięła kolejny wdech, by uporządkować myśli. - Cóż, ciebie można wliczać do grona tych 2-3 pozostałych osób. - Przerwała na nieco dłużej.
- A mimo tak małego grona nie udało mi się was uchronić przed wczoraj... - wyszeptała do siebie smutno.
- Irytek
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 10:48 pm
Ej, ej, mam świetny żart! Jak nazywa się wymarła rasa konia? KONIEC!
Wybuchnął śmiechem akurat, gdy przyznała, że się o niego bała. Kontynuowała swoją tyradę, a on co chwila starał się uspokoić i wracać do niej spojrzeniem, lecz span jego atencji dało się porównać do tego u złotych rybek.
HA, ale się wygrzmocił na tej plamie soku, CO ZA OFIARA LOSU, A TO NAWET NIE MOJA WINA, SAM TO WYLAŁ HAHAHAHAHAH
Tak, mordować. Super. Zaraz to oni jego zamordują! Serio, czy puchoni zawsze byli takimi ciamajdami? A nie, moment, to tamta blondynka wyżywała się na słabszych za wiochę jakiej narobił jej, gdy przejął kontrolę. Przemoc rodzi przemoc czy coś w tym stylu, o ile przemocą można nazwać wylanie komuś soku dyniowego pod nogi akurat jak obchodził stół by dobrać się do stojących na samym krańcu bagietek.
- Tak, wczoraj. Było śmiesznie wczoraj, ta ławka... - machnął rękami i uniósł się w powietrze by dodać efektu wybuchu. - Serio, jakbym ja mógł czarować to bym wszystko tu powysadzał! - już go zgubiła, nie było co kontynuować. Mogła zrobić powtórkę, ale skoro za pierwszym razem rozpraszało go byle co, to czego oczekiwała przy kolejnych próbach? Poważne rozmowy z cztery oczy był ryzykowne, ale w tłumie zgromadzonych na śniadaniu dzieciaków stawały się one wręcz niemożliwe. A przecież jak tylko wszyscy się rozejdą na lekcje i poltergeist ochłonie, to zaraz znowu wróci myślami do tego co Natalie tak bardzo chciała z nim wyjaśnić. Problem pozostanie nierozwiązany, różdżka nieodzyskana, a to co on znowu wykombinuje będzie mogło być bardziej niebezpieczne od rzucania talerzem czy owocem. Udawał jej martwego kota, gdy ją lubił. Czy teraz, kiedy miał do niej pretensje, Salomea mogła być faktycznie zagrożona?
Wybuchnął śmiechem akurat, gdy przyznała, że się o niego bała. Kontynuowała swoją tyradę, a on co chwila starał się uspokoić i wracać do niej spojrzeniem, lecz span jego atencji dało się porównać do tego u złotych rybek.
HA, ale się wygrzmocił na tej plamie soku, CO ZA OFIARA LOSU, A TO NAWET NIE MOJA WINA, SAM TO WYLAŁ HAHAHAHAHAH
Tak, mordować. Super. Zaraz to oni jego zamordują! Serio, czy puchoni zawsze byli takimi ciamajdami? A nie, moment, to tamta blondynka wyżywała się na słabszych za wiochę jakiej narobił jej, gdy przejął kontrolę. Przemoc rodzi przemoc czy coś w tym stylu, o ile przemocą można nazwać wylanie komuś soku dyniowego pod nogi akurat jak obchodził stół by dobrać się do stojących na samym krańcu bagietek.
- Tak, wczoraj. Było śmiesznie wczoraj, ta ławka... - machnął rękami i uniósł się w powietrze by dodać efektu wybuchu. - Serio, jakbym ja mógł czarować to bym wszystko tu powysadzał! - już go zgubiła, nie było co kontynuować. Mogła zrobić powtórkę, ale skoro za pierwszym razem rozpraszało go byle co, to czego oczekiwała przy kolejnych próbach? Poważne rozmowy z cztery oczy był ryzykowne, ale w tłumie zgromadzonych na śniadaniu dzieciaków stawały się one wręcz niemożliwe. A przecież jak tylko wszyscy się rozejdą na lekcje i poltergeist ochłonie, to zaraz znowu wróci myślami do tego co Natalie tak bardzo chciała z nim wyjaśnić. Problem pozostanie nierozwiązany, różdżka nieodzyskana, a to co on znowu wykombinuje będzie mogło być bardziej niebezpieczne od rzucania talerzem czy owocem. Udawał jej martwego kota, gdy ją lubił. Czy teraz, kiedy miał do niej pretensje, Salomea mogła być faktycznie zagrożona?
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 11:05 pm
Westchnęła z rezygnacją widząc, że niewiele zdoła teraz wskórać.
I tak źle, i tak niedobrze.
Oderwała się od klepsydry by stanąć przed nim i choć odrobinę bardziej skupić jego uwagę, choć niestety nie była w stanie przesłonić mu nawet tego, co działo się na sali. Minusy niższego wzrostu.
- Szkoda, że na chwilę obecną ja też sobie niczego nie powysadzam, a szkoda, bo po wczorajszym dniu mogłoby to być niezłe odstresowanie - mruknęła z lekką irytacją, której nie udało jej się zatuszować.
- Nie tylko ty się tu czujesz źle, jakbyś nie zauważył. A ja niestety nie mogę się naćpać pozytywną energią. Na mnie jak widać działają tylko wypadki z czarną magią, jak wczoraj, ale to jest nieco bardziej katastrofalne w skutkach. - Spuściła wzrok na wspomnienie wizyty przy dębie.
- W sumie, czemu by nie pójść tam jeszcze raz? W takim stanie przynajmniej nic mnie nie obchodzi. Odpłynąć i już nie wracać. Nieść światu chaos i zniszczenie, bo niby po co mam się starać, jeśli to wszystko i tak trafia szlag? - Miała ogromną ochotę coś kopnąć, niestety najbliższym obiektem w zasięgu były nogi Irytka, więc się powstrzymała.
Chyba przez rozkojarzenie nie była nawet do końca świadoma, że mówi na głos.
I tak źle, i tak niedobrze.
Oderwała się od klepsydry by stanąć przed nim i choć odrobinę bardziej skupić jego uwagę, choć niestety nie była w stanie przesłonić mu nawet tego, co działo się na sali. Minusy niższego wzrostu.
- Szkoda, że na chwilę obecną ja też sobie niczego nie powysadzam, a szkoda, bo po wczorajszym dniu mogłoby to być niezłe odstresowanie - mruknęła z lekką irytacją, której nie udało jej się zatuszować.
- Nie tylko ty się tu czujesz źle, jakbyś nie zauważył. A ja niestety nie mogę się naćpać pozytywną energią. Na mnie jak widać działają tylko wypadki z czarną magią, jak wczoraj, ale to jest nieco bardziej katastrofalne w skutkach. - Spuściła wzrok na wspomnienie wizyty przy dębie.
- W sumie, czemu by nie pójść tam jeszcze raz? W takim stanie przynajmniej nic mnie nie obchodzi. Odpłynąć i już nie wracać. Nieść światu chaos i zniszczenie, bo niby po co mam się starać, jeśli to wszystko i tak trafia szlag? - Miała ogromną ochotę coś kopnąć, niestety najbliższym obiektem w zasięgu były nogi Irytka, więc się powstrzymała.
Chyba przez rozkojarzenie nie była nawet do końca świadoma, że mówi na głos.
- Irytek
Re: Klepsydry
Wto Lut 23, 2016 11:45 pm
Kiedy stanęła przed nim, spojrzał na nią już mocno rozbawiony sytuacją z puchonem. Był w szampańskim nastroju i przynajmniej na razie nie przejmował się ich sprzeczką, zupełnie zapominając o złych aspektach poprzedniego dnia. Udało mu się jednak na tyle skupić na niej uwagę by wysłuchać tego co powiedziała na głos, choć, jak na ironię, akurat na przekazaniu mu takich informacji jej nie zależało.
- "Chaos i zniszczenie", ha! Właśnie to tak w tobie koch... - zaciął się i jakby nieco wytrzeźwiał, bo zaraz odchrząknął i zerknął na nią badawczo. Wciąż był w dobrym nastroju, ale wyglądało na to, że wreszcie wewnętrznie się pohamował i skupił na rozmowie, zamiast rozglądać dookoła.
- Czarna magia wiele by wyjaśniała. - wcale nie. Co za łgarz. Ty w ogóle widziałeś avadę na oczy? Chyba przez okno, wieki temu. W życiu nie interesowałeś się magią, bo niby po co, skoro nie możesz z niej korzystać? Poza książkową definicją możesz się co najwyżej domyślać, że to coś złego. Jak wszystko co czarne.
- Jestem ci bliski, tak? - ojej, chyba jednak coś z jej wcześniejszego monologu słuchał. Drań.
- Nie wątpię, w końcu dałaś mi to wczoraj odczuć... wbrew temu co ustaliliśmy jakiś czas temu. - zerknął na nią, przystając na podłodze. Nie był już zły, wewnętrznie również. Może trochę smutny, ale to akurat niwelowało otoczenie. Złapał ją delikatnie za podbródek i podniósł jej twarz do góry. Chciał widzieć jej ametystowe oczy.
- To był błąd i więcej się nie powtórzy, prawda? - uśmiechnął się lekko, zgadując jej stanowisko w tym temacie. Było tak oczywiste, że aż dziwił się sam sobie, że szybciej go nie zaakceptował. Puścił ją i spojrzał ponad nią, na wykłócających się ślizgonów z puchonami, którzy przejrzeli sztuczki niedawno opętanej blondynki.
- Przynajmniej nie było świadków. - to z pewnością ułatwi im obojgu udawanie, że do niczego nie doszło.
- "Chaos i zniszczenie", ha! Właśnie to tak w tobie koch... - zaciął się i jakby nieco wytrzeźwiał, bo zaraz odchrząknął i zerknął na nią badawczo. Wciąż był w dobrym nastroju, ale wyglądało na to, że wreszcie wewnętrznie się pohamował i skupił na rozmowie, zamiast rozglądać dookoła.
- Czarna magia wiele by wyjaśniała. - wcale nie. Co za łgarz. Ty w ogóle widziałeś avadę na oczy? Chyba przez okno, wieki temu. W życiu nie interesowałeś się magią, bo niby po co, skoro nie możesz z niej korzystać? Poza książkową definicją możesz się co najwyżej domyślać, że to coś złego. Jak wszystko co czarne.
- Jestem ci bliski, tak? - ojej, chyba jednak coś z jej wcześniejszego monologu słuchał. Drań.
- Nie wątpię, w końcu dałaś mi to wczoraj odczuć... wbrew temu co ustaliliśmy jakiś czas temu. - zerknął na nią, przystając na podłodze. Nie był już zły, wewnętrznie również. Może trochę smutny, ale to akurat niwelowało otoczenie. Złapał ją delikatnie za podbródek i podniósł jej twarz do góry. Chciał widzieć jej ametystowe oczy.
- To był błąd i więcej się nie powtórzy, prawda? - uśmiechnął się lekko, zgadując jej stanowisko w tym temacie. Było tak oczywiste, że aż dziwił się sam sobie, że szybciej go nie zaakceptował. Puścił ją i spojrzał ponad nią, na wykłócających się ślizgonów z puchonami, którzy przejrzeli sztuczki niedawno opętanej blondynki.
- Przynajmniej nie było świadków. - to z pewnością ułatwi im obojgu udawanie, że do niczego nie doszło.
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 12:39 am
Nie zwróciła uwagi na niedokończone zdanie. Nie chciał tego powiedzieć i to było w sumie zrozumiałe. Z resztą, ona też nie zamierzała doznać tu właśnie wielkiego olśnienia. Przecież cały czas obserwowała i analizowała. Odczytywała wiele sygnałów, których nie była nawet świadoma. Do tego wczorajsza jazda też znacznie ułatwiła jej przyswojenie tego odkrycia. Z resztą, poniekąd zdarzyło mu się już to powiedzieć. Może nie tymi słowami.
Zacisnęła szczękę, gdy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała na głos. Była zbyt zdenerwowana całą tą sprawą, by myśleć całkowicie jasno.
Muszę to wszystko poukładać, uporządkować. Moja różdżka nie lubi... moja różdżka...
Tak, nawet teraz przypominała sobie o tej bolesnej stracie. Mimo wszystko, ten kawałek drewna był dla czarodzieja najlepszym druhem, a dla nieposiadającej nikogo Darkówny już szczególnie. Do tego dochodziła sama wartość tego przedmiotu. Czarny bez i Krew Reema. Nie wiedziała, kto wykonał tę różdżkę, ani jak jej ojciec wszedł w jej posiadanie, ale jedno było pewne, nie kupił jej w żadnym sklepie. Takich rzeczy ot tak nie sprzedają...
Pytanie retoryczne w tym momencie ją jakby trochę rozdrażniło. Spodziewała się, że zaraz po prostu wykpi jej próbę wyjaśnienia mu sytuacji i otwarcia się przed nim... jak zawsze.
Gdyby nie fakt, że już zaciskała zęby, pewnie słuchając go teraz właśnie to by zrobiła.
Jego dotyk. Znowu. Już zawsze miała się tak dziwnie czuć, gdy się zbliżał?
Przełknęła ślinę i podniosła na niego oczy, na moment zapominając o irytacji.
Dlaczego to musiało być takie smutne?
Nie odpowiedziała od razu. Spuściła wzrok na jego marynarkę.
- Druga sprawa. Ty i Meggs. Ona nie należy do osób, który losem się przejmuję. Nie lubi mnie, a ja nie zamierzam wkupywać się w jej łaski. Jedyny powód, dla którego pomagałam wam się dogadać, to ratowanie ci tyłka. A kiedy mówię, że nie powinna się o czymś dowiedzieć, to bynajmniej nie przez to, że martwię się nią, a przez to, że nie chcę byś znów miał na głowie jej humory. - Westchnęła i podniosła na niego oczy.
- Tak, to nie powinno się powtórzyć - przyznała smutno, a później się uśmiechnęła. W ten dziwny, asymetryczny sposób.
- Szkoda tylko, że to co powinno być, zaczyna mnie coraz mniej obchodzić - dodała wpatrując się z zamyśleniem w jego marynarkę.
- Może świat się nie zawali jeśli dla odmiany zacznę się kierować tym, czego chcę.
Zawsze się starała. Zawsze była tą dobrą, a i tak nie wychodziło. Po co więc to robiła, skoro i tak była później linczowana? Czy nie lepiej to sobie w końcu darować i dla odmiany robić to, na co ma się ochotę, a nie to, co powinno się robić?
Zaśmiała się bezgłośnie i podniosła na niego oczy. Nie było w nich szaleństwa, ale wydawały się inne niż zwykle.
Czyżby w końcu coś w niej pękło? Naprawdę miała dość ratowania całego świata przed swoimi demonami? Przecież nic się nie stanie, jeśli będą zaglądały każdego dnia. Tylko w może nieco bardziej kontrolowanej wersji.
"Zapisać. Maska numer 34 zwana "moralność" za bardzo wżera się w skórę. Zaleca się ostrożność, bo może przywrzeć na stałe."
- Dla odmiany ty wybieraj. - Uśmiechnęła się zawadiacko.
- I nie dołuj się tak. Życie i tak nie ma sensu, więc po co brać je na poważnie?
Zacisnęła szczękę, gdy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała na głos. Była zbyt zdenerwowana całą tą sprawą, by myśleć całkowicie jasno.
Muszę to wszystko poukładać, uporządkować. Moja różdżka nie lubi... moja różdżka...
Tak, nawet teraz przypominała sobie o tej bolesnej stracie. Mimo wszystko, ten kawałek drewna był dla czarodzieja najlepszym druhem, a dla nieposiadającej nikogo Darkówny już szczególnie. Do tego dochodziła sama wartość tego przedmiotu. Czarny bez i Krew Reema. Nie wiedziała, kto wykonał tę różdżkę, ani jak jej ojciec wszedł w jej posiadanie, ale jedno było pewne, nie kupił jej w żadnym sklepie. Takich rzeczy ot tak nie sprzedają...
Pytanie retoryczne w tym momencie ją jakby trochę rozdrażniło. Spodziewała się, że zaraz po prostu wykpi jej próbę wyjaśnienia mu sytuacji i otwarcia się przed nim... jak zawsze.
Gdyby nie fakt, że już zaciskała zęby, pewnie słuchając go teraz właśnie to by zrobiła.
Jego dotyk. Znowu. Już zawsze miała się tak dziwnie czuć, gdy się zbliżał?
Przełknęła ślinę i podniosła na niego oczy, na moment zapominając o irytacji.
Dlaczego to musiało być takie smutne?
Nie odpowiedziała od razu. Spuściła wzrok na jego marynarkę.
- Druga sprawa. Ty i Meggs. Ona nie należy do osób, który losem się przejmuję. Nie lubi mnie, a ja nie zamierzam wkupywać się w jej łaski. Jedyny powód, dla którego pomagałam wam się dogadać, to ratowanie ci tyłka. A kiedy mówię, że nie powinna się o czymś dowiedzieć, to bynajmniej nie przez to, że martwię się nią, a przez to, że nie chcę byś znów miał na głowie jej humory. - Westchnęła i podniosła na niego oczy.
- Tak, to nie powinno się powtórzyć - przyznała smutno, a później się uśmiechnęła. W ten dziwny, asymetryczny sposób.
- Szkoda tylko, że to co powinno być, zaczyna mnie coraz mniej obchodzić - dodała wpatrując się z zamyśleniem w jego marynarkę.
- Może świat się nie zawali jeśli dla odmiany zacznę się kierować tym, czego chcę.
Zawsze się starała. Zawsze była tą dobrą, a i tak nie wychodziło. Po co więc to robiła, skoro i tak była później linczowana? Czy nie lepiej to sobie w końcu darować i dla odmiany robić to, na co ma się ochotę, a nie to, co powinno się robić?
Zaśmiała się bezgłośnie i podniosła na niego oczy. Nie było w nich szaleństwa, ale wydawały się inne niż zwykle.
Czyżby w końcu coś w niej pękło? Naprawdę miała dość ratowania całego świata przed swoimi demonami? Przecież nic się nie stanie, jeśli będą zaglądały każdego dnia. Tylko w może nieco bardziej kontrolowanej wersji.
"Zapisać. Maska numer 34 zwana "moralność" za bardzo wżera się w skórę. Zaleca się ostrożność, bo może przywrzeć na stałe."
- Dla odmiany ty wybieraj. - Uśmiechnęła się zawadiacko.
- I nie dołuj się tak. Życie i tak nie ma sensu, więc po co brać je na poważnie?
- Irytek
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 1:08 am
Meggs... Meggs nie była 'drugą sprawą', lecz pierwszorzędną. A jednak nie stała na podium już sama. Uśmiechnął się słysząc jaka motywacja popychała Natalie do pomocy w jego konfliktach z Sulivan.
- Serio? A mnie się wydawało, że chcesz coś tym osiągnąć. Nie bez powodu dałem ci nagrodę. - przypomniał z szelmowskim uśmieszkiem. - Żeby nie było, że tylko zmarnowałaś czas. - przecież sama mówiła mu jak to nie jest w jej typie. Wczoraj zmieniła zdanie, ale także przyznała, że to coś czarnomagicznego ją opętało, więc nie była do końca sobą. Na widok jej krzywego, znanego mu już uśmiechu, naszła go myśl czy aby wciąż nie była pod tym niszczycielskim wpływem, albo czy przypadkiem zwyczajnie nie pogrywała sobie z nim dla draki. Do tego jej późniejsze stwierdzenie o tym co powinno być, a czego ona chce... Owszem, miał dobry humor i chciał się z nią podroczyć, gdyż podejrzewał, że wciąż do końca nie znormalniała. Pamiętając jednak, chociaż raz w tym swoim nieodpowiedzialnym istnieniu, o możliwych konsekwencjach, postanowił się powstrzymać. Skoro potem i tak karze mu przestać i się odsunąć, to po co próbować?
- Nie ma co wybierać. Za miesiąc stąd wyjeżdżasz, a potem po kilku dekadach umrzesz. Twoje życie faktycznie nie ma sensu, bo i tak się niedługo skończy. Ale ja przecież nie żyję. - nagle wyciągnął rękę do jej głowy i pogłaskał ją jak małe dziecko. Wystawił język. - Poza tym, przecież nie jestem w twoim typie.
- Serio? A mnie się wydawało, że chcesz coś tym osiągnąć. Nie bez powodu dałem ci nagrodę. - przypomniał z szelmowskim uśmieszkiem. - Żeby nie było, że tylko zmarnowałaś czas. - przecież sama mówiła mu jak to nie jest w jej typie. Wczoraj zmieniła zdanie, ale także przyznała, że to coś czarnomagicznego ją opętało, więc nie była do końca sobą. Na widok jej krzywego, znanego mu już uśmiechu, naszła go myśl czy aby wciąż nie była pod tym niszczycielskim wpływem, albo czy przypadkiem zwyczajnie nie pogrywała sobie z nim dla draki. Do tego jej późniejsze stwierdzenie o tym co powinno być, a czego ona chce... Owszem, miał dobry humor i chciał się z nią podroczyć, gdyż podejrzewał, że wciąż do końca nie znormalniała. Pamiętając jednak, chociaż raz w tym swoim nieodpowiedzialnym istnieniu, o możliwych konsekwencjach, postanowił się powstrzymać. Skoro potem i tak karze mu przestać i się odsunąć, to po co próbować?
- Nie ma co wybierać. Za miesiąc stąd wyjeżdżasz, a potem po kilku dekadach umrzesz. Twoje życie faktycznie nie ma sensu, bo i tak się niedługo skończy. Ale ja przecież nie żyję. - nagle wyciągnął rękę do jej głowy i pogłaskał ją jak małe dziecko. Wystawił język. - Poza tym, przecież nie jestem w twoim typie.
- Natalie Dark
Re: Klepsydry
Sro Lut 24, 2016 1:39 am
Zaśmiała się i przewróciła oczami.
- A czy ty sam nie stwierdziłeś kiedyś, że byłabym głupia, gdybym spodziewała się od ciebie czegoś w podzięce? - zapytała unosząc brew. Natalie miała cudowny dar do pamiętania takich drobnych fragmentów rozmowy i wyciągania ich zawsze w odpowiednim momencie. Czyżby taki przekształcony talent kobiet do wypominania starych spraw podczas kłótni?
- Marnować czasu też nie lubię. - Wzruszyła ramionami. - Dlatego nawet bym tym nie ryzykowała. Z resztą, sama zaoferowałam się do pomocy. Tak to bym cię zbyła. - Pokazała mu język, jak zwykle przygryzając jego koniec zębami. Przecież nie mógł mieć ostatniego słowa w dyskusji. Nie mogła się poddać bez walki.
Na kolejne stwierdzenie tylko się bezgłośnie zaśmiała, ale jakby smutno.
Chyba naprawdę nie chce wyjeżdżać.
- Będę się starała o posadę nauczyciela w Hogwarcie - wypaliła. Nie przemyślała tego, ale co z tego? Obiecała mu w tej rozmowie szczerość, prawda? Taką całkowitą, więc czemu nie mógł usłyszeć o tej decyzji?
Zapatrzyła się w podstawę klepsydry Puchonów.
- Z resztą, po śmierci też nie wszyscy odchodzą. Niektórzy zostają, bo mają coś do załatwienia, a ja chyba mam swój nowy plan, którego podpunkty sięgają również grobu. - Dobra, czy ten obrót sprawy tworzył się w jej głowie od dawna, czy jednak wszystko wydarzyło się teraz? Nie sądziła, by miała się teraz cofnąć do dawnego stanu. Ten wymagał jeszcze ułożenia i przetestowania, ale poprzedni szedł do kosza. Plan na życie nie wypalił. Mamy nowy! Tym razem weselszy. Przynajmniej dla niej.
Zaśmiała się.
- Poważne życie w wieczności, a czy to nie brzmi dla ciebie piekielnie nudno? - Przekrzywiła głowę, reagując cichym warczeniem na czochranie i niezadowoloną minką.
Co zabawne, to on tu raczej wyglądał na tego młodszego.
Westchnęła. Chyba naprawdę miała już dobry humor. Jakby cała ta negatywna atmosfera gdzieś się ulotniła w chwili, gdy znów zaczęli się ze sobą normalnie droczyć.
- Niektóre rzeczy się zmieniają. Tak, jak i to. - Wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty rozgrzebywać teraz tego tematu.
Nagle sobie o czymś przypomniała. Podniosła na niego oczy.
- Mogłabym mieć do ciebie jedną prośbę? Oddałbyś mi różdżkę? Wiesz, jest mi dość potrzebna. - Specjalnie dla niego dołączyła do tej prośby parę uroczych oczu, które ostatni raz widział chyba wtedy, gdy prosiła go o przejście do Hogs.
- A czy ty sam nie stwierdziłeś kiedyś, że byłabym głupia, gdybym spodziewała się od ciebie czegoś w podzięce? - zapytała unosząc brew. Natalie miała cudowny dar do pamiętania takich drobnych fragmentów rozmowy i wyciągania ich zawsze w odpowiednim momencie. Czyżby taki przekształcony talent kobiet do wypominania starych spraw podczas kłótni?
- Marnować czasu też nie lubię. - Wzruszyła ramionami. - Dlatego nawet bym tym nie ryzykowała. Z resztą, sama zaoferowałam się do pomocy. Tak to bym cię zbyła. - Pokazała mu język, jak zwykle przygryzając jego koniec zębami. Przecież nie mógł mieć ostatniego słowa w dyskusji. Nie mogła się poddać bez walki.
Na kolejne stwierdzenie tylko się bezgłośnie zaśmiała, ale jakby smutno.
Chyba naprawdę nie chce wyjeżdżać.
- Będę się starała o posadę nauczyciela w Hogwarcie - wypaliła. Nie przemyślała tego, ale co z tego? Obiecała mu w tej rozmowie szczerość, prawda? Taką całkowitą, więc czemu nie mógł usłyszeć o tej decyzji?
Zapatrzyła się w podstawę klepsydry Puchonów.
- Z resztą, po śmierci też nie wszyscy odchodzą. Niektórzy zostają, bo mają coś do załatwienia, a ja chyba mam swój nowy plan, którego podpunkty sięgają również grobu. - Dobra, czy ten obrót sprawy tworzył się w jej głowie od dawna, czy jednak wszystko wydarzyło się teraz? Nie sądziła, by miała się teraz cofnąć do dawnego stanu. Ten wymagał jeszcze ułożenia i przetestowania, ale poprzedni szedł do kosza. Plan na życie nie wypalił. Mamy nowy! Tym razem weselszy. Przynajmniej dla niej.
Zaśmiała się.
- Poważne życie w wieczności, a czy to nie brzmi dla ciebie piekielnie nudno? - Przekrzywiła głowę, reagując cichym warczeniem na czochranie i niezadowoloną minką.
Co zabawne, to on tu raczej wyglądał na tego młodszego.
Westchnęła. Chyba naprawdę miała już dobry humor. Jakby cała ta negatywna atmosfera gdzieś się ulotniła w chwili, gdy znów zaczęli się ze sobą normalnie droczyć.
- Niektóre rzeczy się zmieniają. Tak, jak i to. - Wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty rozgrzebywać teraz tego tematu.
Nagle sobie o czymś przypomniała. Podniosła na niego oczy.
- Mogłabym mieć do ciebie jedną prośbę? Oddałbyś mi różdżkę? Wiesz, jest mi dość potrzebna. - Specjalnie dla niego dołączyła do tej prośby parę uroczych oczu, które ostatni raz widział chyba wtedy, gdy prosiła go o przejście do Hogs.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach