Go down
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 12:01 pm
Spojrzała na chłopaka, kiedy spytał czy ją boli, niby nie nosiła ostatnio zbyt wiele, ale książki z biblioteki do lekkich nie należały, zwłaszcza, że ostatnio nazbierało się ich kilka.
-Tylko trochę. - Może coś naciągnęła albo coś w tym stylu? Nie wiedziała, ale bolało gdy tylko poruszała szybciej barkiem, nie było najgorszej. Kiedy tylko chłopak zaczął masować to miejsce odprężyła się zaś z jej ust wydobyło się ciche westchnienie ulgi.
-Kurde szkoda, że ja nie umiem tak masować. - Mruknęła pod nosem i przeczesała swoje włosy i przerzuciła je przez ramię do przodu by nie przeszkadzały chłopakowi w masażu. Jak ona lubiła takie masaże niezwykle ją relaksowały i odprężały. Na jego słowa nieco się spięła i przez chwile nic nie mówiła.
-N-no mogę Ci pokazać. - Układanie w sumie same w sobie nie było trudne, tylko trzeba było zapamiętać, która karta co oznacza i ewentualnie które karty ze sobą połączyć by wyszło z tego jakieś sensowne wydarzenie. Wsunęła swoją rękę do torby i po chwili szukania znalazła małe opakowanie kart. Karty wglądały jak trochę większa wersja klasycznych kart do gry. Trzymała je w ręku na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że się denerwuje, choć sama nie wiedziała czym dokładnie. Układanie kart pokazywała jedynie siostrze więc, kiedy miała to pokazać innej osobie stresowała się strasznie.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 12:21 pm
- Mogę Cię nauczyć, to nic trudnego. – Mógł tak mówić, skoro jego ojciec był mugolskim lekarzem. Syn od małego przyglądał się jego pracy i zadawał mu pytania. Znał się więc nieco na anatomii, a pan Fluffy pokazał mu różne sztuczki, chociażby właśnie tą, którą mógł zastosować przy masażu. – Ale chyba lepiej jak ktoś inny Cię masuję niż Ty jego. – Zaśmiał się. Miał nadzieję, że pomógł dziewczynie i ramię mniej ją boli niż wcześniej. Co do zaklęcia – będzie musiał je naprawdę znaleźć, ponieważ czuł, że nie zawsze jego techniki masażu się sprawdzały. A może powinien zacząć nosić plecak? Ciężar byłby rozłożony na dwa… To byłaby myśl. Tylko ciekawe czy by się przyjęło?
Przyjrzał się kartom, które dziewczyna wyciągnęła. Jego uwadze nie umknął również fakt, że Ana wyglądała na lekko podenerwowaną. Przysunął się więc do niej na kanapie tak, aby ich kolana stykały się razem. Może bała się, że wylosuje złą kartę i zobaczy w nich coś złego? Ale przecież nie było się czego obawiać! Jedyne co może się im przytrafić…
To zaraz, wróć. Fluffy był mistrzem wpadek. Mogło się więc im przytrafić naprawdę wiele dziwnych rzeczy.
- Nie gryzę, naprawdę – dodał z przekorą.
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 12:46 pm
W głowie wiedziała, że to nic trudnego, jednak jej ręce nie chciały robić tego co chciała, siedząc w milczeniu zamknęła oczy i wzięła dwa głębokie wdechy na uspokojenie. Chwila spokoju i medytacji zawsze jest pomocna zwłaszcza w takich dla niej stresujących chwilach. Bliskość chłopaka również jej pomagały, jednak teraz musiała się skupić na tym co chce zrobić. Kiedy otworzyła oczy otworzyła pudełko kart po czym prawą ręką rozłożyła na dwie części, następnie na cztery, następnie poprosiła chłopaka by jedną ręką ponownie je potasował. Kiedy tak zrobił wzięła głębszy wdech.
-Duchy i Anioły powierzam wam te karty, które spoczywają w mych rękach. Proszę was o czuwanie nad nami w trakcie tworzenia kręgu tarota. Stróżu mój i Boże opiekują się nami i stój przy mnie i nie pozwól by złe siły dostały się do tego kręgu. - Mówiła spokojnie, jakby stała się jakąś inną osobą. A tak to bywa, że jak coś jak zrobi z kartami to jakby nagle świat przyziemski dla niej nie istnieje i istnieją karty, Bóg i jej ręce, które karty rozłożyć musi. Patrz na Twą wybrankę, bo jak zaczarowana siedzi rozkładając karty swe. Najpierw karty rozłożyła na sześc kupek po trzy karty mniej więcej na środku stolika następnie po pięć kart pionowo, wszystkie karty oczywiście zakryte były. Resztę kart, które miała w ręce rozstawiła na samej górze od prawej go lewej strony robiąc fale. Następnie ręce jej powędrowały do pierwszej części stolika i odsłoniła co drugą kartę w stosiku gdzie było sześć kupek kart. Również odsłoniła dwie karty, które rozłożyła po bokach.
-Miłość i szczęście będzie otaczać nas. - Zaczęła z nieziemsko spokojnym głosem, powoli ręką poruszała nad danymi kartami o których mówiła. Zaginała i prostowała palce jakby chciała coś wyczarować mając rękę nad kartami. Czy ty mój drogi magii nii widzisz w tym co robi? Ona wie co robić powinna to wszystko wypisane zostało dużo wcześniej nim ona na świat została czy nawet jej matka, w gwiazdkach, kartach zostało zapisane, że taki los jej został przypisany, a nie inny.
-Lecz i trudne chwilę czekają nas, czy gotowi jesteśmy na to? - W jakiś sposób mówiła zagadkami, jednak rzadko tak mówiła, albo sama nie była świadoma, że mówi w ten, a nie inny sposób. Jeżeli zagadki dawała to było na pewno jej nieświadome posunięcie, które intuicja jej podsuwała.
-Odpowiedz na to w Twym sercu mój drogi, bo wiem, że na głos mówić tego nie musisz. Wiem i widzę jasno, że droga będzie ciężka i niekiedy pełna pułapek czy przeszkód. Czy gotowa na to jestem? - Nastała chwila ciszy, jednak jej ręka wędrowała ku kolejnym kartom jakby chciała coś dodatkowego na nich wyczarować. Uśmiech lekki pojawił się na jej ustach spoglądając na swe karty.
-Tak. - Bo cóż więcej mogła dodać, nic do stracenia nie miała. A spróbować chciała i wiedzieć jak to jest, kiedy ktoś ją kocha taką jaką jest bez zmieniania swojej osobowości.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:07 pm
Steve siedział na kanapie. Błądził wzrokiem po jej włosach, ramionach, delikatnych dłoniach, różowych ustach oraz po kartach. Nie popędzał jej, ponieważ bardzo dobrze wiedział, że mają dużo czasu. Nikogo nie było w pokoju wspólnym, dlatego nikt nie będzie się temu wszystkiemu przyglądać. Bezpieczeństwo zostało zapewnione.
Patrzył jak dziewczyna rozkłada karty. Spełnił jej prośbę, przetasował stosy używając jedynie prawej ręki. Nie było to łatwe, ale sobie poradził. Poczekał co będzie dalej. Wysłuchał jej słów, kiedy wzywała siły nadnaturalne, aby jej pomogły. Był zaintrygowany zmianą jej głosu. Już przez cały początek, jej pierwsze słowa, poczuł, że nie będzie to zwyczajne układanie tarota. Może dziewczyna zaprzeczała, że nie miała „prawdziwego” daru, ale Steve zaczął przekonywać się na własnej skórze, jak wielki wpływ na otoczenie ma dziewczyna. I przede wszystkim kontakt z pozostałymi istotami. Fluffy go nie posiadał. Zresztą, nigdy mu przez głowę nie przeszło, aby kontaktować się ze światem zewnętrznym. A Ana? Jej przychodziło to z taką… łatwością. Nie miał wątpliwości, że widziała coś więcej niż on. Patrzył jaj drobnymi dłońmi rozkłada karty. Była w tym jakaś magia, której nie potrafił opisać ani tym bardziej ogarnąć swoim umysłem. Może to ktoś ją prowadził za dłoń? Pokazywał jej drogę? Wiele pytań gromadził w swoim sercu, lecz nie odzywał się na głos. Patrzył, był świadkiem tego wszystkiego. I wierzył. Prawdziwie wierzył. Wtedy zaczęła mówić. Przepowiednia szczęścia, miłości, ale również i pułapek, niebezpieczeństw. W głowie kłębiło się wiele pytań, a serce było pełne wielu dziwnych uczuć.
Razem zawsze raźniej. Nie chcę już iść samotną drogą. Chcę iść za rękę z Tobą. Chcę powalczyć z przeciwnościami, mając Ciebie u boku. Chcę dzielić z Tobą najszczęśliwsze chwile, jak i te złe, pomyślał. Nie powiedział tego na głos, ale coś czuł, że niewiarygodna siła, która unosiła się w powietrzu, pozwoli Anie zajrzeć do jego serca i odczytać odpowiedź.
Po latach Steven Fluffy opowiadał o tym wydarzeniu swoim dzieciom jako najbardziej osobiste przeżycie.
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:21 pm
Głos jej był spokojny, ale i przepełniony...magią? Może tak może nie, sama tego nie wiedziała lecz szczerze powiedziawszy uwielbiała układać te karty i sprawdzać z ciekawości jaka przyszłość czeka ją i jej najbliższych. W milczeniu krążyła dłonią aż do jej ręki doszła ostatnia karta do odsłonięcia. Wzięła ją w dłoń i spoglądała na nią przez chwilę po czym odłożyła na stół.
-Miłość przezwycięży wszystko. Wierzę również, że i ty drogą samotności nie chcesz już brnąć więc niech przeznaczenie prawdą się stanie. - Po tych słowach jakby dopiero ocknęła się z głębokiego snu. Lecz nie oznaczało to, że nie pamięta tego co robiła. Pamiętała każde swoje słówko, nawet najmniejsze! Osunęła się powoli na kanapie i odchyliła głowę do tyłu zamykając głowę.
-Słabo...mi. - Chyba po raz pierwszy odkąd układa tarota zrobiło się jej słabo. Czyżby nadużyła jakiejś danej jej mocy? Jej głos był słaby i cichy, zaś wszystko jakby wróciło na swoje miejsce. Położyła rękę na swoim czole czując jak powoli całe pomieszczenie robi się czarne. Powoli osunęła się w stronę chłopaka i po prostu zemdlała. Nie miała pojęcia, że takie coś w ogóle się wydarzy. Jednak wierzyła swoim kartom i nic złego jej się stać nie mogło, bo nadal dookoła nich jest krąg, który nie pozwala dostać się złym siłom do środka, a głównie to duchom.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:29 pm
Fluffy jakby przewidywał co się może zaraz stać, kiedy dziewczyna powiedziała, że jej słabo. Nie miał czasu na rozpamiętywanie jej słów, będzie je później rozważał w swoim sercu. Ułożył się tak, aby nic się jej nie stało. Objął ją ramieniem i… No tak. Odpłynęła. W duchu podziękował swojemu ojcu, że nauczył go obserwowania reakcji innych osób. Położył Anę delikatnie na plecach na kanapie. Zadbał o to, aby było jej wygodnie. Sam przesunął się w stronę jej nóg, ściągnął jej buty, oparł jej stopy o swoje ramię. Musiało to dziwnie wyglądać, ale cóż miał zrobić? Szybko pozbierał karty do pudełeczka, aby się nie zgubiły. Machnął różdżką, aby otworzyć okno. Świeże, chociaż nieco chłodne powietrze przedostało się do pokoju. Fluffy odłożył różdżkę na stolik i przeniósł dłonie na jej stópki. Był cierpliwy w czekaniu aż dziewczyna odzyska świadomość. Zaraz pewnie przyniesie jej szklankę wody oraz spróbuje w nią wcisnąć jakiegoś dyniowego pasztecika.
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:41 pm
Leżała na kanapie tak pewnie dobre dziesięć minut, może dłużej? Nie miała pojęcia i nie miała zegarka na ręku. Ale faktycznie świeże powietrze pomogło jej w odzyskaniu przytomności. Otworzyła powoli oczy biorąc głęboki wdech do płuc. W pierwszej chwili nawet nie miała pojęcia gdzie się znajduje i czemu tu leży, dopiero po minucie zorientowała się, że jest w wspólnym pokoju. Wszystkie wspomnienia z ostatnich chwil wróciły, spojrzała w dół na chłopaka i przekręciła lekko głowę zastanawiając się co robi. Powoli zsunęła nogi z jego ramion by już mu nie przeszkadzały.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że zemdleje. Ale...chyba nie było tak źle co nie? Znaczy ten tarot. - Szepnęła cicho, stwierdziła, że jeszcze chwilę poleży, bo możliwe iż jeżeli za szybko wstanie może dostać zawrotów, a chciałaby ich uniknąć. Wydawało się jej, że o czymś bardzo ważnym zapomniała. Dopiero po chwili zorientowała się iż nie zrobiła jednej rzeczy.
-Stróżu mój i Boże dziękuję nad opiekę nad nami w trakcje kładzenia tarota. Dobra energia przyzwana została lecz teraz uwalniam Cię, idź z pokojem. - W jednej chwili jakby magia, która ich otaczała w trakcie tarota jak i w czasie, kiedy dziewczyna była nieprzytomna zniknęła. teraz pozostał tylko ten pokój, kominek i oni bez żadnej dodatkowej magii. Mówiła cicho, choć nie była by zdziwiona gdyby chłopak usłyszał jej słowa. Zawsze tak mówiła więc to nie było dla niej coś dziwnego.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:50 pm
Steve nie liczył jak długo leżała na kanapie w takiej pozycji. Czuwał przy niej niczym jej własny Anioł Stróż. Gdyby napotkałby na trudności, posłałby Asami do Skrzydła Szpitalnego. Wiedział, że sowa napatoczy się, kiedy będzie jej naprawdę potrzebował, sówka chyba wyczuwała jego uczucia. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Uśmiechnął się, kiedy wreszcie Ana otworzyła oczy i zrobiła jeden głęboki wdech. Powoli, razem z nią, zabrał nogi ze swojego ramienia. Jako, że nadal siedział na kanapie, chcąc, nie chcąc, dziewczyna prostując nóżki, nadal je miała na nim, tym razem jednak na kolanach.
- Nic się nie stało, to normalne. – Pokręcił głową. Zresztą, wielokrotnie zdarzało się, że ktoś mdlał w bibliotece z przemęczenia. – Otaczała Cię potężna moc i dlatego zemdlałaś. – A więc nadal czuł to! Bo uwierzył! Zresztą, widział to wszystko na własne oczy, dlatego nie miał żadnego powodu, aby w te cuda nie wierzyć. Nie wyglądał również na zaskoczonego, kiedy podziękowała za energię, którą jej użyczono podczas seansu tarota. Odczekał chwilę.
- Wiesz, że teraz nie podaruję Ci i będziesz musiała wypić naprawdę dużo wody oraz zjeść kilka pasztecików dyniowych? Zanim pójdziemy na eliksiry, przypilnuję czy aby na pewno zostałaś dostatecznie nawodniona oraz najedzona. – Uśmiechnął się szeroko.
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 1:59 pm
No tak Ana była osobą, która nie przepadała za tym iż ktoś się nią opiekuje, ale co miała poradzić w takiej sytuacji? Nic więc musi się zdać na Steve.Z resztą było to dla niej nie małe zaskoczenie, bo wielokrotnie tarota układała, a takich niespodzianek nie miała. W milczeniu przyglądała się mu, tylko przy nim zemdlała, czy to oznaczało, że i on w jakiś sposób na energetyzował jej karty kiedy je przekładał. A w końcu oto jej chodziło, lecz w trakcie rozkładania ich obie energie połączył się więc jakby energia wypuszczona w kart trafiły do ciała Any i to pewnie spowodowało iż zemdlała. Tak z wrażenia, bo jej ciało dostało nagłego szoku.
-No niby tak. - Westchnęła cichutko pod nosem i uniosła lekko nogi kładąc je na kolanach chłopaka, no cóż przyznać musiała, że całkiem było jej wygodnie i nie narzekała.
-Tak tak wiem, dziękuje, że się o mnie tak troszczysz. - Uśmiechnęła się ciepło do chłopaka. Jednak po chwili zobaczła brak kart na stole i się przestraszyła i to nie na żarty.
-A gdzie karty? - Spytała cicho unosząc się powoli na jednym łokciu, miała tylko jedną parę kart, zresztą w jakiś sposób je wybrała, bo było tam takich kart setki, a ona wybrała właśnie takie, a nie inne. A nie chciała by je zgubić, bo wtedy naprawdę poczuła by się smutna.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 2:07 pm
Fluffy lubił się troszczyć o bliskie mu osoby, nie ważne czy to była przyjaciółka, sąsiad czy kot kumpla. Była potrzeba, więc się troszczył. Nie widział w tym niczego złego, wręcz czuł taką powinność. Wszystkiego chłopak nie rozumiał, ale domyślał się, że jej omdlenie było związane z energią. A to, że pewnie i jego energia w tym się mieszała? Nie wiedział. Dowie się innym razem.
- Ktoś musi, prawda? A jako, że byłem blisko, mogłem zareagować. – Uśmiechnął się. Słysząc kolejne pytanie, wskazał brodą na pudełko, które leżało na stoliku obok nich. Tuż obok małego skarbu leżała kasztanowa różdżka Fluffy’ego, tak jakby na straży. Karty schował z pudełka, kiedy dziewczyna zemdlała.
- Schowałem je do pudełka, kiedy zemdlałaś. Nie chciałem, aby się zgubiły ani poniszczyły. Mam nadzieję, że nic nie poknociłem, kiedy to zrobiłem. – Uśmiechnął się nerwowo. Może karty do tarota wkładało się jakoś specjalistycznie do niego? Zaraz zaczął sobie tym zaprzątać głowę, chociaż pewnie niepotrzebnie. Schował talię, aby nie odleciała razem z delikatnym wietrzykiem. Postąpił słusznie.
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 2:16 pm
Może się dowie, może nie o ile Ana zdradzi mu tą tajemnicę. Choć niewątpliwie była to dla niej bardzo ciekawe wydarzenie i chyba zapadnie w jej głowę na dość długi okres czasu. Westchnęła cicho pod nosem z ulgą widząc swoje karty po czym ułożyła swoją głowę na poduszce i splotła swoje palce na własnym brzuchu.
-No tak to prawda, byłeś bardzo pomocny. - Po chwili zastanowienia usiadła ostrożnie na kanapie, a następnie przysunęła się pocałowała chłopaka w policzek, uśmiechnęła się do niego nieśmiało po czy oparła się ramieniem o miękki materiał kanapy.
-Nie, nic nie zrobiłeś. Schowane mogą być akurat byle jak. - Ważne było jedynie rozłożenie kart na stole i samo potasowanie, zaś jak się je składa to akurat było najmniej ważne. Westchnęła cicho pod nosem nie była głodna ani nic i nic jej nie bolało, więc stwierdziła, że mogła by pójść na eliksiry, ale chłopak jej tak szybko nie puści to było pewne.
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 7:24 pm
Steve pokiwał śmiesznie głową, aby pokazać jaki to był ważny oraz pomocny. A przecież tylko ułożył ją wygodnie na kanapie, schował karty, otworzył okno oraz uniósł jej nogi wyżej, aby polepszyć krążenie. Każdy powinien to potrafić, wiedzieć i przede wszystkim zrobić.
- Oh, zaraz się zarumienię. – Zaśmiał się, kiedy dziewczyna pocałowała go w policzek w podzięce. Ulżyło mu, kiedy usłyszał, że kolejność wkładania kart była obojętna i że nie zrobił nic złego. Sam raczej nigdy nie nauczyłby się układania, zresztą jak zauważył, trzeba mieć pewny kontakt z innymi. On czuł, że jednak tego kontaktu z innym światem nie posiada. Ale patrzeć i jej towarzyszyć chciał, bo przeżycie było naprawdę niesamowite.
- To co? Idziemy po torby i idziemy na eliksiry? Ale wcześniej zahaczymy o kuchnię. – Dał jej małego pstryczka w nosek. Wstał z kanapy, podał jej swoją dłoń, aby też wstała. Powolutku oczywiście. W razie czego stał tuż obok niej, aby ją asekurować. Szkoda, że nie mógł pójść za nią do dormitorium, aby sprawdzić czy doszła grzecznie.
- To Twoje. – Podniósł pudełko z kartami tarota i wręczył jej do rączek. Sam zabrał swoją różdżkę.
- Do zobaczenia za pięć minut tutaj. – Pochylił się do niej, aby pocałować ją w policzek i poszedł do dormitorium. Jak powiedział, tak zrobił. Wrócił za pięć minutek z torbą oraz jabłkiem w dłoni.
- Trzymaj, na razie tyle. – I prawdopodobnie razem poszli na lekcje.

[Z tematu]
Anabell Nightmare
Oczekujący
Anabell Nightmare

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 07, 2015 7:57 pm
-Och no wiesz miło by było widzieć Cię zarumienionego. - Nadymała policzki jak chomik, a po chwili cicho się zaśmiała. Kiedy chłopak wstał, sama wstała z jego pomocą ściskając delikatnie jego dłoń.
-Tak możemy iść tylko pójdę po torbę, a w sumie tylko książki wymienię. - Uśmiechnęła się do chłopaka po czym schowała swoje karty do torby by się nie zgubiły. Po chwili w milczeniu czekała na chłopaka, a kiedy wrócił wzięła od niego jabłko i zaczęła je jeść powoli. Jabłko było dobre i smaczne, a dodatkowo bardzo słodkie. Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona w sumie mogła zahaczyć o kuchnię, jednak wcześniej poszła do swojego dormitorium by wymienić książki , które czytać nie będzie i włożyła do środka książkę do eliksirów. Następnie, kiedy była już spakowana zeszła na dół i poszła prosto w stronę kuchni.

z.t
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 28, 2015 12:34 am
Colette stał tam więc i marzł, obserwując walczącego ze sobą Sahira. Diablo jeden wiedział co za myśli przetaczały się przez głowę wampira, czy był zły? Zawiedziony? Zdumiony? Zaskoczony? Pozytywnie? Negatywnie? Poddany jakiejś niesamowitej próbie? Smutny? Zmęczony? ...szczęśliwy na pewno nie. Przekąska mu czmychnęła. A przynajmniej tak Colette myślał: że zamierza się go zdetronizować do pozycji zwykłego jedzenia i wykorzystać do ugaszenia głodu, regeneracji i dobrego samopoczucia. Zwłaszcza przez teraz przelotnie bliską mu osobę. Musiał walczyć o swoje. Ale też nie zachował się na tyle obłąkanie, że zbiegł z miejsca zdarzenia, tylko zatrzymał i patrzył na Sahira tak długo, jak mógł, póki kotary ciężkich powiek nie pokryły autentyczną czernią jego świat. Póki kolana nie zaczęły się miarowo uginać i nie zmusiły go do przycupnięcia pod kolumną na zimnej ziemi. Śnieg opadał mu na czuprynę.

Mały chłopczyk stał na chodniku potrącany i omijamy bezrefleksyjnie przez rozmawiających przechodniów. Jakiś czas temu, który dla niego samego wydawał się wiecznością, zgubił swoją mamę. Jeszcze przed chwilą stała skąpana w słońcu w swojej kwiecistej, najlepszej sukience, porównując dwie główki kapusty z ulicznego straganu. A chwile potem nie było ani jej, ani straganu; zupełnie jakby się rozpłynęła albo jakby to jego porwał tłum. Dlatego teraz dziecko postanowiło zrobić to, do czego pchał go jego najbardziej zakorzeniony instynkt – stać w miejscu i czekać. Czekać na mamę albo na to aż ktoś się zainteresuje i zaprowadzi go do domu. I w końcu ktoś zauważył stojącego w tłumie bezradnie dzieciaka, który zaciskał swoje małe piąstki tak mocno, że aż bielały mu w nich kostki, a tłum jedynie rozchodził się przed nim i ponownie złączał tuż za nim.
- Chłopczyku? Halo? - jakiś mężczyzna w garniturze i z tupecikiem podszedł do niego zafrasowany. - Gdzieś ty się oddalił, mama wszędzie cie szuka.
Nadziei i ulgi, jaka zagościła w oczach koloru zieleni i brązu nie dało się opisać słowami. Chłopiec dał się chwycić za dłoń i przeprowadzić bezpiecznie na drugą stronę ulicy, na naprzeciwległy, nieco mniej uczęszczany chodnik. Mężczyzna zdążył wspomnieć jakie to szczęście, ze go znalazł i, że mama pewnie z radości upiecze im w domu ciasto. Z tym, że każdy znajomy wiedział, że nie było drugiej tak znienawidzonej rzeczy dla Pani Warp, jak pieczenie czegokolwiek. Ale nieznajomy kontynuował, uśmiechał się nieco krzywymi, ale białymi zębami i gorączkowo zerkał na boki, póki nie skręcili w nieco ciaśniejszą uliczkę. A potem w jeszcze ciaśniejszą; z tym, że ta druga ciemniała z kroku na krok i ciężko było stwierdzić gdzie i czy w ogóle się kończy.
- Tam jest ciemno. - wspomniał nieśmiało chłopczyk z miejsca stając w miejscu. Mężczyzna jednak nie zraził się znowu uśmiechnął i przypomniał małemu łagodnie, że mama już prawie umiera ze strachu i nie można dać jej dłużej czekać. Że grzeczne dzieci tak nie robią. I szarpnął chłopaka delikatnie ale zdecydowanie.
- Ale tam jest ciemno. - wspomniał chłopiec znowu i cofnął się o pół kroczku, nie dając za wygraną i chcąc wrócić na chodnik, ale większe palce zacisnęły się na jego przegubie jak imadło i głos mężczyzny zrobił się sykliwy, wypuszczany z irytacją przez zęby. Jak u żmii.
- Bądź grzecznym chłopcem i chodź ze mną wreszcie do cholery! - warknął i tym razem szarpnął mocniej, zdecydowanie mocniej, sprawiając, że małe buciki na moment oderwały się od chodnika i zrobiły małego susa w jego stronę. Mężczyzna pochylił się, wyglądając, jakby miał zamiar wziąć dziecko na ręce, ale chłopiec zdążył zaledwie wylądować na ziemi i obtłuc sobie kolana, podczas gdy dorosłym miotnęło w tyło parę metrów i z trzaskiem wpadł na kupę żelaznych śmietników stojących niedaleko. Rumor był niesamowity, ale nawet wśród takiej kakofonii pisklę rozpoznało miękki jak atłas głos swojej mamy. Stała na drugim, jasnym końcu ciasnej uliczki z przedziwnym, niesamowicie kunsztownie wykonanym i dekoracyjnym... patykiem. I dyszała... dyszała głęboko i jak długo chłopiec żył jeszcze nigdy nie widział, żeby zawsze spokojna i cierpliwa matczyna twarz była wykrzywiona taką wściekłością. Wyglądała jak lwica.
Schowała patyk do torebki i szybkim krokiem zbliżyła się do małego chłopca, po czym wzięła go na ręce i zaczęła praktycznie uciekać z uliczki.
”Już Colette. Już jest dobrze. Nikomu nie mów...”


„Nikomu nie móc, co tu się stało.”
Chłopak drgnął czując nieprzyjemny i przeciągający się nacisk w okolicach brzucha. Rozwarł powoli powieki i zobaczył swoje falujące w bezwładzie ręce, czyjeś nogi i podłogę. Podłogę, jaka znał od 6 lat. To były podłogi Hogwartu, ale nie lochy, ani nawet pietra, było za ciasno... wieża? Drgnął lekko i usłyszał jak jakiś dziwny głos zadaje trochę głupawą zagadkę, a już bardziej mu znany (należący do Sahira) odpowiada ze spokojem, głosem głębokim jak studia. Potem coś mocno szurnęło i znalazł się w dużo cieplejszym miejscu.
Mój Boże... niedobrze mu było; krew podchodziła mu do mózgu i już czuł na języku jej gorzki smak. Ciekawe swoja drogą jak smakowała krew dla Nailaha? Normalnie, jak rdza, tylko lubił ten smak, czy może jego kubki smakowe działały na innych obrotach i była jak nieosiągalna, nieporównywalna do niczego ambrozja? Może kiedyś się tego dowie... o ile Krukon na dobre go nie znienawidził. Bo teraz taszczył go jak wór ziemniaków - to nie był najlepszy dowód sympatii.
- Chyba naprawdę Cię zdenerwowałem... - podsumował wpatrzony w podłogę.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sty 28, 2015 12:55 am
Niosący pijanego Coletta wampir miał dość nieprzyjeną przeprawę przez padający śnieg i śliski chodnik, na który napadał śnieg - panował przymrozek, temperatura nie zniżała się jednak poniżej minus jednego stopnia, więc tragedii nie było - ale wystarczyło, aby wszystko przymarzało i chodzenie pijanym, nawet w dzień (dla wampira: niestety w dzień), z dodatkowym obciążeniem, nie było najprzyjemniejszą z doświadczanych rzeczy, tym bardziej, że kiedy wstałeś i już te parę kroków zrobiłeś ten pośpiesznie wypity alkohol rzucił ci się mocno na głowę, sprawiając, że naprawdę trudno szło się naprzód. Ale przecież byś go tam nie zostawił... Zmarzłby... Na pewno by bardzo zmarł... Mógłby wpaść na jakiś dziwny pomysł, zrobić sobie coś... zresztą mało to niebezpieczeństw było w samym Hogwarcie, cóż dopiero wspominać jezioro, które było takie bliskie do Zakazanego Lasu, w którym mieszkała Wiedźma-Ludojad?
Wędrówka przedłużała się - próbowałeś dopytać chłopaka, jakie jest hasło do jego pokoju wspólnego, ale gdzie tam! - cholera wie, czy zasnął, czy tylko alkohol kompletnie go zmógł i wyłączył mu mózg - pojawiła się również opcja ze Skrzydłem Szpitalnym, ale jasne, już widziałeś, jaka zachwycona jest pielęgniarka, że śmierdzący whiskey uczeń, który ma średnio przytomne oczy niesie kompletnie nawalonego Puchona... Tak, to zdecydowanie był bardzo debilny pomysł, ale ze względu na alkohol wydawał Ci się w pierwszych chwilach bardzo przekonujący - dobrze, że jednak w porę sobie przypomniałeś, że w gruncie rzeczy to najbardziej chujowa z opcji, na jaką wpadłeś.
Niezłe zamieszanie było na korytarzach - uczniowie rozstępowali się przed Tobą, niektórzy szeptali, żeś pewnie go ugryzł, że to twoja wina, że jest w takim stanie, a teraz jeszcze go niesiesz, biedaczka, nie wiadomo gdzie - oj, w sumie nie byli aż tak w błędzie, przecież do tego właśnie mogło dojść, tylko że Złoty Chłopiec okazał się być bardziej wytrwały, niż podejrzewałeś go od samego początku... Był dziwny... był naprawdę dziwny... Widział to kto, żebyś opierał się pragnieniu..? Głupota... Tak było kiedyś, ale to dawno i nieprawda - kimkolwiek ten chłopak przez Ciebie niesiony był miał w sobie coś, co było w stanie ugłaskać nawet Twoją wpadającą w szał Bestię...
Wkroczyłeś do Pokoju Wspólnego Ravenclawu i warknąłeś krótko na uczniaków zajmujących kanapę - od razu wstali i się cofnęli, a Ty mogłeś pozbyć się balastu, ostrożnie kładąc go na sofie.
- Nailah, coś Ty mu zrobił? - Zapytał jeden z siódmoklasistów, przesuwając zebraną grupkę na boki - no ba, bo nie mogliście wybrać lepszego terminu do picia, tylko godzinę 11 rano, gdzie wiadomym było, że do 22, gdzie godzina policyjna sprowadzała pustki na cały zamek, nie wytrwacie... To był doprawdy idiotyczny pomysł... Tylko czemu jakoś nie potrafiłeś się tym przejąć.
- Gówno Cię to obchodzi. - Mruknąłeś w odpowiedzi, podnosząc się, by ściągnąć z siebie płaszcz - czułeś się baaardzo zmęczony tą wycieczką - może i Colette nie był szczególnie ciężki, ale też ważył swoje, a wycieczka po tych wszystkich piętrach... Nie, to nie było przyjemne. - Ty też się zamknij, Tomic. - Czy jakkolwiek to nazwisko było - a było zbyt trudne, żeby Sahir mógł je wymówić - ale spokojnie, challenge accepted, na pewno kiedyś tego dokona - ma przecież całe wieki na naukę...
Czarnowłosy przeszedł obok grupki uczniów, potrącając ramieniem siódmoklasistę, który wpadł na genialny pomysł na zaczepienie go i skierował się do dormitorium, żeby się przebrać - nadal czuł nieprzyjemnie mokrą koszulę swetra mundurkowego - wszystkie przez tego pieprzonego Cola i jego genialnego pomysłowi, żeby Cię śniegiem otrzeźwić... Już przebrany chwycił za butelkę wody i zszedł na dół, zatrzymując się na chwilę na stopniach, żeby przyjrzeć się oblegających uczniów Puchona... Może powinieneś go zostawić..? Po co masz się tam pchać... Chłopak wytrzeźwieje i sobie stamtąd pójdzie... Po co niby miałbyś się przejmować, co się z nim stanie?
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 7 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach