Go down
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Paź 17, 2014 8:40 pm
Gdyby był to ktoś inny to zapewne na początku nie uwierzyłaby, uważając, że owa osoba żartuje. No bo co? Kolejny wampir w Hogwarcie? Otworzyła szerzej oczy, kiedy Sahir wymienił jeszcze kolejnych, plus kilku wilkołaków. No własnie, dlatego, że to konkretnie Sahir jest jej rozmówcą - uwierzyła od razu. Raczej nie był skory do żartów, a już na pewno nie tego typu. W końcu niedawno dowiedziała się, że i on jest wampirem.
- Hm.. - mruknęła mimowolnie. Trawiła tą informację w mózgu. Cóż, wiedziała, że sa wilkołaki i wampiry, ale do niedawna nie mogła sobie wyobrazić, że są również w szkole. To było takie jakby.. abstrakcyjne. Takie odnosiła wrażenie. Wampiryzm Sahira był dla niej lekkim szokiem. Gdyby miała do tego skłonności zaczerwieniłaby się na mysl o swojej reakcji na tę informację. Było, minęło! A teraz okazuje się, że są takie osobniki (liczba mnoga!) nie tylko wśród uczniów, ale i wśród nauczycieli.
- Nie, nie wiedziałam - odpowiedziała. - No, chyba musze przygotować się na więcej niespodzianek w tej szkole, nie sądziłam, że coś mnie może coś jeszcze zaskoczyć, ale chyba... może jeszcze dużo - uśmiechnęła się lekko. W zasadzie.. już była ciekawa jakichś kolejnych szokujących nowin. Oj, chyba wychodziła z niej typowa dziewczyna, spragniona plotek! Choć raczej nie były to plotki, które interesują większośc dziewczyn.
Sądzę, że nie chciałabyś dostać od niego szlabanu. Zabrzmiało jakoś tak.. złowieszczo! Aż zadrżała lekko, słysząc te słowa. Cóż, chyba rzeczywiście by nie chciała.
- Och, więc teraz tym bardziej będę się pilnować - zażartowała.
Wzięła w dłonie swoje rysunki, przyglądając sie im, kiedy Sahir mówił. Podniosła wzrok znad nich i spojrzała na Krukona.
- Nie mylisz się. W tym bardziej się widziałam i przyjemniej rysowało mi się własnie martwa naturę. Ale nie chciałabym być.. hmm.. artystką - przerwóciła oczami - w końcu twierdziła, że artystka to za duże słowo jak na nią - od jednej dziedziny, ale wolałabym umieć narysowac wszystko - odłożyła teczkę na bok i położyła łokcie na stole, opierając twarz na dłoniach. Kwestię talentu skomentowała promiennym, choć nieco zawstydzonym uśmiechem. - Oj, chyba mnie trochę przeceniasz - dodała jeszcze, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy, choć starała sie go trochę ukryć. - Wiesz, dużo obserwuję ludzi. Lubię się im przyglądać. Ale kiedy patrzę na nich pod kątem tego jak wyglądają, znaleźć to coś, aby potem przenieśc to na papier to chyba mam dość drapieżną minę, bo ludzie patrza potem na mnie, jakbym chciała zrobić im krzywdę - roześmiała się.
Jeśli chcesz, możesz mnie narysować. Postawił przed nią tak wielkie wyzwanie! Nie wątpiła, że się go podejmie, ale czy podoła? Spojrzała na niego, jakby oceniając czy da radę. Wodziła wzrokiem po rysach jego twarzy, zatrzymując się na czarnych oczach. Dlaczego miała słabośc do ciemnych oczu? Nie wiedziała, ale miała tak od zawsze. Kiedy będzie rysować będzie mogła się w nie bezwstydnie wpatrywać. Ciekawa opcja, nie mogła zaprzeczyć.
Potrzymała go jeszcze chwilę w niepewności, trwając w milczeniu. Potem kiwnęła głową i uniosła kąciki ust.
- A co jeśli mi nie wyjdzie? Okryje się artystyczną hańbą! - zaśmiała się pół żartem, pół serio, bo rzeczywiście zaczęła się nieco stresować. - Ale, oczywiście, z przyjemnością zobaczę Cię jako  mojego modela - spojrzała na niego.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Paź 18, 2014 10:59 am
To nie tak, że humor ulatywał ci w przestrzeń i żadnego nie posiadałeś, prawda? Chyba miałeś jakiekolwiek, chyba jeszcze potrafiłeś się śmiać... potrafisz? Do niedawna uśmiechnięcie się było sztuką zapomnianą i wręcz zakazaną, której nie dało się wykonać, zbyt... ciężka była, zbyt niewłaściwa się wydawała w całej prostocie i tym, co miała sobą do przekazania, niby jedna ze sztuk, co obrazem zowie się banalne plamy na płótnie i maziaki, które każdy pięciolatek mógłby zrobić, choć wmawiają, że wszystko da się zrozumieć i że te maziaki mają głębszy sens... Taaak, twój uśmiech zawsze miał. Odsłaniał w maleńkiej, często wprowadzającej tylko większy misz-masz, to, co myślałeś w swoim wnętrzu, zawsze na tyle ulotny i enigmatyczny, by krył się w słodkich tajemnicach przez ciebie noszonych... Tyle że teraz już znasz tą największą, Daszo, czy to sprawiało, że rozumiałaś go bardziej, że teraz nagle stawał się dla ciebie odsłoniętą księgą, której stronice mogłaś dowolnie przeglądać? Z pewnością mogło to dla ciebie wyjaśniać jego dziwne odruchy, jakie potrafił sobą prezentować, kiedy zanadto się zbliżał, a potem nagle oddalał... kontemplował piękno, jak sam powiedział, a mówił to całkiem szczerze.
Rzucanie słów na wiatr nikomu jeszcze dobrze nie posłużyło.
Popatrz, tak jak teraz ten uśmiech, przecież taki delikatny, był tak zwodniczy w swej barwie, uniesione kąciki o parę milimetrów, które zaraz powędrowały ku dołowi - tylko z czego się cieszyłeś, po co, dlaczego? Mówiła o tajemnicach Hogwartu, które ty uparcie odkrywałeś i rozgarniałeś dłońmi - gdybyś to wszystko, czego się dowiedziałeś, wyjawił Daszie... gdybyś jej powiedział, że wędrowałeś po Zakazanym Korytarzu, rozmawiałeś ze starożytną marą w Zakazanym Lesie, ledwo umykając śmierci i akromantulą, że pojedynkowałeś się ze Śmierciożercami w obronie Hogwartu i miotałeś zaklęciami podczas ataku Bazyliszka... że, że, że... wszystko to wydawało się równie nieprawdopodobne, jak to, że byłeś wampirem. Gdyby więc teraz ująć cię w jedno słowo byłaby to kwintesencja rzeczy nieprawdopodobnych, które u większości dzieciaków zostałyby po prostu określone jako historyjki do zwrócenia na siebie uwagi.
- Mówię poważnie, Daszo. Vincent jest niebezpiecznym, bardzo starym wampirem. - Tak, tobie zdecydowanie do śmiechu nie było, jeśli o ten temat tabu chodziło, zwłaszcza, że mowa była o jej bezpieczeństwie - bezpieczeństwie jednej z bardzo niewielkiego grona, które można zliczyć na palcach jednej dłoni, a które z tobą rozmawiały, albo raczej... którym ty pozwalałeś ze sobą porozmawiać. Bo to prawda, było sporo osób, które cię nie lubiło i z wzajemnością, ale w większości po prostu nikomu nie pozwalałeś do siebie podejść. Po co? Niech trwają bezpiecznie poza twoim obcym światem dla istot wychowanych w świetle dnia.
- Cóż, odtwarzasz rzeczywistość ze wszystkimi realiami, więc wyrażam obiektywną opinię. - Nie miał w zwyczaju słodzić bez potrzeby. - Gdybyś pragnęła tytułu artystki jak mniemam próbowałabyś w rysowaniu osiągać pułap mistycyzmu i metafor. - Podciągnął się wyżej, odwracając od niej spojrzenie, które skierowałeś na ogień na drobną chwilę, po czym znowu się poprawiłeś i odwróciłeś już do niej, patrząc prosto w jej zwierciadła duszy.
Otchłań, która dla większości trudna była do zniesienia, ciężka i porywająca we wszystkich swych walorach.
- Postaram się wtedy zwrócić ci uwagę, co jest nie tak. - Kolejny uśmiech na drobne sekundy, który nawet trudno było zaliczyć do wesołych. Jego uśmiech wydawał się zazwyczaj... pozbawiony emocji. - W końcu obiecałem ci pomóc.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Paź 18, 2014 2:34 pm
Może nie powinna obracać tej informacji w żart. Sahir był poważny, kiedy to mówił i teraz to podkreślił. Dasza jeszcze nie znała owego profesora-wampira, więc może trudniej jej było wybrazić sobie to niebezpieczeństwo, które jemu towarzyszyło, zwłaszcza, że jedyny wampir, którego znała własnie przed nią siedział, rozmawiał i zamierzał dac jej kilka wskazówek dotyczących rysunku. Nie brzmiało niebezpiecznie, prawda? No i zwłaszcza, że tamten człowiek był profesorem, uczył.
- Czy dyrektor wie, że Nightray jest wampirem, a ten drugi wilkołakiem? - zapytała, poważniejąc. Sądziła, że żaden dyrektor nie przyjąłby wampira czy wilkołaka na stanowisko nauczyciela, tak na wszelki wypadek, gdyby ich mroczniejsza natura wzięła górę. Cóż, zdaje się, że w zasadzie.. bierze. W końcu Nightray, jak powiedział Sahir, przemienia równiez uczniów. Ciekawa była czy dyrektor wiedział, co dzieje się w jego szkole.
- No to w porządku - powiedziała i usiadła wygodniej, przysuwając do siebie kartkę i ołówek. - Wydaje mi się, że tak jak siedzisz jest dobrze, chyba, że Tobie jest niewygodnie. W końcu to Ty masz wysiedzieć niemal bez poruszania się - uśmiechnęła się lekko, biorąc ołówek w dłoń. Po chwili odłożyła go i przeczesała suche już włosy palcami. Szybko zwinęła długie, lśniące czernią pasma w niedbałego koka i przewiązała gumką, którą miała na nadgarstku. Nie chciała, żeby włosy wpadały jej do oczu czy na rysunek. Ponownie chwyciła ołówek i odetchnęła głęboko, bo serce zaczęło jej mocniej bić. Na Merlina, czuła się jak przed egzaminem!
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Paź 18, 2014 3:57 pm
Nie brzmiało niebezpiecznie, owszem, nawet na pozór wyglądało bardzo bezpiecznie, przecież prowadzicie normalną rozmowę, przecież kulturalnie się do siebie odnosicie i czuć mimo wszystko magiczną linię zrozumienia, choć oboje pozostawaliście dla siebie niewiadomymi, która sprawiała, że chciało się powiedzieć: "znam cię od lat...". I usłyszałoby się tą samą odpowiedź. Jednak to, co pozorami było, jedynie zakrywało rzeczywistość, którą nie mogłaś dojrzeć, Daszo, ponieważ nie była twoją rzeczywistością - dostawałaś ładny świat, jaki prezentował ci Sahir swą wolą (dobrą? na pewno nie robił tego z ulitowania, faktem było, że cię cenił, że lubił), który zasłaniał sobą cienie, skrywał ją za kurytną, gdzie na backstage'u, niewidocznym dla Ciebie, widza, odbywał się koszmar, scena dramatu, którą on znał, kosztował, jednak ta druga medalu... Wiesz, ona jest bardzo bolesna i pełza pod skórą, ale nie da się jej wydrapać, zniszczyć... nie można zniszczyć medalu bez niszczenia też tego, co piękne, a jeśli zabraknie życia, kiedy brelok przepadnie, stanie się okruchami rozwianymi po świecie przez wiatr, nad którym nikt nawet nie zapłacze, bo nikt go do końca nie poznał, zostanie w palcach tylko rzemień, na którym był zawieszony, marne wspomnienie i świadomość tego, że oglądany z jednej strony był piękny... I że wydawał się zbyt stary, obdrapany, podniszczony. Nie chodziło o to, że brudu i chaosu nie chcieliście oglądać, nigdy o to nie chodzi - chodzi tutaj o to, co wybierze czarnowłosy, by zostało ujawnione, choć czasami, nie zaprzeczę, sytuacja wymykała się spod kontroli i informację uciekały.
Nikt z nas nie jest Panem swego Losu, by nad wszystkim zapanować.
- Wie. Nie sądzę jednak żeby wiedział, co Nightray zaczyna robić. - Nie było w nim żadnego szacunku, kiedy wypowiadał się o tym profesorze, mówił o nim, jakby był jemu równy - nie wyczujesz, Daszo, obrzydzenia, ale za każdym razem, gdy o nim była mowa, nie był zachwycony. Nie mógł być. Nightray prezentował sobą wszystko to, czym gardził, był... kwintesencją wampiryzmu. - Jest mi wygodnie. - Zapewnił ją - dziwne to mogło się wydawać, bo nawet bardzo rzadko mrugał...
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Paź 19, 2014 5:42 pm
Nie mogła zaprzeczyć, że z pewnością ukrywał wiele więcej. Mimo, że znała jego chyba największą tajemnicę nie mogła powiedzieć, że go zna. Nie mówił o rzeczach głębszych dotyczących swojej osoby, o swoich odczuciach i uczuciach, o tym nie wiedziała nic. Ich rozmowy były na razie o rzeczach bardziej neutralnych, powierzchownych. Była w tym jakby stroną przegraną. Może nie tyle przegraną, co nie-wygraną, bo to, co on przed nią odkryje zalezy wyłącznie od niego. Gdyby chciała coś wymusić czy nakłonić do rozmowy zapewne te starania spełzłyby na niczym. Sahir był osobą, która sama decydowała o czym co, komu i - co najważniejsze - kiedy wyjawi. Dasza wiedziała to już po kilku dniach, do Krukona nie można było powiedzieć "Powiedz co Cię trapi". Tak jej się wydawało.
- Wie? - zdziwiła się lekko. - Cóż, nie żebym ja uważała takie osoby za obywateli drugiej kategorii, zresztą dało się zauważyć - uśmiechnęła się lekko - ale nasz dyrektor musi być tolerancyjny, skoro pozwolił mu uczyć. Musiał mu bardzo zaufać, skoro nie bał się o to co Nightray.. właśnie robi, swoją drogą zawodząc właśnie to zaufanie dyrektora. A czy o Tobie wie? - zapytała. W końcu jako wampir Sahir mógł mieć różne dziwne zachcianki i często mógł natykać się na nauczycieli.
- No to skoro tak.. - powiedziała lekko drżącym głosem, a ołówek zawisł nad kartką. Najpierw zaczęła przyglądać się twarzy Sahira, każdej rysie, załamaniu, cieniu.. Ogólnemu kształtowi twarzy, już w głowie widząc wstępny szkic, który za chwilę przeniosła na papier, stawiając pierwsze kreski. Zerkała na niego co i raz, aby odpowiednio oddać rzeczywistość. Co było dziwne - w szkicu nie musiała nic poprawiać. Z zaskoczeniem spojrzała na ten surowy szkic, przedstawiający na razie ogólny zarys rysów Sahira, porównując go z tym realnym Krukonem.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Paź 19, 2014 6:26 pm
- Obywatele drugiej kategorii... co..? - Uśmiechnął się delikatnie, w sposób, w jaki doskonale zlał się z intonacją, z jaką wypowiedział po cichu to zdanie, które z jego ust wyszło, jakby było największym sekretem, a przecież były to tylko słowa powtórzone - dlaczego więc wydawały się mieć kompletnie inny wymiar, niż te, które wypowiedziała Dasza? Aura zatańczyła wokół nich całą gamą znaków zapytania w swym uspakajającym rytmie, kojąc i dotykając ramiona, muskając policzki, by sięgnąć do samej głębi świadomości i wydobyć z niej jak najwięcej. Spędziliście ze sobą naprawdę bardzo mało czasu, skąd więc ta wzajemna bliskość, która się rodziła, skąd magnetyzm, który nie pozwalał się wypatrzeć nagim okiem i który nie pozwolił się wyczuć, dopóki nie byliście już zdecydowanie za blisko - jaźnie same się poruszały, chociaż ciała zatrzymały w miejscu, dusze siedziały ramię przy ramieniu, klatka przy klatce, spijając oddechy ze swych ust... I nagle ta odległość, która dzieliła fizyczną stronę wydawała się wręcz miażdżąco nieodpowiednia. Okazywało się, że jedynie ta miara była ścianą, która coś niepotrzebnie od siebie oddzielała, kiedy chciało się być jeszcze bliżej, a wszystko przez ciekawość, której ufać nie można było i na którą powinno brać się wiele poprawek, wszystko przez to, że oboje chcieli wiedzieć, a jednocześnie grać tak, by otwarcie nie pytać... Ich gra, tak naprawdę niewinna i nie mająca w sobie żadnych podłych zamiarów, toczyła się wręcz na poziomie zwierzęcych instynktów. Gra Sahira.
Bardzo szybko ten uśmiech zniknął, pojawił się na moment, był jedynie sygnalizatorem, który więcej dawał niewiadomych, niż rozjaśniał, tak na dobrą sprawę.
- Przypominam, że też jestem wampirem. - Właśnie, to zaufanie, dyrektor naprawdę miał wielki wachlarz tolerancji na tym magicznym polu, dla niego nie istotne było, jaką istotą jesteś, jakiej rasy, pochodzenia - ważne było, że masz w sobie ludzki pierwiastek, a Nightray po prostu świetnie udawał, był doskonałym aktorem... - Wie. - Krótko, rzeczowo i na temat, jak to on potrafił odpowiadać - najwyraźniej momenty, w których dodawał cokolwiek od siebie były bardzo rzadkimi. - Ty też wykazujesz się ogromnym zaufaniem, skoro tutaj siedzisz. - Coś próbował jej udowodnić, coś pokazać..? - Tacy jesteśmy. Łatwo nam zaufać, kiedy tego chcemy. - Potwory zwane wampirami, bardziej otoczone mitami tak na dobrą sprawę, rasa wymarła, a tu proszę bardzo, dwa w jednej szkole, dość nietypowe, prawda?
- Nie denerwuj się. Poddaj się ołówkowi, który poprowadzi twoją rękę. - Mówił tak łagodnie, jego głos muskał ostoję umysłu, wkradając się do jej pamięci swoją miękkością, nijak nie dało się porównać tego z ostrym tonem z ostatniego ich spaceru, kiedy jeden z sekretów wyszedł na jaw.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 22, 2014 12:06 am
Leciutki róż pokrył jej policzki. Kiedy powtórzył jej słowa, zdawało się, że użyła nieodpowiedniej formy, że może go tym uraziła.. Nie wiedziała jednak jak inaczej to nazwać, zresztą sama powiedziała, że nie uważa ich za kogoś takiego. Jednak może z jej słów dało się wyczytać, że inni ich tak traktują? No nieważne. Zresztą wydawalo jej się, że Sahir zrozumial jej słowa w takim znaczeniu, jakie miały być w intencji Daszy.
A skąd ta wzajemna bliskość? Nie wiadomo czy ta zagadka kiedykolwiek zostanie rozwiązana. Sahir twierdził, że Nightray przyciąga do siebie ludzi, że ma w sobie zwierzecy magnetyzm.. Może jakaś część tego magnetyzmu przypadła Sahirowi? Może wampiry tak mają, że mimowolnie ludzie się przy nich kręcą.. Tylko on i Vincent to dwa różne typy. Sahir przedstawił profesora tak, jak postrzegają go inni. Nie można mu nic zarzucić, po prostu ujmujący człowiek. Dlatego ludzie do niego lgną, a Sahir.. sam oddala sie od ludzi.
O, tak, mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.. Ale to ona powoduje, że odkrywamy, a czy te odkrycia potm wywołują skutki przyjemne czy nieprzyjemne.. cóż, nie przekonasz się, gdy nie odkryjesz! Jak to się również mówi "Lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że się nie zrobiło". I Dasza grała w tę grę, nie opierając się tej bliskości, niemal przekraczając jakąś granicę. Tylko do czego to prowadziło? Oboje chcieli wiedzieć, poznać, oczywiście.. Oboje byli jacyś dziwni i dziwne mieli metody na poznawanie. Niezwyczajne, ale i oni niezwyczajni byli.
- Wiem, że jesteś - powiedziała tylko. Już nie chciała tłumaczyć o co dokładnie jej chodziło, bo tylko by się zaplątała i wyszłoby jeszcze gorzej. Czasem lepiej nic nie mówić i nie wyjść na głupią. - Nie mam powodów, żeby Ci nie ufac i cieszy mnie to. Przecież nie grasz, jesteś szczery, nie ufam Ci dlatego, że posłużyłeś się manipulacją, prawda? Ufam, bo właśne tego nie robisz - powiedziała. Może to trochę zagmatwane, może mówi głupoty, w końcu jest dośc późno, a może wręcz przeciwnie. Mówi to, co myśli. I miała nadzieję, że ma rację.
Kiwnęła głową, słuchając go uważnie. Jego głos był tak łągodny, że niemal hipnotyzował, jakby wprowadzał w trans. Tego jej było trzeba. Nie mogłaby się skupić przy osobie z ostrym czy piskliwym głosem. Głos Sahira brzmiał jak tło do rysowania. Spojrzała na papier. Miała już szkic. Od czego zacząć? Podniosła wzrok na Krukona, badając jego twarz. Już wiedziała. Zacznie od oczu. Przytknęła ołówek do kartki, robiąc na początku lekkie cienie i poprawiając mocniej. Chciała narysować te oczy, które tak bardzo jej się podobały, jak najlepiej, ując ich głębię. Jej własne, szare, spoczęły znowu na jego twarzy. Wpatrywała się w oczy Krukona. Długo. Bardzo długo. Chyba trochę za długo. Drgnęła, wracając do rzeczywistości, spuszczając ze wstydem wzrok. Miała nadzieję, że Sahir pomyśli, że po prostu chciała dokładniej zapamiętać każdy detal. No bo tak było, prawda? Zaczęła znów rysować, pochylając się nad kartką dłuższą chwilę, poprawiając i dopracowując szczegóły. Nie mogła jednak nie zerkać na niego, w końcu portret miał być idealny i nie mogła polegac tylko na pamięci, choć zdawało jej sie, że o każdej porze będzie w stanie przywołac w myślach te czarne oczy.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 22, 2014 12:34 am
Wszystko, bo się o ciebie martwię, to wszystko, bo się o ciebie martwię... - te słowa rozbrzmiewały niespokojnie pod ostoją twojego umysłu, przerywając jego wewnętrzny spokój, który udało ci się na krótki moment osiągnąć. Zewnętrznie? Zewnętrznie wciąż oaza, całkowicie osiągalna jednostka ludzka, która korzysta ze wspólnie spędzanego czasu i chce dalej rozmawiać - wszystko to kisiło się na dnie twojej duszy i nie dawało ci spokoju. Ulżyłoby, gdybyś się komuś wyspowiadał, tak jak teraz czułeś się bardziej spokojny, kiedy Dasza wiedziała już, kim jesteś - zupełnie, jakby tajemnice nie były czymś dobrym, jakby były pewnym bodźcem, który tylko mocniej zduszał to, co i tak było duszone, a jednocześnie wiedziałeś, że nie potrafisz być szczery. Nie chciałeś nawet. A może tak naprawdę chcesz? Patrzysz na samego siebie jak na przegranego, jak na ofiarę... Nie możesz pozwolić, by inni też tak na Ciebie patrzyli, zresztą - to nie świata, ani nikogo sprawa, co dzieje się w twoim życiu. Teraz tak możesz pomyśleć, teraz próbujesz zbudować wokół siebie ten niewzruszalny mur, w którym nic nie czujesz, odcinasz się od tych dobrych i złych emocji, byle tyle zapaść się w samym sobie w zimowy sen - a zima przecież trwała już od bardzo dawna... Dłużyła się i nużyła serca, które muskała chłodnymi powiewami, a jednocześnie pozwalała odkrywać najcieplejszy dotyk. Tylko dlatego, że sama w sobie była taka mroźna.
Więc, jak to było? Lepiej żałować, że się coś zrobił, niż żałować, że się nie zrobiło..? Nie, to tak nie funkcjonowało, powinno się podejmować jakieś zoptymalizowane ryzyko... Powinno się nie robić niczego, zwłaszcza, jeśli chodziło o ludzi, którzy cię otaczali - Ty, Przegraniec, który pragnął zbawić świat i pomóc wszystkim, którzy trwali wokół Ciebie, by potem uciec, pozwolić o sobie zapomnieć... Od Daszy też uciekniesz? Wydawała się szczęśliwą dziewczyną i nie chciałeś jej do siebie przywiązywać... Coraz więcej wstążek oplatało wasze nadgarstki, łącząc was, trudno tu mówić o miłości, to nie była żadna miłość, to była ta delikatna nieśmiałość pragnienia, by znać się coraz lepiej, by... by się zaprzyjaźnić. Kiedyś miałeś to obsesyjne pragnienie, by zostać zapamiętanym, by ktoś cię zrozumiał, pragnienie, w którym nie chciałeś być sam, w którym bliskość stawała się wszystkim i zaczynała stanowić o tobie samym, a teraz..? Teraz znalazłeś się w punkcie, w którym wreszcie nauczyłeś się porozumiewać z innymi, w którym zaakceptowałeś w mniejszym stopniu swoją drugą naturę, z którą zaczynałeś iść w jednej parze, ale... teraz już nie czułeś potrzeby, by mieć przy sobie kogokolwiek.
Byłeś sam.
Chciałeś być sam.
- Dziękuję za te słowa. Jesteś dla mnie zbyt miła. - Znowu pozwolił, by jego kąciki warg uniosły się na ulotny moment, tym razem już nie w tym samotnym, smutnym wydźwięku, jaki zaprezentował sobą ponaglany myślami o tym, co powiedziała - przecież wiedział, że tak jest, że ludzie uważają wampiry, wilkołaki, za zagrożenie i najchętniej wykluczyliby ich ze swego społeczeństwa... przynajmniej ta większa część.
- Przy okazji, ładnie sobie poradziłaś w klubie pojedynków. Jeśli chcesz, bardzo chętnie poćwiczyłbym z tobą. - Tak, przecież nic się nie stanie, jeśli będziesz z nią spędzał czas, prawda?
Nawet najbardziej samotny wilk czasem ociera się o innych członków nie swojego stada.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 22, 2014 9:50 pm
Coraz więcej wstążek oplatało wasze nadgarstki.. Miał rację, z każdym słowiem, z każdą minutą przebywania razem wstązki zacieśniały się i przybywały nowe. Dasza nie zamierzała ich zrywać, gładko poddawała się tym więzom, które oplatały jej dłonie, chcąc więcej, aby.. no właśnie, aby się poznać, zaprzyjaźnić. Ona nie chciała być sama. A Sahir chciał? Skoro tak to dlaczego dalej tu siedział i pozwalał rodzić się tym wstążkom?
- Po prostu mówię prawdę - uśmiechnęła się lekko. Ona też nie miała zwyczaju schlebiać komuś bez powodu albo mówić fałszywe komplementy.
Spuściła wzrok speszona.
- Och, nieprawda, poradził sobie fatalnie - skrzywiła się, przypominając sobie ten "pojedynek". - Nie wiem czemu te zaklęcia nie chcą mi wychodzić. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak czy to moja różdżka ma problem z tymi zaklęciami - westchnęła. - Naprawdę - ucieszyła się. - I ja chętnie bym z Tobą poćwiczyła. W końcu Tobie poszło o niebo lepiej niż mi - przyznała z kwaśną miną, nadal wspominając Klub. Pierwsze zaklęcie wyszło jej dobrze, tylko ominęło Puchonkę. Dlaczego?! Dwa kolejne to już była pomyłka, no cóż.. Może się kiedy nauczy.
I zabrała się do reszty rysunku. Rysowała nos, usta.. Starała się to robić jak najlepiej, przelać jego twarz na papier idealnie, tak, żeby miało się wrażenie, że zaraz wyjdzie z kartki.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 22, 2014 10:20 pm
Po prostu mówię prawdę, dość zabawnie to brzmiało, tak banalnie w swoim wydźwięku, tworząc sens, ale nadal... Może niepotrzebnie się czegoś doszukiwałeś, nie to, że wyśmiewałeś od razu składnię, gramatykę, jednak na twoich wargach pojawił się niewyraźny uśmieszek po raz kolejny tego wieczoru.
Nie zmieniłeś się fizycznie, nie za wiele, proces twego organizmu nadal się wlókł w nieskończoność, ale przynajmniej nadal nie zatrzymał, więc miałeś szansę wyrosnąć z bycia nastolatkiem... psychicznie rzecz się ciągle dzieje. Nie powiesz, że jesteś niczym dorosły, choć przeżyłeś więcej, niż można by cię o to było podejrzewać, chociaż wymuszono na tobie odpowiedzialność już za młodych lat, nauczono jak dbać o innych i jak smakuje poświęcenie, dając w zamian uśmiechy innych - to była cena, którą warto było za takie nagrody oddać. W zamian za radość.
- Prawda jest istotna... - Znowu coś wyrwało się z jego myśli, jakieś podsumowanie, to jak dym, który unosił się znad ogniska, który pląsał wokół, wdzierał się do oczu i płuc, przecież był tylko wynikiem rozpalenia ognia, ale jednak był, ten skutek uboczny, czasami pożądany, czasem drażniący, nieraz bardziej dający się we znaki, a nieraz niewidoczny, prawie przeźroczysty, kiedy ciepłą smugą wzbijał się ku chmurom - leciał tak, jak my nigdy nie polecimy. Nie o własnych siłach. - Jednak nie pozostawia miejsca na niedomówienia... Nie lepiej żyć w słodkich kłamstwach, które czynią świat prostszym, niż stawać czołem naprzeciw realiom? - Ten dym się zbierał, oplatał kostki, aż w końcu unosił się wyżej, jeszcze wyżej, teraz patrzcie, możecie go dojrzeć, gwałtownie się wzniósł, pozostawił po sobie jedynie zapach, którym przesiąkliśmy, przecież wpoił się w nasze ciuchy i nie pozwala o sobie zapomnieć - poza tym nikt ogniska nie zgasił, będzie się go zbierać coraz więcej.
- Potrafisz rzucać zaklęcia. Czy kiedykolwiek się pojedynkowałaś tak naprawdę? - Nie wiedzieć czemu wydawało się to pytaniem retoryczny, Sahir po prostu... to widział. Wiedział, jak zachowują się ludzie, którzy nie raz walczyli o swoje życie wymachując różdżką, a jak zachowywali się ci, którzy ewentualnie co jakiś czas pobawili się w klubie pojedynków. Nie dało się takich rzeczy zmienić. Doświadczenie było główną przyjaciółką dla tych, co życie brali aż nazbyt poważnie. Śmiertelnie poważnie. - Nie porównuj się do mnie. - Nie chodziło tutaj o jakąś marną różnicę jednego roku między nimi. Oj nie. Sahir mentalnie był o wiele starszy, życie wymusiło na nim przedwczesną dorosłość, która dawno temu zaczęła się od rachunku sumienia. - Skoro pierwszy raz używałaś zaklęcia, tak jak twoja przeciwniczka, nic dziwnego, że nie radziłaś sobie z nim idealnie.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Paź 26, 2014 1:00 pm
- Tak, jest istotna - odpowiedziała. Dla niej tak. Woli znac najgorszą prawdę, niż żyć w kłamstwie, trwając w słodkiej nieświadomości i robiąc z siebie idiotkę. Woli znać każdy szczegół, a nie tylko część, nie chce, żeby ktoś ją okłamywał, człowiek czuje się okropnie, kiedy dowiaduje się, że ktoś ukrywał przed nim prawdę przez długi czas. I dziwić się sie, że ludzie są tak nieufni, że długo przekonują się do innych. Kiedy zaufasz komuś, a okaże się, że owy ktoś cały czas Cię okłamuje.. następnej osobie już nie zaufasz tak łatwo, bojąc się, że tak zrobi to samo, że również Cię zrani. Więc czy to źle, że dzieciom od małego wpaja się nieufnośc do obych? Że zabija się w nich tą dziecięcą radość, ufność i spontaniczność? Chyba jednak nie. Chroni się je, aby w przyszłości nie był ranione na każdym kroku. Zaufanie to bardzo krucha rzecz, raz ktoś zawiedzie Twoje - Ty zawsze będziesz czuć jakieś ukłucie w sercu, które nie pozwoli Ci uwierzyć komuś od razu. Zawsze zostanie ta obawa, że ponownie zostaniemy wystawieni, okłamani. Więc tak, prawda jest istotna i bardzo ważna. Więc na jego kolejne pytanie odpowiedziała:
- Nie. Lepiej znać najgorszą prawdę niż żyć w słodkiej nieswiadomości - kiwnęła stanowczo głową, streszczając mu po krótce to, o czym myslała.
Potem zastanowiła się nad jego pytaniem, swoją drogą rysując już machinalnie jego portret.
- Nie, nidgy - odpowiedziała w końcu. No tak, chyba miał rację. Co innego stanąc twarzą w twarz z prawdziwym przeciwnikiem, kiedy walczy się o życie, niż ze znajomą z Hogwartu, która była tak samo niepewna jak Ty. - A Ty? Pojdeynkowałeś się.. tak naprawdę? - zapytała. Chociaż tak jak i on czuł, że to pytanie retoryczne, tak samo ona teraz. Jego ton wskazywał, że raczej musiał walczyć o zycie. Chociaż nigdy nie wiadomo.
- Chyba masz racje - westchęła. - To chyba po prostu moja krukońska ambicja - uśmiechnęła się lekko. Przez jakiś czas rysowała w milczeniu, rzucając okiem na chłopaka. Nic nie mówił o rysunku, bo nie pytała, czy dlatego, że po prostu wychodziło jej całkiem dobrze? Nie wiedziała, chociaż szczerze mówiąc sama była zadowolona z dotychczasowej pracy. Rysuje się długo, a portret Sahira powstawał zaskakująco szybko.


Ostatnio zmieniony przez Dasza Mietanowa dnia Nie Paź 26, 2014 5:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Paź 26, 2014 4:56 pm
No właśnie, była istotna - kiedy dostawaliśmy słodkości od samego początku nagle okazywało się, że świat nie jest już taki cudowny, kiedy tylko spod matczynych rąk wychodziliśmy, a Ty, Sahirze? Nigdy nie poznałeś, czym są ramiona matki, czym są ramiona ojca, zawsze, od najmłodszych lat, to ty byłeś jak ojciec dla wszystkich wokoło, czy może raczej - starszy brat. Trudno było tutaj znaleźć to rozgraniczenie dla tych, którzy dla siebie wszyscy byli siostrami i braćmi, jak to w rodzeństwie - jednych bardziej się nie lubiło, innych lubiło się trochę bardziej, więc skoro ktoś otaczał nas opieką, chcieliśmy go wyróżnić... Ojciec? Śmieszna, metaforyczna nazwa, bo nie związana z jakimikolwiek więzami krwi. Przecież wychowywałeś się w sierocińcu. Zawsze wysoko unosiłeś głowę, zawsze żyłeś pozytywnym myśleniem, czując się w paradoksalny sposób bezpiecznie tam, gdzie mieszkałeś z całą tą gromadką, gdzie dorastałeś i uczyłeś się życia, zamknięty w większej części na świat zewnętrzny - gdy przyszło się z nim zderzyć, kiedy okazało się, że nie ma zbyt wielu rąk, by podźwignąć ciężkie ciało w jego najgorszych chwilach - wtedy przychodziło to zdarcie osłony dziecinności z ramion i nadeszła pora na rachunek sumienia. W przytłaczającym młodym wieku trzeba było dorosnąć. Złamane zaufanie bolało bardzo. Słowa, raz przyrzeczone, które potem okazywały się słowami rzuconymi na wiatr, bo tylko jedna strona pragnęła je respektować. Wtedy przychodziło zadawać sobie pytanie: "może to ja jestem ten zły? Może to ja za wiele oczekuję?". Czarnowłosy przestał już o to pytać. Na ten dzień, po tych wszystkich latach, wiedział już, że to nie ma sensu, że ludzie są, jacy są, a piękna misja zbawienia świata, jaką żył, nie ma prawa bytu. Nadal były osoby, które trzeba było chronić, lecz czy były jakiekolwiek siły? Wplątałeś się w bezruch, a wszystko przez to, że nie wierzyłeś już ludziom. Światu. Nie wierzyłeś samemu sobie. Zacząłeś przyjmować wątpliwe prawdy za te realne, obsnuwać siebie samego w mętliku kłamstw, a wszystko po to, by samego siebie uchronić, bo zderzenia z prawdą byś nie zniósł. Były one zazwyczaj zbyt przeciążające, a teraz wszystko obracało się wokół tego, by utrzymać delikatną konstrukcję samego siebie, jaką próbowałeś zachować, w ryzach, podniesiony po kolejnym ciosie.
W momencie, w którym odrzucamy zranienie, odrzucamy też radość.
Nie da się żyć bez obu czynników.
Uśmiechnąłeś się lekko pod nosem, słysząc jej odpowiedź, takiej też się spodziewałeś, dziewczę, które tutaj z tobą siedziało, było silniejsze, niż na to wyglądało, a jednocześnie była taka łagodna... Siła i delikatność w jednym, co?
Kolejny uśmiech, jakby w odpowiedzi na to, o co zapytała - czy się pojedynkował? Nie uwierzyłabyś w nawet połowę historii, które by ci opowiedział, większość była nawet zbyt nieprawdopodobnych jak na świat czarodziejski. Ulotny, zniknął równie szybko, jak się pojawił - dziwna odpowiedź na połowicznie retoryczne pytanie... Bo czuł, że jednak jakiegoś gestu oczekiwała. Tylko co miał jej powiedzieć? Tak? Nie? Nie skłamałby, a powiedzieć wprost...
- Mam talent do pakowania się w kłopoty. - Znowu coś dziwnie ogólnikowego, coś, co niby wyjaśniało i potwierdzało jasno, że walczył nie raz i nie dwa, ale z drugiej strony... nie mówiło nic. Bo kłopoty można mieć różnego rodzaju, zwłaszcza w świecie, w jakim żyliście. -Nie dziwię ci się, ale to dobrze, Daszo. Dzięki zdrowej ambicji możemy sięgać po gwiazdy. Warto ją mieć.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Paź 28, 2014 8:03 pm
Uśmiechnęła się. Jej przypuszczenia potwierdziły się. Nie powiedział wprost, ale swoja wypowiedzią dał jej znać, że ma rację. Była ciekawa, kiedy mu się to zdarzyło. Jak to się stało, że ona żyła właśnie pod takim pancerzem, że w zasadzie nigdy nie zdarzyło jej się nic nadzwyczajnego, zupełnie zwyczajne życie. Chyba największym wydarzeniem w jej zyciu była przeprowadzka z Rosji do Wielkiej Brytanii. Z jakimi sytuacjami musiał radzić sobie Sahir, skoro mógł nazwać swoje pojedynki prawdziwymi? W Hogwarcie? Czy poza, w wakacje? Może jako wampir częściej wpadał w kłopoty. Och, to raczej pewne.
- To znaczy? - zapytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. - To niezbyt jasna wypowiedź, aczkolwiek może potwierdzić w jakiejś części moje domysły - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Jasne, że warto - potwierdziła. -Ale kiedy ponosze porażkę czuję się niezadowolona z siebie. Ba, nawet jak to nie jest do końca porażka to mam wrażenie, że mogłabym zrobić coś lepiej. To męczące wiecznie się tym gryźć - zrobiła kwaśną minę. Niezadowolenie z siebie to jedno z okropniejszych uczuć. Starasz się, pracujesz, a nie wychodzi. Człowiek ma ochotę rzucić wszystko w cholerę. Nie można być zadowolonym z tego co się ma? Dążenie do doskonałości jest dobre, ale czy nie może obejść się bez tego uczucia porażki i niezadowolenia?
Chyba niedługo skończy rysunek. Spojrzała jeszcze raz na twarz Sahira, skupiając się na każdym cieniu, zagłebieniu, rysie. Przeniosła to na kartkę, a potem zatrzymała sie znów dłużej na jego oczach, sycąc wzrok, a jednocześnie starając się nadać tym na papierze odpowiednią głębie i blask.
- Chyba niedługo skończe - powiedziała z lekkim zawstydzeniem, zastanawiając się czemu Krukon nic nie mówi o jej pracy.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 29, 2014 12:54 am
Można powiedzieć, że jesteś po prostu dobry w unikach, gdyby był zawód, w którym wykorzystywałoby się półprawdy, nie kłamstwa, gdyby tam prezentowało się zdolność przedstawiania wszystkiego tak, że w zasadzie nie było wiadomo o co chodzi, a nie pozostawiało to tego niedosytu - na pewno taki był, wystarczyło pójść na reklamę, pracować jako prawnik, do ministerstwa - jednak zdecydowanie nie chciałeś tego wykorzystywać... w tak perfidny sposób. Gdzie ta granica, w którym twoje półsłówka były nieodpowiednie? Nie miałeś pojęcia i w sumie nie wiedziałeś też, dlaczego je stosujesz i dlaczego szczerość wzbudzała w tobie taki... sprzeciw. Wszystko w tobie, złamane, wrzeszczało, że nie możesz się otworzyć, nie potrafisz zaufać... Może kiedyś się to jeszcze zmieni?
- Walka... walka ma bardzo wiele rodzai... Mógłbym powiedzieć, że wyrosłem na walce... - Odruchowo chciałeś opuścić głowę, ciągnęło cię do spojrzenia na tańczące płomienie, głos już dawno temu ściszyłeś - wszystko w zamku tak słodko zamilkło, były tylko wasze głosy, stare odgłosy trzeszczących mebli wokół was, nawet twoje uszy nie wyłapywały żadnych rozmów z pokoi. Godziny mijały, a wy ciągle tutaj trwaliście, rozmawiając. - Nie wiem, jak miałbym to ująć. - Kolejne drgnięcie warg. - Życie mnie nauczyło, że jeśli już rzucasz zaklęcia, rzuć najlepiej Avadę, zanim twój przeciwnik to zrobi. Pochodzimy z zupełnie różnych światów, Daszo. Nie ukrywam, że było mi łatwiej, dopóki nie zostałem zamieniony w...- Urwał, pozostawiając wargi lekko rozchylone, po czym je zamknął, nie kończąc. - Lecz kiedy w końcu się uda, to czy satysfakcja nie jest jeszcze większa? Kiedy zaczyna nam wszystko wychodzić, przestajemy czerpać z tego radość. Uznajemy to za normalne. Rutynowe.
Nie komentował, bo nie patrzył na jej kartkę - wciąż, nieprzerwanie, jego oczy trwały na poziomie oczu Daszy, kiedy ta je podnosiła znad rysunku, by badać rysy swego modela i upamiętniać je za pomocą ołówka. Przywykłeś poniekąd do tego, dzieciaki w sierocińcu zawsze cię tarmosiły, żebyś z nimi porysował... I chyba to one wykształciły w tobie taką anielską cierpliwość do wszystkiego i wszystkich.
- To dobrze, jeśli nie masz nic przeciwko, zaraz się oddalę, czeka mnie jeszcze parę prac do napisania...
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Paź 31, 2014 12:06 pm
Dasza kiwnęła głową, nie pytając na razie o nic więcej. Omijał ten temat, nie mówił niczego wprost, zgrabnie balansując w okolicach tematu, a nie trafiając w jego sedno. Cel zamierzony? Zapewne tak. Taki już był, że nie wyjawiał wszystkiego o sobie, zdaje się, że jej powiedział i tak więcej niż komukolwiek innemu. Wyrósł na walce.. Znowu mogła się tylko domyslac. Westchnęła cicho, ale w tym momencie Sahir podjął wątek. Chyba miał rację, że pochodzą z innych światów, skoro według niego walcząc z kimś od razu trzeba używać najgorszego Zaklęcia Niewybaczalnego. Czuła jakby sama żyła pod kloszem, skoro Sahir mimo młodego wieku ma takie doświadczenie w związku z pojedynkami i walką na śmierć i życie. Może rzeczywiście miał rację, że inaczej było nim został zmieniony, w końcu musi prowadzić nieco inny styl życia niż wcześniej.
- A jak było nim zostałeś zamieniony w wampira? - nie mogła się powstrzymać przed tym pytaniem i jednocześnie nie miała problemów z wypowiedzeniem tego słowa.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jeśli w końcu się uda.. Nie sądzę, że zmieniłoby się w rutynę, przynajmniej ja cieszyłabym się z każego sukcesu - wzruszyła lekko ramionami. Rzuciła jeszcze okiem na jego twarz i skończyła rysunek. Domyślała się, że pewnie zaraz będzie musiał iść, w końcu siedzą tutaj już kilka godzin. Dasza pewnie wstanie rano, wyglądając jak zombie. Kiwnęła więc głową, chociaż sama wcale nie miała ochoty iść spać. Wzięła jednak rysunek w dłoń i przysunęła się bliżej Sahira.
- Proszę - powiedziała tylko, wręczając mu rysunek. Wbiła w niego niepewny wzrok. Teraz przecież będzie musiał skomentować jej pracę. Naprawdę czuła się jak na egzaminie!
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 5 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach