Go down
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Wrz 11, 2014 1:06 pm
Może ona właśnie wewnętrznie chciała, aby coś przyciągnęło ją do Sahira, aby mieli swój własny mały świat, swoje tajemnice, których nikt nie zrozumie. Czy będzie się bronić przed Przyjaciółmi, którzy chcą ją do niego przyciągnąć? Musiałaby chcieć urwać kontakt, tylko wtedy mogłaby się im oprzeć. A jest zupełnie odwrotnie..
Nie wiedziała co się dzieje w jego głowie. Jakie ma tajemnice. Nie wiedziała, że w jego umyśle toczy się walka. Widziała tylko intrygującego chłopaka, z którym chciała poznać się bliżej. Wiedziała tylko, że otaczają go tajemnice i jakiś mrok, który chciałaby rozproszyć, aby zobaczyć jego prawdziwe wnętrze. Oj, Daszo, sama pchasz się w ramiona bólu, skoro on chce Cię ochronić przed sobą. Ale skąd to możesz wiedzieć?
- Bedę więc soba - powtórzyła po nim cicho, uśmiechając się lekko.
Wiele dzieciaków uważał za rodzeństwo.. Czyżby wychowywał się nie w rodzinnym domu? Może w sierocińcu? Całkiem możliwe. Na razie nie dopytywała.
Patrzyła na niego nieco zdezorientowana, gdy zerwał się z fotela i skierował w stronę dormitorium. Kiwnęła głową. Nie będzie go zatrzymywać. Nie może, chociaż by chciała. Tylko jego następne słowa napełniły jej serce ciepłem i nadzieją.
- Spotkamy - potwierdziła, utrzymując z nim kontakt wzrokowy do czasu, gdy zniknął na schodach. Zdążyła jeszcze zauważyć jak kąciki jego ust uniosły się leciutko..
Siedziała jeszcze przez chwilę targana dziwnymi uczuciami. W końcu, zupełnie wyciszona i zamyslona, wstała i ruszyła do łóżka.
[z/t]
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Paź 07, 2014 10:08 pm
Siedziała w Pokoju Wspólnym. Znowu było późno, wszyscy poszli już spać, ale ona nie mogła. Umyła się tylko i w szlafroku, jeszcze z lekko mokrymi włosami zeszła na dół do salonu. Wzięła ze sobą książkę oraz kota. No cóż, może nie tyle wzięła kota, co ten poszedł za nią, chcąc dotrzymac jej towarzystwa. Wskoczył jej na kolana i umościł się na nich wygodnie, mrucząc cicho. Czytanie ksiązki zrobiło się mniej wygodne, ale czucie ciepłego, żywego ciałka na jej kolanach uspokajało ją. Mimo to jakoś nie mogła skupić się na książce. Co chwilę łapała się na tym, że czyta tę samą stronę od kilku minut lub w ogóle patrzy w inne miejsce.
Powodem tego były, oczywiście, ostatnie wydarzenia. Cała ta sytuacja ciągle chodziła jej po głowie i nie mogła przestać. Starała się tym nie przejmować, ale nie umiała. Szczególnie w nocy, kiedy jej mysli nie zajmowały powszednie, zwyczajne sprawy. Sahira nie widziała od tamtej pory, mimo, że schodziła czasem o tej porze do salonu, w nadziei, że - tak jak tamtego wieczora - spotka go, kiedy siedzi sam przy kominku. Do tej pory szczęscie jej nie dopisało. Widocznie on nie szukał jej towarzystwa. Nie dziwiła się temu tak bardzo, pewnie miał jej za złe słowa, które wypowiedziała.
Westchnęła ciężko i starała się ponownie skupić na czytaniu.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Paź 07, 2014 10:43 pm
Minął dzień, jeden, drugi, trzeci - zaginąłeś w czasie i przestrzeni, zapchany egoistyczną myślą i pragnieniem, by być samemu, by nie patrzeć na twarze migające ci przed oczyma, by nie słuchać śmiechów, nie dostrzegać uśmiechów... Widziałeś tylko swój czubek nosa. Sądząc, że brnąłeś w egoistyczne porachunki z samym sobą (zawsze cię intrygowało, gdzie jest jej granica z bezinteresownością) - patrzyłeś na swoje życie teraz w pełni, nie przez palce, jak dotąd, nie próbując zapomnieć o wszystkim, co minęło, o smutkach, żalach, ale i radościach. I stwierdziłeś, że to wszystko to jakiś chory, popieprzony żart. Nie mogłeś inaczej pomyśleć. Zawsze dawałeś, nawet przez myśl na sekundę ci nie przemknęło, by coś wziąć, zawsze się poświęcałeś - przez te mijające dni miałeś ochotę raz po raz bić samego siebie po twarzy.
Ten świat jest szalony, zbyt łatwo rani się na nim Anioły; Anioły promienieją szaleństwem, one nawet nie dostrzegają swych ran, pozwalają na to, by było ich coraz więcej, więcej, więcej..! Zbierały je niemal chciwie, przyjmując cały ból świata na swoje barki i stały nadal w blasku swej chwały..! Jednak zawsze znajdzie się coś, co sprawi, że Anioł nagle straci skrzydła, ktoś mu je odetnie - te piękne, białe lotki zabarwiały się wściekłą czerwienią, jego lekkie szaty zaczynały być nabrzmiałe od krwi, wszystko ciążyło, ciągnęło do gleby, a jasność..? Jasność gasła. Przestawały bić blaskiem, wokół nich robiło się chłodno... I kiedy się prostowały i podnosiły wzrok, już nie można było w nich dostrzec Niebiańskiej Istoty. Ten świat oszalał, naprawdę oszalał, skoro pozwala ranić tak wspaniałe istoty i zmieniać je w demony...
Twój czas tej przemiany jeszcze nie nadszedł, Sahirze.
Późny wieczór, jak zawsze - zamiast siedzieć grzecznie w pokoju włóczyłeś się tam, gdzie nie trzeba, niosąc ze sobą zapach Zakazanego Lasu, który, jak stwierdził profesor Liadon, był niebezpieczny - nadal bolał cię nadgarstek po ugryzieniu węża Shane'a, z którego to pielęgniarka usunęła ci jad, jak się okazało, naprawdę śmiertelnie niebezpieczny, dobrze, że się wycofałeś i nie wyżyłeś całej swej frustracji w tamtym momencie - jak przez sen wyszeptałeś krótko hasło niezbędne do wkroczenia w progi salonu wspólnego, które zaraz stanęły przed tobą otworem, nie wahałeś się ich przekroczyć - z cichym szelestem zamknęły się za tobą. Wszystko przecinał tylko trzask palonego ognia.
- Cześć. - Powiedziałeś po prostu w kierunku Daszy, lekko machając głową w jej kierunku podczas ściągania z siebie płaszcza - rzeczywiście na zewnątrz było piekielnie zimno, ale wolałeś to, niż upały, długie i żmudne - bez wahania wybrałbyś zimę, gdybyś mógł.
Tak, odezwałeś się, jak gdyby nigdy nic i jak gdyby nigdy nic skierowałeś się ku niej, przerzucając swoje odzienie wierzchnie przez oparcie fotela.
- Gwoli wyjaśnienia - oczywiście nie chciałem ci zrobić nic złego ani tamtej nocy, ani żadnej innej, przepraszam za parę niepotrzebnych słów, trochę mnie poniosło. - Wokół niego dalej krążyła ta aura spokoju, ale teraz... była po prostu chłodna. Jakby znajdował się miliony mil od tego miejsca, jego spojrzenie niemal paliło zblazowaniem, jakie w sobie nosiło i kompletną obojętnością. - Tak, jestem wampirem. - Oderwał od rozmówczyni spojrzenie - gdyby nie fakt, że nie wyglądała na jakąś przerażoną ani na taką, co zaraz chciałaby uciekać, nawet byś się do niej nie odezwał... Ale nie chcesz iść kompletnie samemu przez życie, mimo wszystko, mimo wszystko... nadal byłeś tym Sahirem Nailahem... który przestawał poznawać samego siebie. Podszedłeś do okna, przez które wyjrzałeś na zamknięty w ostoi nocy świat.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 08, 2014 7:18 pm
I tak juz oderwana od ksiązki, ale zatopiona w myślach i zatopiona w myslach, drgnęła gwałtownie, słysząc nagle rozglegający się w ciszy czyjś głos. Nie, nie czyjś. Doskonale go poznała. W sercu poczułą radośc, ale jednoczesnie swego rodzaju stres. Czy będzie na nią zły? A może po prostu zostawi ją z tym "cześć" zawieszonym gdzieś między nimi? Podniosła wzrok, a książka, którą już wczesniej ledwo wyczuwała w palcach spadła na podłogę z trzaskiem. Tabris poruszył się na jej kolanach, przebudzony z głebokiego, spokojnego snu. Podniósł łebek i zdezorientowane spojrzenie zielonych oczu utkwił w dopiero co przybyłym Krukonie. Teraz Sahir mógł czuć na sobie wzrok kota i jego pani.
- Cześć - odpowiedziała, przywołując na twarz leciutki, nieśmiały uśmiech. Może powinna być pewniejsza siebie. Może i tak, ale wykazuje się pewnością i stanowczością wtedy, gdy ktoś sprawi jej przykrość czy zdenerwuje ją zupełnie ze swojej winy. Przez te kilka dn rozmyślała nad całą sytuacją i, jak to osoby dośc wrażliwe, stwierdziła, że to wszystko jej wina, że zamiast okazać zaufanie przez chwile uwierzyła słowom nieznanej, niezrownoważonej Slizgonki.
Dasza patrzyła jak zdejmował płaszcz. Zastanawiała się, gdzie mógł być o tej porze. Na błoniach, w lesie? Sądząc po płaszczu - na pewno nie w murach zamku.
Potem odezwał się, słowami, które chciała usłyszeć tamtej nocy.
- Nie mogłeś tego powiedzieć wtedy? - zapytała, patrząc mu w oczy. - Przepraszam, że tak zareagowałam - zaczęła mówić szybko - ale rozumiesz chyba, że taka wiadomość była przez chwilę lekko.. szokująca. Niecodzienna, może tak bym to ujęła - zaczęła wyginać palce, bo nagle jakoś dziwnie się zdenerwowała, że znowu odebierze jej słowa inaczej. starała się wytłumaczyć co czuję. - Tak, wiem już, że jesteś wampirem - powiedziała, patrząc na jego plecy, kiedy odszedł do okna. - Ja Ciebie przepraszam za to, że opierałam się na głupich słowach tej blondynki - westchnęła ciężko. - Zwyczajnie wyobraziłam sobie, że to może być prawda, dlatego zadałam Ci tamte pytania - w końcu zamilkła. Bała się, że cokolwiek powie - wyjdzie źle. Miała nadzieję, że po tych kilku zdaniach zrozumie co miała na myśli. Nie będzie się też tak tłumaczyć, w końcu nie popełniła przestępstwa czy nie wiadomo czego. Ciągle wpatrywała się w jego plecy, czekając na odpowiedź.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 08, 2014 7:37 pm
- Co za różnica... - Szepnąłeś dostatecznie głośno, tym głosem, który nosiłeś zawsze, miękkim, tchnącym nieskończonym morzem melancholijnego spokoju, nim wasze oczy rozłączył kontakt wzajemnego badania zwierciadeł dusz.
Miast wiązać palce za plecami, by ręce pozostały w bezruchu i do niczego nie ciągnęła cię uwaga, pozorując kajdany na nadgarstkach (sam sobie je tworzysz, sam chcesz je nosić), to wyciągnąłeś je przed siebie, żeby bladymi palcami złapać gałkę framugi i przekręcić ją - cicho skrzypnęła, ktoś powinien wreszcie je naoliwić, tak samo jak zawiasy, którym nie spodobało się otworzenie wrót na świat zewnętrzny na oścież. Do wnętrza pomieszczenia wpadło te samo zimne tchnienie, które tak chciwie, marznąć, pochłaniałeś spacerując na zewnątrz - tylko czekać, aż Filch w końcu cię dopadnie, niestety dla niego - ty o wiele szybciej wiedziałeś, kiedy się zjawia w pobliżu, nim on w ogóle zdążył podejrzewać, że ktokolwiek dookoła się kręci. Takich jak Ty nie powinni wpuszczać do tej szkoły. Zgarbiłeś się, by oprzeć na krawędzi parapetu, nachylony ku wolnej przestrzeni, która wzywała cię i kusiła - spoglądasz na księżyc, który niedługo osiągnie pełnię - niepokoiła cię tak samo, jak Wilkołaki, czułeś zew na swoim karku, czułeś moc, która przenikała ci przez skórę - tak naprawdę powinieneś czuć. Czułeś zaś tylko znużenie i niechęć - do siebie, do Daszy, do świata, do wszystkiego wokół ciebie, co powodowane było przez jedno koło puszczone na twoim spadzistym ogródku. Koło, które nie chciało się już zatrzymać i które próbowałeś uparcie obrócić na swoją korzyść. Niestety czułeś, że grzęźniesz w błocie. Toniesz. I chociaż pomocne dłonie istniały w świecie zewnętrznym, nachylało się parę (liczysz je na palcach jednej dłoni) sylwetek, to ty tej pomocy nie chciałeś - za bardzo się oddaliłeś, za bardzo odciąłeś od wszystkiego... od wszystkich.
- Przestań... - Niemal syknąłeś, głos był jak cięcie noża, napiąłeś mięśnie, opuszczając głowę na krótki moment, nim wzrokiem znów sięgnąłeś ku gwiazdom, których ręce dotknąć nie mogły - a szkoda, byłoby całkiem przyjemnie... - To całkowicie zrozumiałe, nie gniewam się przecież. - Odwróciłeś się spowrotem i tak oto znów patrzyłeś na czarnowłosą Rosjankę - lekko podskoczyłeś i wsunąłeś się na parapet, zasiadając na nim i nachylając w przód, by oprzeć na kolanach łokcie. Tu nie chodziło o to, że potrzebowałeś osoby, która zaakceptuje ciebie jako ciebie... to znaczy... nadal tak... tylko problem w tym, że ty nadal nie potrafiłeś samego siebie zaakceptować.
- Było, minęło, możemy o tym zapomnieć? - Złapałeś z nią kontakt wzrokowy? Czy ona w ogóle ponownie go szukała? - Jest parę osób w Hogwarcie, z którymi mam na pieńku, ludzie mnie raczej nie lubią. - Taka była niezaprzeczalna prawda, bo ty po prostu nie bardzo dawałeś się polubić w większości przypadków. Ty też przestawałeś ludzi lubić. Tak? Czy jednak nie? Sam już nie wiesz, wszystko ci się zaczynało plątać, czasami było tak, a czasami inaczej... W zależności od tego, czy szedłeś, czy przystawałeś... Już starałeś się nie zatrzymywać.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 08, 2014 8:20 pm
Cóż, może dla niego jej nie było, ale dla niej.. Gdyby powiedział to wtedy to nie gryzłaby się tą sprawą kilka dni, katując się myślami. Może wszystko wyjaśniłoby się wtedy. Wolała załatwiac wszystko od razu, rozmówić się na miejscu, w czasie, kiedy sprawa była świeża, kiedy miało się w głowie wszystkie jej aspekty. Takie myslenie kilka dni raczej nie sprzyjało spokojowi, a wręcz przeciwnie - psychicznemu rozstrojeniu podczas szukania rozwiązań, przypominania sobie, obwiniania siebie i innych.
Usłyszała jak otwiera okno i owionęło ją chłodne powietrze. Zadrżała lekko, czując teraz mocniej zimno ciągnące od wilgotnych włosów. Podciągnęła kolana pod brodę, zakrywając szlafrokiem bose stopy. Kot, siedzacy do tej pory na jej kolanach, prychnął niezadowolony i zeskoczył na podłogę, gdzie zainteresował się jakimś papierkiem. Dasza spiorunowała go wzrokiem, jakby był czemuś winny albo ją zdradził. Czuła w rękach jakąś pustkę, nie czując delikatnego ciężaru kociego ciała.
Jego kolejne słowa.. Niemal skuliła się, słysząc jego ton. Niby stwierdził, że się nie gniewa, ale ten ton, który zdawał się ciąć powietrze i jej serce... Czuła się źle, kiedy ktokolwiek zwracał się do niej w tej sposób. Gdy za kimś nie przepadała z wzajemnością - miała to gdzieś, ale teraz..
- Oczywiście - powiedziała, bez sensu było drążyć temat i odczuła jakąś ulgę, że nie musza o tym dalej rozmawiać. Odwrócił się i wskoczył na parapet. Widok pleców zastąpiła teraz widokiem jego oczu. To jasne, że dalej szukała z nim kontaktu wzrokowego. Zwykle patrzyła w oczy podczas rozmowy, a w oczy Sahira lubiła patrzeć.
Z tym lubieniem go chyba miał rację. Chociaż może nie do końca. Są z pewnością osoby, które nie darzą go sympatią, ale większości osób on chyba po prostu nie daje się poznać, więc ci nie mają okazji nawet stwierdzić co o nim sądzą, czy go lubią czy nie. Myslała, że raczej wielu jest zwyczajnie obojętny. W końcu sam stronił od ludzi, przyznawał, że jest samotnikiem i wznosi wokół siebie mur.
- Ja Cię lubię - powiedziała po prostu. Nie była to próba przypodobania się czy nie wiadomo czego, a zwyczajne stwierdzenie faktu. Mimo krótkiej znajomości i ostatniej sytuacji, był inny niż wszyscy, co już zyskiwało w oczach Daszy.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 08, 2014 8:32 pm
Jego mimika nie wyrażała niczego szczególnego, jak zazwyczaj tak i teraz nie wyrażała niepotrzebnej gamy emocji, trwając w bezruchu, bo tak było wygodniej, bo tak już miał - ciężko stwierdzić. Odetchnął, opuścił wzrok, kiedy już kontakt został nawiązany i kiedy przeciągał się im wzajem, wpatrywali się w siebie, ale czy to naprawdę było konieczne? Rozumiałeś wagę tego, ile można wyczytać z ludzkiej duszy i nie byłeś pewien, czy chcesz szukać czegokolwiek w oczach Daszy. Chyba po prostu się bałeś. Albo zamierzałeś zaraz pochylić się w tył i pozwolić swojemu ciału na swobodny opad w dół. Podobno anioły potrafią latać, sprawdzimy?
Na wargach Nailaha zabłąkał się na nowo drobny uśmiech, taki ulotny i nic nie znaczący, na nowo napotkały się ich spojrzenia na tym samym torze, czarnowłosy jednak nadal miał spięte mięśnie - ciężko było nawet stwierdzić, dlaczego... Ty wiesz, wewnętrznie rozpala cię ogień, gniew, nienawiść, a mimo to trzeba by czytać w myślach, by odkryć w tobie choć gram tego, co działo się w twoim wnętrzu, jak wszystko wrzeszczało, jak zabijało samego siebie, raz po raz wskrzeszając tylko po to, by znów rozszarpać - chwiałeś się z boku na bok, raz chcąc tak, a raz tak. Znowu popełznąłeś po pełnej linii dramy, co za wstyd, jaka żenada, czy nie tak? Samego siebie było ci żal, nie mogłeś patrzeć na swoje odbicie w lustrze i za nic nie chciałeś takiego samego odbicia zobaczyć w czyichś oczach. W oczach Daszy tego nie dostrzegałeś, ale tak naprawdę... Jeszcze nie dostała powodów. Jeszcze nie dostała dostatecznej ilości informacji.
- Całe szczęście, bo ja Cię też lubię. - Ulżyło ci odrobinę, prawda? Nie chciałeś, bałeś się zobaczyć strach lub niechęć w jej oczach, a jej jakby to nie robiło różnicy... To dobrze... To takie szczęście... Może udać, że nic się nie wydarzyło i po prostu ciągnąć to wszystko dalej, niewymuszenie i lekko... Możesz, prawda? Oboje możecie? - Obiecałem ci warsztaty rysunkowe, nadal chętna? - Oderwałeś od niej spojrzenie tylko na chwilę, żeby spojrzeć na kota - maleńki drapieżnik, to zabawne, że takie stworzonka w ogóle były drapieżnikami nazywane...
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 08, 2014 8:51 pm
Patrzył na nią, znów tym samym wzrokiem, ale już nie tak chłodnym jak tamtego wieczoru albo jeszcze kilka chwil temu. W końcu opuścił wzrok, ale Dasza wiedziała już, że - używając tego pustego stwierdzenia - wszystko jest w porządku. Między nimi. Gdyby nadal na nią patrzył nie wyczytyłby niczego, co podobne byłoby do niechęci czy innych negatywnych uczuć, których bał się wyczytać w jej oczach. Dostrzegła nawet lekki uśmiech na jego ustach i sama rozciągnęła swoje w szerszym uśmiechu, w którym znać było ulgę. Ich spojrzenia znowu się spotkały. Tak jak Sahir potrafił co wyczytać w oczach dziewczyny, tak ona miała trudnośc z tym samym w stosunku do niego. Tak skrzętnie ukrywał swoje mysli. Jego wzrok był raczej spokojny, nieco chłodny, nie dało się zgadnąc co się dzieje wewnątrz niego, o czym myśli.. Dasza nawet nie podejrzewała jakie mysli krążą mu po głowie. Nie wiedziała jaką walkę toczy sam ze sobą, co czuje do siebie i jak się widzi. Gdyby wiedziała pewnie zastanawiałaby się jak on to wytrzymuje! Dasza, na jej szczęście, nie miała, aż takich rozterek czy przemyśleń. Gdyby wiedziała czy współczułaby? Zapewne tak. Może dlatego Sahir nie pokazywał tego, co miał w środku? Dziewczyna raczej nie chciałaby, aby ktoś użalał się nad nią, byłoby jej dużo gorzej. Pewnie potrzebowałaby akceptacji, tak jak Sahir. Musiał wiedzieć, że z jej strony ma pełną akceptacje, jakkolwiek głupio to brzmi. To słowo kojarzyło jej się raczej z czyms przedmiotowym, trochę z litością.. "Akceptuję Cię, możesz przebywać obok." Ona po prostu go lubiła, tak jak powiedziała.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy powiedział, że i on czuje to samo. W końcu miała pewność i zrobiło jej się miło, że zdobył się na te słowa. Chciała, żeby między nimi było tak, jak na samym początku. I on też tego chciał, tak?
Poruszyła się lekko, kiedy przypomniał o rysunkowych warsztatach.
- Oczywiście! Chcesz udzielic mi lekcji teraz? - zapytała.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Czw Paź 09, 2014 12:38 pm
- Czemu nie... - Skoro oboje mieliście czas, skoro on i tak nie zamierzał spać... Ale zaszyć się, tam, pośród cieni, by wylazło z ciebie to, co dręczyło tak długo... Spojrzałeś na schody, na korytarz, gdzie był twój pokój - chociaż powiedziałeś, czemu nie, nie ruszyłeś się, zawsze tak samo powolny... nie, nie zawsze. Tamtej nocy jego ruchy były błyskawiczne, ręka sięgnęła po różdżkę w tempie godnym pozazdroszczenia, a potężne zaklęcie, którego nawet nie wymówił, pomknęło w kierunku pijanej dziewczyny, której na całe szczęście udało się je odbić tarczą... Musiałeś Daszy powiedzieć wiele rzeczy - nie jesteś święty, nie jesteś Aniołem, nigdy nie posiadałeś swoich skrzydeł i nigdy nie potrafiłeś latać. Jedynie umykałeś z codzienności. To nie lot. To jedynie lewitacja. Nie możemy się na niej przemieszczać o własnej woli, jesteśmy podatni na otoczenie - czy ktoś nas popchnie, czy nie? Czy ktoś nas ściągnie na dół, czy może złapie za dłoń i pozwoli tak bajać, prowadząc przez życie, niczym ślepca? Bez znaczenia - teraz odpadała nawet lewitacja. Był prosty spad w dół - unosiłeś się pośród ciemności, starając z nimi oswoić, coraz lepiej to mu wychodzi, wiecie? Tylko zawsze jest tak pusto wokół...
Zsunął się z parapetu.
- Zaraz wracam. - Gładkim, lekkim krokiem rozleniwionej pantery skierował się w górę, po schodach - przecież nie mogli rysować w powietrzu, prawda? Nailah otworzył drzwi swojego pokoju i nachylił się do szafki, odkładając jeden z pamiętników na bok, w którym gościł pamiętny rysunek Kruka i sięgnął po teczkę, w której miał czyste kartki i w której, czuć było, jak jest napęczniała, zawsze chował ołówki, gumkę do mazania, temperówkę - po co komu rozdrabniać się na jakieś piórniki? I kiedy położył wszystko na swoim miejscu i szafeczkę zamknął, wreszcie mógł wrócić na dół - chyba nie trzeba mówić, że rzeczy tak banalne jak rozpalanie światła pośród cieni nie było dla niego koniecznym..? Jego wzrok wolał głębię czerni, aniżeli blask ognia, a tym bardziej światło dnia, w którym tak kochali kąpać się śmiertelni - a nawet jeśli za nim nie przepadali, cóż, do życia w jego promieniach zostali przystosowani, nic na to nie zaradzą.
Położyłeś delikatnie to, co w ręku trzymałeś, na stoliku i usiadłeś na kanapie obok Daszy, otwierając teczkę.
- Tak skromnie wynosiłaś mnie na piedestały rysunku, a zaraz się okaże, że nie dorastam ci do pięt, Karmelowa Panno...
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Paź 11, 2014 5:10 pm
- Świetnie! - powiedziała. Miała ochote klasnąc w dłonie jak małe dziecko. Czuła lekki dreszczyk oczekiwania, kiedy usłyszała, że się zgodził. Może też lekki stres, w końcu zwykle nikt nie patrzył się jej na dłonie, kiedy rysowała, a tym bardziej nie dawał wskazówek i rad. Była samoukiem, bo jeszcze nie znalazła nikogo z tą samą pasją co ona. Przez to też nie była do końca zadowolona ze swoich rysunków, bo mimo, że wszyscy ją chwalili to przecież - jak sami mówili - oni się nie znali. Każdy rysunek im się podobał również z tych względów, że sami by tak nie potrafili. Teraz jednak będzie z nią rysowała osoba, która to umie i to lepiej od niej. Swoją drogą to może być ciekawa sprawa tak rysować, ręka w rękę, razem. Rysowanie jest jedną z tych czynności, która jest raczej indywidualna, ludzie najczęściej tworzą w samotności, nie zauważając innych. W sumie to był jeden z powodów, dla których tak zwlekała z zapisaniem się do klubu. Czuła wątpliwości na mysl o rysowaniu wśród kilku osób i nauczyciela, który będzie dawał wskazówki, może ganił.. Nie wiedziała czy będzie mogła skupić się wśród większej ilości osób. Zobaczymy jak to będzie!
Czekała, kiedy zszedł z parapetu i zniknął na schodach. Spojrzała w dół, zastanawiając się czy przypadkiem nie wypadałoby się przebrac w normalne ubranie. Machnęła jednak ręką. Zostaje tak. Przejechała tylko palcami po lekko wilgotnych włosach, rozczesując je nieco. Tabris, jakby wyczuwając, że dziewczyna będzie rysować wskoczył na kanapę, spoglądając na Daszę. O, to był jedyny towarzysz jej twórczości. Kiedy rysowała to kotek przybiegał zwykle, sledząc ruchy dziewczyny do czasu, kiedy nie skończyła i nie odłożyła ołówka. Dasza uśmiechnęła się i podrapała Tabrisa za uchem.
W tym momencie wrócił Sahir, niosąc niezbędne im przedmioty i usiadł obok niej. Tabris od razu przeskoczył przez kolana Daszy i usadowił się między nimi, rzucając na razie nieco nieufnym wzrokiem na Krukona.
Dasza zaśmiała się na słowa Sahira.
- Oj, śmiem wątpić - uśmiechnęła sie. - Od czego zaczynamy, panie profesorze? - zażartowała.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Paź 11, 2014 8:19 pm
Och, co do tego kółka... skoro i tak wiedziała, to chyba mógł się teraz wypowiedź wprost, dlaczego z takim dystansem się do tego odnosił, prawda..? Sam by zrezygnował, ale... wolał mieć Vincenta na oku, chociaż czasami, kiedy w sumie wmawiał sobie, że po prostu jest zmuszony tam chodzić - albo to przeświadczenie, że On nie pozwoli ci odejść..? Było wiele rzeczy i wiele pytań, które zaprzątały ci głowę i co do których nie mogłeś mieć pewności, zwłaszcza, jeśli mówiliśmy o Vincencie Nightrayu. Najbardziej zaś kłopotliwym nie było to, co planuje, co zamierza, czy wszystkich tutaj zabije - najważniejsze było, dlaczego Dumbeldor go tutaj w ogóle wpuścił? Musiał wiedzieć, kim jest, albo przynajmniej wiedzieć, że jego dokumenty są sfałszowane... Bo nie wierzyłeś, żeby Nightray podał prawdziwe dane, kiedy się tutaj zgłaszał - wtedy na pewno by go nie wpuszczono. Skoro zaś Dumbeldor był tego świadom, no to dlaczego? I czy zamierza coś z tym robić? Mógłbyś pójść do niego, ale ostatnio miałeś za dużo rzeczy na sumieniu, a nie potrafiłbyś wobec tego człowieka, który wyciągnął do ciebie pomocną dłoń, być nieszczerym. Gdyby nie on, pewnie dawno byś wąchał kwiatki od spodu.
- To zależy, co właściwie chciałabyś poćwiczyć. Nie widziałem twoich prac, trudno mi zachować obiektywizm. - Odwróciłeś głowę, w jej kierunku - tamtej nocy byliście o wiele bliżej, a mimo to miałeś wrażenie, że teraz jesteście zdecydowanie za blisko... W twoich żyłach nie tańczyła zwierzęca pewność siebie, wywoływana ludzką, świeżą krwią tańczącą w żyłach - bez tego zgubnego efektu wyłaziła na wierzch większa część ciebie... ta, która nadal czuła się nieswojo w towarzystwie i była... nieśmiała na pewien sposób.
Czarnowłosy zsunął się z kanapy i usiadł na dywanie, na ziemi - tak było o wiele wygodniej, bo stolik do kawy idealnie nadawał się do korzystania z niego pod kątem rysowania na tym poziomie - siedząc na sofie trzeba by się było nadmiernie garbić.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Paź 13, 2014 10:36 pm
No właśnie, Dasza niewiele wiedziała o człowieku, który prowadził to kółko. Zdawało się, że za bardzo nie miała z nim styczności, więc nie wiedziała czego się spodziewać. Dobrze, że to nieobowiązkowe lekcje i, jesli nauczyciel okazałaby się człowiekiem, z którym Dasza nie mogłaby wytrzymać po prostu może zrezygnować. Na mysl o klubie przypomniała sobie, że miała zapytać o to Sahira. Pytała o to jak wyglądają zajęcia, ale nie wspomniała o prowadzacym. Więc, jakby czytając w myslach Krukona, odezwała się:
- A powiedz mi jaki jest ten nauczyciel, który prowadzi klub? - spojrzała na niego z ciekawością w oczach. Miała nadzieję, że wypowie się o nim w bardziej pozytywnym świetle. W końcu negatywne opinie jeszcze przed rozpoczęciem zajęć t r o c h ę zniechęcają, a Dasza i tak miala lekkie obawy, co do spotkań klubu. Jednak lepiej chyba usłyszeć szczerą opinię, a najlepiej wyrobić sobie zdanie samemu.
Nie widział jej prac, no tak.. Sama nie wiedziała, co dokładnie chciałaby poćwiczyć, więc pokazanie rysunków byłoby najłatwiejsze. Zawsze jednak miała przed tym trochę oporów i mimo, że nie miała nic przeciwko konstruktywnym opiniom to bała się negatywnych komentarzy. Wahała się przez chwilę, po czym wstała z kanapy.
- Poczekaj chwilę - powiedziała i ruszyła do dormitorium. Otworzyła szufladę i leżące na atosie rysunki. Przeglądała je przez chwilę, zastanawiając się, które przynieść. W końcu odłożyła na bok kilka z nich. Te, z których była raczej zadowolona, czyli jakieś krajobrazy czy zamki rysowane głównie kredkami, ale można było zobaczyć również te ołówkiem. To najbardziej jej wychodziło. Siedząc na błoniach narysowała raz Hogwart z tamtej perspektywy, jeden ołówkiem, drugi kredkami i wyszły niesamowicie. Wzięła również portrety. Z portretami miała więcej problemów niż z krajobrazami. Proporcje były dobre, ale miała problem z realizmem, rysując ołówkiem. Były to portrety dobre, ale raczej widać było, że to rysunek. Dasza chciała dojśc do momentu, kiedy ktoś nie będzie mógł rozpoznac czy to rysunek czy zdjęcie. A portret, który podarował jej Sahir właśnie takie sprawiał wrażenie, dlatego była nim tak zachwycona.
Zamknęła szufladę i zeszła z powrotem na dół. Sahir siedział na podłodze i chyba miał rację, co do wygody. W końcu siedząc na kanapie musiałaby się mocno schylać i nie byłaby to pozycja zbyt komfortowa. Sama więc też usiadła na podłodze. Podsunęła mu rysunki, nieśmiało spuszczając wzrok i wyjasniła mu swoje rozterki ich dotyczące. Tabris wskoczył na stolik, próbując pazurami zaatakować kartki papieru.
- Sio! - powiedziała do niego, machając ręką. Kot zeskoczył ze stolika, prychnął obrażony i ułożył się przy kominku, oczywiście tyłem do nich. Dasza przewróciła oczami. Miała wrażenie, że ten kot zachowuję się za bardzo ludzko.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Paź 14, 2014 2:24 pm
Przekrzywiłeś nieco głowę, lekko wykrzywiłeś usta, kiedy padło pytanie, którego w sumie mogłeś się spodziewać, a przynajmniej sam uważałeś, że powinieneś Daszę ostrzec, ale czy wtedy sam nie poniesiesz żadnych konsekwencji? Już po ostrzeżeniu profesora Liadona miałeś wrażenie, że powietrze się zagęściło, czy może to wciąż była twoja wyobraźnia? Mogłeś próbować zgadywać i dryfować w tej niepewności i z przykrością przychodziło ci dojść do wniosku, że nie mogłeś wiedzieć niczego na pewność, a najchętniej byś wykrzyczał całemu Hogwartowi, kim jest Vincent, że powinni go stąd wyrzucić... ale z drugiej strony lepiej mieć bliżej wroga swojego, niż poza murami tej szkoły... zagrażał tutaj uczniom, ale na zewnątrz zagrażałby większej ilości - posunąłeś się tutaj o zastosowanie zasady "mniejszego zła", wciąż nie akceptując myśli, że nie powinieneś nawet próbować mu zaszkodzić - ty zaś próbowałeś się dowiedzieć, jak go zabić... Z drugiej strony... czy to nie były tylko twoje paranoje? Może się okaże, że owszem, nie pozostawiało wątpliwości jego bytność jako starego, naprawdę starego wampira, ale może to wcale nie on sprowadza te nieszczęścia? Z drugiej strony przecież widziałeś go przy bazyliszku... tylko czy to jakikolwiek dowód? Kiedy patrzyłeś w jego oczy, widziałeś w nich drwinę, słyszałeś niemal jego głos w swojej głowie, który tak jawnie kpił i przyznawał się do wszystkich popełnionych okropności z pełną świadomością i zadowoleniem... Tylko nadal - czy to nie jedynie twoje paranoje? Nie miałeś żadnego dowodu, żeby go posądzić, oprócz tej mistycznej więzi, która wiązała wszystkie wampiry. A to żaden dowód.
- Jest miły, uprzejmy, niezwykle utalentowany, potrafi się chyba z każdym dogadać, jest bardzo kurtuazyjny, szarmancki i nie lubi przydzielać ujemnych puntów, ani dawać szlabanów... - Tyle miłych rzeczy mogłeś o nim powiedzieć i każdy by to potwierdził, przyjął za fakt. Odetchnąłeś mocno i odchyliłeś głowę, by oprzeć potylicę o kanapę i spojrzeć w sufit - nie spodziewałeś się, że temat może tak silnie znowu zaatakować twój umysł - Nightray należał do jednej z rzeczy, z jakimi musiałeś się rozprawić, zanim pomyślisz o odejściu z tego padołu - on, korytarz... Voldemort... Naprawdę chcesz się bawić w jakiegoś popieprzonego obrońcę świata? Cóż, czemu nie, możesz wskoczyć w światło dnia już teraz bez ochronnego amuletu i spłonąć żywcem, albo spróbować coś wokół siebie naprawić, ginąc przy tym... Oby tylko nikt nie obwoływał cię jakimś bohaterem... Chciałeś umrzeć w samotności, w ciszy, zapomniany... Taki, jakim byłeś za życia. Zresztą, dlaczego by mieli to robić? Nie będziesz nigdy wygłaszał pięknych przemówień, ani powoływał armii do walki... Będziesz walczył sam i sam skonasz.
Poczekałeś więc z dalszą wypowiedzią, choć na dobrą sprawę nic chyba nie sugerowało, że miałbyś mówić dalej, aż Dasza wróci, kiedy ty już usadowiłeś się na podłodze i przejąłeś od niej teczkę, zaczynając przeglądać rysunki, które tam miała.
- Pięknie oddajesz rzeczywistość. Idealnie. - Przyglądałeś się rysunkowi Hogwartu - był przepiękny, o wiele doskonalszy, niż zdjęcie, które choć mogło się poruszać, to nie potrafiło oddać tego samego kunsztu, co utkwiony kredkami, czy ołówkiem, rysunek na papierze. - Czy portrety rysujesz pamięciowe? Jak widzę, z nimi masz minimalny problem... - Schował elegancko wszystko spowrotem, w takiej kolejności, jak było i spojrzał na czarnowłosą. - Nie ukrywam, że jest mi łatwiej, jako wampirowi. Mam o wiele lepszy wzrok, potrafię dojrzeć więcej szczegółów, kolorów, i posiadam fotograficzną pamięć.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 15, 2014 8:01 pm
Słuchała jego opinii o profesorze, patrząc na Sahira uważnie. Jego słowa były dla niej pozytywnym zaskoczeniem. Bała się już, że na jego temat można powiedzieć same negatywy, poza tym, że z pewnością potrafi rysować. Miły, uprzejmy, nie lubi odejmować punktów.. To raczej dobre cechy.
- Brzmi przyjemnie - uśmiechnęła się. Gdyby profesor był osobą surową czy niemiłą jeszcze bardziej obawiałaby się tych zajęc. Jednak ze słów Krukona wynikało, że było wręcz przeciwnie. Tylko dlaczego odnosiła wrażenie, że Sahir chciaby coś jeszcze dopowiedzieć, że raczej nie zdawał się być zachwycony owym nauczycielem? Cóz, może tylko jej się wydawało. W kazdym razie coraz bardziej nie mogła doczekać się zajęć i profesora, który je wykłada.
- Mam nadzieję, że nie będę tą osobą, której jako pierwszy da szlaban - zaśmiała się. To rzeczywiście śmieszne. Dasza i nieodpowiednie zachowanie na lekcji? To się nie łączy.
Ciekawa była tylko o czym mysli Krukon, kiedy tak odchylił głowę, zatapiając się na chwilę w swoich myslach. Nie zamierzała na razie pytać, może sam jej powie. Wykorzystała tę chwile, aby iśc po rysunki.
Podawała je Sahirowi z lekką obawą, ale kiedy usłyszała z jego ust słowa uznania uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję - powiedziała, nie używając sztucznej skromności, bo - co jak co - ale z tego rysunku Hogwartu, który pochwalił, była naprawde dumna. Oczywiście przyznał, że ma lekki problem z portretami. Sama to wiedziała i podzieliła sie z nim tymi obawami.
- Zwykle pamięciowe. Osoby, które zobacze lub po prostu twarz, która pojawi mi się w głowie. Jeśli rysuję osobę, która pozuje to czasem nawet jest trudniej, bo nikt nie daje rady wysiedzieć z jedną miną, w jednej pozycji tyle czasu, abym zdążyła ując wszystkie proporcje idealnie - westchnęła. - To, że Tobie sie to udaje, to wiem doskonale - uśmiechnęła się do niego lekko. - Pokazałeś mi to już pierwszego dnia naszej znajomośc - powiedziała, wspominając portret, który jej wysłał.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Paź 15, 2014 8:23 pm
Brzmi przyjemnie, no właśnie, tylko brzmi przyjemnie i nadal nie wiesz, co jej dopowiedzieć, czy w ogóle dopowiadać, pozwoliłeś sobie w tej ciszy utonąć i nie mówić nic już na ten temat, przynajmniej w tej chwili - tylko czy tak wypada? Nie możesz zarażać swoimi paranojami wszystkich wokół, powinieneś siedzieć i milczeć, jakby ci Vincent przykazał... Lepiej, żeby nie musiał się fatygować i osobiście i osobiście wydawać poleceń, chociaż, czemu nie..? To by chociaż coś potwierdziło, prawda? Stałoby się oczywistym, że masz milczeć, bo mówisz o rzeczach, o których się nie godzi... Musisz wyniuchać tą cienką linię, gdzie się znajdowała, gdzie był teren, na którym mogłeś bezpiecznie prowadzić swoje badania, a gdzie już przekraczałeś tereny swego państwa i wkraczałeś na... och, nie oszukuj się, cała ta piaskownica od początku należała i będzie należeć do tego szalonego wampira. Pozwoliłeś, żeby z tymi niedopowiedzeniami odeszła po swoje rysunki i wraz z nimi wróciła - wtedy temat się zmienił, co w sumie nie było niczym dziwnym - po prostu płynnie pozwoliłeś mu się zmienić, jak zwykle mniej lub bardziej mając nad rozmową kontrolę - tym razem całkowicie świadomie - lepiej pozostawić przewodniczącego kółka prostej kreski w spokoju i skupić na tym, co tu i teraz.
Uśmiechnąłeś się na parę sekund, słysząc wzmiankę o szlabanach - jakoś od razu przychodził ci na myśl biedny Filch, który tyle razy próbował cię złapać, albo i nawet nie próbował - w końcu zazwyczaj mu czmychał, zanim ten się zorientował, że czarnowłosy jak zwykle szlaja się po nocach. Co zrobić - przecież nie przesiedzi w jednym miejscu... Najprościej było opuścić zamek przed 22 i nie wracać do białego ranka - och ileż razy już tak robił... ale wiosną lub latem - zimą niestety nie było nawet gdzie się zadomowić, gdzie usiąść z książkami - zimą było za zimno, ot i banalna, ale jakże prawdziwa konkluzja.
- Nightray jest wampirem. - Powiedziałeś w końcu - ale tylko ten jeden fakt, z którym zresztą Vincent się nawet nie krył szczególnie... Chociaż dla ludzi to nie było widoczne - oni po prostu odbierali go jako mężczyznę ze zwierzęcym magnetyzmem i tajemnicą, którą wokół siebie tkał, tylko ty widziałeś w nim bestię, realne zagrożenie... ale tak samo ludzie w tobie zagrożenia nie widzieli. Ani w Liadonie. - Wiedziałaś, że profesor Liadon jest wilkołakiem? - Skoro już i tak byli przy obgadywaniu nauczycieli... Skoro i tak już Dasza pchała się do twojego świata... - Wilkołakiem jest jeszcze Lupus z Gryfindoru, z VII rocznika... I Nightray niedawno przemienił w wampira Ślizgona... Sądzę, że nie chciałabyś dostać od niego szlabanu.
Witaj w świecie, który wydawał się idylliczną bajką, Daszo - tutaj wszystko ma swój ponury początek i będzie miało ponury koniec, choćbyśmy się starali to ukryć i zatuszować - tutaj krew przelewała się co dnia i nikt nie wątpił w to, ile trupów mogło zostać pochowanych już w Zakazanym Lesie...
- Wydaje mi się... - Nailah położył ostrożnie teczkę na biurku z jej pracami. - ... popraw, jeśli nie mam racji... iż zwyczajnie więcej rysowałaś martwą naturę... niż ludzi. Rysowanie ludzi jest zaś bardziej kłopotliwe. Sądzę, że to kwestia wyćwiczenia. Masz talent, jakich potrzebują najwięksi artyści, widać to. Kwestia doszlifowania. - Bo to nie był problem proporcji, rysowała też pięknie, tylko... widać było, że umykało jej coś, że nadal nie było to doskonałe, że wiele szczegółów i cieni się jej rozjeżdżało. - Im więcej będzie obserwowała ludzi, ich twarze, sylwetki, mimikę, tym łatwiej potem przyjdzie ci rysować, czy z pamięci, czy w momencie gdy ktoś będzie ci pozował. Jeśli chcesz, możesz mnie narysować. Ja nie mam problemu z nieruszaniem się.
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 4 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach