- Kyohei Takano
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 1:46 pm
Puchon słuchał jej w milczeniu. Jakoś nie lubił w ten sposób skonstruowanych zdań.
-Co... co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytał się chociaż serca mu krzyczało aby tego nie robić, przecież mógł udać, że tego nie słyszał i wrócić do normalnego życia, ale z drugiej strony chłopak nie lubił jakiś niedomówień, czy nieporozumień. Odsunął się od niej czekając na odpowiedź prawie jak na jakiś wyrok. Jeżeli ona powie to co Kyo myślał... cóż po prostu odejdzie, jeżeli takie będzie je życzenie. On sam nie należał do osób które były tak bardzo upierdliwe... i może to była jedna z jego wielu wad. Nie powinien był słuchać ludzi, bo bardzo często to co mówią nie łączy się z ich uczuciami. Przecież u niego tak było i sam to doskonale wiedział, ale nie zmieniało to faktu, że jak przychodziło co do czego to nie zagłębiał się w uczucia drugiego człowieka. Tylko wykonywał to co poleciły mu jego słowa. I z tym właśnie czuł się paskudnie. Nie umiał walczyć wtedy o to na czym mu zależało. Po prostu od razu stawiał siebie na przegranej pozycji.
-Co... co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytał się chociaż serca mu krzyczało aby tego nie robić, przecież mógł udać, że tego nie słyszał i wrócić do normalnego życia, ale z drugiej strony chłopak nie lubił jakiś niedomówień, czy nieporozumień. Odsunął się od niej czekając na odpowiedź prawie jak na jakiś wyrok. Jeżeli ona powie to co Kyo myślał... cóż po prostu odejdzie, jeżeli takie będzie je życzenie. On sam nie należał do osób które były tak bardzo upierdliwe... i może to była jedna z jego wielu wad. Nie powinien był słuchać ludzi, bo bardzo często to co mówią nie łączy się z ich uczuciami. Przecież u niego tak było i sam to doskonale wiedział, ale nie zmieniało to faktu, że jak przychodziło co do czego to nie zagłębiał się w uczucia drugiego człowieka. Tylko wykonywał to co poleciły mu jego słowa. I z tym właśnie czuł się paskudnie. Nie umiał walczyć wtedy o to na czym mu zależało. Po prostu od razu stawiał siebie na przegranej pozycji.
- Elizabeth Cook
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 1:59 pm
Słysząc słowa chłopaka zagryzła dolną wargę lekko mówiła wszystko to co jej ślina na język przyniesie, a potem musi się z tego tłumaczyć.
-Chciałam powiedzieć, że no.... - Ugh wymyślić coś w sytuacji, kiedy chciała jakoś wytłumaczyć na spokojnie, lecz przez to zaczęła się denerwować. Musiała zacząć myśleć zanim coś palnie głupiego tak samo jak ten tekst z piórem, który ją całkowicie wgniótł w ziemię.
-Widze w Ciebie cząstkę siebie, a im dalej jesteśmy w pobliżu siebie czuje, że zwalamy wine na siebie nawzajem. - Zaczęła powoli i spokojnie z nadzieją, że powie wszystko to co ma na myśli. Potarła lekko swoje skronie nie lubiła nic nikomu tłumaczyć, bo była w tym strasznie kiepska, wolała coś pokazać gestem niż słowami. taka po prostu już była.
-I Lubię Cię i to za co dla mnie robisz. Może lubię bardziej niż powinnam. - Na ostatnie zdanie zarumieniła się i odwróciła wzrok na bok. Jezu Lizzy myśl zanim coś powiesz. Poruszyła się na łóżku w nerwowy sposób po czym niepewnie wyciagnęła rękę i położyła ją na dłoni chłopaka.
-Nadal chce Ci pomóc o ile mi w tym pomożesz. - Powiedziała na końcu z lekkim uśmiechem nadal lekko zarumieniona na policzkach. Chyba powiedziała wszystko jak potrafił, a przynajmniej mocno się starał by to tak zabrzmiało.
-Chciałam powiedzieć, że no.... - Ugh wymyślić coś w sytuacji, kiedy chciała jakoś wytłumaczyć na spokojnie, lecz przez to zaczęła się denerwować. Musiała zacząć myśleć zanim coś palnie głupiego tak samo jak ten tekst z piórem, który ją całkowicie wgniótł w ziemię.
-Widze w Ciebie cząstkę siebie, a im dalej jesteśmy w pobliżu siebie czuje, że zwalamy wine na siebie nawzajem. - Zaczęła powoli i spokojnie z nadzieją, że powie wszystko to co ma na myśli. Potarła lekko swoje skronie nie lubiła nic nikomu tłumaczyć, bo była w tym strasznie kiepska, wolała coś pokazać gestem niż słowami. taka po prostu już była.
-I Lubię Cię i to za co dla mnie robisz. Może lubię bardziej niż powinnam. - Na ostatnie zdanie zarumieniła się i odwróciła wzrok na bok. Jezu Lizzy myśl zanim coś powiesz. Poruszyła się na łóżku w nerwowy sposób po czym niepewnie wyciagnęła rękę i położyła ją na dłoni chłopaka.
-Nadal chce Ci pomóc o ile mi w tym pomożesz. - Powiedziała na końcu z lekkim uśmiechem nadal lekko zarumieniona na policzkach. Chyba powiedziała wszystko jak potrafił, a przynajmniej mocno się starał by to tak zabrzmiało.
- Kyohei Takano
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 2:22 pm
Kyo zacisnął delikatnie jej rękę i wbił wzrok w białą pościel.
-Wiesz... za nim spróbujesz komuś pomóc... spróbuj pomóc sobie, a jak sama nie jesteś w stanie tego zrobić. Po prostu oddaj siebie w ręce innych.- Powiedział cicho i wrócił ponownie na krzesło na którym wcześniej siedział.
-Chcesz wszystkim dookoła pomóc... a sobie dałaś taką szansę. Jeżeli wierzysz w to, że każdemu się da pomóc... nawet najbardziej beznadziejnemu przypadkowi, dlaczego nie wierzysz w siebie- Tego nie potrafił zrozumieć. Do tej pory przeważnie spotykał ludzi którzy żyli sami dla siebie, dbali głównie o swoją osobę. Jak zdarzyło im się pomyśleć o innych to był naprawdę sukces. Ale tutaj dziewczyna przesadzała w drugą stronę.
-Nie możesz całe życie próbować żyć dla kogoś bo w końcu się wypalisz- Zakończył swój wywód i teraz tylko pozostało mu czekać na jej reakcję.
-Wiesz... za nim spróbujesz komuś pomóc... spróbuj pomóc sobie, a jak sama nie jesteś w stanie tego zrobić. Po prostu oddaj siebie w ręce innych.- Powiedział cicho i wrócił ponownie na krzesło na którym wcześniej siedział.
-Chcesz wszystkim dookoła pomóc... a sobie dałaś taką szansę. Jeżeli wierzysz w to, że każdemu się da pomóc... nawet najbardziej beznadziejnemu przypadkowi, dlaczego nie wierzysz w siebie- Tego nie potrafił zrozumieć. Do tej pory przeważnie spotykał ludzi którzy żyli sami dla siebie, dbali głównie o swoją osobę. Jak zdarzyło im się pomyśleć o innych to był naprawdę sukces. Ale tutaj dziewczyna przesadzała w drugą stronę.
-Nie możesz całe życie próbować żyć dla kogoś bo w końcu się wypalisz- Zakończył swój wywód i teraz tylko pozostało mu czekać na jej reakcję.
- Elizabeth Cook
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 2:33 pm
-Pomóc mi? Może przesadzam, ale to chyba nie jest problem, nie dla mnie. -fakt problem to dla niej nie jest, ale w ten sposób jakiś ucieka od tego wszystkiego co siedziało w przeszłości, dzięki temu potrafi jakoś funkcjonować na co dzień.
-Ja...Ja od zawsze w siebie nie wierzyłam, stawiałam siebie na gorszej pozycji i nie walczyłam o przyjaźń. W sumie nadal tego nie robię. - Chyba faktycznie była beznadziejnym przypadkiem jak to ujął Kyo. Wzruszyła lekko ramionami i wsunęła ręce pod kołdrę. Kiedy dostała od pielęgniarki lekarstwa połknęła je dużą ilością wody, a kiedy odeszła kontynuowała swoją wypowiedź.
-Wiem o tym, aż za dobrze. - Powiedziała cicho odwracając wzrok w bok, może dlatego chce pomagać innym, bo sama ingeruje w ich życie prywatne i jakoś to wszystko próbuje odpokutować. ale czy jej to wychodzi? Czasami lepiej czasami gorzej, ale jakoś zawsze wychodzi na prostą.
-Ja...Ja od zawsze w siebie nie wierzyłam, stawiałam siebie na gorszej pozycji i nie walczyłam o przyjaźń. W sumie nadal tego nie robię. - Chyba faktycznie była beznadziejnym przypadkiem jak to ujął Kyo. Wzruszyła lekko ramionami i wsunęła ręce pod kołdrę. Kiedy dostała od pielęgniarki lekarstwa połknęła je dużą ilością wody, a kiedy odeszła kontynuowała swoją wypowiedź.
-Wiem o tym, aż za dobrze. - Powiedziała cicho odwracając wzrok w bok, może dlatego chce pomagać innym, bo sama ingeruje w ich życie prywatne i jakoś to wszystko próbuje odpokutować. ale czy jej to wychodzi? Czasami lepiej czasami gorzej, ale jakoś zawsze wychodzi na prostą.
- Kyohei Takano
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 3:02 pm
Kyo może nie był najlepszą osobą do pocieszania kogo kolwiek. Raczej był tym który bardziej dołował wszystkich dookoła, ale jednocześnie miał też całkiem spore doświadczenie.
-Wiesz... może ja się tam nie znam za bardzo, ale wydaje mi się, że łatwiej będzie jeżeli w końcu przestaniesz mówić, że jest w porządku. Starasz się pokazać, że to wszystko co się się wydarzyło tobie nie przeszkadza. Może spróbuj stanąć twarzą w twarz z tym co cię spotkało w przeszłości. Nie możesz dłużej od tego uciekać, bo to wróci wcześniej czy później.- Z drugiej strony istniało ryzyko, że przegra tą walkę, ale tylko w chwili kiedy prowadziła by ją sama. W jego wypadku tak było. Został skazany na samotność przez co zranienie go było naprawdę łatwe.
-Przy mnie nie musisz się wstydzić swoich łez. To nic złego- Chociaż on sam tak naprawdę bardzo rzadko płakał. Możliwe, że nawet już zabrakło mu łez, z resztą nie było na tej ziemi chyba już rzeczy która by go jeszcze bardziej skrzywdziła.
-Wiesz... może ja się tam nie znam za bardzo, ale wydaje mi się, że łatwiej będzie jeżeli w końcu przestaniesz mówić, że jest w porządku. Starasz się pokazać, że to wszystko co się się wydarzyło tobie nie przeszkadza. Może spróbuj stanąć twarzą w twarz z tym co cię spotkało w przeszłości. Nie możesz dłużej od tego uciekać, bo to wróci wcześniej czy później.- Z drugiej strony istniało ryzyko, że przegra tą walkę, ale tylko w chwili kiedy prowadziła by ją sama. W jego wypadku tak było. Został skazany na samotność przez co zranienie go było naprawdę łatwe.
-Przy mnie nie musisz się wstydzić swoich łez. To nic złego- Chociaż on sam tak naprawdę bardzo rzadko płakał. Możliwe, że nawet już zabrakło mu łez, z resztą nie było na tej ziemi chyba już rzeczy która by go jeszcze bardziej skrzywdziła.
- Elizabeth Cook
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 3:20 pm
-Ja wiem, że to wróci, bo wraca co chwilę i walczę z tym, ale za każdym razem przegrywam tą walkę. Im dłużej walczę tym bardziej przegrywam. A im dłużej o chce z tym walczyć to opadają mi ręce. - Jakoś nie umiała z tym walczyć to co się w jej tkwiło, walka z samotnością i bólem to jak walka z wiatrakami, nic z tego nei wychodzi. A żadnych wniosków z tego nie wyniosła.
-Przy Tobie akurat często płacze. To chyba nie dobrze... - Za każdym kiedy on jest w pobliżu ona zawsze płakała, albo się złościła na niego. To raczej nie był dobre dla niej. Wiedziała, że musi się wypłakać albo wyżalić, ale to chyba była lekka przesada.
-Przy Tobie akurat często płacze. To chyba nie dobrze... - Za każdym kiedy on jest w pobliżu ona zawsze płakała, albo się złościła na niego. To raczej nie był dobre dla niej. Wiedziała, że musi się wypłakać albo wyżalić, ale to chyba była lekka przesada.
- Kyohei Takano
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 7:09 pm
W jego wypadku to działało. Jakoś dotrwał do tej chwili, ale z nią było inaczej. Kyo zamyślił się przez chwilę.
-Jeżeli walka jej nie pomaga to co może pomóc...- Mruknął cicho w swoich myślach, był już naprawdę zdesperowany i nie miał pojęcia co jej powiedzieć. Na każde jego jedno słowo ona miała milion kolejnych.
-eeeech- Powiedział po chwilce milczenia.
-Jeżeli walka ci nie pomaga, to może spróbuj temu smutkowi, bólowi tej samotności przemówić. Wygrzeb wspomnienia na światło dzienne. Czasami tak jest im bardziej ukrywamy jakieś emocje tym bardziej one chcą się wydostać na zewnątrz- W sumie u niego tak było, ale był na tyle silny, że umiał jakoś... (chociaż z każdym kolejnym dniem) przychodziło mu to ciężej radzić.
-Zacznij od zaakceptowania tego jakie życie ci zgotował los- Odezwał się ten który to akceptuje. On chyba najmniej powinien był się na ten temat odzywać, bo sam cały czas siedział we wspomnieniach tamtych chwil które sprawiły mu tak dużo bólu.
-Jeżeli walka jej nie pomaga to co może pomóc...- Mruknął cicho w swoich myślach, był już naprawdę zdesperowany i nie miał pojęcia co jej powiedzieć. Na każde jego jedno słowo ona miała milion kolejnych.
-eeeech- Powiedział po chwilce milczenia.
-Jeżeli walka ci nie pomaga, to może spróbuj temu smutkowi, bólowi tej samotności przemówić. Wygrzeb wspomnienia na światło dzienne. Czasami tak jest im bardziej ukrywamy jakieś emocje tym bardziej one chcą się wydostać na zewnątrz- W sumie u niego tak było, ale był na tyle silny, że umiał jakoś... (chociaż z każdym kolejnym dniem) przychodziło mu to ciężej radzić.
-Zacznij od zaakceptowania tego jakie życie ci zgotował los- Odezwał się ten który to akceptuje. On chyba najmniej powinien był się na ten temat odzywać, bo sam cały czas siedział we wspomnieniach tamtych chwil które sprawiły mu tak dużo bólu.
- Elizabeth Cook
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 7:32 pm
-Wiesz, mi, że moja przemowa chyba nie pomaga. No nie wiem, może coś w tym jest. - Mimo, że rozmawiała o tym z Esmeraldą to teraz z Kyo. Doceniała ich pomoc, jednak sama nie doceniała tego co ja otacza i kto. To jej największy błąd. Nie chciała się kłócić o to czy może wtykać nos w nie swoje sprawy. Pokręciła głową na boki lekko w zamyśleniu. Poczuła się zmęczona, chyba po tych kilku godzinach nie wyspała się, a oczy same się jej zamykały.
-Spróbuje, obiecuje. - Powiedziała cicho sennym głosem, a po chwili po prostu usnęła, wzdychając cicho przed zaśnięciem.
-Spróbuje, obiecuje. - Powiedziała cicho sennym głosem, a po chwili po prostu usnęła, wzdychając cicho przed zaśnięciem.
- Kyohei Takano
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 7:38 pm
Kiedy zasnęła Kyo uśmiechnął się tylko delikatnie. Wstał ze swojego miejsca i przykrył ją szczelniej kołdrą. Wyciągnął już rękę aby pogłaskać ją po głowie, kiedy usłyszał cichy głos w swoim umyśle.
-Nie angażuj się w nic. Przecież ludzie nie są tego warci. Są przy tobie, udają miłych jeżeli nic się nie dzieje. Jak przyjdzie co do czego znowu zostaniesz sam- Nie mógł się z tym nie zgodzić. Już dawno stracił wiarę w cały ten ludzki świat. Cofnął swoją rękę i wsadził ją sobie do kieszeni. Wpatrywał się przez chwilę w śpiącą dziewczynę. W końcu odwrócił się i jak gdyby nic odszedł. Bez żadnego słowa, bez niczego. Po prostu odszedł. Teraz było pewne, że wcześniej czy później i tak się spotkają, ale czy nie nastanie w końcu taka chwila kiedy on odejdzie na dobre. "Ty nie kochasz nikogo". W jego głowie cały czas dzwoniły te słowa. Chyba w tym wszystkim trafiła w samo sedno sprawy. Nie umiał już nikogo pokochać, nie potrafił obdarzyć nikogo tak ciepłymi uczuciami. Więc... czy nadal jest człowiekiem, czy stał się już pustą skorupą. Nie chciał tak myśleć, ale ta rozmowa po części uświadomiła mu, że dłużej okłamywać się nie może.
z/t
-Nie angażuj się w nic. Przecież ludzie nie są tego warci. Są przy tobie, udają miłych jeżeli nic się nie dzieje. Jak przyjdzie co do czego znowu zostaniesz sam- Nie mógł się z tym nie zgodzić. Już dawno stracił wiarę w cały ten ludzki świat. Cofnął swoją rękę i wsadził ją sobie do kieszeni. Wpatrywał się przez chwilę w śpiącą dziewczynę. W końcu odwrócił się i jak gdyby nic odszedł. Bez żadnego słowa, bez niczego. Po prostu odszedł. Teraz było pewne, że wcześniej czy później i tak się spotkają, ale czy nie nastanie w końcu taka chwila kiedy on odejdzie na dobre. "Ty nie kochasz nikogo". W jego głowie cały czas dzwoniły te słowa. Chyba w tym wszystkim trafiła w samo sedno sprawy. Nie umiał już nikogo pokochać, nie potrafił obdarzyć nikogo tak ciepłymi uczuciami. Więc... czy nadal jest człowiekiem, czy stał się już pustą skorupą. Nie chciał tak myśleć, ale ta rozmowa po części uświadomiła mu, że dłużej okłamywać się nie może.
z/t
- Elizabeth Cook
Re: Łóżka
Pią Lis 28, 2014 8:18 pm
Ocknęła się wiele później, jednak nie otwierała oczy, chciała wypocząć. Jednak kiedy otworzyła oczy nie dostrzegła Kyo, więc musiał pójść. Nie zdziwiła mu się. Jej stan poprawił się, więc pielęgniarka pozwoliła jej pójść do domu. Zapisała jej tylko jakieś kilka tabletek by wzięła je wieczorem. Podziękowała kobiecie, po czym spakowała swoje rzeczy po czym ubrała swoje normalne ubranie. Sprawdziła torbę czy wszystko ma po czym wyszła z skrzydła szpitalnego.
z.t
z.t
- Alexandra Grace
Re: Łóżka
Pon Gru 08, 2014 6:19 pm
Była pieprzoną egoistką. Taka to myśl ją dręczyła. Miała ochotę wrzeszczeć na samą siebie za to. Jak mogła tak zwyczajnie pominąć fakt, iż on wcale nie jest w wybitnym stanie. Głupia, głupia, głupia! Nie miała czasu jednak na ukaranie samej siebie za kompletny brak myślenia. Czas gonił, jak zwykle. Ponownie pojawiło się wspaniałe słowo "musieć". I musiała, więc zrobiła. Podniosła go na najbliższe łóżko. Jak widać potrzeba jest matką wszystkiego, bo nagle i siły się znalazły. Koślawo, ale zawsze coś. Byle do przodu. Przy próbie opanowania zbędnych emocji i obaw to każdy ruch staję się okropnie cenny. Więc gdy ta część planu, którego nawet nie miała, została wykonana musiała przejść do tak szybkiego myślenia, jak tempo jej gadania w sytuacjach codziennych. Merlin, Bóg, Siła Wyższa, czy jaka to inna istota wyżej postawiona nie obdarzyła jej jakże cudowną świadomością iż magia to nie tylko dodatek do życia. Jak więc zabrała się za udzielanie pomocy? Po mugolsku, oczywiście. Skoczyła po wodę, namoczyła jakąś szmatkę. Zajęła się śladami ukłuć. Bo co niby innego? Znała się na tym, jak owca na tańcu. Naszła ją myśl, że mogłaby pójść po jakiegoś nauczyciela. Szybko się jednak rozmyśliła. W końcu ostatnim razem jak szukała u niego pomocy to musiała być zbierana i cała sytuacja wyglądała, jak wyglądała przez niego. Także i to nie wchodziło w grę. Gdy opatrzyła to, co było widoczne dla jej oka, usiadła na podłodze i liczyła na to, że stanie się cud. Zaczęła myśleć, do kogo mogłaby się zwrócić. Po kogo iść. Jej główka zatrzymała się na jednym etapie. W końcu w szkole musi być pielęgniarka, to niezbyt odkrywcze, ale jednak dotarło do niej. Podniosła się i ruszyła na poszukiwania. Do cholery do ogromny zamek! Na tylu ludzi raczej przypadnie chociaż jedna kobiecina która zajmuję się swoją profesją bądź też ktoś kto jej nie udupi widząc, jak wygląda.
- Nauczyciele
Re: Łóżka
Pon Gru 08, 2014 7:59 pm
Pani Pomfrey drgnęła na krześle w swoim gabinecie, podnosząc się nagle i rozglądając dookoła, kiedy z półsnu, w jaki wpadła wyrwał ją głośniejszy odgłos, przywracając jawę na swoje miejsce, choć niejasną i niezrozumiałą - nawet nie wiedziała, kiedy zdarzyło jej się przysnąć i w którym momencie coś jej przeszkodziło. Odetchnęła głośno, z lekką irytacją, nie zdając sobie nawet sprawy, że pewna dziewczyna teraz dzielnie walczyła, żeby zatargać nie takiego lekkiego znowu Nailaha na łóżko. Nerwowymi ruchami, mrucząc coś pod nosem, zaczęła przestawiać lekarstwa na blacie, odkładać je na swoje miejsca na półkach, by uporządkować je przed następnym dniem - zimą co prawda mniej osób chorowało, ale za to pod dostatkiem jej było uczniów, którzy chcieli pofiglować na lodzie i przychodziło im do głowy milion różnych, głupich pomysłów, przez co przychodzili poobijani, połamani, a tamten z bólem brzucha, tamten z bólem głowy - zawsze było coś do roboty! Na dziś to był zdecydowanie koniec, przynajmniej tak się jej wydawało, dlatego z czystym sumieniem schowała różdżkę za pazuchę i zgasiła świece palącą się na stoliku, która stanowiła w tym momencie jedyne źródło światła w pomieszczeniu, żeby zaraz skierować się do drzwi i je otworzyć... niemal wpadła na biedną Grace wyglądającą jak śmierć na chorągwi - podskoczyła i zasłoniła usta dłońmi, żeby nie krzyknąć i nie pobudzić niektórych uczniów, co ze względu na ich gorszy stan musieli tutaj zostać.
- Na brodę Merlina, panienko, co ci się stało? - Otworzyła szeroko oczy, widząc ranę na jej policzku, koszmarny napis przekreślony śladem jej własnych paznokci, tylko po to, by udowodnić, że ten, kto to zrobił, nie ma ostatniego słowa do powiedzenia. - Chodź szybko, trzeba cię opatrzyć..! - Położyła dłoń na ramieniu brunetki, już zaciągając ją do swojego gabinetu, z którego dopiero co wyszła.
- Na brodę Merlina, panienko, co ci się stało? - Otworzyła szeroko oczy, widząc ranę na jej policzku, koszmarny napis przekreślony śladem jej własnych paznokci, tylko po to, by udowodnić, że ten, kto to zrobił, nie ma ostatniego słowa do powiedzenia. - Chodź szybko, trzeba cię opatrzyć..! - Położyła dłoń na ramieniu brunetki, już zaciągając ją do swojego gabinetu, z którego dopiero co wyszła.
- Alexandra Grace
Re: Łóżka
Pon Gru 08, 2014 8:20 pm
Alexandro, widzisz? Są tacy, którzy nie mają Cię gdzieś. Więc nie bądź pieprzoną egoistką tylko zajmij się innymi. Zapomniała o swojej twarzy, o śladach, o wszystkim. Ktoś udzieli pomocy, co oznacza, że może sobie na nią poczekać. Jakaś hierarchia musi być. Do tego była przytomna, co równało się temu, jakby była zdrowa w tej sytuacji. Tak w porównaniu do niego. Do tego ruszyła swój tyłek właśnie po to, by nie zostawić go samego, a nie dbać o własną skórę. Zatrzymała się natychmiast, gdy była ciągnięta do gabinetu. Są jakieś sprawy nadrzędne w końcu.
- Nie, nie, nie! Ja to pikuś. Proszę iść do łóżek. Tam jest ktoś, kto musi być opatrzony bardziej niż ja - Mówienie tego wydało się jej dziwnie przerażające. Złe rzeczy opowiadane na głos chyba zawsze tak mają. Wypowiedziane nabierają sensu. Przypominamy sobie mówiąc, że to się dzieję nie tylko w jakiejś surrealistycznej rzeczywistości, a tu i teraz. Że koszmar się dzieję.
- Naprawdę bardziej. Przysięgam, że czuję się... stabilnie. Za to nie mam zielonego pojęcia, jak jest z jego stanem, proszę - Bo żeby powiedzieć dobrze? Przesadziłaby wtedy. Nie czekając na żadną odpowiedź pomknęła w miejsce z którego wróciła. Jeśli kobieta jej nie wierzy to pójdzie za nią, żeby zmusić ją do zrobienia czegoś z tym, co miała na twarzy. Na jedno więc wyszło. Poszła i trafiła. Teraz tylko, żeby ona mu pomogła. Bezradność zabijała Alexandrę. Nie znała się na bardziej skomplikowanych magicznych sposobach zajmowania się urazami. Zrobiła, co umiała po mugolsku i czego raczono ją wyuczyć w domu. Teraz wszystko w cudzych rękach. Stanęła jak wryta przed łóżkiem i zastanawiała się co zrobić ze sobą. Myśli były tylko zmartwieniami, a ciało piszczało o wypoczynek. Musiała skupiać się na tym, co robi owa kobieta, by nie odpłynąć kompletnie pomiędzy fizycznym, a psychicznym aspektem wyczerpania.
- Nie, nie, nie! Ja to pikuś. Proszę iść do łóżek. Tam jest ktoś, kto musi być opatrzony bardziej niż ja - Mówienie tego wydało się jej dziwnie przerażające. Złe rzeczy opowiadane na głos chyba zawsze tak mają. Wypowiedziane nabierają sensu. Przypominamy sobie mówiąc, że to się dzieję nie tylko w jakiejś surrealistycznej rzeczywistości, a tu i teraz. Że koszmar się dzieję.
- Naprawdę bardziej. Przysięgam, że czuję się... stabilnie. Za to nie mam zielonego pojęcia, jak jest z jego stanem, proszę - Bo żeby powiedzieć dobrze? Przesadziłaby wtedy. Nie czekając na żadną odpowiedź pomknęła w miejsce z którego wróciła. Jeśli kobieta jej nie wierzy to pójdzie za nią, żeby zmusić ją do zrobienia czegoś z tym, co miała na twarzy. Na jedno więc wyszło. Poszła i trafiła. Teraz tylko, żeby ona mu pomogła. Bezradność zabijała Alexandrę. Nie znała się na bardziej skomplikowanych magicznych sposobach zajmowania się urazami. Zrobiła, co umiała po mugolsku i czego raczono ją wyuczyć w domu. Teraz wszystko w cudzych rękach. Stanęła jak wryta przed łóżkiem i zastanawiała się co zrobić ze sobą. Myśli były tylko zmartwieniami, a ciało piszczało o wypoczynek. Musiała skupiać się na tym, co robi owa kobieta, by nie odpłynąć kompletnie pomiędzy fizycznym, a psychicznym aspektem wyczerpania.
- Nauczyciele
Re: Łóżka
Wto Gru 09, 2014 8:56 am
- Ale..! Ale..! Panienko! - Nie można tutaj było mówić o krzyku, jej głos był całkowicie kontrolowany - pacjentów nie było dużo, ale nadal byli, przewracali się z boku na bok lub zamierali w całkowitym bezruchu w śnie, który miał zregenerować ich siły, żeby mogli walczyć ze swoimi urazami - każdy był ważny, nie było podziału na tych bardziej potrzebujących i mniej, chyba że... stan był krytyczny i zagrażał życiu. Toć i kobieta, nie wiedząc o co chodzi, pobiegła za Alexandrą z zaniepokojoną miną, podwijając drugą spódnicę i przytrzymując ją dłońmi, żeby nie plątała się, kiedy stawiała kolejne kroki, próbując smukłą Gryfonkę dogonić. - Ale kto potrzebuje pomocy? - Spróbowała jeszcze za nią, nie zatrzymując się i nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje - miała tylko nadzieję, że nic poważnego się nie stało, biorąc pod uwagę to, jak niespokojne ostatnio chodzą pogłoski po Hogwarcie, śmierci tego Krukona z V roku bodajże i plotkach, które dotarły nawet do niej - wszak miała pod skrzydłami Zacka, którego Sahir zaatakował...
- O dobry Boże. - Pielęgniarka dopadła do łóżka na którym leżał biały jak śmierć chłopak i sięgnęła palcami do jego szyi, żeby sprawdzić puls, zanim namacała różdżkę przy boku, którą przesunęła nad jego skórą, oczyszczając rany. - W coś ty się znowu wpakował, moje dziecko... - Jęknęła - nie wydawała się w nawet najmniejszym stopniu zdziwiona już teraz, kiedy zobaczyła, kto tutaj leży, że o tej godzinie przytargano jej pacjenta w tym stanie. - Proszę, przytrzymaj to tutaj, muszę pobiec po kilka rzeczy... - Wyciągnęła zza pazuchy czysty materiał i przyłożyła do szyi, naciskając. - Mocniej troszkę, nie bój się siły w to włożyć... - Trzeba było włożyć w to tą siłę, żeby zatamować krwawienie, a różdżka tutaj niewiele zdziała, dopóki się tego nie odkazi, jad wampirzy był naprawdę paskudny, choć u ludzi działał znieczulająco, to u wampirów wręcz przeciwnie.
Kobieta wróciła do gabinetu i wzięła najpotrzebniejsze rzeczy, zanim znów pojawiła się przy łóżku - dopiero teraz, kiedy oczyściła wszystkie nakłucia, była w stanie zasklepić je mniej więcej czarem, by następnie założyć opatrunek, tak na szyję jak i przedramiona.
- A teraz pozwolisz, że zajmę się tobą? - Zapytała wyraźnie zmęczona - napięcie i zdenerwowanie nieco jej zeszło, kiedy upewniła się, że puls czarnowłosego jest w miarę stabilny - jego wola życia była zadziwiająca, zapewne bez niej... nie pożyłby tak długo przy zbyt częstej ilości przypadków, w których trafiał tutaj w stanie krytycznym. - Usiądź, proszę. - Wskazała jej wolne łóżko obok, sięgnęła jeszcze po płaszcz, który leżał na ziemi, a którym Nailah nakrył Grace jeszcze jak byli w Zakazanym Lesie. - Mogę wiedzieć, co wam się obu stało? - Pochyliła się nad twarzą brunetki, żeby teraz jej ranę oczyścić najpierw czarem, potem wodą i dopiero wtedy mogła następnymi pociągnięciami tego magicznego przedmiotu nakłonić jej ranę do zamknięcia się. - Jak się czujesz? Przygotowuję rozgrzewający napar, zaraz powinien być gotowy...
- O dobry Boże. - Pielęgniarka dopadła do łóżka na którym leżał biały jak śmierć chłopak i sięgnęła palcami do jego szyi, żeby sprawdzić puls, zanim namacała różdżkę przy boku, którą przesunęła nad jego skórą, oczyszczając rany. - W coś ty się znowu wpakował, moje dziecko... - Jęknęła - nie wydawała się w nawet najmniejszym stopniu zdziwiona już teraz, kiedy zobaczyła, kto tutaj leży, że o tej godzinie przytargano jej pacjenta w tym stanie. - Proszę, przytrzymaj to tutaj, muszę pobiec po kilka rzeczy... - Wyciągnęła zza pazuchy czysty materiał i przyłożyła do szyi, naciskając. - Mocniej troszkę, nie bój się siły w to włożyć... - Trzeba było włożyć w to tą siłę, żeby zatamować krwawienie, a różdżka tutaj niewiele zdziała, dopóki się tego nie odkazi, jad wampirzy był naprawdę paskudny, choć u ludzi działał znieczulająco, to u wampirów wręcz przeciwnie.
Kobieta wróciła do gabinetu i wzięła najpotrzebniejsze rzeczy, zanim znów pojawiła się przy łóżku - dopiero teraz, kiedy oczyściła wszystkie nakłucia, była w stanie zasklepić je mniej więcej czarem, by następnie założyć opatrunek, tak na szyję jak i przedramiona.
- A teraz pozwolisz, że zajmę się tobą? - Zapytała wyraźnie zmęczona - napięcie i zdenerwowanie nieco jej zeszło, kiedy upewniła się, że puls czarnowłosego jest w miarę stabilny - jego wola życia była zadziwiająca, zapewne bez niej... nie pożyłby tak długo przy zbyt częstej ilości przypadków, w których trafiał tutaj w stanie krytycznym. - Usiądź, proszę. - Wskazała jej wolne łóżko obok, sięgnęła jeszcze po płaszcz, który leżał na ziemi, a którym Nailah nakrył Grace jeszcze jak byli w Zakazanym Lesie. - Mogę wiedzieć, co wam się obu stało? - Pochyliła się nad twarzą brunetki, żeby teraz jej ranę oczyścić najpierw czarem, potem wodą i dopiero wtedy mogła następnymi pociągnięciami tego magicznego przedmiotu nakłonić jej ranę do zamknięcia się. - Jak się czujesz? Przygotowuję rozgrzewający napar, zaraz powinien być gotowy...
- Alexandra Grace
Re: Łóżka
Wto Gru 09, 2014 6:53 pm
Tak oto okazuję się, że zbędne słowa są takie rzeczywiście. Biegła, a kobieta postąpiła tak, jak tego brunetka się spodziewała i chwała jej za to. Nie odpowiedziała jej nawet o kogo chodzi. Sama sobie zobaczy, czyli oszczędność mowy dodatkowa. Nigdy chyba się nie zdarzyło, że Alexandra tak wybitnie ograniczała się w pogaduszce. Ale nie miała pojęcia, jak tym stanem jego jest to i decyzja była naturalna. Porównując chociażby to, że z nią można było rozmawiać. Nie wyglądała wybitnie, ale i tak mogło być gorzej. Zawsze jest takie prawdopodobieństwo. A jej ostatnia nadzieja badała puls, to się zakręciła w jakimś kierunku i coś chwyciła. I jeszcze mruczała jakieś słowa! Jakie znowu? Gryfonka przeżyła nie mała zaskoczenie. Jak widać Sahir miał sporo przygód i znano go z nich, albo tylko ta kobieta miała o nich pojęcie. Chociaż czemu ona się dziwiła? Podejrzewała, że to spokojny chłopiec, który popija sobie herbatki owoce? Niby nie, ale znowu pojawia się ta druzgocąca prawda, iż wypowiedziane słowa są bardziej dobitne.
Więcej siły? Dobra! W tamtej chwili gdyby powiedziała, że salto w jej wykonaniu pomoże to i to by zrobiła. W końcu znała się na tym, a ona nie, a brak zaufania, czy też on sam był bez znaczenia. Brak opcji wymuszał na niej decyzję przystosowania się do każdych panujących w tamtej chwili warunków. Wydukała niewyraźne oczywiście i zrobiła, co kazano. Byleby to ogarnąć. Gdy zaś już jej rola zakończyła się odetchnęła z ulgą. Ktoś wiedział, co robi. Na szczęście, że jeszcze ktoś taki istnieję, kto nie śpi i czuwa nad tymi narażonymi na wszystko duszami uczniów Hogwart'u.
- Chyba nie mam wyboru - Odpowiedziała jej. Nikt by pewnie nie pożył długo, a przynajmniej w dobrym stanie, gdyby nie ona. Zawdzięcza jej pewnie niejeden ocalenie z mniejszych bądź większych opresji.
Zasiadła na łóżku i próbowała dotrzeć do tego, ile czasu minęło. Wybiła się z rytmu kompletnie. I tego czasowego, jak i prywatnego. Nie miała pojęcia o niczym. Niby chwila urwana z życiorysu, a całość natychmiast traci na szczegółach.
- Nie wiem. Mogłabym pani powiedzieć, ale nie jestem przekonana o tym, że mi pani uwierzy, a tym bardziej, że dla kogokolwiek skończy się to dobrze. Wolałabym chwilowo nie mówić - Musiała również przemyśleć komu powinna. I czy w ogóle to dobry plan, by ktoś miał o tym pojęcie. Nie że nikomu nie powie, oj nie. Takich cudów nie będzie. Alexandra ma tupecik i upór, więc tak ładnie to się nie skończy, chyba iż jej się coś odwidzi. Ale nad tym musi pomyśleć. Dużo. A teraz tylko odpocząć, reszta może poczekać. - Mogło być gorzej. Powie mi pani, jak on się czuje? A raczej co z nim? - Odpowiadała już na pytanie o swój stan. Nie chciała się tak zwyczajnie powtarzać. Do tego halo! Ona oddycha, rozmawia. Gdyby miała trochę więcej siły to mogłaby pobiec w maratonie. Nikt by nie puścił po takich szkodach, ale ogólnie to rzeczywiście prócz wyczerpania fizycznego, a raczej bardziej psychicznego nie dolegało jej już nic specjalnego.
Więcej siły? Dobra! W tamtej chwili gdyby powiedziała, że salto w jej wykonaniu pomoże to i to by zrobiła. W końcu znała się na tym, a ona nie, a brak zaufania, czy też on sam był bez znaczenia. Brak opcji wymuszał na niej decyzję przystosowania się do każdych panujących w tamtej chwili warunków. Wydukała niewyraźne oczywiście i zrobiła, co kazano. Byleby to ogarnąć. Gdy zaś już jej rola zakończyła się odetchnęła z ulgą. Ktoś wiedział, co robi. Na szczęście, że jeszcze ktoś taki istnieję, kto nie śpi i czuwa nad tymi narażonymi na wszystko duszami uczniów Hogwart'u.
- Chyba nie mam wyboru - Odpowiedziała jej. Nikt by pewnie nie pożył długo, a przynajmniej w dobrym stanie, gdyby nie ona. Zawdzięcza jej pewnie niejeden ocalenie z mniejszych bądź większych opresji.
Zasiadła na łóżku i próbowała dotrzeć do tego, ile czasu minęło. Wybiła się z rytmu kompletnie. I tego czasowego, jak i prywatnego. Nie miała pojęcia o niczym. Niby chwila urwana z życiorysu, a całość natychmiast traci na szczegółach.
- Nie wiem. Mogłabym pani powiedzieć, ale nie jestem przekonana o tym, że mi pani uwierzy, a tym bardziej, że dla kogokolwiek skończy się to dobrze. Wolałabym chwilowo nie mówić - Musiała również przemyśleć komu powinna. I czy w ogóle to dobry plan, by ktoś miał o tym pojęcie. Nie że nikomu nie powie, oj nie. Takich cudów nie będzie. Alexandra ma tupecik i upór, więc tak ładnie to się nie skończy, chyba iż jej się coś odwidzi. Ale nad tym musi pomyśleć. Dużo. A teraz tylko odpocząć, reszta może poczekać. - Mogło być gorzej. Powie mi pani, jak on się czuje? A raczej co z nim? - Odpowiadała już na pytanie o swój stan. Nie chciała się tak zwyczajnie powtarzać. Do tego halo! Ona oddycha, rozmawia. Gdyby miała trochę więcej siły to mogłaby pobiec w maratonie. Nikt by nie puścił po takich szkodach, ale ogólnie to rzeczywiście prócz wyczerpania fizycznego, a raczej bardziej psychicznego nie dolegało jej już nic specjalnego.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach