Go down
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Sob Lis 12, 2016 12:09 am
Chodź, chociaż przez chwile poudawajcie. Nie będzie trwało to wieczność, nie zmienicie rzeczywistości, ale w waszych umysłach mogliście być kim chcieliście. Mogliście być kimś więcej. Jesteście kimś więcej. Widzicie więcej, czujecie mocniej i dlatego cierpicie najbardziej. Wszystko dotyka was po prostu bardziej, mocniej i głębiej. I ta normalność czasami jest tak bardzo pożądana – to jak być pod wodą i prawie tonąć, i w ostatnim momencie się wynurzyć. Ten życiodajny oddech - tak bolesny na początku, ale jakże zbawienny. Zamknij na chwile oczy, daj się ponieść. Pozwól by złapała Cię za rękę i zaprowadziła do parku, gdzie usiądziecie pod zielonym drzewem na starej ławeczce. Gdzie będziecie oglądać ludzi, którzy również przyszli na spacer. Będziecie wymyślać im historie i odgadywać ich demony. Będzie rozmawiać. Po prostu BĘDZIECIE.
Waszą znajomość zaczęliście, że tak napiszę - od dupy strony. Dopiero teraz, dopiero dzisiaj – tak naprawdę – poznajecie się nawzajem. Zaczęliście od najgorszego – chociaż może nie do końca – ale na pewno zaczęliście od pewnych brudów i właśnie przez to staliście się dla siebie tak bliscy(?). Dla tego zaciekawiła was druga jednostka. Dlatego chciało się więcej. Aczkolwiek o podstawach nie można zapominać. Podobno to one są najważniejsze i najtrwalsze. Dojdziecie do tego samego punktu co inny, ale po zupełnie różnych ścieżkach – trudniejszych i bardziej pokręconych.
- Jesteś Kotem, przecież – uśmiechnęła się do niego. – No dobra. A na przykład, spotkałeś się z kimś kto ‘pachnie’ obrzydliwie i choćbyś zdychał z pragnienia, a to była jedyna krew na świecie, nie spróbowałbyś jej? – kolejne pytanie. Wydało jej się trochę śmieszne, ale przecież nic nie mogła stracić zadając je Krukonowi. Mogła zyskać kolejny raz jego kpinę skierowaną właśnie do niej, ale to już jej nie zadziwiało – przyzwyczaiła się. Chociaż w ostatnim czasie chłopak coraz mniej sobie z niej żartował w sposób pogardliwy. Wciąż mówiła przyciszonym głosem. Może i Ty nie zamartwiałeś się tym czy ktoś was usłyszy czy też nie, czy ktoś nowy pozna Twoją tajemnice czy też nie, ale ona, a i owszem. Było to dla niej coś… Hm… Niespotykanego – rozmawiać na temat tego jak to być wampirem. Chciała powiedzieć, że współczuje bo ona uwielbiała próbować nowych dań, ale w porę ugryzła się w język. Bez dram, Mendez. – No to jak pójdziemy kiedyś na piknik, więcej jedzenia będzie dla mnie – uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd biały zębów. Oczywiście żartowała. Wy i piknik – to już w ogóle byłby zadziwiający widok. Zadziwiająco normalny. A może… ? – Zapewne zapytałabym wtedy jakie? Bo przecież jest tyle różnych rodzajów placków i może wtedy na urodziny albo święta bym ci zrobiła – wzruszyła ramiona. Można powiedzieć, że potrafiła gotować. Oczywiście za każdym razem jakiś biszkopt musiał wylądować na podłodze albo wysypać się wiadro soli do sałatki, ale zaraz to naprawiała i później danie było pyszne. Wiecie… Nigdy się nie poddawała. Choćby nie wiem co, próbowała od nowa i od nowa, i od nowa. Aż w końcu wyszło.
- Czasami muszę podnieść Twoją samoocenę – powiedziała to tak jakoś poważnie. – Ale nie za często bo obrośniesz za bardzo w piórka – kąciki ust poszybowały w górę. Liv chyba mało jakie żarty rozumiała i rzadko kiedy sama żartowała. Nigdy nie była duszą towarzystwa. Była tą, która stała gdzieś na uboczu i tylko przysłuchiwała się rozmowom; tą, która peszyła się gdy ktoś do niej podchodził zagadać i przeważnie uciekała pod jakimś bezsensownym pretekstem; tą, z którą rozmowa jakoś nigdy się nie kleiła, bo ona uwielbiała milczeć. Uwielbiała słuchać. Chłonąć wszystkie dźwięki wokół niej. – Ja? – wskazała palcem na siebie i uniosła brwi – Skądś taki pewien? – dokładnie znała odpowiedź, i tak… Poszłaby z Tobą. Zapewne chwile by się zawahała, a później postawiła wszystko na jedną kartę. Jednak skoro obiecywałeś, że nie pozwoliłbyś jej spaść, chyba nie miała się czego obawiać, co? Nie rzucasz słów na wiatr?
- No co? – uniosła ręce w geście obronnym. Przyłożyła jedną dłoń do ust i wyszeptała w Twoim kierunku. – Muszę mieć jakiś plan Z. Tylko nie mów nic Sahirowi – poczym zaśmiała się wesoło. Tak czysty, tak barwny dźwięk wydobył się z jej ust i rozpłyną po pomieszczeniu, jakby niewidzialny czar sprawił że sala skrzydła szpitalnego zmieniła się w słoneczną łąkę, pełną kolorowych i pachnących kwiatów. Tylko na chwilę, gdy dźwięk utrzymywał się w powietrzu. Później znów siedzieli w nieskazitelnie białym pomieszczeniu, na łóżkach, które niemiłosiernie skrzypiały gdy tylko ktoś się poruszył.
- Jeździliśmy parę lat całą rodziną. Z godzina drogi od mojego rodzinnego miasta – zamknęła oczy. Obrazy same napływały, a wraz z nimi uczucia przepełnione miłością i bezpieczeństwem. Mimowolnie kąciki warg wygięły się nieznacznie do góry. Czasami chciałaby wrócić do tych czasów. Może gdyby… Ah… Nie ma co gdybać. Czasu się nie cofnie. – A później… - otworzy oczy i spojrzała na Ciebie. -… przestaliśmy – wzruszyła ramionami i spuściła głowę.
- Tak…? Dlaczego? Dlaczego lubisz jak ktoś Cie słucha? Ja zawsze wole robić to w samotności. Inni mnie peszą. Ich ocena i w ogóle… - Ot, bez zadawania pytań i ona zaczęła mówić o sobie. Powoli, krok za krokiem. I tak samo jak przy waszych umysłowych rozgrywkach, tak i teraz – czas się zatrzymał. Mogła przysiądź, że od pewnego momentu nie słyszała jego tykania, chociaż doskonale wiedziała, że wisiał tuż przy drzwiach wejściowy. Przestała słyszeć jakiekolwiek rozmowy, które wcześniej dobiegały z korytarza. Zapomniała nawet po co tak właściwe przyszła do Skrzydła Szpitalnego. Wszystko się zatrzymało. Chwila za chwilą mijały, a ona wciąż nie słyszała tykania zegara. Nie słyszała zupełnie nic. Cisza. Cisza, ale nie lekka i przyjemna. Cisza, która niosła ze sobą deszcz, który nawodni całą wyschniętą ziemię.
A później przerwałeś cisze. I runął nie deszcz, a grad. Grad Twoich słów. Słuchała ich w milczeniu. Przyjmowała je na swoje ciało i zapisywała na kartkach pamięci. Skrupulatnie, nie chciała niczego pominąć. Nie odzywała się. Pozwoliła Cie mówić, wrzucić wszystko z siebie. I… Och… Nie planowała tego. Po fakcie, sama nie mogła uwierzyć, że postąpiła jak postąpiła… Gdy tylko zamilkłeś przez chwile przyglądała się Twojej osobie, jak Twoje ciało zareagowało na tą chwilową burzę. Zeskoczyła z łóżka i stanęła parę centymetrów od Ciebie. Ujęła Twoją twarz w swoje ciepłe dłonie i uniosła głowę by wasze spojrzenia się spotkały. Chciała Cię jakoś uspokoić, a tylko taki pomysł podsunął jej umysł. W jej oczach był bezgraniczny spokój, chociaż serce zdradzało co się teraz w niej dzieję. Biło jak oszalałe, oddech był przyspieszony, ale w oczach panował spokój. Nie oceniała. Nawet nie miała do tego prawa.
- Hej, hej – powiedziała cicho i miękko. – Spójrz na mnie –gdy chłopak spełnił jej prośbę wzięła parę oddechów , jakby to siebie próbowała uspokoić a nie jego. - To, że jesteś inny nie oznacza, że jesteś spierdolony. I może mało kto Cię rozumie i może wszystkich odtrącasz bo nie chcesz być zraniony to nie sprawia, że jesteś kimś złym. Nie możesz wmawiać sobie takich rzeczy. Nie prosiłeś się o taki los. I rozumiem, że jest Ci cholernie ciężko, ale nie musisz być małym dzieckiem, który ślepo słucha rodziców. Jesteś już duży i sam potrafisz oceniać rzeczywistość. Musisz tylko pozbyć się tej nalepki, którą nakleili inni, nie musisz wpasowywać się w to co mówią o Tobie – nie próbowała go pocieszać. Czuła po prostu, że musi to powiedzieć. – Nikt nie jest dobry albo zły. Po prostu popełniamy dobre lub złe decyzje. Czasem potrzebujemy kogoś kto pomoże nam zacząć wybierać te dobre, skoro sami popełniamy tylko złe i nie bierzemy z nich żadnych lekcji. -  Odsunęła dłonie i schowała je za siebie jakby popełniła jakąś zbrodnie. Jednak nie cofnęła się. Wciąż dzieliły Was jedynie centymetry. – Nie wiem Sahir – spuściła wzrok i wbiła go w trampki. – Ale przeczuwam, że jest to za każdym razem tak samo okropne uczucie. I przeczuwam, że chętnie przestałbyś to robić, ale… - podniosła głowę -… nie jesteś w stanie – westchnęła. Pobojowisko. Grad słów. Tak nagle. Tak niespodziewanie.
- Mam czarnego kota. Nazywa się Cień – powiedziała i w sumie nie wiedziała dlaczego. Na chwile ponownie zapadła cisza między Wami. – Nie wmawiaj sobie, że jesteś beznadziejny.


Ostatnio zmieniony przez Liv Mendez dnia Sro Cze 14, 2017 10:33 am, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Nie Lut 05, 2017 1:45 am
Zakończenie sesji pomiędzy Liv a Sahirem z powodu zbyt długiego zwlekania z odpisami.
[z/t x2]
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Sob Mar 10, 2018 3:21 pm
Ponieważ zajęcia Isaaca rozpocząć się miały dopiero za kilka godzin, zdecydował się on wykorzystać ten czas i udać się do szkolnej pielęgniarki. Po upadku z miotły w ostatnim roku szkoły obiecał, że przyjdzie na przegląd we wrześniu. Do tej pory miewał bowiem problemy z pamięcią i koncentracją, a od czasu do czasu męczyły go również bóle głowy. Do tego wszystkiego Isaac zdążył się jeszcze poobijać w drodze do Hogwartu, gdyż wlatując przez okno do przedziału pociągu, rozbił je nogami. Zapewne powinien był udać się do Skrzydła zaraz po uczcie powitalnej, jednak nie chciał psuć sobie dobrego humoru wywołanego radosną atmosferą ponownego spotkania z kolegami. Pani Pomfrey również zdawała się dobrze bawić tego wieczoru i Isaac czułby się źle zwalając się jej na głowę już pierwszego dnia... z nadzieją, że całonocny sen uleczy niektóre jego bolączki, udał się wraz z resztą krukonów na spoczynek do wierzy. Niestety, gdy obudził się następnego dnia wydawało mu się, że stłuczone kolana bolą go jeszcze bardziej... a po porannej wizycie w łazience znalazł też na swojej brodzie ogromnego, fioletowego siniaka od uderzenia trzonkiem miotły. I pomyśleć, że wszystkiemu temu winien był Quidditch... Isaac nie musiał obawiać się Sami-Wiecie-Kogo, gdyż wyglądało na to, że sam bez problemu zdoła się wykończyć. Nic jednak nie było w stanie przyćmić jego radości z faktu posiadania jednej z najlepszych mioteł na świecie, Nimbusa 1000. Dzięki tej super szybkiej miotle jego szanse przetrwania siódmego roku w Hogwarcie zmalały co najmniej trzykrotnie. Uśmiechnął się rozmarzony jak dureń, gdy znalazł się już w Skrzydle Szpitalnym. Widocznie kulał, gdyż chodzenie sprawiało mu ból. Otworzył drzwi do sali szpitalnej i rozejrzał się za pielęgniarką...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Pią Mar 16, 2018 12:51 am
Młodziutka Poppy Pomfrey w tym czasie była zajęta sporządzaniem listy składników i eliksirów, których brakowało w Skrzydle Szpitalnym.  Wzdychała, co chwilę, rzucając przelotne spojrzenia w stronę Cornelii Selwyn, będącej widocznie nie w humorze. Najwyraźniej wakacje dla niektórych skończyły się zbyt szybko. Kiedy ktoś wszedł do skrzydła, Poppy od razu to wyłapała i postanowiła sprawdzić, otrzymując znak dłonią od drugiej pielęgniarki, że może się tym zająć. Zobaczywszy kulejącego ucznia, pospiesznie do niego podeszła.
- Wielkie nieba, co się panu stało, panie Fawler?! - zawołała na dzień dobry przejęta. Znała chłopaka, w końcu niejednokrotnie przychodził do skrzydła z większymi i mniejszymi obrażeniami. - Proszę koniecznie usiąść i opowiedzieć mi, co się stało. Zaraz opatrzę pańskie rany.
Rzuciła i nie czekając na jego odpowiedź, zaprowadziła go do jednego ze szkolnych łóżek. Zmrużyła oczy na widok tego siniaka i w głowie zanotowała, że potrzebna będzie maść na nie. Sprawdziła także ramiona, tors i nogi.
- Wymioty? Zawroty głowy? Dzwonienie w uszach? Panie Fawler, tyle razy panu powtarzałam by uważał pan na siebie. Quidditch to niebezpieczny sport, zresztą latanie na miotle ogólnie nie jest bezpieczne... - pokręciła głową i westchnęła, sprawdzając kolana. Kolejna maść, tym razem na stłuczenia, również zanotowana.  - Proszę chwileczkę poczekać.
Poppy poszła na zaplecze by po chwili wrócić z odpowiednimi słoiczkami.
- Będzie musiał pan dzisiaj trochę poleżeć by maść mogła ładnie się wchłonąć.
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Sob Cze 16, 2018 9:01 pm
Jakaś próżna strona drzemiąca głęboko w duszy Isaaca ucieszyła się na widok zamieszania, jakie wywołała w Skrzydle Szpitalnym jego osoba. W domu troszczyła się w ten sposób jego matka, a w Hogwarcie szkolna pielęgniarka. Przez ostatnie lata aktywnej gry w drużynie Quidditcha zdążył się dobrze zapoznać zarówno z Panną Pomfrey jak i wnętrzem skrzydła szpitalnego. Posłusznie usiadł jak mu przykazano i jego kolana od razu odetchnęły z ulgą...
- Wypadek podczas lotu - odparł nieco zdawkowo, nie chcąc otrzymać kolejnej nagany. Wiedział, że taka odpowiedź zadowoli kobietę, która lubiła sobie ponażekać na Quidditcha. Uśmiechnął się mimowolnie, takie właśnie były kobiety. Przynajmniej w jego świecie. - Bolą mnie kolana, wydaje mi się, że są mocno zbite - skrzywił się, gdy otarł jedno z nich podciągając nogawkę spodni. Już nie raz Pani Selwyn ratowała go z poważniejszych tarapatów i nie miał najmniejszych wątpliwości, że i z tym sobie poradzi. Musiał się jednak upewnić, że kontuzja nie wykluczy go z rywalizacji w szkolnych zawodach Quidditcha. Jednak bardziej niż kolanami przejmował się nawracającymi problemami z pamięcią, które towarzyszą mu od majowego wypadku. Chłopak bił się z myślami nie pewny, czy powinien zwierzać się z tego pielęgniarce. Czuł, że powinien, lecz z drugiej strony nie chciał ryzykować utratą ostatniego sezonu. W końcu również magiczna medycyna miała swoje ograniczenia i to było jedno z nich. Czy powiedzenie Pannie Pomfrey o męczących go dolegliwościach przyniosą jakikolwiek skutek poza wyeliminowaniem go z drużyny? Choć Isaac nie czuł się z tym najlepiej, postanowił na razie zachować swoje przemyślenia dla siebie. W końcu skrzydło szpitalne zawsze tu będzie, gdyby naprawdę coś poważnego miało się wydarzyć... może przyjdzie tu przed świętami, po zakończeniu ostatniego meczu w semestrze? Tak postanowił. - Nie, poza tym wszystko w porządku... z moją głową. Znaczy, nic mi nie jest. Tylko te kolana - zakończył kulawo. Isaac Fawler nie był dobrym kłamcą. Co więcej, męczyły go teraz wyrzuty sumienia, gdyż był zdania, że unikanie prawdy było tchórzostwem. A on przecież nie był tchórzem. Zazwyczaj... z wdzięcznością przyjął od pielęgniarki maść i wierząc w jej cudowne właściwości wtarł ją w skórę zaczynając od guza na brodzie. Maść z początku przyjemnie chłodziła, lecz po chwili zaczęła działaś rozgrzewająco. - Kiedy wrócę do wcześniejszej sprawności? - Zapytał niby obojętnym tonem, zaś pod tym pytaniem czaiło się inne. Czy zdążę przed pierwszym meczem?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Nie Lip 01, 2018 1:17 am
Z pewnym zadowoleniem odnotowała posłuszeństwo chłopaka. Niech zresztą by tylko próbował jej tutaj oponować! Od razu by zrobiła mu kazanie i użyła siły. Oczywiście dla jego własnego bezpieczeństwa.
- Oczywiście, oczywiście - odpowiedziała sceptycznie Poppy, posyłając mu przeszywające spojrzenie, jakby nim samym próbowała wszystko z niego wyciągnąć. - A tyle razy powtarzam...!
Mruczała do siebie, przez chwilę zapominając o tym, że Isaac nadal tutaj był i potrzebował jej pomocy. Wyłapała jednak dość szybko i sprawnie jego wspomnienie o kolanach, gdy machinalnie się nim zajmowała. Wszystko zostało zapamiętane. Nie były to jednak poważne dolegliwości, zdecydowanie mogło być gorzej.
- Musi pan być bardziej ostrożny, panie Fawler - dodała nieco ostrzej przed pójściem na zaplecze, próbując zamaskować że zwyczajnie się o Krukona martwiła.
Tego drugiego nie skomentowała, choć wyłapała odpowiednie fragmenty. Nie leczyła w końcu od dzisiaj i pomimo, nadal jak dla niej, niewielkiego stażu w tej pracy, była bardzo spostrzegawcza i wyczulona na pewne "przypadkowe" słowa. Pozwoliła mu uwierzyć, że był wiarygodny z tym małym kłamstwem. Najpierw zajmie się fizycznymi efektami, następnie psychicznymi. Kiwnęła głową, zachęcając go do smarowania.
- To pierwszy słoik. Na guzy i siniaki. Ten użyj jako drugi, jest na obtarcia i stłuczenia - podała mu kolejny. - Trzecim będzie pan musiał wysmarować sobie kark i uszy. Jest przeciwko urazom.
Ach ci chłopcy, a przede wszystkim gracze Quidditcha! Pielęgniarka westchnęła ciężko i posłała mu niedowierzające spojrzenie.
- Jak będzie mnie pan słuchał, panie Fawler to nastąpi to w przeciągu następnego tygodnia. A teraz pozwoli pan, ale pójdę po eliksiry dla pana. W międzyczasie proszę się przebrać w piżamę, którą znajdzie pan zaraz w pierwszej szufladzie w szafce - zarządziła i odwróciła się na pięcie by ponownie skierować się do pomieszczenia z eliksirami i wszelkimi specyfikami. Stamtąd zabrała eliksir przeciwbólowy i eliksir słodkiego snu, po czym, ucinając wcześniej krótką rozmowę z Cornelią Selwyn, wróciła do chłopaka.
- Najpierw wypij to, może nie smakować najlepiej - podała mu eliksir przeciwbólowy. - A następnie to. I to wszystko. Życzę ci dobrej nocy, Isaacu.
Ostatnie zdanie wypowiedziała już milej, niemalże z ulgą, po czym wróciła do reszty swoich obowiązków.


~
Możesz zrobić zt w następnym poście. Odzyskujesz wszystkie PŻ i nie masz już żadnych urazów.
Isaac Fawler
Ravenclaw
Isaac Fawler

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Wto Lip 03, 2018 8:36 pm
Krukon wypełniał posłusznie polecenia pielęgniarki wiedząc, że znajduje się w dobrych rękach. Odebrawszy wszystkie trzy słoiki posmarował się wszędzie gdzie go bolało i skorzystał z chwili prywatności, by się przebrać. Nie spodziewał się, że jego obrażenia będą wymagały spędzenia nocy w Skrzydle Szpitalnym, lecz nie miał nic przeciwko. Rok szkolny dopiero się zaczął i na chwilę obecną był jedynym pacjentem w sali. Choć nie miałby nic przeciwko spędzeniu wieczora w głośnym Pokoju Wspólnym to taka kolej rzeczy również mu odpowiadała. Gdy pielęgniarka wróciła z eliksirami, Isaac wypił pierwszy z nich bez zastanowienia i mocno skrzywił. Udało mu się jednak utrzymać go w buzi i przełknąć. Mugolskie i magiczne leki miały tą cechę wspólną, że często paskudnie smakowały. Już z większą nieufnością sięgnął po drugi z eliksirów i wypił go powoli.
- Dziękuję pani Pomfrey - powiedział, a jego głos zmieniał się z każdym słowem. Stał się nagle bardzo senny i gdy tylko jego głowa dotknęła puchowej poduszki, zasnął. Nim całkowicie oddalił się do krainy snów, pomyślał jeszcze o pewnej czarnowłosej puchonce, której uśmiechnięta twarz mignęła mu kilka godzin temu na korytarzu...

zt//
Sponsored content

Łóżka                        - Page 16 Empty Re: Łóżka

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach