Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Rubeus Hagrid
Re: Gabinet dyrektora
Nie Sty 18, 2015 12:35 pm
Niespieszno mu było zwłaszcza, że w trakcie mijał uczniów z pierwszych roczników więc niektórzy się z nim witali na szybko,a niektórzy unikali. Tak to jest jak się bywa pół-olbrzymem to zwykłe dzieciaki wydają małe przy nim samym. Skierował swoje nogi ku drzwiom dyrektora po czym zapukał delikatnie na jego możliwości.
-Dyrektorze jest pan tam? - Spytał się stojąc za drzwiami w końcu jeżeli Dumbledor gdzieś poszedł będzie musiał zawitać do niego w innym dniu, choć miał nadzieję załatwić to jak najszybciej.
-Dyrektorze jest pan tam? - Spytał się stojąc za drzwiami w końcu jeżeli Dumbledor gdzieś poszedł będzie musiał zawitać do niego w innym dniu, choć miał nadzieję załatwić to jak najszybciej.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Pon Sty 26, 2015 12:46 am
/ delikatnisia na jego możliwości. - Popraw to ;)
Albus Dumbledore miał naprawdę wiele na głowie ostatnimi czasy, ale czy to było coś dziwnego? Raczej nie, zwłaszcza że te ostatnie wydarzenia, które kończyły się śmiercią uczniów, a nawet nauczyciela mocno go poruszyły. Kilku młodych czarodziei opuściło też Hogwart z powodu zaniepokojonych rodziców, którzy uważali, że zamek nie jest wystarczająco bezpiecznym miejscem. Starał się, naprawdę starał się jak mógł by zmienić obecną sytuację i uspokoić wszystkich. Stąd ta przemowa, zwiększenie środków bezpieczeństwa i bezustanny kontakt z Ministerstwem, które coraz bardziej pogrążało się w mroku. Istotnie Albus zdawał sobie sprawę z tego, że ich magiczny rząd ulegał wpływom Lorda Voldemorta. Były to niewidoczne na pierwszy rzut oka zmiany, ale jednak istniały. Kiedy do drzwi zapukał Hagrid, dyrektor właśnie siedział przy swoim biurku i czytał najnowszego Proroka Codziennego, który podawał informacje o nowych domniemanych zabójstwach i porwaniach.
- Jestem, Hagridzie. Możesz wejść - odpowiedział uprzejmie, ale też wystarczająco głośno profesor by gajowy mógł go usłyszeć. Gdy już półolbrzym wszedł do pomieszczenia, Albus uniósł wzrok nad pisma by na niego spojrzeć. Niebieskie tęczówki uważnie przypatrywały się zarośniętej twarzy. - Usiądź więc proszę i powiedz, co Cię do mnie sprowadza.
Albus Dumbledore miał naprawdę wiele na głowie ostatnimi czasy, ale czy to było coś dziwnego? Raczej nie, zwłaszcza że te ostatnie wydarzenia, które kończyły się śmiercią uczniów, a nawet nauczyciela mocno go poruszyły. Kilku młodych czarodziei opuściło też Hogwart z powodu zaniepokojonych rodziców, którzy uważali, że zamek nie jest wystarczająco bezpiecznym miejscem. Starał się, naprawdę starał się jak mógł by zmienić obecną sytuację i uspokoić wszystkich. Stąd ta przemowa, zwiększenie środków bezpieczeństwa i bezustanny kontakt z Ministerstwem, które coraz bardziej pogrążało się w mroku. Istotnie Albus zdawał sobie sprawę z tego, że ich magiczny rząd ulegał wpływom Lorda Voldemorta. Były to niewidoczne na pierwszy rzut oka zmiany, ale jednak istniały. Kiedy do drzwi zapukał Hagrid, dyrektor właśnie siedział przy swoim biurku i czytał najnowszego Proroka Codziennego, który podawał informacje o nowych domniemanych zabójstwach i porwaniach.
- Jestem, Hagridzie. Możesz wejść - odpowiedział uprzejmie, ale też wystarczająco głośno profesor by gajowy mógł go usłyszeć. Gdy już półolbrzym wszedł do pomieszczenia, Albus uniósł wzrok nad pisma by na niego spojrzeć. Niebieskie tęczówki uważnie przypatrywały się zarośniętej twarzy. - Usiądź więc proszę i powiedz, co Cię do mnie sprowadza.
- Conroy Evers
Re: Gabinet dyrektora
Pon Lut 02, 2015 1:59 pm
Niezliczone baszty i wieżyczki, grube, wzbudzające poczucie bezpieczeństwa mury, tajemnicze osłony magiczne. Hogwart, jeszcze tętniący historią otwarcia Komnaty Tajemnic, gdy Conroy rozpoczynał swoją magiczną edukację. Gdyby narodził się kilkanaście lat wcześniej, zapewne osobiście poznałby młodego Czarnego Pana. Czy przypadliby sobie do gustu? Czy zostałby zwerbowany do rodzącego się klanu Śmierciożerców?
Czy Hogwart to miejsce, w którym ochrona dyrektora obejmuje wszystkich? Czy tutaj nic mu nie grozi?
Wymamrotawszy hasło, obserwuje kamiennego gargulca powoli odsłaniającego kręte schody prowadzące do gabinetu. Niepewnie wstępuje na pierwszy stopień, czekając, aż przejście poruszy się i niczym wielka, wijąca się gąsienica wpełznie na sam szczyt wieży.
Omal nie zderza się z brodatym mężczyzną imponujących rozmiarów.
Bardzo... imponujących.
Nieprzeciętnie wysoki, niezwykle postawny, zapewne bardzo silny. Conroy czuje się nagle zupełnie mały, niepozorny jak mrówka. Jego sześć stóp wzrostu nie może równać się z gabarytami tego człowieka.
- Dobry wieczór - wita się uprzejmie, wznosząc zaciśniętą pięść ku drzwiom i pukając do gabinetu.
Czy Hogwart to miejsce, w którym ochrona dyrektora obejmuje wszystkich? Czy tutaj nic mu nie grozi?
Wymamrotawszy hasło, obserwuje kamiennego gargulca powoli odsłaniającego kręte schody prowadzące do gabinetu. Niepewnie wstępuje na pierwszy stopień, czekając, aż przejście poruszy się i niczym wielka, wijąca się gąsienica wpełznie na sam szczyt wieży.
Omal nie zderza się z brodatym mężczyzną imponujących rozmiarów.
Bardzo... imponujących.
Nieprzeciętnie wysoki, niezwykle postawny, zapewne bardzo silny. Conroy czuje się nagle zupełnie mały, niepozorny jak mrówka. Jego sześć stóp wzrostu nie może równać się z gabarytami tego człowieka.
- Dobry wieczór - wita się uprzejmie, wznosząc zaciśniętą pięść ku drzwiom i pukając do gabinetu.
- Rubeus Hagrid
Re: Gabinet dyrektora
Wto Lut 03, 2015 1:16 pm
Stał w milczeniu zastanawiając się czy dyrektor będzie miał dla niego chwilę, wiedział, że ostatnio ma sporo pracy i dodatkowo było to przemówienie w Wielkiej Sali. Normalnie jakieś urwanie głowy od tych wszystkich rzeczy można dostać. Kiedy do jego uszu dobiegł głos mężczyzny wszedł do środka zamykając drzwi za sobą by nikt im nie przeszkadzał. Spojrzał na krzesło jakoś niepewnym wzrokiem czy czasami by go nie zepsuł.
-Dzień Dobry dyrektorze złe rzeczy się dzieją. Ostatnio w Zakazanym Lesie byli ludzie Czarnego Pana. - Drugie zdanie wypowiedział cicho jakby się bał, że ktoś ich podsłucha, a wiadomo nie od dziś, że ściany mają uszy. Czasami bardzo dobrze mogą podsłuchiwać.
-O! cholibka. Znalazłem coś. - powiedział po chwili wsuwając rękę do kieszeni. W swoich kieszeniach miał wszystko od psich przysmaczków do pająków i własnych kluczy. Zapewne było tam jeszcze więcej rzeczy niż się wydaje. Po dłuższej chwili uśmiechnął się.
-Cholibka tutaj się schował. - powiedział widocznie zadowolony. Podszedł do dyrektora po czym położył na jego biurku pierścień, który znalazł w Zakazanym Lesie. Widział go już gdzieś wcześniej jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie i skąd.
-Kojarzy dyrektor ten pierścień? - zapytał po chwili z nadzieją, że jednak on zna odpowiedź na jego pytanie.
-Dzień Dobry dyrektorze złe rzeczy się dzieją. Ostatnio w Zakazanym Lesie byli ludzie Czarnego Pana. - Drugie zdanie wypowiedział cicho jakby się bał, że ktoś ich podsłucha, a wiadomo nie od dziś, że ściany mają uszy. Czasami bardzo dobrze mogą podsłuchiwać.
-O! cholibka. Znalazłem coś. - powiedział po chwili wsuwając rękę do kieszeni. W swoich kieszeniach miał wszystko od psich przysmaczków do pająków i własnych kluczy. Zapewne było tam jeszcze więcej rzeczy niż się wydaje. Po dłuższej chwili uśmiechnął się.
-Cholibka tutaj się schował. - powiedział widocznie zadowolony. Podszedł do dyrektora po czym położył na jego biurku pierścień, który znalazł w Zakazanym Lesie. Widział go już gdzieś wcześniej jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie i skąd.
-Kojarzy dyrektor ten pierścień? - zapytał po chwili z nadzieją, że jednak on zna odpowiedź na jego pytanie.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Czw Lut 05, 2015 1:49 pm
Domniemanym otwarciem Komnaty Tajemnic, bowiem jaka była pewność, czy rzeczywiście istnieje..? Czy to nie była zwyczajna prowokacja ze strony Władcy Nocy i skorzystanie z bardzo wygodniej legendy, której nie można było tak do końca potwierdzić? To wciąż pozostało zagadką. Wszak olbrzymi wąż mógł należeć do Vincenta Nightraya już wcześniej i wraz z nim się przemieszczać przez te wszystkie wieki. Teoretycznie takiego zwierzęcia nie można było przeoczyć, ale przecież...przecież istniały różne sposoby, żeby obejść magiczne zabezpieczenia. A nawet umknąć przed wzrokiem samego Albusa Dumbledore’a. On też był przecież tylko człowiekiem. Nie był nieomylny i popełniał błędy, tylko że...błędy popełnione przez niego zawsze wiele kosztowały tych, na których mu zależało. Dlatego starał się, jak mógł by z wyprzedzeniem wszystko planować. Czy spodziewał się, że Hogwart stanie się nową kryjówką Władcy Nocy? Nie. Czasami wydawało mu się, że już ma na wyciągnięciu ręki rozwiązanie tajemnicy nauczyciela Numerologii i jeszcze tylko moment...a również i niepodważalne dowody na jego winę. Lecz pomimo tego, że zabójca został odkryty i sam poniósł śmierć, dyrektor nadal się niepokoił. Nie wszystko bowiem się zgadzało, kilka szczegółów nadal było dla niego niejasnych. Co jak co, ale Dumbledore nie był typem, który po prostu ot tak odpuszcza, mając taką wiedzę. Martwił się też o Sahira, który przyczynił się do zabicia Vincenta Nightraya – niewinne ręce w końcu zostały splamione zbrodnią. Tak samo kły. A każde morderstwo, nawet te, które było nie wiadomo jak szlachetne zostawiało ślady. Ślady, które mogą nigdy nie zniknąć.
- Poczekaj chwilę, Conroy. Zaraz znajdę dla Ciebie czas – odparł donośnie dyrektor, kiedy usłyszał pukanie nauczyciela. Kiedy Hagrid wszedł do jego gabinetu, Albus posłał mu spokojny uśmiech, machnął różdżką na krzesło, które stało się większe i solidniejsze i wskazał ręką na nie, zachęcając by gajowy na nim usiadł. – Witam Cię, Hagridzie. Cóż Cię do mnie sprowadza? Słucham Cię uważnie.
Kiedy gajowy Hogwartu zaczął mówić, Albus przyglądał się mu uważnie, głaszcząc się przy tym po brodzie. Doprawdy to, co teraz usłyszał nie zdziwiło go zbytnio, jedynie nieco zasmuciło. Domyślał się, że Śmierciożercy będą chcieli również zacząć werbować w Hogwarcie. Nie spodziewał się jednak, że zdobędą aż tylu zwolenników w zamku by Ci stworzyli oddzielną grupkę, która zacznie się spotykać w Zakazanym Lesie. Dyrektor często czytał między wierszami, poza tym wystarczyło mu przyjrzeć się lepiej twarzy Hagrida, by móc z niej wyczytać wszystko. Nawet to, co już zdążyło wylecieć mu z głowy.
Na razie się nie odzywał, czekając cierpliwie, aż Hagrid wyciągnie ów tajemniczy przedmiot, który znalazł. Kiedy położył go na biurku dyrektora, ten wydał z siebie ciche westchnięcie i po chwili po niego sięgnął z wyraźnym zainteresowaniem, obracając go swoimi długimi i szczupłymi palcami. Niebieskie tęczówki zamigotały łagodnie. Gdy półolbrzym ponownie przemówił, Albus postanowił w końcu coś odpowiedzieć.
- Niestety kojarzę. Tak jak przypuszczałem od pewnego czasu...ten tajemniczy sygnet to znak. Znak, że popiera się ideologię Czarnego Pana. Coś na kształt symbolu informującego innych zainteresowanych o tym, jakie jest ich stanowisko. Zapewne noszą je Ci, którzy w przyszłości chcą stać się pełnoetatowymi Śmierciożercami... – powiedział bardzo cicho smutnym głosem. To znalezisko zmieniało bowiem sporo rzeczy, zwłaszcza że utwierdziło go w tym, że osób z takim pierścieniem jest w zamku coraz więcej. I jak sądził, na tym się nie skończy. Wszystko wskazywało na to, że to jedynie chwilowa cisza. Cisza przed burzą. – Dziękuję Ci, Hagridzie za to, że podzieliłeś się ze mną tymi informacjami. Oczywiście proszę Cię o zachowanie tego w tajemnicy. Pamiętaj też o ostrożności; nie wiadomo czy nie będą chcieli Ci krzywdy. W razie czego masz moją zgodę na użycie parasola. Jeśli to już wszystko, to możesz spokojnie wrócić do swojej chatki. A i pani Sprout kazała Ci przekazać, że bardzo podobają się jej nowe wzory żywopłotowych figur – i puścił do niego oczko.
- Poczekaj chwilę, Conroy. Zaraz znajdę dla Ciebie czas – odparł donośnie dyrektor, kiedy usłyszał pukanie nauczyciela. Kiedy Hagrid wszedł do jego gabinetu, Albus posłał mu spokojny uśmiech, machnął różdżką na krzesło, które stało się większe i solidniejsze i wskazał ręką na nie, zachęcając by gajowy na nim usiadł. – Witam Cię, Hagridzie. Cóż Cię do mnie sprowadza? Słucham Cię uważnie.
Kiedy gajowy Hogwartu zaczął mówić, Albus przyglądał się mu uważnie, głaszcząc się przy tym po brodzie. Doprawdy to, co teraz usłyszał nie zdziwiło go zbytnio, jedynie nieco zasmuciło. Domyślał się, że Śmierciożercy będą chcieli również zacząć werbować w Hogwarcie. Nie spodziewał się jednak, że zdobędą aż tylu zwolenników w zamku by Ci stworzyli oddzielną grupkę, która zacznie się spotykać w Zakazanym Lesie. Dyrektor często czytał między wierszami, poza tym wystarczyło mu przyjrzeć się lepiej twarzy Hagrida, by móc z niej wyczytać wszystko. Nawet to, co już zdążyło wylecieć mu z głowy.
Na razie się nie odzywał, czekając cierpliwie, aż Hagrid wyciągnie ów tajemniczy przedmiot, który znalazł. Kiedy położył go na biurku dyrektora, ten wydał z siebie ciche westchnięcie i po chwili po niego sięgnął z wyraźnym zainteresowaniem, obracając go swoimi długimi i szczupłymi palcami. Niebieskie tęczówki zamigotały łagodnie. Gdy półolbrzym ponownie przemówił, Albus postanowił w końcu coś odpowiedzieć.
- Niestety kojarzę. Tak jak przypuszczałem od pewnego czasu...ten tajemniczy sygnet to znak. Znak, że popiera się ideologię Czarnego Pana. Coś na kształt symbolu informującego innych zainteresowanych o tym, jakie jest ich stanowisko. Zapewne noszą je Ci, którzy w przyszłości chcą stać się pełnoetatowymi Śmierciożercami... – powiedział bardzo cicho smutnym głosem. To znalezisko zmieniało bowiem sporo rzeczy, zwłaszcza że utwierdziło go w tym, że osób z takim pierścieniem jest w zamku coraz więcej. I jak sądził, na tym się nie skończy. Wszystko wskazywało na to, że to jedynie chwilowa cisza. Cisza przed burzą. – Dziękuję Ci, Hagridzie za to, że podzieliłeś się ze mną tymi informacjami. Oczywiście proszę Cię o zachowanie tego w tajemnicy. Pamiętaj też o ostrożności; nie wiadomo czy nie będą chcieli Ci krzywdy. W razie czego masz moją zgodę na użycie parasola. Jeśli to już wszystko, to możesz spokojnie wrócić do swojej chatki. A i pani Sprout kazała Ci przekazać, że bardzo podobają się jej nowe wzory żywopłotowych figur – i puścił do niego oczko.
- Rubeus Hagrid
Re: Gabinet dyrektora
Czw Lut 05, 2015 6:47 pm
Gajowy faktycznie minął kogoś w drzwiach, jedynie pospiesznie kiwnął muu głową na powitanie zanim wszedł. Przyglądał się dyrektorowi, a kiedy zaczarował krzesło usiadł na nim w oczekiwaniu odpowiedzi. Sam czuł się zmartwiony całą tą sprawą jaka nastała i nie bardzo wiedział czy czasami grupa Czarnego Pana powiększyła się w ilości. Ostatnio nie wiele dostaje informacji na ten temat, a to już go zaniepokoiło. Kiedy Dumbledor wziął do ręki pierścień w milczeniu spoglądał na twarz starca. Wyglądał jakby był smutny niż zaskoczony, co oznaczało, że dyrektor wie co dzieje się w tej szkole. Oj źle się dzieje, a będzie chyba tylko gorzej, najpierw śmierć nauczyciela, a potem uczennicy.
-Dlatego skądś kojarzyłem ten pierścień. Wszystko jasne. - mruknął pod nosem przez chwilę głaszcząc palcami swoją brodę. To wszystko wyjaśniało dlatego ta biżuteria mu coś mówiła. Śmierciożercy byli w Zakazanym Lesie, a w dodatku chyba rozdzielili się na mniejsze grupy. Pokręcił lekko głową na boki zmartwiony całą tą sytuacją.
-O cholibka, nie ma sprawy, właśnie ta sprawa mnie tutaj sprowadziła. Oczywiście nie pisnę ani słówka jak i dziękuje za pozwolenie użycia mojej parasolki. Myślę, że ostrożności nigdy za wiele, a Hogward nie stał się już tak bezpiecznym miejscem jak myśleliśmy. - odpowiedział ze spokojem i uśmiechnął się lekko spod swojej gęstej brody ukazując swoje delikatne rysy.
-Tak to wszystko. Cieszę się, że pani Sprout podobały się żywopłoty. - dodał po chwili widocznie zadowolony.
-Do widzenia dyrektorze - wstał ze swojego miejsca ostrożnie. Następnie skierował się do drzwi by je otworzyć i wpuścić osobę stojąca za nimi.
z.t
-Dlatego skądś kojarzyłem ten pierścień. Wszystko jasne. - mruknął pod nosem przez chwilę głaszcząc palcami swoją brodę. To wszystko wyjaśniało dlatego ta biżuteria mu coś mówiła. Śmierciożercy byli w Zakazanym Lesie, a w dodatku chyba rozdzielili się na mniejsze grupy. Pokręcił lekko głową na boki zmartwiony całą tą sytuacją.
-O cholibka, nie ma sprawy, właśnie ta sprawa mnie tutaj sprowadziła. Oczywiście nie pisnę ani słówka jak i dziękuje za pozwolenie użycia mojej parasolki. Myślę, że ostrożności nigdy za wiele, a Hogward nie stał się już tak bezpiecznym miejscem jak myśleliśmy. - odpowiedział ze spokojem i uśmiechnął się lekko spod swojej gęstej brody ukazując swoje delikatne rysy.
-Tak to wszystko. Cieszę się, że pani Sprout podobały się żywopłoty. - dodał po chwili widocznie zadowolony.
-Do widzenia dyrektorze - wstał ze swojego miejsca ostrożnie. Następnie skierował się do drzwi by je otworzyć i wpuścić osobę stojąca za nimi.
z.t
- Conroy Evers
Re: Gabinet dyrektora
Pią Lut 06, 2015 4:49 pm
Usłyszawszy polecenie dyrektora, postanawia ze spokojem przystać na nie i cierpliwie zaczekać na swoją kolej. Zmieszany wybąkuje coś na kształt przeprosin, usilnie starając się odrzucić myśli o narodowości pracodawcy, a raczej skoncentrować je na szczegółach potencjalnej rozmowy. Co właściwie chce powiedzieć Dumbledore'owi, o co zapytać?
Na pewno musi się przywitać, przecież jest tutaj obcy, nowy, jeszcze nie należy do tego świata. Szczerze wątpi, by nauczyciel transmutacji zapamiętał jak najbardziej przeciętnego ucznia, ni to znawcy, ni to ignoranta tajemnej sztuki metamorfozy wszelkich punktów materialnych. Jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że w ogóle zechce mu pomóc?
W co ja tak właściwie się wplątałem? Powinienem był uciekać, kiedy tylko Czarny Pan zaczął się panoszyć.
Czy i teraz powinien uciec przed konfrontacją?
Na pewno musi się przywitać, przecież jest tutaj obcy, nowy, jeszcze nie należy do tego świata. Szczerze wątpi, by nauczyciel transmutacji zapamiętał jak najbardziej przeciętnego ucznia, ni to znawcy, ni to ignoranta tajemnej sztuki metamorfozy wszelkich punktów materialnych. Jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że w ogóle zechce mu pomóc?
W co ja tak właściwie się wplątałem? Powinienem był uciekać, kiedy tylko Czarny Pan zaczął się panoszyć.
Czy i teraz powinien uciec przed konfrontacją?
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Pon Lut 09, 2015 11:17 pm
- Do widzenia Hagridzie - pożegnał się z nim dyrektor, po czym przyglądał się, jak gajowy opuszcza jego gabinet. Owszem, zaniepokoiło go to, czego się dowiedział, ale nie zaskoczyło. Zaskoczenie zresztą było teraz nie wskazane, zwłaszcza kiedy się planuje tak drobiazgowo, jak Albus Dumbledore. Po chwili odezwał się ponownie i poprosił by Conroy wszedł. Również zastanawiał się, co może sprowadzać do niego drugiego nauczyciela Historii Magii. Oczywiście, jak to on, miał pewne podejrzenia, ale czy okażą się słuszne? To dopiero miało się okazać. Co do pamięci...nie można zapominać, że ten starszy czarodziej mimo wszystko pamiętał sporo rzeczy ze swego życia. W tym twarze uczniów, których nauczał, nawet jeśli było ich całkiem sporo. Poza tym też od czego była Myślodziewnia, którą dobrze ukrył w jednej ze szafek, wraz z sporą kolekcją buteleczek, zawierających jego wspomnienia? Zawsze mógł wrócić do pewnych sytuacji ze swojego życia i lepiej je przeanalizować. A o niektórych z nich... po prostu zapomnieć. Kiedy więc Conroy Evers w końcu wszedł do jego gabinetu, profesor Dumbledore wskazał mu krzesło, które wróciło do poprzedniego stanu.
- Usiądź proszę i powiedz mi, co Cię do mnie sprowadza, mój drogi.
- Usiądź proszę i powiedz mi, co Cię do mnie sprowadza, mój drogi.
- Conroy Evers
Re: Gabinet dyrektora
Sro Lut 11, 2015 9:18 pm
Wezwanie?
Wraz z przekroczeniem progu pomieszczenia zalewa go fala wspomnień, ciepła, przyprawiająca o lekki zawrót głowy i dreszcz podniecenia. Mężczyzna rozgląda się uważnie po owalnym pokoju, z delikatnym uśmiechem obserwując portrety byłych dyrektorów Hogwartu. Wiele zmieniło się od czasu, gdy profesor Dippet spozierał nań zza prawdziwej katedry, siedząc nie na malowanym fotelu i znajdując się poza niewidzialną barierą grubej warstwy farby. Wcześniej nie było tu ani feniksa, ani tylu osobliwych instrumentów, ani chyba nawet Myślodsiewni... Conroy marszczy brwi. Jego pamięć nie sięga dość głęboko, by dokładnie porównać zmysł artystyczny dwóch dyrektorów i ocenić, który z nich lepiej znał się na projektowaniu wnętrz.
Jego spojrzenie prześlizguje się z piór prześlicznego ptaka na nieco naznaczoną już dłutem czasu twarz Dumbledore'a. Sprawia wrażenie bardziej zatroskanego niż wcześniej, co w połączeniu z niezmiennie czujnym, przenikliwym wzrokiem daje piorunujący efekt. Irlandczyk czuje dziwną mieszankę speszenia oraz zachwytu, dziecinnej radości. Dopiero teraz pojmuje, że Hogwart to rzeczywiście najbezpieczniejsze miejsce w całej Anglii, na Wyspach Brytyjskich, a, kto wie - może i w Europie?
- Dobry wieczór, dyrektorze - odzywa się spokojnie, stopniowo pozbywając się towarzyszącego mu od kilku miesięcy napięcia i nieustannego poczucia zagrożenia. Ach, dlaczego jego świeżo narodzona córeczka nie mogłaby przebywać tu teraz, już? Dlaczego wcześniej nie poprosił o pomoc? - Dziś rano przyjechałem do Hogwartu i... chciałem zadać panu kilka pytań - kończy niepewnie.
Czy odważy się rozpocząć rozmowę o najważniejszym?
Wraz z przekroczeniem progu pomieszczenia zalewa go fala wspomnień, ciepła, przyprawiająca o lekki zawrót głowy i dreszcz podniecenia. Mężczyzna rozgląda się uważnie po owalnym pokoju, z delikatnym uśmiechem obserwując portrety byłych dyrektorów Hogwartu. Wiele zmieniło się od czasu, gdy profesor Dippet spozierał nań zza prawdziwej katedry, siedząc nie na malowanym fotelu i znajdując się poza niewidzialną barierą grubej warstwy farby. Wcześniej nie było tu ani feniksa, ani tylu osobliwych instrumentów, ani chyba nawet Myślodsiewni... Conroy marszczy brwi. Jego pamięć nie sięga dość głęboko, by dokładnie porównać zmysł artystyczny dwóch dyrektorów i ocenić, który z nich lepiej znał się na projektowaniu wnętrz.
Jego spojrzenie prześlizguje się z piór prześlicznego ptaka na nieco naznaczoną już dłutem czasu twarz Dumbledore'a. Sprawia wrażenie bardziej zatroskanego niż wcześniej, co w połączeniu z niezmiennie czujnym, przenikliwym wzrokiem daje piorunujący efekt. Irlandczyk czuje dziwną mieszankę speszenia oraz zachwytu, dziecinnej radości. Dopiero teraz pojmuje, że Hogwart to rzeczywiście najbezpieczniejsze miejsce w całej Anglii, na Wyspach Brytyjskich, a, kto wie - może i w Europie?
- Dobry wieczór, dyrektorze - odzywa się spokojnie, stopniowo pozbywając się towarzyszącego mu od kilku miesięcy napięcia i nieustannego poczucia zagrożenia. Ach, dlaczego jego świeżo narodzona córeczka nie mogłaby przebywać tu teraz, już? Dlaczego wcześniej nie poprosił o pomoc? - Dziś rano przyjechałem do Hogwartu i... chciałem zadać panu kilka pytań - kończy niepewnie.
Czy odważy się rozpocząć rozmowę o najważniejszym?
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Pon Lut 16, 2015 12:02 am
Portrety byłych już dyrektorów Hogwartu drzemały sobie spokojnie w swoich ramach. Niektórzy, co jakiś czas otwierali oczy, rzucając małe dyskretne spojrzenia w stronę Connroy'a, zastanawiając się kim jest ów czarodziej. Dla Dumbledore'a nie było to żadną większą tajemnicą; miał bowiem wgląd do wielu różnych informacji. Niektórych przedmiotów dyrektor nie chował, jednakże duża część...była poza zasięgiem jakiegokolwiek wzroku. Nie mógł zbytnio ryzykować. Czasy były naprawdę niebezpieczne i nawet on musiał przyznać, że zbyt duża ufność potrafi zaszkodzić, niżeli pomóc. Fawkes delikanie się poruszył i otworzył na chwilę swój ostry dzióbek by wydać z siebie cichy pisk. Albus posłał stworzeniu mały uśmiech, po czym spojrzał uważnie na nowego nauczyciela Historii Magii. Owszem, był bardziej zatroskany, niż zwykle, ale to raczej nie powinno nikogo dziwić. Zwłaszcza po tym, co przed chwilą usłyszał. Co tylko potwierdziło jego przypuszczenia odnośnie uczniów, którzy już podjęli wybór. Najsmutniejszy z możliwych. Co do bezpieczeństwa...starał się jak mógł by wszyscy byli w Hogwarcie bezpieczni, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że te poczucie wśród uczniów i ich rodzin zmalało. Miał jednak nadzieję, że zmieni się to jak najszybciej. Robił w każdym razie, co mógł.
- Witaj, Conroy - odparł uprzejmie dyrektor, posyłając mu jedno ze swoich zagadkowych spojrzeń i słuchając go do końca. Nie miał zamiaru mu przerywać, oj nie. Kiedy ten już skończył mówić, dyrektor wyprostował się, a jego niebieskie oczy delikatnie zamigotały w świetle świec.
- Rozumiem. Pytaj więc śmiało, Conroy, a ja postaram Ci się pomóc na tyle, na ile będę mógł.
- Witaj, Conroy - odparł uprzejmie dyrektor, posyłając mu jedno ze swoich zagadkowych spojrzeń i słuchając go do końca. Nie miał zamiaru mu przerywać, oj nie. Kiedy ten już skończył mówić, dyrektor wyprostował się, a jego niebieskie oczy delikatnie zamigotały w świetle świec.
- Rozumiem. Pytaj więc śmiało, Conroy, a ja postaram Ci się pomóc na tyle, na ile będę mógł.
- Conroy Evers
Re: Gabinet dyrektora
Pon Lut 16, 2015 12:31 am
Od czego zacząć? W umyśle Irlandczyka panuje istny chaos, pytania i emocje mieszają się, strach powoli wdziera się do najgłębszych jego zakamarków. Tak wiele trosk spowija czoło gęstą, burzową chmurą, tyle okrutnych wspomnień spędza sen z ociężałych powiek, a przecież nie wolno, nie wypada na samym wstępie dzielić się historią swojego życia oraz problemami rodzinnymi. Prawda?
- Wpierw chciałbym zapytać o grafik. - Najprostsza z możliwości, najłatwiejszy temat, jaki przychodzi mu do głowy. - Kiedy zaczynam zajęcia?
To w tej chwili niezwykle istotne zagadnienie, a przy tym całkowicie... zdawkowe. Rzeczowe, rzetelne, dalekie od jakichkolwiek osobistych wynurzeń. Conroy ceni sobie Dumbledore'a i nie chce stracić jego - kto wie? - zaufania już na samym początku znajomości.
A raczej jej reaktywacji.
Dlatego właśnie uśmiecha się subtelnie, gra opanowanego i unika jak ognia tematu porachunków ze Śmierciożercami. Po co zatruwać atmosferę? Czy Conroy, jako dorosły czarodziej, naprawdę jest na tyle nieporadny, by drżeń przed potęgą niechlubnie osławionego Czarnego Pana?
Przyjechał do szkoły z zamiarem wtłoczenia choć odrobiny wiedzy do nastoletnich, dojrzewających niczym szklarniane naczynia umysłów, które mają w zwyczaju opierać się nauce z całych sił, marnując na to całą swą energię.
Przyjechał do szkoły celem pokazania im, jak ważny element życia stanowi poznanie przeszłości, jak wielu błędom można zapobiec, zyskując informacje na temat porażek i sukcesów minionych pokoleń...
...a nie po to, by roztkliwiać się nad sobą czy narzekać na okrutny los. Potrzebuje wyłącznie gwarancji bezpieczeństwa rodziny, to powinno mu wystarczyć. O resztę zadba sam.
- Wpierw chciałbym zapytać o grafik. - Najprostsza z możliwości, najłatwiejszy temat, jaki przychodzi mu do głowy. - Kiedy zaczynam zajęcia?
To w tej chwili niezwykle istotne zagadnienie, a przy tym całkowicie... zdawkowe. Rzeczowe, rzetelne, dalekie od jakichkolwiek osobistych wynurzeń. Conroy ceni sobie Dumbledore'a i nie chce stracić jego - kto wie? - zaufania już na samym początku znajomości.
A raczej jej reaktywacji.
Dlatego właśnie uśmiecha się subtelnie, gra opanowanego i unika jak ognia tematu porachunków ze Śmierciożercami. Po co zatruwać atmosferę? Czy Conroy, jako dorosły czarodziej, naprawdę jest na tyle nieporadny, by drżeń przed potęgą niechlubnie osławionego Czarnego Pana?
Przyjechał do szkoły z zamiarem wtłoczenia choć odrobiny wiedzy do nastoletnich, dojrzewających niczym szklarniane naczynia umysłów, które mają w zwyczaju opierać się nauce z całych sił, marnując na to całą swą energię.
Przyjechał do szkoły celem pokazania im, jak ważny element życia stanowi poznanie przeszłości, jak wielu błędom można zapobiec, zyskując informacje na temat porażek i sukcesów minionych pokoleń...
...a nie po to, by roztkliwiać się nad sobą czy narzekać na okrutny los. Potrzebuje wyłącznie gwarancji bezpieczeństwa rodziny, to powinno mu wystarczyć. O resztę zadba sam.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Czw Lut 19, 2015 9:04 am
Nie było łatwym zadaniem przekształcić swe myśli w słowa, zwłaszcza kiedy było ich zbyt dużo. O tym akurat doskonale dyrektor wiedział, dlatego rozdzielał je, przekształcał w srebrzystą mgiełkę, którą chował w buteleczkach. Strach był ludzką rzeczą i całkowicie naturalną, zresztą...każdy się bał. Nawet on. Nawet sam Albus Dumbledore, choć przecież często mogłoby się wydawać, że tak nie było. Cały sekret tkwił w tym, że miał sporo czasu by nauczyć się kontrolować swoje emocje i nie dawać sobie niczego po sobie poznać. A także starać się względny spokój. Nie można było pozwolić sobie na stratę panowania; to zupełnie było niewskazane. Nie spuszczał więc oczu z Eversa, czekając cierpliwie na to, aż uda mu się określić, czego tak naprawdę od niego potrzebuje. Kiedy wreszcie z ust mężczyzny padło pierwsze zdanie, dyrektor pogłaskał się po brodzie i machnął różdżką, a przed drugim nauczycielem Historii Magii pojawił się pergamin, który sam się rozwinął by ukazać mu swoją treść.
- Wraz z profesorem Binnsem będziecie się wymieniać rocznikami, czasem też prowadząc lekcje razem, jeśli będzie to konieczne, albo materiał będzie zbyt obszerny. Do Twoich obowiązków należy też oczywiście dyżurowanie zamku wraz z resztą nauczycieli, pojawianie się na spotkaniach w pokoju nauczycielskim, oraz zadbanie o bezpieczeństwo uczniów. Zapewne zdajesz sobie, że w Hogwarcie ostatnimi czasy bardzo sporo się dzieje, a ochrona młodych adeptów magii jest zdecydowanie priorytetem. Zajęcia rozpoczniesz wraz z zakończeniem wydarzenia, które właśnie się toczy i w którym bierze udział sporo uczniów. Zwłaszcza z tych starszych roczników. Proponowałbym więc, żeby korzystając z okazji porozumiał się w kwestii podziału z profesorem Binnsem.
Każdy zasługiwał na zaufanie, a Albus zdawał się wiedzieć o innych więcej, niż sami mogli przypuszczać. Czy podejrzewał, że Conroy Evers jest konkretną osobą..? Kto wie. Kto tam go wie. Ale dyrektor po prostu wiedział, że ten mężczyzna, który siedział naprzeciw niego nie mógł być zły. I wiedział, że z pewnością jego wiedza i doświadczenie na pewno się przydadzą i przekaże uczniom niezbędne prawdy życiowe. A odnośnie bezpieczeństwa zrobi wszystko, co będzie trzeba.
- Czy jest coś jeszcze o czym chciałbyś porozmawiać, Conroy? Cokolwiek?
- Wraz z profesorem Binnsem będziecie się wymieniać rocznikami, czasem też prowadząc lekcje razem, jeśli będzie to konieczne, albo materiał będzie zbyt obszerny. Do Twoich obowiązków należy też oczywiście dyżurowanie zamku wraz z resztą nauczycieli, pojawianie się na spotkaniach w pokoju nauczycielskim, oraz zadbanie o bezpieczeństwo uczniów. Zapewne zdajesz sobie, że w Hogwarcie ostatnimi czasy bardzo sporo się dzieje, a ochrona młodych adeptów magii jest zdecydowanie priorytetem. Zajęcia rozpoczniesz wraz z zakończeniem wydarzenia, które właśnie się toczy i w którym bierze udział sporo uczniów. Zwłaszcza z tych starszych roczników. Proponowałbym więc, żeby korzystając z okazji porozumiał się w kwestii podziału z profesorem Binnsem.
Każdy zasługiwał na zaufanie, a Albus zdawał się wiedzieć o innych więcej, niż sami mogli przypuszczać. Czy podejrzewał, że Conroy Evers jest konkretną osobą..? Kto wie. Kto tam go wie. Ale dyrektor po prostu wiedział, że ten mężczyzna, który siedział naprzeciw niego nie mógł być zły. I wiedział, że z pewnością jego wiedza i doświadczenie na pewno się przydadzą i przekaże uczniom niezbędne prawdy życiowe. A odnośnie bezpieczeństwa zrobi wszystko, co będzie trzeba.
- Czy jest coś jeszcze o czym chciałbyś porozmawiać, Conroy? Cokolwiek?
- Conroy Evers
Re: Gabinet dyrektora
Sro Lut 25, 2015 3:48 am
Ach, czyli stary Binns jeszcze naucza w Hogwarcie! Zdumiewający człowiek - nawet po śmierci nie zamierza opuścić swego stanowiska, wierny szkole, profesji i pokoleniom młodych niewdzięczników, którym w głowach jeszcze pstro na tyle, by nie zaprzątać ich sobie setkami poplątanych, zmieszanych ze sobą dat, ciągów przyczynowo-skutkowych oraz odległych wydarzeń, których wpływów nie odczuwają. Conroy doskonale ich rozumiae. Jako nastolatek niewiele przecież różnił się od przeciętnego ucznia, do cna znudzonego odsiadywaniem siedmioletniego wyroku za kratami sal lekcyjnych. Na drugim roku sam przespał niemal wszystkie lekcje przedmiotu, z którym związał swoją dalszą edukację oraz przyszłą karierę. Po dziś dzień pamięta popłoch panujący przed egzaminami, panikę zmuszającą go do jak najszybszego odkrycia efektywnej metody opanowywania historycznych niuansów, ale gdy już ją odnalazł...
Gdyby na drugim roku tak często nie poddawał się hipnotyzującej, usypiającej mocy monotonnego głosu profesora Binnsa, zapewne nawet nie pomyślałby o zostaniu jego "kolegą po fachu".
- Gdzie znajdę profesora Binnsa?
Czy chce coś dodać? Och, tak! Prosić o azyl. Ale czy tak wolno?
Zrazu poczyna dumać się nad losem Hogwartu, twierdzy stopniowo obleganej przez mroczną potęgę Czarnego Pana. Dopiero teraz uświadamia sobie, że przecież nie on jeden tylko stracił kogoś bliskiego w tej wyniszczającej wojnie. Nie on jeden drży o los swojej rodziny, nie on jeden lęka się ujrzeć nad swym domem trupią czaszkę, wystrzeloną z różdżki zamaskowanego mordercy. Dumbledore musi mieć pełne ręce roboty, biorąc na swe barki odpowiedzialność za wszystkich młodych czarodziejów pobierających nauki w szkole. Ilu belfrów podejmuje odpowiednie kroki, by choć trochę go odciążyć?
A co z mugolami? Błądzą niczym dzieci we mgle. Jeżeli świat czarodziejów upadnie, to za nic nie da się im pomóc. Nie są priorytetem dla naszej rzeczywistości.
Mają swoich przywódców.
Jego myśli krążą pomiędzy cierpieniem niewinnych, nieświadomych istnienia czarodziejskich mocy ludzi a rzeziami dokonywanymi przez ich przodków w jego rodzinnym kraju.
Wojny domowe szesnastego stulecia. Powstania irlandzkie. Bolesny wiek dziewiętnasty. Secesja "Południa" Stanów Zjednoczonych. I Wielkanoc tysiąc dziewięćset szesnastego, nowa jutrzenka, nowy brzask.
Najwyższy czas zakończyć rozlew krwi na Wyspach Brytyjskich! Czarny Pan jest współczesnym Cromwellem, wrogiem, wobec którego Zjednoczone Królestwo i niepodległa Irlandia powinny choć na chwilę zapomnieć o urazach - nieważne, jak trudne by to nie było. Mugole są cywilami, których trzeba ochronić, spośród których można rekrutować ochotników. Czarodzieje stanowią potężną broń, którą należy udoskonalić, oszlifować i złożyć na ręce... człowieka, który stoi przed Conroy'em.
- Nie. Porozmawiam z nim za chwilę - orzeka cicho, próbując przegnać z umysłu obrazy okrutnych morderstw, dokonywanych na bezbronnych niemagicznych. Pomożemy im, jeżeli przegnamy stąd Czarnego Pana. Nic innego nie da się zrobić, nic skutecznego! - Chciałbym zapytać czy... czy mógłbym w tej chwili zrobić coś dla uczniów.
I dla całego świata najlepiej.
Gdyby na drugim roku tak często nie poddawał się hipnotyzującej, usypiającej mocy monotonnego głosu profesora Binnsa, zapewne nawet nie pomyślałby o zostaniu jego "kolegą po fachu".
- Gdzie znajdę profesora Binnsa?
Czy chce coś dodać? Och, tak! Prosić o azyl. Ale czy tak wolno?
Zrazu poczyna dumać się nad losem Hogwartu, twierdzy stopniowo obleganej przez mroczną potęgę Czarnego Pana. Dopiero teraz uświadamia sobie, że przecież nie on jeden tylko stracił kogoś bliskiego w tej wyniszczającej wojnie. Nie on jeden drży o los swojej rodziny, nie on jeden lęka się ujrzeć nad swym domem trupią czaszkę, wystrzeloną z różdżki zamaskowanego mordercy. Dumbledore musi mieć pełne ręce roboty, biorąc na swe barki odpowiedzialność za wszystkich młodych czarodziejów pobierających nauki w szkole. Ilu belfrów podejmuje odpowiednie kroki, by choć trochę go odciążyć?
A co z mugolami? Błądzą niczym dzieci we mgle. Jeżeli świat czarodziejów upadnie, to za nic nie da się im pomóc. Nie są priorytetem dla naszej rzeczywistości.
Mają swoich przywódców.
Jego myśli krążą pomiędzy cierpieniem niewinnych, nieświadomych istnienia czarodziejskich mocy ludzi a rzeziami dokonywanymi przez ich przodków w jego rodzinnym kraju.
Wojny domowe szesnastego stulecia. Powstania irlandzkie. Bolesny wiek dziewiętnasty. Secesja "Południa" Stanów Zjednoczonych. I Wielkanoc tysiąc dziewięćset szesnastego, nowa jutrzenka, nowy brzask.
Najwyższy czas zakończyć rozlew krwi na Wyspach Brytyjskich! Czarny Pan jest współczesnym Cromwellem, wrogiem, wobec którego Zjednoczone Królestwo i niepodległa Irlandia powinny choć na chwilę zapomnieć o urazach - nieważne, jak trudne by to nie było. Mugole są cywilami, których trzeba ochronić, spośród których można rekrutować ochotników. Czarodzieje stanowią potężną broń, którą należy udoskonalić, oszlifować i złożyć na ręce... człowieka, który stoi przed Conroy'em.
- Nie. Porozmawiam z nim za chwilę - orzeka cicho, próbując przegnać z umysłu obrazy okrutnych morderstw, dokonywanych na bezbronnych niemagicznych. Pomożemy im, jeżeli przegnamy stąd Czarnego Pana. Nic innego nie da się zrobić, nic skutecznego! - Chciałbym zapytać czy... czy mógłbym w tej chwili zrobić coś dla uczniów.
I dla całego świata najlepiej.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Pią Lut 27, 2015 8:00 pm
Jedne dziedziny magii były ciekawsze od drugich; niemniej każdy potrafił o dziwo odnaleźć coś dla siebie. Czy ktokolwiek był w stanie przewidzieć, jak potoczy się jego dalsze życie? No właśnie. Nikt. Nikt nie miał takiej mocy, nawet jasnowidze nie mogli wszystkiego odkryć za pomocą swoich wizji. Taki na przykład Dumbledore mógł zaledwie planować z wyprzedzeniem, starać się ułożyć zawczasu prawdopodobne scenariusze...lecz ile razy pojawiało się na drodze coś, czego nie przewidział? Czy ktoś był w stanie to zrozumieć? Patrzył więc spod swoich palców na stosunkowo młodą twarz nauczyciela Historii Magii. Może i pojawiły się już pierwsze oznaki starzenia się i ślady tego, co przydarzyło się mu w życiu, lecz nadal...nadal była to twarz kogoś, kto miał jeszcze szansę na to by coś zmienić. Conroy Evers miał czas. I chęci. Albus wiedział to doskonale.
- Powinien być w swojej sali, a jeśli nie, to zapewne znajdziesz go w pokoju nauczycielskim.
Prosić o azyl? Przecież zawsze można. I azyl ten przecież by otrzymał. Zresztą...czyż Hogwart nim nie był? Brzmi to nieco abstrakcyjnie po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w zamku, ale nie zmieniało to faktu, że było to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie w obecnych czasach. Wojna...wojna tak naprawdę miała dopiero się rozpocząć, lecz to nie zmieniało tego, że ofiary już były. Dumbledore nie byłby jednak sobą, gdyby nie starał się o to, by zmienić obecną sytuację w świecie czarodziejów i nie zadbać o uczniów. O cały Hogwart.
O sytuację mugoli zresztą też.
Ale żeby on...żeby Albus Dumbledore miał zostać kimś ważniejszym w tym świecie? On? Człowiek, który kiedyś już poczuł taką dawkę mocy na swoich barkach i boleśnie doświadczył lekcji na ten temat? Nie byłby w stanie...nie teraz. Zresztą chyba nigdy.
- W porządku – uśmiechnął się lekko, po czym położył swoje dłonie na biurku, lustrując Conroya uważnym wzrokiem. Czy wiedział o czym myślał ten młody mężczyzna? Może tak. Może nie. Dyrektor wszak był pewien niespodzianek i wcześniej było już wspomniane odnośnie jego tajemniczości. Na kolejne słowa, starzec jakby rozpromienił się, a jego niebieskie oczy łagodnie zamigotały.
- Wiele mógłbyś zrobić dla uczniów, Conroy. Zresztą...już robisz. Samo Twoje zaangażowanie sprawia, że sytuacja zmierza ku poprawie. Niemniej...miałbym prośbę. Otóż, od jakiegoś czasu w naszej szkole odbywa się event dotyczący bajek i grupka uczniów, oraz kilku nauczycieli bierze w nim udział, przez co nie ma żadnych zajęć, ani spotkań klubów. Postanowiłem więc urozmaicić reszcie uczniów czas i zorganizować wypad do Hogsmeade, podczas którego mogliby poprawić stosunki między sobą, a przy tym czegoś się nauczyć. Czy zechciałbyś może zostać jednym z opiekunów wycieczki? Mógłbyś wykorzystać tę sytuację by poznać lepiej uczniów i przybliżyć im magiczną historię samej wioski i jej okolic. To oczywiście wszystko zależy od Ciebie.
- Powinien być w swojej sali, a jeśli nie, to zapewne znajdziesz go w pokoju nauczycielskim.
Prosić o azyl? Przecież zawsze można. I azyl ten przecież by otrzymał. Zresztą...czyż Hogwart nim nie był? Brzmi to nieco abstrakcyjnie po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w zamku, ale nie zmieniało to faktu, że było to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie w obecnych czasach. Wojna...wojna tak naprawdę miała dopiero się rozpocząć, lecz to nie zmieniało tego, że ofiary już były. Dumbledore nie byłby jednak sobą, gdyby nie starał się o to, by zmienić obecną sytuację w świecie czarodziejów i nie zadbać o uczniów. O cały Hogwart.
O sytuację mugoli zresztą też.
Ale żeby on...żeby Albus Dumbledore miał zostać kimś ważniejszym w tym świecie? On? Człowiek, który kiedyś już poczuł taką dawkę mocy na swoich barkach i boleśnie doświadczył lekcji na ten temat? Nie byłby w stanie...nie teraz. Zresztą chyba nigdy.
- W porządku – uśmiechnął się lekko, po czym położył swoje dłonie na biurku, lustrując Conroya uważnym wzrokiem. Czy wiedział o czym myślał ten młody mężczyzna? Może tak. Może nie. Dyrektor wszak był pewien niespodzianek i wcześniej było już wspomniane odnośnie jego tajemniczości. Na kolejne słowa, starzec jakby rozpromienił się, a jego niebieskie oczy łagodnie zamigotały.
- Wiele mógłbyś zrobić dla uczniów, Conroy. Zresztą...już robisz. Samo Twoje zaangażowanie sprawia, że sytuacja zmierza ku poprawie. Niemniej...miałbym prośbę. Otóż, od jakiegoś czasu w naszej szkole odbywa się event dotyczący bajek i grupka uczniów, oraz kilku nauczycieli bierze w nim udział, przez co nie ma żadnych zajęć, ani spotkań klubów. Postanowiłem więc urozmaicić reszcie uczniów czas i zorganizować wypad do Hogsmeade, podczas którego mogliby poprawić stosunki między sobą, a przy tym czegoś się nauczyć. Czy zechciałbyś może zostać jednym z opiekunów wycieczki? Mógłbyś wykorzystać tę sytuację by poznać lepiej uczniów i przybliżyć im magiczną historię samej wioski i jej okolic. To oczywiście wszystko zależy od Ciebie.
- Albus Dumbledore
Re: Gabinet dyrektora
Nie Mar 08, 2015 8:41 pm
Albus Dumbledore, tak dokładnie ten Dumbledore zamknął za sobą drzwi swojego gabinetu i usiadł w wygodnym fotelu. Czekał i czekał... Minęło pięć minut i nic. Następne pięć. Znów cisza. Ta spokojna, błoga cisza. Nie, jeszcze nie czas. Coś było nie tak. Wiedział, że jeśli teraz rozsiądzie się w fotelu ktoś przerwie mu ten wypoczynek, a on znów będzie musiał udawać, że jest dostępny dwadzieścia cztery godziny na dwadzieścia cztery. Westchnął. Przeszedł się jeszcze ze dwa razy po gabinecie i będąc pewnym, że teraz ma dla siebie czas poddał się kuszącemu wypoczynkowi.
- Do szczęścia brakuje mi filiżanki gorącej herbaty.- Zdjął okulary z swego haczykowatego nosa i zamknął oczy. Powinien się zdrzemnąć. Ostatnio jego noce bywały niespokojne.
- Do szczęścia brakuje mi filiżanki gorącej herbaty.- Zdjął okulary z swego haczykowatego nosa i zamknął oczy. Powinien się zdrzemnąć. Ostatnio jego noce bywały niespokojne.
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach