Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Mistrz Labiryntu
Gabinet dyrektora
Pon Wrz 02, 2013 1:34 pm
Wejścia do niego broni gargulec, który po podaniu prawidłowego hasła odskoczy na bok i ujawni spiralne, kamienne schody prowadzące do gabinetu.
- Sahir Nailah
Re: Gabinet dyrektora
Sro Lis 13, 2013 1:17 pm
Stoisz tutaj... Ktoś by zaryzykował stwierdzenie, że od kilku lat, wpatrując w tego kamiennego gargulca, zupełnie ignorującego to spojrzenie... Poobijany, zakurzony, świeżo przybyły z bijatyki, która miała miejsce w pustej sali, ze świeżymi łzami na policzkach, które dusiłeś od tak dawna; obejmujesz się ramionami i drżysz - z zimna? Z roztrzęsienia? Załamania psychicznego?
Dumbeldore - jedyna osoba znająca twój sekret... No, wcale nie jedyna, bo panna Ce też go doskonale znała, czy inaczej wypaczałaby ci umysł swoimi pokrętnymi zachowaniami..? Nie, oczywiście, że nie... Jesteś sam i musisz sobie jakoś poradzić - nie masz rodziny, która cię wesprze, nie poprosisz o pomoc u opiekunów domu dziecka, w którym jeszcze musisz mieszkać, nie mając dla siebie miejsca na świecie - słowo "sam jak palec" nigdy nie było tak adekwatne. Jesteś kwintesencją tego słowa. Stawiasz mury wokół, byś nie stanowił dla nikogo zagrożenia, a jesteś zagrożeniem dla samego siebie.
Niebezpieczny.
Modlisz się, żeby dyrektor tędy przechodził, nawet jeśli miałoby to być za rok - poczekasz tutaj,w tym miejscu, bo do kogo innego miałbyś się zwrócić? Przez ostatnie lata nie chciałeś do niego iść, żeby go nie zajmować swoją osobą, przecież ma na pewno o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, mnóstwo pracy, co go może interesować taka ofiara, jak Ty, chociaż w jego wielkie serce nigdy nie śmiałeś zwątpić, z drugiej strony. Po prostu nie chciałeś mu przeszkadzać... Skoro już i tak miał trochę wolnego czasu to pewnie chciał wypocząć... A w zasadzie po co tutaj przyszedłeś? Pożalić się? Sam nie wiedziałeś... Ale miałeś dość, byłeś taki zmęczony... Taki spragniony... Wszystko malowało się w przytłumiającej czerwieni...
Zwinąłeś się pod ścianą, siadając, podwijając kolana pod brodę i wgryzłeś we własny nadgarstek, zamykając oczy - akt desperacji, niemocy, braku szacunku dla samego siebie, zwijcie to jak chcecie. Każdego psychika ma granice wytrzymałości...
Popatrz - przez dwa lata, odkąd zostałeś zamieniony, walczyłeś z pragnieniem, ale odkąd pierwszy raz posmakowałeś krwi, jeszcze na wakacjach, już nie potrafiłeś panować nad tą gorączką.
Przykre.
Dumbeldore - jedyna osoba znająca twój sekret... No, wcale nie jedyna, bo panna Ce też go doskonale znała, czy inaczej wypaczałaby ci umysł swoimi pokrętnymi zachowaniami..? Nie, oczywiście, że nie... Jesteś sam i musisz sobie jakoś poradzić - nie masz rodziny, która cię wesprze, nie poprosisz o pomoc u opiekunów domu dziecka, w którym jeszcze musisz mieszkać, nie mając dla siebie miejsca na świecie - słowo "sam jak palec" nigdy nie było tak adekwatne. Jesteś kwintesencją tego słowa. Stawiasz mury wokół, byś nie stanowił dla nikogo zagrożenia, a jesteś zagrożeniem dla samego siebie.
Niebezpieczny.
Modlisz się, żeby dyrektor tędy przechodził, nawet jeśli miałoby to być za rok - poczekasz tutaj,w tym miejscu, bo do kogo innego miałbyś się zwrócić? Przez ostatnie lata nie chciałeś do niego iść, żeby go nie zajmować swoją osobą, przecież ma na pewno o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, mnóstwo pracy, co go może interesować taka ofiara, jak Ty, chociaż w jego wielkie serce nigdy nie śmiałeś zwątpić, z drugiej strony. Po prostu nie chciałeś mu przeszkadzać... Skoro już i tak miał trochę wolnego czasu to pewnie chciał wypocząć... A w zasadzie po co tutaj przyszedłeś? Pożalić się? Sam nie wiedziałeś... Ale miałeś dość, byłeś taki zmęczony... Taki spragniony... Wszystko malowało się w przytłumiającej czerwieni...
Zwinąłeś się pod ścianą, siadając, podwijając kolana pod brodę i wgryzłeś we własny nadgarstek, zamykając oczy - akt desperacji, niemocy, braku szacunku dla samego siebie, zwijcie to jak chcecie. Każdego psychika ma granice wytrzymałości...
Popatrz - przez dwa lata, odkąd zostałeś zamieniony, walczyłeś z pragnieniem, ale odkąd pierwszy raz posmakowałeś krwi, jeszcze na wakacjach, już nie potrafiłeś panować nad tą gorączką.
Przykre.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Sob Lis 16, 2013 7:37 pm
Albus Dumbledore miał ostatnio sporo na głowie. Począwszy od rzeczy związanych z Ministerstwem, kłopotach w świecie magicznym, a skończywszy na sprawach związanych ze szkołą. Zakon dopiero tak naprawdę powstawał i musiał uważnie dobierać czarodziejów, których chciał do niego zwerbować - wiedział przecież doskonale, że na każdym kroku czyhali szpiedzy. I jeszcze ta sprawa z przepowiednią - ach! Odsłuchał ją, analizował każde słowo i sprawdzał. Sprawdzał każdą ewentualność, by móc się przygotować.
Hogwart był w niebezpieczeństwie - miał świadomość, że i tutaj Śmierciożercy werbowali uczniów do swojej armii, a na to Albus nie chciał pozwolić. Dlatego starał się, jak mógł by Hogwart był bezpieczny i wolny od wpływów Voldemorta.
Na dodatek niepokojące było doniesienie o zniknięciu Jęczącej Marty. Musiał się tym zająć, tak jak innymi sprawami, których nie można było odwlec.
I jeszcze śmierć premiera mugoli - to był poważny cios dla stosunków czarodziejsko-mugolskich. Wybuchły zamieszki. Nieczarodziejscy przedstawiciele Wielkiej Brytanii nie wiedzą, co się dzieje, skąd nagle tyle dziwnych zjawisk zaczęło się pojawiać i mieszać w ich życiu.
Co chwila zresztą musiał pojawiać się na jakiś ważnych zebraniach w Ministerstwie, a na dodatek przygotowywał Zakon. Więc tak naprawdę rzadko miał jakąś chwilę dla siebie. Zmęczony przejechał dłonią po twarzy. Szedł właśnie do swojego gabinetu, co jakiś czas sięgając po dropsa z kieszeni, po czym wrzucał go sobie do ust.
Na widok Sahira uśmiechnął się lekko do siebie i stanął za nim.
- Hasło to: Karmelowe jabłka. Są idealne na te zimne jesienne wieczory - powiedział wesoło, a gargulec odskoczył na bok, wpuszczając ich dwoje do środka. - Może cytrynowego dropsa?
Hogwart był w niebezpieczeństwie - miał świadomość, że i tutaj Śmierciożercy werbowali uczniów do swojej armii, a na to Albus nie chciał pozwolić. Dlatego starał się, jak mógł by Hogwart był bezpieczny i wolny od wpływów Voldemorta.
Na dodatek niepokojące było doniesienie o zniknięciu Jęczącej Marty. Musiał się tym zająć, tak jak innymi sprawami, których nie można było odwlec.
I jeszcze śmierć premiera mugoli - to był poważny cios dla stosunków czarodziejsko-mugolskich. Wybuchły zamieszki. Nieczarodziejscy przedstawiciele Wielkiej Brytanii nie wiedzą, co się dzieje, skąd nagle tyle dziwnych zjawisk zaczęło się pojawiać i mieszać w ich życiu.
Co chwila zresztą musiał pojawiać się na jakiś ważnych zebraniach w Ministerstwie, a na dodatek przygotowywał Zakon. Więc tak naprawdę rzadko miał jakąś chwilę dla siebie. Zmęczony przejechał dłonią po twarzy. Szedł właśnie do swojego gabinetu, co jakiś czas sięgając po dropsa z kieszeni, po czym wrzucał go sobie do ust.
Na widok Sahira uśmiechnął się lekko do siebie i stanął za nim.
- Hasło to: Karmelowe jabłka. Są idealne na te zimne jesienne wieczory - powiedział wesoło, a gargulec odskoczył na bok, wpuszczając ich dwoje do środka. - Może cytrynowego dropsa?
- Sahir Nailah
Re: Gabinet dyrektora
Nie Lis 17, 2013 1:55 pm
Smak i zapach krwi był tak intensywny, że wyciszał odbiór wszystkich pozostałych bodźców, dlatego nie słyszałeś miękkich kroków tchnącej spokojem i mądrościom istoty, ani szelestu lekkiej szaty, którą on zwykł nosić. Zamknięty w świecie własnych doznań, paranoi strachu i pożądania jednocześnie, odpływałeś statkiem w dal na lądy bliżej nie znane, dzikie i niebezpieczne, a jednocześnie mające w sobie magię sakrum, która nimi przesiąkała. To, że swoim statkiem tą wyspę opływałeś sprawiało ból, bo był to ląd bestii, z którą powinieneś żyć w zgodzie, a którą odrzucałeś z pełną świadomością... Ten stwór ciągle cię kusił, lub zadawał ból, próbował znaleźć sposób, by zmusić cię do przybicia do brzegu - idzie mu coraz lepiej. Pamiętasz początki..? Dumnie stałeś na rufie i odpierałeś jego obiecanki, jak i wszystkie ataki po kolei - teraz pełzasz po pokładzie i modlisz, jak trwoga to do Boga, żeby ci ta łódeczka, ongiś piękny jacht, nie zatonęła. Wtedy już byś nie miał wyboru, będąc rozbitkiem, nie utrzymasz się przecież za długo brzytwy, której chwyta się każdy tonący...
Drgnąłeś.
Drgnąłeś i oderwałeś wargi od nadgarstka, chowając go i podnosząc otchłanie oczu na dyrektora, którego głos przedarł się przez twoją podświadomość. Kiedy przyszedł, ile czasu minęło? Łzy zdążyły wyschnąć na twoich policzkach odruchowo wytarłeś wierzchem dłoni wargi zabarwione karminem i wstałeś, mocno otępiały, dlatego nie mogłeś z siebie wykrztusić nawet jednego "dzień dobry", czy marnego "przepraszam...".
Przepraszam za własne istnienie, zaburzanie spokoju szkoły i tym bardziej - Pana, dla pana, który tak wiele dla mnie zrobił...
Nieprzytomny powlokłeś się do otworzonego pokoju i oglądnąłeś za siebie, patrząc, jak drzwi się zamykają, a razem z nimi zapewne gargulec wskoczył na swoje miejsce, by nie przepuszczać osób nieodpowiednich. Znaczy się tych, co hasła nie poznali.
Czułeś się tak słaby, że odnosiłeś wrażenie rychłego upadku, nie mogło ci zbyt wiele brakować, nogi jak z waty i nieprzyjemny brak poczucia równowagi, jednak stoisz - na samym środku, nie ośmielając się już na profesora spojrzeć, z obawy przed potępieniem i odrzuceniem.
Drgnąłeś.
Drgnąłeś i oderwałeś wargi od nadgarstka, chowając go i podnosząc otchłanie oczu na dyrektora, którego głos przedarł się przez twoją podświadomość. Kiedy przyszedł, ile czasu minęło? Łzy zdążyły wyschnąć na twoich policzkach odruchowo wytarłeś wierzchem dłoni wargi zabarwione karminem i wstałeś, mocno otępiały, dlatego nie mogłeś z siebie wykrztusić nawet jednego "dzień dobry", czy marnego "przepraszam...".
Przepraszam za własne istnienie, zaburzanie spokoju szkoły i tym bardziej - Pana, dla pana, który tak wiele dla mnie zrobił...
Nieprzytomny powlokłeś się do otworzonego pokoju i oglądnąłeś za siebie, patrząc, jak drzwi się zamykają, a razem z nimi zapewne gargulec wskoczył na swoje miejsce, by nie przepuszczać osób nieodpowiednich. Znaczy się tych, co hasła nie poznali.
Czułeś się tak słaby, że odnosiłeś wrażenie rychłego upadku, nie mogło ci zbyt wiele brakować, nogi jak z waty i nieprzyjemny brak poczucia równowagi, jednak stoisz - na samym środku, nie ośmielając się już na profesora spojrzeć, z obawy przed potępieniem i odrzuceniem.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Sro Lis 20, 2013 1:30 pm
Hogwart był domem wielu. Był domem dla skrzatów, duchów, uczniów czystokrwistych i tych mugolskiego pochodzenia, nauczycieli i dla niego. I dla tych wszystkich stworzeń magicznych, a także dla ludzi, którzy zostali obarczeni ciężarem swego istnienia - dla wilkołaków i wampirów, choć nikt nie wiedział o tym, że tu są.
Wszyscy mieli prawo, żeby tutaj być, żeby uczyć się, jak przetrwać, zdobywać przyjaźnie, zakochiwać się i żyć. Zwyczajnie żyć. Nikt nie miał prawa, by ten najcenniejszy dar odbierać komukolwiek.
Albus Dumbledore walczył o zmiany. Zmiany na lepsze jutro, na blask porozumienia i równouprawnienia wszystkich na tym świecie. Wiedział czym kończy się nienawiść, czy żal - znał doskonale te złe smaki, lecz mimo wszystko... nie chciał by popłynęła kolejna porcja niewinnej krwi.
Przeszedł spokojnie swój gabinet, witając się uśmiechem z portretami poprzednich dyrektorów i zajął swoje miejsce w fotelu. Jego srebrzysta broda migotała w świetle świec. Zaprosił Sahira by i on usiadł. Był ciekaw, co go tu sprowadza. Czy ten chłopak sobie radzi, czy udaje mu się kontrolować...
Albus miał pewne wątpliwości i martwił się o tego Krukona. Martwił się zresztą o każdego z osobna.
- Cóż Cię do mnie sprowadza, Sahirze?
Wszyscy mieli prawo, żeby tutaj być, żeby uczyć się, jak przetrwać, zdobywać przyjaźnie, zakochiwać się i żyć. Zwyczajnie żyć. Nikt nie miał prawa, by ten najcenniejszy dar odbierać komukolwiek.
Albus Dumbledore walczył o zmiany. Zmiany na lepsze jutro, na blask porozumienia i równouprawnienia wszystkich na tym świecie. Wiedział czym kończy się nienawiść, czy żal - znał doskonale te złe smaki, lecz mimo wszystko... nie chciał by popłynęła kolejna porcja niewinnej krwi.
Przeszedł spokojnie swój gabinet, witając się uśmiechem z portretami poprzednich dyrektorów i zajął swoje miejsce w fotelu. Jego srebrzysta broda migotała w świetle świec. Zaprosił Sahira by i on usiadł. Był ciekaw, co go tu sprowadza. Czy ten chłopak sobie radzi, czy udaje mu się kontrolować...
Albus miał pewne wątpliwości i martwił się o tego Krukona. Martwił się zresztą o każdego z osobna.
- Cóż Cię do mnie sprowadza, Sahirze?
- Sahir Nailah
Re: Gabinet dyrektora
Pon Lis 25, 2013 3:16 pm
Nadal rozedrgany w końcu zrobił kilka wolnych kroków, żeby usiąść na fotelu, nadal nie odważywszy unieść głowy, by na Dumbeldora spojrzeć - może w końcu to nastąpi, a może będzie, jak zbity pies, siedział tutaj do końca świata i jeden dzień dłużej, jeśli tylko jego długowieczność skaże go na tą mękę życia... Chociaż i tak lepiej tutaj, niż gdziekolwiek indziej.
- Ja nie wytrzymuje panie profesorze... Mam wrażenie, że zaraz oszaleje... Nic już nie pomaga, żadne mikstury, krew zwierząt... - Chłopak pochylił się do przodu chowając twarz w dłoniach, próbując nie wybuchnąć spazmatycznym płaczem. - Ja myślę... Może powinienem stąd odejść..? Jeszcze nigdy nie czułem się taki samotny... taki zmęczony... - Stojący na uboczu wszystkiego, jak doskonały cień, żeby nie dotknąć tymi niosącymi zniszczenie palcami delikatnych ludzi, których niby nie znasz, a których twarze codziennie widzisz na korytarzach.
- Ja nie wytrzymuje panie profesorze... Mam wrażenie, że zaraz oszaleje... Nic już nie pomaga, żadne mikstury, krew zwierząt... - Chłopak pochylił się do przodu chowając twarz w dłoniach, próbując nie wybuchnąć spazmatycznym płaczem. - Ja myślę... Może powinienem stąd odejść..? Jeszcze nigdy nie czułem się taki samotny... taki zmęczony... - Stojący na uboczu wszystkiego, jak doskonały cień, żeby nie dotknąć tymi niosącymi zniszczenie palcami delikatnych ludzi, których niby nie znasz, a których twarze codziennie widzisz na korytarzach.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Pią Lis 29, 2013 11:53 am
- Nie powinieneś się poddawać - powiedział dyrektor, przyglądając się mu badawczo, a światło świec odbiło się w jego okularach. Naprawdę tak uważał, nawet jeśli Sahir niekoniecznie wierzył, że mu się uda, że tak naprawdę da radę, że musi jedynie uwierzyć w siebie. Jeśli tutaj sobie nie poradzi, to co będzie, kiedy już znajdzie się na zewnątrz i nikt go nie będzie chronił i wtedy zostanie sam?
- To jest najgorsze z możliwych wyjść - odpowiedział spokojnie i oparł dłonie o biurko. - Odpocznij i spróbuj. Nawet jeśli dotychczas nie wychodziło, nie znaczy to, że w ogóle się nie uda. Musisz uwierzyć. Jeśli uwierzysz w siebie, Sahirze to wtedy zrozumiesz. Ufam Ci i nie przestanę. Pytanie jednak, czy Ty ufasz sobie...
Po chwili Dumbledore uśmiechnął się do Krukona.
- Czy jest coś jeszcze co Cię martwi?
- To jest najgorsze z możliwych wyjść - odpowiedział spokojnie i oparł dłonie o biurko. - Odpocznij i spróbuj. Nawet jeśli dotychczas nie wychodziło, nie znaczy to, że w ogóle się nie uda. Musisz uwierzyć. Jeśli uwierzysz w siebie, Sahirze to wtedy zrozumiesz. Ufam Ci i nie przestanę. Pytanie jednak, czy Ty ufasz sobie...
Po chwili Dumbledore uśmiechnął się do Krukona.
- Czy jest coś jeszcze co Cię martwi?
- Sahir Nailah
Re: Gabinet dyrektora
Sro Gru 11, 2013 7:34 pm
- Nie ufam sobie panie profesorze... Już nie... - Zacisnąłeś zęby i objąłeś się ramionami, ani myśląc, by spojrzeć temu mądremu, starszemu człowiekowi w oczy. - Jedna z uczennic... poznała moją tajemnicę... Jeszcze przed rozpoczęciem roku... Zaatakowała kogoś, polała się krew, byłem przy tym i straciłem nad sobą panowanie... Ona mnie doprowadza do szaleństwa... ciągle prowokuje... Boję się, że kiedyś przez to zrobię jej, albo komuś innemu straszliwą krzywdę... - I tak nikt przy Tobie, ni za Tobą, ni nawet przed Tobą nie stał, kto by podtrzymał, przesunął lekko do przodu, lub wyciągnął pomocną dłoń - musiałeś sam upadać i się podnosić.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Sro Gru 18, 2013 1:13 pm
Zamyślił się i westchnął, po czym spojrzał w stronę śpiących portretów. Rozumiał problem Sahira, zdawał sobie sprawę z problemów chłopaka i konsekwencji, które mogą z tego wyniknąć. I fala zamieszek, społeczne oburzenie i Hogwart nie miałby spokoju, tak samo jak Krukon. Ale dlaczego nie miałby mu pomagać? Czyż wampiry i wilkołaki nie mają prawa, by się uczyć, by żyć pośród innych? Wszak nie wyróżniali się tak bardzo od innych, nie siali zamieszania, nie robili z siebie kogoś, kim nie byli.
- To niedobrze, Sahirze. Ale czy...ufasz mi? Ufasz mi, Sahirze? Bo to nie zmienia tego, że ja mam do Ciebie pełne zaufanie i wiem, że nic złego byś nie zrobił - odparł swobodnym spokojnym tonem, poprawiając okulary połówki. - Rozumiem, lecz skoro nie powiedziała nic do tej pory, raczej nie zamierza tego zrobić, czyż nie? Poza tym poradzisz sobie. Skorzystaj z tego, co masz.
Na koniec uśmiechnął się tajemniczo, a jeden z portretów chrapnął głośniej, na co rozbawiony profesor uniósł do góry jedną srebrzystą brew.
- Myślę, że chyba to już wszystko. Życzę Ci miłego dnia, Sahirze - pożegnał się z nim i wsadził jednego żółtego cytrynowego dropsa do ust, nucąc sobie pod nosem wesołą melodyjkę. Ach te dziwactwa Albusa!
- To niedobrze, Sahirze. Ale czy...ufasz mi? Ufasz mi, Sahirze? Bo to nie zmienia tego, że ja mam do Ciebie pełne zaufanie i wiem, że nic złego byś nie zrobił - odparł swobodnym spokojnym tonem, poprawiając okulary połówki. - Rozumiem, lecz skoro nie powiedziała nic do tej pory, raczej nie zamierza tego zrobić, czyż nie? Poza tym poradzisz sobie. Skorzystaj z tego, co masz.
Na koniec uśmiechnął się tajemniczo, a jeden z portretów chrapnął głośniej, na co rozbawiony profesor uniósł do góry jedną srebrzystą brew.
- Myślę, że chyba to już wszystko. Życzę Ci miłego dnia, Sahirze - pożegnał się z nim i wsadził jednego żółtego cytrynowego dropsa do ust, nucąc sobie pod nosem wesołą melodyjkę. Ach te dziwactwa Albusa!
- Sahir Nailah
Re: Gabinet dyrektora
Sro Gru 18, 2013 1:18 pm
- Ufam... - Przyznałeś cicho - gdyby nie to, że nie ufasz, nie byłoby Cię tutaj, dawno byś opuścił tą szkołę, a w Dumbeldora tak mocno wierzyłeś... Podniosłeś się więc z krzesła, na sam koniec odważywszy podnieść na tego sędziwego, mądrego mężczyznę wzrok. - Dziękuję za wysłuchanie... - Zdecydowanie zrobiło ci się lżej... Powiedzieć komukolwiek nie nieść tego brzemienia, tak okropnie ciężkiego, samemu, spojrzeć w oczy temu, kto akceptuje cię takim, jakim jesteś, no i... wierzy w Ciebie. Ta wiara znaczyła dla Ciebie bardzo wiele. - Do widzenia. - Ukłoniłeś się krótko i wyszedłeś z gabinetu, wiedząc, że ma on jeszcze bardzo dużo ważnych rzeczy do zrobienia, ten nasz Dumbeldor...
[z/t]
[z/t]
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Sro Sty 01, 2014 8:17 pm
Kiedy Argus Filch przyprowadził Alex do jego gabinetu, Dumbledore zajmował się odpisywaniem na listy z Ministerstwa, a także rozmyślaniem nad przepowiednią, która ostatnimi czasy naprawdę pochłaniała jego uwagę. Tak, że czasem zapominał o tym, co dzieje się w Hogwarcie. A działo się coraz więcej i to niekoniecznie tak jak powinno być. W końcu znaleziono Jęczącą Martę w stanie, który szokował nauczycieli. Jego jedynie to zmartwiło, sprawiało, że wracały wspomnienia za czasów zanim stał się dyrektorem. Nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, uważał, że to musi być inna przyczyna. Że to NIEMOŻLIWE, żeby Komnata Tajemnic została otwarta.
Westchnął i oderwał pióro od pergaminu, a na jego czole pojawiły się wyraźne zmarszczki. I jeszcze kwestia bezpieczeństwa Collinsa, a także rosnących konfliktów w szkole i tajemnicy VI piętra, która najwyraźniej kusiła uczniów.
Tak, Albus zauważył, że uczniowie coraz częściej spoglądają na miejsce w którym był Zakazany Korytarz. Pozostało mieć tylko nadzieję, że nie będą próbowali. Że przestrogi wystarczą. Ale któż to tam wie...
Po chwili rozległo się pukanie i wszedł woźny wraz z Krukonką.
- Dzień dobry, Argusie. Dzień dobry, panno White - przywitał się, jak zawsze uprzejmie, lustrując ich wzrokiem. - Cóż Was tutaj sprowadza?
- Próbowała się dostać do korytarza na VI piętrze, dyrektorze.Odpowiedziała źle na zagadkę i uruchomiła alarm - rzekł złośliwym, lecz pełnym jakiegoś podniecenia głosem, popychając lekko Alex do przodu.
- Rozumiem... - Dumbledore poprawił swoje okulary połówki i zwrócił swe intensywne i jakby zmartwione spojrzenie na dziewczynę. - Myślę, że to wszystko, Argusie. Możesz już iść, sam zajmę się panną White. Byłbym wdzięczny za poproszenie do mojego gabinetu profesora Flitwicka.
Woźny nieznacznie się skrzywił, ale jego oczy błysnęły złośliwie na widok miny Alex. Po chwili skinął głową dyrektorowi i opuścił pomieszczenie.
- Zanim pojawi się opiekun twojego domu i razem zadecydujemy o karze, powiedz mi, co cię skłoniło do zapuszczenia się w te rejony?
Jego głos był opanowany, ale uważny słuchacz mógłby wyczuć w nim i nutę zawodu.
Westchnął i oderwał pióro od pergaminu, a na jego czole pojawiły się wyraźne zmarszczki. I jeszcze kwestia bezpieczeństwa Collinsa, a także rosnących konfliktów w szkole i tajemnicy VI piętra, która najwyraźniej kusiła uczniów.
Tak, Albus zauważył, że uczniowie coraz częściej spoglądają na miejsce w którym był Zakazany Korytarz. Pozostało mieć tylko nadzieję, że nie będą próbowali. Że przestrogi wystarczą. Ale któż to tam wie...
Po chwili rozległo się pukanie i wszedł woźny wraz z Krukonką.
- Dzień dobry, Argusie. Dzień dobry, panno White - przywitał się, jak zawsze uprzejmie, lustrując ich wzrokiem. - Cóż Was tutaj sprowadza?
- Próbowała się dostać do korytarza na VI piętrze, dyrektorze.Odpowiedziała źle na zagadkę i uruchomiła alarm - rzekł złośliwym, lecz pełnym jakiegoś podniecenia głosem, popychając lekko Alex do przodu.
- Rozumiem... - Dumbledore poprawił swoje okulary połówki i zwrócił swe intensywne i jakby zmartwione spojrzenie na dziewczynę. - Myślę, że to wszystko, Argusie. Możesz już iść, sam zajmę się panną White. Byłbym wdzięczny za poproszenie do mojego gabinetu profesora Flitwicka.
Woźny nieznacznie się skrzywił, ale jego oczy błysnęły złośliwie na widok miny Alex. Po chwili skinął głową dyrektorowi i opuścił pomieszczenie.
- Zanim pojawi się opiekun twojego domu i razem zadecydujemy o karze, powiedz mi, co cię skłoniło do zapuszczenia się w te rejony?
Jego głos był opanowany, ale uważny słuchacz mógłby wyczuć w nim i nutę zawodu.
- Alex White
Re: Gabinet dyrektora
Sro Sty 01, 2014 10:21 pm
Weszła do gabinetu spokojnym krokiem. Nie szarpała się, kiedy woźny ją prowadził, ani nie odzywała. Uważała to za coś zbędnego i bezsensownego. W końcu stanęła przed obliczem dyrektora. Przed człowiekiem, którego obdarzała zaufaniem i podziwem. Jednak nie schyliła pokornie głowy. Stała wyprostowana, nie zwracając całkowitej uwagi na potępiające spojrzenia portretów i dziką radość woźnego.
Wysłuchała krótkiej wymiany zdań, rozglądając się po pomieszczeniu. Zdarzyło się, że była tu raz albo dwa w ciągu całej nauki. Zawsze niezwykle zachwycała ją kolekcja ksiąg Dumbledora i piękny feniks, któremu to poświęciła właśnie najwięcej uwagi.
Słysząc pytanie, zwróciła spojrzenie błękitnych oczu na dyrektora. Sama nie wiedziała, jak udawało jej się zachować taki stoicki spokój. Przez jej umysł przewijały się obrazy wydarzeń sprzed kilkunastu minut. Zagadka nie dawała jej spokoju. Jeśli nie "miłość", to co? I jeszcze ten Ślizgon.
- Eee... Schody?- odpowiedziała, marszcząc delikatnie brwi.- A zostanie tam było kwestią ciekawości i czystej głupoty. Poza tym była tam...- urwała w pół zdania, ponieważ dotarło do niej, że nie chce wyjawiać dyrektorowi, iż był tam ktoś jeszcze. Nie była taka. Im udało się uciec, jej nie. Trudno. Takie jest życie.- Nieważne.- westchnęła cicho, znów przenosząc wzrok na feniksa. Widziała jak dyrektor na nią patrzył. Miała wrażenie, że zawiodła i utwierdzała się coraz bardziej w przekonaniu, że to nie tylko odczucie. Naprawdę nie chciała go zawieść. Ani jego, ani ojca. A jeśli ojciec się o tym dowie... Nie ukarze jej, nie był taki, ale będzie zawiedziony. Nawaliła na pełnej linii. Może odgadłaby zagadkę, gdyby nie ten chłopak. Gdyby miała więcej czasu. Roztrząsanie tego mijało się z celem. Niczego nie może już zmienić, ale widząc sfinksa, będąc już na tym piętrze, wiedziała że nie odpuści. Uda się tam znów. Postara się być tym razem sama.
Wysłuchała krótkiej wymiany zdań, rozglądając się po pomieszczeniu. Zdarzyło się, że była tu raz albo dwa w ciągu całej nauki. Zawsze niezwykle zachwycała ją kolekcja ksiąg Dumbledora i piękny feniks, któremu to poświęciła właśnie najwięcej uwagi.
Słysząc pytanie, zwróciła spojrzenie błękitnych oczu na dyrektora. Sama nie wiedziała, jak udawało jej się zachować taki stoicki spokój. Przez jej umysł przewijały się obrazy wydarzeń sprzed kilkunastu minut. Zagadka nie dawała jej spokoju. Jeśli nie "miłość", to co? I jeszcze ten Ślizgon.
- Eee... Schody?- odpowiedziała, marszcząc delikatnie brwi.- A zostanie tam było kwestią ciekawości i czystej głupoty. Poza tym była tam...- urwała w pół zdania, ponieważ dotarło do niej, że nie chce wyjawiać dyrektorowi, iż był tam ktoś jeszcze. Nie była taka. Im udało się uciec, jej nie. Trudno. Takie jest życie.- Nieważne.- westchnęła cicho, znów przenosząc wzrok na feniksa. Widziała jak dyrektor na nią patrzył. Miała wrażenie, że zawiodła i utwierdzała się coraz bardziej w przekonaniu, że to nie tylko odczucie. Naprawdę nie chciała go zawieść. Ani jego, ani ojca. A jeśli ojciec się o tym dowie... Nie ukarze jej, nie był taki, ale będzie zawiedziony. Nawaliła na pełnej linii. Może odgadłaby zagadkę, gdyby nie ten chłopak. Gdyby miała więcej czasu. Roztrząsanie tego mijało się z celem. Niczego nie może już zmienić, ale widząc sfinksa, będąc już na tym piętrze, wiedziała że nie odpuści. Uda się tam znów. Postara się być tym razem sama.
- Nauczyciele
Re: Gabinet dyrektora
Sob Sty 04, 2014 11:17 pm
- Skoro tak uważasz, Alex... - odparł spokojnie, Dumbledore, ale jego niebieskie oczy przyglądały się jej z niezwykłą uwagą. Nie, nie uważał, że zasługiwała na to, żeby opuścić Hogwart, jednakże powinna być świadoma podejmowanych przez nią decyzji. Wszak była już dorosłą czarownicą, a to coś znaczyło. No i dotąd była rozsądna, przynajmniej nie robiła nic niezgodnego z regulaminem - to też brał pod uwagę. Jego srebrzysta broda poruszyła się wraz z nim, kiedy lekko pochylił się do przodu. Z twarzy nie można było nic poznać, natomiast oczy zwyczajnie migotały w świetle świateł.
Jego gabinet wiele się nie zmienił - jeśli nie licząc nowych przedmiotów, które nabył od ostatniego czasu.
Wkrótce potem pojawił się profesor Flitwick i przywitał się z profesorem Dumbledorem, po czym spojrzał z nieco zawiedzionym wzrokiem na Krukonkę. Nie spodziewał się tego, zwłaszcza po niej, no ale cóż ciekawość bywa zgubna.
Chwilę czarodzieje rozmawiali między sobą, po czym dyrektor zwrócił się do Alex.
- Wraz z profesorem Flitwickiem zdecydowaliśmy się, że wyrzucenie Cię do szkoły to byłaby za sroga kara. Jednakże, Ravenclaw straci 70 punktów, a Ty sama będziesz miała szlaban - odrzekł Dumbledore, po czym lekko się uśmiechnął. - Liczę, że nie będziesz się próbowała dostać na ten korytarz ponownie.
- Szlaban będzie trwał do końca miesiąca i o tym, jak będzie wyglądać zadecyduję ja, dając odpowiednie instrukcje panu Filchowi - dodał profesor Flitwick, łapiąc się za wąsa. - To już wszystko, panno White. Może pani odejść.
[z/t]
Jego gabinet wiele się nie zmienił - jeśli nie licząc nowych przedmiotów, które nabył od ostatniego czasu.
Wkrótce potem pojawił się profesor Flitwick i przywitał się z profesorem Dumbledorem, po czym spojrzał z nieco zawiedzionym wzrokiem na Krukonkę. Nie spodziewał się tego, zwłaszcza po niej, no ale cóż ciekawość bywa zgubna.
Chwilę czarodzieje rozmawiali między sobą, po czym dyrektor zwrócił się do Alex.
- Wraz z profesorem Flitwickiem zdecydowaliśmy się, że wyrzucenie Cię do szkoły to byłaby za sroga kara. Jednakże, Ravenclaw straci 70 punktów, a Ty sama będziesz miała szlaban - odrzekł Dumbledore, po czym lekko się uśmiechnął. - Liczę, że nie będziesz się próbowała dostać na ten korytarz ponownie.
- Szlaban będzie trwał do końca miesiąca i o tym, jak będzie wyglądać zadecyduję ja, dając odpowiednie instrukcje panu Filchowi - dodał profesor Flitwick, łapiąc się za wąsa. - To już wszystko, panno White. Może pani odejść.
[z/t]
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Gabinet dyrektora
Czw Lis 27, 2014 8:36 pm
Pilne, czy też nie, gdyby się teraz nie podniósł ze swojego fotela to w ogóle by nie dotarł do gabinetu dyrektora. Przynajmniej dzisiejszego dnia. A skoro ten go chciał widzieć, to nie pozostawało nic innego, jak jednak przemóc niechęć i porzucić sprawdzanie kolejnych wypocin uczniów. Niekiedy ilość tylu znaczących błędów powodowała u niego takie skutki, jakby ktoś użył na nim zaklęcia Conjunctivitis i nie było to przyjemne uczucie, wierzcie mi. Zanim ruszył, poprawił jeszcze szatę, przetarł oczy i ułożył niedbale swoje włosy, żeby wyglądać mniej więcej jak człowiek, a nie jak bestia, która dopiero co opuściła Zakazany Las. Ostatnimi czasy w jego ręce trafiła coraz większa ilość podejrzanych przedmiotów; przez jeden z nich omal nie stracił dłoni, ale to taki mały szczegół. I stąd pojawiało się pytanie - skąd na Merlina tyle tego czarnomagicznego paskudztwa w zamku? Przecież nie było mowy o tym by dostały się jakoś do zamku przez te wszystkie zabezpieczenia, a jednak w większości te rzeczy, które walały się po jego gabinecie emanowały tą mroczną energią. No niekiedy się zdarzało, że niektóre przedmioty miały jedynie zabawne i nieszkodliwe skutki i Filch jak zwykle przesadzał, ale w dużej ilości przypadku obawy nie były bezpodstawne. No ale cóż, w końcu jakoś uda się im rozwiązać tę zagadkę, tak samo tą, która dotyczyła domniemanego otwarcia Komnaty Tajemnic. Czy Charlie w to wierzył? No cóż, był do tego dość...sceptycznie nastawiony. Niejednokrotnie podczas dyżurów zdarzało mu się sprawdzać różne miejsca w poszukiwaniu przejścia do tego legendarnego miejsca, ale jego próby były nieudane. Żadnych chociażby najmniejszych śladów. Zupełnie nic. Pociągnął nosem, kiedy stanął przed gargulcem prowadzącym do gabinetu Dumbledore'a i powiedział hasło.
- Miętowe czekoladki.
Kiedy przejście stanęło otworem, przeszedł przez nie, wspiął się schodami na samą górę i zapukał do drzwi dyrektora. Kiedy ten się odezwał, profesor OPCM wszedł do środka i zgiął się lekko w pasie przed starszym czarodziejem.
- Witam dyrektorze. Dostałem pańską wiadomość i jestem niezmiernie ciekaw w jakiej toż sprawie zostałem wezwany.
- Miętowe czekoladki.
Kiedy przejście stanęło otworem, przeszedł przez nie, wspiął się schodami na samą górę i zapukał do drzwi dyrektora. Kiedy ten się odezwał, profesor OPCM wszedł do środka i zgiął się lekko w pasie przed starszym czarodziejem.
- Witam dyrektorze. Dostałem pańską wiadomość i jestem niezmiernie ciekaw w jakiej toż sprawie zostałem wezwany.
- Lacaille Yaxley
Re: Gabinet dyrektora
Nie Lis 30, 2014 3:16 pm
Od zimowych spacerów gorsze mogły być tylko i wyłącznie przechadzki jesienne, gdzie oprócz niemiłosiernych mrozów dochodziły również opady deszczu - powinna więc cieszyć się, iż mimo wszystko za oknami panowała jednak zima. Niemiłosiernie zmarznięta, wkroczyła pomiędzy mury Hogwartu, przeklinając w duchu pomysł jakim było wynurzenie nosa za drzwi szkoły. Na wejściu otrzepała buty ze śniegu, nie chcąc znaczyć korytarzy pasmem rozmokłej brei i skierowała się w stronę gabinetu Dumbledore'a. Ciekawa była istoty wezwania, rzadko kiedy dyrektor zwracał się bezpośrednio do niej z jakimikolwiek uwagami - swoje obowiązki wykonywała poprawnie, a do dodatkowych nijak się nie paliła, więc nie można było się dziwić iż nieczęsto była wzywana przed oblicze szefa.
Odległość między wejściem do zamku, a pokojami dyrektora pozwoliła jej mniej więcej na opanowanie swojego wyglądu. Przygładziła czarne włosy rozwiane przez wiatr oraz poprawiła fałdy ciemnej szaty, z której to rąbków za pomocą zaklęcia usunęła ślady śniegu i błota. Dobrze, prezentowała się całkiem poprawnie.
- Miętowe czekoladki.
Wypowiedziała hasło, po czym zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie. Zapukała do drzwi i słysząc zachęcający do wejścia głos, weszła do środka gabinetu. Jasne tęczówki spoczęły na mężczyznach znajdujących się we wnętrzu pomieszczenia, brew podjechała do góry w wyrazie zdziwienia. Nie spodziewała się zastać tutaj Hucksberry'ego, sądziła że dyrektor chciał się widzieć wyłącznie z nią, a nie wyglądało na to by profesor od obrony przed czarną magią gotował się do opuszczenia ich towarzystwa.
- Witam, panie dyrektorze. Dzień dobry, Charles. Cóż to za pilna sprawa, która wymaga mojej uwagi?
Uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc bliżej czarodziejów.
Odległość między wejściem do zamku, a pokojami dyrektora pozwoliła jej mniej więcej na opanowanie swojego wyglądu. Przygładziła czarne włosy rozwiane przez wiatr oraz poprawiła fałdy ciemnej szaty, z której to rąbków za pomocą zaklęcia usunęła ślady śniegu i błota. Dobrze, prezentowała się całkiem poprawnie.
- Miętowe czekoladki.
Wypowiedziała hasło, po czym zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie. Zapukała do drzwi i słysząc zachęcający do wejścia głos, weszła do środka gabinetu. Jasne tęczówki spoczęły na mężczyznach znajdujących się we wnętrzu pomieszczenia, brew podjechała do góry w wyrazie zdziwienia. Nie spodziewała się zastać tutaj Hucksberry'ego, sądziła że dyrektor chciał się widzieć wyłącznie z nią, a nie wyglądało na to by profesor od obrony przed czarną magią gotował się do opuszczenia ich towarzystwa.
- Witam, panie dyrektorze. Dzień dobry, Charles. Cóż to za pilna sprawa, która wymaga mojej uwagi?
Uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc bliżej czarodziejów.
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach