- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 10:00 pm
Instynkt. Błogosławieństwo, czy przekleństwo? Zdania są podzielone. W wielu chwilach może uratować życie. W innych będzie ryzykiem samo zaufanie mu. Zaś zdradzenie jego istnienia może zabić. Wszystko zależne i to ponownie, od drugiego człowieka. Jego reakcji, pomysłów, intencji. Tyle możliwości. Nieograniczona paleta, można by rzec. A z zasady zawsze wybierają to samo. Ucieczka. Bieg to wspaniały pokaz wytrzymałości i siły. Jego jedyna waga to potrzeba energii. Ciągłe jej produkowanie. Tlen napędzający działanie. W pewnej chwili go zabraknie i puff. Kończy się na glebie. Zębami ryje ziemię. Bądź gorzej. Co się dzieję gdy się stoi? Może i nie ma obawy przed upadkiem. Nie dotyczy też zmęczenie. Jednakże nigdy nie pozna się nic nowego. Wieczna monotonia.
Jak to jest żyć statycznie? Schematem, wypełniającą się przepowiednią?
Ona wybrała zupełnie inną trasę. Płynie wraz z prądem, a gdy kierunek jej nie pasuję to z nim walczy. Podtapia się, tonie, wyłania. Wszystko to na każdym zakręcie, spadku, zmianie głębokości.
Odpowiedź nie była satysfakcjonująca. Złapała nie tą rybkę, co chciała. Podniosła się z miejsca i przykucnęła naprzeciwko niego. Ciągle spokojna, uważna, ale i w środku - umierająca z ciekawości.
- Jestem przekonana, że nawet nie był to jej prawdziwy początek. Zacząłeś gdzieś nowy rozdział. Niestety istnieję on tylko w Twojej głowie, nigdzie niezapisany - Te głośne przemyślenia, wywody, pomagały. Mówiła i do niego, a zarówno do siebie. Myślała na głos, by wszystko zebrać. Uważnie, jakby ręcznie szukała opiłków złota wśród piachu.
- Nie musisz mi wyjawiać całej opowieści. Odpowiedz mi jednak na jedno pytanie. A może, aż jedno.. Krótko i zwięźle poproszę - Czego chciała? Tego, co zwykle. Trochę wiary w to, że ma siłę pomóc. Że człowiek nie musi być ze wszystkim na tym świecie sam.
- Brzmi następująco. Powiesz mi teraz, jaki masz problem z krwią, czy mam się znowu skaleczyć, żeby się przekonać? - Zanurkowała. Raz, a porządnie. I była zdecydowana zrobić wszystko, by wyłonić się z dobrą rybką, a nie tylko tuńczykiem. Czarne albo białe. Odpowiedź nie jest trudna. To tylko pytanie jest niewygodne. Patrzyła na niego prawie nie mrugając. Poprawiła włosy, które trwały dotychczas w nieładzie i czekała. Tik, tak, tik, tak. Zegar tyka...
Jak to jest żyć statycznie? Schematem, wypełniającą się przepowiednią?
Ona wybrała zupełnie inną trasę. Płynie wraz z prądem, a gdy kierunek jej nie pasuję to z nim walczy. Podtapia się, tonie, wyłania. Wszystko to na każdym zakręcie, spadku, zmianie głębokości.
Odpowiedź nie była satysfakcjonująca. Złapała nie tą rybkę, co chciała. Podniosła się z miejsca i przykucnęła naprzeciwko niego. Ciągle spokojna, uważna, ale i w środku - umierająca z ciekawości.
- Jestem przekonana, że nawet nie był to jej prawdziwy początek. Zacząłeś gdzieś nowy rozdział. Niestety istnieję on tylko w Twojej głowie, nigdzie niezapisany - Te głośne przemyślenia, wywody, pomagały. Mówiła i do niego, a zarówno do siebie. Myślała na głos, by wszystko zebrać. Uważnie, jakby ręcznie szukała opiłków złota wśród piachu.
- Nie musisz mi wyjawiać całej opowieści. Odpowiedz mi jednak na jedno pytanie. A może, aż jedno.. Krótko i zwięźle poproszę - Czego chciała? Tego, co zwykle. Trochę wiary w to, że ma siłę pomóc. Że człowiek nie musi być ze wszystkim na tym świecie sam.
- Brzmi następująco. Powiesz mi teraz, jaki masz problem z krwią, czy mam się znowu skaleczyć, żeby się przekonać? - Zanurkowała. Raz, a porządnie. I była zdecydowana zrobić wszystko, by wyłonić się z dobrą rybką, a nie tylko tuńczykiem. Czarne albo białe. Odpowiedź nie jest trudna. To tylko pytanie jest niewygodne. Patrzyła na niego prawie nie mrugając. Poprawiła włosy, które trwały dotychczas w nieładzie i czekała. Tik, tak, tik, tak. Zegar tyka...
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 10:16 pm
Bo co jest zapisane? W piśmie bardziej niż w słowach można przemycać kłamstwa tylko dlatego, że w większości kłamanie prosto w twarz zawodzi, da się odczytać intencje słabego łgarza, a najwięcej osób zwyczajnie nie kłamie, ponieważ nie potrafi, lub uważa to za coś złego i nawet gdy spróbuje, unika kontaktu wzrokowego, kręci, nie można dojść do całego sensu w takich wywodach - natomiast to, co napisane na papierze, ach..! Nie stanowi większego problemu dowiedzenie się, że Nailah został porzucony przez rodziców, oddany do sierocińca, który w papierkach widniał jako miejsce pełne pokuty i dobroci Bożej, nie trudno też znaleźć w aktach, że przystąpił do szkoły w Hogwarcie i tutaj nadal się uczy, pomieszkując po kątach w trakcie wakacji, ukrywając się przed obowiązkiem wrócenia do Piekła, które stałoby się jego grobowcem, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Teraz dopiero mogli go tam dzieckiem diabła nazywać i teraz dopiero gotów był przyznać im racje, jednak po wszystkich tych dniach i nocach spędzonych w samotności na wpatrywanie się tępo w ścianę, po tych wszystkich twarzach, które poznałeś i których uśmiech i puste słowa wyryły się w twojej pamięci, po każdej ranie i nie-przygodach, jakie cię spotkały, po myślach, w których zabijałeś siebie na milion sposobów... Już teraz nie chciałeś wybierać tej najprostszej drogi ucieczki. Pokochałeś masochizm, pokochałeś to nieszczęście, które wokół ciebie krążyło, ściągane na każdego, który zbyt blisko podszedł, albo które w końcu odpychało, czyniąc cię niewidzialnym dla oczu innych. Ona też zniknie. Ta, która chciała być nadzieją. I jak miałbyś mieć wiarę? Ona tylko Cię raniła, nigdy niczego pozytywnego nie wniosła do twojego życia. Lepiej z góry zakładać najgorszy scenariusz, ponieważ to rozczarowania bolą najbardziej.
Wyczułeś ruch obok siebie i rozchyliłeś powieki, żeby zobaczyć, jak Alex teraz kuca naprzeciw ciebie, wpatrując się intensywnie - odpowiadałeś jej spojrzeniem bez emocji, przepaść między wami tylko się powiększała, zamiast pomniejszać, jakakolwiek wiedza niczego tutaj nie zmieniała, a jednak wszystko wydawało się coraz wyraźniejsze - to dobrze, czy źle? Tak jak była już mowa - w świetle wszystko łatwiej było obnażyć i zrozumieć. Kiedy okalał to mrok, nie dało się uszczknąć z niej choć odrobinki dla siebie.
Twoje kąciki warg zaczęły się powoli unosić do góry, wyraz twarzy się zmienił, mieszając w sobie nutę niedowierzania wkradającą się w rozbawienie - naprawdę o to zapytała, ba! - nawet nie zapytała, ona... Zaśmiałeś się głośno, zbyt głośno, ale nie potrafiłeś tego powstrzymać - ona Ci grozi...
Twoja ręka wystrzeliła do gardła zainteresowanej i przyciągnąłeś ją do siebie jednym szarpnięciem, samemu również się pochylając.
- Zrób to. Skorzystam z przyjemnością. Sam mogę cię skaleczyć, jeśli tego sobie życzysz.
Opanuj się, Nailah, nie pozwól rządzić bestii..!
Dlaczego niby nie?
Walka była już zbyt męcząca.
Wyczułeś ruch obok siebie i rozchyliłeś powieki, żeby zobaczyć, jak Alex teraz kuca naprzeciw ciebie, wpatrując się intensywnie - odpowiadałeś jej spojrzeniem bez emocji, przepaść między wami tylko się powiększała, zamiast pomniejszać, jakakolwiek wiedza niczego tutaj nie zmieniała, a jednak wszystko wydawało się coraz wyraźniejsze - to dobrze, czy źle? Tak jak była już mowa - w świetle wszystko łatwiej było obnażyć i zrozumieć. Kiedy okalał to mrok, nie dało się uszczknąć z niej choć odrobinki dla siebie.
Twoje kąciki warg zaczęły się powoli unosić do góry, wyraz twarzy się zmienił, mieszając w sobie nutę niedowierzania wkradającą się w rozbawienie - naprawdę o to zapytała, ba! - nawet nie zapytała, ona... Zaśmiałeś się głośno, zbyt głośno, ale nie potrafiłeś tego powstrzymać - ona Ci grozi...
Twoja ręka wystrzeliła do gardła zainteresowanej i przyciągnąłeś ją do siebie jednym szarpnięciem, samemu również się pochylając.
- Zrób to. Skorzystam z przyjemnością. Sam mogę cię skaleczyć, jeśli tego sobie życzysz.
Opanuj się, Nailah, nie pozwól rządzić bestii..!
Dlaczego niby nie?
Walka była już zbyt męcząca.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 10:36 pm
Ludzie kochają męczeństwo. Pokazywanie jak bardzo jest im źle jest banalne. Łatwo jest żyć ze smutkiem. Banalnie. Ciągle popadać w problemy, własne demony pożerające resztki duszy, by na samym końcu móc z dumą powiedzieć, że jest się potworem. Łatwe prawda? Z taką łatwością potwierdzić, że wszystkie domysły, fałszywe i złe szepty są prawdziwie. Ciężko pokazać, że ktoś się mylił, a bycie czarnym charakterem, bądź zwyczajnie pobocznym to wyjście tak dostępne dla wszystkich, że chętni po prostu dostają role natychmiastowo. Tchórzliwe. Bo żeby iść w stronę inną od ludzi trzeba mieć odwagę. Trzeba znaleźć w beznadziei i pustce coś dlaczego warto pokazać swoją wiarę. Coś dlaczego warto szukać tej nadziei, którą łatwo stracić. Lepsza chwila radości niż jej całkowity brak. Bo czas nie leczy ran. To bzdura. Z ran tworzą się blizny. Ohydne i ropiejące. Potem bezustannie przypominają o wszystkim. Sztuką wyzdrowienia jest spojrzenie na nie i powiedzenie, że są piękne bo to część nas, a nie potworne. Bo w potworach najciężej szukać się zalet i dlatego są najbardziej satysfakcjonujące.
To nie była groźba. W jej wydaniu raczej... uprzejma i pokojowa propozycja.
- Nie skorzystam z propozycji. Jedyną osobą, która może mnie ranić jestem ja. Z wielką radością zrobię to dla Ciebie, ale jak zechcesz to możesz poprawić - Nie uległa strachowi. Nie. Prócz ciężkiego wdechu wciąż była jeszcze wola do walki, ale o to by wyzwolić prawdę. Ona nie zostawia nikogo do chwili, gdy jest potrzebna. Nie miała zamiaru się cofać. Wbiła w stosunkowo niewielką ranę od kartki dwa paznokcie i siłą rzeczy powiększyła ją, szczególnie podważając skórę. Zagryzła zęby i z przerażającym spokojem wyjęła je z rany. Zaczęła sączyć się krew i to w ilości dosyć dużej. W końcu zrobiła się z tego rana szarpana. Zakrwawioną dłonią dotknęła twarzy Sahira bez nawet najmniejszego drżenia. W jej oczach nie było bólu. Nawet łez. Jedynie ufność. Chorobliwa i zakorzeniona w niej głęboko. Mówiąc w kółko, że cena nie gra roli, liczy się skutek. Jaki miał być? Opłakany w skutkach, bolesny, ale uczący. Nie mogła pomagać jeśli nie wie jak. A jemu pragnęła pomóc z całego serca. Musiała jednak pierw zainwestować.
Nie każda inwestycja jest dobra, ale o tym już nie pomyślała.
To nie była groźba. W jej wydaniu raczej... uprzejma i pokojowa propozycja.
- Nie skorzystam z propozycji. Jedyną osobą, która może mnie ranić jestem ja. Z wielką radością zrobię to dla Ciebie, ale jak zechcesz to możesz poprawić - Nie uległa strachowi. Nie. Prócz ciężkiego wdechu wciąż była jeszcze wola do walki, ale o to by wyzwolić prawdę. Ona nie zostawia nikogo do chwili, gdy jest potrzebna. Nie miała zamiaru się cofać. Wbiła w stosunkowo niewielką ranę od kartki dwa paznokcie i siłą rzeczy powiększyła ją, szczególnie podważając skórę. Zagryzła zęby i z przerażającym spokojem wyjęła je z rany. Zaczęła sączyć się krew i to w ilości dosyć dużej. W końcu zrobiła się z tego rana szarpana. Zakrwawioną dłonią dotknęła twarzy Sahira bez nawet najmniejszego drżenia. W jej oczach nie było bólu. Nawet łez. Jedynie ufność. Chorobliwa i zakorzeniona w niej głęboko. Mówiąc w kółko, że cena nie gra roli, liczy się skutek. Jaki miał być? Opłakany w skutkach, bolesny, ale uczący. Nie mogła pomagać jeśli nie wie jak. A jemu pragnęła pomóc z całego serca. Musiała jednak pierw zainwestować.
Nie każda inwestycja jest dobra, ale o tym już nie pomyślała.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 11:06 pm
Nie ma ludzi niezniszczalnych, nie ma tych, którzy w końcu nie upadną tak boleśnie, że sami się nie podniosą, nie ma tych, co po tylu latach smutkowi nie ulegną, nawet jeśli z nim walczyli, kiedy tylko się pojawił, starając się patrzeć na wszystkie pozytywy, pielęgnujący w sobie tą właśnie iskrę, która pozwalała im iść z wysoko uniesionym czołem i zanadto się nie martwić - nie samym sobą, przecież wokół było tyle ludzi potrzebujących pomocy, nawet jeśli na nasze plecy spadały najcięższe baty - och tak, pamiętamy to obaj, prawda, Sahirze? Przeszłość jawiła się dziwną migawką, z której chcemy zapamiętywać same radosne chwile, a jednak te chwile radości przynosiły w czasach obecnych tylko smutek... Czemu tak jest? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, tak jak i nie znasz jej Ty - wszystko wiąże się z tym, że nie możesz ruszyć do przodu i zostawić to, co przeminęło, nie potrafisz pogodzić się ze zmianami, które nastąpiły, godząc się tylko na te, które pomagały ulżyć bólowi, od którego popadałeś w obłęd i które szeptało, byś wreszcie podciął sobie żyły i ułożył swe ciało w wannie, z której nigdy byś nie wyszedł o własnych siłach. Czy można cię nazwać tym złym? Nie jesteś zły w swoim wnętrzu, nie chcesz nikogo krzywdzić, nie tak na poważnie... prawda? Zaraz obok tego drzemie żądza, by zniszczyć cały świat, ta nienawiść, którą starałeś się odeprzeć, w chęci wierzenia i poszukiwania czegoś, co dałoby ci powód, by nie zostawiać zgliszczy ze wszystkiego, czego dotkniesz, za sobą mając jedynie kurz i popiół znaczący drogę, którą przeszedłeś.
Uścisk palców na szyi nie Alexandry nie był zbyt mocny, nie podduszał, z pewnością nie pozostanie po nim nawet ślad - zaboleć mogło jedynie to szarpnięcie, które było wynikiem jakiegoś rodzaju frustracji... Tak jak każdy, tak i Ty miałeś słabości, przeciw którym walka była niemożliwa - a jednak na początku z nią zawalczyłeś. Teraz zaś przymknąłeś oczy, obracając twarz, rozchylając wargi, kiedy słodka woń owionęła twe zmysły, trafiając do ich epicentrum ze słodką rozkoszą i gęsią skórką, która przebiegła po twym ciele - puściłeś jej szyję bez chwili zastanowienia, by złapać jej rękę, żeby czasem jej nie zabrała, coś o tak cudownym zapachu ulatywało z jej żył, odbierając resztki świadomości, jakie zachowywałeś, zamieniając w zwierze, które gotowe było na wszystko, by zdobyć to, czego pragnienie rozsadzało mu umysł. Niebezpiecznie było igrać z tą mocą, z tym drapieżnikiem, którego teraz tak blisko byłaś, a jednak krzywdy ci nie wyrządził, niezbyt dużą w każdym razie... przynajmniej dotychczas. Przejechałeś językiem po jej skórze, na którą zabłądziła jedna z kropel, by zaraz przesunąć jej dłoń do swych ust, tam, gdzie z ran nieśpiesznie ulatywała życiodajna ciecz, by dotknąć ją wargami z westchnieniem ulgi, która też porażającym efektem odbiła się na twej twarzy, jakbyś gotów był modlić się do tego szkarłatu, choć żadne słowo nie wydobyło się z twej gardzieli.
Uścisk palców na szyi nie Alexandry nie był zbyt mocny, nie podduszał, z pewnością nie pozostanie po nim nawet ślad - zaboleć mogło jedynie to szarpnięcie, które było wynikiem jakiegoś rodzaju frustracji... Tak jak każdy, tak i Ty miałeś słabości, przeciw którym walka była niemożliwa - a jednak na początku z nią zawalczyłeś. Teraz zaś przymknąłeś oczy, obracając twarz, rozchylając wargi, kiedy słodka woń owionęła twe zmysły, trafiając do ich epicentrum ze słodką rozkoszą i gęsią skórką, która przebiegła po twym ciele - puściłeś jej szyję bez chwili zastanowienia, by złapać jej rękę, żeby czasem jej nie zabrała, coś o tak cudownym zapachu ulatywało z jej żył, odbierając resztki świadomości, jakie zachowywałeś, zamieniając w zwierze, które gotowe było na wszystko, by zdobyć to, czego pragnienie rozsadzało mu umysł. Niebezpiecznie było igrać z tą mocą, z tym drapieżnikiem, którego teraz tak blisko byłaś, a jednak krzywdy ci nie wyrządził, niezbyt dużą w każdym razie... przynajmniej dotychczas. Przejechałeś językiem po jej skórze, na którą zabłądziła jedna z kropel, by zaraz przesunąć jej dłoń do swych ust, tam, gdzie z ran nieśpiesznie ulatywała życiodajna ciecz, by dotknąć ją wargami z westchnieniem ulgi, która też porażającym efektem odbiła się na twej twarzy, jakbyś gotów był modlić się do tego szkarłatu, choć żadne słowo nie wydobyło się z twej gardzieli.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 11:32 pm
Po raz kolejny w grę wchodzi instynkt. Z tym się nie walczy. To chyba jedyna rzecz, która wychodzi poza reguły, ale od każdej zasady są wyjątki. Tak jak i w tym przypadku. Słowa tak wiele by zmieniły. Ile by ułatwiły... Widać, że jednak opłacanie prawdy to jedyna opcja na jej uzyskanie. Czy rachunek był duży? Krzyczała na ludzi, zrzucała się prawie z balkonu, by ktoś ją złapał, teraz okaleczała się. Czymże to jest jednak w porównaniu z ogólnym rozrachunkiem? Jeśli cokolwiek nie pomoże to nic tym bardziej. Nieudolne próby lepsze niż żadne. Czyste sumienie to w końcu dość dobra wypłata za pracę wykonaną. Najwyżej zostanie zwolniona. Przez śmierć. A potem to i tak będzie jej raczej wszystko jedno. Chyba, że zostawi kogoś, a tego by nie chciała. Nie opuszczać, nie nie może.
Jedyne, co było w sytuacji niekomfortowe dla Gryfonki to fakt, że utrzymywała z kimś kontakt fizyczny. Trzymał jej szyję, potem rękę... Zupełnie inna rzeczywistość w której musiała nie tyle pokonać strach, że ktoś zrobi jej krzywdę, bo i nie obawiała się tego, ale fakt, że ktoś te jej bezradną dłoń trzyma. Miała zaufanie. Może bezpodstawne, ale jednak posiadała je. Nie sądziła, że mógłby ją zabić. Za to cudzy dotyk to sprawa istotna. Do tego w takiej sytuacji. To nie było przypadkowe. Nie miała na to wpływu. I to chyba jedynie brak kontroli nad tym, ze nie może już przerwać mącił jej myśli. Nie było to łatwe pod tym względem. Codziennie uczyła innych, ale sama wciąż nie pojmuję. Nie rozumie, że nie wszystko może kierować. Przechodząc przez granicę naruszyła stabilność, która jest codzienną jej oazą. Posypała domek z kart i zdziwiła się, że już nie istnieję.
- Nie dało się tak od razu? - to było typowo ironiczne pytanie, które jednak miało coś w sobie. Słowa mają moc, oj mają. I to jaką! Używanie ich to podstawa.
- No dalej, nie krępuj się. Tylko nie zabij mnie, swojej Nadziei. Wiem, że jestem okrutną karą, ale ty gdzieś tam pamiętasz o mnie. Ufam, że wiesz, iż jestem potrzebna. Ufam Tobie. I mam nadzieję, że rozumiesz to, co do Ciebie mówię, Sahirze - Poszła krok dalej. Zadeklarowała głośno, że darzy zaufaniem kogoś. Nie podobne do niej. Nie jak ona. Przecież jest dobrą wróżką. Tworzy innym szczęśliwe zakończenia, a potem ucieka w cień. Nie miewa zaufanych ludzi. To oni powinni ufać jej. Nie inaczej.
Tak własnie się dzieję, gdy sądzisz, że gdzieś pod powłoką skóry kryje się człowiek i o nim pamiętasz. Alexandra nie zapomina. O nikim.
Piękno jest w nas. Każdym z nas. Jej własne motto, które powtórzyła sobie w głowie.
Nie zapominać... nie wolno....
Jedyne, co było w sytuacji niekomfortowe dla Gryfonki to fakt, że utrzymywała z kimś kontakt fizyczny. Trzymał jej szyję, potem rękę... Zupełnie inna rzeczywistość w której musiała nie tyle pokonać strach, że ktoś zrobi jej krzywdę, bo i nie obawiała się tego, ale fakt, że ktoś te jej bezradną dłoń trzyma. Miała zaufanie. Może bezpodstawne, ale jednak posiadała je. Nie sądziła, że mógłby ją zabić. Za to cudzy dotyk to sprawa istotna. Do tego w takiej sytuacji. To nie było przypadkowe. Nie miała na to wpływu. I to chyba jedynie brak kontroli nad tym, ze nie może już przerwać mącił jej myśli. Nie było to łatwe pod tym względem. Codziennie uczyła innych, ale sama wciąż nie pojmuję. Nie rozumie, że nie wszystko może kierować. Przechodząc przez granicę naruszyła stabilność, która jest codzienną jej oazą. Posypała domek z kart i zdziwiła się, że już nie istnieję.
- Nie dało się tak od razu? - to było typowo ironiczne pytanie, które jednak miało coś w sobie. Słowa mają moc, oj mają. I to jaką! Używanie ich to podstawa.
- No dalej, nie krępuj się. Tylko nie zabij mnie, swojej Nadziei. Wiem, że jestem okrutną karą, ale ty gdzieś tam pamiętasz o mnie. Ufam, że wiesz, iż jestem potrzebna. Ufam Tobie. I mam nadzieję, że rozumiesz to, co do Ciebie mówię, Sahirze - Poszła krok dalej. Zadeklarowała głośno, że darzy zaufaniem kogoś. Nie podobne do niej. Nie jak ona. Przecież jest dobrą wróżką. Tworzy innym szczęśliwe zakończenia, a potem ucieka w cień. Nie miewa zaufanych ludzi. To oni powinni ufać jej. Nie inaczej.
Tak własnie się dzieję, gdy sądzisz, że gdzieś pod powłoką skóry kryje się człowiek i o nim pamiętasz. Alexandra nie zapomina. O nikim.
Piękno jest w nas. Każdym z nas. Jej własne motto, które powtórzyła sobie w głowie.
Nie zapominać... nie wolno....
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Pon Lis 24, 2014 11:54 pm
Niby nie przepadałeś za przemocą, a jednak ją uwielbiałeś, niby nie znosiłeś tych wymknięć się spod kontroli swego umysłu i ciała, a jednak tak chętnie się poddawałeś - to tak, jakby zestawić ogień i lód obok siebie i sprawdzać, które z nich będzie górować w jakich sytuacjach, niekończące się możliwości eksperymrntowania, przy głównym pytaniu, jak to możliwe, że jedno drugiego nie wyniszczyło po tak długim czasie, a one tylko zdawały się rosnąć w siłę? Jak można wytrzymywać takie skakanie w skrajności, które przeczyły naszym poglądom? Najwyraźniej można, ba - trzeba, nie było tutaj wyboru "biorę albo nie biorę". W tym, co go teraz porwało, nie było miejsca na odpowiadanie na pytania lub zastanawianie się nad jego sensem, ten stan wykraczał poza zdolności pojmowania, dopóki nie doświadczyło się go na własnej skórze, mimo to skrawki informacji doń docierały, aż w końcu rozchylił powieki, by uderzyć w nią czernią, co dna nie ma i w której można było się zanurzać bez końca, szukając w tej pustce czegokolwiek, choćby swojego marnego odbicia - jak takie oczy można nazwać zwierciadłami duszy? Jak można powiedzieć, że duszę owa istota posiada? Siedzicie tutaj, na ławie oskarżonych o chęć pomagania, tak blisko, coraz bliżej - Nadzieja, która posiada swoją własną nadzieję, ha! - czy to dlatego, że sama ją stanowi? Czemu decyduje się ufać bestii, którą ma przed sobą, w którą inwestować nie warto, a jednak nie zdecydowała się wcześniej powiedzieć "ufam" (i zaufać naprawdę) normalnemu człowiekowi? Co jest nie tak z tym światem? Lub raczej - co jest nie tak z Tobą, Alex.
Wampir obnażył kły i wbił je w nadgarstek tak łatwo mu ofiarowany - oto i kolejna, która umiłowała masochizm, wierząc w jego większą wartość na drodze odkupienia.
Dwójka uczniów pochylonych ku siebie w zaułku między książkami, robiąca coś, co mało mówić, że wzbudziłoby sensacje, coś zakazanego przez niepisane prawo. Społeczne tabu, w którym wampiry uważano tylko za mit.
Co to za Nadzieja, która niosła ze sobą karę?
Czarnowłosy odkleił wargi od rany i wyciągnął różdżkę, którą przejechał nad jej ręką w niemym zaklęciu Episkey - skóra zrosła się, nie pozostawiając ani śladu, a czarnowłosy ostatni raz przesunął językiem tam, gdzie jeszcze niedawno tkanka została uszkodzona, by nie zmarnować nawet drobnej kropelki.
- Usatysfakcjonowana? - Zapytałeś półszeptem, ponownie nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
Wampir obnażył kły i wbił je w nadgarstek tak łatwo mu ofiarowany - oto i kolejna, która umiłowała masochizm, wierząc w jego większą wartość na drodze odkupienia.
Dwójka uczniów pochylonych ku siebie w zaułku między książkami, robiąca coś, co mało mówić, że wzbudziłoby sensacje, coś zakazanego przez niepisane prawo. Społeczne tabu, w którym wampiry uważano tylko za mit.
Co to za Nadzieja, która niosła ze sobą karę?
Czarnowłosy odkleił wargi od rany i wyciągnął różdżkę, którą przejechał nad jej ręką w niemym zaklęciu Episkey - skóra zrosła się, nie pozostawiając ani śladu, a czarnowłosy ostatni raz przesunął językiem tam, gdzie jeszcze niedawno tkanka została uszkodzona, by nie zmarnować nawet drobnej kropelki.
- Usatysfakcjonowana? - Zapytałeś półszeptem, ponownie nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Wto Lis 25, 2014 8:34 pm
Każdy pragnie jasności wyboru. Tak lub nie. Problem w tym, że pytania stawiane przez życie na tym się nie kończą. Nagle dokłada się do nich "prawdopodobnie", "może", "możliwe", aż w końcu z tej niby oczywistej rzeczy, wynika coś zupełnie innego. Nie jest to niczym dziwnym. Człowiek jest jak wiatr. Mówi jedno, chcę czegoś innego, a jeszcze inną rzecz robi. Myśli nieczęsto współgrają z pragnieniami. Nie przebijają się. A mimo to żyjemy dalej. Wbrew sobie, światu...
Można powiedzieć wszystko. Dusza nie zawsze musi być piękna. Szczerze to żadna chyba nie jest w tym sensie taka. Swoją wyjątkowością, niezwykłością, niepowtarzalnością - zdecydowanie tak, ale czy ktoś może z dumą stwierdzić, że jest czysty jak łza? Niczego nie żałuję, nigdy nie popełnił błędu, czy się pomylił? Kłamca zrobi to bez problemu, ale nie sprawi to, iż urzeczywistnią się owe słowa. Największe potwory to tak naprawdę nic więcej, jak ludzie. Jeśli jest się dobry w fałszu to nawet oczy mogą kłamać. Tracą wtedy na swoim znaczeniu. Poznać kogoś to zajrzeć w duszę. To odróżnia istoty myślące od zwierząt. Posiadają ją, a składa się z umysłu, sumienia, świadomości. Nadzieja nie może szukać siebie samej gdzie indziej. Nie dość, że jest dla innych to powinno jej starać dla niej samej. Świat jest pełen niespodzianek. Nie ma opracowanego mechanizmu działania. Ciągła spontaniczność. Alex jest jego częścią. Co jest z nią nie tak? Wszystko. Nigdy nie było z nią tak, jak powinno. Nawet teraz. Głośny wdech i nic więcej, nie licząc milczenia. Powinna krzyczeć, płakać. Powinna. To okropne słowo, które nie działa w jej przypadku.
Może ślepo, ale silnie wierzy w to wszystko, co zdążyła nawet napisać w liście do niego. Nie ma bestii. Zresztą ciężko odnaleźć człowieka, który będzie wiedział, jak to jest umierać. Nie mówmy już o tym, że powierzając komuś życie, nie ufa się to jest to samobójstwo.
Tabu... dlaczego istnieję? Co jest takiego w nas, że nie mamy szacunku do cudu, jakim jest świat bez słowa "ale", tych wszystkich niezapisanych praw. To tak jakby grać w grę bez znajomości reguł.
Taka, którą miał Sahir, czyż nie?
- Nie. W końcu odpowiedzi nie otrzymałam, jako takiej dosłownej. Nie wiem tylko, czy to dlatego, że po prostu nie chciałeś powiedzieć mi, czy zwyczajnie powiedzieć tego na głos - Uniosła brew do góry pytająco i myślała, jak to mogło być. Niby taka głupia, tak? A pomyłka to duża. Mówiła trochę cicho, ale w końcu musiała się pozbierać. Niezły dzień miała. Taki, że w kółko coś się działo. Powoli nie mogła dogonić myślami wszystkiego. Tamta książka musiała być rzeczywiście gruba, oj ogromna wręcz!
Lubiła patrzeć na innych. A kiedy oni również to robili był w tym rodzaj sprawiedliwości. Wszyscy grają tymi samymi kartami.
- Pomijając jednak tę część sporną mojej satysfakcji... - Postanowiła, że jej się nie podoba taka pozycja. Kaprysik, a co. Ktoś mógłby powiedzieć: "Typowy Gryfon", bo kompletnie nie wzięła pod uwagę większości aspektów.
Uniosła się zbyt gwałtownie i szybko grawitacja sprowadziła ją do parteru. Milutko.
Nie miała specjalnego wyboru. Uśmiechnęła się do towarzysza i spróbowała znowu. Skutek był taki, że oparła się dłonią o stół i zamarzła w bezruchu. Nie chciała prosić o pomoc, bo w końcu to ona chciała być od udzielania jej. Upartość to takie zabawne zjawisko. Spojrzała na niego ponownie i tak, jakby kompletnie nie była zmęczona, znajdywała siły na swoje klekotanie.
-Jak sobie radzisz? - Szeroko pojęte pytanie. Miało odwrócić uwagę od niej, gdy tworzyła plan jak poukładać siły tak, aby dojść samodzielnie do fotela. Samodzielność jej ewidentnie nie wychodzi.
Można powiedzieć wszystko. Dusza nie zawsze musi być piękna. Szczerze to żadna chyba nie jest w tym sensie taka. Swoją wyjątkowością, niezwykłością, niepowtarzalnością - zdecydowanie tak, ale czy ktoś może z dumą stwierdzić, że jest czysty jak łza? Niczego nie żałuję, nigdy nie popełnił błędu, czy się pomylił? Kłamca zrobi to bez problemu, ale nie sprawi to, iż urzeczywistnią się owe słowa. Największe potwory to tak naprawdę nic więcej, jak ludzie. Jeśli jest się dobry w fałszu to nawet oczy mogą kłamać. Tracą wtedy na swoim znaczeniu. Poznać kogoś to zajrzeć w duszę. To odróżnia istoty myślące od zwierząt. Posiadają ją, a składa się z umysłu, sumienia, świadomości. Nadzieja nie może szukać siebie samej gdzie indziej. Nie dość, że jest dla innych to powinno jej starać dla niej samej. Świat jest pełen niespodzianek. Nie ma opracowanego mechanizmu działania. Ciągła spontaniczność. Alex jest jego częścią. Co jest z nią nie tak? Wszystko. Nigdy nie było z nią tak, jak powinno. Nawet teraz. Głośny wdech i nic więcej, nie licząc milczenia. Powinna krzyczeć, płakać. Powinna. To okropne słowo, które nie działa w jej przypadku.
Może ślepo, ale silnie wierzy w to wszystko, co zdążyła nawet napisać w liście do niego. Nie ma bestii. Zresztą ciężko odnaleźć człowieka, który będzie wiedział, jak to jest umierać. Nie mówmy już o tym, że powierzając komuś życie, nie ufa się to jest to samobójstwo.
Tabu... dlaczego istnieję? Co jest takiego w nas, że nie mamy szacunku do cudu, jakim jest świat bez słowa "ale", tych wszystkich niezapisanych praw. To tak jakby grać w grę bez znajomości reguł.
Taka, którą miał Sahir, czyż nie?
- Nie. W końcu odpowiedzi nie otrzymałam, jako takiej dosłownej. Nie wiem tylko, czy to dlatego, że po prostu nie chciałeś powiedzieć mi, czy zwyczajnie powiedzieć tego na głos - Uniosła brew do góry pytająco i myślała, jak to mogło być. Niby taka głupia, tak? A pomyłka to duża. Mówiła trochę cicho, ale w końcu musiała się pozbierać. Niezły dzień miała. Taki, że w kółko coś się działo. Powoli nie mogła dogonić myślami wszystkiego. Tamta książka musiała być rzeczywiście gruba, oj ogromna wręcz!
Lubiła patrzeć na innych. A kiedy oni również to robili był w tym rodzaj sprawiedliwości. Wszyscy grają tymi samymi kartami.
- Pomijając jednak tę część sporną mojej satysfakcji... - Postanowiła, że jej się nie podoba taka pozycja. Kaprysik, a co. Ktoś mógłby powiedzieć: "Typowy Gryfon", bo kompletnie nie wzięła pod uwagę większości aspektów.
Uniosła się zbyt gwałtownie i szybko grawitacja sprowadziła ją do parteru. Milutko.
Nie miała specjalnego wyboru. Uśmiechnęła się do towarzysza i spróbowała znowu. Skutek był taki, że oparła się dłonią o stół i zamarzła w bezruchu. Nie chciała prosić o pomoc, bo w końcu to ona chciała być od udzielania jej. Upartość to takie zabawne zjawisko. Spojrzała na niego ponownie i tak, jakby kompletnie nie była zmęczona, znajdywała siły na swoje klekotanie.
-Jak sobie radzisz? - Szeroko pojęte pytanie. Miało odwrócić uwagę od niej, gdy tworzyła plan jak poukładać siły tak, aby dojść samodzielnie do fotela. Samodzielność jej ewidentnie nie wychodzi.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Wto Lis 25, 2014 11:04 pm
Puściłeś dłoń tej, którą przytrzymywałeś do tej pory, pozwalając jej się odsunąć, podczas gdy twe oczy swobodnie badały wyraz jej oczu i każdy blask, jaki się w nich czaił, podczas gdy każdy jej ruch trafiał do jego umysłu dając kolejne informacje o jej stanie - osłabienie? Oooch, ono było aż zanadto pewne. Pamiętasz, co mówił ci profesor Liadon? Kiedyś w końcu osłabnie twoja wola walki i zmienisz się w to, co sam starałeś się zabić, twoje bariery i obiekcje przed tym, żebyś pił krew, wyblakną jak czarna skóra zostawiona na słońcu, popękają, nic z nich wartościowego nie zostanie. Im więcej kosztowałeś tej słodyczy, tym bardziej zdawałeś sobie sprawę, że tak właśnie było. Musiałeś przyznać mu prawdę, chociaż tak się jej zapierałeś i wyrzucałeś mu, że nic nie rozumie, że nigdy nie zniżysz się do tego poziomu... Zamknąłeś oczy, słysząc tą rozmowę w swoich uszach, czując przeszłe uczucia, które wtedy tobą rządziły oraz poczucie sprawiedliwości i zła tego świata, przed którym się wzbraniałeś i przed którym chciałeś uchronić wszystkich wokół siebie. Mógłbyś teraz tak trwać, w spokoju, jaki ogarnął całe twoje ciało i umysł, w poczuciu Wieczności, Nieśmiertelności i Mocy, jaka krążyła w twych żyłach, pozwalając wszystko widzieć klarownie i czyście, tak jakby teraz wcale nie był dzień, a środek nocy i to srebrzysta Luna cię opatulała, nie złowroga, ognista kula, skryta teraz za chmurami - jak przez większość ostatniego czasu. Śnieg ciągle padał, a po wiośnie ani widu, ani słychu. Świat zamarzł w oczekiwaniu na to, co ma się wydarzyć, groza biegała po kątach, sunąc między ścianami w szeptach niemożliwych do odebrania normalnym zmysłem słuchu.
Podniosłeś się, powoli i nieśpiesznie - wystarczył w zasadzie tylko jeden krok, gdy otworzyłeś oczy, aby sięgnąć do Alex i bez pytania, bez pardonu, przyciągnąć ją do siebie, jeżdżąc jeszcze językiem po swoich wargach, na których nie pozostała już ani jedna kropla krwi - objąłeś ją w pasie, przytrzymując, tylko po to, żeby podejść z nią do fotela, czekając, aż sama do niego siądzie, żeby usiąść. Nie będzie mu tutaj przecież scen robiła i udawała, jak to nic jej nie jest...
Jak sobie radzisz... jak w ogóle odpowiedzieć na to pytanie? Usiadłeś spowrotem na swoim fotelu, opierając bok palców na wargach i w zamyśleniu spoglądając przed siebie - nie sposób było ci odpowiedzieć na to pytanie, bo czy możesz powiedzieć, że sobie nie radzisz? To byłaby w sumie czysta prawda, a jednocześnie posiadająca to drugie dno płynące z obejmującej cię obojętności i możności powiedzenia, że w sumie nie jest źle i sobie radzisz - to też byłaby prawda. Radzisz sobie na swój sposób, na swój sposób żyjesz, pozostawiając świat daleko w tyle, obtulona w czerń sylwetka z dłońmi w kieszeniach, z pochyloną głową, której ludzie oglądają tylko plecy, kiedy odchodzi w boczną ścieżkę, którą nikt za nim nie podąży - nie dlatego, że go odrzucono, ale dlatego, że sam tak zdecydował. Tymczasem siedząca obok ciebie dziewczyna była dziwna, bo doczepiał się do twego ramienia i trajkotała, trajkotała, nie patrząc nawet, dokąd ją prowadzisz, po prostu nie chciała puścić, upierdliwa trzpiotka, której jednocześnie nie chciało się pozbyć... W końcu to prawda, że samotność zabija.
- Sam nie wiem. - Odparłeś w końcu, bo co innego miałbyś jej powiedzieć? Znowu skrzyżowałeś z nią spojrzenie, odwracając głowę w jej kierunku. - Przypuszczam, że tak samo jak ty ze swoim gadulstwem i podczepianiem się pod osoby, od których powinnaś uciekać.
Podniosłeś się, powoli i nieśpiesznie - wystarczył w zasadzie tylko jeden krok, gdy otworzyłeś oczy, aby sięgnąć do Alex i bez pytania, bez pardonu, przyciągnąć ją do siebie, jeżdżąc jeszcze językiem po swoich wargach, na których nie pozostała już ani jedna kropla krwi - objąłeś ją w pasie, przytrzymując, tylko po to, żeby podejść z nią do fotela, czekając, aż sama do niego siądzie, żeby usiąść. Nie będzie mu tutaj przecież scen robiła i udawała, jak to nic jej nie jest...
Jak sobie radzisz... jak w ogóle odpowiedzieć na to pytanie? Usiadłeś spowrotem na swoim fotelu, opierając bok palców na wargach i w zamyśleniu spoglądając przed siebie - nie sposób było ci odpowiedzieć na to pytanie, bo czy możesz powiedzieć, że sobie nie radzisz? To byłaby w sumie czysta prawda, a jednocześnie posiadająca to drugie dno płynące z obejmującej cię obojętności i możności powiedzenia, że w sumie nie jest źle i sobie radzisz - to też byłaby prawda. Radzisz sobie na swój sposób, na swój sposób żyjesz, pozostawiając świat daleko w tyle, obtulona w czerń sylwetka z dłońmi w kieszeniach, z pochyloną głową, której ludzie oglądają tylko plecy, kiedy odchodzi w boczną ścieżkę, którą nikt za nim nie podąży - nie dlatego, że go odrzucono, ale dlatego, że sam tak zdecydował. Tymczasem siedząca obok ciebie dziewczyna była dziwna, bo doczepiał się do twego ramienia i trajkotała, trajkotała, nie patrząc nawet, dokąd ją prowadzisz, po prostu nie chciała puścić, upierdliwa trzpiotka, której jednocześnie nie chciało się pozbyć... W końcu to prawda, że samotność zabija.
- Sam nie wiem. - Odparłeś w końcu, bo co innego miałbyś jej powiedzieć? Znowu skrzyżowałeś z nią spojrzenie, odwracając głowę w jej kierunku. - Przypuszczam, że tak samo jak ty ze swoim gadulstwem i podczepianiem się pod osoby, od których powinnaś uciekać.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sro Lis 26, 2014 2:22 pm
Czuła się żałośnie. Chciała być wytrwała, a wychodzi na to, że nawet dojście do fotela może stanowić trudność. Czemu serce miało więcej siły od ciała? Nienawidzi tego. Wszystko co wiążę się z zewnętrzną warstwą człowieka stanowi źródło problemów. Ludzie się do niej przyczepiają, samemu jest się ograniczonym, a do tego tylko ono skraca życie i umiera. Nie miała wyboru w tej sprawie. Przyjęła pomoc, nawet podziękowała cicho, a gdzieś tam w jej główce głosik szeptał: "Widzisz? Nie masz siły" na co ona zaczynała krzyczeć do niego: "Zaraz zobaczysz, jak wiele jej posiadam". Żeby nawet we własnym wnętrzu trzeba było toczyć walki... Co za zdrada własnego umysłu. Tam toczyła największy bój. A widać było tylko tyle, że jest zamyślona, utknęła gdzieś. Nie chciała żeby ktoś musiał ją dotykać. Jedna z cennych lekcji wyniesionych z rodzinnego domu - jeśli potrzebujesz z kimś kontaktu fizycznego to oznacza to chwilę słabości. Nie ważne, czy ktoś służy podpierającym ramieniem, czy też przytula swoje dziecko. Rodzice nie mieli problemu z tak bezuczuciowym wychowywaniem jej. Sama znalazła jakieś emocje w dużo późniejszym wieku niż dziecięcym. Nawet jej rodziciele wreszcie je znaleźli. Jedna tragedia wpłynęła na całe ich rodzinne życie. Może nawet właśnie dlatego jest sobą? Tą upierdliwą zbawicielką? Może szuka sposobu na to, by odnaleźć całą gamę uczuć, a nie tylko doświadczać smutku, lęku i cierpienia? Iskierka nadziei. Nic więcej nie było konieczne do tego, by wprowadzić zmiany i budować jej osobowość. Jednak czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał. A ten Jan w postaci Alex nauczył się równie istotniej rzeczy przez te wszystkie lata.
Nie może być słaby, jeśli chcę jeszcze innym dawać siłę.
- Ja już chyba nie muszę sobie z nim radzić. Żyjemy w zgodzie i tyle. Za to inni mają z tym moim gadulstwem problem. Nie widzę zaś powodów do uciekania przed jakimikolwiek ludźmi. Powinnam mieć? Bo ja sądzę, że dzięki temu spotykam najpiękniejszych ludzi na świecie - Co niby było innego w tych wszystkich napotkanych osobach? Może jest ślepa, bo nie widzi tego?
Nie może być słaby, jeśli chcę jeszcze innym dawać siłę.
- Ja już chyba nie muszę sobie z nim radzić. Żyjemy w zgodzie i tyle. Za to inni mają z tym moim gadulstwem problem. Nie widzę zaś powodów do uciekania przed jakimikolwiek ludźmi. Powinnam mieć? Bo ja sądzę, że dzięki temu spotykam najpiękniejszych ludzi na świecie - Co niby było innego w tych wszystkich napotkanych osobach? Może jest ślepa, bo nie widzi tego?
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Sro Lis 26, 2014 2:39 pm
Gdyby był w stanie grzebać w jej głowie, nie byłoby innego wyjaśnienia, jak ślepota - i to taka naprawdę głęboka. Chyba za mało było ludzi, którzy ją doświadczyli, za mało najwyraźniej lat miała na karku i nadal łudziła się, że każdy ma w sobie cząstkę dobra - naiwność, nic więcej, a ta jest bardzo prostą drogą do tego, by wewnętrzne oko zasnute było ćmicą i nie mogło przyuważać świata, jakim jest, więc zamiast tego korzysta z wyobrażeń percepcji, z zapamiętanych bajek z czasów dzieciństwa, które nawet jeśli piękne nie były, to wciąż posiadały to, przed utratą czego tak się większość z nas wzbrania - nadziei właśnie.
- I widzisz, odpowiedziałaś sobie sama na zadane wcześniej pytanie. - Poruszył dłonią w nabytym, prostym geście lekkiego odchylenia nadgarstka, by zaraz zatoczywszy nim półkole, dłoń wróciła do podpierania na ugiętych palcach jego skroni, kiedy się w nią wpatrywał - nie było w tym wzroku nachalności, chyba nawet przestał ją prześwietlać na wskroś i próbować rozszarpać jej duszę, wciągając ją w czerń bez dna, bo takie zawsze wrażenie te oczy wywierały - teraz oddawały ten dziwny mur i przepaść, jaka dzieliła tą dwójkę, udowadniając, że pochodzą z całkowicie innych światów i oglądają teraz siebie przez więzienną szybę, przeźroczystą, z dziurkami, by mogli siebie doskonale słyszeć.
- Zaś na kolejne postawione przez siebie pytania do samej siebie powinnaś najpierw zapytać, czy jesteś sama. Ta odpowiedź zapewne jest dla Ciebie oczywista, proste tak lub nie od razu utworzy ci całą wizję. - Popatrz, znowu mu na to pozwoliłaś, znowu zezwoliłaś na to, żeby zgrabnie postawioną odpowiedzią przeniósł temat na Ciebie samą i odwrócił kota ogonem.
- I widzisz, odpowiedziałaś sobie sama na zadane wcześniej pytanie. - Poruszył dłonią w nabytym, prostym geście lekkiego odchylenia nadgarstka, by zaraz zatoczywszy nim półkole, dłoń wróciła do podpierania na ugiętych palcach jego skroni, kiedy się w nią wpatrywał - nie było w tym wzroku nachalności, chyba nawet przestał ją prześwietlać na wskroś i próbować rozszarpać jej duszę, wciągając ją w czerń bez dna, bo takie zawsze wrażenie te oczy wywierały - teraz oddawały ten dziwny mur i przepaść, jaka dzieliła tą dwójkę, udowadniając, że pochodzą z całkowicie innych światów i oglądają teraz siebie przez więzienną szybę, przeźroczystą, z dziurkami, by mogli siebie doskonale słyszeć.
- Zaś na kolejne postawione przez siebie pytania do samej siebie powinnaś najpierw zapytać, czy jesteś sama. Ta odpowiedź zapewne jest dla Ciebie oczywista, proste tak lub nie od razu utworzy ci całą wizję. - Popatrz, znowu mu na to pozwoliłaś, znowu zezwoliłaś na to, żeby zgrabnie postawioną odpowiedzią przeniósł temat na Ciebie samą i odwrócił kota ogonem.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sro Lis 26, 2014 3:06 pm
Ślepy też może być szczęśliwy. Inne zmysły się wyostrzają, nadają dalszej egzystencji sens. W sumie lepsze to niż posiadanie wzroku, a niedostrzeganie. Zawsze są wyjścia, jest w czym wybierać.
Dzieci to wspaniałe istotki, które krzywdzi schematyczny świat. Warto mieć choć coś małego z nich.
W końcu skoro budowanie murów to dziecinna zabawa. Już wtedy zaczynało się stawiać fortecę. Może te, które chronią dusze też są z piasku?
Patrzyła na niego zupełnie inaczej, niż on na nią. Ten radosny wyraz twarzy jej nie opuszczał. W oczach świeciły promyki. Nie chciała zostawać w zamknięciu. Coś jak klaustrofobia. Poznawanie innego świata to dobra rzecz. Ucząca czegoś.
- Nie byłabym taka pewna. Jestem samotna, ale nie sama. W końcu ludzi jest tutaj pod dostatkiem - Odwracanie kota? Jeśli jest czarny to mowa chyba o kimś innym, czyż nie? Kij ma zawsze dwa końce.
- A Twoja odpowiedź? - Nie ma tak dobrze. Ta Gryfonka to nie pępek świata i nie miała zamiary tak się zachowywać. Monologi są męczące mimo wszystko. Poznawanie ludzi jest prostsze niż opowiadanie o sobie. Wszystko, co osobiste stanowi większe wyzwanie. Trzeba pomyśleć i wybrać z otchłani umysłu to, co istotne i prawdziwe. Z zasady, prawdziwe. Są i tacy, którzy nie myślą i mówią... mówią... mówią..., aż w końcu sami nie są pewni, co jest prawdą, a co kłamstwem. Zagubieni w labiryncie fałszu i obłudy zgubili też samych siebie. Co się wydarzy jeśli wyjdą już bez niczego? Ani nie będzie ich, ani maski. Zostanie cokolwiek, czy zginie w naturze? Silniejszy przetrwa, ale czym jest siła w ich przypadku?
Odpowiedzi na niektóre pytania są niby proste, ale niedopowiedziane nagle stanowią podstawę ku temu, by zadawać kolejne.
Dzieci to wspaniałe istotki, które krzywdzi schematyczny świat. Warto mieć choć coś małego z nich.
W końcu skoro budowanie murów to dziecinna zabawa. Już wtedy zaczynało się stawiać fortecę. Może te, które chronią dusze też są z piasku?
Patrzyła na niego zupełnie inaczej, niż on na nią. Ten radosny wyraz twarzy jej nie opuszczał. W oczach świeciły promyki. Nie chciała zostawać w zamknięciu. Coś jak klaustrofobia. Poznawanie innego świata to dobra rzecz. Ucząca czegoś.
- Nie byłabym taka pewna. Jestem samotna, ale nie sama. W końcu ludzi jest tutaj pod dostatkiem - Odwracanie kota? Jeśli jest czarny to mowa chyba o kimś innym, czyż nie? Kij ma zawsze dwa końce.
- A Twoja odpowiedź? - Nie ma tak dobrze. Ta Gryfonka to nie pępek świata i nie miała zamiary tak się zachowywać. Monologi są męczące mimo wszystko. Poznawanie ludzi jest prostsze niż opowiadanie o sobie. Wszystko, co osobiste stanowi większe wyzwanie. Trzeba pomyśleć i wybrać z otchłani umysłu to, co istotne i prawdziwe. Z zasady, prawdziwe. Są i tacy, którzy nie myślą i mówią... mówią... mówią..., aż w końcu sami nie są pewni, co jest prawdą, a co kłamstwem. Zagubieni w labiryncie fałszu i obłudy zgubili też samych siebie. Co się wydarzy jeśli wyjdą już bez niczego? Ani nie będzie ich, ani maski. Zostanie cokolwiek, czy zginie w naturze? Silniejszy przetrwa, ale czym jest siła w ich przypadku?
Odpowiedzi na niektóre pytania są niby proste, ale niedopowiedziane nagle stanowią podstawę ku temu, by zadawać kolejne.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Sro Lis 26, 2014 3:31 pm
- Tak się składa, że samotność zazwyczaj najbardziej doskwiera w tłumie. - Uśmiechnął się, to prawda, ale dał jej jasno do zrozumienia w tym mignięciu i zarysowaniu się zmarszczek odpowiadających za emocje, które na stałe zapewne nigdy nie zagoszczą na młodym licu wampira - ha, co ja pisze, żadnego ZAPEWNE tutaj nie było. Bo jest to bardzo pewne. Tak więc - ledwo chwilka tej sztuczności, zanim powrócił do swego nieprzeniknionego wyrazu, nie to zupełnie obojętnego, ni znudzonego, ni... Tak jakby założył kamienną maskę, która została stworzona specjalnie dla niego, odlana z jego twarzy.
- Co jest według Ciebie pięknego w ludziach zostawiających za sobą tych, którym obiecywali wieczność? Którzy ośmielali się obiecywać przyjaźń i pomoc? - Jego intonacja również nijak się nie zmieniała - wciąż tak samo opanowana i spokojna, jednak zdecydowanie jego zachowanie, jego spojrzenie, wszystko różniło się w znacznym stopniu od ich poprzedniego spotkania. Nie było wokół niego tej melancholii, tej nieskończonej przestrzeni myśli, jedynie grube, odpychające mury, które gotowe były pogryźć każdego, kto się doń zbliży, żyjąc własnym życiem, tylko ta moc pulsująca wokół obsiąknięta nienamacalnością i nieosiągalnością jednostki, która nawet nieszczególnie się za nim kryła, zupełnie jakby drwiła ze świata, pokazując, że może się próbować przedzierać, ba - może się nawet przedrzeć. Dopiero za murem zaczynał się koszmar.
- Nie da się uciec przed ludźmi... - Zawiesił na chwilę słowa. - Zresztą po co? Koniec końców żyjemy tak jak śnimy. Samotnie.
- Co jest według Ciebie pięknego w ludziach zostawiających za sobą tych, którym obiecywali wieczność? Którzy ośmielali się obiecywać przyjaźń i pomoc? - Jego intonacja również nijak się nie zmieniała - wciąż tak samo opanowana i spokojna, jednak zdecydowanie jego zachowanie, jego spojrzenie, wszystko różniło się w znacznym stopniu od ich poprzedniego spotkania. Nie było wokół niego tej melancholii, tej nieskończonej przestrzeni myśli, jedynie grube, odpychające mury, które gotowe były pogryźć każdego, kto się doń zbliży, żyjąc własnym życiem, tylko ta moc pulsująca wokół obsiąknięta nienamacalnością i nieosiągalnością jednostki, która nawet nieszczególnie się za nim kryła, zupełnie jakby drwiła ze świata, pokazując, że może się próbować przedzierać, ba - może się nawet przedrzeć. Dopiero za murem zaczynał się koszmar.
- Nie da się uciec przed ludźmi... - Zawiesił na chwilę słowa. - Zresztą po co? Koniec końców żyjemy tak jak śnimy. Samotnie.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sro Lis 26, 2014 6:50 pm
Przytaknęła jedynie. Wyjął jej słowa z ust, więc nie miała czego dopowiadać. Nie miała żadnych oczekiwań. Może chciała pomagać, ale nie wierzyła w jawne cuda. Sahir nie stanie się w 5 minut dziewczynką w stroju baletnicy, rozdającą kwiatki i mówiącą każdemu napotkanemu człowiekowi "Pokój i miłość, bracie". Nie oszukujmy się - zmiany, a zbzikowanie w drugą stronę to inna rzecz. Przechyły zawsze są niebezpieczne.
Skoro maska jest kamienna to trzeba podkreślić, że nawet i one się czasami kruszą.
- Z jednej strony są potworni, nie ukrywam tego. Każdy medal ma jednak dwie strony. Czasami i my nie chcemy ich zatrzymać. Co widzę w ludziach? Człowieka od zwierzyny odróżnia właśnie to, że jest zmienny. Podejmując decyzję wywróci świat o 180 stopni. To uważam za piękne. Fakt, iż nasze decyzje tworzą nas samych. W niektórych kocham to, że żyją w zgodzie z własnym sumieniem. Jeszcze innych za to, że zdają sobie sprawę z własnych błędów. Kolejnych za dobre wykorzystywanie swoich umiejętności i wiedzy. Uwielbiam ludzi i każdą istotę za to, że każdego dnia, może często nieświadomie, uczą mnie, jak powinnam żyć. Jak to jest czuć. Dzięki nim cierpię, krzyczę, denerwuję się, ale i uśmiecham, cieszę, raduję. Są moimi nauczycielami. W sumie to jesteście, bo i ty się do nich zaliczasz. - On oaza spokoju, a ona zmieniała swój ton. Raz niżej, to ciszej, głośniej. Oczywiście w graniach normy, to wciąż biblioteka. Każde spotkanie inne, ale i równie owocne.
"W momencie, gdy się budzisz, zaczyna się koszmar" - codziennie od nowa, i od nowa...
- Do chwili, aż znajdziemy kogoś, kto chcę z nami dzielić swoją samotność. Ludzie potrzebują innych ludzi. Chociaż po to, by wiecznie mieć cień w którym można się skryć - Nie ma tak dobrze, by się dało tego wyprzeć. Do złych bądź lepszych celów, ale musimy mieć ich obok siebie.
Skoro maska jest kamienna to trzeba podkreślić, że nawet i one się czasami kruszą.
- Z jednej strony są potworni, nie ukrywam tego. Każdy medal ma jednak dwie strony. Czasami i my nie chcemy ich zatrzymać. Co widzę w ludziach? Człowieka od zwierzyny odróżnia właśnie to, że jest zmienny. Podejmując decyzję wywróci świat o 180 stopni. To uważam za piękne. Fakt, iż nasze decyzje tworzą nas samych. W niektórych kocham to, że żyją w zgodzie z własnym sumieniem. Jeszcze innych za to, że zdają sobie sprawę z własnych błędów. Kolejnych za dobre wykorzystywanie swoich umiejętności i wiedzy. Uwielbiam ludzi i każdą istotę za to, że każdego dnia, może często nieświadomie, uczą mnie, jak powinnam żyć. Jak to jest czuć. Dzięki nim cierpię, krzyczę, denerwuję się, ale i uśmiecham, cieszę, raduję. Są moimi nauczycielami. W sumie to jesteście, bo i ty się do nich zaliczasz. - On oaza spokoju, a ona zmieniała swój ton. Raz niżej, to ciszej, głośniej. Oczywiście w graniach normy, to wciąż biblioteka. Każde spotkanie inne, ale i równie owocne.
"W momencie, gdy się budzisz, zaczyna się koszmar" - codziennie od nowa, i od nowa...
- Do chwili, aż znajdziemy kogoś, kto chcę z nami dzielić swoją samotność. Ludzie potrzebują innych ludzi. Chociaż po to, by wiecznie mieć cień w którym można się skryć - Nie ma tak dobrze, by się dało tego wyprzeć. Do złych bądź lepszych celów, ale musimy mieć ich obok siebie.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Czw Lis 27, 2014 7:16 am
- Heh... - Trudno odgłos wraz z nieznacznym poruszeniem się było zaliczyć do po prostu głośnego wydechu - było to jak ironiczne, pełnie niedowierzania, a jednocześnie rozbawienia, prychnięcie, jakim skwitował wszystkie słowa, które wypowiedziała, odwracając od niej twarz, by przejechać bokami lewych palców po ustach, zaczynając od skroni i zjechać nimi do podbródka, by zaraz na skroń znowu wróciły i mogły nadal podtrzymywać jego pochyloną głowę na ręce opartej na ramieniu wygodnego fotela, w którym bardzo przyjemnie można się było zapaść i wypocząć podczas czytania książki bez obawy o ból pleców, o ile siedziało się w przystępnej pozycji. - Jesteś niepoprawnie zabawna. - Ponieważ sam kiedyś mogłeś mówić takie słowa, prawda? Świat zbyt wiele razy ci udowodnił włącznie ze wszystkimi ludźmi bez wyjątku, że nie opłaca się być tak... - Twoja naiwność ma jakieś granice? - Będziesz z niej teraz kpił? Chcesz jej jakkolwiek zrobić na złość? A może wariujesz już do reszty, może tracisz jakiekolwiek resztki samokontroli nad sobą i niedługo nie pozostanie inne wyjście, jak ozwać samego siebie bestią i zniknąć... nieee, wtedy nie będziesz chciał znikać. Wtedy twoja rosnąca, pielęgnowana nienawiść zrodzona z miłości do tego świata i do ludzi wokół, którą miała jeszcze w sobie Alex, będzie sprawiała, że ktoś musiałby cię zabić. Bo sam nigdy nie przestaniesz.
Sahir odetchnął głośno i przejechał jeszcze raz po twarzy - tym razem całą dłonią, drugą, tą wolną, wyciągając z kieszeni chusteczkę, którą wyciągnąłeś w kierunku brunetki.
- Ode mnie niczego się nie nauczysz, chyba że chcesz poczekać, aż cię złamię, hm? - Zerknąłeś na nią, jeszcze bardziej przechylając głowę. - No dalej, ja ci opowiedziałem wspaniałą historię mego życia, to teraz ty. Quid pro quo.
Sahir odetchnął głośno i przejechał jeszcze raz po twarzy - tym razem całą dłonią, drugą, tą wolną, wyciągając z kieszeni chusteczkę, którą wyciągnąłeś w kierunku brunetki.
- Ode mnie niczego się nie nauczysz, chyba że chcesz poczekać, aż cię złamię, hm? - Zerknąłeś na nią, jeszcze bardziej przechylając głowę. - No dalej, ja ci opowiedziałem wspaniałą historię mego życia, to teraz ty. Quid pro quo.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Czw Lis 27, 2014 6:13 pm
Zabawna? Z której strony? Bywała taka, ale to z pewnością nie należało do tych momentów jej śmieszności. Jak kto woli. Uniosła brwi w wyrazie mówiącym "serio?". Można wiele jej powiedzieć, ale żeby zaskoczyć ją kompletnym brakiem dostrzeżenia sensu jej słów to trzeba potrafić. Chociaż może nie chodziło tyle, co o sens, a o sam odbiór. Na jedno wychodzi. Nie wzruszało ją to. Ludzie woleli uznawać ją za nawiedzioną. I dobrze. Nudny byłby świat z samymi poukładanymi. Nie da tak łatwo się sprowokować. Trochę finezji w tym kierunku! To wcale nie jest takie trudne przy takim temperamencie.
- To, co ty nazywasz naiwnością ja zwę wiarą - Nie oczekiwała zrozumienia. Bywało i tak, że ludzie oburzali się na nią za różne rzeczy, które zdążyła powiedzieć. Mogłaby, ale bardziej irytowała cała masa innych rzeczy niż to. Bycie grochem w ścianie było normalne. Przywykła. Jedynym paznokciem, ale do końca będzie drapać ściany, by zrobić w niej chociaż małą dziurę.
- Więc czekam. Łam. Może przypomnisz mi, jak to jest płakać? Dawno tego nie robiłam. Ja spłacam swoje długi. Nie wiem jednak, czy moja historia jest w jakimkolwiek stopniu tak doświadczająca, jak Twoja. W skrócie mogłabym powiedzieć, że jestem dobrą wróżką. Tak, jak ta z Kopciuszka. Wiesz, co dzieję się z nią na końcu bajki? Nie. Bo nawet autor zapomniał o swojej postaci. Pomagała, przysłużyła się biegowi opowieści. Dzięki niej pojawiło się to jakże przesadzone "i żyli długo i szczęśliwe". A ona sama? Zniknęła, by uzupełnić kolejną historię. Sama jednak nawet nie liczy na taki los. Jest po to, by wpływać na opowieści, bo własnej nie posiada. To taki duży myślowy skrót. Zadaj sprecyzowane pytanie to Ci na nie odpowiem. Nie mam z tym najmniejszego problemu
- To, co ty nazywasz naiwnością ja zwę wiarą - Nie oczekiwała zrozumienia. Bywało i tak, że ludzie oburzali się na nią za różne rzeczy, które zdążyła powiedzieć. Mogłaby, ale bardziej irytowała cała masa innych rzeczy niż to. Bycie grochem w ścianie było normalne. Przywykła. Jedynym paznokciem, ale do końca będzie drapać ściany, by zrobić w niej chociaż małą dziurę.
- Więc czekam. Łam. Może przypomnisz mi, jak to jest płakać? Dawno tego nie robiłam. Ja spłacam swoje długi. Nie wiem jednak, czy moja historia jest w jakimkolwiek stopniu tak doświadczająca, jak Twoja. W skrócie mogłabym powiedzieć, że jestem dobrą wróżką. Tak, jak ta z Kopciuszka. Wiesz, co dzieję się z nią na końcu bajki? Nie. Bo nawet autor zapomniał o swojej postaci. Pomagała, przysłużyła się biegowi opowieści. Dzięki niej pojawiło się to jakże przesadzone "i żyli długo i szczęśliwe". A ona sama? Zniknęła, by uzupełnić kolejną historię. Sama jednak nawet nie liczy na taki los. Jest po to, by wpływać na opowieści, bo własnej nie posiada. To taki duży myślowy skrót. Zadaj sprecyzowane pytanie to Ci na nie odpowiem. Nie mam z tym najmniejszego problemu
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach