- Jeremy Finch
Re: Sala Zaklęć
Sob Lis 01, 2014 9:52 pm
Jeremy wszedł do sali witając się z profesorem. Posłał szeroki uśmiech w kierunku znanych mu osób i ruszył w kierunku wolnej ławki. Nie był typem samotnika, mimo to wolał usiąść sam. Wiedział, że aby zostać uzdrowicielem, musi uzyskać jak najlepsze wyniki na egzaminach, był to w końcu jego ostatni rok nauki w Hogwarcie. Nie chciał się więc za bardzo rozpraszać, zwłaszcza, że zaklęcia nie były jego najmocniejszą stroną.
Zajął miejsce w ławce tuż za koleżanką z domu i wyjął z torby niezbędne rzeczy. Mając zamiar wynieść z tych zajęć jak najwięcej, starał się maksymalnie skoncentrować.
Zajął miejsce w ławce tuż za koleżanką z domu i wyjął z torby niezbędne rzeczy. Mając zamiar wynieść z tych zajęć jak najwięcej, starał się maksymalnie skoncentrować.
- Jonathan Avery
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 10:37 am
Lubił zaklęcia, były zarazem przydatne jak i interesujące - co niestety nie zdarzało się zbyt często. Mimo to na dzisiejsze zajęcia nie śpieszyło mu się specjalnie. Już na pierwszy rzut oka było widać, iż jego humor do najlepszych nie należy. Próg sali przekroczył z chmurną miną, omiatając pomieszczenie szybkim spojrzeniem bladych oczu. Skinął głową w stronę profesora, po czym skierował się w stronę wolnego miejsca znajdującego się na tyłach klasy - tuż obok Rockers.
Rozsiadł się na krześle na tyle wygodnie na ile pozwalało na to twarde siedzisko i oparcie, wyciągając przy tym długie nogi przed siebie. Odwrócił twarz w stronę Caroline i uśmiechnął się do niej uprzejmie, a zarazem niesamowicie wręcz sztucznie. Kolejna oznaka wielce parszywego nastroju, nie ma co. Zimne spojrzenie powoli przesunęło się po licu dziewczyny, uważnie lustrując każdy szczegół jej wyglądu. Kiepskiego na dodatek, jak złośliwie szepnął cichy głosik w głowie Jona.
- Caroline, moja droga. Wyglądasz wręcz powalająco, jakbyś wracała przynajmniej z pogrzebu - zacmokał cicho, poprawiając przy tym swój luźno zawiązany na szyi krawat w barwach Slytherinu.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, odwrócił się od niej by wyjąć ze swojej torby najpotrzebniejsze przybory do pisania oraz podręcznik. Przynajmniej na te zajęciach chodził przygotowany niczym prawdziwy uczniowski wzór, którym nota bene powinien być.
Ślizgonka miała zdecydowanie zbyt krótką chwilę przyjemnego braku zainteresowania ze strony Avery'ego, gdyż ten po przejrzeniu swojego szkolnego wyposażenia ponownie zwrócił na dziewczynę jasne bystre spojrzenie. Zastukał palcami o blat ławki, mrużąc przy tym nieznacznie oczy i rozciągając usta w wyrazie, który na upartego można było nazwać uśmiechem.
- Jak tam Twoja dłoń, moja droga? Ostatnio gdyśmy się widzieli nie prezentowała się za ciekawie - uniósł brew, wyciągając przy tym rękę i chwytając w długie palce rzeczoną dłoń Rockers. Musnął ją spojrzeniem, jakby faktycznie przejmował się stanem zdrowia dziewczyny a nie wyłącznie starał się ją poirytować czy też podjudzić.
- Swoją drogą tak samo jak usta Blacka na Twoich, chociaż to może być tylko i wyłącznie moja opinia jako postronnego obserwatora. Nie było okazji żeby się o to zapytać, niestety. Może więc teraz w swej dobroci będziesz chciała rzucić na tę sprawę więcej światła? - wymruczał konspiracyjnie, pochylając się mocno w stronę Rockers.
Rozsiadł się na krześle na tyle wygodnie na ile pozwalało na to twarde siedzisko i oparcie, wyciągając przy tym długie nogi przed siebie. Odwrócił twarz w stronę Caroline i uśmiechnął się do niej uprzejmie, a zarazem niesamowicie wręcz sztucznie. Kolejna oznaka wielce parszywego nastroju, nie ma co. Zimne spojrzenie powoli przesunęło się po licu dziewczyny, uważnie lustrując każdy szczegół jej wyglądu. Kiepskiego na dodatek, jak złośliwie szepnął cichy głosik w głowie Jona.
- Caroline, moja droga. Wyglądasz wręcz powalająco, jakbyś wracała przynajmniej z pogrzebu - zacmokał cicho, poprawiając przy tym swój luźno zawiązany na szyi krawat w barwach Slytherinu.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, odwrócił się od niej by wyjąć ze swojej torby najpotrzebniejsze przybory do pisania oraz podręcznik. Przynajmniej na te zajęciach chodził przygotowany niczym prawdziwy uczniowski wzór, którym nota bene powinien być.
Ślizgonka miała zdecydowanie zbyt krótką chwilę przyjemnego braku zainteresowania ze strony Avery'ego, gdyż ten po przejrzeniu swojego szkolnego wyposażenia ponownie zwrócił na dziewczynę jasne bystre spojrzenie. Zastukał palcami o blat ławki, mrużąc przy tym nieznacznie oczy i rozciągając usta w wyrazie, który na upartego można było nazwać uśmiechem.
- Jak tam Twoja dłoń, moja droga? Ostatnio gdyśmy się widzieli nie prezentowała się za ciekawie - uniósł brew, wyciągając przy tym rękę i chwytając w długie palce rzeczoną dłoń Rockers. Musnął ją spojrzeniem, jakby faktycznie przejmował się stanem zdrowia dziewczyny a nie wyłącznie starał się ją poirytować czy też podjudzić.
- Swoją drogą tak samo jak usta Blacka na Twoich, chociaż to może być tylko i wyłącznie moja opinia jako postronnego obserwatora. Nie było okazji żeby się o to zapytać, niestety. Może więc teraz w swej dobroci będziesz chciała rzucić na tę sprawę więcej światła? - wymruczał konspiracyjnie, pochylając się mocno w stronę Rockers.
- Frank Longbottom
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 8:56 pm
Frank przybył do sali zaklęć kurczowo ściskając swoją torbę z podręcznikami, która postanowiła sobie właśnie dziś rozerwać się na szwie i nie pozwolić Frankowi na to by poruszał się jak normalny siódmoklasista. Nieee, on jak zwykle musiał chodzić jak jakiś Gollum trzymając w dłoniach torbę w roli najcenniejszego skarbu, czy coś. Właściwie Frank nie miał się co sobie dziwić, jego torba rozrywała się cyklicznie raz w tygodniu, w najmniej odpowiednim momencie. Dlaczego? Cóż, Frank miał zwyczaj pakować dosłownie wszystko do tej torby w zapobiegawczym odruchu. Bo lepiej mieć więcej, niż o czymś zapomnieć. Dziś podobnie. Hmm. Jakby się nad tym jeszcze głębiej zastanowić, to Zordon niby mógł napisać do mamy, by przysłała mu nową torbę, ale nie wiedział, czy chce ryzykować swoje życie. Tak. ŻYCIE. Nigdy do końca nie wiadomo było przecież, co też jego mama przyśle w zamian. Równie dobrze mógł być to ten sam model torby jaki Zordon posiadał do tej pory, ale też mogła być to jakaś modna nowość z indiańskimi frędzlami i koralikami odgrywającymi jego ulubioną kołysankę z dzieciństwa. Och, jego ulubiona kołysanka! AaaAaaa, pufki dwa, różo-rude, obydwaaaa! Właściwie fajna byłaby taka torba. Mógłby sobie z nią drzemać na przerwach kiedy się chował do schowka! Znaczy GDYBY się chował do schowka. Wcale się tam nie chował. Gryfoni nie chowają się po schowkach.
Frank zauważył Kim siedzącą w jednej z ławek i postanowił skierować się w jej stronę, lecz nagle obok niego przemknęło jakieś żółte tornado popychając go na ławkę zajmowaną przez dwóch ślizgonów, a następnie zajmując jego upatrzone miejsce. Frank niemal nie zakrztusił się własną śliną nazwiązując kontakt wzrokowy z Caroline Rockets oraz Jonathanem Avery.
- To nie ja! - zawołał zapobiegawczo w swojej obronie, a potem pozbierał swoją torbę (która leżała w różnych częściach na ich stoliku) i jak najszybciej od nich uciekł, nie czekając na reakcję.
Och, Lily i Erin! One na pewno się nim zaopiekują.
- Dziewczyny, schowajcie mnie! - zawołał wciskając się pomiędzy nie, choć nie było pomiędzy nimi nawet wolnego krzesełka. Cóż, w tak podbramkowych sytuacjach Frank mógł nawet udawać krzesełko. Przez caaaaaaały wykład.
Frank zauważył Kim siedzącą w jednej z ławek i postanowił skierować się w jej stronę, lecz nagle obok niego przemknęło jakieś żółte tornado popychając go na ławkę zajmowaną przez dwóch ślizgonów, a następnie zajmując jego upatrzone miejsce. Frank niemal nie zakrztusił się własną śliną nazwiązując kontakt wzrokowy z Caroline Rockets oraz Jonathanem Avery.
- To nie ja! - zawołał zapobiegawczo w swojej obronie, a potem pozbierał swoją torbę (która leżała w różnych częściach na ich stoliku) i jak najszybciej od nich uciekł, nie czekając na reakcję.
Och, Lily i Erin! One na pewno się nim zaopiekują.
- Dziewczyny, schowajcie mnie! - zawołał wciskając się pomiędzy nie, choć nie było pomiędzy nimi nawet wolnego krzesełka. Cóż, w tak podbramkowych sytuacjach Frank mógł nawet udawać krzesełko. Przez caaaaaaały wykład.
- Zordon Reid
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 8:57 pm
Zordon, o dziwo, uznał że dzisiaj nie jest leniwy dzień jak co dzień. Ale zanim powiem wam dlaczego tak uznał, najpierw wytłumaczę czym jest leniwy dzień. Leniwy dzień to taki, w czasie, którego Zordon nie robi nic poza istnieniem. Czyli nie ma go na zajęciach, nie ma go na posiłkach, nie ma go nawet dormitorium. Więc gdzie jest? Zordon jest gdzieś duchem, ale na pewno nie ciałem. Unosi się gdzieś w przestworzach płynąc powoli swoimi myślami i posilając się wonią nadchodzących kolejnych leniwych dni. Czyli podsumowując leniwy dzień, był zwykłym dniem Zordona. A dzisiaj mieliśmy wyjątek, podczas którego Reid postanowił zachowywać się jak na jakiś bateriach, albo mniej po mugolsku mówiąc, jak na eliksirach dopalających. Wszędzie biegał, więc wbiegł również i na zajęcia. Po drodze potrącając jakiegoś niezdecydowanego Gryfona, by dotrzeć do Kim i zająć przy niej miejsce.
- Czołem, kotek! Przybij pionę! - wystawił przed siebie dłoń, by rozpocząć swoją powitańczą serię gestów, które ogarniał tylko on, ale i tak męczył nią każdego kogo znał. Szła ona mniej więcej tak: piątka, żółwik, ptaszek, lufka, czółko, beczka, haczyk i borsuczymy.
Po wszystkim położył brudne buty na blat stołu, niewiele sobie robiąc ze wszystkich na około. I tak miał już każdy wieczór zajęty szlabanem. Kolejnego przecież nie odstanie!
- Co dziś czarujemy?
- Czołem, kotek! Przybij pionę! - wystawił przed siebie dłoń, by rozpocząć swoją powitańczą serię gestów, które ogarniał tylko on, ale i tak męczył nią każdego kogo znał. Szła ona mniej więcej tak: piątka, żółwik, ptaszek, lufka, czółko, beczka, haczyk i borsuczymy.
Po wszystkim położył brudne buty na blat stołu, niewiele sobie robiąc ze wszystkich na około. I tak miał już każdy wieczór zajęty szlabanem. Kolejnego przecież nie odstanie!
- Co dziś czarujemy?
- Nauczyciele
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 9:05 pm
- Miło mi Was powitać na kolejnych zajęciach z Zaklęć! - Rozpoczął swoim skrzeczącym głosem profesor Flitwick i posłał im wszystkim mały uśmiech. Na szczęście był widoczny ze swego podestu, dzięki górze książek, które miał ustawione na krześle. - Dzisiaj będziemy się uczyć zaklęcia Bombarda Maxima. Czy ktoś jest w stanie mi coś o nim powiedzieć? Śmiało! Śmiało! Nie krępujcie się!
Zachęcił ich ręką, rozglądając się na wszystkie strony.
Zachęcił ich ręką, rozglądając się na wszystkie strony.
- April Ryan
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 9:19 pm
A więc właściwa część lekcji rozpoczęła się. Oczywiście najpierw mieli przed sobą część teoretyczną, praktyka - niestety - miała nastąpić dopiero za chwilę.
- Bombarda Maxima to zaklęcie, które wywołuje bardzo dużą eksplozję przedmiotu, na który wskazuje się różdżką - odpowiedziała na pytanie profesora, patrząc się na jego niską sylwetkę. Sięgnęła po książkę i otworzyła ją na aktualnym rozdziale.
- Bombarda Maxima to zaklęcie, które wywołuje bardzo dużą eksplozję przedmiotu, na który wskazuje się różdżką - odpowiedziała na pytanie profesora, patrząc się na jego niską sylwetkę. Sięgnęła po książkę i otworzyła ją na aktualnym rozdziale.
- Zordon Reid
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 9:21 pm
Zordon natychmiast ściągnął buciory ze stolika, by podnieść zachwycony pytaniem profesora rękę i odpowiedzieć błyskotliwe, jak to na niego przystało.
- CZY TO JEST ZWIĄZANE Z GAZAMI? - No dobra, nie była to od razu taka odpowiedź odpowiedź, a raczej pytanio-odpowiedź. Bo Zordon od dawien dawna chciał się nauczyć pewnego potężnego zaklęcia związanego z puszczaniem wiatrów, lecz nigdy nie miał okazji, a teraz sie taka nadarzała! Nawet nie wiecie jak bardzo sie ucieszył! W końcu widział sens w tych zajęciach!
Niestety April zniszczyła jego marzenia i oczywiście Zordon od razu musiał ją o tym powiadomić.
- Niszczycielka marzeń - oznajmił na tyle głośno, że cała klasa mogła go usłyszeć, ale kto by Zordona słuchał.
- CZY TO JEST ZWIĄZANE Z GAZAMI? - No dobra, nie była to od razu taka odpowiedź odpowiedź, a raczej pytanio-odpowiedź. Bo Zordon od dawien dawna chciał się nauczyć pewnego potężnego zaklęcia związanego z puszczaniem wiatrów, lecz nigdy nie miał okazji, a teraz sie taka nadarzała! Nawet nie wiecie jak bardzo sie ucieszył! W końcu widział sens w tych zajęciach!
Niestety April zniszczyła jego marzenia i oczywiście Zordon od razu musiał ją o tym powiadomić.
- Niszczycielka marzeń - oznajmił na tyle głośno, że cała klasa mogła go usłyszeć, ale kto by Zordona słuchał.
- Erin Potter
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 9:28 pm
Cóż, a więc zaklęcia wreszcie miały się rozpocząć. Już miała odpowiedzieć coś na pytanie zbliżającej się w jej kierunku Lily, gdy nagle obok nich, dosłownie znikąd, zjawił się Frank we własnej osobie. I to nad wyraz przerażony Frank. Erin nie znała przyczyny jego strachu i tego niezwykle nerwowego zachowania, gdyż sytuacja, która je wywołała, umknęła jej wzrokowi, kiedy zajęta była przywitaniem się z rudowłosą. Toteż, lekko zdezorientowana Potterówna, uniosła swoje brwi pytająco i nachyliła się nad uchem biedaka.
- Heej, Frankie, co się stało? Chcesz usiąść obok nas?
I, nie czekając na jego odpowiedź, wstała i ustąpiła mu swojego miejsca, sama przesuwając się o jedno dalej. Nie będzie przecież siedział w powietrzu, już bez przesady - Longbottom Longbottonem, ale w końcu każdemu należy się grunt pod tyłkiem! Nawet tym długim.
Kiedy profesor w końcu rozpoczął zajęcia, puściła oczko Evans i skupiła się na wysłuchaniu pytania nauczyciela, a następnie na odpowiedzi jej koleżanki z jednego domu.
- Heej, Frankie, co się stało? Chcesz usiąść obok nas?
I, nie czekając na jego odpowiedź, wstała i ustąpiła mu swojego miejsca, sama przesuwając się o jedno dalej. Nie będzie przecież siedział w powietrzu, już bez przesady - Longbottom Longbottonem, ale w końcu każdemu należy się grunt pod tyłkiem! Nawet tym długim.
Kiedy profesor w końcu rozpoczął zajęcia, puściła oczko Evans i skupiła się na wysłuchaniu pytania nauczyciela, a następnie na odpowiedzi jej koleżanki z jednego domu.
- Caroline Rockers
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 11:05 pm
Coraz więcej ludzi się pojawiało w sali, a na niej nie robiło to zbytnio wrażenia. Od czasu do czasu, rzucała tylko leniwe spojrzenia w stronę nowo przybyłych. Ziewnęła przeciągle i wróciła do rysowania dziwnych karykatur na pergaminie, nie patrząc nawet w stronę Avery'ego, który postanowił usiąść obok niej. Miała ciekawsze zajęcia. Ale skoro ten uparty osobnik, postanowił jednak koniecznie zwrócić jej uwagę na niego, to proszę bardzo. Otrzyma kurewsko piękny prezencik od niej, ale niech potem się nie zdziwi, że nie będzie chciała przestać obarczać go swoją obecnością. Podniosła na Jonathana swoje chmurne tęczówki i posłała mu krzywy, nieprzyjazny uśmiech.
Kochany, jak zawsze.
- Sam nie wyglądasz lepiej, jaśnie paniczu - mruknęła ironicznie do jego pleców, przyglądając się, jak wyciąga wszystkie niezbędne przedmioty. Już chciała wrócić do swojego przerwanego zajęcia, kiedy ponownie się odezwał, nie dając się jej skupić na lekcji. Zagryzła dolną wargę i zmrużyła oczy, w których błysnęła ostrzegawcza błyskawica.
Tak zamierzasz to rozegrać? Interesujące, urocza gadzino.
Nie wyszarpała swojej dłoni. O dziwo nie miała takiego zamiaru. Zamiast tego wbiła w niego uporczywe chłodne spojrzenie, uważnie studiując jego twarz. Jakże wielkie szczęście miał, że to była lekcja! Tyleż paskudnych ruchów z jej strony uniknął! Ale mimo uciszenia swej drugiej destrukcyjnej natury, nadal stanowiła zagrożenie, wiesz?
Kiedy się do niej przysunął, oparła jedną ze swoich nóg o jego kolana i zbliżyła swoje usta do jego ucha.
- Zaraz Twoja dłoń nie będzie się prezentowała za ciekawie, Avery. Kąsaj dalej, wężyku. Kąsaj sobie. A jak tak dalej pójdzie to wyrwę Ci ten plugawy języczek i nakarmię nimi małe borsuczki. A Ty...nic tym nie osiągniesz. Więc dalej chcesz sobie tak pogrywać, hm? - Wyszeptała drwiąco i szarpnęła za jego krawat, patrząc jak upada on na ziemię. I nieznacznie się odsunęła, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Dopiero hałas od strony jednego z Gryfonów, zmusił ją do spojrzenia w tamtą stronę. Uniosła tylko jedną brew na widok Franka, który zaczął się tłumaczyć i pospiesznie od nich odszedł. C. nie zareagowała jednak w ogóle, a chwilę później odezwał się profesor, rozpoczynając Zaklęcia.
Kochany, jak zawsze.
- Sam nie wyglądasz lepiej, jaśnie paniczu - mruknęła ironicznie do jego pleców, przyglądając się, jak wyciąga wszystkie niezbędne przedmioty. Już chciała wrócić do swojego przerwanego zajęcia, kiedy ponownie się odezwał, nie dając się jej skupić na lekcji. Zagryzła dolną wargę i zmrużyła oczy, w których błysnęła ostrzegawcza błyskawica.
Tak zamierzasz to rozegrać? Interesujące, urocza gadzino.
Nie wyszarpała swojej dłoni. O dziwo nie miała takiego zamiaru. Zamiast tego wbiła w niego uporczywe chłodne spojrzenie, uważnie studiując jego twarz. Jakże wielkie szczęście miał, że to była lekcja! Tyleż paskudnych ruchów z jej strony uniknął! Ale mimo uciszenia swej drugiej destrukcyjnej natury, nadal stanowiła zagrożenie, wiesz?
Kiedy się do niej przysunął, oparła jedną ze swoich nóg o jego kolana i zbliżyła swoje usta do jego ucha.
- Zaraz Twoja dłoń nie będzie się prezentowała za ciekawie, Avery. Kąsaj dalej, wężyku. Kąsaj sobie. A jak tak dalej pójdzie to wyrwę Ci ten plugawy języczek i nakarmię nimi małe borsuczki. A Ty...nic tym nie osiągniesz. Więc dalej chcesz sobie tak pogrywać, hm? - Wyszeptała drwiąco i szarpnęła za jego krawat, patrząc jak upada on na ziemię. I nieznacznie się odsunęła, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Dopiero hałas od strony jednego z Gryfonów, zmusił ją do spojrzenia w tamtą stronę. Uniosła tylko jedną brew na widok Franka, który zaczął się tłumaczyć i pospiesznie od nich odszedł. C. nie zareagowała jednak w ogóle, a chwilę później odezwał się profesor, rozpoczynając Zaklęcia.
- Jonathan Avery
Re: Sala Zaklęć
Nie Lis 02, 2014 11:52 pm
Zamrugał powoli, wyrażając tym samym ogrom swego zdumienia. Jakże to tak? Nieprawdą było, iż prezentuje się równie oszałamiająco co Rockers. Toż on był chodzącym ideałem, marzeniem sennym i bożyszczem w jednej osobie. To nie ulegało najmniejszym wątpliwościom, przynajmniej w jego mniemaniu. Nie komentujmy tego głośno, dajmy spokojnie umrzeć tej informacji śmiercią naturalną.
Łatwo się domyślić, iż zupełnie nie przejął się chłodnym powitaniem ze strony Caroline. Nie spodziewał się niczego innego z jej strony. Na Merlina, królowa lodu - szkoda, że nie loda - robiła się przewidywalna! Przynajmniej w kwestii kontaktów z Avery'm. Szkoda, mała strata dla ludzkości jednak wielka dla człowieka - biedny znudzony Jon.
Znowu bawisz się zapałkami, dziecino?
Nie wypuścił jej dłoni ze swojej, muskając ją delikatnie palcami i świdrując dziewczynę rozbawionym spojrzeniem. Słuchał jej z uwagą, nie zwracając specjalnej uwagi na otoczenie. Uśmiechał się przy tym delikatnie, całkiem przyjemnie dla oka można by rzec. Wydawać by się mogło, że świetnie się bawi, a całą wypowiedź Ślizgonki traktuje jako jeden wielki żart. Co do pierwszej części zdania można byłoby się sprzeczać, aczkolwiek pozostała jego część zgadzała się bez wątpienia. Chociaż z drugiej strony... kiedy Avery traktował Caroline poważnie? No właśnie, odpowiedź nasuwała się jedna.
Nigdy.
Co mogło w przyszłości okazać się dużym błędem. Czy dbał o to? Nie przyszło mu to nawet przez myśl.
- Nie migaj się od odpowiedzi, zasłaniając się przy tym miernym opisem rodem z taniej powieści grozy.
Przewrócił oczami zupełnie niezrażony słowami dziewczyny.
Większe wrażenie zrobiło na nim szarpnięcie za zbyt luźno zawiązany krawat, który zsunął się powoli na ziemię. Masz ci los, co za złośnica. Powstrzymał się przed niewybrednym komentarzem nieprzystającym do aury nauki i oświecenia, która winna panować w sali lekcyjnej i schylił się po swoją własność.
W tym momencie coś, a raczej ktoś wpadł na zajmowaną przez niego i Caroline ławkę, co zaowocowało głośnym syknięciem ze strony Jona - mebel dość boleśnie uderzył go w bark. Uniósł błękitne tęczówki na sprawcę zamieszania i po raz kolejny tego dnia ugryzł się w język, uznając wszelkie próby przekazania tego co sądzi w tym momencie na temat Franka za zbędne. Jedynie jasne oczy zamigotały na chwilę gniewnie.
Podniósł z ziemi krawat i wyprostował się na krześle, ignorując tłumaczenie Gryfona. Skupił uwagę na profesorze, nie na długo jednak. Po chwili ponownie nachylał się w stronę Rockers.
- Wiesz przecież, że mi możesz zdradzić co Ci leży na Twym małym dziewczęcym serduszku.
Wyszeptał, uśmiechając się przy tym jak najbardziej niewinnie.
Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Osobiście uważam, że jest nim znudzenie.
- No, dalej. Czyżby i Ciebie w końcu trafiła strzała Kupidyna, iż obściskujesz się z Blackiem po kątach?
Łatwo się domyślić, iż zupełnie nie przejął się chłodnym powitaniem ze strony Caroline. Nie spodziewał się niczego innego z jej strony. Na Merlina, królowa lodu - szkoda, że nie loda - robiła się przewidywalna! Przynajmniej w kwestii kontaktów z Avery'm. Szkoda, mała strata dla ludzkości jednak wielka dla człowieka - biedny znudzony Jon.
Znowu bawisz się zapałkami, dziecino?
Nie wypuścił jej dłoni ze swojej, muskając ją delikatnie palcami i świdrując dziewczynę rozbawionym spojrzeniem. Słuchał jej z uwagą, nie zwracając specjalnej uwagi na otoczenie. Uśmiechał się przy tym delikatnie, całkiem przyjemnie dla oka można by rzec. Wydawać by się mogło, że świetnie się bawi, a całą wypowiedź Ślizgonki traktuje jako jeden wielki żart. Co do pierwszej części zdania można byłoby się sprzeczać, aczkolwiek pozostała jego część zgadzała się bez wątpienia. Chociaż z drugiej strony... kiedy Avery traktował Caroline poważnie? No właśnie, odpowiedź nasuwała się jedna.
Nigdy.
Co mogło w przyszłości okazać się dużym błędem. Czy dbał o to? Nie przyszło mu to nawet przez myśl.
- Nie migaj się od odpowiedzi, zasłaniając się przy tym miernym opisem rodem z taniej powieści grozy.
Przewrócił oczami zupełnie niezrażony słowami dziewczyny.
Większe wrażenie zrobiło na nim szarpnięcie za zbyt luźno zawiązany krawat, który zsunął się powoli na ziemię. Masz ci los, co za złośnica. Powstrzymał się przed niewybrednym komentarzem nieprzystającym do aury nauki i oświecenia, która winna panować w sali lekcyjnej i schylił się po swoją własność.
W tym momencie coś, a raczej ktoś wpadł na zajmowaną przez niego i Caroline ławkę, co zaowocowało głośnym syknięciem ze strony Jona - mebel dość boleśnie uderzył go w bark. Uniósł błękitne tęczówki na sprawcę zamieszania i po raz kolejny tego dnia ugryzł się w język, uznając wszelkie próby przekazania tego co sądzi w tym momencie na temat Franka za zbędne. Jedynie jasne oczy zamigotały na chwilę gniewnie.
Podniósł z ziemi krawat i wyprostował się na krześle, ignorując tłumaczenie Gryfona. Skupił uwagę na profesorze, nie na długo jednak. Po chwili ponownie nachylał się w stronę Rockers.
- Wiesz przecież, że mi możesz zdradzić co Ci leży na Twym małym dziewczęcym serduszku.
Wyszeptał, uśmiechając się przy tym jak najbardziej niewinnie.
Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Osobiście uważam, że jest nim znudzenie.
- No, dalej. Czyżby i Ciebie w końcu trafiła strzała Kupidyna, iż obściskujesz się z Blackiem po kątach?
- Kim Miracle
Re: Sala Zaklęć
Pon Lis 03, 2014 6:04 pm
Kim siedziała w ławce i coś gryzmoliła w swoim pamiętniku. Miała tam wklejoną kopertę, w które chowała listy od jej przyjaciół oraz ojca. Nagle usłyszała jakiś mały hałas za sobą, więc obejrzała się w tamtą stronę i zobaczyła jak Zordon popycha Franka. Kim pierwszy moment chciała zapytać się go, czy nic mu nie jest, ale tę czynność przerwał jej kolega z domu. Uśmiechnęła się do niego i spróbowała nadążyć za jego powitaniem, ale niestety w połowie się zgubiła, więc stwierdziła, że go przytuli.
- Witaj, witaj – uśmiechnęła się szeroko, przypomniała sobie o swoim pamiętniku, więc szybko go zatrzasnęła, ale nie było tam nic takiego, co mogłoby zwrócić uwagę. Obejrzała się jeszcze w stronę Franka, ale on już siedział przy gryfonach.
Spojrzała na nogi chłopaka i tylko się uśmiechnęła. Otworzyła swój pamiętnik i znowu zaczęła coś rysować. Po chwili ta czynność została przerwana przez nauczyciela, więc zaczęła słuchać. Słyszała o tym zaklęciu, ale nie potrafiła go wytłumaczyć i jeszcze do tego nie lubiła odpowiadać przed całą klasą, więc siedziała cicho i szybko sobie zanotowała w pamiętniku. Tam robi też sobie małe notatki, bo jest to najczęściej otwierana rzecz przez tą dziewczynę.
Spojrzała na chłopaka obok niej i się cicho zaśmiała. Słuchając co się dzieje na lekcji nadal robiła jakieś rysunki w notatniku, to był jej sposób na skupienie się na słowach wypowiadanych przez nauczyciel. Dziewczyna oderwie się oczywiście od notesu, gdy nauczyciel zacznie demonstrować zaklęcie.
- Witaj, witaj – uśmiechnęła się szeroko, przypomniała sobie o swoim pamiętniku, więc szybko go zatrzasnęła, ale nie było tam nic takiego, co mogłoby zwrócić uwagę. Obejrzała się jeszcze w stronę Franka, ale on już siedział przy gryfonach.
Spojrzała na nogi chłopaka i tylko się uśmiechnęła. Otworzyła swój pamiętnik i znowu zaczęła coś rysować. Po chwili ta czynność została przerwana przez nauczyciela, więc zaczęła słuchać. Słyszała o tym zaklęciu, ale nie potrafiła go wytłumaczyć i jeszcze do tego nie lubiła odpowiadać przed całą klasą, więc siedziała cicho i szybko sobie zanotowała w pamiętniku. Tam robi też sobie małe notatki, bo jest to najczęściej otwierana rzecz przez tą dziewczynę.
Spojrzała na chłopaka obok niej i się cicho zaśmiała. Słuchając co się dzieje na lekcji nadal robiła jakieś rysunki w notatniku, to był jej sposób na skupienie się na słowach wypowiadanych przez nauczyciel. Dziewczyna oderwie się oczywiście od notesu, gdy nauczyciel zacznie demonstrować zaklęcie.
- Lily Evans
Re: Sala Zaklęć
Pon Lis 03, 2014 6:49 pm
Zanim Erin zdążyła odpowiedzieć rudowłosej, obok nich pojawił się przerażony Frank. Zdziwiona Lily, przyglądała się jego spanikowanej miny, zastanawiając się, co też takiego się przed chwilą wydarzyło. Również nie była świadkiem tej przedziwnej sytuacji z Gryfonem w roli głównej, dlatego nie do końca wiedziała, co ma powiedzieć. Niemniej, skoro Frank potrzebował ich pomocy, to czemu mają mu nie pomóc? Sama już chciała się odsunąć, by jakoś zrobić miejsca Longbottom'owi, ale ubiegła ją Erin. Evans uśmiechnęła się do Potter i patrzyła, jak chłopak zajmuje obok niej miejsce.
- Nie przejmuj się! Z nami nic Ci się nie stanie! - Dodała wesoło szeptem, kiedy niziutki profesor zaczął się z nimi witać. Po chwili skupiła się na tym, co ma on do powiedzenia i chciała już mu odpowiedzieć na pytanie, kiedy odezwała się April. Posłała w jej stronę ciepły uśmiech i zaczęła myśleć nad tym zaklęciem gorączkowo, by jeszcze móc dodać kilka informacji o nim. To była po prostu typowa Evans i nic się z tym nie dało zrobić.
- Bombarda Maxima jest mocniejszą wersją zaklęcia Bombarda. Podczas rzucania tego zaklęcia, z różdżki wydobywa się białe światło, które tak jak powiedziała April, powoduje bardzo dużą eksplozję przedmiotu na które zostanie rzucone. Często służy do burzenia ścian, albo nawet całych budynków. Zależy od siły czarodzieja, który rzuca Bombardę Maximę. Przy rzucaniu tego zaklęcia występuje prawie niezauważalny ruch nadgarstka, co nieraz może zmylić, co niektórych, którzy próbują te zaklęcie rzucić.
- Nie przejmuj się! Z nami nic Ci się nie stanie! - Dodała wesoło szeptem, kiedy niziutki profesor zaczął się z nimi witać. Po chwili skupiła się na tym, co ma on do powiedzenia i chciała już mu odpowiedzieć na pytanie, kiedy odezwała się April. Posłała w jej stronę ciepły uśmiech i zaczęła myśleć nad tym zaklęciem gorączkowo, by jeszcze móc dodać kilka informacji o nim. To była po prostu typowa Evans i nic się z tym nie dało zrobić.
- Bombarda Maxima jest mocniejszą wersją zaklęcia Bombarda. Podczas rzucania tego zaklęcia, z różdżki wydobywa się białe światło, które tak jak powiedziała April, powoduje bardzo dużą eksplozję przedmiotu na które zostanie rzucone. Często służy do burzenia ścian, albo nawet całych budynków. Zależy od siły czarodzieja, który rzuca Bombardę Maximę. Przy rzucaniu tego zaklęcia występuje prawie niezauważalny ruch nadgarstka, co nieraz może zmylić, co niektórych, którzy próbują te zaklęcie rzucić.
- Nauczyciele
Re: Sala Zaklęć
Pon Lis 03, 2014 10:53 pm
- 5 punktów dla panny Ryan i 7 punktów dla panny Evans! Wspaniale! - Powiedział z szerokim uśmiechem profesor, patrząc najpierw w stronę April, a potem w stronę Lily. Rozejrzał się jeszcze po sali, a w oczy rzuciła mu się para Ślizgonów, która rozmawiała.
- Panno Rockers, panie Avery czas na pogawędki będziecie mieli po zajęciach, teraz skupcie się lepiej na lekcji! - Upomniał ich stanowczo, ale nie przestając się uśmiechać. Miał zbyt dobry humor dzisiaj, żeby go tak łatwo stracić. Poza tym, profesor Flitwick nie był typem profesora, który działał na szkodę ucznia.
- Każdy dostanie maskotkę, na której będzie ćwiczył zaklęcie Bomarda Maxima. W zamierzeniu, tak jak powiedziała wcześniej panna Ryan, przedmiot ten ma wybuchnąć. Warto pamiętać przy odpowiedniej intonacji i delikatnym ruchu nadgarstka - odparł i za pomocą różdżki, przywołał sobie jedną z maskotek, którą podstawił przed sobą. Wyprostował się i zrobił delikatny obrót różdżką w prawo, niemalże niezauważalny. - Bombarda Maxima!
Białe światło uderzyło w maskotkę, a ona wybuchła, pozostawiając po sobie strzępki, które poleciały w różne strony.
- Jeśli za pierwszym razem Wam się nie uda, nie przejmujcie się! Ćwiczcie do skutku! - Dodał jeszcze na koniec, po czym za pomocą różdżki postawił przed każdym uczniem maskotkę.
- Panno Rockers, panie Avery czas na pogawędki będziecie mieli po zajęciach, teraz skupcie się lepiej na lekcji! - Upomniał ich stanowczo, ale nie przestając się uśmiechać. Miał zbyt dobry humor dzisiaj, żeby go tak łatwo stracić. Poza tym, profesor Flitwick nie był typem profesora, który działał na szkodę ucznia.
- Każdy dostanie maskotkę, na której będzie ćwiczył zaklęcie Bomarda Maxima. W zamierzeniu, tak jak powiedziała wcześniej panna Ryan, przedmiot ten ma wybuchnąć. Warto pamiętać przy odpowiedniej intonacji i delikatnym ruchu nadgarstka - odparł i za pomocą różdżki, przywołał sobie jedną z maskotek, którą podstawił przed sobą. Wyprostował się i zrobił delikatny obrót różdżką w prawo, niemalże niezauważalny. - Bombarda Maxima!
Białe światło uderzyło w maskotkę, a ona wybuchła, pozostawiając po sobie strzępki, które poleciały w różne strony.
- Jeśli za pierwszym razem Wam się nie uda, nie przejmujcie się! Ćwiczcie do skutku! - Dodał jeszcze na koniec, po czym za pomocą różdżki postawił przed każdym uczniem maskotkę.
- April Ryan
Re: Sala Zaklęć
Pon Lis 03, 2014 10:59 pm
A więc, jako, iż nadeszła pora na praktyki, wstała i oblała dość obojętnym spojrzeniem całą klasę, a następnie Bogu winną maskotkę, która znalazła się tuż przed nią. A więc to na niej będzie musiała się mścić..? Cóż. Może to i dość dziwne, ale April nie przepadała za niszczeniem czegokolwiek, a już szczególnie jakiś przedmiotów. Niby maskotka jak maskotka, ale i tak wzbudzała w niej swego rodzaju poczucie winy. No bo powiedzcie mi szczerze, niby dlaczego miałaby rozrywać ją na strzępy? Kto jak kto, ale akurat ona potrafiła dość mocno doceniać wkład włożony w wykonanie takiego małego cuda. Cóż, to nie była pora na jakieś głębsze zastanawianie się nad tym.
Dość niechętnie uniosła swą różdżkę, po czym wykonała podobny ruch dłonią, co profesor przed chwilą i mruknęła:
- Bombarda Maxima.
Nie przyłożyła się do tego w żaden sposób, co natychmiastowo wywołało negatywny skutek - zaklęcie nie powiodło się. Nie przejęła się tym jednak, można by rzec, że nawet lekko odetchnęła z ulgą.
Dość niechętnie uniosła swą różdżkę, po czym wykonała podobny ruch dłonią, co profesor przed chwilą i mruknęła:
- Bombarda Maxima.
Nie przyłożyła się do tego w żaden sposób, co natychmiastowo wywołało negatywny skutek - zaklęcie nie powiodło się. Nie przejęła się tym jednak, można by rzec, że nawet lekko odetchnęła z ulgą.
- Mistrz Gry
Re: Sala Zaklęć
Pon Lis 03, 2014 10:59 pm
The member 'April Ryan' has done the following action : Rzuć kością
'Lekcja' :
Result :
'Lekcja' :
Result :
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|