- Ismael Blake
Re: Gabinet Numerologii
Pią Sie 26, 2016 2:00 pm
Wszystko mogło prowadzić do filozoficznych dysput. Numerologia także. Ludzie mieli po prostu skłonność do zastanawiania się i rozważania, kiedy nic innego nie mieli już roboty. Brali dany temat i rozkładali go na części pierwsze, dodając ideologie i przekonania, które nie przyszłyby im normalnie do głowy. Filozofia była delikatną i niejednolitą sztuką: posiadała zbyt wiele szkół, by pozwalać na jednolite interpretowanie świata, przez co dawała ogromne pole do popisu ludziom. Chyba najlepiej tam odnajdywali się ludzie, którzy w danym momencie szukali oręża, które mogło pomóc im w słownej walce, jednak materiału do tego brakowało. Jeden temat, ubrany w setki słów był w stanie na tyle zmęczyć przeciwnika - rozmówcę, że ten poddawał się po pewnym czasie i ogłaszał kapitulacje.
Śmierciożercy i pogarszająca się sytuacja, związana z nimi, była dla niej jednym z najmniejszych problemów. Nie było to coś, co mogło ją już ukształtować. Owszem - mogła zająć w tej całej walce stronę, określić stanowisko i robiła to, jednak w żaden sposób to, co działo się na zewnątrz, do tej pory nie zmodyfikowało jej zachowań i przekonań. Ukształtowały się już dawno i teraz trwały, na podobieństwo skały, która wyrastała z dna, otoczona uderzającymi o nią falami. Była pewna samej siebie. Może niekoniecznie tego, kim chce zostać, bo to wciąż pozostawało kwestią płynną, jednak jak na siedemnastolatkę wykazywała się wysokim poziomem samoświadomości. Pytanie kim jesteś nie powodowało u niej jakiegokolwiek zakłopotania.
- A... kiedy rozpisywałeś swoje imię, i wszystko inne, po raz pierwszy - wiązało się to z zawodem czy wręcz przeciwnie? - zapytała jeszcze, chcąc na chwilę odwrócić role i tym razem siebie postawić na pozycji tej, która chciała zaspokoić swoją ciekawość. Zastanawiała się jakim nauczycielem był James. Takim z powołania, który całe serce wkładał w swoją pracę, czy może wręcz przeciwnie, ale w tym momencie ładnie się maskował? Pytanie może nie było nie wiadomo jak istotne, ale odpowiedź mogła rzucić pewne światło na jego podejście do nauczanego przedmiotu.
- Dziękuję. - odpowiedziała jeszcze, uśmiechając się równie szeroko, ale nieco bardziej uszczypliwie, co niewątpliwie odnosiło się do dodatkowo podkreślonej przez mężczyznę łaskawości.
Śmierciożercy i pogarszająca się sytuacja, związana z nimi, była dla niej jednym z najmniejszych problemów. Nie było to coś, co mogło ją już ukształtować. Owszem - mogła zająć w tej całej walce stronę, określić stanowisko i robiła to, jednak w żaden sposób to, co działo się na zewnątrz, do tej pory nie zmodyfikowało jej zachowań i przekonań. Ukształtowały się już dawno i teraz trwały, na podobieństwo skały, która wyrastała z dna, otoczona uderzającymi o nią falami. Była pewna samej siebie. Może niekoniecznie tego, kim chce zostać, bo to wciąż pozostawało kwestią płynną, jednak jak na siedemnastolatkę wykazywała się wysokim poziomem samoświadomości. Pytanie kim jesteś nie powodowało u niej jakiegokolwiek zakłopotania.
- A... kiedy rozpisywałeś swoje imię, i wszystko inne, po raz pierwszy - wiązało się to z zawodem czy wręcz przeciwnie? - zapytała jeszcze, chcąc na chwilę odwrócić role i tym razem siebie postawić na pozycji tej, która chciała zaspokoić swoją ciekawość. Zastanawiała się jakim nauczycielem był James. Takim z powołania, który całe serce wkładał w swoją pracę, czy może wręcz przeciwnie, ale w tym momencie ładnie się maskował? Pytanie może nie było nie wiadomo jak istotne, ale odpowiedź mogła rzucić pewne światło na jego podejście do nauczanego przedmiotu.
- Dziękuję. - odpowiedziała jeszcze, uśmiechając się równie szeroko, ale nieco bardziej uszczypliwie, co niewątpliwie odnosiło się do dodatkowo podkreślonej przez mężczyznę łaskawości.
- James van Dijk
Re: Gabinet Numerologii
Pią Sie 26, 2016 5:13 pm
Pytanie dziewczyny w pewnym stopniu było dla niego zaskoczeniem. Nie sama jego treść, a głównie fakt, że zadała je sama z siebie, prawdopodobnie wiedziona jakąś faktyczną ciekawością.
Odniósł wrażenie, że tym razem to ona stara się go sprawdzić. Nie wiedział na jakiej płaszczyźnie dokładnie, nie zamierzał jednak z niczym się kryć. Jaki bowiem byłby w tym sens?
- Jeśli mam być szczery, moje pierwsze spotkanie z portretem numerologicznym było wiedzione czystą ciekawością. Nie byłem wówczas świadom tego, że kiedyś będę nauczał owego przedmiotu. Chciałem jedynie zobaczyć, co mogą mieć mi do zaoferowania liczby. I odnalazłem się w tym. - Odpowiedział nie zastanawiając się nawet w jakiś szczególny sposób. Kiedy sam był uczniem i zaczął uczęszczać na te zajęcia, traktował je z początku jako kolejny ciekawy przedmiot do zrozumienia. Z czasem zaczął on rosnąć w jego oczach i przeskakiwać pozycje na liście ulubionych lekcji. Jednak nawet po zakończeniu szkoły, nie był w stu procentach pewien, czy to właśnie z tą dziedziną ma zamiar wiązać swą przyszłość. Nie był nawet pewien, czy w ogóle ma zamiar uczyć.
Lubił studiować naukę jako ogół. Robić to w samotności, w zaciszu własnego gabinetu, otoczony pergaminami i tomami starych ksiąg. Wiele sytuacji w życiu zmusiło go jednak do zastanowienia się na nowo, jakie miał priorytety. Musiał znaleźć drogę, którą faktycznie był gotów podążyć. Dopiero po pewnym czasie zgłębiania swojej wiedzy w tej dziedzinie uznał, że czuje się bardzo płynnie obracając w tej materii. Po części pomogło mu to również zrozumieć samego siebie. Nie należał on bowiem do grona szczęśliwców którzy wiedzieli dokładnie kim byli. On długo nie wiedział, kim był i kim jest. Potrzebował chłodnej kalkulacji, by to zrozumieć.
Poza tym, lubił rozkładać ludzi na pewne konkretne czynniki, kierować się schematami, które można było interpretować na różne sposoby. A wszystko to mógł odnaleźć w Numerologii. Nauczanie innych miało przy okazji zburzyć w nim pewne bariery, nauczyć normalnego kontaktu. Delikatności i zrozumienia, którego przez długi czas mu brakowało.
- Sądzę, że nie ma potrzeby dłużej cię trzymać. - Nie umknęła jego spojrzeniu pewna uszczypliwość w uśmiechu puchonki. Choć wiele mógł wyciągnąć z niej na podstawie samej tej rozmowy, wciąż nie była ona dla niego kompletnie jasna i łatwa do zrozumienia. Nie dawała tak łatwo z siebie czytać. Podobało mu się to, sam bowiem nigdy nie dawał po sobie dokładnie poznać, jaki był.
- Chyba, że jest coś, co chciałabyś jeszcze wiedzieć. - Powiedział po chwil, na moment unosząc brew, jakby w oczekiwaniu. Nie chciał przetrzymywać dziewczyny, jednak nie chciał również przerywać nagle rozmowy, jaką toczyli.
Odniósł wrażenie, że tym razem to ona stara się go sprawdzić. Nie wiedział na jakiej płaszczyźnie dokładnie, nie zamierzał jednak z niczym się kryć. Jaki bowiem byłby w tym sens?
- Jeśli mam być szczery, moje pierwsze spotkanie z portretem numerologicznym było wiedzione czystą ciekawością. Nie byłem wówczas świadom tego, że kiedyś będę nauczał owego przedmiotu. Chciałem jedynie zobaczyć, co mogą mieć mi do zaoferowania liczby. I odnalazłem się w tym. - Odpowiedział nie zastanawiając się nawet w jakiś szczególny sposób. Kiedy sam był uczniem i zaczął uczęszczać na te zajęcia, traktował je z początku jako kolejny ciekawy przedmiot do zrozumienia. Z czasem zaczął on rosnąć w jego oczach i przeskakiwać pozycje na liście ulubionych lekcji. Jednak nawet po zakończeniu szkoły, nie był w stu procentach pewien, czy to właśnie z tą dziedziną ma zamiar wiązać swą przyszłość. Nie był nawet pewien, czy w ogóle ma zamiar uczyć.
Lubił studiować naukę jako ogół. Robić to w samotności, w zaciszu własnego gabinetu, otoczony pergaminami i tomami starych ksiąg. Wiele sytuacji w życiu zmusiło go jednak do zastanowienia się na nowo, jakie miał priorytety. Musiał znaleźć drogę, którą faktycznie był gotów podążyć. Dopiero po pewnym czasie zgłębiania swojej wiedzy w tej dziedzinie uznał, że czuje się bardzo płynnie obracając w tej materii. Po części pomogło mu to również zrozumieć samego siebie. Nie należał on bowiem do grona szczęśliwców którzy wiedzieli dokładnie kim byli. On długo nie wiedział, kim był i kim jest. Potrzebował chłodnej kalkulacji, by to zrozumieć.
Poza tym, lubił rozkładać ludzi na pewne konkretne czynniki, kierować się schematami, które można było interpretować na różne sposoby. A wszystko to mógł odnaleźć w Numerologii. Nauczanie innych miało przy okazji zburzyć w nim pewne bariery, nauczyć normalnego kontaktu. Delikatności i zrozumienia, którego przez długi czas mu brakowało.
- Sądzę, że nie ma potrzeby dłużej cię trzymać. - Nie umknęła jego spojrzeniu pewna uszczypliwość w uśmiechu puchonki. Choć wiele mógł wyciągnąć z niej na podstawie samej tej rozmowy, wciąż nie była ona dla niego kompletnie jasna i łatwa do zrozumienia. Nie dawała tak łatwo z siebie czytać. Podobało mu się to, sam bowiem nigdy nie dawał po sobie dokładnie poznać, jaki był.
- Chyba, że jest coś, co chciałabyś jeszcze wiedzieć. - Powiedział po chwil, na moment unosząc brew, jakby w oczekiwaniu. Nie chciał przetrzymywać dziewczyny, jednak nie chciał również przerywać nagle rozmowy, jaką toczyli.
- Ismael Blake
Re: Gabinet Numerologii
Sob Sie 27, 2016 12:05 am
Była po prostu ciekawska. I lubiła swoją ciekawość nawet, jeśli dość często pakowała ją w tarapaty. Pozwalała jej iść przed siebie, nawet jeśli niezbyt dogodnym szlakiem i odkrywać: pozwalała poznawać wszystko co nowe i przede wszystkim - nie bać się tego. Było to dość istotne, bo bez tego jednego aspektu pozostawałaby bierna. Tkwiłaby w miejscu, nieskłonna do rozwijania się i uczenia. Po prostu nie dostrzegałaby w tym w większości przypadków sensu.
Nie rozumiała jednak, jak można było spełniać się poprzez nauczanie innych. Potrzeba było do tego niezwykłych pokładów, dość specyficznej, cierpliwości, których ona nie posiadała. Ludzie nader często męczyli ją w sposób niewyobrażalny, dlatego też tak bardzo kochała zwierzęta i uwielbiała z nimi przebywać. Były o wiele mniej skomplikowane. Owszem - trudniej było je zrozumieć, jednak to co nimi powodowało było prostsze. O wiele bardziej naturalne.
- A dlaczego bycie nauczycielem? Przecież to musi być męczące: użeranie się z uczniami, którzy często wiedzą lepiej. - zapytała jeszcze. Na jego słowa, o załatwieniu głównego powodu tego spotkania jedynie kiwnęła potakująco głową, dając mu do zrozumienia, że przyjęła to do wiadomości. Skoro dawał jej szansę i nie wyganiał, to mogła jeszcze chwilę posiedzieć i pozadawać pytania, skoro to on przed chwilą ją w podobny sposób przesłuchiwał.
- Nie było niczego innego co chciałbyś robić? Na pewno jest o wiele więcej ciekawszych zawodów od bycia belfrem. - dodała jeszcze, mrużąc dwukolorowe ślepia i patrząc na niego uważnie. Na to jak mówił: jak działała jego mimika, jak dobierał ton, jak chociażby układał dłonie. James właśnie znalazł się pod uważną obserwacją i mógł to poczuć dość wyraźnie, bo jej spojrzenie na powrót zakotwiczyło się w jego własnym.
Nie rozumiała jednak, jak można było spełniać się poprzez nauczanie innych. Potrzeba było do tego niezwykłych pokładów, dość specyficznej, cierpliwości, których ona nie posiadała. Ludzie nader często męczyli ją w sposób niewyobrażalny, dlatego też tak bardzo kochała zwierzęta i uwielbiała z nimi przebywać. Były o wiele mniej skomplikowane. Owszem - trudniej było je zrozumieć, jednak to co nimi powodowało było prostsze. O wiele bardziej naturalne.
- A dlaczego bycie nauczycielem? Przecież to musi być męczące: użeranie się z uczniami, którzy często wiedzą lepiej. - zapytała jeszcze. Na jego słowa, o załatwieniu głównego powodu tego spotkania jedynie kiwnęła potakująco głową, dając mu do zrozumienia, że przyjęła to do wiadomości. Skoro dawał jej szansę i nie wyganiał, to mogła jeszcze chwilę posiedzieć i pozadawać pytania, skoro to on przed chwilą ją w podobny sposób przesłuchiwał.
- Nie było niczego innego co chciałbyś robić? Na pewno jest o wiele więcej ciekawszych zawodów od bycia belfrem. - dodała jeszcze, mrużąc dwukolorowe ślepia i patrząc na niego uważnie. Na to jak mówił: jak działała jego mimika, jak dobierał ton, jak chociażby układał dłonie. James właśnie znalazł się pod uważną obserwacją i mógł to poczuć dość wyraźnie, bo jej spojrzenie na powrót zakotwiczyło się w jego własnym.
- James van Dijk
Re: Gabinet Numerologii
Sob Sie 27, 2016 12:09 pm
Nie ukrywał, że ucieszył go fakt przedłużenia ich rozmowy. Podobała mu się naturalna ciekawość w uczniach, młodych ludziach ogólnie. Często starsi ludzie mieli pewne blokady, wyuczone zasady, kiedy wszystko co konieczne było załatwione, nie było sensu przeciągać. Poza tym nikt nie chciał zaglądać innym "do środka". Do ich życia. A przecież w odrobienie zaintrygowania i prostej ciekawości nie było niczego złego.
-Myślę, że młodzi ludzie często nie są w stanie sami określić jaki jest ich cel w życiu. Błądzą, podążają w złą stronę. Nauczyciel ma pewną, niekoniecznie wielką, jednak faktyczną władzę nakierowywania. Uświadamiania. - Odpowiedział, czując na sobie świdrujące spojrzenie dziewczyny. Na tą chwilę, w tej rozmowie nie miał wiele do ukrycia. Mimo to, jego twarz pozostawała w stanie zupełnego spokoju. Jak w przypadku każdej innej, normalnej rozmowy. Nie da tak łatwo się zanalizować.
Kiedy był młodszy, brakowało mu właśnie kogoś, kto powiedziałby mu, co robi źle, a co dobrze. Jakiegoś znaku. Niektóre dzieciaki z różnych powodów nie mogły liczyć na odpowiednią naukę ze strony rodziców. A brak odpowiedniej lekcji na długi okres czasu zrobił z niego kogoś, kim tak naprawdę nie był. Kierowany zdaniem innych, nie umiejąc zajrzeć głębiej i zrozumieć gdzie podziało się jego prawdziwe ja. Nie chciał, by ktokolwiek musiał przechodzić przez coś takiego. By dał się zaślepić.
-Z pewnością było. Jednak przez długi czas nie myślałem nad spełnianiem się zawodowo. A z czasem zrozumiałem, że nauczanie daje mi swego rodzaju swobodę. Zwłaszcza, że nauka jako ogół zawsze była dużą częścią mojego życia. - Potarł wierzchem dłoni brodę. Bycie nauczycielem, było stosunkowo spokojnym zawodem. A tego właśnie potrzebował. Bycie badaczem nauk czy kimkolwiek temu podobnym nie było dla niego wystarczające. Zamknęłoby go to zupełnie w czterech ścianach, z księgami i papierami, pozostawiając w samotności. Kiedyś doceniał takową samotność, teraz jednak potrzebował jak największego kontaktu z ludźmi. Dobrymi ludźmi. A w Hogwarcie mógł liczyć na wiele takich osób.
-Myślę, że młodzi ludzie często nie są w stanie sami określić jaki jest ich cel w życiu. Błądzą, podążają w złą stronę. Nauczyciel ma pewną, niekoniecznie wielką, jednak faktyczną władzę nakierowywania. Uświadamiania. - Odpowiedział, czując na sobie świdrujące spojrzenie dziewczyny. Na tą chwilę, w tej rozmowie nie miał wiele do ukrycia. Mimo to, jego twarz pozostawała w stanie zupełnego spokoju. Jak w przypadku każdej innej, normalnej rozmowy. Nie da tak łatwo się zanalizować.
Kiedy był młodszy, brakowało mu właśnie kogoś, kto powiedziałby mu, co robi źle, a co dobrze. Jakiegoś znaku. Niektóre dzieciaki z różnych powodów nie mogły liczyć na odpowiednią naukę ze strony rodziców. A brak odpowiedniej lekcji na długi okres czasu zrobił z niego kogoś, kim tak naprawdę nie był. Kierowany zdaniem innych, nie umiejąc zajrzeć głębiej i zrozumieć gdzie podziało się jego prawdziwe ja. Nie chciał, by ktokolwiek musiał przechodzić przez coś takiego. By dał się zaślepić.
-Z pewnością było. Jednak przez długi czas nie myślałem nad spełnianiem się zawodowo. A z czasem zrozumiałem, że nauczanie daje mi swego rodzaju swobodę. Zwłaszcza, że nauka jako ogół zawsze była dużą częścią mojego życia. - Potarł wierzchem dłoni brodę. Bycie nauczycielem, było stosunkowo spokojnym zawodem. A tego właśnie potrzebował. Bycie badaczem nauk czy kimkolwiek temu podobnym nie było dla niego wystarczające. Zamknęłoby go to zupełnie w czterech ścianach, z księgami i papierami, pozostawiając w samotności. Kiedyś doceniał takową samotność, teraz jednak potrzebował jak największego kontaktu z ludźmi. Dobrymi ludźmi. A w Hogwarcie mógł liczyć na wiele takich osób.
- Ismael Blake
Re: Gabinet Numerologii
Nie Sie 28, 2016 11:59 pm
To całe zamknięcie na drugiego człowieka chyba wynikało z tego, że ludzie z wiekiem stawali się bardziej egoistyczni. Powoli, z biegiem lat, uświadamiali sobie, że dziecięca nadzieja i niewinność nie jest najlepszym sposobem na życie. Że jeśli będzie się tylko dawać, nic nie dostanie się w zamian. Zaczynali więc myśleć tylko o sobie, bo kto inny miał to za nich robić? Zaczynali tez o wiele bardziej cenić czas, ich czas, którego nikt nigdy im nie wróci, jeśli przepuszczą go na głupoty. To nie były pieniądze, które przepuszczone, można było ponownie, w jakiś sposób, zarobić: czas upływał. Płynął niczym rzeka nieubłaganie, a przecież doskonale wiadomo, że nurtu zawrócić się nie da.
- Jest w tym sporo racji. Jednak... błądzimy? A może po prostu szukamy, bo nikt nie jest w stanie wskazać nam właściwej ścieżki bo przecież... przecież nigdy nie da się przejść dwa razy tą samą drogą, nie da się przeżyć dwa razy tego samego życia. - odpowiedziała mu, mrużąc na chwilę oczy i uśmiechając się do samej siebie. Taka mądra, no kto by pomyślał. Mama byłaby z niej dumna. i tata pewnie też, chociaż on wolał działanie od słów. Młodzi ludzie byli jednak zbyt często zanadto... źli, żeby słuchać. Czuli gorycz i powoli rozczarowywali się światem, a w aktualnych warunkach działo się to o wiele szybciej jak wcześniej. Świat naciskał. Dorosłość - brutalna i krwawa, wdzierała się nawet do szkolnego życia. Schematy bezpieczeństwa były co rusz łamane, a to powodowało, że należało wcześniej dorosnąć. Zrobić to szybko i gwałtownie, a skrócenie etapu przejściowego wiązało się z tym, że gdzieś to wszystko musiało znaleźć ujście. Jakoś się kumulowało i potem zalegało. Czekało na właściwy moment. Zatruwało właściciela. Nauczyciele więc byli postrzegani jako ci przemądrzali, którzy próbowali przeżyć życie za kogoś. Nawet jeśli niektórzy mieli chęci by pomóc, często też wybierali niewłaściwą drogę, zbyt mało empatyczni, by wczuć się w położenie podopiecznego.
- Hm... rozumiem. Ja bym tak nie mogła. W sensie uczyć innych. Całą zgraję osób, które niekoniecznie chcą słuchać i często zachowują się, jakby łaskę robiły. To drażniące, nawet bardzo.
Ona z kolei nie wyobrażała sobie statycznego życia nauczycielki, zamkniętej w tych chłodnych, starych murach. Lubiła Hogwart, oczywiście, ale też uwielbiała zmieniać otoczenie. Podróżować, robić coś co pozwalało jej poczuć, że żyje. Chciała przeżyć swoje życie, a nie tylko wegetować w miejscu i dać nieść się nurtowi. Oczywiście, nie twierdziła tutaj, że James to robi, jednak z tym właśnie kojarzyło jej się przekazywanie wiedzy. Co innego jej zdobywanie. To już zdecydowanie było ciekawsze. Co prawda może nie w dziedzinie numerologii... ale w większości na pewno.
- Jest w tym sporo racji. Jednak... błądzimy? A może po prostu szukamy, bo nikt nie jest w stanie wskazać nam właściwej ścieżki bo przecież... przecież nigdy nie da się przejść dwa razy tą samą drogą, nie da się przeżyć dwa razy tego samego życia. - odpowiedziała mu, mrużąc na chwilę oczy i uśmiechając się do samej siebie. Taka mądra, no kto by pomyślał. Mama byłaby z niej dumna. i tata pewnie też, chociaż on wolał działanie od słów. Młodzi ludzie byli jednak zbyt często zanadto... źli, żeby słuchać. Czuli gorycz i powoli rozczarowywali się światem, a w aktualnych warunkach działo się to o wiele szybciej jak wcześniej. Świat naciskał. Dorosłość - brutalna i krwawa, wdzierała się nawet do szkolnego życia. Schematy bezpieczeństwa były co rusz łamane, a to powodowało, że należało wcześniej dorosnąć. Zrobić to szybko i gwałtownie, a skrócenie etapu przejściowego wiązało się z tym, że gdzieś to wszystko musiało znaleźć ujście. Jakoś się kumulowało i potem zalegało. Czekało na właściwy moment. Zatruwało właściciela. Nauczyciele więc byli postrzegani jako ci przemądrzali, którzy próbowali przeżyć życie za kogoś. Nawet jeśli niektórzy mieli chęci by pomóc, często też wybierali niewłaściwą drogę, zbyt mało empatyczni, by wczuć się w położenie podopiecznego.
- Hm... rozumiem. Ja bym tak nie mogła. W sensie uczyć innych. Całą zgraję osób, które niekoniecznie chcą słuchać i często zachowują się, jakby łaskę robiły. To drażniące, nawet bardzo.
Ona z kolei nie wyobrażała sobie statycznego życia nauczycielki, zamkniętej w tych chłodnych, starych murach. Lubiła Hogwart, oczywiście, ale też uwielbiała zmieniać otoczenie. Podróżować, robić coś co pozwalało jej poczuć, że żyje. Chciała przeżyć swoje życie, a nie tylko wegetować w miejscu i dać nieść się nurtowi. Oczywiście, nie twierdziła tutaj, że James to robi, jednak z tym właśnie kojarzyło jej się przekazywanie wiedzy. Co innego jej zdobywanie. To już zdecydowanie było ciekawsze. Co prawda może nie w dziedzinie numerologii... ale w większości na pewno.
- James van Dijk
Re: Gabinet Numerologii
Sro Sie 31, 2016 10:44 am
Nie dało się przeżyć dwa razy tego samego życia, jednak czasami można było uniknąć zmarnowania pewnej jego części na coś, co nic nie wnosi. Na lawirowanie pomiędzy możliwościami, nie wiedząc, w którą stronę się zwrócić. W końcu wszyscy z takim zaangażowaniem liczyli każdą sekundę spędzoną na ziemi, nie zastanawiając się, czy ich źle przemyślane decyzje nie odbierają im znacznie więcej czasu niż byliby gotowi oddać. Nie można było zawsze logicznie kalkulować, na co pożytkuje się każdy moment, jednak warto było czasami zatrzymać się na chwilę i zastanowić. A on chciał pomóc tym, którzy nie byli świadom, zatrzymać się i pomyśleć.
- Masz sporo racji, niestety nie każdy zdaje sobie z tego sprawy. Niektórzy nie widzą tej właściwej drogi. Warto więc zawsze mieć u boku osoby, które w tym pomogą. - Obrzucił nieco badawczym, acz dyskretnym spojrzeniem dziewczynę. Wydawała się być zadowolona z samej siebie. Przynajmniej w jakimś stopniu. James widział, że była bardzo inteligentna i wbrew pozorom świadoma swego. Jednak nikt nie jest idealny i nie wie od razu wszystkiego, wiele więc mogło zmienić się w sposobie postrzegania świata przez puchonke.
Mężczyzna sam przechodził przez takie zmiany. Kiedyś nie znosił Hogwartu, uznawał go za pośrednio "winnego" temu, jak wyglądało jego życie w tamtym okresie. Nigdy nie chciał tutaj trafić, zawsze w jakimś stopniu odstawał - nie posługiwał się językiem równie biegle, co pozostali uczniowie, nie potrafił po prostu się bawić i spędzać miło czasu. Bardzo szybko dorósł i długo nie zorientował się, jak bardzo miał to za złe ojcu. Dlatego chciał móc w jakiś sposób pomóc innym. Nie być tylko kolejnym belfrem rozdającym zadania domowe, ale kimś dorosłym, kto będzie miał coś ciekawego do powiedzenia na wielu innych płaszczyznach.
- Czasami trzeba patrzyć nieco szerzej. Ja nie widzę rozkapryszonej zgrai uczniów, a młodych ludzi którzy potrzebują trochę więcej uwagi. W każdym znajdują się pewne pokłady chęci. A jeśli ktoś stale nie pozwala się nakierować, trzeba nauczyć się żyć z nim na trochę innych zasadach.. - James chciał móc dać szansę każdemu. Nawet najbardziej niechętni mieli możliwość rozwinąć skrzydła, trzeba było tylko stosować inne sposoby. Nie da się traktować każdego tak samo, ludzie bardzo się od siebie różnili. A on, jako nauczyciel Numerologii, potrafił chłodno oszacować, jak obchodzić się z konkretnym typem człowieka. Wszystko więc w jakiś sposób się łączyło. Nauczanie młodych czarodziejów, nie odbierało mu przy tym możliwości rozwoju w innych kwestiach. Wciąż miał czas na studiowanie wielu innych dziedzin, jednocześnie pozostając w ostoi jaką był dla niego zamek.
- Masz sporo racji, niestety nie każdy zdaje sobie z tego sprawy. Niektórzy nie widzą tej właściwej drogi. Warto więc zawsze mieć u boku osoby, które w tym pomogą. - Obrzucił nieco badawczym, acz dyskretnym spojrzeniem dziewczynę. Wydawała się być zadowolona z samej siebie. Przynajmniej w jakimś stopniu. James widział, że była bardzo inteligentna i wbrew pozorom świadoma swego. Jednak nikt nie jest idealny i nie wie od razu wszystkiego, wiele więc mogło zmienić się w sposobie postrzegania świata przez puchonke.
Mężczyzna sam przechodził przez takie zmiany. Kiedyś nie znosił Hogwartu, uznawał go za pośrednio "winnego" temu, jak wyglądało jego życie w tamtym okresie. Nigdy nie chciał tutaj trafić, zawsze w jakimś stopniu odstawał - nie posługiwał się językiem równie biegle, co pozostali uczniowie, nie potrafił po prostu się bawić i spędzać miło czasu. Bardzo szybko dorósł i długo nie zorientował się, jak bardzo miał to za złe ojcu. Dlatego chciał móc w jakiś sposób pomóc innym. Nie być tylko kolejnym belfrem rozdającym zadania domowe, ale kimś dorosłym, kto będzie miał coś ciekawego do powiedzenia na wielu innych płaszczyznach.
- Czasami trzeba patrzyć nieco szerzej. Ja nie widzę rozkapryszonej zgrai uczniów, a młodych ludzi którzy potrzebują trochę więcej uwagi. W każdym znajdują się pewne pokłady chęci. A jeśli ktoś stale nie pozwala się nakierować, trzeba nauczyć się żyć z nim na trochę innych zasadach.. - James chciał móc dać szansę każdemu. Nawet najbardziej niechętni mieli możliwość rozwinąć skrzydła, trzeba było tylko stosować inne sposoby. Nie da się traktować każdego tak samo, ludzie bardzo się od siebie różnili. A on, jako nauczyciel Numerologii, potrafił chłodno oszacować, jak obchodzić się z konkretnym typem człowieka. Wszystko więc w jakiś sposób się łączyło. Nauczanie młodych czarodziejów, nie odbierało mu przy tym możliwości rozwoju w innych kwestiach. Wciąż miał czas na studiowanie wielu innych dziedzin, jednocześnie pozostając w ostoi jaką był dla niego zamek.
- Ismael Blake
Re: Gabinet Numerologii
Pią Wrz 09, 2016 3:21 pm
Pomoc w szukaniu drogi? Owszem, czemu nie. Niestety niektórzy mieli trudne charaktery. Nie szukali ani pomocy, ani kogoś, kto jasno im tę drogę wskaże. Chcieli wszystko zrobić sami i po swojemu. Jakby zwrócenie się do kogoś o pomoc miał im czegoś ująć. Wszyscy nakręcali się na bycie samowystarczalnymi i, co tu dużo mówić – egoistami. Altruistów było coraz mniej, a jeśli się pojawiali to patrzono na nich krzywo. Bo przecież jak to tak: poświęcać się dla innych? Bo nie daj boże, jeśli ktoś nam pomoże, to wtedy będzie żądał zapłaty, w jakiejkolwiek postaci by nie była. Wdzięczność, przysługa, pieniądze... Ludzie byli zachłanni i dążyli do powiększania swoich dóbr na wszelkie sposoby.
To wszystko posiadało tyle aspektów, że dziewczyna nawet nie była w stanie dywagować na ten temat. Kompleksowe zagłębienie się w niego wymagało czasu, bo i ludzka natura była poziomowa i skonstruowana niczym labirynt. Ale taki bez wyjścia i drogą, która cały czas się zmienia.
- Nie wszyscy chcą tej pomocy. - odpowiedziała mu krótko. Sama należała do osób, które często pomoc odrzucały. Chciała sama nauczyć się tego, co wymagało od niej życie. Dopiero, gdy znajdowała się w sytuacjach podbramkowych, zdawać by się mogło – bez wyjścia, szukała rady czy wręcz ratunku. Uważała się za samodzielną i samowystarczalną, ale był to chyba jeden z licznych grzechów, jakie charakteryzowały osoby młode, które dopiero próbują wkraczać w dorosłość i radzić sobie z życiem. Uważała, ze zdążyła w pewien sposób już dorosnąć – i faktycznie, potrafiła być w pewnym momentach niezwykle dojrzała i odpowiedzialna, często jednak pozostawała też po prostu bezczelna, bo nie dostałą jeszcze za to prawdziwej nauczki. Gubiło ją to często, jednak nie do takiego stopnia, by wyciągnęła z tego jakieś konkretne wnioski. Może kiedyś, kiedy sparzy się drugi raz, jednak już nie smoczym ogniem, a normalnie – ludźmi, to wtedy nauczy się jak naprawdę powinna się zachowywać. Jak na razie – również cała ta rozmowa była przesiąknięta w pewnym stopniu butą. Nawet, jeśli pozostawała chłodna i badawcza, to van Dijk zniszczył dystans, który mógł w kiedyś okazać się zbawienny i niezwykle pomocny.
- Nie wiem. Nie lubię ludzi. Wolę zwierzęta. Ona zawsze mają jakiś powód swojego działania. Nie są tak skomplikowane, ale jednocześnie mogą pozostać niezrozumiałe, jeśli ktoś nie potrafi dokładnie patrzeć. Ludzie zbyt często pragną tego co chcą, a nie tego, co potrzebują. To bez sensu. - żądze stały za ludźmi murem, definiując ich pragnienia i zachcianki. Chciwość, pycha, gniew, pożądanie, lenistwo, zazdrość, głód... ktoś bardzo trafnie określił ongiś siedem grzechów głównych, które można było znaleźć w każdym, w większym czy mniejszym stopniu. I zawsze któryś wiódł prym. Ismael powinna bać się swojej pychy, ale wciąż nie była jej w stu procentach świadoma.
To wszystko posiadało tyle aspektów, że dziewczyna nawet nie była w stanie dywagować na ten temat. Kompleksowe zagłębienie się w niego wymagało czasu, bo i ludzka natura była poziomowa i skonstruowana niczym labirynt. Ale taki bez wyjścia i drogą, która cały czas się zmienia.
- Nie wszyscy chcą tej pomocy. - odpowiedziała mu krótko. Sama należała do osób, które często pomoc odrzucały. Chciała sama nauczyć się tego, co wymagało od niej życie. Dopiero, gdy znajdowała się w sytuacjach podbramkowych, zdawać by się mogło – bez wyjścia, szukała rady czy wręcz ratunku. Uważała się za samodzielną i samowystarczalną, ale był to chyba jeden z licznych grzechów, jakie charakteryzowały osoby młode, które dopiero próbują wkraczać w dorosłość i radzić sobie z życiem. Uważała, ze zdążyła w pewien sposób już dorosnąć – i faktycznie, potrafiła być w pewnym momentach niezwykle dojrzała i odpowiedzialna, często jednak pozostawała też po prostu bezczelna, bo nie dostałą jeszcze za to prawdziwej nauczki. Gubiło ją to często, jednak nie do takiego stopnia, by wyciągnęła z tego jakieś konkretne wnioski. Może kiedyś, kiedy sparzy się drugi raz, jednak już nie smoczym ogniem, a normalnie – ludźmi, to wtedy nauczy się jak naprawdę powinna się zachowywać. Jak na razie – również cała ta rozmowa była przesiąknięta w pewnym stopniu butą. Nawet, jeśli pozostawała chłodna i badawcza, to van Dijk zniszczył dystans, który mógł w kiedyś okazać się zbawienny i niezwykle pomocny.
- Nie wiem. Nie lubię ludzi. Wolę zwierzęta. Ona zawsze mają jakiś powód swojego działania. Nie są tak skomplikowane, ale jednocześnie mogą pozostać niezrozumiałe, jeśli ktoś nie potrafi dokładnie patrzeć. Ludzie zbyt często pragną tego co chcą, a nie tego, co potrzebują. To bez sensu. - żądze stały za ludźmi murem, definiując ich pragnienia i zachcianki. Chciwość, pycha, gniew, pożądanie, lenistwo, zazdrość, głód... ktoś bardzo trafnie określił ongiś siedem grzechów głównych, które można było znaleźć w każdym, w większym czy mniejszym stopniu. I zawsze któryś wiódł prym. Ismael powinna bać się swojej pychy, ale wciąż nie była jej w stu procentach świadoma.
- James van Dijk
Re: Gabinet Numerologii
Pią Wrz 09, 2016 4:14 pm
Świadom był tego, jak różni byli ludzie. Niemal nie dało się trafić na dwie osoby o takim samym usposobieniu. Co najwyżej łudząco podobnym. Jeśli jednak skupiło się na trochę dłużej, zajrzało dalej niż zwykle, można było z łatwością nauczyć się, jak obchodzić się z każdym z nich. Ludzie byli stworzeniami stadnymi, podświadomie sami pozwalali innym na poznanie siebie. Istniały jednak zachowania, które powielało wiele osobników. Każdy dąży do zrealizowania pewnych konkretnych celów, chce zgromadzić jak największe pokłady wiedzy, pieniędzy, czasem w dobrej wierze, czasem nie. Nie wszyscy jednak wiedzą jak rozpoznać co na dobrą sprawę próbują osiągnąć.
On nie chciał bawić się w altruistę, nie o to tu chodziło. Chciał być nauczycielem, który faktycznie jest w stanie wprowadzić coś w życie innych. Doradzić, polecić. Od tego w końcu tutaj byli. Żeby pokazywać, kierować, zaszczepiać pasję.
- Owszem, nie twierdzę, że jest inaczej. - Posłał jej delikatny uśmiech. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że nie każdemu dało się pomóc. Nie każdy chciał, by ktoś inny chociaż w drobnym stopniu przyczynił się do jego dalszego rozwoju. Nie zawsze było to złą cechą, bycie samodzielnym było jedną z tych umiejętności, które zawsze warto było w sobie pielęgnować. W końcu nie zawsze ktoś będzie prowadził cię za rączkę - warto jednak korzystać z pomocy, kiedy ktoś wyciąga w twoją stronę dłoń.
-Ja preferuję towarzystwo książek. Ale nie warto skreślać ludzi. Nie można oczekiwać, że zawsze będziemy wiedzieć co dla nas dobre. - Wiedział bardo dobrze, że istnieli ludzie których niezrozumiałe żądze pchały w złą stronę. Którzy robili wszystko, byleby zaspokoić swoje wyimaginowane potrzeby. Nie da się jednak żyć, odsuwając od siebie wszystko, co nie jest główną potrzebą. Traktowali o tym różni mugolscy filozofowie - w piramidzie ludzkich potrzeb było miejsce na wszystko. Nawet na te nie do końca rozsądne i dobre żądze. Mówiło się nawet, że hamowanie ich może mieć złe skutki dla ludzkiej psychiki. Poco więc bać się własnych wad, pragnień?
-Jesteś bardzo rozsądną dziewczyną. Z chęcią podyskutowałbym dłużej, nie chcę jednak zatrzymywać cię zbyt długo. Myślę, że oboje mamy trochę innych spraw. - Posłał jej przyjazny uśmiech, dając do zrozumienia, że nie będzie zajmował jej więcej czasu. Rozmowa ta i tak zeszła już na tory których nie planował poruszać. Nie chciał również, aby pojawiła się sytuacja, w której dziewczyna zaczęłaby czuć się niekomfortowo - wiedział, że i tak swym nieco nowatorskim podejściem zburzył cienką linię bezpieczeństwa na gruncie nauczyciel-uczeń. Powinien dać jej odetchnąć.
On nie chciał bawić się w altruistę, nie o to tu chodziło. Chciał być nauczycielem, który faktycznie jest w stanie wprowadzić coś w życie innych. Doradzić, polecić. Od tego w końcu tutaj byli. Żeby pokazywać, kierować, zaszczepiać pasję.
- Owszem, nie twierdzę, że jest inaczej. - Posłał jej delikatny uśmiech. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że nie każdemu dało się pomóc. Nie każdy chciał, by ktoś inny chociaż w drobnym stopniu przyczynił się do jego dalszego rozwoju. Nie zawsze było to złą cechą, bycie samodzielnym było jedną z tych umiejętności, które zawsze warto było w sobie pielęgnować. W końcu nie zawsze ktoś będzie prowadził cię za rączkę - warto jednak korzystać z pomocy, kiedy ktoś wyciąga w twoją stronę dłoń.
-Ja preferuję towarzystwo książek. Ale nie warto skreślać ludzi. Nie można oczekiwać, że zawsze będziemy wiedzieć co dla nas dobre. - Wiedział bardo dobrze, że istnieli ludzie których niezrozumiałe żądze pchały w złą stronę. Którzy robili wszystko, byleby zaspokoić swoje wyimaginowane potrzeby. Nie da się jednak żyć, odsuwając od siebie wszystko, co nie jest główną potrzebą. Traktowali o tym różni mugolscy filozofowie - w piramidzie ludzkich potrzeb było miejsce na wszystko. Nawet na te nie do końca rozsądne i dobre żądze. Mówiło się nawet, że hamowanie ich może mieć złe skutki dla ludzkiej psychiki. Poco więc bać się własnych wad, pragnień?
-Jesteś bardzo rozsądną dziewczyną. Z chęcią podyskutowałbym dłużej, nie chcę jednak zatrzymywać cię zbyt długo. Myślę, że oboje mamy trochę innych spraw. - Posłał jej przyjazny uśmiech, dając do zrozumienia, że nie będzie zajmował jej więcej czasu. Rozmowa ta i tak zeszła już na tory których nie planował poruszać. Nie chciał również, aby pojawiła się sytuacja, w której dziewczyna zaczęłaby czuć się niekomfortowo - wiedział, że i tak swym nieco nowatorskim podejściem zburzył cienką linię bezpieczeństwa na gruncie nauczyciel-uczeń. Powinien dać jej odetchnąć.
- Ismael Blake
Re: Gabinet Numerologii
Pią Wrz 16, 2016 6:15 pm
- Co kto lubi. - odpowiedziała mu i uśmiechnęła się zaraz szeroko. Jedni lubili książki, inni zwierzęta, ale jeszcze kolejni towarzystwo ludzi. Zależało od charakteru i temperamentu i nie jej tutaj oceniać dokładniej upodobania innych. W końcu jej spojrzenie oderwało się od nauczyciela, siedzącego po drugiej stronie blatu i uciekło w kierunku leniwie tykającego zegara. Źrenice odmierzyły czas, jaki spędziła w gabinecie szybko i sprawnie - podliczyły stracone na wręcz filozoficznych dywagacjach minuty, jednak umysł w żadnym stopniu nie żałował tejże decyzji. Tego typu rozmowa była przyjemną odmianą. Taką różną od tych sztywnych, wręcz pod linijkę, które przeprowadzało się z innymi nauczycielami, szczególnie tymi z ministerstwa.
- Na pewno mówisz to każdemu uczniowi. - zaśmiała się wesoło, przez moment czując się na prawdę swobodnie. Szybko jednak uśmiech przygasł, ograniczając się zaledwie do delikatnego, błądzącego gdzieś po wargach uśmieszku. Żarty żartami, ale van Dijk rzeczywiście miał rację - zarówno on, jak i ona, mieli swoje sprawy, nie mówiąc o tym, że tego typu rozmowę mogli poprowadzić jeszcze innym razem. Co za dużo to nie zdrowo, a także przyjemności należało stopniować. Bo Isma nie zamierzała ukrywać, że cała ta rozmowa podobała jej się i należała do przyjemności, mimo początkowych uprzedzeń. Wreszcie mogła powiedzieć to co myśli i to nauczycielowi, który dodatkowo nie wysłał jej od razu do kąta, a wysłuchał i nawet parę razy przyznał rację.
Podniosła się z krzesła i dosunęła je do biurka. Wzięła też swoją torbę, która do tej pory spoczywała grzecznie przy jej nogach i przerzuciła ją przez ramię. Wygładziła także niedbałym gestem spódniczkę od mundurku i poprawiła spoczywające na nosie okulary.
- To była na prawdę miła rozmowa, dziękuję. - powiedziała, gdy już tymi wszystkimi drobnostkami doprowadziła swój wizerunek do poprawy - w jej mniemaniu. Tak na prawdę nie zmienił się on nawet trochę, mimo pozornej i tymczasowo zaprowadzonej schludności, którą zaraz i tak szlag trafi. Przy tak roztrzepanym i żywiołowym stworzeniu jakim była, nie stanowiło to niczego trudnego. - Dla takich rozmów, mogłabym częściej wychodzić z lekcji wcześniej. - dodała jeszcze, z szelmowskim uśmieszkiem. Oczywiste jednak było, że żartuje. A przynajmniej van Dijk musiał mieć taka dzieję. Wycofała się także w tym czasie dyskretnie do tyłu, w kierunku drzwi, a kiedy już przy nich była, złapała za klamkę i uchyliła je. - Do widzenia i miłego dnia... - zawahała się wyraźnie, a na moment na jej twarzy pojawiła się konsternacja. Dość szybko jednak wróciła do swojego standardowego, szelmowskiego uśmieszku. - James. - dokończyła i wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi.
[z/t]
- Na pewno mówisz to każdemu uczniowi. - zaśmiała się wesoło, przez moment czując się na prawdę swobodnie. Szybko jednak uśmiech przygasł, ograniczając się zaledwie do delikatnego, błądzącego gdzieś po wargach uśmieszku. Żarty żartami, ale van Dijk rzeczywiście miał rację - zarówno on, jak i ona, mieli swoje sprawy, nie mówiąc o tym, że tego typu rozmowę mogli poprowadzić jeszcze innym razem. Co za dużo to nie zdrowo, a także przyjemności należało stopniować. Bo Isma nie zamierzała ukrywać, że cała ta rozmowa podobała jej się i należała do przyjemności, mimo początkowych uprzedzeń. Wreszcie mogła powiedzieć to co myśli i to nauczycielowi, który dodatkowo nie wysłał jej od razu do kąta, a wysłuchał i nawet parę razy przyznał rację.
Podniosła się z krzesła i dosunęła je do biurka. Wzięła też swoją torbę, która do tej pory spoczywała grzecznie przy jej nogach i przerzuciła ją przez ramię. Wygładziła także niedbałym gestem spódniczkę od mundurku i poprawiła spoczywające na nosie okulary.
- To była na prawdę miła rozmowa, dziękuję. - powiedziała, gdy już tymi wszystkimi drobnostkami doprowadziła swój wizerunek do poprawy - w jej mniemaniu. Tak na prawdę nie zmienił się on nawet trochę, mimo pozornej i tymczasowo zaprowadzonej schludności, którą zaraz i tak szlag trafi. Przy tak roztrzepanym i żywiołowym stworzeniu jakim była, nie stanowiło to niczego trudnego. - Dla takich rozmów, mogłabym częściej wychodzić z lekcji wcześniej. - dodała jeszcze, z szelmowskim uśmieszkiem. Oczywiste jednak było, że żartuje. A przynajmniej van Dijk musiał mieć taka dzieję. Wycofała się także w tym czasie dyskretnie do tyłu, w kierunku drzwi, a kiedy już przy nich była, złapała za klamkę i uchyliła je. - Do widzenia i miłego dnia... - zawahała się wyraźnie, a na moment na jej twarzy pojawiła się konsternacja. Dość szybko jednak wróciła do swojego standardowego, szelmowskiego uśmieszku. - James. - dokończyła i wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi.
[z/t]
- James van Dijk
Re: Gabinet Numerologii
Nie Wrz 18, 2016 2:23 pm
- Bez obaw, nie każdemu. - Ponownie posłał jej uśmiech, tym razem jednak był on nieco tajemniczy, jakby kryło się za nim coś więcej. Nieznacznie przeciągnął się na krześle, na tyle niewidocznie by nie wyszedł na niegrzecznego. Dziewczyna po jego słowach zaczęła spokojnie zbierać się do wyjścia.
Szczerze mówiąc, nie spodziewał się ani trochę, że rozmowa początkowo mająca być jedynie pouczającym wykładzikiem zeszła na tematy filozoficzne, czysto poglądowe, które swoją drogą były przyjemne dla nich obu. W każdym razie takie wrażenie odnosił - nie mógł być pewien, że słowa Puchonki były prawdą. Nie wiedział jednak, dlaczego miałaby kłamać, założył więc, że faktycznie rozmowa ta była dla niej przyjemna.
- Nie musisz wychodzić z lekcji, zawsze możesz po prostu przyjść tutaj w wolnym czasie kiedy tylko będziesz mieć ochotę porozmawiać. - Odparł, a na jego ustach wciąż majaczył uśmiech. Z chęcią kiedyś kontynuowałby ich dysputy, liczył więc, że będzie jeszcze ku temu okazja. W końcu dziewczyna zawsze może wysłać mu sowę, czy po prostu spróbować spontanicznie złapać go w chwili wolnego. Wstał i w mechanicznym odruchu poprawił szatę.
- Do widzenia i wzajemnie. - Skinął głową, jednocześnie na znak pożegnania oraz uznania, że zdecydowała się użyć jego imienia. Zaskakująco szybko dziewczyna przywykła do tego dziwnego sposobu porozumiewania się z nowym nauczycielem, co bardzo go cieszyło. Nie chciał, by przez cokolwiek co powiedział poczuła się skrępowana.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za jej drobną postacią, James westchnął cicho. Rozejrzał się wokół, miał zamiar jeszcze chwilę popracować, zdecydował jednak zrobić to w swoich komnatach. Zgarnął więc z biurka swoje materiały, zręcznie przytrzymał je pod pachą i w akompaniamencie stukotu obcasów o posadzkę skierował się do wyjścia. Sala na powrót stała się pusta i jakby zimna, a o rozmowie, która zaledwie kilka minut temu się tutaj toczyła, wiedzieć mogli tylko jej uczestnicy.
[z/t]
Szczerze mówiąc, nie spodziewał się ani trochę, że rozmowa początkowo mająca być jedynie pouczającym wykładzikiem zeszła na tematy filozoficzne, czysto poglądowe, które swoją drogą były przyjemne dla nich obu. W każdym razie takie wrażenie odnosił - nie mógł być pewien, że słowa Puchonki były prawdą. Nie wiedział jednak, dlaczego miałaby kłamać, założył więc, że faktycznie rozmowa ta była dla niej przyjemna.
- Nie musisz wychodzić z lekcji, zawsze możesz po prostu przyjść tutaj w wolnym czasie kiedy tylko będziesz mieć ochotę porozmawiać. - Odparł, a na jego ustach wciąż majaczył uśmiech. Z chęcią kiedyś kontynuowałby ich dysputy, liczył więc, że będzie jeszcze ku temu okazja. W końcu dziewczyna zawsze może wysłać mu sowę, czy po prostu spróbować spontanicznie złapać go w chwili wolnego. Wstał i w mechanicznym odruchu poprawił szatę.
- Do widzenia i wzajemnie. - Skinął głową, jednocześnie na znak pożegnania oraz uznania, że zdecydowała się użyć jego imienia. Zaskakująco szybko dziewczyna przywykła do tego dziwnego sposobu porozumiewania się z nowym nauczycielem, co bardzo go cieszyło. Nie chciał, by przez cokolwiek co powiedział poczuła się skrępowana.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za jej drobną postacią, James westchnął cicho. Rozejrzał się wokół, miał zamiar jeszcze chwilę popracować, zdecydował jednak zrobić to w swoich komnatach. Zgarnął więc z biurka swoje materiały, zręcznie przytrzymał je pod pachą i w akompaniamencie stukotu obcasów o posadzkę skierował się do wyjścia. Sala na powrót stała się pusta i jakby zimna, a o rozmowie, która zaledwie kilka minut temu się tutaj toczyła, wiedzieć mogli tylko jej uczestnicy.
[z/t]
- Nauczyciele
Re: Gabinet Numerologii
Wto Paź 25, 2016 1:33 pm
Teoretycznie na Numerologię uczęszczała podobna ilość osób, co na Mugoloznawstwo, ale jednak egzaminatorów było więcej, bo było ich aż trzech. Też dlatego, że jednak praktyczny egzamin z takiego przedmiotu może zająć więcej czasu. Pani Schirinzi, pan Duchin i pani Blaker przygotowali odpowiednio salę by móc przyjmować jak najlepiej uczniów. Podzielili przede wszystkim obszar na trzy równe części by każdy adept magii i przy okazji oni sami czuli się komfortowo. Przy każdym stanowisku znalazły się karty z cyframi, a także unoszące się w powietrzu tablice i różnokolorowe kredy. I kilka różnych przedmiotów pokrywanych w pudełkach. Co prawda ciężko było praktycznie wykazać możliwości Numerologii, ale cała trójka wierzyła, że jest to możliwe - może tylko pani Blaker była nieco bardziej sceptycznie do tego nastawiona.
- To ile minut damy im na zrobienie każdego zadania? - Jasne brwi pani Schirinzi nieznacznie się zmarszczyły.
- Sądzę, że to powinno być zależne od trudności danego zadania, tak będzie najlepiej - odparł głębokim głosem pan Duchin.
- Mam nadzieję, że jednak będzie więcej tych, co są przygotowani - westchnęła ciemnowłosa pani Blaker, sprawdzając listę uczniów podchodzących do egzaminu.
Tak więc egzaminatorzy czekali.
~
Jak zostało już wspomniane w tym temacie, kto pierwszy ten lepszy. Nie przewiduję zastojów (osoba, która tylko wejdzie i nic nie będzie robić, nie zalicza albo zalicza na tragiczną ocenę). Wszyscy, którzy są zapisani na Numerologię i w temacie egzaminów, mogą do niego podejść. Do klasy mogą wejść maksymalnie trzy osoby. Reszta sobie będzie czekała pod klasą. Kto się pierwszy pojawi ten od razu wchodzi, mówi swoje dane (imię, nazwisko, rok) i zaczyna się zabawa.
Żeby wylosować sobie zagadnienie z Numerologii, możecie od razu w I poście podać to, co najbardziej lubicie w Numerologii. I co wam wychodzi z niej najlepiej, jeśli nie wiecie co, mówcie, że nie wiecie.
Jako że nie ma osób ze specjalizacją przedmiotową z Numerologii, reszta informacji jest nieistotna.
Data rozpoczęcia: 25 października 2016 r.
Planowany koniec: 01 listopada 2016 r.
- To ile minut damy im na zrobienie każdego zadania? - Jasne brwi pani Schirinzi nieznacznie się zmarszczyły.
- Sądzę, że to powinno być zależne od trudności danego zadania, tak będzie najlepiej - odparł głębokim głosem pan Duchin.
- Mam nadzieję, że jednak będzie więcej tych, co są przygotowani - westchnęła ciemnowłosa pani Blaker, sprawdzając listę uczniów podchodzących do egzaminu.
Tak więc egzaminatorzy czekali.
~
Jak zostało już wspomniane w tym temacie, kto pierwszy ten lepszy. Nie przewiduję zastojów (osoba, która tylko wejdzie i nic nie będzie robić, nie zalicza albo zalicza na tragiczną ocenę). Wszyscy, którzy są zapisani na Numerologię i w temacie egzaminów, mogą do niego podejść. Do klasy mogą wejść maksymalnie trzy osoby. Reszta sobie będzie czekała pod klasą. Kto się pierwszy pojawi ten od razu wchodzi, mówi swoje dane (imię, nazwisko, rok) i zaczyna się zabawa.
Żeby wylosować sobie zagadnienie z Numerologii, możecie od razu w I poście podać to, co najbardziej lubicie w Numerologii. I co wam wychodzi z niej najlepiej, jeśli nie wiecie co, mówcie, że nie wiecie.
Jako że nie ma osób ze specjalizacją przedmiotową z Numerologii, reszta informacji jest nieistotna.
Data rozpoczęcia: 25 października 2016 r.
Planowany koniec: 01 listopada 2016 r.
- Remus J. Lupin
Re: Gabinet Numerologii
Wto Paź 25, 2016 4:00 pm
Kolejnym egzaminem do jakiego Remus przystąpił, była Numerologia. Przedmiot ten zawsze go fascynował tym, że za pomocą liczb i symboli można w prosty sposób odkryć charakter człowieka, jego cele i czasem nawet przyszłość. Uczęszczał na te zajęcia od trzeciej klasy i zdążył pojąć w dość dobrym znaczeniu. Jednakże miał ze sobą stres, iż coś może pójść nie tak. Czuł się mocny z liczb celu życia, ekspresji i symboliki liczb. Nieco gorzej jednak radził sobie z tym całym kwadratem numerologicznym. Miał nadzieję, że poradzi sobie dobrze, że będzie mógł spojrzeć sobie w twarz w lustrze i nie zmarnował tych czterech lat, bo chciał wypaść jak najlepiej.
Spostrzegł, że jeszcze nikt się nie zjawił, ale możliwe, że byli już w środku. Zapukał więc delikatnie i po usłyszeniu pozwolenia na wejście, uchylił drzwi i wszedł. Egzaminatorów było trzech, ale sala była pusta, był bowiem pierwszy.
- Dzień dobry. Remus John Lupin, klasa siódma - powiedział od razu na wstępie. - Najbardziej lubię symbolikę i liczby celu życia - dodał, wedle instrukcji, by wylosować zagadnienie na egzamin.
Spostrzegł, że jeszcze nikt się nie zjawił, ale możliwe, że byli już w środku. Zapukał więc delikatnie i po usłyszeniu pozwolenia na wejście, uchylił drzwi i wszedł. Egzaminatorów było trzech, ale sala była pusta, był bowiem pierwszy.
- Dzień dobry. Remus John Lupin, klasa siódma - powiedział od razu na wstępie. - Najbardziej lubię symbolikę i liczby celu życia - dodał, wedle instrukcji, by wylosować zagadnienie na egzamin.
- Alice Hughes
Re: Gabinet Numerologii
Sro Paź 26, 2016 11:35 am
To dlaczego ktoś pozwolił jej w ogóle przestąpić próg sali egzaminacyjnej na numerologii na wieki wieków miało pozostać tajemnicą. Hughes podejrzewała, że nauczyciele musieli mieć w swoich dokumentach niezły bajzel - ale czemu tu się dziwić, skoro co chwilę się zmieniali? Przez krótką chwilę miała nawet ochotę podejść do profesora van Dijka i poinformować go, że musiała zajść jakaś pomyłka. Ale nie. Przecież była zdolna! Przynajmniej tak powoedział Blaise - że była zdolna - a skoro tak powiedział Blaise to tak właśnie musiało być!
Wkroczyła więc do sali, choć bez cienia uśmiechu na ustach to pewnym krokiem i zerkając jednym okiem na Remusa a drugim zezując w stronę egzaminatorów stanęła obok gryfona.
- Dzień dobry. Alice Hughes, siódma klasa. - i tyle.
Dlaczego nie pożyczyła sobie kalkulatora z mugoloznawstwa?
Wkroczyła więc do sali, choć bez cienia uśmiechu na ustach to pewnym krokiem i zerkając jednym okiem na Remusa a drugim zezując w stronę egzaminatorów stanęła obok gryfona.
- Dzień dobry. Alice Hughes, siódma klasa. - i tyle.
Dlaczego nie pożyczyła sobie kalkulatora z mugoloznawstwa?
- Liv Mendez
Re: Gabinet Numerologii
Sro Paź 26, 2016 8:06 pm
A więc tak… Jak to mówią, pierwsze koty za płoty. Astronomia. Teoretyczny nie należał do najprostszych, ale chyba jakoś sobie poradziła. Chyba. No cóż, nie jej to oceniać… Dowie się przy ogłoszeniu wyników. Nie mogła ciszyć się wolnością, gdyż przyszedł kolejny dzień, a wraz z nim i kolejny egzamin, czyli NUMEROLOGIA. Ogólnie lubiła przedmiot, jednak któż wie co może się wydarzyć. Na dodatek, dzisiaj był egzamin praktyczny. Stresowała się przed publicznymi wystąpieniami, gdy wszyscy patrzyli na nią, a ona musiała składać jakieś poprawne i logiczne zdania. Przygryzła dolną wargę wpatrując się w drzwi do Sali egzaminacyjne. ‘ A może by tak uciec, schować się w dormitorium i tyle?’ Przeszło jej przez myśl, jednak bardzo szybko odgoniła od siebie ten absurdalny pomysł. Ręce spociły jej się ze stresu. Czuła, że wszystko zapomniała. Zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Uhu… Skoro mowa o liczbach. Wydarła dłonie o szatę i delikatnie zastukała w drzwi. Miała plan zgrabnie wsunąć się do Sali i nie zwracać na siebie większej uwagi, ale czyżbyśmy zapomnieli jaka z niej łamaga? Gdy postawiła pierwszy krok od razu potknęła się o próg i o mały włos nie wyłożyła się na podłodze przed Egzaminatorami. Na szczęście jakoś utrzymała równowagę, jednak jak się spodziewała wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej kierunku. Oblał ją czerwony rumieniec i wydukała ciche przepraszam. Stanęła w wyznaczonym miejscu, obok Puchonki, którą znała z lekcji Teleportacji. Chciała się do niej uśmiechnąć, tak jak i do Remusa, ale wyszedł jej jedynie dziwny grymas. ‘To się popisałaś Mendez’ usłyszała cichy głosik w swojej głowie.
-Em… Liv Mendez. VI rocznik – wydukała. Chciała jeszcze powiedzieć, że w sumie lubi Portret Numerologiczny i Liczbę Celu Życia, ale totalnie o tym zapomniała, więc jedynie spojrzała w kierunku stołu, gdzie znajdowali się Egzaminatorzy, przestraszonym wzrokiem i czekała aż tortury się rozpoczną.
-Em… Liv Mendez. VI rocznik – wydukała. Chciała jeszcze powiedzieć, że w sumie lubi Portret Numerologiczny i Liczbę Celu Życia, ale totalnie o tym zapomniała, więc jedynie spojrzała w kierunku stołu, gdzie znajdowali się Egzaminatorzy, przestraszonym wzrokiem i czekała aż tortury się rozpoczną.
- Nauczyciele
Re: Gabinet Numerologii
Sro Paź 26, 2016 11:35 pm
W końcu w sali pojawił się uczeń i trzech egzaminatorów zwróciło na niego oczy, ale jako że Remus podszedł tam, gdzie było najbliżej to wpadł w ręce pani Blaker. Kiwnęła głową, zanotowała jego dane i chwilę mu się przyglądała, zanim zadała mu zadania.
- No dobrze, panie Lupin. Na początek proszę ustalić wibrację dla pana urodzonego 24 maja 1935 roku i też powiedzieć mi, co z tego wynika i jak to może wpłynąć na jego życie. Na to zadanie... powiedzmy, że otrzymuje pan 10 minut. Oczywiście może pan skorzystać z wszystkich dostępnych tu przedmiotów. Drugie zadanie dotyczyć będzie stworzenia rysunku pańskiego idealnego pod względem numerologicznym domu, a następnie wyjaśnienie za pomocą znaczenia poszczególnych cyfr, co to dla pana oznacza. Na to zadanie również dam panu 10 minut. Ostatnie zaś... - i zawiesiła na chwilę głos, by zanotować kolejną rzecz na pergaminie. - Będzie odnosiło się do numerologii miłości. Powiedzmy, że numerologia partnerska wykazała, że Anne jest siódemką, a jej partner, Pius ósemką. Co się może wydarzyć? Co byś takiej parze doradził? Również 10 minut.
Pojawiła się następna osoba, którą była Alice. Trafiła jej się pani Schirinzi. Przywitała ją nikłym uśmiechem i zapisała wszystkie potrzebne dane, zastanawiając się chwilę nad zadaniami dla Puchonki.
- Pierwsze zadanie panno Hughes, będzie związane z numerologią partnerską. Proszę by odkryła pani swoją cyfrę i przedstawiła mi, co to dla pani oznacza i jakie mogą być tego następstwa. Materiały obecne w klasie są do pani dyspozycji. Na to zadanie daję pani około 8 minut. Następnie, coś związanego z kwadratem numerologicznym. Chcę żeby stworzyła pani kwadrat numerologiczny dla osoby urodzonej 11 stycznia 1960 roku i powiedziała, co to może dla niej oznaczać i jak może wykorzystać swoje cechy w praktyczny sposób. Na to zadanie daje pani 12 minut. Trzecie zadanie będzie dotyczyło wibracji w Numerologii. Na podstawie wybranego przez pani imienia, chcę dowiedzieć się o wnętrzu i zewnętrznym aspekcie osobowości
danej osoby. Na to zadanie otrzymuje pani 10 minut.
Kiedy do klasy weszła Liv, Alice i Remus byli już w trakcie swojego egzaminu, został więc jedynie pan Duchin, którego czoło nieznacznie się zmarszczyło.
- Dzień dobry - przywitał się z Gryfonką, po czym bez słowa zanotował jej dane. - Panno Mendez, pierwsze zadanie wymaga poświęcenia przez panią zaledwie 5 minut. Liczby Mistrzowskie. Powiedzmy, że pani koledze, który bardzo wątpi w siebie wyszło 11 i zupełnie nie wie, co ma zrobić, co to oznacza. Pani zadaniem będzie wytłumaczenie, co może z tym zrobić, w jaką stronę pójść. Dalej. Drugie zadanie to kwestia 15 minut. Numerologia związana z własną działalnością, czy jak to mugole nazywają, firmą. Pani zadaniem będzie sprawdzenie wibracji nazwy i inauguracji, a także przeznaczenia wybranego sklepu z ulicy Pokątnej. Dostępne są oczywiście materiały. Tablice. Daty otwarcia. Dodam tylko, że wibracja inauguracji, bo to nigdy nie jest jasno zaznaczone, związana jest ze znaczeniem zwykłych liczb, niemniej oczywiście wnioski formułuje się inaczej. W przypadku zaś przeznaczenia korzysta się i ze znaczeń zwykłych cyfr i wibracji nazwy. To wszystko.
~
W podręcznikach znajdziecie wszystko. W przypadku daty jakiegoś sklepu z ulicy Pokątnej, jeśli informacji nie ma na internecie, można sobie wymyślić.
- No dobrze, panie Lupin. Na początek proszę ustalić wibrację dla pana urodzonego 24 maja 1935 roku i też powiedzieć mi, co z tego wynika i jak to może wpłynąć na jego życie. Na to zadanie... powiedzmy, że otrzymuje pan 10 minut. Oczywiście może pan skorzystać z wszystkich dostępnych tu przedmiotów. Drugie zadanie dotyczyć będzie stworzenia rysunku pańskiego idealnego pod względem numerologicznym domu, a następnie wyjaśnienie za pomocą znaczenia poszczególnych cyfr, co to dla pana oznacza. Na to zadanie również dam panu 10 minut. Ostatnie zaś... - i zawiesiła na chwilę głos, by zanotować kolejną rzecz na pergaminie. - Będzie odnosiło się do numerologii miłości. Powiedzmy, że numerologia partnerska wykazała, że Anne jest siódemką, a jej partner, Pius ósemką. Co się może wydarzyć? Co byś takiej parze doradził? Również 10 minut.
Pojawiła się następna osoba, którą była Alice. Trafiła jej się pani Schirinzi. Przywitała ją nikłym uśmiechem i zapisała wszystkie potrzebne dane, zastanawiając się chwilę nad zadaniami dla Puchonki.
- Pierwsze zadanie panno Hughes, będzie związane z numerologią partnerską. Proszę by odkryła pani swoją cyfrę i przedstawiła mi, co to dla pani oznacza i jakie mogą być tego następstwa. Materiały obecne w klasie są do pani dyspozycji. Na to zadanie daję pani około 8 minut. Następnie, coś związanego z kwadratem numerologicznym. Chcę żeby stworzyła pani kwadrat numerologiczny dla osoby urodzonej 11 stycznia 1960 roku i powiedziała, co to może dla niej oznaczać i jak może wykorzystać swoje cechy w praktyczny sposób. Na to zadanie daje pani 12 minut. Trzecie zadanie będzie dotyczyło wibracji w Numerologii. Na podstawie wybranego przez pani imienia, chcę dowiedzieć się o wnętrzu i zewnętrznym aspekcie osobowości
danej osoby. Na to zadanie otrzymuje pani 10 minut.
Kiedy do klasy weszła Liv, Alice i Remus byli już w trakcie swojego egzaminu, został więc jedynie pan Duchin, którego czoło nieznacznie się zmarszczyło.
- Dzień dobry - przywitał się z Gryfonką, po czym bez słowa zanotował jej dane. - Panno Mendez, pierwsze zadanie wymaga poświęcenia przez panią zaledwie 5 minut. Liczby Mistrzowskie. Powiedzmy, że pani koledze, który bardzo wątpi w siebie wyszło 11 i zupełnie nie wie, co ma zrobić, co to oznacza. Pani zadaniem będzie wytłumaczenie, co może z tym zrobić, w jaką stronę pójść. Dalej. Drugie zadanie to kwestia 15 minut. Numerologia związana z własną działalnością, czy jak to mugole nazywają, firmą. Pani zadaniem będzie sprawdzenie wibracji nazwy i inauguracji, a także przeznaczenia wybranego sklepu z ulicy Pokątnej. Dostępne są oczywiście materiały. Tablice. Daty otwarcia. Dodam tylko, że wibracja inauguracji, bo to nigdy nie jest jasno zaznaczone, związana jest ze znaczeniem zwykłych liczb, niemniej oczywiście wnioski formułuje się inaczej. W przypadku zaś przeznaczenia korzysta się i ze znaczeń zwykłych cyfr i wibracji nazwy. To wszystko.
~
W podręcznikach znajdziecie wszystko. W przypadku daty jakiegoś sklepu z ulicy Pokątnej, jeśli informacji nie ma na internecie, można sobie wymyślić.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach