Go down
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Pon Lis 02, 2015 10:55 pm
Siedziała bawiąc się własnymi palcami i co jakiś czas spoglądając w jego stronę. Nie wiedziała już tak naprawdę nic, czy go kochała, czy był w tym jakiś sens. Była jednak pewna, że kochała sposób w jaki mówił i myślał. Wszystko, co jej przekazywał chłonęła niczym sucha gąbka wodę, a to z kolei budziło w niej fascynację. Nigdy wcześniej nikt nie oczarował jej w ten sposób, nie zainteresował zarówno sobą jak i swoimi przekonaniami. Tymczasem Vakel robił to bez najmniejszego wysiłku, kilka dobrze dobranych słów, a ona była już jego. Bo co do tego nie było wątpliwości - wpadła w tę relację wystarczająco głęboko, by nie umieć się wycofać, uciec, czy schować gdzieś w kącie.
I choć zrobiłaby dla niego wszystko i w tempie natychmiastowym przyswajała sobie wszystkie jego mądrości, nie straciła przy tym otwartości umysłu. Nadal pytała, była ciekawa i przede wszystkim - rozumiała. A przynajmniej chciała rozumieć. Przede wszystkim, zależało jej na poznaniu jego - profesora Bułhakowa, mężczyzny, który krył się za maską nauczyciela Numerologii. Nie umiała jednak odmówić sobie poszerzania wiedzy, którą mógł ją uraczyć na każdym kroku, więc i pod tym względem wsłuchiwała się w niego bez przerwy. Czasem zadawała pytania, dość bezpośrednie ale przede wszystkim szczere.
Kiedy wstał z miejsca i podszedł do regału, jeszcze przez chwilę siedziała i obserwowała jego ruchy. Słowa, które wypowiedział ucieszyły ją, wręcz uszczęśliwiły. Zdanie innych ludzi, choć ważne, nigdy nie było najważniejsze. Zdążyła się tego nauczyć i teraz, zupełnie wbrew sobie, tak bardzo polegała na jego opinii. Tak bardzo pragnęła pochwał płynących tylko i wyłącznie z jego ust.
Niepewnie podniosła się z krzesła i delikatnym ruchem poprawiła spódniczkę, która złośliwie podwinęła się odrobinę za bardzo. Cicho, jakby stąpała nad ziemią a nie po niej podeszła do niego i wpatrzyła się we wszystkie książki, które poprawiał. Drobny palec po chwili zaczął przejeżdżać po grzbietach podręczników z taką czułością, jaką obdarzało się rzeczy i ludzi nam najbliższych. Kaylin kochała książki, zawsze uwielbiała ich zapach, fakturę, a także tonę wiedzy, którą mogły jej przekazać.
- Stałe punkty w czasie. - Powtórzyła, by zapamiętać. Potem roześmiała się na jego komentarz zakrywając dłonią usta i spoglądając na niego ciągle błyszczącymi z podniecenia oczami.
- Nie jest tak źle. Gdybym ja napisała książkę, a mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda, zapewne miałaby najnudniejszy tytuł na świecie. - Stała blisko, właściwie ocierała się o niego ramieniem. Teraz jednak nie miało to znaczenia. Pochłonięta była myślami, nauką, tym wszystkim, co właśnie jej powiedział. Tym wszystkim, co tak chętnie chłonęła i wpajała w siebie.
- Pan też? - Zapytała, a po chwili milczenia odezwała się znowu. - Jest pan wyjątkowy. Niesamowity. Pisze pan i mówi tak dużo mądrych i interesujących rzeczy, umie pan tak wiele. Nie znam nikogo, kto zafascynowałby mnie bardziej. - Dopiero po chwili zorientowała się, że ostatnie zdanie wypowiedziała na głos. - To znaczy, nie znam nikogo, kto wywarłby na mnie tak ogromne wrażenie. - Poprawiła się czując, jak policzki pąsowieją jej w mgnieniu oka. Chrząknęła by ukryć zażenowanie, a wzrok skupiła na książkach, które nadal gładziła po grzbietach.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Wto Lis 03, 2015 8:48 pm
Bułhakow spokojnie porządkował salę, w której przyszło mu pracować. Tak, w jego głowie wszystko miało swoje idealne miejsce i nauczyciela wysoce denerwowało, kiedy z jakiegoś powodu znalazło się parę centymetrów dalej, krzywo ustawione i w najgorszym przypadku brudne, chociaż nie było to dla niego aż tak istotne, żeby nie mógł się skupić przez panujący wokół nieporządek. Spójrzmy prawdzie w oczy - łącznie ponad 10 lat mieszkał samotnie, a samotni faceci nie słyną z wycierania kurzy w każdy piątek. Zwłaszcza, że w każdy piątek dumnie powtarzał sobie: mam dzisiaj coś ważniejszego do roboty i w ten sposób usuwał nawet tak bzdurne ograniczenia jak poczucie winy. Gdyby miał żonę, to by mu sprzątała, a że nie miał... mógł przynajmniej stwarzać pozory poprzez poprawianie książek na półkach, układanie krzesełek i oprawianie starszych podręczników w szary papier, a później w ciszy wracać do pustego apartamentu bez choćby jednego kwiatka, czy obrazka na ścianie, nie licząc wołającego o pomstę do nieba kaktusa.
- Zamierzasz pisać? - zapytał od razu, chcąc by rozwinęła temat. Szybko jednak dotarło do niego, że powinien pytanie skonkretyzować, bo Wittermore może zacząć paplać na dany temat, ale omijając to, co go konkretnie interesowało szerokim łukiem. W przypadku gaduł zdarzało się to niezwykle często.
- Jakiś konkretny temat? - wątpił, aby piętnastolatka interesowała się jakąkolwiek dziedziną nauki do tego stopnia, aby zdecydowała się prowadzić tajne badania w ukrytej pracowni, a że kółka zainteresowań ograniczały się do bazgrania po ścianach i brzdąkania na mandolinkach... cóż. Zakładał, że "napiszę książkę" będzie po prostu marzeniem, pomysłem. A może skrobała wiersze, opowiadania, pamiętniki... mógł tylko gdybać. Kiedyś podobnym tonem stwierdził, że zostanie uzdrowicielem. Teraz karierę w Mungu rozwijał Mikael, a Vakel potrafił co najwyżej nastawić sobie nos.
- Nie wydaje mi się aby moje osiągnięcia odstawały szczególnie od tych, które prezentuje reszta kadry Hogwartu, ale nie ukrywam, że wyjątkowo mi to schlebia. - uniósł brew do góry i uśmiechnął się. - Tylko nie mów mi teraz, że próbujesz dobrymi słowami załatwić sobie wyższą ocenę z numerologii. Poczułbym się głęboko rozczarowany.
Czy żył w tej szkole mężczyzna, którego Wittermore nie próbowała kokietować?
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Sro Lis 04, 2015 12:08 am
Wzrokiem cały czas wodziła po równo poustawianych na regale książkach. Zawsze była poukładana i wokół siebie miała porządek, co mogłoby być zaskakujące w przypadku piętnastolatki. Ona jednak od dziecka uczona była wielu rzeczy, w tym sprzątania i utrzymywania wręcz idealnego porządku wokół siebie. Sama była też bardzo systematyczna, co napędzało w niej potrzebę układania wszystkiego, najlepiej w alfabetycznym porządku, z uwzględnieniem wielkości danych przedmiotów czy w jakikolwiek sposób ułożonej chronologii. Czasem zakrawało to już o nerwicę natręctw, a jej miłość do książek wręcz wylewała się z drobnego ciałka blondynki i porażała wszystkich wokół. Bardzo szybko Krukoni, czy inni uczniowie z jej roku nauczyli się, że bestialskie traktowanie podręczników w jej towarzystwie może skończyć się kilkuminutowym ochrzanem z ust, jakże irytującej, Wittermore.
Jego pytanie wyrwało ją z chwili zamyślenia dotyczącego tematyki i tytułów znajdujących się na grzbietach ksiąg, które z taką czułością głaskała. Przez kilka sekund miała więc problem w ogarnięciu, o co mu chodziło i nim zdążyła odpowiedzieć, zadał kolejne pytanie. Uśmiechnęła się szeroko, widocznie zadowolona jego zainteresowaniem. Tak naprawdę, nikomu jeszcze o tym nie mówiła. Nikt nigdy jej nie słuchał, gdy zaczynała mówić o swoich planach, z góry były one określane mianem nieważnych - przynajmniej przez jej ojca. A teraz on, tak po prostu się zainteresował. Czy mogła marzyć o czymś więcej?
- Chciałabym. - Zaczęła przenosząc wzrok z książek na jego twarz. - Nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda, ale chciałabym prowadzić badania nad magicznymi stworzeniami. Badać ich zwyczaje, opiekować się nimi i być może nawet odkryć jakiś nowy gatunek. Chciałabym też móc podzielić się tym wszystkim, co uda mi się odkryć z innymi. - Mówiąc to czuła, jak ekscytuje się na samą myśl. Oczy błyszczały jej z podniecenia, ale po chwili spuściła wzrok, jakby zawstydzona.
- Ale rodzice nawet nie chcą o tym słuchać. Według nich powinnam siedzieć na wygodnym stołeczku w Ministerstwie. - Dodała krzywiąc się przy tym nieznacznie. Po chwili znowu na niego spojrzała, wzdychając lekko, a na ustach pojawił jej się uśmiech.
- Uczę się tu od pięciu lat i zawsze bardzo uważnie słucham nauczycieli. Nie było jednak do tej pory nikogo, kogo chciałabym tak słuchać jak pana. Pokazał mi pan Numerologię ze strony, jakiej nie udało mi się wcześniej odkryć tak, że ją polubiłam. Poza tym, nie jestem pewna czy ujmę to odpowiednio, chciałabym móc się uczyć od pana wszystkiego, co tylko się da. - Pasja, z jaką o tym mówiła wręcz wypływała wraz z każdym jej słowem. Błysk w oku i fascynacja były wręcz odczuwane przy każdym drgnieniu jej strun głosowych. Na widok jego uśmiechu poczuła ucisk w klatce piersiowej i gdyby nie był jej nauczycielem, z pewnością ucałowałaby go w policzek z radości.
- Nie jestem takim typem człowieka, panie profesorze. Zależy mi na dobrych stopniach, ale muszą być one adekwatne do moich umiejętności - bo to o ich szkolenie mi chodzi. Mówiłam całkowicie szczerze i mogę powtórzyć w każdej chwili. Nigdy nie miałam lepszego nauczyciela od pana. - Dokończyła z całkiem poważną miną na twarzy, a rumieńce na policzkach jedynie to podkreśliły.
Kokietowanie kokietowaniem, ale nie było na świecie mężczyzny innego niż Vakel, któremu Wittermore chciałaby oddać swoje serce.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Nie Lis 08, 2015 4:53 pm
Bułhakow natomiast jedynie stwarzał pozory bycia poukładanym i wydawało mu się, że był w tym stwarzaniu pozorów całkiem dobry. W końcu nawet teraz, kiedy tak bardzo korciło go, by złapać Wittermore z podbródek, obrócić jej bladą, zamyśloną twarzyczkę w swoją stronę i szepnąć do uszka kolejne kłamstwo - wciąż tak beztrosko układał na półce podniszczone książki, wyciągał z nich liściki, odginał zagięte rogi. Zdawał się nie poświęcać jej teraz całej swojej uwagi, a jednocześnie słuchał. I to wyjątkowo uważnie.
- Grzałem wygodny stołeczek w brytyjskim Ministerstwie Magii przez dłuższy czas i nie przeszkodziło mi to w dalszym rozwoju naukowym. Badania są kosztowne i nie zapewniają natychmiastowych zysków, a znalezienie sponsora wymaga wysiłku i większych osiągnięć. - powiedział spokojnie, chcąc otworzyć jej oczy na możliwość pogodzenia obowiązków rodzinnych i pragnienia własnego samorozwoju w celu wyciągnięcia dodatkowych korzyści. - Nie wydaje mi się jednak, abyś mogła znaleźć w Wielkiej Brytanii odpowiedniego nauczyciela, nie mówiąc już o w miarę interesujących okazach. Zakładam więc, że zamierzasz wyjechać. - poprawił ostatni rządek starych, przedawnionych pomocy naukowych. - To dobrze, podróże rozwijają. Być może to właśnie fakt, iż większość uczących tutaj osób rozwijała się jedynie w Anglii sprawia, że wniosłem tutaj nieco świeżości i tak cię zaintrygowałem.
Nie zapytał w jakim kierunku dokładnie chciała się rozwijać. Jakie poczyniła kroki. Musiał coś przecież odłożyć na później. Skoro już postanowił zawrócić jej w głowie do końca, to wolał robić to stopniowo. W końcu oprócz słodkiej buźki i dość naiwnego towarzystwa nie miała w mniemaniu Bułhakowa nic ciekawego do zaoferowania.
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Pon Lis 09, 2015 7:06 pm
Znowu powróciła do przyglądania mu się. Tym razem wodziła za jego palcami prostującymi rogi stron i wyjmującymi liściki z ksiąg. Dłonie miał duże, zdecydowanie większe od niej i przez chwilę nawet chciała przyłożyć swoją do jego, by je porównać. Znała jednak, wbrew temu wszystkiemu, co mówiła i myślała, swoje miejsce i nie zamierzała przekraczać żadnej z wyznaczonych przez konwenanse granic. A przynajmniej nie tych, które on sam wyznaczał za każdym razem, gdy bywała w jego pobliżu.
Jak to mówią, woda drąży skałę nie siłą lecz cierpliwością i tak właśnie zamierzała postąpić Kaylin. Rzucenie się na niego skończyłoby się całkowitym fiaskiem i przede wszystkim, ogromnym upokorzeniem. A tego, nawet jak na jej masochistyczne skłonności, byłoby za dużo.
Wolała, gdy na nią patrzył. Gdy za każdym razem kiedy mówiła spoglądał i badał, jednak nic nie mogła poradzić na to, że tego nie robił. Idąc za jego przykładem zaczęła wyciągać liściki i prostować kanty stron, a jednocześnie dalej prowadziła rozmowę, która tak bardzo ją pochłonęła.
- Naprawdę? - Zapytała zaskoczona i przez chwilę wpatrywała się w niego bez ruchu. - Praca w ministerstwie, pisanie książek, teraz naucza pan w Hogwarcie. Czemu zdecydował się pan przyjść tutaj, skoro robił pan, jakby nie było, ciekawsze rzeczy w życiu? - Dokończyła swoją pierwotną myśl i powróciła do pracy. Nie wyobrażała sobie stania tuż obok niego, kiedy on coś robił. Układała odkładane książki bardzo równo, wręcz z chorą precyzją. Starała się też na szybko wyrobić jakiś schemat ich stawiania obok siebie, żeby łatwo można było się w nich połapać.
- Ja po prostu chciałabym zobaczyć jak najwięcej się da. Chociaż nie wiem, dokąd mnie to zabierze. Mam w sobie taką potrzebę, wie pan, żeby wiedzieć więcej. Nie pogardziłabym więc wyjazdem, ale do tego jeszcze sporo czasu. Najpierw SUMy, potem OWUTEMy. A potem... Się zobaczy. Chociaż chyba ciężko jest mi nie mieć jakiegoś planu, nie umiem tak funkcjonować. Bez schematu wcześniej pieczołowicie nakreślonego w głowie. Ale proszę, znów pana zanudzam sobą. Przepraszam. - Zawstydzona odwróciła wzrok i przez chwilę po prostu milczała. Serce znowu wystukiwało ten przyspieszony, lekko podekscytowany rytm, który pojawiał się tylko w jego obecności.
- Możliwe, że ma pan rację. A może po prostu jest pan wyjątkowy. - Wymruczała zamyślona, nie do końca zdając sobie sprawę ze słów, które wychodziły z jej ust.
- Gdzie pan podróżował? Widział pan coś ciekawego? - Po chwili ciszy ponownie wstąpiła w nią energia i zapytała z wręcz błyszczącymi oczami. Niech tylko opowie jej coś jeszcze.
Całe szczęście, że nie wiedziała, co o niej myślał. Chciała być ważna, być kimś więcej niż ładną, młodą buźką do wykorzystania. Czy miała szansę na to, by jednak wybić się wyżej? By znaczyć dla niego cokolwiek?
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Wto Lis 10, 2015 10:02 pm
Bułhakow zmierzył ją wzrokiem. Wstała, prawdopodobnie znów tylko i wyłącznie po to, żeby znaleźć się bliżej, przynajmniej w jego dość chorym umyśle, a teraz gładziła stos podręczników wpatrując się w nie, jakby faktycznie była to dla niej rzecz niezwykle istotna. Przestał obserwować ją ukradkiem dopiero w momencie, w którym powróciła do przyglądania mu się w ten niewinny, delikatny sposób. Nie to, że nie czuł się komfortowo, kiedy ich spojrzenia się krzyżowały (był już na to trochę za stary) - po prostu nie miał zamiaru oddawać się w całości. Prawił komplementy, słuchał, obserwował od czasu do czasu, rzucał przyjazne uśmieszki. Czy to już nie było na niego zbyt wiele?
Dziecinność prezentowana przez Wittermore na każdym kroku wyjątkowo go bawiła i była na swój sposób, przynajmniej w odczuciu profesora, urzekająca. Jednocześnie zdawała się być nieco bardziej zainteresowana nauką od swoich rówieśników, więc Bułhakow nie za bardzo miał na co narzekać. Towarzystwo dziewczyny w żaden sposób mu nie przeszkadzało, chociaż był w pełni świadom tego, że jeżeli spędzi z nią za dużo czasu, to bardzo szybko będzie miał go dość. Takie relacje szybko go nudziły, bo były najzwyczajniej w świecie zbyt przewidywalne. Nawet bez trzeciego oka.
- Tym razem nie masz za co przepraszać, Wittermore. - powiedział z uśmiechem, wkładając na półkę ostatnie tomisko. Upewniwszy się, że cała praca została porządnie wykonana oparł się łokciem o regał i odwrócił w jej stronę.
- Prawdę powiedziawszy, to w twoim wieku miałem plan działania na kolejne czterdzieści lat, a teraz nie mając nawet tylu jestem w stanie stwierdzić, że nie zrealizowałem nawet połowy. - palce profesora przeczesały niesforną, opadającą na oko grzywkę. - Chciałem być uzdrowicielem. Ratować ludzi. - westchnął lekko na samą myśl o Mikaelu, który siedział gdzieś teraz samotnie w szpitalu św. Munga i knuł swoje niecne plany dotyczące podboju świata, zrzucając obowiązki domowe na wiecznie niezadowoloną żonę. Na litość boską, mógł tak skończyć... Pierwszy raz docenił to, że urodził się jako czarna owca Bułhakowów. - Teraz kiedy o tym myślę, to dziękuję losowi, że nie siedzę teraz na intensywnej terapii. To całkiem zabawne, bo od kursu potrzebnego do uzyskania odpowiednich certyfikatów uchronił mnie właśnie.... spontaniczny wyjazd do Ameryki.
Historię o byciu pod wiecznym obcasem pani M. (co wbrew wszelkiej logice bardzo mu się podobało), rozwodzie, potwornej depresji i ucieczce na zachód sobie darował. Może kiedyś, kiedy będzie już dorosła, będą leżeć w jego łóżku, a on wreszcie nauczy się poprawnie rzucać obliviate.
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Wto Lis 10, 2015 11:10 pm
Chłonęła wszystko, co jej dawał niczym sucha gąbka wodę. Nie miało znaczenia, że były to zaledwie skrawki, nic konkretnego, nic całego. Jednak z tych malutkich wstawek podczas ich rozmów była w stanie ułożyć sobie pewien obraz Vakela, wyobrazić go sobie i to, jakim był pod tą całą przykrywką nauczyciela Numerologii. Nie miała jednak wystarczająco części, by złożyć puzzle w całość. Poza tym, miała tylko to, co sam chciał jej dać, nic poza tym.
Kiedy do niej mówił była zadowolona, jakby sam fakt tego, że zwrócił na nią uwagę, w jakikolwiek sposób, ją cieszył. Jakby niczego więcej nie pragnęła tylko tego, żeby ją zauważał i obdarowywał kolejnymi historyjkami, mądrościami czy po prostu zwykłymi słowami. I choć kolejny raz zręcznie wyminął jej pytanie, przyjęła to na spokojnie. Przywykła już, że mówił tylko to, czym chciał się podzielić. Jeżeli pytała o coś, co przekraczało bezpieczną granicę to albo zwracał jej uwagę, albo po prostu ignorował.
- Och, to dobrze. Nie chciałabym pana zanudzić. - Powiedziała całkiem szczerze, co jakiś czas bowiem zastanawiała się, czemu w ogóle z nią rozmawiał. Zdawała sobie sprawę z tego, że była jedynie dziewczynką, która musiała go po prostu nudzić. Jej problemy, jej słowa, wszystko to, co mu przekazywała. A mimo to, zaprosił ją do siebie, kupił babeczki, zrobił herbatę i przede wszystkim - poświęcił czas. Czy będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć? Wiedziała, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele to dla niej znaczyło i być może dlatego cieszyło ją to jeszcze bardziej.
Po skończonej pracy, gdy oparł się o regał, zbliżyła się do niego nieznacznie, nie do końca świadomie. Patrzyła na dłoń, która przeczesywała jego włosy i przez chwilę była jak zahipnotyzowana.
- Jest pan jeszcze młody, ma pan dużo czasu na wiele rzeczy. Może nie zmieni pan diametralnie życia, ale jeżeli jest coś, co chciałby pan zrobić, wydaje mi się, że zawsze może pan spróbować. - Powiedziała podnosząc wzrok na jego twarz i przyglądając mu się dłużej. Jak to się działo, że mając wokół siebie całkiem sporo młodych i przystojnych chłopaków, jej serce postanowiło upodobać sobie właśnie tego mężczyznę? Nie mogła tego zrozumieć, choć czemu się dziwić - uczucia rzadko kiedy były logiczne.
- Uzdrowicielem? - Zaśmiała się. - Bez urazy, ale nie pasowałby mi pan na uzdrowiciela. To znaczy, na pewno bym panu zaufała i potrafiła oddać swoje życie w pana ręce, a jednak... Ciężko mi sobie pana wyobrazić pracującego w szpitalu. Pasuje mi pan bardziej do roli nauczyciela Numerologii, badacza, podróżnika. Kogoś, wie pan, odrobinę tajemniczego. - Zakończyła swoją wypowiedź z szerokim uśmiechem, takim przeznaczonym tylko dla niego.
- Często bywa pan spontaniczny? Bo prawdę mówiąc, wydaje mi się, że nie. - Szepnęła. Ile by dała, by być dorosła, leżeć w jego łóżku i mieć z nim coś więcej wspólnego niż uczęszczanie na zajęcia, które prowadził.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Czw Lis 12, 2015 7:08 pm
Bułhakow powoli sam przestawał pojmować to, jak bardzo słodzenie mu na każdym kroku... się podobało. Z komplementu na komplement przyjmował to i akceptował coraz bardziej, chociaż oczywistym i niepodważalnym był fakt, iż do osiągnięcia pożądanego przez dziewczynę pułapu było jeszcze daleko, a zainteresowanie nauczyciela było czymś wyjątkowo kruchym i niestałym, tak jak on sam. Ciężko szukać szczęścia u boku człowieka jego pokroju, niezależnie od twojego wieku, potrzeb i poglądów. Podjęła się tego jak dotąd jedynie Wittermore. Mała, naiwna Kaylin Wittermore, którą czekało w życiu jeszcze tak wiele rozczarowań, jeżeli wbrew logice i woli wszechświata zechce oddać się w ręce tego przeklętego, przerośniętego bachora. Dzieci bywały wyjątkowo okrutne, a on nigdy nie miał czasu na to, by dorosnąć. Nie przeszkadzało mu to oczywiście w zadzieraniu nosa, wierze, iż pozjadał wszystkie rozumy i pakowaniu się w rzeczy, które momentami go przerastały.
A po drugiej stronie barykady znajdowała się ona. Zawierała w sobie tyle podobieństw do Bułhakowa i sprzeczności, że faktycznie powoli osiągała swój cel... po części. Bo przecież w rzeczywistości nie zdawała sobie sprawy z tego, w jaki gąszcz zawiłych i skomplikowanych relacji właśnie się pakuje.
- Potrafię być wyjątkowo spontaniczny. - miękki głos poniósł się po pomieszczeniu, a twarz Vakela znalazła się jakby bliżej. Za blisko. Pochylił się nad kruszyną, sięgając po znajdujące się po jej stronie regału liczydło. Zajęło mu to chwilkę. Sekundy. Mimo tego gdzieś głęboko liczył na to, że ujrzy na jej twarzy jakąś reakcję, a przynajmniej wyczyta coś w delikatnym błysku oka.
Przestawił nieużywany na lekcjach, znajdujący się w sali prawdopodobnie tylko w ramach ozdoby bibelot w losowe miejsce na jakiejś komodzie i odwrócił się w stronę krukonki na pięcie.
- Nie rozumiem dlaczego jest w tobie tak mało pewności siebie.
Nie rozumiał też dlaczego rola uzdrowiciela miała być mniej... tajemnicza? Jaka to w ogóle była wartość, ta tajemniczość? Jeżeli chodziło o ukrywanie czegokolwiek, to faktycznie - miał w tym jak widać niemałą wprawę, ale równie uzdolniony mógł być chociażby Mikael. Młody Bułhkow podejrzewał brata o jakiejś nielegalne testy na zwierzętach bądź ludziach od dawna. Czy to bonusowało?
A może tajemniczość polegała według niej na tym, że nikt do końca nie wiedział co właściwie robisz?
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Czw Lis 12, 2015 11:10 pm
Ludzie byli z natury masochistami. Nawet, jeżeli na ich drodze stały przeszkody, a los jasno dawał do zrozumienia, że będą cierpieć, oni szli w zaparte, jak gdyby nigdy nic. Jakby właśnie tego pragnęli najbardziej na świecie, cały czas wierząc i marząc w lepsze jutro, we własne marzenia. Kaylin nie różniła się pod tym względem praktycznie w ogóle. Wiedziała, jak mało znaczyła, że miała konkurencję. Cały świat był przeciwko temu, co właśnie rodziło się w jej sercu, a ona - choć wahała się jeszcze trochę - powoli zdawała sobie sprawę z tego, że decyzję podjęła już tak naprawdę dawno temu. W momencie, w którym ujrzała jego twarz, uśmiech skierowany w danej chwili tylko do niej i wiedziała już, że nie będzie potrafiła bez tego żyć.
- Naprawdę? - Zapytała odrobinę zadziornie, jednak nie dane było jej zrobić nic więcej. Nagłe zbliżenie jego twarzy sprawiło, że na dosłownie chwilę straciła oddech. Serce zabiło jej mocniej, a ona poczuła ciepło wypływające na różowiejące policzki. Tak blisko. Był tak blisko, a jednak nie mogła zrobić z tym praktycznie nic. Patrzyła jedynie na niego lekko zaintrygowanymi oczami, w których mógł dostrzec wiele pragnień. Pragnień, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, a ona nie miała zamiaru ich ujawniać. A mimo to, były tam i czekały. Kusiły i wręcz prosiły o spełnienie.
Nim zorientowała się, co było faktycznym powodem jego zbliżenia się minęło trochę czasu. Właściwie, był wtedy już przy komodzie, na której stawia liczydło, do którego podeszła zaintrygowana i zaczęła się nim bawić. Kątem oka cały czas go lustrowała próbując uspokoić bijące zdecydowanie za szybko serce.
- Dlaczego? - Powtórzyła główną część pytania i przez chwilę myślała. - To chyba dosyć skomplikowane. Ale wie pan, dzięki panu nabrałam trochę pewności siebie. To pan mi powiedział, że jestem zdolna i muszę wreszcie w to uwierzyć. I że powinnam rozmawiać z innymi. Wcześniej było gorzej. - Zamilkła na chwilę zastanawiając się, czy kontynuować. Postanowiła jednak powiedzieć więcej, nie byłaby sobą, gdyby tak nagle urwała zdanie. Lubiła mówić, gdy już się przed kimś otworzyła. Gdy już ktoś chciał jej słuchać.
- Na lekcjach nie mam tego problemu, bo zawsze wiem, o co chodzi. Jestem pewna swojej wiedzy i to wykorzystuję. Wydaje mi się, że bywam przez to zbyt arogancka i dlatego duża część uczniów nie jest do mnie nastawiona pozytywnie. Ale, jeżeli chodzi o pewność siebie poza zajęciami to faktycznie - nie mam jej dużo. To chyba przez to, że cały czas słyszę "mogło być lepiej, Kaylin". Cały czas wiele mi brakuje do bycia tym, kim powinnam. Do bycia tą idealną córką, o którą przez tyle lat starali się moi rodzice. - Mówiąc to dalej bawiła się liczydłem, tym razem na niego nie spoglądając. Przesuwała koraliki jeden po drugim i milczała przez jakąś chwilę. Potem jednak odwróciła się w jego stronę i przekręciła głowę w całkiem zabawny sposób - choć oczywiście zrobiła to nieświadomie.
- No i to trochę pana wina. Sama nie wiem kiedy zaczęło mi zależeć na pana opinii i bardzo się stresuję, że zrobię coś, co sprawi, że nie będzie ona pozytywna. - Zaśmiała się pod nosem zawieszając wzrok na jego muszce.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Sob Lis 14, 2015 10:29 pm
Przeogromny szacunek. Próby nie przekroczenia w rozmowie tej jednej, nienaruszalnej linii, która wyznaczała granicę pomiędzy tym co wolno, a tym, czego nie wolno. Przerwy pomiędzy wypowiedziami. Wpierw delikatne zerknięcia kątem oka, później bardziej bezpośrednie i odważne spojrzenia prosto w oczy. Staranie się, by dobrze wypaść. Dawała sobą tak wiele przeróżnych znaków szepczących mu do uszka, że mógłby teraz mówić dziewczynie właściwie wszystko, a ona i tak pobiegłaby za nim na drugi koniec sali, żeby z bliska przyjrzeć się cóż takiego robi w tym momencie jej nowy, ulubiony nauczyciel.
- Cieszy mnie wielce, że dzięki mnie otwierasz się bardziej na wszystko wokół. - zaczął, przysiadając na jednej z ławek i przyglądając się temu, jak bawi się liczydłem. Wcześniej wydawało mu się, że byli do siebie podobni, ale teraz zauważył jedną, dość istotną różnicę, która właściwie burzyła znaczną część wyobrażenia tego, co siedzi w głowie dziewczyny. Bułhakow bowiem nie był wychowywany tak, żeby osiągnąć sukces naukowy. Sukces sam w sobie - owszem. Właściwie, to większość członków jego rodziny zaczynała i kończyła wysoko, bo pieniędzmi dało się załatwić właściwie wszystko, a twarde wychowanie sprawiało, że żaden z synów awanturnika, jakim był Valadimir nie śmiał takiej szansy zaprzepaścić. Poświęcać się swojej pasji zaczął sam z siebie, chcąc innym zaimponować. Potrzebował dobrych słów, lizania mu pośladków, mrugnięć oczkiem, widzenia swojego imienia i nazwiska w duecie na witrynach lepszych księgarni. A Wittermore... najwyraźniej robiła to ze względu na rodziców. Oczywiście, że mogła wpierać sobie, że jest inaczej, ale ostatecznie wszystkie te historie były do siebie zadziwiająco podobne. Zaczęło się, bo ktoś wyznaczył poziom, na który trzeba wskoczyć, żeby zyskać uznanie matki lub ojca. - To błędne podejście. - postanowił ją więc trochę naprostować. - Powinnaś robić to dla własnej satysfakcji. Wznosić się na wyżyny i pławić się w tym nie dlatego, że ktoś powiedział "mogło być lepiej, Kaylin", a dlatego, że masz taki kaprys. Wiedza wymaga poświęcenia się dla niej samej, a nie dla wizerunku idealnej córki.
Nie był pewien, czy krytyka jej nie zaboli, ale z jego punktu widzenia nie miał praktycznie nic do stracenia - była jedynie jego uczennicą, a więc co najwyżej przesiądzie się do ostatniej ławki i będzie łypała spode łba, wypisując w pamiętniczku, że nie ma brwi, jest stary, brzydki i pewnie zaraził panią Prudence grzybicą. Spotykały go w życiu gorsze rzeczy niż nienawiść piętnastolatki.
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Nie Lis 15, 2015 6:31 am
Sama nie wiedziała, jak długo siedziała już w tym gabinecie. Czy minęły dopiero minuty, czy godziny, wszystko zaczęło jej się zlewać i mieszać. Jednocześnie cieszyła się ze spędzania z nim tak ogromnej ilości czasu, z drugiej nadal pragnęła więcej, bo przecież w jeden dzień nie da się poznać drugiego człowieka. Kaylin mimo wszystko wiedziała, że poznanie kogokolwiek nie jest takie proste, być może nawet niemożliwe. Chciała jednak spróbować, odkrywać powoli jego duszę, nawet jeżeli miałaby się przy tym sparzyć i dokopać do czegoś, czego wcale nie chciała poznawać. Nie spodziewała się, jakim kłamcą był Vakel i ile zmyślonych historyjek mógł jej naopowiadać. Była święcie przekonana, że każde jego słowo było prawdziwe i chyba lepiej dla niej, że cały czas w to wierzyła.
- Na początku myślałam, że to będzie bardzo trudne. A potem okazało się, że nie jest to aż tak straszne, jak mi się wydawało. Nadal mam problemy, nie będę mówiła, że nie. Ale się staram, bo bycie samemu w pewnym momencie przestaje być komfortowe. - Zaczęła z lekkim uśmiechem i spojrzała na jego twarz zamyślona. Jakby znowu wahała się, czy może coś powiedzieć, czy jest to już przekroczeniem granicy. Niewątpliwie bardzo się starała dobrze dobierać słowa, jak przy nikim innym.
- Bywa pan samotny? - Zaczęła niepewnie. - Czasem chciałabym mieć kogoś, komu mogłabym zwierzyć się ze swoich problemów, nawet jeżeli są błahe. Nie wątpię w to, że takie są. W końcu, co może gryźć piętnastolatkę? Ale wtedy dociera do mnie, że nie mam nikogo, komu zaufałabym na tyle, by powiedzieć o tym, co siedzi mi na sercu. - Znowu się rozgadała, mimo to tym razem nie paplała bez sensu. Otworzyła się przed nim dając mu, co prawda nieświadomie, do zrozumienia, że wbrew temu co właśnie wychodziło z jej ust, to właśnie jemu chciała zaufać. Starała się jednak nie przynudzać, bo jakby nie było - był jej nauczycielem i na pewno nie uśmiechała mu się rola spowiednika nastolatki.
- Ach, to nie tak. - Zaprzeczyła besztając się w myślach za kolejny zły dobór słów. - Nauka jest całkowicie moim wyborem, choć nie będę ukrywać - przynajmniej to zadowala moich rodziców w stu procentach. Zaczęłam interesować się wiedzą jeszcze przed rozpoczęciem Hogwartu, gdy czytałam z zapartym tchem wszystkie książki, jakie podsuwali mi dziadkowie. Nauka jest jedyną rzeczą, która mi wychodzi, bo robię to właśnie dlatego, że to kocham. - Czuła potrzebę sprostowania całej sytuacji. Chciała, żeby widział ją właśnie w ten sposób, jako młodą, otwartą na wiedzę dziewczynę, która z chęcią poświęciłaby życie na badania i naukę.
- Moim rodzicom to nie wystarcza. Odkąd pamiętam zależało im przede wszystkim na tym, bym była reprezentatywna, jeżeli rozumie pan, co mam na myśli. Biorąc pod uwagę moje problemy ze zbyt częstym mówieniem, co mi ślina na język przyniesie czy brakiem jakichkolwiek umiejętności socjalnych wypadam pod tym względem bardzo marnie. Zamiast na spotkanie ze znajomymi ojca z pracy wolałam iść do biblioteki i czytać w samotności. - Powiedziała z krzywym uśmiechem i wolnym krokiem zaczęła przechadzać się po sali. Wyciągała przy tym ręce do góry i co jakiś czas je opuszczała.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Nie Lis 15, 2015 9:31 pm
Głupcem byłem biorąc nas za podobnych do siebie, pomyślał Vakel, uważnie wsłuchując się w słowa Kaylin. To nie było to samo. Pojęcie takiej sytuacji przez kogoś jego pokroju było wbrew pozorom trudne. Jemu nikt nie podsuwał książek. Jemu nikt nie ustanawiał minimalnego pułapu. Wszystko przyszło samo. Można było powiedzieć, że miłość do gromadzenia wiedzy i mocy była dla Vakela miłością od pierwszego wejrzenia i jedyną w życiu, czemu trudno zaprzeczyć. Miał żonę. Ba, wmawiał sobie nawet, że ją kochał, że była dla niego istotna. Znosił nawet nieprzyjazne docinki, jakoby był kompletnym pantoflarzem. Dobrze wiesz, dlaczego tak było. Dobrze wiesz dlaczego do tej pory nie możesz pogodzić się z jej odejściem, dlaczego wciąż nosisz ze sobą ten cholerny pierścionek i cierpisz. Uśmiechnął się nieprzyjaźnie do własnych myśli.
Dzisiaj miałeś słuchać.
Ale ciężko było mu słuchać kogoś, kto plamił rodzinne wymagania i wartości. Rodzina była dla niego rzeczą świętą, władzą najwyższą. Nigdy nie ominął rodzinnego spotkania, nigdy nie śmiał, przeciwstawić się ojcu, chociaż ten zwykł karać go bez żadnego powodu. Z jego perspektywy to, co robiła Kaylin było głupie i szczeniackie i w takich momentach czuł, że w jednej rzeczy popierał Argusa Filcha. Gdyby od czasu do czasu tych gówniarzy wychłostać, to absolutnie nic by się nie stało.
Swoje problemy trzymało się głęboko w sobie, ukryte przed światem. Swoimi problemami nie dzieliło się z byle kim. Ale co ona mogła wiedzieć? Co mogła wiedzieć przesłodzona Kaylin Wittermore?
Był zły... coś nowego. Tutaj, w Hogwarcie przynajmniej. Czuł tą wzbierającą się w człowieku chęć, żeby dziewczynie najzwyczajniej w świecie przyłożyć, ale...
Ale na zewnątrz wciąż uśmiechał się zupełnie rozluźniony, z wypisaną na twarzy uwagą przysłuchując się jej słowom. Wyglądał na wyjątkowo zadowolonego z tego, że dziewczyna mu się zwierza.
- Świat nie składa się jedynie z przyjemności. Żeby prawdziwie żyć, trzeba być zdolnym do wyrzeczeń. Gorzki smak dorosłości, która wkrótce cię czeka. - uśmiechnął się trochę smutno.
- Wszystko to, co uważasz za problematyczne i ciężkie jest możliwe do wypracowania. Potrzeba tutaj jedynie chęci.
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Nie Lis 15, 2015 11:40 pm
Nawet przez chwilę nie zauważyła zmiany jego nastroju. Cały czas się uśmiechał słuchając, a przynajmniej tak jej się wydawało. Ona w tym czasie walczyła sama ze sobą, czy chce mówić więcej, czy już wystarczy. Nadal nie rozumiała, czemu wciąż z nią rozmawiał. Z jednej strony wysyłał jej masę pozytywnych sygnałów świadczących o jakiejkolwiek sympatii i zainteresowaniu, a z drugiej ignorował, co ważniejsze dla niej pytania. Zrozumiałaby jeszcze, gdyby po prostu powiedział, że to nie jej interes i nie powinna wciskać nosa w nie swoje sprawy. On tymczasem po prostu przechodził z jednej części rozmowy do drugiej lawirując pomiędzy tym, co sam chciał usłyszeć i powiedzieć. Powoli, choć wydawało jej się to niemożliwe, zaczynało ją to irytować. Nie na tyle, by znielubić tak podziwianego profesora, o nie. Po prostu było to coś, czego nie rozumiała. A jak za czymś nie nadążała to po prostu szybciej się denerwowała.
Słuchała jego słów milcząc. Pierwszy raz od dawna nie odezwała się nawet słowem, po prostu wpatrywała za okno i myślała. Miał rację, a przytyk dotyczący jej wieku nie uszedł uwadze młodziutkiej Krukonki i wręcz wbił się w sam środek serca. Mruknęła coś pod nosem, bardziej do siebie i nagle poczuła się bardzo zmęczona. Czy pragnęła od rodziny zbyt wiele? Czy bycie laleczką na pokaz miało stać się jej przyszłością?
Nie znała odpowiedzi na te pytania. Wiedziała jednak, że to zdecydowanie poprawiłoby jej stosunki z rodzicami, których przecież kochała. Może wreszcie powinna przestać bać się tak nadchodzących wakacji i po prostu spojrzeć w twarz ludziom, którzy dali jej życie, dach nad głową i starali się o najlepszy start w jej dorosłym życiu?
Sama już nie wiedziała, co powinna robić i do czego dążyć. Vakel po raz kolejny wywołał w jej głowie mętlik, z jakim sobie nie radziła. Spojrzała na niego bezradnie i szukała tematu, który mógłby być przyjemniejszy dla nich obojga. Jak na złość nie znalazła niczego, o czym mogłaby w tej chwili wspomnieć.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Pon Lis 16, 2015 11:04 pm
Ah, to cudowne, niezręczne milczenie. Niby nie powinno przekazywać nic, a przecież znaczyło tak wiele. Powiedziałeś zbyt wiele, czy za mało? Pytanie, na które nie uzyska odpowiedzi nigdy, bo najzwyczajniej w świecie nie zada go na głos. Pośle jedynie dość karykaturalny uśmiech w stronę zakochanej w nim piętnastolatki i zabierze się za zbieranie swoich rzeczy. Tak, był chory. Był poważnie chory i niesamowicie podobała mu się świadomość, że powoli ją tym zaraża. Tworzy w jej głowie mętlik, z którego może się już nie wydostać. I nawet gdyby go zabrakło, gdyby miał zniknąć ze szkoły z dnia na dzień - pamięć o nim pozostanie, wraz tym, co zdążył zaszczepić w jej sercu.
Nie byli tacy sami, nie byli podobni, ale mogli stać się do siebie zbliżeni. Mógł ją jeszcze nawrócić, naprowadzić na właściwy tor. Uczynić taką, jaką chciał ją widzieć.
Dlaczego? Bo miał taki kaprys.
Po co? Dla własnej satysfakcji.
Coś musiało osłodzić mu życie.
- Jest już późno, powinnaś się zbierać. - powiedział bez cienia wzruszenia, sprzątając bałagan, który zrobił się na biurku. Zadania schował do dziennika, wraz z listem od brata, który wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza. Znowu trochę się zdenerwował, bo przypomniał sobie, że dziewczyna go przeczytała. Znając życie nie pamiętała już jego treści, a nawet nie skupiła się na niej za bardzo podczas czytania, ale wciąż, gdzieś tam w środku - kuło. I było to uczucie przedziwne. Świadomość nie tylko przybycia Jewgienija, ale i samego jego istnienia wolał pozostawić sobie. Przynajmniej do czasu, aż sytuacja pomiędzy nimi się ustabilizuje, a przecież nie miał pojęcia w jaki sposób zareagują na siebie nawzajem po dziewięciu latach rozłąki.
Sprezentowane babeczki wręczył jej przy wyjściu, wraz z przyjaznym poklepaniem po głowie, dmuchnął w niesforną grzywkę i odniósł filiżankę do swojego gabinetu. Resztę rzeczy zabrał ze sobą, do komnat.
Czekała go noc studiowania tej przeklętej wiadomości raz po razie, jakby spodziewał się odkrycia w niej drugiego dna. Nie podobało mu się to, że kiedy królewicz postanowił się pojawić, to znów zaprzątał całą jego uwagę. Po coś tu przyjeżdżał, Giena? Szpiegować mnie, pobić, zabić, upokorzyć? Cokolwiek to będzie - spodziewaj się z mojej strony najgorszego.

[z tematu x2]
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Sro Maj 11, 2016 4:09 pm
Kolejna lekcja przepełniona bólem serca. Odkąd zginęła Erin, jedyna kobieta zaraz po matce, którą kochał, dla której gotowy był poświęcić wszystko, nie żyła. Nic nie miało sensu. Najmniejsze jej wspomnienie wywoływało skurcz i ból. Ciągle wstrzymywał płacz, chodził niczym cień. Nauka przestała sprawiać mu radość. Gry w szachy, spotkania klubowe, czymże to było bez jego połowy? Bez niej nic już nie było takie samo. Na lekcjach także trawiła go pustka mimo obecności innych uczniów. Nikt już nie zaśmieje się w tak specyficzny sposób, kiedy nauczyciel powie coś dziwnego bądź zupełnie niegodnego uwagi panny Potter. Nikt go tak nie obejmie, nie pocałuje, nie dotknie… Wiedział i czuł jedno, jej śmierć nie może pójść na marne. Musi skończyć szkołę, zdać na studia i zostać Aurorem. Musi wyłapać jak najwięcej tych drani, przez których teraz jej nie ma. Myśl o niej dawała mu siłę, by wstać i pójść na zajęcia, przygotować się do dorosłości. Do walki.
Wszedł do klasy, siadł w kącie. Wyjął notatki i podręcznik do numerologii, po czym utkwił wzrok w tablicy. Nic go nie interesowało, nie obchodziło. Chciał by wszyscy przyszli, lekcja się odbyła i by mógł stąd wyjść, zaszyć się w swojej samotni i po prostu… marnie istnieć.
Sponsored content

Gabinet Numerologii  - Page 8 Empty Re: Gabinet Numerologii

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach