- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Sro Lut 04, 2015 9:08 pm
A skromność była cnotą… O tak, wiele osób uważa, że to i jedna z najznakomitszych. Sporo osób uważało, że ukrywanie swojego potencjału i fałszywe umniejszanie swoich dokonań to czynność, która chwałę ma przynosić na srebrnej tacy. Tylko po co to? Żeby przywłaszczyć sobie pozorny szacunek? A może po to, aby uważali cię za przyjemnego? Może chciałbyś być osobą, na której inni mogą polegać, tą mniejszą, słabszą, tą nieosiągającą nic w swoim żywocie? Ciril wyznawał brak zasad. Powoli zstępował z oświetlonych kondygnacji swojego umysłu, aby kąpać się w ciemności, coraz bardziej mrocznej.
Regulus Black wiedział, że wszyscy go znają. Miał pojęcie o fakcie, że inni pożądają kontaktu z nim. Super, gra w quidditcha, jest w tym dobry… Ba! Jest szukającym, a to zaszczytna pozycja. Nawet taki aspołeczny człowiek, jak Hootcher znał jego imię, mimo że nawet razu nie przyszło im zamienić słowa… Aż do teraz. No i zrobił wrażenie osoby, która z zarozumiałością i egoizmem była za pan brat. Akurat to, co powinno odstraszać, ciekawi młodego czarodzieja, więc wydało się, że Ślizgon, w tym momencie, jest najodpowiedniejszą osobą, do przeprowadzenia owocnej rozmowy.
- Możliwe… Zwłaszcza, jeżeli niektóre osoby nam o niej ciągle przypominają…- odpowiedział poważnym tonem, odwracając się. Nikt nie mógł mu bardziej przynosić na myśl Zimy, jak skąpana w bieli dziewczyna o dziwnym sposobie bycia, która momentalnie zjednała sobie jego sympatię.
- Ja tu nie znać tak szlachetnego nazwiska, Regulusie. Twoje imię odbija się echem po wszystkich korytarzach Hogwartu…- zironizował nieco, aby pokazać, że takie wyczyny niekoniecznie robią na nim aż takie wrażenie, jakby się tego spodziewał.
- Ja też, dosłownie kilka chwil temu, dowiedziałem się, że awansowałem do pierwszego składu drużyny Gryffindoru. Będę ścigającym- nie do końca wiedział dlaczego to powiedział. Może po prostu chciał zagaić jakoś rozmowę, aby nie wydawało się, że to tyko Ślizgon wychodzi z inicjatywą. Interesował go finał tej konwersacji…
Regulus Black wiedział, że wszyscy go znają. Miał pojęcie o fakcie, że inni pożądają kontaktu z nim. Super, gra w quidditcha, jest w tym dobry… Ba! Jest szukającym, a to zaszczytna pozycja. Nawet taki aspołeczny człowiek, jak Hootcher znał jego imię, mimo że nawet razu nie przyszło im zamienić słowa… Aż do teraz. No i zrobił wrażenie osoby, która z zarozumiałością i egoizmem była za pan brat. Akurat to, co powinno odstraszać, ciekawi młodego czarodzieja, więc wydało się, że Ślizgon, w tym momencie, jest najodpowiedniejszą osobą, do przeprowadzenia owocnej rozmowy.
- Możliwe… Zwłaszcza, jeżeli niektóre osoby nam o niej ciągle przypominają…- odpowiedział poważnym tonem, odwracając się. Nikt nie mógł mu bardziej przynosić na myśl Zimy, jak skąpana w bieli dziewczyna o dziwnym sposobie bycia, która momentalnie zjednała sobie jego sympatię.
- Ja tu nie znać tak szlachetnego nazwiska, Regulusie. Twoje imię odbija się echem po wszystkich korytarzach Hogwartu…- zironizował nieco, aby pokazać, że takie wyczyny niekoniecznie robią na nim aż takie wrażenie, jakby się tego spodziewał.
- Ja też, dosłownie kilka chwil temu, dowiedziałem się, że awansowałem do pierwszego składu drużyny Gryffindoru. Będę ścigającym- nie do końca wiedział dlaczego to powiedział. Może po prostu chciał zagaić jakoś rozmowę, aby nie wydawało się, że to tyko Ślizgon wychodzi z inicjatywą. Interesował go finał tej konwersacji…
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Pią Lut 06, 2015 9:12 pm
Regulus nigdy się nie umniejszał. Choć skromność była także cechą pożądaną, nie pasowała już do wizerunku bogatego Ślizgona z klasą, unoszącego dumnie głowę, kiedy spoglądał na człowieka zza czarnej grzywki. Takim miał być, takim go widzieć chcieli, więc jak kameleon przybrał srebrno-zielone barwy i przykrył nieboskłon w swych oczach ciemnymi chmurami. Byleby nikt nie rozpoznał w nim kogoś, kogo widzieć nie chciał - jego. Nie dumnego Blacka, a Regulusa, chłopaka, którego imię było alfą Leonis. Zupełnie jakby jego tożsamość znikała za nazwiskiem... Dumnym i wspaniałym! Jesteś Blackiem, więc jesteś królem. Tępisz brud.
Więc dlaczego nie każdy się stosował?
Uśmiechnął się pod nosem. Poczuł chłodniejszy podmuch wiatru na twarzy i odetchnął cicho.
- Natura także o tym przypomina. - przyznał. Niektóre osoby - w jego głowie także pojawił się obraz dziewczyny o białych włosach i niemal przezroczystej cerze. Wywołał on lekki uśmiech.
- Skoro tak dobrze znasz moje nazwisko, a ja się przedstawiłem, wypadałoby, abyś też to zrobił. - mruknął pod nosem. Co mu z tego, skoro nadal nie znał imienia chłopaka, któremu teraz bacznie się przyjrzał... Wyglądał jak normalny Gryfon, miał jakiś rodzaj zapału w spojrzeniu, choć nie wiedział, w którą stronę mógłby ten zapał pójść.
- To dobrze. Może kiedyś będziemy grać w jednym meczu... Chociaż na takich pozycjach pewnie się ze sobą nie zetrzemy bezpośrednio. - przyznał spokojnie. Ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie. Na razie chłopak wzbudzał w Regulusie umiarkowane zainteresowanie, dlatego też ciągle uciekał on myślami w jakieś inne tematy.
Więc dlaczego nie każdy się stosował?
Uśmiechnął się pod nosem. Poczuł chłodniejszy podmuch wiatru na twarzy i odetchnął cicho.
- Natura także o tym przypomina. - przyznał. Niektóre osoby - w jego głowie także pojawił się obraz dziewczyny o białych włosach i niemal przezroczystej cerze. Wywołał on lekki uśmiech.
- Skoro tak dobrze znasz moje nazwisko, a ja się przedstawiłem, wypadałoby, abyś też to zrobił. - mruknął pod nosem. Co mu z tego, skoro nadal nie znał imienia chłopaka, któremu teraz bacznie się przyjrzał... Wyglądał jak normalny Gryfon, miał jakiś rodzaj zapału w spojrzeniu, choć nie wiedział, w którą stronę mógłby ten zapał pójść.
- To dobrze. Może kiedyś będziemy grać w jednym meczu... Chociaż na takich pozycjach pewnie się ze sobą nie zetrzemy bezpośrednio. - przyznał spokojnie. Ciekawe, co z tego wszystkiego wyjdzie. Na razie chłopak wzbudzał w Regulusie umiarkowane zainteresowanie, dlatego też ciągle uciekał on myślami w jakieś inne tematy.
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Nie Lut 08, 2015 9:36 pm
Oh! Jak on mógł zapomnieć o dobrych manierach?! Od dziecka uczony był, jak porządnie zachowywać się w towarzystwie ludzi, ojciec w końcu jest czystej krwi i wie co z czym się je. W towarzystwie „śmietanki” angielskiej klasy magicznej przebywał wiele lat. Dziad zapewne także wiedział, jak wychować go w odpowiedni sposób. A tu taka wpadka…
Nie przejął się tym ani trochę. Miał gdzieś zasady, robił co chciał, kiedy i w sposób jaki mu odpowiadał. Przez te sześć lat w Hogwarcie nauczył się, że aby przetrwać samotne nocne eskapady, może liczyć tyko na siebie. Jedyne zasady jakie obowiązywały to te, które mógł złamać. Uwielbiał włóczyć się po krętych i tajemniczych korytarzach, po spowitych mrokiem alejkach. Lubił zaglądać w każdy kąt. Poszukiwał przygód, a jeśli jedną z nich miały być kłopoty po złamaniu zasad… To czemu nie? I tak zawsze uchodziło mu płazem, w końcu był Dziedzicem Szczęścia.
Energicznym ruchem odbił się od barierki i ruszył w stronę Blacka.
- Miło mi cię poznać Regulusie. Jestem Ciril Hootcher- powiedział wyciągając rękę w stronę swojego rozmówcy. Zmusił się nawet do uśmiechu.
Wizja meczu quidditcha, jako etatowy gracz wydawała się kusząca. Już widział siebie na środku boiska. Podążał wzrokiem za tłumami na trybunach. Słyszał swoje nazwisko w głośnikach. O mój boże. Tylko nie to! Chłopak, który wiecznie czuł się osamotniony w tym wielkim światku, teraz miał być jednostką, której nazwisko poznają wszyscy uczniowie Hogwartu. Miał stać się rozpoznawalny… Ciekawe czy to coś dla niego… Jeśli nie, postara się, aby tam długo nie zabawić.
- Boisko może i nie zbliży nas do siebie…- stwierdził bardzo poważnie. - Uważam jednak, że jesteś na tyle ciekawą osobą, iż chciałbym poznać cię z innej strony.- zaśmiał się. Był ciekaw co wyniknie z ich dzisiejszej rozmowy, czy będzie miała jakiekolwiek następstwa. Na razie miał przyjemność zamienić kilka słów z Neve, która zmieniła nieco jego wizję świata. Rozmowa z Runą utwierdziła go w przekonaniu, że jednak jest tu kilka niesamowitych osobowości. Czyżby Regulus Black miał być kolejną z nich?
- Bardzo ładny pierścień…- wskazał na dłoń chłopaka.
Nie przejął się tym ani trochę. Miał gdzieś zasady, robił co chciał, kiedy i w sposób jaki mu odpowiadał. Przez te sześć lat w Hogwarcie nauczył się, że aby przetrwać samotne nocne eskapady, może liczyć tyko na siebie. Jedyne zasady jakie obowiązywały to te, które mógł złamać. Uwielbiał włóczyć się po krętych i tajemniczych korytarzach, po spowitych mrokiem alejkach. Lubił zaglądać w każdy kąt. Poszukiwał przygód, a jeśli jedną z nich miały być kłopoty po złamaniu zasad… To czemu nie? I tak zawsze uchodziło mu płazem, w końcu był Dziedzicem Szczęścia.
Energicznym ruchem odbił się od barierki i ruszył w stronę Blacka.
- Miło mi cię poznać Regulusie. Jestem Ciril Hootcher- powiedział wyciągając rękę w stronę swojego rozmówcy. Zmusił się nawet do uśmiechu.
Wizja meczu quidditcha, jako etatowy gracz wydawała się kusząca. Już widział siebie na środku boiska. Podążał wzrokiem za tłumami na trybunach. Słyszał swoje nazwisko w głośnikach. O mój boże. Tylko nie to! Chłopak, który wiecznie czuł się osamotniony w tym wielkim światku, teraz miał być jednostką, której nazwisko poznają wszyscy uczniowie Hogwartu. Miał stać się rozpoznawalny… Ciekawe czy to coś dla niego… Jeśli nie, postara się, aby tam długo nie zabawić.
- Boisko może i nie zbliży nas do siebie…- stwierdził bardzo poważnie. - Uważam jednak, że jesteś na tyle ciekawą osobą, iż chciałbym poznać cię z innej strony.- zaśmiał się. Był ciekaw co wyniknie z ich dzisiejszej rozmowy, czy będzie miała jakiekolwiek następstwa. Na razie miał przyjemność zamienić kilka słów z Neve, która zmieniła nieco jego wizję świata. Rozmowa z Runą utwierdziła go w przekonaniu, że jednak jest tu kilka niesamowitych osobowości. Czyżby Regulus Black miał być kolejną z nich?
- Bardzo ładny pierścień…- wskazał na dłoń chłopaka.
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Pon Lut 09, 2015 6:25 pm
Od razu miał ochotę spytać chłopaka o status krwi. Jednak czy to byłoby grzeczne? Zapewne nie. A skoro sam chciał upominac się o dobre maniery, to nie będzie robił rzeczy, które podważą posiadanie ich przez niego. Bardzo logiczne. Nie wymagaj od ludzi tego, czego sam nie jesteś w stanie dopilnować. Z resztą, Hootcher wiedział, kim jest Regulus, nie odezwałby się pewnie do niego, gdyby miał coś wspólnego ze... szlamami. W końcu Black nie od dzisiaj potępiał jawnie wszystkich czarodziei, którzy nie mieli statutu przynajmniej półkrwi. Lub nie mieli w rodzinie kogoś ważnego... Nie wszyscy czarodzieje dotrzymywali czystości krwi.
- Mnie także jest miło. - mruknął pod nosem, wyciągając dłoń ku wyższemu chłopakowi. Black nie należał do najwyższych ani do najbardziej umięśnionych chłopaków. Przeciwnie, był chudszy i średnio wysoki. Ale to się przydawało na pozycji szukającego.
W quidditcha zaczął grać dla swojej własnej zabawy, ale nie sądził, że mogło mu to przynieść nie tylko radość, ale i dobrą sławę. Mówiła o nim cała szkoła... Nieraz dzięki niemu mecze wygrywał Slytherin. W końcu grał w pierwszym składzie już od trzech lat. Jego nazwisko zdążyło się roznieść po szkole. Oczywiście, nie był idealny... Nie na tyle, aby już w pierwszym meczu złapać znicz.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, ale kiedy Ciril zwrócił uwagę na jego pierścień, natychmiast odsunął dłoń. Co to, czyżby jakaś ciekawska bestia?
- To sygnet. Wielu członków ważnych czarodziejskich rodów takie nosi. - powiedział, starając się omijać temat czegokolwiek, co mogłoby zwrócić uwagę na nietypowość tego pierścienia. W końcu nie on jeden taki miał... Nie głupi czarodziej może to zauważyć. Zależało z kim miał do czynienia.
- Mam tylko jedną stronę, Hootcher. - mruknął, trochę niezgodnie z prawdą.
- Mnie także jest miło. - mruknął pod nosem, wyciągając dłoń ku wyższemu chłopakowi. Black nie należał do najwyższych ani do najbardziej umięśnionych chłopaków. Przeciwnie, był chudszy i średnio wysoki. Ale to się przydawało na pozycji szukającego.
W quidditcha zaczął grać dla swojej własnej zabawy, ale nie sądził, że mogło mu to przynieść nie tylko radość, ale i dobrą sławę. Mówiła o nim cała szkoła... Nieraz dzięki niemu mecze wygrywał Slytherin. W końcu grał w pierwszym składzie już od trzech lat. Jego nazwisko zdążyło się roznieść po szkole. Oczywiście, nie był idealny... Nie na tyle, aby już w pierwszym meczu złapać znicz.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, ale kiedy Ciril zwrócił uwagę na jego pierścień, natychmiast odsunął dłoń. Co to, czyżby jakaś ciekawska bestia?
- To sygnet. Wielu członków ważnych czarodziejskich rodów takie nosi. - powiedział, starając się omijać temat czegokolwiek, co mogłoby zwrócić uwagę na nietypowość tego pierścienia. W końcu nie on jeden taki miał... Nie głupi czarodziej może to zauważyć. Zależało z kim miał do czynienia.
- Mam tylko jedną stronę, Hootcher. - mruknął, trochę niezgodnie z prawdą.
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Pon Lut 09, 2015 10:14 pm
Regulus Black miał tylko jedną stronę. Nie chce się aż wierzyć, bo każdy ma swoje sekrety. Wszyscy skrywają coś pod przyjętą powłoką, mają co pod paznokciami. Nie ma ludzi idealnych. Nawet ten chłopak z wyprasowanym idealnie ubraniem, nie może mieć wszystkiego pod kontrolą, coś tam się wymyka, coś czyha za zakrętem, aby powoli przejąć kontrolę. Coś, albo ktoś… Może wychowanie w rodzinie z tradycją i potrzeba podtrzymania tego trendu, daje po kości? Ciril nigdy nie rozmyślał, jak by to było, gdyby pokładano w nim aż tak duże nadzieje. Ojciec w prawdzie był czystej krwi, ale nie aż tak arystokratycznej, jak sławna rodzina Blacków. Każdy słyszał o nich chociaż raz, nie każdemu było pisane zobaczyć na własne oczy.
I tak oto, średni uczeń, poszukiwacz przygód, gagatek z twarzą potulnej owieczki, spoglądał na nieidealną osóbkę, pod peleryną zajebistości, którą podarowano mu zapewne, gdy pierwszy raz przekroczył mury tej szkoły. Smutne? To zależy czy mu to pasuje. Może akurat lubi ten stan rzeczy. Nie poszukuje zmiany? A może jest zupełnie odwrotnie i tylko czeka, aby los okazał się odmienny od tego, co mu przepowiedziano.
- Bardzo ładny. Pasuje do ciebie. Z zielenią ci do twarzy- uśmiechnął się tym razem na serio. Śmieszyły go takie gatki. Wielkie rody i ich tak samo wielkie ambicje. Każdy musiał wiedzieć kim są, a tak naprawdę byli tacy sami. W końcu wszystko sprowadza się do tego, że każdy z nas jest człowiekiem z krwi i kości. Czeka na nas to samo. Znane nazwisko może być i przepustką do dostatniego życia, ale może być także powodem jego utraty. Wiele można o tym prawić. Wiele można by rzec, ale po co? Tak naprawdę to chłopak, który potrzebuje prawdziwych towarzyszy, a nie bandy zakochanych w jego pochodzeniu aktorów.
- Każdy medal ma dwie strony. Uważam, że ty także. Musisz zajrzeć tylko w głąb swojej duszy… Ewentualnie być ze sobą po prostu szczery…- silniejszy powiew wiatru uniósł jego blond loki i potargał nimi we wszystkie strony. Na koniec opadły one na czoło, przysłaniając nieco widok Regulusa.
- Ja lubię mieć kłopoty. Poszukuję przygód. O dziwo Filch jeszcze nigdy mnie nie przyłapał. Poznaję ludzi, mimo, że nie mam na to ochoty….- odgarnął włosy, odsłaniając pełen pewności siebie wzrok. - Pomyślałbyś, że taki jestem?
I tak oto, średni uczeń, poszukiwacz przygód, gagatek z twarzą potulnej owieczki, spoglądał na nieidealną osóbkę, pod peleryną zajebistości, którą podarowano mu zapewne, gdy pierwszy raz przekroczył mury tej szkoły. Smutne? To zależy czy mu to pasuje. Może akurat lubi ten stan rzeczy. Nie poszukuje zmiany? A może jest zupełnie odwrotnie i tylko czeka, aby los okazał się odmienny od tego, co mu przepowiedziano.
- Bardzo ładny. Pasuje do ciebie. Z zielenią ci do twarzy- uśmiechnął się tym razem na serio. Śmieszyły go takie gatki. Wielkie rody i ich tak samo wielkie ambicje. Każdy musiał wiedzieć kim są, a tak naprawdę byli tacy sami. W końcu wszystko sprowadza się do tego, że każdy z nas jest człowiekiem z krwi i kości. Czeka na nas to samo. Znane nazwisko może być i przepustką do dostatniego życia, ale może być także powodem jego utraty. Wiele można o tym prawić. Wiele można by rzec, ale po co? Tak naprawdę to chłopak, który potrzebuje prawdziwych towarzyszy, a nie bandy zakochanych w jego pochodzeniu aktorów.
- Każdy medal ma dwie strony. Uważam, że ty także. Musisz zajrzeć tylko w głąb swojej duszy… Ewentualnie być ze sobą po prostu szczery…- silniejszy powiew wiatru uniósł jego blond loki i potargał nimi we wszystkie strony. Na koniec opadły one na czoło, przysłaniając nieco widok Regulusa.
- Ja lubię mieć kłopoty. Poszukuję przygód. O dziwo Filch jeszcze nigdy mnie nie przyłapał. Poznaję ludzi, mimo, że nie mam na to ochoty….- odgarnął włosy, odsłaniając pełen pewności siebie wzrok. - Pomyślałbyś, że taki jestem?
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Sro Lut 11, 2015 5:42 pm
Oczywiście, że istnieli ludzie, którzy potrafili w mniejszym lub większym stopniu zaglądać na jego drugą stronę... Po pierwsze, na tej liście była Neve Collins. Trudno było uciec przed choćby jednym jej spojrzeniem. Wydawało się, jakby bez wysiłku wkradała się wgłąb czyjegoś jestestwa. Choć wiadomo było, że to niemożliwe, aby widziała przeszłość i przyszłość, wydawało się, jakby znała to doskonale. Nie potrzebował wiedzieć o niej właściwie nic... I vice versa.
- Dziękuję. - mruknął pod nosem. Idealna wymówka dla kogoś, kto nosi podejrzaną biżuterię. W końcu dla takich arystokratów jak on powinno być to ważne, prawda? A poza pierścieniem nie nosił takowych rzeczy... Sygnetem, który w rzeczywiści wcale symbolem rodowym nie był.
Banda zakochanych w jego nazwisku idiotów była mu potrzebna i przydatna. Żaden z nich nie myślał, więc nie zadawał niepotrzebnych pytań i nie był dociekliwy. Regulus nie chciał, aby ktoś w jego życiu nagle zaczął pchać łapy w kwestie, które tej osoby nie dotyczyły. Inteligentni znajomi też się przydawali, byleby tylko wiedzieli, gdzie jest granica zainteresowania.
Gdyby Regulus miał jakieś większe kłopoty, zapewne miałby problemy w rodzinie. Nie chciał ich, nie były mu do niczego potrzebne.
- Nikt nie jest bardziej szczery ze sobą ode mnie. Wiem kim jestem. - mruknął pod nosem. Nikt nie oszukuje się bardziej niż ja.
Miał ochotę załapać za miotłę Hootchera i wyskoczyć z tego balkonu. Nauka go męczyła... Myślami już dawno uciekał w inny, większy świat. Pragnął już być jego częścią.
- Nie każdy musi być taki, jakim się wydaje. Ale Gryfonów ciągnie do kłopotów. Mnie nigdy nie ciągnęło...
Zapewne Ciril lepiej dogadałby się z jego bratem. To przynajmniej przyszło teraz Regulusowi na myśl. To on był tym kłopotliwym... Młodszy z braci był grzeczny... Az nazbyt!
- Dziękuję. - mruknął pod nosem. Idealna wymówka dla kogoś, kto nosi podejrzaną biżuterię. W końcu dla takich arystokratów jak on powinno być to ważne, prawda? A poza pierścieniem nie nosił takowych rzeczy... Sygnetem, który w rzeczywiści wcale symbolem rodowym nie był.
Banda zakochanych w jego nazwisku idiotów była mu potrzebna i przydatna. Żaden z nich nie myślał, więc nie zadawał niepotrzebnych pytań i nie był dociekliwy. Regulus nie chciał, aby ktoś w jego życiu nagle zaczął pchać łapy w kwestie, które tej osoby nie dotyczyły. Inteligentni znajomi też się przydawali, byleby tylko wiedzieli, gdzie jest granica zainteresowania.
Gdyby Regulus miał jakieś większe kłopoty, zapewne miałby problemy w rodzinie. Nie chciał ich, nie były mu do niczego potrzebne.
- Nikt nie jest bardziej szczery ze sobą ode mnie. Wiem kim jestem. - mruknął pod nosem. Nikt nie oszukuje się bardziej niż ja.
Miał ochotę załapać za miotłę Hootchera i wyskoczyć z tego balkonu. Nauka go męczyła... Myślami już dawno uciekał w inny, większy świat. Pragnął już być jego częścią.
- Nie każdy musi być taki, jakim się wydaje. Ale Gryfonów ciągnie do kłopotów. Mnie nigdy nie ciągnęło...
Zapewne Ciril lepiej dogadałby się z jego bratem. To przynajmniej przyszło teraz Regulusowi na myśl. To on był tym kłopotliwym... Młodszy z braci był grzeczny... Az nazbyt!
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Pią Lut 13, 2015 3:42 pm
Wiele osób uważa, że bycie szczerym ze sobą jest trudne. No i mają rację. Każdy uważa, że wie o sobie wiele, zna swoje pragnienia, jednak jesteśmy tak nieprzewidywalni, że zawsze możemy zaskoczyć samych siebie. Każdy odczuwa wiele uczuć. Nikt nie spodziewa się, że miłość może zawładnąć jego życiem, czy samo poczucie pożądania innej osoby, może wyrządzić tak wiele. A jednak! A dzieje się to w takich momentach… Nie da się odgadnąć, co przyszykował dla ciebie los, kiedy będziesz zdziwiony swoim zachowaniem… A jednak tak się dzieje.
Dlatego też nie do końca wierzył słowom Regulusa. On sam pewnie im nie wierzył. Cóż. Można powiedzieć, że potwierdził tę nieśmiałą tezę Cirila, gdy tylko wypowiedział słowa ” Nikt nie jest bardziej szczery ze sobą, niż ja”. Nikt nie powinien opowiadać takich głupot.
Loczek uśmiechął się pod nosem i usiadł na ziemi. Spojrzał na regulusa, który w swoim idealnym wdzianku wyglądał niezwykle majestatycznie, nawet jak na takiego chuderlaka. Przypomniała mu się rozmowa z Runą i sposób, w jaki oznajmili sobie, że mogą zagłębić się w każdy temat. Spojrzał w niebo i przymrużył oczy, gdy słońce zaczęło przyjemnie ogrzewać jego bladą skórę. Zaraz po tym wyciągnął z płaszcza swoją różdżkę i położył ją przed sobą. To był znak. - Może dołączysz Black?- zapytał się samego siebie, gdy uśmieszek znikał z jego zadowolonej twarzy. Starał się wejść w diasporę poważności, miał ochotę dowiedzieć się więcej. Może ta osóbka będzie jego biletem do nowej, niesamowitej przygody? Czas pokaże. Jeśli tylko Regulus do niego dołączy… Może się odważy? Może domyśli się, co siedzi w głowie Hootchera?
- A czy ty wpędzisz mnie w kłopoty?- zadał pierwsze pytanie.
Dlatego też nie do końca wierzył słowom Regulusa. On sam pewnie im nie wierzył. Cóż. Można powiedzieć, że potwierdził tę nieśmiałą tezę Cirila, gdy tylko wypowiedział słowa ” Nikt nie jest bardziej szczery ze sobą, niż ja”. Nikt nie powinien opowiadać takich głupot.
Loczek uśmiechął się pod nosem i usiadł na ziemi. Spojrzał na regulusa, który w swoim idealnym wdzianku wyglądał niezwykle majestatycznie, nawet jak na takiego chuderlaka. Przypomniała mu się rozmowa z Runą i sposób, w jaki oznajmili sobie, że mogą zagłębić się w każdy temat. Spojrzał w niebo i przymrużył oczy, gdy słońce zaczęło przyjemnie ogrzewać jego bladą skórę. Zaraz po tym wyciągnął z płaszcza swoją różdżkę i położył ją przed sobą. To był znak. - Może dołączysz Black?- zapytał się samego siebie, gdy uśmieszek znikał z jego zadowolonej twarzy. Starał się wejść w diasporę poważności, miał ochotę dowiedzieć się więcej. Może ta osóbka będzie jego biletem do nowej, niesamowitej przygody? Czas pokaże. Jeśli tylko Regulus do niego dołączy… Może się odważy? Może domyśli się, co siedzi w głowie Hootchera?
- A czy ty wpędzisz mnie w kłopoty?- zadał pierwsze pytanie.
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Nie Lut 15, 2015 10:41 am
Black widział jak Gryfon siada przed nim. Spoglądał na niego przez chwilę tak jak na każdego... Po prostu z góry. Tym razem jednak miało to odzwierciedlenie w przestrzeni, nie był najwyższyw ięc zwykle musiał takie uczucie wywoływać przez odpowiednie spojrzenie.
Pan Hootcher wywołał lekki, nieco rozbawiony uśmiech na twarzy Regulusa. Może nawet z domieszką drwiny. Wydawał się być inteligentny, więc zapewne wyczuł, że jego słowa były upartym zaznaczeniem, że nie ma zamiaru nic powiedzieć w tym temacie. Chłopakowi potrzebny był właśnie taki znajomy – dość inteligentny, żeby myśleć, ale dość zdystansowany aby nie brnąć w niektóre tematy. Widać akurat Ciril wiedział, kiedy przestać pytać. To było na plus.
Czy nie wiedział, że połączenie ognia z wodą zawsze powoduje kłopoty. Skoro Gryfon je lubił, to czemu nie...
Black wyciągnął swoją różdżkę. Zabawne, bo była całkiem jasna. Ułożył ja już obok różdżki chłopaka i usiadł naprzeciw niego na chłodnym balkonie.
- Kłopoty się mnie nie trzymają... Ale nas zapewne będą. – mruknął pod nosem. - Oczywiście, wolałbym, żeby ich nie było. Choć nikt nie musi się o tym się dowiedzieć.
Pan Hootcher wywołał lekki, nieco rozbawiony uśmiech na twarzy Regulusa. Może nawet z domieszką drwiny. Wydawał się być inteligentny, więc zapewne wyczuł, że jego słowa były upartym zaznaczeniem, że nie ma zamiaru nic powiedzieć w tym temacie. Chłopakowi potrzebny był właśnie taki znajomy – dość inteligentny, żeby myśleć, ale dość zdystansowany aby nie brnąć w niektóre tematy. Widać akurat Ciril wiedział, kiedy przestać pytać. To było na plus.
Czy nie wiedział, że połączenie ognia z wodą zawsze powoduje kłopoty. Skoro Gryfon je lubił, to czemu nie...
Black wyciągnął swoją różdżkę. Zabawne, bo była całkiem jasna. Ułożył ja już obok różdżki chłopaka i usiadł naprzeciw niego na chłodnym balkonie.
- Kłopoty się mnie nie trzymają... Ale nas zapewne będą. – mruknął pod nosem. - Oczywiście, wolałbym, żeby ich nie było. Choć nikt nie musi się o tym się dowiedzieć.
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Pon Lut 16, 2015 10:32 pm
Tajemnice sa codziennością dla każdego, nawet najmniejszego człowieka. Nie każdy skrywa jednak coś strasznego. Błahostki, kompleksy o których wstyd nam mówić, fetysze, obiekty westchnień… Tak naprawdę dla każdego będzie to co innego, dlatego nie warto wgłębiać się we wszystkie z nich. Czasami jednak zdarzało się, że osoba, z którą prowadzimy rozmowy jest tak ciekawa, że chciałoby się ją poznać z każdej strony.
Regulus nie był jeszcze jedną z nich. Owszem, miło by było dowiedzieć się, co znajduje się w tej chorej, pedantycznej główce, coś mi jednak mówi, że nie będzie łatwo to z niego wyciągnąć.
Nikt nie jest na tyle łatwowierny, aby wyjawić wszystko przy pierwszym spotkaniu… nawet Neve Collins, która wygląda na osobę umiejącą odczytać ludzkie intencje i pragnienia.
Spojrzał prosto w oczy Blacka, który zajął miejsce naprzeciwko niego i złożył dłoń w geście otwarcia. Mogli powiedzieć co chcieli, mogli się poznać, dowiedzieć nieco ciekawostek na swój temat. Uśmiechnął się słysząc słowa Ślizgona.
- Kłopoty mogą nas spotkać… Ale musisz wiedzieć, że konsekwencje nigdy mnie nie dosięgają…- odpowiedział nieco tajemniczo. Nie. Nie chciał podsycić klimatu zgrozy, a jedynie nie miał więcej na ten temat do powiedzenia. Wyjawił prawdę.
- Powiedz mi… Czy lubisz przygody? Lubisz odkrywać co takiego przyszykował dla ciebie los? Chcesz dowiedzieć się, czy jest to ciekawe i ekscytujące?- zapytał uśmiechając się w stronę zachodzącego za chmurą słońca.
- Jak do tej pory nie byłem zawiedziony swoimi decyzjami… Uwierz mi, że ten zamek kryje wiele niezapomnianych przeżyć, które czekają, abyś ruszył ich drogą…
Regulus nie był jeszcze jedną z nich. Owszem, miło by było dowiedzieć się, co znajduje się w tej chorej, pedantycznej główce, coś mi jednak mówi, że nie będzie łatwo to z niego wyciągnąć.
Nikt nie jest na tyle łatwowierny, aby wyjawić wszystko przy pierwszym spotkaniu… nawet Neve Collins, która wygląda na osobę umiejącą odczytać ludzkie intencje i pragnienia.
Spojrzał prosto w oczy Blacka, który zajął miejsce naprzeciwko niego i złożył dłoń w geście otwarcia. Mogli powiedzieć co chcieli, mogli się poznać, dowiedzieć nieco ciekawostek na swój temat. Uśmiechnął się słysząc słowa Ślizgona.
- Kłopoty mogą nas spotkać… Ale musisz wiedzieć, że konsekwencje nigdy mnie nie dosięgają…- odpowiedział nieco tajemniczo. Nie. Nie chciał podsycić klimatu zgrozy, a jedynie nie miał więcej na ten temat do powiedzenia. Wyjawił prawdę.
- Powiedz mi… Czy lubisz przygody? Lubisz odkrywać co takiego przyszykował dla ciebie los? Chcesz dowiedzieć się, czy jest to ciekawe i ekscytujące?- zapytał uśmiechając się w stronę zachodzącego za chmurą słońca.
- Jak do tej pory nie byłem zawiedziony swoimi decyzjami… Uwierz mi, że ten zamek kryje wiele niezapomnianych przeżyć, które czekają, abyś ruszył ich drogą…
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Wto Lut 17, 2015 6:37 pm
Neve Collins spoglądała w oczy Regulusa i widziała niemal wszystko to, co chłopak chciał, aby widziała właśnie ona. Może dlatego tak do niej lgnął... Wiedział też, że ona nie powie nikomu nic, co nie będzie potrzebne. Może to ludzie nazywają zaufaniem do kogoś? Kto wie. Mimo to pani Śnieg nadal nie widziała o Regulusie niemal nic. Nie wiedziała jakie tajemnice skrywa jego postać, którą sobie ukształtował. Wiedziała za to coś, czego nikt poza nią się nie mógł dowiedzieć - to wszystko była tylko przykrywka i maska. Ten uśmiech, te ruchy, ten arystokratyczny ton... To nie był prawdziwy on.
To był Black.
- Wolę ignorować los i dążyć do swoich celów. - przyznał spokojnie. Taka była prawda. Za tymi wszystkimi tajemnicami, za znakami, za pierścieniem na jego dłoni kryło się jedynie dążenie do spełnienia odwiecznego marzenia o lepszym świecie. Oczywiście, dla Regulusa lepszy, oznaczał tyle co ten w którym czarodzieje będą na pierwszym miejscu, nie mugole.
Chłopak uśmiechnął się rozbawiony. W połączeniu z jego znużonym spojrzeniem wyglądało to, jakby lekceważył słowa Cirila. Cóż, mylne wrażenie było jego specjalnością.
- Wiem, jakie tajemnice kryją się w tym zamku. Zapewne nawet twoja żądza przygód nie odkryła ich wszystkich. Moje poszukania ciszy zapewne także nigdy nie odkryją całości.
Kiedy spotyka się ogień i woda nigdy nie może stać się nic dobrego. Ciril tlił się w swoim Gryfońskim zapale, a Regulus ze spokojem gasił go Ślizgońskim dystansem. A mimo to obaj nadal mieli dość sił, aby rozpoczynać jakąś nową grę...
To był Black.
- Wolę ignorować los i dążyć do swoich celów. - przyznał spokojnie. Taka była prawda. Za tymi wszystkimi tajemnicami, za znakami, za pierścieniem na jego dłoni kryło się jedynie dążenie do spełnienia odwiecznego marzenia o lepszym świecie. Oczywiście, dla Regulusa lepszy, oznaczał tyle co ten w którym czarodzieje będą na pierwszym miejscu, nie mugole.
Chłopak uśmiechnął się rozbawiony. W połączeniu z jego znużonym spojrzeniem wyglądało to, jakby lekceważył słowa Cirila. Cóż, mylne wrażenie było jego specjalnością.
- Wiem, jakie tajemnice kryją się w tym zamku. Zapewne nawet twoja żądza przygód nie odkryła ich wszystkich. Moje poszukania ciszy zapewne także nigdy nie odkryją całości.
Kiedy spotyka się ogień i woda nigdy nie może stać się nic dobrego. Ciril tlił się w swoim Gryfońskim zapale, a Regulus ze spokojem gasił go Ślizgońskim dystansem. A mimo to obaj nadal mieli dość sił, aby rozpoczynać jakąś nową grę...
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Sro Lut 18, 2015 1:30 pm
W zaufaniu jest wiele naiwności. Nigdy nie można robić tego bezgranicznie, każde wypowiedziane słowo powinno być ważone i dokładnie przemyślane. Niestety wielu ludzi lubiło nabierać się na pozory i wyjawiać za dużo, co tylko przyspażało im kłopotów i zniesmaczenia. Czasami trzeba obejść się dookoła, spojrzeć na siebie z boku i zastanowić się, czy na pewno tacy jesteśmy… Ufni i łatwowierni.
Inny był jednak młody poszukiwacz przygód. On lubił uchylić nieco rąbka tajemnicy, aby zobaczyć co z tego wyniknie. Nie interesowała go reputacja, ani żaden status. Wierzył tylko w swoje wielkie poczucie niezależności i smykałkę do niekończącej się zabawy. Możliwe, że uzależnił się od adrenaliny i wszystkich innych czynników decydujących o ekscytującej przygodzie.
Spojrzał na Regulusa, który starał się być nieco wyżej. A niech chłopak czuje się jak chce, nie będzie mu przeszkadzał w jego małych praktykach, póki nie stanie się to niezdrowe. Każdy ma prawo do swoich szaleństw i odchyłów, on miał właśnie takie.
- Los sam ci to zgotował. To, że ignorujesz jego ingerowanie w twoje życie, znaczy o twoim niedostrzeganiu rzeczy małych…- powiedział pewnie uśmiechając się szczerze. Nie drwił z niego, chciał pokazać to, co kryje się pod wieloma aspektami kurtyny zwanej życiem.
- A może chciałbyś przeżyć jedną z tych przygód ze mną? Mam świetny pomysł…- dodał po chwili widocznie zadowolony z siebie. W jego głowie narodziła się idea, która narobi wiele zamieszania w zamku. Ciekawe, czy nie wzbudzi to paniki. Ale będzie świetnie! Oby tylko Black się na to zgodził!
Inny był jednak młody poszukiwacz przygód. On lubił uchylić nieco rąbka tajemnicy, aby zobaczyć co z tego wyniknie. Nie interesowała go reputacja, ani żaden status. Wierzył tylko w swoje wielkie poczucie niezależności i smykałkę do niekończącej się zabawy. Możliwe, że uzależnił się od adrenaliny i wszystkich innych czynników decydujących o ekscytującej przygodzie.
Spojrzał na Regulusa, który starał się być nieco wyżej. A niech chłopak czuje się jak chce, nie będzie mu przeszkadzał w jego małych praktykach, póki nie stanie się to niezdrowe. Każdy ma prawo do swoich szaleństw i odchyłów, on miał właśnie takie.
- Los sam ci to zgotował. To, że ignorujesz jego ingerowanie w twoje życie, znaczy o twoim niedostrzeganiu rzeczy małych…- powiedział pewnie uśmiechając się szczerze. Nie drwił z niego, chciał pokazać to, co kryje się pod wieloma aspektami kurtyny zwanej życiem.
- A może chciałbyś przeżyć jedną z tych przygód ze mną? Mam świetny pomysł…- dodał po chwili widocznie zadowolony z siebie. W jego głowie narodziła się idea, która narobi wiele zamieszania w zamku. Ciekawe, czy nie wzbudzi to paniki. Ale będzie świetnie! Oby tylko Black się na to zgodził!
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Czw Lut 19, 2015 11:39 pm
Regulus ściągnął brwi, choć Ciril miał nieco racji. Black był słaby w dostrzeganiu małych spraw. Dopiero po lepszym przyjrzeniu się... Dlatego być może jego oczy były tak przenikliwe i zawsze spokojne, aby nic małego, ale ważnego mu nie umknęło. Miał wielkie cele, mógł czasem zapomnieć o małych rzeczach.
On nie poszukiwał przygód. On dążył prosto ku lepszemu porządkowi.
- Moja przygoda już dawno się rozpoczęła, teraz tylko czekam na jej kulminacyjny moment... Rozkręca się powoli, ale idzie do przodu. Nie mogę pozwolić, aby coś ją zakłóciło. - mruknął cicho. Oby chłopak zrozumiał, że nie należy pytać dalej. Regulus trochę go sprawdzał... W końcu skoro chłopak lubił wyzwania i przygody, nie odejdzie tak łatwo. Znajomość ze Ślizgonem to przygoda sama w sobie, jakby nie patrzeć.
- Co to za pomysł? - spytał, unosząc brew. Ciril raczej nie powinien myśleć o dzieleniu się planami z osobami, które dopiero poznał. Równie dobrze Black mógłby być przecież denerwującym kapusiem, którzy pobiegnie do Filcha na skargę, kiedy tylko nadarzy się okazja, prawda? Ale na tym wszystkim polega radość z poznawania człowieka... Trzeba było sie przekonać.
On nie poszukiwał przygód. On dążył prosto ku lepszemu porządkowi.
- Moja przygoda już dawno się rozpoczęła, teraz tylko czekam na jej kulminacyjny moment... Rozkręca się powoli, ale idzie do przodu. Nie mogę pozwolić, aby coś ją zakłóciło. - mruknął cicho. Oby chłopak zrozumiał, że nie należy pytać dalej. Regulus trochę go sprawdzał... W końcu skoro chłopak lubił wyzwania i przygody, nie odejdzie tak łatwo. Znajomość ze Ślizgonem to przygoda sama w sobie, jakby nie patrzeć.
- Co to za pomysł? - spytał, unosząc brew. Ciril raczej nie powinien myśleć o dzieleniu się planami z osobami, które dopiero poznał. Równie dobrze Black mógłby być przecież denerwującym kapusiem, którzy pobiegnie do Filcha na skargę, kiedy tylko nadarzy się okazja, prawda? Ale na tym wszystkim polega radość z poznawania człowieka... Trzeba było sie przekonać.
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Pią Lut 20, 2015 12:37 pm
Zabawa w kotka i myszkę podczas rozmowy, to zdarzenie, które rzadko przytrafia się Cirilowi. Może dzieje się to dlatego, że nie konwersuje z wieloma osobami, a większość ostatnich rozmówców, napotkał przypadkiem. Regulus coś tam skrywał, coś wierciło dziurę i chciało wyjść na światło dzienne, ale chłopak miał jeszcze siłę i wolę, aby to powstrzymywać. Póki mu się tego chce, niech tak będzie. Nie lubi zmuszać ludzi, poza tym poprzez złożenie broni, obiecał swobodę rozmowy.
- Musisz się ze mną zgodzić, że ekscytujące jest to zajęcie. Nawet twoje zimne spojrzenie zmienia się, gdy o tym mówisz…- powiedział spoglądając prosto w oczy Blacka. Młody czarodziej nie spodziewał się, że jednak coś kryje się pod tą powłoką porządności.
Plan, który obmyślił, a raczej kawał był genialny. Coś czuł, że zakończy się to wielką paniką wśród nauczycieli i uczniów... No i wielkim skandalem. Bywa tak, że czasami powstaje dochodzenie i ekipa do rozwiązania zagadki, po jakichś wypadkach, a sprawca spogląda na to z boku. I tak właśnie chciał zrobić Ciril. Potrzebna była do tego jednak jeszcze jedna osoba.
- Chciałbym pobawić się w Bazyliszka, Regulusie. Niedługo nastanie mrok, korytarze Hogwartu zasną… Ale gdzieś tam, na pewno jest poszukiwacz przygód, który tylko czeka, abyśmy zrobili sobie z niego żart. Mam zaklęcie zamieniające tymczasowo w kamień, mamy Lumos i przewagę nocy. Można kogoś przekonać, że Bazyliszek znowu grasuje po Hogwarcie. Będzie panika, będzie skandal… A my będziemy się z tego śmiali stojąc w bezpiecznej odległości…- zmienił pozycję opierając się na rękach za plecami. Jego twarz spoglądała na nieboskłon, gdzie słońce zaczynało znikać za horyzontem.
- I co ty na to?- zapytał ciekawsko.
Ciekawe było, czy Regulus umie się bawić.
- Musisz się ze mną zgodzić, że ekscytujące jest to zajęcie. Nawet twoje zimne spojrzenie zmienia się, gdy o tym mówisz…- powiedział spoglądając prosto w oczy Blacka. Młody czarodziej nie spodziewał się, że jednak coś kryje się pod tą powłoką porządności.
Plan, który obmyślił, a raczej kawał był genialny. Coś czuł, że zakończy się to wielką paniką wśród nauczycieli i uczniów... No i wielkim skandalem. Bywa tak, że czasami powstaje dochodzenie i ekipa do rozwiązania zagadki, po jakichś wypadkach, a sprawca spogląda na to z boku. I tak właśnie chciał zrobić Ciril. Potrzebna była do tego jednak jeszcze jedna osoba.
- Chciałbym pobawić się w Bazyliszka, Regulusie. Niedługo nastanie mrok, korytarze Hogwartu zasną… Ale gdzieś tam, na pewno jest poszukiwacz przygód, który tylko czeka, abyśmy zrobili sobie z niego żart. Mam zaklęcie zamieniające tymczasowo w kamień, mamy Lumos i przewagę nocy. Można kogoś przekonać, że Bazyliszek znowu grasuje po Hogwarcie. Będzie panika, będzie skandal… A my będziemy się z tego śmiali stojąc w bezpiecznej odległości…- zmienił pozycję opierając się na rękach za plecami. Jego twarz spoglądała na nieboskłon, gdzie słońce zaczynało znikać za horyzontem.
- I co ty na to?- zapytał ciekawsko.
Ciekawe było, czy Regulus umie się bawić.
- Regulus Black
Re: Spory Balkon
Sob Lut 21, 2015 3:56 pm
Black skrywał wiele rzeczy. Najbardziej zapewne ciekawiła ta druga strona jego osobowości. Nawet bardziej niz to, co skrywała ta, którą wszyscy mogli zobaczyć. Był człowiekiem złożonym z tajemnic i kłamstw... To go ukształtowało. Każda z jego stron miała inne pragnienia. On już nawet nie grał, nie był aktorem skrywającym się za maską. On ukrył się za swoją poważną stroną jak w żelaznej zbroi. Jakby się bał. A może to strach ciągle nim kierował... I dlatego jego szaty były tak zielone.
Regulus najpierw uśmiechnął się z rozbawieniem, zupełnie jakby uważał, że to będzie świetny kawał. Cóż, gdyby był świadkiem takiej zabawy, wiedząc, że to tylko kawał, zapewne by się uśmiał, ale sam... Nie umiał się bawić. Niestety.
- Podziwiam twoją kreatywność, ale nie mogę pozwolić sobie na coś takiego. - powiedział, wzruszając ramionami. - Prawdopodobnie zostaniemy odkryci. Takie wypady nie są dla mnie... Cóż, powinieneś też uważać, komu mówisz o swoich planach. Mógłbym teraz powiedzieć to Filchowi...
Uniósł lekko brew w górę. Czy był aż takim wrednym człowiekiem? Tak, mógłby być, gdyby miał w tym jakiś cel. Całe szczęście akurat Ciril nie musiał się obawiać, ponieważ Regulus nie miał powodów, aby wygadać radzie pedagogicznej kto mógłby robić zamieszanie w szkole.
- Poza tym... Moi rodzice już powoli zaczynają myśleć o przeniesieniu mnie do Durmstrangu. - powiedział, zgodnie z prawda. Ostatnie wydarzenia mocno zaniepokoiły państwa Black i jedyne co ich powstrzymywało to tradycja rodzinna. Odległość w magicznym świecie nie miała znaczenia. Od tego była teleportacja i sieć Fiuu, czyż nie? - Co by zrobili, gdyby nagle po szkole zaczął grasować Bazyliszek, a nikt by się nie dowiedział, że to żart?
Regulus najpierw uśmiechnął się z rozbawieniem, zupełnie jakby uważał, że to będzie świetny kawał. Cóż, gdyby był świadkiem takiej zabawy, wiedząc, że to tylko kawał, zapewne by się uśmiał, ale sam... Nie umiał się bawić. Niestety.
- Podziwiam twoją kreatywność, ale nie mogę pozwolić sobie na coś takiego. - powiedział, wzruszając ramionami. - Prawdopodobnie zostaniemy odkryci. Takie wypady nie są dla mnie... Cóż, powinieneś też uważać, komu mówisz o swoich planach. Mógłbym teraz powiedzieć to Filchowi...
Uniósł lekko brew w górę. Czy był aż takim wrednym człowiekiem? Tak, mógłby być, gdyby miał w tym jakiś cel. Całe szczęście akurat Ciril nie musiał się obawiać, ponieważ Regulus nie miał powodów, aby wygadać radzie pedagogicznej kto mógłby robić zamieszanie w szkole.
- Poza tym... Moi rodzice już powoli zaczynają myśleć o przeniesieniu mnie do Durmstrangu. - powiedział, zgodnie z prawda. Ostatnie wydarzenia mocno zaniepokoiły państwa Black i jedyne co ich powstrzymywało to tradycja rodzinna. Odległość w magicznym świecie nie miała znaczenia. Od tego była teleportacja i sieć Fiuu, czyż nie? - Co by zrobili, gdyby nagle po szkole zaczął grasować Bazyliszek, a nikt by się nie dowiedział, że to żart?
- Ciril Hootcher
Re: Spory Balkon
Sob Lut 21, 2015 4:19 pm
Odwaga, spontaniczność… To, co powinno decydować o naszej młodości, znika gdzieś za płachtami materiału i kolorami domów, do których przynależymy. Zabawne jest to, jak bardzo sławne nazwisko i zaborczy rodzice mogą nas ograniczyć, w czymś, co możemy przeżyć tylko raz i dzieje się to właśnie w tej chwili. Szkoda to tracić, żal gubić się w labiryncie sprzecznej polityki, smutek myśleć o tym, co nas ominęło, gdy na starość usiądziemy przy kominku z kubkiem ciepłej czekolady. Co wtedy opowiadać wnukom? No właśnie… Nie ma czego opowiadać, wtedy świadomość przykuwa nas do podłogi, a grawitacja nie chce puścić. I właśnie w tym momencie zaczyna się rozmyślanie, co można było zrobić lepiej. Trzeba żyć tak, aby pamiętać wszystko, co pozytywne wydarzyło się w naszym życiu. Melancholijne poszukiwanie siebie do niczego tak naprawdę nie prowadzi. Należy otworzyć się przed sobą i wypuścić kogoś, kto ciągle krył się gdzieś w świadomości.
Noc zaczęła nastawać, a promienie słońca, które jeszcze trochę majaczyły za horyzontem stawały się coraz zimniejsze. Chłodny wiatr zaczął dawać o sobie znać wyraźniej niż przedtem. Loki blondyna latały we wszystkie strony, gdy Regulus wypowiadał swoje smutne słowa. Szkoda, że chłopak marnuje się właśnie w taki sposób, ale może kiedyś… może zmieni swoje nastawienie, a wtedy będzie o wiele zabawniej.
- To twoja decyzja, nie zmuszam cię do niczego. Rzuciłem jedynie luźny pomysł. Z tobą, czy z kim innym, zapewne postroję takie żarty…- odpowiedział z wyrazem twarzy, który wskazywał, że nie przejął się słowami ślizgona. Nie bał się niczego, wiedział, że nic mu nie grozi.
- Myślę, że twoje dumne nazwisko nie pozwoli ci na wydanie mnie. Czyż honor nie jest dla ciebie ważny?- ciągnął dalej odpowiadając na pytanie rozmówcy. Regulus myślał, że Ciril widzi w nim złośliwość, a gryfon spoglądał na niego, jak na kogoś, komu współczuje.
- Jeszcze nigdy mnie nie przyłapano, musisz życzyć mi szczęścia, tak jak ja tobie. - uśmiechnął się, aby zaraz po tym schować swoje białe ząbki.
- Każdy domyśliłby się, że duro nie służy do petryfikacji. Moje ofiary wrócą do siebie po kilku godzinach, nic im takiego się nie stanie, poza faktem, że strach przeszyje ich ciała na wylot…- mruknął.
Właśnie poczuł, że nie zależy mu na niczym tak bardzo, jak na swoich pragnieniach. Ciemność powoli przejmowała jego duszę, jak nowotwory rozprzestrzeniają się po organizmie. Nie walczył z tym, był świadom, że tak ma być. To los wymyślił dla niego taki scenariusz. Nie ma zamiaru mu się sprzeciwiać. Gdzieś tam w oddali czekała go malownicza przyszłość pełna zagadek, przygód i psikusów. Musiał tylko wpaść w wir zgotowany przez sprzeczne prądy losu…
Noc zaczęła nastawać, a promienie słońca, które jeszcze trochę majaczyły za horyzontem stawały się coraz zimniejsze. Chłodny wiatr zaczął dawać o sobie znać wyraźniej niż przedtem. Loki blondyna latały we wszystkie strony, gdy Regulus wypowiadał swoje smutne słowa. Szkoda, że chłopak marnuje się właśnie w taki sposób, ale może kiedyś… może zmieni swoje nastawienie, a wtedy będzie o wiele zabawniej.
- To twoja decyzja, nie zmuszam cię do niczego. Rzuciłem jedynie luźny pomysł. Z tobą, czy z kim innym, zapewne postroję takie żarty…- odpowiedział z wyrazem twarzy, który wskazywał, że nie przejął się słowami ślizgona. Nie bał się niczego, wiedział, że nic mu nie grozi.
- Myślę, że twoje dumne nazwisko nie pozwoli ci na wydanie mnie. Czyż honor nie jest dla ciebie ważny?- ciągnął dalej odpowiadając na pytanie rozmówcy. Regulus myślał, że Ciril widzi w nim złośliwość, a gryfon spoglądał na niego, jak na kogoś, komu współczuje.
- Jeszcze nigdy mnie nie przyłapano, musisz życzyć mi szczęścia, tak jak ja tobie. - uśmiechnął się, aby zaraz po tym schować swoje białe ząbki.
- Każdy domyśliłby się, że duro nie służy do petryfikacji. Moje ofiary wrócą do siebie po kilku godzinach, nic im takiego się nie stanie, poza faktem, że strach przeszyje ich ciała na wylot…- mruknął.
Właśnie poczuł, że nie zależy mu na niczym tak bardzo, jak na swoich pragnieniach. Ciemność powoli przejmowała jego duszę, jak nowotwory rozprzestrzeniają się po organizmie. Nie walczył z tym, był świadom, że tak ma być. To los wymyślił dla niego taki scenariusz. Nie ma zamiaru mu się sprzeciwiać. Gdzieś tam w oddali czekała go malownicza przyszłość pełna zagadek, przygód i psikusów. Musiał tylko wpaść w wir zgotowany przez sprzeczne prądy losu…
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach