- Peszek
Re: Sala Klubu Magii Nut
Nie Gru 28, 2014 1:16 am
Peszek przyglądał się przez dłuższą chwilę sylwetce panienki Collins, lecz po chwili wyrwał go z przemyśleń ślizgon z zapytaniem. Pokiwał głową lekko w jego stronę. Po chwili jednak jego wzrok ponownie zawitał na buzi Neve słysząc jej delikatny głos. Jej pytanie choć odpowiednie miało inną odpowiedź. Był zaskoczony czując dłoń na swojej głowie przez co jego uszka lekko oklapły i opuścił wzrok na chwilę by zebrać myśli.
-Nie. - Odpowiedział cicho po czym dodał.
-Było odwrotnie. - Uniósł śmiesznie jedno uszko do góry po czym wzruszył lekko ramionami jakby chciał strzepnąć z nich jakiś kurz.
-To panienka Cook pocałowała panicza Takano, ale nie widziałem za dużo, przepraszam. - Stał na krześle to prawda, ale jako skrzat nie jest za wysoki to i za wiele nie widział. Z resztą nie wiedział co to miłość, no chyba, że tyle co z książek wyczytał. Jak dla niego to wyglądała całkiem ładna scena, a w dodatku był zadowolony, bo podłoga była czysta i umyta, więc nie było na nim żadnych brudów.
-Panienka zbladła stało się coś? - Szepnął cicho ściskając nieco mocniej palce na trzonie mopa. Zmartwił go nieco wygląd dziewczyny zwłaszcza, że nie wiedział co się stało. To chyba nie przez niego, prawda? On umył porządnie podłogę i wytarł kurze więc wszystko wygadało ładnie i schludnie. Miał nadzieję, że panienka Neve nie jest na niego zła, że na instrumentach był kurz.
-Ja posprzątam instrumenty z kurzu jeżeli są brudne Peszek przyrzeka i żeby wszystko ładnie wyglądało. - Bardzo się przykładał do sprzątania więc miał nadzieję, że nic nie sknocił. W końcu ta wpadka z jedzeniem dla sów była błędem Hagrida, ale wziął to na siebie, bo w końcu on je karmi, a nie gajowy. Skrzat opuścił lekko wzrok zmartwiony tym, że gdzieś mogło być brudny, a on się nie postarał.
-Nie. - Odpowiedział cicho po czym dodał.
-Było odwrotnie. - Uniósł śmiesznie jedno uszko do góry po czym wzruszył lekko ramionami jakby chciał strzepnąć z nich jakiś kurz.
-To panienka Cook pocałowała panicza Takano, ale nie widziałem za dużo, przepraszam. - Stał na krześle to prawda, ale jako skrzat nie jest za wysoki to i za wiele nie widział. Z resztą nie wiedział co to miłość, no chyba, że tyle co z książek wyczytał. Jak dla niego to wyglądała całkiem ładna scena, a w dodatku był zadowolony, bo podłoga była czysta i umyta, więc nie było na nim żadnych brudów.
-Panienka zbladła stało się coś? - Szepnął cicho ściskając nieco mocniej palce na trzonie mopa. Zmartwił go nieco wygląd dziewczyny zwłaszcza, że nie wiedział co się stało. To chyba nie przez niego, prawda? On umył porządnie podłogę i wytarł kurze więc wszystko wygadało ładnie i schludnie. Miał nadzieję, że panienka Neve nie jest na niego zła, że na instrumentach był kurz.
-Ja posprzątam instrumenty z kurzu jeżeli są brudne Peszek przyrzeka i żeby wszystko ładnie wyglądało. - Bardzo się przykładał do sprzątania więc miał nadzieję, że nic nie sknocił. W końcu ta wpadka z jedzeniem dla sów była błędem Hagrida, ale wziął to na siebie, bo w końcu on je karmi, a nie gajowy. Skrzat opuścił lekko wzrok zmartwiony tym, że gdzieś mogło być brudny, a on się nie postarał.
- Regulus Black
Re: Sala Klubu Magii Nut
Nie Gru 28, 2014 1:44 am
Pewność jej w głosie, ta która sprawiała, iż nie nazywano jej delikatnym, Wiosennym Powiewem, ale Królową Śniegu, nawet i jego przyprawiła o nieznaczne dreszcze na plecach. To, iż znała nazwisko dziewczyny, która mogłaby złapać dłoń jej księcia po czym wybiec z nim razem z pałacu Królowej, decydując się na przyjęcie na siebie jej lodowego gniewu, sprawiało, że czuł... że już nieraz miała wobec Księcia wątpliwości.
Ciemność naprawdę nie czuła wobec Kyoheia Takano zawiści, nie chciała też go pochłonąć. Jeśli ona odczuwała, że miała znaleźć szczęście u jego boku, nie miał zamiaru jej tego zabraniać, jednak tym samym pozwalał sobie na czerpanie z tego szczęścia. Ten chłopak wziął sobie od Neve wszystko, co mogła tylko oddać w dłonie innego człowieka - charakter, ciało i serce. Jednak to czego ciemność pragnęła nie zawierało się w tych trzech. Ciemność pragnęła tego, w czym jej odłamek już tkwił niczym kawałek szkła z zaczarowanego lustra. W duszy tej dziewczyny.
Jego ciepła, blada dłoń ułożyła się na ramieniu dziewczyny, dostosowując się do niego tak, jakby pasowała tam od zawsze. Przygotowywał się w tej chwili na jej mroźny gniew, który mimo tego, że nie był mu przeznaczony na pewno odczuje.
Przesunął oczyma po postaci niewielkiego skrzata, podobnego do tych, którzy przewinęli się przez jego rodzinny dom. Nie wpajano mu szacunku do tych istot, wręcz przeciwnie, przyzwyczajano go ciągle do widoku pomiatania nimi, a mimo to ściana wypełniona głowami skrzatów jak trofeami sprawiała, że czuł jakąś pustkę wewnątrz swojej ciemności.
- Wykonujesz dobrze swoją pracę, Peszku. - jego imię poznał dopiero przed chwilą z ust Collins. - Możesz wrócić do swoich zajęć, na tę przypadłość nie znajdziemy lekarstwa. Ani ja ani Ty.
Jakaż szkoda, że na skazę, która zrani teraz Twoje ludzkie serce, biała Królowo, nie ma uleczającego zaklęcia, czy nawet wywaru, który stworzyłby się w Twojej głowie.
Regulus poczuł silną odrazę do postępowania Takano. Jego czerwone wargi zaciskały się w niemej złości. Mógł od razu zabronić mu z nią kontaktu, jakiekolwiek, jednak cóż by mógł? Naraziłby się wtedy na gniew śnieżnej królowej. Ciemność nie mogła ingerować w Jasność, takie było prawo natury. Ciemność mogła kształtować tylko Ciemność, nic poza tym.
Cóż to będzie za skaza na sercu, obserwować Twój smutny upadek, o delikatna, biała łanio...
Ciemność naprawdę nie czuła wobec Kyoheia Takano zawiści, nie chciała też go pochłonąć. Jeśli ona odczuwała, że miała znaleźć szczęście u jego boku, nie miał zamiaru jej tego zabraniać, jednak tym samym pozwalał sobie na czerpanie z tego szczęścia. Ten chłopak wziął sobie od Neve wszystko, co mogła tylko oddać w dłonie innego człowieka - charakter, ciało i serce. Jednak to czego ciemność pragnęła nie zawierało się w tych trzech. Ciemność pragnęła tego, w czym jej odłamek już tkwił niczym kawałek szkła z zaczarowanego lustra. W duszy tej dziewczyny.
Jego ciepła, blada dłoń ułożyła się na ramieniu dziewczyny, dostosowując się do niego tak, jakby pasowała tam od zawsze. Przygotowywał się w tej chwili na jej mroźny gniew, który mimo tego, że nie był mu przeznaczony na pewno odczuje.
Przesunął oczyma po postaci niewielkiego skrzata, podobnego do tych, którzy przewinęli się przez jego rodzinny dom. Nie wpajano mu szacunku do tych istot, wręcz przeciwnie, przyzwyczajano go ciągle do widoku pomiatania nimi, a mimo to ściana wypełniona głowami skrzatów jak trofeami sprawiała, że czuł jakąś pustkę wewnątrz swojej ciemności.
- Wykonujesz dobrze swoją pracę, Peszku. - jego imię poznał dopiero przed chwilą z ust Collins. - Możesz wrócić do swoich zajęć, na tę przypadłość nie znajdziemy lekarstwa. Ani ja ani Ty.
Jakaż szkoda, że na skazę, która zrani teraz Twoje ludzkie serce, biała Królowo, nie ma uleczającego zaklęcia, czy nawet wywaru, który stworzyłby się w Twojej głowie.
Regulus poczuł silną odrazę do postępowania Takano. Jego czerwone wargi zaciskały się w niemej złości. Mógł od razu zabronić mu z nią kontaktu, jakiekolwiek, jednak cóż by mógł? Naraziłby się wtedy na gniew śnieżnej królowej. Ciemność nie mogła ingerować w Jasność, takie było prawo natury. Ciemność mogła kształtować tylko Ciemność, nic poza tym.
Cóż to będzie za skaza na sercu, obserwować Twój smutny upadek, o delikatna, biała łanio...
- Neve Collins
Re: Sala Klubu Magii Nut
Nie Gru 28, 2014 2:18 pm
Odrobinka czegoś dobrego, odrobinka czegoś pozytywnego, czy potrafisz jednak temu zawierzyć, potrafisz temu zaufać? Twój blask nie może wygasnąć i nie pozwolisz na to, jednak chcesz, czy nie, masz delikatne serce, które nawykło wśród swych zwierzęcych przyjaicół do dbania, opiekowania się i wyciągania czułej dłoni, aby nie pozwalać zabłądzić na krętych ścieżkach. Magiczne bestie były o wiele prostsze w obsłudze w tym wypadku, potrafiłaś dokładnie je zrozumieć, wyczytać wszystko z ich głębokich spojrzeń i ocenić ich charakter – zaś ludzie, ach, ci byli o wiele bardziej skomplikowani i musisz pojąć, że nie wszyscy mają tak bezgraniczne zaufanie, jakie ty posiadasz, że nie wszyscy są tak łatwowierni i wielu przyjdzie próbować cię zranić i ranić będzie, nie tylko cieleśnie – to mała mrzonka, z tego o wiele łatwiej się wylizać, niż z ran, które pojawiały się na duszy – tam nie sięgała żadna różdżka, masz rację, piękny Władco Ciemności, nie ma zaklęcia, które mogłoby tutaj pomóc... Jednak masz zdanie przeczące, a to krótkie słowo, które chciałaś usłyszeć i które odwracało twoją wizję i uwalniało cię od nieuniknionego przeznaczenia – to właśnie sprawiło, że znowu łagodny uśmiech zawitał na twojej twarzy i podniosłaś się, gotowa podziękować za miłe twym uszom słowo... Ale potem przyszło dokończyć skrzatowi to, co zaczął. I dodać następne. I kiedy dokończył poczułaś słabość, która zachwiałaby twoją sylwetką, gdyby nie dłoń na twoim kruchym ramieniu przypominająca, gdzie jest pion i że winnaś prezentować sobą godność, że nie powinnaś upadać po usłyszeniu czegoś tak niewarzkiego – to o niczym nie świadczyło, prawda? To "tylko" pocałunek, tak? Tej, której chciałaś pomóc, tej, której zaufałaś i jemu, ktoremu też tak ufałaś – ach, gdzie ta piękna wizja diamentów i radosnego śmiechu, by patrzeć na hipogryfy unoszące się w powietrzu? Przybądź, nieważkości, porwij swego Anioła, albowiem za mocno osiada on na ziemskim padole, którego nigdy nie powinien był dotknąć. By poznać, czym jest ludzki świat, powinnaś zasmakować nie tylko słodkości, ale i goryczy, która z krańca twego języka przyniesie zamieć śnieżną temu światu...
Pani Światła, Pani Zimy, doskonała imaginacja czystej bieli, zamyka swe powieki – czy słyszycie..? Trzaskają drzwi zamczyska, które przestaje być gościnnym miejscem, które wypędza wszystkich ze swych progów, pozostawiając Jasność samą sobie i Ciemność niemo czuwającą za jej plecami, pomagającą ustać i nie upaść na kolana – te kolana już twardnieją, wokół Królowej krzątają się drobinki śniegu, zamieniając jej suknie na lśniącą zbroję i wręczając jej w dłoń miecz, który mogłaby skierować ku tym, którzy weszli jej w drogę – Jej, tej, której nigdy przeszkadzać nie powinni... Nie raczyła odpowiedzieć na niepokoje Peszka z braku zaufania do swego głosu... załamanie? Smutek? Rozpacz?
Rozchyla ten Delikatny Kwiat swe oczy, zimne i tnące niczym ostrze z diamentu, by gładkim ruchem, szybkim i pewnym, podejść do fortepianu i zatrzasnąć jego klapę.
- Dziękuję Peszku. - Jej głos był zimny, kąsał i mącił zmysły, obejmując je mrozem, w którym żadna kurtka, czapka, czy szalik nie były przydatne. I tak w nim zamarzamy. Obróciła się do swej Ciemności, blada, mała? - swym jestestwem wypełniała całe to pomieszczenie... - Spisałeś się bardzo dobrze. Jestem pewna, że pięknie posprzątasz te instrumenty. - Nie mówiła do Małego Księcia przed nią, do Czarnego Króla, którego teraz prześwietlała spojrzeniem potężnym i nie znoszącym sprzeciwu, jaśniała nadal, oj tak – tylko teraz było to światło zimne, od którego chciało się skryć w mroku, by nie poparzyło mrozem.
- Popatrz, jak okrutny błąd popełniłam, Czarny Królu. Jestem godna wykpienia za zniżanie się do poziomu tych, którzy są ledwie marnymi pionkami na mojej planszy. - Nie zamierzasz wydawać przedwczesnych werdyktów, nie zamierzasz pozwalać na samosąd bez ustalenia faktów, które w takiej sytuacji bardzo łatwo mogą wymknąć ci się spod kontroli... Tam mogło się bardzo wiele wydarzyć... Ale nie potrafisz wybaczyć samego aktu, którego panna Cook się dopuściła. Nie jesteś osobą, która wybacza krzywdy w Ciebie wymierzone. Nie jesteś osobą, która nadstawia drugi policzek, gdy ktoś cię uderzy.
Śnieżna Wiedźma jeszcze zasłynie z tego, że nie przeżyje nikt, kto choćby uniesie na nią dłoń.
Pani Światła, Pani Zimy, doskonała imaginacja czystej bieli, zamyka swe powieki – czy słyszycie..? Trzaskają drzwi zamczyska, które przestaje być gościnnym miejscem, które wypędza wszystkich ze swych progów, pozostawiając Jasność samą sobie i Ciemność niemo czuwającą za jej plecami, pomagającą ustać i nie upaść na kolana – te kolana już twardnieją, wokół Królowej krzątają się drobinki śniegu, zamieniając jej suknie na lśniącą zbroję i wręczając jej w dłoń miecz, który mogłaby skierować ku tym, którzy weszli jej w drogę – Jej, tej, której nigdy przeszkadzać nie powinni... Nie raczyła odpowiedzieć na niepokoje Peszka z braku zaufania do swego głosu... załamanie? Smutek? Rozpacz?
Rozchyla ten Delikatny Kwiat swe oczy, zimne i tnące niczym ostrze z diamentu, by gładkim ruchem, szybkim i pewnym, podejść do fortepianu i zatrzasnąć jego klapę.
- Dziękuję Peszku. - Jej głos był zimny, kąsał i mącił zmysły, obejmując je mrozem, w którym żadna kurtka, czapka, czy szalik nie były przydatne. I tak w nim zamarzamy. Obróciła się do swej Ciemności, blada, mała? - swym jestestwem wypełniała całe to pomieszczenie... - Spisałeś się bardzo dobrze. Jestem pewna, że pięknie posprzątasz te instrumenty. - Nie mówiła do Małego Księcia przed nią, do Czarnego Króla, którego teraz prześwietlała spojrzeniem potężnym i nie znoszącym sprzeciwu, jaśniała nadal, oj tak – tylko teraz było to światło zimne, od którego chciało się skryć w mroku, by nie poparzyło mrozem.
- Popatrz, jak okrutny błąd popełniłam, Czarny Królu. Jestem godna wykpienia za zniżanie się do poziomu tych, którzy są ledwie marnymi pionkami na mojej planszy. - Nie zamierzasz wydawać przedwczesnych werdyktów, nie zamierzasz pozwalać na samosąd bez ustalenia faktów, które w takiej sytuacji bardzo łatwo mogą wymknąć ci się spod kontroli... Tam mogło się bardzo wiele wydarzyć... Ale nie potrafisz wybaczyć samego aktu, którego panna Cook się dopuściła. Nie jesteś osobą, która wybacza krzywdy w Ciebie wymierzone. Nie jesteś osobą, która nadstawia drugi policzek, gdy ktoś cię uderzy.
Śnieżna Wiedźma jeszcze zasłynie z tego, że nie przeżyje nikt, kto choćby uniesie na nią dłoń.
- Regulus Black
Re: Sala Klubu Magii Nut
Nie Gru 28, 2014 3:30 pm
Jaką Ciemnością byłby teraz, gdyby chciał skryć się daleko od tego mroźnego światła? Uciec i pozostawić światło jaśniejące chłodem, samotne, a w środku pęknięte, skłonne do wybuchu.. Straciłby wszystko co w środku Ciemności tkwiło. Nie przyzwyczajony był to wycofywania się w sytuacjach kryzysowych. Teraz też więc trwał, tworząc za królową ciemną burzę.
Nienawidził, gdy w jego oczach pojawiał się gniew. Wtedy chłodne, spokojne chmury jego tęczówek stawały się porywistą, ognistą burzą, tak podobną do tej, którą posiadał ten, którego wydali jego rodzice przed nim, ale którego nie zwykł nazywać bratem już od dawna. Nieugięta postawa chłopaka ciągle pokazywała, jak twardy sejf posiadał do ukrywania emocji, jednak oczy ciągle ciskały ciche błyskawice.
Ciemność czuła się oszukana. Wierzyła, że Biała Królowa wie, jak sprawić sobie szczęście i dbał jedynie o imię, zapewniające jej kruchemu ciału przetrwanie w tym niepewnym świecie. Zapomniał, że każdy człowiek miał w sobie mieszankę każdego żywiołu... Nie ważne jaki odcień miały ich dusze, ciała zawsze pragnęły stąpać po ziemi i namawiały ich do zaspokajania potrzeb.
Nic się nie martw, Królowo, bo oto Król otulił Cię swymi mglistymi ramionami, abyś nie miała okazji upaść. Jego dłoń ułożyła się na Twoim ramieniu, a palące usta złożyły na białym czole topiący pocałunek, przepełniony ludzkimi uczuciami, których pragnęłaś. Blade dłonie przesunęły się po ubraniu.
- Mamy prawo być głupi. Nie ważne czego ucieleśnieniem jest nasza dusza. Zawsze będziemy posiadać ciała, zawierające serce, a ono wiecznie pragnąć będzie uczuć. Nie odetniemy się od nich... Ciała zawsze będą wadliwe.
Wprawiał ich na nowo w wieczny taniec, o którym nie mogli zapominać. Teraz, gdy na ich szachownicy pojawiały się nowe figury, nowe królowe, nie mogli pozwolić sobie na zejście do poziomu pionków. Pionki są tym, co się poświęca, aby ostatecznie nie doprowadzić do ataku na te ważniejsze figury. Królowa była zbyt ważna, aby stawać się pionkiem... Nie teraz.
Stał się osłoną i dla niej i dla świata. Ciemność, która na nowo otuliła ją swą czernią odizolowała świat, aby nie odczuł mrożącej aury Jasności. Któż by pomyślał, że ciemność mogła chronić świat w ten sposób... Ten byt, który oskarżano o zło, a w rzeczywistości był zwykłą zagadką nawet dla siebie samego. Zagubiony i niepewny świata, nieufny. Jedyne czego mógł być pewien od początku to Światło. Że zawsze będzie istnieć jego przeciwieństwo... I tego, że w końcu pojawi się byt pośredni między nimi... Królowa Kier, zimny i niszczący ogień. Wobec niego w tej chwili oboje byli słabi.
Pisane do tego.
Nienawidził, gdy w jego oczach pojawiał się gniew. Wtedy chłodne, spokojne chmury jego tęczówek stawały się porywistą, ognistą burzą, tak podobną do tej, którą posiadał ten, którego wydali jego rodzice przed nim, ale którego nie zwykł nazywać bratem już od dawna. Nieugięta postawa chłopaka ciągle pokazywała, jak twardy sejf posiadał do ukrywania emocji, jednak oczy ciągle ciskały ciche błyskawice.
Ciemność czuła się oszukana. Wierzyła, że Biała Królowa wie, jak sprawić sobie szczęście i dbał jedynie o imię, zapewniające jej kruchemu ciału przetrwanie w tym niepewnym świecie. Zapomniał, że każdy człowiek miał w sobie mieszankę każdego żywiołu... Nie ważne jaki odcień miały ich dusze, ciała zawsze pragnęły stąpać po ziemi i namawiały ich do zaspokajania potrzeb.
Nic się nie martw, Królowo, bo oto Król otulił Cię swymi mglistymi ramionami, abyś nie miała okazji upaść. Jego dłoń ułożyła się na Twoim ramieniu, a palące usta złożyły na białym czole topiący pocałunek, przepełniony ludzkimi uczuciami, których pragnęłaś. Blade dłonie przesunęły się po ubraniu.
- Mamy prawo być głupi. Nie ważne czego ucieleśnieniem jest nasza dusza. Zawsze będziemy posiadać ciała, zawierające serce, a ono wiecznie pragnąć będzie uczuć. Nie odetniemy się od nich... Ciała zawsze będą wadliwe.
Wprawiał ich na nowo w wieczny taniec, o którym nie mogli zapominać. Teraz, gdy na ich szachownicy pojawiały się nowe figury, nowe królowe, nie mogli pozwolić sobie na zejście do poziomu pionków. Pionki są tym, co się poświęca, aby ostatecznie nie doprowadzić do ataku na te ważniejsze figury. Królowa była zbyt ważna, aby stawać się pionkiem... Nie teraz.
Stał się osłoną i dla niej i dla świata. Ciemność, która na nowo otuliła ją swą czernią odizolowała świat, aby nie odczuł mrożącej aury Jasności. Któż by pomyślał, że ciemność mogła chronić świat w ten sposób... Ten byt, który oskarżano o zło, a w rzeczywistości był zwykłą zagadką nawet dla siebie samego. Zagubiony i niepewny świata, nieufny. Jedyne czego mógł być pewien od początku to Światło. Że zawsze będzie istnieć jego przeciwieństwo... I tego, że w końcu pojawi się byt pośredni między nimi... Królowa Kier, zimny i niszczący ogień. Wobec niego w tej chwili oboje byli słabi.
Pisane do tego.
- Peszek
Re: Sala Klubu Magii Nut
Nie Gru 28, 2014 3:45 pm
Skrzat pokiwał głową na zgodę jednak nie wiedział o czym w tym wszystko chodziło. W końcu to nie jest jego interes w tym wszystkim. A skoro zakończyli rozmowę mógł wrócić w końcu do kontynuowania swojej pracy mycia podłogi. Chodził tak sobie powoli kończąc jedną stronę pomieszczenia. Wziął wiaderko i przeniósł się na drugi koniec pokoju by zacząć sprzątać dalej. Jedno uszko mu tak opadało i unosiło się co jakiś w czasie sprzątania. Uśmiechnął się pod nosem powoli kończył to pomieszczenie potem zostanie tylko starcie kurze z tych wszystkich instrumentów i będzie mógł iść do innej sali.
- Neve Collins
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 02, 2015 4:59 pm
Tak jak i Ona czuła się oszukana - Ona, Królowa Śniegu, ta, która nad wszystkim winna mieć kontrolę, ta, która powinna o wszystkim wiedzieć, ta, która sądziła, że wszystkie pionki ma pod kontrolą, ta, która pozwoliła się zwieść swemu sercu, temu dobremu, która dla dobra ludzi nigdy nie powinno zostać naruszone, nigdy nie powinno zostać skażone - lecz sami to wybrali.
Nadciągał lodowy Koszmar.
Nie było litości, nie było ciepła, nie było niczego znanego w Śnieżnej Wiedźmie - była bezwzględność, siła... siła? Niee, to była potęga - potęga Lodowego Królestwa, nad którym teraz zaczęła szaleć złowroga nawałnica - śnieg ograniczał widoczność, a jedynym, który mógł to znieść, pozostając nienaruszonym, był właśnie on, ten, którego obecność czuła i którego obecności była świadoma jak nigdy wcześniej, którego mrok pochłaniała, wciągała wszystko, co miał jej do zaoferowania, wyciągała z niego całą moc ciemności, jaka ją otaczała, pragnąc nią osnuć świat leżący u stóp jej góry. Czas zacząć działać. Koło, które nieświadomie poruszyła Elizabeth Cook potoczyło się po lodowym zboczu.
Nikt nie mógł go zatrzymać.
To ludzie ludziom zgotowali ten los.
- Stój u mego boku, ma Ciemności. Nie zdradź mnie. - Jakżeby mógł? Tak jak i Ty nie mogłabyś go zdradzić - On bez Ciebie nie istniał, Ty bez niego nie istniejesz...
Neve, ta delikatna, uśmiechnięta dziewczynka, przesunęła się bezszelestnie po posadzce w kierunku drzwi i otworzywszy je zniknęła w korytarzu.
Tym razem na pewno nie była ulotnym snem, nie była marzeniem
Była mrozem, który zalęgł się w tej sali, zanieczyszczając ją.
[z/t]
Nadciągał lodowy Koszmar.
Nie było litości, nie było ciepła, nie było niczego znanego w Śnieżnej Wiedźmie - była bezwzględność, siła... siła? Niee, to była potęga - potęga Lodowego Królestwa, nad którym teraz zaczęła szaleć złowroga nawałnica - śnieg ograniczał widoczność, a jedynym, który mógł to znieść, pozostając nienaruszonym, był właśnie on, ten, którego obecność czuła i którego obecności była świadoma jak nigdy wcześniej, którego mrok pochłaniała, wciągała wszystko, co miał jej do zaoferowania, wyciągała z niego całą moc ciemności, jaka ją otaczała, pragnąc nią osnuć świat leżący u stóp jej góry. Czas zacząć działać. Koło, które nieświadomie poruszyła Elizabeth Cook potoczyło się po lodowym zboczu.
Nikt nie mógł go zatrzymać.
To ludzie ludziom zgotowali ten los.
- Stój u mego boku, ma Ciemności. Nie zdradź mnie. - Jakżeby mógł? Tak jak i Ty nie mogłabyś go zdradzić - On bez Ciebie nie istniał, Ty bez niego nie istniejesz...
Neve, ta delikatna, uśmiechnięta dziewczynka, przesunęła się bezszelestnie po posadzce w kierunku drzwi i otworzywszy je zniknęła w korytarzu.
Tym razem na pewno nie była ulotnym snem, nie była marzeniem
Była mrozem, który zalęgł się w tej sali, zanieczyszczając ją.
[z/t]
- Peszek
Re: Sala Klubu Magii Nut
Sob Sty 03, 2015 12:24 am
Kiedy tylko skończył myć podłogę zauważył braku panienki Collins. Uniósł lekko jedno ze swoich uszek, bo nawet nie zauważył jej zniknięcia. Pokiwał lekko głową na boki po czym wyciągnął zza pasa dwie szmatki do wycierania kurzu. Następnie zabrał się za czyszczenie instrumentów tych stojących z tyłu, a potem tych stojących bliżej. Najgorzej zeszło mu z tymi małymi instrumentami, ale ostatecznie dał radę je wszystkie wyczyścić. Ostatnią rzecz jaką czyścił to był fortepian i było to chyba największy instrument jaki stał w tym pokoju. Kiedy skończył i ten schował szmatki za pas i podszedł do wiaderka z mopem. Wziął go i podszedł do drzwi lecz zatrzymał się przed samym wyjściem.
-Do widzenia paniczu Black. - Po tych słowach wyszedł z pokoju trzymając w swoich małych rączkach mop z wiadrem. Skierował swoje nogi ku następnej sali.
z.t
-Do widzenia paniczu Black. - Po tych słowach wyszedł z pokoju trzymając w swoich małych rączkach mop z wiadrem. Skierował swoje nogi ku następnej sali.
z.t
- Regulus Black
Re: Sala Klubu Magii Nut
Sob Sty 03, 2015 12:47 pm
- Jak bym śmiał? - jego odpowiedź była prosta. Miał zamiar stać obok niej w tej wiecznej walce, choć nie popierał do końca tego, aby w tej chwili przychodziła ta chłodna nawałnica. To nie jest dobry czas... Nie, kiedy na szachownicy pojawiają się nowe kolory, nowi przeciwnicy. Ona nie powinna łączyć swojej duszy z odczuciami, to była oznaka ogromnej słabości, a przecież musiała w tej chwili być siłą. Co on mógł zrobić w tej chwili? Jedynie stać tuż za nią i nie pozwalać zgasnąć, nawet jeśli jej płomień w tej chwili płonął żarliwie i wściekle. Nie, nie atakował jego ciemności, która spokojnie odsunęła się nieco, dając jej więcej pola do manewru...
Niech da upust uczuciom swojego serca.
- Do widzenia, Peszku. - teraz na pewno zapamięta to imię. Cóż z niego był za Ślizgon, skoro tak pobłażliwie traktował zwykłego skrzata domowego.
Wyszedł z tego miejsca zaraz po skrzacie, zamykając za sobą drzwi.
[z/t]
Niech da upust uczuciom swojego serca.
- Do widzenia, Peszku. - teraz na pewno zapamięta to imię. Cóż z niego był za Ślizgon, skoro tak pobłażliwie traktował zwykłego skrzata domowego.
Wyszedł z tego miejsca zaraz po skrzacie, zamykając za sobą drzwi.
[z/t]
- Caroline Rockers
Re: Sala Klubu Magii Nut
Czw Sty 08, 2015 10:46 pm
Można stąpać po wielu cienkich liniach, lecz z niektórych upadek jest bardziej bolesny, niż z reszty. Kolejny dzień. Kolejna godzina. Kolejna minuta. To się nieraz za szybko rozpoczynało i kończyło, powodując niebezpieczny zawrót głowy. Za jej pędzel służyła muzyka w którą wkładała tę resztkę serca i jakichkolwiek emocji. Emocji których tak bardzo chciała się pozbyć. Czyżby więc April się nie myliła, co do niej? Raczej wątpliwe. Mocno przerysowane wręcz! Zresztą dlaczego w ogóle w jakikolwiek sposób Rockers sobie tym zawracała głowę? Uratowała wprawdzie życie Ryan, ale z pobudek czysto egoistycznych - chorych właściwie. Nic czym można było się przejąć.
Włosy związała w jeden staranny warkocz, który opadał jej swobodnie na plecy. Ostatnio zupełnie ich nie przycinała, pozwalając by rosły, jak chciały. Biała twarz została odsłonięta, chmurne oczy delikatnie się błyszczały, a cienie pod oczami świadczyły o tym, że dziewczyna nie najlepiej spała dzisiejszej nocy.
O ile w ogóle spała.
Koszmary to potężna rzecz, nieprawdaż?
Kiedy więc weszła do sali Klubu Magii Nut, z zadowoleniem przyjęła, że jest pierwsza. Zajęła wolne miejsce przy oknie, chwyciła za gitarę i zaczęła grać swoją chorą melodię, nucąc od czasu do czasu coś pod nosem.
Królowa Śniegu uspokajała się.
Włosy związała w jeden staranny warkocz, który opadał jej swobodnie na plecy. Ostatnio zupełnie ich nie przycinała, pozwalając by rosły, jak chciały. Biała twarz została odsłonięta, chmurne oczy delikatnie się błyszczały, a cienie pod oczami świadczyły o tym, że dziewczyna nie najlepiej spała dzisiejszej nocy.
O ile w ogóle spała.
Koszmary to potężna rzecz, nieprawdaż?
Kiedy więc weszła do sali Klubu Magii Nut, z zadowoleniem przyjęła, że jest pierwsza. Zajęła wolne miejsce przy oknie, chwyciła za gitarę i zaczęła grać swoją chorą melodię, nucąc od czasu do czasu coś pod nosem.
Królowa Śniegu uspokajała się.
- Steve Fluffy
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 5:46 pm
Pani Ce przybyła jako pierwsza.
Za to drugi był pan Stefek.
Chyba gorzej być nie mogło, prawda? Ze wszystkich członków Klubu Magii Nut, to właśnie Stefek przybył do klasy jako drugi. Jego towarzystwo raczej nie należało do tych wymarzonych, ale cóż zrobić? Chłopak otworzył drzwi i zwyczajnie wlazł do środka. Nie zamierzał wychodzić. Nie przejął się widokiem Rockers grającej na gitarze. Nie przerywał jej, nie powiedział nic na powitanie. Sztuką się w końcu delektuje, a sztuką dla niego było dosłownie wszystko. Skinął jej jedynie głową, o ile na niego zwróciła uwagę.
Usiadł sobie tuż obok szafy, w której znajdowały się instrumenty. Ściągnął torbę z ramienia, wyciągnął z niej książkę pod tytułem „Sto mil smoczej wyprawy” i jakby nigdy nic zaczął ją sobie czytać. A jak był ubrany? Zwyczajnie. Zaczynając od dołu – niebieskie trampki, czarne spodnie, biała koszula, krawat w barwach Ravenclawu. Na lewej dłoni nosił różne bransoletki z muliny. Na nosie jak zwykle miał prostokątne okulary. Kiedy czytał musiał je mieć, ponieważ jego rączki były wtedy „za krótkie” (a przecież był chudym dryblasem).
Za to drugi był pan Stefek.
Chyba gorzej być nie mogło, prawda? Ze wszystkich członków Klubu Magii Nut, to właśnie Stefek przybył do klasy jako drugi. Jego towarzystwo raczej nie należało do tych wymarzonych, ale cóż zrobić? Chłopak otworzył drzwi i zwyczajnie wlazł do środka. Nie zamierzał wychodzić. Nie przejął się widokiem Rockers grającej na gitarze. Nie przerywał jej, nie powiedział nic na powitanie. Sztuką się w końcu delektuje, a sztuką dla niego było dosłownie wszystko. Skinął jej jedynie głową, o ile na niego zwróciła uwagę.
Usiadł sobie tuż obok szafy, w której znajdowały się instrumenty. Ściągnął torbę z ramienia, wyciągnął z niej książkę pod tytułem „Sto mil smoczej wyprawy” i jakby nigdy nic zaczął ją sobie czytać. A jak był ubrany? Zwyczajnie. Zaczynając od dołu – niebieskie trampki, czarne spodnie, biała koszula, krawat w barwach Ravenclawu. Na lewej dłoni nosił różne bransoletki z muliny. Na nosie jak zwykle miał prostokątne okulary. Kiedy czytał musiał je mieć, ponieważ jego rączki były wtedy „za krótkie” (a przecież był chudym dryblasem).
- Anabell Nightmare
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 6:10 pm
Szła wolnym krokiem ku drzwiom do klubu magii nut, zanim tutaj przyszła była w dormitorium by związać sobie warkocz. Zmierzała ku drzwiom rozglądając się na boki i chcąc dostrzec coś co by przykuło jej uwagę, lecz nic takiego nie było. Poczuła się rozczarowana. Weszła do sali jako trzecia, rozejrzała się po czym niepewnie pomachała ręką w stronę Rockers o ile w ogóle ją zauważyła. Po chwili dostrzegła Steve, który czytał książkę, a nie chcąc mu przeszkadzać usiadła na ziemi niedaleko niego i wyjęła z torby książkę "Podstawy wróżbiarstwa i tarota" i otworzyła na zakładce. Zaczęła ją czytać w milczeniu siedząc po turecku, bo tak było jej najwygodniej.
- Steve Fluffy
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 6:17 pm
Steve całkowicie bezszelestnie (a raczej próbował, aby zrobić to niczym prawdziwy ninja), zlazł z krzesła i usiadł sobie na podłodze tuż obok Any. Powieść mocno go wciągnęła, ale nie na tyle, aby nie reagował na wszystko to, co się działo dookoła. A wejścia swojej dziewczyny raczej nie zamierzał zignorować, bo jakim to on byłby chłopakiem, gdyby to zrobił? Uśmiechnął się do niej, na chwilę oderwał się od lektury. Przysunął się do niej, aby pocałować ją w policzek na powitanie. Nie mówił nic, aby nie przeszkadzać Ślizgonce. Chyba nie chciał się narażać na jej gniew. Mógł zawsze spróbować się do niej dołączyć, ale nie znał melodii, którą grała. Stawiał więc, że jest to jej własna interpretacja. Gdyby zaczął się wygłupiać (jak to miał w zwyczaju), dziewczyna chyba nie byłaby zadowolona.
Więc lektura książki, jak na razie oczywiście, wydawała mu się być najlepszym wyjściem z całej sytuacji. Mimo wszystko – nie byłby sobą, gdyby czegoś nie zrobił. Przysunął się na tyle blisko do Any, aby położyć wolną dłoń na jej kolanku. Niby nic, a jednak. Udawał, że jest bardzo zainteresowany lekturą powieści, nawet nie patrzył na Krukonkę.
Więc lektura książki, jak na razie oczywiście, wydawała mu się być najlepszym wyjściem z całej sytuacji. Mimo wszystko – nie byłby sobą, gdyby czegoś nie zrobił. Przysunął się na tyle blisko do Any, aby położyć wolną dłoń na jej kolanku. Niby nic, a jednak. Udawał, że jest bardzo zainteresowany lekturą powieści, nawet nie patrzył na Krukonkę.
- Elizabeth Cook
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 6:28 pm
Ostatnio to nawet ściana była dla niej interesująca by tylko się nie uczyć, później zaś będzie się martwiła tym, że nocami będzie zakuwać by zdać jakieś egzaminy czy cokolwiek innego co będzie musiała zdać. Bezszelestnie otworzyła drzwi do klubu magii nut i weszła do środka, dostrzegła dwóch krukonów z starszego rocznika i ślizgonkę. Kiedy weszła dostrzegła iż chłopak całuje dziewczynę policzek przez co zrobiła lekko krzywą minę. Przywitała się lekkim kiwnięciem głowy i usiadła na ziemi chyba najdalej od całej trójki i podkuliła nogi, a rękoma objęła kolana. Obojętnym i znudzonym spojrzeniem zaczęła spoglądać na jakiś punkt przed sobą.
- Anabell Nightmare
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 6:36 pm
Kiedy tylko chłopak usiadł obok niej z jej ust wydobył się cichy chichot po czym spojrzała na niego kątem oka. Kiedy pocałował ją w policzek puściła mu oko zaczepnie, lecz po chwili zauważyła otwierane drzwi i spojrzała na nowo przybyłego ucznia. Zauważyła u dziewczyny dziwną krzywą minę, trochę ją to zdziwiło, bo nie wiedziała na co tak naprawdę zareagowała. Również dostrzegła iż usiadła najdalej od całej trójki. Uniosła brew ku górze patrząc na Lizzy. Skrzyżowała nogi siedząc na ziemi po czym lekko się uśmiechnęła do chłopaka widząc jego dłoń. Przekartkowała stronę w książce. Lekko marszczyła brwi analizując zachowanie dziewczyny, które najwidoczniej było dziwne i za wszelką cenę próbowała oddalić się od wszystkich nie chcąc pomocy. Sama nie wiedziała, czemu zaczęła się zagłębiać w takie myśli. W końcu to nie jej sprawa.
- Zack Raven
Re: Sala Klubu Magii Nut
Pią Sty 09, 2015 7:47 pm
Spotkanie w Sali Klubu Magii Nut. Może trochę odpocznę? Nie wiem. Ruszyłem powoli do odpowiedniego pomieszczenia. W środku były cztery osoby. Jedną z nich znałem, reszty nie rozpoznawałem. Może minąłem was kiedyś na korytarzu, ale nigdy z wami nie rozmawiałem, aby zapamiętać waszą magię, aby była dla mnie ważna. Jednak byliście tu. To dobrze. Gdzie miałem podejść? Czy miałem iść do Lizzy? Nie wiedziałem, czy tego chcesz, ale wyczułem, że jesteś smutna, wiec bez większego zastanowienia podszedłem do ciebie. Może będziesz chciała ze mną porozmawiać, a może pomilczeć. jeśli będziesz chciała milczeć może uda mi się dla ciebie zagrać na pianinie.
- Witaj - przywitałem się i usiadłem obok ciebie. Co miałem do ciebie powiedzieć? Nie wiem, ale możesz milczeć jeśli chcesz.
- Witaj - przywitałem się i usiadłem obok ciebie. Co miałem do ciebie powiedzieć? Nie wiem, ale możesz milczeć jeśli chcesz.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach