Strona 2 z 2 • 1, 2
- Syriusz Black
Re: Gwiezdny Ogród
Pon Mar 27, 2017 8:14 pm
- Oj, Puszku, Puszku. – Zacmokał, nie siląc się na żaden większy komentarz, bo tak naprawdę nie wiedział nawet, co mógłby dodać. Fakt był bowiem faktem – wyglądała w tej kiecce naprawdę dobrze. Choć dotąd nie był zdania, że rudym pasowały takie barwy, tak samo jak nie widział ich w zieleniach, musiał szczerze sobie przyznać, iż sukienka wyglądała na niej lepiej niż przyzwoicie. Robiąc to jednak na tyle prywatnie i w swoim własnym umyśle, że nie zamierzał wypuszczać tej myśli na światło dzienne. Chyba po jego trupie. To była gra. Nie komplementowało się przeciwnika w ten sposób. Bądźmy poważni.
Dlatego darował sobie wszelkie inne teksty, po prostu podążając za dziewczyną. Przynajmniej do czasu, gdy nie wywiązała się między nimi kolejna mini dyskusja. Znowu nie aż tak bardzo rozwinięta, jakby tego pragnął. Chociaż dosyć szybko przekonał się, że tym razem jednak poszło mu wyprowadzanie jej z tej chłodnej równowagi. Każde zezłoszczone spojrzenie, jakie od niej otrzymywał, było niczym spora łyżeczka miodu na jego serce. Cóż mógł poradzić na to, iż tak bardzo podobało mu się igranie z ogniem? Na swój sposób nawet prawie dosłownym, bo te włosy, ta sukienka… I mina rasowej morderczyni zwierzaków domowych. Nie mógł, po prostu nie mógł nie szczerzyć się do niej jeszcze bardziej. Jakby niepomny faktu, że w każdej chwili, nie tylko w pierwszej, mógł dostać w twarz.
Co okazało się niezbyt dobre dla jego ramienia, bowiem gdy tylko głosy dochodzące z zamku wyprowadziły go z jakiegokolwiek skupienia – choć ani myślał tam wracać, przynajmniej nie w tym momencie; tylko na większy finał – został uderzony przez Blake. Patrząc na nią z lekkim wyrzutem, ale wyłącznie parskając, jakby samo jego spojrzenie miało dostatecznie poinformować ją o jego dezaprobacie. Jak możesz – dokładnie to jej mówił. Jak możesz bić biednych uczniów, ty zły Puchonie.
A potem ją wyminął. Nadal nieustannie wgapiając się w jej twarz, choć powracając już do tej neutralnej, rozbawionej miny i całej zwyczajowej mimiki. Co również nie wyszło mu na całkowicie dobrze, bowiem pozostanie z tyłu z pewnością okazałoby się bardziej korzystne dla jego… Pleców, szaty, guzików. Orzeł, jakiego wywinął, miał najwyraźniej na długo zostać w jego pamięci. Ponieważ nie tylko poleciał na tyłek w jeden z najbardziej paskudnych sposobów, w jakie mógł upaść, bo dodatkowo… Coś się na niego rzuciło. I nim dobrze zorientował się, co to było, zaczął spróbować to z siebie zrzucić. Niuchacza, przeklętego niuchacza, który najwyraźniej wzbudzał w Ismael wyłącznie śmiech. Nawet nie chęć wsparcia. O jego biedne plecy, tyły i błyszczące elementy na szacie. A mógł ubrać się jak Smarkerus… Nadal wyglądając od niego lepiej, oczywiście.
- Wyobraź sobie... – Zaczął, siłując się z tym zadziwiająco sprawnym stworzonkiem i wyraźnie łapiąc lekką zadyszkę z powodu podduszania go jego własną, mocno ciągniętą w górę szatą. – Że nie musisz mnie o tym informować! – Nie obawiał się, co prawda, totalnego uduszenia, ale nie widziało mu się jakieś dalsze uskutecznianie zapasów na zimnawej, brudzącej trawie. Może by tak chociaż trochę go wsparła, zamiast tak szczerzyć się do zwierzątka? Mógł jej je nawet oddać! Z wielką, niezaburzoną niczym chęcią, byleby tylko samemu się go pozbyć. Nie pozbywając się jednocześnie swoich cennych guzików, w porządku? Wiadomo, na ten moment były to jednak niezbyt pobożne życzenia. Zwłaszcza że towarzysząca mu dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała, jakby zamierzała jakkolwiek mu pomóc. Ba!, nawet wręcz przeciwnie – zdawało mu się, że w tym momencie wszystkie te żartobliwe słowa o morderstwach zaczynały nabierać niepokojąco dużego sensu. Jakby niuchacz-morderca pracował dla niej na zlecenie…
- Ismael, cholero! – Rzucił nieco bardziej podniesionym i dźwięcznym tonem. Dokładnie w tej samej chwili, w której ruda wreszcie zdecydowała się mu pomóc. Choć z jego punktu widzenia wyglądało to bardziej, jakby chciała wspomóc niuchacza w pozbyciu się wierzchniej części ubrania Blacka. Wystarczyło, że księżyc błyskał mocnym światłem, Syriusz nie musiał dodatkowo świecić klatą. Nie widziało mu się to. – Zabierz to ze mnie. Te fanki mnie kiedyś zamordują. – Cóż, przynajmniej zaczęła ściągać z niego zwierzaka. Dzielnie wspomagana przez jego własne szamotanie się pod maleńkimi łapkami stworzonka. No, bez jaj!
Dlatego darował sobie wszelkie inne teksty, po prostu podążając za dziewczyną. Przynajmniej do czasu, gdy nie wywiązała się między nimi kolejna mini dyskusja. Znowu nie aż tak bardzo rozwinięta, jakby tego pragnął. Chociaż dosyć szybko przekonał się, że tym razem jednak poszło mu wyprowadzanie jej z tej chłodnej równowagi. Każde zezłoszczone spojrzenie, jakie od niej otrzymywał, było niczym spora łyżeczka miodu na jego serce. Cóż mógł poradzić na to, iż tak bardzo podobało mu się igranie z ogniem? Na swój sposób nawet prawie dosłownym, bo te włosy, ta sukienka… I mina rasowej morderczyni zwierzaków domowych. Nie mógł, po prostu nie mógł nie szczerzyć się do niej jeszcze bardziej. Jakby niepomny faktu, że w każdej chwili, nie tylko w pierwszej, mógł dostać w twarz.
Co okazało się niezbyt dobre dla jego ramienia, bowiem gdy tylko głosy dochodzące z zamku wyprowadziły go z jakiegokolwiek skupienia – choć ani myślał tam wracać, przynajmniej nie w tym momencie; tylko na większy finał – został uderzony przez Blake. Patrząc na nią z lekkim wyrzutem, ale wyłącznie parskając, jakby samo jego spojrzenie miało dostatecznie poinformować ją o jego dezaprobacie. Jak możesz – dokładnie to jej mówił. Jak możesz bić biednych uczniów, ty zły Puchonie.
A potem ją wyminął. Nadal nieustannie wgapiając się w jej twarz, choć powracając już do tej neutralnej, rozbawionej miny i całej zwyczajowej mimiki. Co również nie wyszło mu na całkowicie dobrze, bowiem pozostanie z tyłu z pewnością okazałoby się bardziej korzystne dla jego… Pleców, szaty, guzików. Orzeł, jakiego wywinął, miał najwyraźniej na długo zostać w jego pamięci. Ponieważ nie tylko poleciał na tyłek w jeden z najbardziej paskudnych sposobów, w jakie mógł upaść, bo dodatkowo… Coś się na niego rzuciło. I nim dobrze zorientował się, co to było, zaczął spróbować to z siebie zrzucić. Niuchacza, przeklętego niuchacza, który najwyraźniej wzbudzał w Ismael wyłącznie śmiech. Nawet nie chęć wsparcia. O jego biedne plecy, tyły i błyszczące elementy na szacie. A mógł ubrać się jak Smarkerus… Nadal wyglądając od niego lepiej, oczywiście.
- Wyobraź sobie... – Zaczął, siłując się z tym zadziwiająco sprawnym stworzonkiem i wyraźnie łapiąc lekką zadyszkę z powodu podduszania go jego własną, mocno ciągniętą w górę szatą. – Że nie musisz mnie o tym informować! – Nie obawiał się, co prawda, totalnego uduszenia, ale nie widziało mu się jakieś dalsze uskutecznianie zapasów na zimnawej, brudzącej trawie. Może by tak chociaż trochę go wsparła, zamiast tak szczerzyć się do zwierzątka? Mógł jej je nawet oddać! Z wielką, niezaburzoną niczym chęcią, byleby tylko samemu się go pozbyć. Nie pozbywając się jednocześnie swoich cennych guzików, w porządku? Wiadomo, na ten moment były to jednak niezbyt pobożne życzenia. Zwłaszcza że towarzysząca mu dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała, jakby zamierzała jakkolwiek mu pomóc. Ba!, nawet wręcz przeciwnie – zdawało mu się, że w tym momencie wszystkie te żartobliwe słowa o morderstwach zaczynały nabierać niepokojąco dużego sensu. Jakby niuchacz-morderca pracował dla niej na zlecenie…
- Ismael, cholero! – Rzucił nieco bardziej podniesionym i dźwięcznym tonem. Dokładnie w tej samej chwili, w której ruda wreszcie zdecydowała się mu pomóc. Choć z jego punktu widzenia wyglądało to bardziej, jakby chciała wspomóc niuchacza w pozbyciu się wierzchniej części ubrania Blacka. Wystarczyło, że księżyc błyskał mocnym światłem, Syriusz nie musiał dodatkowo świecić klatą. Nie widziało mu się to. – Zabierz to ze mnie. Te fanki mnie kiedyś zamordują. – Cóż, przynajmniej zaczęła ściągać z niego zwierzaka. Dzielnie wspomagana przez jego własne szamotanie się pod maleńkimi łapkami stworzonka. No, bez jaj!
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Ogród
Pon Mar 27, 2017 9:06 pm
W istocie był to niuchacz i to całkiem pokaźny okaz - jak nic był wypchany jakimiś skarbami, które dobrze skrywał. Dlaczego jednak nie spał w swojej norce pod ziemią? A to nie była zbyt skomplikowana kwestia. Uciął sobie drzemkę w ciemnościach i pewnie w końcu by wrócił do domu, gdyby ktoś, a dokładnie niejaki Syriusz Black, by nie zaburzył jego rytmu dnia - a właściwie to już nocy. Zwierzątko było zbyt skupione na pochwyceniu guzików, nieświadomie łaskocząc Gryfona, kiedy to Ismael przybliżała się do niego. Wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, spojrzał na dziewczynę i oderwał guzika, podskakując sobie w miejscu i już przesuwając się bliżej by zająć się guzikami bliżej szyi chłopaka.
Ismael: jeśli chcesz możesz rzucić jedną kością do pojedynku w celu pochwycenia niuchacza, jeśli nie, bardziej będzie to zależało od opisu
Ismael: jeśli chcesz możesz rzucić jedną kością do pojedynku w celu pochwycenia niuchacza, jeśli nie, bardziej będzie to zależało od opisu
- Ismael Blake
Re: Gwiezdny Ogród
Pon Mar 27, 2017 9:58 pm
Ah, te pełne dezaprobaty spojrzenia... Ale ona była na nie w tym momencie całkowicie odporna, bo i przecież chwilę temu obraziła się, albo raczej chwilowo naburmuszyła. Chociaż sama nie potrafiła stwierdzić czy była to reakcja naturalna czy wywołana potrzebą zareagowania jakkolwiek inaczej niż do tej pory. W końcu równie dobrze mogła mu posłać jakieś zniesmaczone spojrzenie, krzywy uśmiech lub mało przyjemną odpowiedź. W tym momencie jednak postanowiła nieco bardziej zamanifestować siebie samą swoją postawą i najwyraźniej - jemu się to podobało. Co w sumie nieco ją dziwiło, a z drugiej strony bawiło. Black był w pewien sposób nietypowy i wcale nie chodziło tutaj o żarty czy wiecznie uśmiechniętą gębę. Jego sposób bycia po prostu nieco ją dziwił i może nawet zaskakiwał. Wiele osób już sie z nią w życiu drażniło, ale część robiła to niechcący, a część po prostu chciała zrobić jej na złość - w tym negatywnym sensie, bo nie pałali do niej sympatią. Gryfon jednak zdawał się igrać z nią nie dlatego, że nie przypadło mu jej towarzystwo do gustu, a dlatego żeby stworzyć ciekawszą sytuację.
Nic więc dziwnego, że gdy ten wywalił się, ona przez dłuższą chwilę po prostu stała, niczym wiedźma tryumfująca nad nierozsądnym głupcem, który postanowił się z nią drażnić, a teraz dotykała go kara. Śmiała się dźwięcznie, perliście i na całe gardło, czując jak w kącikach oczu powoli zbiera jej się wilgoć. Jego próby pozbycia się stworzenia tylko coraz bardziej ją rozbawiały, nie mówiąc już o słowach, które jakoś udawało mu się wpleść między kolejne ruchy.
W końcu jednak, przy Cholera Ismael, zlazła się przy nim, chcąc nie tyle ulżyć mu w cierpieniu, co po prostu zająć się zwierzęciem. Gdyby mogła pewnie jeszcze długo stałaby nad miotającym się na ziemi chłopakiem, ale jego wołania o pomoc mogły szybko wzbudzić czyjąś podejrzliwość, a tego nie chciała.
- Cholero? Ja ci dam cholero. I nie jestem twoją fanką, po moim trupie. - niby złośliwie, niby nieco urażonym głosem, ale i tak się zaśmiała, najwyraźniej bawiąc się wybornie, w przeciwieństwie do niego. I cóż... nie miałaby nic przeciwko, gdyby Niuchacz zdjąłby z niego wierzchnią część ubrania. Co prawda zobaczenie roznegliżowanego Syriusza Blacka nie należało do jej życiowych priorytetów, ale gdyby dawali to by brała.
Wyciągnęła ręce w kierunku ciemnej postaci miotającej się przy guzikach Gryfona, starając się zrobić to we w miarę spokojny i nie wzbudzający podejrzeń stworzenia sposób. Czekała na odpowiedni moment by złapać go tak, żeby nie wyślizgnął jej się przypadkiem i nie zwiał. Chciała go chociaż trochę potrzymać, a może tez i wytrzepać to, co sobie chował. Na szczęście ona nie musiała martwić się o to, że ją ograbi. Nie miała na sobie biżuterii, ani też guzików, które zgubiły leżącego obok niej chłopaka.
W końcu wreszcie, akurat gdy niuchacz urwał Syriuszowi guzik, wystrzeliła dłońmi w jego stronę, zatapiając palce w mięciutkim futerku i czując przypływ ekscytacji. Docisnęła go nieznacznie do klatki piersiowej chłopaka, chcąc ewentualnie poprawić chwyt i poczekać, aż zwierzę przestanie się bardzo miotać.
- Leż. - mruknęła w kierunku Syriusza, chociaż ten mógł mieć wątpliwości co do tego, czy to przypadkiem nie było też do stworzenia, na którym zacisnęła palce. Jeśli ten pierwszy próbowałby teraz wstać, najpewniej niuchacz umknąłby jej w popłochu, zostawiając ją z pustymi rękoma. Kiedy troszkę się uspokoił podniosła go, zabierając od chłopaka i jego nieszczęsnych guzików i przycisnęła do siebie, starając się chwilowo nie pozwolić mu uciec.
Nic więc dziwnego, że gdy ten wywalił się, ona przez dłuższą chwilę po prostu stała, niczym wiedźma tryumfująca nad nierozsądnym głupcem, który postanowił się z nią drażnić, a teraz dotykała go kara. Śmiała się dźwięcznie, perliście i na całe gardło, czując jak w kącikach oczu powoli zbiera jej się wilgoć. Jego próby pozbycia się stworzenia tylko coraz bardziej ją rozbawiały, nie mówiąc już o słowach, które jakoś udawało mu się wpleść między kolejne ruchy.
W końcu jednak, przy Cholera Ismael, zlazła się przy nim, chcąc nie tyle ulżyć mu w cierpieniu, co po prostu zająć się zwierzęciem. Gdyby mogła pewnie jeszcze długo stałaby nad miotającym się na ziemi chłopakiem, ale jego wołania o pomoc mogły szybko wzbudzić czyjąś podejrzliwość, a tego nie chciała.
- Cholero? Ja ci dam cholero. I nie jestem twoją fanką, po moim trupie. - niby złośliwie, niby nieco urażonym głosem, ale i tak się zaśmiała, najwyraźniej bawiąc się wybornie, w przeciwieństwie do niego. I cóż... nie miałaby nic przeciwko, gdyby Niuchacz zdjąłby z niego wierzchnią część ubrania. Co prawda zobaczenie roznegliżowanego Syriusza Blacka nie należało do jej życiowych priorytetów, ale gdyby dawali to by brała.
Wyciągnęła ręce w kierunku ciemnej postaci miotającej się przy guzikach Gryfona, starając się zrobić to we w miarę spokojny i nie wzbudzający podejrzeń stworzenia sposób. Czekała na odpowiedni moment by złapać go tak, żeby nie wyślizgnął jej się przypadkiem i nie zwiał. Chciała go chociaż trochę potrzymać, a może tez i wytrzepać to, co sobie chował. Na szczęście ona nie musiała martwić się o to, że ją ograbi. Nie miała na sobie biżuterii, ani też guzików, które zgubiły leżącego obok niej chłopaka.
W końcu wreszcie, akurat gdy niuchacz urwał Syriuszowi guzik, wystrzeliła dłońmi w jego stronę, zatapiając palce w mięciutkim futerku i czując przypływ ekscytacji. Docisnęła go nieznacznie do klatki piersiowej chłopaka, chcąc ewentualnie poprawić chwyt i poczekać, aż zwierzę przestanie się bardzo miotać.
- Leż. - mruknęła w kierunku Syriusza, chociaż ten mógł mieć wątpliwości co do tego, czy to przypadkiem nie było też do stworzenia, na którym zacisnęła palce. Jeśli ten pierwszy próbowałby teraz wstać, najpewniej niuchacz umknąłby jej w popłochu, zostawiając ją z pustymi rękoma. Kiedy troszkę się uspokoił podniosła go, zabierając od chłopaka i jego nieszczęsnych guzików i przycisnęła do siebie, starając się chwilowo nie pozwolić mu uciec.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Ogród
Pon Mar 27, 2017 9:58 pm
The member 'Ismael Blake' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 4
'Pojedynek' :
Result : 4
- Syriusz Black
Re: Gwiezdny Ogród
Wto Mar 28, 2017 12:00 am
Zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie jakiekolwiek leżenie, jakie mogło mieć miejsce tego wieczoru. Przyznajmy sobie szczerze, to nie dla takich małych złodziejaszków tak się odstawił. Kompletnie o nich nie myślał, gdy zamawiał odpowiednią szatę, dopasowywał buty czy mierzwił naturalnie nieułożoną fryzurę. Tymczasem nagle znalazł się w takim a nie innym położeniu, nie doceniając go w najmniejszym stopniu, bo choć nie przeczył, że spodziewał się jakichś wielbicieli również spośród zwierzęcego świata – poczynając od wielkiej kałamarnicy, poprzez napalone niuchacze, sam nie do końca wiedział i chyba wolał nie wiedzieć, na czym zakończywszy – to na ludzkim towarzystwie najbardziej mu zależało. Normalnym, nastawionym na dobrą zabawę towarzystwie. Czy wymagał zbyt wiele?
Otrzymując stworzonko nastawione na kradzież wszystkiego, co chociażby tylko odrobinę się błyszczało… I roześmianą, prawie pokładającą się ze śmiechu cukierkową psychopatkę – tak, takie określenie idealnie mu do niej pasowało, bo choć była taka malutka, drobniutka i z pozoru niewinna, to w duchu musiała mieć coś wspólnego z Grindelwaldem czy kimś takim; nie było innej możliwości – która najwyraźniej zamierzała dać zwierzakowi załaskotać go na śmierć. Już prawie nie czuł swojej przepony, nadal wijąc się i próbując umknąć łapkom magicznego rabusia. To były dwie cholery. Jedna i druga. Ismael i niuchacz. Sam nie wiedział, kto bardziej. Obecnie chciał się tylko jakoś uwolnić, później mógł myśleć nad nazwaniem tego morderczego duetu.
- Jesteś. – Sapnął, wciskając jeden palec pod paluszki istotki, ale nijak nie mogąc oderwać ich od guzika, który obaj złapali. – Po twoim trupie?! – Kolejne słowa, jakie wydostały się z jego ust, miały bardzo wyraźne zabarwienie. Nie musiał nic więcej dodawać, by zabrzmieć tak, jakby z niemałym wyrzutem oznajmiał jej, że to on właśnie znalazł się w sytuacji, w której jego cenne zdrowie zostało zagrożone. Całe szczęście, że nie miał złotych zębów. Przez moment pozwalając nawet samotnej, śmieszącej go – zła sprawa, skoro i tak ciężko mu było złapać głębszy oddech – myśli przepłynąć przez głowę. Otóż… Jak wyglądałoby spotkanie niuchacza i dziewczyny z kolczykami w uszach albo w takim pępku?
Przez to prawie nie zauważył, gdy Blake, jakże łaskawie, wreszcie postanowiła zacząć współpracować z nim przy akcji „Ratujmy Dumę i Godność Syriusza Blacka”, której inicjatorem był on sam, bo nikt inny, khe-khem, nie chciał mu tak od razu pomóc. Ironicznie, spodziewał się, że Ismael robiła to dla jego dobra, nawet nie myśląc o tym, iż mogło zależeć jej tylko i wyłącznie na niuchaczu.
Dlatego w pewnym momencie przeszło mu nawet przez głowę, że mógłby uściskać ją za takie wsparcie, wspaniałomyślnie zapominając o jej pierwotnej reakcji, choć niezbyt długo zatrzymał ten pomysł w umyśle. Po kilku chwilach zwyczajnie z niego zrezygnował, znacznie bardziej skupiając się na jego biednej szacie i strzelającym guziku. I duszeniu… Tak, byciu duszonym niuchaczem przez rudowłosą. Że co?! Z wrażenia aż słabiutko zakaszlał.
- Jakbyś nie widziała... – Powoli oddychając przez mos, wycedził przez zęby, jakby taki sposób miał oszczędzić mu więcej powietrza. – Od jakiś pięciu minut nie robię nic innego. Leżę. – Zaakcentował, patrząc, jak dziewczyna wreszcie zabiera od niego zwierzaka… I podświadomie oczekując, że zaraz poda mu dłoń. A żeby! Spojrzał na nią z posępną urazą, mrucząc coś brzmiącego jak guzikowa menda w kierunku niuchacza, gdy przytuliła do siebie stworka. Ostatecznie sam podniósł się na nogi, jęcząc cicho – niczym stary dziadek, gdy rozprostował kości i wygiął plecy.
- Co zamierzasz zrobić z tym czymś? – Spytał, zaraz dopowiadając. - Moim, tak na marginesie, bo znalezione nie kradzione, co nie? – W jego głowie powoli zaczął się klarować plan. Całkiem epicki plan...
Otrzymując stworzonko nastawione na kradzież wszystkiego, co chociażby tylko odrobinę się błyszczało… I roześmianą, prawie pokładającą się ze śmiechu cukierkową psychopatkę – tak, takie określenie idealnie mu do niej pasowało, bo choć była taka malutka, drobniutka i z pozoru niewinna, to w duchu musiała mieć coś wspólnego z Grindelwaldem czy kimś takim; nie było innej możliwości – która najwyraźniej zamierzała dać zwierzakowi załaskotać go na śmierć. Już prawie nie czuł swojej przepony, nadal wijąc się i próbując umknąć łapkom magicznego rabusia. To były dwie cholery. Jedna i druga. Ismael i niuchacz. Sam nie wiedział, kto bardziej. Obecnie chciał się tylko jakoś uwolnić, później mógł myśleć nad nazwaniem tego morderczego duetu.
- Jesteś. – Sapnął, wciskając jeden palec pod paluszki istotki, ale nijak nie mogąc oderwać ich od guzika, który obaj złapali. – Po twoim trupie?! – Kolejne słowa, jakie wydostały się z jego ust, miały bardzo wyraźne zabarwienie. Nie musiał nic więcej dodawać, by zabrzmieć tak, jakby z niemałym wyrzutem oznajmiał jej, że to on właśnie znalazł się w sytuacji, w której jego cenne zdrowie zostało zagrożone. Całe szczęście, że nie miał złotych zębów. Przez moment pozwalając nawet samotnej, śmieszącej go – zła sprawa, skoro i tak ciężko mu było złapać głębszy oddech – myśli przepłynąć przez głowę. Otóż… Jak wyglądałoby spotkanie niuchacza i dziewczyny z kolczykami w uszach albo w takim pępku?
Przez to prawie nie zauważył, gdy Blake, jakże łaskawie, wreszcie postanowiła zacząć współpracować z nim przy akcji „Ratujmy Dumę i Godność Syriusza Blacka”, której inicjatorem był on sam, bo nikt inny, khe-khem, nie chciał mu tak od razu pomóc. Ironicznie, spodziewał się, że Ismael robiła to dla jego dobra, nawet nie myśląc o tym, iż mogło zależeć jej tylko i wyłącznie na niuchaczu.
Dlatego w pewnym momencie przeszło mu nawet przez głowę, że mógłby uściskać ją za takie wsparcie, wspaniałomyślnie zapominając o jej pierwotnej reakcji, choć niezbyt długo zatrzymał ten pomysł w umyśle. Po kilku chwilach zwyczajnie z niego zrezygnował, znacznie bardziej skupiając się na jego biednej szacie i strzelającym guziku. I duszeniu… Tak, byciu duszonym niuchaczem przez rudowłosą. Że co?! Z wrażenia aż słabiutko zakaszlał.
- Jakbyś nie widziała... – Powoli oddychając przez mos, wycedził przez zęby, jakby taki sposób miał oszczędzić mu więcej powietrza. – Od jakiś pięciu minut nie robię nic innego. Leżę. – Zaakcentował, patrząc, jak dziewczyna wreszcie zabiera od niego zwierzaka… I podświadomie oczekując, że zaraz poda mu dłoń. A żeby! Spojrzał na nią z posępną urazą, mrucząc coś brzmiącego jak guzikowa menda w kierunku niuchacza, gdy przytuliła do siebie stworka. Ostatecznie sam podniósł się na nogi, jęcząc cicho – niczym stary dziadek, gdy rozprostował kości i wygiął plecy.
- Co zamierzasz zrobić z tym czymś? – Spytał, zaraz dopowiadając. - Moim, tak na marginesie, bo znalezione nie kradzione, co nie? – W jego głowie powoli zaczął się klarować plan. Całkiem epicki plan...
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Ogród
Wto Mar 28, 2017 9:48 pm
Zwierzątko mogłoby żałować, że jednak Ismael nie ma żadnych błyskotek, przynajmniej w razie ewentualnego schwytania mógłby to jakoś wykorzystać. A tak? Cóż, przynajmniej miał błyszczące guziki. Jak nic wspaniałe łupy dla stworzonka. Do czasu oczywiście, do czasu. Niuchacz przekonany, że uniknął zagrożenia, poczuł nagle znikąd palce atakujące go od tyłu i coś mruknął, zatapiając pazury w szacie Syriusza, nie mając zamiaru rezygnować, o nie. Guziki, więcej guzików! Wydał z siebie dziwne dźwięki, trochę się miotał, aż znieruchomiał, mając nadzieję, że wróg się wycofa. Jakie więc było jego zdziwienie, gdy nagle został pochwycony i podniesiony. Poruszył łapkami w powietrzu i spuścił głowę, zostając przyciśniętym do czegoś miękkiego, ale nie błyszczącego. Niuchacz cichutko pisnął, będąc tymczasowo posłusznym.
- Ismael Blake
Re: Gwiezdny Ogród
Pią Mar 31, 2017 10:11 pm
- Nie jestem! - zaoponowała ponownie, niemal wykrzykując te dwa słowa. Wyraźnie było widać, że dziewczyna nie ma zamiaru zaliczać się do grona fanek, być za takową postrzeganą lub chociażby w ten sposób określaną. Bycie czyimś fanem, a w szczególności fanką, kojarzyło jej się źle - z kimś obranym z rozumu, albo jego części. Ile to razy w końcu można było zobaczyć rozochocone, rozkrzyczane i w jakimś dziwnym amoku tłumy kobiet, które stały w kolejkach do swojego idola, licząc że ten wybierze właśnie je? Że staną się tą jedyną, dla której wybranek straci głowę i będzie tylko jej? Czegoś takiego nie można było jej nie odmówić. Zdecydowanie nie zaliczała się do wianuszka, który otaczał chłopaka, a nawet zbyt blisko koło niego nie stała. Puchonka w swoją głowę i to, co w niej było, ceniła bowiem dość mocno i chciała zachować w całości.
- Albo twoim, zależy, co pójdzie szybciej. - syknęła wyraźnie rozkojarzona i skoncentrowana na wykonywanej czynności, a nie tym co on miał w tym temacie do powiedzenia. Pomagała? Pomagała. Nie można było jej tego odmówić przecież. A to, że robiła to w taki, a nie inny sposób, to już była zupełnie inna kwestia. Ważne przecież było, że wiedziała co robi. No bo wiedziała, prawda? W końcu lata spędzona w towarzystwie ojca i dzielenia z nim jego upodobań zrobiły swoje. Wiedziała jak powinna się zachować, żeby osiągnąć w tej sytuacji jako taki sukces, a nie patrzeć z żalem w oczach jak szczęście umyka pod żywopłotem.
- I bardzo dobrze, jeszcze... tylko... - wymruczała, już bardziej do siebie niż do niego, siłując się ze stworzeniem, na którym zacisnęły się jej palce. Czując, jak stworzonko powoli wiotczeje, stopniowo na jej twarzy pojawiał się coraz większy, wyraźnie zadowolony uśmiech. Bo jak tu się nie cieszyć, ściskając coś tak małego, puchatego i pełnego błyskotek. Przycisnęła niuchacza do siebie, wyglądając w tym momencie jak dziecko, któremu właśnie wręczono wymarzony prezent pod choinkę.
- Bardzo dobrze wychodzi ci robienie sztuczek. Rozumiem, że leżeć to kolejna w asortymencie? - zapytała, spoglądając na chłopaka przelotnie i racząc go szelmowskim uśmieszkiem. Zaraz jednak jej mina nieco zrzedła, słysząc jego wypowiedź. Oczy zmrużyły się, posyłając mu nieufne, czy też niechętne wręcz spojrzenie. - Twoje? Ale to ja go złapałam. Gdyby nie ja to nadal leżałbyś plackiem na ziemi, nie wiedząc co ze sobą zrobić podczas gdy on by cię rozbierał ze wszystkiego, co tylko by mu się spodobało. - prychnęła, nie podnosząc się jednak z ziemi, tylko przekręcając delikatnie tułów tak jakby chciała samą sobą zasłonić swojego nowego tymczasowego pupilka.
- Albo twoim, zależy, co pójdzie szybciej. - syknęła wyraźnie rozkojarzona i skoncentrowana na wykonywanej czynności, a nie tym co on miał w tym temacie do powiedzenia. Pomagała? Pomagała. Nie można było jej tego odmówić przecież. A to, że robiła to w taki, a nie inny sposób, to już była zupełnie inna kwestia. Ważne przecież było, że wiedziała co robi. No bo wiedziała, prawda? W końcu lata spędzona w towarzystwie ojca i dzielenia z nim jego upodobań zrobiły swoje. Wiedziała jak powinna się zachować, żeby osiągnąć w tej sytuacji jako taki sukces, a nie patrzeć z żalem w oczach jak szczęście umyka pod żywopłotem.
- I bardzo dobrze, jeszcze... tylko... - wymruczała, już bardziej do siebie niż do niego, siłując się ze stworzeniem, na którym zacisnęły się jej palce. Czując, jak stworzonko powoli wiotczeje, stopniowo na jej twarzy pojawiał się coraz większy, wyraźnie zadowolony uśmiech. Bo jak tu się nie cieszyć, ściskając coś tak małego, puchatego i pełnego błyskotek. Przycisnęła niuchacza do siebie, wyglądając w tym momencie jak dziecko, któremu właśnie wręczono wymarzony prezent pod choinkę.
- Bardzo dobrze wychodzi ci robienie sztuczek. Rozumiem, że leżeć to kolejna w asortymencie? - zapytała, spoglądając na chłopaka przelotnie i racząc go szelmowskim uśmieszkiem. Zaraz jednak jej mina nieco zrzedła, słysząc jego wypowiedź. Oczy zmrużyły się, posyłając mu nieufne, czy też niechętne wręcz spojrzenie. - Twoje? Ale to ja go złapałam. Gdyby nie ja to nadal leżałbyś plackiem na ziemi, nie wiedząc co ze sobą zrobić podczas gdy on by cię rozbierał ze wszystkiego, co tylko by mu się spodobało. - prychnęła, nie podnosząc się jednak z ziemi, tylko przekręcając delikatnie tułów tak jakby chciała samą sobą zasłonić swojego nowego tymczasowego pupilka.
- Syriusz Black
Re: Gwiezdny Ogród
Sro Kwi 19, 2017 1:10 am
|zeżarło mi wenę, a rano praca, więc wybacz jakość :c
Naprawdę nie widziała mu się śmierć tego typu. Był stanowczo za młody, żeby umierać. Miał tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, tak wiele niewykorzystanych pomysłów, taki potencjał! Jeszcze zaduszenie przez napaloną fankę mogłoby być jakimś sposobem na zaliczenie zgonu. Durnym, bo durnym, ale niewątpliwie jakimś. W ostateczności mógłby go nawet rozważyć, gdyby tylko mógł pozbyć się aktualnego przeciwnika. W gruncie rzeczy, wyściskanie z niego życia byłoby czymś znacznie bardziej godnym niż śmierć przez uduszenie materiałem własnego ubrania.
Jakby tego było mało – ciąganym przez nikogo innego, jak tylko niuchacza, który nawet nie leciał na niego, tylko na jego błyszczące guziki. Serio, coś tu było mocno nie tak! I to nie tylko niezdrowy śmiech Ismael towarzyszący całej ten sytuacji. Czy musiał dodatkowo wspominać, że zależy, co pójdzie szybciej mogło pójść naprawdę szybko, jeśli znikąd nie otrzymywał pomocy?
Ostatecznie dostając jej na tyle, aby móc złapać kilka szybszych oddechów. Dokładniej rzecz biorąc – na ile był w stanie sobie pozwolić w przerwach, gdy towarzyszka odrywała od niego kolejne pazurki stworzenia, ale nie na tyle, by zacząć swobodnie jej odpowiadać. Syriusz Black był w tej chwili bardziej bezbronny niż kiedykolwiek i nijak mu się to nie podobało. Jakże miałoby być inaczej?
Ten, kto umieścił stworka w ogrodzie, bo ktoś to zrobił, z pewnością miał mu za to zapłacić. I to nie drogocennymi guzikami. Prędzej prędzej niż później. Na tyle momentalnie, że już sama myśl o tym nasunęła chłopakowi pomysł. To dopiero miała być instant karma. Musiał tylko podnieść się z gleby i odebrać swojego nowego przyjaciela. Nie spodziewając się przy tym trudności, jakie mogła mu zrobić największa fanka zabójczych złodziejaszków. Żartownisia jakich mało.
- Akurat leżę to najlepiej z kimś. – Odpowiedział Ismael, jednocześnie posyłając jej prowokacyjny uśmieszek. No, w miarę prowokacyjny, bo wyczerpanie starciem tytanów robiło swoje.
- Rzucił się na mnie, wiesz. Czyli jest mój. – Unosząc brew, stwierdził takim tonem, jakby nie było to nic niezwykłego. Niuchacz mu się należał, nie?
Naprawdę nie widziała mu się śmierć tego typu. Był stanowczo za młody, żeby umierać. Miał tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, tak wiele niewykorzystanych pomysłów, taki potencjał! Jeszcze zaduszenie przez napaloną fankę mogłoby być jakimś sposobem na zaliczenie zgonu. Durnym, bo durnym, ale niewątpliwie jakimś. W ostateczności mógłby go nawet rozważyć, gdyby tylko mógł pozbyć się aktualnego przeciwnika. W gruncie rzeczy, wyściskanie z niego życia byłoby czymś znacznie bardziej godnym niż śmierć przez uduszenie materiałem własnego ubrania.
Jakby tego było mało – ciąganym przez nikogo innego, jak tylko niuchacza, który nawet nie leciał na niego, tylko na jego błyszczące guziki. Serio, coś tu było mocno nie tak! I to nie tylko niezdrowy śmiech Ismael towarzyszący całej ten sytuacji. Czy musiał dodatkowo wspominać, że zależy, co pójdzie szybciej mogło pójść naprawdę szybko, jeśli znikąd nie otrzymywał pomocy?
Ostatecznie dostając jej na tyle, aby móc złapać kilka szybszych oddechów. Dokładniej rzecz biorąc – na ile był w stanie sobie pozwolić w przerwach, gdy towarzyszka odrywała od niego kolejne pazurki stworzenia, ale nie na tyle, by zacząć swobodnie jej odpowiadać. Syriusz Black był w tej chwili bardziej bezbronny niż kiedykolwiek i nijak mu się to nie podobało. Jakże miałoby być inaczej?
Ten, kto umieścił stworka w ogrodzie, bo ktoś to zrobił, z pewnością miał mu za to zapłacić. I to nie drogocennymi guzikami. Prędzej prędzej niż później. Na tyle momentalnie, że już sama myśl o tym nasunęła chłopakowi pomysł. To dopiero miała być instant karma. Musiał tylko podnieść się z gleby i odebrać swojego nowego przyjaciela. Nie spodziewając się przy tym trudności, jakie mogła mu zrobić największa fanka zabójczych złodziejaszków. Żartownisia jakich mało.
- Akurat leżę to najlepiej z kimś. – Odpowiedział Ismael, jednocześnie posyłając jej prowokacyjny uśmieszek. No, w miarę prowokacyjny, bo wyczerpanie starciem tytanów robiło swoje.
- Rzucił się na mnie, wiesz. Czyli jest mój. – Unosząc brew, stwierdził takim tonem, jakby nie było to nic niezwykłego. Niuchacz mu się należał, nie?
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdny Ogród
Pon Maj 15, 2017 1:26 am
Muzyka grała, a Klub Magii Nut czynnie brał udział w urozmaicaniu balu swoimi wykonaniami. Uczniowie bawili się na całego, parkiet był zapełniony uczniami i nauczycielami, praktykantów ledwo było widać, bo dobrze wtapiali się w tłum. Nikt więc nie spodziewał się końca, który nadszedł szybko, mimo że niebo pociemniało - tak samo jak sufit Wielkiej Sali. Do ogrodu zajrzała pielęgniarka i kazała wszystkim z ogrodu wracać do środka. Profesor McGonagall, cała zarumieniona od ostatniego tańca z profesorem Hucksberrym, ogłosiła koniec zabawy i kazała wszystkim rozejść się do swoich dormitoriów. Nikt z nią nie dyskutował, a po wszystkim nauczyciele wraz z woźnym posprzątali pomieszczenie i zadbali o to by żaden maruder nie szwendał się nocą po zamku. W końcu juro miała być ostatnia, pożegnalna uczta w tym roku szkolnym.
[z/t dla wszystkich]
Każdy obecny otrzymuje po 2 PD i pamiątkowym magicznym zdjęciu.
[z/t dla wszystkich]
Każdy obecny otrzymuje po 2 PD i pamiątkowym magicznym zdjęciu.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach