- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Pon Lip 31, 2017 10:48 pm
Musiałem się jakoś odprężyć po całym dniu. A gdzie najlepiej napić się czegoś mocnego niż w pubie? Fakt, jeszcze może to być własne lokum, ale pod warunkiem, że są w nim przynajmniej dwie panie do wynajęcia. Niestety, na nie mnie stać nie było, a nie chciałem zwracać na siebie uwagi zbyt dużą ilością trupów. Zresztą zostałoby DNA i inne duperele, no i brudne naczynia w zlewie. Postanowiłem więc wybrać się do Dziurawego Kotła na szklaneczkę pysznie mocnego trunku. Dosłownie szklaneczkę! Jasność umysłu i te sprawy, to musi być zachowane. Jako, że nie byłem zbytnio znany, a i nie mieszkałem w Londynie, tak też czułem się całkowicie anonimowy. Odebrawszy swoje zamówienie przysiadłem sobie gdzieś kącie, aby mieć lepszy widok na liczną kanalię mieszkanców, mieszańców i brudnokrwistych. Aż mnie nosiło, że nie mogłem ich tu i teraz powybijać. Ścisnąłem szklankę, bo dotarło do mnie, że przede mną nie jeden mugolak mógł z niej pić. A to ubliżało mojej osobie. Ostatecznie odstawiłem szklankę na stolik i obserwowałem każdego. Kto wie? Może znowu usłyszę jakieś ciekawe informacje? Ubiór na tyle robił zamieszanie, że wyglądałem jak typowy mugol. Fakt, gardziłem nimi również, ale chociaż w gronie czarodziejów musiałem udawać, że jestem półkrwi. Inaczej szybko by mnie namierzyli.
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Pon Lip 31, 2017 11:14 pm
Charlotte liczyła, że wytrzyma chociaż jeden cały dzień w domu. No, może nie cały bo po południu była umówiona z Marlene, ale chociaż trochę, troszeczkę... Niestety jednak, już pół godziny z ojem sprawiło, że brunetka pobiegła do swojego pokoju aby spakować torebkę i wróciła do kuchni, w której siedziała matka dziewczyny. Posłała jej jeszcze przepraszający uśmiech nim złapała garść proszku Fiuu i stanęła w kominku.
- Dziurawy Kocioł. - zamknęła oczy pozwalając się przenieść do swojego ulubionego miejsca ucieczek. To już prawie rok kiedy ostatni raz się tutaj zjawiła, trochę tęskniła dlatego też od razu ruszyła do baru przywitać się z tymi, których znała, ale także poznać tych nieznanych. Zamówiła także kubek herbaty, po czym zaczęła rozglądać się, obdarzając każdego chociaż krótkim spojrzeniem. Każdego oprócz niego. Gdy wzrok Charlotte padła na mężczyznę w kącie oddech ugrzązł jej w płucach, a oczy otworzyły się szerzej.
Czy to możliwe, czy ona naprawdę go widziała?
Nie chciała w to wierzyć, wmawiała sobie, że to jakieś urojenia jej umysłu, dlatego też stała w miejscu i wyłącznie patrzyła na niego, próbując uspokoić oddech. Albo przynajmniej zmusić swoje płuca aby wypuściły powietrze tam przetrzymywane i nabrały nowego, nie widziało jej się przecież tracić przytomność, bo być może przewidziała się. Być może nadinterpretowała coś, czego nawet nie było.
- Dziurawy Kocioł. - zamknęła oczy pozwalając się przenieść do swojego ulubionego miejsca ucieczek. To już prawie rok kiedy ostatni raz się tutaj zjawiła, trochę tęskniła dlatego też od razu ruszyła do baru przywitać się z tymi, których znała, ale także poznać tych nieznanych. Zamówiła także kubek herbaty, po czym zaczęła rozglądać się, obdarzając każdego chociaż krótkim spojrzeniem. Każdego oprócz niego. Gdy wzrok Charlotte padła na mężczyznę w kącie oddech ugrzązł jej w płucach, a oczy otworzyły się szerzej.
Czy to możliwe, czy ona naprawdę go widziała?
Nie chciała w to wierzyć, wmawiała sobie, że to jakieś urojenia jej umysłu, dlatego też stała w miejscu i wyłącznie patrzyła na niego, próbując uspokoić oddech. Albo przynajmniej zmusić swoje płuca aby wypuściły powietrze tam przetrzymywane i nabrały nowego, nie widziało jej się przecież tracić przytomność, bo być może przewidziała się. Być może nadinterpretowała coś, czego nawet nie było.
- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Wto Sie 01, 2017 9:51 pm
Jestem wariatem, gapą, ciapą i nie umiem gotować, ale jedno potrafię stwierdzić na pewno - mam cholernie dobrą pamięć i wzrok. Od razu jak tylko pojawiła się w pubie, wiedziałem, że nadeszły kłopoty. I to nie byle jakie, bo rodzina to najgorsze zło, jakie może istnieć na tym świecie - tym bardziej moja popieprzona rodzina! Pfff, do tej pory mam przed oczami, jak moi rodzice nie potrafili zrozumieć mojej niechęci do mugoli i mugolaków. Przecież to był główny powód mojej wyprowadzki. W zasadzie to od 17 roku życia nawet nie wiedzieli, co się u mnie stało. Czy ukończyłem szkołę, czy też może nie. A niech się zastanawiają! Jakoś mnie zbytnio nie interesowało co u nich. Nie wyciągnąłem nigdy ręki nawet po jednego knuta! Nie miałbym na tyle czelności, aby brać od nich cokolwiek, zresztą, wolałem zarazem ich nie narażać na gniew Czarnego Pana. Dlatego zmieniłem nazwisko i wmawiam ludziom, że jestem półkrwi. Tak po prostu było łatwiej. Ale oczywiście wszystko się musi skończyć! Bo jedna, wredna małpka pojawiła się w pubie!
Podniosłem szklaneczkę whisky do ust i starałem się nie patrzeć na nią. Ponoć jest tak, że jak się nie chce być zauważonym, to się tak stanie. Mogłem mieć tylko nadzieję, że kochana kuzyneczka mnie nie zauważyła, choć byłem nie mal pewien, że tak nie jest. Mimo wszystko nadal zgrywałem niedostępnego i nie widzialnego. Nie podchodź, nie widzisz mnie, nie widzisz mnie, maleńka... A jednak mnie widzisz! Mimowolnie zazgrzytałem zębami o brzeg szklanki. Nie tak miało być, Charlotte miała się trzymać z daleka! Dla własnego bezpieczeństwa przede wszystkim.
Podniosłem szklaneczkę whisky do ust i starałem się nie patrzeć na nią. Ponoć jest tak, że jak się nie chce być zauważonym, to się tak stanie. Mogłem mieć tylko nadzieję, że kochana kuzyneczka mnie nie zauważyła, choć byłem nie mal pewien, że tak nie jest. Mimo wszystko nadal zgrywałem niedostępnego i nie widzialnego. Nie podchodź, nie widzisz mnie, nie widzisz mnie, maleńka... A jednak mnie widzisz! Mimowolnie zazgrzytałem zębami o brzeg szklanki. Nie tak miało być, Charlotte miała się trzymać z daleka! Dla własnego bezpieczeństwa przede wszystkim.
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Wto Sie 01, 2017 10:06 pm
Nie chciała wierzyć, że to on. Chociaż za dziecka nikt nie chciał jej powiedzieć co się z Nickiem stało, gdzie przepadł, to jednak im była starsza to tym więcej słyszała i rozumiała. Czasem nawet zbyt wiele, z różnych obozów. Z jednej strony cała rodzina potępiała go i starała się zapomnieć, ale z drugiej... Z drugiej ojciec Charlotte popierał decyzję bratanka, o czym dziewczyna czy tego chciała czy nie - słyszała. I kłamstwem by było, że zachwycała ją aprobata ojca.
Stała niczym spetryfikowana, z oczami utkwionymi w mężczyźnie. Była małym dzieckiem kiedy zniknął, a jednak tak wiele razy oglądała jego fotografie i tęskniła... Był jej starszym bratem, którego nie miała, była zapatrzona w niego jak w obrazek, a potem przepadł na tak wiele lat...
Nigdy nawet nie myślała, że mogłaby go kiedykolwiek jeszcze spotkać. Wolała wmawiać sobie, że umarł niż, że dołączył do Czarnego Pana tak jak słyszała z rozmów, które nigdy nie powinny sięgnąć jej uszu.
Ile jednak można stać i się przyglądać? Tym bardziej, że widziała, że też została rozpoznana? Nawet jeżeli nie powinna tego robić, jeżeli powinna udawać, że nic nie zauważyła i wyjść, to tak nie potrafiła. Przełykając głośno ślinę, z jedną dłonią zaciśniętą na kubku, a drugą na różdżce ukrytej w szacie ruszyła do jego stolika i jak gdyby nigdy nic przysiadła się. Czy powinna się go bać? Czy byłby gotów zrobić jej krzywdę? Tego nie wiedziała, nie miała pojęcia czy nie pcha się w paszczę lwa. Nie zamierzała jednak jako pierwsza do tego lwa się odzywać, czekając teraz na jakiś ruch z jego strony. Prawie jak w szachach czarodziejów, w które uczył Charlotte grać.
Stała niczym spetryfikowana, z oczami utkwionymi w mężczyźnie. Była małym dzieckiem kiedy zniknął, a jednak tak wiele razy oglądała jego fotografie i tęskniła... Był jej starszym bratem, którego nie miała, była zapatrzona w niego jak w obrazek, a potem przepadł na tak wiele lat...
Nigdy nawet nie myślała, że mogłaby go kiedykolwiek jeszcze spotkać. Wolała wmawiać sobie, że umarł niż, że dołączył do Czarnego Pana tak jak słyszała z rozmów, które nigdy nie powinny sięgnąć jej uszu.
Ile jednak można stać i się przyglądać? Tym bardziej, że widziała, że też została rozpoznana? Nawet jeżeli nie powinna tego robić, jeżeli powinna udawać, że nic nie zauważyła i wyjść, to tak nie potrafiła. Przełykając głośno ślinę, z jedną dłonią zaciśniętą na kubku, a drugą na różdżce ukrytej w szacie ruszyła do jego stolika i jak gdyby nigdy nic przysiadła się. Czy powinna się go bać? Czy byłby gotów zrobić jej krzywdę? Tego nie wiedziała, nie miała pojęcia czy nie pcha się w paszczę lwa. Nie zamierzała jednak jako pierwsza do tego lwa się odzywać, czekając teraz na jakiś ruch z jego strony. Prawie jak w szachach czarodziejów, w które uczył Charlotte grać.
- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Wto Sie 01, 2017 10:19 pm
- Mała wredotka - zaśmiałem się cicho i nie oczekiwanie, nawet sam się zastanawiałem, czemu na moich ustach zagościł nagle uśmiech. Może zaczynam nieświadomie jakąś grę? A może taki już się stałem? Odpychający dla wszystkich, ale jak ktoś się przyczepi jak rzep do psiego ogona - a konkretniej mojego ogonka - to jestem miły, aby uzyskać jak najwięcej korzyści? Ostatnio ta umiejętność się przydała, aby usłyszeć o jakiejś powstającej organizacji. Czyż nie jestem boski? Tak więc teraz... Odstawiłem szklankę do połowy pełną na blat i skrzyżowałem przed nią palce.
- Żyjesz? Bo wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha - szczerze? gdzieś tam w środku, miałem wielką ochotę ją przytulić do swojej piersi, wczepić palce w jej włosy i ucałować w czoło, jak to miałem w zwyczaju, gdy przychodziła do mnie zapłakana, a później pomęczyć ją w szachach. Ale nie mogłem tego zrobić teraz, nie w tym pubie, nie gdy mogę być obserwowany przez Czarnego Pana, a zapewne tak jest. Jeśli Charlotte chce żyć, mimo, że jest czystokrwista, to powinna trzymać się ode mnie z daleka.
- Co ty tu robisz? Czemu nie siedzisz w domu? - zapytałem pochylając się w jej stronę, z deka zaniepokojony jej zachowaniem. Zabijałem ludzi, potrafiłem wiele, ale ta dziewczyna zawsze była dla mnie wielką zagadką - Co cię gryzie?
- Żyjesz? Bo wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha - szczerze? gdzieś tam w środku, miałem wielką ochotę ją przytulić do swojej piersi, wczepić palce w jej włosy i ucałować w czoło, jak to miałem w zwyczaju, gdy przychodziła do mnie zapłakana, a później pomęczyć ją w szachach. Ale nie mogłem tego zrobić teraz, nie w tym pubie, nie gdy mogę być obserwowany przez Czarnego Pana, a zapewne tak jest. Jeśli Charlotte chce żyć, mimo, że jest czystokrwista, to powinna trzymać się ode mnie z daleka.
- Co ty tu robisz? Czemu nie siedzisz w domu? - zapytałem pochylając się w jej stronę, z deka zaniepokojony jej zachowaniem. Zabijałem ludzi, potrafiłem wiele, ale ta dziewczyna zawsze była dla mnie wielką zagadką - Co cię gryzie?
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Wto Sie 01, 2017 10:32 pm
Brunetka czuła jak serce w jej piersi szaleje niczym mały koliber, w przeciągu ostatnich 24 godzin miała taki natłok emocji, że nie bardzo potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić, nie bardzo wiedziała czy zachowanie, które prezentuje jest adekwatne do sytuacji. Gubiła się, chociaż nieustannie robiła dobrą minę do złej gry.
- Jeśli wierzyć słowom twoich rodziców to właśnie siedzę twarzą w twarz z duchem. Za to jeśli wierzyć mojemu ojcu to widzę bohatera rodzinnego. - chociaż nigdy nie cierpiała na manię prześladowczą, to jednak teraz miała wrażenie, że wszyscy na nich patrzą, że dopatrują się tego jak bardzo Charlotte za Nickiem tęskniła i jak bardzo bolało ją to, że przepadł, że straciła go. I jak bardzo bała się, że nie jest już tym samym człowiekiem, którego żegnała wiele lat temu gdy wybiegała z jego pokoju bo miała być w domu o konkretnej godzinie.
- Poleciałam do domu z rodzicami, zostawiłam rzeczy i wróciłam, dzisiaj skończyłam naukę w Hogwarcie, mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia na Pokątnej. Poza tym mój ojciec nie jest kimś, z kim mam dobre kontakty. - lekko wzruszyła ramionami, odwracając głowę w bok aby spojrzeć czy nikt ich nie obserwuje, po czym powróciła wzrokiem do kuzyna. - Ostatnio wiele rzeczy. Ale nie jestem pewna czy to coś, co mogłoby cię interesować.
- Jeśli wierzyć słowom twoich rodziców to właśnie siedzę twarzą w twarz z duchem. Za to jeśli wierzyć mojemu ojcu to widzę bohatera rodzinnego. - chociaż nigdy nie cierpiała na manię prześladowczą, to jednak teraz miała wrażenie, że wszyscy na nich patrzą, że dopatrują się tego jak bardzo Charlotte za Nickiem tęskniła i jak bardzo bolało ją to, że przepadł, że straciła go. I jak bardzo bała się, że nie jest już tym samym człowiekiem, którego żegnała wiele lat temu gdy wybiegała z jego pokoju bo miała być w domu o konkretnej godzinie.
- Poleciałam do domu z rodzicami, zostawiłam rzeczy i wróciłam, dzisiaj skończyłam naukę w Hogwarcie, mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia na Pokątnej. Poza tym mój ojciec nie jest kimś, z kim mam dobre kontakty. - lekko wzruszyła ramionami, odwracając głowę w bok aby spojrzeć czy nikt ich nie obserwuje, po czym powróciła wzrokiem do kuzyna. - Ostatnio wiele rzeczy. Ale nie jestem pewna czy to coś, co mogłoby cię interesować.
- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Sro Sie 02, 2017 11:03 pm
Dobrze, że nie miałem akurat alkoholu w ustach, bo bym się zadławił, próbując tłumić parsknięcie śmiechu. Dla rodziców nie istniałem? A to żadna nowość! Skreślili mnie w momencie, gdy ja skreśliłem ich. Za to zdziwiło mnie, że istnieją w rodzinie jeszcze osobnicy, którzy popierali moje wybory.
- Jedynie co mnie jeszcze interesuje, to czy Ci wariaci jeszcze żyją i czy się mają dobrze - tak, dosłownie tyle chciałem wiedzieć co do mojej kochanej rodzinki. - Albo nie, nie mów nic. Im mniej wiem, tym lepiej śpię. A ty kogo widzisz, gdy patrzysz na mnie?
Pytanie było trochę podchwytliwe, ale miałem nadzieję, że odpowie szczerze. Popatrzyłem na nią przez pryzmat podniesionej pustej szklanki. Była piękna i dojrzała. Dorastanie zrobiło dobry kawał roboty. Miałem nadzieję, że znajdzie sobie wspaniałego faceta i ucieknie jak najdalej od tego całego bajzlu.
- Nie musisz się mnie bać - dodałem otwarcie odstawiając ponownie szklaneczkę. Nie chciałem żadnych dolewek, musiałem mieć trzeźwy umysł. A Charlotte, powinna mieć tą świadomość, że czasy się zmieniły.
- Super, i co teraz będziesz robić? Którą drogą pójdziesz? - kolejne podchwytliwe pytanie dla zagubionej dziewczyny. Chciałem, by wiedziała, że jeśli będzie gotowa odbudować kontakty ze mną, to będzie musiała postąpić ku tej jednej konkretnej drodze. Czy chciałem tego? Ostatecznie nie. Najchętniej bym ją porwał, uratował od ojca, w którym (o la Boga!) miałem poparcie i tym samym ją jedną ochronił we własnym domu od zła i śmierci. Nie koniecznie ja ją muszę skrzywdzić, ale którykolwiek inny Śmierciożerca jak najbardziej. Chociażby po to, aby zrobić mi na złość czy sprawdzić mnie na zlecenie Pana. Oczywiście nie mogłem jej tego otwarcie powiedzieć, bo i jak?
- Spróbuj, może a nóż mnie zainteresujesz - powiedziałem to szczerze. Przez moment, przeszło mi przez myśl, czy nie użyć na niej zaklęcia Obliviate i nie wymazać jej wspomnień odnośnie mojej drogi życia. Chociażby dla jej własnego bezpieczeństwa.
- Jedynie co mnie jeszcze interesuje, to czy Ci wariaci jeszcze żyją i czy się mają dobrze - tak, dosłownie tyle chciałem wiedzieć co do mojej kochanej rodzinki. - Albo nie, nie mów nic. Im mniej wiem, tym lepiej śpię. A ty kogo widzisz, gdy patrzysz na mnie?
Pytanie było trochę podchwytliwe, ale miałem nadzieję, że odpowie szczerze. Popatrzyłem na nią przez pryzmat podniesionej pustej szklanki. Była piękna i dojrzała. Dorastanie zrobiło dobry kawał roboty. Miałem nadzieję, że znajdzie sobie wspaniałego faceta i ucieknie jak najdalej od tego całego bajzlu.
- Nie musisz się mnie bać - dodałem otwarcie odstawiając ponownie szklaneczkę. Nie chciałem żadnych dolewek, musiałem mieć trzeźwy umysł. A Charlotte, powinna mieć tą świadomość, że czasy się zmieniły.
- Super, i co teraz będziesz robić? Którą drogą pójdziesz? - kolejne podchwytliwe pytanie dla zagubionej dziewczyny. Chciałem, by wiedziała, że jeśli będzie gotowa odbudować kontakty ze mną, to będzie musiała postąpić ku tej jednej konkretnej drodze. Czy chciałem tego? Ostatecznie nie. Najchętniej bym ją porwał, uratował od ojca, w którym (o la Boga!) miałem poparcie i tym samym ją jedną ochronił we własnym domu od zła i śmierci. Nie koniecznie ja ją muszę skrzywdzić, ale którykolwiek inny Śmierciożerca jak najbardziej. Chociażby po to, aby zrobić mi na złość czy sprawdzić mnie na zlecenie Pana. Oczywiście nie mogłem jej tego otwarcie powiedzieć, bo i jak?
- Spróbuj, może a nóż mnie zainteresujesz - powiedziałem to szczerze. Przez moment, przeszło mi przez myśl, czy nie użyć na niej zaklęcia Obliviate i nie wymazać jej wspomnień odnośnie mojej drogi życia. Chociażby dla jej własnego bezpieczeństwa.
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Sro Sie 02, 2017 11:20 pm
Od kiedy gdzieś z szeptów pod stołem dowiedziała się, że Nick przeszedł na stronę Czarnego Pana, w pełni popierając jego decyzje nie potrafiła wyobrazić sobie jak to możliwe. Przecież dla niej zawsze był dobry, zawsze mogła liczyć na pomoc z jego strony, a teraz... Teraz nawet nie wiedziała czy zna mężczyznę przed którym siedziała. Czy powinna w ogóle do niego się przysiadać. Możliwe, że to było lekkomyślne, możliwe, że tym samym rysowała sobie tarczę na plecach w którą już niedługo rozpocznie się celowanie, ale... Jak mogłaby go zignorować, odwrócić wzrok i odejść jak gdyby nigdy nic? Nie potrafiła. Tak po prostu. Gdy tylko poznała po jego minie, że nie myli się co do jego tożsamości narosła w niej taka potrzeba chociażby chwilowego usłyszenia głosu, przekonania się czy wciąż jest w nim chociaż resztka dobra.
Chciała już mu odpowiedzieć, jednak na zmianę decyzji zareagowała wyłącznie kiwnięciem głową, a następnie nabrała powietrza w płuca. Kogo widziała Charlotte gdy przypatrywała się kuzynowi?
- Człowieka, który poszedł nie za tym drogowskazem za którym powinien. - wyszeptała cicho, odwracając wzrok i zanurzając usta w swojej herbacie, której upiła kilka łyków nim nabrała odwagi aby ponownie na Nicka spojrzeć.
- Chciałabym wierzyć, że to prawda. Że naprawdę nie muszę. - ale nie wierzyła, dłoń wciąż zaciskając na swojej różdżce. Chociaż głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że rozpoczynanie jakiejkolwiek chryi w tym miejscu na pewno nie wyszłoby mu na dobre. Chociaż racjonalne myślenie mówiło, że narobiłby sobie tylko problemów gdyby spróbował jakiejkolwiek sztuczki w Dziurawym Kotle.
- Na razie rozważam jakiś staż w Ministerstwie. Później... Wszystko zależy od sytuacji. - nie musiała tłumaczyć jakiej sytuacji. Na pewno doskonale wiedział. I miała również nadzieję, że doskonale zdawał sobie sprawę, że ona nigdy nie ruszy drogą, którą on wybrał. O wiele bliżej było jej walki z takimi jak on.
- Pomyślmy, z ojcem się nie dogaduję i regularnie próbuje mnie zmusić do małżeństwa, rano zostałam poturbowana w Zakazanym Lesie, przebiegło po mnie kilka dwurożców, musiałam pożegnać się z moim chłopakiem, który nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wróci. Być może na peronie widziałam go po raz ostatni. A do tego spotkałam właśnie ciebie. Dosyć sporo jak na tak krótki czas. - po raz kolejny odwróciła wzrok i westchnęła, tym razem jednak sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje. Chociaż prawdopodobnie obserwowało ich wiele osób, które rejestrowały każdy ich ruch. Tylko Charlotte była słaba w dostrzeganiu takich szczegółów.
Chciała już mu odpowiedzieć, jednak na zmianę decyzji zareagowała wyłącznie kiwnięciem głową, a następnie nabrała powietrza w płuca. Kogo widziała Charlotte gdy przypatrywała się kuzynowi?
- Człowieka, który poszedł nie za tym drogowskazem za którym powinien. - wyszeptała cicho, odwracając wzrok i zanurzając usta w swojej herbacie, której upiła kilka łyków nim nabrała odwagi aby ponownie na Nicka spojrzeć.
- Chciałabym wierzyć, że to prawda. Że naprawdę nie muszę. - ale nie wierzyła, dłoń wciąż zaciskając na swojej różdżce. Chociaż głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że rozpoczynanie jakiejkolwiek chryi w tym miejscu na pewno nie wyszłoby mu na dobre. Chociaż racjonalne myślenie mówiło, że narobiłby sobie tylko problemów gdyby spróbował jakiejkolwiek sztuczki w Dziurawym Kotle.
- Na razie rozważam jakiś staż w Ministerstwie. Później... Wszystko zależy od sytuacji. - nie musiała tłumaczyć jakiej sytuacji. Na pewno doskonale wiedział. I miała również nadzieję, że doskonale zdawał sobie sprawę, że ona nigdy nie ruszy drogą, którą on wybrał. O wiele bliżej było jej walki z takimi jak on.
- Pomyślmy, z ojcem się nie dogaduję i regularnie próbuje mnie zmusić do małżeństwa, rano zostałam poturbowana w Zakazanym Lesie, przebiegło po mnie kilka dwurożców, musiałam pożegnać się z moim chłopakiem, który nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wróci. Być może na peronie widziałam go po raz ostatni. A do tego spotkałam właśnie ciebie. Dosyć sporo jak na tak krótki czas. - po raz kolejny odwróciła wzrok i westchnęła, tym razem jednak sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje. Chociaż prawdopodobnie obserwowało ich wiele osób, które rejestrowały każdy ich ruch. Tylko Charlotte była słaba w dostrzeganiu takich szczegółów.
- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Czw Sie 03, 2017 5:26 pm
Nie za tym drogowskazem? Aż uniosłem jedną brewkę niedowierzająco, bo to co powiedziała było irracjonalne. Dlaczego ludzie tak na to patrzyli?
- To, że prowadzę inne życie, nie znaczy, że jestem złym człowiekiem oraz, że nie posiadam serca. Wręcz przeciwnie. Wkładam dużo serca, gdy widzę swoich wrogów. - uśmiechnąłem się, przypominając sobie, ilu to już ludzi załatwiłem w swoim życiu - Świat magiczny powinien być tylko dla wybranych, a nie dla wszystkich. Ci ludzie zabierają nam prace, zajmują domy i brudzą naszą krew, która jest niezwykle potężna gdy jest odpowiednio zakorzeniona.
Ale co ja będę się więcej tłumaczył. Charlotte sama się przekona, gdy zacznie się starać o chociażby durny staż. Komu ci dobrzy dadzą pierw szansę? Mugolakom! Bo przecież trzeba ich wprowadzić, przywitać w naszym świecie. A nie docenią chociażby mojej mądrej kuzynki, niemal młodszej siostry, która się starała. Nie, i tak będzie póki nie przejrzą na oczy.
- To co robię, czynię dla ciebie, aby ci było łatwiej w życiu, abyś bezpieczniej mogła poruszać się po drodze. - nie chodziło tu o przyłączenie się do Czarnego Pana, a bycie mordercą do wynajęcia. Oczyszczałem świat z gnojków, którzy na to zasłużyli. Na każdy typ przeciwnika miałem inną metodę działania. Na przykład gwałcicieli oskubuję z jajek, złodziei z rąk, okazjonalnie z oczu. Świetna zabawa! Spojrzałem na jej dłoń. Palce zaciskała tak mocno na różdżce, że aż miała zbielałe knykcie. W głębi duszy, się cieszyłem, bo przezorny zawsze ubezpieczony, a z drugiej coś mnie kuło w sercu, że się mnie boi. Położyłem swoją dłoń na jej dłoni i lekko uścisnąłem.
- Akurat mnie się bać nie musisz. Jednak nie ręczę Ci, że nie będziesz atakowana przez innych ludzi. Postaram się zapewnić Ci bezpieczeństwo, jak tylko będę potrafił - mówiłem szczerze i miałem nadzieję, że nie będzie chciała się do mnie wprowadzić. Jeszcze mam gdzieniegdzie plamy krwi na meblach. Wysłuchałem jej opowieści do końca, po czym zagwizdałem.
- Najjaśniejszy punkt dzisiejszego dnia, to spotkanie mnie! Czuję się szczerze zaszczycony! Ale nadal jesteś dziewicą? - no co? Jeśli ten chłopak zabrał jej dziewictwo i ostatecznie zwiał, to niech chroni jajca, bo już ich nie ma.
- To, że prowadzę inne życie, nie znaczy, że jestem złym człowiekiem oraz, że nie posiadam serca. Wręcz przeciwnie. Wkładam dużo serca, gdy widzę swoich wrogów. - uśmiechnąłem się, przypominając sobie, ilu to już ludzi załatwiłem w swoim życiu - Świat magiczny powinien być tylko dla wybranych, a nie dla wszystkich. Ci ludzie zabierają nam prace, zajmują domy i brudzą naszą krew, która jest niezwykle potężna gdy jest odpowiednio zakorzeniona.
Ale co ja będę się więcej tłumaczył. Charlotte sama się przekona, gdy zacznie się starać o chociażby durny staż. Komu ci dobrzy dadzą pierw szansę? Mugolakom! Bo przecież trzeba ich wprowadzić, przywitać w naszym świecie. A nie docenią chociażby mojej mądrej kuzynki, niemal młodszej siostry, która się starała. Nie, i tak będzie póki nie przejrzą na oczy.
- To co robię, czynię dla ciebie, aby ci było łatwiej w życiu, abyś bezpieczniej mogła poruszać się po drodze. - nie chodziło tu o przyłączenie się do Czarnego Pana, a bycie mordercą do wynajęcia. Oczyszczałem świat z gnojków, którzy na to zasłużyli. Na każdy typ przeciwnika miałem inną metodę działania. Na przykład gwałcicieli oskubuję z jajek, złodziei z rąk, okazjonalnie z oczu. Świetna zabawa! Spojrzałem na jej dłoń. Palce zaciskała tak mocno na różdżce, że aż miała zbielałe knykcie. W głębi duszy, się cieszyłem, bo przezorny zawsze ubezpieczony, a z drugiej coś mnie kuło w sercu, że się mnie boi. Położyłem swoją dłoń na jej dłoni i lekko uścisnąłem.
- Akurat mnie się bać nie musisz. Jednak nie ręczę Ci, że nie będziesz atakowana przez innych ludzi. Postaram się zapewnić Ci bezpieczeństwo, jak tylko będę potrafił - mówiłem szczerze i miałem nadzieję, że nie będzie chciała się do mnie wprowadzić. Jeszcze mam gdzieniegdzie plamy krwi na meblach. Wysłuchałem jej opowieści do końca, po czym zagwizdałem.
- Najjaśniejszy punkt dzisiejszego dnia, to spotkanie mnie! Czuję się szczerze zaszczycony! Ale nadal jesteś dziewicą? - no co? Jeśli ten chłopak zabrał jej dziewictwo i ostatecznie zwiał, to niech chroni jajca, bo już ich nie ma.
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Czw Sie 03, 2017 7:15 pm
Coś narastało Charlotte w gardle gdy tego wszystkiego słuchała. Dziwna mieszanka strachu, niedowierzania i chęci trzepnięcia go czymś ciężkim aby przejrzał na oczy. O wiele łatwiej by było gdyby mogła wierzyć, że tylko żartuje sobie z niej w tym momencie, jednak Nick nie żartował i to był największy problem tej całej sytuacji. Był śmiertelnie poważny w swojej wierze, że zło czyniąc czyni dobro.
- Nie Nick, świat magiczny powinien być dla tych, którzy tę magię posiadają. Oni są takimi samymi ludźmi jak my. Tak samo mają rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, kuzynostwo... - wyszeptała cicho, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego głośniejszego dźwięku. Zastanawiała się jaki zbieg wydarzeń sprawił, że Nicka spotkała, chociaż potrafiła już o nim nie myśleć przez jakiś czas. Co sprawiło, że siedziała teraz przed nim i słuchała tego wszystkiego, co nie mieściło jej się w głowie?
- Uważasz, że teraz bezpiecznie poruszam się po drodze? Że robiąc to co robisz zapewniasz mi bezpieczeństwo? - jak mógł być tak głupi? - Na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo przez fanatyzm i przekonanie, że można dzielić czarodziei na lepszych i gorszych. Przez to, że jawnie nie zgadzam się z tym podziałem powinnam być na liście twoich celów. - zamaszyście odwróciła głowę, czując jak jej policzki czerwienieją ze zdenerwowania. Nie takiego Nicka pamiętała, nie taki Nick był jej najlepszym przyjacielem i powiernikiem każdej tajemnicy. Nigdy wcześniej, do teraz, nie potrafiła wierzyć, że jest złym człowiekiem. Póki nie usłyszała tego wszystkiego i póki nie skonfrontowała swoich przekonań z jego wierzyła, że może jednak ciocia z wujkiem się mylili, a ich syn po prostu gdzieś wyjechał, że wcale nie dołączył do Czarnego Pana. Jej wiara umarła jednak teraz, a Charlotte nie miała żadnej możliwości wskrzeszenia jej.
- Nie chcę żadnej ochrony. Nie zasługuję na nią, przyjaźnię się z mugolakami, mam bliskie relacje z czarodziejami, którzy są półkrwi. To mówi samo za siebie, Nick. Powinieneś próbować mnie zabić, a nie chronić. - niepoważnym jednak z jej strony było przekonywanie go do tego. Dlaczego na siłę ściągała na siebie problemy. Czyżby ostatnie wydarzenia na dobre odebrały jej jasność umysłu?
- Mógłby być o wiele jaśniejszy. A na twoje pytanie nie odpowiem, nie powinieneś go zadawać. Po pierwsze jesteśmy wśród ludzi, po drugie nie wypada wprost oczekiwać odpowiedzi na tak prywatne kwestie. - a po trzecie to nie twój zapchlony interes, dodała, jednak już w myślach, gryząc się w ostatniej chwili w język. Ostatnim czego chciała to go zdenerwować, nie potrzebowali niesnasek, już i tak Charlotte była przerażona tym w kogo zmienił się jej ukochany kuzyn.
- Nie Nick, świat magiczny powinien być dla tych, którzy tę magię posiadają. Oni są takimi samymi ludźmi jak my. Tak samo mają rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, kuzynostwo... - wyszeptała cicho, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego głośniejszego dźwięku. Zastanawiała się jaki zbieg wydarzeń sprawił, że Nicka spotkała, chociaż potrafiła już o nim nie myśleć przez jakiś czas. Co sprawiło, że siedziała teraz przed nim i słuchała tego wszystkiego, co nie mieściło jej się w głowie?
- Uważasz, że teraz bezpiecznie poruszam się po drodze? Że robiąc to co robisz zapewniasz mi bezpieczeństwo? - jak mógł być tak głupi? - Na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo przez fanatyzm i przekonanie, że można dzielić czarodziei na lepszych i gorszych. Przez to, że jawnie nie zgadzam się z tym podziałem powinnam być na liście twoich celów. - zamaszyście odwróciła głowę, czując jak jej policzki czerwienieją ze zdenerwowania. Nie takiego Nicka pamiętała, nie taki Nick był jej najlepszym przyjacielem i powiernikiem każdej tajemnicy. Nigdy wcześniej, do teraz, nie potrafiła wierzyć, że jest złym człowiekiem. Póki nie usłyszała tego wszystkiego i póki nie skonfrontowała swoich przekonań z jego wierzyła, że może jednak ciocia z wujkiem się mylili, a ich syn po prostu gdzieś wyjechał, że wcale nie dołączył do Czarnego Pana. Jej wiara umarła jednak teraz, a Charlotte nie miała żadnej możliwości wskrzeszenia jej.
- Nie chcę żadnej ochrony. Nie zasługuję na nią, przyjaźnię się z mugolakami, mam bliskie relacje z czarodziejami, którzy są półkrwi. To mówi samo za siebie, Nick. Powinieneś próbować mnie zabić, a nie chronić. - niepoważnym jednak z jej strony było przekonywanie go do tego. Dlaczego na siłę ściągała na siebie problemy. Czyżby ostatnie wydarzenia na dobre odebrały jej jasność umysłu?
- Mógłby być o wiele jaśniejszy. A na twoje pytanie nie odpowiem, nie powinieneś go zadawać. Po pierwsze jesteśmy wśród ludzi, po drugie nie wypada wprost oczekiwać odpowiedzi na tak prywatne kwestie. - a po trzecie to nie twój zapchlony interes, dodała, jednak już w myślach, gryząc się w ostatniej chwili w język. Ostatnim czego chciała to go zdenerwować, nie potrzebowali niesnasek, już i tak Charlotte była przerażona tym w kogo zmienił się jej ukochany kuzyn.
- Nick Burkhardt
Re: Główna sala
Pią Sie 04, 2017 12:22 am
Chciałem odpowiedzieć, że nie zmieni moich przekonań, ale nie powiedziałem tego głośno. Mugolak nie powinien mieć miejsca w naszym świecie, a jak już tego chciał, to powinien zajmować niższe szczeble hierarchii. A tak przecież nie było.
Pokręciłem głową i spuściłem wzrok. Bycie obserwowanym w dzisiejszych czasach to nic dziwnego, więc i jawnie nie mogłem powiedzieć wielu rzeczy. Tyle dobrze, że nie posiadałem jeszcze wytatuowanego symbolu Voldemorta na przedramieniu. Nie, póki co miałem tylko pierścień i było mi z tym dobrze, a w każdym bądź razie na pewno łatwiej.
- Nie możesz być na mojej liście celów - ściszyłem głos do szeptu i pochyliłem się w jej stronę - Na mojej liście są plugawe bestie, które zagrażają naszej czystości krwi. Nie dorwie cię żaden ze Śmierciożerców, jeśli nie będziesz się wychylać. Nie pozwolę na to, aby coś ci się stało. Fakt, jestem inny, ale to nie znaczy, że nie cieszę się z tego spotkania. Obudziłam we mnie stare uczucia, które tłumiłem przez te wszystkie lata. Charlotte... - zamilkłem, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mógłbym jej powiedzieć. Miałem tyle do powiedzenia, ale słowa jakby nie chciały się układać w zdania z sensem. Po prostu się więc wyprostowałem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Jeśli chcesz być na mojej liście, to nie ma problemu. Ale licz się z tym, że trafisz na nią, tylko po to, abym cię mógł odizolować od tego zła. - miałem wielką ochotę wycelować w nią palca i zacząć grozić. Mimo to, uśmiechnąłem się niepewnie, spodziewając się tego, co zaraz usłyszę. Chciała mnie sprowokować.
- Próbuj kochanie bardziej. Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy, a będę za tobą jak cień. Zasługujesz na ochronę, chociażby dlatego, że jesteś moim małym skarbusiem. Przepraszam, że wyszło tak, a nie inaczej. Że nie pasuję do twojego podziału. Ja nie pakuję wszystkich do jednego worka. Ty wpakowałaś mnie do tych, którzy pomordowali własne rodziny. Naprawdę widzisz we mnie aż takiego potwora? Możesz o tym nie wiedzieć, ale zmieniłem nazwisko, po to, aby rodzina była bezpieczniejsza, aby nikt obcy nie powiązał mnie z tobą, mamą, tatą czy wujostwem. Nadal masz mnie za śmiecia? Proszę bardzo, mniej mnie nawet za karalucha. Ale odizolowałem się od rodziny, abyście nie musieli cierpieć. - cały czas mówiłem cicho, a wokół nas stworzyłem zaklęcie wyciszające, aby nie padły te słowa w nieodpowiednim otoczeniu. Musiałem być ostrożny.
- Nie chcesz to nie odpowiadaj. Twój wybór. Wiedz tylko, że mówisz słowo, a dowiem się gdzie jest, czy jest cały i nawet mogę go sprowadzić z powrotem. Mam wystarczające środki, aby odnajdywać kogo chcę i gdzie chcę. Na tym polega moja praca. Po za tym, wcześniej mówiliśmy sobie wszystko, myślałem, że nadal tak będzie. Widać się myliłem. - wkurzony, zawiedziony i... smutny rzuciłem pieniądze na stół i wstałem od stolika. Chciała iść za mną, to pójdzie. Jak nie to nie, nie będę jej ciągnął siłą. Nastawiłem kołnierz garderoby i z rękoma w kieszeni szedłem w kierunku wyjścia. Nie pokazywałem tego po sobie, ale ugodziły mnie jej słowa. Mi się dziwi, że szufladkuję ludzi, ale druga strona robi dokładnie to samo, a czasem nawet gorzej, bo nasz ból jest chwilowy, gdyż cielesny, ich trwały, bo duchowy.
Pokręciłem głową i spuściłem wzrok. Bycie obserwowanym w dzisiejszych czasach to nic dziwnego, więc i jawnie nie mogłem powiedzieć wielu rzeczy. Tyle dobrze, że nie posiadałem jeszcze wytatuowanego symbolu Voldemorta na przedramieniu. Nie, póki co miałem tylko pierścień i było mi z tym dobrze, a w każdym bądź razie na pewno łatwiej.
- Nie możesz być na mojej liście celów - ściszyłem głos do szeptu i pochyliłem się w jej stronę - Na mojej liście są plugawe bestie, które zagrażają naszej czystości krwi. Nie dorwie cię żaden ze Śmierciożerców, jeśli nie będziesz się wychylać. Nie pozwolę na to, aby coś ci się stało. Fakt, jestem inny, ale to nie znaczy, że nie cieszę się z tego spotkania. Obudziłam we mnie stare uczucia, które tłumiłem przez te wszystkie lata. Charlotte... - zamilkłem, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mógłbym jej powiedzieć. Miałem tyle do powiedzenia, ale słowa jakby nie chciały się układać w zdania z sensem. Po prostu się więc wyprostowałem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Jeśli chcesz być na mojej liście, to nie ma problemu. Ale licz się z tym, że trafisz na nią, tylko po to, abym cię mógł odizolować od tego zła. - miałem wielką ochotę wycelować w nią palca i zacząć grozić. Mimo to, uśmiechnąłem się niepewnie, spodziewając się tego, co zaraz usłyszę. Chciała mnie sprowokować.
- Próbuj kochanie bardziej. Nawet nie będziesz wiedzieć kiedy, a będę za tobą jak cień. Zasługujesz na ochronę, chociażby dlatego, że jesteś moim małym skarbusiem. Przepraszam, że wyszło tak, a nie inaczej. Że nie pasuję do twojego podziału. Ja nie pakuję wszystkich do jednego worka. Ty wpakowałaś mnie do tych, którzy pomordowali własne rodziny. Naprawdę widzisz we mnie aż takiego potwora? Możesz o tym nie wiedzieć, ale zmieniłem nazwisko, po to, aby rodzina była bezpieczniejsza, aby nikt obcy nie powiązał mnie z tobą, mamą, tatą czy wujostwem. Nadal masz mnie za śmiecia? Proszę bardzo, mniej mnie nawet za karalucha. Ale odizolowałem się od rodziny, abyście nie musieli cierpieć. - cały czas mówiłem cicho, a wokół nas stworzyłem zaklęcie wyciszające, aby nie padły te słowa w nieodpowiednim otoczeniu. Musiałem być ostrożny.
- Nie chcesz to nie odpowiadaj. Twój wybór. Wiedz tylko, że mówisz słowo, a dowiem się gdzie jest, czy jest cały i nawet mogę go sprowadzić z powrotem. Mam wystarczające środki, aby odnajdywać kogo chcę i gdzie chcę. Na tym polega moja praca. Po za tym, wcześniej mówiliśmy sobie wszystko, myślałem, że nadal tak będzie. Widać się myliłem. - wkurzony, zawiedziony i... smutny rzuciłem pieniądze na stół i wstałem od stolika. Chciała iść za mną, to pójdzie. Jak nie to nie, nie będę jej ciągnął siłą. Nastawiłem kołnierz garderoby i z rękoma w kieszeni szedłem w kierunku wyjścia. Nie pokazywałem tego po sobie, ale ugodziły mnie jej słowa. Mi się dziwi, że szufladkuję ludzi, ale druga strona robi dokładnie to samo, a czasem nawet gorzej, bo nasz ból jest chwilowy, gdyż cielesny, ich trwały, bo duchowy.
- Charlotte Macmillan
Re: Główna sala
Sro Sie 09, 2017 8:19 pm
Słuchała go uważnie, czując się tak, jakby w jej ciało wbijanych było tysiące szpilek, a każda z nich posiadała jakąś zamrażającą w żyłach substancję, coś, co sprawiało, że odczuwała niewyobrażalne zimno, którego powód siedział obecnie przed nią, który wypowiadał wszystko to, co nie pasowało do wyobrażeń Charlotte o jej kochanym Nicku chroniącym ją przed goblinami czy też pomagającym jej wspiąć się na drzewo aby mogła dostrzec z niego rozgwieżdżone niebo ciemną nocą. Co sprawiło, że tak bardzo się zmienił? Co sprawiło, że tak bardzo oddalił się od człowieka, który był wzorem, który był autorytetem, który był bliższy niż wszyscy inni chodzący po tym świecie ludzie.
- A gdybym zaczęła spotykać się z mugolem. Gdybym urodziła mu dziecko? Co wtedy Nick? Co gdybym stworzyła szczęśliwy dom z kimś, kto nie jest czarodziejem czystej krwi? Czy na pewno wciąż uważałbyś, że należy mnie chronić? - nie chciała podważać jego miłości do niej i dobrych chęci, jednak dobrymi chęciami piekło było wybrukowane. A Charlotte, ze swoim podejściem, bez problemu mogła pojawić się jak nie na jego liście, to na liście kogokolwiek innego, z kim tak ochoczo zadawał się jej kuzyn.
- Nie pakujesz wszystkich do jednego worka? Naprawdę? - prychnęła z niedowierzaniem, wstając za nim, aby złapać go za ramię i pociągnąć go, tym samym zmuszając aby spojrzał na nią. Do niej nie odwracało się tyłem, nie zostawiało się niedokończonych rozmów i niedomówień. - Nick, wpakowałeś wszystkich mugoli i mugolaków do jednego worka uważając ich za jakiś gorszy szczep ludzi. Nie masz prawa mówić, że ja robię coś takiego, że traktuję cię jak innych... Podobnych tobie. Gdybym wiedziała, że w tym pomieszczeniu siedzi jakiś Śmierciożerca nie zawahałabym się powiadomić kogo trzeba. Gdybyś to nie był ty... - przerwała swoją przemowę, spuszczając wzrok i spoglądając na swoje buty. Nigdy nie doniosłaby na niego, prawdopodobnie nie potrafiłaby, dlatego też odwróciła wzrok i puściła jego ramię. Jeśli chciał to mógł odejść, nie zamierzała go przetrzymywać. W końcu nie bez powodu odciął się od całej rodziny i przepadł, prawdopodobnie nie chciał mieć z nią żadnych kontaktów.
- A gdybym zaczęła spotykać się z mugolem. Gdybym urodziła mu dziecko? Co wtedy Nick? Co gdybym stworzyła szczęśliwy dom z kimś, kto nie jest czarodziejem czystej krwi? Czy na pewno wciąż uważałbyś, że należy mnie chronić? - nie chciała podważać jego miłości do niej i dobrych chęci, jednak dobrymi chęciami piekło było wybrukowane. A Charlotte, ze swoim podejściem, bez problemu mogła pojawić się jak nie na jego liście, to na liście kogokolwiek innego, z kim tak ochoczo zadawał się jej kuzyn.
- Nie pakujesz wszystkich do jednego worka? Naprawdę? - prychnęła z niedowierzaniem, wstając za nim, aby złapać go za ramię i pociągnąć go, tym samym zmuszając aby spojrzał na nią. Do niej nie odwracało się tyłem, nie zostawiało się niedokończonych rozmów i niedomówień. - Nick, wpakowałeś wszystkich mugoli i mugolaków do jednego worka uważając ich za jakiś gorszy szczep ludzi. Nie masz prawa mówić, że ja robię coś takiego, że traktuję cię jak innych... Podobnych tobie. Gdybym wiedziała, że w tym pomieszczeniu siedzi jakiś Śmierciożerca nie zawahałabym się powiadomić kogo trzeba. Gdybyś to nie był ty... - przerwała swoją przemowę, spuszczając wzrok i spoglądając na swoje buty. Nigdy nie doniosłaby na niego, prawdopodobnie nie potrafiłaby, dlatego też odwróciła wzrok i puściła jego ramię. Jeśli chciał to mógł odejść, nie zamierzała go przetrzymywać. W końcu nie bez powodu odciął się od całej rodziny i przepadł, prawdopodobnie nie chciał mieć z nią żadnych kontaktów.
- Mistrz Gry
Re: Główna sala
Wto Sie 15, 2017 9:49 am
Kelnerka przedzierała się między gromadzącym się tłumem ludzi, którzy albo chcieli zjeść coś niekoniecznie smacznego lub zająć jeden z nielicznych pokoi na czas wakacji. Obsługa starała się zadowolić każdego klienta, więc w końcu dotarła do stolika, który zajmowała młoda dziewczyna z nieznanym czarodziejem w mugolskim ubraniu. Raczej nikogo to nie dziwiło, ale jednak co ciekawskie spojrzenia padały w ich stronę. Szczególnie grupki młodzieńców w czarodziejskich szatach, którym zdecydowanie nie podobało się towarzystwo człowieka w takim ubiorze.
- Coś wam podać? - zapytała kelnerka, gdy dopchała się do stolika zajmowanego przez Nicka i Charlotte.
Pogawędka w końcu się skończyła, a oni jednak nic nie zdążyli zamówić.
[z/t x2]
- Coś wam podać? - zapytała kelnerka, gdy dopchała się do stolika zajmowanego przez Nicka i Charlotte.
Pogawędka w końcu się skończyła, a oni jednak nic nie zdążyli zamówić.
[z/t x2]
- Nathalie Powell
Re: Główna sala
Nie Wrz 24, 2017 3:18 pm
Spacer przez ulicę Pokątną w towarzystwie Petera był bardzo miły. Pogoda wyjątkowo dopisywała, a im nie kończyły się tematy. Ludzi było dość sporo, ale to nie przeszkadzało. Nathalie nawet nie wiedziała, że może tak dobrze dogadywać się z byłym Gryfonem. Wcześniej nie miała okazji spędzić z nim tyle czasu. To dość dziwne, że tyle lat chodzili razem do Hogwartu, a nie mieli okazji dobrze się poznać. Może to było spowodowane całą paczką Huncwotów, którzy trochę zamykali się w swoim gronie, ale co tam Powell wie. Nie znała ich za dobrze by jakoś to bardziej stwierdzić. Domyślała się jedynie, ale spekulacje nie muszą być słuszne. W tym momencie cieszyła się spotkaniem z kolegą z zajęć. To był dobry powód by zapomnieć o wszystkich problemach czy przeciwnościach.
Rozmowa tak ich pochłonęła, że nie zauważyli jak trafili pod główne wejście do Dziurawego Kotła. Nath wtedy spojrzała na chłopaka by jakoś wyczuć co on myśli, ale to nie było łatwe. Po prostu weszli do środka i stali przez chwilę by znaleźć jakieś dogodne miejsce. Blondynka zwróciła uwagę, że pewna para przy oknie właśnie zaczęła się zbierać.
- Może tam usiądziemy? - pokazała dyskretnie miejsce Peterowi
Po odpowiedzi, jakakolwiek by nie była, poszła za nim i zajęli miejsca.
Rozmowa tak ich pochłonęła, że nie zauważyli jak trafili pod główne wejście do Dziurawego Kotła. Nath wtedy spojrzała na chłopaka by jakoś wyczuć co on myśli, ale to nie było łatwe. Po prostu weszli do środka i stali przez chwilę by znaleźć jakieś dogodne miejsce. Blondynka zwróciła uwagę, że pewna para przy oknie właśnie zaczęła się zbierać.
- Może tam usiądziemy? - pokazała dyskretnie miejsce Peterowi
Po odpowiedzi, jakakolwiek by nie była, poszła za nim i zajęli miejsca.
- Peter Pettigrew
Re: Główna sala
Pią Wrz 29, 2017 11:53 pm
| z Magicznego Papierniczego
Kiedy Nathalie próbowała odczytać me myśli, ja dryfowałem nimi to tu, to tam. Nie potrafiłem ich zebrać do jednego sensownego toru, a może tak naprawdę nie chciałem? I wcale to nie oznaczało tego, że ignorowałem swoją rozmówczynię. Wcale nie. Słuchałem jej wystarczająco uważnie, by wiedzieć mniej więcej, co do mnie mówi, zaś to właśnie jej słowa popychały mnie w konkretnych kierunkach, takich, a nie innych.
Dzień był piękny. Poza tym? Kupiłem świetny dziennik – tak myślę. Słońce wisiało nad nami, a ludzie przemykali obok, kiedy szliśmy swobodnie ulicą Pokątną. Zastanawiało mnie, co pocznę bez wciągających mnie zajęć zielarstwa. Czy będzie mi brakowało tej charakterystycznej klasy, a raczej ich kilku? Szklarnie miały w sobie magię, inną niż tę, którą władaliśmy. Plus, dalszy ciąg obaw o Huncwotów...
Ale wśród tych rozmyślań znalazła się sztuka, barwa włosów Nathalie i to, jak się poruszała. Każdy miał swój charakterystyczny pakiet chodu, gestykulacji, mimiki twarzy. Trochę się zmieszałem więc, kiedy na mnie spojrzała, ale otworzyłem przed nią drzwi i w ogóle. Myślę, że przeszło to jakoś niezauważonym. Nie wiem, jak bacznym obserwatorem była. Ja niezbyt. Niektóre rzeczy przykuwały moją uwagę, inne dla mnie nie istniały. Cóż, więcej było tych drugich.
– Może być – stwierdziłem, przysiadając naprzeciwko niej. Właściwie, tylko na moment, bo postanowiłem zamówić to coś, co chcieliśmy. Tak wypadało, prawda? Gubiłem się również nieco w etykiecie i zwyczajach… Ale jakoś chwilowo dawałem radę. Chyba. – Na co masz ochotę? Może jesteś głodna? – zapytałem, bo właściwie mieliśmy wpaść tylko chyba na piwo kremowe czy coś… Ale w sumie byłem po pracy… Nie, że byłem głodny. Byłem tam tylko na chwilę, ale może bym coś dla towarzystwa z Nathalie coś zjadł. Z drugiej strony, słyszałem różne opinie o Dziurawym Kotle. Nie wiem, na ile się ze mnie naigrywano, a na ile było to prawdziwą prawdą.
Kiedy Nathalie próbowała odczytać me myśli, ja dryfowałem nimi to tu, to tam. Nie potrafiłem ich zebrać do jednego sensownego toru, a może tak naprawdę nie chciałem? I wcale to nie oznaczało tego, że ignorowałem swoją rozmówczynię. Wcale nie. Słuchałem jej wystarczająco uważnie, by wiedzieć mniej więcej, co do mnie mówi, zaś to właśnie jej słowa popychały mnie w konkretnych kierunkach, takich, a nie innych.
Dzień był piękny. Poza tym? Kupiłem świetny dziennik – tak myślę. Słońce wisiało nad nami, a ludzie przemykali obok, kiedy szliśmy swobodnie ulicą Pokątną. Zastanawiało mnie, co pocznę bez wciągających mnie zajęć zielarstwa. Czy będzie mi brakowało tej charakterystycznej klasy, a raczej ich kilku? Szklarnie miały w sobie magię, inną niż tę, którą władaliśmy. Plus, dalszy ciąg obaw o Huncwotów...
Ale wśród tych rozmyślań znalazła się sztuka, barwa włosów Nathalie i to, jak się poruszała. Każdy miał swój charakterystyczny pakiet chodu, gestykulacji, mimiki twarzy. Trochę się zmieszałem więc, kiedy na mnie spojrzała, ale otworzyłem przed nią drzwi i w ogóle. Myślę, że przeszło to jakoś niezauważonym. Nie wiem, jak bacznym obserwatorem była. Ja niezbyt. Niektóre rzeczy przykuwały moją uwagę, inne dla mnie nie istniały. Cóż, więcej było tych drugich.
– Może być – stwierdziłem, przysiadając naprzeciwko niej. Właściwie, tylko na moment, bo postanowiłem zamówić to coś, co chcieliśmy. Tak wypadało, prawda? Gubiłem się również nieco w etykiecie i zwyczajach… Ale jakoś chwilowo dawałem radę. Chyba. – Na co masz ochotę? Może jesteś głodna? – zapytałem, bo właściwie mieliśmy wpaść tylko chyba na piwo kremowe czy coś… Ale w sumie byłem po pracy… Nie, że byłem głodny. Byłem tam tylko na chwilę, ale może bym coś dla towarzystwa z Nathalie coś zjadł. Z drugiej strony, słyszałem różne opinie o Dziurawym Kotle. Nie wiem, na ile się ze mnie naigrywano, a na ile było to prawdziwą prawdą.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach