Go down
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Czw Wrz 08, 2016 2:02 am
Chwilowe odwrócenie swojej uwagi od otoczenia trochę się przeciągnęło. Stał z zamkniętymi oczami z obawy przed tym, że naprawdę nie wytrzyma i walnie komuś w uśmiechniętą buźkę. Z letargu wyrwała go dopiero Pam, klepiąc go po ramieniu. Gdyby nie to, pewnie ktoś inny musiałby go trzepnąć, żeby wreszcie podszedł do Profesor McGonagall.
Odchrząknął i ruszył się z miejsca. Przełamał swoją silną niechęć (w końcu już się tu przywlókł), poprawił krawat, wiedząc, że opiekunka domu na pewno skrytykuje za luźny supeł, po czym stuknął w czerwoną tabliczkę i przeszedł przez magiczną barierę. Usiadł na przeznaczonym dla uczniów krześle. Ręce położył na kolanach. Starał się wyglądać porządnie, chociaż nie do końca mu to wychodziło.
- Dzień dobry. - Przywitał się. Nie miał pojęcia, co więcej mógłby dzisiaj powiedzieć. Rozmowa jeszcze się nie zaczęła, a już czuł się nią zmęczony.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Czw Wrz 08, 2016 5:30 pm
Minerwa McGonagall
Po wyjściu Pameli, oczekiwała kolejnej osoby, która przekroczy linię. Odetchnęła głęboko, zastanawiając się nad tą młodą dziewczyną, która była tak pewna tego, co chce robić w swoim życiu. Minerwa mimowolnie się uśmiechnęła, bo przypomniało to jej własne czasy młodości, kiedy jeszcze sama grała w Quidditcha. Niestety po kontuzji, którą odniosła na ostatnim roku zaprzestała gry i skupiła się na swojej drugiej namiętności, Transmutacji. Odłożyła teczkę Winston i nalała sobie nowej porcji herbaty. Kiedy w zasięgu jej wzroku pojawił się o'Connell zlustrowała jego wygląd. Wyglądał lepiej niż zazwyczaj, ale i tak nie było to wystarczająco satysfakcjonujące dla opiekunki Gryffindoru.
- Dzień dobry, o'Connell. Zanim zaczniemy, pozwól że ci pomogę - odezwała się o dziwo całkiem łagodnie, wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, sprawiając że koszula nie była już tak wygnieciona jak poprzednio, a krawat sam poprawnie się zawiązał. - Od razu lepiej, choć i tak muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Postarałeś się. Jeśli będzie ci niewygodnie, powiedz. Jeśli będziesz miał ochotę, możesz się poczęstować herbatą lub ciasteczkami - dodała, po czym przywołała do siebie jego teczkę, otwierając ją i zaczynając przeglądać. - Myślałeś już o tym, co chcesz robić w życiu, o'Connell?

Filius Flitwick

Filius nie do końca był pewien jak powinien zwracać się do Gilderoya w takiej sytuacji, doskonale przecież wiedział, jak bardzo jego wychowanek był pewien siebie. Na dodatek, mimo że przecież był bystry i całkiem inteligentny, posiadał w sobie niezbadane pokłady zaślepienia swoją własną osobą. Ale dało się to wytrzymać, poza tym w jakiś sposób Flitwick doceniał Krukona i nawet go lubił.
- Myślałem raczej o czymś mniej szokującym, jak na początek... - wtrącił delikatnie niziutki profesor, choć Lockhart już był w swoim świecie. Pokręcił tylko ze zrezygnowaniem głową, gdy ten nie widział, zbyt skupiony na swojej wizji. Mężczyzna również napił się łyka soku dyniowego.
- Może więc praca badacza jest dla Ciebie? Z tego, co mi wiadomo, sporo podróżują, na dodatek często Ministerstwo Magii ich wspomaga a nawet zdobywają patronów. Nie zaszkodzi Ci się rozejrzeć i popytać, Gidleroy. Masz teraz znakomitą okazję, zanim rozpoczniesz pracę nad swoimi książkami - na samą myśl o napisanych przez Lockharta książkach, profesor Flitwick niemal dostał czkawki. - Czy jest coś o co chciałbyś mnie zapytać?



Simon Jordan
Oczekujący
Simon Jordan

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Czw Wrz 08, 2016 7:43 pm
Dni Kariery, taaaaak. Oto coś wymarzonego dla niego. Dowie się co i jak, w jakim kierunku ewentualnie iść. Chociaż w sumie przecież on wiedział którędy ma podążać! Tak! Będzie ministrem magii, już dawno to postanowił. Zmieni się WSZYSTKO za jego rządów. Będzie... lepiej? Tak! To takie doskonałe słowo. Wszystko będzie doskonałe. Pozamyka się te straszne smoki, by nie grasowały sobie na wolności i nie straszyły ani nie zjadały ludzi... i w ogóle dużo rzeczy można będzie zrobić. Idealne rozwiązanie.
I-D-E-A-L-N-E!
Zjawił się w Wielkiej Sali, zapuszczony jak zawsze. Nie, no żart. Włosy przyczesał, żeby dobrze wyglądać, ale i tak wyglądał dobrze i bez tego. Krawat zawiązał nawet porządniej niż zwykle. Dostrzegł wielką żółtą tabliczkę z napisem ,,Hufflepuff'' i ruszył ku niej zdecydowanym krokiem. Wedle polecenia stuknął w nią i przeszedł przez zasłonę z czarów. Rozczarował się nieco, że musi czekać w kolejce. Chciał wejść do pani Pomony już teraz od razu.
- Cześć- powiedział do swoich współlokatorów w domu Borsuczka. - Mocno wam się spieszy? Bo mnie trochę tak... - zaczął z niewinnym uśmieszkiem, licząc na to, że ktoś go przepuści i dzięki temu będzie miał to już za sobą. - No weźcieeee...
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 12:08 am
Ze wszystkich nauczycieli Carney obdarzał profesor McGonagall największym szacunkiem. Spowodowane to było przez kilka czynników: po pierwsze, była opiekunką jego domu. Po drugie, była kobietą. Po trzecie - miała klasę. Po czwarte - i chyba najważniejsze - zajmowała się transmutacją, czyli ulubioną dziedziną Davida. Była jego autorytetem, chyba jedynym, jaki posiadał. Nic więc dziwnego, że nie poluzował krawatu mimo, iż czuł, jakby miał obrożę. Nie cierpiał mieć porządnie zawiązanej pętli na szyi.
Poprawienie stanu koszuli przypomniało mu o matce. Poczuł się jeszcze trochę gorzej. Wciąż usilnie starał się nie myśleć o przyszłości, chociaż w tej sytuacji było to praktycznie niemożliwe. Miał niezmiennie kamienną minę, kiedy kobieta otworzyła jego teczkę, jednak gdyby jego twarz oddawała emocje skrzywiłby się. Cały rok się starał, ale nic nie mogło wymazać porażki z pierwszego podejścia do SUMów. Odchrząknął, kupując sobie trochę czasu na wyduszenie wypowiedzi. Zignorował ciastka i herbatę. No, trzeba było to z siebie w końcu wyrzucić, a im szybciej, tym lepiej.
- Nie, pani profesor. - Powiedział w końcu trochę niewyraźnie. - Nie mam żadnego pomysłu.
Ujął to najlżej, jak tylko potrafił. To, co naprawdę miał w głowie byłoby o wiele gorsze - nie miał zamiaru próbować stworzyć sobie wizji swojej przyszłości. Nie tyle nie miał na nią pomysłu, co wcale nie chciał go mieć. Takie podejście z pewnością nie mogło prowadzić daleko, ale nie obchodziło go to. Wolał nie myśleć.
Gilderoy Lockhart
Ravenclaw
Gilderoy Lockhart

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 1:04 am
Czymś mniej szokującym? Och, może ogół społeczeństwa nie był na mnie jeszcze gotowy. Nie był w stanie ogarnąć ogromu mego wspaniałego charakteru oraz cudownego i niezaprzeczalnego uroku osobistego. Osiąganego na dodatek z tak niewielkim trudem (jak to wcześniej mówiłem co innego, odczepcie się ode mnie, wy niedowiarkowie!). Opiekun domu Kruka faktycznie dostrzegał więcej niż niejedna zwyczajna osoba. Wbiłem swe przeszywające, analityczne spojrzenie w mężczyznę, znajdującego się naprzeciw. Błękitne, skrzące oczy nie odrywały się od profesora. Musiał być tym doprawdy zachwycony.
- Patroni? O, tak, tak. Pójdę jakichś poszukać! - odezwałem się w końcu pełnym podniecenia głosem, który w ten sposób zyskał nawet więcej dźwięcznych tonów (kto by pomyślał, że to w ogóle możliwe). Ponadto te podróże kusiły gwarantowaną niezależnością. Nie byłem zmuszony nic mówić, nauczyciel niewątpliwie czytał mi w myślach. Ależ w istocie, wielkie umysły myślą podobnie. - Znakomita... Tak, tak, znakomita przyszłość. Cieszę się, że pan się z tym zgadza. Dziękuję również za pomoc, profesorze. Żegnam.
Podniosłem się. Nie miałem czasu do stracenia. Należało iść w tłum, przedstawić się, poszukać sponsorów, patronów, osób, które chciały mnie poznać. Dokładnie. Mnie. Niektórzy jeszcze może tego nie wiedzieli, niemniej z utęsknieniem czekali na takie istne objawienie mego indywiduum, mającego odmienić całe ich życie. Co tam życie. Cały świat.
Wyszedłem pewnym siebie krokiem, zwalniając miejsce jakiemuś mniej znaczącemu uczniowi ode mnie. Owszem, opuszczając stanowisko, zabierałem ze sobą cały blask i chwałę. Pragnąłem mieć je ze sobą, gdy będę czarował, a właściwie olśniewał tych wszystkich nieznajomych, którzy już niebawem dowiedzą się, czego brakowało w ich nędznym życiu. Mnie. Ostatecznie to zawsze chodzi właśnie o mnie. Jestem jak nieskalana, czysta poezja pełna atrakcyjności i wdzięku.

[z/t]
Julie Blishwick
Oczekujący
Julie Blishwick

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 8:34 am
Przystępowała z nogi na nogę. Może z nerwów, może ze złości, że inny Krukon zachował się bardzo nie fair w stosunku do niej. Gilderoy Lockhart. Ku jego uciesze chyba nie było osoby, która by go chociaż nie kojarzyła. Każdy z trochę innych względów. Teraz Julie wyryje się w pamięci ta nieprzyjemna sytuacja. Można wspomnieć o kolejnej cesze dziewczyny: pamiętliwość. I kto wie, czym zaowocuje wspomnienie tego dnia w przyszłości.
Chłopaka wyłonił się szybko i pewnym krokiem z zaczarowanej strefy. Wzdrygnęła się, przez chwilę odprowadzała go wzrokiem, lecz teraz nie miała zamiaru pozwolić, komukolwiek wejść przed nią. Kolejny cel?
- Dzień dobry, panie profesorze - powiedziała, po stuknięciu w tabliczkę i przekroczeniu magicznej linii. Głos jej lekko drżał ze zdenerwowania, a nogi miała jak z waty. Szybko usiadła i rozejrzała się. Lewitujące babeczki przykuły jej wzrok i przyglądała im się z nieco otwartymi ustami. Wyrwała się z zamyślenia. Zerkała to na nauczyciela zaklęć, to na swoje splecione ręce.
- Do-dostałam list i... tak się zastanawiam, że bardzo dużo wybrałam sobie przedmiotów w tym roku na egzaminy... Na sumy chyba będę musiała wziąć mniej - mówiła szybko, robiąc krótkie przerwy na wdech.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 11:01 am
HORACY SLUGHORN

Horacy szczerze przepadał za Filiusem i chętnie pogawędziłby z nim chwilę dłużej, niestety wzywały go obowiązki. Mężczyzna z niechęcią spojrzał na drewniane krzesło i krótkim machnięciem różdżki przemienił je w wygodny fotel. Rozmowa w końcu miała się odbywać w komfortowych warunkach, a jak tu mówić o komforcie, kiedy twarde oparcie wbijało się w plecy? Wyraźnie zadowolony ze swojego dzieła, rozsiadł się i przyciągnął do siebie teczkę z informacjami na temat swoich podopiecznych. Och! Wiele wśród nich było potencjalnych osobistości, zaprawdę wiele! Właśnie zacierał ręce z uciechy, gdy jedna z uczennic przekroczyła barierę zaklęć.
- Witam panno Rockers! Witam, witam... Proszę usiąść. Może wyczarować pani poduszkę? - Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, kolejny raz użył swojego magicznego patyczka a w stronę Caroline podleciała puchata, miękka poduszka w kolorze Slytherinu. - Jak się czuje pani matka? Och, rzadko spotyka się kobiety o tak niesłabnącej urodzie... Może czekoladkę? - Wskazał przyzdobioną sygnetem dłonią na bombonierkę, która z nikąd pojawiła się na stole.
Pomona Sprout
Nauka
Pomona Sprout

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 11:39 am
Zielone oczy nauczycielki z uwagą przyglądały się puchonowi a ona sama uśmiechnęła się.
- Mój drogi, nie przejmuj się tym! - machnęła w powietrzu ręką, chcąc dobitnej zbagatelizować ostatnią sytuację. - Wiesz, rośliny i ludzie mają naprawdę wiele wspólnego. Czasem trafiają im się gorsze dni. - zamiast opuścić dłoń na stół, wyciągnęła ją w stronę Tomasa. Chłopak mógł teraz wyraźnie zauważyć niewielki ślad przypominający opażenie, tuż poniżej nadgarstka nauczycielki. - Czyrakobulwa. - wyjaśniła krótko. - Musisz pamiętać o cierpliwości. Przyda ci się przy pacjentach, ale o tym dokładniej opowiedzą ci przedstawiciele ze Szpitala Świętego Munga. Jeśli się nie mylę to są już na sali. - upiła łyk kompotu - Wydaje mi się, że panna Hughes też interesowała się lecznictwem. Pomaga uczniom w kółku korepetycji, być może razem będzie wam raźniej.
Milczała, gdy Duncan odpowiadał na jej kolejne pytanie, chociaż naprawdę czuła jak rośnie jej serce.
- Bardzo dojrzała odpowiedź mój drogi. Zapewniam cię, że jeśli tylko wykażesz odrobinę inicjatywy, dołożę wszelkich starań by ci to ułatwić. - patrzyła na chłopaka z wyraźną dumą w oczach. - Chciałbyś zapytać o coś jeszcze?
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Pią Wrz 09, 2016 4:31 pm
Tomas był wdzięczny opiekunce domu borsuka za to, że z taką szczerością i zaangażowaniem próbowała każdego pchać w odpowiednią stronę. Potrzebował kogoś, kto utwierdziłby go w przekonaniu, że to, co chciałby robić, jest dobrym wyborem. Że sobie poradzi. Sam nie posiadał w sobie takich pokładów pewności siebie. Dobre słowo od innych zawsze podbudowywało.
Z zaciekawieniem zerknął na bliznę na ręce nauczycielki. No tak, przecież nikt nie rodzi się we wszystkim idealny. Nawet najlepszym zdarzały się gorsze dni. W jakiś niezrozumiały sposób, to właśnie to napełniło go siłą i determinacją. Od teraz będzie pracował dwa razy ciężej, żeby skończył szkołę z jak najlepszymi wynikami w nauce - nie zostało mu już wiele czasu na zastanowienia. Musiał spiąć się i zacząć działać.
-Z pewnością z nią porozmawiam. - Uśmiechnął się z wdzięcznością, wypił trochę kompotu i odstawił szklankę na stół. Kolejne słowa profesorki bardzo go ucieszyły. Nie chciał zawieść ani siebie, ani swojej opiekunki.
-Nie, dziękuje bardzo pani profesor. Bardzo mi pani pomogła, teraz czas na innych. - Podniósł się z krzesła, wciąż uśmiechając. Zaraz po tym opuścił zaklęciowy mini-gabinet i powitał kolejną osobę stojącą w kolejce lekkim skinieniem głowy, jednocześnie dając jej znać, że pani profesor była już wolna. Mogło się wydawać, że kobieta wcale tak wiele nie zrobiła, dla niego jednak było to wiele. Przynajmniej wiedział w końcu, że warto próbować. Teraz musiał tylko znaleźć stoisko ze świętego Munga.

[z/t]
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Sob Wrz 10, 2016 2:10 pm
Nie zaliczała siebie do żadnych wybitnych osobistości, przynajmniej nie w zwyczajnym, ludzkim otoczeniu. Wszystko polegało na odpowiednim maskowaniu własnych pragnień i ambicji, i pozwalaniu by dorośli odbierali ją tak jak chcieli. Przed pojedynczymi jednostkami, nie musiała się hamować. To było proste równanie, choć wymagało wiele poświęceń i treningów panowania nad sobą, choćby i było to panowanie krótkie.
- Nie tr... - nie skończyła a już przed nią pojawiła się poduszka. Chwyciła ją i zajmując miejsce na krześle, ułożyła ją na wysokości swoich łopatek. Plecy bardziej potrzebowały komfortu niż tyłek. - Dziękuję, panie profesorze.
Rozejrzała się krótko po jego stanowisku, zanim niepadły kolejne pytania ze strony nauczyciela Eliksirów. Jej usta mimowolnie zacisnęły się na myśl o matce, a palce prawej dłoni wbiły w udo. Spojrzała jednak wprost w oczy Horacego Slughorna. Uśmiechnęła się nikle swoim wyuczonym uśmiechem.
- Pani matka czuje się bardzo dobrze, profesorze. Z pewnością ucieszy się, gdy wspomnę, że się pan o nią pytał. Całkiem możliwe, że wkrótce otrzyma pan zaproszenie na jedno z jej przyjęć - odparła pozornie spokojnym tonem, po czym sięgnęła po jedną czekoladkę z bombonierki. - Dziękuję, panie profesorze. Przy okazji, ma pan bardzo elegancki sygnet.

Livia Edwards
Oczekujący
Livia Edwards

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Sob Wrz 10, 2016 4:58 pm
Odsunęła się nieco, kiedy Gilderoy opuszczał stanowisko Flitwicka. Oj tak, takim zarozumialcom lepiej było schodzić z drogi. Gdyby tak na nią wpadł bez wątpienia odegrałby jakąś dramatyczną scenę, a Liv dość miała znajdowania się w centrum uwagi, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach na lekcji zielarstwa. Zbladła na samą myśl. Nie... Trzeba było zająć myśli czymś innym. Grzecznie przesunęła się w kolejce, kiedy to Julie zdecydowała się w końcu podejść do profesora i rozejrzała się po sali usiłując cały ten rozgardiasz jakoś sobie poukładać. Fajerwerki, cuda wianki... Nie wyglądało na to, by w całym tym zamieszaniu udało jej się znaleźć jakieś ciche stanowisko opowiadające o samodzielnej pracy badawczej, albo czymś równie... pustelniczym. Przez chwilę usiłowała odnaleźć w tym wielkim tłumie siostrę, ale Vivi nigdzie nie było widać. Albo nie sposób było jej dostrzec wśród ferii kolorów i tłumów, albo jej siostra zwyczajnie zdecydowała się olać całe to wydarzenie. W końcu było wiele bardziej interesujących zajęć od zastanawiania się nad swoją przyszłością, prawda? Liv prychnęła do siebie cicho, co bez jakiejkolwiek zmiany w wyrazie twarzy mogło wyglądać co najmniej dziwnie, ale czy ktoś jej się teraz przyglądał? Wątpiła, skoro uwaga połowy sali skupiała się teraz na ziejących smokach, zamartwianiu się o tym co usłyszą od opiekunów domów i inne takie. Właśnie... Wyglądało na to, że była następna w kolejce. O ile żaden bezczelny krukon nie postanowi znów wciąć się w kolejkę.

Dość niespodziewanie nadleciał Plato, zrzucając list wprost w dłonie dziewczyny. A przynajmniej krukonce wydawało się, że taki był zamiar zwierzęcia, bo ostatecznie wiadomość wylądowała na podłodze. Liv bez wątpienia musiała popracować nad koordynacją... Ostrożnie podniosła list z ziemi, rozprostowała papier i dokładnie przeczytała wiadomość. Profesor Hucksberry odpowiedział na jej prośbę o nadrobienie straconych zajęć i wyglądało na to, że chciał się z nią spotkać właśnie tu, w wielkiej sali. Z jednej strony cieszyło ją, że udało jej się coś wskórać w sprawie straconych lekcji, z drugiej jednak, oznaczało to dłuższe pozostawanie wśród tłumów. Czego się jednak nie robiło w imię nauki... Pozostawało tylko porozmawiać z profesorem Flitwickiem a później skierować się w stronę stołu nauczycieli. Krukonka zerknęła w tamtą stronę z ulgą zauważając, że stoisko grona było raczej wyludnione. Wybornie.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 11, 2016 1:13 pm
Kyo stał sobie cierpliwie przy stoisku gdzie najpewniej oczekiwała na niego opiekunka domu. Nadal zadawał sobie pytanie czego ona tak naprawdę od niego chciała. Czy przez ten cały czas spędzony z nim nie dowiedziała się o jego osobie wystarczająco wiele. Nie do pojęcia było dla niego to, dlaczego pomimo wszelkich jego starań ci ludzie nadal chcieli zawracać sobie nim głowę.
Puchon kopał co chwilkę jedną nogą w kamienną posadzkę, i gdyby to było możliwe najpewniej już dawno zrobiłby tam jedną wielka dziurę. Oczekiwanie nigdy nie było jego mocną stroną, jak miał coś do załatwienia to wolał to zrobić szybko aby tylko nie musieć czekać. No, ale w tym wypadku chyba nie miał większego wyjścia. Po chwilce usłyszał jak jakiś głos chłopaka który najwyraźniej próbuje wparować wcześniej. Jak chłopak nieznosił takiego cwaniactwa to się w głowie nie mieści. Dlatego też szybko odwrócił się do chłopaka i zmierzył go tylko zimnym spojrzeniem.
-Wszyscy mamy z pewnością ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie tutaj. Więc bądź tak uprzejmy i przestań zwracać na siebie uwagę tą marną metodą zapracowania- Warknął do niego lekko podirytowany. Tego typu imprezy, oraz tłumy nigdy nie działały na niego pozytywnie, i gdyby ktoś teraz chciał go sprowokować nie musiałby wcale się starać. A ten który próbował się wepchać na chama był na idealnej drodze ku temu.
Na szczęście ten kto wszedł przed Kyo do opiekunki puchonów wyszedł. Tą osobą okazał się być Tomas... chłopak którego poznał nad jeziorem. Rzucił mu tylko przelotne spojrzenie i leciutko kiwnął głową. Nie zastanawiając się długo wparował do opiekunki. Wszędzie było lepiej niż pośród tłumy tych uczniów.
-Dobry...- Mruknął cicho nie patrząc wcale na nauczycielkę.
-[b]Chciała mnie Pani widzieć[b]- Podszedł troszeczkę bliżej zmuszając się do kontaktu wzrokowego z profesorką. Gdyby dał im poważniejszy powód, najpewniej już dawno by wywalili go z tej szkoły nie wgłębiając się nawet w to czyja by to była wina, i jakimi uczuciami Kyo się kierował.
Pomona Sprout
Nauka
Pomona Sprout

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 11, 2016 2:34 pm
Rozmowa z Tomasem napełniła Pomonę dobrą energią. W ciągu tych kilku lat, które uczniowie spędzali w szkole miała okazję przyglądać się temu jak dorastają, dojrzewają, wcielają swoje plany w życie... Było to naprawdę budujące. Nauczycielka pożegnała więc Duncana z uśmiechem i w oczekiwaniu na kolejnego podopiecznego wymieniła szklankę na czystą.
- Pan Takano! Dzień dobry. Proszę usiąść. - wskazała dłonią krzesło i poprawiła swoją narchewkową szatę. Nawet jeśli chłopak zaskoczył ją nieco swoim pojawieniem się, nie dała tego po sobie poznać.
- Tak Kyohei... Napijesz się czegoś? Śmiało, częstuj się.  - Nauczycielka przeszukała piętrzące się na stoliku papiery i wyciągnęła ten właściwy. Ułożyła go przed sobą, przez krótką chwilę przyglądając się jego zawartości. Wreszcie westchnęła cicho, splatając dłonie i podnosząc twarz na puchona.
- Zdajesz sobie sprawę ze swojej sytuacji, prawda mój drogi..? Chciałabym wiedzieć co w związku z tym planujesz. - Zielone oczy opiekunki przyglądały mu się z troską, ale i z uwagą. Jego sytuacja faktycznie była nie do pozazdroszczenia, jednak chłopak sam się w nią zapędził i jak do tej pory nie tylko nie wykazywał inicjatywy koniecznej do tego by ją zmienić a wręcz odpychał od siebie wszelkie sugestie. W jego wypadku nie chodziło już o karierę czy egzaminy, ale o samo pozostanie w tej szkole.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 11, 2016 5:30 pm
Minerwa McGonagall
Wszyscy uczniowie byli dla niej ważni, szczególnie Gryfoni, ale to przecież zdawało się być oczywiste. Gryffindor był od zawsze jej domem. Teraz mając przed sobą kolejną osobę, którą był dość cichy, nieraz problematyczny, ale jednak dobry chłopak, czuła że jest na właściwym miejscu. Przyjrzała się Davidowi uważnie, jakby chciała czegokolwiek dowiedzieć się z jego mimiki. O'Connell się jednak z niczym nie zdradzał, uznała więc, że wszystko było z nim w porządku. W tym roku starał się bardziej niż w poprzednim i to było widać, zwłaszcza w informacjach, które zostały zawarte w teczce.
- Cieszy mnie to, że w tym roku bardziej się przykładasz do nauki, o'Connell. Z tego, co mi wiadomo tym razem nie powinno być większych problemów, jednakże słyszałam, że ostatnio coraz częściej wdajesz się w sprzeczki z Woodsem. Nie wiem czyja to wina, ale liczę, że nie będzie się to powtarzać - dodała, wracając do przeglądania jego teczki. Gdy jej odpowiedział, uniosła głowę, spoglądając wprost w oczy chłopaka. - Ponownie wziąłeś sobie sporą ilość przedmiotów. Jesteś w stanie sporo osiągnąć, jeśli się przyłożyć i nie mówię ci tego, po to byś poczuł się lepiej, ale taka jest prawda. Obserwowałam cię, o'Connell. Widziałam jak pracujesz na moich lekcjach, rozmawiałam z innymi nauczycielami. Masz predyspozycje do różnych zawodów. Profesor Sprout pochwalała cię za pracę na ostatnich zajęciach, z tego co słyszałam robisz duże postępy. Z Eliksirami jest już gorzej, ale profesor Slughorn cię nie skreśla, z profesorem Hucksberrym jeszcze o tobie nie rozmawiałam. Twoje wyniki z Transmutacji nadal są na wysokim poziomie, ale kwestia twojego ostatniego zachowania... nie muszę kończyć, prawda? - Powiedziała, a jej brwi nieznacznie się uniosły do góry, choć nie patrzyła na niego surowo, tylko z troską. - Z Historią Magii nie będzie problemów, o ile przyłożysz się do egzaminu, ze Starożytnymi Runami i Astronomią również. Z Opieką Nad Magicznymi Stworzeniami jest nieco gorzej, będziesz musiał ewentualnie porozmawiać z tymczasowym nauczycielem tego przedmiotu. Profesor Brinton zapewne to doceni, jeśli wyjdziesz z inicjatywą. Co do Zaklęć, profesor Flitwick jest zadowolony z twojego zaangażowania na jego zajęciach. Więc odnośnie twojej przyszłości, o'Connell... - zaczęła, biorąc łyka herbaty ze swojej filiżanki i zamykając jego teczkę. - Przemyśl to dokładnie, ale też zbyt długo nie czekaj. Jeśli szukasz czegoś, dzięki czemu będziesz się czuć swobodniej niż w Ministerstwie, polecam ci karierę naukowca, zajmowałbyś się badaniami a godziny twojej pracy byłyby zależne od ciebie. Mógłbyś się też sprawdzić w łamaniu zaklęć w Gringottcie, ale to wymagało od ciebie poświęcenia nieco więcej czasu na Starożytne Runy, Zaklęcia i Obronę Przed Czarną Magią. Ewentualnie... - i tu nieznacznie się uśmiechnęła. - Po zaliczeniu OWTM-ów możesz zgłosić się na praktykanta Transmutacji, o'Connell. Czy masz jakieś pytania?


Filius Flitwick
Po wyjściu Gilderoya nieznacznie odetchnął i tylko pokręcił głową rozbawiony z powodu zachowania chłopaka. Nie myślał nawet o tym, co też ten młodzieniec wymyśli, gdy już znajdzie się przy stoiskach przedstawicieli różnych zawodów. Nalał sobie więcej soku dyniowego i sięgnął po jedną z unoszących się babeczek, zatapiając w niej zęby. Chwilę później pojawiła się przed nim kolejna osoba.
- Ach dzień dobry, Julie. Dzień dobry - przywitał się, gdy już przełknął kęs ciastka. Zauważył, że dziewczyna przygląda się unoszącym się w powietrzu łakociom. - Śmiało, częstuj się. Może masz ochotę na sok dyniowy? Jest znakomity, tak samo jak te babeczki.
Wysłuchał Krukonki, po czym uniósł nieznacznie małą dłoń do góry, posyłając jej delikatny uśmiech.
- Spokojnie, nie musisz się denerwować. Masz jeszcze sporo czasu, a z pewnością i z wyborem przedmiotów sobie poradzisz. Myślałaś już o swojej przyszłości? O tym czym chciałabyś się zajmować?
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Nie Wrz 11, 2016 6:16 pm
Chłopak z dnia na dzień rozumiał, że czas bycia gówniarzem powolutku zaczyna się kończyć. Niedługo wyjdzie z tej szkoły, i chociaż został mu tak naprawdę jeszcze rok, to nie było wiadome czy ten w ogóle po raz kolejny zawita w progi tej szkoły. Był już trochę zmęczony tym graniem dzieciaka którego nic tak naprawdę nie obchodziło. Od jakiegoś czas sam sobie zadawał pytanie, co będzie robił po szkole, gdzie wyląduje. Dopiero teraz zaczęła powolutku do niego docierać, że przechlapał swój najlepszy czas. Za miast skupić się na sobie, na zaplanowaniu jakiejś sensownej przyszłości, to po raz tysięczny przywoływał do siebie to co było, chociaż tak naprawdę wiedział, że nie przyniesie to niczego dobrego. A teraz stoi w tym miejscu i próbuje znaleźć dookoła siebie winnych. Oczywiście, mógłby to zwalić na nauczycieli którzy go nie rozumieją, na różnice kulturowe, czy na sposób wychowania, ale w tej chwili wszystko to brzmiało by jak tania próba wymówki. Oczyszczenia siebie samego z błędów jakie się popełniło.
Kyo odwrócił wzrok od zielonych tęczówek nauczycielki, rzadko patrzył profesorom w oczy... nie wiedzieć dlaczego nie potrafił jakoś znieść ich spojrzenia. Powlókł się powoli do krzesła i zasiadł na nim wbijając wzrok w końcówkę swoich styranych już adidasów.
-Pani profesor... ja to pytanie zadaję sobie za każdym razem...- Mruknął. Był zmęczony i to była idealna okazja aby go przyprzeć do muru, aby wydusić z niego coś bardziej sensownego niż pretensje, i kolejne wrzaski.
-Najpewniej nie wrócę tutaj na następny rok. O ile w ogóle uda mi się zdać.- Urwał tutaj zastanawiając się nad tym co chciał jej powiedzieć, chociaż z drugiej strony nie było w tym najmniejszego sensu. Nie ważne co powie, to jego plany zawsze będą odbiegać od tych idealnych ludzi, z idealnym życiem, które wydawało się być wyrwane wręcz z jakiejś reklamy.
-I mam dwie opcje... albo wyląduję jako barman w jakimś zatęchłym pubie, albo będę robić na zmywaku- Niestety druga opcja wcale nie wydawała się być bardziej optymistyczna.
-Albo... pożegnam się na zawsze z magią, różdżkę gdzieś schowam i zacznę pracować jako zwykły mugol- Nie był z tego zadowolony. Oczywiście, że wolałby siedzieć gdzieś w ministerstwie w wygodnym gabineciku, ale o tym nawet nie myślał bo wiedział, że na tego typu rzeczy już dawno stracił szansę.
Sponsored content

Stoiska Opiekunów - Page 3 Empty Re: Stoiska Opiekunów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach