- Charlotte Everglade
Re: Ukryta Polana
Czw Sty 17, 2019 11:48 pm
Charlotte nie była w ogóle przyzwyczajona do tego, że ktokolwiek w Anglii mówił w jej ojczystym języku. Dopiero kilkanaście dni temu poznała pewną wampirzycę która, jak się okazało, również pochodziła z jej pięknej Francji. Za każdym razem dziwiło ją kiedy słyszała francuski będąc tu, w Anglii zwłaszcza gdy mówił w nim ktoś, kto w jej mniemaniu wydawał się być zaledwie trochę mądrzejszy od górskiego trolla, a warto przypomnieć że te stworzenia są wyjątkowo głupie.
Czy była jedną z tych szalonych, francuskich dziewczyn? Cóż, odpowiedź na to pytanie z pewnością nie powinna paść z jej ust.
- Podobno w Anglii mieszkają sami gentelmeni patrząc jednak na ciebie z pewnością jest to mit. To, co robiłam w studenckich czasach nie powinno cię interesować, Lestrange. - Nie miała zamiaru opowiadać mu o swoich wyczynach z jednego, prostego powodu - była jego nauczycielką i takie wiadomości z pewnością nie były przeznaczone do uszu ucznia, zwłaszcza takiego jak Rabastan który z pewnością wykorzystałby pewne wiadomości na jej niekorzyść.
Gdyby spytać o to samą Charlotte z pewnością nie określiłaby się mianem kompana do picia swojego ucznia, ot boleśnie zasychało jej w gardle a to było jedyne pod ręką.
-Omijanie prawdy również jest kłamstwem.- odpowiedziała nadal rozglądając się po lesie w poszukiwaniu drogi którą by rozpoznała. Denerwowało ją jego podejście do tego tematu, denerwowało ją to, jaki był pewny siebie i nawet to jak swobodnie czuł się w jej towarzystwie. Było w tym wszystkim coś, co sprawiało że panna Everglade nie mogła momentami znieść jego osoby mimo iż gdzieś w głębi ciekawiło ją dlaczego tak młody chłopak jest aż tak zepsuty. Jej niebieskie spojrzenie obserwowało uważnie jak ten podchodzi do niej, w jej głowie szumiało od mocnego alkoholu. Charlotte nigdy nie miała mocnej głowy i unikała bardzo mocnych trunków teraz niestety znów poczuła suchość w ustach i zanim rozum powiedział “nie” butelka spotkała się z jej ustami raz jeszcze.
- Kaleczysz go jak mało kto, naprawdę nie mogę słuchać jak próbujesz udawać zdolnego.- mruknęła do chłopaka, mając dziwne wrażenie że ten stoi stanowczo za blisko niej, co prawda dzieliło ich jeszcze kroków coś w tym wszystkim jej nie pasowało.
Na kolejne słowa chłopaka prychnęła i wywróciła oczami, nawet nie wiedząc kiedy sama zrobiła dwa kroki w jego kierunku, zakładając ręce na pełnej piersi.
-I co sprawia ci to satysfakcję? Bo moim zdaniem jesteś żałosny Lestrange.- zaczęła i chyba przez wpływ dodającego odwagi i śmiałości alkoholu postanowiła kontynuować swoją wypowiedź. - Jesteś zakłamanym, bezmyślnym zarozumiałym i aroganckim idiotą który nie ma poszanowania do niczego ani nikogo, nie mogę na to patrzeć Lestrange bo aż mi nie dobrze na fakt, że ktoś taki ma zostać czarodziejem! - Kobieta nawet nie zauważyła jak zrobiła kolejny krok, stojąc zdecydowanie za blisko swojego ucznia. Jej wzrok jeździł między oczami chłopaka, jego ustami a rozpiętą koszulą a panujący nią alkohol sprawił że ta, nawet tego nie zauważyła, tak samo jak nie zauważyła tego że chłopak był jednak od niej wyższy i musiała zadzierać głowę do góry. W pewnej chwili jej wskazujący palec boleśnie dźgnął go w odkrytą pierś. - Nie potrafisz uszanować najprostszych zasad robiąc z siebie skończonego kretyna a to, jak odnosisz się do innych jest karygodne! I jeszcze wyskakujesz do mnie, swojej nauczycielki z tekstem że lubisz denerwować innych, czy Ty w ogóle słyszysz na jakiego kretyna wychodzisz?! Już dawno powinni wywalić cię na zbity pysk i możesz być pewien że w końcu tak się stanie!- Powiadają że Ognista Whisky dodaje odwagi i śmiałości do czynów, których nie zrobilibyśmy na trzeźwo a których możemy pragnąć. Gdyby jednak zapytać o to pannę Everglade nigdy nie powiedziałaby że pragnęła tego, co wydarzło się po chwili. Nawet nie zauważyła gdy magiczny alkohol w jej żyłach sprawił że ta nadal krzycząc na ślizgona przyciągnęła go do siebie wpijając się swoimi ustami w jego usta.
Czy była jedną z tych szalonych, francuskich dziewczyn? Cóż, odpowiedź na to pytanie z pewnością nie powinna paść z jej ust.
- Podobno w Anglii mieszkają sami gentelmeni patrząc jednak na ciebie z pewnością jest to mit. To, co robiłam w studenckich czasach nie powinno cię interesować, Lestrange. - Nie miała zamiaru opowiadać mu o swoich wyczynach z jednego, prostego powodu - była jego nauczycielką i takie wiadomości z pewnością nie były przeznaczone do uszu ucznia, zwłaszcza takiego jak Rabastan który z pewnością wykorzystałby pewne wiadomości na jej niekorzyść.
Gdyby spytać o to samą Charlotte z pewnością nie określiłaby się mianem kompana do picia swojego ucznia, ot boleśnie zasychało jej w gardle a to było jedyne pod ręką.
-Omijanie prawdy również jest kłamstwem.- odpowiedziała nadal rozglądając się po lesie w poszukiwaniu drogi którą by rozpoznała. Denerwowało ją jego podejście do tego tematu, denerwowało ją to, jaki był pewny siebie i nawet to jak swobodnie czuł się w jej towarzystwie. Było w tym wszystkim coś, co sprawiało że panna Everglade nie mogła momentami znieść jego osoby mimo iż gdzieś w głębi ciekawiło ją dlaczego tak młody chłopak jest aż tak zepsuty. Jej niebieskie spojrzenie obserwowało uważnie jak ten podchodzi do niej, w jej głowie szumiało od mocnego alkoholu. Charlotte nigdy nie miała mocnej głowy i unikała bardzo mocnych trunków teraz niestety znów poczuła suchość w ustach i zanim rozum powiedział “nie” butelka spotkała się z jej ustami raz jeszcze.
- Kaleczysz go jak mało kto, naprawdę nie mogę słuchać jak próbujesz udawać zdolnego.- mruknęła do chłopaka, mając dziwne wrażenie że ten stoi stanowczo za blisko niej, co prawda dzieliło ich jeszcze kroków coś w tym wszystkim jej nie pasowało.
Na kolejne słowa chłopaka prychnęła i wywróciła oczami, nawet nie wiedząc kiedy sama zrobiła dwa kroki w jego kierunku, zakładając ręce na pełnej piersi.
-I co sprawia ci to satysfakcję? Bo moim zdaniem jesteś żałosny Lestrange.- zaczęła i chyba przez wpływ dodającego odwagi i śmiałości alkoholu postanowiła kontynuować swoją wypowiedź. - Jesteś zakłamanym, bezmyślnym zarozumiałym i aroganckim idiotą który nie ma poszanowania do niczego ani nikogo, nie mogę na to patrzeć Lestrange bo aż mi nie dobrze na fakt, że ktoś taki ma zostać czarodziejem! - Kobieta nawet nie zauważyła jak zrobiła kolejny krok, stojąc zdecydowanie za blisko swojego ucznia. Jej wzrok jeździł między oczami chłopaka, jego ustami a rozpiętą koszulą a panujący nią alkohol sprawił że ta, nawet tego nie zauważyła, tak samo jak nie zauważyła tego że chłopak był jednak od niej wyższy i musiała zadzierać głowę do góry. W pewnej chwili jej wskazujący palec boleśnie dźgnął go w odkrytą pierś. - Nie potrafisz uszanować najprostszych zasad robiąc z siebie skończonego kretyna a to, jak odnosisz się do innych jest karygodne! I jeszcze wyskakujesz do mnie, swojej nauczycielki z tekstem że lubisz denerwować innych, czy Ty w ogóle słyszysz na jakiego kretyna wychodzisz?! Już dawno powinni wywalić cię na zbity pysk i możesz być pewien że w końcu tak się stanie!- Powiadają że Ognista Whisky dodaje odwagi i śmiałości do czynów, których nie zrobilibyśmy na trzeźwo a których możemy pragnąć. Gdyby jednak zapytać o to pannę Everglade nigdy nie powiedziałaby że pragnęła tego, co wydarzło się po chwili. Nawet nie zauważyła gdy magiczny alkohol w jej żyłach sprawił że ta nadal krzycząc na ślizgona przyciągnęła go do siebie wpijając się swoimi ustami w jego usta.
- Rabastan Lestrange
Re: Ukryta Polana
Pią Sty 18, 2019 12:54 am
Czuła się pewnie mówiąc przy nim po francusku bo sądziła, że ten nie zna tego języka skoro nawet w powszednim czasami mu się nie udaje skleić sensownego zdania. Widocznie pod tym względem ją zadziwił, skoro udało mu się doprowadzić ją na skraj silnych emocji. Nie sądził, że kaleczy ten język, może czasami coś mu się wymsknie ale na pewno ma odpowiedni głos do niego i nie raz się o tym już przekonał, nie bez powodu śliczne francuski zerkały w jego kierunku kiedy ten mówił ich językiem. Jednak Charlotte była inna od tych wszystkich kobiet i może to właśnie go w niej pociągało? O ile tak to można nazwać, wiedział że ta działa mu na nerwy i to bardziej niż mogłaby przypuszczać ale z drugiej strony lubił na nią patrzeć, a raczej patrzeć na jej zdenerwowanie, które zaliczał raczej do tych uroczych. Może po prostu był człowiekiem, który chełpił się tym, że bardzo szybko doprowadzał innych ludzi do wrzenia? A zwłaszcza kobiety, szkoda tylko, że nie w tym sensie co powinien. Na jej pierwsze słowa rozłożył on bezradnie ręce jakby chciał pokazać, że to jednak nie jego wina, że tacy ludzie nie istnieją.
- Ludzie nie dzielą się na dobrych i złych, są tacy, którzy zło potrafią ukryć pod maską dobra co nie oznacza, że jednak są gentelmenami - wyrzekł po chwili milczenia, przygryzając lekko dolną wargę wraz z lekkim uśmieszkiem na ustach. Filozofem on nie był; nic dziwnego, że nie do końca potrafił przekazać to co miał zamiar, ponadto wypity alkohol dawał się we znaki. Nie, że miał słabą głowę bo zdecydowanie należał do jednych z tych mocniejszych zawodników, raczej trochę rozpraszał go fakt, że był tutaj z nauczycielką i nie ukrywajmy z atrakcyjną. Psem na baby nie był, ale obojętnie wobec kobiecych wdzięków też nie przejdzie. Nie skomentował faktu, że omija prawdę, każdy kto go znał wystarczająco wiedział, że potrafił ją nagiąć do swoich zachcianek, tylko Charlotte w pewien sposób była oporna jeśli chodzi o jego urok; nie przeszkadzało mu to nawet, bo przecież facet, który nie zdobędzie kobiety nie jest facetem. A on lubił zdobywać a nie przyjść na gotowe.. Patrzył jak ta pociąga kolejne łyki napoju, chyba już pogodziła się z faktem, że utknęła z nim w tym przeklętym lesie z którego tak naprawdę chłopak zna drogę powrotną na błonia. Nie spytała jednak o to, tylko popędziła przed siebie, a on nie przywykł do tego, żeby kogoś pouczać. Gdyby ładnie poprosiła to może by ją zaprowadził na błonia, no może bardziej okrężną drogą przez bagna. - Nie sądzę, że kaleczę go aż tak bardzo. W mojej rodzinie kładziemy nacisk na to, żeby znać nasze pochodzenie, a tak się składa, że nie pochodzimy stąd - wyrzekł po chwili milczenia, mogłaby być to dla niej niespodzianka, że tak naprawdę rodzina Lestrange pochodziła z Francji, jednak ich historia była tak zawiła, że nie ważne dlaczego znaleźli się tutaj. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć kiedy ta wpadła w.. furię? Nie znał tego stanu u kobiety.. no może u matki kiedy się jej sprzeciwił, ale zazwyczaj kończyło się na tym, że ta głaskała go po głowie i zostawiała samego. Nikt nie miał z nim łatwo w życiu, uniósł on brew do góry patrząc w kierunku nauczycielki, która zdecydowanie w tym momencie powiedziała o parę słów za dużo. Mógł znosić komentarze z jej strony tylko dlatego, że była nauczycielką i jakiś tam respekt miał (nawet jeśli go nie okazywał), ale nie miał zamiaru wysłuchiwać tylu słów na swój temat i do tego niezgodnych z prawdą.
- Tak naprawdę to mnie nie znasz - wyrzekł po chwili, a jego głos tym razem był mocniejszy, mogłoby się wydawać, że krzyczy jednak on powiedział to trochę głośniej i bardziej dosadnie nie przejmując się tym, że przeszedł z nią w nieoczekiwanym momencie na Ty. - może jestem tym zakłamanym, bezmyślnym, zarozumiałym i aroganckim idiotą bo mam powód, żeby tak się zachowywać? Może u Ciebie w Francji jest kolorowo, ale nie tutaj, nie w tej szkole. Nie mam zamiaru robić z siebie ofiary bo nią nie jestem, ale nie znasz mnie i nie wiesz z czym się borykam na co dzień. Przy tamtych problemach ciekawska i wrzeszcząca nauczycielka to pikuś - wyrzekł po chwili, przymrużając delikatnie oczy kiedy ta dźgnęła go w pierś. Przez myśl mu przeszło, że jest urocza kiedy się denerwuje i mógłby patrzeć na jej rumiane policzki i rozwiane włosy nawet codziennie. Chciał się jakoś przymusić do porządku, ale szybciej opadająca pierś i bijące mocniej serce mu na to nie pozwalało. Czuł jak krew powoli gotuje się w jego żyłach.
- Życie nigdy nie było kolorowe księżniczko, czas się obudzić z tego pieprzonego snu - dodał już cichszym tonem, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Chciał znowu coś powiedzieć i nawet lekko językiem zwilżył swoje wargi, kiedy ta wręcz rzuciła się na niego bo tak to chyba trzeba nazwać, skoro przyciągnęła go i pocałowała. W pierwszym momencie chciał się bronić, ale nieznane dotąd uczucie gorąca wypełniło jego ciało. Automatycznie, wsunął jedną rękę w jej włosy a drugą objął ją przyciągając do siebie we władczym geście, pogłębił on w tym czasie pocałunek nie myśląc o tym jakie może mieć on konsekwencje w przyszłości. Butelka, którą trzymał w ręce spotkała się z podłożem z cichym łoskotem rozpadając się na drobne kawałki. W tym momencie liczyli się tylko oni i ta chwila, która nie będzie trwała wiecznie.
- Ludzie nie dzielą się na dobrych i złych, są tacy, którzy zło potrafią ukryć pod maską dobra co nie oznacza, że jednak są gentelmenami - wyrzekł po chwili milczenia, przygryzając lekko dolną wargę wraz z lekkim uśmieszkiem na ustach. Filozofem on nie był; nic dziwnego, że nie do końca potrafił przekazać to co miał zamiar, ponadto wypity alkohol dawał się we znaki. Nie, że miał słabą głowę bo zdecydowanie należał do jednych z tych mocniejszych zawodników, raczej trochę rozpraszał go fakt, że był tutaj z nauczycielką i nie ukrywajmy z atrakcyjną. Psem na baby nie był, ale obojętnie wobec kobiecych wdzięków też nie przejdzie. Nie skomentował faktu, że omija prawdę, każdy kto go znał wystarczająco wiedział, że potrafił ją nagiąć do swoich zachcianek, tylko Charlotte w pewien sposób była oporna jeśli chodzi o jego urok; nie przeszkadzało mu to nawet, bo przecież facet, który nie zdobędzie kobiety nie jest facetem. A on lubił zdobywać a nie przyjść na gotowe.. Patrzył jak ta pociąga kolejne łyki napoju, chyba już pogodziła się z faktem, że utknęła z nim w tym przeklętym lesie z którego tak naprawdę chłopak zna drogę powrotną na błonia. Nie spytała jednak o to, tylko popędziła przed siebie, a on nie przywykł do tego, żeby kogoś pouczać. Gdyby ładnie poprosiła to może by ją zaprowadził na błonia, no może bardziej okrężną drogą przez bagna. - Nie sądzę, że kaleczę go aż tak bardzo. W mojej rodzinie kładziemy nacisk na to, żeby znać nasze pochodzenie, a tak się składa, że nie pochodzimy stąd - wyrzekł po chwili milczenia, mogłaby być to dla niej niespodzianka, że tak naprawdę rodzina Lestrange pochodziła z Francji, jednak ich historia była tak zawiła, że nie ważne dlaczego znaleźli się tutaj. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć kiedy ta wpadła w.. furię? Nie znał tego stanu u kobiety.. no może u matki kiedy się jej sprzeciwił, ale zazwyczaj kończyło się na tym, że ta głaskała go po głowie i zostawiała samego. Nikt nie miał z nim łatwo w życiu, uniósł on brew do góry patrząc w kierunku nauczycielki, która zdecydowanie w tym momencie powiedziała o parę słów za dużo. Mógł znosić komentarze z jej strony tylko dlatego, że była nauczycielką i jakiś tam respekt miał (nawet jeśli go nie okazywał), ale nie miał zamiaru wysłuchiwać tylu słów na swój temat i do tego niezgodnych z prawdą.
- Tak naprawdę to mnie nie znasz - wyrzekł po chwili, a jego głos tym razem był mocniejszy, mogłoby się wydawać, że krzyczy jednak on powiedział to trochę głośniej i bardziej dosadnie nie przejmując się tym, że przeszedł z nią w nieoczekiwanym momencie na Ty. - może jestem tym zakłamanym, bezmyślnym, zarozumiałym i aroganckim idiotą bo mam powód, żeby tak się zachowywać? Może u Ciebie w Francji jest kolorowo, ale nie tutaj, nie w tej szkole. Nie mam zamiaru robić z siebie ofiary bo nią nie jestem, ale nie znasz mnie i nie wiesz z czym się borykam na co dzień. Przy tamtych problemach ciekawska i wrzeszcząca nauczycielka to pikuś - wyrzekł po chwili, przymrużając delikatnie oczy kiedy ta dźgnęła go w pierś. Przez myśl mu przeszło, że jest urocza kiedy się denerwuje i mógłby patrzeć na jej rumiane policzki i rozwiane włosy nawet codziennie. Chciał się jakoś przymusić do porządku, ale szybciej opadająca pierś i bijące mocniej serce mu na to nie pozwalało. Czuł jak krew powoli gotuje się w jego żyłach.
- Życie nigdy nie było kolorowe księżniczko, czas się obudzić z tego pieprzonego snu - dodał już cichszym tonem, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Chciał znowu coś powiedzieć i nawet lekko językiem zwilżył swoje wargi, kiedy ta wręcz rzuciła się na niego bo tak to chyba trzeba nazwać, skoro przyciągnęła go i pocałowała. W pierwszym momencie chciał się bronić, ale nieznane dotąd uczucie gorąca wypełniło jego ciało. Automatycznie, wsunął jedną rękę w jej włosy a drugą objął ją przyciągając do siebie we władczym geście, pogłębił on w tym czasie pocałunek nie myśląc o tym jakie może mieć on konsekwencje w przyszłości. Butelka, którą trzymał w ręce spotkała się z podłożem z cichym łoskotem rozpadając się na drobne kawałki. W tym momencie liczyli się tylko oni i ta chwila, która nie będzie trwała wiecznie.
- Charlotte Everglade
Re: Ukryta Polana
Pią Sty 18, 2019 2:21 am
Charlotte nie skomentowała pierwszy słów chłopaka z jednego, prostego powodu - nie uważała go za osobę odpowiednią do rozwodzenia się nad tematem dobra i zła, zwłaszcza w kwestii podziału ludzi między te dwie kategorie. Nie sądziła by ślizgon był w stanie powiedzieć jej chociażby jedną, wartościową myśl w tym temacie, po co więc strzępić język? No właśnie.
Panna Everglade należała niestety do tej części społeczeństwa na którą mocny alkohol miał właściwości bardzo zgubne, podopuszczając ją do robienia rzeczy, których na trzeźwo nigdy by nie zrobiła - dlatego też starała się go unikać, a zwłaszcza tej przeklętej whisky, niestety nie zawsze to się jej udawało a dzisiejszy dzień, w jej mniemaniu był bardzo złym dniem na takie historie. Jej rozsądek jednak był przygłuszony przez gniew, który wywołał w niej rudowłosy chłopak.
Charlotte posłała mu rozbawione spojrzenie gdy ten stwierdził, że wcale nie kaleczy aż tak bardzo jej ojczystego języka. Ona jednak, jako osoba wychowana we Francji i mówiąca w tym języku słyszała każde najmniejsze niedociągnięcie i co było dla niej najgorsze, obcy akcent sprawiający że język ten nie brzmiał tak dźwięcznie, jak była do tego przyzwyczajona.
- Nie mam pojęcia skąd pochodzi twoja rodzina nauczyciela mogłeś mieć jednak lepszego, źle wymawiasz “r” i akcentujesz słowa na nie tą sylabę na którą powinieneś. Radzę zmienić nauczyciela bo słownictwo też masz ubogie.- odpowiedziała niemal z przyjemnością wytykając mu wszelkie błędy, w końcu kto lepiej oceni znajomość francuskiego niż ona?
Ona sama do końca nie wiedziała czemu puściły jej pewne hamulce. Miała dość jego obecności i zgrywania miejscowego badboya nie rozumianego przez świat, a alkohol w jej żyłach dodawał jej śmiałości by wypowiedzieć to, co cisnęło się jej na język. Po za tym, w końcu miała ku temu okazję gdyż w Zakazanym Lesie nikt nie mógł tego usłyszeć a wiadomo że słowo ucznia, przeciwko słowu nauczyciela nie znaczy praktycznie nic. Może i powiedziała o parę słów za dużo nie miała jednak zamiaru mu odpuszczać, bo warto nadmienić że jeśli po dzisiejszym wieczorze go nie wywalą osobiście zamieni ostatnie miesiące chłopaka w szkole w istne piekło, ot tak dla zwykłej zasady bo kto jak kto, ale Charlotte Everglade nie głaskała nikogo po głowie.
- No tak bo biednego Rabastana nikt nie chce poznać i nikt nie rozumie. Boo hoo poczekaj to może się rozpłaczę..- rzuciła z ironią w głosie. W tym momencie chłopak rzucił naprawdę kiepskim tekstem który na nią, najzwyczajniej w świecie nie działał.
- Uważaj na słowa smarkaczu bo wiem o wiele więcej na temat życia niż ty kiedykolwiek się dowiesz! Nie, wcale nie robisz z siebie teraz ofiary Lestrange! Patrzcie na mnie mam tak źle, nikt mnie nie rozumie i nie wie co przechodzę! Nikogo nigdy nie obchodziło i nie będzie obchodzić co przechodzić więc weź się chłopcze w garść i przestań zachowywać się jak rozkapryszona panienka! Jesteś żałosny Lestrange! - doskonale wiedziała że w tym momencie z pewnością przekroczyła pewne granice miała już jednak stanowczo dość tego bardzo niepoważnego gadania młodego ślizgona.
Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła żywo gestykulować i mieszać ze sobą angielski z francuskim, z resztą już wiedziała że Rabastan zrozumie jej słowa w jednym, jak i w drugim języku. Nie zdążyła mu nawet odpowiedzieć gdy jej ręce, kierowane alkoholem przyciągnęły mężczyznę do niej a cała reszta potoczyła się w naprawdę bardzo niespodziewany dla nich osób sposób. Jej umysł, spowolniony mocnym alkoholem, jeszcze nie przetworzył danych sprawiając że kobieta działała pod wpływem impulsu i bodźców na jakie wystawiał ją rudowłosy. Ciało Charlotte wygięło się pod wpływem jego władczego dotyku przywierając do jego klatki a jej dłonie spoczęły na biodrach mężczyzny przyciągając go do siebie. Dopiero po dłuższej chwili, gdy zaczęła oddawać gorący pocałunek dotarło do niej co tak naprawdę się tu wyprawia i delikatnie mówiąc, nie była z tego zadowolona. No dobrze, logiczna część jej mózgu nie była z tego zadowolona, ta druga część była zadowolona aż za bardzo.
Chwilę jej zajęło nim udało się jej odsunąć od twarzy chłopaka, nadal pozostając jednak w jego silnym uścisku a jej oczy gdyby tylko mogły zamordowałyby go na miejscu. Jej dłoń przejechała z biodra mężczyzny, wzdłuż jego klatki piersiowej do szyi, po to by po chwili spotkać się z twarzą rudowłosego ślizgona.
-Czy Ty do reszty postradałeś zmysły?! Co Ty w ogóle sobie wyobrażasz Lestrange?! Kim w ogóle jesteś smarkaczu żeby mówić mi jakie jest życie?! Wiem o tym o wiele lepiej niż Ty! I zabieraj ode mnie te łapy!- Wydawać by się mogło żę do niczego między nimi nie doszło, Charlotte dalej krzyczała na niego jak jeszcze przed chwilą z tą małą różnicą że teraz stała w jego objęciach z przyspieszonym oddechem i spojrzeniem wędrującym od szarych oczu do miękkich ust chłopaka. Jej umysł zalała cała fala przeganiających się myśli, od tego że przed chwilą miało miejsce coś naprawdę głupiego i jeśli ktokolwiek się o tym dowie jej kariera i reputacja wiszą na włosku po myśl, że może powinna zrobić to jeszcze raz...
Panna Everglade należała niestety do tej części społeczeństwa na którą mocny alkohol miał właściwości bardzo zgubne, podopuszczając ją do robienia rzeczy, których na trzeźwo nigdy by nie zrobiła - dlatego też starała się go unikać, a zwłaszcza tej przeklętej whisky, niestety nie zawsze to się jej udawało a dzisiejszy dzień, w jej mniemaniu był bardzo złym dniem na takie historie. Jej rozsądek jednak był przygłuszony przez gniew, który wywołał w niej rudowłosy chłopak.
Charlotte posłała mu rozbawione spojrzenie gdy ten stwierdził, że wcale nie kaleczy aż tak bardzo jej ojczystego języka. Ona jednak, jako osoba wychowana we Francji i mówiąca w tym języku słyszała każde najmniejsze niedociągnięcie i co było dla niej najgorsze, obcy akcent sprawiający że język ten nie brzmiał tak dźwięcznie, jak była do tego przyzwyczajona.
- Nie mam pojęcia skąd pochodzi twoja rodzina nauczyciela mogłeś mieć jednak lepszego, źle wymawiasz “r” i akcentujesz słowa na nie tą sylabę na którą powinieneś. Radzę zmienić nauczyciela bo słownictwo też masz ubogie.- odpowiedziała niemal z przyjemnością wytykając mu wszelkie błędy, w końcu kto lepiej oceni znajomość francuskiego niż ona?
Ona sama do końca nie wiedziała czemu puściły jej pewne hamulce. Miała dość jego obecności i zgrywania miejscowego badboya nie rozumianego przez świat, a alkohol w jej żyłach dodawał jej śmiałości by wypowiedzieć to, co cisnęło się jej na język. Po za tym, w końcu miała ku temu okazję gdyż w Zakazanym Lesie nikt nie mógł tego usłyszeć a wiadomo że słowo ucznia, przeciwko słowu nauczyciela nie znaczy praktycznie nic. Może i powiedziała o parę słów za dużo nie miała jednak zamiaru mu odpuszczać, bo warto nadmienić że jeśli po dzisiejszym wieczorze go nie wywalą osobiście zamieni ostatnie miesiące chłopaka w szkole w istne piekło, ot tak dla zwykłej zasady bo kto jak kto, ale Charlotte Everglade nie głaskała nikogo po głowie.
- No tak bo biednego Rabastana nikt nie chce poznać i nikt nie rozumie. Boo hoo poczekaj to może się rozpłaczę..- rzuciła z ironią w głosie. W tym momencie chłopak rzucił naprawdę kiepskim tekstem który na nią, najzwyczajniej w świecie nie działał.
- Uważaj na słowa smarkaczu bo wiem o wiele więcej na temat życia niż ty kiedykolwiek się dowiesz! Nie, wcale nie robisz z siebie teraz ofiary Lestrange! Patrzcie na mnie mam tak źle, nikt mnie nie rozumie i nie wie co przechodzę! Nikogo nigdy nie obchodziło i nie będzie obchodzić co przechodzić więc weź się chłopcze w garść i przestań zachowywać się jak rozkapryszona panienka! Jesteś żałosny Lestrange! - doskonale wiedziała że w tym momencie z pewnością przekroczyła pewne granice miała już jednak stanowczo dość tego bardzo niepoważnego gadania młodego ślizgona.
Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła żywo gestykulować i mieszać ze sobą angielski z francuskim, z resztą już wiedziała że Rabastan zrozumie jej słowa w jednym, jak i w drugim języku. Nie zdążyła mu nawet odpowiedzieć gdy jej ręce, kierowane alkoholem przyciągnęły mężczyznę do niej a cała reszta potoczyła się w naprawdę bardzo niespodziewany dla nich osób sposób. Jej umysł, spowolniony mocnym alkoholem, jeszcze nie przetworzył danych sprawiając że kobieta działała pod wpływem impulsu i bodźców na jakie wystawiał ją rudowłosy. Ciało Charlotte wygięło się pod wpływem jego władczego dotyku przywierając do jego klatki a jej dłonie spoczęły na biodrach mężczyzny przyciągając go do siebie. Dopiero po dłuższej chwili, gdy zaczęła oddawać gorący pocałunek dotarło do niej co tak naprawdę się tu wyprawia i delikatnie mówiąc, nie była z tego zadowolona. No dobrze, logiczna część jej mózgu nie była z tego zadowolona, ta druga część była zadowolona aż za bardzo.
Chwilę jej zajęło nim udało się jej odsunąć od twarzy chłopaka, nadal pozostając jednak w jego silnym uścisku a jej oczy gdyby tylko mogły zamordowałyby go na miejscu. Jej dłoń przejechała z biodra mężczyzny, wzdłuż jego klatki piersiowej do szyi, po to by po chwili spotkać się z twarzą rudowłosego ślizgona.
-Czy Ty do reszty postradałeś zmysły?! Co Ty w ogóle sobie wyobrażasz Lestrange?! Kim w ogóle jesteś smarkaczu żeby mówić mi jakie jest życie?! Wiem o tym o wiele lepiej niż Ty! I zabieraj ode mnie te łapy!- Wydawać by się mogło żę do niczego między nimi nie doszło, Charlotte dalej krzyczała na niego jak jeszcze przed chwilą z tą małą różnicą że teraz stała w jego objęciach z przyspieszonym oddechem i spojrzeniem wędrującym od szarych oczu do miękkich ust chłopaka. Jej umysł zalała cała fala przeganiających się myśli, od tego że przed chwilą miało miejsce coś naprawdę głupiego i jeśli ktokolwiek się o tym dowie jej kariera i reputacja wiszą na włosku po myśl, że może powinna zrobić to jeszcze raz...
- Rabastan Lestrange
Re: Ukryta Polana
Pią Sty 18, 2019 10:45 pm
On z pewnością nie miał mocniejszej głowy od niej, jednak ta przebijała go praktycznie we wszystkim, już po paru szybkich łykach alkohol przejmował nad nią kontrolę co widać było nie tylko po jej spojrzeniu ale i po tym co mówiła mu prosto w twarz. Jako nauczycielka zapewne by tego nie zrobiła, ale jako Charlotte jak najbardziej. Nawet mu nie przeszkadzało to, że kobieta była od niego sporo starsza i zdecydowanie nie na jego progi. Jednak nie bał się wyzwań, mimo, że w tym momencie nie miał nawet zamiaru jej zdobywać, po prostu ona sama pakowała się prosto w jego ramiona. Rabastan chyba nigdy nie zrozumie kobiet, które najpierw pakują się i co gorsza całują, a potem odsuwają się i uważają, że cała wina leży po jego stronie, bo koszulę ma za bardzo rozpiętą, bo ściął te długie cholerne włosy i teraz wygląda o wiele lepiej niż poprzednio, bo jego oczy mają szary odcień, który nie zauważyła wcześniej. Bo jest takim pieprzonym dupkiem, że aż nie może się mu oprzeć.. no po prostu nie jest w tym momencie w stanie, a nawet nie ma chęci, żeby zrozumieć postępowanie kobiet. Dla niego zawsze pozostanie to cholerną zagadką. Na jej słowa skrzywił się delikatnie, nie uważał, że aż tak źle mówił po tym języku, owszem nigdy nie przykładał uwagi do tego, żeby się go nauczyć perfekcyjnie i wiedział, że wychowanie tutaj spowodował, że jego akcent był taki a nie inny. Zresztą Lestrange nie lubił kiedy ktoś mu wytykał pewne niedociągnięcia.
- Powiem to mojej matce kiedy ją spotkam - wyrzekł po chwili milczenia, przekrzywiając delikatnie głowę na bok, oczywiście nie uczył go nikt inny jak jego matka, która postanowiła pewne wartości i tradycje wpoić mu samodzielnie, a że ten zawsze był oczkiem w jej głowie to przykładała się do tego bardzo nie raz kosztem jego gniewu czy buntowniczego stylu życia tak, że nie raz oberwał od niej po głowie. Młodszy Lestrange tak naprawdę to nie był złym człowiekiem, ukrywał to za maską obojętności, która często pojawiała się na jego twarzy; w pewien sposób pozwalało mu to odciąć się od tych wszystkich ludzi, którzy działali mu na nerwy tak jak ona w tej chwili i mimo tego, nie zwrócił jej uwagi na ten fakt. Nie był człowiekiem, który dosadnie potrafił powiedzieć co tak naprawdę myśli, zawsze ukrywał to głęboko w sobie aż pewnego dnia po prostu wybuchnie jak wulkan i wyrzyga z siebie wszystko co mu leży na duszy.
- To samo mógłbym powiedzieć o Tobie, nauczycielce, która próbuje usilnie podporządkować pod siebie wszystko i wszystkich, czas się nauczyć, że są tutaj osoby, które nie ulegają tak szybko jak mogłabyś przypuszczać. Nie masz prawa mnie oceniać nawet tutaj nie chodzi o to, że mnie nie znasz, ale powinnaś też patrzeć na swoje poczynania i na swoje błędy. - wyrzekł po chwili milczenia, nie zdając sobie sprawy z tego co tak naprawdę miał na myśli. Nie lubił kiedy ktoś go ocenia, a tym bardziej kiedy robiła to osoba, która zamieniła z nim zaledwie parę słów i do tego robiła jeszcze wszystko, żeby ten poczuł się gorzej i gorzej. - Istnienie, które nie skrywa w sobie szaleństwa, nie ma żadnej wartości. - wymruczał po chwili milczenia, lecz tym razem po francusku zdając sobie sprawę, że to zdanie pojął najszybciej, często mówiła mu to jego matka, która próbowała obudzić w nim właśnie to szaleństwo. Dalsze sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niż by się spodziewał, a sam fakt, że ta rzuciła się na niego całując był wręcz ponad jego siły. Nawet nie przeszkadzało mu to, że tak naprawdę nie było zbyt ciepło a wokół nich było pełno śniegu; to, że czuł smak wypitego niedawno alkoholu w jej ustach i tego, że była zdecydowanie za blisko jak na nauczycielkę. Nie przeszkadzało mu to, że konsekwencję tego czynu mogą być wielkie, że nie tylko mogła ucierpieć jej reputacja, ale i także jego rodziny i nawet nie chodziło tutaj o to, że ta jest według jego matki zapewne z niższych sfer ale o fakt, że w oczach innych on był tylko gówniarzem, a ona dorosłą kobietą. Przepaść między nimi była zdecydowanie zbyt duża..
W tym momencie po prostu patrzył się na Charlotte zdając sobie sprawę, że nadal nie wypuścił jej ze swoim władczych objęć, a ten cholerny pocałunek dostatecznie mu zakręcił w głowie na co wskazywał przyspieszony oddech i jego szare oczy, które pociemniały delikatnie na kolejne słowa. Odchylił delikatnie głowę na bok kiedy jej ręka spotkała się z jego twarzą, przez moment trwał w takiej pozycji, po czym wyprostował się zerkając na nią oczywiście trochę z góry, a jego szare oczy pociemniały znacząco. Nikt nie podniósł na niego ręki oprócz wariatki Rockers i jego matki, która miała takie prawo, nie lubił kiedy ktoś traktował go w taki sposób.
- Co ty ode mnie chcesz do cholery? Najpierw rzucasz się na mnie i mnie całujesz, a po chwili każesz zabierać łapy. Zastanów się czego chcesz bo siejesz tylko pierdolony zamęt - wyrzekł po chwili milczenia, puszczając ją jakby jej ciało parzyło. Czy to źle, że w tym momencie tego pożałował? O dziwo jej ciało jak i ciepło działało na nią kojąco, że chciał jeszcze więcej i więcej.
- Nie jestem pieprzoną marionetką, nie będę tańczył jak mi zagrasz
Jakby na potwierdzenie słów swojego jakże cudownego buntu, kopnął nogą w pobliskie drzewo i odwrócił się od kobiety zaciskając ręce w pięści, które drżały mu lekko. Oczy skrył za kotarą z powiek, próbując się uspokoić..
- Powiem to mojej matce kiedy ją spotkam - wyrzekł po chwili milczenia, przekrzywiając delikatnie głowę na bok, oczywiście nie uczył go nikt inny jak jego matka, która postanowiła pewne wartości i tradycje wpoić mu samodzielnie, a że ten zawsze był oczkiem w jej głowie to przykładała się do tego bardzo nie raz kosztem jego gniewu czy buntowniczego stylu życia tak, że nie raz oberwał od niej po głowie. Młodszy Lestrange tak naprawdę to nie był złym człowiekiem, ukrywał to za maską obojętności, która często pojawiała się na jego twarzy; w pewien sposób pozwalało mu to odciąć się od tych wszystkich ludzi, którzy działali mu na nerwy tak jak ona w tej chwili i mimo tego, nie zwrócił jej uwagi na ten fakt. Nie był człowiekiem, który dosadnie potrafił powiedzieć co tak naprawdę myśli, zawsze ukrywał to głęboko w sobie aż pewnego dnia po prostu wybuchnie jak wulkan i wyrzyga z siebie wszystko co mu leży na duszy.
- To samo mógłbym powiedzieć o Tobie, nauczycielce, która próbuje usilnie podporządkować pod siebie wszystko i wszystkich, czas się nauczyć, że są tutaj osoby, które nie ulegają tak szybko jak mogłabyś przypuszczać. Nie masz prawa mnie oceniać nawet tutaj nie chodzi o to, że mnie nie znasz, ale powinnaś też patrzeć na swoje poczynania i na swoje błędy. - wyrzekł po chwili milczenia, nie zdając sobie sprawy z tego co tak naprawdę miał na myśli. Nie lubił kiedy ktoś go ocenia, a tym bardziej kiedy robiła to osoba, która zamieniła z nim zaledwie parę słów i do tego robiła jeszcze wszystko, żeby ten poczuł się gorzej i gorzej. - Istnienie, które nie skrywa w sobie szaleństwa, nie ma żadnej wartości. - wymruczał po chwili milczenia, lecz tym razem po francusku zdając sobie sprawę, że to zdanie pojął najszybciej, często mówiła mu to jego matka, która próbowała obudzić w nim właśnie to szaleństwo. Dalsze sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niż by się spodziewał, a sam fakt, że ta rzuciła się na niego całując był wręcz ponad jego siły. Nawet nie przeszkadzało mu to, że tak naprawdę nie było zbyt ciepło a wokół nich było pełno śniegu; to, że czuł smak wypitego niedawno alkoholu w jej ustach i tego, że była zdecydowanie za blisko jak na nauczycielkę. Nie przeszkadzało mu to, że konsekwencję tego czynu mogą być wielkie, że nie tylko mogła ucierpieć jej reputacja, ale i także jego rodziny i nawet nie chodziło tutaj o to, że ta jest według jego matki zapewne z niższych sfer ale o fakt, że w oczach innych on był tylko gówniarzem, a ona dorosłą kobietą. Przepaść między nimi była zdecydowanie zbyt duża..
W tym momencie po prostu patrzył się na Charlotte zdając sobie sprawę, że nadal nie wypuścił jej ze swoim władczych objęć, a ten cholerny pocałunek dostatecznie mu zakręcił w głowie na co wskazywał przyspieszony oddech i jego szare oczy, które pociemniały delikatnie na kolejne słowa. Odchylił delikatnie głowę na bok kiedy jej ręka spotkała się z jego twarzą, przez moment trwał w takiej pozycji, po czym wyprostował się zerkając na nią oczywiście trochę z góry, a jego szare oczy pociemniały znacząco. Nikt nie podniósł na niego ręki oprócz wariatki Rockers i jego matki, która miała takie prawo, nie lubił kiedy ktoś traktował go w taki sposób.
- Co ty ode mnie chcesz do cholery? Najpierw rzucasz się na mnie i mnie całujesz, a po chwili każesz zabierać łapy. Zastanów się czego chcesz bo siejesz tylko pierdolony zamęt - wyrzekł po chwili milczenia, puszczając ją jakby jej ciało parzyło. Czy to źle, że w tym momencie tego pożałował? O dziwo jej ciało jak i ciepło działało na nią kojąco, że chciał jeszcze więcej i więcej.
- Nie jestem pieprzoną marionetką, nie będę tańczył jak mi zagrasz
Jakby na potwierdzenie słów swojego jakże cudownego buntu, kopnął nogą w pobliskie drzewo i odwrócił się od kobiety zaciskając ręce w pięści, które drżały mu lekko. Oczy skrył za kotarą z powiek, próbując się uspokoić..
- Charlotte Everglade
Re: Ukryta Polana
Sob Sty 19, 2019 12:18 am
Ognista Whisky bardzo szybko zawładnęła umysłem panny Everglade siejąc w nim zamęt i podsuwając dotychczas nieznane jej pokłady odwagi wymieszanej z dziwną śmiałością a fakt, że nic dzisiejszego dnia nie jadła wcale nie poprawiał jej wyników w walce z magicznym alkoholem. I oczywiście widział w tym po części winę chłopaka w końcu to on szlajał się po Zakazanym Lesie z tym trunkiem i jeszcze wmawiał jej że to zwykły sok, a może po prostu chciała zrzucić winę za swoje nieodpowiedzialne zachowanie na kogoś innego? Nie wiedziała i z pewnością szybko nie pozna odpowiedzi na to pytanie.
Kobieta nie kontynuowała tematu jej ojczystego jęyka uznając to za nieistotne - w końcu chłopak i tak zapewne nic sobie nie zrobi z jej słów, twierdząc że zapewne wie on lepiej od niej a ona, naprawdę nie miała siły na kolejny powód do kłótni z nim i tak, sama prowadzona przez jakąś dziwną moc powiedziała o wiele więcej niż powinna przekraczając pewną granicę której również nie powinna przekraczać. Cóż, Lestrange potrafił wyprowadzić ją z równowagi jak nikt inny w tej szkole albo nawet i kraju.
Nie odpowiedziała jednak chłopakowi, jedynie odnotowując w swojej głowie by odnieść się później do tej wypowiedzi, jej umysł miał obecnie zupełnie inny cel, jakim były miękkie usta chłopaka. I przez kilka długich, bardzo przyjemnych chwil nie myślała o niczym, nawet o konsekwencjach. Ta myśl dotarła do niej dopiero po jakimś czasie uderzając ją w głowę niczym kij baseballowy. Nie powinna była się tak zachować, nie powinna była podchodzić tak blisko do ucznia i tym bardziej nie powinna się na nim wyżywać czy go całować. Nie wiedziała co kierowało nią w tamtej chwili ale nagle zalała ją fala czegoś w rodzaju paniki. Doskonale zdawała sobie jakie konsekwencje czekają nie tylko ją ale i młodego ślizgona jeśli ktokolwiek o tym by się dowiedział. Ona nie tylko straciłaby reputację ale mogłaby stracić pracę i dopiero co odbudowane relację z rodziną, w końcu chłopak był od niej dużo młodszy. I to był jedynie wierzchołek góry lodowej konsekwencji i komplikacji wynikających z kilku ułamków sekundy nierozwagi i poddania się chwilowej emocji której sama do końca nie rozumiała.
Dopiero po chwili dotarło do niej również że jej reakcja na ten nagły natłok myśli również była nie na miejscu i panna Everglade naprawdę nie miała pojęcia dlaczego reagowała na wszystko tak impulsywnie, w końcu to nigdy nie było w jej stylu. Charlotte, mimo iż od chłopaka niższa widziała jak jego szare tęczówki pociemniały, upewniając ją w przekonaniu że jej wybuch był przekroczeniem równie poważnej granicy jak ta, która powinna dzielić nauczyciela z jego uczniem.
-Wcale się na ciebie nie rzuciłam!- zaprotestowała niemal od razu, mimo iż oboje doskonale wiedzieli jaka była prawda.
Rabastan trafił w sedno, co prawda ona sama nigdy by mu tego nie przyznała, zadał jednak jedno, kluczowe pytanie na które jej zamroczony alkoholem umysł nie był w stanie odpowiedzieć - czego ona do cholery od niego chciała? Część jej chciała zachować się nierozważnie jeszcze jeden raz i gdzieś w środku coś ją ukuło gdy ten się odsunął. Oczywiście nie wypowiedziała tych myśli na głos. Gdy jednak stwierdził ze ta traktuje go jak marionetkę kobieta prychnęła pod nosem.
- Jesteś pieprzonym hipokrytą Lestrange. Najpierw burzysz się że oceniam cię nic o tobie nie wiedząc a sam robisz dokładnie tę samą rzecz! Jesteś jeszcze gorszy niż ja, oczekujesz że wszyscy będą tańczyli tak jak im zagrasz a gdy się tak nie stanie to się rzucasz! To Jest twój problem? Że ludzie traktują cię jak pieprzoną marionetkę?! - Kobieta założyła ręce na piersi znów zdenerwowana jego kolejnymi słowami, jej oczy wpatrywały się w plecy rudowłosego i przez chwilę miała ochotę kontynuować swój wywód ale… czy miało to jakiś sens? Charlotte westchnęła ciężko gdy doszła do wniosku że w pewnych kwestiach oboje zachowują się trochę podobnie a sama, przed chwilą popełniła dość poważny błąd. Powoli, jakby podchodziła do dzikiej zwierzyny wyciągnęła dłoń w kierunku mężczyzny po to by położyć ją na jego ramieniu i delikatnie obrócić jego ramię tak, by widziała chociaż część jego twarzy, zaczerwienioną od spotkania z jej dłonią.
- Wybacz mi Rabastanie że cię uderzyłam, nie powinnam tego robić i zareagowałam zbyt impulsywnie.- powiedziała aż nazbyt spokojnie mimo iż te słowa przeszły jej przez gardło z trudem, chciała jednak mu pokazać że ona, nawet jeśli popełniała błędy umiała się do nich przyznać i przyjąć za nie odpowiedzialność coś, czego w jej mniemaniu on nie potrafił. Na pytanie czego od niego chce jednak nie odpowiedziała i nie miała zamiaru.
Kobieta nie kontynuowała tematu jej ojczystego jęyka uznając to za nieistotne - w końcu chłopak i tak zapewne nic sobie nie zrobi z jej słów, twierdząc że zapewne wie on lepiej od niej a ona, naprawdę nie miała siły na kolejny powód do kłótni z nim i tak, sama prowadzona przez jakąś dziwną moc powiedziała o wiele więcej niż powinna przekraczając pewną granicę której również nie powinna przekraczać. Cóż, Lestrange potrafił wyprowadzić ją z równowagi jak nikt inny w tej szkole albo nawet i kraju.
Nie odpowiedziała jednak chłopakowi, jedynie odnotowując w swojej głowie by odnieść się później do tej wypowiedzi, jej umysł miał obecnie zupełnie inny cel, jakim były miękkie usta chłopaka. I przez kilka długich, bardzo przyjemnych chwil nie myślała o niczym, nawet o konsekwencjach. Ta myśl dotarła do niej dopiero po jakimś czasie uderzając ją w głowę niczym kij baseballowy. Nie powinna była się tak zachować, nie powinna była podchodzić tak blisko do ucznia i tym bardziej nie powinna się na nim wyżywać czy go całować. Nie wiedziała co kierowało nią w tamtej chwili ale nagle zalała ją fala czegoś w rodzaju paniki. Doskonale zdawała sobie jakie konsekwencje czekają nie tylko ją ale i młodego ślizgona jeśli ktokolwiek o tym by się dowiedział. Ona nie tylko straciłaby reputację ale mogłaby stracić pracę i dopiero co odbudowane relację z rodziną, w końcu chłopak był od niej dużo młodszy. I to był jedynie wierzchołek góry lodowej konsekwencji i komplikacji wynikających z kilku ułamków sekundy nierozwagi i poddania się chwilowej emocji której sama do końca nie rozumiała.
Dopiero po chwili dotarło do niej również że jej reakcja na ten nagły natłok myśli również była nie na miejscu i panna Everglade naprawdę nie miała pojęcia dlaczego reagowała na wszystko tak impulsywnie, w końcu to nigdy nie było w jej stylu. Charlotte, mimo iż od chłopaka niższa widziała jak jego szare tęczówki pociemniały, upewniając ją w przekonaniu że jej wybuch był przekroczeniem równie poważnej granicy jak ta, która powinna dzielić nauczyciela z jego uczniem.
-Wcale się na ciebie nie rzuciłam!- zaprotestowała niemal od razu, mimo iż oboje doskonale wiedzieli jaka była prawda.
Rabastan trafił w sedno, co prawda ona sama nigdy by mu tego nie przyznała, zadał jednak jedno, kluczowe pytanie na które jej zamroczony alkoholem umysł nie był w stanie odpowiedzieć - czego ona do cholery od niego chciała? Część jej chciała zachować się nierozważnie jeszcze jeden raz i gdzieś w środku coś ją ukuło gdy ten się odsunął. Oczywiście nie wypowiedziała tych myśli na głos. Gdy jednak stwierdził ze ta traktuje go jak marionetkę kobieta prychnęła pod nosem.
- Jesteś pieprzonym hipokrytą Lestrange. Najpierw burzysz się że oceniam cię nic o tobie nie wiedząc a sam robisz dokładnie tę samą rzecz! Jesteś jeszcze gorszy niż ja, oczekujesz że wszyscy będą tańczyli tak jak im zagrasz a gdy się tak nie stanie to się rzucasz! To Jest twój problem? Że ludzie traktują cię jak pieprzoną marionetkę?! - Kobieta założyła ręce na piersi znów zdenerwowana jego kolejnymi słowami, jej oczy wpatrywały się w plecy rudowłosego i przez chwilę miała ochotę kontynuować swój wywód ale… czy miało to jakiś sens? Charlotte westchnęła ciężko gdy doszła do wniosku że w pewnych kwestiach oboje zachowują się trochę podobnie a sama, przed chwilą popełniła dość poważny błąd. Powoli, jakby podchodziła do dzikiej zwierzyny wyciągnęła dłoń w kierunku mężczyzny po to by położyć ją na jego ramieniu i delikatnie obrócić jego ramię tak, by widziała chociaż część jego twarzy, zaczerwienioną od spotkania z jej dłonią.
- Wybacz mi Rabastanie że cię uderzyłam, nie powinnam tego robić i zareagowałam zbyt impulsywnie.- powiedziała aż nazbyt spokojnie mimo iż te słowa przeszły jej przez gardło z trudem, chciała jednak mu pokazać że ona, nawet jeśli popełniała błędy umiała się do nich przyznać i przyjąć za nie odpowiedzialność coś, czego w jej mniemaniu on nie potrafił. Na pytanie czego od niego chce jednak nie odpowiedziała i nie miała zamiaru.
- Rabastan Lestrange
Re: Ukryta Polana
Nie Sty 20, 2019 7:19 pm
Nie można zaprzeczyć w tym momencie, że Lestrange był specyficznym człowiekiem, a wyszukiwanie problemów i narażanie się nauczycielom jak i innym uczniom było chlebem powszednim jeśli chodzi o jego osobę. Jeśli ktoś siał zamęt w szkole to on w roli głównej, zwłaszcza, że nie ukrywał się z niczym. Nie było mu to potrzebne, ale także gardził sławą bo każdy nauczyciel znał jego nazwisko i Ci starsi uczniowie omijali go szerokim łukiem na korytarzu. Nie przejmował się cichymi szeptami i znaczącymi spojrzeniami w jego kierunku, zawsze chodził z wysoko podniesioną głową, przyjmował krytykę zwłaszcza kiedy została mu powiedziana prosto w twarz, bo nie znosił kiedy ktoś oczerniał kogoś za plecami. Odwaga to jedna z cech, które było jego znakiem rozpoznawczym, czasami prowadziła ona do zguby.
Miał wrażliwą dusze, mimo że rzadko to okazywał, a raczej ukrywał za maską obojętności, która bardzo często zdobiła jego twarz zwłaszcza wśród przyjaciół, a raczej wśród ludzi, których tolerował. Za przyjaciółkę mógł uznać tylko jedną osobę, rudowłosą Weasleyową, która szanowała go i nie oceniała, tolerowała go takim jakim był. Była przy nim gdy tego potrzebował nawet jeśli musiałaby milczeć przez całe ich spotkanie, może dlatego doceniał tą przyjaźń mimo, że ona kolorowa nie była. Lestrange nie przywykł do relacji z innymi ludźmi, odcinał się od nich tworząc pewnego rodzaju mur, który jest bardzo ciężko zburzyć. Wolał siedzieć w samotności niż użerać się z głupotą dzisiejszego świata; Ta cała sytuacja pomiędzy nim a Charlotte była niczym jakiś chory sen i mimo, że usilnie próbował przekonać samego siebie, że to tak naprawdę nic nie znaczy, to nie potrafił tego zrobić. Wpatrywał się tylko w nią kiedy ta odsunęła się od niego, a uśmiech z każdym słowem schodził z jego twarzy, jakby ta uderzyła prosto w jego duszę, w jego jestestwo.. nawet nie bolało go jej uderzenie w twarz, bardziej jej nie rozumiał i denerwowało go to niż bolała cała ta sytuacja. Przełknął ślinę, czekając na odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie, była dla niego cholernym człowiekiem zagadką i nawet jeśli usilnie próbował cokolwiek z niej wykrzesać to nie mógł tego zrobić z wiadomych przyczyn. Była uparta. Odsunął się od niej tylko dlatego, że nie mógł znieść koloru jej oczu i mieszanki nienawiści do niego, którą było widać na jej twarzy. Nie mógł znieść tego, że była jedną z TYCH osób; tych, którzy nie szanowali człowieka takim jak jest tylko uważali go za wytwór zła. On nie był zły, był po prostu zagubiony. - Ja jestem hipokrytą? To Ty się na mnie rzuciłaś a potem mnie uderzyłaś, jeśli kogoś można tutaj nazwać hipokrytą to tylko Ciebie -wyrzekł po chwili milczenia, zanim odwrócił się do niej plecami. W tym momencie potrzebował chwili spokoju i.. samotności? Zamknął oczy a jego ręce zaciśnięte pięści lekko pobielały, kiedy próbował uspokoić swoje ciało. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy a w tym momencie miał taką ochotę, nie ważne czy to będzie nauczycielka czy on sam. Jego ciało napięło się, kiedy poczuł dotyk jej ręki na ramieniu, pozwolił jej na obrócenie delikatne w jej kierunku tak, że zobaczyła czerwony ślad jej ręki na jego policzku, jednak jego oczy utkwione były w drzewie stojącym zaledwie parę kroków od niego.
- Zapomnij - zdążył tylko wyrzec lekko ochrypłym głosem, kiedy nareszcie jego szare oczy spotkały się z jej. Przez moment patrzył w jej kierunku po czym strząsnął jej rękę ze swojego ramienia i schylił się podnosząc z ziemi torbę. - Chodź, wyprowadze Cię z lasu - dodał po chwili. Oczywiście, że wiedział gdzie byli i bez problemu mógł ją wyprowadzić z tego lasu kiedy tylko zechciał. Nie interesowało go to, że może być na niego zła za to, że usilnie próbował ją tutaj przytrzymać i patrzył się na to, że ta się męczyła z drogą powrotną.
Miał wrażliwą dusze, mimo że rzadko to okazywał, a raczej ukrywał za maską obojętności, która bardzo często zdobiła jego twarz zwłaszcza wśród przyjaciół, a raczej wśród ludzi, których tolerował. Za przyjaciółkę mógł uznać tylko jedną osobę, rudowłosą Weasleyową, która szanowała go i nie oceniała, tolerowała go takim jakim był. Była przy nim gdy tego potrzebował nawet jeśli musiałaby milczeć przez całe ich spotkanie, może dlatego doceniał tą przyjaźń mimo, że ona kolorowa nie była. Lestrange nie przywykł do relacji z innymi ludźmi, odcinał się od nich tworząc pewnego rodzaju mur, który jest bardzo ciężko zburzyć. Wolał siedzieć w samotności niż użerać się z głupotą dzisiejszego świata; Ta cała sytuacja pomiędzy nim a Charlotte była niczym jakiś chory sen i mimo, że usilnie próbował przekonać samego siebie, że to tak naprawdę nic nie znaczy, to nie potrafił tego zrobić. Wpatrywał się tylko w nią kiedy ta odsunęła się od niego, a uśmiech z każdym słowem schodził z jego twarzy, jakby ta uderzyła prosto w jego duszę, w jego jestestwo.. nawet nie bolało go jej uderzenie w twarz, bardziej jej nie rozumiał i denerwowało go to niż bolała cała ta sytuacja. Przełknął ślinę, czekając na odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie, była dla niego cholernym człowiekiem zagadką i nawet jeśli usilnie próbował cokolwiek z niej wykrzesać to nie mógł tego zrobić z wiadomych przyczyn. Była uparta. Odsunął się od niej tylko dlatego, że nie mógł znieść koloru jej oczu i mieszanki nienawiści do niego, którą było widać na jej twarzy. Nie mógł znieść tego, że była jedną z TYCH osób; tych, którzy nie szanowali człowieka takim jak jest tylko uważali go za wytwór zła. On nie był zły, był po prostu zagubiony. - Ja jestem hipokrytą? To Ty się na mnie rzuciłaś a potem mnie uderzyłaś, jeśli kogoś można tutaj nazwać hipokrytą to tylko Ciebie -wyrzekł po chwili milczenia, zanim odwrócił się do niej plecami. W tym momencie potrzebował chwili spokoju i.. samotności? Zamknął oczy a jego ręce zaciśnięte pięści lekko pobielały, kiedy próbował uspokoić swoje ciało. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy a w tym momencie miał taką ochotę, nie ważne czy to będzie nauczycielka czy on sam. Jego ciało napięło się, kiedy poczuł dotyk jej ręki na ramieniu, pozwolił jej na obrócenie delikatne w jej kierunku tak, że zobaczyła czerwony ślad jej ręki na jego policzku, jednak jego oczy utkwione były w drzewie stojącym zaledwie parę kroków od niego.
- Zapomnij - zdążył tylko wyrzec lekko ochrypłym głosem, kiedy nareszcie jego szare oczy spotkały się z jej. Przez moment patrzył w jej kierunku po czym strząsnął jej rękę ze swojego ramienia i schylił się podnosząc z ziemi torbę. - Chodź, wyprowadze Cię z lasu - dodał po chwili. Oczywiście, że wiedział gdzie byli i bez problemu mógł ją wyprowadzić z tego lasu kiedy tylko zechciał. Nie interesowało go to, że może być na niego zła za to, że usilnie próbował ją tutaj przytrzymać i patrzył się na to, że ta się męczyła z drogą powrotną.
- Charlotte Everglade
Re: Ukryta Polana
Nie Sty 20, 2019 8:00 pm
Dla Charlotte ta cała sytuacja była o wiele bardziej dziwna niż dla niego samego, w końcu był jej uczniem i nigdy w całej jej karierze nie przeszło jej przez myśl by wykonać taki gest w kierunku ucznia. W jego przypadku również o tym nie myślała, wręcz przeciwnie była oburzona jego zachowaniem względem niej, tym pretensjonalnym robieniem wszystkiego by wyprowadzić ją z równowagi i brakiem poszanowania zasad. Kobieta sama z siebie nigdy nie pomyślałaby o jakimkolwiek uczniu jako o osobie stuprocentowo złej, jego zachowanie jednak sprawiało że postrzegała chłopaka w naprawdę złym świetle a on sam, nie zrobił niczego by choć przez chwilę zmienić jej zdanie na jego temat. Ot, jedynie przez chwilę w sowiarnii pokazał jej że wcale nie był tak straszną osobą jak uważała a jej dzisiejszy wybuch był spowodowany był tym, że jak mało kto mężczyzna potrafił doprowadzić ją do szewskiej pasji.
Obserwowała go uważnie podczas tej wymiany zdań która, w obecnym momencie wydawała się jej co najmniej śmieszna. Oboje rzucali w siebie oskarżeniami które, jakby się temu przyjrzeć były dość podobne a żadna ze stron nie miała zamiaru odpuszczać, jeszcze bardziej się nakręcając. Tak jakby ani przez chwilę nie potrafili rozmawiać ze sobą normalnie, targani emocjami których sami do końca nie rozumieli.
- Zajrzyj do słownika Lestrange i się dokształć. - mruknęła tylko, coraz bardziej wiedząc że prowadzenie jakiejkolwiek z nim dyskusji nie ma teraz sensu. Ona sama miała ochotę wrócić do swoich komnat, wziąć gorącą kąpiel i zapomnieć o tym wszystkim co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Coś w środku mówiło jej jednak że powinna wyprostować pewne kwestie i że nie może zostawić tej sytuacji bez wyjaśnienia, gdyż doskonale wiedziała że poniosło ją trochę za bardzo. Delikatnie obróciła mężczyznę, czekając aż ten łaskawie zdecyduje się jej odpowiedzieć, ba nawet posłała mu delikatny uśmiech, który znikł od razu gdy mężczyzna się odezwał.
Coś, gdzieś tam w środku zabolało ją. Owszem, popełniła błąd ale chciała go naprawić a ten zgrywał obrażoną księżniczkę.
- W takim razie najlepiej będzie jak oboje zapomnimy o tym co się wydarzyło.- odpowiedziała przybierając obojętny wyraz twarzy a słowa wypowiadając niemal lodowato, tak jakby do niczego nie doszło dzisiejszego wieczora.
Gdy ten powiedział jej że zna wyjście z lasu kobieta prychnęła pod nosem.
- Jesteś wkurwiający, Lestrange - mruknęła tylko po czym podążyła za nim w kierunku błoni, nie odzywając się do niego słowem ani nie zaszczycając chłopaka ani jednym spojrzeniem mimo iż miała na to ochotę.
[z/t]
Obserwowała go uważnie podczas tej wymiany zdań która, w obecnym momencie wydawała się jej co najmniej śmieszna. Oboje rzucali w siebie oskarżeniami które, jakby się temu przyjrzeć były dość podobne a żadna ze stron nie miała zamiaru odpuszczać, jeszcze bardziej się nakręcając. Tak jakby ani przez chwilę nie potrafili rozmawiać ze sobą normalnie, targani emocjami których sami do końca nie rozumieli.
- Zajrzyj do słownika Lestrange i się dokształć. - mruknęła tylko, coraz bardziej wiedząc że prowadzenie jakiejkolwiek z nim dyskusji nie ma teraz sensu. Ona sama miała ochotę wrócić do swoich komnat, wziąć gorącą kąpiel i zapomnieć o tym wszystkim co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Coś w środku mówiło jej jednak że powinna wyprostować pewne kwestie i że nie może zostawić tej sytuacji bez wyjaśnienia, gdyż doskonale wiedziała że poniosło ją trochę za bardzo. Delikatnie obróciła mężczyznę, czekając aż ten łaskawie zdecyduje się jej odpowiedzieć, ba nawet posłała mu delikatny uśmiech, który znikł od razu gdy mężczyzna się odezwał.
Coś, gdzieś tam w środku zabolało ją. Owszem, popełniła błąd ale chciała go naprawić a ten zgrywał obrażoną księżniczkę.
- W takim razie najlepiej będzie jak oboje zapomnimy o tym co się wydarzyło.- odpowiedziała przybierając obojętny wyraz twarzy a słowa wypowiadając niemal lodowato, tak jakby do niczego nie doszło dzisiejszego wieczora.
Gdy ten powiedział jej że zna wyjście z lasu kobieta prychnęła pod nosem.
- Jesteś wkurwiający, Lestrange - mruknęła tylko po czym podążyła za nim w kierunku błoni, nie odzywając się do niego słowem ani nie zaszczycając chłopaka ani jednym spojrzeniem mimo iż miała na to ochotę.
[z/t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach