Go down
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Czw Paź 27, 2016 9:05 pm
Pam przez cały czas szła tak o jeden krok za Tomasem. Niby się z nim zrównała, lecz co chwila coś przyciągało jej uwagę, przez co opóźniała ich marsz. Tyle pięknych rzeczy... tyle pięknych! Obserwowała je wszystkie, jednocześnie raz po raz zerkając na plecy chłopaka, by przypadkiem nie stracić go z oczu... nie żeby posądzała go o to, by chciał uciec, ale co jak biedaczek by się zgubił?! Co wtedy? Musiałaby go ratować z opresji! Toż do jej małego móżdżku schowanego pod bujną czupryną nie docierało, że najprawdopodobniej to właśnie ona – nie zaś w miarę rozsądny Puchon – miała większe szanse na nieodnalezienie właściwej drogi. Jeżeli natomiast nie to było kwestią tych rozważań... to nieważne! I tak praktycznie na sto procent można było stwierdzić, które z ich dwójki wykazywało się większym sieroctwem i nieogarnięciem, jak również które było skore sprawiać więcej kłopotów.
Ale, ale, czy to jest ważne? Oczywiście że nie! Nawet w najmniejszym stopniu. Przecież Pamela bez szczególnych komplikacji dotarła na miejsce - zawędrowała do wyznaczone celu i wręcz nic przy tym sobie nie zrobiła. Nie wywołała paniki, plagi, nic! Cisza i spokój, panujące dookoła, jedynie to potwierdzały. I dobrze. Dzięki temu dziewczyna bez zbędnych ceregieli mogła zrzucić ponownie na ziemię naręcze badyli, którymi tak sprawnie się do tej pory opiekowała. Spotkanie z podłożem podsumowały one głośnym trzaskiem, na który Gryfonka nie zwróciła uwagi. Już, już. Już zaaferowana przyglądała się z bardzo bliska podtrzymywanej gałęzi.
- Nada się! - wykrzyknęła entuzjastycznie, podskakując w miejscu i chlupocząc wodą sumiennie zbieraną w butach. - To teraz trzeba je jakoś ustawić... i skleić... - No tak, same problemy. Jak można się domyślić, Pam na razie niczego nie zaplanowała, a kolejne decyzje trzeba będzie podejmować czysto spontanicznie. Po co komu opracowana taktyka, kiedy ma się do dyspozycji dwie sprawne łepetyny?! Niepotrzebna. Jak nic. Główkując przez moment, zaraz się odezwała. - No to ty będziesz musiał je trzymać, ja ci pomogę trochę je ułożyć i potem bum! Ładnie je ze sobą posklejamy. A później to już z górki – wypowiedziała wszystkie te słowa, wyraźnie z siebie zadowolona. Smakowały w jej ustach bardzo dobrze, a gdy już wydostały się na powietrze, brzmiały jeszcze lepiej! Tak uważała i nikt jej zdania nie mógł zmienić, to też jak zawsze radosna czekała na reakcję Tomasa.
A w myślach analizowała. Była bardzo skupiona – znaczy jak na nią. Skomplikowane obliczenia, te sprawy. Miejsce było odpowiednie, zacienione, przynajmniej z jednej strony osłonięte przed wiatrem. Dookoła leżało mnóstwo budulca, oni z różdżkami mieli zaś szansę na większe powodzenie. Tak, tak... bez wątpienia się uda! I po co komu jakieś wielkie imprezy, jakieś organizowane przyjęcia, niezmierzone bogactwa - po co to komu... Po co to komu, jak można mieć parę brudnych patyków, deszcz kapiący z nieba, grający własną melodię i co najważniejsze - najlepszego kompana do zabawy! Więcej do szczęścia nie potrzeba i proszę się nawet nie kłócić – tej bitwy nie wygracie.

Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Nie Paź 30, 2016 9:55 am
Czasami zastanawiał się, co też takiego miało wpływ na fakt, z jaką radością i szybkością zgadzał się na realizację takich głupawych pomysłów. Chociaż sprawiał wrażenie rozsądnego - i miał nadzieję, że nie było to tylko wrażenie - mimo wszystko brakowało mu chyba trochę tego czasu dzieciństwa, kiedy wszystko było beztroskie i kolorowe. Kiedy nie było tych wszystkich problemów z którymi spotykali się teraz na każdym kroku. I przy tym Pam była jak swego rodzaju brama, pomiędzy smutkami życia codziennego a najzwyklejszą w świecie zabawą i radością. Chyba dlatego tak bardzo lubił jej towarzystwo, ona zawsze sprawiała wrażenie szczęśliwej.
Wyrwany z zamyślenia pochylił się nieco, próbując ustawić gałęzie w sensownej pozycji. Normalnie jako dzieciak szukałby pewnie gałęzi które łatwo dałyby się o siebie oprzeć a później próbowałby związać je sznurkiem lub czymś takim. Ale w końcu byli czarodziejami - mieli swoje różdżki i znali różne zaklęcia, mogli więc posłużyć się magią, a to znacznie ułatwiało sprawę.
-Och, możemy użyć tego zaklęcia którym przyczepiłaś patyk do wieży Gryffindoru. - Uśmiechnął się manewrując przy konstrukcji szałasu. Przytaknął na późniejsze słowa koleżanki i ze zmarszczonymi brwiami powrócił do ustawiania kijów. Miał wielką nadzieję, że Pam przez przypadek nie przyklei do gałęzi także jego dłoni. To byłoby dość niefortunne, bo nie miał zielonego pojęcia jak cofnąć to zaklęcie. A raczej ciężko byłoby znaleźć sensowne wytłumaczenie dla pani Pomfrey gdyby przyszli na skrzydło szpitalne z nim przyklejonym do pary gałęzi.
Kiedy już upewnił się, że konstrukcja stoi jak należy, pokręcił nieco kijami, wbijając je w miękką ziemię i tym samym stabilizując. Ubłoconym butem zagrzebał je jeszcze bardziej, upewniając się, że trzymają się tam gdzie powinny i podniósł wzrok na koleżankę.
-Okej, ja je przytrzymam a ty sklejaj. - Skinął głową jakby na znak, że może działać. To była właściwie najbardziej skomplikowana część całego planu, potem wystarczy pozbierać trochę gałęzi i liści.
-Nie wierzę, że robimy coś takiego. - Zaśmiał się, zdmuchując opadające na czoło włosy. Zupełnie jakby znowu mieli po 10 lat, a nie mierzyli się z faktem, że już nie długo oboje opuszczą szkołę i będą musieli zachować się jak dorośli.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Nie Paź 30, 2016 5:41 pm
Zaklęcie! Faktycznie! Było takie jedno.
Przecież ciągle go używała i był to prawdopodobnie najbardziej przydatny urok, jaki kiedykolwiek poznała. A nie nauczyła się go nawet na lekcji! Przypadkiem kiedyś na niego natrafiła i od tamtej pory była to jej deska ratunkowa, jak również główna podpora we wszelkiego rodzaju głupich planach, które chciała realizować. Na dodatek miała zamiar ochrzcić to przydatne ustrojstwo mianem „kleju na patyki”. Nie wymagałoby to chyba specjalnie szczegółowego tłumaczenia, a Pamela i tak już w myślach posługiwała się tym oto nazewnictwem.  
Obecna sytuacja jedynie utwierdzała ją w przekonaniu, że określenie to jest całkiem odpowiednie. Nie poświęcając jednak więcej temu swych myśli, krążących wokół o wiele istotniejszych tematów - jak na przykład, czy gdyby połączyć w ten sposób ze sobą składniki na kanapce, to nigdy by się ona nie rozwaliła? - dziewczyna sięgnęła po różdżkę, wyjmując ją zamaszyście. Wyglądała przy tym na niezwykle zadowoloną i wręcz dumną z faktu, że to jej przypadło zadanie tak ważne, jak sklejanie szkieletu ich szałasu. Pragnęła wykonać je jak najbardziej sumiennie, starając się nic nie zepsuć... niemniej jak to z planami zwykle bywa, sami doskonale wiecie – zazwyczaj nie wypalają. Albo wypalają... tak z pół wioski i las nieopodal. Nieważne, że padało - to tylko taki drobny szczegół, który wcale nie sprawiał, że dwójka uczniów była bezpieczniejsza.
- Dobra! Nie masz co się przejmować, mam to totalnie obcykane! - rzekła z pewnością siebie, kiwając jednocześnie głową, jakby na potwierdzenie władnych słów. Zaraz też zwinnie przesunęła się, stając obok niego, by ładnie móc wycelować. I byłoby okej, gdyby nie to... że wszystko poszło nie tak. Znaczy... zaklęcie wypowiedziała i nawet zrobiła to tak jak trzeba! Lecz by jej gdzieś te patyki magicznie nie odleciały, przytrzymała je także własną ręką... niebezpiecznie blisko tej Tomasa. - Epoximise – powiedziała pospiesznie, szybciej niż zamierzała, a ostatnia głoska lekko jej się załamała, bo Gryfonka – o zgrozo – kichnęła. Nie było to naturalnie kichnięcie subtelne - godne damy. O nie, nie. Pam kichnęła tak, że aż straciła równowagę, lecąc do tyłu, aczkolwiek starając się czegoś złapać, dosięgnęła ręki Tomasa. Niestety drugą dłonią - tą, w której trzymała różdżkę - niekontrolowanie zamachała, przez co zaklęcie trafiło nie do końca tam, gdzie chciała...
Ups. Dwie łapki złączone, ponadto ktoś tu nadal nie odzyskał równowagi, ciągnąc teraz chłopaka za sobą...
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Nie Paź 30, 2016 6:10 pm
Wszystko zdawało się iść jak po maśle. Pam wyglądała na pewną siebie i puchonowi nawet nie przeszła przez głowę myśl, że coś może pójść nie tak. Tak więc jak to zwykle bywa, gdy coś idzie zbyt łatwo, musi się pojawić jakaś przeszkoda. Tym razem miała to być dość spora przeszkoda. Już kij z profesor McGonagall skazującą ich na męczące szlabany czy utraty punktów dla domu - gdyby tylko Tom wiedział czym zakończy się budowa nieszczęsnego szałasu!
Kiwnął głową na jej zapewnienie i posłał pokrzepiający uśmiech. W końcu to tylko sklejenie badylów, co mogłoby pójść źle? Oj, jakże się mylił. Minęły zaledwie ułamki sekund, kiedy chłopak poczuł jak coś ciągnie go w przód. Zanim zdążył połapać się w tym co właśnie się wydarzyło wylądował na równie zaskoczonej koleżance, która leżała teraz pod nim plackiem na mokrej ziemi. No ładnie.
-Co tu się... - Wymamrotał zdziwiony, jedną ręką sięgając w górę, by w niekontrolowanym ruchu potargać już i tak poszarpane włosy. Drugą chciał podeprzeć się i podnieść z dziewczyny, z przerażeniem dostrzegł jednak, że razem z jego dłonią przesunął też jej dłoń... Już miał zaśmiać się nerwowo i powiedzieć, że nie musi trzymać go za rękę, kiedy uniósł ją w górę. Nie. To musi być sen.
Ich dłonie złączyło niefortunnie wypowiedziane przez Pam zaklęcie! A przynajmniej tak musiało być, ponieważ gałęzie które miały być obiektem sklejenia leżały obok siebie na ziemi. Tom zaczął machać dłonią na wszystkie strony, nic jednak to nie dawało, zamiast tego wraz z własną dłonią machał też dłonią gryfonki.
-Cholera Pam. - Jeknął jednocześnie przerażony i nawet odrobinę rozbawiony. Tylko z tą zwariowaną dziewczyną mogło przydarzyć mu się coś takiego. Tylko że co teraz? Nie znał przeciw zaklęcia, a nie mogli na zawsze zostać złączeni dłońmi! Chociaż... Jakby się nad tym dłużej zastanowić, może jakoś by przeżyli, mogłoby to być nawet trochę zabawne... Nie, Tom, ogarnij się. - Zganił się w myślach. Definitywnie nie mogli pozostać tak na zawsze.
Dopiero po chwili intensywnego myślenia zorientował się, że przecież wciąż siedzi na dziewczynie. Ocknął się i zapominając o ich małym problemie zerwał jak oparzony, złączone dłonie nie pozwoliły mu jednak się podnieść, padł więc na ziemię obok Pam.
-No pięknie, co teraz? - Spytał, przekrzywiając głowę w bok, zerkając tym samym na znajomą twarz. Wyglądali pewnie teraz całkiem niewinnie, jakby po prostu leżeli i trzymali się za ręce. Z tym wyjątkiem, że ziemia była mokra i zimna, raczej nie sprzyjająca leżakowaniu, a ich dłonie permanentnie złączone.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Nie Paź 30, 2016 7:43 pm
Dobra, wylądowała na ziemi. A Tomas na niej. Było to jednak zbytnie uogólnienie.
Spadając, wydała zaskoczone stęknięcie. Nie wypuszczała różdżki z ręki, drugą zaś trzymała Toma, nie miała więc jak zamortyzować upadku. Rąbnęła plecami o mokrą ziemię tak, że aż zaparło jej dech, w kącikach oczu natomiast zaczęły zbierać się łzy, którym nie pozwoliła się potoczyć po policzkach. Ona przecież nie płakała! Poza tym gorzej nie będzie, co nie? E... tylko to pomyślała i poczuła kolejne uderzenie. Było to wręcz ułamek sekundy później, a chłopak już zleciał prosto na nią. Została zaatakowana z dwóch stron, czując się... no, zgnieciona. Niby była mała, takie tam wydanie kieszonkowe, niestety tutaj na niewiele się to zdało.
- Aua – jęknęła jedynie, gdy w końcu potrafiła w miarę oddychać. W miarę, bo było to nadal utrudnione z racji tego, że Puchon najwyraźniej nie wpadł na to, by z niej wstać. Zamiast tego machał jak głupi ich rękami. Pam pewnie by to doceniła i nawet się z tego śmiała, gdyby nie to, że cholernie bolało ją... w tym momencie to akurat wszystko. A zwłaszcza żebra – ale to tam zaraz przejdzie! Chociaż chłopak wciąż siedział. Na niej. I się nie ruszał. Ech, no trudno.
Dziewczyna chciała zabłysnąć jakimś śmiesznym komentarzem, lecz czuła się winna, że to przez nią wylądowali w tej sytuacji - z tego też powodu nie odzywała się. Za to skupiła się na wracaniu do formy, bo w jej mniemaniu skoro stwierdzała, że już może poczuć się lepiej, to faktycznie tak jest i magicznie ozdrowieje! Z drugiej strony tylko się poobijała i ani się obejrzy będzie śmigać jak nowa. Dajcie jej tak kilka minut. Może i mniej, jeżeli pozbędzie się tego ciężaru...
O, czyżby Tomas usłyszał jej myśli? Miała nadzieję, że nie i wnet poczuła się nieco zawstydzona. Nie zmieniało to faktu, że Puchon w końcu się zerwał! Ciągnąc ją niby najpierw za sobą, niemniej to się może zdarzyć każdemu. Miał  na dodatek więcej siły, więc poczuła rwanie w ramieniu - niezbyt przyjemne. Na szczęście chłopak po chwili padł na ziemię obok niej, zadając przy tym pytanie, na które Pamela nie znała odpowiedzi. Od razu przestała zastanawiać się nad swoim stanem (który wcale nie był zły - pierwszy szok już minął) i o ile nie przeszkadzało jej zimno, czy to, że była cała przemoczona i brudna, to w jej małe główce panował niepokój - obawiała się, że zdenerwowała kolegę.
- Nie wiem... Przepraszam... - powiedziała cicho. Normalnie mówiła szybko i entuzjastycznie, teraz zaś widać było zmianę i pewne wycofanie z powodu ogarniającego jej poczucia winy. Nie przejmowała się ewentualnymi konsekwencjami, a sama ta sytuacja wydawała jej się zabawna, jednak obawiała się, że w jakiś sposób zaszkodziła Tomasowi (zupełnie nieumyślnie!) i zirytowała go swym zachowaniem. Lub co gorsza znowu sprawiała problemy...
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Pon Paź 31, 2016 8:36 am
Zaskoczony zerknął na Pam. Czyżby coś jej uszkodził upadkiem? A może stłukła sobie coś i odebrało jej dech? Nie ważne co to było, puchon nigdy nie widział jej tak zgaszonej. Trochę się zaniepokoił, w końcu złączone dłonie to nic takiego, w każdym razie nie dzieje im się żadna krzywda, a jeśli gryfonce faktycznie coś się stało - chyba by sobie tego nie wybaczył.
Podparł się na łokciu i badawczo obrzucił wzrokiem jej twarz i resztę ciała. Wyglądała raczej tak jak zwykle. Umorusana błotem od stóp po czubek głowy, z gałązkami i listkami w kędzierzawych włosach.
-Wszystko w porządku? - Spytał w końcu, nieco zakłopotany, bał się bowiem, że to jego wina. Oczywiście. Typowy puchon. Wszystko byleby pomóc innym, a jeśli przypadkiem on mógłby być jakimś problemem - Merlinie uchroń!
Zaraz szybko powrócił myślami do ich małego problemu. Śmiał założyć, że Pam również nie zna przeciw zaklęcia. A to stawiało ich w sytuacji w której sami nie są w stanie się rozłączyć. Nie był do końca pewien, czy pójście chociażby na skrzydło szpitalne byłoby dobrym pomysłem. Oczywiście mogliby nakłamać, że ćwiczyli zaklęcia i przez niefortunny wypadek skończyli zlepieni magią... Nie mieli jednak pewności, że po ich poprzednim wybryku ktokolwiek im uwierzy. Bardzo szybko cała ich historia przestałaby się trzymać kupy. Jeśli jednak nic nie wymyślą, to zawsze była jedna z możliwości...
-Jeśli chodzi o te dłonie, to się nie martw, wymyślę coś. - Powiedział, starając się by brzmiał pokrzepiająco. Nie chciał, by dziewczyna była przybita, bo jeśli ona jest smutna to chyba cały świat jest. Na razie co prawda nie miał zielonego pojęcia jak im pomóc, ale na pewno na coś wpadnie. Zresztą, dobrze, że złączyli się dłońmi, kiedy będą szli przez zamek na pewno będzie to łatwiejsze do wytłumaczenia niż jakby zlepili się innymi częściami ciała, albo dokleili sobie te wielkie gałęzie.
-Chodź, przeziębisz się. - Podniósł się w końcu na tyle na ile mógł nie szarpiąc przy tym Pam i podał jej drugą rękę by pomóc jej wstać.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Pon Paź 31, 2016 10:01 pm
Czy chłopak był smutny? Czy to przez nią? Chwila... jak mogła zapomnieć, jak to działa! Skup się, Pam, nie ma co przepraszać, trzeba zebrać się do kupy, bo bez uśmiechu na pewno wiele nie zdziałasz. Gryfonka przecież w żadnym razie nie chciała martwić swego kolegi! Musiała jak najszybciej to naprawić, więc zaczęła się głowić i głowić... zamiast od razu odpowiedzieć. I, o Merlinie, czy ona słyszała tłumaczenie się?! Nie, nie, wszystko będzie okej, nie ma potrzeby jej pocieszać. Jakoś to pokaże, o tak. Kiwnęła do siebie samej głową i zerknęła na Puchona.
- W porządku – zapewniła go w końcu ze zwyczajową jej energią. Może nawet miała jej więcej niż zwykle, bo bardzo, ale to bardzo chciała go przekonać, że nic jej nie jest. - I nasze dłonie mnie nie martwią! Znaczy... nie chciałam ci sprawiać problemu, ale to nic złego, a tak to mi przynajmniej nie uciekniesz. - I oto zaśmiała się. Stara, poczciwa Pamela, mówiąca co jej ślina na język przyniesie. Może miało to swój urok... nikt nie zabroni się oszukiwać.
Ale, ale. Najwyższy czas wstać. Takie leżenie na mokrej ziemi nikomu nie sprzyja - niby już bardziej się nie ubrudzi, aczkolwiek co to za zabawa. Uczennica skorzystała niezwłocznie z pomocy Toma, łapiąc również jego drugą rękę. Cały manewr okazał się być nad wyraz prosty i zaraz oboje stali naprzeciwko siebie. Dziewczyna nieodmiennie zadzierała nieco głowę, by móc spojrzeć w oczy wyższej od siebie osobie.
- Nie przeziębię się, mam dobrą odporność. – Wpadła ostatecznie na to, by i na ten komentarz jakoś zareagować, niemniej czegoś jej brakowało... hmmm... trzeba jeszcze sprawić, że Tomas znowu się uśmiechnie! - Wiesz, musimy trzymać się za dłonie przez to zaklęcie, ale to tak naprawdę przyjemne i od razu jest mi cieplej! - Rozbrajająca szczerość wymalowała się na jej twarzy w trakcie wypowiadania tych słów. Nie wiedziała do końca, co chciała nimi osiągnąć - chyba nic. Po prostu zakomunikowała to, co akurat wpadło jej do głowy. Którą zresztą teraz lekko przekręciła, co zaowocowało wypadnięciem kilku listków z jej włosów. Oj, prezentowała się jak siedem nieszczęść, lecz jak już odzyskała tę dziecinną radość i pogodę ducha, ponownie mogła promieniować optymizmem i zmierzyć się ze wszystkim, co spotka na swej drodze! Na dodatek nie była sama, a to tylko poprawiało jej humor, mimo niefortunnych okoliczności.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Czw Lis 17, 2016 4:45 pm
Chłopak miał teraz chyba pod każdą częścią ubrania upchane gałązki, liście i przyschnięte błoto, które jedynie nieznacznie go uwierały. Jego włosy przypominały nieco te Pameli, odstające na wszystkie strony i również kompletnie wybabrane. Nie było mu z tym jednak źle. Nawet zimno i świadomość tego, w jakiej znaleźli się sytuacji w żaden sposób mu nie przeszkadzała. Można by nawet rzec, że poniekąd podobało mu się to. Posłał dziewczynie pokrzepiający uśmiech, kiedy już obaj stali równo a nogach. Różnica w ich wzroście była teraz bardzo widoczna i Pam musiała mocno zadzierać głowę, by na niego spojrzeć.
-Tak. Właściwie to wcale mi nie przeszkadza trzymanie cię za rękę. - Uśmiechnął się delikatnie, dopiero po chwili orientując się co powiedział. Na jego policzki wpełznął rumieniec zawstydzenia, chociaż prawdopodobnie nie był zbytnio widoczny, ponieważ jego twarz była zaczerwieniona od zimna. Odchrząknął nieznacznie, najprawdopodobniej przeczesałby teraz włosy dłonią, która jednak pozostawała uwięziona w dłoni Pam. Przez chwilę był o krok od zaczęcia panikować, szybko jednak ochłonął. Wyglądałoby to co najmniej komicznie, zważając na to, że cokolwiek by nie robił, targałby za sobą biedną gryfonkę. Zerknął więc na nią zdeterminowany.
-Możemy pójść do pielęgniarki i coś jej naściemniać. Może nam pomoże. - Odparł w końcu, wiedząc, że nie mogli przeciągać tego w nieskończoność. Poza tym, coby nie było, wciąż trochę się martwił, że dziewczyna się przeziębi. A tego by nie chciał. W końcu byłaby to częściowo jego wina! Po krótkim namyśle, wolną ręką zdjął z szyi swój puchoński szalik i niezgrabnie owinął nim swą towarzyszkę. Szczęśliwie udało mu się jej nie przydusić, co z jego aktualnym poziomem delikatności byłoby bardzo prawdopodobne. Nie czekając na jej odpowiedź pociągnął ją za sobą w stronę błoni.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Wto Lis 29, 2016 5:56 pm
Uf, jemu też nie przeszkadzało trzymanie się za ręce! Kryzys zażegnany, można odwołać straż pożarną! Chociaż chwila, po co ona tam w ogóle była potrzebna... nieważne, nieważne – to tylko szczegóły. Poza tym zaczerwieniona twarz chłopaka mogła wymagać jakiegoś ugaszenia – kto to wiedział...
Gryfonka przestała jednak myśleć o tych pierdołach... i zaczęła myśleć o całkiem innych, równie nieistotnych. O, na przykład o fryzurze Tomasa, która tak śmiesznie odstawała! Teraz pasowali do siebie jak dwa mopy stojące razem w składziku. Żyć, nie umierać, a do tego można pozamiatać! Tak romantycznie!
Ale, ale, wpatrywała się w niego jak w malowane cielę (czy jak to tam szło, nie, to chyba się na drzwi patrzyło... a przecież jasnym jest, że lepiej obserwować zwierzaki! To pewnie mugole coś nawymyślali) i szczerzyła się jak głupi do sera, choć nie było to całkiem wygodne. Wiecie, przemoczenie nie dawało jej się we znaki, bo nazbyt często latała ubabrana w błocie dookoła, za to te zadzieranie głowy –  to po jakimś czasie nie było już takie komfortowe. Nie zmniejszało to jednak jej pogody ducha, więc nie dawała nic po sobie poznać, a jej oczy nieprzerwanie radośnie iskrzyły.
I nareszcie nadarzyła się okazja! Do opuszczenia głowy oczywiście. Gdy Puchon obwiązał ją szczelnie szalikiem, nieco zaskoczona uciekła na moment spojrzeniem. Tak cieplutko i miło... Nie wiedzieć czemu, naraz nie miała pojęcia co powiedzieć, jak się odezwać, jak poruszyć ustami, by wyartykułować odpowiednie słowa. Wciągnęła jedynie mocniej powietrze, przysłaniając nieco twarz miękkim materiałem. Chciała się tym nacieszyć...
I nagle szarpnięcie! Nie no – było lekkie, lecz mimo to nie spodziewała się go. Jak to ona posłusznie ruszyła za chłopakiem, niemniej nie obyło się bez delikatnego zaoponowania.
- A co z szałasem - tak chciałeś go zbudować... – odezwała się niepewnie, odrobinę przekształcając fakty (przecież cała ta zabawa w Boba Budowniczego to był jej pomysł). - I chyba lepiej nie przeszkadzać pielęgniarce... - Wzięła głębszy oddech i ździebko się rozproszyła. Ociupinkę. - Twój szalik ładnie pachnie... znaczy... - Co. Ano, właśnie o tym wspominałam - całkowita szczerość i niewinność (naiwność jak nic). - Sami coś wykombinujemy!
Na powrót pojawiała się u niej determinacja. No co jak co, ale w Skrzydle Szpitalnym to była stałym gościem i nie bardzo jej się to podobało. Toż to potrafiła o siebie zadbać! Czy ktoś śmiał w to wątpić? I z tym tutaj jakoś sobie poradzą, wystarczy że chwilkę się zastanowi... Na dodatek czy było im źle? Nie. Czy ktoś zauważyłby coś dziwnego? Również nie. Na pewno nie.
Na pewno.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 23, 2016 3:20 pm
Delikatny, acz niepewny uśmiech ciągle majaczył na jego twarzy. Sam już nie wiedział co się z nim działo, w końcu to tylko jedna głupia sytuacja. Czym tu się tak przejmować. Poza tym miał masę koleżanek, czemu więc akurat teraz zachciało mu się zabawić w konkurs na najlepszego sobowtóra pomidora? Przeklinał teraz w myślach swą przesadnie jasną cerę, na której momentalnie widać było każde zaczerwienienie.
-Możemy zbudować go kiedy indziej, jak już będziemy mieli po dwie sprawne ręce. - Zaśmiał się do dziewczyny, unosząc w górę ich złączone dłonie i sugestywnym spojrzeniem dając do zrozumienia, że jakkolwiek nie byłoby to urocze, raczej nie daliby sobie rady w budowaniu szałasu w środku lasu mając do użytku po jednej dłoni. Nagle jego cały zapał i determinacja w odwiedzeniu szkolnej pielęgniarki nieco zmalały, głównie przez wzgląd na słowa Pam. Wyglądało na to, że bardzo niechętnie podchodziła do tej opcji poradzenia sobie z ich drobnym problemem. Zatrzymał więc się i spojrzał na nią gotów zacząć rozmyślać nad innym wyjściem, kiedy usłyszał jej kolejne słowa. Właśnie nabierał powietrza, żeby coś powiedzieć, teraz więc zamknął usta zapowietrzając się przy tym. Musiał wyglądać przez chwilę dość zabawnie, niczym chomik z nadmuchanymi policzkami. Szybko jednak odkaszlnął, co skończyło się oczywiście niekontrolowanym atakiem drobnego kaszlu. Kiedy tylko ochłonął przetarł zakłopotany twarz i posłał dziewczynie przepraszający uśmiech.
-Och, uhm, dziękuję... - Wymamrotał, wściekły na siebie za to, że nagle zachciało mu się reagować na wszystko jakby był jakąś dziewicą orleańską czy czymś. Parszywy los puchona. Odchrząknął po raz ostatni i spojrzał w bok, skupiając spojrzenie na jakimś omszałym pieńku. Całkiem ładny pieniek, wcale nie głupi. Dobrze zachowany, nieprzeżarty.
Czekaj, Tom, opanuj się człowieku. To tylko cholerny pień.
-Hmm tak, no dobrze, to wymyślimy coś sami. W najgorszym wypadku zostaniemy tak do końca życia. - Zażartował ogarniając w końcu szalejące myśli. Niby od niechcenia wyjął z włosów dziewczyny wystającą gałązkę i rzucił gdzieś na bok.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 24, 2016 2:09 am
Nici z szałasu... Trochę szkoda... Ale...
Zerknęła ponownie na kolegę, dostrzegając niespodziewanie jego nadmuchane policzki. Wyglądał jak chomik! Albo świnka morska! Dłoń Pam (ta wolna) uniosła się nieco, niemniej dziewczyna ostatecznie powstrzymała przemożną i jakże pierwotną potrzebę tyknięcia Tomasa w twarz. Ciekawe czy wtedy przy wypuszczaniu powietrza, brzmiałby jak uciekający balon?
Niestety nie miała jak się tego dowiedzieć, bo chłopiec dostał nagle ataku kaszlu. Umierał?! Co tu się działo?! Może jednak wezwać tę straż pożarną?! Pożar w płucach, pożar w płucach, iu, IU! Już widziała światła radiowozów, ambulansów i całej tej zgrai przed swymi szeroko otwartymi oczętami. Spokojnie...
- Oddychaj! - wyrwało jej się, gdy już całkiem się do niego zbliżyła, pragnąc udzielić mu pierwszej pomocy – o której nie miała bladego pojęcia, no, ale ten - chęci też się liczą! Na szczęście akurat w tym momencie wszystko wróciło do normy, a Puchon doprowadził się do porządku. Uf. A już myślała, że będzie potrzeba stać się bohaterem lasu... Sam zostań bohaterem w swoim lesie – oto jej dewiza życiowa.
Chociaż z drugiej strony jej towarzysz nadal na nią nie patrzył. Błądził gdzieś spojrzeniem na boki, jakby zaobserwował tam coś niebywale interesującego. Omszałe pieńki? Co prawda, to prawda, okaz całkiem niczego sobie, ale żeby tak się na nim skupiać? A jak Tom nie wydobrzał do końca? Nawdychał się czegoś? Czy były tu jakieś trucizny?! Pam przyglądała mu się teraz z troską, słuchając kolejnych słów, padających z jego ust.
- Mi by to naprawdę nie przeszkadzało, ale zastanawiam się, czy nie spróbować po prostu Finite... - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Pragnęła z całego serca poprawić mu nastrój, a przecież z pewnością chciał rozwiązać tę sprawę. Ona za to tylko sprawiała kłopoty tym całym unikaniem Skrzydła Szpitalnego... I o – czy miała kolejną gałązkę we włosach? Niesforne loczki, no serio, jak można się aż tak rozbrykać? Zamierzała pacnąć je ręką - przetrzepać niczym stary, zakurzony dywan - lecz tym razem, nieco się zapominając, próbowała unieść rękę, wciąż tak (nie)fortunnie złączoną jej ulubionym zaklęciem.
No, zdarza się.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 24, 2016 12:08 pm
Życie to jednak pisze zabawne scenariusze. Przekomiczne wręcz. Nic tylko usiąść i się pośmiać. Czy coś. Tom już sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. I z pewnością nie umiał odpowiedzieć sobie na nurtujące go pytanie, dlaczego tak właściwie jest tak bardzo zadowolony z faktu, że to wszystko tak się skończyło. Normalnie pewnie byłby załamany. Ale ten kędzierzawy skrzat naprzeciw niego zdawał się wszystkiemu dodawać pozytywów. Jakby sama jej obecność wystarczała, żeby fakt, że są chwilowo na stałe złączeni dłońmi zdawał się super fajną perspektywą na przyszłość.
-Oddycham, oddycham. - Mruknął wciąż trochę zmieszany własną reakcją. Przez chwilę mógł przysiąc, że gryfonka była tak blisko jego twarzy, że jak tylko ruszyłby się lekko zetknęliby się nosami, nie był jednak pewien czy to nie omamy wywołane jakimiś truciznami unoszącymi się w powietrzu. To na pewno to. Ten zakazany las i jego opary. Zwodzą biednych uczniów różnymi pokusami. Powinni wykarczować to cholerstwo i  postawić tu jakiś ośrodek pomocy w stresie, o! Powinien porozmawiać o tym z profesorem Dumbledorem, to genialny pomysł. A nie jakiś morderczy gaj rosnący zaraz obok szkoły, w którym mieszka pełno jakiegoś dzikiego cholerstwa.
-Hmm, to brzmi jak plan. Możemy spróbować. Gorzej chyba nie skończymy. - Zaśmiał się, chociaż nie do końca wiedział czy z samego siebie, czy z Pam która nieudolnie próbowała potarmosić włosy ich złączonymi dłońmi. Uznał więc, że pomoże jej w tych staraniach i uniósł swoją dłoń przeczesując nią jej poszarpane kosmyki. Nie pomogło to szczególnie w pozbyciu się wszystkich tych leśnych śmieci, czyli między innymi listków i błota, ale na pewno nie były już tak potargane na wszystkie strony jak przed chwilą.
-To jak, chcesz spróbować? - Spytał, unosząc brwi w zapytaniu. Nie było mu bardzo śpieszno do rozłączenia, ale kiedyś musieli to w końcu zrobić.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 24, 2016 1:37 pm
Gdy chłopak przeczesywał jej włosy, zerknęła na niego niepewnie, lecz jego słowa zaraz tę emocję przegoniły. Bo przecież... Oczywiście, że gorzej nie skończą! Nie żeby było źle, niemniej trzeba być dobrej myśli i wierzyć, że wszystko cudownie się ułoży! Pranie też najpierw jest całe pogniecione, ale potem dwie małe rączki wystarczą, by stało się czyściutkie, ładniutkie i na dodatek tak świeżo pachniało! A jakieś tam zaklęcie klejące? Co to dla niej - toż to była jej specjalność, więc musiała umieć ją odwołać! Da radę.
- Jasne! - Pokiwała energicznie głową, z której nic nie próbowało wypadać. O, czyżby nie przypominała już tak bardzo leśnego potwora? A mogłaby uczniów postraszyć i się z nimi miło pobawić. Nie rozważając tego jednak nadmiernie, wyciągnęła swoją różdżkę i zaszczycona, że to właśnie jej przypadło ratowanie ich z opresji, machnęła nią na wstępie gdzieś w bok, jakby się rozgrzewając, po czym wycelowała w ich złączone dłonie. - Finite Incantatem.
Światełko, te sprawy i bum! Ręce oswobodzone, funkiel nówki nie śmigane. Rozradowana Gryfonka aż podskoczyła z uciechy i dumy, którą odczuwała na myśl, że jej się udało, że nie spartoliła... Znaczy... Od początku wiedziała, że poradzi sobie wyśmienicie!
Rześkie powietrze, ciepło bijące od szaliczka, pluskająca nieco trawa, ziemia i - jakżeby inaczej - jej buty i ubranie, to wszystko sprawiało, że czuła, iż żyje! Okręciła się jeszcze, żeby nie przegapić żadnego doznania, żeby nic jej nie umknęło... A mogła to robić w końcu bez krępacji, spowodowanej niechybnym ciągnięciem za sobą drugiej osoby. Jej serdeczny śmiech rozbrzmiał wśród drzew, a energia, ciągle się w niej tląca, nadal szukała niejakiego ujścia.
To teraz rzecz najważniejsza – co dalej? Na szałas już jakoś ochoty nie miała, a jej rozbrykana natura potrzebowała mieć na czym skupić swe działania. Kolejna ekscytująca przygoda, wdzięczne łamanie regulaminu, wspinanie się na zapomniane gzymsy albo robienie podkopów przy zamku? Coś się musi znaleźć! Z entuzjazmem niczym przed pierwszą prawdziwą misją, spojrzała prosto w oczy Tomasa, by cokolwiek z nich wyczytać. Może on ma jakiś plan i się nim podzieli? Chociaż... co jeżeli był zmęczony?
I czy ona nie powinna nieco zwolnić? Niestety samej nie tak łatwo się zatrzymać...
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 24, 2016 1:59 pm
Nie to, żeby nie wierzył w zdolności Pam w rzucaniu zaklęć, ale przez moment, dosłownie króciutki urywek czasu obawiał się, że coś znowu może pójść nie tak. W końcu jakby nie patrzeć, ostatnia jej próba użycia zaklęcia sprawiła, że skończyli złączeni dłońmi. Miał więc chyba jakieś podstawy do obaw? Prawda? Nie był paskudnym kolegą który wątpił w innych. Chyba.
Szczęśliwie po zaledwie krótkiej chwili poczuł, że jego dłoń, która już zdążyła zdawać się integralną częścią ciała Pameli została oswobodzona. Momentowi temu zawtórował przyjemnie radosny śmiech dziewczyny i jej piruety. Już miał zacząć się martwić, że jeszcze się potknie i wywróci, ale odpuścił. W końcu mają powody do radości, udało im się z łatwością rozdzielić. Jedno zaklęcie i po krzyku. Przy tym też nikt nie dowiedział się o ich małym incydencie, co z pewnością oszczędziło im kilku nieprzyjemnych plotek. Kilka razy zgiął i rozprostował palce uwolnionej dłoni, po czym w odruchu przejechał nią po własnych włosach. Musiał przyznać, odrobinę tęsknił za tą swobodą. Zaśmiał się więc również, widząc zadowoloną koleżankę. Chyba nie ma w tej szkole dwóch większych głupków od nich, to na pewno.
-Too, co robimy teraz? - Spytał uspokajając śmiech, chociaż tak naprawdę nie był pewien, czy Pam będzie miała ochotę jeszcze cokolwiek z nim robić. Każdy ich plan kończył się jakąś fizyczną "krzywdą". Posmutniał na moment, przypominając sobie jak gryfonka zakończyła nieszczęśliwą przygodę ze szlabanem na boisku. No ale, było minęło, prawda? Teraz byli cali i zdrowi. Wsunął wolne już dłonie do kieszeni spodni, co mogło być poniekąd wynikiem zakłopotania. Naprawdę miał ochotę spędzić z nią jeszcze trochę czasu.
Pamela Winston
Gryffindor
Pamela Winston

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Nie Gru 25, 2016 7:36 pm
Uśmiechał się! Ha! I chciał coś robić!
Chociaż chwila, czy nie posmutniał nagle?
Zatrzymajcie tę karuzelę uczuć...
Pamela, przez dłuższy moment przyglądając się Puchonowi, postanowiła nie tracić rezonu i klasnęła szybko w dłonie. Planów miała co niemiara, jednak niektóre nie nadawały się na wprowadzenie w życie i nawet ona zdawała sobie z tego sprawę. Stąd też spróbowała tego, co akurat wydawało jej się najmniej groźne i jednocześnie najbardziej normalne.
- Poszukajmy bunkrów! - wykrzyknęła, rozpoczynając niewielką wędrówkę na planie koła, czyli najzwyczajniej w świecie niespokojnie się przechadzając. Jej wzrok przy tym zapalczywie ślizgał się po całej okolicy – ślizgał niczym na sankach po śniegu - a ręce żywo gestykulowały. Szaliczek zaś grzecznie powiewał za nią na wietrze, niemniej przy tych gwałtownych ruchach zdawało się, że powoli pragnie opuścić nową właścicielkę. - Przecież na pewno jakieś są! Albo inne skrytki... Gdyby tak porobić podkopy przy błoniach - to jest genialne! Tylko najlepiej, żeby nikt nas nie zauważył! - Poświęciła chwilę na zastanowienie, lecz nie chcąc, by Tom przerwał jej bądź z góry odrzucił jej pomysł, zaraz wypaliła: - Wiesz, skąd moglibyśmy wziąć łopaty?!
Już zadając samo to pytanie, w jej głowie zaczął rodzić się alternatywny plan. Toż to na zajęciach mieli jakieś zaklęcia drążące! A jak nie... to zrobi się łopatę. Drewna dookoła było pełno - idealnie na rączkę - potem można dokleić to do metalowej podstawy... którą jakoś się wykombinuje. Magia, dzieci, magia! Po coś istniała, a jeżeli nie po to, by pełna entuzjazmu dziewczyna mogła zrobić sobie własne szpadlopodobne coś, to ja nie wiem po co.
To musiało zadziałać!
Sponsored content

Obrzeża            - Page 13 Empty Re: Obrzeża

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach