- Caroline Rockers
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Sie 21, 2016 4:32 pm
Dzień powoli się kończył. Poniedziałek mijał zwyczajnie, bez większych emocji, które mogłyby ją w jakiś sposób dotknąć. Odkąd wróciła z gabinetu pana Louvela była znużona, poddana szkolnej rutynie, która nie pozwalała jej w pełni się skupić na tym, co chciała uzyskać. O niczym obecnie nie marzyła, o niczym większym nie rozmyślała, zwyczajnie stawiała kroki w tych jasnych ciemnościach, które zapanowały w rzeczywistym świecie. Słońce zmierzało do końca swej dzisiejszej wędrówki, a ciemne chmury już zajęły błękitne płótno. To było proste. C. nie czekała na gwiazdy, nie mogła, bo zanim gwiazdy by się pojawiły to minęłaby dwudziesta druga, a o tej godzinie miała być w swoim dormitorium. Jak każda, dobrze wychowana uczennica. I nawet jeśli czasem łamała ten punkt regulaminu to dziś nie mogła sobie na to pozwolić, nie w takiej sytuacji, gdy pewne upierdliwe błękitne tęczówki tylko czekały, aż podwinie się jej noga. Nie patrzyła w nie, bo one wcale nie przypominały nieba. Zajęła jedno z miejsc na którejś z ławek. O tej godzinie wszystkie były wolne. Uczniowie chętniej o tej porze przebywali w swoich Pokojach Wspólnych lub w bibliotece, gdzie mogli uczyć się bez większych problemów, nie przejmując się gryzącym robactwem i możliwością złamania punktu o godzinie policyjnej. Nie przeszkadzało to Rockers, nie tęskniła za towarzystwem ludzi. Byli dla niej zupełnie zbędni, nieinteresujący, nie warci uwagi. Nieatrakcyjni. Rozpuszczone, rozczesane, ciemne włosy były już za łopatkę i teraz lekko falowały pod wpływem chłodniejszego wiatru. Nie miała na sobie mundurka, jedynie czarne, przetarte w niektórych miejscach spodnie i ciemnoniebieską koszulę z luźniejszego materiału, która nie krępowała jej ruchów. Po chwili wyciągnęła ostatniego Smoczego Języka z paczki i odpaliła za pomocą różdżki, spoglądając w stronę drzew Zakazanego Lasu.
Czyż nie było przyjemnie?
Czyż nie było przyjemnie?
- Aiden Leverett
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Sie 21, 2016 4:58 pm
Leverett też uciekał dziś przed światem. Był już zmęczony szkolnym gwarem, piętrzącą się stertą rzeczy do zrobienia i dziwnym rodzajem samotności w tłumie, który sprawiał, że im otaczała go większa ilość ludzi tym czuł się ze sobą gorzej. Wytchnieniem, jak zwykle, okazało się wyłączenie myśli, a nigdzie nie dało się zapomnieć o tym całym otaczającym człowieka syfie lepiej niż na świeżym powietrzu, najlepiej w porze kolacji, bo to, że właśnie się odbywała było jak gwarancja świętego spokoju. Oparł się o jedno z drzew rosnących na alejce, która prowadziła w stronę dziedzińca, zsunął się po pniu w dół i usiadł. Wystarczył moment, a poczuł się lepiej, zupełnie tak, jakby samo przebywanie w tym miejscu zdjęło mu z ramion niewidzialny ciężar. Odetchnął głębiej, zamykając na chwilę oczy. Cieszył się ciszą przez dłuższą chwilę, a kiedy ta zaczęła już go trochę męczyć – wyjął zeszyt i zaczął coś w nim kreślić. Trochę ławki, całe pół lampy, która właśnie coraz to bardziej i bardziej oświetliła część drogi i, później, już trochę mniej świadomie, zarys sylwetki Caroline Rockers. Uśmiechnął się bez przekonania, kiedy zdał sobie z tego sprawę. Nawet nie zauważył momentu w którym się tu pojawiła, ale kiedy tak na nią patrzył, trochę ukryty w cieniu drzewa, uznał, że wygląda na nie mniej zagubioną niż on. Nie przepadał za tą dziewczyną, była zbyt wyszczekana i jeśli miałby porównać ją do jakiegoś zjawiska pogodowego – to ta Ślizgonka byłaby z pewnością zabójczym trzęsieniem ziemi, ale teraz, kiedy siedziała na ławce, a wiatr bawił się jej włosami sprawiała wrażenie kogoś zupełnie innego. Kogoś, kogo chciałby poznać. Zaśmiał się mimowolnie i wcale nie cicho. Czasem przerażało go to, ile czasu potrafił poświęcać myśleniu o ludziach, których nawet dobrze nie znał.
- Caroline Rockers
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Sie 21, 2016 5:58 pm
Może niekoniecznie uciekała przed światem, łatwiej byłoby powiedzieć, że nie chciała nieproszonego towarzystwa, wszelkich tych objawów ludzkości jak przebrzydłe dźwięki rozmów, uderzeń języka o zęby, stukot kroków rozlegających się w korytarzach i śmiechu pełnego radości, nieokiełznanego szczęścia. Nie była samotna, C. nigdy nie nazwałaby tego w taki sposób, choć i owszem stała sama naprzeciw tłumu głośnych istot ludzkich do których przecież się zaliczała, a nie chciała. Pragnęła czegoś innego, być ponad to i w swej głowie tak w istocie było.
Jestem Królową Śniegu, a ty obserwatorem. Zaledwie tylko tyle znaczysz.
Podoba ci się to, co widzisz?
Łatwo było mówić, wyolbrzymiać, tworzyć własną rzeczywistość, gdy miało się odpowiednie narzędzia. Dzięki temu była, dzięki temu istniała, umieszczając siebie w tej własnej przestrzeni. A jednak... jednak dzisiaj nie było to takie proste, bo gdy nie miała dziennika, bo gdy wiedziała, że ktoś śmiał go przeczytać to nie była w stanie zapanować nad pewnymi odruchami.
Pod stopami zgrzytały kamienie, usta praktycznie niezauważalnie się wygięły by powstrzymać drżenie dolnej wargi, oczy choć spokojnie były podkrążone. Szczegóły.
Czy była zagubiona, zaciągając się papierosem i obserwując tak zwyczajnie wysokie drzewa, których część liści mieniła się różnymi kolorami? Czy była zagubiona, gdy sądziła że jest sama i nikt ją nie obserwuje?
Sama nie wiedziała i nie chciała zgadywać, odpowiedzieć na to pytanie. Dom do którego przynależała ułatwiał jej zadanie. Strzepała popiół ze Smoczego Języka, założyła nogę na nogę, a jeden glan opuścił drugiego. Usłyszała śmiech, który wyrwał ją z letargu, a oczy w kolorze chmurnego nieba zmrużyły się, gdy zwróciła je w tamtą stronę. Nie przyłożyła papierosa ponownie do ust.
- Wyłaź - odezwała się chłodno, opierając plecy o oparcie ławki.
Czy nawet teraz chciałbyś mnie poznać?
Jestem Królową Śniegu, a ty obserwatorem. Zaledwie tylko tyle znaczysz.
Podoba ci się to, co widzisz?
Łatwo było mówić, wyolbrzymiać, tworzyć własną rzeczywistość, gdy miało się odpowiednie narzędzia. Dzięki temu była, dzięki temu istniała, umieszczając siebie w tej własnej przestrzeni. A jednak... jednak dzisiaj nie było to takie proste, bo gdy nie miała dziennika, bo gdy wiedziała, że ktoś śmiał go przeczytać to nie była w stanie zapanować nad pewnymi odruchami.
Pod stopami zgrzytały kamienie, usta praktycznie niezauważalnie się wygięły by powstrzymać drżenie dolnej wargi, oczy choć spokojnie były podkrążone. Szczegóły.
Czy była zagubiona, zaciągając się papierosem i obserwując tak zwyczajnie wysokie drzewa, których część liści mieniła się różnymi kolorami? Czy była zagubiona, gdy sądziła że jest sama i nikt ją nie obserwuje?
Sama nie wiedziała i nie chciała zgadywać, odpowiedzieć na to pytanie. Dom do którego przynależała ułatwiał jej zadanie. Strzepała popiół ze Smoczego Języka, założyła nogę na nogę, a jeden glan opuścił drugiego. Usłyszała śmiech, który wyrwał ją z letargu, a oczy w kolorze chmurnego nieba zmrużyły się, gdy zwróciła je w tamtą stronę. Nie przyłożyła papierosa ponownie do ust.
- Wyłaź - odezwała się chłodno, opierając plecy o oparcie ławki.
Czy nawet teraz chciałbyś mnie poznać?
- Aiden Leverett
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Pon Sie 22, 2016 9:00 am
Magia chwili momentalnie się skończyła. Tak, jak mydlana bańka, która podczas swojej podróży natyka się na jakiś ostry przedmiot i rozpryskuje się na wszystkie strony, tak i on prysł, wyrywając się z tej dziwnej, niemej fascynacji. W jednej sekundzie stracił zainteresowanie Rockers. Wystarczyło, że usłyszał jej głos. Pretensjonalny ton, rozkazująca forma i wyczuwalne poczucie wyższości nie pasowało do obrazu, który wykreował sobie w głowie. Przestała być ciekawym elementem krajobrazu, idealnie nadającym się do szkicowania czy obserwacji, a znów stała się zwykłą Ślizgonką, gardzącą wszystkim i wszystkimi. Czasem zastanawiał się czy to kreacja, która miała ją przed czymś chronić czy może faktycznie, choć wydawało się to niemal niemożliwe, była największą suką, jaką widziała ta szkoła. A może przesadzał? Była po prostu niemiła.
Jedno było pewne – nie mógł nie wykonać tego durnego rozkazu, ale chyba nawet nie bardzo chciał wchodzić tu z nią w polemikę. Odłożył szkicownik na bok, bezpiecznie zostawiwszy go pod drzewem, coby Caroline nie miała szans przyjrzeć się swojej rysunkowej odpowiedniczce, a potem faktycznie wstał, wylazł i podszedł w jej stronę.
- Cześć. - Mruknął z lekkim uśmiechem gdzieś przy jej uchu i wsparł się o oparcie ławki, na której siedziała. - Byłem tu pierwszy. - Dodał zaraz, całkiem zresztą poważnie, bo w tej chwili wydawało mu się, że faktycznie ma to jakieś znaczenie.
Jedno było pewne – nie mógł nie wykonać tego durnego rozkazu, ale chyba nawet nie bardzo chciał wchodzić tu z nią w polemikę. Odłożył szkicownik na bok, bezpiecznie zostawiwszy go pod drzewem, coby Caroline nie miała szans przyjrzeć się swojej rysunkowej odpowiedniczce, a potem faktycznie wstał, wylazł i podszedł w jej stronę.
- Cześć. - Mruknął z lekkim uśmiechem gdzieś przy jej uchu i wsparł się o oparcie ławki, na której siedziała. - Byłem tu pierwszy. - Dodał zaraz, całkiem zresztą poważnie, bo w tej chwili wydawało mu się, że faktycznie ma to jakieś znaczenie.
- Caroline Rockers
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Pon Sie 22, 2016 12:17 pm
Magia chwili polegała na tym, że trwała tylko, a może i aż chwilę. Złudzenia łatwo ulegały zmianie, obraz się zaciemniał i otrzymywał tylko to, co mogła mu dać. A przynajmniej ona tak sądziła, bo nawet jeśli w głębi była inna to i tak nie miał jak się tego dowiedzieć. Ta podróż by się przeciągnęła, byłaby bardziej bolesna. Ponoć nawet w szaleństwie i w złu można znaleźć coś fascynującego.
Wolisz prostotę? Zwykłą, prostą twarz pozornie pozbawioną emocji?
Och, mój drogi, jeszcze nie poznałeś tej strony mnie w której naprawdę rozkazuję i prowadzę siebie na piedestał.
Poczekaj, może dostrzeżesz we mnie kogoś, kto naprawdę mógłby wzbudzać twoje obrzydzenie.
To jak? Poczekasz czy uciekniesz przy najbliższej okazji?
Muzyka była prostsza, tu nie trzeba było skupiać się na krajobrazie i poszczególnych istotach. Była Ślizgonką, Żmiją, Psychopatką, Wiedźmą, Szkarłatną Królową Śniegu, Czarnym Łabędziem, Zwycięstwem i tak dalej, i tak dalej... da się pogubić czy też nie? Chyba to po prostu nuda.
Może i nadana przez ciebie ksywka dołączy do mojej kolekcji?
Papieros ponownie poszedł w ruch, gdy nieświadoma wewnętrznych rozważań suka przyłożyła go do swoich warg, czując jak jej płuca wypełniają się dymem, który potem w gardle zamienia się w ogień. To było proste, zwyczajnie czekać jak podglądacz się ruszy, samej się nawet nie podnosząc. Głos jej nie zadrżał. Trochę mu to zajęło, ale poczekała, nie komentując, nie rzucając uwagi, choć mogła to uczynić i nawet przez kilka sekund miała taką ochotę. Nie patrzyła w jego stronę, oczy powędrowały ponownie w stronę drzew a papieros się kończył. Zostało go na góra trzy buchy. Biała twarz dziewczyny była opanowana, a nogi ponownie znajdowały się obok siebie. Wyprostowała je. Nie miała rozrywki od dłuższego czasu, na większe akcje nie mogła sobie pozwolić - to byłoby jak znak dla nauczycieli, że coś jest jednak nie tak.
Była znudzona i nieco przytłoczona pewnymi, irytującymi faktami na które jak na razie nic nie mogła poradzić. Czas uciekał. Krótko drgnęła, gdy usłyszała tak blisko siebie obcy głos. Z początku nie odpowiedziała, ponownie się zaciągnęła, tym razem bardziej gwałtownie i to tak, że praktycznie łzy stanęły w jej oczach. Na szczęście w miarę szybko opanowała sytuację i odsuwając papierosa od ust, zaczerpnęła dużą ilość świeżego powietrza.
- Nie wiedziałeś, że nie powinno przekraczać się czyjeś przestrzeni prywatnej? I to jeszcze bez uprzedzenia? - Odpowiedziała, nie oczekując nawet odpowiedzi zwrotnej. - Tak? A masz jakiś dowód? Poza tym robi się ciemno i raczej nie jest to odpowiednia pora i miejsce dla takich chłopców jak ty.
W końcu na niego spojrzała, a jedna z brwi uniosła się do góry w geście prowokacji. Chwila minęła, zaczepka straciła na znaczeniu a milczenie młodszego Krukona przyjęła z nikłą irytacją. Choć w sumie to nie było istotne, może nawet tak było lepiej.
- Nieważne, popraw szatę chłopczyku i nie kręć się po ciemku - rzuciła, odwracając się do niego plecami i idąc w stronę zamku.
[z/t x2 -> Aidena nie ma więc kończę sesję]
Wolisz prostotę? Zwykłą, prostą twarz pozornie pozbawioną emocji?
Och, mój drogi, jeszcze nie poznałeś tej strony mnie w której naprawdę rozkazuję i prowadzę siebie na piedestał.
Poczekaj, może dostrzeżesz we mnie kogoś, kto naprawdę mógłby wzbudzać twoje obrzydzenie.
To jak? Poczekasz czy uciekniesz przy najbliższej okazji?
Muzyka była prostsza, tu nie trzeba było skupiać się na krajobrazie i poszczególnych istotach. Była Ślizgonką, Żmiją, Psychopatką, Wiedźmą, Szkarłatną Królową Śniegu, Czarnym Łabędziem, Zwycięstwem i tak dalej, i tak dalej... da się pogubić czy też nie? Chyba to po prostu nuda.
Może i nadana przez ciebie ksywka dołączy do mojej kolekcji?
Papieros ponownie poszedł w ruch, gdy nieświadoma wewnętrznych rozważań suka przyłożyła go do swoich warg, czując jak jej płuca wypełniają się dymem, który potem w gardle zamienia się w ogień. To było proste, zwyczajnie czekać jak podglądacz się ruszy, samej się nawet nie podnosząc. Głos jej nie zadrżał. Trochę mu to zajęło, ale poczekała, nie komentując, nie rzucając uwagi, choć mogła to uczynić i nawet przez kilka sekund miała taką ochotę. Nie patrzyła w jego stronę, oczy powędrowały ponownie w stronę drzew a papieros się kończył. Zostało go na góra trzy buchy. Biała twarz dziewczyny była opanowana, a nogi ponownie znajdowały się obok siebie. Wyprostowała je. Nie miała rozrywki od dłuższego czasu, na większe akcje nie mogła sobie pozwolić - to byłoby jak znak dla nauczycieli, że coś jest jednak nie tak.
Była znudzona i nieco przytłoczona pewnymi, irytującymi faktami na które jak na razie nic nie mogła poradzić. Czas uciekał. Krótko drgnęła, gdy usłyszała tak blisko siebie obcy głos. Z początku nie odpowiedziała, ponownie się zaciągnęła, tym razem bardziej gwałtownie i to tak, że praktycznie łzy stanęły w jej oczach. Na szczęście w miarę szybko opanowała sytuację i odsuwając papierosa od ust, zaczerpnęła dużą ilość świeżego powietrza.
- Nie wiedziałeś, że nie powinno przekraczać się czyjeś przestrzeni prywatnej? I to jeszcze bez uprzedzenia? - Odpowiedziała, nie oczekując nawet odpowiedzi zwrotnej. - Tak? A masz jakiś dowód? Poza tym robi się ciemno i raczej nie jest to odpowiednia pora i miejsce dla takich chłopców jak ty.
W końcu na niego spojrzała, a jedna z brwi uniosła się do góry w geście prowokacji. Chwila minęła, zaczepka straciła na znaczeniu a milczenie młodszego Krukona przyjęła z nikłą irytacją. Choć w sumie to nie było istotne, może nawet tak było lepiej.
- Nieważne, popraw szatę chłopczyku i nie kręć się po ciemku - rzuciła, odwracając się do niego plecami i idąc w stronę zamku.
[z/t x2 -> Aidena nie ma więc kończę sesję]
- Liv Mendez
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Pon Paź 31, 2016 11:26 pm
I tylko egzaminy, i egzaminy, i egzaminy. Szału można było dostać. Nauka i nic więcej. A może jednak nie…? Na dworze była cudowna pogoda. Ostatnią rzeczą jaką człowiek chciał robić to siedzenie w bibliotece i wertowanie po raz kolejny tych samych ksiąg, zapamiętywanie tych samych regułek.
Ah… Panna Mendez również miała już dość. Po praktycznym egzaminie wróciła padnięta do dormitorium, jednak nie chciała spędzić tam reszty tego pięknego dnia rozmyślając nad kolejnymi egzaminami, które czekały ją jutro. Usiadła przed kufrem i zaczęła w nim grzebać. Po intensywnym szukaniu przez parę minut, w końcu znalazła małe pudełeczko. Jej oczy się zaświeciły dziwnym blaskiem. Zupełnie nie podobnym do panienki Mendez. Na pewno nie w ostatnim czasie. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się chwilę nad czymś. Kiwnęła głową jakby zgodziła się z własnymi myślami. Schowała pudełeczko do kieszeni i wybiegła z dormitorium. Nawet nie zauważyła gdy znalazła się w Wielkiej Sali. Stoły były już normalnie poustawiane. Szybkim krokiem ruszyła do stołu Czerwonych. Próbowała nie zwracać na siebie większej uwagi. Rozejrzała się czy nikt jej nie widzi. Powoli wyjęła duże pudełko z torby, którą również zabrała razem z sobą. Zaczęła wkładać do niego jabłka w czekoladzie. Wciąż powoli. Gdyby się spieszyła, ktoś zaraz zacząłby coś podejrzewać. Gdy już zgarnęła wszystko ze stołu, spokojnym krokiem wyszła z Wielkiej Sali i skierowała swoje kroki na błonia. Zatrzymała się w alejce prowadzącej na Dziedziniec. Miała szczęście. Nikogo akurat nie było w pobliżu. Wyjęła pudełko z jedzeniem, jak i pudełeczko z kieszeni. W pudełeczku znajdowały się cieniutkie magiczne nicie. Trzeba było naprawdę wysilić wzrok by je zobaczyć. Zaczepiła na nie jabłka i umieściła je w dwóch rzędach. Gdyby ktoś wszedł w alejke widziałby jedynie unoszące się na wysokości twarzy przepyszne jabłka w czekoladzie. Na dodatek czekolada była w dość płynnej konsystencji i wszędzie można było poczuć jej słodki zapach. Gdy skończyła swoją pracę szybko schowała się za murkiem, czekając na pierwszą osobę.
*jeżeli ktoś będzie próbował zerwać jabłko dłonią, nić od razu się skróci, smakołyk poszybuje w górę i dopiero parę metrów dalej pojawi się na poprzedniej wysokości. Zaklęcie accio również nie pomoże, gdyż nić jest magiczna i nie działają na nią żadne zaklęcia. Jedynym sposobem jest zjeść jabłko na miejscu albo spróbować je zerwać bez użycia rąk.
Ah… Panna Mendez również miała już dość. Po praktycznym egzaminie wróciła padnięta do dormitorium, jednak nie chciała spędzić tam reszty tego pięknego dnia rozmyślając nad kolejnymi egzaminami, które czekały ją jutro. Usiadła przed kufrem i zaczęła w nim grzebać. Po intensywnym szukaniu przez parę minut, w końcu znalazła małe pudełeczko. Jej oczy się zaświeciły dziwnym blaskiem. Zupełnie nie podobnym do panienki Mendez. Na pewno nie w ostatnim czasie. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się chwilę nad czymś. Kiwnęła głową jakby zgodziła się z własnymi myślami. Schowała pudełeczko do kieszeni i wybiegła z dormitorium. Nawet nie zauważyła gdy znalazła się w Wielkiej Sali. Stoły były już normalnie poustawiane. Szybkim krokiem ruszyła do stołu Czerwonych. Próbowała nie zwracać na siebie większej uwagi. Rozejrzała się czy nikt jej nie widzi. Powoli wyjęła duże pudełko z torby, którą również zabrała razem z sobą. Zaczęła wkładać do niego jabłka w czekoladzie. Wciąż powoli. Gdyby się spieszyła, ktoś zaraz zacząłby coś podejrzewać. Gdy już zgarnęła wszystko ze stołu, spokojnym krokiem wyszła z Wielkiej Sali i skierowała swoje kroki na błonia. Zatrzymała się w alejce prowadzącej na Dziedziniec. Miała szczęście. Nikogo akurat nie było w pobliżu. Wyjęła pudełko z jedzeniem, jak i pudełeczko z kieszeni. W pudełeczku znajdowały się cieniutkie magiczne nicie. Trzeba było naprawdę wysilić wzrok by je zobaczyć. Zaczepiła na nie jabłka i umieściła je w dwóch rzędach. Gdyby ktoś wszedł w alejke widziałby jedynie unoszące się na wysokości twarzy przepyszne jabłka w czekoladzie. Na dodatek czekolada była w dość płynnej konsystencji i wszędzie można było poczuć jej słodki zapach. Gdy skończyła swoją pracę szybko schowała się za murkiem, czekając na pierwszą osobę.
*jeżeli ktoś będzie próbował zerwać jabłko dłonią, nić od razu się skróci, smakołyk poszybuje w górę i dopiero parę metrów dalej pojawi się na poprzedniej wysokości. Zaklęcie accio również nie pomoże, gdyż nić jest magiczna i nie działają na nią żadne zaklęcia. Jedynym sposobem jest zjeść jabłko na miejscu albo spróbować je zerwać bez użycia rąk.
- Mistrz Gry
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Lut 05, 2017 3:19 am
Zakończenie sesji Liv jako że więcej osób z halloweenowej niespodzianki się nie zgłosiło.
[z/t]
[z/t]
- Sol Weasley
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 9:05 pm
Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. Rany. PADA ŚNIEG! Tyle śniegu. Tyle pięknych rzeczy można zrobić. Można zbudować bałwana. Można zrobić igloo. Można stoczyć bitwę na śnieżki! To ostatnie było najbardziej kuszące, więc nic dziwnego, że po kilku minutach Sol ubrana na cebulkę, z nosem ukrytym w szaliku i ciepłej czapce wraz z rękawiczkami, które zawsze były suche i ciepłe dzięki zaklęciom siedziała ukryta w śniegu budując sobie fortec, która miała ochraniać ją od śnieżnych kulek. Porobiła dla siebie kilkanaście śnieżek czekając, aż ktoś się zjawi w tym miejscu. Nie miała zamiaru oszczędzać nikogo! Miała zamiar wszystkich wciągnąć w swoją zabawę.
Już po dziesięciu minutach czekania zjawiła się pierwsza ofiara. Podniosła się gwałtownie, gdy osobnik zbliżył się znacząco i rzuciła śnieżką prosto w Rabastana. Wyszczerzyła się patrząc na chłopaka i dopiero po chwili rozpoznając w nim Ślizgona z jej rocznika. Ups. Nie sądziła, że chłopak, który szedł był nim. W sumie czemu się dziwić, nie próbowała nawet przyglądać się swojej ofierze, ale przynajmniej trafiła.
— Bitwa na Śnieżki – krzyknęła do niego uśmiechając się promiennie.
— Bitwa na Śnieżki – krzyknęła do niego uśmiechając się promiennie.
Trafione: 1/10
- Mistrz Gry
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 9:05 pm
The member 'Sol Weasley' has done the following action : Rzuć kością
'K6' :
Result :
'K6' :
Result :
- Norma Gamp
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 10:30 pm
Dziewczyna siedziała z książką przy oknie i aż zadrżała kiedy zobaczyła znowu padający śnieg. Czy właśnie tak musiało być co roku? Czy chociaż raz zima nie mogła ich zaskoczyć i zwyczajnie… nie przyjść? Wywróciła oczami lekko się uśmiechając na myśl ile to by było smutnych dzieciaków nie tylko w Hogwardzie, ale też i na świecie! W końcu nie tylko ona byłaby zawiedziona tym nędznym życiem. Z hukiem zamknęła książkę i zeskoczyła z parapetu. Poprawiła swoje jasne włosy i przyjrzała się swojemu odbiciu. Czas pokazać innym na co ją stać.
Ruszyła do dormitorium tylko po to by się ubrać nieco cieplej. Nie zamierzała zmarznąć nawet jeśli to na niej nie robiło jakiegoś większego znaczenia. Z dołu skrzyni, które stało koło jej łóżka wyciągnęła grubą wełnianą czapkę, ciepłe rękawiczki oraz ubranie na przebranie. Szkoda szaty, jeszcze jej się przyda na inne okazje.
Nie minęła dłuższa chwila a już była na błonach i wtem usłyszała czyjś krzyk i ujrzała rude włosy. Czyżby to był któryś z Weasleyów? Bez znaczenia. Na szczęście śnieżka nie poleciała w jej stronę. Dziewczyna nie wierzy, że to robi ale schyliła się by nabrać trochę śniegu w dłonie i rzuciła swoją śnieżką w dziewczynę. Przecież to było głupie. Jednak i tak nie potrafiła powstrzymać uśmiechu który malował się na jej ustach.
trafiony 1/10
Ruszyła do dormitorium tylko po to by się ubrać nieco cieplej. Nie zamierzała zmarznąć nawet jeśli to na niej nie robiło jakiegoś większego znaczenia. Z dołu skrzyni, które stało koło jej łóżka wyciągnęła grubą wełnianą czapkę, ciepłe rękawiczki oraz ubranie na przebranie. Szkoda szaty, jeszcze jej się przyda na inne okazje.
Nie minęła dłuższa chwila a już była na błonach i wtem usłyszała czyjś krzyk i ujrzała rude włosy. Czyżby to był któryś z Weasleyów? Bez znaczenia. Na szczęście śnieżka nie poleciała w jej stronę. Dziewczyna nie wierzy, że to robi ale schyliła się by nabrać trochę śniegu w dłonie i rzuciła swoją śnieżką w dziewczynę. Przecież to było głupie. Jednak i tak nie potrafiła powstrzymać uśmiechu który malował się na jej ustach.
trafiony 1/10
- Mistrz Gry
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 10:30 pm
The member 'Norma Gamp' has done the following action : Rzuć kością
'K6' :
Result :
'K6' :
Result :
- Rabastan Lestrange
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 11:37 pm
Nie lubił świąt, może dlatego że kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z jednym a mianowicie udawaniu przy rodzinnym stole, że w jego życiu wszystko jest w porządku, przytakiwanie na wzmiankę o zbliżającym się nieubłagalnie ślubie oraz o tym, że powinien coś zrobić ze swoim życiem. Słuchał jednym uchem a wypuszczał drugim, bo niestety ale taką naturę miał nasz Ślizgon, który liczył się tylko i wyłącznie z jednym zdaniem - jego własnym. Postanowił wziąć głęboki oddech, co równa się z tym, że musiał wystawić nos z ciepłego dormitorium, wprawdzie zimno aż tak mu nie przeszkadzało, więc nie ubierał według niego niepotrzebnych rękawiczek, szalików czy czapki, która tylko niszczyła jego i tak już rude i przede wszystkim rozwiane włosy, które nigdy nie chciały układać się tak jak ten sobie życzył.
Nie spodziewał się, że znienacka coś a raczej ktoś jest w stanie go zaatakować, dlatego zdziwił się kiedy śnieżka trafiła go na szczęście nie w twarz, ale w ubranie na którym zostały widoczne ślady śniegu. Zmrużył delikatnie swoje ciemne oczy szukając swojej ofiary, która ośmieliła się zrobić taki karygodny czyn, kiedy jego spojrzenie spoczęło na rudych włosach Weasleyowej jak i na jej rumianych policzkach. Kącik jego ust drgnął lekko jakby próbował się uśmiechnąć, schylił się, żeby w swoje blade dłonie chwycić trochę śniegu i ugnieść kulkę, kiedy wyprostował się zauważył, że dziewczyna oberwała już jedną śnieżką, jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby rzucić w nią kolejną. Oczywiście trafił prosto w jej rudość na głowie, uśmiechając się do niej z widocznym triumfem na twarzy.
Wojnę czas zacząć!
Nie spodziewał się, że znienacka coś a raczej ktoś jest w stanie go zaatakować, dlatego zdziwił się kiedy śnieżka trafiła go na szczęście nie w twarz, ale w ubranie na którym zostały widoczne ślady śniegu. Zmrużył delikatnie swoje ciemne oczy szukając swojej ofiary, która ośmieliła się zrobić taki karygodny czyn, kiedy jego spojrzenie spoczęło na rudych włosach Weasleyowej jak i na jej rumianych policzkach. Kącik jego ust drgnął lekko jakby próbował się uśmiechnąć, schylił się, żeby w swoje blade dłonie chwycić trochę śniegu i ugnieść kulkę, kiedy wyprostował się zauważył, że dziewczyna oberwała już jedną śnieżką, jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby rzucić w nią kolejną. Oczywiście trafił prosto w jej rudość na głowie, uśmiechając się do niej z widocznym triumfem na twarzy.
Wojnę czas zacząć!
- Mistrz Gry
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 29, 2018 11:37 pm
The member 'Rabastan Lestrange' has done the following action : Rzuć kością
'K6' :
Result :
'K6' :
Result :
- Sol Weasley
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Gru 30, 2018 1:40 pm
Dopiero, gdy oberwała śnieżką dostrzegła kolejną osobę, która do nich dołączyła. Z jej ust wydobył się szczęśliwy śmiech jaki można usłyszeć u dzieci, które dostały wymarzoną zabawkę. Lubiła takie sytuacje. Uważała, że bitwa na śnieżki naprawdę mocno zbliżała. Nie sądziła, że dołączy do niej dwójka Ślizgonów. Nie tego się spodziewała, ale naprawdę się cieszyła. Sol nigdy nie miała problemu z lubieniem każdego. Nie chodziła za stereotypami i może właśnie dlatego była jedyną w historii Weasleyówną, która nie trafiła do Gryfonów. Trochę ją to zastanawiało, gdy była młodsza, ale z czasem zrozumiała, że wszystko może wyjść poza kadr i być sobą. Zamrugała kilka razy, gdy śnieżka rozgniotła się na jej głowie. Pokręciła nią, aby zrzucić śnieg, a potem zatańczyła dziwaczny taniec, gdy kawałek zimnego śniegu wpadł jej za szalik. Cicho pisnęła i gdy już przyzwyczaiła się spojrzała na Rudego.
— O nieeee – złapała już wcześniej przygotowaną śnieżkę i rzuciła najpierw w Rabastana, a potem chciała rzucić w dziewczynę, ale coś jej nie wyszło i śnieżka tylko przeleciała gdzieś obok jej głowy. — Ups.
— O nieeee – złapała już wcześniej przygotowaną śnieżkę i rzuciła najpierw w Rabastana, a potem chciała rzucić w dziewczynę, ale coś jej nie wyszło i śnieżka tylko przeleciała gdzieś obok jej głowy. — Ups.
2/10
- Mistrz Gry
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Nie Gru 30, 2018 1:40 pm
The member 'Sol Weasley' has done the following action : Rzuć kością
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach