- Kyohei Takano
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Pią Gru 05, 2014 1:11 am
Czyż to nie jedna najważniejsza obietnica w końcu wiąże na zawsze dwójkę ludzi. W końcu z pozoru zwykłe słowa "i, że nie opuszczę ciebie aż do śmierci" sprawiają, że dwójka ludzi staje się tak naprawdę jednością. I aby rozłączyć te połówki trzeba się naprawdę postarać, a ostatecznie zabić. A i tak okazywało się to być bezskuteczne, bo te dwie dusze i tak w końcu siebie odnajdą i znowu będą razem. Czyli krótko mówią nie było siły która by była w stanie rozłączyć dwa serca które w końcu znalazły dla siebie te brakujące części. Przy niej mógł milczeć, wcale nie musiał nic zdradzać. Ona po prostu wiedziała co czuł. To było coś niesamowitego, dwie zupełnie obce osoby wydawały się lepiej rozumieć drugą osobę niż ona sama siebie. A więc całe jego życie gnało go do tego miejsca, do tej chwili i do tej konkretnej osoby. Pytanie tylko po co? czy w końcu los zaplanował dla niego coś pięknego, czy może wręcz przeciwnie. Nie, to nie był czas ani miejsce aby nad tym rozmyślać w końcu nie chciał przestraszyć tej tak pięknej chwili.
-Trzymam za słowo- Uśmiechnął się delikatnie. Zawsze zaczyna się od tych małych obietnic. W końcu to one świadczą o uczciwości człowieka, a chłopak jak mało kto sobie to cenił. Sam starał się być uczciwy i wymagał tego samego od innych. Raz się go okłamało, to aby zyskać jego zaufanie po raz drugi... cóż trzeba było się namęczyć.
-Ja się bałem o ciebie w chwili kiedy ciebie spotkałem. Nie wiem czy już wtedy ten ogień zapłonął, ale na pewno każda chwila z tobą tylko go wzniecała coraz bardziej i bardziej- Była podpalaczką, podpaliła jego serce i duszę. A te płomienie miały jej twarz przez co chłopak nie mógł o niej zapomnieć nawet jeżeli bardzo tego chciał. A próbował nie raz wyrzucić ją ze swojej głowy, ze swoich myśli.
-Trzymam za słowo- Uśmiechnął się delikatnie. Zawsze zaczyna się od tych małych obietnic. W końcu to one świadczą o uczciwości człowieka, a chłopak jak mało kto sobie to cenił. Sam starał się być uczciwy i wymagał tego samego od innych. Raz się go okłamało, to aby zyskać jego zaufanie po raz drugi... cóż trzeba było się namęczyć.
-Ja się bałem o ciebie w chwili kiedy ciebie spotkałem. Nie wiem czy już wtedy ten ogień zapłonął, ale na pewno każda chwila z tobą tylko go wzniecała coraz bardziej i bardziej- Była podpalaczką, podpaliła jego serce i duszę. A te płomienie miały jej twarz przez co chłopak nie mógł o niej zapomnieć nawet jeżeli bardzo tego chciał. A próbował nie raz wyrzucić ją ze swojej głowy, ze swoich myśli.
- Neve Collins
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 11:47 am
Piękny oksymoron, prawda? Królowa Lodu podpalaczką, a jednak i ona teraz płonęła, topniejąc w jego objęciach, w których było przyjemnie ciepło i bezpiecznie, syciła się zapachem, który docierał do jej nozdrzy, kiedy była tak blisko niego - chciała zapamiętać wszystko, każdy najmniejszy szczegół, jego spojrzenie, jego słowa, jak zimne było powietrze i jaka temperatura odczuwalna była przez bliskość drugiej osoby - w takim momencie można było naprawdę pokochać gorąco i odrzucić lód, który do tej pory był ulubionym ozdobnikiem natury.
- Moim zdaniem teraz już może być tylko lepiej. - Uśmiechnęła się, cofając w tył, by złapać jego dłoń i lekko pociągnąć ku alejkom, by ukazać mu piękno zimy i każde jej cuda - te zwisające sople, do których chcą się przykleić palce, to piękno śniegu, kiedy podrzuciwszy go lśni jak diamenty, spokój lasu, w którym nie trzepoczą liście w koronach drzew - mnóstwo czystej magii, choć nikt różdżką nie machał. Im nie było to teraz do szczęścia potrzebne.
[z/t x2]
- Moim zdaniem teraz już może być tylko lepiej. - Uśmiechnęła się, cofając w tył, by złapać jego dłoń i lekko pociągnąć ku alejkom, by ukazać mu piękno zimy i każde jej cuda - te zwisające sople, do których chcą się przykleić palce, to piękno śniegu, kiedy podrzuciwszy go lśni jak diamenty, spokój lasu, w którym nie trzepoczą liście w koronach drzew - mnóstwo czystej magii, choć nikt różdżką nie machał. Im nie było to teraz do szczęścia potrzebne.
[z/t x2]
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 6:43 pm
Nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Roznosiło ją, takie dni to miała rzadko. Wróć nigdy takich nie miała. Martwiło ją to co usłyszała od dziewczyn i tymi zabójstwami. Kurde no wilkołaki i wampiry pałętają się po szkole jakby byli u siebie, a z tego zrobi się naprawdę niezła afera, jak ktoś nikt nic z tym nie zrobi. Szła wolnym krokiem na ścieżkę, która prowadziła w stronę dziedzińca. Kiedy nadepnęła na puchaty śnieg, kopnęła go, zaś ten uniósł się w powietrze, lecz po chwili znowu powoli opadł na ziemię. Ona nic z tym nie robi, zaczęło ją to wszystko powoli przerastać,a dodatkowo powinna porozmawiać z dyrektorem o tym co widziała. To było by jej najlepsze wyjście do tej pory. Jej życie to ostatnio jedno wielkie bagno w któym tkwi nie wiadomo jak głęboko. I jakoś słabo i powoli się z niego wydostaje.
-Co to do kurwy nędzy ma być. - Warknęła pod nosem dość głośno, nawet nie przejęła się tym, że kilkoro uczniów patrz na nią. Widząc na sobie wzrok spiorunowała kilka pierwszaków, którzy odeszli czym prędzej widząc jej zdenerwowanie i gniew. Po chwili nawet nie zważając na chłód usiadła na jednej z ławek wcześniej odsuwając śnieg, który spadł na ziemię.
-Co to do kurwy nędzy ma być. - Warknęła pod nosem dość głośno, nawet nie przejęła się tym, że kilkoro uczniów patrz na nią. Widząc na sobie wzrok spiorunowała kilka pierwszaków, którzy odeszli czym prędzej widząc jej zdenerwowanie i gniew. Po chwili nawet nie zważając na chłód usiadła na jednej z ławek wcześniej odsuwając śnieg, który spadł na ziemię.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 6:59 pm
„Nigdy więcej Zakazanego Lasu” skończyło się tradycyjnie na niedotrzymaniu słowa i wizycie w skrzydle szpitalnym. Jak na Krukona, Tobias słabo uczył się na swoich błędach i co rusz pchał się w te same sytuacje. Tak jakby siódmy rok zmienił tok jego myślenia i pozwalał mu robić zupełnie inne rzeczy, niż dotąd. Chciał się nieco rozerwać, korzystając z ostatnich chwil w szkole, więc tym razem wylądował na zewnątrz w okolicach dziedzińca.
Zgarnął trochę śniegu, który szybko zaczął topnieć mu na dłoni. Chciał stworzyć śnieżkę, ale jak widać – nie do końca mu to wyszło. Najwidoczniej potrzebował większej ilości białego puchu.
Zrezygnowany wcisnął ręce do kieszeni i zaczął iść w kierunku dziedzińca, gdy usłyszał niezbyt urocze słowa z ust – wręcz przeciwnie – całkiem miło wyglądającej dziewczyny, która zdaje się miała na imię Elizabeth. Kojarzył ją z Wielkiej Sali i szkolnych korytarzy, choć z młodszą Puchonką niewiele miał dotąd do czynienia. Ciekawe, co ją tak zdenerwowało, skoro tak nagle wybuchła. Nic nie szkodzi, jeśli ją zagada, prawda? Najwyżej pożre go żywcem i nie zostanie po nim ślad.
Ruszył w jej stronę i przysiadł się na ławce, przez moment zastanawiając, czy przypadkiem nie wstanie i nie odejdzie, szukając jakiegoś odludnego zakątka.
- Zły dzień? – Spytał tylko, choć to było oczywiste, a gdy dostrzegł kupkę śniegu, zebrał odrobinę i ulepił kulkę, którą rzucił w stronę pierwszaków. A niech mają za swoje!
Zgarnął trochę śniegu, który szybko zaczął topnieć mu na dłoni. Chciał stworzyć śnieżkę, ale jak widać – nie do końca mu to wyszło. Najwidoczniej potrzebował większej ilości białego puchu.
Zrezygnowany wcisnął ręce do kieszeni i zaczął iść w kierunku dziedzińca, gdy usłyszał niezbyt urocze słowa z ust – wręcz przeciwnie – całkiem miło wyglądającej dziewczyny, która zdaje się miała na imię Elizabeth. Kojarzył ją z Wielkiej Sali i szkolnych korytarzy, choć z młodszą Puchonką niewiele miał dotąd do czynienia. Ciekawe, co ją tak zdenerwowało, skoro tak nagle wybuchła. Nic nie szkodzi, jeśli ją zagada, prawda? Najwyżej pożre go żywcem i nie zostanie po nim ślad.
Ruszył w jej stronę i przysiadł się na ławce, przez moment zastanawiając, czy przypadkiem nie wstanie i nie odejdzie, szukając jakiegoś odludnego zakątka.
- Zły dzień? – Spytał tylko, choć to było oczywiste, a gdy dostrzegł kupkę śniegu, zebrał odrobinę i ulepił kulkę, którą rzucił w stronę pierwszaków. A niech mają za swoje!
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:10 pm
Dlaczego to jej wszystko spadło na głowę, a w dodatku naraz. Sahir, Ladion, te morderstwa jakie słyszała od dziewczyn. Po prostu im dłużej chodziła tym bardziej wtykała nos w nie swoje sprawy.Cholera no! Martwiła się, a w dodatku nie miała pojęcia czy powinna cokolwiek wspominać ciotce co tutaj się dzieje. To nie był by dobry pomysł. Westchnęła cicho pod nosem, dopiero po chwili dostrzegła chłopaka , który się do niej dosiadł. Kojarzyła go Tobias, był z ostatniego rocznika.
-Powiedzmy, że zły. Nadmiar informacji w głowie mam. - Odpowiedziała po czym wzruszyła ramionami nie chciała wyładowywać złość na kimś, przecież to nie było w jej stylu ,a dodatkowo też nie przeklina. Naprawdę rzadko kiedy przeklinała i to w sytuacjach kryzysowych dla niej samej. Wzruszyła lekko ramionami. Miała nadzieję, że to będzie koniec niespodzianek jakie tutaj usłyszała.
-Powiedzmy, że zły. Nadmiar informacji w głowie mam. - Odpowiedziała po czym wzruszyła ramionami nie chciała wyładowywać złość na kimś, przecież to nie było w jej stylu ,a dodatkowo też nie przeklina. Naprawdę rzadko kiedy przeklinała i to w sytuacjach kryzysowych dla niej samej. Wzruszyła lekko ramionami. Miała nadzieję, że to będzie koniec niespodzianek jakie tutaj usłyszała.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:18 pm
- Coś o tym wiem – stwierdził z przekąsem, starając się zignorować wrzask pierwszaków, którzy oberwali śnieżką. Jeśli będą planować zemstę, to zapewne rzuci na nich jakieś zaklęcie, ale póki co jeszcze sobie na to nie zasłużyli.
- Chyba przydałaby ci się myślodsiewnia – stwierdził, przypominając sobie o tym wynalazku. Właściwie to zawsze mu się pałętał po głowie, gdy ktoś wspominał o myśleniu. Zacny przedmiot, wart posiadania, ale też podobno ciężki do zdobycia. Przydatny zwłaszcza przed egzaminami i w momencie niebezpieczeństwa – zwłaszcza tego drugiego. Przecież należało wtedy racjonalnie myśleć, a nie zastanawiać się niekiedy nad błahostkami, które mogą zaważyć nad naszym życiem. Nie żeby Tobias uważaj czyjeś problemy za nic niewarte – wręcz przeciwnie. Po prostu jakoś musiał sobie tłumaczyć niektóre elementy świata magii.
Przez chwilę przypatrywał się jej, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował. Znów skierował wzrok na górkę śniegu tuż przy ławce. To trochę niezręczna sytuacja, zważywszy na to, że zazwyczaj bywał troszkę bardziej wygadany, ale sam się w to wpakował.
- Chyba przydałaby ci się myślodsiewnia – stwierdził, przypominając sobie o tym wynalazku. Właściwie to zawsze mu się pałętał po głowie, gdy ktoś wspominał o myśleniu. Zacny przedmiot, wart posiadania, ale też podobno ciężki do zdobycia. Przydatny zwłaszcza przed egzaminami i w momencie niebezpieczeństwa – zwłaszcza tego drugiego. Przecież należało wtedy racjonalnie myśleć, a nie zastanawiać się niekiedy nad błahostkami, które mogą zaważyć nad naszym życiem. Nie żeby Tobias uważaj czyjeś problemy za nic niewarte – wręcz przeciwnie. Po prostu jakoś musiał sobie tłumaczyć niektóre elementy świata magii.
Przez chwilę przypatrywał się jej, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował. Znów skierował wzrok na górkę śniegu tuż przy ławce. To trochę niezręczna sytuacja, zważywszy na to, że zazwyczaj bywał troszkę bardziej wygadany, ale sam się w to wpakował.
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:35 pm
Uśmiechnęła się lekko do chłopaka, choć niemrawo. Po chwili spojrzała na pierwszaków, którzy poczuli się zbulwersowani iż dostali kulką śnieżną od starszego kolegi. Uśmiechneła się pod nosem lekko widząc ich zdenerwowanie.
-Tak na pewno by mi się przydał, jednak marzenia nie kosztują. Takie rzeczy są bardzo drogie. - I tak ją nie stać na takie rzezy więc sobie daruje. Marzenia jakie miała nie były na sprzedaż, a mimo to lubiła wymyślać jakiś dziwne rzeczy. Po chwili jednak kiedy odwróciła głowę, została trafiona centralnie w twarz kulką śnieżną. Biały puch po chwili opadł na jej kolana, strzepała go szybko ręką czując jak nerwowy tik oka nastąpił niczym burza. Wstała po chwili i wyciągnęła różdżkę.
-Nie zrobię im krzywdy. - Powiedziała zirytowanym głosem, kiedy tylko wycelowała różdżkę, wypowiedziała zaklęcie "Bolliwio", które zmieniło dwójkę pierwszaków w bałwany. Uśmiechneła się chowając różdżkę. Może i zareagowała zbyt gwałtownie, ale przynajmniej mają nauczkę od niej.
-Tak na pewno by mi się przydał, jednak marzenia nie kosztują. Takie rzeczy są bardzo drogie. - I tak ją nie stać na takie rzezy więc sobie daruje. Marzenia jakie miała nie były na sprzedaż, a mimo to lubiła wymyślać jakiś dziwne rzeczy. Po chwili jednak kiedy odwróciła głowę, została trafiona centralnie w twarz kulką śnieżną. Biały puch po chwili opadł na jej kolana, strzepała go szybko ręką czując jak nerwowy tik oka nastąpił niczym burza. Wstała po chwili i wyciągnęła różdżkę.
-Nie zrobię im krzywdy. - Powiedziała zirytowanym głosem, kiedy tylko wycelowała różdżkę, wypowiedziała zaklęcie "Bolliwio", które zmieniło dwójkę pierwszaków w bałwany. Uśmiechneła się chowając różdżkę. Może i zareagowała zbyt gwałtownie, ale przynajmniej mają nauczkę od niej.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:43 pm
Odwzajemnił ten niemrawy uśmiech, czując przy tym, że minusowa temperatura chyba zmroziła mu nieco twarz, bo wyszło mu to z trudem. Może to po prostu taki nędzny dzień.
- Fakt, marzenia nie kosztują. Ale czasem można się pozbyć problemów, żeby nie przeszkadzały marzyć.
Myślodsiewnia to rzeczywiście kosztowny przedmiot, a kto jak kto, ale Peacock wyjątkowo dobrze wiedział, co to znaczy oszczędzać i odmawiać sobie takich „drobiazgów”. Gdyby nie babcia, pewnie w ogóle by go tu nie było, bo matka nie dałaby mu na szaty czy różdżkę. Ale czy to czas i miejsce, by o tym rozmyślać? To zamierzchłe lata, które nie powinny już go raczej interesować.
Gdy pierwszaki zmieniły się w bałwanki za pośrednictwem Elizabeth, Tobias wybuchł śmiechem tak bardzo, że stoczył się z ławki na plecy, lądując w śniegu. Dawno się tak nie ubawił i ani trochę mu nie przeszkadzało, że przemókł do suchej nitki przez leżenie w zaspie.
- Genialne – stwierdził tylko z uznaniem, gdy już zdołał się opanować i usiadł na ziemi, a czapka zsunęła mu się na oczy. Ściągnął ją, przez co włosy mu się naelektryzowały i wyglądał jak porażony prądem, mimo że go w Hogwarcie nie było. Jak on sobie bez niego poradził przez te wszystkie lata? Zresztą nieważne. – Gorzej jak Filch to zobaczy. Ale przynajmniej się nauczą nie atakować starszych.
Robił z siebie pacana, zwłaszcza lądując w śniegu, ale Huncwotom i ich żartom zdecydowanie nie dorównywał. Mimo to bałwany Elizabeth przebiły wszystko inne, stając na podium wydarzeń dzisiejszego dnia.
- Fakt, marzenia nie kosztują. Ale czasem można się pozbyć problemów, żeby nie przeszkadzały marzyć.
Myślodsiewnia to rzeczywiście kosztowny przedmiot, a kto jak kto, ale Peacock wyjątkowo dobrze wiedział, co to znaczy oszczędzać i odmawiać sobie takich „drobiazgów”. Gdyby nie babcia, pewnie w ogóle by go tu nie było, bo matka nie dałaby mu na szaty czy różdżkę. Ale czy to czas i miejsce, by o tym rozmyślać? To zamierzchłe lata, które nie powinny już go raczej interesować.
Gdy pierwszaki zmieniły się w bałwanki za pośrednictwem Elizabeth, Tobias wybuchł śmiechem tak bardzo, że stoczył się z ławki na plecy, lądując w śniegu. Dawno się tak nie ubawił i ani trochę mu nie przeszkadzało, że przemókł do suchej nitki przez leżenie w zaspie.
- Genialne – stwierdził tylko z uznaniem, gdy już zdołał się opanować i usiadł na ziemi, a czapka zsunęła mu się na oczy. Ściągnął ją, przez co włosy mu się naelektryzowały i wyglądał jak porażony prądem, mimo że go w Hogwarcie nie było. Jak on sobie bez niego poradził przez te wszystkie lata? Zresztą nieważne. – Gorzej jak Filch to zobaczy. Ale przynajmniej się nauczą nie atakować starszych.
Robił z siebie pacana, zwłaszcza lądując w śniegu, ale Huncwotom i ich żartom zdecydowanie nie dorównywał. Mimo to bałwany Elizabeth przebiły wszystko inne, stając na podium wydarzeń dzisiejszego dnia.
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:50 pm
Westchnęła i potarła swoje skronie. Kiedy do jej uszu dobiegł śmiech chłopaka spojrzała na niego zdziwiona. i na jej ustach mimowolnie też zawitał lekki uśmiech.
-Niedługo i tak pewnie wrócą do normalności za jakieś dwie do pięciu minut. - Odpowiedziała ze spokojem mimo wszystko ta całą sytuacja jakoś ją rozbawiła i jej zdenerwowanie choć trochę opadło.
-Bo ja wiem miejmy nadzieję, że Filcha nie będzie. No to była taka mała nauczka. - Uśmiechnęła się nieśmiało,a po chwili widząc włosy naelektryzowane Tobiasa, sama zaczęła się śmiać głośno jednak zasłoniła swoje usta ręką. Zakaszlała kilkakrotnie by ukryć swój śmiech. Kucnęła obok niego i przyglądała mu się jego fryzurze rozbawiona.
-Niedługo i tak pewnie wrócą do normalności za jakieś dwie do pięciu minut. - Odpowiedziała ze spokojem mimo wszystko ta całą sytuacja jakoś ją rozbawiła i jej zdenerwowanie choć trochę opadło.
-Bo ja wiem miejmy nadzieję, że Filcha nie będzie. No to była taka mała nauczka. - Uśmiechnęła się nieśmiało,a po chwili widząc włosy naelektryzowane Tobiasa, sama zaczęła się śmiać głośno jednak zasłoniła swoje usta ręką. Zakaszlała kilkakrotnie by ukryć swój śmiech. Kucnęła obok niego i przyglądała mu się jego fryzurze rozbawiona.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 7:55 pm
- Do pięciu minut, mówisz? – Odparł, udając, że się nad czymś zastanawia. – To chyba lepiej się schować, bo jak wrócą do normalności, na sto procent nas zaatakują.
Znał dzieciaki na tyle, by wiedzieć, że dadzą im popalić za zmianę w bałwanki. Chyba że to im się spodobało, ale wątpił, bo równało się z unieruchomieniem. A wolał nie mieć do czynienia z bandą jedenastolatków, bo choć wydawali się nieszkodliwi, potrafili uprzykrzać życie bardziej niż niejeden nauczyciel.
- A może jednak by ci podziękował, że pozbyłaś się na chwilę bałaganiarzy – dodał po chwili. – Co? – Spytał jeszcze, gdy zaczęła się śmiać z jego fryzury i spróbował przygładzić te włosy. Na niewiele mu się to zdało, więc znów nasunął czapkę na głowę, choć końcówki zwijały mu się na tyle, by wpadać do ust i nosa. Nie cierpiał tego, ale za nic nie da się ściąć na łyso, ot co.
Złapał trochę śniegu w rękę i rzucił w nią, by przestała się z niego śmiać. Nie to, że się obraził, ale lepiej, żeby nie przykuwali za bardzo uwagi, bo rzeczywiście mogą tu przywołać woźnego i im się oberwie – za rzucanie śniegiem, bałwany i ewentualne zniesienie błota do zamku, gdy już będą wracać.
Znał dzieciaki na tyle, by wiedzieć, że dadzą im popalić za zmianę w bałwanki. Chyba że to im się spodobało, ale wątpił, bo równało się z unieruchomieniem. A wolał nie mieć do czynienia z bandą jedenastolatków, bo choć wydawali się nieszkodliwi, potrafili uprzykrzać życie bardziej niż niejeden nauczyciel.
- A może jednak by ci podziękował, że pozbyłaś się na chwilę bałaganiarzy – dodał po chwili. – Co? – Spytał jeszcze, gdy zaczęła się śmiać z jego fryzury i spróbował przygładzić te włosy. Na niewiele mu się to zdało, więc znów nasunął czapkę na głowę, choć końcówki zwijały mu się na tyle, by wpadać do ust i nosa. Nie cierpiał tego, ale za nic nie da się ściąć na łyso, ot co.
Złapał trochę śniegu w rękę i rzucił w nią, by przestała się z niego śmiać. Nie to, że się obraził, ale lepiej, żeby nie przykuwali za bardzo uwagi, bo rzeczywiście mogą tu przywołać woźnego i im się oberwie – za rzucanie śniegiem, bałwany i ewentualne zniesienie błota do zamku, gdy już będą wracać.
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 8:07 pm
-E tam co najwyżej uciekną, bo poczują jak to jest bycie bałwanem i głupkiem. - Zaśmiała się wesoło pod nosem lekko. Faktycznie dla niej było to zabawne widząc pierwszaków, którzy stali zamienieni jak bałwanki, co prawda mogli się ruszać, ale niewiele mogli zrobić z krótkimi kończynami.
-A kto wie, kto wie. Raczej by narzekał, że tutaj jest za głośno. - Dodała rozbawiona, kiedy się spytał odsunęła się i wstała. Kiedy tylko dostała śniegiem wzięła niewielką ilość białego puchu i rozsmarowała go na twarzy chłopaka. Zaśmiała się wesoło cofając się kilka kroków do tyłu. Miała nadzieję, że jej nie zaatakuje, ani nic innego, ale ciekawa była dalszych wydarzeń jakie nastąpią.
-A kto wie, kto wie. Raczej by narzekał, że tutaj jest za głośno. - Dodała rozbawiona, kiedy się spytał odsunęła się i wstała. Kiedy tylko dostała śniegiem wzięła niewielką ilość białego puchu i rozsmarowała go na twarzy chłopaka. Zaśmiała się wesoło cofając się kilka kroków do tyłu. Miała nadzieję, że jej nie zaatakuje, ani nic innego, ale ciekawa była dalszych wydarzeń jakie nastąpią.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 8:15 pm
- Zaraz się przekonamy – stwierdził, spoglądając, jak bałwanki topią się, zmieniając z powrotem w roztrzęsionych jedenastolatków, którzy posłali im nienawistne spojrzenia. Burknęli coś w stylu: „jeszcze się policzymy” i czmychnęli do zamku, zapewne poskarżyć się swojemu opiekunowi na złych i niedobrych starszych uczniów. – Rzeczywiście, miałaś rację. Głupki.
Zaśmiał się jeszcze. Aż żałował, że nie miał aparatu i nie uwiecznił tych dzieciaków. Doskonała fotka na kartki świąteczne dla przyjaciół, nieprawdaż?
- Dla niego byłoby za głośno nawet w próżni – uznał. Filch to dziwny typ i nikt raczej nie chciał mieć z nim do czynienia. Zabierał najfajniejsze zabawki, wlepiał szlabany nawet niewinnym i uprzykrzał życie każdemu wokół, niezależnie czy był uczniem, duchem czy nawet portretem.
Nagle zrobiło mu się zimno i mokro na twarzy. Śnieg.
- O żesz ty wredna małpo! – Powiedział głośno, oczywiście w żartach i podniósł się, by nie miała nad nim przewagi. W oczach pojawiły mu się iskierki szaleństwa, znaczące tyle, że planował zemstę, a jednocześnie dobrze się bawił. Zaczął obrzucać ją śniegiem jeszcze bardziej, a trochę wrzucił jej za kołnierz, przyglądając ze śmiechem, jak się wzdryga od zimna. Jak dzieci, naprawdę. Ale co tam – zbliżały się święta, padał śnieg, więc mogli sobie na to pozwolić. Poza tym skoro pierwszaki zwiały, ktoś musiał je zastąpić w tej roli.
Zaśmiał się jeszcze. Aż żałował, że nie miał aparatu i nie uwiecznił tych dzieciaków. Doskonała fotka na kartki świąteczne dla przyjaciół, nieprawdaż?
- Dla niego byłoby za głośno nawet w próżni – uznał. Filch to dziwny typ i nikt raczej nie chciał mieć z nim do czynienia. Zabierał najfajniejsze zabawki, wlepiał szlabany nawet niewinnym i uprzykrzał życie każdemu wokół, niezależnie czy był uczniem, duchem czy nawet portretem.
Nagle zrobiło mu się zimno i mokro na twarzy. Śnieg.
- O żesz ty wredna małpo! – Powiedział głośno, oczywiście w żartach i podniósł się, by nie miała nad nim przewagi. W oczach pojawiły mu się iskierki szaleństwa, znaczące tyle, że planował zemstę, a jednocześnie dobrze się bawił. Zaczął obrzucać ją śniegiem jeszcze bardziej, a trochę wrzucił jej za kołnierz, przyglądając ze śmiechem, jak się wzdryga od zimna. Jak dzieci, naprawdę. Ale co tam – zbliżały się święta, padał śnieg, więc mogli sobie na to pozwolić. Poza tym skoro pierwszaki zwiały, ktoś musiał je zastąpić w tej roli.
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 8:22 pm
faktycznie młodziaki poszli sobie po chwili, chyba poczuli się zażenowani iż zmienili się w bałwana, bo i ta takich wyszli.
-No tak pewnie masz rację. - Uśmiechnęła się. Zaś kiedy wstał wzięła kulkę śniegu w dłoń jako swoją jedyną broń. Śmiejąc się wesoło zaczęła go powysypywać kulami śniegowymi. Pisnęła głośno czując za kołnierzykiem śnieg, który roztopił się na jej skórze. Zachowywała się jak dziecko, ale to nic przynajmniej teraz nie przejmuje się niczym i może się pobawić. Choć tak naprawdę nigdy zbyt wiele kulkami śniegowymi nie rzucała, bo nie przepadała za chłodnym odczuciem śniegu na skórze.
-Oż ty niemiły jesteś. - Mruknęła rozbawiona po chwili poczuła śnieżkę na swojej szyj, dobrze, że miała szalik bo miała by teraz wodę za koszulką. Strzepnęła szybko śnieg z siebie.
-No tak pewnie masz rację. - Uśmiechnęła się. Zaś kiedy wstał wzięła kulkę śniegu w dłoń jako swoją jedyną broń. Śmiejąc się wesoło zaczęła go powysypywać kulami śniegowymi. Pisnęła głośno czując za kołnierzykiem śnieg, który roztopił się na jej skórze. Zachowywała się jak dziecko, ale to nic przynajmniej teraz nie przejmuje się niczym i może się pobawić. Choć tak naprawdę nigdy zbyt wiele kulkami śniegowymi nie rzucała, bo nie przepadała za chłodnym odczuciem śniegu na skórze.
-Oż ty niemiły jesteś. - Mruknęła rozbawiona po chwili poczuła śnieżkę na swojej szyj, dobrze, że miała szalik bo miała by teraz wodę za koszulką. Strzepnęła szybko śnieg z siebie.
- Tobias Peacock
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 8:28 pm
- Ja niemiły? – Stwierdził, udając oburzenie i opadł na ławkę, z której kilka chwil temu zleciał, nie mogąc pohamować śmiechu. Nie zmęczył się jeszcze, ale po prostu odczuł potrzebę usadowienia gdzieś swoich czterech liter. Wolał drugi raz nie lądować w zaspie, bo skończy się to kolejną wizytą w skrzydle szpitalnym – tym razem z zapaleniem płuc.
- Ranisz mnie tym stwierdzeniem.
Dalej udawał obrażonego, ale w rzeczywistości było mu wesoło. Dawno nie miał okazji się rozerwać, chociaż jego twarz ostatnimi czasy trochę cierpiała. Najpierw nieśmiałki, a teraz śnieg. Jeśli w przyszłości nie będzie potrzebował jakiejś kuracji lub – co gorsza – operacji plastycznych, to dobrze.
- Myślałem, że Puchoni są mili i uroczy – dodał jeszcze, szczerząc do niej zęby. Takie stereotypowe stwierdzenie. Nie każdy członek Hufflepuffu był cudowny, tak samo jak nie każdy Ślizgon był zły, Krukon najlepszy we wszystkim, a Gryfon pchający się w kłopoty. Domy nieco zamykały spojrzenie na uczniów, kształtowały tylko niektóre cechy ich charakteru, tym samym uwłaczając innym. Ale chyba nie powinien tworzyć w głowie rozprawy o systemie Hogwartu w momencie śniegowej bitwy, prawda?
Sięgnął po więcej śniegu i jeszcze raz rzucił w Elizabeth. Tak nagle, jak gdyby mu się przypomniało, że przecież otaczał ich puch.
- Ranisz mnie tym stwierdzeniem.
Dalej udawał obrażonego, ale w rzeczywistości było mu wesoło. Dawno nie miał okazji się rozerwać, chociaż jego twarz ostatnimi czasy trochę cierpiała. Najpierw nieśmiałki, a teraz śnieg. Jeśli w przyszłości nie będzie potrzebował jakiejś kuracji lub – co gorsza – operacji plastycznych, to dobrze.
- Myślałem, że Puchoni są mili i uroczy – dodał jeszcze, szczerząc do niej zęby. Takie stereotypowe stwierdzenie. Nie każdy członek Hufflepuffu był cudowny, tak samo jak nie każdy Ślizgon był zły, Krukon najlepszy we wszystkim, a Gryfon pchający się w kłopoty. Domy nieco zamykały spojrzenie na uczniów, kształtowały tylko niektóre cechy ich charakteru, tym samym uwłaczając innym. Ale chyba nie powinien tworzyć w głowie rozprawy o systemie Hogwartu w momencie śniegowej bitwy, prawda?
Sięgnął po więcej śniegu i jeszcze raz rzucił w Elizabeth. Tak nagle, jak gdyby mu się przypomniało, że przecież otaczał ich puch.
- Elizabeth Cook
Re: Alejka prowadząca do dziedzińca
Sob Gru 06, 2014 8:38 pm
-No tak, bo nazwałeś mnie małpą. Niedobry ty. - Wytknęła język w stronę chłopaka rozbawiona. Ułożyła luźno ręce na swoich biodrach patrząc na chłopaka. Ostatnio zbyt mało się uśmiechała i bawiła.a ta tutaj sytuacja była dobrą odskocznią od tego wszystkiego co ja otaczało.
-Też mnie ranisz. - Mruknęła udając obrażoną. Lecz po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie przepadała zarzucaniem się śniegiem, bo wiedziała, że przypadkiem można zachorować, a sama przecież niedawno wróciła z Skrzydła szpitalnego, po gorączce jaką miała.
-Jestem miła i urocza...Czasami...Jak mi się chcę. - Wzruszyła ramionami. Po chwili ominęła kulkę śnieżną, którą w nią wycelował po chwili podeszła pewnym krokiem do chłopaka chcąc go rzucić śniegiem, choć nie miała go w dłoni. Poślizgnęła się na jakimś lodzie. Poleciała prosto do przodu i wylądowała prosto w ramionach chłopaka. W jakikolwiek sposób próbowała spowolnić jej upadek, ale się jej to niezbyt udało.
-Też mnie ranisz. - Mruknęła udając obrażoną. Lecz po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie przepadała zarzucaniem się śniegiem, bo wiedziała, że przypadkiem można zachorować, a sama przecież niedawno wróciła z Skrzydła szpitalnego, po gorączce jaką miała.
-Jestem miła i urocza...Czasami...Jak mi się chcę. - Wzruszyła ramionami. Po chwili ominęła kulkę śnieżną, którą w nią wycelował po chwili podeszła pewnym krokiem do chłopaka chcąc go rzucić śniegiem, choć nie miała go w dłoni. Poślizgnęła się na jakimś lodzie. Poleciała prosto do przodu i wylądowała prosto w ramionach chłopaka. W jakikolwiek sposób próbowała spowolnić jej upadek, ale się jej to niezbyt udało.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|