Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Alejka prowadząca do dziedzińca

Pon Wrz 02, 2013 2:26 pm
Znajdują się tu ławeczki, a pomiędzy nimi latarenki, które zawsze zapalają się, kiedy tylko zaczyna zmierzchać. Jest to chyba jedna z najbardziej uczęszczanych alejek.

Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 2:41 am
Wyciągnęłaś dłoń, by białych niczym ten śnieg zalegający na poboczach ptak mógł wznieść się tam, gdzie tylko takie ptaszęta mogą dotrzeć - one i Ty, oraz ci, których ze sobą zabierzesz - wszystko jest możliwe, ograniczenia? Nie znasz takiego słowa - jest jak ćma, która lgnie się tylko do ciepła i blasku, a Ty..? Ty przecież stoisz w bezruchu, Pani Zimy, owionęta jej tchnieniem, nie pozwalając, by te drobne stworzenia o skrzydłach przyprószonych złotym pyłem, do ciebie przybyły. A mimo to... Nie powiedziałabyś o sobie, żeś zimna, żeś bez serca, które tylko jest kostką lodu, której nic nie jest w stanie rozbić, bo taka była już stworzona - nie, teraz możesz powiedzieć, że twoje serce bije, zdrowe rumieńce, nabawione od mrozu dotykającego twoją skórę, wskazywały na to, że Ty, Laleczko, jednak żyjesz i nie mając sznurków przypiętych do twych kończyn, możesz wreszcie polatać tak, jak chciałaś, w każdym kierunku, tak jak teraz, kiedy rozłożyłaś ręce i po prostu pobiegłaś przed siebie, zamiast trzymać się alejki, wbiegłaś w śnieg, mijając największe zaspy za ławkami, które zostały tam zrobione podczas odgarniania drogi do szkoły - niektóre były większe od ciebie, nie byłabyś raczej w stanie ich przeskoczyć..!
Dziewczęcy śmiech pełen radości i wolności uniósł się w powietrzu, nie przytłoczony białymi drobinkami, które spadały z góry - on unosił się naprzeciw im, tak ciepły, a jednak tak doskonale z nimi zsynchronizowany - może to było tak niezwykłe w tej Czarodziejce, którą oskarżono nawet o bycie uwodzicielskim diabłem ściągającym do piekła? To, że łączyła to ciepło, którego ponoć nie miała, z zimnem, którego przecież też w niej nie było, jednocześnie... były obydwa.
Białowłosa, zupełnie niepomna na uczniów wokół, którzy na nią patrzyli, przystawali, jedni się uśmiechali, drudzy kręcili głowami - nie widziała ich, dla nich nie istnieli-istniejąc - nie jest tutaj sama, pełno obcych, nie wiedziała, kto jest kim, ale czy to miało znaczenie? Krzyknęła krótko, kiedy potknęła się i upadła na kolana w tym puchu, lecz zamiast płakać, przejmować się, że będzie mokra, zaśmiała się jeszcze głośniej, wyrzucając w powietrze więcej i więcej bieli - była wspaniała, tańczyła w promieniach słońca, które wreszcie tej niedzieli się wychyliły - nie w pełni, błękit nadal był zdominowany przez biel i szarość, ale jednak... Fijołki nie potrafiły się powstrzymał - kiedy tak siedziała na ziemi, uniosła głowę, oczarowana złotem, ciepłem i potęgą tego małego czegoś, co dawało tyle radości: mało-dużego... Uniosła dłoń, sięgając po słońce i zacisnęła palce w pięść...
- Złapałam cię... - Szept musnął brzegi dźwięków kroków i rozmów, które całkowicie wobec niego zamilknęły.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 3:00 am
Puchon przyglądał się tej całej scenie. Stał w bezpiecznej odległości... chociaż i tak odnosił wrażenie, że dziewczyna by go nawet nie zauważyła. Oparł się spokojnie o jedno z drzew, i wbijał swoje brązowe tęczówki w ta białą postać która tak idealnie komponowała się z tym krajobrazem. Kiedy zaczęła tak bawić się śniegiem na jego ustach pojawił się leciutki uśmiech.
-Duży dzieciak...- Powiedział cicho do siebie. Nie chciał tam iść, nie chciał przerywać jej tego niesamowitego tańca, ale w końcu chciał czy nie musiał, obiecał jej to. Z resztą serce jakoś samo do niej go ciągnęło. Z resztą ostatnio w jego sercu pojawiały się kolejne burze które sprawiały, że po prostu nie mógł oddychać. Po chwilce posmutniał lekko. Ona... księżniczka z bajki, która wyszła z jakiejś książki tutaj na ziemię i próbuje swoją baśń kontynułować... a on. Człowiek który przestał wierzyć w bajki. W tej chwili dla niego były tylko zlepkiem niewiele znaczących słów, bo w końcu i tak nigdy nie będą mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości.
W końcu chłopak ruszył ze swojego miejsca. Nie chciał aby dalej musiała czekać za nim, chociaż wyglądała na to, że przez chwilę kompletnie zapomniała o tym, że mają się zobaczyć.
-Przeziębisz się...- Powiedział cicho i stanął nad nią. Wyciągnął swoją rękę w kierunku jej pięści i zacisnął ją delikatnie.
-Ja też je mam- Uśmiechnął się lekko i ukucnął spokojnie. Każda normalna dziewczyna już dawno by zaczęła kichać i trząść się z zimna, ale nie ona. Ten kwiat była niezwykle wytrzymały. Niczym ten przebiśnieg. Nie straszne jej były mrozy, i tak przeżyje. Tutaj nagle okazywało się, że Neve była znacznie silniejsza niż Kyo. Wystarczyło, że przyszedł lekki przymrozek w życiu chłopaka a on po prostu zaczął więdnąć, i nie zapowiadało się na to, że miał by ożyć na nowo.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 3:14 am
Kiedy usłyszała skrzypienie śniegu tak blisko niej, które się zatrzymały, od razu gwałtownie się odwróciła z promiennym uśmiechem - tym właśnie słońcem, które złapała, a które najwyraźniej, całkowicie bezwolne wobec jej uchwytu drobnej dłoni, poddało się i wolało resztą swej egzystencji spędzić na jej ustach i w jej intensywnym spojrzeniu, niż tam - samotne na niebie, czasem w dodatku zmuszone do tego, by zostać okryto szaro-burą pierzyną złożonych z chmur, z których czasem leciały jego samotne łzy, czasem zmarźlina, kiedy rzecz miała się już tak źle, że same łzy nie wystarczyły - tak, lepiej było tutaj, na tych rozchylonych wargach, na śmiejących się tak oczach tylko dla tego, który właśnie powiedział, że się przeziębi - być może... Była albinoską, bardzo podatną na wszystkie uszkodzenia, na wszystkie bakterie, wirusy i ledwo kilka promieni było już w stanie uszkodzić jej porcelanową skórę, a mimo to jest tutaj i nie lęka się tego, wszak czemu? Wszystko można pokonać.
Nie ma rzeczy niemożliwych.
Ten, który jest na dnie, nie jest w stanie zostać podniesionym przez kogoś słabszego.
Zaufaj. Wszak Ona już przywiodła dla Ciebie wóz i już trzyma cię za dłonie, tylko że nie chce robić wszystkiego za ciebie - przecież wtedy nawet nie potrafiłbyś się cieszyć z podziwiania świata z nowej, dawno przez ciebie zapomnianej perspektywy, czyż nie, Kyo?
- Kyoheeei! - Zawołała radośnie - w tym jednym, krótkim słowie przez nią wypowiedzianym, w tym jednym imieniu, obcym dla Europejskiej kultury, wypływały wszystkie uczucia, całe to szczęście, tylko dlatego, że jedna osoba się pojawiła, na którą czekała... i jak gdyby nigdy nic, kiedy kucnął, skoczyła na niego, wywalając go na śnieg. - To dobrze, nie wypuszczaj! Nie przeziębię się i ty też się nie przeziębisz, wiesz dlaczego? Ponieważ mamy nasze własne słońca. Podaruję moje tobie, dobrze? W końcu niedawno byłeś chory. - I tak oto wyciągnęła do niego piąstkę i otworzyła ją wierzchem do dołu, wznosząc ją tak, że teraz naprawdę wyglądało, jakby jej dłoń podtrzymywała najcieplejszą rzecz na tym świecie, która dawała tyle świata, ile nie była w stanie zapewnić żadna maszyna, ani żadna lampka.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 3:27 am
Chłopak nie zdążył nawet zareagować. Kiedy tylko leciał do tyłu przymknął delikatnie jedno oko przyzwyczajony do bólu po takim upadku... a tutaj szok. Poczuł, że opada na coś miękkiego, ale jednocześnie zimnego. No tak, śnieg dawał ochronę, ale nie można było na niego liczyć cały czas. Jeżeli tak się stało człowiek wcześniej czy później by się przeziębił. Kyohei czuł jak białe włosy dziewczyny delikatnie łaskoczą go po poczerwieniałych lekko policzkach.
-Coś dobry nastrój masz dzisiaj. Chociaż ja w w sumie nie przypominam sobie abyś miała kiedy kolwiek zły- Nie usłyszał jeszcze aby ta laleczka podniosła głos, aby wykrzyczała coś na cały głos. Pewnie dlatego, że gdyby coś takiego zrobiła najpewniej straciła by wtedy głos. Jej struny głosowe odpowiedzialne za wytwarzanie tych dźwięków które chłopakowi przynosiły ulgę były takie delikatne.
-W sumie to ty jesteś moim słońcem- Wyszeptał cicho nie mogąc uwierzyć w to, że takie słowa wydostały się z jego ust. Tyle kobiet na tym świecie, a on musiał przywiązać się akurat do niej. Do tej która niby była taka prosta, ale jednocześnie niezwykle skomplikowana. Uchwycił delikatnie jej mała białą rączkę w swoją znacznie większą i silniejsza dłoń i przystawił sobie do klatki piersiowej tak, że mogła poczuć przez w sumie stosunkowo cienkie ubranie bicie jego serca.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 3:46 am
Oto jest - tutaj i tylko dla Ciebie, nigdzie nie ucieknie, nie zniknie, a może jednak? Może tak, jak teraz leżycie, Ty na plecach, a Ona oparta na tobie, uniesiona lekko, by móc dalej chłeptać cudną wodę z twych oczu, które sprawiały, że piękne kwiaty jej zimowego ogrodu rozkwitały na nowo, jeszcze piękniejsze, niż dotychczas - oto, czym jest moc miłości, która tak szybko potrafiła wstrząsnąć sercem i dobrze, sprawiedliwie pociągnięta wprzódy, miast maleć tylko wzrastała, sprawiając, że umieramy, kiedy nie ma tej jedynej osoby obok, że usychamy i nie możemy jeść, spać, kiedy nie możemy widzieć tego, kto ukradł nasze serce... Nie, nie ukradł... Wszak sami je ofiarowaliśmy... Prawda? Niestety ten narząd był chory, był jakąś karą od niebios, zupełnie nie słuchając rozsądku i bijąc w swym rytmie, płatając figle bardziej i mniej bolesne... ale czy to nie dzięki niemu odczuwaliśmy szczęście, od tego najmniejszego, do tego przyrównującego nasz poziom stąpania do wrót niebiańskich?
- Pierwszy raz z tobą wyszłam poza mury! Czy to nie jest ekscytujące? - Tak, doświadczanie wszystkiego, cieszenie się z wszystkiego, z każdego płatka śniegu, z każdego promienia świtu i każdego blasku księżycowego zmierzchu... Tak, Pierwszy raz wyszła z tobą... cóż, pierwszy raz wyszła z kimkolwiek. Pierwszy raz tak po prostu przekroczyła bramę, której nigdy przekraczać nie mogła. O której przekroczeniu nawet nie marzyła. Dopiero teraz do niej dotarło, że... nie jest w domu.
Sięgnęła wolną ręką do jego wolnej dłoni i przyłożyła również do swojej klatki piersiowej na wysokości serca - tak, to małe serduszko, które biło teraz tak mocno, trzepocąc jak skrzydłami motyl w klatce.
- Nie stopniejesz od mojego ciepła, jeśli będę tak blisko, Ty, który oferowałeś mi swe serce? Może potrzebne ci będą okulary przeciwsłoneczne?
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 4:04 am
Kiedy dziewczyna pokierowała jego rękę do swojej klatki piersiowej zarumienił się lekko. Całe szczęście, że jego policzki i tak były poczerwieniałe to ten lekki rumieniec zakłopotania nie był widoczny. Mimowolnie wpatrywał się swoimi brązowymi oczami w swoją rękę. Musiał przyznać, że miał zawsze szczęście do pięknych kobiet. Nie wiedzieć dlaczego tylko takie do niego lgnęły. A może tylko mu się tak wydawało bo potrafił docenić każdą dziewczynę.
-Już to mówiłem, ale powiem jeszcze raz i będę mówić. Jesteś piękna- Pamiętał, że kiedyś już jej to powiedział, ale jeden raz to było za mało. Gdyby tylko chciała mógł by jej to powtarzać w kółko i na okrągło. A i tak by tego było niewystarczająco. Nie potrafił znaleźć odpowiednich słów które by opisywał to jaką piękną kobietą była w jego oczach. Głowa chłopaka wylądowała delikatnie na miękkim puchu. Kompletnie nie przejmował się zimnem, nawet go nie czuł, a wszystko za sprawą tej wróżki która wydawała się być władczynią tego mrozu. I dla jednych potrafiła być łaskawa sprawiając, że go nie czuli, ale dla innych już nie. Przez co po prostu zamarzali w zapomnieniu.
-Spokojnie... już dawno stopniałem przy tobie. Bardziej już się nie da- Dokładnie, przy niej się czuł niczym jedna mokra plama która została na posadzce a ona co chwila próbuje jeszcze bardziej roztopić te kawałki lodu które mimo wszystko nadal pływały w tej kałuży.
-Tej historii bieg
Jak melodii ton
Nieco gorzki rytm, uczy zmieniać się
popełniwszy błąd
- Zanucił cicho kiedy jego głowa wylądowała na miękkim puchu sprawiając, że w brązowe włosy wplątały się małe białe drobineczki i zaczęły wesoło lśnić w blasku słońca. Ta historia była do przewidzenia, wiedział, że każda chwila spędzona z nią prowadzi do tego dziwnego uczucia w jego sercu. Czy to była przyjaźń, czy może jeszcze coś pomiędzy nią by się znalazło, nie wiedział. Ale chciał się temu poddać, jej się chciał poddać. Przymknął delikatnie powieki ukrywając przed światem swoje brązowe tęczówki. I mimo, że je zamknął nadal widział przed oczami tą białą postać do której tak bardzo lgnął.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 4:21 am
Piękno, ach, toż to takie zdradliwe słowo! Dla jednych to, co piękne, wydawało się obrzydliwe - ta, co piękna w jego oczach, była wychudzoną dziewczynką bez kształtów, dziwną i wyobcowaną przez nienaturalny kolor swych tęczówek, skóry i barwę włosów - bardziej przypominała zjawę, lub jakiegoś wampira, a tu proszę bardzo, niewiasta z krwi i kości, zbliżająca się do daty dopełnienia swej pełnoletności - wszystko chyba za szybko płynęło pomimo tego, że Neve nie chciała patrzeć na to, co będzie w przyszłości - pierwszą taką chwilę słabości miała przy ich ostatnim spotkaniu, kiedy niepokój wkradł się do jej królestwa i potrząsnął szklanymi liśćmi jej ogrodu.
Wygięła krańce warg wyżej, słysząc tą pochwałę - teraz i ona się zarumieniła, ale, no właśnie - nie było tych rumieńców widać, zostawały przykryte tymi spowodowanymi dotykiem Matki Zimy, która gładziła teraz swą emancypację niewidzialną dłonią, równie biała, jak ta istota spoczywająca na ciepłym ciele Kyoheia - ach, jakie to dziwne, że ten śnieg nie topniał wokół nich, ni na nich, że trwał taki miękki jak kołdra, wierny tym, którzy oddali się jego urokowi - może to naprawdę kolejny czar tej Wiedźmy? Czy tu łatwym jest Kyohei, który tak szybko dla niej stopniał, czy właśnie Wiedźma, która miast kontynuować czar... sama poddawała się temu, który na nią rzucił ten, który miał zostać opętanym.
- D...dziękuję... - Lekko uniosła ramiona i zmarszczyła nosek w tej nucie nieśmiałości i zarazem wdzięczności - słowo "piękno"... właśnie... Piękno było czymś, co miał uradować serce, czyż nie? Dla niej Kyohei był piękny w swój sposób - był księżycem, za którym mogłaby skoczyć w ogień, jeśli ten spróbowałby stanąć na drodze tej Księżniczce - niech się nawet nie waży, niech nie próbuje... To, co tak delikatne i tutaj łagodnie tulące w objęciach, mogło być potężną bronią... która jest w stanie zniszczyć wszystko na swej drodze, pochłaniając to w lodzie.
- No wieeesz... - Tyknęła go lekko palcem w klatkę piersiową, burmusząc się z letsza. - Stopiłeś się chociaż do jakiegoś wiadereczka, w którym mogłabym cię nosić przy sobie, hm? - Zaraz to naburmuszenie minęło w oka mgnieniu, bo tak naprawdę żadnym obrażeniem to nie było, ledwo niewinną zaczepką.
Przysunęła się jeszcze bliżej i jak gdyby nigdy nic położyła tak, by uchem przylegać do miejsca, gdzie winna bić jego serce i ani myślała puszczać jego dłoni, kiedy on się położył całkowicie. Zamknęła oczy tak, jak on.
- Wspaniałe... - Wyszeptała, wsłuchując się w ten cudowny rytm bicia, piękniejszy niż każdy instrument, jaki w życiu słyszała.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Wto Gru 02, 2014 11:45 pm
Wszyscy wokół niego doskonale wiedzieli kim są, oraz co robią akurat w tym miejscu w którym się zatrzymali. Wiedzieli gdzie chcą dojść, co chcą osiągnąć. On z kolei nie miał pojęcia. Każdy czegoś od niego wymagał, ale jakoś nie potrafił tego dać. Może to czego oczekiwali chociaż by nauczyciele było sprzeczne z jego osobowością której z resztą kompletnie nie znał. Nawet ona... ta biała śnieżynka która wydawała się być z lekka zagubiona, wiedziała czego chce, znała świat do którego należała, nawet jeżeli jej się nie podobał. On z kolei nigdzie nie potrafił poczuć się dobrze. Gdzie się nie pojawił czuł się obcy i wiecznie coś mu nie pasowało. Zupełnie tak jak by ktoś wyrwał jakąś jego część i ukrył gdzieś w tym wielkim świecie. A on w żaden sposób nie umiał jej odszukać. Wszyscy dookoła niego mówili, że niczym się nie przejmował, że nie miał żadnych wartości o które chciał by walczyć. Cóż ci ludzie byli w wielkim błędzie. Czy ci którzy tak mówią nie przejmują się właśnie najbardziej wszystkim. Kyohei nie mówi tego na głos bo doskonale wie, że jego lęki w oczach innych ludzi pewnie będą mikroskopijne, ale dla niego rosły do olbrzymich rozmiarów. Z resztą to była też jego forma obrony. Gdyby otwarcie wszystkim by się przejmował najpewniej już dawno skończył by ze sznurem na szyi.
Objął delikatnie dziewczynę. Trochę zimnego śniegu dostało się za kołnierz jego kurtki roztapiając się tam bardzo szybko, dając jednocześnie znak, że chłopak nadal wytwarza ciepło. A więc żyje.
-Cieszę się, że ciebie poznałem. Nigdy tego nie będę żałować- Wyszeptał cicho a z jego ust wydostała się biała mgiełka świadcząca o tym, że mimo wszystko panował chłód.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 12:02 am
To wszystko było trochę nierealne, prawda? Wydawało się właśnie tą bajką, w jaką nie wierzyłeś, to ciepło, ta beztroska, to życie w danej sekundzie, która choć przemijała, to przychodziła po niej następna i wciąż była niezmienna, tak jak to słowo "jestem", które próbujemy wymówić, myśląc o tym, że jesteśmy właśnie "teraz" - nie w następnej milisekundzie, nie w następnej godzinie, czy roku - po prostu "teraz", wspaniałe monumenty własnej tożsamości - i co, jeśli takiej się nie posiadało? Można było powiedzieć rzeczywiście, że Neve również jest zagubiona, lecz zamiast się tym zagubieniem martwić, badała je dogłębnie i cieszyła z każdego sukcesu, stawiała czoło wyzwaniom przed nią ułożonym, ponieważ taka była jej natura - owszem, delikatna, ale w razie potrzeby obudowana zbroją, którą trudno było zarysować, zaś gdy się już to zrobiło zamiast rozpaczy wzbudzało gniew powodujący natychmiastową reakcję lawiny. Tym nie mniej śnieg się przy tym nie topił. On się jedynie przemieszczał. Po tym spadku traciło się trochę na rezonie, trzeba było poczekać, aż znów napada, ale to nic - ponieważ na pewno napada znowu. Tak wyglądało to lodowe królestwo samotnej duszy, w którym królowała.
Mogłaby tak leżeć i leżeć, czuła się spokojna, bezpieczna, tak, jak nigdy dotąd, jeszcze wyżej, niż trzy stopnie nad niebem, tam, gdzie mogła wznieść się sama - teraz nie dość, że mogła lecieć wyżej, to było tak przyjemnie ciepło, tak wspaniale - zacisnęła palce na dłoniach mężczyzny, wdychając głębokie, zamarznięte powietrze do płuc, odbijając wiernie echo jego słów w swojej głowie, zanim się uniosła, by znowu usiąść i uwolniła swoje ręce, szukając kieszonki w swoim czerwonym płaszczyku, z którego zaraz wyciągnęła malutki słoiczek.
- Proszę. Zrobiłam ci maść. - Wyciągnęła prezent w jego kierunku, po czym podniosła się i otrzepała trochę z paskowanych rajstop śniegu, by zaraz pochylić się, by złapać rękę Kyo i pociągnąć go lekko do góry. - Wstaawaaaaj, cały zmoooknieeesz..~! - Trudno było mówić, żeby udało jej się chłopaka podnieść.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 12:37 am
Ona czuła się bezpieczna i spokojna, Kyo za to z każdą kolejną sekundą czuł się coraz bardziej zagubiony, zaniepokojony i przerażony. Jego serce jak najbardziej kupowało tą bajkę, jego rozum z kolei ją odrzucał wylewając co chwila na niego kubeł zimnej wody. Żyć ze sprzecznościami które sprawiały, że człowiek czuł się niczym na jakimś kole tortur. Uśmiechał się? fakt, ale zastanówmy się co mu jeszcze zostało. Jego maska opadła na ziemie rozbijając się na milion malutkich kawałków. Musiał znaleźć jakąś zapasową na czas wyrobu nowej. Uśmiech podobno sprawdzał się najlepiej. Uśmiechnij się raz, a nikt nie zauważy tego jak bardzo jest ci źle.
-Jej... dzięki- Powiedział cicho i wziął od niej słoiczek przyglądając mu się uważnie. W normalnej sytuacji pewnie by go jej oddał i powiedział, że nie potrzebuje czegoś takiego, ale teraz czuł, że ta malutka rzecz stanie się dla niego pewnie najważniejszą rzeczą jaką posiadał. Pakował się znowu w jakieś bagno z którego w razie jakiejś burzy nie będzie mógł wyjść. Dlaczego ponownie chciał skazać się na cierpienie, bo ciągnięcie tej znajomości było właśnie tego zapowiedzią. Rozum mu krzyczał "uciekaj", ale serce objęło władze nad jego nogami sprawiając, że stał w miejscu nadal jak ten kretyn. Poczuł jak dziewczyna usiłuje go podnieść, cóż nie zdziwił się, że jej się to nie udało. W końcu jak by na to nie spojrzeć. Aż taki lekki znowu nie był. Dlatego też aby jej to ułatwić. Wbił nogi w ziemię i podciągnął się. Otrzepał sobie tył spodni ze śniegu i uśmiechnął się delikatnie.
-Aż tak źle to chyba nie będzie. Nie leżałem tutaj zbyt długo- Tak uśmiechał się znowu, ale w oczach było widać zupełnie co innego. Nie tańczyły w nich te małe iskierki które dziewczyna widziała kilka razy. Teraz były po prostu brązowe, przepełnione wieloma uczuciami które waliły do jego głowy, chciały się wydostać na zewnątrz, ale on na to nie pozwalał. Chłopak rzadko wybuchał tak, że jak już wylewał to wszystko. Przez co ta woda która była wlewana do szklanki już dawno z niej się wylewała i zalewała powoli chłopaka sprawiając, że zaczynał się po prostu topić.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 1:17 am
To było niby zupełnie nic, bo przecież zwykły słoiczek, który zawierał jedną z najprostszych mieszanek ziół leczniczych połączonych w odpowiedniej dawce, żeby ukoić ból i szybko zlikwidować ślady po takich bójkach, jaka miała miejsce jeszcze wczoraj, a które nadal zdobiły twarz chłopaka - dziewczę zastanawiało się, ile musi mieć siniaków na brzuchu i plecach, czy w ogóle jest ktoś, żeby mu na plecach tą maść rozsmarować, dlaczego ktoś miałby w ogóle zachowywać się, tak jak tamta grupka wczoraj, czy na pewno powinna ich unicestwić, czy może poczekać i darować sobie ich na razie i po prostu skupić się na tym tutaj osobniku, który wreszcie się podniósł, wywołując kolejny uśmiech na jej twarzy, kiedy obskoczyła go wokół, żeby pomóc pozbyć się białego puchu z tyłu, gdzie jego ręce nie sięgały, zanim znowu przed nim stanęła - właśnie, obojętnie, jakiego by wrażenia nie sprawiała, wiele spraw plątało się po tej jej bajce, na które czasami próbowała znaleźć odpowiedź, a czasami nie, ale nie niosły ze sobą smutku, bo nie widziała powodu, żeby ten smutek wpuszczać do swej bajki - tak, to prawda, wczoraj jej serce mocno się przez chwilę trzęsło z tego dławiącego uczucia, ale Kyo bardzo szybko go rozproszył, miał tą niesamowitą moc, którą się z nią dzielił, pozwalając właśnie na to, by sama swe zmartwienia odbierała jedynie jako sprawy odległe, nie pozostawiające skaz na jej ogrodzie, o który chciała dbać.
Jednak w taki sam sposób, w jaki smutek mógł być za pomocą tego Księcia zostać roztrwonionym i rzuconym na wiatr, żeby nigdy więcej nie powrócił w tym i tym temacie, tak samo mógł sprawić bardzo łatwo, żeby się pojawił.
Ściągnęła rękawiczki z dłoni i wsunęła je do kieszeni, otrzepując lekko uprzednio, by zaraz sięgnąć do twarzy ciemnookiego i ująć jego policzki, przesuwając opuszkami po jego skroniach, muskając krańce kosmyków, które niesfornie ozdabiały jego twarz - tym nie mniej nie uśmiechała się teraz - wodziła intensywnie fioletowymi oczyma za wędrówką swych palców to lewej, to prawej dłoni, zanim uniosła je, by znów nawiązać kontakt wzrokowy - właśnie, uśmiecha się, ale czemu tylko wargami, czemu pokazuje tą maskę?
- Tak bardzo boli nacisk na mur, mój Książę? Nie uśmiechaj się, kiedy nie chcesz się uśmiechać. - Delikatnie wygięła swoje wargi ku górze, ciepło na niego patrząc, by zaraz bezczelnie palcami złapać jego policzki i je trochę porozciągać we wszystkie strony. - Masz policzki jak pierożki. - Zaśmiała się.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 1:34 am
Czemu pokazuje tą maskę? to jest w zasadzie bardzo dobre pytanie. Kyo zawsze mówił, że to raczej przyzwyczajenie, ale wcześniej tego nie robił. Przy niej zdarzały się chwile, że kątem oka mogła dostrzec jego prawdziwe oblicze. Więc co? czyżby próby rozpaczliwego złapania oddechu, lęk przed utonięciem. Tak naprawdę nawet sam zainteresowany nie umiał na to odpowiedzieć. Wszystko co się w jego życiu działo było spontaniczne. Niczego nie planował, przez co nie wiedział co tutaj robi. Więc dlaczego przyszedł na to spotkanie? może dlatego, że chciał być przy niej, że ona była tą jedyną przy której czuł się kompletny, bez tej okropnej pustki której nic nie mogło wypełnić.
Kiedy dziewczyna przyłożyła swoje dłonie do jego skroni przymknął delikatnie oczy. Jak zwykle dotyk ten sprawiał mu ulgę, niestety było to tylko na chwilę. Doskonale wiedział, że kiedy tylko się rozstaną ciemność ponownie powróci.
-Co... nie... to nie tak...- Próbował się jakoś wytłumaczyć nie chciał jej oszukiwać, ale z drugiej strony nie miał wyjścia. Gdyby ją wpuścił... po prostu bał się bólu i chyba nie można mieć mu tego za złe.
-Ostatnio czuję się trochę przygnębiony, ale to nic- "trochę" cóż niby jedno słowo a jak bardzo potrafi zmienić rzeczywistość. Wcale to nie było trochę. Czuł się ostatnio jeszcze gorzej niż przed tym nim spotkał tą królową śniegu. Czuł jak coraz więcej zgliszczy sypie mu się na głowę, a on stał i czekał aż jakaś belka po prostu go przygniecie i to będzie jego koniec.
-Niby dlaczego jak pierożki- Mruknął wyraźnie zdziwiony. Słyszał na swój temat już wiele pochlebnych opinii, oczywiście jeżeli chodzi o wygląd. Ale z czymś takim tak naprawdę zetknął się pierwszy raz.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 1:54 am
Przyglądała się najpierw temu rodzajowi ulgi, który jego twarz ozdobił, a potem temu zmieszaniu wywołanego pytaniem, jakie zadała - plątał się w samym sobie, więc jak nie mógł się plątać w świecie realnym? Kłamstwa? Pewnie czułaby się zraniona, że chce ją oszukiwać, że nie chce mówić prawdy, ale dlaczego miałaby? Tak, to jego mechanizm obronny, czuła to samą sobą, przecież sama była tą, która opukiwała mury obronne jego wewnętrznej samoświadomości - zabawne, że ten mechanizm obronny skierowany był przeciwko niemu samemu, a nie temu, kto chce się wedrzeć - albo to może ty byłaś na tyle dziwna, że nie czułaś się ani trochę przez to zraniona? Czy może ta Krukońska ciekawość, którą w sobie miałaś taką stonowaną, umieszczoną w pewności, że na wszystko przyjdzie czas, czyniła mu krzywdę? Tak, może teraz cierpieć, ale jeśli przetrwa ten wstrząs, który ona czyniła w jego świecie, próbując podpalić te niepoprawne ideały skrywania się dla niej, który wykształcił w sobie w stosunku do wszystkich wokół, to będzie tylko lepiej. Początki zawsze są najtrudniejsze.
Powoli wycofała dłonie z jego twarzy i złożyła je na swojej sukience, nie odrywając wzroku od jego ciemnych, brązowych oczu, które zazwyczaj wydawały się czarne - dopiero z bliska, w świetle, widać było, jaki jest ich prawdziwy kolor. Taki był też sam Kyohei. Oczy go zdradzały.
- Wieesz... Czekolada smakuje bardzo dobrze, kiedy jest się smutnym. Zamienia smak goryczy na słodycz. - Obróciła się, żeby zadrzeć głowę i znowu spojrzeć na wyłaniające się spośród chmur słońce - zaraz cofnęła się, by stanąć u jego boku - z tej perspektywy jakoś o wiele lepiej się na nie patrzyło. - To niesprawiedliwe, że gnębisz się w samotności. - Sprawiedliwość była pojęciem bardzo względnym. - Pamiętaj, że jakby to "trochę" było ciężkie, to możesz zawsze podeprzeć się o moje ramię, jestem naprawdę silna! - Odwróciła głowę w jego stronę, żeby obdarzyć go kolejnym uśmiechem. - Bo są tak samo miękkie i ciepłe! - Zaśmiała się.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Sro Gru 03, 2014 2:06 am
Wiedział, że sam siebie ranił, ale może robił to aby innym zmniejszyć pole do popisu. W końcu rany zadawane samemu sobie zawsze bolały mniej, chociaż krwawiły tak samo, a po początkowym zasklepieniu nawet delikatny ucisk sprawiał ból. Kyohei nie był pewien czy czekolada ma nadal ten sam smak co kiedyś. Odnosił wrażenie, że wszystko smakowało inaczej niż wcześniej. Owoce nie były już takie słodkie, nawet ciepło bijące od ognia, wydawało się być znacznie chłodniejsze niż zwykle.
-Możliwe...- Skwitował to krótko. Nie chciał się w to zagłębiać. Chciał uciec, nie przed nią, ale przed pytaniami jakie zadawała. Ona nazywała to opukiwanie jego muru obronnego, ale on odczuwał to jako walenie w te cegły młotem. A co zabawniejsze nie były one już tak wytrzymałe jak kiedyś, bo dziewczyna wcześniej wylała na całą przeszkodę jakiś rozpuszczalnik.
-Życie nie jest sprawiedliwe. Po za tym...- Urwał i wbił wzrok w biały puch na którym właśnie stał.
-Wiem, że jesteś silna, ale nie potrzebujesz dodatkowego ciężaru. Uwierz mi, każdy człowiek ma jakiś swój limit- Nie mogła zbawić całego świata, nie udało by się jej uratować wszystkich ludzi. Kyo nadal głęboko wierzył w to, że dla niego po prostu nie ma już ratunku.
-Z resztą... nie gadajmy chociaż raz o mnie, proszę cię- Miał powoli tego dosyć. Ona tak bardzo drążyła, chcąc go uratować sprawiała jednocześnie, że na jego sercu pojawiały się dodatkowe rany które były spowodowane tą prawdą która uderzała go prosto w twarz, a przed którą uciekał tyle lat.
Sponsored content

Alejka prowadząca do dziedzińca Empty Re: Alejka prowadząca do dziedzińca

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach